Wróciłam z ferii, moje kochane!
Taki szmat czasu bez Internetu... Jak ja to przeżyłam? Nie wiem. Ale wreszcie przed nami rozdział powitalny. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo ja jestem z niego dość zadowolona :)
Rozdział dedykuję wszystkim, którzy skomentowali poprzedni, mimo że był długi i nudny :*
W tym rozdziale przygoda na szkockiej wyspie dobiega końca. Madzia kłóci się z Jayem, a wściekła Monika postanawia wtargnąć na czat z zespołem, by rozmówić się z chłopakiem. |
~*~
Młodsza z sióstr przeciągnęła się na polowym posłaniu i naciągnęła koc
pod same uszy. Było jej chłodno. Spali na ziemi, a zimne posadzki i przeciąg
dawały się we znaki. Oby się nie przeziębili, tak jak Monika. Dziewczyna
owinęła się szczelnie kocem i podniosła się do pozycji siedzącej, by
zorientować się w sytuacji. Monika znikła w czeluściach swojego koca, Max leżał
cały poodkrywany, jakby było mu gorąco, więc przykryła go chociaż do połowy,
żeby się nie rozchorował. Danny chrapał i co chwilę uderzał dłonią w swoją
twarz, Dougie uśmiechał się przez sen. Par, leżących przy przeciwległej ścianie
nie była w stanie dojrzeć dokładnie, ale wszyscy wydawali się spać. Przeniosła
wzrok na Kubę, który grzebał coś w telefonie.
- Dzień dobry - przywitał się.
- Cześć.
- Jak to jest mieć siedemnaście lat? - zagadnął, a ona wzruszyła
ramionami.
- Tak samo jak szesnaście, tylko o dzień więcej.
- Mam nadzieję, że impreza osiemnastkowa będzie dla ciebie lepsza.
- Lepsza niż to? Żartujesz? Impreza w klasztorze podczas sztormu.
Chyba nikt nie przeżył nic tak ekscytującego i przerażającego zarazem. W nocy
Dougie wstawał siku i zahaczył o moje nogi. Myślałam, że zemdleję ze strachu! -
powiedziała na głos Madzia, ale szybko zasłoniła sobie usta ręką, żeby nie
obudzić siostry, która niespokojnie poruszyła się na posłaniu. Dopiero teraz
Madzia zauważyła, że Monika jest przykryta dwoma kocami. Spojrzała na Kubę, ale
ten miał swój na nogach. Chłopak widząc pytający wzrok koleżanki, wyjaśnił:
- To koc Harry'ego. Monika ma temperaturę, a ja próbuję załatwić nam
jakiś transport na stały ląd - oświadczył, wymachując w górze swoim telefonem.
- Harry też się obudził i uznał, że tylko jego urok jest w stanie postawić
miasteczko na nogi i znaleźć kogoś, kto ma łódź na tyle dużą, by przewieźć
trzynaście osób.
- Nie uwierzycie! - Jak na zawołanie do jadalni wszedł Harry. - Hej,
wy jeszcze w łóżkach? Wstawać, bo zaraz ósma i braciszkowie przyjdą na
śniadanie po porannej mszy i modlitwie!
- Może ty nam wyjaśnisz, co robisz na nogach? - spytał zaspany Max,
rozcierając sobie skostniałe dłonie.
- Kiedy tak gniliście do tej późnej godziny, ja i Kuba odkryliśmy, że
Bru... Monica... gada przez sen jakieś bzdury o tym, że topi się w zupie
jarzynowej. Początkowo się śmialiśmy, ale odkryliśmy, że ma temperaturę... to
poszedłem roztoczyć swój urok i odpływamy z łodzią rybacką za pół godziny.
- Za... CO?! - krzyknęła przerażona Madzia, wyskoczyła z pieleszy i
zaczęła wybierać ciuchy. Zanim ktokolwiek dźwignął się z łóżka, pobiegła do
łazienki się odświeżyć.
Powoli wszyscy się budzili i dochodziło do nich, że muszą się bardzo
pospieszyć. Po pierwsze, zaraz przyjdą zakonnicy na posiłek, a oni nie chcieli
nadużywać ich gościnności, po drugie, musieli zdążyć na transport z rybakami.
- Rozumiem, że już po sztormie - odezwał się Tom, przeciągając się
rozkosznie, a następnie drapiąc się po jajkach akurat w momencie, w którym do
pomieszczenia weszli zakonnicy.
Chłopak zmieszał się i wciągnął spodnie w tempie błyskawicznym. Kiedy
Madzia wróciła z łazienki, wszyscy byli już spakowani i gotowi do odejścia.
Louis reprezentacyjnie gromkim głosem dziękował za gościnę i obiecywał, że będą
się modlić o łaski dla dobrodziejów. Harry parsknął, a koleżanka pacnęła go w
tył głowy, więc zamilkł na całą drogę, kiedy udali się na nabrzeże, by odpłynąć
z grupą rybaków.
Monika trzęsła się jak gówno w galarecie. Mimo iż na niebie pojawiła
się posztormowa tęcza, a temperatura oscylowała w granicach dwudziestu pięciu
stopni, było jej zimno, więc na pewno miała gorączkę. Nie była w stanie cieszyć
się więc pięknymi widokami, którymi raczyli się jej towarzysze. Max pokusił się
nawet o strzelenie kilku fotek.
- I klasztor na pamiątkę! - klasnął w ręce. - Wszyscy na jednym tle!
Posłusznie ustawili się do zdjęcia i uśmiechnęli. Potem Kuba zastąpił
fotografa i strzelił wszystkim fotkę z Maxem. Żałowali, że nie mogli tu spędzić
więcej czasu, bo kiedy sztorm przeminął, dostrzegli piękno i urok tej wyspy.
Niestety kolejnego transportu mogli nie mieć.
- Bardzo dziękujemy, że panowie nas zabiorą - zagadnął Kuba. -
Niestety zostaliśmy pozbawieni transportu.
- Poznajcie szkocką gościnność!!! - chichotał gruby bosman. -
Dostaniecie nawet sardynki w oleju na śniadanie. Jedliście?
Zgodnie przyznali, że już jedli, mimo iż kiszki grały im marsza, a
przenośną lodówkę ogołocili. Nie chcieli jednak zagryzać takich przysmaków.
