sobota, 2 marca 2013

Rozdział 80 - "Szpital"

Chciałabym z przykrością poinformować, że przez słabnące zainteresowanie opowiadaniem, kontynuacja staje pod znakiem zapytania.
Dziękuję jednak za komentarze osobom, które jeszcze tu zaglądają :*
PS. Oto wyniki sondy, w której głosowałyście przez ostatni miesiąc.
W tym rozdziale odbywa się impreza urodzinowa Jaya, po której dwie osoby lądują w szpitalu.
~*~
Karimaty i śpiwory, które przeschły porozkładali na podłodze w salonie i ułożyli się spać w sensownych odstępach. Burza nadal hulała na dworze i ciężko było stwierdzić, czy już świtało, czy nie, bo nadal było ciemno przez gęste chmury i ulewny deszcz. Grzmoty jednak nieco ustały i to uspokoiło wszystkich, którzy obawiali się, że jakiś obszerny konar zwali się na domek i zrobi komuś krzywdę. Madzia poszła spać na górze, żeby pilnować Seana i Jess, którzy jednak spali jak zabici. Nastolatka zdecydowała, że o wiele lepiej dla niej będzie odizolowanie się od Natha i Liama w celu uniknięcia wszelkich niezręcznych sytuacji. Szczególnie, że podjęta przez nią decyzja o przyjaźni z oboma wydawała się nie do końca być w zgodzie z jej rzeczywistymi uczuciami.

Monika leżała za to na dole, najbliżej kuchni i wpatrywała się w pęknięcie na suficie. Zastanawiała się, czy możliwe jest, że zaraz dach zawali jej się prosto na głowę i fakt, że kilka godzin wcześniej umknęła śmierci teraz nie zostanie sprostowany skutecznym jej uśmierceniem.

- Psst. Śpisz? - spytał jakiś szepczący głos tuż nad jej uchem, a ona przestraszona uniosła się na posłaniu i zderzyła się czołami z kimś, kto najwyraźniej chciał z nią porozmawiać.

- Jay? Co ty robisz, wracaj spać! - poleciła, wskazując głową jego posłanie po przeciwnej stronie pokoju, koło kominka.

- Nie mogę zasnąć. Chciałem najpierw coś powiedzieć.

- Co takiego?

- Przepraszam. Byłem uparty i gdyby nie fakt, że ty byłaś jeszcze bardziej uparta, być może nie byłoby nas wśród żywych.

- Doceniam skruchę. A teraz dobranoc. - Chciała ułożyć się z powrotem, ale nadal na nią sterczał. Dziewczyna spojrzała więc na leżącego dwa metry dalej Kubę, ale on odwrócony był tyłem i smacznie spał, podobnie jak reszta towarzystwa. - Coś jeszcze?

- Poszłaś po nas do tego namiotu, a to oznacza, że jest jeszcze dla nas jakaś nadzieja. Na przyjaźń... - dodał szybko, zanim znowu da mu kosza.

- Jasne. Co mi tam - stwierdziła, przeciągle ziewając. Była śpiąca i nie była w stanie ocenić, na ile on sam uważa perspektywę zarzucenia romantycznych zapędów za odpowiednią. - Ale zaczniemy to praktykować od jutra, dobra? 

- Świetnie.

- Świetnie. Ale... Jay?

- Tak?

- Możesz nade mną nie sterczeć, tylko wrócić na swoje posłanie? - spytała z nadzieją Monika, a ten się ożywił.

- Och, tak. Sorry. Dobranoc.

- Dobranoc - powiedziała cicho i zamknęła powieki, na wypadek, gdyby jednak zdecydował się w nią wgapiać.

Chwilę później już spała i nie widziała jak owinięty śpiworem duszek kieruje się po schodach do góry. Harry bowiem musiał usłyszeć informacje z pierwszej ręki i uznał, że jedynym sposobem będzie porozmawianie z Madzią na osobności. Przy takiej liczbie osób w domku, teraz miał ku temu jedyną okazję. Omyłkowo pomylił sypialnie i wlazł do tej, w której spali Siva i Tom z dziewczynami i o mało nie nadepnął na Kelsey, ale ostatecznie udało mu się dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Ułożył sobie śpiwór na ziemi koło przyjaciółki i kilka razy zamachał jej ręką przed twarzą. Spała.

- Maggie! - powiedział cicho. - Maggie!

Nic. Była zmęczona i spała jak kamień. Dźgnął ją więc palcem, ale ona tylko rozmasowała miejsce, którego dotknął i spała dalej. Chłopak stanął przed trudnym dylematem. Nie chciał obudzić Seana i Jess, ta rozmowa miała być prywatna. Nachylił się więc nad nastolatką i jeszcze raz wyszeptał.

- Maggie!

- Co ty do cholery robisz? - spytała przebudzona i skołowana nastolatka.

- Eee... - zmieszał się. - Ja tylko...

Zapewne wyglądało, jakby zamierzał ją pocałować, ale miał nadzieję, że ona odebrała inne wrażenie. 

- No co, Harry? Boisz się burzy?

- Tak. Mogę spać tutaj? U góry jest... bezpieczniej.

- Tak, zapewne - prychnęła, zdając sobie sprawę, że kręci.

Leżeli pięć minut w ciszy.

- Tak właściwie to chciałem pogadać o Liamie.

- Co z nim? - westchnęła zrezygnowana. Nie miała dokąd uciec przed tą konwersacją.

- No, wiesz... To świetny chłopak. Kiedyś był sztywny, przyznaję, ale rozruszałaś go i obudziłaś w nim same dobre cechy. Jest nie tylko odpowiedzialny, ale i skory do zabawy i...

- To może się z nim umów, co? - prychnęła nastolatka.

- Liczyłem raczej, że ty to zrobisz.

- Domyśliłam się. Zbyt subtelny nie jesteś.

- Ale... posłuchaj moich racji. Nie byłaś nigdy z Liamem na randce, skąd wiesz? Może ci się spodoba? Wiesz, jaki on potrafi być romantyczny? Poruszyłby góry i lasy, by cię uszczęśliwić.

- Myślisz, że nie wiem? - Madzia przysiadła i oparła się o łóżko. Przez chwilę zapomniała, że w pomieszczeniu śpią Jess i Sean, szybko więc zreflektowała i znowu zniżyła głos. - Liam jest świetnym przyjacielem i na pewno uszczęśliwi jakąś dziewczynę, ale nie mnie.

- Ale dlaczego? Chodzi o Sykesa? - zasmucił się swat z wyboru.

