czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 79 - "Biwak"

Liam jeszcze się pojawi. Niestety popyt determinuje podaż, więc jest go mniej niż Natha, bo spotkał się ze znacznie mniejszym zainteresowaniem (początkowych rozdziałów z 1D nikt nie czytał).

Kolejny rozdział jutro lub w sobotę, teraz dopiero będzie się coś działo na gruncie romantycznym. Oczywiście nie zabraknie też zakręconych perypetii.

Dziękuję za komentarze. Rozdział dedykuję Lusiax333, Tyśka_ i Sylwia ;*


W tym rozdziale odbywa się impreza imieninowa Madzi i urodzinowa Jaya. Mieszane towarzystwo gwarantuje dziwaczne przygody, szczególnie, że nocleg ma odbyć się pod namiotami.
~*~
Imieniny Magdy nadeszły w mgnieniu oka. 22 lipca miał okazać się albo świetnym uwieńczeniem wspaniałej przygody, której siostrom pozazdrościłyby tysiące dziewczyn na całym świecie, albo totalną katastrofą. Niestety, wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały, że będzie to jednak ta druga opcja. Wszystko przez Jaya, który upierał się, żeby połączyć jej imieniny z jego urodzinami. Tak oto zaprosił chłopaków z The Wanted z dziewczynami oraz swojego brata Seana, jako że reszta z jego pobratymców nie mogła się tego dnia zjawić. Liczba gości, która gwałtownie wzrosła spowodowała, że loża, która została zarezerwowana przestała odpowiadać, a innych wolnych już nie było. Na szczęście, lub też nieszczęście, Max przypomniał sobie, że wynajął domek nad jeziorem kiedy rozpoczął misję wyswatania Brukselki i Jaya i nadal miał klucze. I to był początek kolejnej imprezy, która miała zatrząsnąć w posadach światem dziewczyn.

Gości miało być za dużo, konieczne więc było wzięcie namiotów. Madzia zaprosiła Jessicę i Kubę oraz chłopaków z One Direction i McFly, ale ci drudzy w ogóle nie mogli się pojawić, a z tych pierwszych dostępny był tylko Zayn. Jay ze swojej strony zaprosił wszystkich z The Wanted, w tym dziewczyny, Nareeshę i Kelsey.
- Co ty robisz? - spytała Madzia Jaya, który w ostatnich dniach czuł się w ich mieszkaniu jak u siebie, a teraz myszkował w rzeczach Kuby, który brał prysznic.
- Wiedziałem, że on jest podejrzany! Zobacz to! - oświadczył, podając nastolatce kopertę z otwartym listem, do którego ta zajrzała z lekkim wahaniem.
- To jego prawo jazdy? - spytała naiwnie dziewczyna, trochę zawstydzona, że narusza prywatność.
- Już dawno mógł wyjechać, ale siedzi tutaj jak kołek i...
- Jay, on tego nie robi specjalnie. Jest w porządku. Pytał nas, czy może zostać dłużej, bo został zwolniony w Szkocji, a mieszkanie w Londynie należy już do kogoś innego.
- Gadanie. Ten cały Kuba coś kombinuje, mówię ci!
- Zabawne, bo on powiedział o tobie to samo - prychnęła Madzia, ale chłopak nie mógł wypytać, co dokładnie mówił o nim rywal, bo do pokoju weszła Monika, która wzrokiem ogarniała wszystko, by upewnić się, że są gotowi do drogi.
- W porządku? - zapytała siostrę i Jaya, a ci pokiwali głowami, a kiedy wyszła, szybko odłożyli prawo jazdy chłopaka na miejsce.
Jakieś piętnaście minut później byli spakowani i gotowi. Pozostawało im tylko czekać na Maxa, który miał ich zawieźć swoim wozem i po drodze mieli odebrać Zayna.
- Nie musimy czekać - oświadczył Kuba. - Mam prawo jazdy i odebrałem wóz. Mogę was odwieźć.
- Tym gratem? Nie, nie. Poczekamy na terenówkę Maxa. Zresztą, on ma klucze.
Jay znowu zamienił ton na bojowy, bo nie podobało mu się, że Kuba wyjawił haka, którego na niego znalazł. Czyżby miał wszędzie swoje podsłuchy, że zawsze był o krok przed nim? Telefon od Maxa załagodził napięcie, bo wszyscy zabrali swoje rzeczy i zeszli na dół, by wpakować się do samochodu. Monika usiadła koło kierowcy, tłumacząc, że przecież po chorobie musi jej być wygodnie. Madzia rozdzieliła Jaya i Kubę, żeby nie było sporów w samochodzie. Kiedy po drodze zabrali Zayna, który wcisnął się do terenówki z niewielkim trudem, zrobiło się znacznie lżej.
- Dawno się nie widzieliśmy! - przyznał chłopak z uśmiechem. - Vas happenin'?
- No, wiesz... Po staremu.
Dyskutowali tak o Perrie z Little Mix i o tym, dlaczego chłopaki z One Direction nie mogli przyjechać, kiedy nagle dojechali na miejsce.
- Mam nadzieję, że tym razem nikt nie zablokuje drogi - stwierdził Jay.
- Na dziś nie zaplanowano żadnej parady - zachichotał Max, parkując przed domkiem nad jeziorem.
Ich oczom ukazali się Tom z Kelsey i Nareeshą. Chłopak próbował rozłożyć namiot, co szło mu opornie, a dziewczyny wygrzewały się na słońcu, korzystając z faktu, że była ładna pogoda. Wyjaśnili, że Siva pojechał po Natha i Jess. Wszyscy mieli więc niebawem zjawić się na miejscu. Jay zaprosił też młodszego brata i zwietrzył okazję, że jego przyjaciel mógłby go odebrać z dworca. Sam nie musiałby wtedy odstępować Brukselki na krok.
Max zaczął rozstawiać wszystkich po kątach i komenderować, w jaki sposób i gdzie rozstawić namiot. Zaproponował, że lepsze będzie miejsce bliżej jeziora, a dalej lasu. Pomógł też koledze rozłożyć jeden z namiotów.
- Jak będziemy spać? - zaciekawił się Jay, wystawiając torby z bagażnika samochodu Maxa. - Macie tylko jeden namiot?
- Siva nie może spać w namiocie - wyjaśniła Nareesha. - Więc jeśli nie macie nic przeciwko, to ja i on przekimamy się w tej samej sypialni, co poprzednim razem.
- W porządku - stwierdził Max. - Ale w jednej sypialni przecieka dach po ostatniej ulewie i niestety nie nadaje się ona do użytku.
- Ja z Monicą będziemy spali w namiocie - oświadczył Loczek, w górze wymachując jakąś torbą. Dziewczyna spojrzała na niego przerażona, a on wzruszył ramionami. - No co? Ma przedsionek, jest sporo miejsca.
- Jej nie o to chodzi - zauważyła Madzia. - Po prostu nie znosi insektów. No i... niedawno była chora, niech śpi w domku.
- Tak, tak - podłapała Monia. - Ale nie odbiorę ci przyjemności spania w namiocie. Wiem, jak lubisz przyrodę.
Dziewczyna zrobiła słodkie oczka, które miały perswazyjnie nakłonić jej samozwańczego chłopaka do nocowania pod chmurką.
- Niech będzie - westchnął Jay, ale oczy zmrużył i spojrzał na Kubę, który razem z Maxem wnosił właśnie bagaże do domku. - A on gdzie śpi?
- A co to za różnica? - spytała Kelsey.
- No właśnie - dopowiedziała Monika i czując przypływ sympatii do dziewczyny Toma, oddaliła się z nią i Nareeshą w stronę plaży, by rozkoszować się piękną pogodą.
Siva wrócił szybko razem z Nathem, Jess i Seanem, młodszym bratem Jaya, który zignorował zupełnie wyciągnięte w swoją stronę ręce brata, minął go i podbiegł do Brukselki.
- Dziewczyno, gdzie ty masz oczy? Miałaś pod nosem takiego przystojniaka jak ja, a wybrałaś wybrakowany model?! - spytał ze śmiechem, ściskając Monikę, która mu się wyrwała i postanowiła, że jeszcze tego wieczora, zanim Jay się ubzdryngoli, powie mu prawdę. Nie mogła znieść tych przesłodzonych uśmieszków i napiętej atmosfery.
Madzia natomiast była zawiedziona. Spodziewała się kameralnej imprezy w klubie, tymczasem dostała... dzicz. Dosłownie. I z chłopaków z One Direction przyjechał tylko Zayn, który cały czas trzymał się na uboczu, a jej było żal, więc cały czas go zabawiała.
Max i Tom postanowili rozpalić ognisko. Było do tego specjalnie wydzielone miejsce i choć Monika upierała się, że grill będzie lepszym rozwiązaniem (znaleźli takowy w piwnicy), to oni woleli pójść w bardziej naturalnym kierunku i zabawić się w Robinsonów. Na pierwszy ogień poszło też piwo. Madzia zobowiązała się nie wypić ani kropli alkoholu i postanowiła dotrzymać słowa. Monika musiała łyknąć trochę, żeby nabrać odwagi, bo czuła, że na trzeźwo nie zniesie tej sytuacji. Na szczęście nie było aż tak źle, bo natura wydawała się interesować Jaya o wiele bardziej niż ona i miała chwilę oddechu.
Wszyscy zajadali pieczone pianki, Nareesha i Kelsey się opalały, a chłopacy co chwilę lecieli do jeziora się wykąpać. Max nie omieszkał przybliżyć historii, jak to wrzucił Brukselkę do wody, co doprowadziło do pewnego incydentu, który jednakże zakończył się szczęśliwie.
Zadecydowano, że młodzież (jak to określił Tom) zajmie czteroosobowy namiot. W jednej przegrodzie miała więc spać Madzia z Jess, a w drugiej Sean i Nath. Tom z Kelsey mieli swój dwuosobowy namiot, a Jay przytargał i swój z przedsionkiem, tak więc razem z Maxem i Zaynem zamierzał spać na świeżym powietrzu. Siva i Nareesha już wcześniej zaklepali sobie jedną z sypialni, Monika miała więc drugą sypialnię dla siebie, a kanapę przy kominku miał zająć Kuba. Trzecia sypialnia nie nadawała się do zamieszkania po ostatniej obfitej ulewie. Większości zebranych pasował taki obrót spraw, więc bawili się dalej bez marudzenia.
Zabawa trwała w najlepsze, kiedy tuż przed domkiem wyhamowała jakiś samochód terenowy, wzbudzając kurz, który doprowadził wszystkich do kaszlu. Z miejsca kierowcy wysiadł uśmiechnięty Harry Styles i pomachał do wszystkich.
- Wybaczcie spóźnienie, ale ta fryzura sama się nie ułoży - zażartował, a Madzia się roześmiała, ale kiedy zobaczyła, kogo ze sobą przywiózł, mina jej zrzedła.
Od strony pasażera wysiadł Liam z miną zbitego szczeniaczka i bladym uśmiechem na twarzy. Kiwnął głową do wszystkich.
- Hej, burzycie nam system! - uniósł się Tom. - Ustaliliśmy już, kto gdzie śpi.
- Możemy spać w samochodzie - oznajmił z uśmiechem Harry i impreza rozpoczęła się na dobre.
Słońce zaszło całkowicie, zapalone światła z werandy rozjaśniały niewielkie pole namiotowe celebrytów.
- Cieszę się, że jesteście - oznajmiła Madzia, kiedy Jay, Kuba, Tom i Max poszli się kąpać, Nareesha i Kelsey ubrać, a reszta rozpierzchła się gdzieś w okolicy.
- Tak? - zaciekawił się Liam.
- Pewnie, głuptasie. Jesteśmy przyjaciółmi, no nie? Naprawdę nie chcę, żeby były między nami jakieś niesnaski.
- Ja też tego nie chcę - oświadczył Harry, a Liam i Madzia spojrzeli na niego spode łba, jako że mówili o sobie.
- No... to ja... pójdę popływać! - oznajmił nagle Hazza i klasnął w ręce.
- Ale nie masz stroju - zauważył Liam.
- Oj... jeszcze się nie nauczyłeś, że ten młody Tarzan nie potrzebuje tkaniny, żeby go krępowała? - zachichotał chłopak, po czym uderzył się kilka razy pięściami w klatę, ale najwyraźniej za mocno, bo zakasłał i odszedł do pozostałych, którzy moczyli się w wodzie.
- Ty i Nath się pogodziliście? - zagadał Liam.
- Tak. A ty i Danielle?
- Raczej nie będzie to możliwe - dodał szybko po chwili wahania. - Zachowywałem się dziwne po twoim powrocie, bo nie dostałem żadnych wiadomości w odpowiedzi na  moje. Okazało się, że zmieniła mi w telefonie twój numer na numer swojego drugiego telefonu.

- To przykre - zauważyła nastolatka. Cóż, przynajmniej teraz znała prawdę.

- Tak...
Rozmowa do najszczęśliwszych nie należała. Nadal było niezręcznie. Z Nathem łatwiej przyszło jej przetransferować się na relacje przyjacielskie, bo... sama nie wiedziała, dlaczego. Po prostu poszło jej łatwiej. Może namiętne pocałunki z Paynem nadal wisiały nad nimi cieniem przeszłości i nie pozwalały iść z życiem dalej? A może fakt, że zanim wyjechała do Polski oświadczył, że będzie na nią czekał?
- Jesteś szczęśliwa, Maggie? - zapytał nagle Liam, a ona spojrzała na niego zbita z tropu.
- Słucham?
- Wiesz, na tej waszej parapetówce rozmawiałem z Moniką przez telefon. Była pijana, ale powiedziała mi, że chce, żebyś była szczęśliwa i zapytała, czy jestem w stanie zaakceptować fakt, że to nie ja będę cię uszczęśliwiał.
- Cała Monia - zachichotała nerwowo Madzia, nie wiedząc, co ma powiedzieć.
- Więc jak jest... Jesteś szczęśliwa?
- Tak... Chyba tak - zawahała się, a on pokiwał głową.
- Bo wiesz, nawet jeśli ciężko ci to określić teraz, to wiedz, że chociaż nie będziemy razem, to ja chcę tego samego, co twoja siostra. Twojego szczęścia. Nawet jeśli to nie ja będę cię uszczęśliwiał, to będę ci z całego serca kibicował.
W oczach Madzi zalśniły łzy, kiedy złapał ją za ręce.
- I jak bedzie? Przyjaciele? - spytał Liam, a ona pokiwała głową.
Wytarł łzę, która zalśniła na jej policzku. W jego oczach widziała, że nadal ją kocha, ale pozwala jej ruszyć dalej ze swoim życiem i nie czuć się winną, że dała mu kosza.
- Ja też chcę, żebyś był szczęśliwy, Liam - powiedziała, kiedy odzyskała głos. - I nawet jeśli to nie ja będę dziewczyną, która cię uszczęśliwi, będę ci kibicować. Z całego serca - oświadczyła, cytując go, a on uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie, przytulając ją w sposób tak ciepło przyjacielski, że zachciało jej się płakać.
W tym chłopaku nie było ani krzty egoizmu. Przyjaciół stawiał przed swoim własnym dobrem i dlatego często cierpiał. Miała nadzieję, że znajdzie dziewczynę, która zasłuży na miłość, którą ją obdarzy. Ona po prostu nie była księżniczką, która do szczęścia potrzebowałaby takiego księcia.
- Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem! - zaklaskał im nad głowami półnagi Hazza.
- Co wiedziałeś? - spytała zdziwiona Madzia.
- Że jeszcze będziecie razem! Jak Liam napisał mi, że idzie spać, ja na to: "nie", a on na to: "jak to?", a ja na to: "ubieraj się", a on: "po co?", a ja: "mam pomysł", a on: "jaki?", a ja...
- Niech zgadnę, przywiozłeś go tutaj, tak? - spytała Madzia, spoglądając spode łba na napalonego przyjaciela, który zamierzał zabawiać się w swata.
- Dokładnie! Liam ci opowiadał?
- Nie. Domyśliłam się.
- Ale to nie oznacza, że jesteśmy razem. Po prostu wyjaśniliśmy sobie wszystko - dodał Liam.
W oczach Hazzy zalśniły łzy.
- Ale... dlaczego? Jak to? To takie...
Harry nie zdążył dokończyć swojej myśli, bo podbiegł do niego podpity Zayn, krzycząc coś koślawym angielskim, a potem oboje skierowali się w stronę jeziora, w którym wylądowali z głośnym pluskiem.
- A gdzie moja siostra? - zaciekawiła się nagle nastolatka, rozglądając się w poszukiwaniu Moni.
- Nie wiem. Nie widziałem jej od jakiegoś czasu, pewnie poszła do łazienki - stwierdził Liam. - Chcesz, żebym pomógł ci jej szukać?
- Nie, nie, ja nie chcę jej szukać - zaprzeczyła Madzia. - Chyba wiem, co ona robi.
Monika chodziła w kółko w lesie i obgryzała paznokcie. Jakiś czas temu oddaliła się od towarzystwa, żeby obmyślić plan działania w tej sytuacji kryzysowej. Bracia McGuiness ją osaczali w przerwach od zachwytów nad pięknem przyrody i nie mogła się skupić. Co chwilę też Max podsuwał jej pod nos pianki, od których chciało jej się wymiotować, bo w ogóle jej nie smakowały. Teraz przechadzała się w ciemności, gdzieś w oddali widząc światła zapalone na werandzie domu. Tylko tu mogła być sama.
W pewnym momencie usłyszała dźwięk łamanej gałązki i przeraziła się, że pożre ją jakieś dzikie zwierze, ale okazało się, że to Jay poszedł jej szukać.
- Tutaj jesteś - westchnął z ulgą. - Chodź nad jezioro, jeszcze się nie kąpałaś.
- Nie mam ochoty.
- Ale jest ciepło! Chodź, będzie zabawnie!
- Nie, nie. Wolę zostać tutaj. - Niemal tupnęła nogą z zacięciem, a on uśmiechnął się, co ujrzała w półmroku i z lekkim przerażeniem cofnęła się o krok do tyłu, ale za późno, bo już złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Rozumiem, wolisz, żebyśmy zostali sami... - oświadczył niskim głosem i wtedy nie wytrzymała.
- Nie mogę tak! - krzyknęła, odskakując od chłopaka. - Doprowadzisz mnie do szału z tą nachalnością! Nie chciałam cię urazić, ale człowieku, subtelne aluzje do ciebie nie docierały! Pocałowałam cię wtedy w mieszkaniu Jayne, żeby wreszcie nas wypuścili z zamknięcia. To nie oznacza, że jesteśmy parą, uroiłeś sobie coś... - wyrzuciła z siebie potok słów, ale wcale nie było jej lepiej. Tym bardziej, że kiedy próbowała złapać oddech, ujrzała jak Jay zakłada ręce na klatce piersiowej i spogląda na nią z politowaniem.
- Długo mi przyszło czekać na to szokujące wyznanie - prychnął.
- Co? - zdziwiła się. - Co masz na myśli?
- Czy ty myślisz, że jestem idiotą? Wiem, co znaczy słowo nie. Chciałem ci po prostu dopiec i uznałem, że osaczenie cię z wszystkich stron naraz i zgrywanie nadopiekuńczego chłopaka będzie do tego najlepszym sposobem - wyjaśnił, wzruszając ramionami, a ona się wściekła.
- I ty mówisz, że wiesz, co znaczy odmowa?! Co chciałeś uzyskać przez te chore gierki?! Żebym biła się z myślami i wyrzutami sumienia, że muszę jakoś przekazać ci te złe wieści? Żebym poczuła się jak ta najgorsza?!
- Cóż... Właściwie to tak.
- I co, lepiej ci teraz? - prychnęła Monika.
- Znacznie - oświadczył, prężąc pierś.
- Jesteś okropny, wiesz? Ja się zadręczam, żeby zawrzeć to jak najdelikatniej i nie urazić twoich uczuć, a ty się mną bawisz w taki perfidny sposób.
- Nie masz perfidii na wyłączność. Myślisz, że nie wyłapałem, że te ataki zazdrości i zachowanie na zakupach to kolejna szopka z twojej strony? Ale taka już jesteś, aktorka ze spalonego teatru - westchnął.
