piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 54 - "Niespodzianka"

A oto i jestem po dłuższej (jak na mnie) przerwie.
Chyba pobiłyście rekord komentarzy, jestem wniebowzięta :)
 
Witam nowe czytelniczki, mam nadzieję, że ze mną zostaniecie.
Co do stałych i wiernych, dziś nadrabiam zaległości u Was.
Cieszę się, że ciekawi Was wątek Moni, jeszcze trochę się z nią pomęczycie. Oczywiście trójkąt Madzia-Nath-Liam nadal aktualny.

Rozdział dedykuję Karoline, której opowiadanie całe nadrobiłam i dziś umieszczę tam moją recenzję.
 
Dla przypomnienia McFly, od lewej Harry Judd, Tom Fletcher, Danny Jones i Dougie Poynter.
 
A teraz rozdział. Liczę na komentarze, bo to teraz przed nami jedne z moich ulubionych :)


W tym rozdziale chłopcy z TW i Madzia podstępem starają się zrobić niespodziankę Moni.
 
~*~

Max pochwycił ze stoliczka kluczyki, pociągnął Madzię za rękę i wyszli, zostawiając resztę chłopaków w lekkim osłupieniu. Nareesha najwyraźniej była potrzebna od zaraz, bo nie wiedzieli za co się wziąć.

- Na czym mamy zrobić ten cholerny plakat? – spytał skonsternowany Jay i były to ostatnie słowa, które doszły do Madzi, zanim z Maxem wsiadła do samochodu.

Okolica była spokojna. Madzia nie zdążyła za bardzo się przyjrzeć, ale widziała napis Rickmansworth. Byli około trzydzieści kilometrów od centrum Londynu, w sąsiedztwie wielu jezior (publiczny park nazywał się Aquadrome). Ich domek mimo zimowej pory miał piękny widok. I choć do zbyt nowych nie należał, był wyjątkowo przytulny. Przypominał stary dworek z czasów Jane Austen i Madzia była pewna, że jej siostrze się spodoba.

Wszystko wydawało się dopięte na ostatni guzik.

- Co to za pobojowisko? – zmarszczył brwi Max, kiedy na hotelowym korytarzu dostrzegli sprzątaczkę na drabinie, próbującą zeskrobać resztki mandarynek z sufitu.

Było to pytanie retorycznie, ale mimo tego pracownica hotelu mu odpowiedziała.

- Jacyś wandale urządzili sobie zawody w żonglowaniu owocami. Była niezła afera, bo pani Stevens, nasza stała bywalczyni, uważa, że to członkowie zespołu McFly i jakaś „lafirynda”. – Dziewczyna zakreśliła w powietrzu cudzysłów i omal nie spadła z drabiny. Najwyraźniej była skora do plotek, ale jej słowa dały Madzi i Maxowi do myślenia.

- Brukselka – powiedzieli oboje po cichu, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie.

Podczas gdy Łysy zostawił koleżankę i pojechał do swojego hotelu, zabrać najpotrzebniejsze rzeczy chłopaków takie jak czysta bielizna, ręczniki i kosmetyki, Madzia wtargnęła do pokoju, który dzieliła z siostrą.

- Co to ma znaczyć? – zapytała ze złością.

- Nie wiem, o co ci chodzi – odpowiedziała skonsternowana Monika.

- No… o to! – Madzia z włosów siostry ściągnęła cząsteczkę miąższu i zamachała jej nią przed oczami.

- Ach, zapomniałam umyć głowy! – Starsza siostra poderwała się do łazienki.

- Czy to była jakaś maseczka na porost włosów?

- Nie, głupia! To mandarynka!

Szum wody zagłuszył dalsze słowa nastolatki. Trzy minuty później Monika stanęła przed siostrą w pełnej okazałości.

- Skąd mandarynka na twoich włosach? Czy ma to coś wspólnego z faktem, że uważają cię tu za „lafiryndę”? – Madzia wzorem pokojówki zakreśliła w powietrzu cudzysłów.

- Co? – Monika zmarszczyła brwi. – Za lafiryndę? Ale… dlaczego?

- Najwyraźniej bałagan na korytarzu to twoja sprawka.

- Nie.

- Nie kłam, mandarynka we włosach mówi sama za ciebie.

- Kiedy ja nie kłamię. Tylko jedna plama jest przeze mnie. Reszta to Tom, Danny, Dougie i Harry.

- McFly?! – zszokowała się Madzia.

- Yhm. Właśnie oni.

- Wyszłam zaledwie na kilka godzin, a ty już bawisz się w wandala z członkami kolejnego zespołu? – oburzyła się młodsza siostra.

- Kilka godzin? Chyba żartujesz! – prychnęła Monia. – Nie było cię cały dzień, a mnie z pokoju wygoniła pokojówka. Na korytarzu spotkałam ich i tylko dzięki temu nie zapuściłam korzeni z nudów.

Dziewczyna założyła ręce na piersi i spojrzała z wyższością na młodszą siostrę.

- Przecież miałaś okres, myślałam, że będziesz się zwijać z bólu – usprawiedliwiła się Madzia.

- Cóż, przeszło mi.

- No to świetnie. Ubieraj się i jedziemy! – Madzia klasnęła w dłonie i zaczęła wybierać sobie ciuchy do przebrania i zabrania.

- Gdzie jedziemy? Przecież ja już nie pracuję.

- Yyy… Zmieniamy hotel. Okazało się, że musimy zwolnić pokój do osiemnastej – skłamała Madzia.

- O osiemnastej? Ten hotel jest jakiś porąbany… - Monika spanikowała i zaczęła pakować wszystkie rzeczy.

Madzia nie mogła jej powiedzieć, żeby nie brała wszystkiego, bo wtedy jej kłamstwo przestałoby mieć rację bytu. Spakowały się więc obie i przebrały. Młodsza siostra okłamała starszą, że Jayne chce je zabrać na kolację w jakieś ładne miejsce i muszę się elegancko ubrać. Tak więc jak głupie wbiły się w sukienki.

- Jedziemy taksówką czy jak? – spytała Monia, zerkając na swoją ciężką torbę.

- Nie, Max po nas przyjedzie, jak tylko weźmie bagaże chłopaków z ich hotelu.

- Acha, to dobrze. Bo ta torba jest dość… ciężka.

Jak na ironię rozległo się pukanie do drzwi.

- To pewnie obsługa chce nas wyrzucić. Powiedz, że już wychodzimy, a ja sprawdzę, czy wzięłyśmy wszystko z łazienki – nakazała Monia i zniknęła w osobnym pomieszczeniu.

Madzia była pewna, że to Max. W końcu jej siostra myła włosy i się pakowała, trochę czasu już minęło i mógł po nie wrócić. Zdziwiła się, kiedy ujrzała Danny'ego z McFly.

Zmierzył ją wzrokiem i znacząco poruszał brwiami w górę i w dół. Trochę się podmalowała i miała na sobie sukienkę. Najwyraźniej mu się spodobało.

- Well, hello… - odezwał się głębokim głosem. – Jestem Jones. Danny Jones. – Złapał jej rękę i pocałował ją, zanim zdążyła coś powiedzieć. – Z kim mam przyjemność?

- Eee… Monia! – Madzia nie wiedząc, co powiedzieć, wrzasnęła na całe gardło, by przywołać siostrę. – Twój ziomal!

Danny wyglądał na skonsternowanego, gdy zobaczył znajomą twarz.

- Myślałem, że pomyliłem pokoje… - przyznał ze śmiechem, ale lekko zażenowanym. Znowu podrywał nastolatkę, z czego nie zdawał sobie sprawy.

- Nie, nie pomyliłeś. Ale skoro już jesteś, to pomożesz nam znieść torby na dół! – Monika klasnęła w dłonie. – To w geście przeprosin za to, że mnie oplułeś.

Uniosła ciężką torbę i z impetem wsadziła mu ją w objęcia, że aż stęknął.

- A wy co tam macie?! Kamienie?! – spytał zszokowany, przewieszając sobie bagaż przez ramię. – I dlaczego już jedziecie?

- Musimy się wymeldować do osiemnastej – wyjaśniła Monika.

- Co? Do osiemnastej?

- No… tak. Ten hotel w ogóle jest jakiś dziwny. A ty po co przyszedłeś?

- Właściwie to nie pamiętam… - Chłopak zmarszczył brwi.

- Macie tyle wspólnego. Monika też ma słabą pamięć – zachichotała Madzia, ale po chwili odchrząknęła. – I nie pamięta, że musimy się spieszyć.

- Och, tak, przepraszam – zreflektował się Danny, dźwignął bagaże i przespacerował się z nimi do windy. – Chyba nie zabiłyście tej babci, która wyzwała cię od lafiryndy? – zwrócił się do Moniki.

- Nie! – roześmiała się. – Ale jeśli nie chcesz, żeby twoje zwłoki tam wylądowały, lepiej skończ z podrywaniem mojej siostry.

- Ok, ok. Myślałem, że to ktoś inny – usprawiedliwił się Danny, a Madzi dało to do myślenia.

Może jej makijaż na Nathanie zrobi nie mniejsze wrażenie? Miała szczerą nadzieję, że tak. Na dole już czekał Max, więc pożegnały się z Dannym i dalej poradziły sobie z bagażami.

- I co? – spytał Dougie, widząc, że jego kumpel wraca do pokoju.

- Jak to „co”? – Danny zmarszczył brwi.

- No zapytałeś?

- O co?

- O to, czy przemyślała naszą propozycję.

- Zapomniałem! – Chłopak uderzył się otwartą dłonią w czoło.

- Mówiłem, że wysłanie tam Danny’ego to zły pomysł – oznajmił Harry.

- Ja pójdę – zaoferował się Tom.

- Nie kłopocz się – westchnął Danny. – Właśnie zabrała bagaże i razem z siostrą i Maxem z TW odjechali.

- Co?! Gdzie?! – uniósł się Tom.

- Bo ja wiem… Nie zapytałem. Była tam Maggie i…

- Dałbyś już spokój! Wiemy, że wygląda jak twoja pierwsza miłość, ale przesadzasz z tą fascynacją – skrzywił się Harry.

- I zdmuchnąłeś nam sprzed nosa okazję na zastępstwo dla menedżera – słusznie zauważył Dougie i rozpoczęła się bitwa na poduszki.

- Co ty tam spakowałaś, Brukselka? Trupa? – stęknął tymczasem Max, odbierając od Moniki torbę.

- Jeszcze nie, ale już niebawem – wydusiła przez zaciśnięte zęby. – Dlaczego w ogóle nas przenoszą?

- Przenoszą? – zdziwił się, ale widząc spojrzenie Madzi, szybko zreflektował. – Po prostu stamtąd będzie lepszy dojazd do lotniska.

- Lepszy niż z centrum Londynu? – zdziwiła się Monika.

- Bez korków – skłamał na poczekaniu.

- Acha.

Nawet nie podejrzewała, że mogli uknuć ten plan, żeby wyprawić dla niej imprezę pożegnalną. Dziwiła się, kiedy zauważyła, że wyjeżdżają z miasta, ale była przekonana, że wiedzą lepiej.

- Musimy ci coś jeszcze powiedzieć  - zagadnął Max, widząc, że nie jest zbyt rozmowna.

- Jakieś problemy z moim powrotem?

- Nie, nie. Z tym już wszystko załatwione. Tylko że nie jedziemy teraz do hotelu.

- Nie? – zdziwiła się. – A gdzie?

- Cóż, wynajęliśmy domek w spokojnej okolicy. Tak, żebyś mogła spędzić z siostrą te ostatnie chwile – ponownie skłamał. Monika w ogóle nie analizowała jego słów. Mogła się domyślić, że coś jest na rzeczy, skoro wcześniej siostra poinformowała ją, że Max brał rzeczy chłopaków. Była jednak za bardzo zamyślona faktem, że już kolejnego dnia rozstanie się ze swoim „British dream”.

Na miejscu była zachwycona okolicą i zabudowaniem.

- Jak z „Dumy i uprzedzenia”! – powiedziała, wybiegając z samochodu, by kozakami wdepnąć prosto w kałużę. Nie zraziła się tym jednak. – Całe szczęście, że mam buty na zmianę!

- Więc cieszysz się, że to nie hotel? – zainteresowała się Madzia.

- Jasne! Tu przynajmniej nikt nie będzie rzucał mi na głowę mandarynek, nazywał lafiryndą i co chwilę pukał do drzwi, kiedy potrzebuję spokoju… To jak, wchodzimy? – spytała rozentuzjazmowana Monika, spoglądając na obładowanego bagażami Maxa, który odchrząknął.

- Panie przodem – stęknął szarmancko i przepuścił je przed siebie.

- Ale tu ciemno… - stwierdziła Monika, wchodząc do starego wnętrza.

Na zewnątrz panował już zmrok, bo zbliżała się dziewiętnasta, a była w końcu zima. Nie mogła znaleźć włącznika.

- Po prawej – poinformowała ją siostra.

- Skąd wiedziałaś? – spytała Monika, natrafiając na pstryczek i włączając światło. – Byłaś już tu?

Madzia spuściła głowę i w tym momencie Monika wszystko zrozumiała, ale było już za późno, by zepsuć jej niespodziankę. Z kuchni wyskoczyli chłopacy z Nareeshą, niosąc tort. Na stole stały kieliszki z szampanem, a u góry wisiał transparent z zielonym napisem „Szerokiej drogi” i „Pamiętaj o nas”. Wszystko otoczone było nakreślonymi mazakami brukselkami. Kiedy dziewczyny bliżej się przyjrzały, dostrzegły łańcuchy z tych małych warzyw zatkniętych na sznurek rozwieszone po całym pokoju.
Wy tu chcecie mnie żegnać, kuźwa, czy zupę jarzynową gotować, prychnęła Monika w myślach.
Zrobiło jej się jednak niewyobrażalnie miło. Uśmiechnęła się jednak z wdzięcznością, przymykając oczy i wyobrażając sobie, że naprawdę się o nią troszczą, a nie tylko żegnają ją, żeby dobrze ich zapamiętała. Wtedy poczuła, jak Max całuje ją w jeden policzek, a Jay w drugi. Po chwili wymienili się z resztą i została też wyściskana przez Nareeshę, Sivę, Natha, a nawet Toma, co tak ją zdziwiło, że przez chwilę zapomniała o mokrych butach, które zostawiły brudne ślady.

Szybko się zreflektowała, ściągnęła je i zostawiła w przedpokoju, a sama poszła poszukać szmaty do podłogi, ale znalazła tylko mopa i już po chwili zaczęła nim wymiatać, by ogarnąć pomieszczenie.

- Daj, ja to zrobię – zaoferował się Tom.

Była tak zszokowana, że wręczyła mu miotłę i dała się prowadzić do stołu, gdzie postawili przed nią kawałek tortu. Kiedy Tom skończył sprzątanie, dołączył do nich i razem wznieśli toast. Tym razem Monika postanowiła się nie ubzdryngolić. Nie miała na to ochoty, mimo iż alkohol i przekąski wyglądały zachęcająco.

DJ Siva razem z Nareeshą zapuszczali nowe hity, Jay robił za barmana i polewał wszystkim, Nath z Madzią często do niego zaglądali, a Monika rozmawiała z Maxem i Tomem.

- Czy mi się wydaje czy Brukselka… znaczy… moja siostra… - odezwała się Madzia, zwracając się do Natha i Jaya, kiery razem przesiadywali przy prowizorycznym barze na pograniczu kuchni i jadalni. – Ona nic nie pije?

- Cóż, oprócz szampana nic jej nie polewałem – oznajmił Jay, biorąc łyka piwa. – Ale może Max coś jej zaniósł.

- Albo Tom! – dodał Nath, nad wyraz głośno. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest na dobrej drodze, by się upić.

Madzia na razie czuła się dobrze, więc poderwała się ze stołka, na którym siedziała i poszła do siostry.

- Nie żartuję, nie lubię tej piosenki! – tłumaczyła właśnie Monika Maxowi i Tomowi, którzy siedzieli naprzeciwko niej.

- Jak możesz jej nie lubić? Przecież to był hicior w wielu krajach! – obruszył się Tom.

- Może i hicior. Ale ta sama zwrotka powtarzająca się dwa razy, bo autorowi nie chciało się wymyślać czegoś więcej? Serio?

- Chyba wolę cię, kiedy do Glad You Came tańcujesz po parkiecie i śpiewasz – zachichotał Max. – O, Meggs, co tam przy barze? – spytał, zauważając młodszą siostrę Brukselki.

- Jay nadal nie umie żonglować butelkami. – Machnęła ręką. – Monia, mogę cię prosić na słówko?

Obie odeszły na bok.

- Czy ty od dziś postanowiłaś zostać abstynentką? – spytała zdziwiona nastolatka.

- Od teraz nie piję. Po spotkaniu McFly wygooglowałam sobie ich i wyobraź sobie, że po tym jak Dougie był na odwyku, zdecydowali się nie pić alkoholu, żeby go wesprzeć. Czy to nie cudowne?

- Cudowne? – prychnęła Madzia, zakrztuszając się drinkiem, który zrobił jej Jay. – A ty co?

- Nie wiem, o co ci chodzi.

- Wypowiadasz się o nich dziwnie pochlebnie, a przypominam ci, że jeden z nich cię opluł.

- Stare dzieje. – Monika machnęła ręką. – Są w porządku i chyba naprawdę mnie lubią.

Madzia wzruszyła ramionami i wróciła do Natha i Jaya. Porobiły się małe grupki, które dobrze bawiły się w swoim towarzystwie do godziny dwudziestej trzeciej, kiedy Nath zaczął śpiewać „What Makes You Beautiful”, które właśnie puściła Nareesha, żeby zrobić na złość Sivie. Najwyraźniej zespołowy beniaminek miał już sporo wypite, ale przecież była to impreza, więc nikt nie zwracał mu uwagi.

- Pora na integrację! – zawołał nagle Nath, wznosząc toast kolejnym piwem. – Zagramy w butelkę!

Wszyscy wybuchli śmiechem, tylko dziewczyny miały rozdziawione japy ze zdziwienia. Nie poznawały Natha. Zawsze był taki spokojny i twardo stąpający po ziemi, a kilka piw, które wypił zamieniły go w imprezowego zwierzaka.

- Mam butelkę! – oznajmił Jay, podnosząc do góry puste naczynie po piwie.

Tom z Maxem zaczęli przenosić stół, żeby zrobić miejsce na podłodze. Nareesha i Siva nie wyglądali jakby mieli ochotę się bawić z towarzystwem.

- Wiecie co? Jestem dość zmęczona. – Ziewnęła dziewczyna. – Pójdę się położyć, a z rana zrobię wam pyszne śniadanie.

- Ja też już pójdę – oznajmił Siva.

- Pewnie. Idą sobie zająć sypialnię, żebym ja musiał wylądować na kanapie! – warknął Tom, jako pierwszy siadając na ziemi.

- Ja mogę się przespać na kanapie– zaoferował się barman.

- Co? Nie, nie, nie! Max śpi na kanapie! – twardo powtarzał Nath.

- A niby dlaczego ja? – obruszył się chłopak.

- Bo jesteś łysy!

- A co to ma do rzeczy?!

- Nie wiem. Ale nie tylko ja wytaczam takie argumenty. – Nath wzruszył ramionami. Zupełnie stracił zdrowy rozsądek, dlatego dziewczyny nie były zbyt chętne, żeby kontynuować tę grę.

Siva i Nareesha powiedzieli dobranoc i poszli na piętro, gdzie znajdowały się sypialnie.

- Ja chyba też się położę – oznajmiła nagle Monika. – Bardzo wam dziękuję za tę imprezę pożegnalną i transparenty i… w ogóle. Ale pójdę już spać.

- Nie, nie, nie, nie! Brukselka zostaje! – zakomenderował Max, łapiąc dziewczynę za ramiona i siłą sadzając na ziemi.

- Wiesz, jak długo nadziewałem z Jayem te brukselki, żeby zrobić z nich łańcuch? – spytał Nath, nie czekając na odpowiedź i ciągnąc za rękę Madzię, żeby usiadła koło niego.

Do koła dołączyli też Tom i Jay, tworząc zamknięty krąg z butelką po piwie po środku.

- Nie jestem pewna, czy chcę w to grać… - stwierdziła Monika, a Jay podsunął jej butelkowane piwo, które zaczęła powoli sączyć, żeby trochę się wyluzować.

Madzia wyglądała za to na gotową. Rozciągała sobie ścięgna przy karku, jakby szykowała się do jakiejś bójki. Siedzieli więc w kolejności Tom i Max tyłem do okna, dalej Jay, Madzia, Nath i Monika. Na małym wyblakłym dywaniku zadrgała pusta butelka...
~*~
 

14 komentarzy:

  1. "Wy tu chcecie mnie żegnać, kuźwa, czy zupę jarzynową gotować, prychnęła Monika w myślach."
    Ten oto tekst mnie rozwalił. Szkoda, że Monia wyjeżdża, ale nie tracę nadziei na zwrot akcji.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dostałam dedykację? Bardzo Ci dziękuję.
    Rozdział świetny, jak zawsze. Muszę Ci się przyznać, że nie nadrobiłam wszystkich rozdziałów, ale powoli, powoli.. W ferie przeczytam. ;D

    Gra w butelkę? Spodziewam się, że to będzie najbardziej porąbana gra, w jakiej siostrom przyszło uczestniczyć. Pijany Nathan i zbyt uprzejmy Tom nie wróżą nic dobrego!
    Mam nadzieję, że McFly znajdą jeszcze Monikę! Wręcz jestem pewna, że ona musi dla nich pracować. I nie powiem, ten pomysł jest przegenialny.
    Szczerze mówiąc, bardzo liczę na sytuację między Jay'em i Moniką, lub Nathan'em i Magdą... A najlepiej tych dwóch par!
    Co jeszcze? Hm... Mam nietypową prośbę - wyswataj z kimś Maxa! Taki facet nie może być sam. ;DD

    Wybacz, znów idiotyczny komentarz... Czop ze mnie. ;D
    No ale pisz dalej, bo to jest jeden z najlepszych blogów o TW, jakie czytałam.
    No, wymeldowuję się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno, będziesz miała przeze mnie komentarz więcej (chociaż to chyba nim problem, co?).
      Przeczytałam Twój wpis u mnie na blogu i uświadomiłam sobie, jak cienko wypada mój powyższy komentarz w porównaniu z tamtym Twoim...
      Nie dość, że świetnie piszesz, ty jeszcze świetnie komentujesz!
      Cieszę się, że mam w Tobie czytelniczkę. To tak, jakbym była słabą piosenkarką zyskującą poparcie u prawdziwej gwiazdy.
      Więc, jeszcze raz dziękuję i przepraszam za te swoje mierne wypowiedzi.
      Jak widzisz, moje komentarze pokrywają się ze stylem pisania - są beznadziejne.
      Naprawdę chciałabym wymyślić dla Ciebie coś świetnego. No ale, będę się powtarzać?

      Wiesz, że świetnie piszesz. O niebo lepiej niż ja (i komentujesz też!).
      Masz cudowne pomysły i Twoja fabuła jest tak rozbudowana, że szok. Dodatkowo, można naprawdę poprawić sobie humor, czytając Twego bloga.
      No i to by było na tyle. Żałosne.
      Ogólnie to, można powiedzieć, że zbieram sobie blogowe znajomości, więc gdybyś była zainteresowana, to daj znać. ;D

      Teraz serio się wymeldowuję!

      Usuń
  3. No nie! Nie kończy się w takim momencie!! :P
    Przepraszam, że nie komentowałam wcześniej, ale wyszło jak wyszło i kończyłam z internetem w telefonie, gdzie jest mi strasznie trudno komentować rozdziały. Bądź co bądź udało mi się chociaż rozdziały dodać...
    Ale teraz o rozdziale. Jest przecudowny. Uwielbiam, kiedy większość jest głównie o brukselce ponieważ to jest ulubiona moja postać ;)
    Aww... Oni są tacy słodcy, że zrobili jej taką imprezę ♥
    No więc czekam, bo na nic innego nie wpadnę. Mam nadzieję, że dodasz szyyybko, bo wa takich momentach się nie kończy, kochana... :** ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :)
    czekam na next :)
    weny!!!
    ej no na serio dawaj next bo kocham twoje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tak krótko ? Ja muszę mieć zaraz nowy rozdział bo zwariuję. Mam nadzieję, że następny będzie długi. Bardzo długi. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że podczas gry Monia i Jay się pocałują! A następnie Maggie i Nath! I że Monia będzie pracowała z McFly! Czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle fenomenalny rozdział. Rozdział był zabawny i zostawił pewny niedosyt dlatego czekam na następny rozdział.Bardzo się cieszę że Monika jeszcze tu zabawi bo ją uwielbiam.
    Czekam na next.
    P.S Nie ma sprawy nie będę się gniewała za to że wykorzystasz ten motyw ze scenką. Wręcz przeciwnie jestem ciekawa jak ty go opiszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.2 Chciałam ci podziękować za zapoznanie mnie z zespołem McFly. Normalnie zgrałam na IPoda większość piosenek są genialni.

      Usuń
  7. [ SPAM ] Chcesz poznać opinię o twoim blogu, którą napiszą specjaliści ? Nic prostszego! Zapraszam : http://critical-assessment.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdzial jak zwykle zarabisty!!
    Czekam na nexta!,
    Pisz szybko!!
    Alex <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej, świetny, świetny, świetny .... !!! Trooooooooooszeczkę ( ^^ ) mi zajęło nadrobienie, ale udało się xd Genialnie piszesz, ale prooosze dodaj szybko kolejny rozdział, bo mi sie zaraz coś tu zrobi ^^
    Przy okazji zapraszam do mnie ;p Zaczynam dopiero, więc nawet nie da się porównać obu blogów. mój to takie 'nic' , a twój to 'JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ' :D

    http://the-promise-of-forever.blogspot.com

    Jak byś mogła dodać sie do obserwatorów, skomentować.. Będę wdzięczna :*

    OdpowiedzUsuń
  10. cześć :) na blogu http://sick-mad-sad.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. zachęcam do przeczytania oraz wyrażenia szczerej opini na temat rozdziału oraz bloga.
    przepraszam za spam
    Elle ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Ahh nareszcie nowy rozdział ! :) Czytało się go jak zwykle z przyjemnością, wpędzasz mnie w kompleksy ! :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny,weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń