No i nadszedł pierwszy rozdział na balu przebierańców.
Pojawiają się ponownie chłopaki z McFly, nie wiem, czy jesteście w stanie połapać się w ich imionach, ale na dole po prawej jest prezentacja ze zdjęciami. Będzie również zespół dziewczyn i epizodycznie powróci Marvin Humes z JLS.
No i przedsmak Liama, który gdzieś się tam kręci i sprawia, że się wkurzacie (choć w sumie to zachowanie Natha jest wkurzające, ale rozumiem, że jest Waszym ulubieńcem).
No i przedsmak Liama, który gdzieś się tam kręci i sprawia, że się wkurzacie (choć w sumie to zachowanie Natha jest wkurzające, ale rozumiem, że jest Waszym ulubieńcem).
thewanted - oczywiście, że nie mam ci za złe. Pewnie, że lubię komentarze, z których wynika, co się podobało, a co nie, ale dziękuję, że czytasz i poświęcasz czas na te wypociny. Karoline. - jesteś takim samym zboczeńcem jak Monika ;) Charlizell, נєѕтę ρяιѕσηєяę. ♥ - po skończeniu WD ruszy moje nowe opowiadanie, które będzie w pewien sposób jego kontynuacją, więc... już teraz zapraszam. patrycja - zwolnię z tempem wstawiania rozdziałów, bo rzeczywiście na pierwszym miejscu musi być nauka :D Przepraszam, że nie odpowiedziałam na wszystkie komentarze, ale nie wszystkie wymagały odpowiedzi, nie mam zbyt dużo czasu i nie mam gwarancji, że w ogóle moje długie wywody zostaną przeczytane. Pozdrawiam Was wszystkie :* |
W tym rozdziale wszyscy udają się na bal przebierańców. Znane zespoły pod jednym dachem nie wróżą jednak nic dobrego i już od początku rodzą się napięcia. |
~*~
Limuzyna była zamówiona na
dziewiętnastą trzydzieści, by punktualnie o dwudziestej parkować przed salą balową
jednego z londyńskich hotelów, w którym odbywał się bal przebierańców. Nie był
on jednak tak elegancki jak bal maskowy, bo celebryci pojawiali się na nim w strojach
seksownych pielęgniarek czy sprośnych księży.
Monika była dość podenerwowana,
bo strój, który zamówiła, w ogóle nie przypominał tego, czym miał być. Trzymała
go w śmiesznym worku jak od śpiwora i nie pozwalała Jayowi zaglądać. Tak więc i
on nie pochwalił się dziewczynom, za co się przebierze. Zrezygnował ze stroju
Spidermana i kupił coś innego, z czego był nawet zadowolony.
Siva i Nareesha, Tom i Kelsey i
Max (bez Michelle, której niestety w ostatniej chwili przedłużyły się zdjęcia)
mieli podjechać po Natha i Jaya, którzy rezydowali w mieszkaniu tego drugiego,
podobnie jak siostry.
- Czuję się, jakby moje
mieszkanie było wielką garderobą – zaśmiał się Jay, spoglądając na Natha, który
siedział w fioletowej bluzie i czapce na głowie. – Przebierz się, bo potem
wszystko będzie na ostatnią chwilę.
- Ale to jest mój strój! – bronił
się nastolatek.
- I kim ty niby jesteś? –
zachichotał gospodarz.
- Justinem Bieberem. Nie widać?
- To że wyglądasz jak on, nie
oznacza, że dobrym pomysłem jest takie przebranie. Założyłbyś chociaż jakieś
okulary, czy coś.
- Mam okulary. I koszulkę z
wizerunkiem Seleny Gomez – wyjaśnił Nath, pokazując się w pełnej krasie. - A ty
za co się przebierasz? Za ćwoka? Wszystkich poganiasz, a sam stoisz tu jak
kołek.
Jay zniknął w swojej sypialni, by
po pięciu minutach wrócić przebrany za Robin Hooda.
- Ta dam! – oświadczył,
rozkładając ręce.
- Facet w rajstopach – zaśmiał
się Nath.
- Czego ty chcesz? Wyglądam
bardzo męsko!
- No nie wiem. Jak dla mnie to
trochę pedalsko.
- Dlaczego wszyscy to powtarzają?
– spytał zirytowany Jay. – Ty nie powinieneś nic mówić, bo jesteś przebrany za Biebera.
- Dobra, już dobra. Lepiej
powiedz, jak tam dziewczyny – zmienił temat młodszy z chłopaków. – Żadna nie
chciała powiedzieć, za co się przebiorą?
Jak na zawołanie tuż przed jego
oczami przemknęła Madzia w samym ręczniku na cyckach i w turbanie na głowie.
Wykąpała się i szła do sypialni Jaya się ubrać i pomalować.
- Nie wchodzić teraz! – nakazała,
zatrzaskując drzwi.
- One były we dwie w łazience? –
spytał zszokowany nastolatek.
- Nie. Monici nie ma, bo wyszła
coś załatwić.
- „Coś załatwić”? – spytał Nath, w powietrzu nakreślając cudzysłów. – Nie
spytałeś, o co chodzi?
- A po co miałem pytać? Może
chodziło o bilet, może o kostium, może chciała się z kimś spotkać… Co mi do
tego? – Jay wzruszył ramionami, a jego przyjaciel o nic więcej nie pytał.
Siedzieli tak na kanapie,
naparzając w jakąś grę na konsoli Jaya, kiedy do mieszkania wróciła Monika.
- Nie zamykałeś drzwi? – zdziwiła
się. – A gdyby ktoś się włamał?
- Wszyscy, którzy mogą się włamać
są tutaj albo w Nottingham – wyjaśnił chłopak.
- Gdzie byłaś? – spytał Nath,
widząc reklamówkę, którą dziewczyna dzierżyła w dłoni.
- Ja… - zaczęła, ale wołanie
siostry z sypialni przerwało dalsze słowa.
- Monia, to ty? Chodź mi pomóc!
- Przepraszam. – Monika dygnęła i
zostawiła przyjaciół samych.
- Nie cierpię, gdy to robią –
westchnął Jay.
