wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 85 - "W ciemnościach"

Nadszedł rozdział, który zapoczątkuje podjęcie decyzji przez Madzię i zorientowanie się w uczuciach Moniki. Wielkimi krokami zbliżamy się do końca.

Dziękuję Wam za komentarze. Nie mam nikomu za złe, jeśli uważa, że jest nudne, fabuła nie trzyma się kupy itp. Ważne, żebyście były szczere, bo dzięki temu będę mogła się rozwijać i pisać lepiej :)



Rozdział dedykuję E. za wspaniały i długaśny komentarz :*


W tym rozdziale Madzia przeżywa zadziwiającą przygodę w egipskich ciemnościach, a Monika spędza trochę czasu z Jayem.
~*~
Dziwacznie było dzielić się wrażeniami z tak szalonych przygód. Madzia była bardziej wymowna i kiedy siostry zasiadły w mieszkaniu przy herbacie, przyznała się, że w wyniku nadmiaru wrażeń, miała halucynacje, a raczej jakieś urojenia odnośnie pocałunku Natha. Monika się tym nie przejęła.

- Spodziewałam się, że do tego dojdzie - wyznała sucho, a Madzia zmierzyła ją wzrokiem.

- A niby po czym to wnioskowałaś?

- Po prostu musisz się w końcu zdecydować na któregoś - poleciła starsza siostra.

- To może sama się zdecyduj! Kuba cały czas do ciebie wydzwania, a ty jedziesz na ślub z Maxem, przy czym okazuje się, że jest to ślub kogoś z rodziny Jaya - prychnęła nastolatka. - To jest dopiero materiał na telenowelę.

- Nie widzę w tym nic dziwnego. Zresztą, ja nie muszę się decydować. Wieczorem wychodzę z Kubą do kina - rzuciła od tak sobie Monika, a Madzia się zakrztusiła.

- Wczoraj balowałaś z Jayem, a dzisiaj idziesz z Kubą na randkę?

- Nie na randkę. Do kina.

- Acha. Bo to duża różnica - westchnęła Madzia.

- Mniejsza z tym. Chcę ci pokazać, że decydowanie to porządkowanie życia, a tobie najwyraźniej się to przyda. Powinnaś w końcu przemyśleć sobie, który z chłopaków ci się podoba i poczynić jakieś kroki, bo inaczej Nath na dobre spiknie się z Dionne, Liam wróci do Danielle, a Hazza... cóż, na niego nic nie mam, bo po prostu za babiarzem nie nadążam. - Monika wzruszyła ramionami. - I nie mówię tego złośliwie, ale z troski o ciebie.

- A niby jak mam się zdecydować? Na jakiej podstawie mam dokonać wyboru?! - uniosła się nastolatka.

- Bo ja wiem? Umów się z każdym i oceń, jakby to było.

Madzia nie chciała tego robić, bo dobrze wiedziała, jakby to było. Nath zrobił dla niej coś pięknego, przyniósł lampiony, na których napisała swoje marzenia i które mogli puścić wspólnie w przestworza. Liam wysłał jej na Barbados dziewięćdziesiąt dziewięć czerwonych róż, czym zdobył sobie tytuł "Księcia z Bajki". A Hazza... Monika miała rację, że jego ciężko było określić. Wizyta w "Parówach" do najlepszych randek świata na pewno nie należała, ale jednak było coś, co ciągnęło ją do chłopaka jak magnes. I najwyraźniej nie tylko ją, bo milion dziewczyn na świecie sikało w majtki na jego widok. A czym była ona wobec miliona?

- Muszę to sprawdzić - powiedziała po dłuższej chwili milczenia Madzia, a Monika spojrzała na nią zdziwiona, bo zapomniała, o czym rozmawiały.

- Co sprawdzić? - spytała, oblizując łyżeczkę, którą jadła jogurt.

- Eee... No wiesz. Wypróbować towar przed zakupem. Żeby nie dostać kota w worku.

- Acha.

Ta jedna lakoniczna wypowiedź była jak przyzwolenie i Madzia ani się obejrzała, a wieczorem jechała autobusem w stronę domu Harry'ego, mając nadzieję, że go zastanie. Zadzwoniła do niego dla pewności, ale nie odbierał. Potem wysłał jej wiadomość, że jest na próbie, ale przyjedzie za godzinę, a ona może "wejść tak jak poprzednim razem". Przyjęła to ze skrzywioną miną, ale już piętnaście minut później przeskakiwała przez mur, co szło jej opornie bez jego pomocy, ale jakoś znalazła się na posesji, w nadziei, że nie napadnie jej jakiś pies strzegący majątku albo miny przeciwpiechotne.

- To takie... w stylu Moni - powiedziała pod nosem zakradając się do drzwi od strony patio w nadziei, że będą otwarte. Miała szczęście.

Kiedy Harry przyjechał jakiś czas później do swoich włości, ujrzał ją na kanapie z szampanem w dłoni.

- Godzina, tak? - spytała, kiedy mierzył opróżnioną butelkę, która stała na stole.

- No... trochę się zeszło. Ale za to przywiozłem Liama! - oświadczył entuzjastycznie, a ona wypluła szampana na szklaną ławę, kiedy do salonu wszedł jej drugi przyjaciel z rękoma wciśniętymi do kieszeni.

Uśmiechnął się do niej i machnął ręką. Pięknie. Ciekawe, co sobie teraz myślał? Że czekała na swojego kochanka zwarta i gotowa? Potrząsnęła głową, bo te słowa nawet dla niej były niedorzeczne.

- Eee... A gdzie Louis? - spytała, żeby ukryć zażenowanie.

- Z Eleanor. Zakochani musza spędzać ze sobą każdą wolną chwilę - wyjaśnił Liam.

- Zayn jest z Perrie, a Niall na jakiejś imprezie - dodał od siebie Harry. - Widzę, że się zadomowiłaś?

- No... trochę długo czekałam i... - wyjaśnienia przerwało czknięcie. Pijacka czkawka. No pięknie. Do czego to dochodziło? Robiła sobie obciach w stylu własnej siostry. No ale nie było odwrotu, a alkohol przynajmniej ją odprężał.

- To o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytał Harry, rzucając się na kanapę, a nogi wyzute z butów układając na szklanej ławie.

Liam dla kontrastu przysiadł na brzegu sofy, jakby szykował się do ewentualnej ewakuacji w razie potrzeby.

- Tak pogadać - skłamała. - Fajnie, że jesteście obaj. - Znowu kłamstwo. O krok bliżej do charakteru siostry, ale nic nie mogła na to poradzić. Informacja "sprawdzam wszystkie opcje" albo "towar przed zakupem" wydawały się tak nieodpowiednie, że miała nadzieję, że nic takiego nie palnie.

- O czym? - spytał Harry, wyszczerzając zęby, ale kiedy otworzyła usta, by coś powiedzieć, przerwał jej, unosząc palec w górę. - Przyniosę coś do jedzenia, bo piłaś na pusty żołądek i może ci odwalić.

Wyszedł do kuchni, a atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można było w powietrzu powiesić siekierę.

- Może mi odwalić - prychnęła Madzia pod nosem. - Wypiłam jednego szampana, a nie całą gorzelnię - oświadczyła w stronę Liama i żeby nie topić się pod wpływem jego spojrzenia, złapała pustą butelkę i drugą pełną i ruszyła do kuchni.

Kuśtykała, bo nogę nadal miała w gipsie. Po drodze potknęła się o jakiś zwój kabli i wywinęła orła. Z impetem uderzyła o ziemię, rozbijając obie butelki, a szampan z tej pełnej zalał wzmacniacz do sprzętu grającego, powodując strzelające wokoło iskry. Liam nie zdążył do niej doskoczyć, więc stłukła sobie dupę i rozcięła dłoń. No i spowodowała zwarcie, przez które cały dom pogrążył się w egipskich ciemnościach.

- Hej, podgrzewałem zapiekankę!!! - zawołał z kuchni Harry. Nie usłyszał odpowiedzi, więc podreptał do salonu, nadziewając się na rozbite szkło. - Cholera jasna! Co tu się stało?! - spytał ze złością.

- Maggie się przewróciła i oblała wzmacniacz szampanem. Było zwarcie - wyjaśnił spokojnie Liam.

- Super. Nie obejrzymy X Factora - westchnął chłopak. - Są ranni?

- Chyba przecięłam sobie rękę - rozeznała się Madzia.

- A ja nogę, cholera! - zaklął Harry. - Znajdę apteczkę, a wy... Nie ruszajcie się stąd. Tu jest najjaśniej.

Pokiwali głowami w ciemności, ale nie byli pewni, czy Harry to widział, bo zajęty był przeklinaniem i próbą dotarcia do łazienki. Rzeczywiście w salonie było najjaśniej, bo duże okna wpuszczały do pomieszczenia nikłą poświatę księżyca w nowiu, która jednak nie była w stanie uczynić domu bardziej funkcjonalnym w ciemności.

- Podaj rękę, pomogę ci wstać - zaoferował się Liam, a Magda wymacała jego dłoń i próbowała wstać, ale drugą, już skaleczoną ręką podparła się o podłogę i ponownie zraniła. Pisnęła z bólu. - Co się stało? - zapytał chłopak z troską.

- Znowu się przecięłam. Przez moje gapiostwo jest tu pełno szkła.

Gdyby nie była trochę pijana nic takiego nie miałoby miejsca. Za każdym razem powtarzała sobie, że nie będzie już pić, ale nie mogła nic na to poradzić, że była bardziej rozluźniona po procentowych trunkach.

- Powinniśmy stąd iść. Może w kuchni Harry ma zapałki?

- Ale powiedział, że mamy tu zostać.

- Ale to nie on jest  w niebezpieczeństwie przez te przeklęte ostre kawałki szkła - słusznie zauważył Liam i pomógł Madzi szerokim łukiem ominąć odłamki, świecąc po drodze swoim telefonem.

Szybko jednak zorientowali się, że nie tak łatwo skręcić w odpowiedni zakamarek domu, mając tylko metrową widoczność. Madzia żałowała, że nie wzięła swojego telefonu ze szklanej ławy, byłoby znacznie mniej niezręcznie. Tymczasem Liam obejmował ją dłonią niebezpiecznie blisko tyłka i cierpliwie czekał, aż dokuśtyka na miejsce.

- Nie powinnaś forsować nogi - powiedział nagle. - Pójdę sprawdzić, gdzie jest Harry. Chyba poszedł do łazienki na górze.

- Dobra - przystała na tę propozycję. Nie uśmiechała jej się podróż po schodach ze zranioną dłonią i nogą w gipsie. No i w stanie alkoholowego upojenia.

- Tylko nigdzie się stąd nie ruszaj - polecił Liam.

Obiecała, że zostanie na miejscu. Stała oparta o ścianie na korytarzu prowadzącym prawdopodobnie do kuchni, ale nie można było wykluczyć pewności, że może sturlać się po schodach do schronu i skręcić sobie kark. Chociaż może to by było lepsze niż życie w nieustannym upokorzeniu i niezdecydowaniu co do własnych uczuć?

Czuła metaliczny zapach krwi albo po prostu rozum płatał jej figle. Chciała przysiąść na ziemi, ale to było ryzykowne, bo mogłaby zostać zdeptana przez Hazzę lub Liama. Stała tak więc jak kołek do czasu, kiedy ktoś nie zapukał dwa metry od niej w ścianę.

- Liam? - spytała, ale nikt jej nie odpowiedział.

Wydawało jej się, albo słyszała hałasy z góry, pomyślała. Usłyszała jednak pukanie bliżej siebie i nie był to hałas błądzenia po omacku a raczej wystukiwanie jakiejś melodii.

- Harry? - spytała o wiele mniej pewnie, ale i tym razem nie usłyszała odpowiedzi.
Pukanie zbliżało się aż w końcu usłyszała czyjś oddech tuż na wyciągnięcie ręki. Chciała wymacać żartownisia i go pacnąć, albo ewentualnie wytrzeć w jego drogą koszulę krew ze swojej dłoni, żeby odechciało mu się żartów, ale zanim zdążyła to zrobić, została przyciśnięta do ściany i pocałowana. Niezidentyfikowany osobnik uderzył w jej usta tak szybko, że nie mogła pomyśleć ostatnimi szarymi komórkami, które jej pozostały. Myślenie wyłączyło się przez krążące w krwioobiegu procenty i endorfiny. Całował zachłannie, jeszcze bardziej napierając swoim ciałem i przygniatając ją do ściany, a ona jak w transie oddawała każde muśnięcie warg do chwili, kiedy przez jej głowę przebiegła jedna trzeźwa myśl... Kto to, do diabła, jest?! Oderwała się od całującego ją nieznajomego i wyciągnęła ręce w ciemnościach w celu zmacania punktów strategicznych i późniejszej identyfikacji. Jej dłonie natrafiły jednak na puste powietrze.

- Kto tu jest? - spytała, łapiąc oddech, którego niemal jej zabrakło. - KTO?

Przez jej głos przebijała frustracja, kiedy tak po omacku zaczęła przesuwać się po korytarzu i machać rękoma. Nagle ujrzała smugę światła, która rozświetliła większą część pomieszczenia. Na schodach stał Liam z latarką.

- To ty??? - spytała zszokowana, a on dziwacznie się uśmiechnął.

- Pewnie, że to ja. Harry chyba zabłądził w ciemnościach, bo na górze w łazience go nie było. Ale znalazłem latarkę - oświadczył zwycięsko.

- Długo tu jesteś?

- Od kiedy prowadzimy tę konwersację - wyjaśnił chłopak. - A co się stało?

- Nic, nic. Wydawało mi się, że ktoś tu był... Na pewno nie przyszedłeś wcześniej i nie pukałeś w ścianę?

- Nie, Meggs. Szukałem latarki - chłopak zamachał w górze przedmiotem.

A więc... Hazza? A może tylko i wyłącznie jej chora wyobraźnia? W końcu była przekonana, że na polu golfowym pocałował ją Nath, no ale piła piwa na ognisku, a brała jeszcze leki ze względu na swoją nogę, które w pomieszaniu mogły uczynić jego przeżycie jej przeżyciem. Wiedziała, że stracił dziewictwo na polu golfowym i jej wyobraźnia zadziałała w dość zboczony i krępujący sposób.

- Ta dam! Mam apteczkę! - oświadczył dumnie Harry, pojawiając się w poświacie z metalowym pudełkiem w dłoniach.

- Trochę ci to zajęło - powiedział podejrzliwie Liam, a jego przyjaciel się uśmiechnął.

- No co? Wiesz jak ciężko coś wymacać w ciemnościach? - zachichotał.

Madzia nie mogła się oprzeć wrażeniu, że te słowa miały dwuznaczny wydźwięk. Spoglądała po minach chłopaków, żeby zrozumieć, co tak naprawdę tu zaszło, kiedy rozległo się kaszlnięcie za jej plecami. Odwróciła się i zamarła.

- Nath? Co ty tu robisz?! - spytała zszokowana.

- Właśnie, Nath - prychnął Harry. - Czy określenie "prywatna posesja" coś ci mówi?

- Przepraszam, ok? Nie jestem włamywaczem - oświadczył Nath i zbliżył się do przyjaciółki. Zauważył, że ma zranioną rękę. - Maggie, w porządku?

- Nie, ale zaraz będzie - odpowiedział za Madzię Harry. - Mam apteczkę.

- Faktycznie pocieszające - westchnął Nath. - Bardzo boli? - spytał nastolatkę z troską, a ta pokręciła głową.

Nie bolało. Teraz mogła myśleć tylko o fakcie, że jego przybycie zmieniło wszystko. Teraz istniało prawdopodobieństwo, że to on skorzystał z egipskich ciemności, by skrzyżować z nią języki. Jakkolwiek dziwnie to brzmiało.

- No... a co tutaj robisz? - spytał Liam, który czuł się jak nieruchoma latarnia, statysta w przedstawieniu.

- Och, przepraszam. Byłem u Was w mieszkaniu, ale twoja siostra powiedziała, że cię nie ma. A chciałem oddać to. - Nath wyciągnął rękę w górę i zamachał jej przed oczami nieśmiertelnikiem, który podarował jej na gwiazdkę. - Dzwonili z klubu golfowego, znaleźli go w pokoju hotelowym.

- Nawet nie zauważyłam, że to zgubiłam - przyznała skruszona dziewczyna i odgarnęła włosy, by chłopak mógł jej zapiąć podarunek na szyi.

Była zbyt pijana, by obserwować miny chłopaków, z których mogłaby coś wywnioskować. Została pocałowana w ciemności przez jednego z trzech kawalerów, którzy mieszali jej w głowie. Liam wydawał się szczery, twierdząc, że to nie on ją zaskoczył, zresztą, pamiętała pocałunki, które wymienili, a ten był zupełnie inny. Harry robił dziwne insynuacje i byłaby gotowa stawiać na niego, ale pojawienie się Natha... To było ponad jej siły.

Była tak osłupiała, że nie zauważyła opatrzonej dłoni, wokół której Liam starannie zawinął bandaże.

- Jesteś nieobecna - zauważył Nath.

- Bo sobie wypiła i spowodowała spięcie - wyjaśnił Harry.

Zapanowała cisza, którą przerwał Harry swoim pytaniem.

- Dobra, powiem to. Po co jechałeś tutaj, żeby jej to oddać, skoro byłeś w mieszkaniu i mogłeś zostawić to jej siostrze?

- Eee... Twoja siostra była dość wkurzona. Coś wyprowadziło ją z równowagi i bałem się, że mi przywali, albo zepsuje wisiorek - wyjaśnił Nath.

- Trochę to naciągane. - Liam uniósł jedną brew i podejrzliwie spojrzał na przybyłego gościa.

- Nawet bardzo - potwierdził Harry.

- Nie musicie mi wierzyć, chciałem tylko się upewnić, że nieśmiertelnik trafi do Meggs. - Nath wzruszył ramionami. - Przepraszam za najście. Trafię do wyjścia.

- Ale jak ty się tu w ogóle dostałeś?! - uniósł się Harry, uderzając w stół, przez co latarka spadła i na chwilę zapanowały ciemności.

- Przeskoczyłem przez ogrodzenie - wyjaśnił chłopak jak gdyby nigdy nic.

- Chyba o tyczce - prychnął Liam.

Madzia musiała przyznać, że Nath nie byłby w stanie wykonać takiej akrobacji.

- Wszedłem na drzewo i skoczyłem. - Członek The Wanted pozostawał przy swoim zdaniu, więc dali za wygraną. - To... mogę już iść? Nie wezwiecie policji?

Chłopcy mieli odmienne zdanie co do postępowania w tej sytuacji. Harry chciał informować policję o wtargnięciu, ale miał rozciętą nogę, przez którą nie był w stanie dojść do telefonu. Liam natomiast oświadczył, że pójdzie zobaczyć, czy da się coś zrobić samemu z awarią prądu i odprowadzi Natha do drzwi. Madzia miała nadzieję, że nie pobiją się po drodze, bo byłoby to zbyt wiele jak na jej przesączony alkoholem, nastoletni organizm.

- Także... jak ręka? - zapytał Harry, kiedy zostali w ciemności. Nie odpowiedziała, więc włączył telefon i poświęcił w jej stronę wyświetlaczem.

- Może być - odpowiedziała lakonicznie Madzia.

- A noga?

- Też.

- Ok, to super. To możemy pogadać o tym, co chciałaś pogadać.

- Właściwie to teraz chciałabym porozmawiać o czymś innym - przyznała szczerze.

Odkaszlnął.

- Tak?

- Czy ty chciałeś mnie przestraszyć, kiedy rzekomo poszedłeś po apteczkę? - spytała prosto z mostu.

- Rzekomo? - zdziwił się.

- Nie było cię dość długo, a swój dom powinieneś znać, nawet w ciemnościach.

- Rzadko tu bywam - wyjaśnił chłopak, a ona spojrzała na niego spode łba i miała nadzieję, że nikła poświata mu to ukazuje.

- Czyli to nie ty wystukiwałeś melodie w ścianę i... takie tam?

- Takie tam? - roześmiał się.

- Takie tam... wygłupy - wyjaśniła, a on pokiwał głową, ale nie w geście przyznania, ale zrozumienia.

Zapanowała cisza. Madzia otworzyła usta, by powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie wrócił Liam i oznajmił, że instalacja się przepaliła i nic nie da rady zrobić do przybycia specjalisty. Madzia miała więc powtórkę z rozrywki w chłodni, tyle że teraz nie tylko Nath zaprzątał jej głowę.

W mieszkaniu natomiast Monika dostała szału, kiedy Kuba w pół godziny po ich umówionym spotkaniu wysłał jej suchą wiadomość, w której informował, że nie wyrobi się do kina, bo musi zostać w pracy. Była tak zirytowana faktem, że dostała kosza, że kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a na progu ujrzała Natha, chciała go udusić. Niemal zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, informując zdawkowo, że Madzia szaleje z Hazzą. Reszty musiał się domyślić.

Dziewczyna nie wiedząc za bardzo, co ze sobą zrobić. Usiadła na kanapie przed telewizorem i zaczęła przerzucać kanały, ale jak na złość, wszędzie emitowane były reklamy. Pukanie do drzwi wyrwało ją z wyjątkowo męczącej nudy. Była nawet gotowa przyjąć Sykesa z otwartymi ramionami, byleby dotrzymał jej towarzystwa. W odwiedziny przyszedł jednak nieco starszy od Młodego członek The Wanted.

- Cześć - przywitał się w progu Jay. - Szukam Natha. Miał pojechać do was tylko na chwilę, tymczasem nie wraca i nie odbiera telefonów.

- Bo dobrze się tu bawimy - zażartowała dziewczyna, a widząc, że Jay próbuje zapuścić żurawia do wnętrza, wyprowadziła go z błędu. - Był oddać Madzi blaszkę, ale powiedziałam mu, że pojechała do Harry'ego Stylesa i chyba zdecydował się do nich dołączyć.

- Serio? - zdziwił się Jay. - No to... dobra. Po prostu się martwiłem.

- To szlachetnie z twojej strony.

- No... a co ty porabiasz? - zagadywał dalej przez próg.

- Takie tam. - Machnęła ręką. Nie zdawała sobie sprawy, że jej siostra użyła takiego samego określenia.

- To nie będę przeszkadzał.

- Nie przeszkadzasz.

- To może pójdziemy na spacer?

- Nie mam ochoty. Jeszcze natkniemy się na jakieś twoje fanki - wypaliła Monika i skarciła sama siebie w duchu. Tak jej się nudziło, że była gotowa nawet obserwować, jak jej przyjaciel wypisuje autografy, a tymczasem odrzucała propozycję zajęcia ciągnącego się w nieskończoność czasu.

- Acha... No to... Pa. - Jay odwrócił się na pięcie i chciał odejść, a ona zagryzła wargę, w duchu modląc się, by sobie nie szedł. - A może przejdziemy się po korytarzu? - zaproponował.

- To dość głupie - wypaliła i niemal uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Chciała, żeby dotrzymał jej towarzystwa, a mimowolnie go zbywała. Musiała przejąć inicjatywę, żeby nie pomyślał, że go spławia. - Ae może wejdziesz? Mam tanie wino.

Uśmiechnął się i skinął głową. Chwilę później siedzieli przy krakersach serowych, ze szklankami w dłoniach (Monice nie chciało się szukać kieliszków) i wgapiali się w telewizor.

- Powiedz coś zabawnego, bo mi się nudzi - oświadczyła w końcu, czując, że nie zniesie niezręcznej ciszy.

- Widzę, że jesteś bezpośrednia - roześmiał się.

- Nie powinno cię to dziwić. W końcu już trzy razy spaliśmy w jednym łóżku, widziałeś mnie prawie nagą, dwa razy cię pocałowałam... Sporo tego.

- To prawda.

- Jesteś jakiś małomówny. Zazwyczaj gęba ci się nie zamyka - zauważyła dziewczyna, a on przechylił szklankę wina i wypił ją duszkiem.

- Znowu ta bezpośredniość.

- Kolejna z moich zalet. - Wzruszyła ramionami i również opróżniła szklankę, sięgając po butelkę, by dolać sobie i jemu. - I chyba jedyna rzecz, której razem nie zrobiliśmy, to śpiew.

- Chodźmy więc na karaoke - zażartował, a ona podłapała.

- Dobry pomysł!

- Nie, to nie jest dobry pomysł - zgasił jej zapał, a ona założyła ręce na piersiach.

- No tak, bo taka gwiazda jak ty nie może się ze mną pokazać.

- Przecież proponowałem ci spacer - zaparł się.

- Yhm. Super. Chcesz coś jeść?

Wypiła szklankę wina dość szybko i już robiła dość gwałtowne ruchy, nie potrafiąc dokładnie ocenić odległości. Tak zamaszyście się odwróciła, że strąciła ze stołu szklankę z czerwonym winem, które zalało mu spodnie.

- Cholera, dywan! - zaklęła i rzuciła się po szmatę. W ogóle nie przejęła się, że jego jasne płócienne spodnie nadają się na śmietnik.

- Dzięki za troskę o mnie - powiedział pod nosem, a ona zorientowawszy się, że dywan pozostał nietknięty, przeniosła wzrok na jego krocze.

- A co, mam trzeć aż plama zejdzie? - prychnęła, ale widząc jego zszokowane spojrzenie szybko się zaczerwieniła i odkaszlnęła. - Ściągaj portki, przepiorę - poleciła, a on zaczął rozpinać klamrę od paska.

- Coś ostatnio często się rumienisz - zauważył.

- A ty rzadko - odgryzła się. - Po prostu po utracie wagi tak już mam. Ale spokojnie, ważę już prawie tyle co przed "dietą". Zdmuchnięcie przez wiatr mi nie grozi.

Dziewczyna przejęła od chłopaka jego spodnie i poszła do łazienki, wywabić plamę. Po kilku minutach wróciła do pomieszczenia, po którym kręcił się Jay w samych gaciach.

- Nie za wygodnie ci? Chcesz coś do przykrycia zanim wyschną spodnie? - spytała dziewczyna.

- Nie, dzięki. Tu jest ciepło.

Zmierzyła wzrokiem jego gacie.

- A nie zimno? - spytała, zasłaniając usta ręką i chichocząc.

- A co to niby miało znaczyć? - spytał, ale widząc, że ona się śmieje, i on się roześmiał.

- Mam wysuszyć ci spodnie suszarką, czy poczekasz aż wyschną w naturalny sposób?

- Wolę naturalne sposoby.

- No dobra. Ale to oznacza, że będziesz tu musiał długo zostać. Masz czas? - dopytywała.

Skinął głową, a potem wskazał na sprzęt leżący przy telewizorze.

- Partyjka na konsoli? - spytał, a ona pokiwała głową.

- Ale najpierw zrobię coś do jedzenia. Właściwie to masz szczęście, bo chyba mam w zamrażarce pizzę wegetariańską.

- Zupełnie jakbyś na mnie czekała.

- Bo tak było! - roześmiała się i znikła w kuchni, podczas gdy on włączył konsolę i kiedy wróciła, oznajmiając, że kolacja zaraz będzie już na nią czekał w samych gaciach i z padem w dłoni.

Zostawił jej też miejsce na kanapie obok siebie, ale wolała usadowić się na ziemi. Z niepokojem zaobserwowała, że on też przyznał, że dywan będzie bardziej wygodny niż kanciasta kanapa i usiadł koło niej.

- Żadnych forów - powiedziała, grożąc chłopakowi palcem, kiedy załączali grę, w którą niedawno Kuba ograł Jaya.

Chłopak uniósł ręce w geście poddania.

- Nie licz na to. Ogram cię ze wszystkich oszczędności!

- Ale ja nie gram na pieniądze. To hazard.

- No to na co grasz?

- Nie wiem... na kopniaki w dupę? - roześmiała się i wyszła, zanim rzuciłby niemoralną propozycję.

Wróciła, niosąc pizzę na drewnianej tacy, razem z ketchupami i dużymi talerzami. Nalali sobie winka, przekąsili po kawałku i zaczęli grać. Po kilku minutach grę wygrała Monika.

- Dałeś mi fory! - oświadczyła obruszona.

- Nie, przysięgam. - Uniósł ręce w geście poddania, ale uśmiechał się, więc wiedziała, że nie wygrała uczciwie.

- Ech, nic w tym dziwnego. Jestem w tym kiepska, wcześniej za każdym razem mnie ogrywałeś.

- Jeśli to poprawi ci nastrój, byłaś naprawdę blisko uczciwej wygranej - oświadczył, sięgając po wino.

- No to pocieszające. - Monika się roześmiała i ugryzła kawałek pizzy. - Wiesz, co przydałoby się na cieście?

- Brukselka? - zapytał Jay zadziornie, a ona zmierzyła go wzrokiem.

- Szynka! - uderzyła go pięścią w rękę.

- Będę miał siniaki! - Chłopak zaczął rozmasowywać część ciała dłonią.

- Gówno prawda. Aż taki delikatny nie jesteś.

- Ty też do najsubtelniejszych nie należysz - prychnął. - Ale to właśnie zawsze w tobie lubiłem.

Wino było opróżnione, a jej wirowało w głowie, bo popijała nim pizzę i czuła, że alkohol zamienia jej mózg w gąbkę. Zresztą, on siedział w gaciach tuż obok niej, co niewątpliwie ją krępowało. A jeszcze gorzej zrobiło się, kiedy najwyraźniej postanowił przejąć inicjatywę i zaczął pochylać się w jej stronę, znacząco oblizując wargi.

- Ten spacer to dobry pomysł! - oznajmiła żywiołowo. - Chodźmy się przejść po klatce schodowej!

Klasnęła w dłonie sama nad swoim pomysłem i podniosła się, by się szykować. Jay łypał na nią oczami i unosił jedną brew, kiedy krzątała się i sprzątała ze stołu.

- No co? - spytała w końcu zirytowana.

- Jestem w bieliźnie - oświadczył, wskazując na swoje ciasne bokserki.

- Ale mówiłeś, że ci ciepło - zauważyła, ale w myślach uderzała głową o ścianę. Jej sprytny plan zgubienia go po drodze i zatrzaśnięcia się z powrotem w mieszkaniu nie wypali. Widziała jego nadal uniesioną w górze brew, więc odgarnęła włosy z czoła. - No dobra, wysuszę ci te spodnie suszarką.

- Ale ja nie chcę się ubierać.

- A co, może chcesz się rozebrać? - prychnęła.

Atmosfera była niezręczna, więc Monika wyszła z pokoju i udała się do łazienki, gdzie powiesiła jego spodnie. Wyciągnęła suszarkę i skierowała ciepły strumień powietrza na mokrą plamę, gdzie wcześniej wylała wino. Jay, jak na złość, podążył za nią. Wyciągnął jej z rąk suszarkę.

- Myślisz, że tak łatwo mogę stąd wyjść? - spytał. - Praktycznie dopiero wszedłem.

- Ale to trwa już dość długo, jestem zmęczona.

- Myślałem, że dobrze się bawisz.

- Tak... Ale to zaczyna być kłopotliwe.

- To nic takiego. Jesteśmy w końcu przyjaciółmi. Pizza, wino, wspólna gra... Już dwa razy ze sobą spaliśmy, a wypadki zdarzają się każdemu... - Jay urwał, słysząc pukanie do drzwi do łazienki.

Monice oczy wyszły z orbit. Wyszła z pomieszczenia, wciskając przyjacielowi suszarkę. W korytarzu stał Kuba, który usłyszał ich rozmowę i najwyraźniej mógł inaczej zrozumieć ich rozmowę.

- A co ty tutaj robisz? - spytała zdziwiona. - Nie powinieneś być w pracy?

Zegar wskazywał dziewiątą wieczorem, a umówieni byli na szóstą. Teraz stał jak gdyby nigdy nic w koszulce z dekoltem w serek i dopasowanych dżinsach. Cholera, nic dziwnego, że brała go za geja. Z tą fryzurą... Otrząsnęła się, by wysłuchać odpowiedzi.

- Zerwałem się i miałem nadzieję, że zdążyły na seans o dziesiątej. Ale jak widzę, jesteś zajęta.

Kuba wbił dłonie w kieszenie, a Monika, której szumiało w głowie, zmarszczyła brwi.

- Jak ty włożyłeś nogi w te ciasne spodnie? - spytała zaintrygowana, a drzwi do łazienki się otworzyły i stanął w nich Jay, w samych gaciach.

- Cześć - przywitał się.

- Cześć - odpowiedział Kuba.

- Przepraszam, że wszedłem, ale drzwi były otwarte, a nikt nie odpowiadał na pukanie. - Kuba wzruszył ramionami.

- Nic się nie stało. I tak już kończyliśmy. Za długo to trwało. - Jay wykonał taki sam gest.

Kiedy stali obok siebie doskonale widoczny był kontrast między nimi. Jay był nieco wyższy, a burza jego włosów potęgowała to uczucie. Kuba za to miał śniadą cerę i niemal czarne włosy oraz ciemne oczy. Monika stała pomiędzy nimi jak w jakiejś kanapce i patrzyła to na jednego, to na drugiego i ze zmrużonymi oczami dokonywała w głowie jakiegoś tajemniczego bilansu, który sprawił, że zrobiło się jeszcze dziwniej.

- Nie uwierzysz, co się stało! - oświadczyła Madzia, wchodząc do mieszkania i rzucając klucz na stół.

Jej wzrok padł na dziwaczny trójkąt i zdębiała.

- Eee.... Przeszkadzam?

- Nie - odpowiedzieli zgodnie, a dla równowagi Jay i Kuba w tym samym czasie odezwali się:

- To ja już pójdę.

- W gaciach? - spytała nastolatka przyjaciela, wskazując na jego ubiór, a on się zaczerwienił i wszedł do łazienki, by przywdziać spodnie.

Plama została wywabiona i spodnie były prawie suche. Pozostał tylko wilgotny ślad w okolicy krocza, który wyglądał jak plama po wytrysku, ale nikt tego nie skomentował. Jay spłonął rumieńcem, Monika chichotała równie różowa, a Kuba nadal trzymał ręce w kieszeniach i się pożegnał. Minutę później w mieszkaniu zostały tylko siostry.

- Czy ty chcesz mi o czymś powiedzieć? - spytała Madzia, ściągając buty, a Monika pokręciła głową. - Ale ty najwyraźniej chcesz coś opowiedzieć mi.

- Dobra, powiem to, bo nie mam komu, a my za rzadko rozmawiamy na takie tematy... - zaczęła enigmatycznie Madzia. - Pojechałam do Harry'ego, wywaliłam instalację elektryczną, a w ciemności ktoś mnie pocałował.

- Ktoś? - prychnęła Monika. - Harry nie chciał się przyznać i zwalał na Duszka Kacperka?

- Nie byłoby to tak skomplikowane, gdyby nie fakt, że w domu Harry'ego był jeszcze Liam i nasłany przez ciebie Nathan.

- Nasłany przeze mnie?

- Tak. Chciałaś się go pozbyć, żeby oddawać się igraszkom z Jayem i Kubą, no to praktycznie włamał się na posesję. I któryś z nich mnie pocałował.

- A nie wydawało ci się to czasem? - Monika spojrzała na młodszą siostrę spode łba.

- Nie. Wypiłam trochę, ale... najwyraźniej mniej niż ty - oznajmiła nastolatka, widząc nieobecne spojrzenie siostry.

- Nie jestem pijana. Ale wypiłam za szybko i... No wiesz. Było zabawnie. Choć nie. Wcale nie było zabawnie.

- Wiesz, po czym poznać, że jesteś pijana? - Madzia objęła siostrę ramieniem i zaczęła ją prowadzić do sypialni. - Powtarzasz wtedy, że nie jesteś pijana. A Jay bez spodni tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ciebie nie można zostawić samej.

- To nie zostawiaj. Najwyraźniej na lepsze wyjdzie nam, kiedy nie będziemy się rozdzielać. Zwróciłaś uwagę, że wszystkie dziwne przygody zdarzają się, kiedy jesteśmy z dala od siebie? - Monika opadła na łóżko. Chciała się umyć, ale uznała, że lepiej będzie poleżeć i wytrzeźwieć, zanim wpakuje się pod strumień wody.

To była po części prawda. Awaria prądu w hotelu została spowodowana kiedy Madzia zostawiła Monikę i poszła jeść kolację z The Wanted. Pożar na Barbadosie wybuchł, gdy młodsza z sióstr była na plaży i nie chciała pojawiać się na imprezie w pianie.

- A sztorm i burza? - spytała Madzia, przypominając sobie te wydarzenia.

- Ale one skończyły się dobrze, a nie jakimś długiem albo potężną kłótnią - słusznie zauważyła Monika i przeciągle ziewnęła. - Teraz już zawsze będziemy razem.

Objęła siostrę i leżały tak obie na łóżku, dopóki starsza nie zasnęła, a młodsza biła się z własnymi myślami. Kto, do cholery, pocałował ją na korytarzu?! Liam powiedział, że nie był to on i mimo iż była zaskoczona, dostrzegała subtelne różnice w pocałunku z nim i tajemniczym chłopakiem. Najbardziej prawdopodobnymi kandydatami pozostawali więc Harry i Nath. Dziewczyna za punkt honoru obrała sobie dowiedzenie się, komu zachciało się takich przyczajonych zalotów. Wiedziała, że inaczej nie zazna spokoju.
~*~

20 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział. Też ciekawi mnie kto ją pocałował i jaką melodię wystukał ten ''ktoś''
    Ale dlaczego zbliżamy się do końca ? Świetnie piszesz i to będzie naprawdę smutne gdy nie będę mogła czytać tego opowiadania. Szukałam w necie aby znaleźć podobne ale niema tak dobrych jak to.

    P.S Obstawiam że to Nath ją pocałował :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A i szybkiego powrotu do zdrowia. Też się rozchorowałam i jestem zmuszona siedzieć w domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka :)
    Dawno mnie nie bylo :(
    Ale chce sie pochwalic ze nadrobilam rozdzialy od 66 !!
    Jestem z siebie dumna xD
    Chce ci powiedziec ze rozdzialy sa za*****te!!
    Z niecierpliwoscia czekam na kolejny!!
    Szkoda tylko za takie krotkie :(
    Ale dobre i to :)
    Mogloby do czegos dojsc miedzy Madzia a Hazza byloby fajnie i na 100% ciekawie :)
    Ale i tak bardziej pasuje do Natha :D
    Czekam na nexta!
    Kocham cie!!
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twojego bloga i zawsze z nieukrywaną przyjemnością czytam wszystko co tu zamieszczasz...
    Nie wiem tylko jak to możliwe, ale z każdym rozdziałem podoba mi się ta historia coraz bardziej<3
    Jakby to Harry był gościem od pocałunku, to w sumie byłoby to ciekawe:)
    Losy bohaterki skomplikowały by się jeszcze bardziej, ale to chyba było by całkiem niezłe xd
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie na nowy rozdział ;p

    Pozdrawiam cieplutko;*

    OdpowiedzUsuń
  5. "- Jak ty włożyłeś nogi w te ciasne spodnie? " OMG mój tablet ledwo to przeżył. Ten tekst jest epicki. Uwielbiam to opowiadanie i wcale nie wydaje mi się, żeby rozdziały były nudne.Powinnaś wydać książkę, i masz pewność, że ja na pewno ją kupię.
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu tego rozdziału zatkało mnie. Coraz bardziej podoba mi się akcja opowiadania.

    Nie spodziewałam się, że Madzia będzie w stanie sama wyduldać butelkę szampana.

    Nie powiem, zdziwił mnie ten pocałunek z "ktosiem". I teraz przez cały czas będę się zastanawiała, kto, do jasnej ciasnej, urządza sobie całuśną orgię w ciemnościach. Ale lubię takie "zagadki". To naprawdę trzyma w niepewności. Ale mam delikatne podejrzenia i z chęcią dowiem się wszystkiego.

    Cóż, Monika szaleje. Kiedy dotarła z Jayem do łazienki, myślałam, że na serio do czegoś dojdzie, ale Kuba zmienił całą sytuację o 180 stopni. à propos Kuby. Mam co do niego mieszane przeczucia... Sama nie wiem, co o nim sądzić.

    Ogólnie biorąc: jest rozdział- jest szał.

    Pozdrawiam,
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Zapomniałabym... Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia. I mam nadzieję, że mimo inwazji wirusów dodasz kolejny rozdział tak szybko, jak się da.

      Usuń
  7. Płonę! Długo zajęło mi się zebranie i napisanie tego komentarza!

    Ależ ta scena w ciemnościach,ten pocałunek, TA sytuacja! Pięknie. Monika też znalazła się w dość niezręcznej sytuacji. Dziwi mnie fakt, że Nath tak się ukrywa ze swoimi uczuciami. Na pewno on ją pocałował w tym mroku. Mam rację ? Ja zazwyczaj mam rację i teraz też muszę mieć :D

    Kuba. Gejem. Mnie to przekonuje, ale nie do końca. Bo niby podszedł do tego z dystansem, ale jednak mi coś tu nie gra. On coś do niej czuje.

    Jesteś chora? Bidulka:* Szybkiego powrotu do zdrowia :*

    Czekam na następny, cudowny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Robi się coraz ciekawiej :)
    Ten tajemniczy pocałunek... Na samym początku myślałam, że to Liam, ale jak się później okazało, że Nathan jest w domu Harrego, to stwierdziłam, że to właśnie Nath pocałował Madzię.
    Jakoś nie wydaję mi się, żeby Harry mógł ją pocałować, ale w sumie z nim to nigdy nic nie wiadomo ;D
    A ta akcja z Jayem i Kubą po prostu mega. No a to zdanie "Jak ty włożyłeś nogi w te ciasne spodnie?" mnie po prostu rozwaliło.
    Jestem bardzo ciekawa których chłopaków wybiorą obie siostry. Mam nadzieję, że Monika będzie z Jayem. Pasują do siebie.
    Jestem ciekawa co się będzie działo w następnych rozdziałach :D
    No i na sam koniec przepraszam, że nie skomentowałam ostatnich 2 rozdziałów, ale nie za bardzo miałam czas na cokolwiek. Zauważyłam, że ostatnio coraz częściej mi się to zdarza i coraz częściej nie komentuje rozdziałów, za co na prawdę bardzo przepraszam. Ale musisz wiedzieć, że czytam każdy rozdział z takim samym zaciekawieniem i wcale nie uważam, że rozdziały są nudne. Jak na razie nie zapowiada się, że nie będę miała czasu czytać, więc postaram się poprawić i komentować każdy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdiał zajebisty, ale to wiesz :) No i nie wiem dlaczego mam wrażenie że to Nath ją pocałował. Akcja z Kubą, Brukselką i Jay'em świetna :) No i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;* No i powrotu do zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. no no ciekawe kto ją pocałował mam nadzieję że to Nath. Czekam na następny rozdział. Aga17

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję Ci bardzo za dedykację :*
    Naprawdę nie spodziewałam się, że spodoba Ci się mój komentarz :)
    Strasznie, ale to strasznie ekscytuję się obecnym rozdziałem, więc skoro podziękowania mam już za sobą, zacznę komentować:)
    Mówiłam już, że podobają mi się wewnętrzne monologi Madzi?
    Jeśli nie, muszę to natychmiast nadrobić!:D Zwarta i gotowa, może nie było najlepszym określeniem na sytuację w jakiej zastali ją Liam i Harry, ale rzeczywiście moment w którym weszli, musiał dość dziwnie wyglądać:D
    Tym bardziej, że czekała na loczka z szampanem w ręku. Brakowało jej tylko ekhem, fikuśnej bielizny do dopełnienia przypiski kolejna ofiara uroku Harry'ego.
    Zgodzę się, że w tym rozdziale Madzia, z upiciem się i wywaleniem instalacji, bardzo przypominała swoją starszą siostrę:)
    Teraz przejdę do sedna, bo od środka aż mnie ciekawość zżera, kim mógł być całuśny nieznajomy. Hmm, chociaż przed stwierdzeniem nieznajomy mogłabym się wstrzymać...
    Analizowałam dwukrotnie fragment pocałunku w ciemnościach i nic nie wyszukałam, co mogło by wskazywać na jednego z trzech potencjalnych podejrzanych, o ten jakże śmiały ruch.
    Drogą mojej prywatnej eliminacji, wydaję mi się, że jako pierwszy, który by nie dokonał tak śmiałego czynu, odpadłby Liam.
    Mam wrażenie, że mówi prawdę o poszukiwaniu latarki, aczkolwiek nie mogę być w stu procentach pewna.
    Z trójki podejrzanych zostaje dwóch...
    Harry, który najbardziej zna swój dom i może blefować o tym, że go nie zna na tyle by przemierzać go po ciemku i Nathan, który naprowadzony przez Brukselkę, przybył do domu Harry'ego. Jestem pewna, że to jeden z tych dwóch, na sto procent, a który to się okażę:3
    Skoro już mowa o Brukselce, nie mogę nie wspomnieć o niej i o tym miłosnym trójkąciku, w którym również jest uwikłana.
    Oooo, ale cóż za przyjemny wieczór z Jay'em! :3
    A bieganie po korytarzu w samych gaciach, czemu nie? :D
    Sąsiedzi na pewno mieliby niezłą pożywkę z tego niecodziennego widoku:D
    Gdyby nie przyszedł Kuba, może Jay by się odważył i pocałowałby Monię?:3 Och, to by było urocze! :3
    Rozdział podobał mi się oczywiście, że tak i to bardzo, bardzo! A niewyjaśniony pocałunek w ciemnościach, wzbudza ciekawość i ogromną ochotę na następny:)
    To tyle co chciałam na dzisiaj napisać. Mam wrażenie, że o czymś zapomniałam, ale mam tak zawsze komentując Twoje dłuuugie rozdziały:3
    Czekam oczywiście na kolejny:*
    P.S.Kuruj się i wracaj szybko do zdrowia! :*
    E.

    OdpowiedzUsuń
  12. wszystkie komentarze są takie długie, ale ja zawsze pisze krótkie :P
    co tu dużo pisać jest świetny każdy dialog opis mi się podoba nie mam nic do zarzucenia :)
    czekam na kolejny rozdział :)
    weny!!
    no i wracaj szybko do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział ;pp
    Też jestem chora ale już wracam do formy czego tb też życzę :)
    Czekam na NN ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział GENIALNY xD Nie męcz mnie i niech w końcu Monia i Jay się cmokną tak na poważnie *.* Ale chyba jednak fajnie,że umiesz trzymać w niepewności, i to jedna z rzeczy które w tobie cenię ;) Pijana Madzia- Zawsze spoko xD
    Czekam na cd ;*
    P.s
    U mnie na drugim blogu pojawił się już 1 rozdział, zapraszam <3
    http://turnback-time.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. POCAŁUNEK W CIEMNOŚCIACH? SZOK!
    Jay i Monia kiedy bd już coś na rzeczy? Czekam na to jak na zbawienie!!!!
    Podchody Natha i Madzi są urocze ale i wkurzające. :p
    A co do twojej twórczości piszesz ciekawie , Myślałaś nad tym by zacząć się rozwijać w tym kierunku? Jeśli nie to przemyśl to KONIECZNIE!:)
    Kiedy dasz odpowiedź na kwestionariusze?:)
    Życzę Ci dużo weny twórczej oraz szybkiego powrotu do zdrowia!:)
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i z żalem jest już tak blisko końca!:(

    Pozdrawiam Gorąco,
    Wierna Czytelniczka,
    Ola!:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Co ja mogę napisać że rozdział jak zwykle świetny? Ale to już wiesz pod tym względem nie zmienia się nic. Ja naprawdę nie wiem skąd Ty bierzesz te wszystkie pomysły ale są świetne czyta się to fantastycznie i tak wciąga że chce się więcej i więcej.
    Kochana Madzia i jej trzech kawalerów ja też już pogubiłam się w tym czworokącie a jeszcze ten pocałunek w ciemności kto to był???? Aaa ja muszę znać odpowiedź. Muszę przyznać że Madzia ma przedsobą ciężkie zadanie musi naprawdę wybrać co dalej robi ze swoimi uczuciami do kogo one są prawdziwe i kogo naprawdę kocha, jak dla mnie pierwszy odpada Harry ale to jest Madzia a z nią nigdy nie wiadomo. Jestem ciekawa co będzie w następnym odcinku i za ile Madzia się zdecyduje. A Monia to Monia najpierw zamyka Nathanowi drzwi przed nosem a potem z nudów jest gotowa przyjąć go z otwartymi ramionami ale zamiast tego dostaje Jaya w prezencie. Boję się tego że oni się tak dobrze dogadywali przynajmniej przez większość wieczoru dopóki nie zrobiło się krępująco albo to prowadzi do katastrofy albo w końcu Monia zdecyduje się na Jaya. Poza tym zrobila się przy nim dziwnie śmiała ale i zarazem zawstydzająca coiekawe co to z nimi będzie. No ale i tu nie mogło się obyć bez osób trzecich i chociaż nie był to czworokąt to był to trójkącik. Ja już wczuwam się w Madzię która wchodzi i widzi siostrę między dwójką facetów na dodatek jeden jest bez spodni. Kochana wstawiaj jak najszybciej nowy rozdział.
    I powiedz mi o co chodzi z tym że nie każdy bezie zadowolony z nowej serii??
    POzdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać - dosłownie!

    Witam serdecznie! ;)
    Dotarcie do Ciebie było nie lada wyzwaniem. Przebrnęłam przez rozdziały już dawno (mniej więcej trzy tygodnie temu). Trafiłam na niego całkowicie przypadkiem i szczerze Ci napomknę, że nie byłam najpierw do niego przekonana – ograniczało mnie jedno: The Wanted. Nie byłam do nich przekonana, nigdy nie mogłam zapamiętać ich imion, a co grosza nie lubiłam zbytnio ich muzyki, ale wyobrażanie sobie poprzez pryzmat uprzedzeń jest złe, prawda? Właściwie nie wiem czego w nich tak nie lubiłam, może to, że „konkurowali” z One Direction? Nie wiem, naprawdę z ręką na sercu nie wiem. Ale wciągnęło mnie i to niespodziewanie, a to dobrze się złożyło, bo nie miałam już czego czytać! Wszystkie zaskakujące mnie blogi skończyły już swoją działalność zacnym epilogiem albo okropnym zawieszeniem, co jest absolutnie niefajne. No jak oni mogą, no jak? Wybacz, chwila słabości xD. Zdałam sobie sprawę, że dzięki Twojemu blogowi patrzę na TW, Sats, OD i inne zespoły całkiem inaczej, może to nawet lepiej? ;> Zlituj się nade mną jeżu–zwierzu, nie chcę znowu pisać litanii, która rozejdzie się na pięć komentarzy :o. Ale tak też bywa xD.
    Przepraszam za masło maślane, które wyjdzie z tego wszystkiego(z komentarza) xD.
    Zakładam, że wszystkie rozdziały pojawiają się co 3–4 dni, nawet co dwa, co jest dla mnie niesamowite, jakim sposobem się z tym wszystkim wyrobiłaś? Tylko pogratulować mogę – zdecydowanie! ;) Ja nawet nie mogę z siebie wykrzesać kilku rozdziałów, gdyż myślę, że zanudzę czytelnika i rezygnuję po dwóch–trzech rozdziałach! A Ty szybko i bezboleśnie dojechałaś do osiemdziesięciu pięciu! No tylko pogratulować, dać brawa i napisać dłuugi komentarz, który z pewnością zobaczysz jeszcze nie raz ;>. I ponownie zacna Lynn wykroczyła poza temat, brawa dla mnie, naprawdę… pożalić się Bożence muszę ;<. Heloł, Lynn ogarnij się xD Wybacz! Ja naprawdę tak już mam, nie mogę się powstrzymać i piszę jakieś bzdury xD. Chyba muszę się przyznać: zazdroszczę Ci tego lekkiego pisania. Ja niestety tak nie potrafię, obdarzono mnie jedynie w pisanie długich, bezsensownych komentarzy, co zresztą możesz już zauważyć na pierwszy rzut oka ;).
    Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam
    – ORGAZM! Niech Alan Rickman ma mnie pod swoim czujnym oczkiem xD. Myślę, że Nathan i Harry są najlepsi, choć Harry sam nie wie w co się wpakował, szczerze powiedziawszy nie wiem co myśleć o nim i Liamie. Trudno jest podjąć jakąkolwiek dobrą decyzję tak by nie zranić innych. Nie pasuje mi ten pocałunek – czyżby Nathan? Aww *_*, to takie urocze, nieprawdaż? Choć powinien się cholercia jasna przyznać xD. Choć mam mętlik kto lepszy – Harry czy Nathan? ;> Liam od razu odpadł, niech wraca do tej… loczkowatej Danielle. ;> Są dla siebie zdecydowanie stworzeni, może to było takie… zaślepienie nową, ładną brązowooką Madzią? Mam błędną nadzieję, prawda? A co z Nathanem i Dionne(czy jak to tam coś się zwie xD)? Wszystko się pomieszało, a zostało coraz MNIEJ czasu na zastanowienie się, choć mam cichą nadzieję, że wybierze Harry’ego, w końcu on jest z 1D, a nie powinno mi to robić różnicy, ale jednak się boję o serce Magdy. W końcu jest nieco wrażliwa jeśli chodzi o uczucia (moje wrażenie). ;_; Jak piszę coś źle upomnij mnie proszę. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max.
      - MNIEJSZY ORGAZM! Hm, BRUKSELKA ZŁA, bardzo zła, Monika źle robi bawiąc się wprawdzie uczuciami Jamesa. Tak właśnie myślę bawi się, a mu wcale nie przeszło to zakochanie, biedny kochany Jay! ;( Normalnie szkoda mi faceta, ale co ja mogę? NIC, kompletnie nic – jestem bezsilna! Wiesz… a gdyby tak połączyć ją z Tomem, choć on ma inną? ;O, dobra moje głupie pomysły dają o sobie znać xD, ale wtedy by się pokomplikowało już w ogóle! ;C, bo James…. ACH, jakie to wszystko dziwne xD

      Lepiej skończę teraz swoje podchody… bo jeszcze źle się to dla mnie skończy, przepraszam za to wszystko co napisałam i nie odniosłam się praktycznie wcale do rozdziałów, ale nie mam siły jest 01:31, skomentuję normalnie nowy post! ;*

      Życzę weny, wieeeeeeelkiej weny na to opowiadanie i… na następne! Oby tak dalej, powtórzę się: zazdroszczę <3. *Ociera łezki* Jestem z CIEBIE dumna, Jaycee!!! ;)
      Jak na to patrzę, to wielkość tego komentarza… mnie przeraża :O, choć w ogóle nie odniosłam się jak już mówiłam do rozdziałów, tylko moja głupia gadanina… ._. Głupio mi… obiecuję poprawę. ;<
      Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, przecież ono jest najważniejsze! <3<3<3!

      Całuję i pozdrawiam cieplutko! ;))
      Lynneth ;*

      Usuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń