sobota, 30 marca 2013

Rozdział 91 - "Miłość"

Kochane!

Dziękuję Wam bardzo za komentarze i za to, że jesteście. Sprawiacie, że chce mi się pisać dalej, chociaż wydaje się, że już wszystko zostało napisane.

Przed nami ostatnie 10 rozdziałów, mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu. Teraz poczytacie o czymś, na co na pewno długo wiele z Was czekało. Mam nadzieję, że nadmuchana podniosłość Was nie odstraszy i mimo wszystko Wam się spodoba.

Na święta życzę Wam nie tylko standardowego smacznego jajka czy wesołego Alleluja, ale przede wszystkim miłości rodem z filmów romantycznych! :)

Pozdrawiam serdecznie :*

PS. Odpowiedzi na kwestionariusze się przeciągają, ponieważ teraz w święta nie mam czasu, aby napisać wiadomości :(


W tym rozdziale młodsza z sióstr decyduje się walczyć o swoje uczucie.

~*~
Szóstego września w Los Angeles odbyła się gala Video Music Awards, na którą Madzia dostała zaproszenie od chłopaków z One Direction, którzy mieli wejściówki dla swoich przyjaciół. Ucieszyło ją to niezmiernie, ale niestety zaczęła się szkoła, a w poprzednim roku "leciała sobie w kulki", więc teraz zdecydowała się grzecznie odmówić. Szczególnie, że Monika uparcie twierdziła, że się nigdzie nie wybiera i "ma w dupie tych wszystkich zadzierających nosa gwiazdorów". Madzia nie była pewna, z czego wynika frustracja jej siostry. Pewne było, że Max dzwonił do niej kilka razy, a ona wyzywała na niego w słuchawkę, trochę po polsku, trochę po angielsku. Więc w końcu przestał. Tom twittował do Madzi i dzięki niemu wiedziała, jak chłopcy radzą sobie w Ameryce. Śledziła ich poczynania i występy i z dumą przyjmowała na siebie część sukcesu, bo w końcu kiedyś dla nich pracowała, no i bądź co bądź byli przyjaciółmi. Chłopcy z One Direction byli bardziej zajęci, więc rozmawiała tylko raz z Louisem przez Skype'a i to musiało jej wystarczyć. Rozumiała i cieszyła się tym, co ma. Danny z McFly za to bombardował obie z sióstr wiadomościami, często robiąc sobie żarty i wysyłając do jednej początek wiadomości, a do drugiej koniec lub też tak wszystko gmatwał (na przykład używając starej angielszczyzny), że odczytanie szyfru graniczyło z cudem. Ale za to go właśnie uwielbiały.

Brytyjski sen powoli dobiegał końca, wspomnienia ekscytujących przygód dogasały i tylko ukazanie się w gazecie artykułu lub też nowy teledysk na programie muzycznym i wściekłość Moniki, która potrafiła rzucić pilotem przez cały pokój przypominały Madzi o tym, co kiedyś miały. Kiedyś... Tak, teraz wydawało jej się, że przygody te były tak odległe. Może to i lepiej, że jej życie teraz jest proste jak konstrukcja cepa? Nie powinna się łudzić, że skończy z kimś sławnym przed ołtarzem, było to niedorzeczne. Przeczesywała właśnie Internet, szukając informacji do referatu, który miała wygłosić następnego dnia, akurat przed przerwą świąteczną, dostała tajemniczego maila od tajemniczego chłopaka (tak też brzmiał jego nick, co ją zaintrygowało).



Mistery Boy

Tęsknię. Przyjedź.

Zmarszczyła brwi. Żadnego gacha w Polsce nie miała, więc sytuacja była oczywista (o ile nie zagadywał jej jakiś perwersyjny zbok). Pisał do niej któryś z chłopaków z Wielkiej Brytanii.




Maggie

Kim jesteś?

Zero inwencji, no ale nie chciało jej się zastanawiać nad doborem słów. Jeśli adorator okaże się zbokiem, nie będzie czuła, że straciła na niego czas.






Mistery Boy

Tajemniczym wielbicielem ;)

Maggie

Tajemniczym? Coś czuję, że twoja tożsamość jest mi dobrze znana.

....

Przyznasz się, czy mam cię zdemaskować?

...

Nath?



Po drugiej stronie nie było odzewu. Zaczęła się obawiać, że nie udało jej się zgadnąć. Zajrzała na twittera i zobaczyła, że jest dostępny, więc strzelała, że to on pisze do niej maile. Teraz jednak długo nie odpowiadał, a ona była zmęczona, więc wyłączyła komputer i położyła się spać. Długo nie mogła zapaść w sen, zaintrygowana wiadomością. Ściskało ją w dołku z radości i ekscytacji. Nie zapomniał o niej! Napisał! Mimo iż praktycznie rzecz biorąc od niego uciekła.

Przypomniała sobie święta rok wcześniej, które z nim spędziła. Najpiękniejsze święta w życiu, mimo iż spędzone z dala od rodziny i ojczyzny. Wtedy zdała sobie sprawę, że się w nim zakochała. Potem było dużo wzlotów i upadków, chwil lepszych i gorszych, ale zawsze burzył jej krew, czy to z przyjemnym skutkiem, czy nieprzyjemnym, nigdy nie był jej obojętny. Był jej pierwszą miłością.

Nie miała pojęcia, co kiedyś czuła do Liama. Jego pocałunki były w stanie ją oszołomić, był przystojnym chłopakiem, dżentelmenem w każdym calu, księciem, chciałoby się rzec. Harry był rodzajem bad boya, w którym podkochują się dziewczyny i również potrafił zawrócić jej w głowie. Pocałunek który z nim wymieniła przy grze w butelce nawet w jednej setnej nie równał się z zawrotami głowy, które ogarniały ją na wspomnienie pocałunków Natha. Do zwykłych szarych ludzi nie należał, ale nagle ujrzała wizję przyszłości u jego boku i... spodobało jej się to.

- Czemu tak się szczerzysz jak głupi do sera? - spytała Monika, mierząc wzrokiem młodszą siostrę, która pustym wzrokiem wpatrywała się w sufit z kącikami ust uniesionymi ku górze. - Miałaś jakiś sen erotyczny, czy co?

- Powiedziałabym ci, ale ty również masz przede mną tajemnice, więc... Nie powiem - odpowiedziała Madzia, ziewając. - Dobranoc.

- No dobra, ja odpowiem na twoje pytanie, jeśli ty odpowiesz na moje.

- Hę?

- No... powiedz, co chcesz wiedzieć, odpowiem.

Monika twardo podtrzymywała chęć wyznań, więc Madzia została zapędzona w kozi róg. Jeśli chce dowiedzieć się, co gryzie jej siostrę, będzie musiała opowiedzieć o nękających ją rozterkach... Zresztą, to dla Moniki nie będzie nic nowego. Dobrze wiedziała, że życie uczuciowe jej młodszej siostry było skomplikowane.

- Niech będzie - westchnęła Madzia i uniosła się na łokciach, by spojrzeć na siostrę. - Powiedz mi, dlaczego jesteś taka sfrustrowana.

- To przez nadmiar zajęć na studiach - skłamała Monia. - Twoja kolej!

- Mów szczerze, bo nie powiem ci, kto do mnie napisał!

- Kto?

- Nie powiem! Najpierw powiedz, o co chodziło Maxowi. Dlaczego tak na niego wrzeszczałaś przez telefon? No... dlaczego tak się zachowujesz i dlaczego tak nagle wyjechałaś z Wielkiej Brytanii?

- To więcej niż jedno pytanie - słusznie zauważyła Monika.

- To odpowiedz na ostatnie.

- Uciekłam... tak, to chyba dobre określenie. Uciekłam, bo Max poznał moją tajemnicę i nie mogłam znieść faktu, że włada bronią przeciwko mnie. Bombą, która w każdej chwili może wybuchnąć.

- Liczyłam na bardziej konkretną opowieść.

- No to się przeliczyłaś. Nie mogę tego wypowiedzieć na głos, bo to jest jak... samospełniająca się przepowiednia. No wiesz... twoje oczekiwania czy też obawy wpływają na rzeczywisty stan rzeczy.

- Zaraz, zaraz... Próbujesz powiedzieć, że nie powiesz mi prawdy, bo boisz się, że jeśli wypowiesz swoje obawy, staną się one prawdą? - spytała zszokowana Madzia, a jej oczy nagle wyszły z orbit. - Czy ty się zakochałaś w Maxie?!

Monika milczała, a Madzi zakręciło się w głowie. Nagle wszystko zaczęło mieć sens: czas, który jej siostra spędzała z Maxem, jego uwielbienie miętoszenia jej uszu, zerwanie z Michelle, tajemnicze telefony... Wszystko wydawało się tak nieprawdopodobne, a jednocześnie tak realne i oczywiste, że Madzia nie wiedziała, co ma powiedzieć. Na szczęście nie musiała.

- Nie zakochałam się w Maxie - westchnęła starsza siostra. - Po prostu ten idiota wszedł przypadkowo w posiadanie powieści, którą sobie skrobałam po kryjomu, kiedy byłyśmy w Anglii i... dowiedział się o mojej zboczonej, nieuzasadnionej i chorej... skłonności do... nie chce mi to przejść przez gardło...

- Do Jaya, tak? - dokończyła Madzia.

- No... tak. Max ci powiedział?

- Nic mi nie musiał mówić. To, jak się do niego przysysałaś mówiło samo do siebie.

- To była gra w butelkę! - zaparła się Monika.

- Ale Nialla nie pocałowałaś.

- Bo to dzieciak.

Madzia wywróciła teatralnie oczami.

- Ciebie i Jaya ciągnęło do siebie od dawna. W sumie to była tylko kwestia czasu, gdy przyznasz, że... no wiesz. Ale pisać powieść?! Nie dziw się potem, że wpadnie w łapy Maxa, przecież to ciekawskie jajo. - Madzia wzruszyła ramionami, jakby w ogóle nie obeszła jej waga informacji. - Po prostu jesteś głupia, uciekając. Masz tyle lat na karku, a zachowujesz się jak smarkula.

- Dziękuję za rady, pani dojrzała. Przypomnisz mi, ilu chłopaków ci się obecnie podoba? - prychnęła Monika.

- Już tylko jeden. I tak się składa, że do mnie napisał. Chyba...

- Jak to "chyba"?

- No... dostałam wiadomość od tajemniczego wielbiciela i obstawiam...

- Natha?

- Tak, jego.

Monika odetchnęła z ulgą.

- Już się obawiałam, że zdecydowałaś się na tego zboczeńca Stylesa. Wtedy nie dostałabyś mojego błogosławieństwa, ale Nath... z tym mogę żyć - oświadczyła starsza z dziewczyn ze śmiechem.

Porozmawiały sobie szczerze, dzieląc się wszystkim, co dusiły w sobie od dawna. Madzia opowiedziała o rozterkach i pogubieniu się w uczuciach, ale o ostatecznym zrozumieniu, że to dla Natha wskoczyłaby w ogień i zawsze tak było. Monika zdradziła, kiedy zaczęła zdawać sobie sprawę, że Jay jest dla niej kimś więcej niż tylko kolegą i wyznała, że zaczęła pisać, żeby zamienić swoje uczucia w fikcję, ale jej się to nie udało.

- Mam ochotę ciągnąć go za te kudły, tak doprowadza mnie do szału! Ale z drugiej strony... No wiesz.

- Wiem - przytaknęła Madzia.

Nawet Kuba to rozgryzł. Kiedy starsza z sióstr nieudolnie próbowała zmienić swój obiekt westchnień na Polaka, ten wspomniał, że jest zakochana w Jayu. Wtedy go wyśmiała, ale szybko zdała sobie sprawę, że najbardziej oszukuje samą siebie.

- Uważam, że powinnyśmy pojechać do Anglii - podsumowała nagle Madzia, a Monika spojrzała na nią jak na wariatkę.

- Na święta, tak?

- Yhm.

- Mogę cię odwieźć na lotnisko, ale nic poza tym. Może i Nath nadaje się na chłopaka, mimo tego całego szumu sławy, ale na pewno nie pojadę otworzyć się przed Jayem. Zresztą, pewnie Max mu wszystko powiedział, a skoro nie dał znaku życia, to.... - Monika urwała i pokręciła głową.

- Nie kontaktował się z tobą, bo mu zwiałaś sprzed nosa. On pędził na lotnisko, by cię zatrzymać.

- A potem pojechał do Stanów i od razu bzyknął pierwszą lepszą chętną cycatą... dziewczynę. - Monika zacisnęła pięści ze złości, a zdając sobie sprawę, że brzmi, jakby była zazdrosna, zamilkła i zagryzła wargę. - Dla mnie i dla Jaya nie ma przyszłości, ale ty i Nath... Uważam, że powinnaś kuć żelazo póki gorące.

- Gorące?! Ono ledwo się tli. Nie jestem pewna, czy to Nath do mnie napisał. - Madzia założyła ręce na piersiach, a Monika ziewnęła.

- Jutro się przekonamy - powiedziała i obie ułożyły się spać.

Rzeczywiście następnego dnia z rana, kiedy Madzia otworzyła komputer, by sprawdzić pocztę, ujrzała obszerną wiadomość od tajemniczego chłopaka i wszystko stało się jasne.
_________________________________________

Nadawca: Mistery Boy

Temat: Już nie taki tajemniczy

Treść:

Kochana, Meggs!

Znasz mnie za dobrze, bym mógł cię oszukać. Rzeczywiście moja tajemnica uleciała w powietrze niczym dym ze spowodowanego przez twoją siostrę pożaru (ta nieudana metafora ma uświadomić ci upływ czasu od naszego ostatniego spotkania).

Tęsknię, to fakt numer jeden, który powinnaś znać. Wariuję tu bez ciebie. Otaczają mnie chłopacy, ale oni mają swoje zmartwienia. A ja mam tylko pustkę, którą można wypełnić tylko w jeden sposób.

Jestem idiotą, to fakt numer dwa, ale i ten jest ci doskonale znany. Dlaczego nie pisałem? Nie dzwoniłem? Jestem tchórzem, ot co. Tchórzem i idiotą. Powinienem wziąć cię w ramiona na Barbadosie, gdy miałem okazję, ale wszystko zepsułem i straciłem tyle czasu, który mógłbym spędzić z tobą, bez głupich gierek i niezręczności. Ponownie wracamy do faktu, że jestem idiotą.

Kocham, to fakt numer trzy, który prawdopodobnie powinienem napisać zaraz na początku. Albo wykrzyczeć. Albo wyryć na murze chińskim, by był widoczny z kosmosu. Bo kocham, kocham, kocham, do szaleństwa, utraty tchu... Gdybym musiał zrezygnować z muzyki, żeby tylko być z tobą, zrobiłbym to. Bo jesteś dla mnie najważniejsza.

Zdaję sobie sprawę, że wyznanie ci tego w tak banalny i niezbyt romantyczny sposób jak wiadomość mailowa jest karygodne. Powinienem na klęczkach zasuwać do Polski, ale Anglia jest wyspą, więc byłoby to dość problematyczne. Próbowałem romantyzmu i tajemniczości, ale mnie rozgryzłaś, więc... próbuję wyznania w liście, mam nadzieję, że nie uznasz mnie za przypadek beznadziejny i rozważysz danie mi szansy.

W Ameryce osiągnęliśmy wiele, ale to wszystko nic nie znaczy bez ciebie. Zdaję sobie sprawę, że dzieli nas morze. Ty chodzisz do szkoły, ja mam zespół... Jestem jednak gotowy spróbować. Nie mogę przestać o tobie myśleć po naszym pocałunku. Chciałbym cię całować do końca świata i o jeden dzień dłużej, jeśli tylko mi na to pozwolisz. Nie mogę bez ciebie żyć i chciałbym ci to powiedzieć, patrząc w twoje piękne piwne oczy i trzymając cię za ręce. Dlatego ponawiam propozycję.

Tęsknię. Przyjedziesz?

Twój na zawsze, Nathan.

P.S. Kocham Cię. (Pisanie tutaj to głupie. Powinienem na początku.)
_________________________________________________________


Ostatnie słowa napisane były po polsku, nieco nieskładnie, ale Madzi ścisnęło się gardło. Kochał i zapraszał. Teraz miała szansę, którą mogła wykorzystać. Czuła, że jeśli tego nie zrobi, będzie żałować do końca życia. Ale co jeśli zdecyduje się pojechać do Anglii, ale spotka Harry'ego i... Nie, nie chciała o tym myśleć. Nie chciała skrzywdzić Natha, dlatego nie mogła ryzykować. Długo zbierała się na odpowiedź, ale nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. W końcu wstukała w klawiaturę krótkie frazesy.
__________________________________________________________

Nadawca: Maggie

Temat: Koniec świata

Treść:

Do końca świata i o jeden dzień dłużej, powiadasz? Według Majów koniec świata jest jutro, więc mamy mało czasu. Warto próbować?

M.
 _______________________

Wysłała, choć nie była pewna, czy robi dobrze. W szkole nie mogła się skupić, myśląc o jego odpowiedzi, którą odczytała dopiero po powrocie do domu. "Warto" - brzmiała krótka wiadomość. I ani się obejrzała, a zdecydowała się wyjechać na święta do Anglii.

- Co ma być, to będzie. - Przed końcem świata Nathan Sykes musiał się dowiedzieć, jak bardzo jej na nim zależało.
*

Przerwa świąteczna w szkole umożliwiła Madzi przelot samolotem do Anglii. Siostra nie chciała się wybrać z nią, a mama nie chciała jej puścić samej, ale w ostateczności nikt nie przywiązał jej do kaloryfera, więc następnego dnia pod wieczór lądowała w Anglii.
- Proszę przez chwilę pozostać na miejscu - poleciła jej stewardessa, kiedy samolot kołował na lądowisku.
- Ale dlaczego? Coś nie tak? - zaniepokoiła się nastolatka, ale kobieta pokręciła głową.
- Nie, nie. To rutynowa procedura.
Madzia szybko przekonała się, że nie do końca jest to procedura rutynowa, kiedy pozostali pasażerowie zaczęli opuszczać klasę ekonomiczną. Zmarszczyła brwi i wstała z miejsca, ale już po chwili wyrosła przy jej stewardessa, prosząc o cierpliwość.
- Czy ja coś wygrałam? - spytała nastolatka, spoglądając na kobietę wilkiem.
- Tak. Nie chciałam psuć niespodzianki, ale skoro sama się pani domyśliła... Pani miejsce zostało wylosowane do nagrody.
- Jakiej?
- Niedługo pani się przekona.
Kobieta obdarzyła Madzię uprzejmym, choć nic nie wyjaśniającym uśmiechem. Pozostało jej więc tylko czekać, aż została sama, razem z personelem.
- Proszę za mną - poleciła stewardessa, wskazując Madzi wyjście.
Dziewczyna z lekkim niepokojem opuściła pokład samolotu. Do jej uszu nie dobiegały żadne dźwięki, pasażerowie wysiedli już jakieś pół godziny temu, a ona zirytowałaby się, gdyby nie fakt, że dostała darmowy deser. Zresztą, nie spieszyło jej się. Napisała Nathowi, że przyjedzie, ale nie dała znać kiedy. Skontaktowała się za to z Tomem, prosząc, żeby w miarę możliwości, wysłał kogoś po nią na lotnisko, albo sam przyjechał. Chłopak poinformował ją, że Siva wysyła w odsieczy Nareeshę, ale będzie musiała na nią poczekać. Dobrze się składało, bo i tak czekała na jakąś nagrodę widmo, której jakoś nie było widać.
Madzia, tuląc swoją torebkę w nieco niepewny sposób, stanęła przy taśmie bagażowej, przy której ujrzała swoją walizkę. Żadnych innych bagaży nie było, a ludzi gdzieś wcięło w zastraszającym tempie.
- Kto zestawił tu mój bagaż? - spytała zaniepokojona stewardessę, ale zorientowała się, że kobieta również gdzieś zniknęła, a ona znajdowała się na lotnisku... zupełnie sama. - Cholera, co się dzieje?
W myślach miała najczarniejszy scenariusz. Terroryści opanowali terminal i wszystkich ewakuowano, a ona, jako mieszkanka obcego kraju, została wystawiona na pastwę losu. Jej wzrok padł jednak na małą błękitną karteczkę przyczepioną do walizki. Podeszła w mgnieniu oka i podniosła ją do oczu, by przeczytać treść z żądaniem okupu. Krótka notka zawierała jednak tylko jedno słowo, raczej nienapisane przez żadnego terrorystę.
- "Warto" - przeczytała i nagle uśmiech wykwitł na jej twarzy.
Rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu Natha, który teraz powinien wyjść z bukietem kwiatów i całować ją do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nadal jednak była samiutka. Przypomniała sobie, że nie włączyła telefonu po wylądowaniu. Szybko to uczyniła i uśmiechnęła się na widok wiadomości od Natha, w której miała instrukcję, gdzie się udać.
Mała mapka była dość zawiła, ale udało jej się ciągnąc za sobą walizkę dotrzeć do małej kawiarenki w rogu terminalu, ustronnej i jakby zamkniętej na zgiełk, o którym teraz nie było mowy, bo lotnisko zostało wyczyszczone. Nastolatka niepewnie postawiła walizkę tuż przy ladzie w kawiarni, w której nie było żywego ducha i spojrzała na liścik, który leżał na blacie.
- Obejrzyj się za siebie - przeczytała na głos i odwróciła się, by ujrzeć tablicę przylotów i odlotów.
Była ona dość daleko i pojedyncze napisy nie były widoczne, ale nie było tam żadnych pojedynczych napisów, tylko wielkie wyznanie miłości. "Kocham cię" ułożone z mniejszych liter, które układały ten napis, sprawiając, że gardło jej się ścisnęło, a wnętrzności wykonały salto. Z głośników rozległo się kaszlnięcie, a po chwili do jej uszu dobiegł głos Natha, który śpiewał "Just The Way You Are" Bruno Marsa. Magda zakryła sobie usta dłońmi i roześmiała się przez łzy, które ze wzruszenia napłynęły jej do oczu.
- Och, Nath - powiedziała, rozglądając się wokoło, ale nadal nigdzie go nie dostrzegała.
Nagle dał się słyszeć pisk kół i na horyzoncie nastolatka dostrzegła wózek bagażowy, który zmierzał w jej stronę. Nath najwyraźniej zrobił sobie  z tego bolida hulajnogę, bo śmiesznie odpychał się stopą, jedną ręką trzymał się metalowego drążka, a drugą trzymał mikrofon, do którego śpiewał. Wyhamował tuż przed nią i zeskoczył z wózka, by ostatnie zdania wyśpiewać, idąc w jej stronę. Złapał ją za rękę i wydusił z siebie ostatnie dźwięki. Takiego wyznania miłości nie spodziewała się w najśmielszych snach. Przebijało ono nawet happy endy z komedii romantycznych. Oczyścił dla niej całe lotnisko.
- Maggie... - odezwał się w końcu, a kiedy zamrugała, czekając na pocałunek, on ucałował jej dłoń, którą nadal trzymał w uścisku. - Tak tęskniłem.
- Ja też, Nath.
Cóż, wolałaby, żeby wziął ją w ramiona, no ale dawno się nie widzieli, powinni trochę zwolnić. To był dobry pomysł, taki post przed posiłkiem do syta. Wtedy Nath ją objął z takim uczuciem, że zatopiła się w jego ramionach. Cmoknął ją w czubek głowy i stali tak przez jakiś czas.
- Chciałem, żebyś zobaczyła, jak wygląda mój świat, dlatego zorganizowałem to wszystko - wyszeptał Nath do jej ucha. - Nie dostrzegam innych ludzi, dla mnie liczysz się tylko ty.
- Jestem więc twoją słabością? Jak w waszej piosence?
Wypuścił ją z objęć i spojrzał jej w oczy.
- Wręcz przeciwnie. Jesteś moją siłą - oznajmił. - Ja... bez ciebie jestem nikim. Kocham cię, Madzia.
Z oczu popłynęły jej łzy, gdy usłyszała polskie zdrobnienie swojego imienia, prawie idealnie wypowiedziane.
- Nic nie odpowiesz? - zapytał ze śmiechem, ale i lekkim niepokojem.
- Ja... też cię kocham - powiedziała cicho, nieco nieśmiało.
Spuściła głowę, ale on wplótł palce w jej włosy, więc spojrzała w jego oczy. I wtedy złożył na jej ustach najwspanialszy pocałunek z możliwych, taki który wymazał wspomnienia o Harrym czy Liamie. Teraz liczyły się tylko te usta. Na lotnisku byli tylko oni, ale nawet gdyby przez terminal przetaczał się tłum ludzi, nastolatka czułaby, że świat istnieje tylko dla nich, a oni dla świata.
- Cholera, teraz nie może nastąpić koniec świata - oświadczyła Madzia, kiedy Nath oderwał się od jej ust i spojrzał jej w oczy z tak wielką miłością, że poczuła, że ciężko jej oddychać.
- Nie będzie końca świata. To dopiero początek naszej wspaniałej przygody. Majowie się mylili, jest dwudziesty pierwszy grudnia, a my nadal istniejemy, tak jak i nasza miłość. Bo ona jest wieczna.
- Jest wieczna... - powtórzyła cicho Madzia, a on pocałował ją jeszcze raz, bardziej namiętnie, w taki sposób, że rozpadła się na milion kawałków.
~*~

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 90 - "Psychofanka"

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i wytrwałość. Mozolnie zbliżamy się do zakończenia, mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca.
Kilka osób pytało mnie o czołówkę. Otóż zrobiłam ją w programie Windows Movie Maker, który jest standardowym komponentem każdego systemu Windows.
Co do Moniki i jej "kariery pisarskiej", kilka razy w opowiadaniu padały z jej strony żarty, że musi wszystkie przygody opisać, teraz będzie wyjaśnione, jak to przebiegało.


W tym rozdziale Madzia spotyka starą znajomą, która po raz kolejny robi zamieszanie podczas pracy nad nowym teledyskiem One Direction.

~*~

Gardło miała zaciśnięte do granic możliwości. Max spojrzał na nią, nieco zawstydzony, ale nie wypuszczał zeszytu z dłoni.

- Skąd to masz? - spytała cicho Monika, kiedy odzyskała głos, a widząc, że on się jąka, podeszła do niego i wyrwała mu swoją własność. - Skąd to wziąłeś?!

- Jakiś facet przyniósł zaraz po tym, jak wyszliście z mieszkania. Zostawiłaś na parapecie.

Mężczyzna, którego wcześniej z Jayem wzięła za włamywacza. Jakby nie mógł przyjść chwilę wcześniej, wtedy ona odebrałaby swoją własność i całego zamieszania by nie było. Nie mogła się zastanawiać, skąd znał adres Jaya, za bardzo była wściekła, smutna i zawstydzona, co stanowiło dziwaczną mieszankę.

- Chyba musimy o tym porozmawiać... - zagadnął Max, ale ona spojrzała na niego jak na mordercę.

Prychnęła.

- Jak myślisz, Tia? - zwróciła się do jaszczurki w terrarium. - Czy wszyscy faceci to idioci, czy tylko ci, którzy śpiewają w znanych zespołach?

- Czy ty gadasz z jaszczurką? - spytał zaniepokojony Max.

- Tak! Bo nie miałeś prawa tego czytać!

- Ale kiedy ja nie wiedziałem, co to jest!

- Pierwsza strona powinna cię uświadomić, debilu! - warknęła ostro, a on zrobił duże oczy, bo widać było, że bardzo jej podpadł.

- Chciałem odłożyć zeszyt, ale... piszesz wspaniale, po prostu mnie wciągnęło! - tłumaczył się.

- Och, daruj sobie. To osobiste rzeczy, wiesz?

- To powieść. Gdybyś kiedyś chciała ją wydać...

- Ale nie chcę - ucięła jego dalsze słowa.

- Cóż, i tak musimy porozmawiać o tym, co tutaj napisałaś - oznajmił butnie, ale w tej chwili nie był w stanie jej przytłoczyć swoją osobowością, bo była bardziej waleczna niż kiedykolwiek.