- Co?
- Gadają szyfrem.
- Baby zawsze gadają szyfrem. –
Nath wzruszył ramionami. Sam też nie rozumiał języka polskiego i często go
irytowało, gdy siostry przestawiały się na obce słownictwo. Zawsze wydawało mu
się, że go obgadują.
Nagle główka Madzi wychyliła się
przez szparę w drzwiach. Zbliżała się godzina przyjazdu limuzyny.
- Jedzcie bez nas. Nie wyrobimy
się – powiedziała. Zamierzała dodać, że spotkają się na miejscu, ale przerwał
jej atak Natha.
- JAK TO BEZ WAS?!
- Dojedziemy taksówką – wyjaśniła
zszokowana dziewczyna. Ten chłopak stawał się coraz bardziej nieobliczalny. Nie
miała pojęcia, że tak na niego działają duszone w sobie uczucia.
- Och. Przepraszam… Na pewno?
- Monika dopiero przyszła i mamy
problem z jej strojem.
- A ty się nam nie pokażesz? –
wtrącił Jay.
- Nie. Ale twoje rajstopy
wyglądają bardzo kusząco – zachichotała, mierząc Robin Hooda od stóp do głów.
Następnie przeniosła wzrok na Natha.
- A ty się nie przebierasz?
Jay się śmiał, a Nath irytował,
że przecież jest już przebrany. Wiszącą w powietrzu kłótnie przerwał telefon
właściciela mieszkania. To był Siva, który dopytywał się, czy są gotowi, bo
chcą już jechać. Piętnaście minut później siostry zostały same z niewielkim
problemem.
- Z tym stelażem nie zmieścisz
się w żadne samochodowe drzwi – oświadczyła Madzia, wzdychając ciężko.
Patrzyła na siostrę w stroju…
Brukselki.
- Przewidziałam to i mam strój
awaryjny. Ale nie mogę teraz poważnie rozmawiać, kiedy jesteś tak ubrana.
- Wyglądasz jak… Britney Spears.
- No ale taki był plan. Przecież
to za nią się przebrałam.
- Acha! A ja myślałam, że za sprośną
uczennicę! – Monika uderzyła się otwartą dłonią w czoło i obie się roześmiały.
– Może nie pójdę? Nie chcę się ośmieszyć z tym strojem.
- Musisz iść! A strój Brukselki
jest trafiony w dziesiątkę. Chłopcy na pewno się ucieszą. To będzie takie
ukoronowanie naszych wspólnie spędzonych chwil.
- I dlatego wybrałaś przebranie
się za piosenkarkę, w której podkochiwał się Nath? – Starsza z dziewczyn
spojrzała spode łba na młodszą, która się obruszyła.
- Nie! Skąd ten pomysł? –
prychnęła Madzia. – Sama nie wiem, ale moja sympatia do Natha ulatuje jak
powietrze z balona.
- Nic dziwnego. Ostatnio
zachowuje się jak dupek.
- To prawda.
- Za to Liam… Zdecydowałaś się
już, co mu odpowiesz? - Monika zmieniła temat, a Madzia wywróciła oczami.
- To jest poza dyskusją. Wracamy
do domu, pamiętasz? – Nastolatka zostawiła starszą siostrę i poszła do
łazienki, dokończyć swój makijaż. Z zadowoleniem musiała stwierdzić, że wygląda
tak, jak sobie to wyobrażała.
Monika spuściła głowę. Borykała
się z pewną wiadomością, którą chciała przekazać siostrze, ale nie był to
jeszcze odpowiedni moment.
Została sama w sypialni Jaya, w
której wielka szafa miała lustrzane drzwi. Przyglądała się swojemu odbiciu.
Miała na sobie przylegający do ciała jasnozielony kostium z postawionym
kołnierzykiem, którego i tak nie było widać przez wielką kulę na stelażu, która
czyniła z niej brukselkę. Miała problemy z siadaniem no i wyglądała jakby
warzyła tonę, ale chciała zobaczyć uśmiech na twarzach chłopaków.
W ostatniej chwili wyskoczyła do
sklepu z gadżetami, który widziała kilka przecznic dalej poprzedniego dnia,
kiedy wybrała się na spacer pod nieobecność Jaya. Kupiła tam awaryjne dodatki
na wypadek, gdyby nie mogła przecisnąć się przez drzwi. Upchnęła je do
workowatej torby i skończyła się malować. Włosy związała w kucyk na boku.
- Poprawisz mi warkoczyki? – spytała
Madzia, pokazując się w pełnej krasie, z blond peruką na głowie.
- Jasne – zapewniła starsza
siostra i na nowo zaplotła młodszej fryzurę. – Wyglądasz jak stara dobra Bryśka
w szczytowej formie.
- Cieszy mnie to. A ty co tam
zabierasz w reklamówce?
- Strój awaryjny. Na wypadek
gdybym w tym nie mogła nawet usiąść, co jest całkiem prawdopodobne.
- Nie wiadomo, czy będzie tam
gdzie siedzieć. Może być to jedna z tych „stojących imprez”. – Madzia
zakreśliła w powietrzu cudzysłów. Nie znały się na świecie show biznesu,
wszystko było dla nich nowe. – Ale mniejsza. Daj, pomogę ci to ściągnąć.
Dzwoniłam po taksówkę, będzie za pięć minut. Założysz to na miejscu.
Jak zakomenderowała młodsza z
sióstr, tak zrobiły. W pośpiechu zabrały kosmetyki i telefony oraz klucz do
mieszkania, które zamknęły na wszystkie spusty. Taksówkarz patrzył na nie
zszokowany. Madzia nie wzięła kurtki, żeby nie przejmować się szatnią.
Siedziała z odsłoniętym brzuchem, trzęsąc się z zimna. Monika od stóp do głów
miała na sobie zielony kolor i przyprawić mogła o chorobę morską na lądzie.
Dojechały jednak w jednym kawałku, ale kazały się taksówkarzowi wysadzić
kawałek za rogiem. Przed głównym wejściem bowiem była prasa i fotoreporterzy,
którzy robili gościom zdjęcia.
