~*~
Następny dzień dziewczyny
poświęciły na szukanie szałowych sukienek na bal, na który zamierzały się
wybrać. Monika chciała wejść do sklepu z przecenami, ale Madzia namówiła ją, by
wybrały się do jednego z droższych butików. Młodsza siostra wybrała sobie
krótką, delikatną sukienkę bez ramiączek i do tego baleriny na małym obcasiku.
Starsza za nic nie chciała pokazywać nóg, więc kupiła szmaragdową sukienkę do
kostek, która ładnie kontrastowała z kolorem jej włosów.
- Nie przesadzaj, zawsze lepsze
to niż Kopciuszek – prychnęła Madzia, pokazując się w swojej pięknej sukience,
którą właśnie założyła. – Zapniesz mnie?
- Nath wygląda mi na takiego,
który lubi Kopciuszka – oznajmiła Monika, pomagając siostrze z zamkiem. – I
wyglądasz bardzo ładnie, na pewno będzie zazdrosny widząc cię z Harrym. Choć
nadal podtrzymuje fakt, że lepiej wyglądałabyś u boku Liama…
- Och, przestałabyś już z tymi
dyrdymałami?! Harry zaraz tu będzie, a ja muszę się jeszcze pomalować.
- No proszę, panna naturalna chce
pożyczać moje kosmetyki? – spytała Monia, spoglądając na siostrę spode łba,
kiedy ta brała bez pozwolenia jej przedmiot.
- Oj, tam, oj, tam. Muszę
wyglądać elegancko i dojrzale, żeby barman polewał mi bez marudzenia. – Madzia
wzruszyła ramionami i ruszyła do łazienki. – Loki mi śmiesznie sterczą! –
krzyknęła.
Kiedy z łazienki dał się słyszeć
cichy szum suszarki, do drzwi pokoju hotelowego ktoś zapukał. Było to dziwne,
bo Madzia umawiała się z Harrym, że spotkają się w lobby na dole i razem
wynajętym samochodem pojadą na imprezę z Moniką i pozostałymi chłopcami z
zespołu.
Starsza z dziewczyn ze
zmarszczonymi brwiami pociągnęła za klamkę, by w progu otwartych drzwi ujrzeć
Harry’ego Stylesa w smokingu, który lekko pochylony czochrał właśnie swoją
czuprynę.
- Yyyy… cześć – zmieszał się,
widząc, że ktoś otworzył mu niebywale szybko. Początkowo jej nie poznał.
W takim makijażu jej nie widział, a mina zdechłej kury nie poprawiała sytuacji.
- No cześć. Moja siostra się jeszcze
szykuje – oznajmiła oschło Monika i zatrzasnęła chłopakowi drzwi przed nosem.
- Kto to był? – spytała Madzia,
która prawie gotowa wtargnęła do pokoju, rozglądając się wokoło.
- Harry. – Monika wzruszyła
ramionami.
- Och, dlaczego go nie
wpuściłaś?! – Madzia szybko naprawiła błąd siostry i wpuściła Harry’ego, zanim
ten zszedł na dół, co miał w zamiarze. – Wybacz mojej siostrze, jest
sfrustrowana, bo idzie na bal sama.
- Nie ma sprawy. W limuzynie na
dole są Zayn i Niall, oni też przyszli bez pary.
- W limuzynie? – spytała Monika,
zagłuszając pytanie Madzi o Liama. Młodsza dziewczyna była za to wdzięczna
starszej, bo nie chciała wyjść na ciekawską. Gówno ją obchodziło, czy Payne
przyprowadził jakąś dziewczynę, czy nie. Miała tylko nadzieję, że nie będzie to
Danielle, bo nie miała ochoty na bójki.
- W samochodzie byśmy się nie
zmieścili – wyjaśnił Harry, mierząc Madzię wzrokiem od stóp do głów. Nic jednak
nie powiedział, zupełnie jakby krępował się rzucić komplementem przy Monice.
Madzia upewniła się, że jej
siostra nie udusi jej kawalera, kiedy wróci do łazienki skończyć makijaż i
wyszła z pomieszczenia. Monika zaproponowała chłopakowi fotel, a kiedy usiadł,
sama stanęła tuż nad nim, żeby nie pognieść sobie sukienki.
- Więc, Harry… - zaczęła. – Jakie
masz plany wobec mojej siostry?
- Yyy… słucham?
- No wiesz. Przyjaciele?
- Tak, jesteśmy przyjaciółmi.
- Acha. I ty nic… ten-teges?
- Co? – spojrzał na nią jak na
wariatkę, więc machnęła ręką. Był jak zapisana księga, zamknięta na klucz i
zabezpieczona przed wyciekiem wszelkich sekretów.
- A twój kolega, Liam?
- A co jesteś nim zainteresowana?
– spytał Harry, a Monika zakrztusiła się, mimo iż nic nie miała w ustach. Nie
zraził się i kontynuował. – No wiesz, widziałem, że z nim pisałaś i ta koperta,
którą mu dostarczyłaś przed naszym koncertem…
- Koleś, nie jestem pedofilem –
ucięła dyskusję dziewczyna i z ulgą przywitała siostrę, która właśnie wróciła z
łazienki w pełnym rynsztunku.