Wpakowali się na łódź rybacką i usiedli wzdłuż burty na drewnianych ławeczkach,
dzięki czemu całą drogę mogli się delektować pięknymi krajobrazami.
Jeden z rybaków opowiedział im, że przed sztormem mieli wielki połów,
a teraz płyną na stały ląd, by sprzedać ryby, niestety za pół ceny, bo nie były
już tak świeże jak zaraz po złowieniu.
- Dlatego macie szczęście w naszym nieszczęściu - dopowiedział bosman.
- Inaczej płynęlibyśmy w nocy lub nad ranem, by zdążyć na targ rybny.
Kiedy tak płynęli wśród dowcipów Maxa, który dopiekał Danny'emu za
jego strachliwość, na skałach ujrzeli roztrzaskaną łódź.
- Hej, spójrzcie! Arielka! - zawołał Siva, wskazując na wrak.
Madzia i Harry się roześmiali, zdając sobie sprawę, że należycie
dopiekli wrednej babie. Zapewne kiedy wstanie o dziesiątej i będzie chciała
wracać, nieźle się wścieknie. Straciła nie tylko załogę, ale i łódź.
- Z nami się nie zadziera - podsumował Harry i wszyscy buchnęli
śmiechem.
W tym czasie Monika zasłabła i się nieco uspokoili, bo sytuacja była
poważna. Dziewczyna była rozpalona i cały czas powtarzała o jakiejś lasce
lukrecji i o tym, że coraz bliżej święta.
- Czy ona... umrze? - spytał zaniepokojony Harry, a Madzia uderzyła go
z całych sił w ramię.
- Nawet tak nie mów!
Tak więc towarzystwo zaczęło się niepokoić i chciało od razu zawozić
Monikę do szpitala, ale Madzia przekonała wszystkich, że ich siostra ich
zabije, jeśli ocknie się w szpitalnym łóżku, więc Danny odwiózł dziewczyny do
mieszkania, gdzie nastolatka zajęła się chorą Brukselką. Kuba obiecał, że
odwiedzi je na dniach, kiedy skończy się festiwal żaglówek, przy którym był
zatrudniony. Chłopaki z One Direction musieli gnać na występ, a i The Wanted
miało coś załatwienia. Tak więc Madzia została pielęgniarką, której udało się
uleczyć siostrę z grypy w trzy dni, bez wizyt u lekarza i w szpitalach
(zresztą, nie miały na nic pieniędzy, a leki dostarczył im Danny, za co były
niezmiernie wdzięczne).
Któregoś wieczora po wyzdrowieniu, Monika poszła spać dość wcześnie,
jako że wcześniej z gorączką i bólami nie była w stanie. Madzia korzystając z
chwili samotności postanowiła sprawdzić, jak wyglądają powroty do domu. Nie
mogły w końcu nadużywać gościnności wiecznie. Danny i tak robił dla nich sporo.
Jak tylko nastolatka zasiadła do laptopa, rozległo się pukanie do drzwi. Zmarszczyła
brwi. Nie miewały gości, a już na pewno nie takich, którzy pukają. Dodatkowo
stukot był taki cichy, że ledwo go usłyszała. Nie mogła jednak zignorować
gościa, bo mogło chodzić o coś ważnego. Miała nadzieję, że to nie gospodarz
budynku, bo nie byłaby w stanie zrozumieć jego akcentu (Monika zawsze
przytakiwała, kiedy zaczepiał je na dole, a potem stwierdzała, że i tak nie
wie, o co chodzi, ale potakiwanie głową sprawia, że gościu się odczepia).
- Cześć. - W drzwiach stał Jay z wyciągniętą czapką na smętnie spuszczonej
głowie i rękoma wciśniętymi głęboko w kieszenie spodni. - Mogę wejść? - Madzia
niepewnie wyjrzała za plecy chłopaka, by upewnić się, że jest sam. Jakby czytał
jej w myślach, odezwał się. - Natha ze mną nie ma. Przybywam sam. W pokoju.
- W takim razie zapraszam. Ale Monika śpi.
- A skąd przekonanie, że przyszedłem do niej? - prychnął chłopak, ale
widząc spojrzenie nastolatki, wzruszył ramionami. - Chciałem tylko zobaczyć,
jak dajecie sobie radę.
- Teraz dobrze. Monika czuje się lepiej i odsypia, a ja chcę zamówić
bilety do Polski.
- Już wracacie?
- Nie wiem, jak potraktować ton zawodu w twoim głosie, zważywszy na
fakt, że ty i Nath nie przyjęliście nas z otwartymi ramionami. A przecież się
przyjaźnimy.
- Wiesz, złamane serce boli. A umożliwianie temu gogusiowi zgrywanie
bohatera niczym Leonardo DiCaprio w Titanicu to już na pewno nie jest
zachowanie przyjaciela.
- O co ci chodzi? - Madzia zmarszczyła brwi i założyła ręce na
piersiach. Domyślała się, że ta rozmowa zmierza do kłótni.
- O ten cały urodzinowy rejs!
- Dlaczego się burzysz, trzeba było płynąć z nami, a nie wymyślać
jakieś wymówki o chorej Neytiri.
- Dziwnie się zachowywała!
- Ale to pieprzona jaszczurka!!! - Madzia nie wytrzymała i wrzasnęła
na całe gardło.
Jay wyglądał na wstrząśniętego tymi ostrymi słowami.
- Ta jaszczurka ma więcej ludzkich uczuć niż ty! To, jak pogrywałaś z
Nathem, przez co od miesięcy nie jest sobą , było okrutne.
- O co ci chodzi, Jay? Po co ty tutaj przyszedłeś?
- Sam już nie wiem. W jakim celu mam się z wami godzić, skoro
nastręczyłyście nam samych problemów? Ty
wodziłaś Natha za nos do spółki z Paynem, Stylesem i kto wie, kim jeszcze. O
twojej siostrze wolę nie wspominać. Nie mam pojęcia, po co tu przyjeżdżałyście!
W oczach Madzi zalśniły łzy. Jak Jay i Nath mogli się tak zmienić?
Chłopak, który był jej jednym z najbliższych sojuszników podczas pracy dla The
Wanted dotkliwie sprawił jej przykrość i sprawił, że zaczęła się zastanawiać,
czy aby Anglia nie była przekleństwem, a nie błogosławieństwem.
- Dzięki tobie uświadomiłam sobie, że faktycznie nie powinnyśmy były
tego robić. Ale nie martw się, szybko wyjedziemy i nigdy więcej nas nie
zobaczycie.
- I dobrze!
- I dobrze!!! - wrzasnęła Madzia na zakończenie kłótni, której połowa
odbyła się jakby poza jej świadomością. Była tak wściekła, że nie wiedziała, co
się dzieje, dopóki w salonie nie pojawiła się jej zaspana siostra w piżamie.
- Madzia, co to za krzyki? - spytała zaniepokojona. - Słyszałam Jaya?
- Tak. I prawdopodobnie po raz ostatni w swoim życiu - oświadczyła
Madzia i się rozpłakała.
- Co ten idiota ci powiedział, że doprowadził cię do płaczu? -
zatroskała się starsza siostra. - Mam za nim biec i zepchnąć go ze schodów?
Albo pchnąć pod samochód?
- Nie. Ale możesz powiedzieć coś, żeby poprawić mi humor.
- No... Przez tą chorobę schudłam trzy kilo. Chyba w najbliższym
czasie musimy znowu znaleźć jakiś klasztor, w którym mogłabym się przeziębić.
- To było głupie, nie pomogło - westchnęła Madzia.
- No to wybacz, ale kiedy płaczesz, to jakoś nie przychodzą mi do
głowy moje czaderskie dowcipy! - uniosła się Monika, a Madzia się uśmiechnęła i
otarła łzy. - Ale ja nic nie powiedziałam!
- Wiem.
- Nie rozumiem bab. Ale jeszcze bardziej nie rozumiem zadufanych
celebrytów. Po co Jay tu przylazł?
- Najwyraźniej nawrzeszczeć i oświadczyć, że żałuje, że nas poznał. -
Madzia wzruszyła ramionami.
- Naprawdę tak powiedział?
- Mniej więcej.
- Że też akurat musiałam iść spać wcześniej i nie mogłam mu
wygarnąć... Grrr... Co za palant! Co on i Nath sobie wyobrażają? Że to... nie
chce mi nawet przejść przez gardło, ale... "złamane serce" upoważnia
ich do takich ostrych słów?! - Monika zaczęła się unosić i krążyć po salonie.
- Usiądź, bo dziurę w podłodze wywiercisz - poleciła jej młodsza siostra.
- To, co? Wracamy, tak? - spytała Monika, ciężko opadając na kanapę.
Decyzja wydawała się być podjęta. Izolowały się od środowiska celebrytów. Kiedy Tom Fletcher
zaprosił je na swoje urodziny, grzecznie odmówiły. Monika była chora po
poprzedniej imprezie urodzinowej, a pieniędzy na prezent nie miały. Zresztą,
trzeba przyzwyczaić się do powrotnych zmian na normalne życia szarych myszek, które nie bywają na salonach. Madzia w milczeniu pokiwała głową na słowa siostry,
bo teraz ich przygoda z Londynem miała naprawdę dobiec końca.
Następnego dnia po południu Monika zaczęła zbierać rzeczy i upychać je
do torby.
- A tobie się wydaje, że co robisz? - spytała Madzia, ściągając brwi.
- Wychodzę - odpowiedziała lakonicznie starsza siostra.
- W taką pogodę?
Monika spojrzała w stronę okna. Deszcz strugami spływał po szybie, co
jakiś czas niebo przeszywały błyskawice.
- Nie jestem tobą. Nigdzie się nie zatrzasnę - oświadczyła po chwili
namysłu i wciągnęła kurtkę, bo tego dnia temperatura znacznie spadła.
- Już nie o to mi chodzi. Dopiero co wyzdrowiałaś. Chcesz znowu się
przeziębić? - spytała zatroskana Madzia, a Monika wzruszyła ramionami.
- Muszę coś załatwić.
- Akurat teraz?
- Tak. Danny prosił mnie o pomoc.
- O pomoc? Przy czym? W sprzątaniu po urodzinach Toma? - prychnęła
młodsza siostra, a starsza podchwyciła ten pomysł.
- Właściwie to... można tak powiedzieć. Zostało sporo jedzenia i Tom
powiedział, że możemy trochę zabrać, a Danny zaoferował, że będzie szoferem.
- Acha. To jadę z tobą.
- Nie, nie musisz. - Monika machnęła ręką. - Dam radę.
- Ale nie o to mi chodzi. Nie chcę się nudzić, podczas gdy ty spotkasz
się z chłopakami. Nie zapominaj, że wracamy do domu, trzeba wykorzystywać
pozostały nam czas.
- No dobra. Idź się ubierz - poleciła starsza siostra, wzdychając, a
młodsza zmarszczyła brwi.
Wydawało jej się, że Monika kłamie, ale skoro pozwoliła jej iść ze
sobą, oznaczało to, że rzeczywiście umówiła się z McFly. Nastolatka szybkim krokiem udała
się do sypialni, żeby jej siostra nie musiała długo czekać.
- Ale w takim razie musimy kupić coś Tomowi. Głupio jechać do niego do
domu tuż po urodzinach i to bez prezentu! - oświadczyła głośno Madzia,
wciągając dżinsy zamiast dresów, które nosiła po domu. - Może jakiś zabawny
gadżet? Albo coś ze świętami? Przecież Tom uwielbia święta, nawet latem... Co
sądzisz? Monia? - Trzask drzwi sprowadził Madzię na ziemię. - Monia!!!
Ruszyła biegiem w stronę drzwi wejściowych, ale spodni nie podciągnęła
do końca i w rezultacie wylądowała na miękkim dywanie. Szybko poprawiła dżinsy
i ubrała buty, ale kiedy wyszła na klatkę schodową, było już za późno. Wróciła
więc do mieszkania, gdzie przez zmoczone okno dostrzegła swoją siostrę, którą
poznała po parasolu w kropki, który upodabniał ją do muchomora. Dziewczyna
właśnie wsiadała do taksówki bez żadnych skrupułów.
- Zabiję cię, Monia - warknęła Madzia i wbiła numer siostry, ale ta
zostawiła telefon na blacie w kuchni, co tylko doprowadziło nastolatkę do
szału. Drugą osobą, o której pomyślała, bym Danny.
- Hej, Meggs! Przemyślałyście propozycję poprawin? Tom nie był w
stanie zjeść całego żarełka z urodzin. Przywieźć wam co nieco? - odezwał się
przyjaźnie chłopak.
- Ale... myślałam, że Monika właśnie do ciebie jedzie w tym celu.
- No... nic mi o tym nie wiadomo. Ale będzie mi miło ją gościć, jeśli
nie utonie w tej ulewie - zachichotał Danny, a Madzia poleciła mu zadzwonić,
gdyby jej siostra się u niego pojawiła i się rozłączyła.
Zaniepokoiła się. Co takiego planowała jej siostra, że uciekła, zanim
ona zdążyła się przygotować, by jej towarzyszyć? Dla pewności napisała jeszcze
do Kuby i co prawda chłopak zamierzał je odwiedzić, ale ze względu na ulewę, przesunął
podróż, bo byłaby niebezpieczna. Gdzie więc u licha zamierzała iść jej siostra?
I nagle ją olśniło. W Internecie sprawdziła szczegóły i dowiedziała się, że The
Wanted mają czat z fanami akurat za godzinę. Jeśli się pospieszy, zdąży. Nie
miała pojęcia, gdzie chłopacy się zebrali, a nie chciała pytać siostry Natha, Jess, z którą po
dziwacznych relacjach z Nathem nie miała kontaktu, więc zadzwoniła do Toma, z
którym od dawna trzymała sztamę. Ucieszył się, kiedy ją usłyszał.
- Będziesz oglądać czat? Pozdrowimy cię na wizji! - chichotał.
- Tom, ja wezmę w nim udział - przerwała mu rozbawienie.
- Co? Jak to?
- Jadę do was. Chyba będziemy mieli sytuację awaryjną.
- Czy ty mówisz jakimś szyfrem? - zaciekawił się chłopak. - Bo jeśli
tak, to wiedz, że nie jestem zbyt domyślny.
To akurat zdążyła zauważyć.
- Nie, nie mówię szyfrem. Chcę znać adres, żeby powstrzymać moją
siostrę przed pobiciem Jaya albo zrobieniem czegoś jeszcze głupszego.
- A dlaczego twoja siostra miałaby go pobić?! - zdziwił się chłopak.
- Jay był tu wczoraj i...
- Zaraz... Co? Jaybird był u was wczoraj? Po co on tam jechał? Jakaś
tajemna krucjata? Powiedział, że nie może iść na wywiad, bo źle się czuje...
- Nie dasz mi dokończyć, co? - spytała zrezygnowana Madzia, uderzając
się otwartą dłonią w czoło.
- Dam, dam. Ale jego umysł jest tak poplątany, że nie będę tego
komentował. Po prostu wyślę ci adres i mi wszystko wyjaśnisz, co?
Madzia zgodziła się na taki układ. Nie była pewna, czy Tom w ogóle
zdaje sobie sprawę, że Jay wyznał jej siostrze miłość, a potem zachował się jak
idiota i na końcu wygarnął im, że żałuje, że je poznał. Ubrała się więc do
końca i wystrzeliła z mieszkania jak z procy, kierowcy zatrzymanej taksówki
podając adres, który w międzyczasie wysłał jej Tom.
Samochód jechał niebywale wolno. Widoczność była niemal zerowa,
wycieraczki nie nadążały zmiatać ton wody chlupoczących po przedniej szybie, a
Madzia z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie, kiedy zdała sobie sprawę, że jeśli
miała rację co do planów siostry, nie zdąży jej powstrzymać.
Monika właśnie wparowała do budynku, w którym miał odbywać się czat na
żywo. Było to w apartamentowcu w mieszkaniu Jayne, a adres znała od samej
kobiety, która niczego nie podejrzewając, przesłała jej informację, kiedy
Monika poprosiła o rekomendację do rzekomej nowej pracy. Chytry plan na razie
wypalił, ale nie miała pojęcia, co tak naprawdę tu robi. Najchętniej
wyjaśniłaby sobie wszystko z chłopakami, ale wściekłość, którą wzbudził w niej
Jay wzięła górę i w głowie układała sobie krwawe scenariusze zemsty. Parasol
złożyła przed wejściem do taksówki, więc kilka metrów, które musiała przebyć do
budynku wystarczyły, by zmokły jej włosy. Dziewczyna stanęła przed drzwiami
mieszkania Jayne Collins i ciężko myślała. W tym momencie drzwi się otworzyły i
stanęła w nich kobieta.
- Witaj, Monica! - ucieszyła się. - Akurat, kiedy wychodzę... Za
chwilę zaczyna się czat, lecę po kawę. W kawiarni na dole robią najlepszą.
Przejdziesz się ze mną?
- Trochę zmokłam, mogłabym się ogrzać u ciebie i poczekać aż wrócisz?
- zapytała dziewczyna, wietrząc okazję do wbicia na czat.
- Jasne. Chłopcy są w środku. - Kobieta uśmiechnęła się i wpuściła
dziewczynę, która zamknęła drzwi na zasuwkę. Parasol rzuciła przy komodzie tuż
obok wejścia, ściągnęła kurtkę i poprawiła mokre włosy. Rozejrzała się, ale
chłopaków nie było. Dopiero głosy dochodzące z głębi mieszkania doprowadziły ją
do miejsca, w którym przygotowali sobie kącik do siedzenia, a na stole położyli
laptopa. Śmiali się i żartowali, czekając na rozpoczęcie transmisji.
- Pójdę po dolewkę - oświadczył żywo Seev, który stał tyłem i odwrócił
się z takim impetem, że wpadł na Monię i upuścił szklankę, która rozbiła się w
drobny mak. - Co ty tutaj robisz?
- Ciebie też miło widzieć - powiedziała obojętnie Monika.
- Brukselka! - ucieszył się Max. - Zostaniesz na czacie?
- Nie. Chciałam tylko porozmawiać z tym tutaj - oświadczyła z
uśmiechem dziewczyna, podeszła do osłupiałego Jaya i złapała go za połacie bluzy.
- Nie przeszkadzajcie sobie - poleciła, ciągnąc kolegę do jakiegoś
odosobnionego pomieszczenia.
- Wy też sobie nie przeszkadzajcie! - krzyknął Max i kiedy upewnił
się, że drzwi do sypialni Jayne się zamknęły, zatarł ręce i nakazał Tomowi. -
Pomóż.
Przyjaciel spojrzał na niego zszokowany, ale szybko zorientował się, o
co chodzi. Kiedy Siva wrócił z kuchni z dolewką, a Nath oderwał się od
sprzątania odłamków szkła, zauważyli jak Max i Tom siłują się z kanapą, którą
zastawili drzwi, których teraz nikt nie będzie w stanie otworzyć.
- Czy wyście zgłupieli? - spytał zszokowany Nath. - Przecież oni się
tam pozabijają.
- Co najwyżej Brukselka zabije Jaya - poprawił go Tom.
- Tak, bo to pocieszające - zespołowy beniaminek wywrócił oczami.
Zatrzaśnięci najwyraźniej zorientowali się, co się dzieje, bo klamka
zaczęła się żwawo poruszać w dół i w górę.
- Co wyście zrobili do cholery?! - wrzasnęła Monika, która usłyszała
hałas trzaśniętej o ziemię kanapy, a kiedy nacisnęła na klamkę, drzwi nie
ustępowały. Zaczęła więc na nie napierać.
- Mówiłem, żebyście sobie nie przeszkadzali! - odpowiedział Max. - My
damy radę z czatem!
- Kiedy ja nie o was się martwię! - krzyknęła Monika. - Tylko o
siebie! Nie chcę z nim tu siedzieć! Zróbcie coś, otwórzcie drzwi!
- Nic z tego - zaparł się Max. - Będziecie tam siedzieć, dopóki się
nie pogodzicie dla dobra nas wszystkich. Dobrze wiemy, jak wyglądały sprawy,
kiedy Tom cię nie znosił.
- Tylko że tej sprawy nie da się rozwiązać udowodnieniem, że nie
przypominam sobowtóra, którego puknął!!! - wrzasnęła Monia, a spokojniejszym
tonem dodała. - Bez obrazy, Tom.
- Nie ma sprawy. Zresztą, twoja siostra już... - zaczął Parker i miał
zamiar poinformować koleżankę, że odsiecz jest w drodze, ale Seeva doskoczył do
niego i zatkał mu usta ręką.
Max spojrzał na niego zszokowany.
- Niezła robota, bracie - pochwalił bruneta.
- Też chcę, żeby się spiknęli. - Siva wzruszył ramionami.
- Czy ja słyszę coś o jakimś spiknięciu?! Po moim trupie! I o
co chodzi z moją siostrą?! - Monika wrzeszczała jak oszalała i uderzała rękoma
w drzwi. - Jest tam ktoś normalny? Nath? Nie, no do kogo ja w ogóle mówię...
- Ekhm - odchrząknął Nath. - Dzięki za te... miłe słowa, ale sam nie
dam rady odstawić kanapy spod drzwi.
- Jakiej, kuźwa, kanapy? Czy wyście...? O Boże, jak wyjdę, to was
wszystkich ukatrupię!
- Jeśli nie zmienisz nastawienia, to nie wyjdziesz nigdy - przestrzegł
Max.
- Jayne zaraz tu będzie - zauważyła Monika.
- Właściwie to właśnie wysłała mi wiadomość, że spotkała Boba, tego
kierowcę autobusu, i wypije z nim kawę, co może się przeciągnąć, bo oni tak
jakby się ze sobą teraz spotykają - wyjaśnił Nath.
Gdyby to powiedział ktoś inny, nie uwierzyłaby, ale Nath najwyraźniej
był przeciwny swataniu czy godzeniu na siłę, musiał więc mówić prawdę. A
najgorsze było to, że telefon zostawiła w mieszkaniu, żeby Madzia do niej nie
wydzwaniała. Żeby chociaż jej młodsza siostra była bystra, domyśliłaby się,
gdzie pojechała i przerwała tę bezsensowną szaradę. Ale nie było takiej opcji.
- Idziemy sobie do kuchni po coś do picia, a wy sobie nie
przeszkadzajcie! - polecił Max, a Tom zachichotał. Po chwili nastała cisza,
więc nawet Nath nie chciał siedzieć pod drzwiami. A może wszyscy tam byli, żeby
nasłuchiwać postępów swojej dziwacznej misji?
- Ty! Telefon, szybko! - poleciła Monika, po raz pierwszy odwracając
się w stronę Jaya, który stał z założonymi rękoma, naburmuszony, ale i
zaintrygowany sytuacją. Ociągał się, więc zaczęła go obmacywać w celu
zlokalizowania telefonu. Niestety kieszenie miał puste.
- Wiedziałem, że za długo nie utrzymasz rąk przy sobie. Mi po prostu
nie można się oprzeć - oświadczył, a ona pchnęła go tak, że przewrócił się na
łóżko. - I już schodzimy do poziomu? Nie spieszmy się tak.
- Yeah!!! Wiedziałem! - rozległ się krzyk za drzwi i jakieś przybicie
piątki.
Monika zmarszczyła brwi. Cały czas nasłuchiwali i czekali na
rezultaty. Może wypuszczą ją, kiedy odegrają z Jayem pewną scenkę?
Kiedy Madzia piętnaście minut później pojawiła się pod mieszkaniem
Jayne, usłyszała dziwaczne krzyki zza ściany.
- O, tak, Jay! Dalej! Mocniej!
Zszokowana nastolatka próbowała wejść do środka, ale drzwi były
zamknięte na zasuwę. Rozpoznała jednak głos siostry i poczuła, że przed oczami
jej ciemnieje.
- Hej, wpuśćcie mnie! - krzyknęła, mimo oddechu, którego nie mogła
złapać po biegu od taksówki.
- Teraz nie! - odkrzyknął jej Tom.
- Jak to?! Mam tu kwitnąć, podczas gdy wy jakieś porno urządzacie?
- To jest lepsze niż porno! - krzyknął Max.
W tym momencie drzwi przed Madzią otworzył Nath. Nie podziękowawszy,
pchnęła go na ścianę i wbiegła głębiej do mieszkania, przewracając się o
parasol siostry.
- Cholera! - zaklęła, a Nath pomógł jej wstać. Teraz już podziękowała,
żeby nie wyjść na niewychowaną. Nie zamierzała jednak stać i czekać na rozwój
wypadków. Wbiegła do salonu, gdzie pod drzwiami na kanapie rozsiedli się
rozradowani Tom, Max i Siva. Zza drzwi dobiegały dziwne odgłosy.
- Co tu się, u licha... - zaczęła osłupiała Madzia, a Tom zauważył ją
i zaczął machać rękami i nakazywać, żeby była cicho. - Nie będziesz mi mówić,
co mam robić! - uniosła się Madzia. Jej siostra tego nie słyszała, bo była
zajęta artykułowaniem innych odgłosów.
Tom wywrócił oczami i oderwał się od pasjonującego słuchowiska. Złapał
Madzię za rękę i zaciągnął ją do jakiegoś pokoju, w którym ją zamknął.
- Co ty wyprawiasz? - spytał zszokowany Nath. - Nie możesz wszystkich
tak pozamykać!
- Przepraszam... - chłopak spuścił głowę i otworzył drzwi. - Ale
błagam, moglibyście tu posiedzieć przez chwilę? Do rozpoczęcia czatu... Dajcie
gołąbeczkom się wyszaleć... - Tom zrobił smutną minę. Madzia spojrzała na
Natha, który wzruszył ramionami. Nie chciał słuchać odgłosów orgii, więc było
mu obojętne, gdzie będzie siedział. Nastolatka też zgodziła się przeczekać w
pokoju gościnnym. - Świetnie! - Tom klasnął w ręce i zamknął im drzwi przed
nosem. Usłyszeli przekręcany w zamku kluczyk.
- O nie... - powiedział Nath pod nosem, a Madzia uniosła głowę.
- Czy on...? - spytała.
- Tak. Ale nawet nie wiem, czy specjalnie, czy po prostu zamyślił się,
spiesząc się na przedstawienie.
- Czyli zdajesz sobie sprawę, że ze strony mojej siostry to
przedstawienie?
- Proszę cię. Jay nie byłby w stanie do odbycia tak długiego stosunku.
Oczy Madzi wyszły z orbit. Sama nie wiedziała, która z przyczyn była
temu winna. Czy fakt, że Nath wiedział, ile trwa przeciętnie stosunek płciowy
jego przyjaciela, czy fakt, że jej siostra jest z nim zamknięta w sypialni i
wydaje z siebie znaczące dźwięki.
- Po co ta szarada? - spytała zamiast komentarza do swoich kosmatych
myśli.
- Zablokowali im drzwi, to udają... "pogodzenie" - Nath
zakreślił w powietrzu cudzysłów - żeby mogli wyjść.
- A po co poszli do sypialni?
- Chyba chciała go zlać, nie wiem.
- Pewnie ma to coś wspólnego z jego wczorajszą wizytą u nas.
- Był wczoraj u was? - zdziwił się Nath.
- Nie powiedział ci?
- Ani słówka.
- Cóż, chyba samotnie wykminił tę krucjatę, bo Tom też nie miał o
niczym pojęcia, kiedy mówiłam mu przez telefon.
- Mówiłaś o tym Tomowi przez telefon? - ponownie zdziwił się Nath.
- Czy wy się na pewno przyjaźnicie? - prychnęła Madzia. - Wydaje mi
się, jakbyście mieli przed sobą sporo sekretów.
- No, najwyraźniej mamy. - Chłopak wzruszył ramionami. - Ale może mnie
oświecisz?
- Z przyjemnością. Wczoraj Jay przyszedł pod wieczór do naszego
mieszkania. Podobno wam nakłamał, że się źle czuje, bo z jakiegoś powodu
chciał, żeby to zostało w sekrecie. W każdym razie, Monika spała, a ja wdałam
się z nim kłótnię. Wyrzucił mi, że żałuje, że nas poznał i sobie poszedł.
Opowiedziałam o tym Monice, a ona się zdenerwowała i najwyraźniej chciała mu
skopać dupę. A ja ruszyłam z odsieczą - wyjaśniła Madzia.
Nath przysiadł na łóżku w pokoju gościnnym i schował twarz w dłonie.
- Jestem pewny, że Jay wcale tak nie uważa. On po prostu jest bardzo
uczuciowy i bierze wszystko do siebie. Poczuł się skrzywdzony i nie myślał
racjonalnie. Na pewno da się to jakoś wyjaśnić.
- Mam nadzieję. Mi też zależy, żeby wszystko między nami było dobrze,
zanim z siostrą wrócę do domu.
- W takim razie może ja zacznę od przeprosin - westchnął Nath. - Wiem,
że zachowywałem się jak totalny dupek. A ja taki nie jestem. No, może na scenie
wstępuje we mnie jakieś zwierzę, ale to po prostu pasja. W rzeczywistości
jestem zwykłym uczuciowym chłopakiem. Popełniłem ostatnio wiele błędów, ale nie
co dzień się zakochuję i dostaję kosza. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Pewnie, że tak, jeśli zaczniesz się zachowywać normalnie -
powiedziała Madzia z uśmiechem.
- Słowo harcerza - zobowiązał się, a ona roześmiała się, przypominając
sobie inne okoliczności takich słów, które słyszała już z innych ust. - Czyli
możemy zacząć od nowa?
- Od nowa? Nie wiem, czy zniosę ponowne staranowanie wózkiem
bagażowym, zatrzaśnięcie w chłodni i kąpiel w lodowatym jeziorze -
zachichotała.
- Ale było też sporo wspaniałych wspomnień! - zaparł się Nath. -
Święta, Barbados, nasz prywatny sylwester...
- Masz rację. Zawsze będę to miło wspominać - przyznała nastolatka.
- Czyli nie zaczynamy od nowa, a po prostu zaczynamy nowy rozdział,
tak? - spytał Nath, żeby się upewnić, a ona pokiwała głową i wyciągnęła rękę w
jego stronę.
- Przyjaciele? - zapytała, a on pokiwał głową, ale zamiast uścisnąć
jej dłoń, ją przytulił.
Dawno nie czuła się lepiej niż w tej chwili. Wszystkie uczucia, które
się w niej wzbudziły pół roku temu przeminęły, ale zawsze będzie miło wspominać
to pierwsze poważne zauroczenie. Za nic nie chciałaby stracić przyjaciela,
jakim zawsze był dla niej Nath. Świetnie razem się dogadywali, wyłączając
niezręczności i tę całą "braterską więź", które miały miejsce, kiedy
robili do siebie podchody. Teraz powrócił stary, dobry Nath, który ją
zauroczył. Miły, szarmancki i dobroduszny. Skoro już niebawem wróci do Polski,
wiedziała, że nie będzie miała żadnych nierozwiązanych spraw. Wszystko było
dobrze.
Poza jednym faktem. Jej siostra symulowała zabawianie się z Jayem,
zabarykadowana w sypialni menedżerki zespołu. Kiedy nastolatka przypomniała
sobie ten fakt, uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Chodzi ci o Monicę i Jaya? - spytał Nath, ale była to czysta
formalność. W tej sytuacji czytał przyjaciółce w myślach. - Spokojnie, ja
myślę, że jest nadzieja, że się jeszcze pogodzą. W końcu my się pogodziliśmy.
- Nie ma dla nas żadnej nadziei - stwierdziła w tym samym czasie Monika, rzucając się na
łóżko. Zdarła gardło nieustannymi krzykami i spociła się, kiedy skacząc na łóżku
symulowała stosunek z rozbawionym Jayem, który siedział z boku i przyglądał się
tej scence. - Nie wiem, co jeszcze mam zrobić, żeby nas wypuścili.
- Może to, po co tu w ogóle przyszłaś. Domyślam się, że chciałaś mi
wygarnąć - podsunął jej pomysł.
Spojrzała na niego z głową podpartą na zgiętej ręce.
- Wygarnąć? Mój drogi, w ogóle mnie nie znasz. Zamierzałam cię zbić na
kwaśne jabłko, ale nie mam siły. Ten seks mnie wykończył! - ostatnie zdanie
krzyknęła w stronę drzwi, a potem zapadła się w poduszki. - Jayne ma świetną
pościel. Obudź mnie, jak skończycie czat, to może wtedy ci dokopię.
Jakieś ożywione głosy rozległy się za drzwiami. Ktoś przybijał komuś
piątkę, ktoś chichotał, ktoś zamierzał wznosić toast.
- Nie otwierajcie, to było tylko przedstawienie! - oświadczył nagle
Jay, kiedy chłopacy byli o krok od wyswobodzenia swoich więźniów.
- Nic nie mów! - przestrzegła głośnym szeptem Monika, a widząc, że to
nie skutkuje, rzuciła się na chłopaka, który kontynuował przyznanie się do
winy.
- To była taka szopka ze strony Monici, żebyście nas wypuścili. Ale
jeśli chodzi o mnie, mogę tutaj zostać. Nie pójdę jej na rękę. - Jay rzucił
pogardliwe spojrzenie Monice, która ukryła twarz w dłoniach, słysząc
zawiedzione głosy chłopaków i stękanie, które zwiastowało, że znowu barykadują
drzwi kanapą.
- Ale zaraz jest czat - powiedziała cicho.
- Będzie musiał odbyć się beze mnie. - Jay wzruszył ramionami.
- No dobra, myślałam, że nie będę musiała tego robić, ale skoro nie ma
innej opcji - westchnęła Monika.
Wstała z łóżka, otrzepała się z wyimaginowanego kurzu i podwinęła
sobie rękawy od bluzki. Podeszła do Jaya, który czekał na mocny policzek, ale
zamiast tego poczuł jak Brukselka przytwierdza go całym ciężarem do drzwi i
łapiąc go za lokowane kudły całuje go w sposób, który znacznie odbiegał od
cmoknięcia w Nowy Rok, którym uraczyła go po pijaku.
- To było strawne? - spytała, kiedy ich wargi się od siebie odkleiły, a osłupiały Jay pokiwał głową, jak
zahipnotyzowany się w nią wpatrując. Zapukała pięścią w drzwi. - Możecie otworzyć!
Tom, Max i Siva spojrzeli po sobie.
- Możemy? - zapytali Jaya.
- W końcu czat nie może się odbyć beze mnie. - Chłopak wzruszył
ramionami, a swaci zadowoleni, że udało im się nie dopuścić do bójki, zaczęli
odblokowywać drzwi.
- Wiedziałem, że seks trwa za długo. To nie w stylu Jaya - stwierdził
zawiedziony Max.
- Serio? A te głośne jęki cię nie naprowadziły? - prychnął Tom.
- Hej! Ja tu stoję! - zaparł się Jay.
- To może teraz uwolnimy Maggie i Natha? - zaproponował Siva, a Tom
puknął się otwartą dłonią w czoło.
Kiedy otworzył drzwi pokoju gościnnego, dostrzegł, jak nastolatka i
jego kumpel z zespołu zaśmiewają się do rozpuku, nadrabiając stracony czas.
- Coś mnie ominęło? - spytał zdziwiony Tom, który nie mógł podnieść
kopary z ziemi.
- Pogodziliśmy się - wyjaśnił lakonicznie Nath.
- To świetnie! - Klasnął Siva. - Upiekliśmy dwie pieczenie na jednym
ogniu!
- Jak to? - zdziwiła się Madzia i wyszła z pokoju gościnnego.
Max właśnie miętosił Jaya i Monię za uszy, wspominając coś o tym, że
to "jego gołąbeczki".
- Od razu wiedziałem, że jak nie w domku nad jeziorem, to w końcu... -
zaczął, ale Madzia mu przerwała.
- Co w końcu? - zmarszczyła brwi.
- Ja i twoja siostra jesteśmy razem - wyjaśnił jak gdyby nigdy nic
Jay, szczerząc zęby, a Madzia i Nath w tym samym czasie wydusili z siebie przeciągłe.
- CO?!
Monika nie słyszała już nic więcej, bo zemdlała.
~*~
świetny
OdpowiedzUsuńNie mogłam doczekać się następnego rozdziału, jak zwykle jest wspaniały. Udawany sex moniki wymiatał "to zadługo jak na Jaya" padłam. czekam na next.
OdpowiedzUsuńBoże jak się ciesze że Monia i Jay są razem !!!
OdpowiedzUsuńPrzez to radość to bym rzuciła laptopem...
Jebłam udawany sex Monikii
hahaha :D
Ty nie masz nudnych rozdziałów
Dobrze że Nathan i Madzia się pogodzili
Chociaż to , mam nadzieje że Madzia coś poczuje do Nathana .....
Weny , weny i jeszcze raz weny :)
Jest! Wreszcie wrocilas! Wchodzilam codziennie, zeby sprawdzic czy jest cos nowego i zeby poczytac starsze rozdzialy.
OdpowiedzUsuńAle teraz powiem, a raczej napisze o tym rozdziale.
Nastapila wiekopomna chwila. Madzia i Nath sobie wszystko wyjasnili. Mam nadzieje, ze bedzie z tego cos wiecej, ale metoda malych kroczkow musi wkroczyc do akcji.
Apropo akcji... Monika jest moim guru. Tylko ona mogla wpasc na wspanialy pomysl udawanego "tanca w poziomie" z Jayem.
Ale nie spodziewalam sie, ze pocaluje Jamesa tak sama z siebie. Predzej stawialabym na chlopaka, ale taki obrot spraw bardzo mi sie podoba.
Czekam na dalsze losy dziewczat.
Pozdrawiam,
Madeleine
P.S. Brak znakow polskich, bo pisze z telefonu. Mam nadzieje, ze przynajmniej da sie rozszyfrowac sens tego komentarza.
Haha;D
OdpowiedzUsuńKoncowka najlepsza. Biedna Monika zemdlala z wrazenia xd
No, ale i tak miala duzo przygod jak na jeden rozdzial. Mysle, ze teraz bedzie zalowala tego pocalunku z Jayem. Ona nie chce przyznac sie do swoich uczuc, a tym bardziej tych ktore zywi do Jaybirda. Szkoda:)
Ale cos mi sie wydaje, ze mnie wszystko stracone;) takiej pary jak oni, to nigdzie sie nie znajdzie. Dopelniaja sie. A ten udawany stosunek.... cudo!:D
Podobalo mi sie wszystko co przeczytalam. No i Magda i Nath wkoncu sie pogodzili. Super. Sa narazie przyjaciolmi co prawda, ale ja w nich wierze:)
Czekam na nn:p
stereo-soldier.blogspot.com
rock-me-tonight.blogspot.com
Pozdrawiam!:*
Aaaaaaa wróciłaś!
OdpowiedzUsuńTęskniłam za Twoimi rozdziałami tak, że ho ho :D
Przyznam się, że codziennie, po kilka razy sprawdzałam czy nie dodałaś czegoś nowego:)
Wchodzę dzisiaj już z przyzwyczajenia, patrzę,jest!
Nie przedłużam już o mojej obsesji i biorę się za komentowanie.
Aua!Mój brzuch!:D
Boże, chyba przez całe moje szare życie się tyle nie uśmiałam, co przez ten jeden, wyjebany w kosmos rozdział.
Monika zaliczyła u mnie udawany seks na 5 haha:D
Widziałam w jednym na filmie taki wyimaginowany ekhem stosunek, ale ten pomiędzy Moniką a łóżkiem(Jay niestety został zastąpiony przez łóżko, ale przynajmniej miał niezły ubaw, jako obserwator tej scenki), pobił na głowę ten z filmu :D
Aaaaaa i w końcu pocałowali się, a raczej Monika pocałowała Jay'a*.*
Z resztą czemu ja się dziwię?Przez taką ilość swatów w jednym pokoju i stworzony przez nich areszt, owa parka nie miała szans wyjść stamtąd bez wcześniejszego pogodzenia:)
Pomińmy to, że Monika na końcu z wrażenia zemdlała.Najważniejsze, że są pogodzeni:)
Nawet Madzia i Nath nie drą już kotów, co szczerze mówiąc bardzo mnie cieszy. Nie wiem co wymyśliłaś dla tej dwójki, skoro postanowili zostać przyjaciółmi, ale jednego jestem pewna, a mianowicie tego, że nas nie zawiedziesz :)
Jej, nie wiem czy to powyższe coś można nazwać komentarzem,ale ech, niech już będzie.
Nadal na samo wspomnienie rozdziału trzęsę się ze śmiechu^^
Czekam już na kolejny :)
E.
Uwielbiam Cię! Ten rozdział jest przecudowny! Śmieję się tak, że normalnie komentarza nie mogę napisać! Udawany stosunek między Monicą, a łóżkiem, a Jay'em w tle był przezabawny. Bardzo się cieszę, że Madzia i Nath się pogodzili i mam nadzieję, że jednak teraz załatwią to jak należy i zostaną parą.
OdpowiedzUsuńOj chyba Jay wziął zbyt poważnie ten pocałunek... Biedna Monica, szok był tak silny, że nie ustała.
Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Pozdrawiam
No nareszcie rozdzial
OdpowiedzUsuńJa to wkuwam a ty masz ferie (komu dobrze)
Rozdział genialny
Monia biedactwo zemdlala z wrażenia
hehe
Czekam na kolejny =D
hahahhaha tępy Jay ♥
OdpowiedzUsuńhahaha świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzytając go nie mogłam się przestać śmiać.
Fajnie, że Madzia i Nath się pogodzili.
Biedna Monika, zemdlała z wrażenia ;D
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny :)
Hahahahahaha nie końcówka mnie totalnie rozwaliła XD Rozdział jak zawsze świetny :) No i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, nie mogę się doczekać następnego, znów robi się gorąco...
OdpowiedzUsuńRozdział znakomity zresztą jak zawsze! Monika mnie totalnie zaskoczyła xd. A ta końcówka?! Smialam się jak głupia! Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział dodaj szybko! I ja chce coś z Liamem,bo nie czaje tej sytuacji pomiędzy nimi xd
OdpowiedzUsuńTen rodzial byl swietny. Najpierw Brukselka krzyczaca ze topi sie w zupie jarzynowej a pozniej madzia ktorabyla pielegniarka siostry. Coz zaskoczylas mnie Jayem ktory klicil sie z Madzia ale chyba kazdemu puszczaja z czasem nerwy i musi sie wyrzyc js tak mialam przed wczoraj. A im nie ma sie co dziwic mieli zlamane serca i chociaz minelo duzo czasu to zawsze jaki taki lekki uraz w pamiec pozostanie chociaz ja wiem ze jeszcze wszystko przed nimi. Monika zdenerwowana to zla Monika a na dodatek bardzo cwana wtargnela na czat chlopakow udawal stosunek w zamknietym pokoju a na dodatek zeby z niego wyjsc zdecydowala sie pocawowala Jaya czy mnie kompletnie zszokowala. Za to Madzi ratujac siostre z obresji pogodzila sie z Nathanem nareszcie na poczatek dobra i przyjazni chociaz ja wiem ze dlugo tak nie wytrzymaja. No i Jay w pieknym stylu oswiadczajacy ze sa z Monika razem nie tylko Monia sie zdziwila:-)
OdpowiedzUsuńA jeszcze chcialam napisac tak to ja Marta.
UsuńPozdrawiam
Marta