- I co teraz? – spytała ze
złością Madzia, ogarniając sytuację. Stały po drugiej stronie ulicy, trzęsąc
się z zimna. Wyglądały jak prostytutka i kapusta (bo Monika włożyła na siebie
kulkę).
- Trzeba zadzwonić po chłopaków,
żeby po nas wyszli. Nie mamy nawet zaproszenia. – Monika wzruszyła ramionami, a
Madzia przyznała jej rację. Nie pomyślały o fakcie, że są osobami
towarzyszącymi i nie mogą od tak wejść do hotelu na imprezę. Wklepała w
telefonie numer Jaya, który znała na pamięć.
- Wyjdźcie po nas tylnym wyjściem
– zakomenderowała.
- Dlaczego tylnym? – zdziwiła się
starsza siostra.
- Nie chcę zdjęć. Mam ich dosyć w
ubraniu, a teraz jestem prawie goła.
- Na własne życzenie, Britney.
- Zamknij się, Kapusto.
- Brukselko! – poprawiła ją
Monika, ale słysząc swój własny oburzony ton, roześmiała się. Nie miała jednak
dużo czasu na beztroskę, bo Jay po drugiej stronie słuchawki odpowiadał.
- Tu nie ma tylnego wyjścia. A nawet jeśli jest, to pilnowane –
wyjaśnił.
- Och, no trudno… - westchnęła
Madzia, ale twarz jej się rozjaśniła, kiedy zauważyła, że fotografowie
odjeżdżają lub wchodzą do środka. Było już w końcu po ósmej. – Dobra, nieważne!
Rozłączyła się, zanim Jay zdążył
o coś zapytać. Pociągnęła siostrę za rękę w stronę wejścia, które chwilowo nie
było obstawione ani przez przedstawicieli prasy ani przez odźwiernego, ani
przez ochronę. Musiały stanąć twarzą w twarz z problemami przy drzwiach
obrotowych, w których Monika utknęła. Madzia ciągnęła ją za rękę, próbując ją
wyswobodzić. Musiało to wyglądać przekomicznie.
- Nic z tego. Jesteś za gruba! –
powiedziała w końcu, ogarniając wzrokiem wielką kulkę o metrze średnicy, który
sięgała siostrze do połowy uda.
Monika tak się zirytowała tą
uwagą, że zebrała w sobie siłę i wyleciała z drzwi obrotowych jak z procy, by
wylądować na równie zielonym jak ona Robin Hoodzie, którego początkowo nie
poznała, ale przy upadku spadła mu czapka, ukazując znajome loczki.
- Sorka – oznajmiła,
przeturlawszy się na bok. – Nie poznałam cię w tej masce. Nie spodziewałam się,
że nie tylko ja będę zielona jak uosobienie choroby morskiej.
Chłopak poderwał się i podał jej
rękę, żeby pomóc jej wstać, bo sama nie mogła sobie poradzić.
- Wow, wyglądasz…
- Okrągło?
- Nie. Bardzo ładnie – uśmiechnął
się. – Cieszę się, że wybrałaś akurat taki strój.
W dużym pomieszczeniu zaległa
prawie zupełna cisza, kiedy zielona kulka i zielony chudy patyk pojawili się u
szczytu schodów. Monika szybko zreflektowała, że mogła założyć maskę na twarz,
żeby w razie napaści fotografa nie została zidentyfikowana.
Madzia pomyślała o tym samym.
- Cholera! – zaklęła, idąc ramię w
ramię z Nathem, który nie wysilił się nad strojem. Spojrzał na nią zszokowany.
– No co? Coś ci nie pasuje?
- Nie, tylko… wyglądasz dziś
ślicznie.
- Och… dzięki… - zmieniła ton na
najbardziej dziewczęcy, na jaki było ją stać i dla zabawy zaczęła bawić się
warkoczykiem.
- To co? Zaczynamy tańczyć, czy
idziemy szukać reszty chłopaków? – spytał Jay, kiedy już w czwórkę przeszli
ścieżką wstydu i znaleźli się na miejscu.
- Ja bym się czegoś napiła –
stwierdziła Madzia nieśmiało, sprawiając, że Nath w okamgnieniu ruszył w stronę
szwedzkiego bufetu.
- A ty? – zwrócił się Jay do
Moniki.
- Nie, w porządku. Nie musisz mi
usługiwać. W końcu nie jesteśmy tu na randce! – roześmiała się i klepnęła go w
ramię w oddali zauważyła Sivę i Nareeshę, którzy machali do niej żywiołowo.
Wyciągnęła rękę w górę i poszła w ich kierunku, zostawiając Jaya i Madzię
samych.
- Chcesz zatańczyć? – zagaił
chłopak.
- Nie, w porządku –
przedrzeźniała ze śmiechem Madzia. Widziała jak Jay patrzył na jej siostrę, mimo iż z powodzeniem mogłaby teraz wylądować w zupie jarzynowej. Chłopak jednak nie czynił żadnych deklaracji, więc zacytowała siostrę. – W końcu nie jesteśmy tu na randce.
Roześmiał się z tego żartu, ale
mina zrzedła mu, kiedy młodsza z sióstr również klepnęła go w tym samym stylu
co starsza i znikła, chowając się przed Dannym z McFly, który właśnie zatrzymał
się w miejscu, z którego uciekła w prześmiesznym kostiumie.
- O, cześć, koleżko! – poklepał
Jaya po plecach. – Jesteś tu z Monicą?
- Tak.
- A gdzie ona jest?
- Nie wiem – skłamał Jay.
- A Maggie?
- Też tu jest.
- A gdzie?
- Nie wiem.
- Ok. Miło się gadało, stary! –
Danny poklepał znajomego po plecach jeszcze raz i zmierzył go wzrokiem. –
Niezły kostium.
- Twój też – rzucił lakonicznie
Jay, oglądając szatę Griffindoru i rudą perukę Rona Weasleya.
- Wiesz jak to mówią? Wingardium
leviosa! – Chłopak z McFly wykonał ruch nadgarstkiem, w którym trzymał różdżkę.