- Och, jesteś niemożliwy! - wrzasnęła Monika i zaczęła szybkim krokiem kierować się w stronę domku, po drodze potykając się o kolejne gałązki.
- Hej, nie skończyliśmy tej konwersacji! - zawołał za nią.
- Nie gadam z tobą - prychnęła.
- Ale ja mam jeszcze coś do powiedzenia!
- Gówno mnie to obchodzi - ucięła po polsku i trzasnęła drzwiami domku tuż przed jego nosem.
- I tak dla jasności: BORÓWKOWE LODY MOŻNA KUPIĆ ZA ROGIEM! - krzyknął Jay, celowo akcentując każdy wyraz, ale nie był pewny, czy dziewczyna go jeszcze słyszy.
Zbiorowisko przy ognisku spojrzało na tę scenę.
- Czyżby... kłótnia gołąbeczków? - spytał niepewnie Max, a Jay machnął ręką i wszedł do domku, bo drzwi nie zostały zamknięte na spust.
- Chyba na jaw wyszła prawda - westchnęła Madzia i spojrzała na Kubę, ale jego twarz wydawała się nie zdradzać żadnych uczuć.
- Czy ktoś mi powie, co to za telenowela? - zaintrygował się Zayn, ale nastolatka pokiwała głową przecząco.
- Nie teraz, Zayn - powiedziała cicho. - Nie teraz.
Monika zamknęła się w sypialni, w której miała spać. W drzwiach był klucz, więc skorzystała z okazji i przekręciła go w dziurce.
- I teraz robisz z siebie ofiarę, tak? - spytał Jay, od którego dzieliła ją bezpieczna drewniana zapora.
- Jeśli musisz wiedzieć, to ja tu jestem ofiarą. Koniec tematu.
- To ja jestem ofiarą! Dałaś mi kosza, a potem nadzieję i jeszcze robiłaś ze mnie błazna przy wszystkich, kiedy oświadczyłem, że jesteśmy parą!
- Sam robiłeś z siebie błazna, kiedy zdecydowałeś się zachowywać jak przerośnięte dziecko.
- Twoje kaprysy prędzej przypominały przerośnięte dziecko!
- Nie wyjeżdżaj mi z aluzjami do mojej wagi, bo wyjdę stąd i cię ukatrupię! Własnoręcznie utopię cię w jeziorze!
- Przecież ty nie umiesz pływać!
- Och, zamknij się! Ciesz się, że udało ci się mi dopiec, teraz możesz wracać do bezkarnego bzykania fanek. Powinieneś być mi wdzięczny, że dałam ci kosza! - wrzasnęła Monika przez zamknięte drzwi.
- I jestem! Już w ogóle mi przeszło. Nie mógłbym spotykać się z taką zołzą!
Po drugiej stronie drzwi zaległa cisza i na chwilę Jay przerwał wrzaski, bo się zaniepokoił, ale szybko zorientował się, że to dlatego, że Brukselka wyszła przez okno na wielki konar drzewa, po którym przedostała się na dół i wróciła do towarzystwa, bo nie miała ochoty kontynuować tej dyskusji.
- Chciałam wznieść toast za zrzucenie zbędnego balastu! - oświadczyła znienacka i uniosła w górę puszkę piwa.
Towarzystwo przy ognisku spojrzało na nią zdziwione. Madzia była zszokowana, bo obserwowała drzwi domku i nie widziała, żeby ktoś stamtąd wychodził.
- Wyjaśniliście sobie wszystko? - spytała z troską, a Monika opróżniła pół piwa duszkiem i spojrzała na nią spode łba.
- My? Wyjaśnić sobie wszystko? Dla mnie jasne jest tylko to, że zrobił ze mnie idiotkę i nie pozwolę, by uszło mu to na sucho. Zanim wyjadę, muszę się jakoś zemścić.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł... - zasugerowała nastolatka.
- O czym rozmawiacie? - wtrynił się Harry, który usłyszał język polski.
- Nic, nic. Nie wiesz, o co chodzi.
- To może chociaż chodźmy się wykąpać? - zaproponował, a one pokiwały głowami i korzystając z faktu, że było ciemno, rozebrały się do strojów kąpielowych i poszły się popluskać.
Bawili się dobrze, zważywszy na dziwaczne okoliczności. Siedzieli wokół ogniska, Tom grał na gitarze i śpiewali lub opowiadali sobie dowcipy. Nadąsany Jay grzebał patykiem w piasku, Monika co chwilę przeklinała na widok jakiegoś komara, Harry wypił sobie za dużo i skakał do jeziora "na bombę", tak jak to kiedyś zrobił Nath. Ale była to jedna z mniej szalonych imprez, jakie siostry miały okazję przeżyć w Anglii. Przynajmniej do momentu, w którym Max zorientował się, że przybyli Harry i Liam nie mają gdzie spać.
- Ja mam u siebie wolne miejsce - oświadczyła podpita Monika. - Ktoś chętny? Nie? Spoko. Dobranoc - wyrzuciła jednym tchem, zanim ktoś zaproponował rozwiązanie.
Udała się do domku razem z Sivą i Nareeshą, którzy już byli zmęczeni, bo w końcu dochodziła trzecia.
- Możemy spać w samochodzie - Liam powtórzył wcześniejsze słowa przyjaciela, a ten pokiwał głową przyzwalająco.
- Na pewno? - spytała Madzia. - Mogę spać z siostrą, więc w namiocie zwolni się miejsce i... jest jeszcze rozkładany fotel w salonie.
- Nie, dzięki. Naprawdę nie trzeba - zapewnił Liam.
- W porządku, skoro chcą spać ze sobą... pozostaje nam życzyć im dobrej nocy - prychnął Tom. - Dobrej nocy! - dorzucił i całując chichoczącą Kelsey w szyję, oddalił się do ich namiotu, który ledwo się trzymał.
- Liczyłem, że Jay będzie spał z Brukselką, ale skoro moja misterna praca swata poszła na marne... To już nie wiem... - Max przetarł zmęczone oczy ręką. Również był podchmielony i nie do końca ogarniał sytuację.
- W porządku. A my już idziemy do swoich komnat, bo Jess od godziny praktycznie śpi na ramieniu Seana - oświadczył Nath, który wypił tego wieczoru niewiele.
- Tak, ja też jestem zmęczona - ziewnęła Madzia. - Chodźmy.
- Zaraz... - wtrącił zszokowany Hazza. - To wy macie namiot koedukacyjny?! - wrzasnął.
- Co? - zdziwił się Nath.
- Koedukacyjny, znaczy, że dla chłopców i dziewczynek. - Styles wywrócił oczami. - Tak nie wypada!
- Są dwie komory - wyjaśniła zbita z tropu Madzia. - W jednej śpię ja i Jess, w drugiej Nath i Sean. Jakiś problem?
Harry głośno przełknął ślinę, widząc, że wszyscy się na niego patrzą. Nie myślał trzeźwo, a mordercze spojrzenie Liama nie ułatwiało mu skonstruowania sensownej odpowiedzi.
- Może wciśniecie gdzieś Liama, a ja pójdę spać na tym rozkładanym fotelu, co? - powiedział w końcu.
- A nie sądzisz, że w samochodzie będzie wygodniej? - zapytał Nath.
- Nie! A co, Liam nie może spać w tym samym namiocie, co Maggie?! - oburzył się Hazza.
- No i znowu robi się dziwnie - westchnął Max.
- To namiot czteroosobowy - wytłumaczył Sean. - Będzie nam niewygodnie w trójkę w jednej komorze.
- Och, no to Liam walnie się u dziewczyn! - kontynuował Harry. - One są szczupłe, no to wciśnie się między nie i...
- Harry, w samochodzie naprawdę będzie nam wygodniej - stwierdził stanowczo Liam.
- Tak, Harry. Uspokój się - dodał Zayn, kładąc przyjacielowi rękę na ramieniu, żeby zahamować jego zapędy zazdrosnego swata.
- Och... Ale to niemożliwe! Zgubiłem kluczyki od wozu!!! - wrzasnął Harry, a Madzia uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- No to pójdziecie spać u mnie - westchnął Max i już prowadził chłopaków w stronę swojej terenówki, kiedy zauważył, że leżą tam Tom i Kelsey. Zszokowany zapukał w szybę, budząc dzikich lokatorów. - A wy co? - spytał Toma.
- Namiot się rozpierdolił - wyjaśnił zaspany Tom. - Chyba nie masz nam za złe?
- Mam, bo Harry i Liam nie mają gdzie spać!
- A co mnie oni obchodzą? - prychnął Tom i ułożył głowę na cycku Kelsey, zupełnie ignorując wściekłego przyjaciela, który przeniósł wzrok na nieprzewidzianych gości.
- No to wygląda na to, że trzeba was upchnąć gdzie indziej.
- Pójdę znaleźć Monicę, a potem zapytam, czy mogę przekimać się u niej - oświadczył cichy dotąd Kuba.
- O, tak. Na to czekałeś od momentu przyjazdu, co? A teraz jest pijana i samotna, to z ochotą wpadnie ci w ramiona - prychnął Jay, ale został zupełnie zignorowany.
- Jak to znaleźć Monikę? - zdziwiła się Madzia. - Przecież ona poszła do domku.
- Nie, przed chwilą wyszła i ominęła go gdzieś z boku.
- Pewnie będzie wchodzić przez okno, bo wcześniej zamknęła drzwi i tak się wydostała - wyjaśnił Jay.
- Przecież ona się połamie!!! - wrzasnął zaniepokojony Max i wszyscy ruszyli biegiem w stronę bocznej ściany domku, przy której stała Monica, podskakując dziwacznie z rękoma w górze.
- Brakuje ci jakichś pięciu metrów - poinformował ją ze śmiechem Polak.
- To mnie podsadź - nakazała, a Jay prychnął w taki sposób, że zapragnęła rzucić w niego kamieniem.
- Pozwól, że zamiast tego ja wejdę po drzewie. - Kuba sprawnym ruchem podciągnął się na najniższą gałąź, a potem już coraz sprawniej piął się do góry, by w mgnieniu oka dotrzeć do parapetu i wślizgnąć się przez otwarte okno do środka. - Jak ty stąd wyszłaś? - zapytał ze śmiechem, kiedy towarzystwo dołączyło do niego, tym razem schodami. - To dość karkołomne.
- Och, nic takiego. Uciekałam od tego idioty - prychnęła Monika, spoglądając na Jaya, który wzruszył ramionami i wyszedł, żeby "nikt nie zajął mu miejscówki w namiocie".
- Ktoś mi powie, co będzie w takim razie z nami? - zirytował się Harry, który najwyraźniej za wszelką cenę chciał, aby Liam spał z Maggie w namiocie. Otrzymał cios między żebra, ale był pijany i najwyraźniej nic nie poczuł, albo w ogóle go to nie obeszło.
- Ja i Jess będziemy spać tutaj z Monicą - oznajmiła Madzia, ciężko wzdychając. Bardzo chciała spędzić tę noc w namiocie, ale nie widziała innego rozwiązania. - A ty i Liam kimniecie się z Seanem i Nathem.
- Co? Ale to takie... - zaczął Harry, ale urwał, widząc litujące się spojrzenie Natha, który najprawdopodobniej uważał go za kompletnego idiotę. Nie użył więc słowa, którego chciał użyć. - Ale będzie wam niewygodnie! - wytoczył inny argument.
- Dobra, kowboju. Uszanuj decyzję pań i chodź się połóż, zanim coś zbroisz. - Liam roześmiał się, by ukryć zażenowanie i razem z Zaynem wyprowadzili pijanego kolegę, który dał za wygraną.
Sean i Nath również wyszli, a Max rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu.
- Potrzebujecie czegoś? - zapytał.
- Nie, nie. Wszystko jest pod kontrolą - zapewniła Madzia, widząc, że Jess już śpi na brzegu łóżka.
- Właściwie to ja mam prośbę - powiedziała cicho Monia. - Czy mógłbyś... wsadzić rękę Jaya do ciepłej wody, kiedy ten zaśnie?
- Co? Dlaczego? - spytał Łysy ze śmiechem.
- Wtedy się zsika i...
- I w całym namiocie będzie cuchnęło - dokończył za nią Max. - Nie, nie. Odpada, Brukselka. Wymyśl coś innego i jutro to przedyskutujemy.
Dziewczyna się naburmuszyła, ale już po chwili jej przeszło i wystartowała do łazienki. Kuba jeszcze przez chwilę rozmawiał z trzeźwą Madzią, a w końcu poszedł spać na kanapę, gdzie wcześniej przygotowano dla niego koce i poduszkę.
Pół godziny później domek nad jeziorem pogrążył się w ciszy i ciemności, ale nie na długo. Głośny grzmot zbudził biwakujących przed domkiem chłopaków, którzy zaniepokoili się, słysząc dudnienie deszczu o materiał.
- Spokojnie - odezwał się Nath. - Namiot to najbezpieczniejsze miejsce podczas burzy.
- A nie samochód? - spytał podejrzliwie Liam, otwierając swoją komorę i zaglądając do sąsiadów.
- Nie, nie. Jestem pewien, że namiot jest równie bezpieczny jak samochód. To tylko trochę materiału.
- A metalowe drążki? - zaniepokoił się Sean.
- Ty się bardziej martw drzewami wokoło. Jak w jakieś uderzy piorun, to... - zaczął Liam, a widząc, że jego nowy znajomy zbiera swoje rzeczy i wychodzi na deszcz, zmarszczył brwi.
- Może my też się ewakuujemy? - spytał niepewnie Harry, który nie chciał uciekać w popłochu.
- To tylko deszczyk. - Nath machnął ręką. - Zresztą, namiot jest...
- Nie, nie jest. Tu nie jest bezpiecznie podczas burzy - powiedział stanowczo Liam i również zaczął zbierać swoje rzeczy.
Na zewnątrz słyszeli poruszenie, co zwiastowało, że nie tylko oni postanowili schronić się przed deszczem w domku. Ledwo co zasnęli, a już otrzymali brutalną pobudkę. Resztki ogniska dogasały zalane kaskadą wody z nieba. Temperatura gwałtownie spadła, a znad jeziora zaczął wiatr zimny wiatr.
- Jeśli nie chcemy dostać zapalenia płuc, lepiej stąd chodźmy - nakazał Payne, a Styles jak posłuszny piesek podążył za nim.
Nath zamierzał zostać, na przekór wszystkim. Wyjaśnił sobie wszystko z Madzią, ale w dziwny sposób czuł, że nadal rywalizuje z Liamem o jej względy, lub chociażby aprobatę. Na pewno wyjdzie na bohatera. Cóż, a jeśli nie na bohatera, to na ofiarę, a to również zaskarbi mu pożądaną uwagę. Suwak namiotu się rozsunął i do komory, w której najmłodszy członek The Wanted siedział szczelnie otulony śpiworem, wpakował się Jay.


- Mięczaki - oświadczył, cały przemoczony trzęsąc się jak osika. - Złożyli namiot. Nawet Tom i Kelsey stchórzyli, a byli przecież w samochodzie.
- A my... zostajemy, tak? - spytał niepewnie młodszy kolega.
- No pewnie! My jesteśmy odważni. I żądni przygód.
- I głupi - oznajmił Kuba, który wstawił właśnie przemoczoną głowę do namiotu. - Wszyscy są już w domku, a jeśli wam życie miłe, to radzę do nas dołączyć. W radiu mówią, że ta nawałnica będzie trwała cały dzień, a siedzenie w namiocie naprawdę jest niebezpieczne.
- Phi! Specjalista się znalazł. My i Nath jesteśmy prawdziwymi mężczyznami, którzy nie boją się jakiegoś tam deszczyku - prychnął Jay.
Gdzieś tuż nad nimi rozległ się przeraźliwy grzmot, a ściany namiotu rozjaśniły się od błyskawicy, która przeszyła niebo.
- Jak sobie chcecie. W razie czego zapraszamy na herbatę.
Kuba znikł z oczu Jayowi i Nathowi. Ten drugi już zaczynał wątpić, czy dobrą decyzją jest siedzenie w tej pułapce i czekanie aż jakieś drzewo przewróci się prosto na nich.
- Spokojna twoja śliczna główka. Ze mną jesteś bezpieczny - zapewnił Jay i ułożył się na porzuconym przez Liama i Harry'ego posłaniu.
Nath niepewnie przeszedł ze swojej komory obok kolegi. Po słowach Kuby z chęcią poszedłby na herbatę. Do tchórzliwych nie należał, ale w sytuacji zagrożenia swojego życia, zaczynał się wahać, czy ten bohaterski wyczyn nie jest czasem czystą głupotą.
Kuba wrócił do domku cały przemoczony i wzruszył ramionami.
- Uparci jak osły - oświadczył.
Było po czwartej i wszyscy powoli dochodzili do siebie po brutalnym przebudzeniu. O spaniu nie było mowy, grzmoty były tak głośne, że cały domek trząsł się w posadach.
- Ja im dam - warknęła Monika, złapała kurtkę przyjaciela i przytrzymała ją nad swoją głową,  żeby jak najmniej zmoknąć w drodze do namiotu po uparciuchów. - Czy wyście do reszty zgłupieli? Chcecie tu zginąć?! - spytała gniewnie, zaglądając do namiotu i zastając przyjaciół leżących pod jednym śpiworem.
Grzmot, który nagle uderzył, tak ją przestraszył, że zwaliła się na chłopaków, chcąc uchronić się przed uderzeniem pioruna. Szybko zreflektowała i pozbierała się do pozycji na klęczkach, zanim rzucą kolejną uwagę o jej wadze.
- Kobieto, zapnij namiot, bo nam woda nalatuje! - krzyknął Jay, ale przez wiejący mocny wiatr niewiele słyszała.
- Dobra, jestem więc zmuszona narazić moje życie i tu zostać, aż zmienicie zdanie. - Dziewczyna zapięła namiot i założyła ręce na piersiach.
- Nagle taka troskliwa? - prychnął Jay.
- Nie chciałam, żeby Nath zginął, teraz, kiedy pogodził się z moją siostrą - wyjaśniła Monika.
- Tak, a ja to mogę oberwać piorunem, bo to będzie i tak mniej bolesne niż spotkanie z tornadem o imieniu Brukselka!
- To może chodźmy jednak do domku. Nie narażajmy Monici - zaproponował cicho Nath i chciał wychodzić z namiotu, ale Jay pociągnął go z powrotem na miejsce.
- Siedź, gdzie siedzisz! Skoro zamierza tu zostać z nami i dotrzymać nam towarzystwa w niedoli, proszę bardzo. My się nigdzie nie ruszamy.
- To ja też nie - stwierdziła zdecydowanie Monika.
Siedziała w namiocie może z trzy minuty, ale ciągnęły się one w nieskończoność. Nath uśmiechał się do dziewczyny dziwacznie, Jay miał usta ułożone w odwróconą podkówkę, która świadczyła o tym, że ma focha, a ona objęła kolana ramionami i  zaczęła kołysać się w przód i w tył. Jeszcze do końca nie wytrzeźwiała, było to jedyne wyjaśnienie, dlaczego postępowała tak irracjonalnie. Zagryzała wargi, słysząc kolejne grzmoty i czekała, aż do namiotu zajrzy Kuba i każe jej wracać, bez względu na decyzję tych błaznów. Nikt jednak nie przychodził, a ona w końcu nie wytrzymała.
- Pro... - zaczęła, ale ugryzła się w język, żeby nie dać Jayowi satysfakcji, że ją złamał.
- Tak, co chciałaś powiedzieć? - zapytał uprzejmie Nath. - Chcesz już wracać do ciepłego i suchego wnętrza, tak? Wiesz co? Ja też! - Chłopak zwrócił się do swojego przyjaciela.
- Proszę, Jay. Nie wygłupiaj się już - westchnęła w końcu Monika, ukrywając twarz w dłoniach. - Wracajmy, zanim stanie się coś złego.
Loczek wywrócił oczami i dał za wygraną, ale zarówno Monice jak i Nathowi wydawało się, że tak naprawdę od początku palił się do ewakuacji, ale nie chciał wyjść na mięczaka. Z ulgą wybiegli na deszcz i skierowali się w stronę domku, nie fatygując się, by składać namiot. Nagle niebo pojaśniało, rozległ się grzmot i trzask, a kiedy obejrzeli się w progu w stronę pola namiotowego, ujrzeli jak obszerny konar ląduje na ich namiocie. Zatrzasnęli drzwi. Nath oparł się o nie plecami, a Monika się rozpłakała. Jay zakrył sobie usta ręką i trawił informacje o tym, że jeśli zostałby tam dziesięć sekund dłużej, mógłby zginąć.


- Przepraszam - odezwał się, ale Monika nie słyszała, bo ramiona Kuby wygłuszały wszystkie dźwięki, które nie były w stanie do niej dotrzeć.

- O Boże... - poruszyła się Madzia. - Aż boję się myśleć, co by się stało, gdyby moja uparta siostra po was nie przyszła!

Nastolatka uderzyła przyjaciół pięściami w ramiona. Bez protestów przyjęli karę, podczas gdy Max przyniósł koce i ręczniki dla kolejnych przemoczonych uczestników imprezy.

- Czy każde nasze wspólne spotkanie musi się tak kończyć? - spytała poruszona Nareesha. - Ciągle jakieś sztormy nas nękają. Gorzej być nie może.

- Poczekaj aż przyjdzie rodzina mutantów - odezwał się śmiertelnie poważnie Tom, który nadal był lekko podchmielony, podobnie jak Harry, który przestraszył się nie na żarty i chciał barykadować domek, ale Liam i Zayn go powstrzymali, wyjaśniając, że to tylko żart.

Godzinę później, kiedy wypili kakao lub herbatę i wytrzeźwieli, burza nieco się uspokoiła, a huki grzmotów osłabły i byli w stanie w miarę spokojnie porozmawiać na temat noclegu. Siva i Nareesha oddali część pościeli Tomowi i Kelsey, którzy razem ze swoich śpiworów utworzyli sobie zgrabne posłania na ziemi w jednej z sypialni.

Jess spała w drugiej sypialni, a jako że Seanowi oczy same się kleiły, również został tam oddelegowany, choć Nath zapowiedział, że jeśli położy łapska na jego młodszej siostrze, osobiście go wykastruje. Madzia również miała do nich dołączyć, ale oświadczyła, że będzie pilnować drzwi, żeby już nikt nie wyszedł i nie zgrywał bohatera.

Tak więc na dole zostały obie siostry, Zayn, Harry i Liam oraz Max, Jay, Nath i Kuba.

- Monia, na pewno nie chcesz iść spać? - zapytała Madzia, widząc, że jej siostra nerwowo zagryza wargi.

- Już nigdy nie zasnę - zobowiązała się starsza siostra, zerkając przez okno, przez które nic nie widziała, bo było ciemno, ale nadal pamiętała zwalony konar, który mógł wylądować na jej głowie.

- No to może jeszcze jedną herbatę? - zaproponowała nastolatka, a Monia skinęła głową twierdząco.

- Liam ci pomoże! - zawołał za nią Harry i pchnął przyjaciela w stronę kuchni tak, że jego dłoń wylądowała na cycku Madzi.

- O rany, przepraszam, Meggs - zmieszał się chłopak, a w stronę Harry'ego rzucił takie spojrzenie, że ten skulił się w sobie.

W kuchni przygotowali kilka herbat dla tych, którzy zgłosili, że się napiją. Zapanowała niezręczna atmosfera, a Madzia myślała, że kiedy wszystko sobie wyjaśnią, będzie lepiej. Cóż, macanie po cyckach najwyraźniej komplikowało sprawy.

- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale Harry'emu bardzo zależy, żebyśmy byli kimś więcej niż przyjaciółmi - zagadnął chłopak.

- No... rzeczywiście, to nieco niepokojące. Pchnął cię w moje ramiona, więc boję się, co będzie dalej - zachichotała nastolatka, ale kiedy za oknem znowu odezwał się głośny grzmot, uskoczyła w taki sposób, że wylądowała w objęciach przyjaciela, który się uśmiechnął.

- A jednak na mnie lecisz - oznajmił, a w ladę rozległo się pukanie i ktoś chrząknął, przerywając im chwilę czułości.

- Po namyśle poproszę herbatę - wtrącił się Nath.

- Liam, próbowałem go zatrzymać, ale... - wysapał Harry, który dotarł na miejsce akurat by zobaczyć jak Madzia wyswobadza się z objęć członka One Direction, a członek The Wanted wszystkiemu się przygląda z niezbyt zadowoloną miną.

- Ale nic się nie stało - roześmiał się Liam. - W końcu wszyscy jesteśmy tu przyjaciółmi, tak?

Nie doczekał się żadnej reakcji, więc zaniechał wszelkich wysiłków wytłumaczenia Harry'emu, żeby dał sobie spokój ze swoją niezbyt subtelną misją, bo ta i tak nie wypali.

- Co za noc - zmieniła temat Madzia. - Naszym życiem rządzą takie małe rzeczy. Gdyby nie zacięcie mojej siostry i próba ściągnięcia ciebie i Jaya tutaj, może nie byłoby was z nami - westchnęła.

- A gdyby jednak trzasnęła go kłoda, to nie przeszkodziłby wam teraz w obściskiwaniu się - warknął Styles, a Liam zrobił wielkie oczy. Madzia się zarumieniła i spuściła głowę, a Nath potarł kark.

- Ja... przepraszam. Mam kiepskie wyczucie czasu - przyznał się.

- Ale my się wcale nie obściskiwaliśmy! - zachichotała nerwowo Madzia. - Po prostu przestraszona grzmotem wskoczyłam w jego...

Za oknem ponownie coś trzasnęło i nastolatka uskoczyła, tym razem wpadając na Hazzę, który nieszczęśliwie wpadł na czajnik, który spadł na ziemię i wrzątek rozlał się po chłodnych kafelkach.

- Poczekacie jeszcze na herbatę! - krzyknął zawstydzony Harry, a widząc karcący wzrok przyjaciela, spuścił głowę i wrócił do salonu, zostawiając dziwaczny trójkąt.

- To było dziwne - westchnęła Madzia i chwyciła szmatę, ale Nath i Liam w tym samym czasie doskoczyli do niej, by pomóc jej sprzątać.

Zrobiło się jeszcze dziwniej, kiedy zaczęli wymieniać między sobą uprzejmości. "Pozwól, że ja się tym zajmę" mieszało się z "nie mógłbym cię tym obarczać". Madzia myślała, że albo pęknie ze śmiechu, albo jebnie się pustym czajnikiem w głowę, bo nie ogarniała sytuacji. Kiedy Liam wyszedł, by wypłukać ścierę w łazience, została sama z Nathem, który wyręczył ją w nastawianiu nowej wody na herbatę. Oparła się plecami o ladę i założyła ręce na piersi, by ukryć, że czuje się dość niezręcznie.

- I pomyśleć, że potrafimy się dobrze dogadywać po tym, co razem przeszliśmy - powiedziała nieco szczerze, a nieco z sarkazmem, którego on nie wyłapał.

- Tak. To zabawne. Ale cieszę się, że przeżyłem kontakt ze śmiercią i mogę dalej być twoim przyjacielem.

- Ciekawe, jak potoczyłaby się nasza historia, gdybyś wykonał krok wcześniej - zamyśliła się nastolatka, a on zrobił duże oczy.

- Słucham?

- No wiesz... Gdybyś zamiast zwlekać z wyznaniem mi miłości do ostatniej chwili na lotnisku jak w jakiejś głupiej komedii romantycznej, powiedziałbyś mi, że mnie kochasz... dajmy na to na Barbadosie. No ale nie wybiera się czasu, w którym rodzi się uczucie. -  Madzia wzruszyła ramionami.

- Na Barbadosie byłem już w tobie zakochany po uszy - wyznał Nath, nerwowo pocierając kark. - Próbowałem cię nawet pocałować na plaży, ale Tom mi przerwał, kiedy przyszedł zapytać, czy nie widzieliśmy Kelsey.

- Ty chyba żartujesz? - spytała roześmiana Madzia.

- Nie. Teraz, kiedy jesteśmy przyjaciółmi, mogłem ci wreszcie to powiedzieć. Choć nadal jest nieco niezręczne wspominać mi te momenty nieudanych i nieodwzajemnionych podchodów - westchnął.

- Nieodwzajemnionych? Wzdychałam do ciebie jeszcze przed świętami - oświadczyła, a zdając sobie sprawę, jak go tym zszokowała, szybko zatkała usta ręką.

Do pomieszczenia wrócił Liam i nie było okazji dokończyć rozmowy. Oboje bardzo się poruszyli, co wzbudziło nieco podejrzeń Payne'a, ale nie miał prawa ich oceniać, więc poczekał na wrzątek, obserwując jak jego towarzysze udają, że szukają cukru, który stał na stole tuż pod jego nosem. Kiedy dołączyli do reszty towarzystwa, niezręczna atmosfera rozłożyła się na więcej osób i zrobiło się lżej.

Zayn drzemał w rozkładanym fotelu. Kuba siedział na oparciu drugiego fotela, na którym z podkulonymi nogami siedziała milcząca Monika, która zajęła się obgryzaniem paznokcia kciuka. Jay z podpartą o dłoń głową patrzył na strugi deszczu lejące za oknem, a Harry próbował subtelnie obudzić Zayna, bo mu się nudziło. Max w tym czasie grzebał coś w telefonie, ale nie miał zasięgu, więc porzucił tę czynność i z wdzięcznością przyjął herbatę.

- Będziemy tutaj siedzieć aż do wieczora? - zapytał Harry, widząc, że jego przyjaciele wrócili i wreszcie miał do kogo otworzyć usta.

- Na to wygląda - westchnęła Madzia i jak na zawołanie trzasnął kolejny grzmot. - Tak. Na pewno zostaniemy tu jeszcze długo.
~*~

11 komentarzy:

  1. Rewelacyjny rozdział ! <3
    Trochę zabawny, trochę romantyczny...wszystko cudne :)
    Monika i Jay...zaniepokoiła mnie ich kłótnia :c Ja ich chcę razem ...
    Harry i pijany Zayn mnie rozbawili,jak jeszcze wylał wodę z czajnika na kafelki , niezdara xD
    Jak Liam napisał mi, że idzie spać, ja na to: "nie", a on na to: "jak to?", a ja na to: "ubieraj się", a on: "po co?", a ja: "mam pomysł", a on: "jaki?", a ja...
    - Niech zgadnę, przywiozłeś go tutaj, tak? - spytała Madzia, spoglądając spode łba na napalonego przyjaciela, który zamierzał zabawiać się w swata.
    - Dokładnie! Liam ci opowiadał?
    - Nie. Domyśliłam się.
    Zajebisty moment, nie no co ja gadam wszystko w tym opowiadaniu jest świetne ! ;*
    Czekam na CD,pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeny! Zszokował i rozbawił mnie ten rozdział! A jednak Jay i Monia... to jeszcze nie ich czas. Ale mam nadzieję, że jednak będą razem i to dzięki uczuciom. Fajnie, że Nath i Madzia wyjaśnili sobie wszystko tak jak i z Liam'em. Świetny i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bohaterka Monica
    Boże Jay jakiś ty głupi , ty zamiast jej dziękować na kolanach za to że cię uratowała to się kurcze jeszcze fochy strzela jak jak baba w ciąży
    Dziękuję za dedyk <3
    My się wydaje że oni to jeszcze walczą o nią i wgl bo to takie dziwne jak ją tak obskakują ( chodzi mi o Madzie , jeśli co )
    Może teraz Monica się zadłuży w Kubie , kto wie ? ;)
    Czekam na następny świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, co za świetny rozdział!
    Na samym początku muszę napisać, że współczuję im wszystkim, ponieważ zawsze spotykają ich jakieś katastrofy. Biedaki.
    No i koniec tej farsy z Jaynicą. Szczerze mówiąc, bardziej spodziewałam się, że Jay jest taki głupi, by uwierzyć Monice, a tutaj bam... No i obydwoje robili siebie w balona! Z drugiej strony, cieszę się, że to się skończyło. Lubię momenty, gdy Jay i Monika droczą się i kłócą.
    No i ciekawa sytuacja w trójkącie Liam-Madzia-Nathan... No cóż, Harry nie jest dobrą swatką. Coś krąży między tymi trzema postaciami, mam nadzieję, że szybko to się rozwiąże.
    Miło było zobaczyć nowy rozdział zaraz po złapaniu WiFi w szkole . Czytałam rozdział przez całą drogę autobusem do domu.
    No nic. Baaardzo czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, ten rozdział mohe zaliczyć do bardzo udancy. Zaczne tak w sumie od srodka, ale ciekawe czy Monia i Jay na serio już się odkochali. Coś czuje, ze chyba nie. Z Madzia i Nathem pewnie też będzie wiele dziwnych, niezręcznych czasami zabawnych sytuacji. A teraz co do rozdziału: Jak to dobrze że Monia była tak uparta i wyprowadziła ich z tego cholernego namiotu. Nie wyobrażam sobie, żeby mieli tam zginąć. Tsa...Hazza jak zwykle. Napił sie a później, a potem mu odwala. Biedny Liam....czasami jak czytam o tych jego szczenięcych oczkach, to tak mi się go zal robi. Mam nadzieje, ze znajdziesz mu odpowiednia dziewczyne. Jak każda impreza w tym opowiadaniu i ta musiała się skończyc jakimś niezłym przypałem. Tym razem była to klótnia Jay`a i Moniki, akcja z deszczem i namiotem i sytuacja w kuchni. No cóz na miejscu sióstr po powrocie do Polski bałabym się wybrać na jakąkolwiek impreze. Hahah :) Komentarz trochę chaotyczny, ale nie mam za wiele czasu wiec musiałam sie streszczać. Weny :) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę, no!
    Cały czas myślałam, że Jay jest tępą dzidą, zakochaną beznadziejnie w Monice! Ze szczerego serca mu współczułam a tu proszę! Okazał się cwanym, przebiegłym i mściwym lisem. W Twoim opowiadaniu nic nie jest oczywiste, więc trzeba nieźle główkować co do dalszych losów bohaterów.
    Ej no, ale ja naprawdę uwierzyłam w to, że Jay jest pokrzywdzony!
    Nawet chciałam go pocieszyć:3
    Uff, co jak co, ale jednak dobrze, że już się wszystko między nimi wyjaśniło i ich relacje wróciły, no prawie wróciły, na stare śmieci. Piszę prawię, bo jak widać Jay strzelił focha a Brukselka szykuje zemstę. Ciekawa jestem czy spełni swoje groźby, co do owej zemsty:)
    Ja tu o zemście już rozmyślam a Jay, Nathan i Monika przecież mogli zginąć!
    Co za szczęście, że Jay jednak zdecydował porzucić swoją dumę i upór, więc wyszli z tego namiotu. Aż strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby zostali w wewnątrz :o
    Nie ma co gdybać, dobrze, że są cali :)
    Przez tą cholerną burzę noc pod gwiazdami, na świeżym powietrzu się nie udała, ale za to dzięki tej burzy, odbyła się całkiem miła pogawędka w kuchni, a przed nią oczywiście pojawił się mistrz rozpierdalania systemu Harry,kóry musiał rozlać wrzątek :D Ach i jeszcze te nieudolne próby swatania Madzi z jego kandydatem Liamem.
    Ogłaszam wszem i wobec, że uwielbiam jego postać!:D
    Wracając do jakże miłej kuchennej konwersacji:3
    Cóż to była za chwila szczerości! Szkoda tylko, ze została przerwana.
    Kończąc przytoczę moje motto:" nic się nie dzieje bez przyczyny":)
    Tym otóż filozoficznym akcentem, zakończę swoją jakże zacną wypowiedź(skromność przede wszystkim:D).
    Czekam oczywiście na kolejny rozdział;]
    E.

    OdpowiedzUsuń
  7. Yeah nowy rozdział! Nawet nie wiesz jak mi miło dzięki tej dedykacji, zwłaszcza że to tak świetny rozdział (jak i całe opowiadanie) ;* Nie sądziłam, że Jay tak postąpi, ale faktycznie jego zachowanie było trochę dziwne... No i ta akcja z drzewem i namiotem. No i mój ulubiony moment w kuchni jak Nathan i Madzia wyznają sobie prawdę <3. Ale i tak nic nie pobije pijanego Harolda XD A więc czekam na kolejny rozdział, no i jeszcze raz dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny! I LIAM! Ooo tak! I to swatanie Hazzy xd mam nadzieję ze wyjdzie. Dodaj nowy rozdzial dzisiaj! Będziesz dodawać rozdziały w weekendy w każdy dZień? Strasznie bym chciała! ( truskawkaaaaaaa)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny, zajebisty i wyjebany w kosmos ;>>
    Dziękuje za dedyk ;pp

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały rozdział
    Ooo biwak ja też chcę już lata i biwaków
    Czekam na kolejny
    =D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kobieto Harry jako swat pobija samego siebie mam wrażenie że byłby w stanie sprzedać Madzi samego diabła a jestw tym tak nachalny i przkonywującu ze aż sie boję i chociaż wiem że dziwnie wyglądają te rozmowy Madzi i Harrego i ktoś mógłby pomyśleć że coś ich łączy to jestem pewna że to tylko przyjażń. Ale zastanawia mnie co Madzia czuje w tej chwili do Nathana i Liama i czy tak łatwo przestawi się na bycie przyjaciółką czy może jednak dalej jej serce wyrywa się do któregoś z nich. Och czekam już na kolejne odcinki bo muszę wiedzieć co dalej. Ogólnie cały biwak i pobyt w domku bardzo mi się podobał jak zwykle co mnie wcale nie dziwi płakałam ze śmiechu. A i sprawa Jaya i Moni i kto tu był cwańszy teraz będą się kłócić o to że jedno i drugie tak naprawdę było zorientowane w sytuacji udawania pary i chociaż wiem że się pogodzą to liczę na coś więcej i kibicuje im a całego serca. Zszokowałaś mnie jednym zdaniem :
    - Wiesz, na tej waszej parapetówce rozmawiałem z Moniką przez telefon. Była pijana, ale powiedziała mi, że chce, żebyś była szczęśliwa i zapytała, czy jestem w stanie zaakceptować fakt, że to nie ja będę cię uszczęśliwiał
    To szczere i piękne wyznanie Liama on jest naprawdę złotym chłopakiem ale chyba aż za złotym, ale także Monia która wydaje się żę dostrzegła coś o czym my jeszcze nie wiem czyli kto tak naprawdę uszcześliwi Madzie.
    Pamiętaj jeśli powstanie druga seria tego opowiadania ma być o siostrach i ich dalszych przygodach ale jak dla mnie jeśli Madzia będzie z Nathanem to nie mają się kłócić i rozstawac tylko mają byćszczęśliwi i mięć zwariowane przygody i tak samo Monia. Pamiętaj jako Twoja wierna czytelniczka mam takie życzenie.
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń