Wow, dziękuję Wam za komentarze!
Teraz to już naprawdę jest rekord! 21, jestem w niebie!
Teraz to już naprawdę jest rekord! 21, jestem w niebie!
Przed nami rozdział-odskocznia.
Na pewno nie próbuję Was zniechęcić do Natha, bo go uwielbiam. Po prostu chciałam pokazać, że o uczuciach trzeba rozmawiać, bo duszone w sobie powodują... no, frustrację mówiąc oględnie.
Rozdział dedykuję wszystkim, którzy czytają :*
PS. Wasze dzieła nadrobię w weekend, bo teraz naprawdę nie mam czasu :(
Rozdział dedykuję wszystkim, którzy czytają :*
PS. Wasze dzieła nadrobię w weekend, bo teraz naprawdę nie mam czasu :(
W tym rozdziale skradzione drewno staje się pretekstem do snucia scenariusza horroru przez Toma, który straszy wszystkich. |
~*~
Madzia z wściekłości zacisnęła ręce w pięści. Nie wierzyła, że Nath, czy to przez zazdrość, czy z innego powodu tak się zmienił. Najpierw z zimną krwią zabił szczura na oczach wszystkich, a teraz wypominał jej, że ma parcie na sławę.
- Hej, to nie fair! – wrzasnęła, wychodząc z samochodu i trzaskając drzwiami. Ugrzęzła po kostki w błocie i nie mogła się ruszyć.
- Zaczekaj, zaraz ci pomogę! – zobowiązał się i zmienił ton na troskliwy. Mimo iż jasno twierdziła, że pomocy nie potrzebuje, wysiadł ze swojej strony, ominął bajoro i podszedł do niej. – Daj rękę.
- Nie!
- Maggie, nie wygłupiaj się. Daj rękę, pomogę ci.
- Spadaj! – syknęła.
- Chcesz tu stać, aż przyjedzie pomoc? – spytał retorycznie. – Nic z tego, nie będę wracał sam i tłumaczył im, co się stało.
Bez zgody poszkodowanej, Nath złapał ją pod pachy i z całych sił zaczął ciągnąć do tyłu, by ją wyswobodzić. Udało mu się, ale dziewczyna przewróciła się tak niefortunnie, że poleciała w przód i wpadła twarzą w błoto.
Kiedy tylko podniosła głowę,
buchnął śmiechem.
- Maseczka błotna, najnowsza
kuracja! – oznajmił donośnym głosem. To był stary, dobry Nath, którego
polubiła, ale mimo to wkurzył ją tak niemiłosiernie, że wstała o własnych
siłach, zrzuciła z siebie zwały breji i ruszyła drogą przed siebie. – To nie w
tę stronę! – krzyknął za nią, więc zawróciła.
- I teraz nie będziesz się do
mnie odzywać? – spytał po chwili, kiedy wracali drogą w stronę domku.
- Nie.
- Hmmm, to już coś – uśmiechnął
się. – Może chociaż przyjmiesz chusteczkę?
Nath wyciągnął rękę z chusteczką,
którą przyjęła i zaczęła ścierać z twarzy błoto. Szła szybkim krokiem, bo była
mokra, a nie chciała się przeziębić jak Siva. Nic z tego. Kichnęła.
- Na zdrowie! – zachichotał Nath,
podając jej drugą chusteczkę, którą również przyjęła. - Daj spokój, Meggs. Przepraszam
za moje zachowanie.
- Trochę na to za późno, nie
sądzisz? – prychnęła. – Ale nie bój się. Monica wraca jak tylko uporamy się z
tą powodzią, a i mnie nie będziesz musiał znosić długo.
Zamilkł, bo nie wiedział, co na
to odpowiedzieć. Dalszą drogę do domu przebyli w ciszy. Ona się dąsała, jemu
było głupio.
- Jesteście w sam raz na obiad! –
ucieszyła się Nareesha, widząc, że o godzinie czternastej jedna dwójka wróciła
z wyprawy. – Oj, a tobie co się stało? – spytała, ogarniając wzrokiem Madzię.
- Pójdę wziąć prysznic, Nath wam
opowie – oznajmiła Madzia.
- Powodzenia, nie ma ciepłej
wody! – zawołał za nią Tom.
- Co?! Jak to?!
- Max potrzebował części do
naprawy radia i pogrzebał coś przy elektrycznym boilerze i… Rozjebał go –
wyjaśnił w skrócie chłopak, wzruszając ramionami.
Max uśmiechnął się niewinnie.
- Przepraszam. Ugrzejemy wodę w
kotle w kominku, jak tylko Monika i Jay wrócą.
- To jeszcze ich nie ma? – spytał
zdziwiony Nath.
- No… wróciliście dość szybko –
zauważył Tom. – Jak drogi?
- Nieprzejezdne. I samochód przez
tego idiotę ugrzązł w błocie jakieś siedem kilometrów stąd, więc… - zaczęła
Madzia, a Max poderwał się z miejsca.
- Trzeba go wyciągnąć, bo jeszcze
w ogóle nie wrócimy do domu.
- Rozmawiaj z nim. To wszystko
jego wina – oświadczyła Madzia, z ulgą przyjmując od Nareeshy chusteczki
odświeżające, którymi zmyła błoto z twarzy, szyi i rąk. Resztę jakoś mogła
przeżyć, na górze miała bagaż, postanowiła więc się przebrać w czyste ciuchy.
Poinformowała ich o tym.
- Tylko nie obudzić Sivy. Dopiero
zasnął, biedaczek – poleciła dziewczyna chłopaka.
- Jasne. – Madzia uśmiechnęła się
ze zrozumieniem.
Kiedy wyszła, Max trzepnął Natha
w potylicę.
- Czyś ty zgłupiał? Myślałem, że
takie zadanie mogę ci polecić. Mieliście się pogodzić, a nie pokłócić jeszcze
bardziej.
- Cóż, twoje intencje może i były
dobre, ale wyszło jak zawsze. – Nath rzucił się na kanapę obok Toma, ucinając
dyskusję.
Madzia dołączyła do cichego
towarzystwa już po chwili, żeby stwierdzić, że wszyscy mają miny, jakby
zobaczyli ducha. Nie miała pojęcia, o czym rozmawiali.
- Co się stało? – spytała.
- Nic, nic. Zaraz nakładam.
