~*~
Chłopcy nadrobili zaległości,
których narobili sobie przez te dwa dni na odludziu i zajmowali się dalszą
promocją nowej płyty i nowego singla. Madzia towarzyszyła im w podróży po
kraju. Jeśli wyjeżdżali za granicę (a byli między innymi w Niemczech i
Australii), musiała zostawać w Londyńskim hotelu, do którego się przeniosła mimo
usilnych próśb Jaya, by korzystała z jego mieszkania. Tam zajmowała się robotą
papierkową zleconą przez Jayne. Uczyła się coraz więcej. Raz zadzwoniła do
Moniki, ale ich rozmowa była jeszcze krótsza, bo siostra tłumaczyła się tym, że
nadrabia zaległości towarzyskie, więc przerzuciła się na smsy, ale i tych nie było za dużo.
Z rodzicami rozmawiała na Skype'ie raz po raz, raczej rzadziej niż częściej. Nie
spotkała chłopaków z McFly ani One Direction. Louis i Harry kilka razy napisali
do niej na twitterze, ale sami byli zajęci wydawaniem swojej pierwszej płyty i
szałem ogarniającym całą Wielką Brytanię. Ku swojej złości, dziewczyna
stwierdziła, że tęskni za natrętnymi smsami od Liama. Z przykrością przeczytała
też w prasie, że wrócił do Danielle. Wolała o tym nie myśleć.
Niczym fatum wisiała nad jej
głową nieuchronnie zbliżająca się zmiana zespołu, z którym będzie
współpracować. Nastolatka zbierała się, by porozmawiać z Jayne na ten temat i
poinformować ją, że woli wrócić do domu niż znaleźć się blisko Frankie, której
samo imię doprowadzało ją do szału. Szczególnie, kiedy przeczytała w
Internecie, jak dziewczyna potraktowała biednego członka McFly, z którym
zerwała bez żadnego rozsądnego wyjaśnienia, by spotykać się z jakimś piłkarzem.
Dwa tygodnie minęły jak z bicza
strzelił i do ostatecznego rozwiązania spraw pozostał zaledwie tydzień. Madzia
nie spodziewała się, że tyle się w ciągu niego wydarzy.
Jechali właśnie na wywiad,
tradycyjnie, w dużym samochodzie. Jayne z przodu, roześmiana i zagadana z
sympatycznym kierowcą Bobem. Reszta
ściśnięta z tyłu. Madzia między Tomem i Jayem jechali przodem, a Max, Siva i
Nath tyłem do kierunku ruchu jazdy.
- Całe szczęście, że nie ma
Brukselki, inaczej byśmy się tu nie mieścili – powiedział ze śmiechem Tom, po
raz kolejny przypominając, że od dwóch tygodni mają przy sobie tylko młodszą z
sióstr.
- Musisz ciągle o niej wspominać?
Wszystkich wkurza, nawet jak jej nie ma. Jestem pewna, że nawet siebie samą
wkurza! – warknęła nastolatka. Sama nie wiedziała, skąd u niej ta złość. Może
wynikała z faktu, że Nath najwyraźniej jej unikał, Liam wrócił do Danielle, a
Harry prawie wcale się z nią nie kontaktował?
- Komuś chyba zbliża się okres… -
powiedział pod nosem Nath, wywracając oczami.
- O, przepraszam bardzo! Nagle
się do mnie odzywasz? – prychnęła.
- Zespół napięcia
przedmiesiączkowego, na bank! – uniósł się Tom i wszyscy chłopacy się
roześmiali, a naburmuszona Madzia założyła ręce na piersi i wbiła wzrok w
podłogę.
- Tydzień do balu przebierańców –
zmienił temat Max, nie chcąc już nikogo drażnić. – Jakieś pomysły na stroje?
- Nie zdradzę ci, w co się przebiorę
z Nareeshą – oznajmił dosadnie Siva. – Bo papugujesz.
- W porządku, nie musisz. Pewnie
i tak w coś nudnego w stylu Dracula i jego ukochana – prychnął Max. – A Tom-Tom?
Tom spuścił głowę. Sam zamierzał
przebrać się za Edwarda Cullena, a Kelsey za Bellę ze „Zmierzchu”. Nie
zamierzał tego zdradzać, żeby Max go nie wyśmiał. Bąknął coś o tym, że jeszcze
nie wie. Jay pochwalił się, że zamówił już strój Spidermana, a Nath w ogóle nie
myślał, co założy.
- Zawsze możesz się przebrać za
Justina Biebera – poradził Jay. – W końcu to twój sobowtór.
Po wywiadzie zajechali do hotelu,
w którym od dłuższego czasu ulokowana była Madzia, żeby zjeść obiad, zanim
rozjadą się do swoich mieszkań. Przed drzwiami czekała na nich masa fanek i Big
Kev, który zgrabnie przeprowadził ich w stronę drzwi, zostawiając czas tylko na
podpisanie kilku autografów i podarowanie kilku uśmiechów i uścisków.
Recepcjonistka była zauroczona i
poinformowała chłopaków, że to drugi zespół, który zatrzymał się w hotelu.
Grzecznie odpowiedzieli, że przyszli tylko na obiad do hotelowej restauracji,
co przyjęła z nieukrywanym zawodem. Nie chciała zdradzić, jakie gwiazdy się tu
zatrzymały, ale Madzia wiedziała, że znając jej szczęście może to być One Direction. Coś za długo na nich nie
wpadała.
- Hmmm… Dziwne – oznajmił Tom,
siadając przy stoliku. Właśnie wrócił z łazienki, bo na zamówienie musieli
czekać 45 minut. W porze lunchu był tu duży ruch, o czym poinformowała ich
Madzia, która korzystała z pensji na karcie kredytowej i trochę szalała, wypróbowując
wszystkie dania z karty.
- Co jest takie dziwne, Tom? –
spytała nastolatka, zerkając na risotto, które wyglądało jak kleik dla chorych
i w ogóle nie zachęcało. Jay dla towarzystwa zamówił to samo i oboje wydawali
się tego żałować.
- Widziałem sobowtóra Monici.
Znaczy… Brukselki – wyjaśnił, zasiadając do swojego posiłku, który pod jego
nieobecność postawiła na stole kelnerka.
Wszyscy unieśli głowy od swoich
potraw.
- Masz na myśli tę dziewczynę z
którą spałeś, a która ani trochę nie przypomina Monici, tak? – zapytał Jay,
widząc, że nikt nie jest skory do zadawania pytań.
- Nie, nie. Teraz pamiętam, jak
wyglądała tamta dziewczyna. Ta naprawdę była podobna do twojej siostry –
zwrócił się do Madzi.
- To mi wygląda, jakby ktoś
rzeczywiście tęsknił – zaśmiał się Max, a Tom rzucił mu pogardliwe spojrzenie.
- To nie tęsknota – wytłumaczył
się.
- Tylko wyrzuty sumienia, co? –
zachichotał Siva.
- Mówię wam, że tam była!
Zupełnie jakby wcale nie wróciła do Polski!
Po dosadnych słowach Toma
zapanowała chwila ciszy, po której wszyscy parsknęli śmiechem.
- Rozmawiała z sobowtórem
Danny’ego z McFly – kontynuował opowieść Tom. – Zaśmiewali się do rozpuku, ale
nie wiem, z czego, bo stałem za daleko.
- Pewnie stałeś też zbyt daleko,
by zobaczyć dokładnie twarz – stwierdziła Madzia, zabierając się za jedzenie
risotta, które okazało się całkiem smaczne.
- Mam dobry wzrok, nie jestem
Maxem! – obruszył się Tom.
- Hej! W soczewkach widzę jak
sokół! – stanął w swojej obronie Łysy, ale został zignorowany.
- Nie widziałbym nic dziwnego w
fakcie, że ktoś jest do niej podobny, ale jak tylko mnie zobaczyła, przestała
się śmiać i pociągnęła go za łokieć w stronę windy.
- Pewnie to była jego dziewczyna.
– Nath machnął ręką.
- Nie sądzę. Wiem, jak wygląda
jego dziewczyna. To miss Anglii sprzed kilku lat.
- Tęsknisz i tyle – podsumował
wszystko Siva i Tom postanowił nie wracać do tej rozmowy.
- A ty, Maggie, za kogo się
przebierzesz na bal? – zapytał ją Jay, kiedy przez dłuższą chwilę w towarzystwie panowała cisza.
- Przecież ja nie idę –
westchnęła.
- Idziesz! – uniósł się Max. – Z
baby Nathem. A Jay zaprosił Stephenie, tą od wywiadu.
- Zaprosiłeś tą dziennikarkę?! –
spytała zszokowana Madzia, a wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
- Zazdrosna? – zachichotał Tom, a
ona rzuciła mu mordercze spojrzenie, które szybko przeniosła na Jaya.
- Chodź, Jay. Sprawdzimy, czy Tom
mówił prawdę o tym sobowtórze! – zakomenderowała i nie słuchając wyjaśnień w
stylu „ale wystygnie”, wstała z miejsca, wzięła go za połacie koszuli i
odciągnęła od stołu.
- Czyli innymi słowy
porozmawiajmy na osobności – westchnął Nath. Nagle zdał sobie sprawę, że
ostatnimi czasy, kiedy on starał się o niej zapomnieć i się od niej oddalał,
Jay przyjął ją pod swój dach i najwyraźniej coś zaiskrzyło.
- Myślicie, że… Maggie i Jay…
ten-tego? – spytał Tom, wykonując znaczący gest ręką, przez który reszcie
przebiegł dreszcz po plecach.
- Jesteś obrzydliwy! – stwierdził
Siva.
- Nie sądzę, żeby „mieli romans”
– dorzucił swoje „tatusiowe mądrości” Max.
- A jak inaczej wyjaśnisz to,
czego byliśmy świadkami? – Tom zrobił duże oczy i spojrzał na przyjaciela,
który machnął ręką i wrócił do jedzenia swojego kurczaka.
Tymczasem Madzia stwierdziła, że
są już w odpowiedniej odległości i nikt nie podsłucha ich rozmowy. Przyparła
Jaya do ściany i zaczęła wskazywać na niego palcem.
- Najpierw zapraszasz mnie, a
potem tę całą… dziewuchę, którą rzekomo nie jesteś zainteresowany?! – spytała
ze złością. – Rozumiem, że gust może się zmienić, ale to mi wygląda raczej na
akt desperacji, którego moim zdaniem nie powinieneś podejmować.
- Posłuchaj, Meggs. Chłopacy to
źle ujęli… - próbował się tłumaczyć. – Wcale jej nie zaprosiłem.
- Niech zgadnę… Namawiali cię do
tego, więc dla świętego spokoju ich okłamałeś?
- Właśnie tak było!
- Bo już ci uwierzę! – prychnęła.
- Myślałam, że wyraziłam się jasno, radząc ci, żebyś nie zachowywał się tak
dziecinnie. Masz dwadzieścia jeden lat, do jasnej cholery! Zacznij mówić, co
myślisz! Trochę asertywności!
- No to może ty wyjaśnisz sprawy
z Nathem, skoro już o tym mowa? – spytał, zakładając ręce na klatce piersiowej
i znacząco kiwając na nią głową.
- Co? Ja… Och… Nie ma co
wyjaśniać!
- To dlaczego zachowujecie się
tak dziwnie? Od czasu, kiedy zaprosił cię na przedmieścia do swojej mamy,
prawie w ogóle nie rozmawiacie. Zwracacie się do siebie półsłówkami. Kiedyś
żarliście się ze sobą lub zachowywaliście się niezręcznie, ale to, co
wyczyniacie teraz, przechodzi wszelkie granice. Jakbyście byli zupełnie obcy! –
Jay zasapał się, wyrzucając z siebie jednym tchem ten wykład.
- Nie zmuszaj mnie, bym dąsała się i na ciebie
– stwierdziła dziewczyna, odwracając głowę. Przez chwilę wydawało jej się, że
widziała na końcu korytarza sobowtóra siostry, ale była to prawdopodobnie siła
sugestii.
- Wracajmy jeść – oznajmił Jay i
chciał ją pociągnąć za rękę, ale zmusiła go do kontynuowania niezręcznej
konwersacji.
- Nie dopóki nie zrozumiesz, żeby
być szczerym wobec przyjaciół. Skoro nie chcesz zapraszać tej dziewczyny, to im
to po prostu powiedz! – nakazała zdecydowanie.
Jay jednak wyglądał na
zahipnotyzowanego i zamiast patrzyć jej w oczy, wybrał jakiś punkt na końcu
korytarza.
- Czy ty słyszysz, co do ciebie
mówię?! – zirytowała się nastolatka.
- Tam jest twoja siostra –
oznajmił, wyciągając rękę we wspomnianym kierunku.
Madzia błyskawicznie spojrzała,
ale nikogo tam nie ujrzała, poza roślinką doniczkową.
- Taka sama fatamorgana jak i u
Toma – westchnęła, uderzając się otwartą dłonią w czoło. – Jeśli już mam być
szczera, też widziałam ją kilka razy. Raz była recepcjonistką w hotelu, raz
podawała mi kawę w restauracji, raz pociągnęła mnie z bara na przejściu dla
pieszych. To się nazywa tęsknota, wiesz? Ale z tą roślinką to przegiąłeś,
przecież ona ma z pół metra wysokości.
- Nie chodzi mi o tą roślinkę!
Twoja siostra przed chwilą tam stała. – Jay nadal wskazywał na koniec
korytarza, jakby miał moc sprawczą i chciał zmaterializować Monikę w tym samym
miejscu, w którym ją wdział.
- Jasne, jasne. Bo ona wcale nie
wróciła do Polski, tylko została tutaj, żeby pracować dla McFly. – Madzia się
roześmiała, ale szybko przybrała poważną minę.
Co jeśli taka była prawda? W
końcu zaproponowali jej pracę. Dziewczyna była dość zdenerwowana, ilekroć
rozmawiała z nią przez telefon. Jakby coś ukrywała… No i Tom powiedział, że
widział ją z sobowtórem Danny’ego, więc…
- Nie, to niedorzeczne. –
Nastolatka machnęła ręką i nerwowym chichotem próbowała odwrócić uwagę Jaya od
tego bezsensownego śledztwa. – Wracajmy jeść – zakomenderowała i razem
powrócili do kończących swoje dania chłopaków.
- Gołąbeczki wreszcie wróciły ze
schadzki! – Tom klasnął w ręce. – Kłótnia kochanków rozwiązana?
- Zamknij się, jeśli nie chcesz
zarobić nowej blizny – warknęła Madzia przez zęby.
- W porządku, w porządku. Już nic
nie mówię!
- A ja muszę jeszcze zapytać, co
z tym balem. Zamawiamy limuzynę, więc chcemy wiedzieć, ile wziąć do niej
szampanów. – Max znacząco mrugnął okiem do Jaya.
- Skoro Maggie nie jedzie z nami,
to oznacza, że Jay bierze Stephenie, a Nath Dionne, tak? – wtrącił Siva.
Jay i Nath zakrztusili się wodą,
którą właśnie nieopatrznie wzięli do ust. Madzia musiała popukać jednego z nich
po plecach, Siva zajął się drugim. Nie rozumiał, co powiedział źle.
- Prawdę mówiąc, wolałbym nie
zapraszać tej dziewczyny – oświadczył nagle Jay, a wszyscy spojrzeli na niego
zdziwieni.
Max odetchnął z ulgą.
- Wiedziałem!
- Co wiedziałeś?
- No… że ci się nie spodobała. I
tak długo wytrzymałeś z powiedzeniem tego.
- Nie powiedziałem, że mi się nie
podoba! – obruszył się Jay, a Madzia pod stołem nadepnęła mu na stopę, tak że
pisnął z bólu.
- Powiedz prawdę, baranie! –
syknęła cicho, ale nie było to konieczne, bo Max wytaczał właśnie ciężką
artylerię.
- Widzicie tę minę? Wygląda na
zdegustowanego! – oświadczył, chwaląc się wszystkim swoim odkryciem.
- Myślę, że ostro przesadzasz –
stwierdził Jay, ale Madzia ponownie nadepnęła mu na nogę, więc się nie bronił.
-
Ja wiem, o co tu chodzi! – stwierdził w końcu Tom.
- No o co? – zaciekawił się Nath.
- Jay jest za bardzo
przyzwyczajony do dziewczyn, które pchają go na ziemię lub umawiają się z nim
tylko dlatego, by poznać nas. Jak już jakaś okazuje mu, że jej się podoba,
odstrasza go. Burzy jego wizerunek ofermy, która pod koniec filmu dostaje to,
czego pragnie – wyjaśnił chłopak, wzruszając ramionami.
- No i Sokrates wrócił! –
westchnęła Madzia.
- Taka jest prawda! To dla niego
zbyt nowa sytuacja. Gdyby go wyśmiała, zapewne do teraz wzdychałby do niej, a
po pijaku płakał, jaka to jest piękna.
- To zdarzyło się tylko raz! –
bronił się Jay.
- Dwa razy – poprawiła go Madzia.
– Jeszcze Marvin cię zachwycił, nie pamiętasz?
Wszyscy się roześmiali na to
wspomnienie.
- Jakbyście wy po pijaku nie
robili nic głupiego – skrzywił się Jay, a Madzia zamilkła i zdała sobie sprawę,
że Nath patrzy na nią, bo to głównie do nich były skierowane te słowa.
- W takim razie Jay pójdzie z Maggie –
westchnął Tom, kiwając na kelnerkę, by przyniosła im rachunek, mimo iż jego
kumpel i nastolatka jeszcze nie skończyli jeść.
- Ja nie mam tu nic do gadania? –
zdziwiła się dziewczyna.
- Nie.
- Ja nie mam nic przeciwko, ale
co w takim razie ze mną? – wtrącił Nath.
- Dionne – odpowiedział lakonicznie
Jay.
- Nie. Nie może jej zabrać, tam
będzie prasa – oznajmił Max. – Zaraz będą plotki.
- To niech weźmie sobowtóra
Monici! – Tom klasnął w ręce. – Gdzieś się tu kręci… Skoczę do recepcjonistki,
uwiodę ją i powie mi, w którym pokoju zatrzymali się członkowie McFly. Stamtąd
po nitce do kłębka… - Chłopak już stał w gotowości gotowy do drogi. –
Zapłacicie za mnie?
- Eee… Ty tak serio? – wydusił
Jay.
- Tak, a dlaczego?
- Bo to kretyńskie! – wrzasnął
Nath.
- Wcale nie. Ja też widziałem
tego sobowtóra – poinformował Jay.
- Ktoś brał dzisiaj to samo –
szepnął do Madzi Siva, a ta zachichotała.
- Hej, skoro dwóch z nas widziało
sobowtóra, to oznacza tylko jedno… - Tom spojrzał na martwy punkt gdzieś w
oddali i wyprężył pierś jak jakiś superbohater.
- Macie tego samego dilera? –
spytał Nath.
- Musicie odwiedzić okulistę? –
spytał Max.
- Z tęsknoty macie omamy? –
spytała Madzia.
Wszyscy spojrzeli na Sivę,
oczekując, że coś powie, ale nic nie przyszło mu do głowy, więc wzruszył
ramionami.
- No… że ona wcale nie pojechała do
Polski?
Madzia pobladła, bo to samo
pomyślała kilka minut wcześniej. Jednak fakt, że to akurat Siva wpadł na taki
pomysł uświadczył ją w przekonaniu, że to zupełnie niedorzeczne. Roześmiała
się, a Nath i Max dołączyli do niej. Siva wyglądał na skonsternowanego i we
czwórkę nie zauważyli nawet, że Tom i Jay wyszli szukać tajemniczego sobowtóra,
żeby dowiedzieć się, jaka jest prawda.
- Idę uwieźć recepcjonistkę –
oznajmił Tom, wskazując na kumpla palcem. – A ty sprawdź na dole. Miej telefon
w pogotowiu, bo musisz zrobić zdjęcie temu sobowtórowi.
- A co jeśli to naprawdę Monica?
– spytał Jay, zanim się rozdzielili.
Tym razem to Tom się roześmiał i
poklepał chłopaka po ramieniu.
- Och, Jay. Ty to zawsze
potrafisz mi poprawić humor. Niezły żart! – Oddalił się, zanim jego przyjaciel
zdążył coś powiedzieć.
- Ale ja mówiłem serio… -
powiedział cicho Jay, ale tego Tom już nie słyszał.
Jak postanowili tak zrobili. Tom
poszedł bajerować kobietę z recepcji, a Jay miał rozejrzeć się na parterze.
Zajrzał do łazienek, spytał kilku osób, czy nie widziały kogoś o podanym
rysopisie… Kierował się do baru, sądząc, że jest to najrozsądniejsze miejsce do
szukania dziewczyny.
Wbrew temu, co sądzili pozostali,
teoria Toma i Jaya nie była niedorzeczna. Monika bowiem rzeczywiście nie
wróciła do Polski i skradała się właśnie w stronę wyjścia, by opuścić hotel, w
którym nieopatrznie się zameldowała, nie wiedząc, że jest tu jej siostra. Szło
jej to dość opornie, bo torba była ciężka, a żeby nie zawracać na siebie uwagi
odmówiła Danny’emu, który zaoferował się, że zniesie jej bagaż do taksówki.
Spokojnie, Brukselka, powtarzała w myślach dziewczyna, nie bacząc, że nazywa się przezwiskiem nadanym jej przez chłopaków. Dasz radę. Oni są w restauracji i jedzą
obiad. Zdążysz wsiąść do taksówki i odjechać. Ona już czeka przed hotelem. To
tylko kawałek, a torba nie jest wcale taka ciężka…
Była już blisko oszklonych drzwi,
gdy zauważyła Jaya, który węszył i rozglądał się na wszystkie strony świata.
- Oby szukał kibla, oby szukał
kibla… - powtarzała po cichu, ale on minął ubikacje i szedł w jej kierunku.
Mała roślinka w doniczce nie była
w stanie zasłonić jej w całości, ale przylgnęła do wnęki między nią a ścianą, w
nadziei, że jej nie zauważy. Za długo zwlekała z powiedzeniem siostrze, że
jednak została na Wyspach. Serce podeszło jej do gardła, gdy zdolny ją
zdemaskować chłopak znajdował się tylko dziesięć metrów od niej. Na szczęście
skręcił w stronę baru, dając jej szansę na ucieczkę.
Zarzuciła sobie torbę na ramię i
niezgrabnie zaczęła dreptać w kierunku drzwi.
- Monica? – usłyszała za sobą
znajomy głos i zaklęła po cichu, zaciskając oczy, jakby to miało pomóc jej się
obudzić z tego snu. Naważyła piwa i teraz musiała je wypić.
Jak w zwolnionym tempie odwróciła
się, by zobaczyć, dlaczego ten idiota wszedł do baru tylko na trzydzieści
sekund. Nie wiedziała, co powiedzieć. „Miło cię widzieć” wydawało się w tej
sytuacji dość głupie, podobnie jak „co za niespodzianka”, ale w amoku wybrała
ten drugi wariant.
- Niespodzianka? – spytał
zdziwiony, podchodząc do niej. – Chyba szok!
- Cóż… Zostałam w Wielkiej
Brytanii. Ta dam! – oświadczyła, robiąc dobrą minę do złej gry.
- Wyobraź sobie, że jest druga
zmiana i w recepcji siedzi gość i to hetero – oznajmił Tom, podchodząc do
przyjaciela i początkowo nie zauważając, z kim ten rozmawia. – Nie pisnął ani
słówka, cholerny służbista.
- Wybacz, ale jestem teraz w
środku ważnej konwersacji. – Jay zauważył, że Monika wykonuje małe kroczki w
stronę drzwi i próbował ruchem gałek ocznych zmusić kolegę, by na to spojrzał.
- A co, zarywasz? - Tom przeniósł
wzrok na dziewczynę i oczy niemal wyszły mu z orbit. - Znalazłeś sobowtóra!
- Nie, idioto! – Jay pacnął go w
tył głowy. – To jest Monica.
- Siostra Maggie?
- Nie, ta z przyjaciół – prychnęła
dziewczyna, ale ją zignorowali. – Miło było się spotkać, ale muszę już lecieć,
bo mam sporo pracy i… w ogóle… Naraska!
Chciała odwrócić się na pięcie i
uciec, ale oboje złapali ją za ramiona i pociągnęli w stronę drewnianej
ławeczki, gdzie posadzili ją między sobą, biorąc ją w kleszcze.
- Nie sądzisz, że powinnaś nam
coś wyjaśnić? – spytał Jay, spoglądając na nią wilkiem.
Spuściła głowę, bo czuła się
zawstydzona zupełnie jakby wylądowała na dywaniku u dyrektorki.
- Nie poleciałam do Polski.
- No… to widzimy! – parsknął Tom.
– Ale dlaczego?
- Nie chciałam wracać – przyznała
po chwili namysłu.
- Nie mogłaś tak powiedzieć,
kiedy usiłowaliśmy pożegnać cię na lotnisku?! Oszczędziłoby to nam paru
zmartwień – kontynuował burę Jay. – Rozumiem, że nie chciałaś mówić nam, ale
własnej siostrze?!
- Ja… Chciałam jej powiedzieć,
ale nie mogłam. – Wzruszyła ramionami. Oczy zaczęły ją piec i obawiała się, że
zaraz się rozpłacze, ale jakoś udawało się jej powstrzymać, choć łzy załatwiły
sprawę z jego ostrym karcącym tonem i tego była pewna.
- Straciłaś głos? Nie sądzę! –
prychnął Tom, a Jay rzucił mu spojrzenie w stylu „daj mi się tym zająć”.
- Wy nic nie rozumiecie –
westchnęła w końcu. – Ona miała mnie tu dość. Nie chciałam dłużej zabierać
tego, co jej.
- Co ty gadasz?
- Gówno – wydusiła po polsku, a
Jay zrobił duże oczy, bo to było jedno z tych słów, których Madzia go nauczyła.
- Dziewczynie nie przystoi takie
słownictwo.
- Ale… jak… - wyglądała na
skonsternowaną.
- Ech, twoja siostra mnie
nauczyła, kiedy w któryś dzień nie mogliśmy zasnąć.
- Co?!
- Maggie u niego spała kilka
nocy, kiedy nie miała się gdzie zatrzymać – wyjaśnił Tom, zmęczony wykluczeniem
z konwersacji. – A co to znaczy govin’
on?
- Gówno – wyjaśnił Jay, a jego
przyjaciel, mimo iż miał kilka pytań, musiał z nimi zaczekać, bo zaczęła mówić
Monika.
- Czyli widzę nie nudziliście się
pod moją nieobecność. Madzia mi o tym nie powiedziała, więc w sumie jesteśmy
kwita. – Monika pociągnęła nosem, a łzy cofnęły się na dobre. Wróciła na pozycję
szefowej i miała rękę na pulsie.
- Tajemnica tajemnicy nie równa –
bronił się Jay.
- O, tak. Fakt, że nastolatka śpi
z kolegą i nikomu o tym nie mówi jest tak samo istotny jak zachowana w sekrecie
wydłużona wycieczka. – Monika wzruszyła ramionami.
- Ale ja o tym wiedziałem –
wtrącił Tom, a ona rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- Nieważne! Tak się nie powinno
robić, to zupełnie nieodpowiednie!
- Ale nie spaliśmy w jednym
łóżku!
- A bo ja wiem, czy mówisz
prawdę? W końcu już raz spaliście.
- Ale ty też tam byłaś, więc co w
tym nieodpowiedniego? – spytał Jay, a zdając sobie sprawę, że to zabrzmiało jak
coś jeszcze bardziej chorego, podrapał się po głowie, by wymyślić jakąś inną ripostę.
- O, tu jesteście! – zawołał z
drugiego końca korytarza Max. – Znaleźliście sobo… - urwał, widząc, że siedzą w
towarzystwie nie sobowtóra, a prawdziwej Moniki.
On, Siva i Nath byli tak
zszokowani, że nie zauważyli, że Madzia mdleje. Spostrzegli się dopiero, kiedy
do ich uszu dobiegł huk ciała opadającego na ziemię.
- No i widzisz co zrobiłaś! –
warknął Tom na Monikę.
- Ja?! – obruszyła się
dziewczyna.
- Tak, ty! Pojawiasz się jak
jakiś duch i zabijasz własną siostrę!
- Ona żyje, idioto. – Nath pacnął
kumpla w tył głowy. – Jest tylko w szoku.
- Jak my wszyscy – dodał Max.
- A ja nie. – Siva dumnie
wyprężył pierś. – Przewidziałem to.
Zupełnie go zignorowali, więc się
naburmuszył. Pracownik hotelu chciał wzywać karetkę, ale wyjaśnili mu, że to
nie pierwszy raz, kiedy dziewczyna zemdlała i zapewnili go, że „nie, nie jest w
ciąży, a już na pewno nie z żadnym z nas”. Tom musiał też oznajmić mu dosadnie,
że jeśli w prasie znajdzie się jakaś wzmianka o tym, to go znajdzie, wywierci
mu dziurę w gardle i nasra do środka.
Chłopacy przenieśli Madzię do jej
pokoju hotelowego i otoczyli łóżko zwartym kręgiem. Zupełnie tak, jak wtedy,
gdy się poznali. Tyle że teraz Madzia straciła przytomność z winy swojej siostry, a
nie ich gapiostwa. Monika porzuciła już myśl o taksówce. Kierowca czekał za
długo i zapewne kazałby jej za dużo płacić. Dotaszczyła torbę na górę, bo nikt
nie zaoferował się, że jej pomoże.
Madzia natomiast powoli wracała
do przytomności, ale wolała jeszcze nie otwierać oczu.
- No i co teraz? Na tak długo
nigdy nie traciła przytomności – zauważył Siva.
- Może damy jej alkohol? – spytał
Tom.
- Serio? Myślałem, że to domena
Jaya. – Max spojrzał krzywo na kumpla, który wyjaśnił, że chodziło mu, żeby
podstawili jej go pod nos, żeby ją otrzeźwić.
- Co najwyżej możecie dać mi się
napić, bo na trzeźwo tego nie ogarnę – oznajmiła Madzia, unosząc się delikatnie
i łapiąc się za głowę.
Jay jej pomógł, widząc, że jest
jakby pijana.
- W porządku? Uderzyłaś się w
głowę, spadając? – zapytał z troską.
- Chyba… - przyznała.
- Trzeba zadzwonić po karetkę, to
może być wstrząs mózgu – stwierdził chłopak.
- Nie, nie! W porządku! – zaparła
się nastolatka. – Napiję się wody i mi przejdzie.
Nath pospieszył po butelkę
mineralnej do automatu. Kiedy wyszedł zapanowała niezręczna atmosfera. Nie
wiedzieli, czy kontynuować burę Moniki, czy czekać aż Madzia poczuje się
lepiej. Na szczęście ocucona nastolatka sama odezwała się pierwsza.
- Będę naiwna, zadając pytanie,
czy jesteś moją siostrą czy jej sobowtórem? – zwróciła się do dziewczyny, która
się blado uśmiechnęła.
- To ja.
- A kiedy zamierzałaś mi
powiedzieć, że wróciłaś?
- Ona w ogóle nie wyjechała –
wtrącił Tom, a Monika ukryła twarz w dłoniach, widząc, że ją pogrążają.
- W ogóle nie wyjechałaś? Więc co
to była za szopka na lotnisku? – uniosła się nastolatka. – „Muszę się spieszyć,
już zdałam bagaż, powodzenia…” – przedrzeźniała siostrę. – Wszystko gówno
prawda, tak?
- To nie tak, jak myślisz.
- No to jak? Wytłumacz się,
proszę.
- Przeszłam przez odprawę i
czekałam w niebywale wolno przesuwającej się kolejce – zaczęła opowieść Monika.
Pominęła fakt, że z żalu płakała, nie chciała, żeby wzięli ją za mięczaka.
- I znudziło ci się i wróciłaś? –
spytał Siva, a Madzia uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Czasem był taki głupi…
- Miałam ciężką torbę i było mi
smutno – kontynuowała Monika. – Wtedy zadzwonił mój telefon. To był Danny z
McFly.
- Skąd miał twój telefon? –
Madzia spojrzała na siostrę wilkiem.
- Od Jayne. Dali mi swoje numery,
bym zadzwoniła, ale jako że wracałam do domu, nie zrobiłam tego. Potrzebowali
zastępstwa dla swojego menedżera, który miał operację i padło na mnie. –
Dziewczyna wzruszyła ramionami, jakby była to najnormalniejsza rzecz pod
słońcem.
- Czyli… przez te dwa tygodnie
cały czas tu byłaś i pracowałaś dla McFly? – spytała Madzia w momencie, w
którym do pokoju wrócił Nath. W sumie nic go nie ominęło, bo jego przyjaciółka
streściła wszystko w jednym pytaniu.
- Yhm. W skrócie.
- A nie powiedziałaś mi, bo… -
Madzia zawiesiła głos, czekając na odpowiedź siostry.
- Wiem, jak bardzo mnie tu nie
chciałaś. Dogadywałaś się dobrze z chłopakami zanim przyjechałam i byłam tylko
kulą u nogi.
- I znowu to robisz! – wściekła
się nastolatka.
- Co robię?
- Czynisz z siebie ofiarę! Zostałaś,
bo byłaś zazdrosna, że mi się coś udało i też tego chciałaś!
- Właśnie potwierdziłaś moje
słowa – westchnęła Monika, zarzucając sobie na ramię ciężką torbę. – Cieszę
się, że czujesz się już dobrze, ale porozmawiamy, kiedy ochłoniesz.
- A pewnie, idź! Może teraz JLS
cię przygarną i będziesz mogła kleić się do Marvina!
- Za tydzień wracam do domu, bo
menedżer McFly wrócił do zdrowia. Tym razem naprawdę – oznajmiła Monika, ignorując
słowa młodszej siostry. – Gdybyś chciała się spotkać, zadzwoń.
Zamknięte drzwi dopiero
utwierdziły Madzię w przekonaniu, że to, co właśnie się rozegrało nie było
snem. Jej siostra naprawdę została w Wielkiej Brytanii. Tego tylko brakowało.
- Uff. To było… dziwne –
westchnął Tom, rzucając się na łóżko koło Madzi i zabierając jej butelkę wody
mineralnej, której nie ruszyła. Upił kilka łyków, nie zważając na zszokowanych
kompanów. – Czyli ona tu cały czas była, tak?
- Tak – odpowiedziała Madzia,
wyrywając mu wodę.
- A my urządziliśmy jej imprezę
pożegnalną – westchnął Jay. – Jak głupi przejmowałem się, że nie zdążyliśmy się
z nią pożegnać, a tymczasem ona przez cały czas była tu na miejscu. – Chłopak
przetarł oczy dłońmi.
- Nie bądźmy dla niej zbyt surowi
– wtrącił Max. – Trochę rozumiem, dlaczego nie powiedziała ci o tym, że jednak
zostaje.
- Trzymasz teraz z moją siostrą?
– spytała zła Madzia. – Co będzie następne? Wbijesz mi nóż w plecy? Proszę
bardzo, teraz jestem łatwym celem!
- Nie zrozum mnie źle, Meggs…
Kiedy się dowiedziałaś, że tu jest, byłaś zła, a nie szczęśliwa. Rozumiem, że
Monica mogła pomyśleć, że jej tu nie chcesz.
- Cóż, nikt z nas nie wyglądał na
zadowolonego z faktu, że ją widzi. – Nath wzruszył ramionami.
- Nie mogła się spodziewać, że
padnę jej w ramiona! – uniosła się Madzia, ale ponownie zakręciło jej się w
głowie i Max nakazał jej się uspokoić.
- Nikt cię nie obwinia –
powiedział, spoglądając dziewczynie głęboko w oczy. O ile Jay, Tom, Siva i Nath byli
jej kumplami, o tyle Max był jak starszy brat. – Ale powinnaś też zrozumieć
siostrę. Wszyscy powinniśmy ją zrozumieć.
- Kiedy do niej dzwoniłam, nie
potrafiła ze mną normalnie rozmawiać. Dlatego przestałam – oznajmiła Madzia,
spuszczając głowę. – Mogła się czuć zapomniana, bo w tym tygodniu napisałam jej
tylko dwa smsy, z czego jeden był wysłany przez pomyłkę…
- Nareesha do niej dzwoniła –
powiedział Siva. – Chyba naprawdę ją polubiła.
- A czy któryś z was wysłał jej
choć jedną wiadomość? – spytał Max, ogarniając wzrokiem swoich przyjaciół,
którzy pokręcili głowami przecząco. Teraz to oni czuli się jak na dywaniku u
dyrektora. – Też bym wam nie powiedział, że jestem w mieście, gdybyście mnie
tak olali.
- Zawaliliśmy, tak? – spytał
Nath, wzdychając ciężko.
- I to na całej linii –
stwierdził Max. – Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Wypocznij, Meggs,
a my wracamy do siebie. – Chłopak pocałował koleżankę w czoło.
- Pięknie. Teraz wzbudziłeś we
mnie wyrzuty sumienia i wychodzisz, tak? – Madzia założyła ręce na piersiach i
spojrzała wilkiem na Maxa, który wzruszył ramionami.
- Nath z tobą posiedzi. Przecież
to nie tak, że ma co robić…
Oczy prawie wyszły jej z orbit i
w tempie błyskawicznym udała ziewanie, by nie dopuścić, żeby najmłodszy członek
zespołu dotrzymywał jej towarzystwa. Stwierdziła, że nadal czuje się nieco
dziwnie po upadku i najlepiej będzie jeśli pójdzie spać.
- Czyś ty zwariowała! Po takim
czymś nie możesz iść spać! – uniósł się Jay. – Jeśli miałaś wstrząs mózgu…
Zostanę, żeby ci dotrzymać towarzystwa i upewnić się, że wszystko w porządku.
- Dzięki – uśmiechnęła się z
wdzięcznością.
- Dobra… Pan doktor zajmie się
Maggie, a ja pędzę do Michelle. Zaraz będzie dzwonić… - Max urwał, słysząc
dzwonek w swoim telefonie. – Poprawka. Już dzwoni. Do zobaczenia.
Nath, Siva i Tom również się
pożegnali. Ten pierwszy dawno nie widział rodziny, a dwaj pozostali chcieli
spędzić trochę czasu ze swoimi dziewczynami. Jay mieszkał za daleko, by
odwiedzić rodziców, rodzeństwo czy przyjaciół. Dlatego z chęcią chciał
dotrzymać towarzystwa przyjaciółce.
- Doceniam, że zobowiązałeś się
mnie pilnować – powiedziała Madzia z uśmiechem, kiedy zostali sami.
On zdjął buty i usadowił się na
łóżku koło niej razem z pilotem do telewizora.
- To co chcesz robić? Szukać
innych sobowtórów, jeść lody, oglądać filmy?
- A może tak iść na lody i rzucać
nimi w McFly w akcie zemsty? – spytała nastolatka, zacierając ręce.
- Kuszące, ale nie sądzę, żeby
wyładowywanie na nich agresji było odpowiednie.
- Ech, masz rację. Innym razem.
Muszę sobie z nimi poważnie porozmawiać na temat mojej siostry.
Jay widząc, że rozmowa znowu
zmierza na temat dość sporny, włączył telewizor, natrafiając na „Avatara”.
Madzia nie mogła już na to patrzeć i nie rozumiała, dlaczego chłopak zachwyca
się oglądaną właśnie sceną, w której główny bohater po raz pierwszy biegnie w
ciele avatara.
- To już wolę „Titanica” –
skrzywiła się.
- Żartujesz. A gdybyś mogła
wybrać być na Titanicu czy na Pandorze?
- No… To chyba oczywiste, nie?
Titanic zatonął.
- Dobra odpowiedź. A więc
oglądamy dalej – wyszczerzył zęby, a ona próbowała wyrwać mu pilota i siłowali
się przez jakiś czas na łóżku.
Zapasy wygrał oczywiście on,
przygważdżając ją do łóżka całym ciężarem i przytrzymując jej ręce na kołdrze. Drzwi
otworzyły się i stanął w nich Nath.
- Eee… przepraszam… - powiedział,
chcąc zawrócić na pięcie, a Madzia zaklęła w duchu, że nie zamknęła drzwi.
Nie było tu kart magnetycznych
tylko klucze, bo był to dość stary hotel. Nie chciało jej się za każdym razem
wstawać i ich zamykać.
- Zaczekaj! – zawołał za kumplem
Jay, za co Madzia była mu niebywale wdzięczna, bo sama nie wydusiła z siebie
ani słowa. – Gdzie idziesz?
- Nie chciałem wam przeszkadzać
w… cokolwiek to było.
- Nic. Zwykłe, przyjacielskie
wygłupy.
- Wygłupy, tak? – Nath spojrzał krzywo
na przyjaciela, który szepnął.
- Wiesz, że bym ci czegoś takiego
nie zrobił, nie?
Madzia nie słyszała tych słów,
ale sam fakt, że Jay trzymał ręce na ramionach Natha świadczył, że w pełni
schowali do kieszeni urazę i się pogodzili. Najmłodszy członek zespołu wyglądał
na przekonanego i wrócił do pomieszczenia.
- Jeszcze się nie nauczyłeś, że
nie wszystko co widzimy jest prawdziwe? – spytał Jay, czochrając włosy kumpla,
który był na ich punkcie znerwicowany.
- Cóż, sobowtór Monici okazał się
prawdziwy. Znaczy… w sumie to była ona, więc… nieważne. Wróciłem, bo u mnie w
domu nie ma nikogo. Okazało się, że mama złapała jakąś fuchę, no a Jess już się
umówiła, więc… Nie macie nic przeciwko jeśli posiedzę z wami? – spytał, a oni
przystali na to, choć Madzia z mniejszym entuzjazmem.
Bawili się jednak dobrze. Madzia
i Nath komentowali widok na ekranie, nabijając się z pasji przyjaciela. Potem
długo rozmawiali, zastanawiając się, jaki strój powinna włożyć dziewczyna na
bal przebierańców, na który się z nimi wybierze.
- Czyli naprawdę nie mam nic do
gadania? – spytała dziewczyna ze śmiechem, a oni pokręcili głowami.
- Pójdziemy we trójkę –
stwierdził Jay.
- Możemy wziąć twoją siostrę,
jeśli nie masz nic przeciwko. – Nath wpadł na ten pomysł.
- To jest myśl, Nath! Zapraszając
ją, możemy się pogodzić, zanim wyjedzie za tydzień… - Na twarzy Madzi
rozbłysnął uśmiech, który szybko zbladł.
- Coś się stało? – zatroskali
się.
- Wtedy i ja wrócę do domu.
- Rozmawialiśmy o tym. Nie
pozwolimy Jayne cię nam zabrać – stwierdził twardo Jay, a Nath mu zawtórował.
- Jeśli nie jako jej asystentka,
będziesz pracowała jako nasza!
Pomysł choć początkowo
idiotyczny, mógł się okazać jedyną okazją, by dalej mogła z nimi pracować. Bo z
istniejącego stanu rzeczy wynikały same przygnębiające perspektywy, które
oznaczały dla niej zakończenie tej cudownej przygody, której kończyć nie
chciała.
- Hej, a może za Bryśkę? –
zapytała ich, zmieniając temat z powrotem na stroje na bal przebierańców, na
który w gruncie rzeczy zawsze chciała się wybrać. Jay właśnie po raz kolejny
zaczął się nabijać z faktu, że mały Nathan miał okazję pocałować tę popularną
piosenkarkę.
- Kogo? – zdziwili się, a ona
zdała sobie sprawę, że użyła polskiej formy.
- Nieważne. Będziecie mieli
niespodziankę. A gdzie tu mogę kupić strój?
Jay napisał jej na kartce adres
sklepu i stronę internetową, na której może dowolny zamówić.
- Gdybyś potrzebowała pieniędzy…
- zaczął Nath, a ona spojrzała na niego z pogardą i miną w stylu „zarabiam i
stać mnie na głupi kostium”.
- Ja już będę się zbierał –
powiedział Jay, kiedy dochodziła osiemnasta. – Obiecałem Sivie, że zjem z nim i
Nareeshą kolację.
- A my to co? – spytała Madzia,
ze zmartwieniem marszcząc brwi.
- No… nie zabraniam wam iść ze
mną, ale uważam, że nie powinnaś wybierać się w jakieś eskapady po tym
omdleniu. Nath się tobą zaopiekuje – zakomenderował Jay.
- CO?! – spytali zszokowani
Madzia i Nathan, a ich przyjaciel się roześmiał i uprzednio się pożegnawszy,
wyszedł.
Zapanowała atmosfera tak gęsta,
że w powietrzu można było powiesić siekierę.
- Ekhm… Nie musisz tu ze mną siedzieć,
jeśli nie chcesz – odezwała się Madzia, widząc, że Nathana bardziej interesuje
oglądanie żyrandola niż patrzenie jej w oczy.
- Nie, w porządku. Chcę zostać.
Chyba, że jesteś zmęczona…
- Nie jestem – palnęła i zaklęła
w duchu. Mogła skłamać, wtedy miałaby go z głowy. – To co chcesz robić?
- Rozmawiać.
Super. Teraz mu się rozmawiać
zachciało? Mogła od razu zaproponować jakiś film, a nie narażać się na
niezręczności. Westchnęła ciężko i wyszła spod kołdry, pod którą leżała, żeby
usiąść po ludzku na jednym z foteli dostępnych w pokoju. Podążył za nią. Jemu
też nie podobała się atmosfera rozwalonej pościeli, która przypominała o
nocach, które spędzili w jednym łóżku, jakkolwiek dwuznacznie to brzmiało.
- Co się z nami stało, Meggs? –
spytał w końcu, jakby była to jedyna rzecz, o której myślał od samego początku.
- Słucham?
- Dlaczego tak się zachowujemy?
Jesteśmy w końcu przyjaciółmi, nie?
- Tak, jesteśmy.
- Więc dlaczego zachowujemy się
jak obcy. Nie pamiętam, kiedy szczerze ze sobą rozmawialiśmy. Chyba ostatni raz
w sylwestra, od którego minęły już prawie trzy tygodnie.
- Yhm. Czas leci szybko.
- Ale ja mówię poważnie! Dlaczego
się unikamy? – spytał, patrząc jej w oczy, a ona udała zdziwioną minę.
- Może ty mnie unikasz! Ja
zachowuję się normalnie.
- Nie unikam cię. Zaprosiłem cię
do domu mojej mamy, ale odmówiłaś. To dlatego, że czujesz coś do Jaya, tak?
Parsknęła wodą, którą właśnie
wzięła do ust. W głowie zanotowała, żeby nie pić przy prowadzeniu konwersacji
takiego typu, bo zawsze się to źle kończyło.
- Jay to mój przyjaciel.
- A ja?
- Ty też! Wszyscy jesteśmy
przyjaciółmi, przynajmniej ja was tak traktuje – przyznała szczerze.
W sylwestra miała jeszcze
dziwaczne wątpliwości co do tego, co czuje do Natha. Potem przyszła niezręczna
kłótnia w domku nad jeziorem i wszystko zaczęło się sypać.
- Czy będziemy mogli jeszcze
porozmawiać tak jak kiedyś? – spytał, wiercąc ją wzrokiem.
- Przecież rozmawiamy.
- Nie. My tylko prowadzimy jałowy
dialog. Czuję, że nie otwierasz się przede mną tak jak kiedyś.
- A czego oczekujesz po imprezie
pożegnalnej dla mojej siostry? Zachowałeś się jak dupek i nawet nie
przeprosiłeś!
- Przeprosiłem!
- Ale nawet nie wiesz, za co się
gniewam!
Jałowy dialog przerodził się w
temperamentną kłótnię. Nath wyglądał, jakby rzeczywiście nie wiedział, co robi
źle. Miotał się z myślami, podczas gdy ona wstała do drzwi i otworzyła je przed
nim na oścież.
- Przemyśl sobie wszystko i wróć
do mnie jak będziesz gotowy do poważnej rozmowy – oświadczyła, z ulgą
obserwując jak ze spuszczoną głową wykonuje jej polecenie i zostawia ją samą.
Nic nie było w stanie ukoić jej
skołatanych nerwów tak jak lody w restauracji na dole. Postanowiła więc się tam
udać. Pięć minut później była już na dole, nieświadoma, że do jej drzwi pukał
Nath, który już w windzie zdecydował się wyznać jej, co do niej czuje. Nikt mu
nie otworzył.
Brukselka wróciła!!!!!! Idę jej naszykowac imprezę powitalną :D
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial. Z tej moniki to cwaniak ale czulam ze chlopca bylo smutno ze nie powiedziala im prawdy. Chyba naprawde ja polubili i bardzo sie z tego powodu ciesze. Jay z madzia to prawdziwa przyjazn ale to dobrze ze nastolatka dobrze czuje sie w obcym kraju mam nadzieje ze chlopcy cos wymysla i ona z nimi zostanie. Nathan z madzia no coz ciezka jest sie im dogadac i szkoda ze Nathn nie miala okazji powiedziec o swoich uczuciach wtedy byloby latwiej. Martwi mnie jedna rzecz powiedz mi prosze czy Madzia juz nic nie czuje do Nathana? Oby teraz nie wskoczyla w ramiona Liama haha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta
No nareszcie Monia <3
OdpowiedzUsuńBiedny Nath...w końcu chciał wyznać jej swoje uczucia i po prostu stał pod drzwiami,bo nie było komu otworzyć...ten to ma pecha :c
Czekam na następny rozdział ;*
super rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na next oczywiście :)
weny!!!
nie wiem dlaczego ale nie wyskakuje u mnie że dodałaś nowy rozdział :)
ale zaglądam często i sprawdzam żeby nie przegapić żadnego :)
Hej! Nominowałam cię do Liebster Awards:P
OdpowiedzUsuńszczegóły na
stereo-soldier.blogspot.com
kiedy next? gdyz jestem z Toba od samego poczatku. Masz talent niema co. Pozazdrościc. Aga17.
OdpowiedzUsuńMonika! No wreszcie :) Ubolewam nad tym, że masz zamiar napisać jedynie 100 rozdziałów, a jeszcze piszesz takie króciutkie. Czym żeśmy Ci zawiniły? x) Mam nadzieję na więcej scen Moniki i Jaya, intymnych też! :D Szaleję za tym, żeby oni byli razem! Szkoda mi się zrobiło Natha bo w końcu chciał wyznać jej uczucia, a tu nic... pusto i głucho. Szkoda. Dodaj proszę szybciutko następny :* Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJest! Monia wróciła! Tylko trochę szkoda Nathana: już się zebrał, żeby wreszcie wyznać to, co czuje, a tu klapa... No cóż "Life is brutal"
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny- po prostu.
Czekam na dalszą część z niecierpliwością,
Madeleine
Ha!A jednak Brukselka nie wyjechała do ojczyzny:)
OdpowiedzUsuńNa pomysł z sobowtórem mógł wpaść tylko Tom.Bwi mnie to, zajęło mu to trochę czasu,zanim zorientował
się,że Jay rozmawia z prawdziwą Moniką z krwi i kości a nie
mniemanym sobowtórem.
Ech,ten Tom jest nieźle pokręcony jednak:)
Ale czemu się dziwić, w końcu to Tom!:D
Z kolei szkoda mi się zrobiło Sivy,bo nikt nie docenił jego genialnego obeznania w tym,że Monika nie wróciła do Polski.
Każdy był zaabsorbowany co dwóch członków zespołu brało,skoro widzą w hotelu Monikę.
Brukselka powraca a Madzia mdleje.Widzę,że bardzo ucieszyła się,że jej siostra jednak została na wyspach:)
Co do końcówki rozdziału aż mi się smutno zrobiło(co prawda ponownie ale jeszcze bardziej niż z powodu Sivy),że biedny Nathan,
który zebrał się w końcu na szczere wyznanie uczuć,zastał pusty pokój.
Smutne,bardzo smutne:(
Na następny oczywiście już czekam:)
E.
Wow.
OdpowiedzUsuńNo i, dlaczego? Dlaczego Nathan nie może w końcu jej wyznać miłości, kurde? Tak mało brakowało, a tej się na lody zebrało... Masakrejszyn, jednym słowem.
Na miejscu chłopaków też bym zaczęła podejrzewać, że coś jest między Jay'em i Magdą. Naprawdę się do siebie zbliżyli!
A teraz - Monika.
Ja wiedziałam. Normalnie od samego początku wiedziałam, że ona nie wyjechała. Wiedziałam też, że pracowała z McFly! Jestem niczym medium!
Spodobało mi się, że to Tom i Jay brali udział w 'poszukiwaniach sobowtóra'. W końcu to między nimi toczy się największa walka, jeśli o Monice mowa.
Jestem trochę bardzo zła na Magdę. Ona jest wiecznie zła na tą Monikę! Zachowuje się względem siostry jak, bez urazy, krowa. Skoro Monice też się udało, to po co Magda jest zazdrosna? Denerwuje mnie to od samego początku.
I w dodatku chłopcy - oczywiście, żaden nawet się nie ucieszył z tego spotkania z Moniką. No pewnie, przecież jej nikt nie lubi.
Wybacz, że się tak ekscytuję, no ale... utożsamiam się z nią! Mnie by było przykro, tylko... no, może trochę szybciej bym spieprzała do tej taksówki. No i nie udałoby mi się zachować takiej powagi w rozmowie z Meggs.
Czekam na ten cały bal maskowy. Ciekawe, jak to wszystko potoczy się dalej.
No i gratulacje, Twój blog jest świetny!
Pomarudzę jeszcze - blogger mnie chyba nie lubi! Ostatnio wcale nie pojawiają mi się informacje o nowych rozdziałach, które dodajesz! Stąd to opóźnienie w komentarzach.
No nic. Wiedz, że Ci zazdroszczę!
Byee!
Hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ale to bardzo mi się podoba,ponieważ Nath w końcu odważył się ruszyć dupę i pójść wyznać Madzi co do niej czuje, ale najlepszym elementem jest to,że...
BRUKSELKA IS BACK ! ^.^
Biedny Nath odważył się,a tu nikogo nie ma. Ten to ma przesrane ;p
Ale mam pytanie...co będzie z Liamem i Magdą ? :)
Teraz moge sie wypowiedziec, bo nareszcie mam czas:)
OdpowiedzUsuńNareszcie Monika wrocila, tak bardzo brakowalo mi jej przez ten czas. Troche ja zaniedbalas w tym rozdziale, ale mam nadziej, ze jej watek bedzie sie rozwijal;)
Nath i te jego teorie na tamat Jaya i Madzi, ma chlopak wyobraznie, chociaz sama bym cos podejrzewala po tej akcji w pokoju;p
Chcialabym poczytac jeszcze o chlopakach z One Direction, wiec czekam, az pojawi sie rozdzial z nimi.
Pozdrawiam!;*
Jaaaaaaa !!!!!
OdpowiedzUsuńRobimy fale , robimy fale !!!!
Brukselka wróciła !!!!!!
Jaram się jak pochodnia !!
Kocham te książkę o tw
Jest takie realistyczne
Biedny Nathan , kiedy już zdobył się na wyznanie to mu kr... Nie odważyli
JAK TO MOŻNA !!!! ????
poszukiwania sobowtór najlepsze
Ciekawii mnie to co się stanie z Moniko
wkurzasz mnie już Madzia :/
Sama cierpi a przy tym krzywdzi Nathana :/
Jednym słowem rozdział jest
ZAJEFAJNY !!!
Boże kończę bo sapam ci tylko robię ....
Po pierwsze przepraszam, że ostatnio w ogóle nie komentowałam. Niestety, ale przez szkołę, gości w domu i wszystko inne nie miałam czasu w spokoju usiąść i przeczytać choć fragment opowiadania. Ale udało mi się dzisiaj nadrobić zaległości :) Od razu, z góry przepraszam jeśli nie skomentuje kolejnych rozdziałów, ponieważ dopadła mnie grypa. Z wysoką gorączką nie dam rady nic przeczytać, więc wszystko zależy od tego jak się będę czuła.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, tego i każdego poprzedniego to są po prostu cudowne. Martwią mnie relacje Madzi i Natha, mam nadzieję, że wszystko sobie wytłumaczą i w końcu przyznają się do swoich uczuć. No i fajnie by było jakby Maggie została z TW, choć podejrzewam że jej praca z The Saturdays byłaby ciekawa i na prawdę dużo by się działo :) Monika też nie może wrócić do Polski.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
Super rozdzial!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Pisz szybko!
Alex <3
pisz szybciutko dlugie rozdzialy gdyz zapewne kazda z nas kocha Twoje opowiadanie. <3 . Sama sie zasanawiam nad zalozeniem bloga ale nie jestem zbytnio zmotywowana. Kocham The Wanted ale boje sie iz moje bazgroly beda wysmiane. Ale hej powracajac do rozdzialu. Zajebisty. Kiedy Nathan wkoncu wyzna Madzi co czuje.? Oni naprawde do siebie pasuja. Tąk jak Jay z Monika. Czekam na nexta. Chce go widziec juz dzis bo umre z tesknoty. :) aga17
OdpowiedzUsuń