Zarzuciły na ramiona zwiewne
szale, wzięły małe torebeczki, do których wepchnęły chusteczki, telefony,
błyszczyki i klucz do pokoju i były gotowe na imprezę.
Na dole w limuzynie siedzieli
Louis z Eleanor, którą poznały i która zrobiła na nich bardzo pozytywne
wrażenie oraz Niall i Zayn. Monika czuła się nieco dziwnie, bo została
posadzona między nimi jak jakaś niańka. Uznała, że ten wieczór i tak nie będzie
normalny, więc starała się robić dobrą minę do złej gry. Ważne było że Madzia
wyglądała na zadowoloną. Harry co jakiś czas nachylał się i mówił jej coś do
ucha, przez co rumieniła się, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Punktualnie o dwudziestej
zajechali do hotelu Hilton i dumnie wkroczyli na salę, gdzie odbywać się miał
bal. Louis wyjaśnił, że spotkają się tam z Liamem, który w ostatniej chwili
miał problem ze smokingiem i nie mógł jechać z nimi.
Harry znacząco wystawił łokieć,
żeby Madzia mogła się na nim uwiesić. Louis i Eleanor szli podobnie z przody, a
Zayn i Niall nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić, wzięli Monikę w kleszcze
i również wystawili w jej stronę zgięte łokcie. Udała, że ich nie widzi i
ruszyła przed szereg, chociaż stresowała się, że przy drzwiach każą jej spadać
na drzewo, bo jest źle ubrana, umalowana lub nie ma zaproszenia. Na szczęście
okazało się, że ma je w torebce, co prawda pogniecione jak psu z dupy wyjęte,
ale konsjerż zdawał się tego nie zauważać. Co najśmieszniejsze, zapytał, czy
mógłby zrobić sobie z nią zdjęcie, bo wziął ją za jakąś gwiazdę. O mały włos
nie parsknęła mu w twarz, ale zachowała kamienną minę.
- Oczywiście – oznajmiła, podając
Madzi swoją torebkę (szale oddały wcześniej do szatni).
Młodsza siostra spojrzała
skonsternowana na Harry’ego, bo nie wiedziała, o co chodzi. Chłopak też
wyglądał na nieogarniającego sytuacji. Zayn i Niall zawsze mieli miny, jakby
nie wiedzieli, o co chodzi, nie miała więc co szukać odpowiedzi u nich. Zaskoczona
ujrzała jak konsjerż wyciąga z kieszeni komórkę i prosi Harry’ego, żeby zrobił
jemu i Monice zdjęcie. Nie wiedziała, o co chodzi, więc nie roześmiała się mu w
twarz. Zszokowany Harry wykonał prośbę, a potem obserwował, jak mężczyzna z
dokładną wnikliwością sprawdza, czy jego bilet jest prawdziwy.
- On wie, że to ja jestem tutaj
gwiazdą, tak? – spytał chłopak szeptem Madzię, która wzruszyła ramionami i
wszyscy uroczyście weszli na salę.
Dopiero tutaj Monika mogła zacząć
się śmiać na całe gardło. Starała się pohamować, ale nie mogła. Ludzie
odwracali się w jej stronę. Zdążyła zauważyć Lou Walsha, jurora brytyjskiej
edycji X Factor, który mierzył ją zdegustowany.
- O co chodziło temu konsjerżowi?
– spytała zaciekawiona Madzia.
- Nie… On powiedział… Że jest
fanem mojego serialu… I zapytał… Czy może… Zrobić sobie… Ze mną zdjęcie… -
Monika nie potrafiła sklecić poprawnego zdania, bo każde słowa przerywał jej
atak śmiechu.
Madzia parsknęła, podobnie jak
Harry, Niall i Zayn. Louis z Eleanor weszli do pomieszczenia jako pierwsi i
zajęli się sobą. Nie mieli pojęcia, jaka zabawa ich ominęła.
- No to teraz czuję się jak
gwiazda! – oznajmiła Monika, wygładzając dłońmi suknię. – Naraska!
Znikła, zanim Niall i Zayn wciągnęliby
ją w jakąś rozmowę, na którą nie miała ochoty. Zamierzała odnaleźć Liama
i spróbować wyswatać go z siostrą. W najgorszym wypadku, gdyby ten pojawił się
później lub nie daj Boże w towarzystwie, chciała zwabić Natha w pobliże
nastolatki, żeby zobaczył ją w towarzystwie innego. Tak czy siak nie zamierzała
siedzieć tego wieczoru z założonymi na piersiach rękoma.
Nagle jej wzrok padł na Marvina z
JLS, który stał oparty łokciem o bar w idealnie skrojonym smokingu. Wyglądał
nieziemsko i kolana się pod nią ugięły. Sala stylizowana była na lata 20.,
wokoło kręciły się kelnerki w śmiesznie upiętych włosach. Mniej lub bardziej
znane gwiazdy stały w niewielkich odstępach od siebie z szampanem w dłoniach,
prowadząc konwersację na poziomie. Ona jednak ich nie zauważała.
- Brukselka?! – usłyszała
zszokowany głos Jaya, który nagle wyrósł przed nią, swoim metr
osiemdziesiąt wzrostu zasłaniając jej widok.
Słyszała co do niej mówił jak
przez mgłę, bardziej zajęta była śledzeniem kieliszka Martini, który powoli
przechylał się w stronę warg Marvina. Nagle obok ciemnoskórego boga w ludzkim
wcieleniu pojawiła się wysoka dziewczyna, Rochelle z The Saturdays. Jego dziewczyna. Brwi Moniki błyskawicznie zbiegły
się w jednym punkcie, bo nie spodobał jej się ten widok. A jeszcze mniej
podobał jej się czuły pocałunek, który nastąpił później.
- Co ty do mnie rozmawiasz? –
spytała Jaya, po raz pierwszy przenosząc wzrok z zakochanej pary na napotkanego
znajomego.
Zdziwiony odwrócił się do tyłu i
zauważył, co było obiektem dogłębnej obserwacji dziewczyny i wydał z siebie
dźwięk w stylu polskiego „acha”. Znowu zaczął się produkować, ale Monika
zmarszczyła brwi, jakby to miało pomóc jej w usłyszeniu rozmowy rozgrywającej
się z dziesięć metrów od niej. Pomachał jej przed oczami ręką, żeby sprowadzić
ją na ziemię.
- Dobra – westchnęła, widząc, że
Marvin oddala się razem ze swoją ukochaną. – Co mówiłeś?
- Że ledwo cię poznałem w tej
sukience. I fryzurze. I makijażu – powtórzył Jay.
- Haha, no wiem. Konsjerż wziął
mnie za gwiazdę telewizyjną! – roześmiała się, przypominając sobie pomyłkę
mężczyzny przy drzwiach, który nie poznał nikogo z One Direction.
Złapała za wycięcie sukienki i
podciągnęła je sobie do góry, na wszelki wypadek, gdyby na wierzch miał wyjść
jej stanik. Jay nadal coś do niej mówił, ale była zbyt rozkojarzona, żeby
wyłapać sens.
- Przepraszam, szukam Liama.
Widziałeś go może?
- Liama z 1D?
- Tak.
- Może zapytaj twojej siostry.
Chyba z nią tu przyszłaś, tak?
- No… tak. Ale ona nie przyszła z
Liamem – wyjaśniła Monika, a Jay odetchnął z ulgą.
Położył jej rękę na ramieniu i
zaczął gadać coś o tym, że obawiał się, że Madzia popełni życiowy błąd, wdając
się w związek z Paynem, z którym miała za sobą pewną przeszłość. Monika ujrzała
w drzwiach wspomnianego chłopaka i podwijając sukienkę, żeby się o nią nie
potknąć, ruszyła w jego stronę, rzucając do Jaya coś w stylu „przepraszam”, ale
sama nie była do końca pewna.
- Jesteś wreszcie! – oznajmiła,
chwytając go za rękę i ciągnąc go na bok, zanim ktokolwiek zdążył go zauważyć.
– Co tak długo?
- Musiałem wypożyczyć smoking na
ostatnią chwilę. Mój miał plamę i… - próbował się tłumaczyć, ale mu przerwała.
- Nieważne! Moja siostra coś za
dobrze dogaduje się z Harry’m, musisz coś z tym zrobić.
- Przez telefon próbowałem ci
wyjaśnić, że nie będę stawał między moim przyjacielem i przyjaciółką. Skoro
chcą być razem…
- Chcą być razem? On nadal
spotyka się z tą starą babą, podsłuchałam jej rozmowę telefoniczną. Idź do
Madzi, siedzi tam! – nakazała, popychając chłopaka w stronę siostry, która na
chwilę została sama.
- Hej! – przywitał się nieśmiało
Liam. Był niebywale smutny od momentu, kiedy dowiedział się, że Harry zaprosił
jego obiekt westchnień na bal sylwestrowy. – Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję – Madzia uśmiechnęła
się blado i nieco zmieszała. Zaczęła bawić się kosmykiem włosów i rozglądać w
poszukiwaniu Harry’ego, który poszedł dla niej po coś do picia. Widziała go
przy barze jak rozmawia z Lou i Eleanor. Dlaczego powiedziała, że tu zaczeka?
Głupia myślała, że Niall i Zayn dotrzymają jej towarzystwa, tymczasem oni
oddalili się do Frankie Sandford, jednej z piosenkarek z The Saturdays.
- Dlaczego stoisz tak sama? –
spytał zatroskany, dostrzegając nikłą szansę dla siebie.
- Harry poszedł po coś do picia –
oświadczyła.
- Dobrze się bawisz? –
kontynuował te niezręczne przesłuchanie.
- Nie wiem. Dopiero przyszłam. –
Wzruszyła ramionami.
- Śpiewamy dzisiaj akustyczną
wersję „One Thing” i „Gotta Be You” – oznajmił, jakby nie
miał już o czym z nią gadać.
- To fajnie, na pewno świetnie
sobie poradzicie…
- O, hej Liam! Nareszcie! –
zawołał Harry, który właśnie podszedł do siedzącej przy stoliku nastolatki i
postawił przed nią kieliszek szampana. Drugi miał dla siebie. – Tobie nie
przyniosłem, nie wiedziałem, że tak szybko się wyrobisz.
- W porządku.
- A gdzie masz Danielle?
Madzia nadstawiła uszu, słysząc
to pytanie. Dlaczego Harry pytał o coś takiego?