- Nie, Nath też jest moim przyjacielem. Tak jak ty. I dlatego powiem ci prawdę. Początkowo zauroczył mnie Nath, potem nie mogłam przestać myśleć o Liamie. Ale teraz, jakkolwiek dziwnie będzie przez jakiś czas, nie chcę spotykać się z żadnym z nich.

- Ale dlaczego?

- Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć, żebyś dał sobie spokój. Jeśli powiem, że wyjeżdżam, uznasz, że uciekam od problemu.

- Bo to żadna wymówka! - uniósł się. - Skoro chcesz porównać, który byłby lepszym chłopakiem, weź udział w licytacji.

- W jakiej znowu licytacji?  - spytała zaintrygowana, zapominając zaznaczyć, że wcale nie chce niczego porównywać. Gdyby tak było, pocałowałaby Natha, żeby mieć jakieś wyobrażenie porównawcze co do pocałunków z Liamem.

- No... wiesz, charytatywna. Akcja nazywa się "Boysbands For Change". Fanki mogą sobie wykupić swojego ulubieńca na jeden wieczór, licytując się z innymi. Pieniądze zostaną przekazane na fundację na rzecz walki z nowotworami dzieci - wyjaśnił Harry.

- Szczytny cel.

- Czyli weźmiesz udział?

- Nie. Nie mam pieniędzy i, jak już wspominałam, za kilka dni wracam do domu.

- Co ja mam zrobić, żebyś dała mu szansę? - spytał zrezygnowany Harry.

- Dać sobie spokój. To się nigdy nie stanie, chyba że dwie niedziele nastąpią obok siebie - oświadczyła.

- A kiedy to będzie? - spytał naiwnie Harry.

- Wtedy, kiedy ty zapomnisz o Caroline Flack.

- Ale ja wcale o niej nie pamiętam! - stanął w swojej obronie.

- Nie? Słyszałam, jak przez sen wymawiałeś jej imię.

- Tak? To zapewne był koszmar - przyznał się szczerze chłopak. - Już nic mnie z nią nie łączy i chciałbym, żeby nigdy nie łączyło.

- No widzisz. A mnie z Liamem już nic nie łączy i nigdy nie połączy - oznajmiła zdecydowanie nastolatka, nie zdając sobie sprawy, że pod drzwiami stał wspomniany chłopak, który mimo wcześniejszych zapewnień, nie zamierzał rezygnować z jej serca. Westchnął ciężko, słysząc te słowa i wrócił na dół. Madzia natomiast ucięła pogawędkę z Harrym. - A teraz dobranoc.

- Dobranoc - odpowiedział.

Zmierzyła go wzrokiem, kiedy układał się na posłaniu obok niej. Nic sobie jednak z tego nie robił, więc i ona dała za wygraną i szybko zasnęła, bijąc się z myślami.

Następnego dnia około południa wszyscy zebrali się na dole, a Nareesha z pomocą Moniki przygotowały śniadanie. Kelsey i Madzia w tym czasie wzięły się za ogarnianie pomieszczenia, żeby wszyscy mogli zjeść przy jednym stole, co niestety okazało się niemożliwe. Cały dzień padało, ale w domku było względnie ciepło, a jeśli dołożyć do tego spaghetti, które wszystkim głodomorom smakowało, dzień można było zaliczyć do udanych. Liam nie nękał Madzi, Nath co jakiś czas wspominał, że mógł zginąć poprzedniego dnia, a Jay robił wszystko, żeby odbudować relacje z Moniką. Harry był przygaszony faktem, że Madzia wracała do domu i nie zamierzała dać jego przyjacielowi szansy, ale poza tym, czas do wieczora upłynął im miło.

Zanim wsiedli do samochodów, kiedy deszcz tylko kropił, posprzątali w całym domku i wokoło niego, zabrali zniszczone namioty do wyrzucenia i wyściskali się na pożegnanie, bo mieli się długo nie zobaczyć.

- Jesteście pewne, że nie chcecie zostać tu w pracy? - spytał Max, kiedy jechali w jego samochodzie w takim samym składzie, jak w poprzednią stronę, z wyjątkiem Zayna, który zabrał się ze swoimi ziomkami.

- Nie chcemy nadużywać gościnności Danny'ego. I tak długo opłaca mieszkanie - wyjaśniła Madzia.

- Mogłybyście zostać do końca miesiąca - podsunął Jay.

- Mamy już kupione bilety, więc odpada.

- Acha. No ale wpadniecie jutro do klubu na moje urodziny? - rozpromienił się Loczek.

- Myślałam, że ta impreza miała być połączeniem imienin Madzi i twoich urodzin - słusznie zauważyła Monika.

- Tak, ale wszyscy zapomnieli o prezentach - zażartował chłopak. - A tak serio, to nie musicie mi nic kupować, ale wpadnijcie. Z chłopaków będzie Tom, bo reszta ma robotę.

Max przyznał, że nie będzie mógł uczestniczyć w tym wydarzeniu.

- Ty też możesz przyjść - oznajmił po chwili zastanowienia Jay, zwracając się do Kuby.

- Dzięki, ale będę szukał pracy - wymówił się chłopak i nikt nie zwrócił mu uwagi, że wieczorem raczej nie będzie chodził na rozmowy kwalifikacyjne.

Dojechali na miejsce i się pożegnali. Następnie dziewczyny z Kubą weszły na górę, ale chłopak spakował swoje rzeczy i oświadczył, że nie chce robić im kłopotu i zatrzyma się u kumpla, dopóki czegoś nie wynajmie.

- Zostań jeszcze parę dni, dopóki my nie wyjedziemy.

- Nie chcę robić kłopotu - zapewnił, ale udało im się go przekonać, żeby na trochę został. Musiał jednak iść szukać jakiejś pracy i mieszkania, więc siostry zostały same.

Porozmawiały sobie szczerze i wymieniły się dziwacznymi przygodami z dnia poprzedniego.

- Szkoda, że nie zostajemy na tej aukcji - stwierdziła Monika, zaglądając do Internetu. - Będą chłopaki z 1D, TW i innych brytyjskich zespołów.

- Pewnie chciałabyś licytować Marvina z JLS, co? - zachichotała młodsza siostra.

- Tutaj jest napisane, że niewiadomo, kogo będzie się licytować, bo do wglądu są tylko trzy rzeczy związane luźno z tą osobą.

- Taka licytacja w ciemno? - zaciekawiła się Madzia. - Całe szczęście, że wracamy. Gdybym dała się na to namówić, zapewne zlicytowałabym za zbyt wysoką kwotę jakiegoś kretyna.

- Może masz rację - przyznała Monika.

- A na imprezę Jaya się wybieramy?

