Dziękuję Wam za tyle komentarzy i wejść! Sprawiacie, że mimo iż mam sporo rozdziałów, chce mi się pisać dalej, a pomysły same wpadają do głowy.
Mam nadzieję, że nie będziecie miały za złe, że w rozdziale tym pojawia się kolejny z moich ulubionych zespołów, McFly i mimo wszystko przeczytacie i skomentujecie.
Motyw wykorzystałam z filmiku poniżej, trwa tylko kilkanaście sekund i zachęcam do zerknięcia.
Skoro truskawkaaaaa zaczyna się przekonywać do The Wanted, jest nadzieja, że i McFly przypadną Wam do gustu, bo kilka razy się pojawią :)
Motyw wykorzystałam z filmiku poniżej, trwa tylko kilkanaście sekund i zachęcam do zerknięcia.
Skoro truskawkaaaaa zaczyna się przekonywać do The Wanted, jest nadzieja, że i McFly przypadną Wam do gustu, bo kilka razy się pojawią :)
I odpowiadając na pytanie - nie mam nic do Danielle, po prostu potrzebowałam kogoś, kto odegra rolę harpii, niestety padło na nią.
Dla zainteresowanych poszerzona sekcja "Postaci" z opisem nowych twarzy.
PS. Na razie nie mogę nadrobić Waszych opowiadań ze względu na ogrom nauki.
Przepraszam :(
PS.2. Czyta ktoś w ogóle moje wywody? ;p
Dla zainteresowanych poszerzona sekcja "Postaci" z opisem nowych twarzy.
PS. Na razie nie mogę nadrobić Waszych opowiadań ze względu na ogrom nauki.
Przepraszam :(
PS.2. Czyta ktoś w ogóle moje wywody? ;p
~*~
Monice tej nocy spało się
zadziwiająco wygodnie. Poduszka była twarda, ale to w ogóle jej nie
przeszkadzało, bo takie właśnie wolała. Było jej jednak bardzo ciepło, co nie
wróżyło nic dobrego. Wiedziała, że teraz drugi raz nie zaśnie. Nie chciała
otwierać oczu, ale musiała sprawdzić, która godzina. Poprzedniego wieczoru
nieźle balowała i spodziewała się, że mogło być około dwunastej. Pewnie po
powrocie do hotelu rozmawiała jeszcze z Madzią o przeżyciach, zasiedziały się i
poszły spać jeszcze później. Ale zaraz… Nagle przypomniało jej się, że siostra
źle się poczuła i wróciła do hotelu jeszcze przed północą. To było jak mocny
policzek. Wyrwała się z rozmyślań i spróbowała się wziąć w garść. Otworzyła
oczy.
Z przerażeniem stwierdziła, że
to, co brała za twardą poduszkę, było niczym innym jak klatką piersiową Jaya.
Co gorsza, leżała przytulona do niego w samej bieliźnie, a on miał na sobie
tylko bokserki. Chciała krzyknąć, ale zakryła sobie usta ręką, żeby go nie
obudzić. Najpierw wolała się rozeznać w sytuacji, żeby nie wyjść na pijacką
puszczalską.
Przetarła oczy dłonią i
przyjrzała się pokojowi. To nie był jej hotel. Za duży przepych. Wnętrze
przypominało to na Barbadosie, ale było bardziej klasyczne niż nowoczesne.
Ciemne zasłony zasunięte szczelnie nie przepuszczały słońca, ale wiedziała, że
już wstało. Było kilka minut po dziewiątej.
Sukienka leżała w progu drzwi na
ziemi, szal smętnie zwisał gdzieś z lampy. Koło łóżka walało się mnóstwo
poduszek i dziewczyna miała szczerą nadzieję, że nie wylądowały tam, bo im
przeszkadzały w „zajęciach czynnych”. Bała się nazwać rzeczy po imieniu, nawet
w myślach.
Chciała zejść z łóżka, ale Jay
nagle przewrócił się na bok i podrapał się po nosie. Zamarła, pewna, że się
obudzi. Nic bardziej mylnego, spał dalej, potulny jak baranek. Trzymał rękę na
jej gołej nodze, co spowodowało dyskomfort. Strząsnęła jego dłoń i zaczęła
zaglądać pod cienką kołdrę i rozglądać się wokoło.
- Co ty robisz? – spytał zaspany,
uchylając jedno oko.
Zrobiła duże oczy i cieszyła się,
że nie może tego zauważyć, bo była do niego zwrócona tyłem.
- Szukam czegoś – odpowiedziała,
zeskakując z wysokiego łóżka i biegnąć do kosza na śmieci, który dostrzegła
przy biurku.
- Prezerwatywy? – spytał, a jej
oczy zrobiły się jeszcze większe, o ile było to możliwe.
Przełknęłaby głośno ślinę, gdyby
takową miała w ustach. Niestety suszyło ją niemiłosiernie, a od jego pytania
zrobiło jej się jeszcze słabo, więc dopadła ponownie do łóżka. Z szafki nocnej
chwyciła karafkę z wodą i napiła się prosto z gwinta.
- Nic nie pamiętasz, prawda? –
spytał, spoglądając na jej skonsternowaną minę, kiedy próbowała przypomnieć
sobie, jak u licha wylądowała z nim w łóżku.
- Oczywiście, że pamiętam! –
nerwowo zachichotała, uderzając go chudą piąstką w klatkę piersiową.
Chyba zbyt mocno, bo rozmasował
zbolałe miejsce. Chwilę spoglądał na nią w skupieniu, czekając, aż zaszczyci go
jakąś relacją z poprzedniego wieczoru. Sam pamiętał wszystko. Tylko co do
prawdziwości niektórych rzeczy miał obiekcje, bo wydawały się zbyt szalone, by
naprawdę mogły się wydarzyć.
- Dobra! Nie pamiętam większości,
zadowolony? – spytała w końcu, przypominając sobie, że siedzi przed nim w samej
bieliźnie. Wskoczyła z powrotem pod cienką kołdrę i zakryła się nią pod brodę.
- Tak myślałem. – Pokiwał głową.
– Spokojnie, my ze sobą tylko spaliśmy, nic takiego.
- NIC TAKIEGO?! – wydarła się na
całe gardło. Szybko odchrząknęła i przybrała normalny ton. – Nic takiego to
może to jest dla członka znanego zespołu. Dla mnie to jest… coś tam.
- Nie zrozumiałaś mnie. My tylko
spaliśmy w jednym łóżku. Ale osobno. A ty myślałaś… - urwał, bo zdał sobie
sprawę, jaka była jej pomyłka. Roześmiał się tak szczerze jak nigdy.
- No ale… Dlaczego jestem
rozebrana? – spytała, nic nie rozumiejąc.
- Wczoraj byłaś tak pijana, że
zasnęłaś i za nic nie chciałaś wracać do siostry. Wynająłem pokój, bo nie byłaś w stanie utrzymać się na nogach... - tłumaczył Jay, a Monika nie
ogarniała.
Twarz zgniotła sobie dłońmi, żeby
ukryć swój wstyd. Chłopak kontynuował.
- Po drodze błagałaś, żebym
pokazał ci swoją jaszczurkę. Swoją drogą, słyszał to Louis Walsh i był dość
zniesmaczony, bo nie wiedział, że chodzi ci o mój tatuaż…
Monika poczerwieniała. Coś jej
się zaczynało przypominać. Wcale nie chodziło jej o jego tatuaż, ale nie
zamierzała go o tym informować. Ile można wypić, żeby tak się zachowywać? Sama
nie wierzyła temu, co słyszała.
- Zaraz w progu zdjęłaś sukienkę.
Potem na lampę powiesiłaś szalik, żebym „nie podglądał”. – Chłopak zakreślił w
powietrzu cudzysłów. – Swoją drogą i tak było wszystko widać, ale mniejsza z
tym. Koniec historii.
- Na pewno?
- Uwierz, chyba wiedziałbym,
gdyby do czegoś doszło.
- No, ty też byłeś pijany…
- Ale nie aż tak – roześmiał się,
a jej zrobiło się przykro.
- Zabrzmiało, jakbyś nie tknął
mnie nawet kijem – oznajmiła, a on nieco się zmieszał. Próbował się tłumaczyć,
ale poszła do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Ciepła woda nieco rozjaśniła jej
w głowie. Nieudolne swatanie siostry pamiętała bardzo dobrze. Schody zaczęły
się przed północą. Pocałowała Jaya, to był pierwszy błąd. Ale słyszała o
jakichś głupich zwyczajach w USA i pomyślała, że tu panują takie same. Zresztą,
była pijana. Rozważała napadnięcie na Marvina, ale wolała wybrać kogoś, kto jej
nie przyłoży. Dalej było tylko gorzej. Zrobiła z siebie idiotkę wiele razy.
Miała nawet zamiar ukraść Rochelle pierścionek zaręczynowy, to pamiętała. Ale
dziewczyna była tak miła, że nie sposób było jej nie lubić. Marvinowi się
trafiło, musiała to przyznać.
Zmyła nieświeży makijaż i wyszła
z łazienki, by założyć swoją sukienkę i przejść się korytarzem wstydu. Co
pomyślą sobie w recepcji? Oczywiście tylko jedno. Nie daj Bóg, żeby jakieś
nagłówki ukazały się w gazecie.
- Mam nadzieję, że pozbycie się
tapety wystarczy – oświadczyła, wchodząc do sypialni w szlafroku i patrząc jak
jest już ubrany w spodnie i koszulę od smokingu. – W końcu rodzona matka by
mnie wczoraj nie poznała, to może i w gazetach będą pisać, że to jakaś
niepoczytalna gwiazda telewizji. – Roześmiała się dość sztucznie. – Naraska!
- Poczekaj, pojadę z tobą! –
zaoferował się, ale pokręciła głową.
- Weź prysznic, w końcu płaciłeś
za pokój i trzeba skorzystać. – Trzasnęła drzwiami i westchnęła ciężko.
Co ona wyprawiała w tej Anglii?!
Całe szczęście, że za dwa dni wracała do domu. Trzymając pod pachą torebkę, z
szalem owiniętym wokół głowy tak, żeby jej nikt nie poznał, wyszła z hotelu.
Gdyby nie było tu taksówki, z pewnością poszłaby na pieszo, tak bardzo chciała
szybko uciec. Na szczęście trafiło jej się i już po siedmiu minutach zajechała
do swojego hotelu. Nie spodziewała się, jaki widok tam zastanie.
- Nath?! – zdziwiła się, widząc
chłopaka, siedzącego na łóżku i przerzucającego kanały w telewizorze.
- Też się cieszę, że cię widzę… -
odpowiedział skonsternowany, wyciszając dźwięk w telewizji i obserwując jak
Monika, w podwiniętej szmaragdowej sukience, rozgląda się po pomieszczeniu jak
w amoku. – Co ty robisz? – zapytał, kiedy zajrzała pod łóżko, a potem podniosła
się do pionu tak gwałtownie, że aż zakręciło się jej w głowie.
- O to samo mogłabym zapytać
ciebie! Gdzie moja siostra? – odparła podejrzliwie, zakładając ręce na biodra,
żeby dodać sobie bardziej poważnego wyglądu.
- W łazience. Bierze prysznic… -
odpowiedział, ale nie zdążył dokończyć, bo Monia jak błyskawica wparowała do
sąsiedniego pomieszczenia.
- Oszalałaś?! – wrzasnęła Madzia,
zakrywając się rękoma, bo jej siostra właśnie rozsunęła drzwi od kabiny
prysznicowej. – Jestem goła!
- Właśnie widzę! – krzyknęła
Monia, rzucając jej ręcznik i odchodząc kilka kroków. – Co tu robił Nath?
- Spał, bo co? – odparła, jak
gdyby nigdy nic Madzia, owijając się ręcznikiem, podanym jej przez siostrę,
która westchnęła z ulgą.
- Chyba zaczynam mieć paranoję… -
wyjaśniła Monia, siadając na klapie od kibla i zakrywając twarz rękami.
- Hej… – W drzwiach stanął
skonsternowany Nath. – Ja będę się zbierał. Rozmawiałem właśnie z Jayem. – Wskazał na swój telefon, dając dziewczynom do zrozumienia, że jego kumpel
zadzwonił podczas brutalnego wparowania Moniki do łazienki. – Będę leciał.
- Super – bąknęła Monia, a Madzia pomachała ręką na pożegnanie.
- Jayne da wam niedługo znać co i
jak – powiedział jeszcze i drzwi pokoju hotelowego się za nim zamknęły.
- Co się stało? Wyglądasz jak sto
nieszczęść… - zauważyła Madzia, okrywając się miękkim hotelowym szlafrokiem.
- Wielkie dzięki! – odburknęła
Monia, podchodząc do lustra i opłukując twarz zimną wodą. – Chyba robiłam
wczoraj jakieś głupstwa…
- Nie ty jedna! – przyznała
Madzia. – Wczorajszy sylwester zapamiętam do końca życia! Jay się tobą
zaopiekował?
- Co?! – starsza siostra tak
gwałtownie się do niej odwróciła, że zwaliła przy okazji mydło z umywalki.
- No… Byłaś nieźle wstawiona,
więc poprosiłam go, żeby o ciebie zadbał. Nie mów, że cie nie dopilnować i
razem poszliście nagabywać Marvina i prawić mu komplementy!
- Nie! Nic z tych rzeczy!
Chociaż… - Monika zamyśliła się przez chwilę. – Miałam całkiem przyjemna
pogawędkę z Rochelle w łazience…
Siostry jeszcze trochę wymieniały
się relacjami z poprzedniego wieczoru. Madzia opowiedziała Moni, że zatruła się
krewetkami i była zmuszona wrócić sama, ale pojawił się Nath, który nagle cudem
ozdrowiał i koniec końców sylwestra spędziła z nim. Monika natomiast oględnie
opowiedziała to, co pamiętała. Młodsza siostra nie mogła pohamować śmiechu,
kiedy ta doszła do momentu w którym wyrwała Lou Walshowi chusteczkę z
butonierki.
Później zgodnie stwierdziły, że
wypadałoby coś zjeść. Zamówiły więc śniadanie do pokoju hotelowego.
- Uwierzysz, że to już 2012? –
zapytała Monia, wcinając rogala, a Madzia pokręciła głową.
- Czas szybko leci. Wydaje mi się
jakbym dopiero wczoraj została potrącona przez chłopaków na lotnisku. Te ich
bolidy… - Madzia uśmiechnęła się na to wspomnienia, a Monia zerknęła na swój
stale zacinający się telefon.
- Mama pisała. Życzenia
noworoczne. Trzeba będzie do niej zadzwonić – spojrzała wyczekująco na siostrę,
która westchnęła ciężko i podała jej służbowego iPhone’a.
Mama trochę marudziła, że nie
odpisały na sms-y i tak długo nie dzwoniły, ale wytłumaczyły jej, że były zbyt
zajęte pracą, a szczegóły z Barbadosu opowiedzą jej po powrocie.
Kiedy Monia wreszcie się
rozłączyła, młodsza siostra zapytała:
- Więc teraz wracasz?
- Na to wygląda…
- Wiesz, Jayne na pewno coś dla
ciebie znajdzie. Tylko tym razem niech to lepiej nie będzie w cateringu. I na
pewno nie gdzieś, gdzie trzeba pilnować pieniędzy. I może gdzieś z daleka od
ludzi, żebyś nie musiała się ciągle upokarzać…
- Okay, okay! Załapałam! – Monia
udała obrażoną, ale widząc, że siostra się śmieje, również się uśmiechnęła. –
Nie wiem, co będzie. Chyba muszę wracać na studia…
- A chcesz?
Monia otworzyła usta, żeby
odpowiedzieć na to pytanie, kiedy zadzwonił telefon służbowy Madzi.
- To Jayne! – zawołała młodsza z
sióstr i odebrała. – Halo?
Po krótkiej wymianie zdań, Madzia
rozłączyła się i oznajmiła Moni, że menedżerka The Wanted chce się z nimi
spotkać w hotelowej restauracji za 10 minut w celu omówienia dalszych kwestii
współpracy.
Niewiele czasu zajęło im
wyszykowanie, jako że wcześniej obie wzięły już prysznic. Kilka minut później
wchodziły już do windy, w której prócz nich było tylko dwóch facetów i jakaś
staruszka. Mężczyźni nie wyglądali na zboczeńców, ale mimo wszystko zachowywali
się jakoś dziwnie. Dopiero później okazało się, dlaczego.
Kiedy winda ruszyła z piętra, na
którym wysiadła staruszka, nagle rozległ przeraźliwy wrzask. Madzia zatkała
sobie uszy rękoma, a Monia wrzasnęła głośno: „Ja pierdolę!” po polsku. Faceci
zachowywali się jak psychole, którzy ucieczki z zakłady zamkniętego.
Wrzeszczeli i robili dziwne miny przez co najmniej 15 sekund, bo dłużej nie
pozwoliła im na to Monika:
- Zamknąć się, do cholery! – wrzasnęła, a
oni uciszyli się, ale nie była pewna czy to sprawka jej autorytetu, czy po
prostu zdziwił ich obcy język w jej ustach. – Zapytam grzecznie: pogięło was?
Madzia parsknęła śmiechem, choć
sytuacja wcale nie była taka śmieszna.
- Najmocniej przepraszamy – rzekł
wyższy z nich, blondyn z postawionymi włosami, który wyglądał na starszego. –
Dostaliśmy zadanie…
- Jakie zadanie? – zdziwiła się
Madzia, a oni uśmiechnęli się, widząc, że chyba wykonali je tak jak należy.
- Jesteście w ukrytej kamerze –
dodał niższy, z blond grzywką opadającą na oczy.
Monia i Madzia rozejrzały się po
windzie, by zauważyć małą kamerę umieszczoną w samym rogu pod sufitem.
- Dzięki Bogu, już myślałam, że
jesteście świrami, którzy nas zarąbią siekierami! – westchnęła Madzia, a
młodszy z chłopaków zdziwił się.
- Nie mamy siekier…
- To przenośnia, głąbie! –
wyjaśnił starszy, uderzając kolesia z grzywka w tył głowy. – Tak czy inaczej,
przepraszamy za to. Robimy sobie takie różne zadania z chłopakami. Nudzi nam
się czasami, kiedy jesteśmy w hotelach.
- To jest was więcej? – Monia
wybałuszyła oczy ze zdziwienia. – Dom wariatów… - mruknęła pod nosem po polsku
i wgapiła się panel, na którym wyświetlały się numery pięter.
Nagle telefon Madzi rozdzwonił
się piosenką „I Want” w wykonaniu One Direction, którą ustawiła sobie na
dzwonek dziś rano.
- Serio? – spytała Monia, a
Madzia przewróciła teatralnie oczami i odczytała wiadomość od Jayne.
- Czeka na nas w restauracji –
poinformowała siostrę, a w tym samym czasie psychole z windy dali znać o swojej
obecności głośnym kaszlnięciem.
- Dać ci cukierek na kaszel? –
Monia zwróciła się do starszego z nich z ironią, odwracając się na pięcie, ale totalnie
ją zignorował i powiedział.
- Ciekawy dzwonek.
Madzia spojrzała skonsternowana
na siostrę, a ta tylko wykonała gest, który świadczył, że goście muszę być
stuknięci.
Wysiadły z windy na upragnionym
piętrze, ale ku ich rozpaczy faceci podążyli za nimi. Widocznie zmierzali na
późne śniadanie do restauracji.
- Tu jesteście! – zawołała menedżerka
The Wanted, podchodzą do dziewczyn. – Szczęśliwego Nowego Roku!
- Wzajemnie! – Madzia
rozpromieniła się, widząc, że Jayne jest w dobrym humorze. Może będzie bardziej
skora do zawierania ugod.
- Cześć, Jayne! Jak się masz? –
zawołał starszy ze świrów, podchodząc do dziewczyn i witając się z kobietą.
- Tom! Co ty tutaj robisz? –
ucieszyła się na ich widok kobieta. – Jak ja cię dawno nie widziałam!
- Hej! A ja to co? Niewidzialny?
– zapytał lekko obruszony koleś z grzywką, ale kobieta wyprowadziła go z błędu.
- Jak możesz, Dougie! Ależ ty
wymężniałeś od zeszłego roku!
Chłopak nazwany Dougiem
najwyraźniej czuł się mile połechtany, ale na ziemię sprowadził go starszy
kolega, Tom.
- Tak, Dougie! Ile ci mięśni od
wczorajszego wieczoru przybyło! - powiedział z ironią, mrugając porozumiewawczo
do dziewczyn, które zaśmiewały się do rozpuku z tego żartu.
- Dougie, Tom… - Jayne zwróciła
się do chłopaków. – To Maggie i Monica. Tymczasowo sprawuję nad nimi pieczę.
- O! Jakiś nowy girlband z
Polski? – zapytał Tom, kiwając głową z uznaniem.
- Skąd wiesz, że z Polski? –
zdziwiła się Madzia.
Tom rzucił znaczące spojrzenie na
Monię.
- Poliglotą to ja może nie
jestem, ale parę przekleństw w innych językach znam.
Dougie zaśmiał się śmiesznie
marszcząc nos, a Jayne postanowiła odpowiedzieć
na pierwsze pytanie.
- Nie, nic z tych rzeczy. Pracują
dla mnie. Monica ima się różnych zajęć, a Maggie zajmuje się ze mną promocją
The Wanted. No cóż… Zajmowała. Niedługo bierzemy się za The Sats.
W tej chwili w restauracji
zrobiło się jakoś dziwnie cicho. Zarówno Madzia, Monia jak i Tom i Dougie
wstrzymali oddech i skrzywili się po słowach Jayne. Każde z innego powodu.
Monia obruszyła się nieco po
stwierdzeniu, że „ima się różnych zajęć”. Zabrzmiało to jakby była panią do
towarzystwa.
Madzia natomiast poczuła, że
grunt jej się osuwa pod stopami. A jednak Jayne Collins już podjęła decyzję. Ma
zamiar wysłać chłopaków do Ameryki z Big Kevem i Martinem, a sama ma zamiar
zająć się promocją swojego girl bandu, a Madzia ma jej w tym pomóc. Młodszą
siostrę wkurzył nawet sposób w jaki zdrobniła nazwę babskiego zespołu.
Żadna z sióstr nie zrozumiała natomiast zachowania świrów z
windy, którzy nagle pobledli. Na szczęście Jayne rozwiała wszelkie wątpliwości.
- Ach, tak… Przykro mi, Dougie.
Dajesz sobie jakoś radę po rozstaniu z Frankie?
Dougie pozostawił to pytanie bez
komentarza, a Tom rzucił Jayne ukradkowe spojrzenie w stylu: „Jest zrozpaczony,
więc nie wspominaj przy nim o tej suce.” A może tylko Madzi się tak wydawało,
bo zdążyła poznać Frankie Sandford i nie przypadła jej ona do gustu, lekko
mówiąc.
- Przepraszam, że przerywam, ale
odnoszę wrażenie, że my zostałyśmy przedstawione, ale nadal nie mamy zielonego
pojęcia, kim wy jesteście – zagadnęła Madzia, wkurzona jeszcze poprzednimi
słowami Jayne.
- Chwila moment… Ja was chyba
kojarzę… - Monia zastanawiała się na głos. – Czy wy czasem nie graliście w tym
filmie… jak mu tam? – zwróciła się do Madzi, która pokręciła głową na znak, że
nie zna odpowiedzi. – „Just my luck”! – Monia klasnęła w dłonie na znak, że
udało jej się rozwikłać tą zagadkę.
Dougie zaśmiał się na głos rad,
że wreszcie zmienili temat i powiedział.
- Tak… To my! Ale to było wieki
temu!
- McFly. Do usług. – Starszy z
chłopaków ukłonił się nisko, a Dougie znów się zaśmiał charakterystycznym
śmiechem.
- Czekaj, bo się zgubiłam… -
Madzia podrapała się po głowie. – Myślałam, że masz na imię Tom.
Tym razem wszyscy, łącznie z
Jayne i Moniką, się roześmiali.
- McFly to nasz zespół. Gramy
pop-rocka.
- Och, to super – wyjąkała tylko
Madzia, której zrobiło się głupio, że ma niewyparzony język.
- Zjemy coś? Umieram z głodu! –
przyznał Dougie, masując się po brzuchu. – Danny i Harry pewnie już spałaszowali
połowę hotelowych zapasów.
- Ok, już idziemy –
zakomunikował wysoki blondyn i zwrócił się do Jayne. – Miło było cię spotkać!
Was też – dodał w stronę dziewczyn i razem z kolegą znikli wśród hotelowych
gości.
Jayne natomiast wskazała
dziewczynom stolik, przy którym usiadły w celu omówienia szczegółów ich dalszej
współpracy. Madzia podjęła już w duchu decyzję. Nie miała najmniejszego zamiary
pracować z lub nawet w pobliżu Frankie Sandford. Jeśli nie miała pracować z
chłopakami z The Wanted, to wolała już wrócić do domu i zapomnieć o tych
wspaniałych chwilach, które z nimi spędziła i które prawdopodobnie już nigdy
nie wrócą. Zamierzała to powiedzieć Jayne, ale za każdym razem gdy otwierała
usta, jej siostra rzucała jakąś głupią uwagę na nieistotny temat i odpowiednia
chwila mijała.
- Muszę sobie kupić jakiś
pamiętnik – oznajmiła w końcu Monika, kreśląc coś na papierowej serwetce w
restauracji.
- Po co? – prychnęła zirytowana
Madzia. Trzeci raz przerywała jej ważne ogłoszenie, miarka się przebierała.
- Cóż, The Wanted, One Direction, JLS, The
Saturdays, McFly… Na Barbadosie Rihanna i Simon Cowell, w sylwestra
Louis Walsh i Bóg wie kto jeszcze… Mam co opisywać.
- No tak, dziennikarka – zaśmiała
się Jayne, popijając kawę.
- Nie, ona ma po prostu sklerozę
– zauważyła ironicznie Madzia, ale Monika uznała to za niegroźny żart i się
uśmiechnęła.
- No co zrobić? – spytała
retorycznie.
Madzi telefon ponownie rozdzwonił
się dzwonkiem „I Want”. Spojrzała na
wyświetlacz, z niesmakiem zauważając imię Liama. Dopytywał się, jak się czuje
po sylwestrze i składał życzenia noworoczne. Na końcu wiadomości postawił
emotikonkę z całuskiem, co rozwaliło ją na łopatki. Co on sobie wyobrażał?!
Była tak oburzona, że nie zauważyła, że Jayne coś do niej mówi.
- Słucham? – spytała wybita z
transu, usuwając wiadomość.
- Mówiłam, że to zabawne, że
akurat taki dzwonek sobie ustawiłaś.
- Monika cały czas się ze mnie
śmieje, że pracuje dla The Wanted, a mam dzwonek z One Direction. – Madzia wzruszyła ramionami.
- Och, nie o to mi chodzi! Po
prostu Tom Fletcher, ten blondyn z McFly, którego przed chwilą poznałyście… On
napisał ten utwór. Utalentowana bestia.
Madzia uśmiechnęła się
delikatnie. Zamierzała powiedzieć coś w stylu, że jest on od teraz jej
bohaterem, bo napisał jedną z jej ulubionych obecnie piosenek, ale kolejny sms
zbił ją z tropu. Tym razem był od Natha.
- Nie no, serio?! – spytała sama
siebie na głos, a Monika się zatroskała.
- Coś się stało?
- Nie, nic – skłamała. Czasami
czuła jakby była w ukrytej kamerze i ktoś z góry obserwował jej wszystkie
wpadki i porażki. Liam i Nath zapewne siedzieli gdzieś w wozie transmisyjnym i
pisali jej te smsy, by zobaczyć jej głupią minę i zaśmiewać się do rozpuku.
Nathanowi zdecydowała się jednak
odpisać. Pytał jak się czują i o co
chodzi Jayne. Wysłała zwykłe „OK”, które
miało mu wystarczyć.
- Jest dość nadęta, lubi
błyskotki i męską adorację – mówiła właśnie do Moniki Jayne, najwyraźniej na temat Frankie, jednej z dziewczyn z The Saturdays. – Po prostu nieco
się zagubiła.
- Nie wygląda mi to na
zagubienie. Gwiazdorzy i tyle. Sodówka uderzyła jej do głowy. Nie
wiem, czy to dobry pomysł, żeby moja siostra pracowała dla niej.
- Daj spokój. Twojej siostrze się
spodoba. Co może być lepszego niż pięć psiapsiółek? – zaśmiała się Jayne.
Zapanowała chwila ciszy i Madzia
postanowiła, że to jest moment, by jasno i stanowczo dać pracodawczyni znać, że
nie będzie pracować dla zespołu dziewczyn.
- Nie chcę pracować dla The
Saturdays – oznajmiła twardo, a Jayne spojrzała na nią szeroko rozwartymi
oczyma.
- Ale… dlaczego? – zdziwiła się.
Język uwiązł nastolatce w gardle
i nagle zapomniała o wszystkich wyjaśnieniach, które układała sobie w głowie w
celu wygłoszenia stanowczego monologu. Argument „chcę zostać z chłopakami” nie
wydawał się zbyt sensowny i racjonalny.
- No… Nie znam ich. Z chłopakami
się zaprzyjaźniłam i pobyt w obcym miejscu przestał być taki straszny.
- Na początku też byli dla ciebie
obcy! – słusznie zauważyła Jayne.
- Yyy… Tak, ale już nie są. No i
wszystkich polubiłam. A Frankie Sandford jest głupia!
- Zachowujesz się dość
dziecinnie, nawet jej nie znasz.
- Ależ znam ją! Wczoraj wieczorem
nie raz mi podpadła. To wyniosła i zadzierająca nosa pseudo-gwiazdeczka, która
myśli, że faceci będą padać jej do stóp jeśli tylko odsłoni kawałek tyłka albo
chłopięcej klatki piersiowej! – wydusiła z siebie jednym tchem nastolatka. –
Powinna nazywać się Fakie Tanford (przyp. coś na kształt Sztuczna Opalenizna).
Głośny gardłowy śmiech przerwał
ten donośny monolog. Dziewczyny i Jayne spojrzały na osobę, która wydała z
siebie ten dźwięk. Ich oczom ukazał się rudawy wytatuowany koleś w czarnej
koszulce.
- Harry, nie tylko ja ją nazywam
Fakie! – krzyknął chłopak do swojego towarzysza stojącego przy ladzie.
Przysiadł przy stole z Madzią i Moniką, nawet nie pytając czy może. – Chodź
szybko!
- Ekhm… - odchrząknęła Monika.
Madzia nadal stała, ciskając
gromy z oczu i sapiąc ciężko. Próbowała rozładować złość i słowa tego obcego
chłopaka niewątpliwie jej w tym pomogły.
- Danny? – spytała niepewnie
Jayne, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu. Wytarł łzy, które
napłynęły mu do oczu.
- Wybacz, myślałem, że mnie
poznałaś. – Wzruszył ramionami, odchrząkując.
- Tatuaż jest coraz większy. Trochę
mnie zmylił – przyznała, wskazując na jego rękę.
- A kim są twoje znajome? Widzę,
że mamy podobne zdanie na temat pewnym
osób – oznajmił z szerokim uśmiechem zwracając się do Madzi i zawadiacko do
niej mrugając. Pochwycił szklankę soku i napił się z niej jak największy kozak
na świecie.
- Nie rozbieraj jej wzrokiem, ma
zaledwie szesnaście lat! – warknęła Jayne, a chłopak zwany Dannym wypluł to, co
nabrał w usta, rozbryzgując ciecz na swetrze Moniki.
- Nie no nie wierzę… Najpierw
budzę się w łóżku z jednym idiotą, a teraz drugi na mnie pluje – powiedziała
zrezygnowana dziewczyna po polsku.
Madzia nie wiedziała, co ma
zrobić najpierw. Wypytać o jakie łóżkowe przygody chodzi, zwrócić się do
niespodziewanego sojusznika czy kontynuować obrażanie Frankie Sanford.
- Przepraszam. Wyglądasz
dojrzalej… - oznajmił zmieszany koleś, drapiąc się po głowie.
- Gówno prawda, wygląda na
dwanaście lat – prychnęła Monika. Była zirytowana, że ktoś przerwał im rozmowę,
nawet jeśli był to zwolennik teorii, że Frankie Sandford była głupia.
Madzia rzuciła siostrze mordercze
spojrzenie, a zaraz potem łagodnym wzrokiem spojrzała na nowego znajomego,
który właśnie się przedstawiał.
- Danny. – Uścisnął jej pewnie
dłoń, a Moniki nadal nie przeprosił, mimo iż znacząco odchrząkała, żeby mu
przypomnieć, że właśnie ją opluł.
- Maggie.
- Danny też gra w McFly –
wyjaśniła Jayne.
- Och. To wiele wyjaśnia. –
Nastolatka pokiwała głową ze zrozumieniem. To wyjaśniało jego niechęć do
Frankie. W końcu bestialsko postąpiła z jego przyjacielem z zespołu.
- Harry!!! No chodź tu
natychmiast!!! – wrzasnął na całe gardło Danny, zwracając się do przyjaciela,
który w końcu do nich dołączył.
- Rozlało się coś? – spytał
ogarniając wzrokiem brudny sweter Moniki.
- Nie, nie. Oplułem ją. – Danny
machnął ręką i zignorował zszokowane spojrzenie.
- Acha… - Harry zrobił dziwną
minę, ucałował Jayne w policzek i się przedstawił.
Znały już w całości kolejny
zespół do kolekcji, ale akurat w tej chwili nie były z tego powodu zadowolone.
- Przeszkadzamy? – spytał Danny,
widząc, że zapanowała niezręczna atmosfera. Kontynuował dopijanie czyjegoś
soku, prawdopodobnie była to szklanka Madzi, ale narobili takiego zamieszania,
że dziewczyny już niczego nie były pewne.
- Cóż, właściwie to tak –
słusznie zwróciła uwagę Monika.
- Maggie miała pracować ze mną
dla The Saturdays, ale ma jakieś obiekcje co do Frankie – wyjaśniła Jayne.
- I słusznie – prychnął Danny. –
Wycycka ją tak jak biednego Dougie'go, a potem będzie musiała trafić na terapię.
Daj sobie spokój, mała.
- Maggie – poprawiła chłopaka
nastolatka. Wcześniej robił do niej słodkie miny, a teraz była „małą”.
- W takim razie przepraszamy –
wtrącił Harry, uśmiechając się szarmancko. – Danny zawsze wtrynia się tam,
gdzie go nie chcą.
- Hej! To była dobra okazja do
zawarcia nowych znajomości! – uniósł się rudawy chłopak. – Szukamy menedżera,
skoro Maggie nie chce pracować dla The Sats, może chciałaby…
- Ona ma szesnaście lat,
słuchałeś w ogóle? – zaśmiała się Jayne.
Monika chciała zaproponować swoją
kandydaturę. W końcu była pełnoletnia, ale po pierwsze została opluta, a po drugie język uwiózł jej w gardle.
- W każdym razie… Wiecie, gdzie
nas szukać. – Danny klasnął w ręce, ale po chwili zdał sobie sprawę, że nie
wiedzą. – 118b – dorzucił na koniec i mrugnął do dziewczyn oczkiem.
Ucałowali Jayne i ruszyli do
wyjścia.
- To było… dziwne – zauważyła
Monika.
- Taaak… - dodała Madzia.
- Tak czy inaczej, wracając do
naszej konwersacji. – Jayne sprowadziła je na ziemię. – Twoja siostra wraca do
domu, a ty masz czas, żeby się zastanowić. Do dwudziestego stycznia na pewno
będziesz pracować dla mnie, a dalej się pomyśli.
Kobieta dopiła kawę i również
wyszła z restauracji. Madzia z Moniką siedziały w ciszy, początkowo nie
wiedząc, jak zacząć rozmowę.
- Więc… - odezwała się w końcu
młodsza siostra. – Z jakim ty niby idiotą niby spałaś?
- Nie zmieniaj tematu! – warknęła
starsza.
- Przecież nie było żadnego
tematu! – obruszyła się nastolatka.
- Och, nieważne. Takie
nieporozumienie. Wróciłam nad ranem, bo Jay wynajął pokój w Hiltonie.
Oczywiście tylko jeden, bo na więcej nie było go stać. – Monika wzruszyła
ramionami.
- Nie będę ci prawić wykładów, bo
już nie raz budziłam się z kimś w łóżku odkąd jesteśmy w tej przeklętej Anglii.
- Przeklętej? – Monika spojrzała
na siostrę spode łba.
- No… Ja nie chcę pracować dla
Fakie Tanford! – Madzia uderzyła w stół, a do jej uszu dobiegł kolejny atak
śmiechu.
- Sorry… Naprawdę… - powtarzał
roześmiany Danny. – Zostawiłem tu telefon komórkowy… Sorry…
Zabrał swoją własność i schował
ją do kieszeni.
- Lubię was – oznajmił na
odchodnym, salutując.
- Salutuje się tylko do czapki –
powiedziała za nim Madzia, ale wzruszył ramionami i tyle go widziały. – Chyba
zapukam do tego pokoju. Jaki to był numer? – zastanowiła się nastolatka.
- Nie bądź głupia. Przed chwilą
mówiłaś Jayne, że nie będziesz pracować dla The Saturdays, bo ich nie znasz, a
teraz chcesz iść do bandy obcych facetów. Bo to są faceci. Pokuszę się nawet o
stwierdzenie, że są starsi od Maxa.
- Tom jest najstarszy – poprawiła
siostrę Madzia.
- Jeden pies. Na pewno nie
pozwolę ci z nimi pracować.
- Jak widać pojęcie sarkazmu jest
ci obce – żachnęła się Madzia. W gruncie rzeczy nie chciała się przyznać, że
naprawdę rozważała propozycję nowego znajomego. Wszystko było lepsze niż praca
z Frankie Sandford, a ci chłopcy wyglądali na całkiem sympatycznych, nawet jeśli Monika
twierdziła, że są za starzy.
Wróciły jednak do pokoju
hotelowego bez dalszych dyskusji. Nie zdawały sobie sprawy, że obu przez myśl
przemknęło to samo. Podjęcie pracy dla obcego zespołu. Monika była gotowa nawet
przymknąć oko na fakt, że została brutalnie opluta. Nie uśmiechał jej się
powrót do Polski. Przez całe życie nie miała tylu przygód ilu tu w ciągu
niespełna miesiąca. Gdyby nadarzyła się dobra okazja, zostałaby. Ale Madzia
miała rację, nie nadawała się do żadnego zajęcia, bo była w stanie wszystko
spieprzyć. Może to i lepiej, że niebawem wraca.
Spojrzała na bilet samolotowy na
czwartego stycznia, który na samym początku spotkania wręczyła jej Jayne. Po
raz kolejny mówiła, że gdyby chciała, znajdzie jej jakąś pracę. Ale to było
bezcelowe. Nie chciała wywołać kolejnego pożaru lub ośmieszyć się przed kolejną
gwiazdą, którą napotka na swojej drodze.
- Wiesz, co? – spytała lekko
podirytowana siostrę. Stała właśnie w łazience i próbowała sprać sok ze swetra.
– Jak wrócę do domu, to przynajmniej zrobię pranie.
- Dobrze, że widzisz w tej
sytuacji pozytywy – zachichotała Madzia. – Mi by było smutno wracać.
- No tak. Bo ciebie tu lubię. A
ja na każdym kroku muszę albo wysłuchiwać wyzwisk albo wyśmiewania.
- Przestań marudzić, jak zwykle
przesadzasz.
- Yhm. Na pewno.
Było jej bardzo smutno, ale za nic w świecie nie chciała okazywać słabości. Zresztą, nie było nic, co by ją tutaj trzymało. Przecież to nie tak, że szaleli za nią chłopcy z konkurencyjnych zespołów, tak jak za jej siostrą. Ona była Kopciuszkiem bez szansy na awans społeczny. Niestety.
~*~
szkoda mi Moniki
OdpowiedzUsuńZacny poranek milordzie :*
Czekam na nexta
Więc twoje opowiadanie prawdopodobnie zaraziło mnie miłością do innego zespołu. Przesłuchałam kilka piosenek McFly i na razie są one genialne, i coś czuję że kolejne też będą. Jak zwykle rozdział świetny, ale poranek Moniki przebił wszystko. Dodatkowo została opluta, ja na jej miejscu strzeliła bym focha. Szkoda mi jej trochę że wszyscy ją mają za ciamajdę, zresztą ona sama o sobie tak myśli. Mam nadzieje że w kolejnych rozdziałach pokaże się z lepszej strony.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Monikę, oczywiście mi jej szkoda i chciałabym w następnych rozdziałach przeczytać o niej jako o silnej i innej kobiecie, która pokaże, że jest wiele warta. Oczywiście poranek był niesamowicie przezabawny. Mam nadzieję, że Monia zostanie w Anglii i spiknie się z Jay'em :D Uwielbiam to opowiadanie i czekam na następny rozdział, który mam nadzieję pojawi się już jutro :D Karolina
OdpowiedzUsuńteż mam taką nadzieję :D strasznie szkoda mi Moniki
UsuńJej,jakbym miała przeżyć taką akcję w windzie jak Madzia i Monika,to bym w stu procentach zawału dostała:D
OdpowiedzUsuńStoisz sobie spokojnie w windzie,zamyślona a tu nagle aaaaaa^^
Zawał murowany,jak nic:D
Biedna Monia,została opluta i nawet jej nie przeproszono.
Monia,ta zniewaga krwi wymaga!
Mam wrażenie,że ona jeszcze pokażę na co ją stać:)
Co do McFly to bardzo dobrze,że wprowadziłaś kolejny zespół:)
Z przyjemnością będę sobie ich wyobrażać w opisanych przez Ciebie sytuacjach;)
Jak będę mieć więcej czasu to nawet skuszę się na przesłuchanie ich piosenek:)
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału<3
E.
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
weny !!!1
Fajny rozdział. Mało się działo ale i tak cudowny. Czekam na kolejny rozdział i oby był fajny ! ;)) i tak wiem ze będzie xd dodaj szybkoo ;))
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!!
Ja chce Madzie i Natha razem!!
Pisz szybko!!
Alex
Hej,sorki,że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów :d Nie pokazywało się,że coś w ogóle jest. No,ale ten przeczytałam z przyjemnością i mogę stwierdzić,że jest niesamowity. Każdy rozdział staje się z czasem co raz lepszy od poprzedniego <3
OdpowiedzUsuńFajnie, że pojawiło się McFly. A 'Fakie Tanford' mnie rozwaliło.
OdpowiedzUsuńCo będzie z Moniką? Mam nadzieję, że nie wróci do Polski.
Rozdział cudowny po prostu! :)
Oczywiście, że czytam Twojej ''wywody" xD. Rozdział świetny! Padłam na Dannym :D Monice mam nadzieję, że się w końcu powiedzie. Czekam na następny. Bardzo proszę żeby pojawił się dzisiaj! Plisss!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńczekam na kolejnyy
P.S wybacz ze krótki komentarz ale nie wyrabiam się
P.P.S cudo ten twoj rozdział hehehe =D