– Baw się dobrze.
Danny znikł, zanim Jay zapytał, w
jakim celu szuka dziewczyn.
- Wow. Wyglądasz prześlicznie –
powiedział, oglądając jej strój.
- Raczej zdzirowato, ale dziękuję
za komplement – uśmiechnęła się blado. Czuła się taka zawstydzona, że była
pewna, że na jej policzkach wykwitły dwa soczyste rumieńce.
- Prześlicznie – powtórzył. – Mam
nadzieję, że zarezerwujesz dla mnie taniec – oznajmił, biorąc jej dłoń i
całując jej wierzch.
Następnie ukłonił się nisko jak
prawdziwy arystokrata i z uśmiechem odszedł, jakby sam domyślił się, że jeszcze
nie podjęła żadnej decyzji.
- Wow. A to co było? – usłyszała
Madzia obok siebie i spojrzała na dziewczynę, która do niej podeszła, a której
z początku nie poznała.
Miała brązowe bujne włosy, które
okazały się peruką, zwykłą koszulę w kratę, podarte dżinsy i trampki.
- Kelsey? – zdziwiła się
nastolatka.
- Mów mi Bella. Bella Cullen –
zachichotała dziewczyna Toma i uściskała znajomą, której dawno nie widziała. -
To się nazywa sam seks – dodała, gwiżdżąc na kusą spódniczkę.
Madzia ponownie się zawstydziła.
- Nic innego nie było w granicach
cenowych, na które mnie stać – wyjaśniła, machając ręką.
- Cóż, warto było. Wyglądasz
super.
- Ty również. A za co się
przebrał Tom? – zagadnęła Madzia.
- Za Edwarda. Chciał za Jacoba,
ale przekonałam go, że jest za chudy.
- To prawda.
Roześmiały się obie i
porozmawiały chwilę. Okazało się, że wszyscy rozproszyli się po sali. Nath
szukał Madzi ze szklanką ponczu, ale co chwilę zmieniała miejsce w sali, więc
nieustannie się mijali.
- A Max? – spytała nastolatka,
zdając sobie sprawę, że nie zapytała, jak sobie radzi bez Michelle.
- Tom musi podnosić go na duchu.
Ta sprawa z Michelle wyszła w ostatniej chwili. Przeklęta praca, no ale co
zrobić? – Kelsey wzruszyła ramionami, a Madzia się zadumała.
Dołączył do nich Tom w rozpiętej
koszuli. Cały wysmarowany był jakimś białym pudrem i brokatem. Włosy miał
postawione do góry, a oczy lśniły krwistą czerwienią przez soczewki. Kiedy się uśmiechnął,
ukazał dwa wampirze kły.
- Myślałam, że wampiry ze
„Zmierzchu” mienią się na kolorowo tylko w świetle słonecznym – powiedziała
Madzia na przywitanie.
- Mój strój, moje zasady –
prychnął Tom, ale po chwili zmarszczył brwi. – Maggie?
Rozbawiło ją to, że jej nie poznał. Miała na sobie perukę z grzywką, która przysłaniała
jej część twarzy no i strój był znacząco odmienny od tych, które nosiła na co
dzień. Po wymienionych ochach i achach nad kunsztem swoich przebrań, nadeszło
kluczowe pytanie.
- Zostawiłeś Maxa samego? –
spytała Kelsey, mierząc chłopaka krytycznym wzrokiem.
- Nie wiedziałem, o czym z nim
gadać, więc poszedłem szukać was. Może macie jakiś pomysł, by poprawić mu
humor?
- Ja mam pewien. – Madzia
uśmiechnęła się pod nosem i wskazała głową na swoją siostrę, która po drugiej
stronie sali rozmawiała właśnie z Sivą i Nareeshą przebranymi za potwora
Frankensteina i jego narzeczoną.
- Nie wierzę! – prychnął Tom. –
Zmusiliście ją z Jayem, żeby to założyła?
- Nie. Sama na to wpadła.
- Nie wierzę… - Tom zaczął
chichotać. – Max musi to zobaczyć. Zapomni o tym, że nie ma Michelle.
- A gdzie on jest?
- Zostawiłem go przy barze
szwedzkim. Wyjada przystawki.
Madzia skinęła głową na znak
zrozumienia i zostawiwszy zakochanych, poszła do siostry. Przywitała się z Sivą
i jego dziewczyną, nasłuchała się komplementów odnośnie stroju i również
pochwaliła to, co oni mieli na sobie.
W końcu nastolatka oznajmiła, że
musi pożyczyć na chwilę swoją siostrę, po czym udali się do szwedzkiego baru w
poszukiwaniu Maxa. Nigdzie go nie widziały.
- Co masz taką minę? – spytała
Britney, spoglądając na siostrę.
- Stelaż wbija mi się w dupę –
wyjaśniła starsza z dziewczyn, poprawiając sobie swój kostium brukselki.
Wyglądała przekomicznie, próbując poczuć się wygodniej. – Uu, szampan!
Madzia roześmiała się, kiedy
Monika trzymając się za dupę poszła po kieliszek alkoholu i wtedy ze stolika najbliższego barowi
szwedzkiemu głowę uniósł przebrany za członka zespołu Kiss koleś. Był to Max.
- Maggie? – spytał zdziwiony,
rozpoznając w skąpo ubranej dziewczynie swoją przyjaciółkę. – Nie poznałem cię
w tym stroju!
- A co ja mam powiedzieć? –
Nastolatka zmierzyła przyjaciela od stóp do głów. Wyglądało, że strój był
drogi, podobnie jak staranny makijaż. – Rock and roll, huh?
- Wyszło tak w ostatniej chwili.
Z Michelle mieliśmy przebrać się za Sonny’ego i Cher, ale bez Cher…
- Rozumiem – urwała mu. Nie miała
pojęcia, kim jest Sonny, ale nie chciała o tym wspominać. – W lateksie ci do
twarzy.
- A jak drapie w pupę. Nie chcę
krakać, ale chyba dostałem wysypki…
- Toast będzie później. Teraz
można brać tylko poncz – oznajmiła niezadowolona Monika, podchodząc do siostry.
Spojrzała w stronę Maxa w peruce,
którego nie poznała przez makijaż na twarzy. Ten jednak szybko zrobił duże oczy
i roześmiał się tak gardłowo i szczerze, że Madzia była pewna, że jej plan był
dobry. Wiedziała, że kostium siostry poprawi mu humor.
- Już mi lepiej, dzięki Meggs –
oznajmił, kładąc nastolatce rękę na ramieniu.
- O co chodzi? – zdziwiła się
Monika, próbując usiąść na krześle, ale rezygnując z tego, widząc, że będzie to
zbyt problematyczne.
- Właśnie o to! – Do oczu
napłynęły mu łzy i zaczął obawiać się, że spłynie mu makijaż. – Jak ją
namówiłaś do założenia tego stroju?
- Właściwie to sama na to wpadła
– odpowiedziała Madzia.
- Cóż, to był na pewno strzał w
dziesiątkę. Obie wyglądacie świetnie! – oznajmił chłopak i zbliżył się do nich
na taką odległość, by potarmosić je po uszach. – Już mi lepiej.
- Tu jesteś! – Nath, który po
całej sali szukał swojej przyjaciółki, podszedł do nich zasapany. – Twój poncz.
- Dzięki.
Zapanowała niezręczna cisza, której Nath nie potrafił znieść, więc udał się do toalety.
- Dzień dobry! – usłyszeli męski
głos należący do Harry’ego Judda z McFly, przebranego w dopasowany strój Zorra,
wykończony peleryną, szpadą i kapeluszem. – A raczej… Hola, amigos!
- Hola, hola! Niezły strój, gdzie masz Dougie’ego? – spytała Monika,
rozglądając się wokoło. – Przebrał się za twoją dziewczynę?
- Blisko. Wolę nie psuć wam
niespodzianki, bo wygląda przekomicznie. Świetne stroje. – Harry zmierzył
wzrokiem koleżankę, która z nim pracowała przez ostatnie dwa tygodnie. - Co to,
kapusta?
- Brukselka – wyjaśnił Jay, który
właśnie do nich dołączył. Trochę się naszukał po całym obszernym pomieszczeniu.
Wszyscy rozleźli się po kątach, zostawiając go samego jak kołka.
- No tak. Rzeczywiście widzę
kilka subtelnych różnic – stwierdził Judd, kiwając głową z uznaniem.
Charakterystyczny śmiech przerwał
dalsze słowa. Spojrzeli na „osobę”, z której gardła się wydobywał. Mieli przed
sobą Lady Gagę w stroju z jej pierwszego teledysku.
- A to kto? – spytał Jay, mierząc
wzrokiem przybysza.
- Alejandro – oznajmiła Lady
Gaga, a Monika parsknęła śmiechem. Sama nie wiedziała, dlaczego, ale śmiała się
z wszystkich żartów, które wychodziły z ust tego chłopaka.
- Chyba sierżant Garcia –
zauważył Harry i oboje zaczęli chichotać. Wyglądali dość śmiesznie. Zorro i
Lady Gaga. Duet wybuchowy.
Madzia nadal nie wiedziała, kto
kryje się za przebraniem. Dopiero, kiedy poprawił perukę z grzywką, ukazując
uradowane oczy, rozpoznała Dougie’ego.
- Och, niezły kamuflaż! –
powiedziała w końcu. – A za kogo przebrali się wasi przyjaciele? – Dobrze
wiedziała, że Danny był Ronem z Harry’ego Pottera, ale wolała się nie zdradzać,
że go unikała.
- Za młodocianych czarodzieji. –
Dougie wzruszył ramionami. – Kręcą się gdzieś i szukają Voldemorta. Z Tomem
jest Giovanna, jego narzeczona. Przebrała się za Hermionę.
- Czy Hermiona czasem nie
skończyła z tym rudym? – spytała Monika.
- Mnie nie pytaj. – Dougie
wzruszył ramionami. - Noc jest młoda. Zobaczymy, z kim wróci do domu.
Monika ponownie się roześmiała.
Harry stał uśmiechnięty, podpierając się o swoją szablę. Jay wyglądał na
zdegustowanego, a Madzia na znudzoną i lekko nadąsaną.
- Czy nie mieli męskich strojów?
– spytała pod nosem, ale niestety ją usłyszeli.
Dougie nie wyglądał na urażonego.
Uśmiechał się tak samo jak wcześniej, a nawet jeszcze szerzej.
- Mieliśmy wszyscy przebrać się
głupkowato, ale Harry oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie włożył czegoś
seksownego – wyjaśnił, obejmując kumpla ramieniem. Wyglądali razem
przekomicznie.
- Uważasz, że on wygląda sexy? –
parsknął Max.
- Przynajmniej nie mam na sobie lateksu
ani rajstop – oświadczył Zorro i razem z przyjacielem z zespołu i Moniką się
roześmiali.
- Witajcie, mugole! – zagrzmiał
głos Danny’ego, który właśnie do nich dołączył. Wykonał zamaszysty gest dłonią,
w której trzymał różdżkę.
- Jeszcze jego tu brakowało –
westchnęła Madzia, chowając twarz w dłoniach.
- A cóż to za kulka? – zaciekawił
się przebrany za Rona chłopak, mierząc Monikę wzrokiem.
- Brukselka – wyjaśniła
dziewczyna, wzruszając ramionami, ale nie bardzo jej to wyszło w tym stroju.
- Nie było czegoś, co odsłania
cycki? – wypytywał dalej. – Mogłaś wziąć przykład z siostry, ona jest ubrana
świetnie! Witaj, Maggie!
Nastolatka zignorowała rudzielca
w komicznej szacie.
- Dougie ma dekolt, który
powinien ci wynagrodzić niedostatek cycków na przyjęciu – odezwał się Jay.
- Ale on jest z Harrym –
stwierdził Danny, wywracając oczami i spuszczając głowę. Śmiesznie udawał
zawstydzonego i jego kumple z zespołu i Monika się roześmiali.
Madzia zmierzyła siostrę
wzrokiem. Naprawdę nie rozumiała, co w tych słowach i gestach jest śmiesznego.
Danny coś do niej mówił, więc wyrwała się z rozmyślań.
- Na deser lody. Jakiś rewanż?
- Chętnie, ale na szczęście
siedzimy przy innych stolikach, więc…
Obok przechodziła właśnie
kelnerka, którą Danny zaczepił i zaczął wypytywać, czy jest jakiś stolik dla
czternastu osób. Odparła, że miejsca są przydzielone, ale nie widzi problemu,
by połączyć dwa stoliki. Obiecała się tym zająć i już po chwili przysłała dwóch
kelnerów, którzy sprawnie uwinęli się z wykonaniem polecenia.
Danny zatarł ręce. Monika też się
ucieszyła, ale zarówno Jay i Madzia nie wyglądali na zadowolonych. Maxowi było to obojętne. Żadne z
nich jednak nie zaprotestowało. Zajęli miejsca, czekając na podanie pierwszego
gorącego posiłku.
- A to co? – zapytał zszokowany
Nath, podchodząc do stolika i zauważając dwóch intruzów i jedną… kobietę.
- Beniaminek! – ucieszył się
Danny. – Dougie będzie miał parę!
- Dougie? – Nath spojrzał spode
łba na intruzów, by w końcu w Lady Gadze rozpoznać najmłodszego członka McFly.
– Och. Fajny strój.
- Dzięki – roześmiał się Poynter.
- Namawialiśmy go, żeby się
przebrał za tarzana, jako że jest Królem Dżungli, bo wygrał I’m a celeb… - Tom Fletcher,
który właśnie podszedł do towarzystwa razem z narzeczoną z dumą potarł kumpla
po karku. – Ale on po prostu lubi przebierać się w babskie łaszki.
- Nie on jeden. Te szaty to też
sukienki – stwierdził znudzony Nath, podpierając głowę dłonią i obserwując jak
Fletcher i Giovanna witają się z wszystkimi.
- Trzeba było się przebrać, to
pośmialibyśmy się z ciebie! – zachichotała narzeczona Toma, podając
nastolatkowi rękę.
- On jest Justinem Bieberem –
wyjaśnił Jay, broniąc przyjaciela jak lew.
- Och, nie zauważyliśmy tej
bluzki z Seleną Gomez. – Tom uderzył się otwartą dłonią w czoło.
Do stolika podeszli też Tom z
Kelsey i Siva z Nareeshą i wszyscy byli już w komplecie, by zjeść kolację.
Atmosfera niewątpliwie do
najmilszych nie należała. Co prawda członkowie McFly rozmawiali otwarcie z
wszystkimi, ale Madzia była niezadowolona z perspektywy wiszącego nad nimi
deseru, który ponownie mógł zakończyć się kłótnią. Max był smutny, że nie było
z nim Michelle. Nath był zazdrosny, że uwaga jego przyjaciółki podzielona jest
na większą liczbę osób, a Jay był nadąsany, że wszystkie żarty McFly są
przyjmowane aż z takim entuzjazmem, podczas gdy jego subtelny dowcip o
owocu mango wchodzącym do baru został nagrodzony tylko cichymi chichotami.
Po kilku kieliszkach wina Max
zaczął mieć lepszy humor. Dowiedział się, ze dziewczyny Harry’ego i Danny’ego
też nie ma na przyjęciu i poczuł z nimi jakąś wspólnotę. Razem z Moniką zaczęli
się zachwycać tatuażem Dougie’go, który przedstawiał między innymi jaszczurkę.
Chłopak opowiedział, że w szkole nazywany był królem jaszczurek. Jay wypił
nieco za dużo i zaczął przechwalać się swoim tatuażem i Neytiri, której „nikt
nie pobije”. Atmosfera robiła się coraz bardziej dziwaczna.
Około dwudziestej drugiej, Max
poszedł tańczyć z Dannym i Moniką w śmiesznym trójkącie. Madzia nie chciała do
nich dołączyć, twierdząc, że „czworo to już tłok”. Zajęła się podsuwaniem
Jayowi mocnej kawy, żeby trochę wytrzeźwiał, bo wieczór dopiero się rozkręcał,
a ona nie chciała się z nim pożegnać tak szybko podczas ostatniego wspólnego
wypadu.
Tom zajmował się Kelsey, Siva
Nareeshą, a Tom z McFly swoją Giovanną, więc Nath pozostał na „polu bitwy”
tylko z Dougie’m, który opowiedział mu o swoich przygodach w dżungli, co
najmłodszy członek The Wanted skwitował
słowami „ja bym się nie sprzedał”.
- Cholernie gorąco w tej szacie –
sapnął Danny, wachlując się na parkiecie.
- A co ja mam powiedzieć? –
spytał Max, wskazując na swoje lateksowe wdzianko.
- Może taniec to nie był dobry
pomysł – zachichotała Monika. – Przyniosę coś do picia. Chcecie?
Podziękowali, bo mieli swoje
szklanki przy stole. Danny powiedział coś o warzeniu eliksirów z profesorem
Snapem, ale dziewczyna nie była pewna, czy przemawia przez niego alkohol czy
chęć wygłupów. Cieszyła się, że Maxowi poprawił się humor.
- Wytrzeźwiał? – spytat Łysy
Madzi, siadając na krześle obok niej i wskazując na Jaya, który zaczął zamulać
tak jak Nath.
- Yhm. Był się wysikać i chyba
pozbył się procentów z organizmu. Ale na wszelki wypadek powiedziałam kelnerom,
żeby omijali nasz stolik – odpowiedziała nastolatka.
- Uff, to dobrze. Nie chcemy żeby
nasz ostatni wspólny wypad zamienił się w katastrofę.
- A skoro mowa o katastrofie… -
westchnęła Madzia, widząc w oddali zabójcze seksowne stadko dziewczyn z The Saturdays.
Była tam Rochelle w towarzystwie
Marvina, przebrani za Kobietę Kota i Batmana. Była Una jako seksowna (choć
ciężarna) piratka razem ze swoim narzeczonym piratem. Była Mollie przebrana za
Supergirl i Vanessa jako Wonder Woman. No i oczywiście Frankie. Razem ze swoim
chłopakiem, piłkarzem, przebranym w jakieś skóry. Miała na sobie kusą
spódniczkę i czarną perukę, bo przebrała się najwyraźniej za Betty z kreskówki
„Flinstonowie”.
Dougie nagle posmutniał. Tom
szepnął mu coś na ucho, ale wyglądało to dość komicznie, zważywszy na fakt, że
sam był przebrany za Harry’ego Pottera, a jego kumpel za Lady Gagę.
Monika poszła po poncz, bo miała
kapcia w ryju po niestrudzonym tańcu na parkiecie. Z taką chęcią poszła się
poruszać, bo siedziało jej się bardzo niewygodnie ze stelażem brukselki. Wlała
sobie trochę czerwonej cieszy do papierowego kubeczka, by usłyszeć za plecami.
- A co to za orka?
Odwróciła się dyskretnie, by
zauważyć Frankie Sanford i jej chłopaka. I oni śmiali ją
osądzać? Pięknie.
- Idziesz, Monia? – spytała
Madzia, która widząc, że siostra miota się przy szwedzkim bufecie, podeszła by
jej pomóc. – Dougie opowiada kolejną świetną historię!
Specjalnie powiedziała to na tyle
głośno, by Frankie słyszała. Dougie akurat żadnej historii nie opowiadał, ale
chciała dać jej do zrozumienia, co straciła. W mgnieniu oka wyrosła przy
ramieniu siostry i zmierzyła wzrokiem piosenkarkę.
- Kogo widzą moje oczy? –
odezwała się z przesadnym śmiechem Frankie, dając dziewczynom znać, że jest
zirytowana lub zdenerwowana. – Awanturnica w stroju dziwki i jej siostra, gruba
jak bela… Nie było bardziej odpowiednich strojów?
Piłkarz szepnął coś swojej Betty,
ale machnęła na niego ręką. Monika chciała odejść, żeby nie robić sobie
kłopotów. Z chęcią rzuciłaby się na to wstrętne babsko i wydrapała jej oczy, ale
była ze swoim rosłym facetem, który mógł jej oddać, więc wolała nie ryzykować.
Madzia natomiast była zupełnie innego zdania.
- Co powiedziałaś pokraczna,
chuda szkapo? – spytała, podchodząc do Frankie na metr odległości. Konfrontacja
wisiała w powietrzu.
- To jest figura modelki –
oznajmiła wyniośle piosenkarka, łapiąc się w pasie. – A takich krów jak wy nie
powinni tu wpuszczać.
- Co się dzieje? – spytał Max,
który razem z Jayem, Nathem i Dannym poszli w stronę dziewczyn, widząc, z kim
rozmawiają.
- Same sobie nie radzicie i
musiała przyjść obstawa? – spytała Frankie, poprawiając fryzurę. - Wyuzdana
Britney i gruba kapusta… Że też wpuszczają taki motłoch na takie eventy.
- Możesz sobie obrażać mnie, ile chcesz, bo i
tak spływa to po mnie jak po kaczce. Ale wara od Brokuła!
- Od Brukselki! – podpowiedzieli
wszyscy.
- Nieważne! – warknęła walecznie
nastolatka. – Przeproś, albo…
- Albo co? – spytała zaczepnie
piosenkarka.
- Albo ci pokażę, gdzie raki zimują,
suko! – krzyknęła Madzia po polsku i z zadowoleniem stwierdziła, że
dziewczyna się jej przestraszyła. Uparcie jednak twierdziła inaczej. Zaczęła
nabijać się z reszty.
- Robin Hood, który płacze na
widok ładnej dziewczyny, bliżej nieokreślony karzeł w lateksie, koleś bez
przebrania i młodociany czarodziej…
- Hej, jestem Justinem Bieberem!
– Nath stanął w swojej obronie.
- A Kiss to klasyka! – dodał Max,
poprawiając swoją perukę.
Jay mówił coś o tym, że był
pijany, kiedy płakał, ale Frankie mu przerwała.
- To urocze, jak się tłumaczysz.
Nie winię cię za tę reakcję, przecież widzę się w lustrze każdego dnia. Jestem
idealna, nie to co te dwa pasztety, które dostały się tu chyba tylnym wejściem.
- Tego już dosyć… Od początku cię
nie lubiłem. Mówiłem Dougie’mu: „wypukaj i zostaw, bo głupie to jak but”, ale
teraz przegięłaś. - Wściekły Danny zdjął z siebie czarną szatę zwierzchnią i
rzucił ją na bok. – Brzydalu, odłóż maczugę i wychodzimy na zewnątrz. Na gołe
pięści.
Chłopak z McFly przybrał bojową
pozycję. Ręce zacisnął w pięści i zaczął wykonywać kroki jak rasowy bokser.
Chłopak Frankie patrzył na niego skonsternowany. Monika pokusiłaby się o
stwierdzenie, że wygląda jeszcze śmieszniej niż Danny.
- Ty odłóż różdżkę – oznajmił
głosem imbecyla.
- O, twój przygłup boi się, że
wydłubię mu oko… To takie urocze! – zaśmiał się Danny. – Jesteś jak ten troll,
którego Ron załatwił jednym zaklęciem. Silny, ale bezmózgi. Gdybyś nie miał
kasy, ta franca nigdy by nie zostawiła Dougie’go dla ciebie.
Koleś ruszył w kierunku
Danny’ego, ale Max stanął między nimi, żeby zapobiec bójce. Tłumaczył coś
rozsądnym tonem, co wyglądało przekomicznie, ze względu na jego strój. Reszta była jednak zaniepokojona
czymś innym.
- Opuść tę bluzkę, bo rzygać mi
się chce na widok twojego brzucha. Powinni cię dodać jako słoninę do zupy
jarzynowej razem z tym obleśnym warzywem – prychnęła Frankie.
Tego Madzia nie wytrzymała.
Krzyknęła coś jak w filmach karate i rzuciła się na francę, którą przewróciła
na ziemię i z którą zaczęła się okładać. Frankie piszczała jak mała dziewczynka i
zdarła nastolatce z głowy perukę. Reszta szybko została zaalarmowana. Jay i
Nath odciągali waleczną Madzię, a piłkarz zajął się uspokajaniem swojej
dziewczyny. Max pilnował Danny’ego, bo ten gotów był wdać się w bójkę, by pomóc Madzi pobić piosenkarkę.
- Co tu się dzieje? – spytała
Rochelle, podchodząc do szwedzkiego bufetu razem z Marvinem. – Zrobiliście
spore zamieszanie!
- Ci idioci mnie obrażali! –
warknęła obrażona na cały świat Frankie, chowając się w silnych ramionach
swojego mężczyzny.
- My? Ciebie? – prychnął Danny. –
Ta płaska deska wykorzystała limit wyzwisk na cały rok. Sam bym jej przyłożył,
ale mimo iż nie ma ani kawałka cyca, to wagina czyni z niej… kobietę – ostatnio
słowo ciężko przeszło mu przez gardło. – I w to też bym nie uwierzył, ale
Dougie opowiadał i…
- Przestań ciągle gadać o tym
nieudaczniku! – krzyknęła Frankie, a Dougie, który właśnie chciał do nich
podejść i zobaczyć, co się dzieje, po raz pierwszy posmutniał na twarzy i
odszedł.
~*~
Kiedy Jay ujawni swoje uczucia do Moniki ? Monika świetnie trafiła ze strojem. Pośmiałam się trochę przy tym rozdziale ale i nieźle zirytowałam i zasmuciłam przy końcu. Franca z tej Frankie. Czytam Twoje ''wywody'' i cieszę się, że będzie taki projekt, który na pewno będę czytać! I jestem takim samym zboczeńcem jak moja imienniczka, bo ja również o tym samym myślałam, ale się nie przyznawałam! Czas odkryć moje chore myśli i wyobrażenia! Monika to taka jakby też ja tylko z większym kontem upokarzających sytuacji i w ogóle. Utożsamiam się z Moniką w pewnych kwestiach... Czekam na następny! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Mam nadzieje ze miedzy Madzia i Nathem zacznie sie ukladac i cos zaiskrzy!
Pisz szybko nexta!!
Czekam z niecierpliwoscia!
Kocham cie!!
Alex <3
Wkurwiła mnie ostro ta suka Frankie.
OdpowiedzUsuńznasz moje zdanie jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział :) tyle :*
czekam na next :)
Monika świetny strój haha :D
OdpowiedzUsuńkościotrup ughhhhhh..... ;/
czekam z niecierpliwością na następny rozdział
Już nie mogę się doczekać pijanego Jay
Kochana rozdział jak zwykle Zabójczy!
OdpowiedzUsuńA kiedy Jay wyzna swe uczucia Brukselce?
A nowe opowiadanie z chęcią będe czytać tylko podaj Link!
A ta Frankie w twoim opowiadaniu to wredna s**a!
Piszesz tak zajebiście że może pomyśl nad rozwijaniem swego talentu!
Alex, Fanka TW i Twego Bloga:)
Siedziałam sobie dziś po występie w Domu Kultury i przeglądałam Internet w telefonie. Weszłam na twojego bloga, a tam nowy rozdział. Bardzo udany, jak każdy zresztą, ale ten jest wybitny.
OdpowiedzUsuńTak po prostu.
Co za suka z tej Frankie -,- Kurde, dziecko Frankensztajna xd Sama z miłą chęcią bym jej przywaliła i przestawaiła ten ryjek :D
OdpowiedzUsuńBoże, wyobraziłam sobie wszystkie stroje :o I powiem tak... AHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHA XD Jay - chłopak w rajstopach ^^ Brukselka - kapusat :D Jak można pomylić brukselkę z kapustą? ._. xd Magda - Bruśka? :o Jeszcze tego nie słyszałam xd Nath - Justin Bieber. Padłam xd On wcale go nie przypomina :D Max - lateks ^^ Taa, chciałabym to zobaczyć :D
Lady Gaga mnie powaliła xd A Danny jaki waleczny :D
Będzie nastepny bloga! Jabadabaduu ^^ Skaczę z radości :D Jeszcze bradziej niz tata kupił mi kalenadarz z TW *-* xd
Już się nie mogę doczekać nastpnych rozdziałów i BLOGA ;D Będę teraz przeżywać :o
No cóż! :D Czekam z niecierpilwością :D Wenyy ♥
Heloł <3
OdpowiedzUsuńPowiadam z dumą,że ten rozdział jest zaiste jakże wyborny :)
Szkoda mi się zrobiło Dugiego , a ta cała Frankie...mam ochotę ją rozszarpać,bicz -.-
Dzisiaj nie napiszę w komentarzu nic więcej,bo nie jestem za bardzo wylewna tego dnia :)
Czekam na CD,pozdrawiam ;**
Rozdział jest świetny. Brak mi słow na to co się tam działo świetny rozdzial Płakałam ze śiech np. ściężka wstydu i tak dalej skąd Ty bierzesz te pomysły? Zachwalanie swoich strojów to było coś. Ale musze przyznać że bardzo polubiłam ekipe z Mcfly oni są nie mnie zwariowani niż The WAnted. Szkoda mi Dougiego ta jego była to prawdziwa suka nie dziwota że Maggie nie chciała dla dziewczyn pracowć. Dzisiaj piątek i mam nadzieję że wstawisz nowy rozdział tak na weekend. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta
Jeszcz chciałam napisać że nadrobiła trzy rozdziały i dodał pod nimi komentarze bo wcześniej była zajęta i nie byłam wstanie.
UsuńPOzdrawiam
Marta
Biedny Dougie :( Ta cała Frankie wkurzyła mnie bardziej niż Liam :)
OdpowiedzUsuńStrój Moniki jest świetny ;D
Nie rozumiem dlaczego Madzia nie lubi McFly.
Wydaje mi się, że Monika zostanie i będzie pracować dla McFly, ale mogę się mylić. Ogólnie rozdział super :)