piątek, 28 września 2012

Rozdział 7 - "Wspólna kąpiel w pianie"

W tym rozdziale w wyniku zbiegu okoliczności Madzia i Liam biorą razem kąpiel w pianie, co ma swoje konsekwencje.

~*~

- Tego mogłam się spodziewać! Jest jakiś nieswój od kilku dni… To słodki szczeniaczek, ale nie potrafi kłamać. Ale że nie potrafił utrzymać rąk przy sobie! Nie mogę w to uwierzyć! I to… z tobą? – Danielle z obrzydzeniem zmierzyła Madzię od stóp do głów.
I kto to mówi, pomyślała dziewczyna, patrząc na chuderlawą sylwetkę, zapadniętą klatkę piersiową i rozwaloną wargę, która teraz ukryta była pod niezbyt zgrabnym plasterkiem.
- Od kiedy z nim sypiasz?! – wrzasnęła tancerka, łapiąc Madzię za ramiona i potrząsając gwałtownie. Kościste palce wbiły się w ręce nastolatki, zostawiając bolące ślady.
- Zostaw mnie, wariatko. Nie sypiam z twoim chłopakiem! Ledwo go znam!
- Jakoś ci to nie przeszkodziło! Nie mam pojęcia, czym go omamiłaś! Może chodzi o te cycki, sama nie wiem! – Danielle była bliska wyrywania sobie włosów z głowy.
Madzia westchnęła ciężko i przetarła oczy dłońmi. Domyślała się, że dziewczyna Liama przeczytała artykuł na stronie internetowej, który sugerował, że została rzucona dla stażystki z obcego kraju.
- To dla tego mnie uderzyłaś, tak?! A ja głupia pomagałam ci załatwić ten autobus… Żebyś mogła być z moim misiem na planie i… Wolę nie myśleć o tym, co robiliście! To obrzydliwe! – Krzątała się z prawej na lewą, a jej afro podskakiwało pod wpływem wiatru, który sama wytwarzała.
- Nie możesz wierzyć we wszystko, co przeczytasz – oznajmiła Madzia, uspokoiwszy nieco skołatane nerwy. Bądź co bądź oskarżenie było poważne, z czego wcześniej nie zdawała sobie sprawy.
- Przeczytam? Gdybym o tym przeczytała w życiu bym nie uwierzyła! Ale tam były zdjęcia!
- Wybacz, ale jestem zmęczona. Powinnaś to wyjaśnić ze swoim chłopakiem. – Madzia znacząco wskazała na drzwi, a Danielle wytknęła palec w jej stronę.
- Jeśli okaże się, że coś was łączy, gorzko tego pożałujesz. Nie pozwolę, żeby mnie zostawił. A już na pewno nie dla kogoś takiego jak ty.
Zanim Madzia przetrawiła ostre słowa, tancerki już nie było.
- Pieprzona telenowela – powiedziała sama do siebie, zamykając drzwi i chwytając telefon. Chciała zadzwonić do domu, ale ze złości za bardzo się trzęsła. Łzy napłynęły jej do oczu, zawsze tak się działo, gdy coś wyprowadziło ją z równowagi.
Postanowiła wziąć kąpiel, jako że była to ostatnia noc w tym wspaniałym hotelu. Napuściła sobie wody i wlała do niej z pół butelki płynu, który spienił się tak ostro, że ledwo co mogła utrzymać bąbelki w ryzach.
- Przepraszam, przepraszam! – usłyszała od strony drzwi i w panice wylała kilka litrów wody na posadzkę. Głos był niewątpliwie męski i jak się okazało, należał do Liama, który stał w drzwiach łazienki ze szczelnie zasłoniętymi oczami, jakby coś miało mu je wypalić. – Nic nie widziałem! – zaparł się.
Pewnie, że nie. Przecież od stóp do głów zakrywała ją mlecznobiała piana. Ale to nie zmieniało faktu, że czuła się niezręcznie, wiedząc, że wtargnął do jej łazienki.
- Wołałem, ale nie odpowiedziałaś. Pomyślałem, że coś się stało i… Przepraszam, że wszedłem. Moja kuzynka poślizgnęła się kiedyś w łazience, uderzyła głową o kafelki i zapadła w śpiączkę na dwa tygodnie. Przestraszyłem się.
- Jak słyszysz, żyję i mam się dobrze – powiedziała przekornie, nadal będąc nieco zawstydzoną, ale zrobiło jej się lepiej, kiedy zdała sobie sprawę, że on wstydzi się bardziej.
- To dobrze. Ale musisz coś zobaczyć. To poważna sprawa – Liam wyciągnął rękę ze swoim i’Phone’m i próbował go jej podać od progu. Wyjście z wanny nie wchodziło w grę, obawiała się, że może ją podejrzeć nago. Wychyliła rękę najdalej, jak potrafiła, a mimo to nie mogła dosięgnąć przedmiotu, który jej podawał.
- Musisz podejść bliżej – oznajmiła niezadowolona.
Nadal zakrywając oczy zrobił ostrożnie kilka kroków w przód. O jeden za daleko. Poślizgnął się na rozlanej przez nią wodzie i jak długi wpadł do wanny, mocząc doszczętnie ubranie, podczas gdy ona osłupiała, próbowała zasłonić się z powodu ubytku piany, która wylądowała na podłodze.
Chyba ze sto razy przepraszał, ale to nie było w stanie zmyć hańby, którą się okryła. Wygramolił się z wanny i podał jej ręcznik, widząc, jak nieporadnie próbuje zakryć obfity biust, który pozostawał schowany w niewielkim stopniu za rzednącą pianą. Szybko ponownie przycisnął dłoń do oczu i odwrócił się tyłem.
- Wiem, że to ci nie poprawi humoru, ale telefon udało mi się uchronić od zamoczenia – oświadczył, podnosząc do góry rękę, w której dzierżył suchutkiego i’Phone’a.
- Chwała ci za to – prychnęła po polsku i wyszła z wanny, owinięta w ręcznik.
Zmierzyła go wzrokiem. Był przemoczony do suchej nitki, a woda z pianą ściekała po nim na posadzkę, co stwarzało potencjalną przyczynę niebezpieczeństwa.
- Ja się przebiorę w pokoju, a ty zdejmij te ciuchy i załóż szlafrok. W tej kabinie prysznicowej jest funkcja suszenia, może uda nam się z tym szybko uporać – zakomenderowała Madzia, mijając go, owinięta tylko ręcznikiem.
Przystał na jej propozycję. Ściągnął z siebie mokre ciuchy, wypuścił wodę z wanny i zaczął je nad nią wyżymać. Wytarł też wodę z ziemi i owinął się suchutkim szlafrokiem. Miła odmiana. Kiedy niepewnie wrócił do pokoju, zobaczył Madzię w kompletnym stroju, którym okazała się piżama i kapcie, które miała pierwszego dnia – puchate pieski. Odetchnął z ulgą.
Wiedziała, że sytuacja będzie niezręczna, bo będą musieli spędzić ze sobą czas po takiej scenie. Całe szczęście, że nie znała dobrze języka. Zawsze mogła zrzucić swoją małomówność właśnie na to. Niezręczną ciszę przerwał dzwonek w jego telefonie. Madzia domyśliła się, że dzwoni Danielle, kiedy zaczął się tłumaczyć i obiecywać, że nic go z nikim nie łączy.
Nagle pobladł na twarzy i zaczął ją od czegoś odwodzić. Najwyraźniej się nie udało, bo rozłączył się i ugryzł się w dłoń ściśniętą w pięść.
- Udało mi się przekonać Danielle, że nie mamy żadnego romansu – oznajmił.
- To chyba dobrze, nie? – spytała Madzia, nie rozumiejąc, skąd to zdenerwowanie.
- Tylko że ona jest w pobliżu, więc postanowiła przyjść i cię przeprosić.
- Znowu tutaj idzie?! – krzyknęła Madzia, rozbieganym wzrokiem dokonując oględzin Liama odzianego jedynie w hotelowy szlafrok. Była pewna, że pod spodem nie zostawił sobie nawet gatek.
- Jak to znowu?
- Zanim przyszedłeś odwiedziła mnie i zrobiła małą awanturę – wyjaśniła lakonicznie. – Nie mogła odejść za daleko, ubrania nie zdążą ci wyschnąć.
- Mam uciekać nago? – zdziwił się, a ona uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Nie, schowaj się w łazience. Jeśli będziesz cicho, to niczego nie zauważy, a to zostanie naszą tajemnicą.
Pokiwał głową na znak, że przystaje na jej sensowny plan. Za dużo tajemnic, pomyślała sobie, kiedy upewniała się, że żaden ślad obecności Liama nie został w apartamencie.
Jak na komendę, pięć minut później rozległo się pukanie do drzwi. Cokolwiek można mówić o Danielle, przynajmniej zapukała. Madzia z nietęgą miną udała się jej otworzyć. Udawała zaskoczoną.
- Zapomniałaś czegoś?
- Nie… Przyszłam przeprosić. – Tancerka spokorniała i spuściła głowę. – Misiu mi wyjaśnił, że to pomyłka. Nie powinnam w niego wątpić. Przecież nie zainteresowałby się dziewczyną taką jak ty.
- Taaa, na pewno – przyznała z niesmakiem Madzia. - To wszystko?
Chwila ciszy przed odpowiedzią wystarczyła, by Danielle usłyszała kichnięcie dobiegające z łazienki, w której skrył się Liam.
- Ktoś tu jest? – spytała podejrzliwie tancerka, wchodząc do środka, mimo protestów Madzi i zapewnień, że to pewnie woda, która spływa z wanny wydała ten dziwny dźwięk. - Nie… Znam to urocze kichanie! Jesteś z nim! – Ryk wariatki powrócił. W amoku i szale Danielle odepchnęła nastolatkę i pociągnęła za drzwi do łazienki, które otworzyły się, ukazując schowanego w kabinie prysznicowej Liama. – Wiedziałam, że kłamiesz! Jak mogłeś mi to zrobić?! I to z nią?! – Wskazała palcem Madzię, która miała ochotę stanąć w swojej obronie, ale ostatecznie wycofała się z tej kłótni kochanków. Sama musiała przyznać, że sytuacja wyglądała na niekorzyść chłopaka.
- Danielle, to nie tak jak myślisz! Ja wpadłem z nią porozmawiać, ale brała kąpiel, więc poślizgnąłem się i wpadłem do wanny, zmoczyłem ubranie i… - Liam tłumaczył się, ale szło mu to bardzo nieporadnie.
- Chyba nie myślisz, że jestem na tyle głupia, by uwierzyć w tę bajeczkę? - Owszem, jesteś, pomyślała Madzia. – Oszczędź sobie wysiłków na dalszy ciąg waszej schadzki!
Danielle ruszyła do drzwi, podczas gdy Liam podreptał za nią w samym szlafroku. Nie odezwała się, mimo iż przez całą jej drogę do windy nawoływał jej imię. Goście hotelowi tłumnie wylegli na korytarz, przyglądając się tej dziwacznej scenie.
Członek One Direction najwyraźniej został przyłapany przez swoją dziewczynę w pokoju kochanki. Oto jest sensacja.
 
~*~

niedziela, 2 września 2012

Rozdział 6 - "Wścibscy paparazzi"

W tym rozdziale Magda przekonuje się, że przebywając ze sławnymi osobami sama staje się kąskiem dla fotoreporterów, którzy wszędzie poszukują sensacji.

~*~
 
Ochroniarz musiał torować im drogę do autobusu, bo inaczej nie byliby w stanie się do niego dostać. Napalone fanki rzucały w chłopców swoją bieliznę (jeden stanik wylądował na głowie Joe, co tak go rozbawiło, że podszedł do właścicielki i znacząco poruszał brwiami – uciekła w popłochu) i maskotki. Zayn z zadartym nosem przedostał się do autobusu najwcześniej, Louis zbierał z ziemi maskotki, a Liam i Niall podpisywali jakieś autografy. Harry natomiast zaśmiewał się do rozpuku z tego, co zrobił reżyser ich teledysku. Madzia wślizgnęła się przez czerwone drzwi tuż za nim i w duchu dziękowała, że nie musi czekać na resztę w towarzystwie samego Zayna, który nadal był naburmuszony.
- Czy chcecie mi o czymś powiedzieć? – spytał Harry z zalotnym uśmiechem spoglądając to na Madzię, to na przyjaciela.
Pięknie. Pewnie pomyślał sobie, że mieli jakąś sprzeczkę kochanków. To w ogóle jej się nie spodobało. Zayn w odpowiedzi wzruszył ramionami, więc Harry o nic więcej nie pytał. Joe wszedł do autobusu, więc zaczął klaskać w jego stronę.
- Jesteś lepszy niż ochroniarz, zawsze powinniśmy cię mieć przy sobie!
- Żartujesz?! Ta biedna dziewczyna zemdlała! – oświadczył Louis, który razem z Niallem i Liamem właśnie wszedł do autobusu. – Będzie miała uraz do końca życia.
- To może nauczy ją to trzymania bielizny na sobie – zauważył Joe, pakując się do środka. – No co? – zdziwił się, widząc, że rzucają mu pogardliwe spojrzenie. – Miała z trzynaście lat, powinna być w szkole!
Roześmiali się i odjechali, zanim fanki przewrócą autobus. Dopadły do niego i waliły rękoma, ale kierowca sprytnie odjechał z pomocą ochroniarza, który odsunął je z zagrożonej strefy.
Perspektywa przebywania na planie tylko z chłopakami i Joe była niewątpliwie kusząca. W autobusie Magda wyjaśniła do końca, jaki jest jej koncept teledysku, na co Joe aż przyklasnął w dłonie. Zdecydował się wykorzystać wszystkie jej pomysły, więc najwyraźniej naprawdę mu się podobały. Madzia zyskała dobry humor. W końcu nie było z nimi Danielle i mogła zachowywać się swobodnie.
Zajechali na miejsce i chłopcy zostali poddani zabiegom upiększającym. W tym czasie ekipa rozstawiła oświetlenie wokół czerwonego autobusu, by móc nakręcić klipy. Od dziesiątej ulice miały być już przejezdne i wtedy zamierzano nakręcić klipy w drodze.
 Z kieszeni kurtki Madzi dobiegło głośne, falsetowe It’s Gotta be you, więc szybko sięgnęła po i’Phone’a. Dzwoniła Jess.
- Nie mogę rozmawiać, jestem na planie! – wyszeptała Madzia zdecydowanym tonem, kiedy udało jej się odebrać.
- Powiedz chociaż, czy mu bigos smakował!
- Nie wiem. Dałam mu dopiero dzisiaj, jeszcze nie próbował.
- Ach, no tak… Daj znać, jak zje.
- Zaraz… - Madzi nagle coś wpadło do głowy. – Chyba nie dosypałaś tam żadnej pigułki gwałtu, co?
- Nie, skąd! Chcę dojść przez żołądek do serca!
- Pigułka zagwarantowałaby to szybciej – zachichotała pod nosem Madzia, ale tego Jessica nie słyszała. – Muszę kończyć!
- Odezwij się!
- Taaa, jasne – rzuciła na pożegnanie i rozłączyła się, zanim Jessica zdążyłaby się przyznać do użycia narkotyku.
Szybko wyszperała w opcjach wyciszenie dźwięku, bo nie chciała, żeby co chwilę przeszkadzał jej dzwoniący telefon. Wcześniej nie pomyślała, że osoby, które chciały skontaktować się z Jess mogły na niego dzwonić. To stałoby się problematyczne.
Z cateringu zjadła banana, bo pączek był niewystarczającą pożywką. Skorzystała też z łazienki z nieukrywaną ulgą. Godzinę po przyjeździe na plan chłopcy byli gotowi. Harry nadal wyglądał przekomicznie w golfie, Louis cały czas go przedrzeźniał i puszczał do Madzi oczko. Liam wisiał na telefonie, czym denerwował Joe.
- Wybacz, ale chcę się dowiedzieć, co z Danielle!
- Po co ona w ogóle poszła do lekarza? Z tą skaleczoną wargą? Niech nie myśli, że wypłacę jej odszkodowanie! – Za te słowa Madzia dosłownie pokochała Joe.
Liam obruszył się i cmokając w słuchawkę, rozłączył się ze swoją dziewczyną.
- Mogłabyś przechować na wypadek, gdyby dzwoniła? – spytał uprzejmie Madzię, podając jej swojego i’Phone’a.
- Tak, jasne – odpowiedziała Madzia z uśmiechem, choć nie cieszyła jej perspektywa odbierania połączenia od tej wrednej lafiryndy. Nie mogła mu jednak odmówić.
Włożyła telefon do kieszeni i podążyła za Joe, który zaczął rozstawiać chłopaków po kątach. Było to jedno z najłatwiejszych ujęć, więc uporali się z nim przed dziesiątą. Joe zarządził krótką przerwę i sam się gdzieś ulotnił.
Liam zbliżył się do Madzi, gdy tylko uwolnili się od reżysera.
- Nie dzwoniła – oznajmiła, wyprzedzając jego myśli. Sięgnęła do kieszeni i chciała podać mu telefon, ale stylistka w panice podbiegła do chłopaka, zauważając plamę na jego białej koszuli.
- Liam, musisz się przebrać – oznajmiła. - To wygląda na… czekoladę?
Chłopak spojrzał z pogardą na Nialla, który kilka chwil wcześniej zajadał ukradkiem batona, by potem objąć go ramieniem. Najwyraźniej koszula posłużyła mu za ręcznik.
- Przechowaj jeszcze przez jakiś czas – poprosił Liam, oddalając się z nieco ekscentryczną, młodą kobietą, na której nosie połyskiwały błękitne okulary nerdy.
- Dobrze, że nie ma Danielle, bo byłaby zazdrosna – zauważył Louis, który nagle wyrósł tuż obok niej, jakby spod ziemi. – To dziewczę potrafi być wredne.
- Nie lubisz jej? – spytała Madzia z błyskiem w oku, którego nie dało się ukryć.
- Cóż, nie pałam do niej sympatią. Ty też jak widzę. – Madzia spojrzała na niego wyczekująco, więc wyjaśnił. – Niall opowiedział, że to ty jej przyłożyłaś.
- Zdrajca! – krzyknęła dziewczyna w stronę roześmianego blondyna, który właśnie wdawał się w małą przepychankę z Harrym. Zwabiony jej głosem, pozostawił kumpla i zbliżył się do niej i Lou.
- A o co chodzi?
- To będzie nasza tajemnica! – zaczęła go przedrzeźniać. – Bardzo śmieszne! Może rozgłosić ją w radiu, żeby cała Wielka Brytania wiedziała, że pobiłam dziewczynę Liama z One Direction!
Louis i Niall patrzeli na Madzię jak zahipnotyzowani.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka zadziorna! – powiedział w końcu ten pierwszy, kiedy był w stanie wydusić z siebie jakiś dźwięk.
- Gdybym ja to wiedział, bardziej zważałbym na słowa! – zaparł się Niall. – Przypadkowo palnąłem coś do Lou i się wszystkiego domyślił.
- Tak, jasne. A ja jestem królowa Elżbieta!
Louis i Niall prychnęli śmiechem, czym zwabili Harry’ego.
- Co was tak śmieszy? – spytał zaciekawiony.
- Jeszcze nie słyszałeś? Pół ekipy z planu było świadkami tego wyznania, które przegapiłeś. – Louis zrobił smutną minę i objął przyjaciela, który wyglądał na skołowanego. Wypytywał, o co chodziło, ale nikt nie chciał mu powiedzieć.
- Przeczytasz w gazetach – oświadczył Niall, kiedy Joe zarządził koniec przerwy.
- W gazetach? – Słowa Madzi pozostały rzucone na wiatr, bo chłopacy wrócili do pracy.
Postanowiła nie martwić się niczym. Wreszcie czuła, że rodzi się między nimi nić sympatii i nie chciała tego psuć. Wiedziała, że będzie miała co opowiadać swojej siostrze Monice.
Kolejna przerwa przeznaczona była na obiad. Ulice znowu stały się przejezdne, bo nakręcono klipy chłopaków na dachu czerwonego autobusu, podczas jazdy przez miasto. Zostały jeszcze sceny końcowe, ale wszyscy byli tak głodni, że nie mieli ochoty się nad nimi zastanawiać. No i nie było Danielle, więc po co się martwić?
Madzia podała Liamowi telefon, kiedy wchodzili do przyczepy. Chciał dzwonić do dziewczyny od razu, ale Joe przekonał go, że jedzenie ostygnie. Tym razem była to zapiekanka, która wyglądała dosyć podejrzanie. Okazało się, że w zależności od jej części, są tam różne składniki. Madzi dostała się niestety ćwiartka z dziwną mieszanką grzybów, bambusa i papryki, ale zrobiła dobrą minę do złej gry i wsuwała wszystko z uśmiechem.
- Harry’emu mucha wpadła do oka – oświadczył Louis, kiedy zapadła dłuższa cisza. – Niall wytarł sobie ręce o koszule Liama, który rozbieganym wzrokiem wypatrywał zegarka, który obwieści koniec zdjęć, żeby mógł zadzwonić do Danielle. Zayn poci się jak szczur, a ja jestem jedynym normalnym członkiem zespołu.
- Miła odmiana, co? – spytał Harry, dotykając oka. – Ale mucha nie była moją winą. Po prostu leciała na naszej drodze.
- Tak, a śmierć w twoim oku jest znacznie lepsza niż śmierć w oku zwykłego przechodnia – wtrącił Niall.
- Tylko dlaczego musiał wywoływać panikę i wrzeszczeć o krople do oczu? – spytał Liam, a Harry się obruszył.
- Mogła się wdać jakaś infekcja! Bo ja wiem, gdzie ta mucha wcześniej siedziała!
Madzia uśmiechnęła się pod nosem. Gdyby mucha wpadła do oka jej siostry, najprawdopodobniej wydłubałaby je sobie łyżką i wyparzyła we wrzątku, żeby nie wspomnieć o myciu rąk po łokcie zawsze wtedy, gdy zdarzyło jej się zabić jakiegoś insekta, nawet łapką.
- Ostrożności nigdy za wiele – powiedziała, rozładowując wiszącą w powietrzu kłótnię.
- Widzisz! Maggie się ze mną zgadza! – Harry przesiadł się obok dziewczyny na znak solidarności.
Siedzieli w tym samym miejscu, gdzie dnia poprzedniego Zayn, podczas gdy naprzeciwko był Liam (na szczęście bez Danielle). Louis, Niall i Zayn zajęli miejsca z jednej strony stołu, a Joe miał jedną stronę całą dla siebie, z czego był bardzo zadowolony.
- Nie będę jadł tej zapiekanki, nie ma nic innego? – spytał Harry, dokonując oględzin breji na swoim talerzu, a następnie przeniósł wzrok na talerz Madzi. – Nie będziemy jeść tej zapiekanki – poprawił się.
- Co wy chcecie, bardzo dobra! – Zamlaskał Joe.
- Bo tobie się dostała ta dobra część. To co my mamy jest obrzydliwe. I nie ma kukurydzy – zasmucił się chłopak, na co Louis zgarnął mu ze swojego talerza trzy żółciutkie ziarna.
- Voila! – powiedział z rozmachem.
- Poliglota się znalazł! – prychnął Niall.
Robili sobie dowcipy i docinki, ale widać było, że bardzo się lubią. Tylko Zayn siedział jakby na uboczu, a określenie, że „poci się jak szczur” było jak najbardziej adekwatne. Był uzależniony od gier. Albo zawstydzała go, bo dwa razy była świadkiem jak korzystał z toalety. Nie była w stanie go jeszcze rozgryźć.
Harry i Madzia musieli zadowolić się hot dogami, które chłopak podgrzał w błyskawicznym tempie i polał niezliczoną ilością musztardy i ketchupu.
- Wreszcie zasmakujesz kunsztu kuchni szefa Stylesa! – zarechotał Niall, czego nie zrozumiała, ale domyśliła się, że była to przywara do umiejętności kulinarnych kolegi. Hot dog smakował jej znacznie lepiej niż breja i zjadła go ze smakiem.
Ukradkiem wsunęła do ust gumę, żeby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu, podczas gdy chłopcy szorowali zęby w łazience. Wyszła na chłodne powietrze, żeby dać im trochę prywatności i wtedy zadzwonił telefon. Zdziwiła się, słysząc piosenkę Leony Lewis, ale odebrała, nie patrząc nawet, czyje zdjęcie wyświetla się na ekranie.
- Czego chcesz? - spytała po polsku, pewna, że ma do czynienia z Jessicą.
- Kto mówi? Kim jesteś? To przecież telefon Liama! – potok słów po angielsku z drugiej strony słuchawki mógłby ją skonfundować, ale tego głosu nie była w stanie nie rozpoznać. To była Danielle.
Rozłączyła się i ponownie weszła do autobusu, by wyjaśnić chłopakowi pomyłkę. Harry mignął jej na golasa, kiedy przebiegał z łazienki do garderoby, ale równie dobrze wzrok mógł jej płatać figle. Niall i Louis szorowali zęby, przepychając się przy lustrze, a Liam właśnie zdawał sobie sprawę, że to nie jego telefon, kiedy w słuchawce słyszał głos w obcym języku.
- To chyba nie mój telefon – odezwał się do Madzi, podając jej sprzęt.
- Przepraszam. Są identyczne, naprawdę mi się pomyliło.
- Nic się nie stało. Uciąłem sobie miłą pogawędkę. Chyba…
- A do ciebie dzwoniła Danielle. Lekko się zdenerwowała, kiedy nie usłyszała ciebie – wyjaśniła Madzia, a Liam machnął ręką.
- Wszystko jej wyjaśnię.
- Dzięki.
Odetchnęła z ulgą i skierowała się do wyjścia. Zayn rzucił jej mordercze spojrzenie, kiedy go mijała. A może po prostu popadała w paranoję? Póki co był jedynym członkiem zespołu, który wyglądał, jakby zadzierał nosa i nie zasługiwał na bigos od Jessici.
- Od jak dawna spotykasz się z Liamem? – Magda usłyszała kobiecy głos, kiedy stanęła pewnie na chodniku przed autobusem.- Co?! – spytała zszokowana po polsku, zapominając o bożym świecie.
- Jak skomentujesz to…? – kontynuowała młoda kobieta, pokazując jej na swoim telefonie plotkarską stronę internetową, na której ktoś umieścił zdjęcia jej i Liama kiedy roześmiani rozmawiają ze sobą, kiedy ona przekazuje mu telefon i kiedy Danielle idzie z nim za rękę. Kontrast miał oznaczać, że członek zespołu znalazł sobie nową tajemniczą dziewczynę.
- To niedorzeczne! Jestem tylko stażystką!
- Obcy akcent, cudownie! – Kobieta klasnęła w dłonie i zanotowała coś w malutkim notesiku. – Sensacyjny materiał. Dziękuję za komentarz.
- Jaki komentarz, przecież ja nic… - Zanim Madzia się obejrzała, była już sama.
Po chwili do osłupiałej dołączył zasapany Joe.
- Dopadła cię? – spytał.
- Kto? Danielle?
- Nie! Dlaczego ona miałaby cię dopaść?
- Nieważne. O kogo ci chodziło? – spytała, wzdychając ciężko i nie mogąc ogarnąć panującej sytuacji.
- O dziennikarkę. Wtargnęła na plan, robiła jakieś zdjęcia i teraz wypytuje wszystkich członków ekipy. Ochrona jej szuka, ale wsiąkła jak kamfora.
- Była tu przed chwilą. Ale znikła.
- Pieprzone hieny! – zaklął Joe, ocierając pot z czoła. – Gdyby to ode mnie zależało, ustawiłbym wszystkich pod murem i rozstrzelał!
Uspokój się. Trzeba mieć do tego dystans. – Madzia poklepała go po ramieniu i zaczekała aż zawołał chłopaków. Razem udali się kręcić ostatnie sceny, które poszły im zadziwiająco szybko.
Teledysk czekała jeszcze tylko obróbka montażysty i mógł zostać puszczony w obieg. Na koniec dnia zdjęciowego wszyscy klaskali w dłonie i gratulowali sobie świetnej pracy.
Była dwudziesta pierwsza, kiedy Madzia wróciła do swojego pokoju hotelowego. Joe poinformował ją, że zostaną tu do jutra, kiedy to polecą samolotem o czternastej do Niemiec na The Dome.  Nie musiała się o nic martwić, bo obiecał wszystko załatwić.
Tym razem Jessica nie czatowała za drzwiami, apartament był pusty. Ucieszyło to Madzię. Miała czas dla siebie. Zamierzała zadzwonić do domu i opowiedzieć rodzinie o zakręconym dniu. Zadebiutowała na portalu plotkarskim, było o czym rozmawiać.
Do drzwi rozległo się pukanie, psując jej szyki. Powlokła się do nich i otworzyła je niechętnie. Jej oczom ukazała się wściekła Danielle we własnej osobie.
- Od kiedy masz romans z moim chłopakiem?! – wrzasnęła, wpychając się do środka.
Madzia nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa.
 
~*~



Rozdział 5 - "Sekret Zayna"

W tym rozdziale Magda zapoznaje się z szałem fanek otaczającym zespół i poznaje sekret Zayna.

~ * ~
 
Nie powtórzyła błędu z dnia poprzedniego. Budzik ustawiła na piątą trzydzieści, żeby zdążyć się przygotować. Nie spała już od piątej. Przebudziła się, kiedy jeszcze było ciemno i postanowiła leżeć z otwartymi oczami. Jeśli w tym momencie by zasnęła, na pewno byłaby nieprzytomna za pół godziny. Tym razem wybrała cieplejszy strój, mając na uwadze ziąb dnia poprzedniego. Włożyła sweter w paski, a pod dżinsy wciągnęła leginsy, które miały robić za kalesony. Włosy, które umyła dnia poprzedniego śmiesznie pozawijały się na wszystkie strony świata, więc związała je w kucyk.
O szóstej trzydzieści rozległo się pukanie do drzwi. Na szczęście była już gotowa, bo nie miała zamiaru przyjmować gości w piżamie. Uchyliła drzwi i z nieukrywanym zawodem stwierdziła, że ma przed sobą tylko Joe.
- Honey! Jedziemy do Niemiec, cieszysz się?
- Teraz? – spytała zszokowana, zapominając o zaproszeniu gościa do środka.
- Nie, głuptasie. Na weekend. Z chłopakami. To znaczy… Cóż. Jedziemy na rozmowę z Taio Cruzem. Też będzie występował.
- Nie możemy się z nim spotkać tutaj? – spytała Madzia, wzruszając ramionami. Nie zwiedziła jeszcze Londynu, a już Joe chciał ją wywozić do Niemiec, niebezpiecznie blisko Polski.
- Ech, on trochę gwiazdorzy. Jego menadżer twierdzi, że nie ma czasu na spotkanie tu, na miejscu. A musimy porozmawiać o ewentualnej współpracy nad teledyskiem.
No tak. Tego Madzia mogła się spodziewać. Przecież Joe nie jest własnością One Direction, nie będzie wiecznie kręcił teledysków dla nich. A to oznaczało, że praca nad One Thing może być ostatnią chwilą, w której przebywa blisko ulubionego zespołu.
- Cóż, lepsze to niż Tokyo Hotel. Przestraszyłam się, że chodzi ci o nich, kiedy wspomniałeś o Niemcach.
Joe roześmiał się, ale nie skomentował jej słów.
- I nie martw się, będziemy przy granicy z Francją. Daleko od twojego domu, rodzice nie przyślą inspekcji.
- Tego właśnie się obawiałam. Siostra jest strasznie ciekawska. Podejrzewam, że gdyby wiedziała o mojej wizycie w Niemczech, już szukałaby okazji, by mnie odwiedzić. Ale fakt, że jedziemy na zachód powinien rozwiązać sytuację.
- Cieszy mnie to – Joe uśmiechnął się szeroko. – A skoro już jesteś na nogach, to może pojedziemy po chłopaków do ich hotelu? No wiesz… Czerwonym autobusem, który załatwiłaś. Stoi przed hotelem i tak jakby… denerwuje obsługę. Szczególnie parkingowego, który nie wie, co z tym fantem zrobić.
- Żartujesz? Podstawili autobus pod hotel?! No to chodźmy! – Wyraziła więcej entuzjazmu niż zamierzała i obawiała się, że może to zostać odebrane jako chęć wizyty w pokojach chłopaków. Joe jednak nie wydawał się dojść do takich wniosków. 
- No to chodźmy!
- Zaraz! Muszę coś zabrać! – Zreflektowała się, że na ławie zostawiła wielki słoik bigosu od Jessici.
- O, a to co? – zdziwił się mężczyzna, widząc dwulitrowy przedmiot wypełniony kapustą z prześwitującymi kawałkami grzybów i kiełbasy.
- Wolisz nie wiedzieć. Bigos.
- Because?
- Nie, po prostu bigos – roześmiała się z jego nieporadności językowej. Gdyby chłopcy przyjechali z nim do Polski, miała by z siostrą sporo powodów do śmiechu.
Joe nie żartował. Rzeczywiście przed hotelem stał wielki, czerwony autobus, za kierownicą którego usadowił się wynajęty kierowca.
- Mamy go do dyspozycji na cały dzień. Może weźmiemy kilku przechodniów i pobierzemy opłaty?
Lubiła poczucie humoru tego mężczyzny, chociaż nie zawsze je rozumiała. Był naprawdę poczciwy, a ona nigdy nie jechała czerwonym, piętrowym autobusem.
- Chciałabym być na górze – oświadczyła, a przechodząca obok hotelu babcia spojrzała na nią z pogardą, wyobrażając sobie najwyraźniej jakieś perwersyjne sytuacje młodej dziewczyny ze starym prykiem. – Autobusu… - dodała szybko Madzia, widząc, że Joe krztusi się ze śmiechu.
Nie mógł się pohamować nawet kiedy jechali ulicami miasta w stronę hotelu chłopaków. Pogrążyła się więc w rozmyślaniach. Ściskając słoik z bigosem wyobrażała sobie, że gdy zobaczy Danielle na planie, rozbije go jej na głowie.
Dojechali na miejsce, gdzie przed wejściem czyhał tłum napalonych fanek z transparentami, które wykrzykiwały zboczone propozycje, nie mając pojęcia, w którym z pokoi zostali ulokowani chłopcy. Madzia spojrzała na wyświetlacz swojego i’Phone’a, którego dostała od Jess. Była za piętnaście siódma, a wokół śpiwory i koce, które zwiastowały, że te nastolatki tu nocowały. Cóż za poświęcenie. Sama nie była pewna, czy zdobyłaby się na coś takiego, nawet dla ulubionego zespołu. No ale na szczęście nie musiała, bo tak się składało, że właśnie miała wejść do ich hotelu.
- Teraz widzisz, dlaczego zaproponowałem, żebyśmy przyjechali po chłopaków – powiedział Joe. – Wczoraj spóźnili się prawie tak samo jak ty, bo nie mogli wydostać się z hotelu. Harry dostał trzynaście numerów telefonów, wypisanych na bieliźnie, a Louis skrzyknę marchwi. Zayn miał tego pecha, że został polizany po twarzy.
- Cóż, sława ma plusy i minusy.
- Nie mogłaś tego ująć lepiej.
Weszli do wnętrzna, z trudem mijając rozszalałe fanki, które zdzierały gardła, mdlały i płakały na zmianę. Biedne dziewczyny, pomyślała Madzia. Kiedy zobaczą, że wychodzę z zespołem, dostaną zawału z zazdrości. W recepcji na kanapie siedzieli Liam, Niall i Louis.
- A gdzie reszta gromadki? – zapytał Joe na dzień dobry, a Louis wywrócił oczami.
- Harry’ego nie mogłem dobudzić, zresztą, wczoraj powiedział, że stopy mi śmierdzą, więc zszedłem na dół sam – wyjaśnił Louis.
- A Malik?!
- Układa włosy – odpowiedział Niall, przełykając pączka, który najwyraźniej był jego szybkim śniadaniem.
Jak na zawołanie Madzi zabulgotało w żołądku. Ostatnim posiłkiem był kurczak z ryżem, który jadła dnia poprzedniego. O kolację nie śmiała prosić, widząc, że nikt z nich nie zamierza jej konsumować. Zresztą, wypiła tyle herbat, że zapełniła jej żołądek i nie czuła uczucia głodu. Aż do teraz. Liam wyciągnął w jej stronę plastikowe opakowanie, z którego wystawało kilka polanych lukrem pączków.
- Smacznego – oznajmił tonem, nie znoszącym sprzeciwu.
- Dzięki – uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Zero osądzania. Nie to co Danielle. Co ten chłopak z nią robił? Pochłonęła pączka, podczas gdy Joe wydzwaniał z recepcji do pokoju chłopaków.
- Malik, macie mi tu natychmiast zejść! Fryzjerka zajmie się twoimi włosami! Ten kawałek chyba przejdziesz bez tego banalnego irokeza na głowie?! – Madzia uśmiechnęła się. Joe był poczciwy, ale potrafił też dokopać, kiedy chciał.
- Danielle będzie dziś na planie? – spytał Louis Liama, który pokręcił głową.
- Jest u lekarza.
Ucieszył ją ten fakt, bo to oznaczało, że przerwy będą mogli spędzić bez powstrzymywania odruchu wymiotnego na widok miziającej się parki.
- Muszę skorzystać z łazienki – oświadczyła nagle, czując, że herbaty chcą wyjść. – Wiecie gdzie jest?
- Tuż za recepcją po lewej. Tylko uważaj, bo Louis z nudów zamienił tabliczki damskiej na męską – zachichotał Niall.
- Siedzi tu najdłużej z nas wszystkich, bo chrapanie Harry’ego nie dało mu spać – dodał Liam, pokuszając się na drugiego pączka.
- Nie, Maggie! – Zatrzymał ją Joe. - Idź na górę do chłopaków i każ im natychmiast zejść na dół. A jeśli będzie trzeba, to zerwij kołdrę z Harry’ego, nawet jeśli będziesz musiała zobaczyć go w stroju Adama.
- Wolałabyś tego uniknąć. Ten widok rani oczy – odezwał się Louis, a ona uśmiechnęła się do niego i spytała.
- Który pokój?- 213, to drugie piętro.
W myślach powtarzała numer pokoju, kiedy kierowała się do windy. Miała szczerą nadzieję, że się nie pomyli. Drzwi były uchylone, więc weszła do środka w obawie, że coś się stało. Pościel na łóżkach była porozwalana, na podłodze walały się ciuchy, buty i puszki po napojach energetycznych. Apartament był podobny do tego, w którym się zatrzymała, ale miał więcej sypialni.
- Harry? – spytała niepewnie, chcąc nie wypowiadać za głośno jego imienia.
Zbliżyła się do jednego z łóżek i z przymkniętymi oczami podniosła kołdrę, ale okazało się, że nikogo pod nią nie było. Z łazienki za to dobiegały dziwne odgłosy.
– Proszę, niech to będzie nie to, co myślę – westchnęła popychając lekko półprzymknięte drzwi, które otworzyły się ukazując Zayna siedzącego na kiblu. Zatrzasnęła drzwi tak szybko jak je uchyliła i chciała wychodzić, kiedy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. To był Zayn. Miała głęboką nadzieję, że ma na sobie spodnie, ale dla pewności wolała nie spoglądać w dół. - Przepraszam – powiedziała, nie znajdując lepszego określenia dla przyłapania kogoś podczas robienia grubszej sprawy.
- Nie powiesz nikomu? – spytał z nadzieją, świdrując ją wielgaśnymi oczyma.
- Że widziałam cię na kiblu?
- Nie! Że widziałaś jak gram! – zaparł się zszokowany, a ona zmarszczyła brwi. Albo coś źle zrozumiała, albo on nie przejmował się faktem, że była świadkiem jak sra, tylko tym, że robiąc to grał na przenośnej konsoli. – Tak samo jak wtedy w przyczepie. Twierdzą, że jestem uzależniony, od kiedy podpisaliśmy ten głupi kontrakt.
- Zaraz… Czyli ty… Grałeś? Tylko? – upewniła się, ale zaczynała rozumieć sytuację. Po prostu siedział na klapie.
- Tak! A ty myślałaś… Nie! Zamknąłbym drzwi, naprawdę!
- Wierzę ci.
- Więc zostanie to naszą tajemnicą? 
Za dużo tajemnic z za dużą liczbą członków zespołu. Może po prostu budziła zaufanie?
- Nic im nie powiem, ale skoro jesteś uzależniony, powinieneś im sam powiedzieć. To nie żarty.
- Wiem, że uzależnienie to nie żarty. Ale mnie to nie dotyczy.
- Skoro tak uważasz… - spojrzała na drzwi do łazienki. Nagle odechciało jej się sikać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie mogłaby usiąść na klapie po tym, jaką wizję miała przed oczami. – A gdzie Harry? Joe kazał mi po was przyjść.
- Przed chwilą poszedł na dół. Musiałaś się z nim minąć.
- W porządku. A ty jesteś gotowy?
- Tak. – Schował konsolę do kieszeni kurtki, którą miał na sobie, a ona wyczekująco spojrzała na niego z wyciągniętą do przodu ręką.
- Oddaj na przechowanie. Skoro nie jesteś uzależniony, nie będzie to problem. – Nie wiedziała, czy robiła dobrze. To mogło zrujnować teledysk. Ale musiała się dowiedzieć. Westchnął ciężko i lekko naburmuszony położył jej konsolę na dłoni. Wpakowała ją do torby. - Wieczorem oddam – zobowiązała się.
- Nieważne.
Ruszył bez słowa do windy, a ona podążyła za nim. W windzie nie odezwał się ani słowem, podobnie jak w drodze do recepcji. Na kanapie siedział już Harry z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Na ciebie to można czekać w nieskończoność – rzucił do Zayna. – Cześć – dodał do Madzi, która tylko kiwnęła mu ręką.
Ku swojemu przerażeniu stwierdziła, że zostawiła gdzieś słoik z bigosem, ale na szczęście ten szybko się odnalazł w ramionach Louis’ego.
- Nie wiem, co to, ale wygląda obrzydliwie – stwierdził chłopak, widząc jej pytający wzrok.
Wyrwała mu szklany słój z objęć i wcisnęła go Zaynowi.
- To dla ciebie od Jessici. Wiesz, tej dziewczyny, którą poznałeś na planie. - Dzięki? Chyba – skrzywił się, przyglądając się obleśnej konsystencji. – A co to?
- Because – wyjaśnił Joe, a Madzia parsknęła śmiechem.
- Bigos. Tradycyjna polska potrawa z duszonej kapusty i mięsa. Gwarantuję, że ci zasmakuje.
Gwarancja była trochę przesadzona, bo nie wiedziała, co do breji dodała Jess. Za wszelką cenę nie chciała się zbłaźnić ani jeszcze bardziej go do siebie zniechęcić, no ale miała kartę przetargową, którą była jego konsola, więc zrobił dobrą minę do złej gry.
- Zostawię w recepcji – oświadczył, oddalając się na chwilę.
- Tylko nie zapomnij podgrzać przed podaniem! – krzyknęła za nim, ale najwyraźniej już nie słyszał.
 
~ * ~

Rozdział 4 - "Dziewczyna-harpia"

W tym rozdziale Magda poznaje lepiej chłopaków i ugruntowuje swój niezbyt przyjazny stosunek do wrednej dziewczyny Liama.
 
~ * ~
 
Tego dnia panował niebywały ziąb i Magda siedziała owinięta kocem, obserwując akcję na planie. Danielle zdecydowała się na zajęcie miejsca na tyle daleko, by nie mogły prowadzić ze sobą konwersacji. Joe kręcił się wokół operatora i dawał chłopakom wskazówki, kiedy ci próbowali pozostać w nieustannym ruchu, żeby nie zamarznąć.
Harry wyglądał jak klaun w bordowym golfie i tweedowej marynarce (takiej samej, jaką Joe miał jeszcze w Łodzi, pewnie od niego pożyczył). Madzia uśmiechnęła się do własnych myśli, stwierdzając, że mimo iż zawsze zaprzeczała stwierdzeniom, że chłopak jest podobny do Susan Boyle, jednak miał coś ze staruszki. Przynajmniej w tym stroju.
Ciekawe, kto mu te ciuchy wybierał, zastanawiała się, kiedy podszedł do niej Joe.
- Mamy przerwę – oznajmił. – Chłopcy muszą napić się gorącej herbaty, bo sobie coś odmrożą.
Madzia uśmiechnęła się na te słowa i otuliła szczelniej kocem, który wedle wskazówki swojego mentora przyniosła z garderoby.
- Mogę przynieść im jakieś okrycia – zaoferowała, ale mężczyzna pokręcił głową.
- Chciałem przeprosić za zadanie, które zrzuciłem na twoje barki. Zdaję sobie sprawę, że było zbyt trudne jak na kogoś, kto dopiero próbuje odnaleźć się w obcym kraju. Ale to był sprawdzian, który zdałaś celująco. Dzwoniłem w parę miejsc i wiem, że zajęłaś się wszystkim.
Dziewczyna wolała nie przyznawać się, że była to głównie zasługa Danielle. Uśmiechnęła się z ulgą, kiedy okazało się, że nie będzie musiała więcej popadać w tak skrajny stres.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że twoja bratanica jest w połowie Polką? – spytała nagle, kiedy Joe zanurzył usta w spienionej cappuccino, którą postawiła przed nim zakatarzona asystentka (rzeczywiście jej zrozumienie graniczyło z cudem).
- Cóż… Pewnie zauważyłaś, że Jess jest nieco… dziwna.
- Powinieneś użyć określenia ekscentryczna. Ale sympatyczna.
- Tak, to dobra dziewczyna. Ale jeśli chodzi o One Direction, wstępuje w nią istny demon. Ma obsesję. Kiedy kręciliśmy Gotta be you, schowała się w moim samochodzie na tylnym siedzeniu i przedostała na plan, a następnie pobiła aktorkę, która występowała w scenie z Zaynem.
Nastolatka zatkała usta ze zdziwienia. Zaprosiła do pokoju hotelowego ewidentną wariatkę.
- Rozumiem, że i tutaj się przedostała – kontynuował Joe, a ona pokiwała głową. – Chyba nie masz mi za złe, że o niej nie wspomniałem? Wiem, że miło by było mieć przy sobie choć namiastkę Polski, ale najlepiej będzie, jeśli się nie zaprzyjaźnicie. Mogłaby cię wykorzystywać do wchodzenia z butami w życie chłopaków, a tego bym nie chciał. Niektóre fanki posuwają się zbyt daleko. Liżą ich po twarzach, przyklejają podpaski do szyb samochodu… Nie zdziwiłbym się, gdyby Jess zrobiła coś jeszcze gorszego. – Klasnął w dłonie i zeskoczył z krzesła, na którym przysiadł. – Dosyć tego dobrego chłopcy, kręcimy dalej!
Danielle oderwała się od Liama z nieukrywanym zdenerwowaniem, a Joe kontynuował rozstawianie po kątach chłopaków. O czternastej udali się do autobusu na obiad. Chłopcy z zespołu, Danielle, Joe i Madzia. Mieszanka wybuchowa, zważywszy na fakt, że nastolatka nie przepadała za chuderlawą cizią, która ośmieliła się nabijać z jej telefonu. Od niechcenia spojrzała na wyświetlacz. Czternaście wiadomości tekstowych. Najwyraźniej Łódź się za nią stęskniła, ale nie miała czasu im odpisywać. Usadowiła się między Joe i Niallem, naprzeciwko siedzieli Louis z Harrym, a po lewej (najwęższej stronie stołu, który do największych nie należał) Liam z Danielle na kolanach. Naprzeciwko nich usadowił się Zayn. Asystentka Joe nękana zawalonymi zatokami została zwolniona do domu, a rolę podającej ciepłe napoje do końca dnia miała przejąć Madzia. To zadanie nie było dla niej już takie straszne, bo rozeznała się, gdzie zdobyć wszystko, co potrzebne. Zresztą, bycie dziewczyną od kawy było o wiele lepsze niż bycie dziewczyną od autobusu. W duchu modliła się, żeby Danielle nie wypaplała, że praktycznie sama załatwiła drugi dzień teledysku. Na szczęście na nic takiego się nie zanosiło.
- Za kilka dni jedziecie do Niemiec chłopcy. Jak wrażenia? – zagadnął Joe, kiedy wsuwali kurczaka z ryżem, podczas gdy Danielle zadowalała się praktycznie samą sałatą (Madzia była w stanie dostrzec tylko zielone liście i białe kiełki, więc sałatką nie chciała tej zieleniny nazywać).
- Podekscytowani – odpowiedział Harry z ustami pełnymi ryżu.
- Fuj, ty świnio! Nie mówi się z pełnymi ustami! – skarcił przyjaciela Louis, który sam nie zdążył przełknąć kawałka kurczaka, który wypadł mu na talerz i rozpryskał sos wokoło.
- Hej, uważaj! – wrzasnęła Danielle, której biała, wydekoltowana bluzka została trwale poplamiona na pomarańczowo. – Zostanie plama!
- Przepraszam… - Louis skulił się w sobie, podczas gdy Harry i Niall zaśmiewali się do rozpuku.
Tancerka opuściła zgromadzonych i udała się do łazienki, by zmyć sos z ubrania. Liam podążył za nią.
- Będzie przez nią głodny – oświadczył Niall, zgarniając sobie co smaczniejsze kąski kurczaka z talerza kolegi i układając je na swoim talerzu.
- Chyba przez ciebie – prychnął Zayn koślawym akcentem i atmosfera się rozluźniła. Niebywałe, jak pomieszczenie rozjaśniło się po wyjściu wrednej Danielle.
Ale z niej krowa, pomyślała Madzia. Nic dziwnego że wpieprza trawę. Naskoczyła na niewinnego Lou, który nie chciał poplamić jej bluzki z premedytacją. Po prostu się wygłupiał, jak to miał w zwyczaju.
- Ale wracając do The Dome… - kontynuował Joe, kiedy w pomieszczeniu stanął Liam bez koszulki i Danielle w jego T-shircie.
- Mógłbyś coś na siebie założyć, Payne. Chyba nie chcesz pójść w ślady Stylesa? – spytał Louis, marszcząc brwi.
- Nagość wyzwala! – Harry zaczął bronić siebie i kolegi, podczas gdy Danielle usiadła na kolanach swojego chłopaka tak, by doszczętnie zasłonić każdy kawałek jego torsu.
Madzia sama nie wiedziała, czy robi to specjalnie czy nieumyślnie. Pewnym było, że Danielle cały czas się na nią gapiła z nieukrywaną pogardą, czym tylko pogłębiała brak sympatii. Całe szczęście, że miała rozciętą i spuchniętą wargą, bo razem z za dużą koszulką wyglądała jak uciekinierka z murzyńskiego więzienia.
- Występujecie w Niemczech? – spytała Madzia, zdając sobie sprawę, że w ogóle nie bierze udziału w konwersacji i musi przystopować z jedzeniem, bo inaczej jej talerz opustoszeje wcześniej niż talerz Joe (a to było niemałym wyzwaniem).
- The Dome. Jakiś show muzyczny dla RTV – wyjaśnił Niall.
- RTL - poprawił Zayn.
- Acha – odpowiedziała zdawkowo Magda. Uznała, że będzie się odzywać tylko zapytana lub z ewentualnym pytaniem, żeby nie wygłupić się przy Danielle. Bo na tym zależało jej najbardziej.
- Może weźmiemy Maggie ze sobą? – spytał Louis, za co była mu wdzięczna. – Stamtąd już tylko o rzut kamieniem do Polski.
- Dopiero co stamtąd wyjechałam – roześmiała się, choć nie była pewna, czy chłopak mówił serio czy nie.
Perspektywa spędzenia dodatkowego dnia z chłopakami była kusząca, ale nie zależała od niej.
- Ona pracuje dla mnie, Tomlinson! – Joe zagrzmiał szyderczym śmiechem, który nie był zbyt udany. Był poczciwą osobą i takie zabiegi mu nie wychodziły.
Rozmawiali jeszcze o różnych pierdołach, kiedy Joe stwierdził, że zasiedzieli się za długo.
- Liam, wskakuj w swoje wdzianko i kręcimy dalej! – zakomenderował, wskazując białą koszulę i kamizelkę, którą chłopak miał na sobie podczas zdjęć. Zdjął ją, żeby nie ubrudziła się sosem, co mu się opłaciło, zważywszy, że bluzka Danielle nadawała się w najlepszym razie do pralni.
- Dlaczego on ma taki fajny strój? – spytał z wyrzutem Harry, rozciągając golf, który przylegał mu do szyi i najwyraźniej nieco drapał.
- Tylko ty masz przywilej pożyczania ciuchów od Susan Boyle – oświadczył Louis, obejmując przyjaciela ramieniem i puszczając Madzi oczko.
Coś zapiszczało mu w kieszeni i szybko wyciągnął iPhone’a, na którym zaczął pisać wiadomość, plecami zwrócony do Joe, który był przewrażliwiony na punkcie korzystania z telefonu podczas pracy (no chyba że było to konieczne).
- Tomlinson, czy ty przypadkiem nie esemesujesz? – spytał mężczyzna podejrzliwie, próbując zajrzeć przez ramię chłopaka, który skutecznie się maskował, w czym pomagał mu Harry.
- Co? Ja? Nie, skąd! – Mógłby być aktorem. Świetnie wychodziło mu przybieranie poważnego tonu, którym wypierał się zbrodni, o którą go posądzano.
- Tak! Przecież widzę!
- Dobra, w porządku! Zacząłem już wcześniej, to teraz muszę odpisywać, bo inaczej będzie to niegrzeczne.
- Jak to wcześniej? Podczas kręcenia?!
- Jak on śmiał! – Harry udał oburzonego, a Niall powstrzymał się, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Kto w ogóle przyniósł ci telefon? Przecież zabroniłem!
- Winna… - Madzia podniosła rękę i się przyznała.
- Cóż, technicznie rzecz biorąc to Zayn, więc w razie czego, ukarz jego! – oświadczył Louis, wskazując palcem na kumpla, który rzucił mu pogardliwe spojrzenie.
- Zdrajca! Przecież prawie jej nie znasz – oświadczył łamanym angielskim, a Louis prychnął.
- Tak, ale ją lubię. – Objął Madzię ramieniem, podczas gdy Zayn krzyknął charakterystyczne „Vas happenin’?” i rozluźnieni mogli wychodzić na plan.
W autobusie został tylko Liam, który musiał się przebrać i Danielle, która najwyraźniej musiała mu pomóc. Była od chłopaka o wiele starsza, co według Madzi zakrawało na pedofilię, ale oczywiście nie zamierzała wyrazić zdania na głos.
- Danielle została z Liamem. Uuuu…! – Nabijał się Harry.
- Niech sprzątnie po jedzeniu! – rzucił Niall, zanim zamknął drzwi, czym zaskarbił sobie dozgonną wdzięczność Madzi. A może powiedział „później sprzątnę po jedzeniu”? Miała szczerą nadzieję, że jednak to pierwsze.
- Louis, zostaw ten telefon! – krzyknął Joe, wyrywając ją z rozmyślań.
- Dobra, już dobra! – Chłopak ukradkiem podał sprzęt Madzi, a kiedy reżyser się odwrócił, szepnął. – Gdyby dzwonił, to odbierz, przedstaw się i powiedz, że ja nie mogę podejść.
- Nie umiem się tym obsługiwać – stwierdziła, spoglądając na cienkie na trzy milimetry „maleństwo”.
- Zobacz, tutaj – powiedział, demonstrując prostą jak konstrukcja cepa czynność. – Dasz radę?
Pokiwała głową i schowała telefon do kieszeni. Uważała na niego jak na największy skarb, bo obawiała się, że szybka mogłaby pęc (w końcu dał jej sprzęt bez żadnego etui). Cieszyła się, że jej zaufał. Wiedziała, że jest sympatycznym chłopakiem już po filmikach, które oglądała w sieci, jeszcze siedząc w domowym zaciszu w Łodzi.
Usiadła na krześle, które zajmowała przed przerwą i okryła nogi kocem. Wyjęła swój telefon i zaczęła odczytywać wiadomości z domu.
MAMA, 10:13: Malutka, czemu nie dzwonisz?
MAMA, 10:20: Monika mówi, że zapomniałaś o gniazdkach. Tam są na trzy bolce.
Akurat teraz jej się to przypomniało, pomyślała z niesmakiem Madzia, przypominając sobie stresy dnia poprzedniego.
MONIA, 11:01: Pipko, zdradziłabyś jakieś szczegóły! Jacy są chłopacy? Na co dzień też się malują? Masz pokój razem z tym staruchem? Upiekło ci się z tą szkołą, nie?
MONIA, 11:03: Zapomniałam ci powiedzieć, że w Anglii są inne gniazdka, niepotrzebnie dygałaś suszarkę. Mam nadzieję, że nie pchałaś na chama i nie wywaliłaś korków w całym Londynie.
Nie, nie pchała. Ale mogła. Trzeba było wcześniej uprzedzić.
TATA, 11:58: Masz tam telewizor? Oglądasz mecze?
Nie miała zielonego pojęcia, czy w apartamencie hotelowym był telewizor. Zresztą, kto powiedział, że Anglicy transmitują Puchar Świata? Nieszczęśliwie złożyło się, że jako kibic została skazana na późniejsze relacje lub informacje w Internecie.
KLAUDIA, 12:20: Niedługo jadę do Berlina, może przejdziemy się na spacer?
Cóż… Nie bardzo, bo tak jakby… nie ma mnie w kraju i spacer do marketu staje się problematyczny, pomyślała Madzia. Jakoś nie wpadła na to, żeby poinformować koleżankę o życiowej szansie jaka dostała jej się w ręce.
MAMA, 13:59: Idę do pracy, malutka. Zadzwoń wieczorkiem, to wszystko opowiesz. Buziaczki.
Taki był mój plan, pomyślała Madzia, przeglądając resztę wiadomości, która okazała się być sieciowa, poza jedną od koleżanki z liceum.
DAGMARA, 14:12: Jak tam za wodą? Nasz wychowa jest jeszcze bardziej upierdliwy, odkąd wyjechałaś. Chyba tęskni. Baw się dobrze i daj znać.
Schowała swojego rzęcha do kieszeni i wyciągnęła maleństwo Louis’ego, które rozdzwoniło się dzwonkiem „Who Let the Dogs Out”.
- Tak słucham? – wypaliła po polsku. – I mean… Hello?
- Kto mówi? – Usłyszała dziewczynę po drugiej stronie słuchawki.
- Maggie. Asystentka Joe. Louis nie może podejść do telefonu, bo kręci teledysk.
- Jasne, rozumiem. Dzięki!
Głos dziewczyny wydał się miły, nie to co Danielle. Rozłączyła się i nie zadawała głupich pytań, ani nie robiła scen zazdrości. Czyli jednak istnieją niezadufane w sobie modelki, pomyślała Madzia, domyślając się, że Eleanor, której imię i zdjęcie wyświetliło się na ekranie i’Phone’a to dziewczyna Lou.
Dzień zdjęciowy był dobrą zabawą, ale i męczarnią. Chłopcy kręcili się jakby mieli w dupach robaki, a Madzia musiała siedzieć w miejscu, aż robiły jej się odciski na tyłku. Kilka razy Joe wysyłał ją po kawę lub herbatę, ale poza tym udzieliła mu tylko kilku rad odnośnie rozstawienia chłopaków. Dzień był dość męczący, bo nigdy nie pracowała, a już na pewno nie na pełnych obrotach i nie ze znany zespołem, osaczanym przez paparazzich. Z ulgą wróciła do hotelu, by trochę odpocząć.
Gdy tylko uporała się z zamkiem na kartę magnetyczną i znalazła się w luksusowym wnętrzu, krzyknęła przeciągle, widząc, że na kanapie z wyciągniętymi nogami leży nie kto inny jak Jessica.
- Przestań krzyczeć, bo przyleci mój wuj! I zacznie opowiadać o tym, jak rzekomo pobiłam aktorkę z teledysku – powiedziała dziewczyna, jak gdyby nigdy nic.
- Rzekomo?
- No… tak. Bo w sumie to prawda, ale miałam ku temu powód.
- Jaki? Zazdrość?
- Nie. Złośliwa z niej bestyjka. Ja chciałam tylko podpatrywać poczynania na planie i na nią wpadłam. Spytała: „Co ta gruba krowa robi w teledysku? To chyba dziewczyna od pączków!”. No to dostała w ryj. Trzy razy. – Jess zarumieniła się przy ostatnim zdaniu. Rzeczywiście była dość pulchna, ale nie gruba. Jej pucołowate policzki mogły stwarzać takie wrażenie, ale to nie powód, żeby ją tak nazywać.
Coś prawdziwego było w tej dziewczynie i Madzia uwierzyła jej bez wahania. Wiedziała jak dziewczyny, które uważają się za atrakcyjne potrafią poniżać innych lub spoglądać na nich z góry. Taka sama była Danielle Paezar.
- Dobrze zrobiłaś – uśmiechnęła się i zamknęła drzwi, zanim ktokolwiek się zleci, sprawdzić, skąd ten krzyk. – Ale wolałabym, żebyś nie włamywała się do pokojowych hoteli. Szczególnie moich.
- Cóż, nie włamałam się. Mój tata jest kierownikiem hotelu. Mam tu fory.
- Pięknie. To wyjaśnia, dlaczego wpuścili cię o tej porze. – Madzia spojrzała na zegarek, który wskazywał 22:59. Nie mogła jednak wyrzucić Jess za drzwi.
- Przyniosłam ci bigos – oznajmiła dziewczyna, wręczając koleżance wielki słój z polską potrawą. –Żebyś bardzo nie tęskniła do domu.
- Ale ja nie tęsknię! Dopiero wczoraj tu przyjechałam! – Zaparła się Madzia, a Jess machnęła ręką.
- Tęsknisz, widać w oczach. Inaczej byłoby, gdybyś miała ze sobą przyjaciółkę. – Wyszczerzyła zęby, jakby miała na myśli siebie.
- Jessico, dziękuję za bigos, ale jestem dosyć zmęczona… Mogłabyś przyjść kiedy indziej? Muszę wcześnie wstać.
Delikatnie dała koleżance do zrozumienia, że chciałaby, żeby sobie poszła. Ta zrozumiała bez problemu. W progu odwróciła się jeszcze na pięcie.
- Weź to – powiedziała, podając jej i’Phone.
- Po co?
- No weź. W prezencie. Bo z tym bigosem to niezbyt pomyślałam… Możesz dać go Zaynowi. – Wywróciła oczami i Madzia zrozumiała, że plan był taki od samego początku.
- Nie mogę przyjąć telefonu, ale bigos przekażę. I powiem, że to od ciebie.
- Dziękuję! – Jess zarzuciła się jej ręce na szyję. Nie znosiła takich spontanicznych wybuchów radości i wyrazów miłości, szczególnie od obcych ludzi. – Ale weź telefon, żebyś mogła mi napisać maila, jak mu smakował bigos. Ja mam takie dwa. – Sięgnęła do kieszeni kurtki, skąd wyciągnęła ładowarkę.
Madzia uznała, że ostatecznie przyda jej się jakaś bardziej cywilizowana forma komunikacji ze światem niż stary rzęch. Zapłatą zamierzała się nie martwić.
Pożegnała Jess bardziej entuzjastycznie niż ją powitała i rzuciła się na łóżko. Było późno, ale musiała jeszcze zadzwonić do domu. Najwyraźniej cała rodzina czatowała na telefon, bo przekrzykiwali się z pytaniami, jak się urządziła, jak pierwszy dzień w pracy, jak się czuje, czy ją dobrze traktują. Siostra nadal dopytywała się, czy na co dzień też noszą makijaż, bo to ją ciekawiło najbardziej.
Rozmowa z domem była budująca i dała Magdzie kopa do pracy. Postanowiła pracować bezstresowo. Zmartwienia przysparzają w końcu zmarszczek.
 
~ * ~

Rozdział 3 - "Nowe znajome"

W tym rozdziale Magda poznaje dziewczynę Liama, Danielle, którą przypadkowo nokautuje. Przeżywa też swój pierwszy, zwariowany dzień w pracy, podczas którego zawiera znajomość z bardzo napaloną fanką Zayna.

~ * ~
 
Spało jej się tak dobrze jak nigdy. Poprzedniego wieczora zjedli zamówioną do pokoju kolację, którą okazała się być pizza. Chłopcy i Joe wyszli przed dwudziestą drugą, a ona od razu po zmyciu makijażu i umyciu zębów położyła się spać. Łóżko było niebywale wygodne, nawet w połowie nie mogła mu dorównać niewygodna piętrówka, którą dzieliła z siostrą.
Pobudka jednak nie była zbyt miła. Jakieś kościste palce zaciskały jej się na ramionach i raz po raz potrząsały gwałtownie całym ospałym korpusem. Była pewna, że to koszmar, więc przewróciła się na bok, chowając głowę w poduszki. Rozległ się plask, a następnie trzask czegoś uderzającego o podłogę. To w zupełności wystarczyło, by postawić Magdę na nogi.
Przetarła zaspane oczy i spojrzała na ciemnoskórą dziewczynę o burzy włosów, która trzymając się za twarz, kulała się po podłodze tuż obok jej łóżka.
- Zgaduję, że Danielle – powiedziała pod nosem, kojarząc fakty. Dziewczyna Liama najwyraźniej przyszła ją obudzić, a ona przewracając się na bok musiała uderzyć ją i zepchnąć z łóżka. Co za pech i to w pierwszy dzień pracy.
- Cieszę się, że znalazł się sposób, żeby cię obudzić – powiedziała z niesmakiem dziewczyna, wycierając kropelkę krwi, która sączyła się z rozciętej wargi.
- Przepraszam.
- Za co? Przecież to moja wina. Mogłam się trzymać w bezpiecznej odległości.
Dziewczyna mówiła uprzejmie, ale mimo wszystko Madzia nie mogła powstrzymać się od myśli, że nie pała do niej sympatią. Ciężko było wykryć w jej słowach sarkazm, no ale mogła to być przyczyna bariery językowej.
- Dlaczego przyszłaś mnie obudzić? – Madzia zmieniła temat, by zapobiec ewentualnej kłótni.
- Bo jest piętnaście po siódmej, a ty się nie zjawiłaś na planie.
- Piętnaście po siódmej? Jak to? Przecież nastawiłam budzik na piętnaście po szóstej.
- Bo ja wiem? Może nie zadzwonił… Telefon wygląda na stary – Danielle z pogardą spojrzała na leżący na nocnym stoliku rzęch, który rozwalał się od dłuższego czasu, ale wiążąca na trzy lata umowa nie pozwalała Madzi z niego zrezygnować.
- Może.
Nagle dziewczyna zdała sobie sprawę, że wiedząc o zmianie czasu strefowego, ustawiła budzik na siódmą piętnaście, wiedząc, że w Wielkiej Brytanii będzie wtedy godzinę wcześniej. Najwyraźniej zegarek w telefonie przestawił się automatycznie, powodując te problemy.
Miała przed sobą rozdrażnioną i zaatakowaną chuderlawą tancerkę o obszernym afro, z którą nie zaczęła znajomości zbyt zachęcająco.
- Ubieraj się szybko i lecimy na plan! – zakomenderowała Danielle, zrywając z Madzi kołdrę.
Nastolatka jak na komendę pobiegła do szafy, skąd w pośpiechu wyszperała ciuchy i pobiegła do łazienki. Piętnaście minut później była gotowa.
- Wow, imponujące. To chyba jakiś rekord.
Madzia ugryzła się w język, by nie odpalić, że nie każdy pacykuje się rano przed lustrem godzinami, niektórzy są piękni z natury. Spojrzała na twarz tancerki, której warga spuchła i lekko zsiniała. Najwyraźniej mocno jej przywaliła. I dobrze. To powinno ją trochę utemperować. Co Liam robił z tą pustą dziewczyną?
Na plan niemalże dobiegły. Hotel znajdował się tuż przy Trafalgar Square więc nie miały z tym problemu. Joe przeraził się, widząc twarz Danielle.
- Dziewczyno, napadli cię po drodze?! – spytał przerażony, a na te słowa tuż przy nim wyrósł zatroskany Liam, który od razu zaczął dokonywać oględzin swojego skarbu. Fotoreporterzy, którzy kręcili się w pobliżu planu cykali fotki jak oszaleli.
- Naprawdę was napadli? Nic wam nie jest?
- Nie, to tylko drobny wypadek. – Danielle machnęła ręką, ale widać było, że nie zdawała sobie sprawy, że ten „wypadek” zostawił jakieś ślady na jej nieskazitelnej urodzie.
- Nie da się tego zatuszować – oświadczyła wizażystka, rozkładając bezradnie ręce.
- Świetnie! – Joe klasnął w ręce. – Skoro Danielle nie zatańczy, pomoże Maggie w załatwieniu nam jutrzejszego dnia. Chcemy czerwony autobus na cały dzień i przejezdne ulice wokół Trafalgar Square w godzinach od 10 do 14.
- I do kogo mam się z tym zwrócić? – spytała spóźniona stażystka, wzdychając ciężko.
- Bo ja wiem… - Joe wzruszył ramionami. – Poszukajcie w Internecie. Albo zadzwońcie gdziekolwiek. Jak usłyszą, że chodzi o One Direction, to wam podarują autobus na własność.
- Ale ja jestem tancerką, a nie twoją asystentką – uniosła się Danielle, a Liam objął ją ramieniem, by ją uspokoić.
- Dla Maggie to nowa sytuacja, moim pomysłem było, żebyś jej pomogła.
Oczy tancerki ciskały gromy, które zdawały się nazywać chłopaka „zdrajcą”, ale uśmiechnęła się słodko.
- A co z płacą?
- Wedle umowy.
- W porządku. Bierzmy się do roboty – Danielle zatarła ręce i objęła Madzię ramieniem. – Od czego są przyjaciele?
Coś w tej dziewczynie było tak fałszywe, że nastolatka wolałaby sama zająć się tą sprawą i wziąć stres na siebie niż z nią współpracować. Jej dziwne zachowanie mogło być jednak spowodowane nokautem, który wykluczył ją z możliwości współpracy z ukochanym. Mogła być przez to rozdrażniona. Ostatecznie Madzia zdecydowała się dać jej szansę. Razem udały się do garderoby urządzonej w autobusie, gdzie zasiadły do laptopa i rozpoczęły poszukiwanie numerów telefonów do służb i urzędów, które mogą udzielić im potrzebnych informacji.
- Asystentka Joe powinna się tym zająć, ale ma zawalone zatoki i nie można zrozumieć co mówi – zagadnęła Danielle, najwyraźniej mając dość niezręcznej ciszy.
Madzia pokiwała głową na znak, że rozumie, mimo iż nie wszystko było dla niej jasne. Danielle mówiła niedbale, jakby celowo zostawiając między nimi granicę dystansu.
- Jest numer. Możesz dzwonić – oznajmiła w końcu, wskazując cyferki na ekranie. – Zarząd TfL powinien załatwić autobus i podać ewentualny numer, pod którym możemy załatwić oczyszczenie dróg z ruchu.
- Ja mam dzwonić? – spytała Madzia, która nie miała zielonego pojęcia czym jest TfL i nawet po polsku byłoby dla niej trudnością załatwić cokolwiek na tym polu.
Nie potrafiła negocjować, a już na pewno nie w obcym języku. Spojrzała wyczekująco na Danielle, która wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia, dlaczego Joe zatrudnił kogoś spoza kraju. – Zapewne miał to być wyraz pogardy, ale Madzia starała się to zignorować. – Nie nadajesz się do tej pracy.
- Zaczynam to widzieć.
Widząc, że rozmówczyni trochę spokorniała, Danielle sama wzięła telefon i załatwiła wszystko. Madzia skrupulatnie notowała w pamięci różne informacje, żeby następnym razem móc się zająć tym sama. Nikt nie stwarzał problemu. Zespół był w całym kraju wielką sensacją i bombą eksportową, traktowano ich więc jak perełki i robiono wszystko, by ułatwić promocję, a teledysk kręcony w mieście był do tego idealną okazją.
- Nie ma za co – oświadczyła tancerka, gdy tylko skończyła rozmowę. Już wiesz, jak to się robi.
- Tak, dzięki. – Madzia wysiliła się na uśmiech, choć przychodziło jej to z niebywałym trudem, zważywszy, że dziewczyna okazała się wyniosła i niezbyt uprzejma.
- Wróćmy na plan. Ja popatrzę na Liama, a ty zapytasz Joe’go, co jeszcze można zrobić.
Jak powiedziała Danielle, tak zrobiły. Joe poprosił Madzię tylko o wskazówki, których mu nie szczędziła. Była wdzięczna, że nie wysyłał jej po kawę czy pączki. Nie zniosłaby usługiwania tancerce, która przykleiła się do Liama podczas przerwy i nie zwracała uwagi na czyhających w oddali reporterów.
Louis z Harrym wygłupiali się gdzieś na uboczu, Zayn gdzieś zniknął, a Joe wydzwaniał w celu sprawdzenia, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Madzia została tylko z Niallem. Sytuacja niewątpliwie była niezręczna.
- Nieźle przywaliłaś Danielle – zauważył w końcu chłopak, sprawiając, że zrobiło jej się jeszcze bardziej głupio.
- Nie chciałam go uderzyć. Znaczy jej – poprawiła się szybko. Kiedy odpowiadała bez większego namysłu, zdarzały jej się głupie pomyłki.
- Zaraz… to ty ją uderzyłaś?! – Chłopak zrobił duże oczy ze zdziwienia, a potem roześmiał się, jak to miał w zwyczaju.
- Nie wiedziałeś?
- Nie. Zażartowałem. Ale najwyraźniej jestem jakiś medium. – Tego Madzia nie zrozumiała, ale powiedział, że żartował i coś o medium, więc poskładała sobie wszystko w logiczną całość.
- Nie powiesz Liamowi? Nie chciałabym, żeby sobie pomyślał, że zrobiłam to specjalnie.
- A zrobiłaś? – uniósł jedną brew, a ona się obruszyła.
- Nie!
- No to nie powiem. To będzie nasza tajemnica. – Nie chciała mieć tajemnic, a już na pewno nie z Niallem, ale wydawał się sympatyczny, no i podszedł do niej i zagadnął (choć akurat to mogło być spowodowane nudą i faktem, że został na lodzie).
- Dobra, koniec przerwy! – zagrzmiał głos Joe, a Madzia aż podskoczyła. – Tylko gdzie jest Malik, ja się pytam?!
- Poszedł do przyczepy – wyjaśnił Niall.
- Po co?
Wśród zebranych zapanowała konsternacja.
- Maggie, pójdziesz po niego? – poprosił mężczyzna, a dziewczyna przytaknęła głową. Znała drogę, więc nie był to dla niej kłopot ani stres. Miała tylko nadzieję, że nie zastanie go na kiblu, bo tego by nie zniosła.
- Madzia! – rozległ się koślawy polski ryk i wszyscy spojrzeli w stronę Louis’ego, który nieudolnie wymówił jej imię. – Przynieś mojego iPhone’a. Jest w misce z owocami.
- Tylko ten czubek mógł zostawić tam telefon – dodał Harry.
- Przed tobą go chowam, kleptomanie!
Zaczęli się przepychać, ale jakkolwiek urocza była ta scena w oczach Madzi, musiała się oddalić, bo Joe ją popędzał.
- Oby tylko nie siedział na kiblu – powiedziała do siebie.
- Jeśli tak będzie, to zrób mu zdjęcie, proszę! – usłyszała za sobą po polsku i zszokowana odwróciła się w stronę, skąd dochodził głos. Jej oczom ukazała się dziewczyna z aparatem fotograficznym w dłoni. – Kocham go!
- I jesteś…?
- Jessica.
- Polka?
- W połowie.
- Fanka?
- Największa.
Dziwne lakoniczne pytania sprawiły, że Madzia poczuła się jak przesłuchujący przestępcę gliniarz. Ale dobrze było usłyszeć język ojczysty.
- Nie mogę zrobić zdjęcia, kiedy siedzi na kiblu. – Musiała z przykrością odmówić napalonej dziewczynie.
- Dlaczego?
- Cóż… Po pierwsze, to niegrzeczne, po drugie zboczone, po trzecie niesmaczne, a po czwarte nie wejdę za nim do kibla nawet jak mi zapłacisz.
- Mam pieniądze! Proszę, proszę, proszę… - Dziewczyna wygrzebała z torebeczki pliczek banknotów, co wyjaśniało, w jaki sposób dostała się na plan.
- Schowaj pieniądze, Jessica. To nie jest dobry pomysł, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Wiem – skrzywiła się. – Ale jak tylko wujek Joe powiedział mi, że 1D kręcą teledysk…
- Joe to twój wujek?
- Tak.
- A mój szef. I nie wspominał, że jego siostrzenica jest Polką.
- W połowie. I bratanica.
- Co za różnica? – Madzia czuła, że to najdziwniejsza konwersacja, jaką miała okazję w życiu przeprowadzić. – Sprostujmy fakty. Joe utrzymuje cię w tajemnicy, bo chce, żebym czuła się tu bardziej obco?
- Obco? Przecież Londyn aż kipiPolakami.
- No w sumie masz rację.
- To zrobisz zdjęcie?
- Nie! – Madzia ucięła rozmowę i chciała wejść do przyczepy, ale drzwi otworzyły się i stanął w nich zaczerwieniony Zayn.
- Cały czas tu jesteś?
- Nie, dopiero przyszłam – skłamała, żeby go nie zawstydzać. Słyszała dziwne dźwięki dobiegające z przyczepy i całkiem prawdopodobne było, że siedział na kiblu.
Jessica jak zahipnotyzowana wpatrywała się w swojego idola. To jest dopiero fanka. Gdyby Madzię ogarnął taki paraliż, zapadłaby się ze wstydu pod ziemię.
- To Jess, bratanica Joe. Jest w połowie Polką – przedstawiła dziewczynę, żeby spełnić jej marzenie. Chyba uścisk dłoni jest lepszy niż zdjęcie idola na muszli klozetowej.
- Cześć. – Zayn był małomówny i najwyraźniej zawstydzony.
- Czekają na ciebie – oznajmiła Madzia i chciała go wyminąć, żeby wziąć z przyczepy telefon, który polecił jej przynieść Louis.
- Co ty robisz?
- Ehm… Louis zostawił telefon w misce z owocami i poprosił…
- Ja przyniosę. – Zayn spuścił głowę i wrócił się do przyczepy.
- Dziwne. – Madzia wzruszyła ramionami. Najwyraźniej nasmrodził nieziemsko i nie chciał, żeby ona skojarzyła fakty. Może to i lepiej, że odwali brudną robotę za nią?
Pół minuty później wrócił z telefonem.
- Miło było poznać, Jen – pożegnał fankę i oddalił się, zostawiając je same.
- Dzięki, Zayn… - dziewczyna wydawała się nie widzieć, że pomylił jej imię.
- To lepsze niż zdjęcie w toalecie, co? – spytała Madzia, klepiąc Jessicę po ramieniu. – Wpadnij do mnie do hotelu. Zatrzymałam się tam, gdzie twój wujek.
- Z chęcią poplotkuję o One Direction!
- Nie to miałam na myśli, ale miło mi będzie cię jeszcze zobaczyć.
Mówiła szczerze. Dziewczyna była sympatyczna, choć nieco dziwaczna. No ale w końcu spotkała swojego idola. Poznała go. To mogło wprawić w osłupienie. Niemal tak samo szaleńczo zareagowałaby, gdyby nie fakt, że z siostrą zawsze nabijały się z psycho-fanek. No a słowo fan pochodzi w końcu od słowa fanatyczny. Zresztą, miło było mieć przy sobie osobę, która dawała choć namiastkę ojczyzny. Bo mimo iż był to drugi dzień poza domem, Madzia zaczynała już tęsknić.
 
~ * ~