Poczekamy jeszcze tylko chwilę na… - Nareesha urwała, bo drzwi wejściowe
otworzyły się i stanęli w nich Jay i Monika z rękoma pełnymi drew na opał.
- Pomożesz, Max? – spytał
chłopak, a jego kumpel poderwał się od radia i ruszył od razu chętny do pomocy.
- Co tak długo? – zaciekawił się
Nath, widząc Monikę i przyjaciela niosących w objęciach mnóstwo drewna.
- A spróbuj znaleźć po ulewie
suche drwa na opał! – odpowiedziała dziewczyna, rzucając mu zdobycze pod nogi.
– Ułóż tam – poleciła.
Ugryzł się w język, żeby nie
odpowiedzieć czegoś, co znowu świadczyłoby o złym wychowaniu. Mimo złości i
zmęczenia pomógł Jayowi układać drwa. Monika tymczasem skierowała się do
łazienki, pokazując ubłoconą dupę.
- Nie ma ciepłej wody –
poinformowała Madzia ze śmiechem, pomagając dziewczynie Sivy rozstawiać talerze
na stole.
Nareesha znalazła w spiżarce
makaron i usmażyła go z serem. Ketchup z TESCO stał się nagle tak bardzo
pożądany.
- Jak to? – zdziwiła się Monika.
- Winny! – Max, który właśnie
kładł drewno w sztajerku, uniósł ręce. – Trzeba nagrzać.
- Co z wami i tym błotem? –
chichotała Nareesha, nakładając makaron na talerze. – To rodzinne?
- Spróbowałabyś wyjść na
zewnątrz, to też byś gdzieś ugrzęzła – odpowiedziała z przekąsem Madzia, a na
pytające spojrzenie siostry przybliżyła historię o wyprawie z Nathem,
oczywiście omijając sprawę kłótni.
- No to świetnie – westchnęła
Monika. – Chociaż pójdę się przebrać przed jedzeniem.
Nareesha rzuciła jej chusteczki
odświeżające, które bardzo się przydały. Już pięć minut później wszyscy w
komplecie siedzieli przy stole. Obudzony Siva opatulił się kocem, reszcie
wystarczył tlący się w kominku na nowo rozpalony ogień. Byli tak głodni, że
obiad smakował wszystkim. Nie rozmawiali dużo. Max
dzielił się z nimi teoriami, w jaki sposób uratuje ich i natrafi na
częstotliwość.
- No mam nadzieję. Popsułeś
boiler i teraz nie mamy ciepłej wody – oznajmiła Monika, upijając łyk herbaty,
która ją rozgrzała po przymusowej ekspedycji.
- Nie marudź, już się grzeje –
oświadczył chłopak, wskazując na duży kocioł, który powiesili nad ogniem.
- Prysznica w tym nie wezmę –
skrzywiła się tym razem Madzia.
- Wybaczcie, jeśli chcąc uratować
wam życie zabrałem wam możliwość wzięcia kąpieli – obruszył się Max.
- W porządku, stary. Doceniamy
twoje starania. – Jay poklepał kumpla po ramieniu i atmosfera się rozluźniła.
Pozostawało im tylko czekać do
następnego dnia po południu, kiedy to skutki powodzi miały zniknąć. Jay i
Monika opowiedzieli, gdzie znaleźli drewno. Tom wyglądał na przerażonego.
- A ty co? Ducha zobaczyłeś? –
spytał Jay, machając kumplowi przed oczami dłonią i próbując sprowadzić go na
ziemię.
- Wiecie, co to oznacza?
- Co? Że wzięliśmy drewno z szopy
w lesie? – spytała Monika, nerwowo się śmiejąc.
- Dokładnie. To oznacza śmierć.
Dla nas wszystkich.
- Co on za pierdoły wygaduje? –
spytała zdezorientowana Nareesha Sivę, ale ten wzruszył ramionami. Był chory, niewiele kontaktował.
- Zemsta lasu... – wyjaśnił
lakonicznie Tom, a kiedy zapytali go, o co chodzi, opowiedział historię o
zdeformowanych ludziach kryjących się w lasach w niezamieszkałych rejonach. Są
to rodziny wielopokoleniowych kazirodców, którzy są gotowi do wszystkiego, by
tylko bronić swojego terytorium i swojej własności.
- Brzmi jak scenariusz horroru –
oświadczyła niewzruszona Madzia, zamiatając makaron z talerza.
- A żebyś wiedziała! Tak się
składa, że mam go tu na DVD. – Tom wyszedł na chwilę z pomieszczenia, by wrócić
z pudełkiem z płytką. Na okładce obleśny mutant próbował ugryźć głowę cycatej
blondynie.
- „Zemsta lasu” – przeczytał Jay.
– Nie mów mi, że teraz wierzysz, że jakiś mutant przyjdzie zabić mnie i Monikę,
bo ukradliśmy mu drwa na opał.
- Może tak. A może nie… - Tom
roztaczał aurę tajemniczości.
Wszyscy uśmiechali się
pobłażliwie, ale Monika zaczęła się nieco niepokoić.
- Tam rzeczywiście była kłódka… -
powiedziała cicho.
- Ale zardzewiała! To do nikogo
nie należało już od dawna - wyjaśnił
Jay, starając się zachować głowę na karku.
- Masz rację, nie ma się czego obawiać
– westchnęła dziewczyna.
- Więc dacie się namówić, by
obejrzeć dziś wieczorem ten film? – spytał Tom spode łba spoglądając na Monikę
i Jaya.
- Jasne! – wyrwał się chłopak i
spojrzał na swoją towarzyszkę, która przełknęła głośno ślinę, ale przecież musiała
trzymać się dzielnie wizerunku żelaznej damy.
- No… pewnie - oznajmiła z przekonującym uśmiechem numer
pięć, który był nieco sztuczny, ale wyłapała to chyba tylko Madzia.
- Dobrze więc. – Tom obniżył
głos. – Zagrajmy w pewną grę…
Chłopak widząc, że wszyscy już
skończyli jeść, zaczął w tempie błyskawicznym zbierać talerze, które wstawił do
zlewu, zaraz potem sprzątnął też kubki.
- Wow. Że też nic nie pomagał
przy obiedzie – roześmiała się Nareesha, a on rzucił jej mordercze spojrzenie.
- Co to za gra? Chciałem przejść
się i spróbować wyciągnąć samochód z błota – wtrącił się Max, przecierając
zmęczone oczy dłońmi.
- To zajmie tylko chwilę. Gra
nazywa się… „W jakiej kolejności byśmy ginęli, gdyby się okazało, że przez
Monikę i Jaya poluje na nas zdeformowana rodzina kanibali” – wydusił Tom jednym
tchem.
- Nazwa wymaga dopracowania –
zauważył Jay. – Ale doceniam, że zawarłeś tam nasze imiona. Czy to oznacza, że
my zginęlibyśmy pierwsi?
- Oczywiście, że nie! – uniosła
się Monika. – To wszystko przez nas, przeżylibyśmy najdłużej, by borykać się z
wyrzutami sumienia i patrzeć na śmierć przyjaciół!
- Słuszna uwaga. Widzę, że
niektórzy już rozumieją grę, piąteczka! – Tom uniósł łapkę w górę i Monika,
nieco zbita z tropu, mu przybiła. Wreszcie czuła się częścią drużyny i bawiła
się naprawdę dobrze. Akurat teraz, gdy miała wracać do domu. – Po kolei. Kto
waszym zdaniem zginąłby jako pierwszy?
Zapanowała chwila ciszy, po
której wszyscy zgodnie odezwali się.
- Siva!
Chory chłopak zakasłał.
- Dlaczego ja?
- Jesteś taki spokojny i
grzeczny… łatwy cel – podłapała Madzia.
- I do tego chory – dodała
Nareesha.
- Ty też przeciwko mnie? –
zdziwił się Seev.
- Przykro mi, kochanie. Takie są
realia.
- Podsumujmy więc – odchrząknął
Tom. – Mutanty wkradają się do domku tylnym wejściem i zabijają Sivę we śnie, a
my o niczym nie wiemy i dalej bawimy się w najlepsze…
- Teraz na pewno nie wracam sam
na górę – oświadczył Siva.
- A ja idę zamknąć tylne wejście
– zobowiązał się Max i odszedł od stołu.
- Max zginie jako drugi, bo jest
tatą zespołu, o wszystkich się martwi i wszystko musi sprawdzać. To go
doprowadzi do zguby – zaproponował Nath.
- Dobre! – Tom klasnął w ręce. -
Teraz mamy dwa warianty. Siva ginie pierwszy, a sprawdzający sytuację Max drugi
albo… Siva i Nareesha zostają posiekani na kawałki podczas uprawiania seksu!
- Tom! – warknęła zawstydzona
dziewczyna.
- Przepraszam. Uprawiania miłości
– poprawił się.
- Głosuję za drugim wariantem.
Nie można ich rozdzielać – zaproponował Max, który właśnie wrócił.
- A zamknąłeś drzwi? – spytała
Monika, żeby się upewnić.
- Jeszcze później
zabezpieczymy okna.
- Och, to super.
- Ale ja żartowałem…
Dziewczyna się nieco zmieszała,
ale żeby nie dać poznać, że się trochę boi, kontynuowała.
- No to Max ginie po Sivie i
Nareeshy.
- Ja? A dlaczego?
- Na pewno kazałbyś nam zaczekać
tutaj i się nie ruszać, a sam poszedłbyś sprawdzić, co się dzieje. I oberwałbyś
w plecy – snuł opowieść Nath. – Potem okazałoby się, że żyjesz i uratowałbyś
kogoś z nas, żeby zostać ostatecznie dobitym.
- Podoba mi się! – podłapał Tom.
- Nasuwa się kolejne pytanie… Kogo uratuje Max?
- Czyli nie mam nic do gadania i
ginę jako trzeci, tak? – spytał zrezygnowany Łysy.
- Yhm.
- No to wybieram, że uratuję
Maggie.
- Dzięki, Max. Ale ja bym się
stąd nie ruszyła. To Monia poszłaby węszyć, bo to ciekawskie jajo –
zachichotała nastolatka.
- W porządku. Monika
zaniepokojona faktem, że Max długo nie wraca, idzie go szukać i prawie ginie,
ale on ją ratuje i zostaje jednocześnie zamordowany ciosem z siekiery między
oczy! – Tom dał się ponieść emocjom.
- Au. Zabolało – posmutniał Max,
ale tylko na chwilę. – Kto następny do ostrzału?
- Tom – odpowiedział bez namysłu
Nath. – Tacy pewniacy giną w pierwszej połowie filmu i to w bardzo głupi
sposób. Obraziłbyś się na nas, poszedłbyś się kąpać do jeziora i zobaczyłbyś
piękną dziewczynę, płynącą w twoim kierunku. Z bliska okazałoby się, że to
mutanta, która cię utopi. – Nath wzruszył ramionami, a Tom zaklaskał.
- Dlaczego ty jeszcze nie piszesz
scenariuszy do horrorów? Jesteś moim guru!
Wszyscy roześmiali się, że Tom
tak łatwo przyjął swoją śmierć. Dyskusja trwała dalej.
- Myślę, że czas rozdzielić
bohaterów – zastanowił się Tom. – Część domu staje w pożarze i… - spojrzał po
wszystkich obecnych, by zatrzymać wzrok na Monice. – Brukselka zostaje odcięta
od reszty!
- A dlaczego akurat ja?
- No nie wiem… Poszłaś do
łazienki… - Tom nie wysilał się na sensowne wyjaśnienia, ale i tak wychodził im
z tego niezły horror.
- Nie sądzę, bym w takiej chwili
szła do łazienki.
- No dobra, niech ci będzie.
Poszłaś po latarkę, lepiej? – westchnął ciężko Tom.
- Może być. I zostałam porąbana
na kawałki? – spytała niepewnie dziewczyna, a bajarz pokręcił głową.
- Nie. Mutanty skupiły się na
tych uciekających owieczkach. – Wskazał na Jaya, Natha i Madzię. – Bo to
łatwiejszy łup.
- I smaczniejszy – stwierdziła z
dumą nastolatka i się roześmiali.
- Biegniecie schodami na górę…. –
kontynuował Tom. - Jay zostaje, by gaśnicą gasić pożar i uratować Monikę, ale…
łapią go mutanty.
- O nie! – wyrwało się Madzi,
szybko więc ugryzła się w język.
- Ty z Nathem wracacie po niego.
Widzicie, jak się szamocze z dwoma osiłkami. Jay bohatersko krzyczy
„uciekajcie”. Maggie chce mu pomóc, ale Nath ją odciąga…
- Raczej bym pomógł kumplowi –
zauważył najmłodszy członek zespołu.
- W twoich snach, księżniczko. Z
takimi wątłymi rączkami, to co najwyżej mogłeś zrobić mutantom manikiur –
zaśmiał się Tom, a reszta mu zawtórowała.
- Tak więc ginę śmiercią
bohaterską? – spytał Jay, wracając do rozmowy. – Super.
- Nie, nie. Ty nie giniesz tak od
razu.
- O nie, znowu się zaczyna –
westchnął chłopak.
- Mutanty są odcięte przez ogień
i nie mogą gonić reszty, więc postanawiają zabawić się tobą. W sekcje zwłok na
żywym człowieku… - Tom uśmiechnął się tak upiornie, że Jayowi zjeżył się włos
na plecach.
- Musisz mnie nie lubić.
- Właśnie, że cię lubię, dlatego
dostajesz tak ciekawą rolę!
- Może teraz Monika się jakoś
wydostaje i ratuje Jaya? – spytała Nareesha, chcąc wrócić do rozmowy. Widziała,
że Siva przysypia na siedząco i zaczynało się jej nudzić.
- Dobry pomysł! – Tom klasnął w
dłonie. – Brukselce… Monice… udaje się wyłamać drzwi, którymi robi sobie kładkę
przez ogień i przedostaje się do pomieszczenia, w którym mutanty przywiązały
Jaya.
- Do stołu! – dodał Max.
- Do stołu! – powtórzył Tom. –
Obaj gdzieś odeszli, bo ja wiem…
- Po przyprawy? – zaproponowała
Madzia, a Tom uśmiechnął się delikatnie.
- Niech będzie po przyprawy. No i
zapłakana dziewczyna próbuje go odwiązać. Jego ciało ma na sobie rany. On
prosi, by uciekała, ale ona nie chce go zostawić.
- Całkiem romantyczne – zauważyła
Monika.
- Proszę cię, romantyczne? Koleś
się wykrwawia, bo dwóch mutantów chce go zjeść na kolację – prychnął Nath, a
widząc mordercze spojrzenie Toma, uniósł ręce w geście poddania.
- W każdym razie… - kontynuował
pomysłodawca zabawy. - … Monice udaje się wyswobodzić Jaya i holować go, bo
jest ranny, ale kiedy chcą wyjść z domku, zostają zauważeni przez mutantkę,
która utopiła mnie… Jest mokra i przerażająca niczym dziewczynka z Ringa!
- Brrr… - Nareeshę przebiegł
dreszcz i kichnęła. – Cholercia, chyba Siva mnie zaraził.
- Zaraz pójdziecie się położyć,
już kończymy – obiecał Tom. – Co dalej?
- Dziewczyna zabija najpierw
Jaya, dusząc go swoimi włosami… - zaproponował Max.
- Co ty masz sześć lat? –
prychnął Tom. – Dopada ich od tyłu, kiedy chcą biec w stronę samochodu. Wbija
swój paznokieć Jayowi w tył głowy, przebijając go na wylot. Krew tryska na
Monikę, która jest przerażona.
- Co dalej? – zaciekawił się
Nath, który po raz pierwszy stwierdził, że zabawa jest spoko. – Może coś do
niej powie?
- Tak! Powie… Przepraszam! – Tom
po raz kolejny klasnął w dłonie.
- Ale za co? – Zmarszczył brwi
Jay.
- No dobra, to nie miało sensu –
przyznał Tom, poprawiając włosy. – Mówi… „przeżyj”.
- Proste, ale efektowne –
przyznała Madzia.
- Proponuję zakończyć opowieść w
tym momencie, zanim ktoś jeszcze ucierpi – wtrąciła Monika.
- Chciałabyś! – prychnął Tom. –
Ty chowasz się w samochodzie, który wcześniej przyholowali tu Max i Jay. Chcesz
odjeżdżać, ale przypominasz sobie, że twoja siostra i Nath nadal mogą żyć…
- Oni by się pozabijali –
zauważył Max.
- Ale się nie zabili! – warknął
Tom. – Ukryli się w sypialni na górze i przez okno zeszli na tył domu, by
również dobiec do auta. Przestraszycie Monikę, która będzie myślała, że to
mutanty. Ale to wy, więc… Eee… Zabrakło mi pomysłów.
- Nagle zakrwawione ciało rzuca
im się na maskę! – przejął opowieść Max.
- Dobre! Kto to?
- Ja! – Max wyszczerzył zęby.
- Przecież dostałeś siekierą w
twarz, bądźmy realistami! – Madzia wywróciła teatralnie oczami, a Max się
naburmuszył.
- Ja myślę, że to Jay i wysiadam
z samochodu, kiedy okazuje się, że jest to jeden z mutantów – zaproponowała
Monika.
- Dzięki. Aż tak przypominam ci
mutanta? – zapytał chłopak.
- Myślałam, że będzie ci miło, że
ryzykuję, by cię uratować, ale jak sobie chcesz… - westchnęła dziewczyna.
- Nie, no dzięki – zaśmiał się
Jay. – I przez to zostajesz zabita… nożem w serce.
- Infantylne, ale przyjmuję –
namyślił się Tom. – Taka metafora… nie ufaj nikomu z krwią na twarzy, bo może
to być cios w serce. Dobre.
- No i Maggie i Nath odjechali
pospiesznie. To znaczy… on prowadził bardzo wolno, a ona płakała po siostrze i
reszcie, ale udało im się dojechać do drogi – zakończył opowieść Jay.
- Bo on skręci tam, gdzie ja mu
powiem i się uratujemy! – przyklasnęła na koniec Madzia i wszyscy pogratulowali
sobie wspaniałego horroru.
Po skończonej zabawie zaparzyli
herbatę. Nareesha ją wypiła i poszła z Sivą spać. Max z Jayem przeszli się
przyholować samochód, który przez Natha utknął w bajorze. Chłopcy napalili
bardziej w kominku, żeby rozgrzać cały domek. Do wieczora rozmawiali, potem
włączyli straszny horror, który oglądali z podkulonymi nogami. Monika i Madzia
żałowały, że nie mają się do kogo przytulić. Początkowo ściskały siebie, ale po
przerwie, którą sobie urządzili, ściskały Toma, który usiadł po środku nich.
- Zabiję cię, że nam kazałeś to
oglądać – oświadczyła Monika, kiedy przed napisami końcowymi na ekranie
rozbłysła obleśna morda mutanta. – Nie będę mogła spać!
- Wybacz, zapierałaś się, że
lubisz horrory.
- Bo lubię. Ale nie będąc odcięta
od świata na wielkiej pipidówce!
- Dobra, dobra. Będę dziś spał z
wami i was obronię – zobowiązał się Tom, a Max odchrząknął i wziął go na
stronę.
- Dla dobra twojego związku z
Kelsey proponuję, by to Jay spał z dziewczynami.
- A po co ktoś ma z nami spać? –
spytała Madzia, marszcząc brwi. Właśnie podeszła do nich, by zapytać, czy
znaleźli coś jeszcze w spiżarni, bo nieco zgłodniała.
- Bo twoja siostra się boi! –
odpowiedział Max, wskazując na Monikę, która kręciła się jak smród po gaciach i
obgryzała paznokcie ze zdenerwowania.
- Dobra, słuchajcie wszyscy! –
zaklaskał Max, żeby zwrócić uwagę wszystkich. – Jest za mało miejsc do spania,
Nath kimnie się więc na kanapie, a Jay będzie spał z dziewczynami na górze.
- Dlaczego ja mam spać na
kanapie, a on z nimi? – obruszył się Nath.
- Możecie się zamienić. – Max
wzruszył ramionami.
Nath spojrzał na przyjaciela,
który był na niego naburmuszony. Zdecydował się więc odstąpić mu łóżko, bo
wiedział już, że kanapa jest równie wygodna.
- Nie macie nic przeciwko, że
kimnę się na podłodze u was? – zapytał Jay, spoglądając na dziewczyny.
- Na podłodze? – spytała
zszokowana Monika. – Na podłodze to możesz równie dobrze spać tu pod kominkiem!
- Masz rację – przyznał i chciał
się oddalić, ale złapała go za ramię.
- Daj spokój, nie o to mi
chodziło. To nasze łóżko na górze jest ogromne, właśnie o to chodziło Maxowi.
- Nie o to ci chodziło, nie? –
spytał Tom Maxa szeptem, a ten pokręcił głową przecząco.
- Właśnie o to mi chodziło! –
przyznał Max, obejmując Madzię ramieniem.
- Tutaj nie ma dywanika, trzeba
by przesunąć ten z jadalni, a to sporo roboty. Zresztą, ty nie możesz spać
tutaj, bo od razu cię mutant dopadnie – zaśmiał się Tom.
Wszystko było postanowione.
Perspektywa spania we trójkę wydawała się dziewczynom dość dziwaczna, ale już o
północy, kiedy Madzia zasypiała, zdała sobie sprawę, jaki to był dobry pomysł
mieć tu Jaya ze sobą. Na dole bowiem rozległo się chrobotanie.
- Spokojnie, Meggs. To na pewno
ten szczurek wrócił – uspokoił ją Jay, który leżał po prawej stronie łóżka, od
drzwi.
Nastolatka nakryła się kołdrą pod
samą brodę. Leżała w środku, a jej siostra zajmowała kawałek przy oknie.
- To nie szczur – odezwała się po
chwili ciszy, zagłuszonej przez hałasy na dole.
- Skąd wiesz? – spytał szeptem
chłopak.
- Nath go zabił – wyrwało się
dziewczynie.
- To tego mi nie powiedzieliście,
tak? – spytał cicho, a ona pokiwała głową, choć nie była pewna, czy w ciemności
dostrzeże tę odpowiedź. – Nie bój się, na pewno Nath wstał, by zrobić sobie coś
do picia.
Madzię to znacznie uspokoiło i
ułożyła się wygodniej, by zasnąć. Nie zastanawiała się, czy Monika już śpi, czy
nie. Nie chciała z nią rozmawiać, bo taka potrójna konwersacja w łóżku o północy
byłaby bardzo dziwna. W końcu nastolatce udało się zasnąć, bo hałasy ustały.
Monika natomiast miała problemy z
zaśnięciem. Najpierw przebudził ją hałas na dole, potem bezsensowna dyskusja
jej siostry i Jaya. Później nie mogła zmrużyć oczu, bo zdała sobie sprawę, na
jaką dziwną sytuację przystały bez mrugnięcia okiem, zapraszając chłopaka do
łóżka. Kiedy wreszcie wydawało się jej, że zagłębi się w objęcia Morfeusza,
została brutalnie zepchnięta przez siostrę na ziemię. Madzia właśnie zmieniała
pozycję i tradycyjnie chciała zająć więcej miejsca w łóżku niż było jej to
przeznaczone. Instynktownie też wybrała pchanie się na siostrę zamiast na Jaya.
- Cholera! – zaklęła po cichu
Monika, podnosząc się z ziemi, poprzez oparcie łokci na łóżko. Stęknęła z bólu
i stanęła na nogi, by stwierdzić, że Madzia leży teraz na jej cząstce
obszernego łóżka.
Próbowała ją posunąć, ale się nie
dało. Kilka razy szturchała ją palcami, ale sen siostry był zbyt twardy.
- Psst! Jay! Psst! – próbowała
obudzić chłopaka, również dotykając go jednym palcem, jakby całą ręką się
brzydziła. W końcu przewrócił się na drugi bok, zostawiając po swojej stronie
łóżka pasek szerokości pięćdziesięciu centymetrów, na który Monika wepchnęła
się zanim odwrócił się z powrotem.
To była naprawdę dziwna noc. W
tej pozycji od strony drzwi i na tak niewielkiej powierzchni w ogóle ciężko jej
było zasnąć. Chciała zmienić bok, bo zaczynał ją boleć bark, ale na karku czuła
oddech chłopaka, a nie chciała z nim leżeć twarzą w twarz, więc stwierdziła, że
się przemęczy. Kilka razy unosiła głowę, by
sprawdzić, czy Madzia się nie przesunęła, ale ta leżała spokojnie i słodziutko
na ukos, zajmując największą część łóżka. Przynajmniej jej było wygodnie.
Hałasy na dole ustały, więc cokolwiek robił Nath lub też ktoś z rodziny
mutantów, odłożył to na później lub skończył. W końcu Monice udało się zasnąć i
choć nie była pewna, która była to godzina, podejrzewała, że mogło być około
drugiej.
Przebudziła się dość wyspana,
choć nieco połamana i przygnieciona ręką Jaya, który wzorem Madzi leżał na
brzuchu z witką wyciągniętą niebezpiecznie w jej stronę.
- Mówię ci, daj im jeszcze trochę
pospać – rozległ się głos Nareeshy po drugiej stronie drzwi.
- Kiedy już dziesiąta i jestem
głodny! – odpowiadał zirytowany Tom.
- A kto ci broni jeść sucharki?
- Nie lubię jeść w samotności –
obruszył się.
- Od kiedy? – parsknął śmiechem
Nath.
- Po prostu chcę już, żeby
wstali.
- Powiedz, że po prostu zżera cię
ciekawość, co oni tam robią – zachichotał Siva, przerywając, by na chwilę
zakasłać.
- Nie. Chcę im powiedzieć, że Max
z pomocą Maggie złapali łączność i że w radiu podali, że poziom wód i
wilgotność powietrza się obniżają i… - tłumaczył kompanom podsłuchującym pod
drzwiami Tom, ale Monika przestała słuchać.
Ziewnęła i spróbowała wyślizgnąć
się spod ręki Jaya, co wyszło jej dość sprawnie. Spojrzała na drugą stronę
łóżka, w której nie zastała Madzi. Nastolatka musiała już być na nogach, co
wyjaśniałoby słowa Toma. No tak, leżeli ściśnięci na jednej cząstce łóżka,
podczas gdy reszta pozostawała pusta. Dziewczyna podeszła do torby, na której
poprzedniego dnia ułożyła sobie ciuchy. Zebrała je w zgrabną kupeczkę i po
cichu wyślizgnęła się z pomieszczenia, żeby nie obudzić Jaya.
- Dzień dobry – powiedziała
cicho, a gromadzący się przed jej drzwiami tłumek nagle umilkł. Nie było tu
tylko jej siostry i Maxa.
- Eee… Dzień dobry – odpowiadali
po kolei nieco zmieszani.
- Pójdę do łazienki –
poinformowała, choć w sumie nie leżało to w jej obowiązku.
Nie rozmawiali już o niczym,
tylko przenieśli się na dół.
- I co, wstali? – spytała Madzia,
odrywając się od zabawnej kłótni z Maxem, któremu wypominała, że sama naprawiła
radioodbiornik.
- Połowa z nich – odpowiedział
zrezygnowany Tom, siadając obok dziewczyny i podbierając twarz dłonią. –
Umrzemy tu z głodu.
- Nie marudź, mamy łączność! –
zauważył Max.
- Rychło w czas. Teraz pomocy nie
potrzebujemy, bo drogi są już pewnie przejezdne – wtrącił Nath.
- Dziękuję! Chociaż ktoś mnie
popiera! – ucieszył się Tom.
- Przynajmniej Max miał coś do
roboty – zaśmiał się Siva.
- Wybacz, że chciałem was ratować
zamiast sobie leżeć w cieplutkim łóżeczku.
- Cieplutkim? – prychnęła
Nareesha. – Nie było cię tam. Zmarzłam jak nigdy.
- Trochę dziwne byłoby, gdyby tam
był – wtrąciła Madzia i wszyscy się roześmiali.
Monika szybko do nich dołączyła,
a zirytowany Tom na zezwolenie Nareeshy mógł wreszcie obudzić Jaya, który
również okazał się być już gotowy. Zjedli śniadanie w postaci sucharów z
resztką dżemu i wzięli się za sprzątanie.
Madzia oddaliła się od
towarzystwa, żeby pogrzebać w swoim telefonie i natrafiła na wiadomość od
Liama, w którą wgapiała się od dobrych dwóch minut, gdy dołączył do niej Tom.
- Też uciekasz przed sprzątaniem?
– zagadnął chłopak, siadając na schodach tuż obok.
- Nie uciekam. Po prostu chciałam
pomyśleć – wyjaśniła.
- Eee… Jasne, ja też. Jakby co.
Wyszczerzył do niej zęby. Był tu
dla niej najbliższą osobą, zawsze mogła na niego liczyć i pomijając jedną
kłótnię i sprawę z jej siostrą, która była już rozwiązana, zawsze się
dogadywali.
- Nad czym tak zaciekle myślisz,
jeśli mogę zapytać? Nad zmianą obudowy telefonu? – zachichotał.
- Nie. Dostałam wiadomość i
zastanawiam się, czy ją odczytać – zwierzyła mu się.
- Niech zgadnę. Od Payne’a?
- Yhm, aż tak oczywiste?
- Aż tak, a nawet bardziej.
- No cóż, to już takie moje
Nemezis. – Wzruszyła ramionami. – Jakieś rady?
- Ja bym usunął bez czytania, ale
widzę, że bardzo cię to gnębi, więc… Do dzieła. Nie musisz mu odpisywać, to
tylko głupi sms.
- Głupi sms… - powtórzyła
zamyślona. – Wiesz, co? Masz rację. Co on mi tu jeszcze mógł napisać, czego mi
nie pisał? Że mu zależy? Że mnie lubi bardziej niż koleżankę? Że nie może
zapomnieć o pocałunku? Phi, co to dla mnie! To wszystko już było! – zaśmiała
się nerwowo i kliknęła opcję „otwórz”. Na ekranie służbowego telefonu rozlała
się wiadomość. – Ty przeczytaj! – poleciła chłopakowi, który odchrząknął.
- „Wybacz, że tak cię nagabywałem. Rozumiem, co znaczy słowo NIE. Dam ci
spokój. Wszystkiego najlepszego i powodzenia. Liam.” - Mina mu spoważniała, kiedy skończył.
- To wszystko? – zdziwiła się
Madzia.
- Tak. Zero buziaków, pozdrowień,
wyznań miłosnych i innych tego typu pierdół.
- Jak to? – Zmarszczyła brwi i
samodzielnie prześledziła treść wiadomości.
- Psychologiem nie jestem, ale
wydaje mi się, że to cię zasmuciło… - zauważył Tom, spoglądając na nią spode
łba. Obruszyła się.
- Co?! Mnie? Zasmuciło? No coś
ty… Proszę cię, Tom. Nie bądź śmieszny! Niby dlaczego miałoby mnie to zasmucić?
Albo zdenerwować? Przecież tego chciałam. Spokoju. No i wreszcie go dostanę.
Nie będzie mnie nagabywał i w ogóle. I całe szczęście, że nie pisze nic o
pocałunku w sylwestra. Bo to by było… Wiesz, niezręczne. A jeszcze Nath nas
widział i w ogóle… Tak będzie lepiej – wymieniała Madzia, a Tom patrzył na nią
z rozdziawionymi szeroko oczami.
- Wydaje mi się jednak, że to
reakcja wyparcia. Za dużo się tłumaczysz.
Pokręciła głową, ale sama przed
sobą musiała przyznać, że miał rację. Powinna bardziej panować nad emocjami, bo
była otwartą księgą do przeczytania.
- Słuchaj, nie wiem, co się
dzieje między tobą i Nathem, między tobą i Liamem, i między tobą i Stylesem, i
między tobą a… bo ja wiem, w sumie znasz wszystkie boysbandy świata, ale
mniejsza o to! Mam na myśli, że powinnaś przemyśleć sobie, czego TY chcesz. –
Chłopak urwał i dźgnął ją palcem wskazującym. – Nie myśl o nich, pomyśl o tym,
co ci w duszy gra. Liczysz się tylko ty.
- Dzięki, Tom. To naprawdę piękna
rada. – Madzia uśmiechnęła się szeroko, a on uszczypnął ją w policzek i
poczochrał jej włosy.
- Czuję się jak Arystoteles –
wypiął dumnie pierś.
- No i wracamy do przypałowego
kozactwa – roześmiała się. – Ale i tak cię lubię, więc spokojnie!
- To może wrócimy razem do nich i
poudajemy, że sprzątamy? – spytał, podnosząc się ze schodów i podając jej rękę,
by wstała razem z nim. – Nie powiem nikomu, że oszukałaś z tym zasięgiem.
- CO?! – spytała przestraszona, a
on machnął ręką.
- Spokojnie, Meggs. Nie powiem.
- Ale… skąd wiesz?
- Widziałem, kiedy przyszedł sms.
Już tu byliśmy, więc… wnioski nasunęły się same. Nie jestem idiotą, wiesz?
- Nigdy tak nie twierdziłam –
przyznała szczerze i odetchnąwszy z ulgą, kiedy zapewnił ją, że nikomu nie
zdradzi, ruszyli w stronę salonu, gdzie reszta sprzątała.
Był świetnym kumplem. Widział, że
nie chce mu się tłumaczyć i o nic nie pytał. Jak gdyby nigdy nic wmieszali się
w tłum, z którego każdy coś robił. Jay sprzątał przy kominku, Max sprzątał
części rozwalonego radia, Nareesha w kuchni, Siva ścielił łóżka na górze,
Monika odkurzała. Madzia z Tomem nie wiedzieli za co się zabrać, ale
ostatecznie ona zaczęła pomagać Nareeshy, a on Jayowi.
Chłopacy spojrzeli zdziwieniu na
Monikę, która odkurzyła już wszystko na dole i zamyślona zajmowała się dość
dziwaczną czynnością.
- Zdajesz sobie sprawę, że ty
odkurzasz… odkurzacz? – spytał Jay, śmiejąc się razem z Tomem i Maxem, którzy
byli świadkami tej scenki.
- No… co, był zakurzony! –
usprawiedliwiła się nieco zbita z tropu.
Zawstydzona wyłączyła go z prądu
i podreptała na górę, by tam też poodkurzać. Max w tym czasie poszedł wynieść
śmieci. Kiedy wrócił, nie wyglądał na zadowolonego.
- Samochód wygląda okropnie i Big
Kev może nas za to zabić. Proponuję wstąpić do myjni, kiedy będziemy odwozić
Monicę na lotnisko.
- A skąd wiesz, że w ogóle uda
nam się stąd wyjechać? – spytała Siva, który właśnie do nich dołączył.
- Nie słuchasz radia od rana?
Drogi są już przejezdne! – warknął Tom, uderzając kolegę w potylicę.
- Czyli tu nie zginiemy? –
dopytywał się Siva.
- Nie – zaśmiała się Nareesha.
- Uff, to dobrze. Trochę zaczyna
nam odbijać. Monica na górze odkurza odkurzacz – poinformował.
- Tam też?! – spytała zszokowana
Madzia, po czym wszyscy zaczęli się śmiać.
Jeszcze przed porą obiadową
ogarnęli dom do końca, spakowali rzeczy i wbili się do zabłoconego auta. Max
prowadził samochód i skręcił w dobrą drogę. Madzia oczywiście musiała zwrócić
Nathowi uwagę w stylu „a nie mówiłam”. Poza tym atmosfera była bardzo
przyjazna. Monika siedziała z przodu nieco zamyślona i odizolowana od reszty,
ale ogólnie pobyt w domku można było zaliczyć do udanych.
- Jeszcze kiedyś tu przyjedziemy,
co? – spytał Max swoich „podopiecznych”, odwracając się do tyłu.
- Chyba żartujesz! Żeby nas
rodzina mutantów dopadła? – oburzył się Tom. – To że raz się udało, nie znaczy,
że zawsze będzie się udawać.
- Ciebie co najwyżej może dopaść
mały pajączek – prychnęła Madzia i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Wybacz, ale ty szczękałaś
zębami przed małą myszką – bronił się Tom.
- To jest dziewczyna, cwaniaku.
No i to był szczur – słusznie zauważył Jay. – Którego zabił ten okrutny
morderca. – Jay rzucił karcące spojrzenie przyjacielowi.
- Kto mnie zdradził?! – spytał
poruszony nastolatek, ale nikt nie chciał się przyznać, spuścił więc głowę z
lekkim wstydem.
- Za chwilę będzie myjnia, więc
proponuję zabawić tu pół godzinki – powiedział Max, przerywając dyskusję na ten
temat.
- Jeść! – zawołał Tom, a Siva mu
zawtórował.
- Nie, nie. Najpierw obowiązki,
potem przyjemności – postanowiła Nareesha i kazała chłopakowi wieźć wszystkich
do myjni.
~*~
Z takimi świetnymi rozdzialami spokojnie doczekam się one direction. I chyba chce żeby monia była z Tomem jest szansa xd ? Dodaj szybko!
OdpowiedzUsuńNie wiem kiedy masz czas zeby dodawac tak szybko rozdzialy. Ciesze sie, ze pomiedzy Jayem a Monika zaczyna sie cos dziac, byliby swietna para:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Na stereo-soldier.blogspot.com pojawił się nowy rozdział:) zapraszam!
UsuńRozdzial swietny!!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!!
Pisz szybko!!
Alex <3
Wow!Jaką Ty masz gigantyczną wyobraźnię!
OdpowiedzUsuńZ kolei czytając ten rozdział,moja wyobraźnia nie próżnowała,nie ma co:)
Opis tego jak każdy z towarzystwa ma zginąć z winny mutantów,tak mnie wciągnął,że ani się nie obejrzałam a już był koniec rozdziału:)
Oczywiście jak zwykle się śmiałam na co moja mama,już kolejny raz, podeszła do mnie z zapytaniem co ja takiego czytam,że cały czas się śmieje.Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą,że czytam książkę,zajebistą książkę:)
Twoje opowiadanie powinno zostać scenariuszem do serialu komediowego i to bez mrugnięcia okiem;)
Cieszę się,że pomimo braku czasu,dodajesz rozdziały i czekam już oczywiście na kolejny:)
E.
Pamiętam jak pierwszy rozdział dodałaś na blogu kotka.pl. Od tego pierwszego rozdziału jestem z Tobą i dalej nie mogę się odciągnąć od tego opowiadania. Czekałam na kolejny rozdział nawet wtedy, gdy miałaś tą długą przerwę. Cieszę się, że dalej jestem :D Uwielbiam to opowiadanie. Rozdział oczywiście przecudowny. Z niecierpliwością czekam na wątki Jay'a z Monicą :) Mam nadzieję, że będą razem. Ale też mam nadzieję, że nie tak od razu ;) Fragment z tą ''grą'' wezbrał moje przerażenie :D Jesteś dobra co di komedii jak i co do horrorów. Świetny scenariusz śmierci szóstki z nich. Czekam na następny, który mam nadzieję pojawi się jak najszybciej. Wciąż ta sama Karolina :)
OdpowiedzUsuńPoprawka! Wciąż ta sama, Karolina :)
UsuńPrzecinek mi umknął.
Wow i założyłam też dzięki Tobie ten oto profil :) Więc od teraz będę pisać komentarze z tego oto konta. I sory, że tak zaśmiecam Ci w komentarzach, ale wiesz, że Cię uwielbiam i mi wybaczysz :) Nie mogę też przestać się ekscytować nadchodzącym romansem Jay'a i Moniki :D
UsuńŚwietny rozdział, jak każdy zresztą <3
OdpowiedzUsuńTwoje opo. jest niesamowite ;**
Zaczęłam je czytać gdzieś tak od 15 rozdziału i byłam mile zaskoczona tym co piszesz. Jestem wielką fanką The Wanted, ale nie przeszkadza mi to,że występują tu również 1D. Przynajmniej coś się dzieję.
Cóż mogę więcej powiedzieć...weny życzę i do następnego. szybko pisz nexta <3
Aha i na koniec chciałabym straszne przeprosić, ze jeszcze ani razu nie skomentował Twojego dzieła *_* Obiecuje poprawe :D
Trzymaj się Kochana <3
Jak zwykle napiszę tutaj,że rozdział jest świetny,nie jestem dziś zbyt kreatywna jeśli chodzi o komentarze ;)
OdpowiedzUsuńMusiałaś pisać rozdziały sporo przed założeniem bloga,bo żeby aż tyle? Broń cię panie Boże ^^
Czekam na cd,natchnienia kochana ;****
Zapraszam do mnie,jest nowy rozdział :)
UsuńHej, tu Boo Bear :) (nie mogę sobie przypomnieć hasła, więc znów jako anonim :D )
OdpowiedzUsuńUśmiałam się do łez. Nath zachował się jak cham twierdząc, że Madzia leci tylko na sławnych gwiazdorów, żeby trafiać na pierwsze strony gazet. Wiem, że naprawdę tak nie myślał, ale to nie zmienia faktu, że nie było to miłe. No i dodatkowo zabił 'biednego szczurka', a to już karygodne, przynajmniej w opinii Jaya :)
Gra mnie rozwaliła :D 'Gra nazywa się… „W jakiej kolejności byśmy ginęli, gdyby się okazało, że przez Monikę i Jaya poluje na nas zdeformowana rodzina kanibali”' wyobraziłam sobie Toma, który ekscytuje się swoim pomysłem, idealnie wykreowałaś tutaj jego postać.
No i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócą do tego domku nad jeziorem, tyle wspomnień i w ogóle... :) Szkoda, że Monia musi wracać, ale coś czuję, że jeszcze namiesza przed wyjazdem, znając ją :D Ach ta Brukselka...
PS. w sondzie zagłosowałam, że Monika powinna być z Jayem, ale może jeszcze zmienię zdanie :) czekam na new!
Kocham to opowiadanie ale to juz wiesz. chciala napisac ten rozdzial byl taki inny zabawny a zarazem pokazal jak zgrana paczka zaczynaja byc chlopcy i dziewczyny bardzo mi sie podobal. Ale maja kilka pytan do autorki i mam nadzieje ze mi na nie odpowie chodzi mi oto ze czytalam spoilery i martwi mnie to ze madzia zblizy sie liama a odali od natha. Dlatego chce wiedziec czy jest szansa na jakies romantyczne sceny miedzy ta dwojka czy nie? jest to dla mnie wazne bo jesli naczytam sie o kolejnych pocalunkach liama i maggie bede zawiedziona nie chce zrezygnowac z cztania ale chce miec nadzieje. I jak dlugo bede musiala czekac na takie sceny? Czy jestes w stanie okreslic ile odcinkow chcialabys napisac to znaczy pytam z ciekawosci czy znowu nie bede miala sie kiedy uczyc i no i w koncu kiedys wszytko sie konczy?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta
ciekawe :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na konkurs do siebie :)
Obserwuję
przepraszam że nie skomentowałam
OdpowiedzUsuńale nie wyświetlił mi tego rozdziału
" Maseczka błotna, najnowsza kuracja" hah nath ma rację
biedna madzia, jakie piękne prezento-chusteczki przyjmowała od Sykesa haha. Lepszy makaron z serem i ketchupem z tesco niż nic
wspanialy odcinek
czekam na kolejny=D