środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 47 - "Powrót"

Dziękuję Wam za ciepłe słowa!
Zbliżamy się do reklamowanych już wcześniej rozdziałów sylwestrowych, które będą obfitowały w wiele wrażeń. Mam też nadzieję, że Wam się spodobają.

Potwierdzam, w drugiej serii opowiadania pojawią się nowe postacie, będą to czytelniczki, którym to obiecałam, w tym pewna Olga ;)

Trzymajcie się :*


W tym rozdziale pobyt na Barbadosie dobiega końca i dziewczyny stają przez problemem, co zrobić w sylwestra.
Jay i Monika ponownie mieszają w życiu Madzi i Natha.
~*~
Poczęstunek po konferencji prawie dobiegał końca. Chłopcy właśnie śpiewali małej Annie swój przebój charytatywny „Gold Forever” acapella na jej własne życzenie. Tylko Tom pałaszował jedzenie, które spoczywało na szwedzkim stole.

- Serio? Zamierzasz zjeść to wszystko? – Madzia zmierzyła go wzrokiem, a on zrobił oburzoną miną i wyjąkał z pełnymi ustami.

- No co? Ma się zmarnować?!

Madzia machnęła na niego ręką, więc powrócił do przerwanej czynności. Obserwowała go przez chwilę w ciszy bez cienia niesmaku, bo zdążyła się już przyzwyczaić do chłopaków i ich nawyków. Jednym z nich było niechlujne jedzenie.

- Wiesz, że Brukselka oddała kasę na hospicjum? – zagadnęła, sama nie wiedząc dlaczego używając ksywki, którą wymyślił Max.

Tom gwałtownie się zakrztusił, więc popukała go szybko po plecach, żeby się nie udusił. Chwilę mu zajęło, zanim złapał oddech.

- Co zrobiła? – wykrztusił, nadal pokaszlując.

- No wiesz, chyba jej się zrobiło żal tych dzieci, bo autentycznie wyciągnęła pieniądze, które dla niej odzyskałeś ze stanika i włożyła je do szkatułki z resztą forsy zgromadzonej na balu charytatywnym.

- Twoja siostra nosi banknoty w staniku?! – wrzasnął zdziwiony, zwracając tym samym uwagę kilku dziennikarzy, którzy udokumentowali konferencje i właśnie opuszczali salę.

- Serio? Tylko to wychwyciłeś z całej wypowiedzi? – Madzia uderzyła go w potylicą, na co jęknął i złapał się za obolałe miejsce.

- Przepraszam, ale kiedy słyszę stanik, myślę – cycki, a kiedy myślę „cycki” to już sama wiesz, co dalej… - powiedział trochę poirytowany, nadal masując sobie tył głowy.

- Faceci… - westchnęła Madzia i pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Więc chcesz mi powiedzieć, że Brokułek zaprzepaścił mój bohaterski czyn?! – uniósł się Tom.

- Brukselka! – odkrzyknęli chórem Jay, Max, Nath i Siva, którzy zdążyli się już pożegnać z Annie i stanęli właśnie przy Madzi i Tomie.

- Dziękuję… - Madzia pokiwała głową z uznaniem, chcąc podziękować chłopakom za wsparcie. – I nie wiem czy słowo „zaprzepaściła” jest tutaj odpowiednim.

- Och, no dobra… W takim razie, to chyba ładnie z jej strony – zauważył. – W końcu to jej kasa, nie? Może z nią robić, co chce. Może wreszcie odezwały się w niej ludzkie uczucia?

Tom zaczął zastanawiać się na głos, ale nie trwało to długo, bo wkrótce potem został brutalnie sprowadzony na ziemię przez Maxa, który pociągnął go za ramię w stronę wind.

Wszyscy zgodnie uznali, że czyn Moniki był wyjątkowo szlachetny i należy go jej wynagrodzić wspólnym posiłkiem.

- Zdajecie sobie sprawę, że nie mieliśmy jeszcze okazji zjeść razem obiadu? – spytał Jay, jakby uważał to za totalne świętokradztwo.

- Masz rację, zadzwonię do Keva i Martina, powinni zjeść z nami – postanowił Nath i udał się do bardziej ustronnego miejsca niż hotelowe lobby, żeby wykonać telefon.

Kiedy zjawiły się już Michelle, Kelsey i Nareesha, Madzia uznała, że pójdzie powiadomić Monikę.

Chwilę później były już w restauracji, gdzie wszyscy razem siedzieli przy zastawionym stole.

- Jest i nasz promyczek nadziei w tym okrutnym świecie – rozpromienił się Jay, zamaszystym gestem zapraszając do stołu przybyłe i wstał, żeby odsunąć krzesło.

- No wiesz, Jay… To miłe z twojej strony… - Madzia się zarumieniła, ale uśmiech szybko zszedł jej z twarzy po kolejnych słowach Loczka.

- A kto powiedział, że to dla ciebie? Monica – jesteś legendą! – zawołał i wskazał jej honorowe miejsce przy stole.

- No dzięki! – warknęła Madzia i zadowoliła się miejscem pomiędzy Tomem i Nathanem, który uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.

- Jestem? – zdziwiła się Monia, ogarniając wzrokiem wszystkich siedzących, którzy zaczęli bić jej brawo.

- Twój czyn przeszedł do historii – wyjaśnił Max.

Monia uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Teraz już nigdy nie dadzą jej spokoju i wciąż będą wypominać ten moment słabości. Próbowała się tłumaczyć, ale nie dali jej dojść do głosu, bo znów odezwał się Jay.

- Chciałbym wznieść toast – zakomunikował chłopak, wstając i biorąc do ręki kieliszek z szampanem, który właśnie nalała mu kelnerka.

Musiał to zaplanować wcześniej i najwyraźniej był z tego faktu bardzo zadowolony.

- Panie i panowie, proszę o uwagę! – zawołał, pukając nożem w kieliszek, by przykuć wzrok innych gości hotelowej restauracji.

- O Boże… - westchnęła Monika, ukrywając twarz w dłoniach.

Jay odkaszlnął i kontynuował:

- Ta oto dziewczyna, która siedzi tu teraz z nami – wskazał na Monikę, która jeszcze bardziej skurczyła się w sobie. – Przysłużyła się bardzo szczytnemu celowi. Zebraliśmy się tutaj, aby uczcić tę chwilę, w której z nieodpowiedzialnej, niezbyt rozgarniętej i nieco wrednej Polki stała się w pełni uprzywilejowaną członkinią TWFanmily!

- I kto to mówi… - zauważył Tom, na co wszyscy wybuchli śmiechem i nawet Jayowi zadrgały kąciki ust.

- Zdrowie Monici! – krzyknął i wszyscy zgodnie pochwycili swoje kieliszki unosząc je w górę, by wypić za Monię.

Madzia nieco się naburmuszyła.

- No wiecie… A ja to niby co? Nie jestem oficjalnym członkiem rodziny? – oburzyła się, sięgając po kieliszek z szampanem, który został jej brutalnie wyrwany z ręki przez Natha, siedzącego obok. – Hej!

- Ta pani dzisiaj nie pije… - powiedział ze śmiechem, podstawiając jej w zamian kieliszek soku pomarańczowego. – I oczywiście, że jesteś członkiem rodziny, myśleliśmy, że o tym wiesz.

- Mi nikt nie urządził wystawnej kolacji i nie zarządził toastu na moją cześć – zasmuciła się, ogarniając wzrokiem restaurację, w której wszyscy goście pili właśnie zdrowie Moni.

- Ale ty nie oddałaś tysiąca funciaków na chore dzieci – zauważył Tom, zabierając się do pałaszowania kurczaka, który wyglądał wyjątkowo apetycznie.

- Hej! – skarciła go Madzia. – To pewnie dlatego, że NIE MAM nawet tysiąca złotych, a co dopiero funtów!

- No przecież się nabijam! – Tom wywrócił teatralnie oczami, a korzystając z okazji, że nikt nie widzi, podmienił jej kieliszek ze swoim. – Nikt nie musi wiedzieć – dodał i mrugnął do niej ukradkiem.

- No to co planujemy teraz robić? – spytał Max, wygodnie rozsiadając się na krześle, objedzony za wszystkie czasy.

- Skutery! – krzyknął Siva, co było do niego zupełnie niepodobne.

- Surfing! – rozemocjonował sięJay.

- Spać… - westchnęła Monia w tym samym czasie.

Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni, a ona lekko się obruszyła.

- Hej! Bohaterki też potrzebują odpoczynku! Nie jestem ze stali!

Wszyscy wybuchli śmiechem i nawet Monia nie mogła się pohamować. To było naprawdę miłe popołudnie, ale zmęczenie nie dawało jej spokoju.

- Idźcie na plażę, ja pójdę się położyć. Jestem skonana… - Jak na komendę rozległo się przeciągłe ziewnięcie Moni.

- Cała Brukselka… Psuje zabawę – westchnął Max.

- Hej! Powie mi ktoś wreszcie, o co chodzi z tą całą „Brukselką”?! – zdenerwowała się Michelle i znów rozległy się śmiechy.

- Innym razem, Mich… To za długa historia. – Max mrugnął do Moni porozumiewawczo i wstał od stołu, nie omieszkając przy tym „zahaczyć” ręką o jej ucho.

Siva z Nareeshą i Tom z Kelsey też opuścili towarzystwo i udali się na plażę korzystać z uroków Barbadosu. Przy stole zostali tylko Jay, Nathan, Big Kev, Martin, Monia i Madzia.

- Wypadałoby ustalić szczegółu jutrzejszego powrotu – zagadnął Martin, ale Jay mu przerwał.

- Nie możemy jeszcze trochę cieszyć się wolnością?

- Będziesz miał aż nadto wolności po przyjeździe do domu – stwierdził Big Kev.

- W Nottingham? Żartujesz? Chociaż, rzeczywiście, cieszę się, że wreszcie wracamy… - Jay wpatrzył się rozmarzonym wzrokiem w przestrzeń.

- Musisz już pewnie tęsknić za domem… - zagadnęła Madzia, a Nath prychnął.

- Za domem? Chyba za swoją jaszczurką.

Krótkie przekomarzania przerwał w końcu Martin, który oznajmił, że następnego dnia o 11:00 mają samolot do Londynu i że znów Madzia i Monia lecą gorszą klasą.

- Jeśli chcecie, możemy się z wami zamienić – zaoferował Nath, a Madzia, sądząc, że znów próbuje w ten sposób okazać wyższość, odpowiedziała pogardliwym tonem.

- Nie, dzięki. Nie chcemy lecieć ze snobami w pierwszej klasie.

Monia była zbyt zmęczona, żeby coś na to odpowiedzieć.

Big Kev i Martin pożegnali się z nimi i udali się do swoich pokojów, twierdząc, że pozostało im jeszcze kilka spraw do załatwienia i Madzia ma wolne na resztę wieczoru.

- To co? Kierunek: plaża? – zapytał Jay zacierając ręce i spoglądając wyczekująco na dziewczyny.

Nath zrobił to samo, ale żadna się do tego nie paliła.

- Spać… - westchnęła po raz kolejny Monia i Madzia z lekkim rozczarowaniem w oczach zakomunikowała, że wróci z nią do pokoju.

- Daj spokój, jeszcze nie miałaś okazji zwiedzić Barbadosu w świetle dnia! Niedługo zajdzie słońce! – przekonywał Jay, a Nath spojrzał na nią z nadzieją, że skusi ją ta perspektywa.

- Idź… Nareszcie będę miała łóżko Marvina sama dla siebie! – rozmarzyła się Monia, czym tylko utwierdziła Madzię w przekonaniu, że nie jest ona spragniona jej towarzystwa.

- Daj spokój, Megs… Caroline już tu nie grasuje. Nic ci nie grozi – zapewnił dziewczynę Nath i ta zdecydowała się z nimi pójść.

Monika wróciła sama do pokoju i rzuciła się na łóżko, nie zdejmując uprzednio nawet ubrań. To był bardzo dziwny dzień, który na pewno zapamięta na długo.

Tymczasem Madzia, Nath i Jay udali się na plażę, skąd rozciągał się przepiękny widok na ocean.

- Wow… - westchnęła Madzia. – Ale widok...

Nie zdawała sobie sprawy, że ma rozdziawioną ze zdumienia japę i mówi po polsku. Nie musiała jednak tłumaczyć chłopakom swoich słów, bo dobrze zrozumieli je po jej minie.

Jeszcze nie miała okazji widzieć oceanu w świetle dnia i to nie z okna w pokoju hotelowym. Było jej jednak cholernie gorąco. Sweter zdjęła po półgodzinie spaceru, ale o zdjęciu dżinsów, które przylepiły jej się do dupy nie było mowy. Najwyraźniej ledwo żyła, bo Nathan spojrzał na nią z troską.

- Dobrze się czujesz?

- Tak… Nie… To znaczy… Strasznie tu duszno – przyznała, wachlując się ręką, co w gruncie rzeczy wcale nie pomogło. Zaczęła żałować, że nie założyła stroju kąpielowego, który dostała od Moniki.

- Nathan odprowadzi cię do pokoju – oznajmił żywo Jay, niemal klaszcząc w ręce. Cały czas w głowie obmyślał, w jaki sposób zostawić tę dwójkę samą, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Namieszał z Dionne i dostał za to niezły ochrzan od przyjaciela, który nie lubił, gdy ktoś się mieszał w jego sprawy.

- Nie, w porządku. – Madzia machnęła ręką.

- Jay ma rację. Musimy cię odprowadzić.

Nath z czułością odgarnął Madzi włosy z czoła.

- Po prostu niech się przebierze i możecie wrócić! – Jay klasnął w dłonie, ale widząc, że przerwał romantyczną chwilę, lekko się zmieszał. - No to może… ja pójdę po twój strój kąpielowy i ci przyniosę, a tymczasem wy cieszcie się słońcem?

Spojrzeli na niego jak na idiotę.

- Nie, to może być udar. Powinnaś odpocząć w pokoju.

- A ty co, lekarz?! – prychnął Jay na słowa kumpla, ale widząc lodowate spojrzenie zamilkł.

Zaprowadzili Madzię do pokoju. Nath cały czas pytał, czy sobie poradzi, ale przyznała, że nie ma problemu. Poprosiła, żeby jej obiecali, że dołączą do chłopaków i ich dziewczyn, żeby się dobrze bawić. Tak się rozstali.

Monika leżała z głową przyłożoną do poduszki. Wpatrywała się w piękny widok za oknem i nie mogła spać.

- Zachód słońca… - powiedziała, lekko unosząc rękę i wskazując w stronę, skąd rozciągał się piękny widok.

- No. Czas – oznajmiła bez entuzjazmu Madzia.

- A tobie co? Okresik? – spytała podejrzliwie siostra.

- Nie. Strasznie gorąco.

- To spacerek się nie udał?

- Udał się, ale był krótki. – Madzia wzruszyła ramionami i zaczęła zrzucać z siebie wszystkie ciuchy. Zamknęła się w łazience, by wziąć prysznic.

- Nadal uważam, że nie powinnaś tyle czasu spędzać z Nathem. Jest dziwny – oświadczyła Monika, ale przez szum wody jej siostra nic nie słyszała. Kiedy wróciła do sypialni umyta, z przerażeniem stwierdziła, że dziewczyna śpi w poprzek łóżka, nie zostawiając miejsca dla niej.

Na szczęście Monika miała lekki sen. Ułożyła się na brzegu, zostawiając Madzi spory kawałek wygodnego legowiska.

- Mam nadzieję, że na mojej połówce spał Marvin – oznajmiła i wszystko później zlało się w jedną plamę, bo zasnęła.

Madzia również tego wieczora poszła spać wcześniej. Bardzo chciała spędzić czas z chłopakami, ale fakt, że Nath chciał jej się tak szybko pozbyć… Zapewne spieszył się, by zadzwonić do Dionne. Nawet nie przyszło jej do głowy, że może naprawdę się o nią martwić.

Na następny dzień przypadło pożegnanie z Maxem, Sivą, Tomem i ich dziewczynami, którzy zostawali na Barbadosie do świąt. Śniadanie zjedli wspólnie, około godziny dziewiątej. Towarzyszyli im też Big Kev i Martin. Każdy mówił przez każdego, bo były to ich ostatnie chwile przed długą przerwą osobno. Tom opowiadał, jak bawili się na skuterach wodnych, Max narzekał na paparazzich, którzy strzelali im fotki, dziewczyny zachwycały się słońcem, Siva architekturą hotelu, którego jeszcze zupełnie nie zagłębił…

Monika i Madzia siedziały nieco cicho, bo nie miały pojęcia, co mogłyby opowiedzieć. Po śniadaniu poszły się spakować, podobnie jak Nathan i Jay oraz menedżerowie. Następnie w holu na dole nastała seria uścisków. Nawet Michelle, Kelsey i Nareesha wyściskały dziewczyny, co wydało im się nieco dziwne. Ta ostatnia nie mogła przestać uśmiechać się do Moniki po tajemniczej rozmowie w windzie.

- Czy ja o czymś nie wiem? – spytał podejrzliwie Siva, spoglądając to na swoją dziewczynę, to na Monikę, które wymieniały dziwaczne porozumiewawcze spojrzenia.

- Nie, kotku. Nic, nic – zbyła go Nareesha.

Dla Moniki niezręczne było jeszcze pożegnanie z Tomem, ale na szczęście nie było źle.

- Przepraszam za te wrzaski na imprezie w pianie – powiedział jej do ucha, a ona uśmiechnęła się tylko życzliwie, żeby dać mu do zrozumienia, że się nie gniewa.

Nie było to do końca prawdą, ale nie chciała psuć miłych chwil, ponownie wypominając mu, że zranił jej uczucia i sprawił, że poczuła się jak gówno. W końcu odzyskał jej pieniądze, które co prawda potem sama oddała, ale w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia.

Dwie godziny później siedzieli już w samolocie. Dziewczyny w gorszej klasie niż chłopacy i menedżerowie. Zapowiedziano im też, że po wyjściu z samolotu muszą się trzymać od siebie z daleka, bo będą polować na nich fotoreporterzy, szukający sensacji. Szczególnie po tym, jak Madzia znalazła się ponownie na okładkach gazet i w telewizji. Na lotnisku, gdzieś w cieniu, pożegnały się więc z Jayem i Nathem, obie niezbyt zadowolone z rozwoju sytuacji. Skończyło się na życzeniach noworocznych. Pod adres, który dostały, miały dojechać same.

I tak też się stało. Jay, Nathan i menedżerowie znikli gdzieś jak kamfora zaraz po wylądowaniu. Monika ponownie wzięła złą walizkę zamiast bagażu Madzi, dostała więc ochrzan i to młodsza siostra przejęła dowodzenie.

- Co teraz będzie? – spytała Monika, kiedy jechały taksówką pod wskazany adres hotelu.

- Co masz na myśli? – Madzia zmarszczyła brwi.

- No… Mój dług został spłacony. Zaraz po Nowym Roku wracam do domu, a ty zaczynasz pracować pełną parą. Ale co do tego czasu?

- W sumie to nie mam pojęcia. Pewnie spędzimy sylwestra przed telewizorem w pokoju hotelowym. Choć… pewien członek pewnego zespołu zaprosił mnie na sylwestra w hotelu Hilton.

- Żartujesz! Czy to był… - Monika urwała, widząc, że jej siostra kiwa głową twierdząco, choć tak naprawdę nie miała pojęcia, o kim dziewczyna myśli.

- Tak. Ale nie pójdę. Nie zostawię cię samej.

- Uważam, że powinnaś się wybrać! Ale zrobisz jak uważasz.

Monika była pewna, że jej siostra ma na myśli Liama, dlatego tak ochoczo zachęcała ją do skorzystania z okazji. Do hotelu dojechały w ciszy. Na miejscu spotkały się z Jayne Collins, która po raz kolejny wspomniała o tym, że kiedy The Wanted pojadą do USA, Madzia będzie musiała zacząć pracować dla The Saturdays. Monika w żaden sposób tego nie komentowała, choć chciała, żeby jej siostra czuła się tu dobrze, a praca z tymi wypindrzonymi lalami, z których jedna była głupia jak but, a jeszcze inna była dziewczyną Marvina Humesa nie była szczytem marzeń.

- Jako że Monika spłaciła już dług, może wrócić do domu zaraz po Nowym Roku, kiedy zelżeje ruch. Aczkolwiek słyszałam o twoich bohaterskich wyczynach na Barbadosie i muszę przyznać, że mi zaimponowałaś. Gdybyś zmieniła zdanie… zawsze znajdzie się tu dla ciebie jakaś praca – oznajmiła Jayne, a Monika uśmiechnęła się blado, ale nic nie odpowiedziała.

Oczy Madzi były smutne, kiedy po raz kolejny usłyszała o perspektywie pracy z zespołem dziewczęcym. Nie tylko nie była tym zachwycona, ale było jej niebywale smutno. Nie chciała opuszczać Natha, Jaya i reszty. Wolała już wrócić do One Direction i w głowie nawet rozważała taką ewentualność.

- Jako że sylwestra spędzacie tutaj, pomyślałam, że chciałybyście się gdzieś wybrać – kontynuowała Jayne. - Mam tu zaproszenia na imprezę w hotelu Hilton. Będzie mnóstwo gwiazd, głównie z programu X-Factor i brytyjskiego środowiska muzycznego. Te bilety miały być dla Maxa, Sivy i Toma z dziewczynami, ale skoro oni zostali na Barbadosie… Proszę.

Kobieta podała Monice dwa bilety, zanim Madzia zdążyła powiedzieć, że nie trzeba. Zapomniała o zasadzie, że jak za darmo, to się bierze.

- Oprócz tego, to jest twoja wypłata, Maggie. – Jayne wyciągnęła w stronę swojej asystentki kopertę. – W gotówce, żeby nie robić ci niepotrzebnych problemów.

- Dziękuję.

- No… to chyba wszystko. W razie czego dzwońcie. Przynajmniej do Nowego Roku masz wolne, potem ruszamy dalej z promocją.

Kobieta pożegnała się, życzyła im wszystkiego najlepszego i wróciła do swojego świata. Dziewczyny powlokły się do pokoju hotelowego, w którym wcześniej się zameldowały. Daleko było mu do luksusów Sandy Lane na Barbadosie, ale przynajmniej tutaj były dwa łóżka i w pobliżu nie było żadnej Caroline Flack, która mogłaby przemienić ich życie w koszmar.

Jakoś pod wieczór wróciły z kolacji, którą oczywiście zamówiły oszczędną, żeby nie wydać zbyt dużo kasy. Zadzwonił telefon Madzi.

- Muszę zmienić ten dzwonek – oznajmiła, zaglądając na wyświetlacz. Zdziwiła się, kiedy nie ujrzała imienia Liama, tylko Jaya.

- Hej, Maggie! Jak tam podróż? – spytał, kiedy odebrała.

- W porządku. Przeżyłyśmy.

- Bo my mieliśmy małe problemy i wylądowałem na trochę u Natha. Masz pozdrowienia od Beverly i Jessici.

- Dziękuję. Pozdrów je też.

- Dzwonię, bo chciałem zapytać, czy masz jakieś plany na sylwestra? Wiesz, Nath wybiera się z Dionne na bal, więc pomyślałem, że zapytam, czy przypadkiem nie chcesz się wybrać…

Madzia zamarła. Po co mówił jej takie coś? Dlaczego miałaby niby chcieć iść z nimi? Stała tak osłupiała, wpatrując się martwo w ziemię, aż Monika, która wszystko słyszała, wyrwała jej słuchawkę.

- Kiedy moja siostra ma już plany na sylwestra. Wybiera się na bal do hotelu Hilton – oznajmiła twardo.

- Zabawne! Właśnie tam idziemy i my! Mieliśmy zostać w domach, ale szkoda, żeby bilety się zmarnowały. No i wiesz, Nathan i Dionne dawno się nie widzieli i…

- Nadal nie rozumiem, po co dzwonisz. Chcesz usłyszeć o naszych planach? Maggie idzie już kimś, także miła będzie podwójna randka, skoro twój przyjaciel zabiera swoją dziewczynę.

- Tak, to miłe… - powiedział rozpędzony Jay, ale nagle popadł w konsternację. – Zaraz… Jak to idzie już z kimś? Z tobą, tak? – spytał podejrzliwie.

- Głupi. Nie ze mną. Ma randkę. Ale miło będzie się zobaczyć na miejscu, masz rację. Naraska! – Monika zakończyła rozmowę i spojrzała na osłupiałą Madzię, która z półotwartymi ustami nie wiedziała, co powiedzieć. W końcu się przemogła.

- Czyś ty zwariowała? Po co powiedziałaś, że ja mam randkę?! – uniosła się młodsza siostra.

- A co? Niech Nath wie, że do niego nie wzdychasz. Co oni sobie myślą? Że wzbudzą twoją zazdrość? – Monika prychnęła i podała Madzi słuchawkę telefonu. – Dzwoń do Liama.

- Do Liama? Po co niby miałabym do niego dzwonić?

- Cóż… Czy to nie oczywiste? Żeby potwierdzić, że idziesz z nim na ten głupi bal, żeby Nath i Dionne was zobaczyli i…

- Zaraz… Ty myślisz, że to Liam zaprosił mnie na sylwestra? – spytała Madzia, rozdziawiając japę.

- Czy to nie oczywiste?

- Nie! To był Harry! – krzyknęła Madzia.

- Skąd miałam to wiedzieć, deklu?! Niż tego roznegliżowanego zboka to już wolę chyba Natha. Byłam pewna, że to Liam cię zaprosił, nie spodziewałam się, że ze Stylesem jesteś w takiej dobrej komitywie.

- Och, co ty zrobiłaś! – Madzia przysiadła na brzegu swojego łóżka i załamała ręce.

- Trzeba było powiedzieć, o co chodzi. – Monika wzruszyła ramionami. – Teraz nie masz wyjścia. Dzwoń do Stylesa i powiedz, że się wybierasz.

Madzia z nieukrywaną niechęcią przejęła od siostry swój telefon i zaczęła wbijać numer Harry’ego.

- Namieszałaś, Monia! Będziesz musiała iść ze mną, żeby nie było głupio… O, hej! – przerwała monolog, słysząc po drugiej stronie znajomy głos. – Zastanowiłam się nad twoją propozycją i chętnie wybiorę się z tobą.

Nie była pewna, czy jej się wydawało, czy po drugiej stronie rzeczywiście słychać było stłumiony okrzyk radości i przybicie piątki.

- Eee… w każdym razie… spotkamy się na miejscu?

- Nie, nie, jestem dżentelmenem. Przyjadę po ciebie – zobowiązał się chłopak, przybierając poważny ton. – Podaj tylko adres hotelu.

Podała. Wyraził jeszcze swoją radość z faktu, że będzie mu towarzyszyć i się rozłączyli.

- Zadowolona jesteś z siebie? – spytała poirytowana Madzia siostrę, zdając sobie sprawę, że będzie skazana nie tylko na oglądanie Natha z Dionne, ale i Liama.

Sylwester zapowiadał się niezwykle niezręcznie.

Tymczasem Nath ochrzaniał Jaya za to, że ten bez jego zgody wymyślił chytry plan, który w ostateczności nie wypalił.

- Oszalałeś?! Po co jej kłamałeś, że idę z Dionne?!

- Gdyby nie to, nie wiedzielibyśmy, że idzie z kimś na ten bal.

- To Payne! To na pewno on! – powtarzał Nath, krążąc po pokoju.

- Usiądź, takie chodzenie nic tu nie pomoże – nakazał Jay, kładąc dłonie na ramionach kumpla i patrząc mu głęboko w oczy. – Niech nasz plan rozpocznie się właśnie w sylwestra. Trzeba dostrzegać pozytywne strony zaistniałej sytuacji.

- Pozytywne? Czy ty upadłeś na głowę?! – spytał Nath, chowając twarz w dłoniach. – Teraz muszę naprawdę zaprosić Dionne na sylwestra.

- No i? To chyba nie jest aż tak wielki problem?

- Jest bo moim celem było spędzenie sylwestra z Meggs. Nie z Dionne. I to na oczach Meggs, która przyjdzie w to samo miejsce z Liamem Paynem. Podwójna randka?! Serio, Jay?!

- Przepraszam, przestań już się o to dąsać! – warknął Jay. – Nie ma tego złego, co by…

- Och, zamknij się.

I tak oto skończyła się konwersacja. Swaci zawalili swoją robotę, w wyniku czego tegoroczny sylwester miał obfitować w sporo wrażeń. I to niekoniecznie przyjemnych.

~*~

8 komentarzy:

  1. Super! :)
    Jay i Monika nie nadają się na swatki haha
    Ciekawa jestem co się będzie działo na tym balu, bo na pewno będzie ciekawie :D
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże swatanie Jaya przypomina mi swatanie mnie z takim jednym Emilem, tamten też dawał takie rady przez które wszystko się jeszcze bardziej komplikowało.
    Jak zwykle rozdział wspaniały. Nie mogę się doczekać ego sylwestra. Coś czuję że będzie ostro.
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super
    Swatanie znam ten ból :/

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak! One direction. Nareszcie. Doczekałam się :D już się nie mg doczekac nowego rozdzialu i sylwestra! A może się zalape żeby być w opowiadaniu? Wiesz one direction i jak. Marzenie! ;D. Rozdział byś świetny a zwłaszcza koncowka ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. super super super super super super super... rozdział
    czekam na next :)
    weny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu mam banana na twarzy po tym jak zobaczyłam,że dodałaś rozdział:D
    Co do samego rozdziału to moim zdaniem kiepskie swatki z Jay'a i Moniki^^
    Coś czuję,że z intryg tej dwójki wyjdzie niezły sajgon:D
    Tom jako pożeracz wszystkiego nieźle mnie rozbawił;) W dodatku przekręcanie ksywki Moniki przez niego jest komiczne:)A i to myślenie o cyckach^^Typowy facet;p
    Natomiast Max musiał oczywiście zmolestować ucho Moniki,bo gdzieżby nie:D
    Ach,kończąc chcę jeszcze powiedzieć,że już nie mogę się doczekać nocy sylwestrowej i tego obiecanego pocałunku;)
    Obstawiam,że będzie on z Liamem a nie z Nathem ale mimo to jestem strasznie podekscytowana;)
    Czekam z niecierpliwością na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHAM CIE!!!!
    Czekam na nexta!!
    Blagam cie napisz szybko!!
    Te rozdzialy tak szybko wchodza ze nawet nie wiesz kiedy konczysz czytac!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaa już się nie mogę doczekać rozdziału sylwestrowego. Haha :D Po co kolejne postacie? Tak jest dobrze. Co za dużo to niezdrowo.

    OdpowiedzUsuń