Szantażowana przez pewną anonimową użytkowniczkę... uległam.
Przed nami baaardzo długi odcinek. Zdaję sobie sprawę, że umieszczanie takiego "ciągu śmierci" to samobój, który odstrasza sporo osób, bo aby go przeczytać ze zrozumieniem potrzeba... pół godziny? Ale nie mam pojęcia, jak go podzielić, więc... może wy czytajcie na raty? Bardzo mi zależy, żebyście go przeczytały w całości i dały znać, co sądzicie
Ciąg dalszy może długo się nie pojawić, bo nie wiem, czy będę miała czas usiąść do komputera i wkleić rozdział.
Pozdrawiam :*
PS. Przepraszam, że niektóre słowa są połączone, nie wiem, dlaczego tak się dzieje :(
Pozdrawiam :*
PS. Przepraszam, że niektóre słowa są połączone, nie wiem, dlaczego tak się dzieje :(
W tym rozdziale złość Toma wybucha, czym zraża do siebie towarzystwo. Madzia i Nath idą na romantyczny spacer, a Monika ponownie pakuje się w kłopoty. |
~*~
Młodsza z sióstr wystroiła się na
wieczór, żeby na koncercie i after party wypaść piorunująco. Włożyła dopasowane
spodnie, ładną bluzkę i swoją czarną marynarkę z połyskującymi drobinkami.
Włosy lekko zakręciła na lokówko-suszarkę znalezioną w łazience. Postanowiła
się też pomalować, mimo iż zazwyczaj z tego rezygnowała. Spojrzała w lustro i
stwierdziła, że wygląda dość atrakcyjnie, by bez wstydu pokazać się ludziom.
Zegarek wskazywał osiemnastą,
miała więc jeszcze trochę czasu. Nie umawiała się z chłopakami, w jaki sposób
dojadą na miejsce występu, ale podejrzewała, że ktoś po nią przyjdzie.
Przysiadła więc na tarasie, wpatrując się w bijące o brzeg fale oceanu.
Niespodziewanie zadzwonił jej telefon, odebrała go więc automatycznie, pewna,
że to Big Kev, Martin lub któryś z chłopaków.
- Jak się cieszę, że wreszcie odebrałaś! – usłyszała po drugiej
stronie głos Liama i omal nie zaklęła ze złości, że nie spojrzała na
wyświetlacz.
- Yyy… Cześć – wydusiła.
- Naprawdę nie podobają ci się kwiaty, które wysłałem? – spytał
naiwnie.
- Podobają mi się. Ale chyba
jasno dałam ci do zrozumienia, że nie chcę wchodzić pomiędzy ciebie i Danielle.
- Ale mnie i Danielle już dawno nie ma.
- Gazety sądzą coś innego –
prychnęła.
- Wiesz, jakie są tabloidy. Nie można im wierzyć. Z Danielle skończyłem
już dawno temu, teraz mogę myśleć tylko o tobie…
Dziewczyna zaczęła żałować, że
pod wpływem alkoholu nie napisała, żeby się po prostu odczepił. Teraz pewnie
pomyślał, że jedynym czynnikiem powstrzymującym ją od padnięcia w jego ramiona
jest była dziewczyna, z którą nic go już nie łączyło.
- Słabo cię słyszę… - skłamała,
bo była to pierwsza rzecz, która przyszła jej do głowy. Zaczęła symulować szumy
w słuchawkę, aż w końcu zrezygnowany się rozłączył.
Odetchnęła z ulga. Która godzina
była w Wielkiej Brytanii? Czy nie miał nic innego do roboty? Ze złością
stwierdziła, że znowu dzwoni jej telefon. Tym razem był to inny numer. Odebrała.
- Tak?
- Hej, Maggie! Tu Harry! – po drugiej stronie dał się słyszeć
żywiołowy głos najmłodszego członka One
Direction.
- Cześć, Harry – rozpromieniła
się, ale po chwili spoważniała. – Czy Liam kazał ci do mnie zadzwonić?
- Liam? Dlaczego miałby mi kazać do ciebie zadzwonić? – szczerze
zdziwił się chłopak, czym utwierdził ją w przekonaniu, że nie ma pojęcia o jej
relacjach ze swoim przyjacielem.
- Yyy… Tak pytam, bo do mnie
dzwonił.
- Czyli jemu też wysyłałaś dziwne wiadomości? – zaśmiał się Harry.
- Przepraszam za to. Sporo
wypiłam – zaczęła się tłumaczyć, ale on się tylko roześmiał.
- Louis mówi, że nieładnie, ale jako twój niemalże rówieśnik muszę
przyznać, że od czasu do czasu nie zaszkodzi. No i moje loczki rzeczywiście są
sexy!
- Lou jest z tobą? – zaciekawiła
się.
- Mieszkamy razem, więc niestety jestem na niego skazany. Zmusił mnie,
żebym do ciebie zadzwonił. To znaczy… Sam chciałem, ale on mnie namówił…
Znaczy… Eee… Co tam u ciebie? – Nagle z pewnego siebie żartownisia zamienił
się w uroczego niezgułę, który nie potrafił dobrać słów.
Louis najprawdopodobniej
podpowiadał mu do ucha, co ma mówić, bo co chwilę słyszała głośne szepty „co?!”
i „zamknij się!”. Zignorowała je i odpowiedziała.
- Dobrze. Właśnie szykuję się na
noworoczny występ The Wanted.
- Nowy Rok na Barbadosie przyszedł nieco szybciej, co? Jak to jest z tą
zmianą czasu?
- Idiota! – Rozległo się po drugiej stronie słuchawki i Madzia
szczerze się roześmiała.
- To występ do telewizji. Nawet
nie wiem, kiedy go wyemitują.
- Acha… A kiedy wracasz? Bo tak sobie pomyśleliśmy, że fajnie byłoby się
spotkać. Możesz wziąć siostrę, jeśli chcesz. Albo nie, jak uważasz.
Język mu się nieco plątał, ale
uważała to za niebywale urocze. Uśmiechała się do słuchawki i nie zauważyła, że
nie jest w pomieszczeniu sama.
- Po tym, jak Monika nakryła mnie
z tobą w negliżu nie sądzę, żeby chciała się gdzieś wybrać razem z nami. Ale z
chęcią się spotkam, mamy trochę do nadrobienia. Tu się naprawdę sporo dzieje. –
Urwała, kiedy zdała sobie sprawę, że to „sporo” dotyczy jego o wiele starszej
kochanki. – Muszę już kończyć. Dzięki za telefon, Harry. Pozdrów chłopaków.
- Na pewno pozdrowię. Uściski od Lou.
- Dzięki. Pocałuj go ode mnie –
roześmiała się w słuchawkę i rozłączyła się.
- Stary, Styles to poważna
konkurencja. Z loczkami nie wygrasz. Szczególnie kiedy ona uważa je za
seksowne… - odezwał się starszy z chłopaków, a młodszy zmroził go wzrokiem.
- Zamknij się – warknął, czym
zwrócił na siebie uwagę Madzi. Odwróciła się na pięcie, by zobaczyć Jaya i
Natha stojących przy jej łóżku.
- Długo tu jesteście? – spytała
zdziwiona.
- Wystarczająco długo, by
usłyszeć, jak umawiasz się na randkę – powiedział cicho Jay.
- Och, przestań. – Machnęła ręką
i spojrzała na Natha, który wpatrywał się w nią z otwartymi ustami. No tak, po
raz kolejny wyszło, że romansuje z kim popadnie.
- Wyglądasz bardzo ładnie –
oświadczył w końcu, odcinając się od rozmowy, którą właśnie podsłuchał. Jay
podchwycił ten komplement.
Podziękowała uprzejmie, a oni
wyjaśnili jej, że już jadą na próbę, a ona dojedzie do nich później z Martinem,
który musiał załatwić sprawy z przyjęciem po koncercie, które miało się odbyć w
hotelu.
- Czy to jest przyjęcie w pianie?
– spytała Madzia.
- Nie, dlaczego? – zdziwili się.
- Bez powodu. Widzimy się na
miejscu, tak?
- Yhm. A tymczasem nie otwieraj
nikomu. Do naszego pokoju przyszła Caroline Flack i omal nie rozpoznała Jaya
jako twojego znajomego – poinformował Nath.
- Żartujesz! Ona serio chodzi po
pokojach i mnie szuka?
- Nic dziwnego, skoro romansujesz
z jej kochankiem – zauważył Jay, a ona cisnęła w jego stronę gromy z oczu.
- Z nikim nie romansuję, ale
dzięki za ostrzeżenie – powiedziała na odchodnym.
Wyglądała bardzo ładnie, teraz
było to oficjalne. Nie ładnie, a nawet bardzo. I usłyszała to z samych ust
Natha. Miała nadzieję, że rozmowa, którą podsłuchał nie sprawi, że po raz
kolejny któryś z członków zespołu będzie na nią nadąsany. Chciała pozostać z
nimi w dobrych stosunkach.
Kiedy pół godziny później
rozległo się pukanie do jej drzwi, przezornie zapytała „kto tam?”, żeby nie
zostać zaatakowaną przez Caroline Flack. Rozpoznawszy głos Martina, mogła się z
nim wybrać na występ. Po drodze do samochodu pytał, dlaczego ma taki rozbiegany
wzrok, ale wolała nie zdradzać, że boi się zostać zaatakowana przez
dziennikarkę, która może ją wyrzucić z hotelu.
Występ był bardzo udany. Chłopcy
po raz kolejny udowodnili, że potrafią śpiewać na żywo. Madzia dopiero na
miejscu ujrzała Kelsey, Michelle i Nareeshę i w myślach sama siebie skarciła za
to, że czuła się wyjątkowa. Wydawało jej się, że tylko ona obejrzy, jak
śpiewają. Dziewczyny były jednak niebywale miłe no i zawsze stanowiły lepsze
towarzystwo niż o wiele starszy od niej Martin, który nie był ani skory do
żartów, ani do wygłupów. Zwierzyć też się mu nie mogła, więc większość trasy
powrotnej przebyli w ciszy. Tym razem wracali z Jayem i Nathem, którzy nie
chcieli odstępować Madzi na krok. Było jej to
niebywale na rękę. W razie gdyby Caroline Flack wyskoczyła zza jakiejś palemki,
mogli stanąć w jej obronie i nie dopuścić do wyrzucenia jej z hotelu.
Monika natomiast jakiś czas
wcześniej z ulgą usłyszała pukanie do swoich drzwi. Obawiała się, że
nowopoznana kelnerka nie przyjdzie, mimo iż się umówiły. Dziewczyna wydawała
się jednak bardzo pomocna, zaprowadziła ją do szatni i pokazała hulu,
tradycyjną hawajską spódniczkę z ciętej trawy, a raczej pasków materiału, które
miały ją przypominać.
- A na cycki co? Stanik z
kokosów? – prychnęła Monika, choć w gruncie rzeczy stresowała się, że tak
właśnie będzie.
Na szczęście górę stroju
stanowiła bluzka, która rzeczywiście miała stanik z czegoś, co przypominało
łupiny kokosa, ale zakrywała brzuch cielistym materiałem.
Dziewczynie było nieco głupio, że nie
zapamiętała imienia dziewczyny, ale miała słabą pamięć i słuch no i głupio było
jej się pytać, kiedy już długo ze sobą konwersowały. Kelnerka pomogła jej się
umalować, żeby wyglądały tak jak reszta dziewczyn (ogólnie salę miało
obsługiwać osiem dziewcząt, cztery miały się zająć napojami, a cztery
przystawkami).
- To jest maszyna do piany –
oświadczyła kierowniczka hotelu, oprowadzając swoje pracownice po dyskotekowej
sali z barem. Była podobnej wielkości do tej, w której poprzedniego dnia
odbywał się bal maskowy, ale znajdowała się po drugiej stronie.
Całość prezentowała się dość
zwyczajnie. Loże z czerwono-czarnymi kanapami niczym nie odbiegały od wystroju
większości klubów. Jako że tematem przewodnim miały być Hawaje, wokoło
ustawiono płonące pochodnie i totemy. Na ścianach zawieszono maski, a
stanowisko DJ’a zostało wystylizowane tak, by przypominać wulkan, z którego
sączyła się generowana przez specjalną maszynę piana. Podobny wulkanik
ustawiony był jeszcze w jednym miejscu, żeby zapewnić równomierny przepływ
piany. Kierowniczka znacząco spojrzała na Monikę, do której w szczególności
kierowała słowa ostrożności, mając w pamięci incydent poprzedniego wieczoru.
Maszyny do piany miały stopniowo generować bąbelki, żeby te ani na chwilę nie
opadły. Z tyłu sali znajdowało się wyjście na ogromną werandę, z której
rozciągał się widok na ocean. Dwóch pracowników hotelu zasłoniło jednak widok z
okna czarnymi kotarami, stwarzając atmosferę intymności.
- Jakieś pytania? – spytała
kierowniczka, kiedy wytłumaczyła wszystkim zadania. Monika ku swojej uciesze
dowiedziała się, że nie będzie musiała igrać z płynami, bo będzie roznosić
przystawki.
- Barman też będzie miał hulu? –
spytała dziewczyna szeptem swoją nową koleżankę, która zachichotała.
Na szczęście tego kierowniczka
nie słyszała, ale jak się później okazało, mężczyzna rozlewający trunki stał
bez koszulki, w kwiaciastych spodenkach kąpielowych, z wieńcem z kwiatów
zawieszonym na szyi.
- Na początek jedna z was stanie
przy wejściu, żeby rozdawać gościom te wieńce – oznajmiła kierowniczka, a
widząc, że koleżanka Moniki pali się do tego zadania, zezwoliła jej na podjęcie
się go.
- Super, będę mogła dotykać szyi
tylu gwiazd! – ekscytowała się dziewczyna. Monika cieszyła się, że nie jej
przypadło to w udziale. Gdyby spotkała na drodze Caroline Flack, zapewne
udusiłaby ją sznurkiem z kwiatami, a tego wolała uniknąć. W końcu przez nią znalazła się w służbówce.
Dowiedziały się jeszcze, że wstęp
mają tylko osoby z listy gości hotelowych, ubrani odpowiednio w strój hawajski
lub plażowy.
- Równolegle odbywa się też
impreza po koncercie noworocznym, mogą więc zjawić się podpite
osobniki w garniturach - pouczała na koniec kierowniczka. – Nie wpuszczać.
Wszystko było jasne. Poza
oczywiście zasadami BHP, które dla Moniki były zupełnie obce. W głowie układała
plan, jak po imprezie wykraść swoje pieniądze z sejfu. Cieszyła się, że przy
dobrych wiatrach nie będzie musiała oglądać znajomych twarzy. Już wkrótce miała
się przekonać, jak bardzo się myliła.
Około godziny dwudziestej drugiej
do hotelu wróciła Madzia z zespołem, dziewczynami oraz Kevinem i Martinem.
- Pójdę się położyć – oznajmiła
nastolatka. – Dobranoc.
- Żartujesz? Musisz iść z nami!
Bez ciebie będzie nudno! – przekonywał Max.
- Nie chciałabym spotkać Caroline
Flack…
- Spokojna głowa! Już my się nią
zajmiemy, gdy tylko zacznie cię niepokoić. Nie możesz się wiecznie ukrywać.
Przyjechałaś tu, żeby się bawić! – zachęcał Jay.
- Chyba żeby pracować – poprawił
Martin, który właśnie dołączył do towarzystwa. – Ale wieczory akurat masz
wolne. Dlaczego nie wchodzicie?
Rzucili jakąś zbywającą
odpowiedź. Mężczyzna wrócił na salę, gdzie kilka minut wcześniej zajął miejsce razem z
Big Kevem, podczas gdy oni podziwiali fontannę przed hotelem po zachodzie
słońca.
Kiedy tak starali się przekonać
Maggie do wzięcia udziału w imprezie, minęła ich roześmiana para w samym
bikini. Na głowie mieli bąbelki piany i wyglądali na niebywale zadowolonych.
Stanowili niezwykły kontrast dla ubranych w eleganckie ciuchy gości, którzy
tłumnie przybywali na after party.
- Przepraszam – zagadnął
roznegliżowanych zaintrygowany Max. – Skąd wracacie?
-
W drugiej sali balowej jest impreza w pianie. Świetna zabawa! – oznajmili,
ale chłopcy nie zdążyli wypytać o szczegóły, bo parka zaczęła się łaskotać i
zniknęła w windzie, najprawdopodobniej w celu oddania się czynnościom czysto
cielesnym.
- Jestem za rezygnacją ze
sztywniackiej imprezy i wbicia się w pianę – poinformował Jay. – Łapiecie?
Wbicia się. W pianę. – Zaczął gestykulować, by podkreślić znaczenie swoich
słów.
- Tak, łapiemy Jay – powiedziała
pokrzepiająco Kelsey. – I ja też z chęcią wybrałabym się tam.
Tom przyznał, że jest mu to
obojętne. Nadal nie miał humoru, choć podczas występu starał się tego nie
okazywać. Siva i Nareesha woleli udać się na after party, żeby choć na chwilę
pokazać się Kevinowi i Martinowi. Obiecali, że dołączą do towarzystwa później.
Max i Michelle nie wyglądali na amatorów sztywnych imprez, z ekscytacją
przyjęli więc pomysł Jaya.
Nath i Madzia nie wyrażali
swojego zdania, ale kiedy dziewczyna przy wejściu zobaczyła obowiązkowy strój
kąpielowy, zdecydowała się spasować.
- Idźcie beze mnie, ja wolę
wybrać się na plażę. Tylko po zmroku mogę choć trochę zobaczyć uroki pięknego
Barbadosu – wytłumaczyła się.
- Nie żartuj, nie pójdziesz
przecież sama! – przekonywał Max.
- Nath pójdzie z nią! –
oświadczył żywiołowo Jay, pchając kumpla na dziewczynę tak, że ledwo utrzymał
równowagę.
Michelle i Kelsey spojrzały na
niego zdziwione, ale wzruszył ramionami.
- Też nie uśmiecha mi się
rozbieranie do gaci i broczenie w pianie – wyjaśnił Nath.
- No to postanowione! – Jay
klasnął w ręce.
- Jak zmienicie zdanie, wiecie, gdzie nas szukać – powiedziała z uśmiechem Michelle i złapawszy Maxa pod rękę,
pociągnęła go w stronę windy.
Wszyscy udali się do swoich
pokojów, zmienić ubrania na stroje kąpielowe, podczas gdy Madzia i Nath zostali
sami.
- Naprawdę nie musisz mi
towarzyszyć. Nie rezygnuj z takiej zabawy. Impreza w pianie brzmi fajnie –
zachęcała nastolatka, a on wzruszył ramionami.
- Bez ciebie nie byłoby wcale tak
fajnie. Zresztą, nie lubię się rozbierać.
Roześmiali się i wzdłuż plaży zaczęli kierować się w stronę skałek,
na których zamierzali przycupnąć. Księżyc i gwiazdy przyświecały im drogę, w
oddali migotały światła hotelu. Gdyby byli zakochani, byłaby to
najromantyczniejsza sceneria, jaką mogli sobie wyobrazić.
- Dziwna sprawa z Tomem – zaczął
dyskusję Nath, kiedy zdecydowali się ściągnąć obuwie i dalej broczyć boso w
wodzie.
- Głupia. Nie powinnam pić, bo
przez to wyniknęły same problemy – oświadczyła Madzia, ze złością kopiąc wodę,
jakby to miało jej pomóc się uspokoić.
Nath nerwowo przeczesał włosy,
zdając sobie sprawę, że źle wybrał temat rozmowy. Odkaszlnął i postanowił
spróbować innej strategii.
- Wyglądasz dziś wyjątkowo ładnie –
wypalił.
- Yyy… dziękuję – uśmiechnęła się
nieco onieśmielona, a kiedy nieco przyspieszyła kroku, uderzył się otwartą
dłonią w czoło.
Idiota, pomyślał. Zabrzmiało, jakby tylko dziś wyglądała bardzo
ładnie. Zaczynał się pogrążać, ale nic nie poradził na to, że ta dziewczyna tak
na niego działała.
- Jak ci się podobał występ? –
spróbował trzeciego koła ratunkowego, widząc, że ona nie ma ochoty zaczynać
żadnej konwersacji.
- Byliście świetni, jak zawsze –
przyznała zgodnie z prawdą.
- Lepsi niż One Direction? – zapytał. Kolejna gafa, postanowił więc szybko się
zreflektować. – Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać,
zdążyłam zauważyć, że jesteście skorzy do rywalizacji między sobą.
Nie odpowiedziała na jego
pytanie, więc sam sobie dopowiedział, że nie chciała zranić jego uczuć. Szybko
jednak rozwiała wątpliwości.
- Dla mnie zawsze będziecie na
pierwszym miejscu, nawet jeśli nagracie cover „Barbie Girl” zespołu Aqua.
Roześmiali się i był to impuls,
który wyzwolił stare, dobre emocje. Przyjaźń. Zero skrępowania. Swobodną
rozmowę o wszystkim i o niczym. Minuty mijały przyjemniej niż podczas
niezręcznych przepychanek słownych. Ale w powietrzu czuć było jasno i wyraźnie,
że między tą dwójką coś jest na rzeczy.
Kilkadziesiąt metrów dalej, w
hotelu odbywała się za to impreza w pianie. Nowa koleżanka Moniki niemal
oszalała, gdy ujrzała członków zespołu, który tak lubiła. Poznała ich
przez Internet i nie przestawała się tym ekscytować, kiedy już opuściła
stanowisko przy wejściu i zajęła się roznoszeniem alkoholu.
- Możesz już przestać? – spytała
Monika, kiedy po raz kolejny spotkały się w kuchni, by odświeżyć zapasy
serwowanych przystawek i napojów. – Mam już ich po dziurki w nosie. Nie dość,
że przebywam z nimi na co dzień, to jeszcze w chwili, kiedy mogę odpocząć,
zjawiają się w miejscu, w którym pracuję.
- Ty ich znasz? – wysapała podekscytowana
dziewczyna. – Musisz mnie z nimi poznać!
- Nie wiem, czy zauważyłaś, że
trzymam się drugiej strony sali.
- Pogadam z Meagan, zamieni się z
tobą! – mówiła rozgorączkowana dziewczyna. Monika nie wiedziała, która to
Meagan, ale nie uśmiechało jej się usługiwanie Tomowi i reszcie paczki z
dziewczynami. Szczególnie w tym stroju.
Nagle jednak w głowie zaświtał
jej pewien pomysł.
- Poznam cię z nimi, ale pod
jednym warunkiem…
- Zrobię wszystko! – zobowiązała
się od razu.
- Nie wiesz nawet na co się piszesz…
- Monika zmarszczyła brwi.
- Mam to gdzieś! Dla nich mogę
nawet obrabować bank!
- Zabawne, że o tym wspominasz…
- O co chodzi? – zdziwiła się
znajoma kelnerka.
- Potrzebuję pewnej rzeczy z
sejfu, do którego kod ma tylko kierowniczka. Przez pomyłkę zostawiłam moje
pieniądze w kasetce na cele dobroczynne, a była to spora kwota, więc zależałoby
mi, żeby ją odzyskać – wydusiła jednym tchem, decydując się, że prawda wyjdzie
jej na lepsze niż wymyślanie głupiego kłamstwa na poczekaniu.
- Swoje pieniądze, tak? - zachichotała dziewczyna. – A ja nie nazywam
się Katey, tylko Rihanna.
Plusem był fakt, że Monika znała
już jej imię, ale to, że nowa koleżanka jej nie wierzyła, mogło skomplikować
sprawy. Na szczęście tak się jednak nie stało.
- Nawet jeśli chcesz okraść te
chore dzieci, mam to gdzieś! – oznajmiła w końcu. – Powiedz tylko, co mam
zrobić.
- Yyy… Dolewać kierowniczce. No
wiesz… alkoholu.
- Ale ona nie pije. Jest w pracy
– oznajmiła Katey, a Monia wywróciła oczami.
- No to wlewaj jej po trochu, żeby
nie poczuła. Muszę z niej wyciągnąć ten kod, bo inaczej jestem w czarnej dupie.
- Gdzie jesteś? – zaśmiała się.
- Wybacz, bariera językowa.
Wszystko tłumaczę na język polski. Chodziło mi, że jestem w martwym punkcie.
- Haha, rozumiem. – Dziewczyna
się roześmiała. – I jasne, że ci pomogę, jeśli tylko przedstawisz mnie tym
przystojniakom.
Do kuchni weszła właśnie
zabiegana kelnerka, która prawdopodobnie miała na imię Meagan, bo Katey spytała
ją, czy zamieni się z Moniką na połówki sali.
- Jasne, chętnie – odpowiedziała.
– Nie robi mi różnicy usługiwanie tym czy tamtym snobom – oświadczyła. – A ta
maszyna od piany strasznie hałasuje i razem z muzyką nie słyszę własnych myśli.
Sprawa wydawała się załatwiona, a
Katey była niebywale podekscytowana.
- Zdajesz sobie sprawę, że
większość z nich ma dziewczyny i to właśnie z nimi tutaj przyszli? – spytała
Monika, kiedy obie kierowały się to stolika The
Wanted.
- Nieważne. Chcę ich tylko
uściskać – oświadczyła nowa koleżanka, ale w kieszeni miała przygotowany
telefon z aparatem, żeby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. – O mój Boże… Oni są
bez koszulek… - wydyszała, kiedy już stanęli koło loży, którą zajmowali chłopcy
z zespołu z wyjątkiem Natha. Towarzyszyły im Kelsey, Michelle i Nareesha (która właśnie
dołączyła do towarzystwa razem z Sivą, jako że konkurencyjna impreza okazała się niewypałem).
- Brukselka? – zdziwił się Max.
Nie miał pojęcia, że będzie ona obsługiwać to przyjęcie. – Co to za… strój… -
Słowa przerwał mu atak śmiechu na widok biustu okrytego łupinami kokosa.
Zawtórował mu Jay.
- Teraz powinniśmy cię nazywać
kokosanka! – oświadczył i zaśmiewali się do rozpuku, podczas gdy Siva
przedstawił jej Nareeshę.
- W sumie to już się znamy. Byłam
świadkiem twojego striptizu w hotelowym holu – wypaliła Monika.
- Tak, to rzeczywiście należy do
przygód, które chciałabym zapomnieć – oznajmiła Nareesha.
- Wiem coś o tym – powiedziała
dziewczyna pod nosem i rzuciła szybkie ukradkowe spojrzenie w stronę Toma,
który unikał jej wzroku jak ognia.
Max zdecydował się przedstawić
Michelle. Kelsey uprzejmie zagadnęła Monię, czy jej pieniądze się odzyskały,
ale zanim ta zdążyła odpowiedzieć, Katey odkaszlnęła, przypominając o swojej
obecności.
- To jest Katey, moja koleżanka –
przedstawiła Monika. – I wasza wielka fanka. Czy nie mielibyście nic przeciwko,
jeśli… - Urwała, widząc, że dziewczyna dopada Toma, którego objęła w pasie, nie
bacząc, że siedzi tuż obok swojej dziewczyny.
- Wszystko dla naszej fanki! –
oświadczył Max, uprzednio porozumiewawczo spoglądając na Michelle, która dała
mu do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko.
Siva był mniej entuzjastycznie
nastawiony do ponownego wygrzebywania się z najdalszego zakątka loży, w której
właśnie się ulokował razem z Nareeshą, ale czego nie robiło się dla fanek? W
czwórkę ustawili się do zdjęcia z Katey, która nadal nie chciała wypuścić z
objęć Toma. Podała tylko Monice swój telefon, a ta chwilę szamotała się ze
sprzętem, by w końcu pstryknąć im fotę.
- Jeszcze raz, Jay i Max się
ruszali i są zamazani! – oznajmiła głośno, żeby przekrzyczeć muzykę.
- Kiedy ja nie mogę stać prosto,
widząc ciebie w takim stroju! – roześmiał się Jay, a Max mu zawtórował.
- Brukselka z kokosem –
powiedział i teraz nawet Siva parsknął. Kelsey, Michelle i Nareesha dopytywały
się, o co chodzi z tą warzywną ksywką i Łysy obiecał im, że wszystko wyjaśni
później.
Kolejna próba zrobienia zdjęcia
była udana. Uradowana Katey wyściskała wszystkich jeszcze raz i rzuciwszy
Monice porozumiewawcze spojrzenie, oddaliła się, roznosić gościom napoje i
wykonać swoją część umowy. Monika wzięła tackę z małymi pasztecikami nadzianymi
na dziwaczne wykałaczki, rzeźbione na kształt totemów.
- Macie ochotę? – spytała,
podsuwając pod nos Sivy pachnący przysmak.
- Nie, dziękuję – pokręcił głową.
Max sięgnął ręką, żeby spróbować,
ale usiadł już na miejscu i miał dość daleko. Aby ułatwić mu dostęp, Monika
podeszła nieco bliżej. Opuszczana ręka chłopaka zahaczyła o tacę, z której
paszteciki posypały się na siedzącą obok niego Kelsey.
- Zwariowałaś?! – wrzasnął Tom,
po raz pierwszy się odzywając. – To jest gorące!
- Jest ciepłe – poprawiła go
Kelsey, widząc przerażone spojrzenie bogu ducha winnej Moniki. – I nic się nie
stało – uspokoiła ją.
- Jak ma dziurawe ręce, to po co
się pcha do takiej pracy?! – uniósł się Tom, a Michelle spojrzała na niego z
dezaprobatą.
- Jejku, spokojnie, Tom. Nie unoś
się tak, to nie jej wina.
- To ja strąciłem paszteciki –
dorzucił Max, widząc, jak drżącymi rękoma Monika próbuje pozbierać zwalone
jedzenie z kolan Kelsey i ze stołu.
Ciężko jej było tam dojść, bo na
brzegu siedział Tom, którego nie chciała prosić o przesunięcie się, z wiadomych
względów. Z nerwów czuła, że zaczynają ją piec oczy. Całe szczęście, że Katey
sobie poszła i nie będzie świadkiem jak rozpłacze się przy zespole.
- Daj, pomogę ci – zaoferował się
Max. Michelle podniosła jeden pasztecik, który upadł obok niej i położyła go na
tackę. Kelsey również rozejrzała się nawet po ziemi, żeby podnieść resztki.
- Zostaw to, ona pozbiera –
oznajmił zdecydowanym tonem Tom.
- O co ci chodzi? – uniósł się
Jay. – Nie wyżywaj się na niej za twoje problemy!
- Na nikim się nie wyżymam.
Chciałbym tylko, żeby obsługa hotelu, w którym się zatrzymałem była bardziej
kompetentna. – Tom wzruszył ramionami.
- Ale ona nie jest obsługą, tylko
naszą koleżanką – odezwał się Siva, ale jego słowa przebrzmiały niezauważone, bo
Kelsey właśnie uniosła się z miejsca siedzącego.
- Nie wiem, co się z tobą dzieje,
Tom. Porozmawiamy, jak pójdziesz po rozum do głowy – oznajmiła oschło i
przekroczywszy go, ruszyła do wyjścia.
Koło siedzeń nie było piany i
teraz Monika zaczynała tego żałować. Z chęcią zapadłaby się w białe bąbelki,
które pochłonęłyby ją w całości i uchroniły przed tą przykrą sytuacją.
Max podawał jej jeszcze
paszteciki z ziemi.
- Nie, nie. Ja pozbieram –
powiedziała, wrzuciwszy na tacę wszystkie resztki i z opuszczoną głową oddaliła
się od towarzystwa.
- Tym razem przegiąłeś –
oświadczył Siva.
- No o co wam chodzi?! Kelsey
mogła się poparzyć!
- Paszteciki nie były gorące
tylko ciepłe – oznajmiła Michelle. – Tylko tobie sprawiło to problem.
- Żeby nie wspomnieć, że
Brukselka jest w pracy pierwszy dzień – dodał Max.
- To nie zmienia faktu, że
powinna uważać – obruszył się chłopak.
- Ty powinieneś uważać na słowa,
bo możesz zrobić komuś przykrość – słusznie zauważyła Nareesha. – Nawet Kelsey
nie spodobało się twoja zachowanie.
- Uważam, że powinieneś iść za Kels – dodała Michelle, a zły na cały świat Tom poderwał się gwałtownie.
- Nie potrzebuję tu siedzieć –
oznajmił dobitnie i wyszedł. Gdyby były przed nim drzwi, z pewnością by nimi
trzasnął. Był wściekły.
Michelle natomiast zmroziła Maxa
wzrokiem.
- To ty zrzuciłeś te przystawki i
wszystko przez ciebie! – powiedziała ostro.
- Przeze mnie?! – zdziwił się,
ale musiał przyznać, że rzeczywiście to on zahaczył tacę. – Też mam iść szukać
Kelsey?
- Nie, oni muszą wszystko
załatwić między sobą.
- Między sobą a Monicą –
powiedział Jay, pociągając łyk piwa, które jakieś czas wcześniej postawiła
przed nim kelnerka.
Początkowo spojrzeli na niego
zaintrygowani, ale ostatecznie zrozumieli, że chodzi mu o incydent sprzed
minuty. Nie mieli pojęcia, dlaczego Tom tak nie lubił siostry Madzi, bo świadkami wyjścia na jaw tej tajemnicy byli tylko Jay i Nath.
- Ale się porobiło… - oznajmił
Siva, zagryzając wargi.
- Myślałam, że będziemy się
lepiej bawić – dodała Nareesha. – Ta awantura zepsuła mi całą frajdę.
- Ja nawet nie mam ochoty iść na
parkiet – westchnęła Michelle.
Nieświadomi niczego Madzia i Nath
zajęli natomiast miejsce na skałkach. W ciągu dnia słońce nagrzało je do tego
stopnia, że nie było nieprzyjemnym siedzenie na nich.
- A pamiętasz jak twoja siostra i
Jay rozpłakali się w samochodzie, gdy wracaliśmy z imprezy? – zagadnął Nath,
kiedy już rzucili się w wir wspomnień.
- Jasne, jak mogłabym zapomnieć?
Zachwycali się wtedy Marvinem Humesem, do teraz mnie śmieszy, gdy to sobie
przypomnę. Musisz mi to wysłać! – oznajmiła i razem się roześmiali.
- Jay usunął. – Nath nagle
posmutniał.
- Co?! Jak to?! Powiedz chociaż,
że gdzieś to zgrałeś!
- Przecież mamy wersję CD. Jay
zawsze grzebie mi w telefonie, ale na szczęście się ubezpieczyliśmy – uspokoił
ją chłopak.
- Skąd ja to znam… - westchnęła
Madzia. – Monika też lubi czytać moje wiadomości. Zresztą, nie tylko ona.
- Co masz na myśli?
- Ech, nieważne. Po prostu mój
telefon jest łatwym celem.
- Hej, jesteśmy przyjaciółmi!
Możesz mi wszystko powiedzieć – zachęcił Nathan, zbliżając się do dziewczyny.
Nie to, pomyślała. Ostatecznie jednak zdecydowała się powiedzieć mu
prawdę, żeby raz na zawsze zaznaczyć, że nie jest zainteresowana Liamem Paynem.
- Tom grzebał mi w telefonie i
tak odczytał wiadomość od Liama – wyjaśniła.
- Och. Tę wiadomość. – Duży
nacisk położył, by zaznaczyć, że chodzi o konkretną wiadomość i doskonale go
zrozumiała.
- Tak, ale wszystko pomieszał.
Wcale się z nim nie całowałam – wytłumaczyła się. Niewinnie skłamała, ale gdyby
zaczęła się jeszcze tłumaczyć, że zgrywali się przed Harrym, za bardzo
skomplikowałaby historię, której jego móżdżek mógł nie ogarnąć.
- Och… No bo… Gdyby tak było…
Przecież możesz się spotykać z kim chcesz – powiedział zmieszany, poprawiając
włosy. Wilgotne morskie powietrze powykręcało je na wszystkie strony, ale nadal
wyglądał diabelnie seksownie.
- Na pewno nie chcę się spotykać
z Liamem Paynem – oznajmiła twardo.
Zapanowała cisza, podczas której
wpatrywali się w siebie intensywnie. Nath zdecydował, że to jest jego moment.
Morze, księżyc, gwiazdy… Jeśli nie teraz, to kiedy? Podparł się ręką o skałę i
pochylił się w stronę nastolatki, która nie zdawała sobie z niczego sprawy.
- Tu jesteście! – rozległ się
głos Toma, który nagle pojawił się znikąd, przerywając zamiary kumpla.
Madzia nie miała pojęcia, że jej
przyjaciel próbował ją właśnie pocałować. Odwróciła głowę w stronę Toma, zanim
ten zbliżył się wystarczająco, by się zorientowała. Przybyły natomiast
spoglądał na niedoszłego Romeo, który gestami jasno dawał mu do zrozumienia,
żeby nie zdradzał przed Madzią jego zamiarów.
- Widzieliście… Kelsey? – spytał
Tom, przenosząc wzrok z zawstydzonego Natha na Madzię.
- Nie, a dlaczego? Uciekła ci? –
zaciekawiła się dziewczyna.
- Tak jakby. Obraziła się i
wyszła z przyjęcia w pianie. – Nadal był smutny i zły, co stanowiło dziwaczną
mieszankę, ale przynajmniej się do niej odzywał.
- Sprawdzałeś w pokoju? – spytała
zatroskana Madzia.
- To było pierwsze miejsce, w
które się udałem.
- Pomogę ci jej szukać –
zaoferowała się dziewczyna ku rozpaczy Natha, który ukrył twarz w dłoniach.
Teraz stracił swoją szansę. – Sprawdzę w łazienkach.
- Dzięki – westchnął Tom, a kiedy
Madzia pochwyciła swoje buty i truchtem skierowała się do hotelu, pytającym
wzrokiem spojrzał na Natha.
- Och, nie osądzaj – warknął jego
młodszy kolega.
- Nie zamierzałem. W sumie to
domyślałem się, że coś jest na rzeczy.
- Co? Niby skąd?
- Nie jestem ślepy, wiesz? Jesteś
tak nachalny, że każdy by się zorientował.
- No to co mam twoim zdaniem
robić? – Nath bezradnie rozłożył ręce, zdając się na łaskę przyjaciela.
- Zgrywaj niedostępnego. Wzbudź w
niej zazdrość.
- O, tak. Ty i Jay jesteście
świetnymi doradcami miłości – prychnął chłopak.
- O co ci chodzi? – obruszył się
Tom.
- Wybacz, ale jedyną dziewczyną w
życiu Jaya jest jego jaszczurka, a ty nie potrafisz poradzić sobie z faktem, że
zdradziłeś Kelsey z dziewczyną łudząco podobną do siostry Maggie.
Zaległa cisza, podczas której Tom
zastanawiał się nad słusznością słów przyjaciela.
- Może rzeczywiście nie jestem
dobrym doradcą.
- Cieszę się, że dochodzimy do
tego samego wniosku. Uważam, że powinieneś przestać zachowywać się jak małe
dziecko, które tupie nóżką, kiedy coś idzie nie tak, jak powinno.
- Co masz na myśli?
- Nie dąsaj się na Maggie za to,
że powiedziała prawdę. Była pijana, a ty zacząłeś.
- W sumie masz rację… - przyznał
Tom.
- A co do sytuacji z Monicą,
rzeczywiście jest nieciekawa. Ale musisz przestać zachowywać się w stosunku do
niej jak dupek, bo nie jest winna temu, że zdradziłeś Kelsey i męczą cię teraz
wyrzuty sumienia.
- Wow, ile masz lat? – spytał Tom
ze śmiechem, słysząc te życiowe mądrości z ust młodszego przyjaciela, który
wstał ze skałek i objął go ramieniem.
- Wystarczająco dużo, by wiedzieć,
żeby nie słuchać rad od ciebie, stary.
Oboje udali się do hotelu z
zamiarem znalezienia Kelsey, która gdzieś przepadła, nadąsana na swojego
chłopaka. Nie mieli pojęcia, jakie wydarzenia rozgrywały się w tym samym czasie
w hotelu.
Scena, którą urządził Tom,
zepsuła humor wszystkim. Siedzieli tak śmiesznie roznegliżowani w klubie
zalanym pianą i nie mieli ochoty się w niej pobawić tak jak reszta hotelowych
gości, szalejących na parkiecie. Monika też nie potrafiła znaleźć sobie
własnego miejsca. Z nowym półmiskiem kręciła się to tu, to tam, omijając
szerokim łukiem stolik zespołu. W końcu przystanęła przy sztucznym wulkanie
produkującym pianę, by podkręcić trochę poziom generacji bąbelków, których było
stanowczo za mało.
- Wszystko idzie zgodnie z planem
– oświadczyła Katey, zbliżając się do niej jakiś czas później. – Podałam jej
pigułkę.
- Co zrobiłaś?! – wrzasnęła
zszokowana Monika, choć na chwilę zapominając o problemach z Tomem, natrafiając
na o wiele bardziej poważne.
- Spokojnie, DJ jest dilerem. – Katey
machnęła ręką.
- I mówisz to tak spokojnie?! –
wydusiła Monika. Z kim ona się zadawała? Czy naprawdę jej osąd był aż tak
słaby, że powierzyła tak ważne zadanie dziewczynie, która ma koneksje z
dilerami narkotyków?!
- Spokojnie, to skopolamina.
- Bo to dużo mi mówi, wiesz?
- W latach 50. CIA stosowało ten
lek jako serum prawdy, żeby wydobyć informacje. – Katey wzruszyła ramionami. –
Kierowniczka już jest nieswoja, niebawem będzie w takim otępieniu, że powie ci
wszystko, co będziesz chciała wiedzieć.
- Naszpikowałaś ją prochami?! Nie
wierzę, że to się dzieje… - Monika zrezygnowana oparła się dupą o wulkan, który
zasłaniał maszynę do robienia baniek.
- Spokojnie, nic jej nie będzie.
O ile nie wykryją, że brała. W razie czego, nic nie wiesz o mnie i DJ’u. –
Katey przybrała poważny wyraz twarzy i wskazała na Monikę palcem, jakby chciała
jej pogrozić.
Polka miała przed oczami
najczarniejsze scenariusze, w których kierowniczka umierała, a ona trafiała do
więzienia na dożywocie, podczas gdy Katey i jej chłopak DJ odpływali luksusowym
jachtem w siną dal, bogatsi o skradzione z sejfu pieniądze. Działo się tyle, że
nie miała czasu pomyśleć, gdzie jest teraz jej siostra. Był jednak jeszcze
większy kłopot, o którym nie wiedziała.
- Eee… Monika… - zagadnęła Katey.
– Mamy problem.
- Kolejny?! – spytała
zrezygnowana dziewczyna, a jej koleżanka z przerażeniem ogarnęła maszynę do
piany, która zaczęła produkować bąbelki jak oszalała. Widząc wzrok Katey,
Monika spojrzała na wulkan, na którym siedziała i stwierdziła, że nie jest
dobrze. - Cholera! Pomóż mi!
Wspólnymi siłami zaczęły szukać
pokrętła zmieniającego poziom produkcji piany. Na parkiet tłumnie wylęgło
więcej ludzi, zachwyconych przednią zabawą. Katey i Monika nadaremnie próbowały
opanować sytuację, a skończyło się na tym, że pokrętło zostało urwane i utknęło
w dłoni tej drugiej.
- Mamy przerąbane – podsumowała
sytuację Katey, widząc jak kierowniczka hotelu wywija w rytm „Only Girl” Rihanny, podnosząc pianę i
obrzucając nią wszystkich wokoło.
Nagle z przypominającego wulkan
pudła posypały się iskry, dziewczyny odskoczyły więc na bezpieczną odległość.
Najwyraźniej zbyt dużo piany zmoczyło jakieś przewody i spowodowało spięcie.
Co bardziej podpici uczestnicy
bawili się dalej, sami wytyczając sobie rytm. Niektórzy opuścili salę w
popłochu, zaniepokojeni zamieszaniem i perspektywą pożaru. Przez tłum
przepychał się też jakiś mężczyzna z wielką latarką. Prawdopodobnie mógł to być
elektryk, ale ciężko było stwierdzić.
- Proszę skierować się do
wyjścia! – oznajmił donośnym tonem. – Istnieje tu zagrożenie pożarowe!
Mężczyzna zawołał do barmana,
żeby ten przyniósł gaśnicę. W tym momencie wulkan wybuchł ponownie, tym razem
żywym ogniem. Płomień był dość wysoki i wywołał ogromną panikę. Wszyscy
prześcigali się w morderczym boju w stronę dwuskrzydłowych drzwi. Bardziej
przezorni zerwali czarną kotarę i otworzyli drzwi na taras, żeby tamtędy
przedostać się w bezpieczne miejsce.
Max z trudem przeciskał się przez
zdenerwowanych ludzi i instynktownie
kierował się w stronę loży, gdzie Siva, Jay, Nareesha i Michelle byli gotowi do
ewakuacji.
- Chodźmy tyłem! – oznajmił Łysy,
łapiąc narzeczoną za rękę i prowadząc ich w stronę tarasu, którym mieli większe
szanse na wydostanie się z pomieszczenia wcześniej.
Spowodowała kolejny pożar. Cóż,
może niezupełnie ona, ale czy można było siadać na wulkanie produkującym pianę?
Monika próbowała dojść do siebie i pozbierać się z ziemi, na którą przewrócił
ją jakiś podpity imprezowicz. Bąbelki sięgały tak wysoko, że nie widziała, czy
pożar się rozprzestrzeniał, czy został już opanowany. Wiedziała tylko tyle, że
Katey gdzieś znikła.
Żeby nie zostać stratowaną przez
ewakuujący się tłum, na czworakach przeszła w stronę lóż, nic nie widząc przez
wciskające się do oczu bąbelki. Poczuła jednak, że o coś zahaczyła nogą i
płonną nadzieją było życzenie, że jest to jakaś osoba, która stoi w miejscu w
stoickim spokoju. Potrąciła płonącą pochodnię, która przechyliła się, dotykając
czarnej zasłony, odgradzającej lożę vipów. Tkanina szybko się zajęła,
rozprzestrzeniając ogień, a dziewczyna czym prędzej oddaliła się, by nie
połączono jej z tym rozwojem wypadków.
Wstała i rozejrzała się wokoło.
Sala pustoszała. Pracownicy hotelu ugaszali pożar gaśnicami i wszystko
wyglądało na to, że im się uda. Wzrok dziewczyny padł na kierowniczkę, siedzącą
na parkiecie z butelką szampana w ręce. Próbowała go otworzyć,
najprawdopodobniej sama obsłużyła się w barze, kiedy zapanowało zamieszanie. Nie
zastanawiając się długo, Monika podeszła do niej i zmusiła ją, by objęła ją
ramieniem. Z trudem dźwignęła kobietę do pozycji stojącej i poprowadziła ją w
kierunku wyjścia, w którym nieco się rozluźniło (większość gości już uciekła).
- Proszę udać się do swoich
pokojów i nie siać paniki! – Mniej więcej takie słowa kierował ochroniarz do
gości, którzy rozgorączkowani przeklinali, płakali lub chichotali pod wpływem
alkoholu lub nieświadomości zagrożenia.
Na holu robiło się coraz luźniej.
Monika nie miała pojęcia, co zrobić z naćpaną kierowniczką. Katey gdzieś
znikła, nie miała więc nikogo do pomocy. Jedyną rzeczą, która przyszła jej do
głowy, było zaprowadzenie kobiety do służbówki, w której spała. Sytuacja nie
wyglądała zbyt różowo, ale dziewczyna w hulu nie miała czasu rozpaczać nad
swoim losem. Miała pod opieką naćpaną kierowniczkę hotelu, którą jak
najszybciej trzeba było ukryć przed światem.
~*~
O matko! Świetny!
OdpowiedzUsuńNath, Maggie... Tom I Kelsey!
Jezu... Czy oni mogą się chociaż pocałować? Błagam!
Uwielbiam to czytać i z wielką niechęcią stwierdzam, że będę tęsknić skoro będziemy musiały dłogo czekać na kolejny :(
Weny
Wow... drugi pożar spowodowany przez Monikę :)
OdpowiedzUsuńTa dziewczyna ma pecha.
Dlaczego nie doszło do pocałunku Madzi i Natha?
Cały czas na to czekam.
Rozdział po prostu świetny :D
Czekam na następny.
Nie.nie.nie.tylko nie pocałunek. Ją chce one direction. Muszą się pojawić. Ona ma być zainteresowana liamem! Proszę! Rozdział świetny. Pomimo tego pocalunku prawie, jest świetny. Kocham. Ciekawe co z ta kasą ;D musisz znaleźć czas na dodanie nowego rozdziału bo nie mogę czekać ;D
OdpowiedzUsuńByło tak blisko pocałunku ! A liczyłam, że się w końcu pocałują! Biedna Monia. Tak mi jej szkoda. No ale rozdział ciekawy i nie jest zbyt długi. Jak dla mnie trochę przykrótki.
OdpowiedzUsuńJuż było tak blisko,tak blisko pocałunku!
OdpowiedzUsuńUghh Tom musiał się akurat napatoczyć.
Nath tak słodko się plątał próbując znaleźć odpowiedni temat do rozmowy:3
"Wyglądasz dziś wyjątkowo ładnie"-myślałam,że pęknę ze śmiechu jak to przeczytałam:D
Świetny tekst na podryw nie ma co:D
Ech Monika,Monika...Czy jej zawsze będzie dopisywał taki pech?
W dodatku Tom,wyżywa swoją złość na niej,nie lubię tego.
Strasznie mi się podoba ten rozdział pomimo,że nie doszło do pocałunku między Nathem a Madzią,jest bardzo magiczny.Może przez plażę,księżyc i gwiazdy?Piękna sceneria,w sam raz dla zakochanych<3
I nie wiem jak ja mogłabym go przeczytać na raty?Tak się nie da.Jak już zacznę czytać to chcę tylko,żeby się nie skończył:)
Uwierz,Twoje opowiadanie uzależnia:)
Mam nadzieję,że jak znajdziesz czas,zaszczycisz nas kolejnym cudownym rozdziałem♥
Czekam oczywiście na kolejny;)
Dobrze wiesz,że wszystko co napiszesz wg mnie jest wspaniałe :3 Ahh te romantyczne gołąbki, a wokół Madzi to się dwóch najlepszych przystojniaków kręci,nie ma co ! xD
OdpowiedzUsuńZgadzam się,że Monika ma pecha ;p
Pisz szybko CD, nie mogę się doczekać <33
Boże jak ty to piszesz,
OdpowiedzUsuńTak mnie wciągnęło że nie zauważylam że sie skończyło.
Na litość boską.
No ale kochana... jak kurwa się nie pocałują to ja sie zabije i ciebie przy okazji też.
O no i jaszcze to, że znowu bedę długo czekać. Ugh... nienawidzę cię ale dawaj nexta. No i ona musi byc z Nathem no!
rzeczywiście długi ale czytanie to sama przyjemność :)
OdpowiedzUsuńej no dawaj next a nie mi tutaj piszesz że nie wiesz kiedy będzie
ja ci dam :P
Haha, monika mnie rozwala xD Dwa pożary .. Brawo ! ; D
OdpowiedzUsuńNath i Magda muszą być razem ;D i będą ;D Ja to wiem ^^
A z Tomem i Kels będzie git? ;) Będzie ;D
swietny rozdzial ! :3 już nie mogę się doczekać nastepnego ;D Weny! ;*
Mówiłam, że ubóstwiam twoje opo? Nie? No to mówię. :) Dlaczego to nie jest lektura szkolna? ;c
OdpowiedzUsuńZajebiaszczy rozdział! I nawet jeśli ty uważasz że jest długi, to dla mnie i tak jest za krótki. ;D
"Cześć, Harry – rozpromieniła się, ale po chwili spoważniała. – Czy Liam kazał ci do mnie zadzwonić?" - myślenie Liama "jak ze mną nie chce gadać, to wyśle Hazze na przeszpiegi" xp
Monia w hulu - lolololowe ;p
"Barman też będzie miał hulu?" - ciekawe jakby wyglądał, gdyby się w nie ubrał? Prawdopodobnie wieśniacko. ;p
Nathan - "nie lubię się rozbierać" - OH GOD. WHY? :C
"Dla mnie zawsze będziecie na pierwszym miejscu, nawet jeśli nagracie cover „Barbie Girl” zespołu Aqua." - o_O może jedna lepiej żeby akurat tego nie nagrywali. Chociaż mogłoby to być śmieszne. :D
"Brukselka z kokosem"/"kokosanka" = spadłabym z krzesła, gdybym nie narobiła hałasu. XD
Oj Tom, nieładnie tak wrzeszczeć na kokosankę. xp
"(...)powiedział zmieszany, poprawiając włosy. Wilgotne morskie powietrze powykręcało je na wszystkie strony, ale nadal wyglądał diabelnie seksownie." - ♥.♥ kochana, dla mnie to Nathan zawsze tak wygląda. :D
A Madzia i Nath już mieli się pocałować, ale oczywiście musiał wparować Tomtom. :/
"-Wow, ile masz lat? -Wystarczająco dużo, by wiedzieć, żeby nie słuchać rad od ciebie, stary." - cięta riposta ;>
A Brukselka zepsuła wulkan, i kolejną imprezę. To już 2 z rzędu. ;D
No to teraz czekam na next.
Czymaj sie!!! :***
PS.
Czy ja mam cię zjeść?!
Gmail ci się zepsuł, czy co?
Od jak dawna nie zaglądałaś na pocztę?
Czymaj sie!!! :***
PSS.
Nie bierz na poważnie wszystkiego co mówię, bo ja często żartuję, ale na serio, mogłabyś sprawdzić mejla.
Czymaj sie!!! :***
Mam wrażenie, że do One Direction odnosisz się z niechęcią i nie wiem zbyt po co oni są w tym opowiadaniu skoro głównie temat kręci się wokół The Wanted. Rozdział może i długi, ale bardzo szybko go przeczytałam i jakoś nie zauważyłam tej długości dopiero kiedy przejechałam kursorem w dół żeby sprawdzić ile tego wyszło ; ) Jednym słowem rozdział świetny jak każdy. Zapraszam do mnie na rozdział 3:
OdpowiedzUsuńonly-one-love-one-life.blogspot.com
Zajebisty blog i rozdział:) Czekam na kolejne rozdziały:)
OdpowiedzUsuńPolecam ci mojego bloga o to on:
http://opowiadania-klamatynka.blogspot.com/