- O niczym nie będziemy rozmawiać, a ty będziesz trzymał język za zębami! - poleciła Monika, mierząc w niego palcem. - Zabraniam ci komukolwiek wspominać, że w ogóle takie coś powstało, że już o szczegółach fabuły nie wspomnę.

Zrezygnowana wywróciła teatralnie oczami, w których zalśniły łzy.

- Brukselka, daj spokój. To nic takiego, takie rzeczy się zdarzają. Jesteśmy w końcu ludźmi. - Wzruszył ramionami, ale ona otarła pojedynczą łzę, która spłynęła jej po policzku i otworzyła przed nim drzwi na oścież.

- Wyjdź - nakazała, a on próbował jeszcze coś powiedzieć, ale widząc, że to spojrzenie może zabić, dał sobie spokój i opuścił mieszkanie przyjaciela, zostawiając ją samą.

Monika ukryła twarz w dłoniach i przysiadła na kanapie z zeszytem na kolanach. Dlaczego musiał to przeczytać? Czy ciekawość jest nieodłączną wadą każdego człowieka? Dlaczego nie położył zeszytu na komodzie, nie dał spokoju... Dlaczego go czytał? Czuła, że najlepszym rozwiązaniem, by pozbyć się okropnego uczucia wstydu, które ją ogarnęło, było zapadnięcie się głęboko pod ziemię. Ale to czekało ją, jeśli wścibski Max nie zapomni o tym, co przeczytał w jej powieści, która skrywała największy sekret.

Kiedy godzinę później Madzia, Jay podniecony horrorem i Nath, szczęśliwy, że jego ukochana się odnalazła cała i zdrowa, wrócili do mieszkania, znaleźli na stole list od siostry.

Kochani!

Zdarzył się pewien incydent, przez który nie mogę zostać w Anglii. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe faktu, że załatwiłam sprawę po cichu, ale po prostu tak będzie dla mnie najlepiej - a w końcu jako urodzona egoistka zawsze troszczę się o siebie.

Dzwoniłam do Nareeshy, ona wie o wszystkim. Jeśli będziecie mieli jakieś pytania, walcie do niej. Jeśli chcecie porozmawiać ze mną, poczekajcie do wieczora, bo wtedy będę już w domu i wszystko sobie w głowie poukładam.

Żałuję, że nie pożegnałam się z Wami osobiście i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

Całuję. Monika.

Madzia drżącymi rękoma przekazała list Nathowi, bo nie była pewna, czy to, co właśnie przeczytała, nie rozegrało się tylko w jej głowie. Jay poleciał do sypialni, by po chwili wrócić z informacją.

- Zabrała swoje rzeczy.

- Na serio? - spytała Madzia, a Jay zakrył sobie twarz dłonią i pokiwał głową w milczeniu.

Nath objął nastolatkę ramieniem, bo ta nie mogła dojść do siebie. Jej siostra naprawdę zamierzała wrócić do Polski i to bez uprzedniego wspomnienia choćby jednym słowem. Co u licha znaczył "incydent"?

- Niech ktoś zadzwoni do Nareeshy! - zaproponował Nath. - Może uda się zatrzymać Monicę!

Stwierdziwszy, że to dobry pomysł, Jay wbił numer dziewczyny w telefon, ale odzywała się tylko poczta głosowa.

- Cholera! - zaklął. - Nie odbiera. Jedziemy na lotnisko?

- Które? - spytała zdesperowana Madzia.

- Na początek najbliższe, a potem... kolejne. Do skutku. Meggs, nie pozwolę jej znowu wyjechać - oświadczył Jay, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem i wyszła z mieszkania, miętosząc w dłoni kartkę, która zwiastowała pożegnanie, a raczej jego brak.

Na lotnisku City Airport nie znaleźli śladu dziewczyny, a loty do Polski odbywały się znacznie później. Pojechali więc do Heathrow, co zajęło im sporo czasu. Dodatkowo w metrze nieustannie przyczepiały się do nich fanki, a nie mogli odmówić zrobienia sobie z nimi zdjęcia, bo w końcu nie było gdzie uciec. Niezależnie jak bardzo Jay pragnął, by podziemny pociąg gnał szybciej, było to niemożliwe.

- Siva, przysięgam! - wołał w słuchawkę. - Jeśli kłamiesz, bo kryjesz Nareeshę i tym samym pomagasz Monice wyjechać, to...

- Nie kłamię - odezwał się po drugiej stronie Seev. - Nic mi nie powiedziała, tylko coś w stylu "nie martw się, jeśli wrócę późno lub nie będę odbierać".

- Późno? A więc do odlotu musi być jeszcze czas, zdążymy! - ekscytował się Loczek. Nath pokiwał głową z politowaniem, a Madzia rzuciła mu dodający otuchy uśmiech.

Nie miała pojęcia, co chłopak może zrobić, żeby zatrzymać jej siostrę w Londynie, ale nie zamierzała z nim o tym teraz rozmawiać. Zagryzała paznokieć od kciuka, w gruncie rzeczy wdzięczna, że może zająć myśli czymś, co spowolni przyspieszone bicie serca w towarzystwie przyjaciela. Było to jednak trudne, a ona czuła się okropnie. Jej siostra najwyraźniej przeżywała własny (choć zapewne wyolbrzymiony) dramat, a ona przejmowała się, że zakochała się w Nathanie - prawdziwie i głęboko, a jednak było coś, co ciągnęło ją do Harry'ego i nie pozwalało się z czystym sumieniem zdeklarować.

Z rozmyślań wyrwał ją dzwoniący telefon, był to Max.

- Nie mogę teraz rozmawiać - oznajmiła bez zbędnych formułek powitalnych. - Jedziemy na lotnisko zatrzymać moją siostrę, która chce wrócić do Polski - oświadczyła w skrócie Madzia.

- Co?! To znaczy... to może być moja wina - wyjaśnił w słuchawkę skruszony Max.

- Twoja wina? Ale dlaczego? I czemu nie wydajesz się zaskoczony?!

Jay i Nath patrzyli zdziwieni na nastolatkę, która wydzierała się do swojego telefonu w podmiejskim metrze.

- To długa historia. Powiedzcie lepiej, na jakie lotnisko jedziecie, dołączę.

- Heathrow - wyjaśniła lakonicznie i się rozłączyła.

Chłopcy o nic nie pytali, a ona nie paliła się do wyjaśnień. W milczeniu jechali dalej, by dotrzeć na lotnisko niemal równo z Maxem, który zaparkował samochód w strefie zakazu parkowania i podbiegł do nich zziajany.

- Brukselka... książka... incydent... - wydusił. - Cholera, nie mogę tu stanąć! - zaklął, widząc, że policjant rusza w kierunku jego wozu.

Zanim wyjaśnił wszystkim, w jaki sposób przyczynił się do ucieczki Moniki, biegiem puścił się w stronę swojego samochodu, by go przestawić, żeby nie dostać mandatu lub, w najgorszym wypadku, nie został odholowany. Wszyscy zdziwieni spojrzeli po sobie, ale ich zdziwienie po chwili zamieniło się w rozczarowanie, kiedy ujrzeli wychodzącą z terminalu Nareeshę.

Uśmiechnęła się blado na przywitanie i bezradnie rozłożyła ręce.

- Odleciała - oświadczyła.

Jay puścił się jeszcze biegiem, w ostatnim zrywie entuzjazmu, by na własne oczy zobaczyć na tablicy odlotów potwierdzenie słów dziewczyny przyjaciela.

- To nie głupi żart? - spytała niewinnie Madzia, ale Loczek wyprowadził ją z błędu.

- Nie. Twoja siostra niedługo będzie już w Polsce - wyjaśnił i bez słowa powlókł się w stronę samochodu Maxa, z którego ten wysiadał.

- I co? Nie to lotnisko? - spytał Łysy, spoglądając na przyjaciela.

- Za późno - wyjaśnił Nath, który razem z Maggie zamierzał zabrać się z Nareeshą, by usłyszeć jej wersję wydarzeń.

- Ale... och. - Max pokiwał głową ze zrozumieniem i wsiadł do auta, kiwając im głową. Jay usiadł na siedzeniu pasażera i martwym wzrokiem spojrzał za okno. - Muszę ci coś powiedzieć - zagadnął Max, kiedy odjeżdżali sprzed lotniska, samochód Nareeshy zostawiając w tyle.

- Nie teraz, Max. Nie teraz.

Ta smętna odpowiedź wystarczyła jako przykazanie milczenia. Max doskonale rozumiał, że jego przyjaciel wolał teraz pobyć sam ze sobą we własnym świecie, więc nie odzywał się przez całą drogę.

Nareesha natomiast opowiedziała nastolatkom, że Monika zadzwoniła do niej, prosząc o podwózkę na lotnisko, bo upatrzyła sobie tani lot do Polski. Dziewczyna Sivy nie znała prawdziwego powodu, dla którego siostra Madzi zdecydowała się wyjechać bez pożegnania, ale oznajmiła, że była ona smutna. To samo nastolatka przekazała Jayowi, kiedy po południu zasiedli do posiłku. Pokiwał tylko głową w milczeniu, a jej serce się krajało.

- Może to i lepiej? - spytała między jednym kęsem potrawki a drugim. - I tak lada dzień lecicie do Stanów i jest jeszcze teledysk do nakręcenia.

- Masz rację, tak będzie lepiej - przyznał i dalej jedli już w milczeniu.

Tym razem we dwoje.
*

Powrót do Polski mógł ratować starszą siostrę, ale młodszej nie przyniósłby żadnego pożytku. Miała pracę w wytwórni, tylko na pół etatu, ale pozwalało jej się to utrzymać. Jakoś dawała sobie radę, spychając na bok problemy sercowe, które zakopała pod dywan i udawała, że nic się nie stało, podobnie jak Harry i Nath, zresztą. Pierwszy wysłał jej tylko jedną wiadomość, w której wyrażał radość, że "wszystko ok", a z Nathem widziała się raz, kiedy przyjechał do Jaya, oddać mu jakieś płyty. Zabawne było, że najwięcej rozmawiała z Liamem. Teraz, kiedy odrzuciła go jako potencjalnego kandydata na swojego przyszłego męża, rozmawiała z nim swobodnie i pewnego dnia (a było to jakoś po występie na ceremonii zakończenia igrzysk) uznała, że rzeczywiście są przyjaciółmi. Rozmawiali szczerze i mimo iż wybrali się na umówioną wcześniej randkę, okazała się ona jednak zwykłym spotkaniem dwojga ludzi, którzy doskonale się ze sobą rozumieją.

Szczególnie kiedy chłopaki z The Wanted wyjechali do Stanów, Madzia bardzo potrzebowała towarzystwa. Jay próbował ją namówić, żeby zabrała się z nimi, bo znajdzie się dla niej jakaś praca i zwiedzi kawałek świata, ale nie chciała. Wolała zostać na gruncie, który zna, mimo iż oznaczało to utraconą szansę eksplorowania świata. Zresztą, zbliżał się dzień kręcenia teledysku One Direction do "Live While We're Young", który mieli kręcić w hrabstwie Kent, co było sekretnym miejscem, a ona miała w teledysku wystąpić, by "robić za tło", jak to ładnie ujął Louis. Nie uśmiechała jej się współpraca z Harrym na jednym planie, ale nie chciała tego zdradzać, szczególnie po tym, jak w sieci widziała zdjęcia, na których chłopak całuje blond-modelkę Carę. Nie zamierzała pokazywać słabości, ale było to trudne, kiedy nie mogła wyładować się na siostrze, z którą miała tylko zdawkowy kontakt mailowy. Monika była bowiem enigmatyczna i nie zdradzała powodu, dla którego wyjechała. Max też milczał jak zaklęty, mimo iż wcześniej twierdził, że to jego wina. Najwyraźniej dziewczyna zagroziła mu, że dobierze mu się do klejnotów w najmniej erotyczny z możliwych sposobów.

Na dzień przed tym, jak Madzia miała stawić się w wytwórni, by razem z chłopakami z One Direction udać się na plan teledysku, poszła na zakupy. Dawno ich nie robiła, bo nadal rezydowała u Jaya jako "pomoc do jaszczurki" (ciarki przechodziły jej po plecach, że będzie musiała ją nakarmić i sprzątnąć po niej, no ale w końcu czego nie robiło się dla przyjaciół).

- Kogo widzą moje oczy... - cmoknęła pewna dziewczyna, której głos wydał się nastolatce znajomy. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że dodatkowo używa ona języka polskiego, co zawężało grono podejrzanych.

- Jessica? - spytała niepewnie Madzia, oglądając się i stając oko w oko w psychofanką Zayna i całego One Direction, siostrzenicą Joe McDovana, który zatrudnił ją do pierwszej pracy w Anglii.

- Tak, to ja! - Dziewczyna wyszczerzyła zęby w uśmiechu. W wardze przybył jej kolczyk, a we włosach miała zielone pasemka, ale poza tym wyglądała o wiele bardziej normalnie niż wtedy, kiedy prawie doszło do bójki między jej łysymi kumplami a chłopakami z The Wanted, na czele z butnym Tomem. - Jak dobrze cię widzieć, Meggs!

Jessica przytuliła dawno niewidzianą koleżankę tak mocno, że ta czuła, jakby zaraz miała wypluć płuca.

- Nie mogę... oddychać... - wysyczała cicho i znajoma wypuściła ją z objęć, zanim ta wyzionęła ducha lub po prostu pękła jak balonik.

- Przepraszam... Stęskniłam się. Chodzę na terapię, wiesz? Uwierzysz, że moi przyjaciele mieli na mnie zły wpływ? - spytała, chichocząc jak troll.

- Ci z poprawczaka? - Madzia głośno przełknęła ślinę.

- Tak... Teraz odnalazłam się w gronie zapalczywych Directionerek. Takich jak ja. Akceptujemy siebie i pracujemy nad poprawą samooceny.

Madzi wydawało się, że ta mówi o jakiejś sekcie. Nie miała nic do środowisk fanowskich, ale przypominając sobie, że Jessica chciała zdjęcie Zayna na kiblu, pobiła się z dziewczyną z teledysku "Gotta Be You" i ukradła książki The Wanted przeznaczone na aukcję, bo chciała, żeby zasługi zgarnął jej ulubiony zespół, wnioski nasuwały same. Acha, no i w końcu przylepiła ulubieńcom do szyby podpaskę, ale to był tylko taki niewinny bonusik.

- W każdym razie... Nadal tu pracujesz, tak? - zagadnęła Jess. - Dla TW?

- Nie, tym razem w wytwórni 1D. I to długa historia.

- Więc na pewno słyszałaś ich nowy album! - klasnęła w dłonie Jess. - Piosenki są czadowe? Musisz mi je puścić!

- Tak się składa, że nie mam dostępu do ich materiałów - skłamała Madzia. W sumie było to kłamstwo połowiczne, w końcu słyszała piosenki, ale tylko dlatego, że Harry je jej przesłał. W wytwórni była tylko mrówką, która pracowała dla wielkich szych.

- Och, szkoda... Ale przynajmniej widujesz chłopaków!

- Bardzo rzadko... - wyjaśniła Madzia, zanim Jessica poprosiła, by ją gdzieś przemyciła.

- No ale... wiesz, gdzie będą grali, kręcili teledyski... - wymieniała dziewczyna, a Madzia wywróciła oczami.

- Nikt mnie nie informuje o takich rzeczach - oznajmiła twardo.

- A o castingu do nowego teledysku?! Wiesz, gdzie mogę się zgłosić, żeby wziąć w nim udział?

Cóż, o tym Madzia rzeczywiście nie wiedziała, więc nie było to żadne kłamstwo.

- Nie wiem, czy był casting, ale jeśli tak, to już się zakończył.

- A gdzie kręcą? - spytała podekscytowana Jess.

- Nie wiem - skłamała Madzia.

- No to szkoda... Ale napisz kiedyś, jak będą mieli wolne, może się spotkamy razem i... no wiesz, zaprzyjaźnię się z nimi tak, jak ty. Ja bym ich nigdy nie zdradziła dla The Wanted. - Ostatnie zdanie siostrzenica Joe wypowiedziała chłodno i Madzia poczuła jak ta mrozi ją wzrokiem, by za chwilę beztrosko się roześmiać i ją przytulić.

- Dusisz... - powiedziała cicho Madzia i Jess odskoczyła od niej.

- No to przepraszam.... Do zobaczenia!

Dziewczyna zniknęła równie szybko jak się pojawiła, a Madzia udała się do kasy z małym wózkiem. Teraz już wiedziała, kto tak naprawdę jest obżartuchem w tym towarzystwie, wszystkie znaki wskazywały bowiem, że najwięcej jadła Monika. A może to tęsknota działała w ten sposób, że nastolatka wszystko odnosiła do swojej siostry? Nie chciała się nad tym zastanawiać, musiała przygotować się na wyjazd z chłopakami z samego rana następnego dnia.

Wyspana i poddana wszystkim możliwym zabiegom pielęgnacyjnym wsiadła do samochodu, który po nią przyjechał. Liczyła, że do hrabstwa Kent zabierze się z zespołem One Direction, ale nic z tego. Oni znaleźli się zapewne w jakimś wozie pancernym, który gnał tajnymi trasami, albo w helikopterze.

Szybko przekonała się też, że o rozmowie z chłopakami na planie nie ma mowy. Kiedy Louis pomachał jej z szerokim bananem na twarzy i chciał podbiec, porwały go stylistki. Kiedy Liam przysiadł koło niej, podbiegły do niego dwie kobiety z pędzelkami, które zaczęły likwidować świecące punkty na jego śniadej cerze.

- Chyba nie jest nam pisane pogadać - powiedział cicho Harry, kiedy razem brali sobie coś do picia ze szwedzkiego bufetu w zacienionym miejscu, ale ona nic nie odpowiedziała, tylko się oddaliła.

Były to pierwsze słowa, które wypowiedział do niej po tym, jak uciekła z ich randki. Odzywał się do niej zupełnie jak gdyby nic się nie stało, a przecież startował do niej, a potem widziała zdjęcia jego pocałunków z modelką Carą. Faceci byli takimi hipokrytami...

- Scena nad jeziorem za pięć minut! - krzyknął nad uchem nastolatki reżyser i wszyscy z personelu rozeszli się na przerwę, a ona nie chcąc rozmawiać z pozostałymi dziewczynami, które były właśnie stylizowane do sceny w dmuchanym baseniku, powlokła się w stronę wspomnianej lokacji.

Z obszernego konaru zwisała lina, za którą miał złapać się jeden z chłopaków i z pluskiem wskoczyć do wody. Louis i Niall spierali się właśnie, kto zrobi to lepiej, a Zayn, jako że nie był mistrzem w pływaniu, stał z boku i przyglądał się tej sprzeczce z nieukrywanym rozbawieniem. Liama i Harry'ego gdzieś wcięło. Zaintrygowana Madzia przeszła się za krzakami porastającymi brzegi jeziora. Była niezauważona przez nikogo i czuła się wyjątkowo swobodnie. Pogoda była piękna, podobnie jak krajobrazy. Nieco nerwowa atmosfera i stres przed tym, że wypadnie kiepsko pogarszały jej nastrój, ale taki spacer robił jej bardzo dobrze. Do czasu aż nie ujrzała rozmawiających przyjaciół.

- Nie chciałem tego, naprawdę, stary - mówił Harry, krążąc wokół Liama, który przysiadł na kamieniu.

Madzia nadstawiła ucha i schowała się za drzewem, które objęła, by nie ześlizgnąć się do wody.

- Wierzę ci, Harry.

- Ale nie możesz mi po prostu przywalić?! - pytał dalej Styles. - Nie powinienem tak robić, jesteśmy przyjaciółmi.

- Takie rzeczy są niezależne od naszej woli.

- Proszę cię, skończ z tym stoickim spokojem, bo doprowadzisz mnie do szału! - Hazza złapał się za głowę. - Liam, mówię serio. Uderz mnie.

- Za co? Za uczucia do Maggie? Przecież każdy o zdrowych zmysłach zauważyłby, że to wspaniała dziewczyna. Po prostu nie była mi pisana, ale nadal chcę, żeby była szczęśliwa - oświadczył Liam, a Madzia się uśmiechnęła.

Obserwowała jak zerwał źdźbło trawy i zaczął je miętosić w rękach.

- Nie mogę nic do niej czuć. Najpierw chciałem was wyswatać, a potem... sam się wyswatałem... jeśli wiesz, co mam na myśli.

- Nie musisz czuć się winny. Ja i Meggs jesteśmy przyjaciółmi - wyjaśnił Liam.

Więc to prawda, czas leczy złamane serca. Madzia z całej duszy miała nadzieję, że chłopak będzie szczęśliwy z jakąś wspaniałą dziewczyną, która będzie jego godna.

- Ale... To zdrada! - zawołał Harry.

- Nie. Jeśli ona czuje to samo do ciebie, to... nie wierzę, że tak to ujmę, ale masz moje błogosławieństwo.

Harry łypał oczami na przyjaciela, który wypowiedział te słowa.

- No co? Powinieneś się cieszyć! Ale wiedz, że jeśli ją skrzywdzisz... - zaczął Liam, ale urwał, widząc, że Harry spuszcza głowę. - Jeśli rozbudzisz jej uczucie, a potem polecisz za kolejną modelką, albo cycatą fanką...

- Niektóre... incydenty są wpisane w naszą profesję - odpowiedział oględnie Harry, a Madzia zacisnęła pięści ze złości.

Zapomniała przez to, że miała się trzymać drzewa, straciła równowagę i z pluskiem wpadła do jeziora. Poruszeni chłopacy dobiegli do brzegu, a widząc, że ich przyjaciółka macha rękoma, by utrzymać się na powierzchni, wskoczyli obaj na ratunek.

Zbiegło się pół ekipy, żeby zobaczyć, co zaszło. Chłopacy stracili skrupulatny makijaż, a ich ciuchy nadawały się tylko do suszenia.

- No to kto w końcu skacze do tej wody? - spytał poirytowany Zayn, a Madzia spojrzała na niego z politowaniem, kiedy asystentka reżysera okryła ją ręcznikiem, by się wysuszyła.

O dalszej pracy nad teledyskiem nie było mowy, siedziała więc naburmuszona na kamieniu i obserwowała jak nastolatki skaczą z chłopakami w rytm muzyki. Ten zimny prysznic nagle rozjaśnił jej w głowie. Ryzyko wpisane w profesję według Harry'ego było ryzykiem dla ich wspólnej przyszłości, która nie mogła istnieć. Liczył się tylko Nath, a sprzeczne uczucia, które mieszały jej w głowie, nagle uleciały niczym wiatr. 

- Aaaaa!!! TO ON!!! - przeciągły krzyk gdzieś w oddali zwrócił uwagę Madzi, która uniosła się z miejsca, by ujrzeć Jessicę w samej bliźnie, rozpędzoną i podnieconą.

Dziewczyna biegiem puściła się po łagodnym zboczu, by wskoczyć w ramiona Zayna, którego przewróciła tak, że oboje znaleźli się w dmuchanym baseniku.

- Niech ktoś usunie z planu tę wariatkę!!! - krzyczał reżyser, a dwóch ochroniarzy wzięło Jessicę w kleszcze. - Skąd wiedziała, gdzie kręcimy?!

- Mam tu wtyki! - wrzeszczała Jess. - Maggie, powiedz im, że zaszła pomyłka i miałam zagrać w teledysku!!!

Wszyscy spojrzeli na skonsternowaną Madzię, w mgnieniu oka obwiniając ją za zaistniałe zamieszanie. Nastolatka nie wiedziała, jak się tłumaczyć, tym bardziej, że Jessica odgrażała się, że ma wszystkie piosenki zespołu i jeśli nie pozwolą jej wystąpić w teledysku, wypuści je do sieci.

- A skąd niby masz mieć ten materiał? - spytał zszokowany menedżer zespołu, który kręcił się cały czas w pobliżu.

Jessica wyciągnęła telefon, w którym Madzia rozpoznała swoją własność, na którą Harry wgrał jej przedpremierowo wszystkie piosenki z nowego albumu. Dziewczyna musiała ukraść go jej, kiedy tak namiętnie ją ściskała w supermarkecie przy przypadkowym spotkaniu. Potem zapewne ślęczała pod jej hotelem i śledziła ją, dlatego znała sekretną lokację kręcenia teledysku.

- To się nie dzieje naprawdę... - powiedziała cicho Madzia i ukryła twarz w dłoniach.

- Mam to wszystko od przyjaciółki, która pracuje w wytwórni!!! - zagrzmiała Jess. - Zgadza się! Od Maggie. Więc jeśli nie chcecie, żeby miliony nastolatek na świecie posikały się ze szczęścia tak jak ja, kiedy słuchałam solówek Zayna... - dziewczyna urwała i zerknęła na swojego ulubieńca, który wyglądał na zniesmaczonego. - To dajcie mi i Maggie role w teledysku! Ja chcę pocałować Zayna, a ona... nie wiem, niech wybierze!

Madzia nie wierzyła w szantaż, który słyszała. Jessica ją pogrążała. Praca w wytwórni zapewne należała do przeszłości, ale próbowała się tłumaczyć.

- Ona ukradła mi telefon! - oznajmiła w swojej obronie.

- Znasz ją? - spytał reżyser.

- Kiedyś znałam. Potem ześwirowała, trafiła do poprawczaka i na terapię... To psychofanka, powinniście zadzwonić na policję! - poradziła, a Jess zaczęła się szarpać.

- Wtedy moja koleżanka się o tym dowie i wstawi do Internetu wasz drogocenny materiał. A jeśli coś raz znajdzie się w Internecie...

- ... już na zawsze tam zostanie - dokończyła cicho Madzia.

Czuła na sobie spojrzenia chłopaków i było jej tak bardzo wstyd, szczególnie przed Harrym, który jej zaufał na tyle, by podzielić się z nią tymi piosenkami. Teraz wszystko przepadło.

Jessica wygrała z szantażem, ale tylko częściowo. Obiecano jej rolę w teledysku, ale w tle i obiad z chłopakami, którzy przystali na to niechętnie, ale nie chcieli, by ich ciężka praca poszła na marne, więc robili dobrą minę do złej gry, a Zayn nawet chwalił bigos, który kiedyś mu podarowała. 

Dzień ciągnął się w nieskończoność, a kręcili także w nocy, do rana. Następnego dnia Madzia wróciła do hotelu wymęczona fizycznie i psychicznie. Pod wieczór zadzwoniła do Louisa, żeby pożegnał od niej chłopaków i wpadła do chłopaków z McFly, by ich uściskać. Następnego dnia była już w samolocie do domu. Po co miała zostawać w Anglii? The Wanted podbijali Amerykę, One Direction  nakręcili teledysk i też zamierzali uczynić to samo na zbliżającej się gali VMA's w Los Angeles. Harry twierdził, że takie jest ich ryzyko zawodowe, a oprócz tego były jeszcze psychofanki, jak Jessica. Zespół nie tylko musiał być dyspozycyjny dla stacji telewizyjnych, ale i rzesz napalonych dziewczyn. Był marką wykreowaną przez wytwórnię płytową, która nie miała ochoty dzielić się nimi z jakąś nastolatką z Polski, która przypadkowo miała romantyczne powiązania z dwoma z nich.

Co do Natha, to niczego już nie była pewna... Serce się do niego rwało, ale rozum podpowiadał jej, że mimo iż słowa Toma były słuszne i chłopak traktowałby ją jak księżniczkę, to nie zniosłaby długich chwil rozłąki i zazdrości o jego fanki. Takie związki nie miały racji bytu, jej siostra zrozumiała to już dawno, teraz pora na nią.

Przeżyła tu wspaniałe przygody, ale sierpień dobiegał końca, ona złożyła wymówienie w pracy i postanowiła wrócić. Do szkoły, przyjaciół, rodziny, siostry... Co z tego, że w Wielkiej Brytanii przeżyła najwspanialsze chwile swojego życia? Było to życie zbyt skomplikowane jak na jej nastoletni żywot, dlatego zdecydowała się, że najlepiej będzie dać sobie spokój i nie gonić za mrzonkami.

~*~