Liam jeszcze się pojawi. Niestety popyt determinuje podaż, więc jest go mniej niż Natha, bo spotkał się ze znacznie mniejszym zainteresowaniem (początkowych rozdziałów z 1D nikt nie czytał). Kolejny rozdział jutro lub w sobotę, teraz dopiero będzie się coś działo na gruncie romantycznym. Oczywiście nie zabraknie też zakręconych perypetii. Dziękuję za komentarze. Rozdział dedykuję Lusiax333, Tyśka_ i Sylwia ;* |
W tym rozdziale odbywa się impreza imieninowa Madzi i urodzinowa Jaya. Mieszane towarzystwo gwarantuje dziwaczne przygody, szczególnie, że nocleg ma odbyć się pod namiotami. |
~*~
Imieniny Magdy nadeszły w
mgnieniu oka. 22 lipca miał okazać się albo świetnym uwieńczeniem wspaniałej
przygody, której siostrom pozazdrościłyby tysiące dziewczyn na całym świecie,
albo totalną katastrofą. Niestety, wszystkie znaki na niebie i ziemi
zwiastowały, że będzie to jednak ta druga opcja. Wszystko przez Jaya, który
upierał się, żeby połączyć jej imieniny z jego urodzinami. Tak oto zaprosił
chłopaków z The Wanted z dziewczynami oraz swojego brata Seana, jako że reszta
z jego pobratymców nie mogła się tego dnia zjawić. Liczba gości, która gwałtownie
wzrosła spowodowała, że loża, która została zarezerwowana przestała odpowiadać,
a innych wolnych już nie było. Na szczęście, lub też nieszczęście, Max przypomniał
sobie, że wynajął domek nad jeziorem kiedy rozpoczął misję wyswatania Brukselki
i Jaya i nadal miał klucze. I to był początek kolejnej imprezy, która miała
zatrząsnąć w posadach światem dziewczyn.
Gości miało być za dużo,
konieczne więc było wzięcie namiotów. Madzia zaprosiła Jessicę i Kubę oraz
chłopaków z One Direction i McFly, ale ci drudzy w ogóle nie mogli się pojawić,
a z tych pierwszych dostępny był tylko Zayn. Jay ze swojej strony zaprosił
wszystkich z The Wanted, w tym dziewczyny, Nareeshę i Kelsey.
- Co ty robisz? - spytała Madzia
Jaya, który w ostatnich dniach czuł się w ich mieszkaniu jak u siebie, a teraz
myszkował w rzeczach Kuby, który brał prysznic.
- Wiedziałem, że on jest
podejrzany! Zobacz to! - oświadczył, podając nastolatce kopertę z otwartym
listem, do którego ta zajrzała z lekkim wahaniem.
- To jego prawo jazdy? - spytała
naiwnie dziewczyna, trochę zawstydzona, że narusza prywatność.
- Już dawno mógł wyjechać, ale
siedzi tutaj jak kołek i...
- Jay, on tego nie robi
specjalnie. Jest w porządku. Pytał nas, czy może zostać dłużej, bo został
zwolniony w Szkocji, a mieszkanie w Londynie należy już do kogoś innego.
- Gadanie. Ten cały Kuba coś
kombinuje, mówię ci!
- Zabawne, bo on powiedział o
tobie to samo - prychnęła Madzia, ale chłopak nie mógł wypytać, co dokładnie
mówił o nim rywal, bo do pokoju weszła Monika, która wzrokiem ogarniała
wszystko, by upewnić się, że są gotowi do drogi.
- W porządku? - zapytała siostrę
i Jaya, a ci pokiwali głowami, a kiedy wyszła, szybko odłożyli prawo jazdy
chłopaka na miejsce.
Jakieś piętnaście minut później
byli spakowani i gotowi. Pozostawało im tylko czekać na Maxa, który miał ich
zawieźć swoim wozem i po drodze mieli odebrać Zayna.
- Nie musimy czekać - oświadczył
Kuba. - Mam prawo jazdy i odebrałem wóz. Mogę was odwieźć.
- Tym gratem? Nie, nie. Poczekamy
na terenówkę Maxa. Zresztą, on ma klucze.
Jay znowu zamienił ton na bojowy,
bo nie podobało mu się, że Kuba wyjawił haka, którego na niego znalazł. Czyżby
miał wszędzie swoje podsłuchy, że zawsze był o krok przed nim? Telefon od Maxa
załagodził napięcie, bo wszyscy zabrali swoje rzeczy i zeszli na dół, by
wpakować się do samochodu. Monika usiadła koło kierowcy, tłumacząc, że przecież
po chorobie musi jej być wygodnie. Madzia rozdzieliła Jaya i Kubę, żeby nie
było sporów w samochodzie. Kiedy po drodze zabrali Zayna, który wcisnął się do
terenówki z niewielkim trudem, zrobiło się znacznie lżej.
- Dawno się nie widzieliśmy! -
przyznał chłopak z uśmiechem. - Vas happenin'?
- No, wiesz... Po staremu.
Dyskutowali tak o Perrie z Little
Mix i o tym, dlaczego chłopaki z One Direction nie mogli przyjechać, kiedy
nagle dojechali na miejsce.
- Mam nadzieję, że tym razem nikt
nie zablokuje drogi - stwierdził Jay.
- Na dziś nie zaplanowano żadnej
parady - zachichotał Max, parkując przed domkiem nad jeziorem.
Ich oczom ukazali się Tom z
Kelsey i Nareeshą. Chłopak próbował rozłożyć namiot, co szło mu opornie, a
dziewczyny wygrzewały się na słońcu, korzystając z faktu, że była ładna pogoda.
Wyjaśnili, że Siva pojechał po Natha i Jess. Wszyscy mieli więc niebawem zjawić
się na miejscu. Jay zaprosił też młodszego brata i zwietrzył okazję, że jego
przyjaciel mógłby go odebrać z dworca. Sam nie musiałby wtedy odstępować
Brukselki na krok.
Max zaczął rozstawiać wszystkich
po kątach i komenderować, w jaki sposób i gdzie rozstawić namiot. Zaproponował,
że lepsze będzie miejsce bliżej jeziora, a dalej lasu. Pomógł też
koledze rozłożyć jeden z namiotów.
- Jak będziemy spać? - zaciekawił
się Jay, wystawiając torby z bagażnika samochodu Maxa. - Macie tylko jeden
namiot?
- Siva nie może spać w namiocie -
wyjaśniła Nareesha. - Więc jeśli nie macie nic przeciwko, to ja i on przekimamy
się w tej samej sypialni, co poprzednim razem.
- W porządku - stwierdził Max. - Ale w jednej sypialni przecieka dach po ostatniej ulewie i niestety nie nadaje się ona do użytku.
- Ja z Monicą będziemy spali w
namiocie - oświadczył Loczek, w górze wymachując jakąś torbą. Dziewczyna
spojrzała na niego przerażona, a on wzruszył ramionami. - No co? Ma
przedsionek, jest sporo miejsca.
- Jej nie o to chodzi - zauważyła
Madzia. - Po prostu nie znosi insektów. No i... niedawno była chora, niech śpi
w domku.
- Tak, tak - podłapała Monia. -
Ale nie odbiorę ci przyjemności spania w namiocie. Wiem, jak lubisz przyrodę.
Dziewczyna zrobiła słodkie oczka,
które miały perswazyjnie nakłonić jej samozwańczego chłopaka do nocowania pod
chmurką.
- Niech będzie - westchnął Jay,
ale oczy zmrużył i spojrzał na Kubę, który razem z Maxem wnosił właśnie bagaże
do domku. - A on gdzie śpi?
- A co to za różnica? - spytała
Kelsey.
- No właśnie - dopowiedziała
Monika i czując przypływ sympatii do dziewczyny Toma, oddaliła się z nią i
Nareeshą w stronę plaży, by rozkoszować się piękną pogodą.
Siva wrócił szybko razem z
Nathem, Jess i Seanem, młodszym bratem Jaya, który zignorował zupełnie
wyciągnięte w swoją stronę ręce brata, minął go i podbiegł do Brukselki.
- Dziewczyno, gdzie ty masz oczy?
Miałaś pod nosem takiego przystojniaka jak ja, a wybrałaś wybrakowany model?! -
spytał ze śmiechem, ściskając Monikę, która mu się wyrwała i postanowiła, że
jeszcze tego wieczora, zanim Jay się ubzdryngoli, powie mu prawdę. Nie mogła
znieść tych przesłodzonych uśmieszków i napiętej atmosfery.
Madzia natomiast była
zawiedziona. Spodziewała się kameralnej imprezy w klubie, tymczasem dostała...
dzicz. Dosłownie. I z chłopaków z One Direction przyjechał tylko Zayn, który
cały czas trzymał się na uboczu, a jej było żal, więc cały czas go zabawiała.
Max i Tom postanowili rozpalić
ognisko. Było do tego specjalnie wydzielone miejsce i choć Monika upierała się,
że grill będzie lepszym rozwiązaniem (znaleźli takowy w piwnicy), to oni woleli
pójść w bardziej naturalnym kierunku i zabawić się w Robinsonów. Na pierwszy
ogień poszło też piwo. Madzia zobowiązała się nie wypić ani kropli alkoholu i
postanowiła dotrzymać słowa. Monika musiała łyknąć trochę, żeby nabrać
odwagi, bo czuła, że na trzeźwo nie zniesie tej sytuacji. Na szczęście nie było
aż tak źle, bo natura wydawała się interesować Jaya o wiele bardziej niż ona i
miała chwilę oddechu.
Wszyscy zajadali pieczone pianki,
Nareesha i Kelsey się opalały, a chłopacy co chwilę lecieli do jeziora się
wykąpać. Max nie omieszkał przybliżyć historii, jak to wrzucił Brukselkę do
wody, co doprowadziło do pewnego incydentu, który jednakże zakończył się
szczęśliwie.
Zadecydowano, że młodzież (jak to
określił Tom) zajmie czteroosobowy namiot. W jednej przegrodzie miała więc spać
Madzia z Jess, a w drugiej Sean i Nath. Tom z Kelsey mieli swój dwuosobowy
namiot, a Jay przytargał i swój z przedsionkiem, tak więc razem z Maxem i
Zaynem zamierzał spać na świeżym powietrzu. Siva i Nareesha już wcześniej
zaklepali sobie jedną z sypialni, Monika miała więc drugą sypialnię dla siebie,
a kanapę przy kominku miał zająć Kuba. Trzecia sypialnia nie nadawała się do zamieszkania po ostatniej obfitej ulewie. Większości zebranych pasował taki obrót
spraw, więc bawili się dalej bez marudzenia.
Zabawa trwała w najlepsze, kiedy
tuż przed domkiem wyhamowała jakiś samochód terenowy, wzbudzając kurz, który doprowadził
wszystkich do kaszlu. Z miejsca kierowcy wysiadł uśmiechnięty Harry Styles i
pomachał do wszystkich.
- Wybaczcie spóźnienie, ale ta
fryzura sama się nie ułoży - zażartował, a Madzia się roześmiała, ale kiedy
zobaczyła, kogo ze sobą przywiózł, mina jej zrzedła.
Od strony pasażera wysiadł Liam z
miną zbitego szczeniaczka i bladym uśmiechem na twarzy. Kiwnął głową do
wszystkich.
- Hej, burzycie nam system! -
uniósł się Tom. - Ustaliliśmy już, kto gdzie śpi.
- Możemy spać w samochodzie - oznajmił z
uśmiechem Harry i impreza rozpoczęła się na dobre.
Słońce zaszło całkowicie, zapalone światła z
werandy rozjaśniały niewielkie pole namiotowe celebrytów.
- Cieszę się, że jesteście -
oznajmiła Madzia, kiedy Jay, Kuba, Tom i Max poszli się kąpać, Nareesha i
Kelsey ubrać, a reszta rozpierzchła się gdzieś w okolicy.
- Tak? - zaciekawił się Liam.
- Pewnie, głuptasie. Jesteśmy
przyjaciółmi, no nie? Naprawdę nie chcę, żeby były między nami jakieś
niesnaski.
- Ja też tego nie chcę -
oświadczył Harry, a Liam i Madzia spojrzeli na niego spode łba, jako że mówili
o sobie.
- No... to ja... pójdę popływać!
- oznajmił nagle Hazza i klasnął w ręce.
- Ale nie masz stroju - zauważył
Liam.
- Oj... jeszcze się nie
nauczyłeś, że ten młody Tarzan nie potrzebuje tkaniny, żeby go krępowała? -
zachichotał chłopak, po czym uderzył się kilka razy pięściami w klatę, ale
najwyraźniej za mocno, bo zakasłał i odszedł do pozostałych, którzy moczyli się
w wodzie.
- Ty i Nath się pogodziliście? -
zagadał Liam.
- Tak. A ty i Danielle?
- Raczej nie będzie to możliwe -
dodał szybko po chwili wahania. - Zachowywałem się dziwne po twoim powrocie, bo nie dostałem żadnych wiadomości w odpowiedzi na moje. Okazało się, że zmieniła mi w telefonie twój numer na numer swojego drugiego telefonu.
- To przykre - zauważyła nastolatka. Cóż, przynajmniej teraz znała prawdę.
- Tak...
- To przykre - zauważyła nastolatka. Cóż, przynajmniej teraz znała prawdę.
- Tak...
Rozmowa do najszczęśliwszych nie
należała. Nadal było niezręcznie. Z Nathem łatwiej przyszło jej
przetransferować się na relacje przyjacielskie, bo... sama nie wiedziała,
dlaczego. Po prostu poszło jej łatwiej. Może namiętne pocałunki z Paynem nadal
wisiały nad nimi cieniem przeszłości i nie pozwalały iść z życiem dalej? A może fakt, że zanim wyjechała do Polski oświadczył, że będzie na nią czekał?
- Jesteś szczęśliwa, Maggie? -
zapytał nagle Liam, a ona spojrzała na niego zbita z tropu.
- Słucham?
- Wiesz, na tej waszej
parapetówce rozmawiałem z Moniką przez telefon. Była pijana, ale powiedziała
mi, że chce, żebyś była szczęśliwa i zapytała, czy jestem w stanie zaakceptować
fakt, że to nie ja będę cię uszczęśliwiał.
- Cała Monia - zachichotała
nerwowo Madzia, nie wiedząc, co ma powiedzieć.
- Więc jak jest... Jesteś
szczęśliwa?
- Tak... Chyba tak - zawahała
się, a on pokiwał głową.
- Bo wiesz, nawet jeśli ciężko ci
to określić teraz, to wiedz, że chociaż nie będziemy razem, to ja chcę tego samego,
co twoja siostra. Twojego szczęścia. Nawet jeśli to nie ja będę cię
uszczęśliwiał, to będę ci z całego serca kibicował.
W oczach Madzi zalśniły łzy,
kiedy złapał ją za ręce.
- I jak bedzie? Przyjaciele? -
spytał Liam, a ona pokiwała głową.
Wytarł łzę, która zalśniła na jej
policzku. W jego oczach widziała, że nadal ją kocha, ale pozwala jej ruszyć
dalej ze swoim życiem i nie czuć się winną, że dała mu kosza.
- Ja też chcę, żebyś był
szczęśliwy, Liam - powiedziała, kiedy odzyskała głos. - I nawet jeśli to nie ja
będę dziewczyną, która cię uszczęśliwi, będę ci kibicować. Z całego serca -
oświadczyła, cytując go, a on uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie,
przytulając ją w sposób tak ciepło przyjacielski, że zachciało jej się płakać.
W tym chłopaku nie było ani krzty
egoizmu. Przyjaciół stawiał przed swoim własnym dobrem i dlatego często
cierpiał. Miała nadzieję, że znajdzie dziewczynę, która zasłuży na miłość,
którą ją obdarzy. Ona po prostu nie była księżniczką, która do szczęścia
potrzebowałaby takiego księcia.
- Wiedziałem, wiedziałem,
wiedziałem! - zaklaskał im nad głowami półnagi Hazza.
- Co wiedziałeś? - spytała
zdziwiona Madzia.
- Że jeszcze będziecie razem! Jak
Liam napisał mi, że idzie spać, ja na to: "nie", a on na to:
"jak to?", a ja na to: "ubieraj się", a on: "po
co?", a ja: "mam pomysł", a on: "jaki?", a ja...
- Niech zgadnę, przywiozłeś go
tutaj, tak? - spytała Madzia, spoglądając spode łba na napalonego przyjaciela,
który zamierzał zabawiać się w swata.
- Dokładnie! Liam ci opowiadał?
- Nie. Domyśliłam się.
- Ale to nie oznacza, że jesteśmy
razem. Po prostu wyjaśniliśmy sobie wszystko - dodał Liam.
W oczach Hazzy zalśniły łzy.
- Ale... dlaczego? Jak to? To
takie...
Harry nie zdążył dokończyć swojej
myśli, bo podbiegł do niego podpity Zayn, krzycząc coś koślawym angielskim, a
potem oboje skierowali się w stronę jeziora, w którym wylądowali z głośnym
pluskiem.
- A gdzie moja siostra? -
zaciekawiła się nagle nastolatka, rozglądając się w poszukiwaniu Moni.
- Nie wiem. Nie widziałem jej od
jakiegoś czasu, pewnie poszła do łazienki - stwierdził Liam. - Chcesz, żebym
pomógł ci jej szukać?
- Nie, nie, ja nie chcę jej
szukać - zaprzeczyła Madzia. - Chyba wiem, co ona robi.
Monika chodziła w kółko w lesie i
obgryzała paznokcie. Jakiś czas temu oddaliła się od towarzystwa, żeby obmyślić
plan działania w tej sytuacji kryzysowej. Bracia McGuiness ją osaczali w
przerwach od zachwytów nad pięknem przyrody i nie mogła się skupić. Co chwilę
też Max podsuwał jej pod nos pianki, od których chciało jej się wymiotować, bo
w ogóle jej nie smakowały. Teraz przechadzała się w ciemności, gdzieś w oddali
widząc światła zapalone na werandzie domu. Tylko tu mogła być sama.
W pewnym momencie usłyszała
dźwięk łamanej gałązki i przeraziła się, że pożre ją jakieś dzikie zwierze, ale
okazało się, że to Jay poszedł jej szukać.
- Tutaj jesteś - westchnął z
ulgą. - Chodź nad jezioro, jeszcze się nie kąpałaś.
- Nie mam ochoty.
- Ale jest ciepło! Chodź, będzie
zabawnie!
- Nie, nie. Wolę zostać tutaj. -
Niemal tupnęła nogą z zacięciem, a on uśmiechnął się, co ujrzała w półmroku i z
lekkim przerażeniem cofnęła się o krok do tyłu, ale za późno, bo już złapał ją
w pasie i przyciągnął do siebie.
- Rozumiem, wolisz, żebyśmy
zostali sami... - oświadczył niskim głosem i wtedy nie wytrzymała.
- Nie mogę tak! - krzyknęła,
odskakując od chłopaka. - Doprowadzisz mnie do szału z tą nachalnością! Nie
chciałam cię urazić, ale człowieku, subtelne aluzje do ciebie nie docierały!
Pocałowałam cię wtedy w mieszkaniu Jayne, żeby wreszcie nas wypuścili z
zamknięcia. To nie oznacza, że jesteśmy parą, uroiłeś sobie coś... - wyrzuciła
z siebie potok słów, ale wcale nie było jej lepiej. Tym bardziej, że kiedy
próbowała złapać oddech, ujrzała jak Jay zakłada ręce na klatce piersiowej i
spogląda na nią z politowaniem.
- Długo mi przyszło czekać na to
szokujące wyznanie - prychnął.
- Co? - zdziwiła się. - Co masz
na myśli?
- Czy ty myślisz, że jestem
idiotą? Wiem, co znaczy słowo nie. Chciałem ci po prostu dopiec i uznałem, że
osaczenie cię z wszystkich stron naraz i zgrywanie nadopiekuńczego chłopaka
będzie do tego najlepszym sposobem - wyjaśnił, wzruszając ramionami, a ona się
wściekła.
- I ty mówisz, że wiesz, co
znaczy odmowa?! Co chciałeś uzyskać przez te chore gierki?! Żebym biła się z
myślami i wyrzutami sumienia, że muszę jakoś przekazać ci te złe wieści? Żebym
poczuła się jak ta najgorsza?!
- Cóż... Właściwie to tak.
- I co, lepiej ci teraz? -
prychnęła Monika.
- Znacznie - oświadczył, prężąc
pierś.
- Jesteś okropny, wiesz? Ja się
zadręczam, żeby zawrzeć to jak najdelikatniej i nie urazić twoich uczuć, a ty
się mną bawisz w taki perfidny sposób.
- Nie masz perfidii na
wyłączność. Myślisz, że nie wyłapałem, że te ataki zazdrości i zachowanie na
zakupach to kolejna szopka z twojej strony? Ale taka już jesteś, aktorka ze
spalonego teatru - westchnął.
- Och, jesteś niemożliwy! -
wrzasnęła Monika i zaczęła szybkim krokiem kierować się w stronę domku, po
drodze potykając się o kolejne gałązki.
- Hej, nie skończyliśmy tej
konwersacji! - zawołał za nią.
- Nie gadam z tobą - prychnęła.
- Ale ja mam jeszcze coś do
powiedzenia!
- Gówno mnie to obchodzi - ucięła
po polsku i trzasnęła drzwiami domku tuż przed jego nosem.
- I tak dla jasności: BORÓWKOWE
LODY MOŻNA KUPIĆ ZA ROGIEM! - krzyknął Jay, celowo akcentując każdy wyraz, ale
nie był pewny, czy dziewczyna go jeszcze słyszy.
Zbiorowisko przy ognisku
spojrzało na tę scenę.
- Czyżby... kłótnia gołąbeczków?
- spytał niepewnie Max, a Jay machnął ręką i wszedł do domku, bo drzwi nie
zostały zamknięte na spust.
- Chyba na jaw wyszła prawda -
westchnęła Madzia i spojrzała na Kubę, ale jego twarz wydawała się nie zdradzać
żadnych uczuć.
- Czy ktoś mi powie, co to za
telenowela? - zaintrygował się Zayn, ale nastolatka pokiwała głową przecząco.
- Nie teraz, Zayn - powiedziała
cicho. - Nie teraz.
Monika zamknęła się w sypialni, w
której miała spać. W drzwiach był klucz, więc skorzystała z okazji i
przekręciła go w dziurce.
- I teraz robisz z siebie ofiarę,
tak? - spytał Jay, od którego dzieliła ją bezpieczna drewniana zapora.
- Jeśli musisz wiedzieć, to ja tu
jestem ofiarą. Koniec tematu.
- To ja jestem ofiarą! Dałaś mi
kosza, a potem nadzieję i jeszcze robiłaś ze mnie błazna przy wszystkich, kiedy
oświadczyłem, że jesteśmy parą!
- Sam robiłeś z siebie błazna,
kiedy zdecydowałeś się zachowywać jak przerośnięte dziecko.
- Twoje kaprysy prędzej
przypominały przerośnięte dziecko!
- Nie wyjeżdżaj mi z aluzjami do
mojej wagi, bo wyjdę stąd i cię ukatrupię! Własnoręcznie utopię cię w jeziorze!
- Przecież ty nie umiesz pływać!
- Och, zamknij się! Ciesz się, że
udało ci się mi dopiec, teraz możesz wracać do bezkarnego bzykania fanek.
Powinieneś być mi wdzięczny, że dałam ci kosza! - wrzasnęła Monika przez
zamknięte drzwi.
- I jestem! Już w ogóle mi
przeszło. Nie mógłbym spotykać się z taką zołzą!
Po drugiej stronie drzwi zaległa
cisza i na chwilę Jay przerwał wrzaski, bo się zaniepokoił, ale szybko
zorientował się, że to dlatego, że Brukselka wyszła przez okno na wielki konar
drzewa, po którym przedostała się na dół i wróciła do towarzystwa, bo nie miała
ochoty kontynuować tej dyskusji.
- Chciałam wznieść toast za
zrzucenie zbędnego balastu! - oświadczyła znienacka i uniosła w górę puszkę
piwa.
Towarzystwo przy ognisku spojrzało na nią zdziwione. Madzia była
zszokowana, bo obserwowała drzwi domku i nie widziała, żeby ktoś stamtąd
wychodził.
- Wyjaśniliście sobie wszystko? -
spytała z troską, a Monika opróżniła pół piwa duszkiem i spojrzała na
nią spode łba.
- My? Wyjaśnić sobie wszystko?
Dla mnie jasne jest tylko to, że zrobił ze mnie idiotkę i nie pozwolę, by uszło
mu to na sucho. Zanim wyjadę, muszę się jakoś zemścić.
- Nie sądzę, żeby to był dobry
pomysł... - zasugerowała nastolatka.
- O czym rozmawiacie? - wtrynił
się Harry, który usłyszał język polski.
- Nic, nic. Nie wiesz, o co
chodzi.
- To może chociaż chodźmy się
wykąpać? - zaproponował, a one pokiwały głowami i korzystając z faktu, że było
ciemno, rozebrały się do strojów kąpielowych i poszły się popluskać.
Bawili się dobrze, zważywszy na
dziwaczne okoliczności. Siedzieli wokół ogniska, Tom grał na gitarze i śpiewali
lub opowiadali sobie dowcipy. Nadąsany Jay grzebał patykiem w piasku, Monika co
chwilę przeklinała na widok jakiegoś komara, Harry wypił sobie za dużo i skakał
do jeziora "na bombę", tak jak to kiedyś zrobił Nath. Ale była to
jedna z mniej szalonych imprez, jakie siostry miały okazję przeżyć w Anglii.
Przynajmniej do momentu, w którym Max zorientował się, że przybyli Harry i Liam
nie mają gdzie spać.
- Ja mam u siebie wolne miejsce -
oświadczyła podpita Monika. - Ktoś chętny? Nie? Spoko. Dobranoc - wyrzuciła
jednym tchem, zanim ktoś zaproponował rozwiązanie.
Udała się do domku razem z Sivą i
Nareeshą, którzy już byli zmęczeni, bo w końcu dochodziła trzecia.
- Możemy spać w samochodzie -
Liam powtórzył wcześniejsze słowa przyjaciela, a ten pokiwał głową przyzwalająco.
- Na pewno? - spytała Madzia. -
Mogę spać z siostrą, więc w namiocie zwolni się miejsce i... jest jeszcze
rozkładany fotel w salonie.
- Nie, dzięki. Naprawdę nie
trzeba - zapewnił Liam.
- W porządku, skoro chcą spać ze
sobą... pozostaje nam życzyć im dobrej nocy - prychnął Tom. - Dobrej nocy! -
dorzucił i całując chichoczącą Kelsey w szyję, oddalił się do ich namiotu,
który ledwo się trzymał.
- Liczyłem, że Jay będzie spał z
Brukselką, ale skoro moja misterna praca swata poszła na marne... To już nie
wiem... - Max przetarł zmęczone oczy ręką. Również był podchmielony i nie do
końca ogarniał sytuację.
- W porządku. A my już idziemy do
swoich komnat, bo Jess od godziny praktycznie śpi na ramieniu Seana -
oświadczył Nath, który wypił tego wieczoru niewiele.
- Tak, ja też jestem zmęczona -
ziewnęła Madzia. - Chodźmy.
- Zaraz... - wtrącił zszokowany
Hazza. - To wy macie namiot koedukacyjny?! - wrzasnął.
- Co? - zdziwił się Nath.
- Koedukacyjny, znaczy, że dla
chłopców i dziewczynek. - Styles wywrócił oczami. - Tak nie wypada!
- Są dwie komory - wyjaśniła
zbita z tropu Madzia. - W jednej śpię ja i Jess, w drugiej Nath i Sean. Jakiś
problem?
Harry głośno przełknął ślinę,
widząc, że wszyscy się na niego patrzą. Nie myślał trzeźwo, a mordercze
spojrzenie Liama nie ułatwiało mu skonstruowania sensownej odpowiedzi.
- Może wciśniecie gdzieś Liama, a
ja pójdę spać na tym rozkładanym fotelu, co? - powiedział w końcu.
- A nie sądzisz, że w samochodzie
będzie wygodniej? - zapytał Nath.
- Nie! A co, Liam nie może spać w
tym samym namiocie, co Maggie?! - oburzył się Hazza.
- No i znowu robi się dziwnie -
westchnął Max.
- To namiot czteroosobowy -
wytłumaczył Sean. - Będzie nam niewygodnie w trójkę w jednej komorze.
- Och, no to Liam walnie się u
dziewczyn! - kontynuował Harry. - One są szczupłe, no to wciśnie się między nie
i...
- Harry, w samochodzie naprawdę
będzie nam wygodniej - stwierdził stanowczo Liam.
- Tak, Harry. Uspokój się - dodał
Zayn, kładąc przyjacielowi rękę na ramieniu, żeby zahamować jego zapędy
zazdrosnego swata.
- Och... Ale to niemożliwe!
Zgubiłem kluczyki od wozu!!! - wrzasnął Harry, a Madzia uderzyła się otwartą
dłonią w czoło.
- No to pójdziecie spać u mnie -
westchnął Max i już prowadził chłopaków w stronę swojej terenówki, kiedy
zauważył, że leżą tam Tom i Kelsey. Zszokowany zapukał w szybę, budząc dzikich
lokatorów. - A wy co? - spytał Toma.
- Namiot się rozpierdolił -
wyjaśnił zaspany Tom. - Chyba nie masz nam za złe?
- Mam, bo Harry i Liam nie mają
gdzie spać!
- A co mnie oni obchodzą? -
prychnął Tom i ułożył głowę na cycku Kelsey, zupełnie ignorując wściekłego
przyjaciela, który przeniósł wzrok na nieprzewidzianych gości.
- No to wygląda na to, że trzeba
was upchnąć gdzie indziej.
- Pójdę znaleźć Monicę, a potem
zapytam, czy mogę przekimać się u niej - oświadczył cichy dotąd Kuba.
- O, tak. Na to czekałeś od
momentu przyjazdu, co? A teraz jest pijana i samotna, to z ochotą wpadnie ci w
ramiona - prychnął Jay, ale został zupełnie zignorowany.
- Jak to znaleźć Monikę? -
zdziwiła się Madzia. - Przecież ona poszła do domku.
- Nie, przed chwilą wyszła i
ominęła go gdzieś z boku.
- Pewnie będzie wchodzić przez
okno, bo wcześniej zamknęła drzwi i tak się wydostała - wyjaśnił Jay.
- Przecież ona się połamie!!! -
wrzasnął zaniepokojony Max i wszyscy ruszyli biegiem w stronę bocznej ściany
domku, przy której stała Monica, podskakując dziwacznie z rękoma w górze.
- Brakuje ci jakichś pięciu
metrów - poinformował ją ze śmiechem Polak.
- To mnie podsadź - nakazała, a
Jay prychnął w taki sposób, że zapragnęła rzucić w niego kamieniem.
- Pozwól, że zamiast tego ja
wejdę po drzewie. - Kuba sprawnym ruchem podciągnął się na najniższą gałąź, a
potem już coraz sprawniej piął się do góry, by w mgnieniu oka dotrzeć do
parapetu i wślizgnąć się przez otwarte okno do środka. - Jak ty stąd wyszłaś? -
zapytał ze śmiechem, kiedy towarzystwo dołączyło do niego, tym razem schodami.
- To dość karkołomne.
- Och, nic takiego. Uciekałam od
tego idioty - prychnęła Monika, spoglądając na Jaya, który wzruszył ramionami i
wyszedł, żeby "nikt nie zajął mu miejscówki w namiocie".
- Ktoś mi powie, co będzie w
takim razie z nami? - zirytował się Harry, który najwyraźniej za wszelką cenę
chciał, aby Liam spał z Maggie w namiocie. Otrzymał cios między żebra, ale był
pijany i najwyraźniej nic nie poczuł, albo w ogóle go to nie obeszło.
- Ja i Jess będziemy spać tutaj z
Monicą - oznajmiła Madzia, ciężko wzdychając. Bardzo chciała spędzić tę noc w
namiocie, ale nie widziała innego rozwiązania. - A ty i Liam kimniecie się z
Seanem i Nathem.
- Co? Ale to takie... - zaczął
Harry, ale urwał, widząc litujące się spojrzenie Natha, który
najprawdopodobniej uważał go za kompletnego idiotę. Nie użył więc słowa,
którego chciał użyć. - Ale będzie wam niewygodnie! - wytoczył inny argument.
- Dobra, kowboju. Uszanuj decyzję
pań i chodź się połóż, zanim coś zbroisz. - Liam roześmiał się, by ukryć
zażenowanie i razem z Zaynem wyprowadzili pijanego kolegę, który dał za
wygraną.
Sean i Nath również wyszli, a Max
rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu.
- Potrzebujecie czegoś? -
zapytał.
- Nie, nie. Wszystko jest pod
kontrolą - zapewniła Madzia, widząc, że Jess już śpi na brzegu łóżka.
- Właściwie to ja mam prośbę -
powiedziała cicho Monia. - Czy mógłbyś... wsadzić rękę Jaya do ciepłej wody,
kiedy ten zaśnie?
- Co? Dlaczego? - spytał Łysy ze
śmiechem.
- Wtedy się zsika i...
- I w całym namiocie będzie
cuchnęło - dokończył za nią Max. - Nie, nie. Odpada, Brukselka. Wymyśl coś
innego i jutro to przedyskutujemy.
Dziewczyna się naburmuszyła, ale
już po chwili jej przeszło i wystartowała do łazienki. Kuba jeszcze przez
chwilę rozmawiał z trzeźwą Madzią, a w końcu poszedł spać na kanapę, gdzie
wcześniej przygotowano dla niego koce i poduszkę.
Pół godziny później domek nad
jeziorem pogrążył się w ciszy i ciemności, ale nie na długo. Głośny grzmot
zbudził biwakujących przed domkiem chłopaków, którzy zaniepokoili się, słysząc
dudnienie deszczu o materiał.
- Spokojnie - odezwał się Nath. -
Namiot to najbezpieczniejsze miejsce podczas burzy.
- A nie samochód? - spytał
podejrzliwie Liam, otwierając swoją komorę i zaglądając do sąsiadów.
- Nie, nie. Jestem pewien, że
namiot jest równie bezpieczny jak samochód. To tylko trochę materiału.
- A metalowe drążki? -
zaniepokoił się Sean.
- Ty się bardziej martw drzewami
wokoło. Jak w jakieś uderzy piorun, to... - zaczął Liam, a widząc, że jego nowy
znajomy zbiera swoje rzeczy i wychodzi na deszcz, zmarszczył brwi.
- Może my też się ewakuujemy? -
spytał niepewnie Harry, który nie chciał uciekać w popłochu.
- To tylko deszczyk. - Nath
machnął ręką. - Zresztą, namiot jest...
- Nie, nie jest. Tu nie jest
bezpiecznie podczas burzy - powiedział stanowczo Liam i również zaczął zbierać
swoje rzeczy.
Na zewnątrz słyszeli poruszenie,
co zwiastowało, że nie tylko oni postanowili schronić się przed deszczem w
domku. Ledwo co zasnęli, a już otrzymali brutalną pobudkę. Resztki ogniska
dogasały zalane kaskadą wody z nieba. Temperatura gwałtownie spadła, a znad
jeziora zaczął wiatr zimny wiatr.
- Jeśli nie chcemy dostać
zapalenia płuc, lepiej stąd chodźmy - nakazał Payne, a Styles jak posłuszny
piesek podążył za nim.
Nath zamierzał zostać, na przekór
wszystkim. Wyjaśnił sobie wszystko z Madzią, ale w dziwny sposób czuł, że nadal
rywalizuje z Liamem o jej względy, lub chociażby aprobatę. Na pewno wyjdzie na
bohatera. Cóż, a jeśli nie na bohatera, to na ofiarę, a to również zaskarbi mu
pożądaną uwagę. Suwak namiotu się rozsunął i do komory, w której najmłodszy
członek The Wanted siedział szczelnie otulony śpiworem, wpakował się Jay.
- Mięczaki - oświadczył, cały
przemoczony trzęsąc się jak osika. - Złożyli namiot. Nawet Tom i Kelsey
stchórzyli, a byli przecież w samochodzie.
- A my... zostajemy, tak? - spytał
niepewnie młodszy kolega.
- No pewnie! My jesteśmy odważni.
I żądni przygód.
- I głupi - oznajmił Kuba, który
wstawił właśnie przemoczoną głowę do namiotu. - Wszyscy są już w domku, a jeśli
wam życie miłe, to radzę do nas dołączyć. W radiu mówią, że ta nawałnica będzie
trwała cały dzień, a siedzenie w namiocie naprawdę jest niebezpieczne.
- Phi! Specjalista się znalazł.
My i Nath jesteśmy prawdziwymi mężczyznami, którzy nie boją się jakiegoś tam
deszczyku - prychnął Jay.
Gdzieś tuż nad nimi rozległ się
przeraźliwy grzmot, a ściany namiotu rozjaśniły się od błyskawicy, która
przeszyła niebo.
- Jak sobie chcecie. W razie
czego zapraszamy na herbatę.
Kuba znikł z oczu Jayowi i
Nathowi. Ten drugi już zaczynał wątpić, czy dobrą decyzją jest siedzenie w tej
pułapce i czekanie aż jakieś drzewo przewróci się prosto na nich.
- Spokojna twoja śliczna główka.
Ze mną jesteś bezpieczny - zapewnił Jay i ułożył się na porzuconym przez Liama
i Harry'ego posłaniu.
Nath niepewnie przeszedł ze
swojej komory obok kolegi. Po słowach Kuby z chęcią poszedłby na herbatę. Do
tchórzliwych nie należał, ale w sytuacji zagrożenia swojego życia, zaczynał się
wahać, czy ten bohaterski wyczyn nie jest czasem czystą głupotą.
Kuba wrócił do domku cały
przemoczony i wzruszył ramionami.
- Uparci jak osły - oświadczył.
Było po czwartej i wszyscy powoli
dochodzili do siebie po brutalnym przebudzeniu. O spaniu nie było mowy, grzmoty
były tak głośne, że cały domek trząsł się w posadach.
- Ja im dam - warknęła Monika,
złapała kurtkę przyjaciela i przytrzymała ją nad swoją głową, żeby jak najmniej zmoknąć w drodze do namiotu
po uparciuchów. - Czy wyście do reszty zgłupieli? Chcecie tu zginąć?! - spytała gniewnie,
zaglądając do namiotu i zastając przyjaciół leżących pod jednym śpiworem.
Grzmot, który nagle uderzył, tak
ją przestraszył, że zwaliła się na chłopaków, chcąc uchronić się przed
uderzeniem pioruna. Szybko zreflektowała i pozbierała się do pozycji na
klęczkach, zanim rzucą kolejną uwagę o jej wadze.
- Kobieto, zapnij namiot, bo nam
woda nalatuje! - krzyknął Jay, ale przez wiejący mocny wiatr niewiele słyszała.
- Dobra, jestem więc zmuszona
narazić moje życie i tu zostać, aż zmienicie zdanie. - Dziewczyna zapięła
namiot i założyła ręce na piersiach.
- Nagle taka troskliwa? -
prychnął Jay.
- Nie chciałam, żeby Nath zginął,
teraz, kiedy pogodził się z moją siostrą - wyjaśniła Monika.
- Tak, a ja to mogę oberwać
piorunem, bo to będzie i tak mniej bolesne niż spotkanie z tornadem o imieniu
Brukselka!
- To może chodźmy jednak do
domku. Nie narażajmy Monici - zaproponował cicho Nath i chciał wychodzić z
namiotu, ale Jay pociągnął go z powrotem na miejsce.
- Siedź, gdzie siedzisz! Skoro
zamierza tu zostać z nami i dotrzymać nam towarzystwa w niedoli, proszę bardzo.
My się nigdzie nie ruszamy.
- To ja też nie - stwierdziła
zdecydowanie Monika.
Siedziała w namiocie może z trzy
minuty, ale ciągnęły się one w nieskończoność. Nath uśmiechał się do dziewczyny dziwacznie, Jay miał usta ułożone w odwróconą podkówkę, która świadczyła o tym, że ma
focha, a ona objęła kolana ramionami i
zaczęła kołysać się w przód i w tył. Jeszcze do końca nie wytrzeźwiała,
było to jedyne wyjaśnienie, dlaczego postępowała tak irracjonalnie. Zagryzała
wargi, słysząc kolejne grzmoty i czekała, aż do namiotu zajrzy Kuba i każe jej
wracać, bez względu na decyzję tych błaznów. Nikt jednak nie przychodził, a ona
w końcu nie wytrzymała.
- Pro... - zaczęła, ale ugryzła
się w język, żeby nie dać Jayowi satysfakcji, że ją złamał.
- Tak, co chciałaś powiedzieć? -
zapytał uprzejmie Nath. - Chcesz już wracać do ciepłego i suchego wnętrza, tak?
Wiesz co? Ja też! - Chłopak zwrócił się do swojego przyjaciela.
- Proszę, Jay. Nie wygłupiaj się
już - westchnęła w końcu Monika, ukrywając twarz w dłoniach. - Wracajmy, zanim
stanie się coś złego.
Loczek wywrócił oczami i dał za
wygraną, ale zarówno Monice jak i Nathowi wydawało się, że tak naprawdę od
początku palił się do ewakuacji, ale nie chciał wyjść na mięczaka. Z ulgą
wybiegli na deszcz i skierowali się w stronę domku, nie fatygując się, by
składać namiot. Nagle niebo pojaśniało, rozległ się grzmot i trzask, a kiedy
obejrzeli się w progu w stronę pola namiotowego, ujrzeli jak obszerny konar
ląduje na ich namiocie. Zatrzasnęli drzwi. Nath oparł się o nie plecami, a Monika się rozpłakała. Jay zakrył sobie usta ręką i trawił informacje o tym, że jeśli zostałby tam dziesięć sekund dłużej, mógłby zginąć.
- Przepraszam - odezwał się, ale Monika nie słyszała, bo ramiona Kuby wygłuszały wszystkie dźwięki, które
nie były w stanie do niej dotrzeć.
- O Boże... - poruszyła się
Madzia. - Aż boję się myśleć, co by się stało, gdyby moja uparta siostra po was
nie przyszła!
Nastolatka uderzyła przyjaciół
pięściami w ramiona. Bez protestów przyjęli karę, podczas gdy Max przyniósł
koce i ręczniki dla kolejnych przemoczonych uczestników imprezy.
- Czy każde nasze wspólne
spotkanie musi się tak kończyć? - spytała poruszona Nareesha. - Ciągle jakieś
sztormy nas nękają. Gorzej być nie może.
- Poczekaj aż przyjdzie rodzina
mutantów - odezwał się śmiertelnie poważnie Tom, który nadal był lekko
podchmielony, podobnie jak Harry, który przestraszył się nie na żarty i chciał
barykadować domek, ale Liam i Zayn go powstrzymali, wyjaśniając, że to tylko
żart.
Godzinę później, kiedy wypili
kakao lub herbatę i wytrzeźwieli, burza nieco się uspokoiła, a huki grzmotów
osłabły i byli w stanie w miarę spokojnie porozmawiać na temat noclegu. Siva i
Nareesha oddali część pościeli Tomowi i Kelsey, którzy razem ze swoich śpiworów
utworzyli sobie zgrabne posłania na ziemi w jednej z sypialni.
Jess spała w drugiej sypialni, a
jako że Seanowi oczy same się kleiły, również został tam oddelegowany, choć
Nath zapowiedział, że jeśli położy łapska na jego młodszej siostrze, osobiście
go wykastruje. Madzia również miała do nich dołączyć, ale oświadczyła, że będzie
pilnować drzwi, żeby już nikt nie wyszedł i nie zgrywał bohatera.
Tak więc na dole zostały obie
siostry, Zayn, Harry i Liam oraz Max, Jay, Nath i Kuba.
- Monia, na pewno nie chcesz iść
spać? - zapytała Madzia, widząc, że jej siostra nerwowo zagryza wargi.
- Już nigdy nie zasnę -
zobowiązała się starsza siostra, zerkając przez okno, przez które nic nie
widziała, bo było ciemno, ale nadal pamiętała zwalony konar, który mógł
wylądować na jej głowie.
- No to może jeszcze jedną
herbatę? - zaproponowała nastolatka, a Monia skinęła głową twierdząco.
- Liam ci pomoże! - zawołał za
nią Harry i pchnął przyjaciela w stronę kuchni tak, że jego dłoń wylądowała na
cycku Madzi.
- O rany, przepraszam, Meggs -
zmieszał się chłopak, a w stronę Harry'ego rzucił takie spojrzenie, że ten
skulił się w sobie.
W kuchni przygotowali kilka
herbat dla tych, którzy zgłosili, że się napiją. Zapanowała niezręczna
atmosfera, a Madzia myślała, że kiedy wszystko sobie wyjaśnią, będzie lepiej.
Cóż, macanie po cyckach najwyraźniej komplikowało sprawy.
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale
Harry'emu bardzo zależy, żebyśmy byli kimś więcej niż przyjaciółmi - zagadnął
chłopak.
- No... rzeczywiście, to nieco
niepokojące. Pchnął cię w moje ramiona, więc boję się, co będzie dalej -
zachichotała nastolatka, ale kiedy za oknem znowu odezwał się głośny grzmot,
uskoczyła w taki sposób, że wylądowała w objęciach przyjaciela, który się
uśmiechnął.
- A jednak na mnie lecisz -
oznajmił, a w ladę rozległo się pukanie i ktoś chrząknął, przerywając im chwilę
czułości.
- Po namyśle poproszę herbatę -
wtrącił się Nath.
- Liam, próbowałem go zatrzymać,
ale... - wysapał Harry, który dotarł na miejsce akurat by zobaczyć jak Madzia
wyswobadza się z objęć członka One Direction, a członek The Wanted wszystkiemu
się przygląda z niezbyt zadowoloną miną.
- Ale nic się nie stało -
roześmiał się Liam. - W końcu wszyscy jesteśmy tu przyjaciółmi, tak?
Nie doczekał się żadnej reakcji,
więc zaniechał wszelkich wysiłków wytłumaczenia Harry'emu, żeby dał sobie
spokój ze swoją niezbyt subtelną misją, bo ta i tak nie wypali.
- Co za noc - zmieniła temat
Madzia. - Naszym życiem rządzą takie małe rzeczy. Gdyby nie zacięcie mojej
siostry i próba ściągnięcia ciebie i Jaya tutaj, może nie byłoby was z nami -
westchnęła.
- A gdyby jednak trzasnęła go
kłoda, to nie przeszkodziłby wam teraz w obściskiwaniu się - warknął Styles, a
Liam zrobił wielkie oczy. Madzia się zarumieniła i spuściła głowę, a Nath
potarł kark.
- Ja... przepraszam. Mam kiepskie
wyczucie czasu - przyznał się.
- Ale my się wcale nie
obściskiwaliśmy! - zachichotała nerwowo Madzia. - Po prostu przestraszona
grzmotem wskoczyłam w jego...
Za oknem ponownie coś trzasnęło i
nastolatka uskoczyła, tym razem wpadając na Hazzę, który nieszczęśliwie wpadł
na czajnik, który spadł na ziemię i wrzątek rozlał się po chłodnych kafelkach.
- Poczekacie jeszcze na herbatę!
- krzyknął zawstydzony Harry, a widząc karcący wzrok przyjaciela, spuścił głowę
i wrócił do salonu, zostawiając dziwaczny trójkąt.
- To było dziwne - westchnęła
Madzia i chwyciła szmatę, ale Nath i Liam w tym samym czasie doskoczyli do
niej, by pomóc jej sprzątać.
Zrobiło się jeszcze dziwniej,
kiedy zaczęli wymieniać między sobą uprzejmości. "Pozwól, że ja się tym
zajmę" mieszało się z "nie mógłbym cię tym obarczać". Madzia
myślała, że albo pęknie ze śmiechu, albo jebnie się pustym czajnikiem w głowę,
bo nie ogarniała sytuacji. Kiedy Liam wyszedł, by wypłukać ścierę w łazience,
została sama z Nathem, który wyręczył ją w nastawianiu nowej wody na herbatę.
Oparła się plecami o ladę i założyła ręce na piersi, by ukryć, że czuje się
dość niezręcznie.
- I pomyśleć, że potrafimy się
dobrze dogadywać po tym, co razem przeszliśmy - powiedziała nieco szczerze, a
nieco z sarkazmem, którego on nie wyłapał.
- Tak. To zabawne. Ale cieszę
się, że przeżyłem kontakt ze śmiercią i mogę dalej być twoim przyjacielem.
- Ciekawe, jak potoczyłaby się
nasza historia, gdybyś wykonał krok wcześniej - zamyśliła się nastolatka, a on
zrobił duże oczy.
- Słucham?
- No wiesz... Gdybyś zamiast
zwlekać z wyznaniem mi miłości do ostatniej chwili na lotnisku jak w jakiejś
głupiej komedii romantycznej, powiedziałbyś mi, że mnie kochasz... dajmy na to
na Barbadosie. No ale nie wybiera się czasu, w którym rodzi się uczucie. - Madzia wzruszyła ramionami.
- Na Barbadosie byłem już w tobie
zakochany po uszy - wyznał Nath, nerwowo pocierając kark. - Próbowałem cię
nawet pocałować na plaży, ale Tom mi przerwał, kiedy przyszedł zapytać, czy nie
widzieliśmy Kelsey.
- Ty chyba żartujesz? - spytała
roześmiana Madzia.
- Nie. Teraz, kiedy jesteśmy
przyjaciółmi, mogłem ci wreszcie to powiedzieć. Choć nadal jest nieco
niezręczne wspominać mi te momenty nieudanych i nieodwzajemnionych podchodów -
westchnął.
- Nieodwzajemnionych? Wzdychałam
do ciebie jeszcze przed świętami - oświadczyła, a zdając sobie sprawę, jak go
tym zszokowała, szybko zatkała usta ręką.
Do pomieszczenia wrócił Liam i
nie było okazji dokończyć rozmowy. Oboje bardzo się poruszyli, co wzbudziło
nieco podejrzeń Payne'a, ale nie miał prawa ich oceniać, więc poczekał na
wrzątek, obserwując jak jego towarzysze udają, że szukają cukru, który stał na
stole tuż pod jego nosem. Kiedy dołączyli do reszty towarzystwa, niezręczna
atmosfera rozłożyła się na więcej osób i zrobiło się lżej.
Zayn drzemał w rozkładanym
fotelu. Kuba siedział na oparciu drugiego fotela, na którym z podkulonymi
nogami siedziała milcząca Monika, która zajęła się obgryzaniem paznokcia kciuka.
Jay z podpartą o dłoń głową patrzył na strugi deszczu lejące za oknem, a Harry
próbował subtelnie obudzić Zayna, bo mu się nudziło. Max w tym czasie grzebał
coś w telefonie, ale nie miał zasięgu, więc porzucił tę czynność i z
wdzięcznością przyjął herbatę.
- Będziemy tutaj siedzieć aż do
wieczora? - zapytał Harry, widząc, że jego przyjaciele wrócili i wreszcie miał
do kogo otworzyć usta.
- Na to wygląda - westchnęła
Madzia i jak na zawołanie trzasnął kolejny grzmot. - Tak. Na pewno zostaniemy
tu jeszcze długo.
~*~
Rewelacyjny rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńTrochę zabawny, trochę romantyczny...wszystko cudne :)
Monika i Jay...zaniepokoiła mnie ich kłótnia :c Ja ich chcę razem ...
Harry i pijany Zayn mnie rozbawili,jak jeszcze wylał wodę z czajnika na kafelki , niezdara xD
Jak Liam napisał mi, że idzie spać, ja na to: "nie", a on na to: "jak to?", a ja na to: "ubieraj się", a on: "po co?", a ja: "mam pomysł", a on: "jaki?", a ja...
- Niech zgadnę, przywiozłeś go tutaj, tak? - spytała Madzia, spoglądając spode łba na napalonego przyjaciela, który zamierzał zabawiać się w swata.
- Dokładnie! Liam ci opowiadał?
- Nie. Domyśliłam się.
Zajebisty moment, nie no co ja gadam wszystko w tym opowiadaniu jest świetne ! ;*
Czekam na CD,pozdrawiam <3
O jeny! Zszokował i rozbawił mnie ten rozdział! A jednak Jay i Monia... to jeszcze nie ich czas. Ale mam nadzieję, że jednak będą razem i to dzięki uczuciom. Fajnie, że Nath i Madzia wyjaśnili sobie wszystko tak jak i z Liam'em. Świetny i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńBohaterka Monica
OdpowiedzUsuńBoże Jay jakiś ty głupi , ty zamiast jej dziękować na kolanach za to że cię uratowała to się kurcze jeszcze fochy strzela jak jak baba w ciąży
Dziękuję za dedyk <3
My się wydaje że oni to jeszcze walczą o nią i wgl bo to takie dziwne jak ją tak obskakują ( chodzi mi o Madzie , jeśli co )
Może teraz Monica się zadłuży w Kubie , kto wie ? ;)
Czekam na następny świetny rozdział :*
O matko, co za świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńNa samym początku muszę napisać, że współczuję im wszystkim, ponieważ zawsze spotykają ich jakieś katastrofy. Biedaki.
No i koniec tej farsy z Jaynicą. Szczerze mówiąc, bardziej spodziewałam się, że Jay jest taki głupi, by uwierzyć Monice, a tutaj bam... No i obydwoje robili siebie w balona! Z drugiej strony, cieszę się, że to się skończyło. Lubię momenty, gdy Jay i Monika droczą się i kłócą.
No i ciekawa sytuacja w trójkącie Liam-Madzia-Nathan... No cóż, Harry nie jest dobrą swatką. Coś krąży między tymi trzema postaciami, mam nadzieję, że szybko to się rozwiąże.
Miło było zobaczyć nowy rozdział zaraz po złapaniu WiFi w szkole . Czytałam rozdział przez całą drogę autobusem do domu.
No nic. Baaardzo czekam na następny rozdział.
Tak, ten rozdział mohe zaliczyć do bardzo udancy. Zaczne tak w sumie od srodka, ale ciekawe czy Monia i Jay na serio już się odkochali. Coś czuje, ze chyba nie. Z Madzia i Nathem pewnie też będzie wiele dziwnych, niezręcznych czasami zabawnych sytuacji. A teraz co do rozdziału: Jak to dobrze że Monia była tak uparta i wyprowadziła ich z tego cholernego namiotu. Nie wyobrażam sobie, żeby mieli tam zginąć. Tsa...Hazza jak zwykle. Napił sie a później, a potem mu odwala. Biedny Liam....czasami jak czytam o tych jego szczenięcych oczkach, to tak mi się go zal robi. Mam nadzieje, ze znajdziesz mu odpowiednia dziewczyne. Jak każda impreza w tym opowiadaniu i ta musiała się skończyc jakimś niezłym przypałem. Tym razem była to klótnia Jay`a i Moniki, akcja z deszczem i namiotem i sytuacja w kuchni. No cóz na miejscu sióstr po powrocie do Polski bałabym się wybrać na jakąkolwiek impreze. Hahah :) Komentarz trochę chaotyczny, ale nie mam za wiele czasu wiec musiałam sie streszczać. Weny :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie mogę, no!
OdpowiedzUsuńCały czas myślałam, że Jay jest tępą dzidą, zakochaną beznadziejnie w Monice! Ze szczerego serca mu współczułam a tu proszę! Okazał się cwanym, przebiegłym i mściwym lisem. W Twoim opowiadaniu nic nie jest oczywiste, więc trzeba nieźle główkować co do dalszych losów bohaterów.
Ej no, ale ja naprawdę uwierzyłam w to, że Jay jest pokrzywdzony!
Nawet chciałam go pocieszyć:3
Uff, co jak co, ale jednak dobrze, że już się wszystko między nimi wyjaśniło i ich relacje wróciły, no prawie wróciły, na stare śmieci. Piszę prawię, bo jak widać Jay strzelił focha a Brukselka szykuje zemstę. Ciekawa jestem czy spełni swoje groźby, co do owej zemsty:)
Ja tu o zemście już rozmyślam a Jay, Nathan i Monika przecież mogli zginąć!
Co za szczęście, że Jay jednak zdecydował porzucić swoją dumę i upór, więc wyszli z tego namiotu. Aż strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby zostali w wewnątrz :o
Nie ma co gdybać, dobrze, że są cali :)
Przez tą cholerną burzę noc pod gwiazdami, na świeżym powietrzu się nie udała, ale za to dzięki tej burzy, odbyła się całkiem miła pogawędka w kuchni, a przed nią oczywiście pojawił się mistrz rozpierdalania systemu Harry,kóry musiał rozlać wrzątek :D Ach i jeszcze te nieudolne próby swatania Madzi z jego kandydatem Liamem.
Ogłaszam wszem i wobec, że uwielbiam jego postać!:D
Wracając do jakże miłej kuchennej konwersacji:3
Cóż to była za chwila szczerości! Szkoda tylko, ze została przerwana.
Kończąc przytoczę moje motto:" nic się nie dzieje bez przyczyny":)
Tym otóż filozoficznym akcentem, zakończę swoją jakże zacną wypowiedź(skromność przede wszystkim:D).
Czekam oczywiście na kolejny rozdział;]
E.
Yeah nowy rozdział! Nawet nie wiesz jak mi miło dzięki tej dedykacji, zwłaszcza że to tak świetny rozdział (jak i całe opowiadanie) ;* Nie sądziłam, że Jay tak postąpi, ale faktycznie jego zachowanie było trochę dziwne... No i ta akcja z drzewem i namiotem. No i mój ulubiony moment w kuchni jak Nathan i Madzia wyznają sobie prawdę <3. Ale i tak nic nie pobije pijanego Harolda XD A więc czekam na kolejny rozdział, no i jeszcze raz dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! I LIAM! Ooo tak! I to swatanie Hazzy xd mam nadzieję ze wyjdzie. Dodaj nowy rozdzial dzisiaj! Będziesz dodawać rozdziały w weekendy w każdy dZień? Strasznie bym chciała! ( truskawkaaaaaaa)
OdpowiedzUsuńCudowny, zajebisty i wyjebany w kosmos ;>>
OdpowiedzUsuńDziękuje za dedyk ;pp
Wspaniały rozdział
OdpowiedzUsuńOoo biwak ja też chcę już lata i biwaków
Czekam na kolejny
=D
Kobieto Harry jako swat pobija samego siebie mam wrażenie że byłby w stanie sprzedać Madzi samego diabła a jestw tym tak nachalny i przkonywującu ze aż sie boję i chociaż wiem że dziwnie wyglądają te rozmowy Madzi i Harrego i ktoś mógłby pomyśleć że coś ich łączy to jestem pewna że to tylko przyjażń. Ale zastanawia mnie co Madzia czuje w tej chwili do Nathana i Liama i czy tak łatwo przestawi się na bycie przyjaciółką czy może jednak dalej jej serce wyrywa się do któregoś z nich. Och czekam już na kolejne odcinki bo muszę wiedzieć co dalej. Ogólnie cały biwak i pobyt w domku bardzo mi się podobał jak zwykle co mnie wcale nie dziwi płakałam ze śmiechu. A i sprawa Jaya i Moni i kto tu był cwańszy teraz będą się kłócić o to że jedno i drugie tak naprawdę było zorientowane w sytuacji udawania pary i chociaż wiem że się pogodzą to liczę na coś więcej i kibicuje im a całego serca. Zszokowałaś mnie jednym zdaniem :
OdpowiedzUsuń- Wiesz, na tej waszej parapetówce rozmawiałem z Moniką przez telefon. Była pijana, ale powiedziała mi, że chce, żebyś była szczęśliwa i zapytała, czy jestem w stanie zaakceptować fakt, że to nie ja będę cię uszczęśliwiał
To szczere i piękne wyznanie Liama on jest naprawdę złotym chłopakiem ale chyba aż za złotym, ale także Monia która wydaje się żę dostrzegła coś o czym my jeszcze nie wiem czyli kto tak naprawdę uszcześliwi Madzie.
Pamiętaj jeśli powstanie druga seria tego opowiadania ma być o siostrach i ich dalszych przygodach ale jak dla mnie jeśli Madzia będzie z Nathanem to nie mają się kłócić i rozstawac tylko mają byćszczęśliwi i mięć zwariowane przygody i tak samo Monia. Pamiętaj jako Twoja wierna czytelniczka mam takie życzenie.
Pozdrawiam
Marta