niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 51 - "Ukryta kamera"

Dziękuję Wam za tyle komentarzy i wejść! Sprawiacie, że mimo iż mam sporo rozdziałów, chce mi się pisać dalej, a pomysły same wpadają do głowy.
Mam nadzieję, że nie będziecie miały za złe, że w rozdziale tym pojawia się kolejny z moich ulubionych zespołów, McFly i mimo wszystko przeczytacie i skomentujecie. 
Motyw wykorzystałam z filmiku poniżej, trwa tylko kilkanaście sekund i zachęcam do zerknięcia.
Skoro
truskawkaaaaa zaczyna się przekonywać do The Wanted, jest nadzieja, że i McFly przypadną Wam do gustu, bo kilka razy się pojawią :)


I odpowiadając na pytanie - nie mam nic do Danielle, po prostu potrzebowałam kogoś, kto odegra rolę harpii, niestety padło na nią.
Dla zainteresowanych poszerzona sekcja "Postaci" z opisem nowych twarzy.

PS. Na razie nie mogę nadrobić Waszych opowiadań ze względu na ogrom nauki.
Przepraszam :(

PS.2. Czyta ktoś w ogóle moje wywody? ;p
 
W tym rozdziale następuje przebudzenie po sylwestrze, a dziewczyny spotykają kolejny znany zespół.
~*~
Monice tej nocy spało się zadziwiająco wygodnie. Poduszka była twarda, ale to w ogóle jej nie przeszkadzało, bo takie właśnie wolała. Było jej jednak bardzo ciepło, co nie wróżyło nic dobrego. Wiedziała, że teraz drugi raz nie zaśnie. Nie chciała otwierać oczu, ale musiała sprawdzić, która godzina. Poprzedniego wieczoru nieźle balowała i spodziewała się, że mogło być około dwunastej. Pewnie po powrocie do hotelu rozmawiała jeszcze z Madzią o przeżyciach, zasiedziały się i poszły spać jeszcze później. Ale zaraz… Nagle przypomniało jej się, że siostra źle się poczuła i wróciła do hotelu jeszcze przed północą. To było jak mocny policzek. Wyrwała się z rozmyślań i spróbowała się wziąć w garść. Otworzyła oczy.

Z przerażeniem stwierdziła, że to, co brała za twardą poduszkę, było niczym innym jak klatką piersiową Jaya. Co gorsza, leżała przytulona do niego w samej bieliźnie, a on miał na sobie tylko bokserki. Chciała krzyknąć, ale zakryła sobie usta ręką, żeby go nie obudzić. Najpierw wolała się rozeznać w sytuacji, żeby nie wyjść na pijacką puszczalską.

Przetarła oczy dłonią i przyjrzała się pokojowi. To nie był jej hotel. Za duży przepych. Wnętrze przypominało to na Barbadosie, ale było bardziej klasyczne niż nowoczesne. Ciemne zasłony zasunięte szczelnie nie przepuszczały słońca, ale wiedziała, że już wstało. Było kilka minut po dziewiątej.

Sukienka leżała w progu drzwi na ziemi, szal smętnie zwisał gdzieś z lampy. Koło łóżka walało się mnóstwo poduszek i dziewczyna miała szczerą nadzieję, że nie wylądowały tam, bo im przeszkadzały w „zajęciach czynnych”. Bała się nazwać rzeczy po imieniu, nawet w myślach.

Chciała zejść z łóżka, ale Jay nagle przewrócił się na bok i podrapał się po nosie. Zamarła, pewna, że się obudzi. Nic bardziej mylnego, spał dalej, potulny jak baranek. Trzymał rękę na jej gołej nodze, co spowodowało dyskomfort. Strząsnęła jego dłoń i zaczęła zaglądać pod cienką kołdrę i rozglądać się wokoło.

- Co ty robisz? – spytał zaspany, uchylając jedno oko.

Zrobiła duże oczy i cieszyła się, że nie może tego zauważyć, bo była do niego zwrócona tyłem.

- Szukam czegoś – odpowiedziała, zeskakując z wysokiego łóżka i biegnąć do kosza na śmieci, który dostrzegła przy biurku.

- Prezerwatywy? – spytał, a jej oczy zrobiły się jeszcze większe, o ile było to możliwe.

Przełknęłaby głośno ślinę, gdyby takową miała w ustach. Niestety suszyło ją niemiłosiernie, a od jego pytania zrobiło jej się jeszcze słabo, więc dopadła ponownie do łóżka. Z szafki nocnej chwyciła karafkę z wodą i napiła się prosto z gwinta.

- Nic nie pamiętasz, prawda? – spytał, spoglądając na jej skonsternowaną minę, kiedy próbowała przypomnieć sobie, jak u licha wylądowała z nim w łóżku.

- Oczywiście, że pamiętam! – nerwowo zachichotała, uderzając go chudą piąstką w klatkę piersiową.

Chyba zbyt mocno, bo rozmasował zbolałe miejsce. Chwilę spoglądał na nią w skupieniu, czekając, aż zaszczyci go jakąś relacją z poprzedniego wieczoru. Sam pamiętał wszystko. Tylko co do prawdziwości niektórych rzeczy miał obiekcje, bo wydawały się zbyt szalone, by naprawdę mogły się wydarzyć.

- Dobra! Nie pamiętam większości, zadowolony? – spytała w końcu, przypominając sobie, że siedzi przed nim w samej bieliźnie. Wskoczyła z powrotem pod cienką kołdrę i zakryła się nią pod brodę.

- Tak myślałem. – Pokiwał głową. – Spokojnie, my ze sobą tylko spaliśmy, nic takiego.

- NIC TAKIEGO?! – wydarła się na całe gardło. Szybko odchrząknęła i przybrała normalny ton. – Nic takiego to może to jest dla członka znanego zespołu. Dla mnie to jest… coś tam.

- Nie zrozumiałaś mnie. My tylko spaliśmy w jednym łóżku. Ale osobno. A ty myślałaś… - urwał, bo zdał sobie sprawę, jaka była jej pomyłka. Roześmiał się tak szczerze jak nigdy.

- No ale… Dlaczego jestem rozebrana? – spytała, nic nie rozumiejąc.

- Wczoraj byłaś tak pijana, że zasnęłaś i za nic nie chciałaś wracać do siostry. Wynająłem pokój, bo nie byłaś w stanie utrzymać się na nogach... - tłumaczył Jay, a Monika nie ogarniała.

Twarz zgniotła sobie dłońmi, żeby ukryć swój wstyd. Chłopak kontynuował.

- Po drodze błagałaś, żebym pokazał ci swoją jaszczurkę. Swoją drogą, słyszał to Louis Walsh i był dość zniesmaczony, bo nie wiedział, że chodzi ci o mój tatuaż…

Monika poczerwieniała. Coś jej się zaczynało przypominać. Wcale nie chodziło jej o jego tatuaż, ale nie zamierzała go o tym informować. Ile można wypić, żeby tak się zachowywać? Sama nie wierzyła temu, co słyszała.

- Zaraz w progu zdjęłaś sukienkę. Potem na lampę powiesiłaś szalik, żebym „nie podglądał”. – Chłopak zakreślił w powietrzu cudzysłów. – Swoją drogą i tak było wszystko widać, ale mniejsza z tym. Koniec historii.

- Na pewno?

- Uwierz, chyba wiedziałbym, gdyby do czegoś doszło.

- No, ty też byłeś pijany…

- Ale nie aż tak – roześmiał się, a jej zrobiło się przykro.

- Zabrzmiało, jakbyś nie tknął mnie nawet kijem – oznajmiła, a on nieco się zmieszał. Próbował się tłumaczyć, ale poszła do łazienki, żeby wziąć prysznic.

Ciepła woda nieco rozjaśniła jej w głowie. Nieudolne swatanie siostry pamiętała bardzo dobrze. Schody zaczęły się przed północą. Pocałowała Jaya, to był pierwszy błąd. Ale słyszała o jakichś głupich zwyczajach w USA i pomyślała, że tu panują takie same. Zresztą, była pijana. Rozważała napadnięcie na Marvina, ale wolała wybrać kogoś, kto jej nie przyłoży. Dalej było tylko gorzej. Zrobiła z siebie idiotkę wiele razy. Miała nawet zamiar ukraść Rochelle pierścionek zaręczynowy, to pamiętała. Ale dziewczyna była tak miła, że nie sposób było jej nie lubić. Marvinowi się trafiło, musiała to przyznać.

Zmyła nieświeży makijaż i wyszła z łazienki, by założyć swoją sukienkę i przejść się korytarzem wstydu. Co pomyślą sobie w recepcji? Oczywiście tylko jedno. Nie daj Bóg, żeby jakieś nagłówki ukazały się w gazecie.

- Mam nadzieję, że pozbycie się tapety wystarczy – oświadczyła, wchodząc do sypialni w szlafroku i patrząc jak jest już ubrany w spodnie i koszulę od smokingu. – W końcu rodzona matka by mnie wczoraj nie poznała, to może i w gazetach będą pisać, że to jakaś niepoczytalna gwiazda telewizji. – Roześmiała się dość sztucznie. – Naraska!

- Poczekaj, pojadę z tobą! – zaoferował się, ale pokręciła głową.

- Weź prysznic, w końcu płaciłeś za pokój i trzeba skorzystać. – Trzasnęła drzwiami i westchnęła ciężko.

Co ona wyprawiała w tej Anglii?! Całe szczęście, że za dwa dni wracała do domu. Trzymając pod pachą torebkę, z szalem owiniętym wokół głowy tak, żeby jej nikt nie poznał, wyszła z hotelu. Gdyby nie było tu taksówki, z pewnością poszłaby na pieszo, tak bardzo chciała szybko uciec. Na szczęście trafiło jej się i już po siedmiu minutach zajechała do swojego hotelu. Nie spodziewała się, jaki widok tam zastanie.

- Nath?! – zdziwiła się, widząc chłopaka, siedzącego na łóżku i przerzucającego kanały w telewizorze.

- Też się cieszę, że cię widzę… - odpowiedział skonsternowany, wyciszając dźwięk w telewizji i obserwując jak Monika, w podwiniętej szmaragdowej sukience, rozgląda się po pomieszczeniu jak w amoku. – Co ty robisz? – zapytał, kiedy zajrzała pod łóżko, a potem podniosła się do pionu tak gwałtownie, że aż zakręciło się jej w głowie.

- O to samo mogłabym zapytać ciebie! Gdzie moja siostra? – odparła podejrzliwie, zakładając ręce na biodra, żeby dodać sobie bardziej poważnego wyglądu.

- W łazience. Bierze prysznic… - odpowiedział, ale nie zdążył dokończyć, bo Monia jak błyskawica wparowała do sąsiedniego pomieszczenia.

- Oszalałaś?! – wrzasnęła Madzia, zakrywając się rękoma, bo jej siostra właśnie rozsunęła drzwi od kabiny prysznicowej. – Jestem goła!

- Właśnie widzę! – krzyknęła Monia, rzucając jej ręcznik i odchodząc kilka kroków. – Co tu robił Nath?

- Spał, bo co? – odparła, jak gdyby nigdy nic Madzia, owijając się ręcznikiem, podanym jej przez siostrę, która westchnęła z ulgą.

- Chyba zaczynam mieć paranoję… - wyjaśniła Monia, siadając na klapie od kibla i zakrywając twarz rękami.

- Hej… – W drzwiach stanął skonsternowany Nath. – Ja będę się zbierał. Rozmawiałem właśnie z Jayem. – Wskazał na swój telefon, dając dziewczynom do zrozumienia, że jego kumpel zadzwonił podczas brutalnego wparowania Moniki do łazienki. – Będę leciał.

- Super – bąknęła Monia,  a Madzia pomachała ręką na pożegnanie.

- Jayne da wam niedługo znać co i jak – powiedział jeszcze i drzwi pokoju hotelowego się za nim zamknęły.

- Co się stało? Wyglądasz jak sto nieszczęść… - zauważyła Madzia, okrywając się miękkim hotelowym szlafrokiem.

- Wielkie dzięki! – odburknęła Monia, podchodząc do lustra i opłukując twarz zimną wodą. – Chyba robiłam wczoraj jakieś głupstwa…

- Nie ty jedna! – przyznała Madzia. – Wczorajszy sylwester zapamiętam do końca życia! Jay się tobą zaopiekował?

- Co?! – starsza siostra tak gwałtownie się do niej odwróciła, że zwaliła przy okazji mydło z umywalki.

- No… Byłaś nieźle wstawiona, więc poprosiłam go, żeby o ciebie zadbał. Nie mów, że cie nie dopilnować i razem poszliście nagabywać Marvina i prawić mu komplementy!

- Nie! Nic z tych rzeczy! Chociaż… - Monika zamyśliła się przez chwilę. – Miałam całkiem przyjemna pogawędkę z Rochelle w łazience…

Siostry jeszcze trochę wymieniały się relacjami z poprzedniego wieczoru. Madzia opowiedziała Moni, że zatruła się krewetkami i była zmuszona wrócić sama, ale pojawił się Nath, który nagle cudem ozdrowiał i koniec końców sylwestra spędziła z nim. Monika natomiast oględnie opowiedziała to, co pamiętała. Młodsza siostra nie mogła pohamować śmiechu, kiedy ta doszła do momentu w którym wyrwała Lou Walshowi chusteczkę z butonierki.

Później zgodnie stwierdziły, że wypadałoby coś zjeść. Zamówiły więc śniadanie do pokoju hotelowego.

- Uwierzysz, że to już 2012? – zapytała Monia, wcinając rogala, a Madzia pokręciła głową.

- Czas szybko leci. Wydaje mi się jakbym dopiero wczoraj została potrącona przez chłopaków na lotnisku. Te ich bolidy… - Madzia uśmiechnęła się na to wspomnienia, a Monia zerknęła na swój stale zacinający się telefon.

- Mama pisała. Życzenia noworoczne. Trzeba będzie do niej zadzwonić – spojrzała wyczekująco na siostrę, która westchnęła ciężko i podała jej służbowego iPhone’a.

Mama trochę marudziła, że nie odpisały na sms-y i tak długo nie dzwoniły, ale wytłumaczyły jej, że były zbyt zajęte pracą, a szczegóły z Barbadosu opowiedzą jej po powrocie.

Kiedy Monia wreszcie się rozłączyła, młodsza siostra zapytała:

- Więc teraz wracasz?

- Na to wygląda…

- Wiesz, Jayne na pewno coś dla ciebie znajdzie. Tylko tym razem niech to lepiej nie będzie w cateringu. I na pewno nie gdzieś, gdzie trzeba pilnować pieniędzy. I może gdzieś z daleka od ludzi, żebyś nie musiała się ciągle upokarzać…

- Okay, okay! Załapałam! – Monia udała obrażoną, ale widząc, że siostra się śmieje, również się uśmiechnęła. – Nie wiem, co będzie. Chyba muszę wracać na studia…

- A chcesz?

Monia otworzyła usta, żeby odpowiedzieć na to pytanie, kiedy zadzwonił telefon służbowy Madzi.

- To Jayne! – zawołała młodsza z sióstr i odebrała. – Halo?

Po krótkiej wymianie zdań, Madzia rozłączyła się i oznajmiła Moni, że menedżerka The Wanted chce się z nimi spotkać w hotelowej restauracji za 10 minut w celu omówienia dalszych kwestii współpracy.

Niewiele czasu zajęło im wyszykowanie, jako że wcześniej obie wzięły już prysznic. Kilka minut później wchodziły już do windy, w której prócz nich było tylko dwóch facetów i jakaś staruszka. Mężczyźni nie wyglądali na zboczeńców, ale mimo wszystko zachowywali się jakoś dziwnie. Dopiero później okazało się, dlaczego.

Kiedy winda ruszyła z piętra, na którym wysiadła staruszka, nagle rozległ przeraźliwy wrzask. Madzia zatkała sobie uszy rękoma, a Monia wrzasnęła głośno: „Ja pierdolę!” po polsku. Faceci zachowywali się jak psychole, którzy ucieczki z zakłady zamkniętego. Wrzeszczeli i robili dziwne miny przez co najmniej 15 sekund, bo dłużej nie pozwoliła im na to Monika:

- Zamknąć się, do cholery! – wrzasnęła, a oni uciszyli się, ale nie była pewna czy to sprawka jej autorytetu, czy po prostu zdziwił ich obcy język w jej ustach. – Zapytam grzecznie: pogięło was?

Madzia parsknęła śmiechem, choć sytuacja wcale nie była taka śmieszna.

- Najmocniej przepraszamy – rzekł wyższy z nich, blondyn z postawionymi włosami, który wyglądał na starszego. – Dostaliśmy zadanie…

- Jakie zadanie? – zdziwiła się Madzia, a oni uśmiechnęli się, widząc, że chyba wykonali je tak jak należy.

- Jesteście w ukrytej kamerze – dodał niższy, z blond grzywką opadającą na oczy.

Monia i Madzia rozejrzały się po windzie, by zauważyć małą kamerę umieszczoną w samym rogu pod sufitem.

- Dzięki Bogu, już myślałam, że jesteście świrami, którzy nas zarąbią siekierami! – westchnęła Madzia, a młodszy z chłopaków zdziwił się.

- Nie mamy siekier…

- To przenośnia, głąbie! – wyjaśnił starszy, uderzając kolesia z grzywka w tył głowy. – Tak czy inaczej, przepraszamy za to. Robimy sobie takie różne zadania z chłopakami. Nudzi nam się czasami, kiedy jesteśmy w hotelach.

- To jest was więcej? – Monia wybałuszyła oczy ze zdziwienia. – Dom wariatów… - mruknęła pod nosem po polsku i wgapiła się panel, na którym wyświetlały się numery pięter.

Nagle telefon Madzi rozdzwonił się piosenką „I Want” w wykonaniu One Direction, którą ustawiła sobie na dzwonek dziś rano.

- Serio? – spytała Monia, a Madzia przewróciła teatralnie oczami i odczytała wiadomość od Jayne.

- Czeka na nas w restauracji – poinformowała siostrę, a w tym samym czasie psychole z windy dali znać o swojej obecności głośnym kaszlnięciem.

- Dać ci cukierek na kaszel? – Monia zwróciła się do starszego z nich z ironią, odwracając się na pięcie, ale totalnie ją zignorował i powiedział.

- Ciekawy dzwonek.

Madzia spojrzała skonsternowana na siostrę, a ta tylko wykonała gest, który świadczył, że goście muszę być stuknięci.

Wysiadły z windy na upragnionym piętrze, ale ku ich rozpaczy faceci podążyli za nimi. Widocznie zmierzali na późne śniadanie do restauracji.

- Tu jesteście! – zawołała menedżerka The Wanted, podchodzą do dziewczyn. – Szczęśliwego  Nowego Roku!

- Wzajemnie! – Madzia rozpromieniła się, widząc, że Jayne jest w dobrym humorze. Może będzie bardziej skora do zawierania ugod.

- Cześć, Jayne! Jak się masz? – zawołał starszy ze świrów, podchodząc do dziewczyn i witając się z kobietą.

- Tom! Co ty tutaj robisz? – ucieszyła się na ich widok kobieta. – Jak ja cię dawno nie widziałam!

- Hej! A ja to co? Niewidzialny? – zapytał lekko obruszony koleś z grzywką, ale kobieta wyprowadziła go z błędu.

- Jak możesz, Dougie! Ależ ty wymężniałeś od zeszłego roku!

Chłopak nazwany Dougiem najwyraźniej czuł się mile połechtany, ale na ziemię sprowadził go starszy kolega, Tom.

- Tak, Dougie! Ile ci mięśni od wczorajszego wieczoru przybyło! - powiedział z ironią, mrugając porozumiewawczo do dziewczyn, które zaśmiewały się do rozpuku z tego żartu.

- Dougie, Tom… - Jayne zwróciła się do chłopaków. – To Maggie i Monica. Tymczasowo sprawuję nad nimi pieczę.

- O! Jakiś nowy girlband z Polski? – zapytał Tom, kiwając głową z uznaniem.

- Skąd wiesz, że z Polski? – zdziwiła się Madzia.

Tom rzucił znaczące spojrzenie na Monię.

- Poliglotą to ja może nie jestem, ale parę przekleństw w innych językach znam.

Dougie zaśmiał się śmiesznie marszcząc nos, a Jayne postanowiła odpowiedzieć  na pierwsze pytanie.

- Nie, nic z tych rzeczy. Pracują dla mnie. Monica ima się różnych zajęć, a Maggie zajmuje się ze mną promocją The Wanted. No cóż… Zajmowała. Niedługo bierzemy się za The Sats.

W tej chwili w restauracji zrobiło się jakoś dziwnie cicho. Zarówno Madzia, Monia jak i Tom i Dougie wstrzymali oddech i skrzywili się po słowach Jayne. Każde z innego powodu.

Monia obruszyła się nieco po stwierdzeniu, że „ima się różnych zajęć”. Zabrzmiało to jakby była panią do towarzystwa.

Madzia natomiast poczuła, że grunt jej się osuwa pod stopami. A jednak Jayne Collins już podjęła decyzję. Ma zamiar wysłać chłopaków do Ameryki z Big Kevem i Martinem, a sama ma zamiar zająć się promocją swojego girl bandu, a Madzia ma jej w tym pomóc. Młodszą siostrę wkurzył nawet sposób w jaki zdrobniła nazwę babskiego zespołu.

Żadna z sióstr  nie zrozumiała natomiast zachowania świrów z windy, którzy nagle pobledli. Na szczęście Jayne rozwiała wszelkie wątpliwości.

- Ach, tak… Przykro mi, Dougie. Dajesz sobie jakoś radę po rozstaniu z Frankie?

Dougie pozostawił to pytanie bez komentarza, a Tom rzucił Jayne ukradkowe spojrzenie w stylu: „Jest zrozpaczony, więc nie wspominaj przy nim o tej suce.” A może tylko Madzi się tak wydawało, bo zdążyła poznać Frankie Sandford i nie przypadła jej ona do gustu, lekko mówiąc.

- Przepraszam, że przerywam, ale odnoszę wrażenie, że my zostałyśmy przedstawione, ale nadal nie mamy zielonego pojęcia, kim wy jesteście – zagadnęła Madzia, wkurzona jeszcze poprzednimi słowami Jayne.

- Chwila moment… Ja was chyba kojarzę… - Monia zastanawiała się na głos. – Czy wy czasem nie graliście w tym filmie… jak mu tam? – zwróciła się do Madzi, która pokręciła głową na znak, że nie zna odpowiedzi. – „Just my luck”! – Monia klasnęła w dłonie na znak, że udało jej się rozwikłać tą zagadkę.

Dougie zaśmiał się na głos rad, że wreszcie zmienili temat i powiedział.

- Tak… To my! Ale to było wieki temu!

- McFly. Do usług. – Starszy z chłopaków ukłonił się nisko, a Dougie znów się zaśmiał charakterystycznym śmiechem.

- Czekaj, bo się zgubiłam… - Madzia podrapała się po głowie. – Myślałam, że masz na imię Tom.

Tym razem wszyscy, łącznie z Jayne i Moniką, się roześmiali.

- McFly to nasz zespół. Gramy pop-rocka.

- Och, to super – wyjąkała tylko Madzia, której zrobiło się głupio, że ma niewyparzony język.

- Zjemy coś? Umieram z głodu! – przyznał Dougie, masując się po brzuchu. – Danny i Harry pewnie już spałaszowali połowę hotelowych zapasów.

- Ok, już idziemy – zakomunikował wysoki blondyn i zwrócił się do Jayne. – Miło było cię spotkać! Was też – dodał w stronę dziewczyn i razem z kolegą znikli wśród hotelowych gości.

Jayne natomiast wskazała dziewczynom stolik, przy którym usiadły w celu omówienia szczegółów ich dalszej współpracy. Madzia podjęła już w duchu decyzję. Nie miała najmniejszego zamiary pracować z lub nawet w pobliżu Frankie Sandford. Jeśli nie miała pracować z chłopakami z The Wanted, to wolała już wrócić do domu i zapomnieć o tych wspaniałych chwilach, które z nimi spędziła i które prawdopodobnie już nigdy nie wrócą. Zamierzała to powiedzieć Jayne, ale za każdym razem gdy otwierała usta, jej siostra rzucała jakąś głupią uwagę na nieistotny temat i odpowiednia chwila mijała.

- Muszę sobie kupić jakiś pamiętnik – oznajmiła w końcu Monika, kreśląc coś na papierowej serwetce w restauracji.

- Po co? – prychnęła zirytowana Madzia. Trzeci raz przerywała jej ważne ogłoszenie, miarka się przebierała.

- Cóż, The Wanted, One Direction, JLS, The Saturdays, McFly… Na Barbadosie Rihanna i Simon Cowell, w sylwestra Louis Walsh i Bóg wie kto jeszcze… Mam co opisywać.

- No tak, dziennikarka – zaśmiała się Jayne, popijając kawę.

- Nie, ona ma po prostu sklerozę – zauważyła ironicznie Madzia, ale Monika uznała to za niegroźny żart i się uśmiechnęła.

- No co zrobić? – spytała retorycznie.

Madzi telefon ponownie rozdzwonił się dzwonkiem „I Want”. Spojrzała na wyświetlacz, z niesmakiem zauważając imię Liama. Dopytywał się, jak się czuje po sylwestrze i składał życzenia noworoczne. Na końcu wiadomości postawił emotikonkę z całuskiem, co rozwaliło ją na łopatki. Co on sobie wyobrażał?! Była tak oburzona, że nie zauważyła, że Jayne coś do niej mówi.

- Słucham? – spytała wybita z transu, usuwając wiadomość.

- Mówiłam, że to zabawne, że akurat taki dzwonek sobie ustawiłaś.

- Monika cały czas się ze mnie śmieje, że pracuje dla The Wanted,  a mam dzwonek z One Direction. – Madzia wzruszyła ramionami.

- Och, nie o to mi chodzi! Po prostu Tom Fletcher, ten blondyn z McFly, którego przed chwilą poznałyście… On napisał ten utwór. Utalentowana bestia.

Madzia uśmiechnęła się delikatnie. Zamierzała powiedzieć coś w stylu, że jest on od teraz jej bohaterem, bo napisał jedną z jej ulubionych obecnie piosenek, ale kolejny sms zbił ją z tropu. Tym razem był od Natha.

- Nie no, serio?! – spytała sama siebie na głos, a Monika się zatroskała.

- Coś się stało?

- Nie, nic – skłamała. Czasami czuła jakby była w ukrytej kamerze i ktoś z góry obserwował jej wszystkie wpadki i porażki. Liam i Nath zapewne siedzieli gdzieś w wozie transmisyjnym i pisali jej te smsy, by zobaczyć jej głupią minę i zaśmiewać się do rozpuku.

Nathanowi zdecydowała się jednak odpisać. Pytał jak się czują i o co chodzi Jayne. Wysłała zwykłe „OK”, które miało mu wystarczyć.

- Jest dość nadęta, lubi błyskotki i męską adorację – mówiła właśnie do Moniki Jayne, najwyraźniej na temat Frankie, jednej z dziewczyn z The Saturdays. – Po prostu nieco się zagubiła.

- Nie wygląda mi to na zagubienie. Gwiazdorzy i tyle. Sodówka uderzyła jej do głowy. Nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby moja siostra pracowała dla niej.

- Daj spokój. Twojej siostrze się spodoba. Co może być lepszego niż pięć psiapsiółek? – zaśmiała się Jayne.

Zapanowała chwila ciszy i Madzia postanowiła, że to jest moment, by jasno i stanowczo dać pracodawczyni znać, że nie będzie pracować dla zespołu dziewczyn.

- Nie chcę pracować dla The Saturdays – oznajmiła twardo, a Jayne spojrzała na nią szeroko rozwartymi oczyma.

- Ale… dlaczego? – zdziwiła się.

Język uwiązł nastolatce w gardle i nagle zapomniała o wszystkich wyjaśnieniach, które układała sobie w głowie w celu wygłoszenia stanowczego monologu. Argument „chcę zostać z chłopakami” nie wydawał się zbyt sensowny i racjonalny.

- No… Nie znam ich. Z chłopakami się zaprzyjaźniłam i pobyt w obcym miejscu przestał być taki straszny.

- Na początku też byli dla ciebie obcy! – słusznie zauważyła Jayne.

- Yyy… Tak, ale już nie są. No i wszystkich polubiłam. A Frankie Sandford jest głupia!

- Zachowujesz się dość dziecinnie, nawet jej nie znasz.

- Ależ znam ją! Wczoraj wieczorem nie raz mi podpadła. To wyniosła i zadzierająca nosa pseudo-gwiazdeczka, która myśli, że faceci będą padać jej do stóp jeśli tylko odsłoni kawałek tyłka albo chłopięcej klatki piersiowej! – wydusiła z siebie jednym tchem nastolatka. – Powinna nazywać się Fakie Tanford (przyp. coś na kształt Sztuczna Opalenizna).

Głośny gardłowy śmiech przerwał ten donośny monolog. Dziewczyny i Jayne spojrzały na osobę, która wydała z siebie ten dźwięk. Ich oczom ukazał się rudawy wytatuowany koleś w czarnej koszulce.

- Harry, nie tylko ja ją nazywam Fakie! – krzyknął chłopak do swojego towarzysza stojącego przy ladzie. Przysiadł przy stole z Madzią i Moniką, nawet nie pytając czy może. – Chodź szybko!

- Ekhm… - odchrząknęła Monika.

Madzia nadal stała, ciskając gromy z oczu i sapiąc ciężko. Próbowała rozładować złość i słowa tego obcego chłopaka niewątpliwie jej w tym pomogły.

- Danny? – spytała niepewnie Jayne, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu. Wytarł łzy, które napłynęły mu do oczu.

- Wybacz, myślałem, że mnie poznałaś. – Wzruszył ramionami, odchrząkując.

- Tatuaż jest coraz większy. Trochę mnie zmylił – przyznała, wskazując na jego rękę.

- A kim są twoje znajome? Widzę, że mamy  podobne zdanie na temat pewnym osób – oznajmił z szerokim uśmiechem zwracając się do Madzi i zawadiacko do niej mrugając. Pochwycił szklankę soku i napił się z niej jak największy kozak na świecie.

- Nie rozbieraj jej wzrokiem, ma zaledwie szesnaście lat! – warknęła Jayne, a chłopak zwany Dannym wypluł to, co nabrał w usta, rozbryzgując ciecz na swetrze Moniki.

- Nie no nie wierzę… Najpierw budzę się w łóżku z jednym idiotą, a teraz drugi na mnie pluje – powiedziała zrezygnowana dziewczyna po polsku.

Madzia nie wiedziała, co ma zrobić najpierw. Wypytać o jakie łóżkowe przygody chodzi, zwrócić się do niespodziewanego sojusznika czy kontynuować obrażanie Frankie Sanford.

- Przepraszam. Wyglądasz dojrzalej… - oznajmił zmieszany koleś, drapiąc się po głowie.

- Gówno prawda, wygląda na dwanaście lat – prychnęła Monika. Była zirytowana, że ktoś przerwał im rozmowę, nawet jeśli był to zwolennik teorii, że Frankie Sandford była głupia.

Madzia rzuciła siostrze mordercze spojrzenie, a zaraz potem łagodnym wzrokiem spojrzała na nowego znajomego, który właśnie się przedstawiał.

- Danny. – Uścisnął jej pewnie dłoń, a Moniki nadal nie przeprosił, mimo iż znacząco odchrząkała, żeby mu przypomnieć, że właśnie ją opluł.

- Maggie.

- Danny też gra w McFly – wyjaśniła Jayne.

- Och. To wiele wyjaśnia. – Nastolatka pokiwała głową ze zrozumieniem. To wyjaśniało jego niechęć do Frankie. W końcu bestialsko postąpiła z jego przyjacielem z zespołu.

- Harry!!! No chodź tu natychmiast!!! – wrzasnął na całe gardło Danny, zwracając się do przyjaciela, który w końcu do nich dołączył.

- Rozlało się coś? – spytał ogarniając wzrokiem brudny sweter Moniki.

- Nie, nie. Oplułem ją. – Danny machnął ręką i zignorował zszokowane spojrzenie.

- Acha… - Harry zrobił dziwną minę, ucałował Jayne w policzek i się przedstawił.

Znały już w całości kolejny zespół do kolekcji, ale akurat w tej chwili nie były z tego powodu zadowolone.

- Przeszkadzamy? – spytał Danny, widząc, że zapanowała niezręczna atmosfera. Kontynuował dopijanie czyjegoś soku, prawdopodobnie była to szklanka Madzi, ale narobili takiego zamieszania, że dziewczyny już niczego nie były pewne.

- Cóż, właściwie to tak – słusznie zwróciła uwagę Monika.

- Maggie miała pracować ze mną dla The Saturdays, ale ma jakieś obiekcje co do Frankie – wyjaśniła Jayne.

- I słusznie – prychnął Danny. – Wycycka ją tak jak biednego Dougie'go, a potem będzie musiała trafić na terapię. Daj sobie spokój, mała.

- Maggie – poprawiła chłopaka nastolatka. Wcześniej robił do niej słodkie miny, a teraz była „małą”.

- W takim razie przepraszamy – wtrącił Harry, uśmiechając się szarmancko. – Danny zawsze wtrynia się tam, gdzie go nie chcą.

- Hej! To była dobra okazja do zawarcia nowych znajomości! – uniósł się rudawy chłopak. – Szukamy menedżera, skoro Maggie nie chce pracować dla The Sats, może chciałaby…

- Ona ma szesnaście lat, słuchałeś w ogóle? – zaśmiała się Jayne.

Monika chciała zaproponować swoją kandydaturę. W końcu była pełnoletnia, ale po pierwsze została opluta, a po drugie język uwiózł jej w gardle.

- W każdym razie… Wiecie, gdzie nas szukać. – Danny klasnął w ręce, ale po chwili zdał sobie sprawę, że nie wiedzą. – 118b – dorzucił na koniec i mrugnął do dziewczyn oczkiem.

Ucałowali Jayne i ruszyli do wyjścia.

- To było… dziwne – zauważyła Monika.

- Taaak… - dodała Madzia.

- Tak czy inaczej, wracając do naszej konwersacji. – Jayne sprowadziła je na ziemię. – Twoja siostra wraca do domu, a ty masz czas, żeby się zastanowić. Do dwudziestego stycznia na pewno będziesz pracować dla mnie, a dalej się pomyśli.

Kobieta dopiła kawę i również wyszła z restauracji. Madzia z Moniką siedziały w ciszy, początkowo nie wiedząc, jak zacząć rozmowę.

- Więc… - odezwała się w końcu młodsza siostra. – Z jakim ty niby idiotą niby spałaś?

- Nie zmieniaj tematu! – warknęła starsza.

- Przecież nie było żadnego tematu! – obruszyła się nastolatka.

- Och, nieważne. Takie nieporozumienie. Wróciłam nad ranem, bo Jay wynajął pokój w Hiltonie. Oczywiście tylko jeden, bo na więcej nie było go stać. – Monika wzruszyła ramionami.

- Nie będę ci prawić wykładów, bo już nie raz budziłam się z kimś w łóżku odkąd jesteśmy w tej przeklętej Anglii.

- Przeklętej? – Monika spojrzała na siostrę spode łba.

- No… Ja nie chcę pracować dla Fakie Tanford! – Madzia uderzyła w stół, a do jej uszu dobiegł kolejny atak śmiechu.

- Sorry… Naprawdę… - powtarzał roześmiany Danny. – Zostawiłem tu telefon komórkowy… Sorry…

Zabrał swoją własność i schował ją do kieszeni.

- Lubię was – oznajmił na odchodnym, salutując.

- Salutuje się tylko do czapki – powiedziała za nim Madzia, ale wzruszył ramionami i tyle go widziały. – Chyba zapukam do tego pokoju. Jaki to był numer? – zastanowiła się nastolatka.

- Nie bądź głupia. Przed chwilą mówiłaś Jayne, że nie będziesz pracować dla The Saturdays, bo ich nie znasz, a teraz chcesz iść do bandy obcych facetów. Bo to są faceci. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że są starsi od Maxa.

- Tom jest najstarszy – poprawiła siostrę Madzia.

- Jeden pies. Na pewno nie pozwolę ci z nimi pracować.

- Jak widać pojęcie sarkazmu jest ci obce – żachnęła się Madzia. W gruncie rzeczy nie chciała się przyznać, że naprawdę rozważała propozycję nowego znajomego. Wszystko było lepsze niż praca z Frankie Sandford, a ci chłopcy wyglądali na całkiem sympatycznych, nawet jeśli Monika twierdziła, że są za starzy.

Wróciły jednak do pokoju hotelowego bez dalszych dyskusji. Nie zdawały sobie sprawy, że obu przez myśl przemknęło to samo. Podjęcie pracy dla obcego zespołu. Monika była gotowa nawet przymknąć oko na fakt, że została brutalnie opluta. Nie uśmiechał jej się powrót do Polski. Przez całe życie nie miała tylu przygód ilu tu w ciągu niespełna miesiąca. Gdyby nadarzyła się dobra okazja, zostałaby. Ale Madzia miała rację, nie nadawała się do żadnego zajęcia, bo była w stanie wszystko spieprzyć. Może to i lepiej, że niebawem wraca.

Spojrzała na bilet samolotowy na czwartego stycznia, który na samym początku spotkania wręczyła jej Jayne. Po raz kolejny mówiła, że gdyby chciała, znajdzie jej jakąś pracę. Ale to było bezcelowe. Nie chciała wywołać kolejnego pożaru lub ośmieszyć się przed kolejną gwiazdą, którą napotka na swojej drodze.

- Wiesz, co? – spytała lekko podirytowana siostrę. Stała właśnie w łazience i próbowała sprać sok ze swetra. – Jak wrócę do domu, to przynajmniej zrobię pranie.

- Dobrze, że widzisz w tej sytuacji pozytywy – zachichotała Madzia. – Mi by było smutno wracać.

- No tak. Bo ciebie tu lubię. A ja na każdym kroku muszę albo wysłuchiwać wyzwisk albo wyśmiewania.

- Przestań marudzić, jak zwykle przesadzasz.

- Yhm. Na pewno.

Było jej bardzo smutno, ale za nic w świecie nie chciała okazywać słabości. Zresztą, nie było nic, co by ją tutaj trzymało. Przecież to nie tak, że szaleli za nią chłopcy z konkurencyjnych zespołów, tak jak za jej siostrą. Ona była Kopciuszkiem bez szansy na awans społeczny. Niestety.
~*~

12 komentarzy:

  1. szkoda mi Moniki
    Zacny poranek milordzie :*
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc twoje opowiadanie prawdopodobnie zaraziło mnie miłością do innego zespołu. Przesłuchałam kilka piosenek McFly i na razie są one genialne, i coś czuję że kolejne też będą. Jak zwykle rozdział świetny, ale poranek Moniki przebił wszystko. Dodatkowo została opluta, ja na jej miejscu strzeliła bym focha. Szkoda mi jej trochę że wszyscy ją mają za ciamajdę, zresztą ona sama o sobie tak myśli. Mam nadzieje że w kolejnych rozdziałach pokaże się z lepszej strony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Monikę, oczywiście mi jej szkoda i chciałabym w następnych rozdziałach przeczytać o niej jako o silnej i innej kobiecie, która pokaże, że jest wiele warta. Oczywiście poranek był niesamowicie przezabawny. Mam nadzieję, że Monia zostanie w Anglii i spiknie się z Jay'em :D Uwielbiam to opowiadanie i czekam na następny rozdział, który mam nadzieję pojawi się już jutro :D Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też mam taką nadzieję :D strasznie szkoda mi Moniki

      Usuń
  4. Jej,jakbym miała przeżyć taką akcję w windzie jak Madzia i Monika,to bym w stu procentach zawału dostała:D
    Stoisz sobie spokojnie w windzie,zamyślona a tu nagle aaaaaa^^
    Zawał murowany,jak nic:D
    Biedna Monia,została opluta i nawet jej nie przeproszono.
    Monia,ta zniewaga krwi wymaga!
    Mam wrażenie,że ona jeszcze pokażę na co ją stać:)
    Co do McFly to bardzo dobrze,że wprowadziłaś kolejny zespół:)
    Z przyjemnością będę sobie ich wyobrażać w opisanych przez Ciebie sytuacjach;)
    Jak będę mieć więcej czasu to nawet skuszę się na przesłuchanie ich piosenek:)
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału<3
    E.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział :)
    czekam na next :)
    weny !!!1

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział. Mało się działo ale i tak cudowny. Czekam na kolejny rozdział i oby był fajny ! ;)) i tak wiem ze będzie xd dodaj szybkoo ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny rozdzial :)
    Czekam na nexta!!
    Ja chce Madzie i Natha razem!!
    Pisz szybko!!
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,sorki,że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów :d Nie pokazywało się,że coś w ogóle jest. No,ale ten przeczytałam z przyjemnością i mogę stwierdzić,że jest niesamowity. Każdy rozdział staje się z czasem co raz lepszy od poprzedniego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, że pojawiło się McFly. A 'Fakie Tanford' mnie rozwaliło.
    Co będzie z Moniką? Mam nadzieję, że nie wróci do Polski.
    Rozdział cudowny po prostu! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście, że czytam Twojej ''wywody" xD. Rozdział świetny! Padłam na Dannym :D Monice mam nadzieję, że się w końcu powiedzie. Czekam na następny. Bardzo proszę żeby pojawił się dzisiaj! Plisss!

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział
    czekam na kolejnyy
    P.S wybacz ze krótki komentarz ale nie wyrabiam się
    P.P.S cudo ten twoj rozdział hehehe =D

    OdpowiedzUsuń