- Zdecydowałem się przyjść sam –
wyjaśnił oględnie Liam, rzucając smutne spojrzenie Madzi, która wyglądała na
zaskoczoną tym rozwojem sytuacji.
- Znowu jesteście razem? –
spytała, a przez jej glos przebijało przesadne zainteresowanie.
- Nie. Ale nikt w sylwestra nie
chce być sam – wyjaśnił chłopak, odsuwając krzesło i wstając. – Nie będę wam
przeszkadzał.
- Dziwne… - stwierdził Harry,
kiedy zostali sami i wypił łyk szampana. – W ogóle ostatnio dziwnie się
zachowuje.
Madzia odprowadziła Liama
wzrokiem. Nie zauważyła, że za jednym z wielkich bukietów kwiatów rozstawionych
w całej sali kryje się jej siostra, która obserwuje rozwój wypadków.
- Dzięki – oświadczyła Monika,
biorąc z tacy kelnerki kieliszek szampana, opróżniając go duszkiem i chowając
go w bukiecie.
Kilka metrów dalej siedział
Marvin z Rochelle i inna członkini The
Saturdays, Una, ze swoim narzeczonym. Z drugiej stronie, przy kotarach
zasłaniających wyjście na balkon, które było zamknięte ze względu na niską
temperaturę, stał Jay.
- Co robisz? – spytał Nath, który
właśnie podszedł do niego znienacka.
- Pytanie brzmi, co ty tutaj
robisz? Gdzie masz Dionne? – Starszy z chłopaków zmarszczył brwi.
- W łazience. Pudruje nos. – Nath
wzruszył ramionami, bo babskie zabiegi upiększające były dla niego obce. – I
nie wierzę, że przez ciebie będę musiał z nią spędzić cały wieczór. Zauważyła,
że w ogóle się nie odzywam i próbuje zagadać ciszę banałami. Właśnie dała mi
obszerny wykład na temat kryteriów wybierania przez siebie par butów na
występy.
- Współczuje. Ale wysiłek ci się
opłaci, Maggie wygląda na zmęczoną towarzystwem Stylesa.
- Stylesa? – zdziwił się Nath,
który był święcie przekonany, że dziewczyna jego marzeń wybrała się z kimś
innym na to przyjęcie.
Jay wskazał mu głową stolik w
cieniu, przy którym siedziała nastolatka ze swoim przyjacielem, który właśnie
opowiedział jej kawał. Zaśmiewała się z niego do rozpuku.
- Wygląda mi na to, że dobrze się
ze sobą bawią.
- Jej usta się śmieją, ale jej
oczy…
- Przestań snuć teorie spiskowe.
Powinieneś pilnować własnego nosa. Wiesz w ogóle po co do ciebie podszedłem?
- Po co?
- Bo wyglądasz jak kretyn.
Chowasz się przy tej kotarze i obserwujesz stolik Maggie jak jakiś szpieg.
Sytuacja rzeczywiście wyglądała
komicznie. Kawałek dalej, nieudolnie schowana za bukietem kwiatów tkwiła
Monika. Oboje swaci nie spisali się ze swoimi zadaniami. Wyglądało na to, że
wygrywa Louis i jego „kandydat numer trzy”.
- Wraca Dionne, schowaj mnie! –
wrzasnął nagle dziwacznym piskliwym szeptem Nath, chowając się za kotarą za
plecami przyjaciela.
- Co? – zdziwił się starszy
chłopak, ale widząc jak ciemnoskóra dziewczyna się do niego zbliża, udał, że
się rozciąga.
- Mówiłeś coś? – odezwała się
Dionne, ale żywiołowo pokręcił głową.
- Nie, robię ćwiczenia
rozciągające, żeby wyglądać w tym smokingu najbardziej seksownie jak się da! –
skłamał na poczekaniu, prężąc się przekomicznie i nadymając twarz, czym
sprawił, że spojrzała na niego z litością.
- Widziałeś gdzieś Natha? –
spytała.
Chyba widziała wybrzuszenie z
tyłu w kotarze, bo próbowała zerknąć za plecy Jaya, ale ten zaczął wić się jak
wąż w obie strony, skutecznie jej to uniemożliwiając.
- Nath poszedł do łazienki.
- Ale przed chwilą tam byłam!
- W męskiej łazience? – spytał
zszokowany Jay.
- Nie, w damskiej!
- Ano widzisz. A on poszedł do męskiej.
Pewnie się minęliście. – Wzruszył ramionami, a ona oddaliła się, poszukać
swojej randki, bo nie chciała dłużej gadać z tym dziwakiem.
- Czysto? – spytał niepewnie
Nath, wykukując głową zza zasłony.
- Tak, możesz wyjść. Zrobiłem z
siebie idiotę, żeby cię nie znalazła.
- Och, przestań, przecież to dla
ciebie żadna nowość. – Nath machnął ręką, a Jay przez chwilę udał nadąsanego,
ale widząc, że to nie skutkuje, zapytał.
- I co zamieszasz się ukrywać
przez cały wieczór?
- Przez całą noc – poprawił go
przyjaciel. – Jakoś nie uśmiecha mi się oglądanie tej dwójki.
Spojrzeli na parkiet, na którym
Madzia tańczyła właśnie z Harrym, wygłupiając się i wykonując śmieszne ruchy.
- Rzeczywiście wyglądają na
zachwyconych swoim towarzystwem – przyznał Jay, a Nath uderzył go otwartą
dłonią w tył głowy.
Głośne „ouch” zwabiło do nich
Monikę.
- Co wy tu robicie? – warknęła,
spoglądając to na Natha, to na Jaya. – Szpiegujecie?
- Nie my jedyni – prychnął Jay. –
To że się ubrałaś na zielono nie jest w stanie sprawić, że zakamuflujesz się w
koszu tych kwiatów.
Monika spojrzała pytająco na
Natha, ale ten wzruszył ramionami.
- Było cię widać – rzucił na
odchodnym i skierował się w stronę Dionne, która rozglądała się po sali. Postanowił poprosić ją do tańca.
- Cholera! – wściekła się Monika, widząc swoją siostrę z Harrym na parkiecie.
– Nie dość, że ze sobą tańczą, to jeszcze głupio się z tego cieszą!
- Wygląda na to, że jako swaci
się nie spisaliśmy. – Jay wzruszył ramionami. Za bardzo nie przejmował się tym
faktem, bo zmienił taktykę. Zamierzał wzbudzić w Madzi zazdrość samym widokiem
Natha w towarzystwie Dionne, która założyła na siebie seksowną kusą czerwoną
sukieneczkę z dekoltem.
- A żebyś wiedział, że się nie
spisaliśmy! Trzeba coś z tym zrobić! – oznajmiła zdecydowanie Monika. Porwała z
tacy kelnerki szampana i ruszyła w sobie tylko znaną stronę, wychylając całość
niemal od razu i pozbywając się kieliszka w miejscu podobnym do poprzedniego.
- Czy mi się wydaje, czy oni nas
obserwują? – spytał Harry, nachylając się do ucha Madzi i wskazując w stronę,
skąd właśnie oddalała się Monika.
- Całkiem możliwe. Są dość…
nadopiekuńczy – odpowiedziała Madzia, wzdychając ciężko.
- Zauważyłem. Twoja siostra była
chyba zła, że idę z tobą.
- Ech, tłumaczyłam ci to. Po
prostu nie chciała tu przyjść sama.
Piosenka zmieniła się na jakąś
wolną, do której ni w pizdę, ni w oko nie pasował ich śmieszny taniec. Harry
uśmiechnął się delikatnie, przysunął się do niej i objął ją w pasie. Wyszło
dość dziwacznie, bo właśnie chciała zejść z parkietu i udać się usiąść. Teraz
została wręcz zmuszona, żeby w odległości piętnaście centymetrów od niego
tuptać z nóżki na nóżkę ze świadomością, że miliony fanek zabiłyby, by być na
jej miejscu. Nie omieszkała mu powiedzieć o tym ostatnim, bo czuła się dość
niezręcznie ze względu na tą nagłą bliskość. Roześmiał się.
- To pewnie przez te loczki –
oznajmił i przesunął się, widząc, że na parkiet wchodzi Nathan Sykes z Dionne.
Uśmiechy zeszły jemu i Madzi z
twarzy, kiedy zauważyli miny wspomnianej pary, a w szczególności chłopaka,
który wyglądał jak gotowy do śmiertelnej bitwy. Objął Dionne zdecydowanie i
bardzo blisko siebie, ujął jej dłoń i zaczął dość pokracznie prowadzić ją po
parkiecie. Nie umiał tańczyć, ale jego zacięta mina sprawiała wrażenie, że ma
moc sprawczą i jeśli tylko uwierzy, zostanie mistrzem. Okręcał Dionne wokoło, a
jedynym plusem tej żenady był fakt, że trafiał w rytm, z czym Harry miał
czasami problemy.
Jay przyglądał się temu z boku i
zakrywał twarz dłonią, tylko delikatnie zerkając przez palce.
- Nie no, co ty robisz? – spytał
po cichu, nie wiedząc, czy zwraca się sam do siebie, czy do przyjaciela.
Sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie.
Myślał, że to on jest tym
niezręcznym, ale widząc jak Nath nieudolnie próbuje aktorsko podejść do roli
zainteresowanego Dionne, żeby wzbudzić zazdrość w Madzi, zmienił zdanie. Kiedy
jego przyjaciel przechylił dziewczynę do tyłu, podtrzymując jej plecy i prawie
na nią przy tym upadł, Jay nie wytrzymał i musiał się skrzywić.
Był bliski, żeby w duchu zacząć
się modlić o jakiś pożar wywołany przez Brukselkę, który przerwie ten koszmarny
taniec, ale musiał zadowolić się kieliszkiem szampana. Ten wieczór zaczynał być
klapą.
Madzia była zawiedziona. Nath nie
przywitał się, ani nie zaszczycił jej nawet jednym spojrzeniem. Chwalił się
faktem, że przyszedł z Dionne i obejmował ją niebywale blisko. To ośmieliło ją
nieco i sprowokowało do ciaśniejszego objęcia Harry’ego, któremu trzymała ręce
na ramionach.
Piosenka zmieniła się z „Take A Chance On Me” JLS na „More Than This” One Direction. Jakby tego było mało, musiał to być akurat taki utwór ze znaczącym tekstem, jakże doskonale odzwierciedlający panujące między obecnymi na balu relacje. „Jestem załamany, czy mnie słyszysz? Jestem zaślepiony, bo widzę tylko Ciebie. Tańczę sam… Modlę się, by Twe serce odwróciło się”... Głos Liama brzęczał nastolatce w uszach i dotkliwie kłuł w podświadomość jak tysiąc igieł. Starała się skupić wzrok w jednym punkcie, ale niestety tym punktem okazał się filar, przy którym ujrzała go, zamglonym spojrzeniem wpatrującego się w nią i Harry’ego na parkiecie. Ironia losu, że akurat ten utwór puścili. Może DJ był jakimś jasnowidzem i w dodatku jej nie lubił?
Piosenka zmieniła się z „Take A Chance On Me” JLS na „More Than This” One Direction. Jakby tego było mało, musiał to być akurat taki utwór ze znaczącym tekstem, jakże doskonale odzwierciedlający panujące między obecnymi na balu relacje. „Jestem załamany, czy mnie słyszysz? Jestem zaślepiony, bo widzę tylko Ciebie. Tańczę sam… Modlę się, by Twe serce odwróciło się”... Głos Liama brzęczał nastolatce w uszach i dotkliwie kłuł w podświadomość jak tysiąc igieł. Starała się skupić wzrok w jednym punkcie, ale niestety tym punktem okazał się filar, przy którym ujrzała go, zamglonym spojrzeniem wpatrującego się w nią i Harry’ego na parkiecie. Ironia losu, że akurat ten utwór puścili. Może DJ był jakimś jasnowidzem i w dodatku jej nie lubił?
Nath nie wytrzymał presji i
zszedł z parkietu, kierując się w stronę baru. Przysiadł tam na stołku i
udając, że słucha tego, co mówi do niego partnerka, obserwował Madzię, o czym
nie miała pojęcia. Gdyby wiedziała, czułaby jeszcze większą ilość sztyletów,
które przebijały jej serce. Miała wyrzuty sumienia, że Liam był zmuszony do
obserwowania tego widoku, ale tańczyła dalej przez całą drugą zwrotkę.
W końcu przyszło przejście.
Madzia zamknęła oczy, żeby nie musieć patrzeć w oczy Liama-szczeniaczka, które
zarażały ją wszechogarniającym smutkiem. Nagle Harry stanął w miejscu, a jego
objęcia zelżały. Otworzyła oczy, by zobaczyć, co go tak zafrapowało. Do sali
weszła właśnie Caroline Flack z wysokim i dojrzałym partnerem. Wszystko
rozgrywało się jak w zwolnionym tempie. Partner Madzi stał z półotwartymi ustami
i wpatrywał się w swoją starszą kochankę, która wydawała się zadowolona, bo
jeszcze go nie zauważyła. Madzia spojrzała na smutną twarz Harry’ego. Jego oczy
miały zupełnie taki sam wyraz jak oczy Liama, który patrzył na nią.
- Po co mnie zaprosiłeś? –
spytała, wyrywając go ze stanu niemal hipnotycznego. - Trzeba było przyjść z
nią.
- To skomplikowane… -
odpowiedział zmieszany, poprawiając loki.
- Przemyśl to i znajdź mnie,
kiedy rozwiążesz tę łamigłówkę.
Zeszła z parkietu, zostawiając
go osłupiałego, niemającego pojęcia, w którą stronę się udać. Z jednej strony
była Caroline, która przybyła na bal w towarzystwie nowego obiektu westchnień i
najwyraźniej swojego rówieśnika. Z drugiej jego przyjaciółka, którą zaprosił z
własnej woli, trochę tylko zachęcony przez Lou.
Madzia weszła do łazienki i
spojrzała w lustro. Oczy piekły ją, jakby zaraz miała się rozpłakać. Była zbyt
roztrzęsiona, by dociekać, dlaczego tak się działo. Czy zabolał ją fakt, że
zdała sobie sprawę, że była plastrem na niespełnioną miłość? Przecież Harry
mógł zaprosić ją na bal, bo była jego przyjaciółką. Nie oświadczył się jej,
słabo się znali. Czy to Nathan tańczący z Dionne wyprowadzili ją z równowagi? A
może widok smutnego Liama tak złamał jej serce?
- Co za idiota! – wrzasnęła
Monika, która nagle otworzyła drzwi do łazienki mocnym pchnięciem i stanęła
przy siostrze. – Rozmawia z tą pindą, wyobrażasz to sobie?!
Madzia nie miała pojęcia, jak
długo była w łazience. Równie dobrze mogła to być minuta jak i pięć minut. Czas
leciał zupełnie inaczej w tej równoległej rzeczywistości, w której mieszanina
drogich babskich perfum przyprawiała o zawroty głowy. A może była to sprawka
wrażeń tego wieczora, który, nawiasem mówiąc, dopiero się zaczynał.
- Słyszałaś, co powiedziałam? –
Monika złapała siostrę za ramiona i delikatnie, ale zdecydowanie nimi
potrząsnęła.
- Może rozmawiać, z kim chce. W
końcu jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Ale to z tobą przyszedł. A ona
przykulała się z jakimś fagasem… Uważam, że powinnaś większość wieczoru się do
niego nie odzywać i porozmawiać, bo ja wiem…
- Niech zgadnę. Z Liamem? –
spytała Madzia, spoglądając na siostrę spode łba, a ta wzruszyła ramionami.
- Na przykład. Bo chyba nie z
Nathanem, który wozi się z tą dziwaczną małolatą, która myśli, że pozjadała
wszystkie rozumy, bo jej matką chrzestną jest Amy Whinehouse. Nie ma powodu do
dumy, przypominam, że laska się zaćpała na śmierć. To nie jest dobry wzór. O
czym to ja mówiłam? – Monika popadła w konsternację, gubiąc wątek.
- Liam Payne – przypomniała jej
Madzia.
- Acha, no tak! To co ty na to?
Może utrzesz Stylesowi nosa i pogadasz z Liamem?
- A może ty przestaniesz wtykać
nos w nie swoje sprawy? – spytała retorycznie Madzia i wyszła z łazienki,
uprzednio myjąc tylko ręce.
Harry właśnie prowadził
konwersację ze starszą od siebie kochanką, ale tego Madzia nie mogła wiedzieć.
W tle leciała piosenka En Vogue „Don’t
Let Go”, którą zawczasu uwielbiała jej siostra. Wzdrygnęła się na myśl, ile
dodatkowych emocji wywołuje u niej ta chrzaniona ścieżka dźwiękowa puszczana
przez złośliwego DJ’a.
- To jest ta małolata, o której
ci mówiłam! – unosiła się Caroline, kiedy razem z siedemnastolatkiem zaszyła
się w osobnym pomieszczeniu, w którym mogli spokojnie porozmawiać. - Co ty
tutaj z nią robisz?!
- Ja powinienem zapytać o to
samo! Jakim prawem napadasz na nią na Barbadosie, a teraz masz do mnie
pretensje, że ją zaprosiłem, podczas gdy sama przyszłaś z tym frajerem!
- Ja ją zaatakowałam?! Widzę, że
opowiedziała ci swoją wersję wydarzeń, a jej słowo musi być święte!
- To moja przyjaciółka – wyjaśnił
chłopak.
- A ja to niby co?! Obca osoba?
- Nie wiem, ty mi powiedz. –
Wzruszył ramionami. – Sama powiedziałaś, że nie chcesz przyjść ze mną na ten
bal, więc o co się tak unosisz?
- Myślałam, że przyjdziesz z
kolegami, Harry! A nie z dziewczyną! Albo jeśli już musiałeś kogoś zaprosić,
czy ze wszystkich ludzi na ziemi musiałeś zaprosić moje Nemezis?
- Twoje co? – spytał, otwierając
szeroko oczy.
- Nieważne, zapomniałam, że
jesteś jeszcze dzieckiem!
- Jakoś nie przeszkadzało ci to,
kiedy…
- Harry, tutaj jesteś! – odezwał
się Louis, który pojawił się w ostatniej chwili, by uratować przyjaciela przed
tą niezręczną kłótnią. – Chodź do nas, chcemy zjeść wspólnie!
Zanim Caroline zdążyła
zaprotestować, objął przyjaciela ramieniem i wyprowadził go, ciężko dyszącego z
ustronnego miejsca.
- Trzymaj się od niej z daleka –
powiedział jeszcze Harry na odchodnym, czym jeszcze bardziej sprowokował
Caroline.
Wiedziała jednak, że jeśli chce
go zatrzymać przy sobie, musi się dostosować do tego polecania, choć bardzo tego
nie chciała.
- Co ty wyprawiasz, Harry? –
spytał Louis przyjaciela swoim poczciwym głosem.
- Sam nie wiem.
- Daj sobie z nią spokój. Bawi
się tobą, to widać na pierwszy rzut oka. Lubi cię, owszem. Podobasz jej się.
Ale ta różnica wieku jest nie do przeskoczenia.
- Serce nie sługa. – Harry
załamał ręce.
- To otwórz je na kogoś innego,
być może w podobnym wieku – poradził Louis i głową wskazał na Madzię, która
siedziała przy stoliku z Niallem i Zaynem, którzy opowiadali jej właśnie, jaka
to piękna i zgrabna jest Frankie Sandford.
- Możecie się wreszcie zamknąć? –
spytała zrezygnowana. – Ta chuda szkapa wygląda jak anorektyczka… Zero cycków,
morda z solarium, dupa prawie goła w tej kiecce… Fuj, co wy w takich
dziewczynach widzicie?! Na pewno nie zamierzam z nią pracować, choćbym i miała
wrócić do Polski!
Zarówno Niall i Zayn jak i Harry
i Louis, którzy właśnie dołączyli do towarzystwa spojrzeli na dziewczynę
zszokowani. Tuż za jej plecami stała bowiem wspomniana piosenkarka.
- Maggie miała na myśli, że
wyglądasz olśniewająco w tej zwalającej z nóg sukni – załagodził.
- Nieważne. Skończyłam z
wdawaniem się w dyskusje z zazdrosnymi ludźmi. I tak jestem wspaniała –
oznajmiła, po czym oddaliła się do dziewczyn ze swojego zespołu.
- Po co w ogóle ona tu przyszła?
– spytał zszokowany Zayn. – Podsłuchiwać?
- Idiota… - Louis uderzył się
otwartą dłonią w czoło. – Co za różnica? Ważne, że kryzys zażegnany i możemy
się dalej bawić.
- Przyszła bo jej się spodobałeś
– dodał Niall, robiąc dzióbek w stronę skonsternowanego przyjaciela. – Chciała
się z tobą całować.
Przez
chwilę demonstrował, w jaki sposób przebiegałby ów pocałunek. W końcu uspokoili
się, kiedy do stolika podeszła Eleanor, która wróciła z damskiej łazienki.
- Już jestem – oznajmiła. –
Będziemy jeść, czy co?
- Jeszcze Liam – wyjaśnił Louis,
obejmując ukochaną ramieniem, jakby bojąc się, że ktoś ją mu ukradnie.
- Pójdę go poszukać – zaoferowała
się Madzia ku zdziwieniu wszystkich.
Louis dawał oczami znaki Niallowi
i Zaynowi, żeby któryś z nich ruszył dupę, ale byli zbyt zaaferowani zajadaniem
małych krewetek, które postawiła przed nimi kelnerka.
- Usiądź, Liam nie ma pięciu lat.
Sam nas znajdzie – odezwał się Harry, siadając przy stole i klepiąc miejsce
obok siebie.
Nie miała ochoty z nim rozmawiać,
więc bąknęła coś o tym, że musi się przejść i ruszyła na poszukiwanie Liama,
sama nie wierząc, że właśnie to robi.
~*~
jejku ile się dzieje :D
OdpowiedzUsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńNo i jest 1D :)
Fajnie ;)
Przepraszam, że poprzednich nie komentowała, ale czytałam, je w telefonie, a nie wygodnie jest tam komentować.
Z resztą, te rozdziały były również świetne! :D
Już nie mogę doczekać się kolejny ;)
Weny ;*
[Spam]
- Długo Ci jeszcze zejdzie... - zawiesił się.
- Blair, jestem Blair - usiadłam na łóżku obok moich walizek i spojrzałam na chłopaka stojącego przy oknie. Był zapatrzony.
- Ok, Blair. Możemy już iść? - spytał już trochę miłej i spojrzał ukradkiem na mnie.
- A mogę jeszcze zapalić? - spytałam wyjmując paczkę.
- Ech... Ale streszczaj się... - powiedział odwracając wzrok z powrotem.
- Chcesz? - podeszłam do niego z wyciągniętą paczką. Wziął jednego i włożył do ust. Podpaliłam swojego i oddałam mu zapalniczkę.
Zapraszam na nowego bloga ;) --> http://storywith--thewanted.blogspot.com/
Jej!
OdpowiedzUsuńNowy rozdzial!!
Czekam na nexta!
Kocham cie!! <3
super rozdział :)
OdpowiedzUsuńchłopacy z TW się spisali na PCA wygrali a ich miny są bezcenne jak ogłoszono wyniki :)
po prostu kocham ten rozdział :
czekam na next!!!
weny!!! :D
rozdział super
OdpowiedzUsuńi wybacz jeżeli u mnie w rozdziale też pojawią się harry i liam zapomniałam ze ty też o nich piszesz, ale to tylko kilka razy ;)
"Monika czuła się nieco dziwnie, bo została posadzona między nimi jak jakaś niańka" haha nie ma to jak siedzieć pomiędzy nimi
czekam na kolejny z wielką niecierpliwością
Szczerze mówiąc mam trudny orzech do zgryzienia a mianowicie co mi się w tym rozdziale podobało:)Musiałabym chyba go wkleić tu całego,bo czytając uśmiechałam się cały czas:D Począwszy od zatrzaśniętych przez Monikę drzwi przed twarzą Stylesa,przez koślawy taniec Sykesa a skończywszy na oddaleniu się Madzi w celu odnalezieniu Liama;D
OdpowiedzUsuńUuuu coś czuję,że skoro poszła go poszukać to z nim będzie zapowiadany pocałunek:)
Wiem,wiem powtarzam się ale takie mam przeczucie^^
A i spodobały mi się jeszcze te słowa:"ni w pizdę, ni w oko" hahaha,świetne są!
Będę je używać jeśli nie masz nic przeciwko:D
Czekam już na kolejny;)
Uśmiałam się! Ale nie było mi do śmiechu kiedy doszłam do końca rozdziału. Błagam dodaj następny szybko. Ciekawość mnie zżera od wnętrza!
OdpowiedzUsuńPorobilo się :o
OdpowiedzUsuńświetny rozdzial! Mam nadzieję, że Magdańsku i Nath będą razem ^^
Czekam na nastepny ;)
Weny ;*
Przepraszam, że nie komentowalam ostatnich, ale miałam dużo nauki :/ dziś wszystko nadrobilam ;)
Magda * xd mały błąd xd
UsuńRozdział zajebisty,przecież tak jak wszystkie. To wiadomo xD. Nie jestem dzisiaj zbyt kreatywna,jeśli o komentarze chodzi ;)
OdpowiedzUsuńPisz CD,weny ;*
Taaaaaak! One Direction! Kocham kocham ten rozdział. Madzia poszła szukać Liam'a! O tak! Mam nadzieję ze wreszcie się coś wydarzy z nimi ;))) dodaj szybko nowy rozdział. Prooossze! :D
OdpowiedzUsuń