- Ja nie, jestem zmęczona - oświadczyła starsza siostra.

- To ja też sama nie pójdę.

- Idź, będzie Tom. Pogadacie sobie przed wyjazdem - podsunęła siostra. - I przy okazji opowiesz, jak było.

Madzia się rozpromieniła i postanowiła rzeczywiście wyjść do klubu z Jayem. zadzwoniła do niego i się umówili. Kupiła flaszkę porządnego alkoholu i wystroiwszy się, wyszła.

Monika została sama w mieszkaniu, ale obiecywała siostrze, że nie będzie się nudzić, bo chciała wyjść, by kupić jakieś pamiątki, a potem zamierzała się wcześniej położyć.

Młodsza z sióstr poszła na imprezę w towarzystwie Harry'ego, którego spotkała po drodze w windzie, a który zamierzał nadal przekonywać ją o nieskończonych zaletach Liama. Żeby się zamknął, zabrała go ze sobą do klubu, w którym Jay urządzał urodziny.

Następnego dnia rano jednak, kiedy nastolatka wróciła do mieszkania, prawie zupełnie trzeźwa, zaniepokoiła się, widząc, że jest ono puste. Spojrzała na swój telefon, ale nikt nie dzwonił. Zauważyła jednak, że to nie jej komórka, a pijany Harry, między wychwalaniem umięśnienia swojego przyjaciela i porównywaniem go do wątłych rączek Natha, musiał pomylić telefony i teraz on miał ten, który należał do niej.

Jak na zawołanie drzwi się otworzyły i stanął w nich wspomniany członek One Direction.

- Musimy jechać... twoja siostra... dzwonił ten Polak... Ona...

- No wyrzuć to z siebie!!! - wrzasnęła wściekła i zmartwiona nastolatka.

- Jest w szpitalu.

- No to na co jeszcze czekamy?! - uniosła się Madzia i zdążyła zabrać ze sobą tylko klucze i torbę.

Nadal we wczorajszych strojach zbiegli na dół, gdzie tabun fanek zaczaił się na Stylesa, więc musieli ominąć budynek, wyjść tylnym wyjściem i popędzić na parking, skąd odjechali z piskiem opon.

- Muszę zainwestować w perukę - stwierdził Harry za kierownicą, kiedy Madzia ze zdenerwowania zaczęła obgryzać paznokcie i w ogóle go nie słuchała. Nie miała pojęcia, co stało się jej siostrze, że znalazła się w szpitalu, ale miała nadzieję, że to nic poważnego. - I okulary. Albo maskę gazową. Tak! Maska gazowa załatwi sprawę!

- Mógłbyś się zamknąć, nie słyszę własnych myśli! - warknęła nastolatka, w swój odzyskany telefon wbijając numer Kuby, który jednak nie odbierał. - Cholera!

- Spokojnie! To nie żaden wypadek, ani nic z tych rzeczy.

- No to co do cholery?!

- Nie wiem. Ale nie krzycz na mnie, kiedy prowadzę, bo to mnie stresuje!

- A mnie stresuje nieustanne swatanie z Liamem Payne'm. Zajmij się sobą i odwieź mnie do szpitala do mojej pieprzonej siostry! Znaczy... do pieprzonego szpitala do mojej siostry! - krzyknęła Madzia, a Harry stracił na chwilę drogę z oczu i omal nie wjechał w wyjeżdżającą z bocznej uliczki śmieciarkę. - Chcesz nas zabić?!

- Hej, jak przyjedzie po nas karetka, to unikniemy korków! - oświadczył ze śmiechem, ale widząc, że nie jest w stanie jej rozweselić, zamknął się.

Kiedy byli już blisko szpitala, a Kuba nadal nie odbierał, Madzia zauważyła jednak, że kierowca samochodu grzebie coś w swoim telefonie i najwyraźniej skrobie sms do Liama.

- Co ty robisz? Oszalałeś?! - krzyknęła, wyrywając mu telefon i odczytując krótką wiadomość. - "Jadę z Meggs do szpitala, wpadnij, będzie wrażliwa i podatna"?! Ty jesteś zdrowy na umyśle?!

Harry próbował wyrwać jej swój telefon, zanim odczyta pozostałe wiadomości, stracił drogę z oczu i nie zdążył wyhamować przed samochodem, który zatrzymał się na czerwonym świetle tuż przed nim. Madzi zdążyły przemknąć przez głowę, że mają przerąbane, a potem poczuła ostre szarpnięcie i straciła przytomność.

Tak więc tego dnia obie siostry trafiły do szpitala, ale każda z innego powodu. Madzia przebudziła się na noszach, które popychali ratownicy medyczni. Gdzieś z boku migały jej loczki Harry'ego, który biegł zasapany u jej boku, a na jego policzku widniało przetarcie do krwi. Jak okropnie musiała wyglądać okna.

- Meggs, przepraszam. Byłem rozkojarzony... Nie powinienem... - jego słowa docierały do niej jakby krzyczał gdzieś z oddali, mimo iż czuła jego ciepły dotyk na swojej dłoni, więc musiał biec tuż obok.

- Monia... - powiedziała cicho. - Monia...

- Z nią wszystko w porządku, Meggs...

Madzia czuła ból w plecach i nodze, do tego kręciło jej się w głowie, ale zdawało jej się, że wypadek nie był aż tak poważny. Gdyby zapięła pas, na pewno wyszłaby na tej kraksie lepiej, ale była zaaferowana sprawą siostry i kłótnią z Harrym i o tym zapomniała. Teraz została ulokowana w jakiejś sali, do której wszedł lekarz. Wszystko zwolniło tempa.

- Chciałabym wiedzieć, co z moją siostrą - powiedziała najbardziej rzeczowo, jak w tej chwili potrafiła, kiedy przed oczami zamajaczył jej biały kitel lekarza.

Mężczyzna po czterdziestce zaświecił jej jakimś światełkiem w oczy i stwierdził, że ma wstrząśnienie mózgu. Potem wyszedł na chwilę, a do pomieszczenia wkradł się Harry.

- I co? - zapytał z troską. - Będziesz żyć?

- Pewnie, idioto! Nie mam nawet wstrząsu mózgu - oświadczyła Madzia z sarkazmem i zeskoczyła ze szpitalnej pryczy, ale zakręciło jej się w głowie, więc musiał ją przytrzymać. 

- Chyba jednak miałaś - oznajmił spokojnie Harry. - Choć ostry sposób, w jaki się do mnie zwracasz, świadczy o czymś zupełnie innym...

- Harry! Moja siostra!

- Och, tak. Ona... Gdzieś tu jest.

- Nie spytałeś?!

- Wybacz, nie było czasu. Martwiłem się, że cię zabiłem.

- Ale najwyraźniej tego nie zrobiłeś, więc... mógłbyś mi pomóc? - Madzia zrobiła oczy kota ze Shreka, a Harry wywrócił teatralnie oczami i złapawszy przyjaciółkę pod rękę, zaczął ją konspiracyjnie przemycać po korytarzu.

Nie miała pojęcia, czy to dobry pomysł. Znany członek One Direction rzucał się w oczy sto razy bardziej niż próbująca zbiec pacjentka z wstrząśnieniem mózgu. Nie miała jednak siły utrzymać się sama na nogach, czuła ból w prawej stopie, która mogła być złamana lub zwichnięta, a plecy bolały ją niemiłosiernie, ale nie poddawała się, bo musiała wiedzieć, co z jej siostrą, a ten idiota nie kwapił się, by spytać w recepcji. A telefon komórkowy nieszczęśliwie został w rozbitym aucie.

Kiedy wyszli na korytarz, jakaś młoda pielęgniarka pisnęła, Harry zrobił przerażoną minę i pociągnął Madzię szybciej w stronę recepcji, tak, że zrobiło jej się jeszcze bardziej słabo. Zapewne piguła biegła za nimi z komórką uzbrojoną w aparat, ale Magda nie była w stanie o tym myśleć, szczególnie że kiedy dotarła z Harrym do holu głównego, ujrzała tłum reporterów i fanów przed wejściem, z którymi próbowali poradzić sobie ochroniarze. Przez tłum przeciskał się zmachany i skacowany po swojej imprezie Jay, który podszedł do kogoś, kto siedział z twarzą ukrytą w dłoniach. Nastolatka rozpoznała Kubę i poprosiła Harry'ego, żeby prowadził ją w tamtą stronę.

- Jestem najszybciej jak mogłem - oznajmił zdyszany Jay, a Kuba słysząc jego słowa, ocknął się z letargu, wstał, przeszedł parę kroków, które ich dzieliły i z całej siły uderzył go pięścią w twarz, tak, że ten zgiął się w pół. - Pogięło cię, człowieku?! Tu są paparazzi! - wrzasnął Jay, łapiąc się za bolące miejsce.

- Nic mnie to nie obchodzi. To twoja wina, że ona jest w szpitalu. - Kuba palcem dźgnął znanego członka zespołu w klatkę piersiową.

- Moja? - spytał szczerze zszokowany Jay. - Ja nawet nie wiedziałem o wypadku! Kelsey do mnie dzwoniła, bo przeczytała o tym na twitterze.

- O jakim wypadku? - spytał skołowany Kuba, ale wtedy ujrzał kuśtykającą Madzię, którą wspierał Harry. Wszystko zaczynało mieć sens.

- Co z moją siostrą? - zagadnęła Madzia, ignorując tłum fanów i reporterów za oknem oraz zbierający się personel.

- Zaraz... z Monicą? - zdziwił się Jay. - To w końcu kto miał wypadek?

- Maggie - wyjaśnił Harry. - Spieszyliśmy się do jej siostry do szpitala, ja się zagapiłem i...

Jay zakrył sobie usta dłonią i spojrzał w tył na tłum za drzwiami.

- Chodźmy stąd na oddział. Nie powinnaś tutaj chodzić, coś mogło się stać.

- Bo to bardzo wygodne, prawda? - prychnął Kuba. Był wściekły, w takim stanie Madzia go jeszcze nie widziała. Nadal jednak nie dowiedziała się, co się stało jej siostrze, bo nie dawali jej dojść do słowa. - Nie chcesz, żeby w prasie pojawiły się twoje zdjęcia, pieprzony egoisto!

- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Nie mam nic wspólnego z tym wypadkiem. Ale powinniśmy iść sprawdzić, czy Monica wyszła z niego cało - oświadczył Jay.

- Mojej siostry nie było z nami w samochodzie! - krzyknęła poirytowana Madzia. - Czy ktoś mi w końcu powie, gdzie ona jest i co się stało?!

- Przez tego idiotę od tygodni się głodziła! - Kuba z furią w oczach wskazał na Jaya. - Jej organizm był wykończony i wyglądała mizernie, więc kiedy byliśmy na zakupach, zabrałem ją do restauracji, ale nie chciała nic jeść, tylko poszła do łazienki, gdzie straciła przytomność. Nie byłem w stanie jej dobudzić, więc zadzwoniłem po pogotowie!

- Zaraz... wszedłeś do damskiej łazienki? - spytał Harry, ale wszyscy zignorowali jego niebywale głupią uwagę i skupili się na opowieści Kuby.

Madzia zatkała sobie usta rękoma, Jay wyglądał na poruszonego, ale i skonfundowanego.

- Nie rozumiem, dlaczego niby miałaby się głodzić przeze mnie - oświadczył.

- Cały czas wypominasz jej wagę w głupich żartach. Powinienem tak cię stłuc, żebyś wylądował na OIOMIE! - wrzasnął Kuba i zamachnął się w stronę osłupiałego Jaya, który w spokoju czekał na cios, który jednak nie nadszedł, bo Polak opuścił rękę. - Masz szczęście, że nic poważniejszego się nie stało, ale kto wie, co by było, gdyby to trwało kilka dni dłużej.

- A co teraz? - spytała Madzia, oddychając z ulgą.

- Jest pod kroplówką i zostanie na obserwacji. Próbowałem dzwonić, ale... balowaliście. - Kuba wzruszył ramionami, a widząc w oddali lekarza, pchnął Jaya na bok i popędził w jego stronę, najprawdopodobniej by zapytać o stan Moniki.

Harry tymczasem widząc zbiorowisko, które ich otacza, objął Madzię ramieniem i zaczął prowadzić ją w stronę oddziału, z którego zbiegła, zanim ktoś zauważy zniknięcie. Jay został na korytarzu sam, bijący się z myślami. Nie obchodziły go nawet błyski fleszów, które bombardowały go z każdej strony. Zawalił na całej linii.

Tak więc prawdą stało się, że obie siostry zostały przez trzy dni na obserwacji. Monika ze względu na drakońską dietę, którą sobie zafundowała wymęczyła organizm, co miało już swoje skutki wcześniej, kiedy zemdlała w mieszkaniu Jayne. Musiała uzupełnić składniki odżywcze i czekało ją spotkanie z psychologiem, choć udawała, że nie zna angielskiego i nie będzie w stanie z nim porozmawiać o swoich kompleksach, które mogły doprowadzić do czegoś poważniejszego.

Madzia natomiast miała złamaną jedną z kości śródstopia, więc cała stopa została wsadzona w gips i nastolatka również miała zostać przed trzy dni na obserwacji z naciskiem na wypoczynek i leżenie w łóżku. Harry czuł się winny wypadku, który spowodował, więc wpadał często, przynosząc jej kwiaty, czekoladki lub po prostu porozmawiać. Zdawał sobie sprawę, że personel szpitala może rozpuścić jakieś plotki, ale w ogóle go to nie obchodziło. Znajdował czas w napiętym grafiku, by dotrzymać przyjaciółce towarzystwa.

Drugiego dnia obie siostry zostały ulokowane w jednej sali na swoją własną prośbę. Musiały szczerze porozmawiać no i zastanowić się nad faktem, jak zapłacić za pobyt. Okazało się jednak, że rachunek został już spłacony anonimowo, co niebywale je ucieszyło, ale i zaintrygowało.

- Pewnie Styles - stwierdziła Monika, bawiąc się czekoladką, którą trzymała w dłoniach od dobrych kilku minut tak, że ta zaczynała się topić. - Najwyraźniej czuje do ciebie miętę.

- Raczej sumienie go ruszyło - poprawiła ją młodsza siostra. - A ty jedz tę czekoladkę, bo powiem twojemu psychologowi żywienia, że świetnie radzisz sobie z angielskim - nakazała.

Monika westchnęła i zjadła czekoladkę, ale w ogóle jej ona nie smakowała. W czasie choroby po sztormie schudła trzy kilo i zachęciło ją to do dalszej diety, a widząc rezultaty, jadła coraz mniej, aż kończyło się na jabłku dziennie.

- Schudłam prawie siedem kilo, a nikt nie zauważył - oświadczyła w końcu, wgapiając się w widok za oknem.

- Wybacz, ale sporo się ostatnio działo, a z ciebie żaden grubas, więc jakoś... Nie zwróciłam uwagi - usprawiedliwiła się siostra.

- W porządku. - Monia machnęła ręką. - Ale zdajesz sobie sprawę, że przegapimy nasz lot do Polski?

- Też o tym myślałam. Po raz kolejny. Kiepsko.

- Nie wyglądasz na zawiedzioną tym faktem - westchnęła Monia. - No ale tak, w końcu uwikłałaś się w miłosny kwadrat, więc chcesz zobaczyć, jak to się dalej potoczy.

- Znowu gadasz bzdury - westchnęła nastolatka.

- Ja nie gadam bzdur. Widziałam jak przyjmowałaś głupie dowcipy Harry'ego i, wierz mi, takie coś jest w stanie zaakceptować tylko zakochana dziewczyna.

- W ogóle się nie znasz. Zajmij się lepiej trzymaniem swoich chłoptasiów na smyczy, żeby się nie pozabijali.

- Co masz na myśli?

- Wczoraj, kiedy miałam ten wypadek, widziałam jak Kuba nokautuje Jaya za to, że dowcipkował z twojej wagi. Obwinił go za wszystko. Nie chciałam ci mówić, żeby cię nie martwić - wyznała młodsza siostra.

- Cóż, żarty Jaya nie miały wiele wspólnego z moją decyzją o diecie. Raczej fakt, że w łazience mieliśmy duże lustro, przez które za każdym razem, gdy szłam się myć, chciało mi się rzygać na swój widok.

- Monia, przestań... - Madzia położyła dłoń na ręce siostry i nagle wpadła na pomysł, jak ją pocieszyć. - Wiesz, co ci poprawi humor?

- Co?

- Wycięcie komuś dowcipu!

- Komu? - spytała zaintrygowana Monia.

- Chłopakom! Danny powiedział, że wpadnie po sesji nagraniowej, a i Jessica wspominała, że wybiera się tu z Nathem. Jeśli przyjdzie i Harry...

- Można upiec kilka pieczeni na jednym ogniu! - rozpromieniła się Monika. - Masz jakiś pomysł?

- Tak. Nakryjesz mnie na głowę prześcieradłem i powiesz, że umarłam.

- No... Dobra. Ale wiedz, że wątpię, żeby oprócz Stylesa ktoś się na to nabrał - zachichotała Monia.

- On nie jest wcale taki głupi, wiesz?

- Wiem, wiem. Jako jego przyszła żona znasz się na tym lepiej - dopiekła siostrze Monika i mimo iż Madzia się naburmuszyła, to musiała przyznać, że plan, który obmyśliła, wydawał się doskonały.

Tak więc tego popołudnia, kiedy wedle zapowiedzi goście się zjawili, budząc poruszenie w szpitalu, mieli ujrzeć "zwłoki" Madzi. Niestety, kiedy starsza siostra poszła skorzystać z łazienki, młodsza nieudolnie sama próbowała się przykryć, słysząc znajome głosy, ale kiedy jej się to nie udało, próbowała uciec, żeby jej nie zauważyli . Niestety zaplątała się w prześcieradło, w wyniku czego przemierzała korytarze niczym duch. Nie zauważyła też wózka na kółkach, na który wpadła, a przez który sunęła ponad ziemią, a prześcieradło powiewało za nią w powietrzu, co razem z białymi ścianami i jarzeniówkami, wywołało efekt rodem z horrorów, który przeraził Danny'ego i Harry'ego, którzy padli sobie w ramiona.

- Tu duch!!! - wrzasnęli.

- To Madzia - oświadczyła Monika, a widząc przerażone spojrzenia chłopaków, postanowiła nie wyjaśniać im, że to tylko żart, który nieco wymknął się spod kontroli.

Za dobrze się bawiła, widząc łzy w ich oczach. Jess i Nath na szczęście się na to nie nabrali i chichotali pod nosem. Biedna Madzia natomiast, przestraszona bardziej niż sam Harry i Danny, zatrzymała się dopiero, kiedy z wózkiem wjechała wprost na Jaya, który zerwał z niej prześcieradło.

- Witamy wśród żywych - przywitał się, a ona uśmiechnęła się, co spotęgowało się, kiedy zauważyła reakcje przyjaciół, którzy omal nie zeszli na zawał.

- Myślałem, że jesteś duchem! - krzyknął Harry. - Chciałem nawet iść do spowiedzi i odpowiadać za fakt, że cię zabiłem!!!

- Cóż, tak to jest, kiedy się zabawia w swata - oświadczyła Madzia.

- Teraz, skoro już wszyscy mają nauczkę, może wrócimy do sali, żeby nie być pożywką spragnionego sensacji personelu? - zawołała Monika i poczuła, że ktoś popukał ją w ramię.

- Widzę, że pani angielski jest bez zastrzeżeń - odezwał się mężczyzna w błękitnej koszuli.

- Strzelam. Jest pan psychologiem? - spytała łamanym angielskim Monika, ale mężczyzna nie dał się już oszukać.

Uśmiechnął się do niej dobrodusznie.

- Kiedy goście sobie pójdą, będziemy musieli odbyć pewną pogawędkę.

Jak się okazało jednak, wcale nie było tak źle, jak się Monice wydawało. Rozmowa z psychologiem była tylko formalnością, która potwierdziła, że pod jej kopułką wszystko w porządku (co Madzia poddała pod wątpliwość, ale nie zamierzała wspominać tego na głos przy lekarzu). Sławni gwiazdorzy szybko ulotnili się ze szpitala po krótkiej wizycie, która była ich ostatnią, bo musieli zrezygnować z odwiedzin ze względu na zbyt duże zamieszanie, które powodowali.

Tak więc kiedy siostry wychodziły ze szpitala, odebrał je Kuba, który swoim samochodem zawiózł je do mieszkania Danny'ego, które stało puste. Sam Polak wynajął sobie kawalerkę i znalazł pracę jako kelner w jednej z restauracji. Był aktorem, ale ciężko było znaleźć pracę w jego zawodzie, więc imał się różnych zajęć.
Przed dziewczynami było jeszcze podjęcie decyzji dotyczącej powrotu do domu. Danny cały czas wydzwaniał i oferował jednej z nich pracę, ale nadal rozmyślały, czy rzeczywiście ją przyjąć. Potrzebowały pieniędzy, jeśli miały tu zostać, ale nie mogły pracować w nienormowanych, długich godzinach, bo lekarz im zakazał. Zresztą, Madzia miała nogę w gipsie i niewiele mogła ze sobą zrobić. Tak więc siostry zacisnęły pasa i zaczęły oszczędzać i cierpliwie czekały, aż problem sam się rozwiąże. I tak się stało, że się rozwiązał.
Jednego z wieczorów do ich drzwi rozległo się pukanie, a kiedy Monika otworzyła, ujrzała Jaya. Nie rozmawiali ze sobą od dnia przed jego urodzinami, kiedy to ona zasłabła. Co prawda był raz w szpitalu, ale było więcej osób i jakoś nie było okazji zamienić ani słowa i wcielić w życie planu "przyjaźń".
- Cześć. Mogę wejść? - spytał Jay, sprowadzając ją na ziemię, bo zdała sobie sprawę, że wgapia się tak w niego przez dobrą minutę, zanim odpowiednio zareagowała.

- Tak, tak. Zapraszam. - Zamaszystym gestem zaprosiła go do salonu, w którym Madzia z nogą w górze objadała się lodami.

- Smacznego - zagaił do niej Jay ze śmiechem, a ona wytarła usta od czekolady.

- Dzięki. Twoje domowe borówkowe to nie są, ale dają radę... Masz ochotę? - Nastolatka podsunęła przyjacielowi pudełko z lodami pod nos, ale ten pokręcił głową i przysiadł na pufie koło niej.
Monika proponowała mu kawę, herbatę lub sok, ale odmówił. Całe szczęście, bo miały tylko herbatę, a i ta była na wykończeniu. Chłopak wyjaśnił im, po co przyszedł. Zaproponował Monice pracę przy akcji charytatywnej "Boysbands For Change", w której chłopaki z The Wanted brali udział.
- No... dobra, chętnie. Ale dlaczego ty się tym zajmujesz? - zaciekawiła się Monika.
- Bo to był mój pomysł, żeby cię w to wciągnąć. - Jay machnął ręką. - Pomyślałem, że przyda ci się trochę pieniędzy, a masz doświadczenie i pozytywne rekomendacje i... to prosta praca.
- A co niby miałabym robić? Prowadzić licytację?

- Nie, licytację poprowadzi Robbie Williams. Ty będziesz obsługiwać bufet.

- Och, no tak... Dziewczyna od cateringu - posmutniała Monika. Wolałaby już podawać Robbiemu Williamsowi pudełka do licytacji. - A gdybym ja też chciała kogoś wylicytować?

Jay się roześmiał.

- Wydaje mi się, że nie ma ku temu przeciwwskazań, ale nie sądzę, żeby było cię stać.

Dziewczyna na chwilę naburmuszyła się, ale w końcu tak samo żarli się wcześniej, więc foch trwał krótko, podobnie jak wizyta Jaya. Kiedy Loczek wyszedł, Madzia wyglądała na tak zamyśloną, że aż lody zaczęły jej się topić, bo zapomniała ich zjeść.

- Skąd ta zacięta mina? - zagadnęła starsza siostra. - Wietrzę jakiś plan.

- Tak sobie myślę, że fajnie byłoby wylicytować Natha i spędzić z nim trochę czasu. Tęsknię za naszymi rozmowami... przyjacielskimi! - dodała szybko nastolatka, widząc podejrzliwe spojrzenie Moniki.

- Eee, tam. Ja też bym chciała, żeby ktoś z boysbandu był moim niewolnikiem, ale i tak nie będzie nas stać. - Wzruszyła ramionami.

- Pewnie licytowałabyś Marvina z JLS, co?

- Nie. Nie wiesz, że wziął ślub w dniu, w którym wyszłyśmy ze szpitala, trzy dni po urodzinach Jaya?

- Wow. Cóż, no to wpadka. W takim razie kim się zadowolisz? Robbiem Williamsem? - zachichotała Madzia. - Hipotetycznie, gdybyśmy miały dość pieniędzy, żeby licytować.

- Bo ja wiem. Może Tom? Wreszcie zobaczyłby, jaka jestem zajebista i cały wieczór przepraszał, że kiedyś traktował mnie jak śmiecia - zamyśliła się Monika. - A ty wydałabyś oszczędności na Natha? A nie na Harry'ego Stylesa? Ostatnio spędzasz z nim sporo czasu.

- Same zbiegi okoliczności. - Madzia machnęła ręką. - On po prostu pojawia się znikąd.

Drzwi trzasnęły i do pokoju wpadł zziajany Harry w czapce z daszkiem na głowie i wielkich okularach, które ukrywały jego tożsamość.

- Meggs, musisz licytować Liama! - oświadczył chłopak, a Madzia spojrzała na siostrę.

- Widzisz, o czym ja mówię?

- Tak. I widzę, że naprawdę trzeba zacząć zamykać drzwi. Na wszystkie spusty - warknęła Monika. Nie podobało jej się, że jej młodsza siostra zbliżyła się do tego flirciarza, bo obawiała się, że te loczki ją zwiodą i będzie przez chłopaka cierpiała.

- A o co chodzi? - zaciekawił się Harry.

- Moja siostra właśnie poinformowała mnie, że na licytacji będzie licytować Nathana Sykesa. Z The Wanted. - Monia rzuciła tą informacją w twarz Harry'ego i wyszła, żeby posprzątać pudełko po lodach, które rozpuszczały się na stole.

- Serio? Jego? Myślałem, że po wypadku docenisz to, co jest naprawdę godne docenienia - westchnął Harry.

- Twój przyjaciel nie odwiedził mnie w szpitalu - prychnęła Madzia. - Więc nikogo nie będę doceniać.

Nastolatka szybko zdała sobie sprawę, że Styles może to odebrać jako jakiś postulat, który ten jako swat musi spełnić. Nie miała jednak czasu sprostować swoich słów. Angielski nadal stanowił dla niej jakąś barierę. Niewielką, ale często problematyczną.

- Posłuchaj. Licytacja będzie w ciemno. Dostępne będą tylko plastikowe przezroczyste pudełka z trzema przedmiotami związanymi z członkiem określonego boysbandu. Liam będzie łatwy do rozgryzienia jak konstrukcja cepa, więc mam nadzieję, że przemyślisz moje słowa i będziesz go licytować - kontynuował niezrażony niepowodzeniem Harry.

- Ile razy mam ci mówić, że nie będę licytować? - spytała Madzia, chowając twarz w dłoniach. - Nawet gdybym chciała, nie mam pieniędzy. A niektóre fanki będą pewnie nieugięte i... nadziane.

Harry wyciągnął z kieszeni swój telefon i wrzucił go do szklanki z wodą, która stała na stole.

- Co ty robisz?! - wrzasnęła nastolatka. - Pogięło cię?!

- Ale wtopa... Masz może jakiś telefon do sprzedania? - spytał z niewinnym uśmiechem chłopak, a z drugiej kieszeni wyciągnął portfel, w którym miał sporo gotówki, co świadczyło, że przyszedł tu z określonym zamiarem i chciał go za wszelką cenę zrealizować.

- Nie mam ci nic do sprzedania - zaparła się Madzia. - Skoro jesteś na tyle głupi, żeby pozbywać się łącznika ze światem... Załatw sobie z jakiejś firmy egzemplarz do zareklamowania, nie wiem, jak to działa. Ja nie mam nic do oddania.

- Ale ja mam - rozpromieniła Monika, która pojawiła się właśnie w salonie.

Oczywiście całą rozmowę "nadzorowała" z kuchni. Miała i'Phone'a od siostry, gdyż ta pewnego czasu miała dwa służbowe i jeden od Jess, siostrzenicy Joe. Nie używała jednak sprzętu, bo ten żarł sporo prądu, był ciężki do rozpracowania, a ona wolała swój starszy model. Ku rozpaczy Madzi, jej starsza siostra pozbyła się telefonu i sprzedała go za gotówkę członkowi najpopularniejszego zespołu na świecie. Ten pchli targ był tak dziwaczny, że Madzia nie wiedziała nawet, co powiedzieć, kiedy Monika bogatsza o sporo gotówki, przeliczała ją tuż pod jej nosem, a Harry żegnał się i polecał kupić Liama.

- Frajer - prychnęła Monika. - Myśli, że jestem po jego stronie. Ale przynajmniej mam z czego licytować.

Drzwi zostały zamknięte przez Monikę na wszystkie spusty, żeby nikt nie pojawił się niespodziewanie w salonie. To sprawiło, że poczuła się bezpieczniejsza.

- Eee... - Madzia nie mogła dojść do siebie. - Czy ty właśnie sprzedałaś mu telefon, bo specjalnie go zepsuł, żebym ja miała pieniądze na wylicytowanie Liama?

- Tak, kochana. Ten idiota nadal bawi się w swata - wyjaśniła Monika, przeliczając kasę. - Ale to akurat wychodzi dla nas na plus. Zaraz pójdę po zakupy i zjemy porządną kolację.

- A może idź za nim i oddaj mu pieniądze?

- Zwariowałaś?! Nie będę mu takich drogich prezentów robić. Ale nie czuj się zobowiązana. Będziesz mogła sobie... kupić Natha. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. Siostra sponsoruje. - Monia objęła siostrę ramieniem i chwilę siedziały w ciszy, trawiąc tę informację.


Stały przed możliwością licytowania członków znanych zespołów i niewątpliwie obie zamierzały z niej skorzystać.

~*~

13 komentarzy:

  1. Po pierwsze, przepraszam, że nic nie napisałam pod ostatnim rozdziałem, ale byłam zbyt zajęta szkołą i nie miałam czasu na inne zajęcia.
    Po drugie: nie zamartwiaj się słabnącym zainteresowaniem. Każdy to przechodzi. A kiedy, mam nadzieję, opublikujesz kontynuację, to i tak mnóstwo osób będzie ją czytać. Jestem tego pewna.
    A teraz odnośnie rozdziału: nie spodziewałam się, że obie siostry znajdą się w szpitalu, a powód Moni mnie naprawdę zdziwił.
    Hmmm... Harry jako swat. Coś czuję, że jeszcze namiesza. Oj, namiesza.
    Ale przynajmniej dziewczyny zostają w Anglii. Tak, jak myślałam.
    Czekam na kolejny rozdział, bo mam dziwne przeczucia co do tej licytacji chłopaków.
    Pozdrawiam,
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że ostatniego rozdziału nie skomentowałam, ale przeczytałam i potem musiałam wyłączyć tableta i za każdym razem obiecywałam sobie, że wejdę i skomentuję, ale wylatywało mi to z głowy.
    Ja nie przyjmuję do wiadomości, że nie będzie kontynuacji. Rozumiesz? Musi być. Nie ma innej opcji.
    Co do rozdziału, jak zwykle fenomenalny. Cieszę się, że zostają w Anglii. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. I weź tu wypocznij Monia sobie leży, rozmyśla nad pękającym sufitem, a tu nagle Jay się zjawia ze swoją "przyjaźnią" no ja to bym zawału dostała. Tak cały Harry dobrze,że nie wskoczył do śpiwora Tomowi =D
    I przyszła swatka do Madzi. Liam to słyszał? Tak mi szkoda tego chłopaka. Biedny. Harry i inwestycja w perukę, czy on chciał zabić siebie i Madzię i dwie trafiły do szpitala hehe i oczywiście przemycanie Madzi po szpitalnym korytarzu
    Ja pierdziele jaka bójka
    "- Zaraz... wszedłeś do damskiej łazienki? - spytał Harry" to była naistotniejsza uwaga w tej całej sprawie
    Super rozdział, dobrze że nic poważnego im się nie stało
    Wiesz czytając ten rozdział to myślę, że Harry popełnia błąd swatając Madzię z Liamem, bo sam powinien się z nią wyswatać
    Wydaje mi się, że pasują do siebie
    Ta ich kłótnia haha echh oboje tacy zwariowani
    Myślę, że fajnie pasowaliby do siebie jako para
    Czekam z niecierpliwością na nexta =D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;pp
    Czekam na NN ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że nie zaprzestaniesz prowadzenia tego bloga, bo to jeden z moich ulubionych, a opowiadanie, które piszesz jest takie inne niż reszta, że wspaniałe:)
    Na początku przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale czytałam i wiem co się działo. A było tego naprawdę dużo. Szkoła nie pozwala mi na tak częste odwiedzanie twojego bloga i dodawanie komów, ale się staram;)
    Harry jako swat ma bardzo dużo pomysłów, ale chyba nie zauważa, że samego go ciągnie do Maggie^~^
    Tak mi się wydaje xd
    Monia i Jay. To coraz bardziej się komplikuje, ale nic nie jest proste ani łatwe, czyż nie?
    Nie wiem tylko czy ich przyjaźń to dobry pomysł...
    Rozdział boski, czekam na więcej<3

    Pozdrawiam cieplutko;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział przecudownyyy!<3 To co piszesz nie można tego nazwać opowiadaniem to KSIĄŻKA!!! Kontynuację będę czytać! Obiecuję!!!




    Pozdrawiam Ola!

    OdpowiedzUsuń
  7. po przeczytaniu nigdy nie wiem co mam napisać :)
    więc piszę super rozdział :)
    to nie nowość że czekam na kolejny rozdział :)
    weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam cię do Liebster Award :)
    Więcej informacji u mnie:
    http://lasttoknowblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. To będzie krótki komentarz, ale ważne, że będzie... prawda?
    Kurde! Ja po prostu uwielbiam to opowiadanie. Jest wyjątkowe. Twoje pomysły i Twój talent w połączeniu dają to cudo, które mogę czytać i dzięki Bogu, że odnalazłam tego bloga.
    Harry wydaje mi się być niebezpiecznym chłopakiem ze względu na to, że jego urokowi mało kto może się oprzeć... Mam nadzieję, że Magda będzie bardzo oporna! Poza tym, wiadome jest, że ona nadal coś czuje do naszego Beniaminka z The Wanted.
    Nie ogarniam w tej chwili sytuacji Moniki, która z jednej strony ma Jay'a, a z drugiej Kubusia... Z Jay'em zawsze są jakieś dziwne sytuacje,a Kuba to taki nieszkodliwy przyjaciel. Ciekawa jestem, kiedy ona w końcu zacznie się zastanawiać nad miłością itd.

    A kontynuacja ma być, zrozumiano? Nie ma innej opcji. .
    A słabnące zainteresowanie.. daj spokój. Każdy musi przejść takie coś. Ja również to przechodzę.

    A pro po mnie, zapraszam na OS!

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzę, że Harry nie odpuszcza i nadal bawi się w swata:)
    No, ale co za gapa z niego!
    Spowodował wypadek :o
    Całe szczęście, że ani jemu, ani Madzi nic się strasznego nie stało.
    Choć współczuję Madzi, bo noga w gipsie to nic przyjemnego.
    Monika i głodówka?
    Tego to bym się za Chiny nie spodziewała O.o
    Z resztą, w Twoim opowiadaniu niczego nie można być pewnym:)
    Nie przejmuj się jak to ujęłaś "słabnącym zainteresowaniem", bo to na pewno chwilowe. Z resztą wierni czytelnicy będą zawsze z Tobą :)
    Czekam oczywiście na kolejny rozdział :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na samy początku muszę przeprosić za bark komentarzy nadrobił pięc rozdziałów i wstawiłam pod nimi komentarze ale na moje usprawiedliwienie mam że najpierw byłam na feriach a później zaczął się u mnie remont i naprwdę kiepsko u mnie z dostępem do kompa a natelefonie czytam na bieżąco ale nie lubię komentować chociaż muszę zacząć się zmuszać. Przepraszam jeszcze raz i proszę o wybacznie. Na sam początek proszę o przeczytanie mojego komentarza w 79 rozdziale dotyczącego nowej serii.
    Jeśli chodzi o rozdział to wogóle nie dziwi mnie że siostry i to obydwie trafiły do szpitala to się musiało kiedyś im przytrafić ale to chyba dobrze bo przynajmniej nie wyleciały do Polski i jest jeszcze szanasa na więcej przygód a nawet pewniak. Boże co too się będzie działo na tej licytacji to aż się boję ale już nie mogę się doczekać nowego rozdziału tak że rozumiem że w niedziele bede już miała co czytać. Harry wpadający do domu i porz kolejny nachalny tak bardzo że już Monika ma go dość swoją drogą ciekawa jestem czy ten chłopak wogóle odpuści. Monia to potrafi ubijać interesy sprzedała telefon i teraz z Madzią zamierzają wylicytować chłopców tylko któyrch to jest pytanie. Czekam na kolejny rozdział. Wstawiaj jak najszybciej.
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, ale niestety skończyły się ferie, zaczęła się szkoła i nie miałam czasu przeczytać.
    Mam nadzieję, że będzie kontynuacja tego opowiadania. Nie przejmuj się słabnącym zainteresowaniem. Ci stali czytelnicy czytają i czytać będą do końca. Z resztą to na pewno tylko chwilowe i niedługo będziesz miała więcej czytelników. Ja nie zamierzam kończyć czytać twojego opowiadania. :)
    Co do rozdziału to jak zwykle jest świetny.
    Jestem ciekawa tej licytacji. Fajny pomysł.
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej ,dzisiaj niestety będzie krótki komentarz, bo nie mam za wiele czasu,ale nie wyjdę dopóki nie napiszę tu co najmniej dwóch zdań xD
    No więc Harry jest po prostu jak rzep u psiego ogona, jak się już nakręci z tym swataniem ~ to tak łatwo się nie odczepi. ^^
    Chciałabym ci tylko powiedzieć, że ja ZAAAAAAWSZEEEE bd czytać twoje opowiadanie i nawet jeśli je skończysz ( czego ci nie radzę,bo będziesz mnie miała na karku..nie dosłownie oczywiście ^^ ) będę czytała choćby powtórki :)
    Czekam na CD, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń