niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 60 - "Sobowtór"

Dziękuję za komentarze!
Rozdział na niedzielę z dedykacją dla fanek Brukselki, haha ;)



W tym rozdziale Magda z chłopakami wpadają na trop sobowtóra Moniki, a Jay i Tom postanawiają wyjaśnić sytuację. Nath odbywa poważną rozmowę z Magdą.
 ~*~
Chłopcy nadrobili zaległości, których narobili sobie przez te dwa dni na odludziu i zajmowali się dalszą promocją nowej płyty i nowego singla. Madzia towarzyszyła im w podróży po kraju. Jeśli wyjeżdżali za granicę (a byli między innymi w Niemczech i Australii), musiała zostawać w Londyńskim hotelu, do którego się przeniosła mimo usilnych próśb Jaya, by korzystała z jego mieszkania. Tam zajmowała się robotą papierkową zleconą przez Jayne. Uczyła się coraz więcej. Raz zadzwoniła do Moniki, ale ich rozmowa była jeszcze krótsza, bo siostra tłumaczyła się tym, że nadrabia zaległości towarzyskie, więc przerzuciła się na smsy, ale i tych nie było za dużo. Z rodzicami rozmawiała na Skype'ie raz po raz, raczej rzadziej niż częściej. Nie spotkała chłopaków z McFly ani One Direction. Louis i Harry kilka razy napisali do niej na twitterze, ale sami byli zajęci wydawaniem swojej pierwszej płyty i szałem ogarniającym całą Wielką Brytanię. Ku swojej złości, dziewczyna stwierdziła, że tęskni za natrętnymi smsami od Liama. Z przykrością przeczytała też w prasie, że wrócił do Danielle. Wolała o tym nie myśleć.
Niczym fatum wisiała nad jej głową nieuchronnie zbliżająca się zmiana zespołu, z którym będzie współpracować. Nastolatka zbierała się, by porozmawiać z Jayne na ten temat i poinformować ją, że woli wrócić do domu niż znaleźć się blisko Frankie, której samo imię doprowadzało ją do szału. Szczególnie, kiedy przeczytała w Internecie, jak dziewczyna potraktowała biednego członka McFly, z którym zerwała bez żadnego rozsądnego wyjaśnienia, by spotykać się z jakimś piłkarzem.
Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił i do ostatecznego rozwiązania spraw pozostał zaledwie tydzień. Madzia nie spodziewała się, że tyle się w ciągu niego wydarzy.
Jechali właśnie na wywiad, tradycyjnie, w dużym samochodzie. Jayne z przodu, roześmiana i zagadana z sympatycznym kierowcą Bobem. Reszta ściśnięta z tyłu. Madzia między Tomem i Jayem jechali przodem, a Max, Siva i Nath tyłem do kierunku ruchu jazdy.
- Całe szczęście, że nie ma Brukselki, inaczej byśmy się tu nie mieścili – powiedział ze śmiechem Tom, po raz kolejny przypominając, że od dwóch tygodni mają przy sobie tylko młodszą z sióstr.
- Musisz ciągle o niej wspominać? Wszystkich wkurza, nawet jak jej nie ma. Jestem pewna, że nawet siebie samą wkurza! – warknęła nastolatka. Sama nie wiedziała, skąd u niej ta złość. Może wynikała z faktu, że Nath najwyraźniej jej unikał, Liam wrócił do Danielle, a Harry prawie wcale się z nią nie kontaktował?
- Komuś chyba zbliża się okres… - powiedział pod nosem Nath, wywracając oczami.
- O, przepraszam bardzo! Nagle się do mnie odzywasz? – prychnęła.
- Zespół napięcia przedmiesiączkowego, na bank! – uniósł się Tom i wszyscy chłopacy się roześmiali, a naburmuszona Madzia założyła ręce na piersi i wbiła wzrok w podłogę.
- Tydzień do balu przebierańców – zmienił temat Max, nie chcąc już nikogo drażnić. – Jakieś pomysły na stroje?
- Nie zdradzę ci, w co się przebiorę z Nareeshą – oznajmił dosadnie Siva. – Bo papugujesz.
- W porządku, nie musisz. Pewnie i tak w coś nudnego w stylu Dracula i jego ukochana – prychnął Max. – A Tom-Tom?
Tom spuścił głowę. Sam zamierzał przebrać się za Edwarda Cullena, a Kelsey za Bellę ze „Zmierzchu”. Nie zamierzał tego zdradzać, żeby Max go nie wyśmiał. Bąknął coś o tym, że jeszcze nie wie. Jay pochwalił się, że zamówił już strój Spidermana, a Nath w ogóle nie myślał, co założy.
- Zawsze możesz się przebrać za Justina Biebera – poradził Jay. – W końcu to twój sobowtór.
Po wywiadzie zajechali do hotelu, w którym od dłuższego czasu ulokowana była Madzia, żeby zjeść obiad, zanim rozjadą się do swoich mieszkań. Przed drzwiami czekała na nich masa fanek i Big Kev, który zgrabnie przeprowadził ich w stronę drzwi, zostawiając czas tylko na podpisanie kilku autografów i podarowanie kilku uśmiechów i uścisków.
Recepcjonistka była zauroczona i poinformowała chłopaków, że to drugi zespół, który zatrzymał się w hotelu. Grzecznie odpowiedzieli, że przyszli tylko na obiad do hotelowej restauracji, co przyjęła z nieukrywanym zawodem. Nie chciała zdradzić, jakie gwiazdy się tu zatrzymały, ale Madzia wiedziała, że znając jej szczęście może to być One Direction. Coś za długo na nich nie wpadała.
- Hmmm… Dziwne – oznajmił Tom, siadając przy stoliku. Właśnie wrócił z łazienki, bo na zamówienie musieli czekać 45 minut. W porze lunchu był tu duży ruch, o czym poinformowała ich Madzia, która korzystała z pensji na karcie kredytowej i trochę szalała, wypróbowując wszystkie dania z karty.
- Co jest takie dziwne, Tom? – spytała nastolatka, zerkając na risotto, które wyglądało jak kleik dla chorych i w ogóle nie zachęcało. Jay dla towarzystwa zamówił to samo i oboje wydawali się tego żałować.
- Widziałem sobowtóra Monici. Znaczy… Brukselki – wyjaśnił, zasiadając do swojego posiłku, który pod jego nieobecność postawiła na stole kelnerka.
Wszyscy unieśli głowy od swoich potraw.
- Masz na myśli tę dziewczynę z którą spałeś, a która ani trochę nie przypomina Monici, tak? – zapytał Jay, widząc, że nikt nie jest skory do zadawania pytań.
- Nie, nie. Teraz pamiętam, jak wyglądała tamta dziewczyna. Ta naprawdę była podobna do twojej siostry – zwrócił się do Madzi.
- To mi wygląda, jakby ktoś rzeczywiście tęsknił – zaśmiał się Max, a Tom rzucił mu pogardliwe spojrzenie.
- To nie tęsknota – wytłumaczył się.
- Tylko wyrzuty sumienia, co? – zachichotał Siva.
- Mówię wam, że tam była! Zupełnie jakby wcale nie wróciła do Polski!
Po dosadnych słowach Toma zapanowała chwila ciszy, po której wszyscy parsknęli śmiechem.
- Rozmawiała z sobowtórem Danny’ego z McFly – kontynuował opowieść Tom. – Zaśmiewali się do rozpuku, ale nie wiem, z czego, bo stałem za daleko.
- Pewnie stałeś też zbyt daleko, by zobaczyć dokładnie twarz – stwierdziła Madzia, zabierając się za jedzenie risotta, które okazało się całkiem smaczne.
- Mam dobry wzrok, nie jestem Maxem! – obruszył się Tom.
- Hej! W soczewkach widzę jak sokół! – stanął w swojej obronie Łysy, ale został zignorowany.
- Nie widziałbym nic dziwnego w fakcie, że ktoś jest do niej podobny, ale jak tylko mnie zobaczyła, przestała się śmiać i pociągnęła go za łokieć w stronę windy.
- Pewnie to była jego dziewczyna. – Nath machnął ręką.
- Nie sądzę. Wiem, jak wygląda jego dziewczyna. To miss Anglii sprzed kilku lat.
- Tęsknisz i tyle – podsumował wszystko Siva i Tom postanowił nie wracać do tej rozmowy.
- A ty, Maggie, za kogo się przebierzesz na bal? – zapytał ją Jay, kiedy przez dłuższą chwilę w towarzystwie panowała cisza.
- Przecież ja nie idę – westchnęła.
- Idziesz! – uniósł się Max. – Z baby Nathem. A Jay zaprosił Stephenie, tą od wywiadu.
- Zaprosiłeś tą dziennikarkę?! – spytała zszokowana Madzia, a wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
- Zazdrosna? – zachichotał Tom, a ona rzuciła mu mordercze spojrzenie, które szybko przeniosła na Jaya.
- Chodź, Jay. Sprawdzimy, czy Tom mówił prawdę o tym sobowtórze! – zakomenderowała i nie słuchając wyjaśnień w stylu „ale wystygnie”, wstała z miejsca, wzięła go za połacie koszuli i odciągnęła od stołu.
- Czyli innymi słowy porozmawiajmy na osobności – westchnął Nath. Nagle zdał sobie sprawę, że ostatnimi czasy, kiedy on starał się o niej zapomnieć i się od niej oddalał, Jay przyjął ją pod swój dach i najwyraźniej coś zaiskrzyło.
- Myślicie, że… Maggie i Jay… ten-tego? – spytał Tom, wykonując znaczący gest ręką, przez który reszcie przebiegł dreszcz po plecach.
- Jesteś obrzydliwy! – stwierdził Siva.
- Nie sądzę, żeby „mieli romans” – dorzucił swoje „tatusiowe mądrości” Max.
- A jak inaczej wyjaśnisz to, czego byliśmy świadkami? – Tom zrobił duże oczy i spojrzał na przyjaciela, który machnął ręką i wrócił do jedzenia swojego kurczaka.
Tymczasem Madzia stwierdziła, że są już w odpowiedniej odległości i nikt nie podsłucha ich rozmowy. Przyparła Jaya do ściany i zaczęła wskazywać na niego palcem.
- Najpierw zapraszasz mnie, a potem tę całą… dziewuchę, którą rzekomo nie jesteś zainteresowany?! – spytała ze złością. – Rozumiem, że gust może się zmienić, ale to mi wygląda raczej na akt desperacji, którego moim zdaniem nie powinieneś podejmować.
- Posłuchaj, Meggs. Chłopacy to źle ujęli… - próbował się tłumaczyć. – Wcale jej nie zaprosiłem.
- Niech zgadnę… Namawiali cię do tego, więc dla świętego spokoju ich okłamałeś?
- Właśnie tak było!
- Bo już ci uwierzę! – prychnęła. - Myślałam, że wyraziłam się jasno, radząc ci, żebyś nie zachowywał się tak dziecinnie. Masz dwadzieścia jeden lat, do jasnej cholery! Zacznij mówić, co myślisz! Trochę asertywności!
- No to może ty wyjaśnisz sprawy z Nathem, skoro już o tym mowa? – spytał, zakładając ręce na klatce piersiowej i znacząco kiwając na nią głową.
- Co? Ja… Och… Nie ma co wyjaśniać!
- To dlaczego zachowujecie się tak dziwnie? Od czasu, kiedy zaprosił cię na przedmieścia do swojej mamy, prawie w ogóle nie rozmawiacie. Zwracacie się do siebie półsłówkami. Kiedyś żarliście się ze sobą lub zachowywaliście się niezręcznie, ale to, co wyczyniacie teraz, przechodzi wszelkie granice. Jakbyście byli zupełnie obcy! – Jay zasapał się, wyrzucając z siebie jednym tchem ten wykład.
 - Nie zmuszaj mnie, bym dąsała się i na ciebie – stwierdziła dziewczyna, odwracając głowę. Przez chwilę wydawało jej się, że widziała na końcu korytarza sobowtóra siostry, ale była to prawdopodobnie siła sugestii.
- Wracajmy jeść – oznajmił Jay i chciał ją pociągnąć za rękę, ale zmusiła go do kontynuowania niezręcznej konwersacji.
- Nie dopóki nie zrozumiesz, żeby być szczerym wobec przyjaciół. Skoro nie chcesz zapraszać tej dziewczyny, to im to po prostu powiedz! – nakazała zdecydowanie.
Jay jednak wyglądał na zahipnotyzowanego i zamiast patrzyć jej w oczy, wybrał jakiś punkt na końcu korytarza.
- Czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?! – zirytowała się nastolatka.
- Tam jest twoja siostra – oznajmił, wyciągając rękę we wspomnianym kierunku.
Madzia błyskawicznie spojrzała, ale nikogo tam nie ujrzała, poza roślinką doniczkową.
- Taka sama fatamorgana jak i u Toma – westchnęła, uderzając się otwartą dłonią w czoło. – Jeśli już mam być szczera, też widziałam ją kilka razy. Raz była recepcjonistką w hotelu, raz podawała mi kawę w restauracji, raz pociągnęła mnie z bara na przejściu dla pieszych. To się nazywa tęsknota, wiesz? Ale z tą roślinką to przegiąłeś, przecież ona ma z pół metra wysokości.
- Nie chodzi mi o tą roślinkę! Twoja siostra przed chwilą tam stała. – Jay nadal wskazywał na koniec korytarza, jakby miał moc sprawczą i chciał zmaterializować Monikę w tym samym miejscu, w którym ją wdział.
- Jasne, jasne. Bo ona wcale nie wróciła do Polski, tylko została tutaj, żeby pracować dla McFly. – Madzia się roześmiała, ale szybko przybrała poważną minę.
Co jeśli taka była prawda? W końcu zaproponowali jej pracę. Dziewczyna była dość zdenerwowana, ilekroć rozmawiała z nią przez telefon. Jakby coś ukrywała… No i Tom powiedział, że widział ją z sobowtórem Danny’ego, więc…
- Nie, to niedorzeczne. – Nastolatka machnęła ręką i nerwowym chichotem próbowała odwrócić uwagę Jaya od tego bezsensownego śledztwa. – Wracajmy jeść – zakomenderowała i razem powrócili do kończących swoje dania chłopaków.
- Gołąbeczki wreszcie wróciły ze schadzki! – Tom klasnął w ręce. – Kłótnia kochanków rozwiązana?
- Zamknij się, jeśli nie chcesz zarobić nowej blizny – warknęła Madzia przez zęby.
- W porządku, w porządku. Już nic nie mówię!
- A ja muszę jeszcze zapytać, co z tym balem. Zamawiamy limuzynę, więc chcemy wiedzieć, ile wziąć do niej szampanów. – Max znacząco mrugnął okiem do Jaya.
- Skoro Maggie nie jedzie z nami, to oznacza, że Jay bierze Stephenie, a Nath Dionne, tak? – wtrącił Siva.
Jay i Nath zakrztusili się wodą, którą właśnie nieopatrznie wzięli do ust. Madzia musiała popukać jednego z nich po plecach, Siva zajął się drugim. Nie rozumiał, co powiedział źle.
- Prawdę mówiąc, wolałbym nie zapraszać tej dziewczyny – oświadczył nagle Jay, a wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
Max odetchnął z ulgą.
- Wiedziałem!
- Co wiedziałeś?
- No… że ci się nie spodobała. I tak długo wytrzymałeś z powiedzeniem tego.
- Nie powiedziałem, że mi się nie podoba! – obruszył się Jay, a Madzia pod stołem nadepnęła mu na stopę, tak że pisnął z bólu.
- Powiedz prawdę, baranie! – syknęła cicho, ale nie było to konieczne, bo Max wytaczał właśnie ciężką artylerię.
Wyciągał swój telefon, na którym pokazał im zdjęcie chłopaków ze Stephanie Faleo.
- Widzicie tę minę? Wygląda na zdegustowanego! – oświadczył, chwaląc się wszystkim swoim odkryciem.
- Myślę, że ostro przesadzasz – stwierdził Jay, ale Madzia ponownie nadepnęła mu na nogę, więc się nie bronił.
-  Ja wiem, o co tu chodzi! – stwierdził w końcu Tom.
- No o co? – zaciekawił się Nath.
- Jay jest za bardzo przyzwyczajony do dziewczyn, które pchają go na ziemię lub umawiają się z nim tylko dlatego, by poznać nas. Jak już jakaś okazuje mu, że jej się podoba, odstrasza go. Burzy jego wizerunek ofermy, która pod koniec filmu dostaje to, czego pragnie – wyjaśnił chłopak, wzruszając ramionami.
- No i Sokrates wrócił! – westchnęła Madzia.
- Taka jest prawda! To dla niego zbyt nowa sytuacja. Gdyby go wyśmiała, zapewne do teraz wzdychałby do niej, a po pijaku płakał, jaka to jest piękna.
- To zdarzyło się tylko raz! – bronił się Jay.
- Dwa razy – poprawiła go Madzia. – Jeszcze Marvin cię zachwycił, nie pamiętasz?
Wszyscy się roześmiali na to wspomnienie.
- Jakbyście wy po pijaku nie robili nic głupiego – skrzywił się Jay, a Madzia zamilkła i zdała sobie sprawę, że Nath patrzy na nią, bo to głównie do nich były skierowane te słowa.
 - W takim razie Jay pójdzie z Maggie – westchnął Tom, kiwając na kelnerkę, by przyniosła im rachunek, mimo iż jego kumpel i nastolatka jeszcze nie skończyli jeść.
- Ja nie mam tu nic do gadania? – zdziwiła się dziewczyna.
- Nie.
- Ja nie mam nic przeciwko, ale co w takim razie ze mną? – wtrącił Nath.
- Dionne – odpowiedział lakonicznie Jay.
- Nie. Nie może jej zabrać, tam będzie prasa – oznajmił Max. – Zaraz będą plotki.
- To niech weźmie sobowtóra Monici! – Tom klasnął w ręce. – Gdzieś się tu kręci… Skoczę do recepcjonistki, uwiodę ją i powie mi, w którym pokoju zatrzymali się członkowie McFly. Stamtąd po nitce do kłębka… - Chłopak już stał w gotowości gotowy do drogi. – Zapłacicie za mnie?
- Eee… Ty tak serio? – wydusił Jay.
- Tak, a dlaczego?
- Bo to kretyńskie! – wrzasnął Nath.
- Wcale nie. Ja też widziałem tego sobowtóra – poinformował Jay.
- Ktoś brał dzisiaj to samo – szepnął do Madzi Siva, a ta zachichotała.
- Hej, skoro dwóch z nas widziało sobowtóra, to oznacza tylko jedno… - Tom spojrzał na martwy punkt gdzieś w oddali i wyprężył pierś jak jakiś superbohater.
- Macie tego samego dilera? – spytał Nath.
- Musicie odwiedzić okulistę? – spytał Max.
- Z tęsknoty macie omamy? – spytała Madzia.
Wszyscy spojrzeli na Sivę, oczekując, że coś powie, ale nic nie przyszło mu do głowy, więc wzruszył ramionami.
- No… że ona  wcale nie pojechała do Polski?
Madzia pobladła, bo to samo pomyślała kilka minut wcześniej. Jednak fakt, że to akurat Siva wpadł na taki pomysł uświadczył ją w przekonaniu, że to zupełnie niedorzeczne. Roześmiała się, a Nath i Max dołączyli do niej. Siva wyglądał na skonsternowanego i we czwórkę nie zauważyli nawet, że Tom i Jay wyszli szukać tajemniczego sobowtóra, żeby dowiedzieć się, jaka jest prawda.
- Idę uwieźć recepcjonistkę – oznajmił Tom, wskazując na kumpla palcem. – A ty sprawdź na dole. Miej telefon w pogotowiu, bo musisz zrobić zdjęcie temu sobowtórowi.
- A co jeśli to naprawdę Monica? – spytał Jay, zanim się rozdzielili.
Tym razem to Tom się roześmiał i poklepał chłopaka po ramieniu.
- Och, Jay. Ty to zawsze potrafisz mi poprawić humor. Niezły żart! – Oddalił się, zanim jego przyjaciel zdążył coś powiedzieć.
- Ale ja mówiłem serio… - powiedział cicho Jay, ale tego Tom już nie słyszał.
Jak postanowili tak zrobili. Tom poszedł bajerować kobietę z recepcji, a Jay miał rozejrzeć się na parterze. Zajrzał do łazienek, spytał kilku osób, czy nie widziały kogoś o podanym rysopisie… Kierował się do baru, sądząc, że jest to najrozsądniejsze miejsce do szukania dziewczyny.
Wbrew temu, co sądzili pozostali, teoria Toma i Jaya nie była niedorzeczna. Monika bowiem rzeczywiście nie wróciła do Polski i skradała się właśnie w stronę wyjścia, by opuścić hotel, w którym nieopatrznie się zameldowała, nie wiedząc, że jest tu jej siostra. Szło jej to dość opornie, bo torba była ciężka, a żeby nie zawracać na siebie uwagi odmówiła Danny’emu, który zaoferował się, że zniesie jej bagaż do taksówki.
Spokojnie, Brukselka, powtarzała w myślach dziewczyna, nie bacząc, że nazywa się przezwiskiem nadanym jej przez chłopaków. Dasz radę. Oni są w restauracji i jedzą obiad. Zdążysz wsiąść do taksówki i odjechać. Ona już czeka przed hotelem. To tylko kawałek, a torba nie jest wcale taka ciężka…
Była już blisko oszklonych drzwi, gdy zauważyła Jaya, który węszył i rozglądał się na wszystkie strony świata.
- Oby szukał kibla, oby szukał kibla… - powtarzała po cichu, ale on minął ubikacje i szedł w jej kierunku.
Mała roślinka w doniczce nie była w stanie zasłonić jej w całości, ale przylgnęła do wnęki między nią a ścianą, w nadziei, że jej nie zauważy. Za długo zwlekała z powiedzeniem siostrze, że jednak została na Wyspach. Serce podeszło jej do gardła, gdy zdolny ją zdemaskować chłopak znajdował się tylko dziesięć metrów od niej. Na szczęście skręcił w stronę baru, dając jej szansę na ucieczkę.
Zarzuciła sobie torbę na ramię i niezgrabnie zaczęła dreptać w kierunku drzwi.
- Monica? – usłyszała za sobą znajomy głos i zaklęła po cichu, zaciskając oczy, jakby to miało pomóc jej się obudzić z tego snu. Naważyła piwa i teraz musiała je wypić.
Jak w zwolnionym tempie odwróciła się, by zobaczyć, dlaczego ten idiota wszedł do baru tylko na trzydzieści sekund. Nie wiedziała, co powiedzieć. „Miło cię widzieć” wydawało się w tej sytuacji dość głupie, podobnie jak „co za niespodzianka”, ale w amoku wybrała ten drugi wariant.
- Niespodzianka? – spytał zdziwiony, podchodząc do niej. – Chyba szok!
- Cóż… Zostałam w Wielkiej Brytanii. Ta dam! – oświadczyła, robiąc dobrą minę do złej gry.
- Wyobraź sobie, że jest druga zmiana i w recepcji siedzi gość i to hetero – oznajmił Tom, podchodząc do przyjaciela i początkowo nie zauważając, z kim ten rozmawia. – Nie pisnął ani słówka, cholerny służbista.
- Wybacz, ale jestem teraz w środku ważnej konwersacji. – Jay zauważył, że Monika wykonuje małe kroczki w stronę drzwi i próbował ruchem gałek ocznych zmusić kolegę, by na to spojrzał.
- A co, zarywasz? - Tom przeniósł wzrok na dziewczynę i oczy niemal wyszły mu z orbit. - Znalazłeś sobowtóra!
- Nie, idioto! – Jay pacnął go w tył głowy. – To jest Monica.
- Siostra Maggie?
- Nie, ta z przyjaciół – prychnęła dziewczyna, ale ją zignorowali. – Miło było się spotkać, ale muszę już lecieć, bo mam sporo pracy i… w ogóle… Naraska!
Chciała odwrócić się na pięcie i uciec, ale oboje złapali ją za ramiona i pociągnęli w stronę drewnianej ławeczki, gdzie posadzili ją między sobą, biorąc ją w kleszcze.
- Nie sądzisz, że powinnaś nam coś wyjaśnić? – spytał Jay, spoglądając na nią wilkiem.
Spuściła głowę, bo czuła się zawstydzona zupełnie jakby wylądowała na dywaniku u dyrektorki.
- Nie poleciałam do Polski.
- No… to widzimy! – parsknął Tom. – Ale dlaczego?
- Nie chciałam wracać – przyznała po chwili namysłu.
- Nie mogłaś tak powiedzieć, kiedy usiłowaliśmy pożegnać cię na lotnisku?! Oszczędziłoby to nam paru zmartwień – kontynuował burę Jay. – Rozumiem, że nie chciałaś mówić nam, ale własnej siostrze?!
- Ja… Chciałam jej powiedzieć, ale nie mogłam. – Wzruszyła ramionami. Oczy zaczęły ją piec i obawiała się, że zaraz się rozpłacze, ale jakoś udawało się jej powstrzymać, choć łzy załatwiły sprawę z jego ostrym karcącym tonem i tego była pewna.
- Straciłaś głos? Nie sądzę! – prychnął Tom, a Jay rzucił mu spojrzenie w stylu „daj mi się tym zająć”.
- Wy nic nie rozumiecie – westchnęła w końcu. – Ona miała mnie tu dość. Nie chciałam dłużej zabierać tego, co jej.
- Co ty gadasz?
- Gówno – wydusiła po polsku, a Jay zrobił duże oczy, bo to było jedno z tych słów, których Madzia go nauczyła.
- Dziewczynie nie przystoi takie słownictwo.
- Ale… jak… - wyglądała na skonsternowaną.
- Ech, twoja siostra mnie nauczyła, kiedy w któryś dzień nie mogliśmy zasnąć.
- Co?!
- Maggie u niego spała kilka nocy, kiedy nie miała się gdzie zatrzymać – wyjaśnił Tom, zmęczony wykluczeniem z konwersacji. – A co to znaczy govin’ on?
- Gówno – wyjaśnił Jay, a jego przyjaciel, mimo iż miał kilka pytań, musiał z nimi zaczekać, bo zaczęła mówić Monika.
- Czyli widzę nie nudziliście się pod moją nieobecność. Madzia mi o tym nie powiedziała, więc w sumie jesteśmy kwita. – Monika pociągnęła nosem, a łzy cofnęły się na dobre. Wróciła na pozycję szefowej i miała rękę na pulsie.
- Tajemnica tajemnicy nie równa – bronił się Jay.
- O, tak. Fakt, że nastolatka śpi z kolegą i nikomu o tym nie mówi jest tak samo istotny jak zachowana w sekrecie wydłużona wycieczka. – Monika wzruszyła ramionami.
- Ale ja o tym wiedziałem – wtrącił Tom, a ona rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- Nieważne! Tak się nie powinno robić, to zupełnie nieodpowiednie!
- Ale nie spaliśmy w jednym łóżku!
- A bo ja wiem, czy mówisz prawdę? W końcu już raz spaliście.
- Ale ty też tam byłaś, więc co w tym nieodpowiedniego? – spytał Jay, a zdając sobie sprawę, że to zabrzmiało jak coś jeszcze bardziej chorego, podrapał się po głowie, by wymyślić jakąś inną ripostę.
- O, tu jesteście! – zawołał z drugiego końca korytarza Max. – Znaleźliście sobo… - urwał, widząc, że siedzą w towarzystwie nie sobowtóra, a prawdziwej Moniki.
On, Siva i Nath byli tak zszokowani, że nie zauważyli, że Madzia mdleje. Spostrzegli się dopiero, kiedy do ich uszu dobiegł huk ciała opadającego na ziemię.
- No i widzisz co zrobiłaś! – warknął Tom na Monikę.
- Ja?! – obruszyła się dziewczyna.
- Tak, ty! Pojawiasz się jak jakiś duch i zabijasz własną siostrę!
- Ona żyje, idioto. – Nath pacnął kumpla w tył głowy. – Jest tylko w szoku.
- Jak my wszyscy – dodał Max.
- A ja nie. – Siva dumnie wyprężył pierś. – Przewidziałem to.
Zupełnie go zignorowali, więc się naburmuszył. Pracownik hotelu chciał wzywać karetkę, ale wyjaśnili mu, że to nie pierwszy raz, kiedy dziewczyna zemdlała i zapewnili go, że „nie, nie jest w ciąży, a już na pewno nie z żadnym z nas”. Tom musiał też oznajmić mu dosadnie, że jeśli w prasie znajdzie się jakaś wzmianka o tym, to go znajdzie, wywierci mu dziurę w gardle i nasra do środka.
Chłopacy przenieśli Madzię do jej pokoju hotelowego i otoczyli łóżko zwartym kręgiem. Zupełnie tak, jak wtedy, gdy się poznali. Tyle że teraz Madzia straciła przytomność z winy swojej siostry, a nie ich gapiostwa. Monika porzuciła już myśl o taksówce. Kierowca czekał za długo i zapewne kazałby jej za dużo płacić. Dotaszczyła torbę na górę, bo nikt nie zaoferował się, że jej pomoże.
Madzia natomiast powoli wracała do przytomności, ale wolała jeszcze nie otwierać oczu.
- No i co teraz? Na tak długo nigdy nie traciła przytomności – zauważył Siva.
- Może damy jej alkohol? – spytał Tom.
- Serio? Myślałem, że to domena Jaya. – Max spojrzał krzywo na kumpla, który wyjaśnił, że chodziło mu, żeby podstawili jej go pod nos, żeby ją otrzeźwić.
- Co najwyżej możecie dać mi się napić, bo na trzeźwo tego nie ogarnę – oznajmiła Madzia, unosząc się delikatnie i łapiąc się za głowę.
Jay jej pomógł, widząc, że jest jakby pijana.
- W porządku? Uderzyłaś się w głowę, spadając? – zapytał z troską.
- Chyba… - przyznała.
- Trzeba zadzwonić po karetkę, to może być wstrząs mózgu – stwierdził chłopak.
- Nie, nie! W porządku! – zaparła się nastolatka. – Napiję się wody i mi przejdzie.
Nath pospieszył po butelkę mineralnej do automatu. Kiedy wyszedł zapanowała niezręczna atmosfera. Nie wiedzieli, czy kontynuować burę Moniki, czy czekać aż Madzia poczuje się lepiej. Na szczęście ocucona nastolatka sama odezwała się pierwsza.
- Będę naiwna, zadając pytanie, czy jesteś moją siostrą czy jej sobowtórem? – zwróciła się do dziewczyny, która się blado uśmiechnęła.
- To ja.
- A kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że wróciłaś?
- Ona w ogóle nie wyjechała – wtrącił Tom, a Monika ukryła twarz w dłoniach, widząc, że ją pogrążają.
- W ogóle nie wyjechałaś? Więc co to była za szopka na lotnisku? – uniosła się nastolatka. – „Muszę się spieszyć, już zdałam bagaż, powodzenia…” – przedrzeźniała siostrę. – Wszystko gówno prawda, tak?
- To nie tak, jak myślisz.
- No to jak? Wytłumacz się, proszę.
- Przeszłam przez odprawę i czekałam w niebywale wolno przesuwającej się kolejce – zaczęła opowieść Monika. Pominęła fakt, że z żalu płakała, nie chciała, żeby wzięli ją za mięczaka.
- I znudziło ci się i wróciłaś? – spytał Siva, a Madzia uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Czasem był taki głupi…
- Miałam ciężką torbę i było mi smutno – kontynuowała Monika. – Wtedy zadzwonił mój telefon. To był Danny z McFly.
- Skąd miał twój telefon? – Madzia spojrzała na siostrę wilkiem.
- Od Jayne. Dali mi swoje numery, bym zadzwoniła, ale jako że wracałam do domu, nie zrobiłam tego. Potrzebowali zastępstwa dla swojego menedżera, który miał operację i padło na mnie. – Dziewczyna wzruszyła ramionami, jakby była to najnormalniejsza rzecz pod słońcem.
- Czyli… przez te dwa tygodnie cały czas tu byłaś i pracowałaś dla McFly? – spytała Madzia w momencie, w którym do pokoju wrócił Nath. W sumie nic go nie ominęło, bo jego przyjaciółka streściła wszystko w jednym pytaniu.
- Yhm. W skrócie.
- A nie powiedziałaś mi, bo… - Madzia zawiesiła głos, czekając na odpowiedź siostry.
- Wiem, jak bardzo mnie tu nie chciałaś. Dogadywałaś się dobrze z chłopakami zanim przyjechałam i byłam tylko kulą u nogi.
- I znowu to robisz! – wściekła się nastolatka.
- Co robię?
- Czynisz z siebie ofiarę! Zostałaś, bo byłaś zazdrosna, że mi się coś udało i też tego chciałaś!
- Właśnie potwierdziłaś moje słowa – westchnęła Monika, zarzucając sobie na ramię ciężką torbę. – Cieszę się, że czujesz się już dobrze, ale porozmawiamy, kiedy ochłoniesz.
- A pewnie, idź! Może teraz JLS cię przygarną i będziesz mogła kleić się do Marvina!
- Za tydzień wracam do domu, bo menedżer McFly wrócił do zdrowia. Tym razem naprawdę – oznajmiła Monika, ignorując słowa młodszej siostry. – Gdybyś chciała się spotkać, zadzwoń.
Zamknięte drzwi dopiero utwierdziły Madzię w przekonaniu, że to, co właśnie się rozegrało nie było snem. Jej siostra naprawdę została w Wielkiej Brytanii. Tego tylko brakowało.
- Uff. To było… dziwne – westchnął Tom, rzucając się na łóżko koło Madzi i zabierając jej butelkę wody mineralnej, której nie ruszyła. Upił kilka łyków, nie zważając na zszokowanych kompanów. – Czyli ona tu cały czas była, tak?
- Tak – odpowiedziała Madzia, wyrywając mu wodę.
- A my urządziliśmy jej imprezę pożegnalną – westchnął Jay. – Jak głupi przejmowałem się, że nie zdążyliśmy się z nią pożegnać, a tymczasem ona przez cały czas była tu na miejscu. – Chłopak przetarł oczy dłońmi.
- Nie bądźmy dla niej zbyt surowi – wtrącił Max. – Trochę rozumiem, dlaczego nie powiedziała ci o tym, że jednak zostaje.
- Trzymasz teraz z moją siostrą? – spytała zła Madzia. – Co będzie następne? Wbijesz mi nóż w plecy? Proszę bardzo, teraz jestem łatwym celem!
- Nie zrozum mnie źle, Meggs… Kiedy się dowiedziałaś, że tu jest, byłaś zła, a nie szczęśliwa. Rozumiem, że Monica mogła pomyśleć, że jej tu nie chcesz.
- Cóż, nikt z nas nie wyglądał na zadowolonego z faktu, że ją widzi. – Nath wzruszył ramionami.
- Nie mogła się spodziewać, że padnę jej w ramiona! – uniosła się Madzia, ale ponownie zakręciło jej się w głowie i Max nakazał jej się uspokoić.
- Nikt cię nie obwinia – powiedział, spoglądając dziewczynie głęboko w oczy. O ile Jay, Tom, Siva i Nath byli jej kumplami, o tyle Max był jak starszy brat. – Ale powinnaś też zrozumieć siostrę. Wszyscy powinniśmy ją zrozumieć.
- Kiedy do niej dzwoniłam, nie potrafiła ze mną normalnie rozmawiać. Dlatego przestałam – oznajmiła Madzia, spuszczając głowę. – Mogła się czuć zapomniana, bo w tym tygodniu napisałam jej tylko dwa smsy, z czego jeden był wysłany przez pomyłkę…
- Nareesha do niej dzwoniła – powiedział Siva. – Chyba naprawdę ją polubiła.
- A czy któryś z was wysłał jej choć jedną wiadomość? – spytał Max, ogarniając wzrokiem swoich przyjaciół, którzy pokręcili głowami przecząco. Teraz to oni czuli się jak na dywaniku u dyrektora. – Też bym wam nie powiedział, że jestem w mieście, gdybyście mnie tak olali.
- Zawaliliśmy, tak? – spytał Nath, wzdychając ciężko.
- I to na całej linii – stwierdził Max. – Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Wypocznij, Meggs, a my wracamy do siebie. – Chłopak pocałował koleżankę w czoło.
- Pięknie. Teraz wzbudziłeś we mnie wyrzuty sumienia i wychodzisz, tak? – Madzia założyła ręce na piersiach i spojrzała wilkiem na Maxa, który wzruszył ramionami.
- Nath z tobą posiedzi. Przecież to nie tak, że ma co robić…
Oczy prawie wyszły jej z orbit i w tempie błyskawicznym udała ziewanie, by nie dopuścić, żeby najmłodszy członek zespołu dotrzymywał jej towarzystwa. Stwierdziła, że nadal czuje się nieco dziwnie po upadku i najlepiej będzie jeśli pójdzie spać.
- Czyś ty zwariowała! Po takim czymś nie możesz iść spać! – uniósł się Jay. – Jeśli miałaś wstrząs mózgu… Zostanę, żeby ci dotrzymać towarzystwa i upewnić się, że wszystko w porządku.
- Dzięki – uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Dobra… Pan doktor zajmie się Maggie, a ja pędzę do Michelle. Zaraz będzie dzwonić… - Max urwał, słysząc dzwonek w swoim telefonie. – Poprawka. Już dzwoni. Do zobaczenia.
Nath, Siva i Tom również się pożegnali. Ten pierwszy dawno nie widział rodziny, a dwaj pozostali chcieli spędzić trochę czasu ze swoimi dziewczynami. Jay mieszkał za daleko, by odwiedzić rodziców, rodzeństwo czy przyjaciół. Dlatego z chęcią chciał dotrzymać towarzystwa przyjaciółce.
- Doceniam, że zobowiązałeś się mnie pilnować – powiedziała Madzia z uśmiechem, kiedy zostali sami.
On zdjął buty i usadowił się na łóżku koło niej razem z pilotem do telewizora.
- To co chcesz robić? Szukać innych sobowtórów, jeść lody, oglądać filmy?
- A może tak iść na lody i rzucać nimi w McFly w akcie zemsty? – spytała nastolatka, zacierając ręce.
- Kuszące, ale nie sądzę, żeby wyładowywanie na nich agresji było odpowiednie.
- Ech, masz rację. Innym razem. Muszę sobie z nimi poważnie porozmawiać na temat mojej siostry.
Jay widząc, że rozmowa znowu zmierza na temat dość sporny, włączył telewizor, natrafiając na „Avatara”. Madzia nie mogła już na to patrzeć i nie rozumiała, dlaczego chłopak zachwyca się oglądaną właśnie sceną, w której główny bohater po raz pierwszy biegnie w ciele avatara.
- To już wolę „Titanica” – skrzywiła się.
- Żartujesz. A gdybyś mogła wybrać być na Titanicu czy na Pandorze?
- No… To chyba oczywiste, nie? Titanic zatonął.
- Dobra odpowiedź. A więc oglądamy dalej – wyszczerzył zęby, a ona próbowała wyrwać mu pilota i siłowali się przez jakiś czas na łóżku.
Zapasy wygrał oczywiście on, przygważdżając ją do łóżka całym ciężarem i przytrzymując jej ręce na kołdrze. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Nath.
- Eee… przepraszam… - powiedział, chcąc zawrócić na pięcie, a Madzia zaklęła w duchu, że nie zamknęła drzwi.
Nie było tu kart magnetycznych tylko klucze, bo był to dość stary hotel. Nie chciało jej się za każdym razem wstawać i ich zamykać.
- Zaczekaj! – zawołał za kumplem Jay, za co Madzia była mu niebywale wdzięczna, bo sama nie wydusiła z siebie ani słowa. – Gdzie idziesz?
- Nie chciałem wam przeszkadzać w… cokolwiek to było.
- Nic. Zwykłe, przyjacielskie wygłupy.
- Wygłupy, tak? – Nath spojrzał krzywo na przyjaciela, który szepnął.
- Wiesz, że bym ci czegoś takiego nie zrobił, nie?
Madzia nie słyszała tych słów, ale sam fakt, że Jay trzymał ręce na ramionach Natha świadczył, że w pełni schowali do kieszeni urazę i się pogodzili. Najmłodszy członek zespołu wyglądał na przekonanego i wrócił do pomieszczenia.
- Jeszcze się nie nauczyłeś, że nie wszystko co widzimy jest prawdziwe? – spytał Jay, czochrając włosy kumpla, który był na ich punkcie znerwicowany.
- Cóż, sobowtór Monici okazał się prawdziwy. Znaczy… w sumie to była ona, więc… nieważne. Wróciłem, bo u mnie w domu nie ma nikogo. Okazało się, że mama złapała jakąś fuchę, no a Jess już się umówiła, więc… Nie macie nic przeciwko jeśli posiedzę z wami? – spytał, a oni przystali na to, choć Madzia z mniejszym entuzjazmem.
Bawili się jednak dobrze. Madzia i Nath komentowali widok na ekranie, nabijając się z pasji przyjaciela. Potem długo rozmawiali, zastanawiając się, jaki strój powinna włożyć dziewczyna na bal przebierańców, na który się z nimi wybierze.
- Czyli naprawdę nie mam nic do gadania? – spytała dziewczyna ze śmiechem, a oni pokręcili głowami.
- Pójdziemy we trójkę – stwierdził Jay.
- Możemy wziąć twoją siostrę, jeśli nie masz nic przeciwko. – Nath wpadł na ten pomysł.
- To jest myśl, Nath! Zapraszając ją, możemy się pogodzić, zanim wyjedzie za tydzień… - Na twarzy Madzi rozbłysnął uśmiech, który szybko zbladł.
- Coś się stało? – zatroskali się.
- Wtedy i ja wrócę do domu.
- Rozmawialiśmy o tym. Nie pozwolimy Jayne cię nam zabrać – stwierdził twardo Jay, a Nath mu zawtórował.
- Jeśli nie jako jej asystentka, będziesz pracowała jako nasza!
Pomysł choć początkowo idiotyczny, mógł się okazać jedyną okazją, by dalej mogła z nimi pracować. Bo z istniejącego stanu rzeczy wynikały same przygnębiające perspektywy, które oznaczały dla niej zakończenie tej cudownej przygody, której kończyć nie chciała.
- Hej, a może za Bryśkę? – zapytała ich, zmieniając temat z powrotem na stroje na bal przebierańców, na który w gruncie rzeczy zawsze chciała się wybrać. Jay właśnie po raz kolejny zaczął się nabijać z faktu, że mały Nathan miał okazję pocałować tę popularną piosenkarkę.
- Kogo? – zdziwili się, a ona zdała sobie sprawę, że użyła polskiej formy.
- Nieważne. Będziecie mieli niespodziankę. A gdzie tu mogę kupić strój?
Jay napisał jej na kartce adres sklepu i stronę internetową, na której może dowolny zamówić.
- Gdybyś potrzebowała pieniędzy… - zaczął Nath, a ona spojrzała na niego z pogardą i miną w stylu „zarabiam i stać mnie na głupi kostium”.
- Ja już będę się zbierał – powiedział Jay, kiedy dochodziła osiemnasta. – Obiecałem Sivie, że zjem z nim i Nareeshą kolację.
- A my to co? – spytała Madzia, ze zmartwieniem marszcząc brwi.
- No… nie zabraniam wam iść ze mną, ale uważam, że nie powinnaś wybierać się w jakieś eskapady po tym omdleniu. Nath się tobą zaopiekuje – zakomenderował Jay.
- CO?! – spytali zszokowani Madzia i Nathan, a ich przyjaciel się roześmiał i uprzednio się pożegnawszy, wyszedł.
Zapanowała atmosfera tak gęsta, że w powietrzu można było powiesić siekierę.
- Ekhm… Nie musisz tu ze mną siedzieć, jeśli nie chcesz – odezwała się Madzia, widząc, że Nathana bardziej interesuje oglądanie żyrandola niż patrzenie jej w oczy.
- Nie, w porządku. Chcę zostać. Chyba, że jesteś zmęczona…
- Nie jestem – palnęła i zaklęła w duchu. Mogła skłamać, wtedy miałaby go z głowy. – To co chcesz robić?
- Rozmawiać.
Super. Teraz mu się rozmawiać zachciało? Mogła od razu zaproponować jakiś film, a nie narażać się na niezręczności. Westchnęła ciężko i wyszła spod kołdry, pod którą leżała, żeby usiąść po ludzku na jednym z foteli dostępnych w pokoju. Podążył za nią. Jemu też nie podobała się atmosfera rozwalonej pościeli, która przypominała o nocach, które spędzili w jednym łóżku, jakkolwiek dwuznacznie to brzmiało.
- Co się z nami stało, Meggs? – spytał w końcu, jakby była to jedyna rzecz, o której myślał od samego początku.
- Słucham?
- Dlaczego tak się zachowujemy? Jesteśmy w końcu przyjaciółmi, nie?
- Tak, jesteśmy.
- Więc dlaczego zachowujemy się jak obcy. Nie pamiętam, kiedy szczerze ze sobą rozmawialiśmy. Chyba ostatni raz w sylwestra, od którego minęły już prawie trzy tygodnie.
- Yhm. Czas leci szybko.
- Ale ja mówię poważnie! Dlaczego się unikamy? – spytał, patrząc jej w oczy, a ona udała zdziwioną minę.
- Może ty mnie unikasz! Ja zachowuję się normalnie.
- Nie unikam cię. Zaprosiłem cię do domu mojej mamy, ale odmówiłaś. To dlatego, że czujesz coś do Jaya, tak?
Parsknęła wodą, którą właśnie wzięła do ust. W głowie zanotowała, żeby nie pić przy prowadzeniu konwersacji takiego typu, bo zawsze się to źle kończyło.
- Jay to mój przyjaciel.
- A ja?
- Ty też! Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, przynajmniej ja was tak traktuje – przyznała szczerze.
W sylwestra miała jeszcze dziwaczne wątpliwości co do tego, co czuje do Natha. Potem przyszła niezręczna kłótnia w domku nad jeziorem i wszystko zaczęło się sypać.
- Czy będziemy mogli jeszcze porozmawiać tak jak kiedyś? – spytał, wiercąc ją wzrokiem.
- Przecież rozmawiamy.
- Nie. My tylko prowadzimy jałowy dialog. Czuję, że nie otwierasz się przede mną tak jak kiedyś.
- A czego oczekujesz po imprezie pożegnalnej dla mojej siostry? Zachowałeś się jak dupek i nawet nie przeprosiłeś!
- Przeprosiłem!
- Ale nawet nie wiesz, za co się gniewam!
Jałowy dialog przerodził się w temperamentną kłótnię. Nath wyglądał, jakby rzeczywiście nie wiedział, co robi źle. Miotał się z myślami, podczas gdy ona wstała do drzwi i otworzyła je przed nim na oścież.
- Przemyśl sobie wszystko i wróć do mnie jak będziesz gotowy do poważnej rozmowy – oświadczyła, z ulgą obserwując jak ze spuszczoną głową wykonuje jej polecenie i zostawia ją samą.
Nic nie było w stanie ukoić jej skołatanych nerwów tak jak lody w restauracji na dole. Postanowiła więc się tam udać. Pięć minut później była już na dole, nieświadoma, że do jej drzwi pukał Nath, który już w windzie zdecydował się wyznać jej, co do niej czuje. Nikt mu nie otworzył.
 ~*~

16 komentarzy:

  1. Brukselka wróciła!!!!!! Idę jej naszykowac imprezę powitalną :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial. Z tej moniki to cwaniak ale czulam ze chlopca bylo smutno ze nie powiedziala im prawdy. Chyba naprawde ja polubili i bardzo sie z tego powodu ciesze. Jay z madzia to prawdziwa przyjazn ale to dobrze ze nastolatka dobrze czuje sie w obcym kraju mam nadzieje ze chlopcy cos wymysla i ona z nimi zostanie. Nathan z madzia no coz ciezka jest sie im dogadac i szkoda ze Nathn nie miala okazji powiedziec o swoich uczuciach wtedy byloby latwiej. Martwi mnie jedna rzecz powiedz mi prosze czy Madzia juz nic nie czuje do Nathana? Oby teraz nie wskoczyla w ramiona Liama haha.
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie Monia <3
    Biedny Nath...w końcu chciał wyznać jej swoje uczucia i po prostu stał pod drzwiami,bo nie było komu otworzyć...ten to ma pecha :c
    Czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział :)
    czekam na next oczywiście :)
    weny!!!
    nie wiem dlaczego ale nie wyskakuje u mnie że dodałaś nowy rozdział :)
    ale zaglądam często i sprawdzam żeby nie przegapić żadnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Nominowałam cię do Liebster Awards:P
    szczegóły na
    stereo-soldier.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy next? gdyz jestem z Toba od samego poczatku. Masz talent niema co. Pozazdrościc. Aga17.

    OdpowiedzUsuń
  7. Monika! No wreszcie :) Ubolewam nad tym, że masz zamiar napisać jedynie 100 rozdziałów, a jeszcze piszesz takie króciutkie. Czym żeśmy Ci zawiniły? x) Mam nadzieję na więcej scen Moniki i Jaya, intymnych też! :D Szaleję za tym, żeby oni byli razem! Szkoda mi się zrobiło Natha bo w końcu chciał wyznać jej uczucia, a tu nic... pusto i głucho. Szkoda. Dodaj proszę szybciutko następny :* Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest! Monia wróciła! Tylko trochę szkoda Nathana: już się zebrał, żeby wreszcie wyznać to, co czuje, a tu klapa... No cóż "Life is brutal"
    Rozdział cudowny- po prostu.
    Czekam na dalszą część z niecierpliwością,
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha!A jednak Brukselka nie wyjechała do ojczyzny:)
    Na pomysł z sobowtórem mógł wpaść tylko Tom.Bwi mnie to, zajęło mu to trochę czasu,zanim zorientował
    się,że Jay rozmawia z prawdziwą Moniką z krwi i kości a nie
    mniemanym sobowtórem.
    Ech,ten Tom jest nieźle pokręcony jednak:)
    Ale czemu się dziwić, w końcu to Tom!:D
    Z kolei szkoda mi się zrobiło Sivy,bo nikt nie docenił jego genialnego obeznania w tym,że Monika nie wróciła do Polski.
    Każdy był zaabsorbowany co dwóch członków zespołu brało,skoro widzą w hotelu Monikę.
    Brukselka powraca a Madzia mdleje.Widzę,że bardzo ucieszyła się,że jej siostra jednak została na wyspach:)
    Co do końcówki rozdziału aż mi się smutno zrobiło(co prawda ponownie ale jeszcze bardziej niż z powodu Sivy),że biedny Nathan,
    który zebrał się w końcu na szczere wyznanie uczuć,zastał pusty pokój.
    Smutne,bardzo smutne:(
    Na następny oczywiście już czekam:)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow.

    No i, dlaczego? Dlaczego Nathan nie może w końcu jej wyznać miłości, kurde? Tak mało brakowało, a tej się na lody zebrało... Masakrejszyn, jednym słowem.
    Na miejscu chłopaków też bym zaczęła podejrzewać, że coś jest między Jay'em i Magdą. Naprawdę się do siebie zbliżyli!
    A teraz - Monika.
    Ja wiedziałam. Normalnie od samego początku wiedziałam, że ona nie wyjechała. Wiedziałam też, że pracowała z McFly! Jestem niczym medium!
    Spodobało mi się, że to Tom i Jay brali udział w 'poszukiwaniach sobowtóra'. W końcu to między nimi toczy się największa walka, jeśli o Monice mowa.
    Jestem trochę bardzo zła na Magdę. Ona jest wiecznie zła na tą Monikę! Zachowuje się względem siostry jak, bez urazy, krowa. Skoro Monice też się udało, to po co Magda jest zazdrosna? Denerwuje mnie to od samego początku.
    I w dodatku chłopcy - oczywiście, żaden nawet się nie ucieszył z tego spotkania z Moniką. No pewnie, przecież jej nikt nie lubi.
    Wybacz, że się tak ekscytuję, no ale... utożsamiam się z nią! Mnie by było przykro, tylko... no, może trochę szybciej bym spieprzała do tej taksówki. No i nie udałoby mi się zachować takiej powagi w rozmowie z Meggs.

    Czekam na ten cały bal maskowy. Ciekawe, jak to wszystko potoczy się dalej.
    No i gratulacje, Twój blog jest świetny!

    Pomarudzę jeszcze - blogger mnie chyba nie lubi! Ostatnio wcale nie pojawiają mi się informacje o nowych rozdziałach, które dodajesz! Stąd to opóźnienie w komentarzach.

    No nic. Wiedz, że Ci zazdroszczę!
    Byee!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej :)
    Rozdział bardzo ale to bardzo mi się podoba,ponieważ Nath w końcu odważył się ruszyć dupę i pójść wyznać Madzi co do niej czuje, ale najlepszym elementem jest to,że...
    BRUKSELKA IS BACK ! ^.^
    Biedny Nath odważył się,a tu nikogo nie ma. Ten to ma przesrane ;p
    Ale mam pytanie...co będzie z Liamem i Magdą ? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Teraz moge sie wypowiedziec, bo nareszcie mam czas:)
    Nareszcie Monika wrocila, tak bardzo brakowalo mi jej przez ten czas. Troche ja zaniedbalas w tym rozdziale, ale mam nadziej, ze jej watek bedzie sie rozwijal;)
    Nath i te jego teorie na tamat Jaya i Madzi, ma chlopak wyobraznie, chociaz sama bym cos podejrzewala po tej akcji w pokoju;p
    Chcialabym poczytac jeszcze o chlopakach z One Direction, wiec czekam, az pojawi sie rozdzial z nimi.
    Pozdrawiam!;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Jaaaaaaa !!!!!
    Robimy fale , robimy fale !!!!
    Brukselka wróciła !!!!!!
    Jaram się jak pochodnia !!
    Kocham te książkę o tw
    Jest takie realistyczne
    Biedny Nathan , kiedy już zdobył się na wyznanie to mu kr... Nie odważyli
    JAK TO MOŻNA !!!! ????
    poszukiwania sobowtór najlepsze
    Ciekawii mnie to co się stanie z Moniko
    wkurzasz mnie już Madzia :/
    Sama cierpi a przy tym krzywdzi Nathana :/
    Jednym słowem rozdział jest
    ZAJEFAJNY !!!
    Boże kończę bo sapam ci tylko robię ....

    OdpowiedzUsuń
  14. Po pierwsze przepraszam, że ostatnio w ogóle nie komentowałam. Niestety, ale przez szkołę, gości w domu i wszystko inne nie miałam czasu w spokoju usiąść i przeczytać choć fragment opowiadania. Ale udało mi się dzisiaj nadrobić zaległości :) Od razu, z góry przepraszam jeśli nie skomentuje kolejnych rozdziałów, ponieważ dopadła mnie grypa. Z wysoką gorączką nie dam rady nic przeczytać, więc wszystko zależy od tego jak się będę czuła.

    Co do rozdziału, tego i każdego poprzedniego to są po prostu cudowne. Martwią mnie relacje Madzi i Natha, mam nadzieję, że wszystko sobie wytłumaczą i w końcu przyznają się do swoich uczuć. No i fajnie by było jakby Maggie została z TW, choć podejrzewam że jej praca z The Saturdays byłaby ciekawa i na prawdę dużo by się działo :) Monika też nie może wrócić do Polski.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdzial!
    Czekam na nexta!
    Pisz szybko!
    Alex <3

    OdpowiedzUsuń
  16. pisz szybciutko dlugie rozdzialy gdyz zapewne kazda z nas kocha Twoje opowiadanie. <3 . Sama sie zasanawiam nad zalozeniem bloga ale nie jestem zbytnio zmotywowana. Kocham The Wanted ale boje sie iz moje bazgroly beda wysmiane. Ale hej powracajac do rozdzialu. Zajebisty. Kiedy Nathan wkoncu wyzna Madzi co czuje.? Oni naprawde do siebie pasuja. Tąk jak Jay z Monika. Czekam na nexta. Chce go widziec juz dzis bo umre z tesknoty. :) aga17

    OdpowiedzUsuń