Droga anonimowa Olu! Rozdział z dedykacją dla Ciebie :*
Staram się czytać wszystkie komentarze, ale zrezygnowałam z długich podziękowań, bo moich wywodów nikt nie czytał. Marcie dziękowałam z dwa razy bo nadrobiła sporo rozdziałów i pod każdym zostawiła komentarz, co było dla mnie bardzo miłe, bo poświęciła na to swój czas, a ostatnio przepraszała za krytykę, więc po prostu musiałam coś na to odpowiedzieć.
Staram się czytać wszystkie komentarze, ale zrezygnowałam z długich podziękowań, bo moich wywodów nikt nie czytał. Marcie dziękowałam z dwa razy bo nadrobiła sporo rozdziałów i pod każdym zostawiła komentarz, co było dla mnie bardzo miłe, bo poświęciła na to swój czas, a ostatnio przepraszała za krytykę, więc po prostu musiałam coś na to odpowiedzieć.
Musicie jednak wiedzieć, że wiele dla mnie znaczą Wasze komentarze i liczba wejść na bloga. Kontynuacja na pewno powstanie, choć zapewne nie wszystkich zadowoli.
Co do dalszych losów bohaterek, Madzia jeszcze trochę będzie się miotać między trzema kandydatami, ale to tylko kwestia czasu, gdy zrozumie swoje uczucia, podobnie jak jej siostra.
Dziękuję Wam, że jeszcze to czytacie, będzie mi miło, gdy skomentujecie :*
W tym rozdziale Monika i Jay są zmuszeni poinformować jego rodzinę o romantycznej historii ich miłości, a Magda zmaga się ze swoimi uczuciami. |
~*~
Wesele nie było wystawne, ale za
to urządzone w dobrym stylu. Było wiele stolików, przy których usadzono gości
po osiem osób, tak więc Monika i Jay wylądowali razem z Lukiem i jego
dziewczyną, bratem bliźniakiem Jaya, Tomem i jego koleżanką oraz Seanem i
Eleanor. Monika czuła się jak na rodzinnym zjeździe, ale na szczęście wszyscy
byli sympatyczni, a jak już zapadała niezręczna cisza, Sean rozładowywał atmosferę
jakąś opowieścią. Rodziców Jaya na szczęście nie było na weselu, więc nie
musiała poznawać udawanych teściów jako udawana dziewczyna.
- Ojciec dostałby zawału, gdyby
cię z nią zobaczył - oświadczyła nagle Eleanor.
- A niby dlaczego? - spytał
obruszony Jay.
- Prawdopodobnie do teraz myśli,
że jesteś gejem. Kiedy dzwoniłam do nich, zapytać, jak tam na wycieczce,
poinformowałam ich, że przyszedłeś z osobą towarzyszącą, ale pomyśleli, że
zabrałeś Natha i nie dawali mi dojść do słowa - wyjaśniła dziewczyna, a Monika
chichotała, bo bawiła ją ta cała sytuacja. Zresztą, piła wino, więc nastrój jej
się poprawił i czuła się bardziej swobodnie.
Musiała też przyznać, że bawiła
się dobrze w towarzystwie Jaya i jego rodziny. Do czasu kiedy Luke poszedł
tańczyć ze swoją ukochaną, a na dwa wolne miejsca wcisnęły się ciotki Jaya
(jedna z nich zaczepiła go już przed kościołem, więc Monika w myślach nazywała
ją "panią Basią", a kształt głowy drugiej przypominał parówkę, stąd
ksywka "Parówa").
- Kochani, musicie koniecznie
opowiedzieć historię tego, jak się poznaliście! - oświadczyła Parówa,
podpierając rękoma brodę i wgapiając się w Monikę.
- Też chętnie posłucham -
parsknął Sean, ale Jay go zignorował.
- Nie ma czego opowiadać. Monika
pracowała dla menedżerki mojego zespołu.
- My czekamy na romantyczną
wersję tej historii - ponagliła pani Basia. - Kiedy zaiskrzyło? Czy to była
miłość od pierwszego wejrzenia?
- Można tak powiedzieć. - Jay
westchnął i dał za wygraną. - Pamiętam, że z chłopakami wychodziłem z hotelu,
kiedy drzwi obrotowe się zakręciły i wbiegła Monica z rozwianymi włosami i w
zielonej bluzce. Pomachała w naszą stronę, ale jednak byłem pewien, że uśmiecha
się tylko do mnie, bo nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- Serio? - spytała zdziwiona
Monika, a po chwili odchrząknęła i objęła swojego udawanego chłopaka za szyję.
- To znaczy, tak, pamiętam.
- Wtedy i ty zakochałaś się w
Jayu? - wtrąciła Eleanor, a dziewczyna nie była pewna, czy przed nią też muszą
udawać, czy ktoś już ją wtajemniczył w misję i to ona odgrywała swoją rolę.
- Tak - odpowiedziała lakonicznie
Monika, a widząc jak Sean wywraca oczami, dając do zrozumienia, żeby bardziej
się postarała, również podparła ręką brodę i się zamyśliła. - Właściwie to nie.
Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Zresztą, Jay długo był wrzodem na
tyłku, ubzdurał sobie, że wspólnie musimy wyswatać moją siostrę i Nathana i
cały czas mnie zamęczał tą krucjatą.
- To kiedy zrozumiałaś, że go
kochasz? Wtedy, kiedy wyznał ci miłość? - dopytywała Parówa, która nawet się nie
przedstawiła, a mimo to z wypiekami na twarzy wyczekiwała dalszego ciągu tej
historii.
- Nie, Jay długo zwlekał z
deklaracją swoich uczuć - wyjaśniła dziewczyna i spojrzała na chłopaka, który
wzruszył ramionami, więc zaczęła snuć opowieść. - Zrozumiałam, że nie jest
obojętny... chyba wtedy, kiedy autokar wpadł w poślizg i wjechał do rowu.
Pamiętam, że padał deszcz, a ja wyszłam na drogę zatrzymać jakiś samochód, bo
do stacji było daleko. Jay wyszedł do mnie i założył mi kaptur na głowę, żebym
nie zmokła, a potem roześmiał i stwierdził, że wyglądam jak Czerwony Kapturek,
tylko koszyczka mi brakuje. Wtedy wytarł mi z twarzy kropelkę deszczu i
powiedział, że Kapturek to jego ulubiona postać z bajki.
Rozległo się przeciągłe
"och", które wydobyło się z ust ciotek Jaya i jego siostry. Sean
niemal uderzył się otwartą dłonią w czoło, a Jay się uśmiechnął.
- Tak. To nasza historia. A
teraz, proszę wybaczyć, ale idziemy tańczyć - oświadczył, dobitnie dając do
zrozumienia, że nie ma ochoty ciągnąć dalej tej konwersacji.
- Idziemy? - spytała zszokowana
Monika, a on pokiwał głową, więc dała mu się prowadzić za rękę.
Kiedy jednak stanęli na
parkiecie, wodzirej imprezy ze sceny oświadczył, że teraz pan młody będzie
rzucał muchę i uprasza się wszystkich kawalerów o stanięcie w rzędzie w celu
złapania owego przedmiotu.
- O nie - westchnęła Monia. Nie
znosiła tego zwyczaju ślubnego. - Idę do łazienki - poinformowała Jaya i mimo
iż prosił, żeby została, ulotniła się, by nie brać udziału w tej zabawie.
W kabinie dochodziły do niej
ożywione krzyki i oklaski, a potem cisza, więc westchnęła z ulgą, umyła ręce i
wyszła z łazienki akurat w momencie, w którym bukiet panny młodej poszybował
ponad napalonymi pannami pod sceną i szerokim łukiem wpadł prosto w jej
ramiona. Zrobiła duże oczy i spojrzała najpierw na złapany przez przypadek
przedmiot, potem na rozwścieczone kobiety, które liczyły, że to im przypadnie
zaszczyt złapania bukietu, potem na pannę młodą, która zrobiła jej na złość, a
na końcu na Jaya, który stał z boku i rozbawiony machał w jej stronę muchą,
którą oczywiście złapał.
- Zapraszamy gołąbeczki na środek
parkietu w celu wykonania tańca!!! - zagrzmiał głos wodzireja, a Monika była
tak osłupiała, że dała się pchać którejś z ciotek Jaya wprost w jego objęcia.
- Cóż... Więc tak czy siak
zatańczymy - zachichotał nerwowo chłopak i wyciągnął w jej stronę dłoń.
Jakaś usłużna ciotka odebrała od
niej bukiet i znacząco przybliżyła ją do Jaya, który objął ją w pasie. W tle
zabrzmiała piosenka z filmowej sagi "Zmierzch", "A Thousand
Years" Christiny Perri. Chłopak odkaszlnął, więc i oMonika go objęła.
- Ale niech tylko twoje ręce
znajdą się na mojej dupie...
- Tak, wiem. Stracę wszystkie
zęby - zaśmiał się Jay i zaczęli wolno kołysać się w rytm piosenki. Na szczęście po
refrenie dołączyły do nich pozostałe pary, w tym i para młoda, więc uwaga
skupiła się na nich. Monika odetchnęła z ulgą.
Nie na długo. Babcia Jaya
podeszła zaraz po tańcu, zaczęła szczypać ją po policzkach i oznajmiła, że tej
nocy śpią u niej w domu.
- Cała babcia - wzruszył
ramionami Jay, kiedy po obdarowaniu ich siarczystymi buziakami, staruszka
zbierała się do wyjścia.
Zegar wskazywał północ.
- To już?! - zdziwiła się Monika.
- A co, Kopciuszek musi już
lecieć? - roześmiał się Jay.
- No... nie, ale niedługo zdejmę
te buty, to można mnie trochę pod Kopciuszka podciągnąć - wyjaśniła Monika i
wrócili do stolika, gdzie bawili się do czwartej, kiedy to dziewczyna zaczęła
przysypiać mu na ramieniu w środku opowieści państwa młodych o tym, jak to się
poznali.
- Cóż, historia naszej miłości
może nie jest z takim hollywoodzkim rozmachem jak wasza, ale chyba nie jest aż
tak nudna? - spytała panna młoda, kuzynka Jaya, mierząc Monikę wzrokiem.
Jay siedział bez ruchu, żeby jej
nie budzić, bo nie miał pojęcia, czy nie oberwie, jeśli to zrobi. Zresztą,
podobało mu się nawet, że robi jej za poduszkę, podczas gdy ściskała bukiet,
który złapała. Alkohol trochę ją zmorzył, zresztą, była już późna godzina.
Chłopak natomiast wypił niewiele, więc był w lepszej kondycji.
- Nasza historia wcale nie jest
aż tak ciekawa - wyznał, ciężko wzdychając.
- Och, przynajmniej kończy się
happy endem! - roześmiała się jego kuzynka. - No i wyglądacie razem uroczo -
dodała, a on smętnie się uśmiechnął.
Kiedy para młoda zostawiła ich
samych, przeniósł wzrok na Seana, który kręcił głową z dezaprobatą.
- Zrobiłeś całą rodzinę w konia -
podsumował wesele jego młodszy brat. - Mam nadzieję, że chociaż było warto i
dzisiaj w nocy twoje modlitwy zostaną wysłuchane.
Coś na kształt pieroga
poszybowało nad stołem i uderzyło w czoło Seana, który naburmuszył się i
odszedł od stołu, przy którym zostali tylko Monika i Jay. Dziewczyna się
przebudziła.
- Czy ja... przysnęłam? -
spytała, nieprzytomnie rozglądając się po sali i stwierdzając, że połowa gości
już się zmyła.
- Tak trochę - wyjaśnił. - Możemy
już wracać, jeśli jesteś zmęczona.
- Yhm. Tylko pójdę jeszcze do
łazienki. - Dziewczyna zdjęła buty, które wzięła do ręki i na boso udała się
odświeżyć, czym wywołała śmiech Jaya, ale była zbyt nieprzytomna, by to
słyszeć.
Zasnęła mu na ramieniu. Znowu.
Zupełnie tak jak wtedy, w windzie, zaraz po tym, jak się poznali. Cóż, czasu
nie można cofnąć, a on przed nią zbłaźnił się jeszcze bardziej, więc... w
gruncie rzeczy nie było o co robić afery.
- Zaraz zrobię aferę - szepnęła
zirytowana godzinę później, kiedy podwiezieni przez Luke'a, który nie pił i
jego dziewczynę zawitali do domu babci Jaya, która co prawda przywitała ich z
otwartymi ramionami (nie spała, tylko czekała na swojego wnusia, którego tak
rzadko widywała, bo przeważnie był w trasie), ale też zaoferowała im wspólną
sypialnię.
To rozbudziło Monikę na dobre.
Spojrzała wyczekująco na Jaya, ale ten wzruszył ramionami.
- Nie można się kłócić z babcią -
westchnął, korzystając z okazji, że staruszka poszła po ręczniki dla nich.
- Och, tobie to w ogóle nie
przeszkadza! - uniosła się Monika, a kiedy starowinka wróciła i wcisnęła jej i
wnukowi czyste ręczniki, uśmiechnęła się poczciwie i łagodnie oznajmiła: - Pani
wybaczy, ale niestosowne jest, żeby dwójka młodych ludzi przed ślubem spała w
jednym łóżku.
- Kochana, mamy dwudziesty
pierwszy wiek! Dobrze wiem, co wy tam robicie w zaciszu swojej sypialni. -
Monika wybałuszyła uszy, a staruszka znacząco poruszała brwiami. Z pewnością
rozbawiłoby to dziewczynę, gdyby to nie ona była obiektem insynuacji. - I mów mi
babciu, w końcu przy dobrych wiatrach niedługo będziemy rodziną.
Oboje młodzi zostali wytarmoszeni
za policzki i wepchnięci do niewielkiej sypialni gościnnej, której prawie
całość zajmowało wielkie łóżko. Żadnej kanapy ani stosownego skrawka ziemi, na
którym chłopak mógłby się przekimać.
- Twoja babcia jest...
specyficzna - zagadnęła w końcu Monika, przysiadając na łóżku i ściągając buty.
Rozmasowała zbolałe stopy, a on w tym czasie zdjął marynarkę i uwolnił szyję z
krawata.
- Cieszy się naszym szczęściem.
Nie ma pojęcia, że to tylko szopka. - Wzruszył ramionami.
- Nie do końca szopka, naprawdę
dobrze się dziś bawiłam - przyznała szczerze Monika.
Jay uśmiechnął się szeroko, a
oczy mu zalśniły.
- I przeżyjesz nawet noc w moim
towarzystwie?
Wzruszyła ramionami.
- Raz już przeżyłam. No, w sumie nawet dwa.
- Słuszna uwaga.
Ona poszła się umyć i pół godziny
później leżeli już razem na łóżku, nieco zmieszani.
- Ekhm. Byłabym wdzięczna, gdybyś
zachował granice przestrzeni osobistej - poprosiła, kiedy leżąc przodem do
ściany poczuła jego oddech na swoim karku.
- Och, przepraszam. Zaraz się
odsunę, ale chciałem o coś zapytać - odezwał się, a słysząc w jego głosie
powagę, odwróciła się do niego przodem i poprawiła poduszkę pod głową.
- Tak?
- Czy ty brałaś kiedyś lekcje
aktorstwa? - spytał śmiertelnie poważnie, a ona zmarszczyła brwi.
- W podstawówce należałam przez
krótki okres do kółka teatralnego, ale dawali mi role narratora, bo miałam
dobrą dykcję - oznajmiła ze śmiechem. - Dlaczego pytasz?
- Dobrze ci dziś poszło. Nawet ja
uwierzyłem w twoje uczucie, kiedy zaczęłaś opowiadać o tym Czerwonym Kapturku.
- Nie wszystko było wymyślone,
Jay - szepnęła dziewczyna, przeciągle ziewając. - Ale Oscara wręczysz mi jutro,
co? Oczy mi się same kleją.
Nie chciała o tym rozmawiać. Nie teraz, kiedy leżał niebezpiecznie blisko niej. Pokiwał głową, ale słabo widziała
to w ciemnościach. Nie miała siły nawet obrócić się plecami do niego, tylko
zagłębiła się w objęcia Morfeusza, przed snem czując jeszcze delikatne
muśnięcie warg przyjaciela na swoim policzku.
Przebudzenie było zaskoczeniem
dla obu sióstr. Starszą zszokował fakt, że z klatki piersiowej Jaya po raz kolejny zrobiła
sobie poduszkę (i to wyjątkowo wygodną). Jakby tego było mało, kędzierzawy chłopak obejmował ją ręką i była gotowa sama nabrać się, że rzeczywiście stanowią parę. Zagryzła wargi i delikatnie podniosła się, by nie
obudzić chłopaka. Po drodze na swoją połowę łóżka połaskotała go włosami po podbródku,
bo podrapał się, ale tylko przez sen. Ona tymczasem ułożyła się na najdalszym
skrawku łóżka i próbowała zgrywać pozory, że trzymała łapy przy sobie. Na
szczęście nie musiała udawać długo, bo drzwi się uchyliły i do małego
pomieszczenia zajrzała babcia chłopaka.
- Gołąbeczki wstały? - spytała, a
Monika spojrzała na Jaya, który smacznie chrapał i wzruszyła ramionami. - Niech
ptaszyna pośpi, a ciebie zapraszam na śniadanie.
Staruszka uśmiechnęła się
szeroko, a Monika skinęła głową i obiecała, że zaraz przyjdzie. Rozejrzała się
po pomieszczeniu. Spała w koszuli nocnej, którą wyżebrała u kobiety, mimo iż ta
twardo zarzekała się, że przecież jest ciepło i najlepiej dać skórze pooddychać
w strojach Adama i Ewy. Dziewczyna jednak nie miała zamiaru "dać skórze oddychać"
i spać nago w towarzystwie Jaya. Nawet bielizna byłaby zbyt krępująca. Nie
chciała jednak chadzać w za dużej babcinej koszuli nocnej, więc postanowiła
wbić się w swoją sukienkę i szybko tego pożałowała.
- Dzień dobry! - zagadnął Jay,
kiedy mocowała się z suwakiem na plecach. - Pomóc?
- Nie, dziękuję. Dam radę -
oświadczyła i zakręciła się w precel, jakoś dając sobie radę. - Przepraszam za
ten striptiz z samego rana - zaczerwieniła się.
- Nie, nie, proszę. Nie krępuj
się - roześmiał się, a ona dygnęła jak ostatnia idiotka i wyszła z sypialni,
zostawiając go samego. Co się z nią dzisiaj działo? Na pewno nie była sobą.
*
Młodszą siostrę zdziwił fakt, że
mimo sprzyjających okoliczności nie spędziła nocy w jednym łóżku z Nathem, co
wcześniej zdarzało się nader często. Przeciągnęła się na posłaniu i
stwierdziła, że dwuosobowe łóżko od późnej godziny, w której się położyła,
należało tylko do niej. Byłaby przekonana, że całe zajście z przyjacielem jej
się przyśniło, ale na poduszce obok znalazła na sztywnej kartce starannie
wypisany drukowanymi literami liścik.
MAGGIE!
MAM NADZIEJĘ, ŻE SPAŁAŚ DOBRZE I NIE MASZ MI ZA ZŁE, ŻE ZAKRADŁEM SIĘ
PRZEZ BALKON. NIE MARTW SIĘ, JEŚLI PO PRZEBUDZENIU MNIE NIE ZASTANIESZ.
POSZEDŁEM PO ŚNIADANIE. BUZIAKI.
NATH.
Fakt, że Nath kazał jej się nie
dziwić, że nie zastanie go u swojego boku po przebudzeniu mógłby nasuwać jakieś
oczywiste wnioski, ale ona była pijana ognistym dymem i emocjami i nie była w
stanie dokładnie przypomnieć sobie, co zaszło. Poza jednym drobnym szczegółem.
Na pewno Nath ją pocałował. A może... wcale nie?
Przez drzwi od balkonu, które
przez całą noc były otwarte, do pomieszczenia na palcach wszedł Nath. Skradał
się, bo był pewny, że jego przyjaciółka śpi i nie chciał jej obudzić. Takiego
uroczego chłopaka zapamiętała.
- Obudziłem cię? - zatroskał się
Nath, zdając sobie sprawę, że przeciąga się na posłaniu. - Przepraszam.
- Nie, nie obudziłeś. Nie spałam.
- Pokręciła głową.
- Świetnie. Będą jeszcze ciepłe.
Nastolatka spojrzała na niego
zaciekawiona, a on pomachał w górze papierową torbą.
- Muffiny i rogaliki. Lubisz?
- Pewnie. - Rozpromieniła się, bo
w brzuchu czuła nieprzyjemne skurcze.
Chłopak zaczął opróżniać papierową
torbę. Wyciągnął dwa kubki dużej latte, dwa rogale z marmoladą, cztery muffiny
z czekoladą i dwa jabłka.
- Nie miałem pojęcia, na co
będziesz miała ochotę - oświadczył, rozkładając ręce. - Rozważałem lody, ale
uznałem, że na śniadanie nie są dobrym pomysłem.
- Tak jest idealnie - pokrzepiła
go, a on się rozpromienił. Poczuła więc, że może porozmawiać z nim o
wczorajszym niebywale ciekawym dniu. - Dziękuję, że podnosiłeś mnie wczoraj na duchu. Kiedy miewam nastroje
bywam okropna.
- Wcale nie byłaś okropna -
pokręcił głową.
- Jak to? Przecież musiałeś mnie
pocałować, żeby mnie uciszyć - zachichotała nerwowo, sprytnie wracając do
tematu, który nurtował ją od momentu przebudzenia. Nath spojrzał jednak na nią
jak na wariatkę i sama zaczęła wątpić w trzeźwość swojego umysłu. Czy miała
omamy? Czy naprawdę tak było z nią źle?
- Maggie, chyba ci się przyśniło.
Wcale cię nie pocałowałem.
- Co... ale... jak to? - spytała
zbita z tropu. - Jak to przyśniło?
- Jestem dość nieśmiały na takie
gesty - przyznał ze śmiechem. - Cmoknąłem cię w czoło, to prawda, ale nic
poza tym.
- Och. Przepraszam... -
powiedziała cicho nastolatka i spaliła buraka.
Jak mogła się tak zbłaźnić? Jak mogła być przekonana, że została pocałowana, skoro wcale nie została? To chyba najgorsza chwila w jej życiu, miała ochotę zapaść się pod ziemię z całym tym łóżkiem, na którym nagle przestało być wygodnie, komfortowo i bezpiecznie. Chciała uciec i nigdy nie wrócić.
On natomiast przeżywał wewnętrzną burzę. Dlaczego ją okłamał? Nagle zdał sobie sprawę, że pocałunkiem mógł zepsuć ich relację i zdecydował się nie komplikować przyjaźni, którą z trudem odbudowali.
Jak mogła się tak zbłaźnić? Jak mogła być przekonana, że została pocałowana, skoro wcale nie została? To chyba najgorsza chwila w jej życiu, miała ochotę zapaść się pod ziemię z całym tym łóżkiem, na którym nagle przestało być wygodnie, komfortowo i bezpiecznie. Chciała uciec i nigdy nie wrócić.
On natomiast przeżywał wewnętrzną burzę. Dlaczego ją okłamał? Nagle zdał sobie sprawę, że pocałunkiem mógł zepsuć ich relację i zdecydował się nie komplikować przyjaźni, którą z trudem odbudowali.
- Nie masz za co przepraszać -
zapewnił. - To mi pochlebia. - Wyszczerzył się i oblizał wargi, a ona czuła, że
zaraz zemdleje. Żeby zatkać sobie usta i nie palnąć jakiejś gafy, wgryzła się w
muffinkę, wychwalając pod niebiosa jej smak.
Nath jej nie pocałował. To było
tylko marzenie, które zrodziło się w jej głowie. Nie mogła przestać o tym
myśleć, kiedy ojciec chłopaka po nich przyjechał i odwoził ich na przedmieścia.
Nie mogła też oprzeć się wrażeniu, że już nie będzie w stanie rozmawiać z nim
normalnie. Nigdy się tak nie upokorzyła. Oparła czerwoną ze wstydu twarz o szybę auta i
miała nadzieję, że rumieniec nie jest widoczny. Ale był, a uśmiech Natha
doskonale ją w tym utwierdzał, ilekroć kątem oka zerkała w jego stronę.
~*~
Po pierwsze: cieszę się, że powstaje kontynuacja. Naprawdę jestem z tego powodu zadowolona, bo bardzo, ale to bardzo zżyłam się z tym blogiem.
OdpowiedzUsuńPo drugie: pragnę zauważyć, że Monia i Jay naprawdę są jak para, więc nie dziwię się, że zrobili całą rodzinę w konia. A swoją drogą James ma bardzo fajną babcię =)
Po trzecie: czuję, że Nath wyprzedza mnie w swoim toku rozumowania. Czemu jej nie powiedział o tym pocałunku? Nie no, w sumie chłopak ma rację. Mogłoby to "odrobinę" zepsuć ich dotychczasowe relacje. Ale z drugiej strony powstał delikatny impas, z którego mam nadzieję wyjdą bez złamanych serc i tym podobnych rzeczy.
Po czwarte: z niecierpliwością czekam na kolejną notkę, bo ciekawość mnie zżera, co ty też tam mogłaś napisać.
Pozdrawiam serdecznie:
Madeleine
Rozdział z deczka nudnawy nic sie w nim nie dzieje i troszkę się zawiodlam. Myślałam ze bd się coś dzialo u Magdy już. Co do Moniki to wydaje mi się ze ona wypierala się caly czas ze nic do Jaya nie cZuje ale chyba jednak się cos tam kroi. Mam nadzieję ze nie masz mi za zle ze tak nie fajnie skomentowalam ten rozdział. Jest krótki ;(( dodaj jeszcze jeden dzisiaj. ;D czuje taki niedosyt miało się teraz dziac a nic sie nie dzialo ;(( dooodaj proszę xd teuskawkaaaaaaa
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej gubię się w uczuciach Nathana, a chyba przede wszystkim jego rozumowaniu, ale coż... czemu on ją okłamał, co? xd
OdpowiedzUsuńJay i Monika...
Umieją oszukiwać, ale zdaje mi się, że w tych wszystkich kłamstwach, którymi karmili rodzinę chłopaka, nie było tak wiele nieprawdy jak myśleli... no opócz tych dziwnych historii haha;D
Jeszcze uświadomią sobie, że to nie przyjaźń ich łączy, ale coś więcej;)
Dzisij filozofuje;p
Czekam na nn<3
Przepraszam za to co napisałam w poprzednim komentarzu!:)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny!
Jay i Monika według mnie są już jak para:)
Nath i Madzia mam mętlik.
Zapraszam na mojego bloga nie dorównuje on w żadnym stopniu twojemu no ,,ale cóż:
the-wanted.piszecomysle,pl
Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Pozdrawiam:)
Ola
Dobra rozwaliłaś mnie xD To udawanie o ich romantycznej historii, parówa .. :D Nathan jest dziwny, Magda też. Nie wiem już sama co oni do siebie czują, a Monia i Jay tak jak koleżanka u góry dla mnie są już parą ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na CD, i zapraszam na mojego 2 bloga, na którym pojawiła się fabuła, postacie i prolog :) Mam nadzieję, że wyrazisz swoją opinię w komentarzu i zaobserwujesz :3 Byłabym bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam :)
super super super super i jeszcze raz super rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na next to nie nowość :)
życzę weny !!!
Super rozdział tylko szkoda że taki krótki. Nie mogę się już doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki uroczy! Cudowny! Fajnie, że między Moniką i Jay'em jest w porządku, chociaż liczę na coś więcej :D Relacja Madzi i Natha jest dziwna, szkoda, że ją okłamał :( Nie mogę się doczekać następnego, dodaj proszę szybko.
OdpowiedzUsuńboże dziewczyno ile Ty nas będziesz trzymać w niepewności.? Monia kiedy na dobre spiknie sie z Jayem? A Madzia z Nathem? Nie mogę doczekać sie następnego rozdziału. Czekam z niecierpliwością.. Każdy Twój nowy rozdział wywołuje u mnie uśmiech który trwa cały dzień.. Dzięki że piszesz takie przybliżone do rzeczywistości opowiadanie . Więc czekam na następny. Pisz szybciutko. Aga17
OdpowiedzUsuńHmm Monia albo jest dobrą aktorką, ja to ujął Jay, albo rzeczywiście coś czuje do naszego loczka!:3
OdpowiedzUsuńTak, tak, to musi być mięta!
Bez uczuć, które jak mniemam żywi do Jay'a, nie opowiedziała by tak świetnie ich historii miłosnej. Włożyła w to tyle emocji, że ciotki odpływały normalnie!:D Wścibskie ciotki, zmora każdej rodziny.
Mniejsza o to:)
Wracając do Moniki, miejmy nadzieję, że niebawem zdejmie te klapki z oczu. W końcu mówi się, że czasami, to czego szukamy, jest bliżej niż nam się wydaje. Kto wie, może właśnie Jay okaże się jej receptą na szczęście?:)
Przynudzam? :D
Mówisz, że stanowczo? :D
A to dopiero początek, bo teraz będę zawodzić nad kłamstwem Natha, kóre wcisnął Madzi. Czy on już do reszty stracił rozum?
Przecież było widać gołym okiem, że Madzi podobał się pocałunek!
Ba!Ona wręcz rozpłynęła się po dotyku jego warg i to tak bardzo, że nie pamiętała drogi do hotelu spod tego cholernego drzewa. To o czymś świadczy!
Rozumiem, rozumiem nie chciał psuć ich wzajemnych relacji.
No, ale ja ciesz pierdzielesz! Pokazałby w końcu, że ma jaja i zawalczył o nią!
Dobra wdech i wydech.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, czy jakoś tak:)
Miejmy nadzieję, że w tym przypadku, to powiedzenie się sprawdzi.
Przepraszam za mój powyższy bulwers, bo to przez emocje, które sięgają wręcz zenitu:)
Rozdział mi się podobał, pomimo tego, że jestem zła na Sykes'a i jego ciapowatość, co do relacji uczuciowych.
Czekam oczywiście na następny:*
P.S. Z tego wszystkiego zapomniałabym wspomnieć o babci Jay'a :)
Babcia rules! :D
E.
Jak dla mnie Monika calkiem dobrze bawila sie na weselu i chyba ten dzien moze uznac do zaliczonych razem z Jayem okazali sie swietnymi aktorami i wszyscy nawet ja nabral sie i myslilam ze sa para. Nowoczesna babcia no coz zdarzaja sie moja tez taka jest no ale nasza parka musiala przez to spac razem. Slodko opisalas ranek Moniki tylko caly czas zastanawiaja mnie jej uczucia.
OdpowiedzUsuńMadzia i Nathan poranek zaczal sie pieknie dopoki nie padlo pytanie o pocalunek moze Nathan nie przyznal sie bo boi sie zniszczyc ich przyjazn ale ja jestem pewna ze chce czegos wiecej. Rozdzial jak zwykle wspanialy tylko jak dla mnie troch za krotki.
Pozdrawiam
Marta