Nadszedł rozdział, który zapoczątkuje podjęcie decyzji przez Madzię i zorientowanie się w uczuciach Moniki. Wielkimi krokami zbliżamy się do końca.
Dziękuję Wam za komentarze. Nie mam nikomu za złe, jeśli uważa, że jest nudne, fabuła nie trzyma się kupy itp. Ważne, żebyście były szczere, bo dzięki temu będę mogła się rozwijać i pisać lepiej :)
Dziękuję Wam za komentarze. Nie mam nikomu za złe, jeśli uważa, że jest nudne, fabuła nie trzyma się kupy itp. Ważne, żebyście były szczere, bo dzięki temu będę mogła się rozwijać i pisać lepiej :)
Rozdział dedykuję E. za wspaniały i długaśny komentarz :*
W tym rozdziale Madzia przeżywa zadziwiającą przygodę w egipskich ciemnościach, a Monika spędza trochę czasu z Jayem. |
~*~
Dziwacznie było dzielić się
wrażeniami z tak szalonych przygód. Madzia była bardziej wymowna i kiedy siostry zasiadły w mieszkaniu przy herbacie, przyznała się, że w wyniku nadmiaru
wrażeń, miała halucynacje, a raczej jakieś urojenia odnośnie pocałunku Natha. Monika
się tym nie przejęła.
- Spodziewałam się, że do tego
dojdzie - wyznała sucho, a Madzia zmierzyła ją wzrokiem.
- A niby po czym to wnioskowałaś?
- Po prostu musisz się w końcu
zdecydować na któregoś - poleciła starsza siostra.
- To może sama się zdecyduj! Kuba
cały czas do ciebie wydzwania, a ty jedziesz na ślub z Maxem, przy czym okazuje
się, że jest to ślub kogoś z rodziny Jaya - prychnęła nastolatka. - To jest
dopiero materiał na telenowelę.
- Nie widzę w tym nic dziwnego.
Zresztą, ja nie muszę się decydować. Wieczorem wychodzę z Kubą do kina -
rzuciła od tak sobie Monika, a Madzia się zakrztusiła.
- Wczoraj balowałaś z Jayem, a
dzisiaj idziesz z Kubą na randkę?
- Nie na randkę. Do kina.
- Acha. Bo to duża różnica -
westchnęła Madzia.
- Mniejsza z tym. Chcę ci
pokazać, że decydowanie to porządkowanie życia, a tobie najwyraźniej się to
przyda. Powinnaś w końcu przemyśleć sobie, który z chłopaków ci się podoba i
poczynić jakieś kroki, bo inaczej Nath na dobre spiknie się z Dionne, Liam
wróci do Danielle, a Hazza... cóż, na niego nic nie mam, bo po prostu za
babiarzem nie nadążam. - Monika wzruszyła ramionami. - I nie mówię tego
złośliwie, ale z troski o ciebie.
- A niby jak mam się zdecydować?
Na jakiej podstawie mam dokonać wyboru?! - uniosła się nastolatka.
- Bo ja wiem? Umów się z każdym i
oceń, jakby to było.
Madzia nie chciała tego robić, bo
dobrze wiedziała, jakby to było. Nath zrobił dla niej coś pięknego, przyniósł
lampiony, na których napisała swoje marzenia i które mogli puścić wspólnie w
przestworza. Liam wysłał jej na Barbados dziewięćdziesiąt dziewięć czerwonych
róż, czym zdobył sobie tytuł "Księcia z Bajki". A Hazza... Monika
miała rację, że jego ciężko było określić. Wizyta w "Parówach" do
najlepszych randek świata na pewno nie należała, ale jednak było coś, co
ciągnęło ją do chłopaka jak magnes. I najwyraźniej nie tylko ją, bo milion
dziewczyn na świecie sikało w majtki na jego widok. A czym była ona wobec
miliona?
- Muszę to sprawdzić -
powiedziała po dłuższej chwili milczenia Madzia, a Monika spojrzała na nią
zdziwiona, bo zapomniała, o czym rozmawiały.
- Co sprawdzić? - spytała,
oblizując łyżeczkę, którą jadła jogurt.
- Eee... No wiesz. Wypróbować
towar przed zakupem. Żeby nie dostać kota w worku.
- Acha.
Ta jedna lakoniczna wypowiedź była
jak przyzwolenie i Madzia ani się obejrzała, a wieczorem jechała autobusem w
stronę domu Harry'ego, mając nadzieję, że go zastanie. Zadzwoniła do niego dla
pewności, ale nie odbierał. Potem wysłał jej wiadomość, że jest na próbie, ale
przyjedzie za godzinę, a ona może "wejść tak jak poprzednim razem".
Przyjęła to ze skrzywioną miną, ale już piętnaście minut później przeskakiwała
przez mur, co szło jej opornie bez jego pomocy, ale jakoś znalazła się na
posesji, w nadziei, że nie napadnie jej jakiś pies strzegący majątku albo miny
przeciwpiechotne.
- To takie... w stylu Moni -
powiedziała pod nosem zakradając się do drzwi od strony patio w nadziei, że
będą otwarte. Miała szczęście.
Kiedy Harry przyjechał jakiś czas
później do swoich włości, ujrzał ją na kanapie z szampanem w dłoni.
- Godzina, tak? - spytała, kiedy
mierzył opróżnioną butelkę, która stała na stole.
- No... trochę się zeszło. Ale za
to przywiozłem Liama! - oświadczył entuzjastycznie, a ona wypluła szampana na
szklaną ławę, kiedy do salonu wszedł jej drugi przyjaciel z rękoma wciśniętymi
do kieszeni.
Uśmiechnął się do niej i machnął
ręką. Pięknie. Ciekawe, co sobie teraz myślał? Że czekała na swojego kochanka
zwarta i gotowa? Potrząsnęła głową, bo te słowa nawet dla niej były
niedorzeczne.
- Eee... A gdzie Louis? -
spytała, żeby ukryć zażenowanie.
- Z Eleanor. Zakochani musza
spędzać ze sobą każdą wolną chwilę - wyjaśnił Liam.
- Zayn jest z Perrie, a Niall na
jakiejś imprezie - dodał od siebie Harry. - Widzę, że się zadomowiłaś?
- No... trochę długo czekałam
i... - wyjaśnienia przerwało czknięcie. Pijacka czkawka. No pięknie. Do czego
to dochodziło? Robiła sobie obciach w stylu własnej siostry. No ale nie było
odwrotu, a alkohol przynajmniej ją odprężał.
- To o czym chciałaś ze mną
porozmawiać? - spytał Harry, rzucając się na kanapę, a nogi wyzute z butów
układając na szklanej ławie.
Liam dla kontrastu przysiadł na
brzegu sofy, jakby szykował się do ewentualnej ewakuacji w razie potrzeby.
- Tak pogadać - skłamała. -
Fajnie, że jesteście obaj. - Znowu kłamstwo. O krok bliżej do charakteru
siostry, ale nic nie mogła na to poradzić. Informacja "sprawdzam wszystkie
opcje" albo "towar przed zakupem" wydawały się tak nieodpowiednie,
że miała nadzieję, że nic takiego nie palnie.
- O czym? - spytał Harry,
wyszczerzając zęby, ale kiedy otworzyła usta, by coś powiedzieć, przerwał jej,
unosząc palec w górę. - Przyniosę coś do jedzenia, bo piłaś na pusty żołądek i
może ci odwalić.
Wyszedł do kuchni, a atmosfera
zrobiła się tak gęsta, że można było w powietrzu powiesić siekierę.
- Może mi odwalić - prychnęła
Madzia pod nosem. - Wypiłam jednego szampana, a nie całą gorzelnię -
oświadczyła w stronę Liama i żeby nie topić się pod wpływem jego spojrzenia, złapała
pustą butelkę i drugą pełną i ruszyła do kuchni.
Kuśtykała, bo nogę nadal miała w
gipsie. Po drodze potknęła się o jakiś zwój kabli i wywinęła orła. Z impetem
uderzyła o ziemię, rozbijając obie butelki, a szampan z tej pełnej zalał
wzmacniacz do sprzętu grającego, powodując strzelające wokoło iskry. Liam nie
zdążył do niej doskoczyć, więc stłukła sobie dupę i rozcięła dłoń. No i
spowodowała zwarcie, przez które cały dom pogrążył się w egipskich
ciemnościach.
- Hej, podgrzewałem zapiekankę!!!
- zawołał z kuchni Harry. Nie usłyszał odpowiedzi, więc podreptał do salonu,
nadziewając się na rozbite szkło. - Cholera jasna! Co tu się stało?! - spytał
ze złością.
- Maggie się przewróciła i oblała
wzmacniacz szampanem. Było zwarcie - wyjaśnił spokojnie Liam.
- Super. Nie obejrzymy X Factora
- westchnął chłopak. - Są ranni?
- Chyba przecięłam sobie rękę -
rozeznała się Madzia.
- A ja nogę, cholera! - zaklął
Harry. - Znajdę apteczkę, a wy... Nie ruszajcie się stąd. Tu jest najjaśniej.
Pokiwali głowami w ciemności, ale
nie byli pewni, czy Harry to widział, bo zajęty był przeklinaniem i próbą
dotarcia do łazienki. Rzeczywiście w salonie było najjaśniej, bo duże okna
wpuszczały do pomieszczenia nikłą poświatę księżyca w nowiu, która jednak nie
była w stanie uczynić domu bardziej funkcjonalnym w ciemności.
- Podaj rękę, pomogę ci wstać -
zaoferował się Liam, a Magda wymacała jego dłoń i próbowała wstać, ale drugą, już
skaleczoną ręką podparła się o podłogę i ponownie zraniła. Pisnęła z bólu. - Co
się stało? - zapytał chłopak z troską.
- Znowu się przecięłam. Przez
moje gapiostwo jest tu pełno szkła.
Gdyby nie była trochę pijana nic
takiego nie miałoby miejsca. Za każdym razem powtarzała sobie, że nie będzie
już pić, ale nie mogła nic na to poradzić, że była bardziej rozluźniona po
procentowych trunkach.
- Powinniśmy stąd
iść. Może w kuchni Harry ma zapałki?
- Ale powiedział, że mamy tu
zostać.
- Ale to nie on jest w niebezpieczeństwie przez te przeklęte ostre
kawałki szkła - słusznie zauważył Liam i pomógł Madzi szerokim łukiem ominąć
odłamki, świecąc po drodze swoim telefonem.
Szybko jednak zorientowali się,
że nie tak łatwo skręcić w odpowiedni zakamarek domu, mając tylko metrową
widoczność. Madzia żałowała, że nie wzięła swojego telefonu ze szklanej ławy,
byłoby znacznie mniej niezręcznie. Tymczasem Liam obejmował ją dłonią
niebezpiecznie blisko tyłka i cierpliwie czekał, aż dokuśtyka na miejsce.
- Nie powinnaś forsować nogi -
powiedział nagle. - Pójdę sprawdzić, gdzie jest Harry. Chyba poszedł do łazienki
na górze.
- Dobra - przystała na tę
propozycję. Nie uśmiechała jej się podróż po schodach ze zranioną dłonią i nogą
w gipsie. No i w stanie alkoholowego upojenia.
- Tylko nigdzie się stąd nie
ruszaj - polecił Liam.
Obiecała, że zostanie na miejscu.
Stała oparta o ścianie na korytarzu prowadzącym prawdopodobnie do kuchni, ale
nie można było wykluczyć pewności, że może sturlać się po schodach do schronu i
skręcić sobie kark. Chociaż może to by było lepsze niż życie w nieustannym
upokorzeniu i niezdecydowaniu co do własnych uczuć?
Czuła metaliczny zapach krwi albo
po prostu rozum płatał jej figle. Chciała przysiąść na ziemi, ale to było
ryzykowne, bo mogłaby zostać zdeptana przez Hazzę lub Liama. Stała tak więc jak
kołek do czasu, kiedy ktoś nie zapukał dwa metry od niej w ścianę.
- Liam? - spytała, ale nikt jej
nie odpowiedział.
Wydawało jej się, albo słyszała
hałasy z góry, pomyślała. Usłyszała jednak pukanie bliżej siebie i nie był to
hałas błądzenia po omacku a raczej wystukiwanie jakiejś melodii.
- Harry? - spytała o wiele mniej
pewnie, ale i tym razem nie usłyszała odpowiedzi.
Pukanie zbliżało się aż w
końcu usłyszała czyjś oddech tuż na wyciągnięcie ręki. Chciała wymacać
żartownisia i go pacnąć, albo ewentualnie wytrzeć w jego drogą koszulę krew ze swojej
dłoni, żeby odechciało mu się żartów, ale zanim zdążyła to zrobić, została
przyciśnięta do ściany i pocałowana. Niezidentyfikowany osobnik uderzył w jej usta tak szybko, że nie
mogła pomyśleć ostatnimi szarymi komórkami, które jej pozostały. Myślenie
wyłączyło się przez krążące w krwioobiegu procenty i endorfiny. Całował
zachłannie, jeszcze bardziej napierając swoim ciałem i przygniatając ją do
ściany, a ona jak w transie oddawała każde muśnięcie warg do chwili, kiedy
przez jej głowę przebiegła jedna trzeźwa myśl... Kto to, do diabła, jest?!
Oderwała się od całującego ją nieznajomego i wyciągnęła ręce w ciemnościach w
celu zmacania punktów strategicznych i późniejszej identyfikacji. Jej dłonie
natrafiły jednak na puste powietrze.
- Kto tu jest? - spytała, łapiąc
oddech, którego niemal jej zabrakło. - KTO?
Przez jej głos przebijała
frustracja, kiedy tak po omacku zaczęła przesuwać się po korytarzu i machać
rękoma. Nagle ujrzała smugę światła, która rozświetliła większą część pomieszczenia.
Na schodach stał Liam z latarką.
- To ty??? - spytała zszokowana,
a on dziwacznie się uśmiechnął.
- Pewnie, że to ja. Harry chyba
zabłądził w ciemnościach, bo na górze w łazience go nie było. Ale znalazłem
latarkę - oświadczył zwycięsko.
- Długo tu jesteś?
- Od kiedy prowadzimy tę
konwersację - wyjaśnił chłopak. - A co się stało?
- Nic, nic. Wydawało mi się, że
ktoś tu był... Na pewno nie przyszedłeś wcześniej i nie pukałeś w ścianę?
- Nie, Meggs. Szukałem latarki -
chłopak zamachał w górze przedmiotem.
A więc... Hazza? A może tylko i
wyłącznie jej chora wyobraźnia? W końcu była przekonana, że na polu golfowym
pocałował ją Nath, no ale piła piwa na ognisku, a brała jeszcze leki ze względu
na swoją nogę, które w pomieszaniu mogły uczynić jego przeżycie jej przeżyciem.
Wiedziała, że stracił dziewictwo na polu golfowym i jej wyobraźnia zadziałała w
dość zboczony i krępujący sposób.
- Ta dam! Mam apteczkę! -
oświadczył dumnie Harry, pojawiając się w poświacie z metalowym pudełkiem w
dłoniach.
- Trochę ci to zajęło -
powiedział podejrzliwie Liam, a jego przyjaciel się uśmiechnął.
- No co? Wiesz jak ciężko coś
wymacać w ciemnościach? - zachichotał.
Madzia nie mogła się oprzeć
wrażeniu, że te słowa miały dwuznaczny wydźwięk. Spoglądała po minach chłopaków,
żeby zrozumieć, co tak naprawdę tu zaszło, kiedy rozległo się kaszlnięcie za
jej plecami. Odwróciła się i zamarła.
- Nath? Co ty tu robisz?! -
spytała zszokowana.
- Właśnie, Nath - prychnął Harry.
- Czy określenie "prywatna posesja" coś ci mówi?
- Przepraszam, ok? Nie jestem
włamywaczem - oświadczył Nath i zbliżył się do przyjaciółki. Zauważył, że ma
zranioną rękę. - Maggie, w porządku?
- Nie, ale zaraz będzie -
odpowiedział za Madzię Harry. - Mam apteczkę.
- Faktycznie pocieszające -
westchnął Nath. - Bardzo boli? - spytał nastolatkę z troską, a ta pokręciła
głową.
Nie bolało. Teraz mogła myśleć
tylko o fakcie, że jego przybycie zmieniło wszystko. Teraz istniało
prawdopodobieństwo, że to on skorzystał z egipskich ciemności, by skrzyżować z
nią języki. Jakkolwiek dziwnie to brzmiało.
- No... a co tutaj robisz? -
spytał Liam, który czuł się jak nieruchoma latarnia, statysta w przedstawieniu.
- Och, przepraszam. Byłem u Was w
mieszkaniu, ale twoja siostra powiedziała, że cię nie ma. A chciałem oddać to.
- Nath wyciągnął rękę w górę i zamachał jej przed oczami nieśmiertelnikiem,
który podarował jej na gwiazdkę. - Dzwonili z klubu golfowego, znaleźli go w
pokoju hotelowym.
- Nawet nie zauważyłam, że to
zgubiłam - przyznała skruszona dziewczyna i odgarnęła włosy, by chłopak mógł
jej zapiąć podarunek na szyi.
Była zbyt pijana, by obserwować
miny chłopaków, z których mogłaby coś wywnioskować. Została pocałowana w
ciemności przez jednego z trzech kawalerów, którzy mieszali jej w głowie. Liam
wydawał się szczery, twierdząc, że to nie on ją zaskoczył, zresztą, pamiętała pocałunki, które wymienili, a ten był zupełnie inny. Harry robił dziwne
insynuacje i byłaby gotowa stawiać na niego, ale pojawienie się Natha... To
było ponad jej siły.
Była tak osłupiała, że nie
zauważyła opatrzonej dłoni, wokół której Liam starannie zawinął bandaże.
- Jesteś nieobecna - zauważył
Nath.
- Bo sobie wypiła i spowodowała
spięcie - wyjaśnił Harry.
Zapanowała cisza, którą przerwał
Harry swoim pytaniem.
- Dobra, powiem to. Po co
jechałeś tutaj, żeby jej to oddać, skoro byłeś w mieszkaniu i mogłeś zostawić
to jej siostrze?
- Eee... Twoja siostra była dość
wkurzona. Coś wyprowadziło ją z równowagi i bałem się, że mi przywali, albo
zepsuje wisiorek - wyjaśnił Nath.
- Trochę to naciągane. - Liam
uniósł jedną brew i podejrzliwie spojrzał na przybyłego gościa.
- Nawet bardzo - potwierdził
Harry.
- Nie musicie mi wierzyć,
chciałem tylko się upewnić, że nieśmiertelnik trafi do Meggs. - Nath wzruszył
ramionami. - Przepraszam za najście. Trafię do wyjścia.
- Ale jak ty się tu w ogóle
dostałeś?! - uniósł się Harry, uderzając w stół, przez co latarka spadła i na
chwilę zapanowały ciemności.
- Przeskoczyłem przez ogrodzenie
- wyjaśnił chłopak jak gdyby nigdy nic.
- Chyba o tyczce - prychnął Liam.
Madzia musiała przyznać, że Nath
nie byłby w stanie wykonać takiej akrobacji.
- Wszedłem na drzewo i skoczyłem.
- Członek The Wanted pozostawał przy swoim zdaniu, więc dali za wygraną. -
To... mogę już iść? Nie wezwiecie policji?
Chłopcy mieli odmienne zdanie co
do postępowania w tej sytuacji. Harry chciał informować policję o wtargnięciu,
ale miał rozciętą nogę, przez którą nie był w stanie dojść do telefonu. Liam
natomiast oświadczył, że pójdzie zobaczyć, czy da się coś zrobić samemu z
awarią prądu i odprowadzi Natha do drzwi. Madzia miała nadzieję, że nie pobiją
się po drodze, bo byłoby to zbyt wiele jak na jej przesączony alkoholem,
nastoletni organizm.
- Także... jak ręka? - zapytał
Harry, kiedy zostali w ciemności. Nie odpowiedziała, więc włączył telefon i
poświęcił w jej stronę wyświetlaczem.
- Może być - odpowiedziała
lakonicznie Madzia.
- A noga?
- Też.
- Ok, to super. To możemy pogadać
o tym, co chciałaś pogadać.
- Właściwie to teraz chciałabym
porozmawiać o czymś innym - przyznała szczerze.
Odkaszlnął.
- Tak?
- Czy ty chciałeś mnie
przestraszyć, kiedy rzekomo poszedłeś po apteczkę? - spytała prosto z mostu.
- Rzekomo? - zdziwił się.
- Nie było cię dość długo, a swój
dom powinieneś znać, nawet w ciemnościach.
- Rzadko tu bywam - wyjaśnił
chłopak, a ona spojrzała na niego spode łba i miała nadzieję, że nikła poświata
mu to ukazuje.
- Czyli to nie ty wystukiwałeś
melodie w ścianę i... takie tam?
- Takie tam? - roześmiał się.
- Takie tam... wygłupy -
wyjaśniła, a on pokiwał głową, ale nie w geście przyznania, ale zrozumienia.
Zapanowała cisza. Madzia
otworzyła usta, by powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie wrócił Liam i
oznajmił, że instalacja się przepaliła i nic nie da rady zrobić do przybycia
specjalisty. Madzia miała więc powtórkę z rozrywki w chłodni, tyle że teraz nie
tylko Nath zaprzątał jej głowę.
W mieszkaniu natomiast Monika
dostała szału, kiedy Kuba w pół godziny po ich umówionym spotkaniu wysłał jej
suchą wiadomość, w której informował, że nie wyrobi się do kina, bo musi zostać
w pracy. Była tak zirytowana faktem, że dostała kosza, że kiedy zadzwonił
dzwonek do drzwi, a na progu ujrzała Natha, chciała go udusić. Niemal
zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, informując zdawkowo, że Madzia szaleje z
Hazzą. Reszty musiał się domyślić.
Dziewczyna nie wiedząc za
bardzo, co ze sobą zrobić. Usiadła na kanapie przed telewizorem i zaczęła
przerzucać kanały, ale jak na złość, wszędzie emitowane były reklamy. Pukanie
do drzwi wyrwało ją z wyjątkowo męczącej nudy. Była nawet gotowa przyjąć Sykesa
z otwartymi ramionami, byleby dotrzymał jej towarzystwa. W odwiedziny przyszedł
jednak nieco starszy od Młodego członek The Wanted.
- Cześć - przywitał się w progu Jay.
- Szukam Natha. Miał pojechać do was tylko na chwilę, tymczasem nie wraca i nie
odbiera telefonów.
- Bo dobrze się tu bawimy -
zażartowała dziewczyna, a widząc, że Jay próbuje zapuścić żurawia do wnętrza,
wyprowadziła go z błędu. - Był oddać Madzi blaszkę, ale powiedziałam mu, że
pojechała do Harry'ego Stylesa i chyba zdecydował się do nich dołączyć.
- Serio? - zdziwił się Jay. - No
to... dobra. Po prostu się martwiłem.
- To szlachetnie z twojej strony.
- No... a co ty porabiasz? -
zagadywał dalej przez próg.
- Takie tam. - Machnęła ręką. Nie
zdawała sobie sprawy, że jej siostra użyła takiego samego określenia.
- To nie będę przeszkadzał.
- Nie przeszkadzasz.
- To może pójdziemy na spacer?
- Nie mam ochoty. Jeszcze
natkniemy się na jakieś twoje fanki - wypaliła Monika i skarciła sama siebie w
duchu. Tak jej się nudziło, że była gotowa nawet obserwować, jak jej przyjaciel
wypisuje autografy, a tymczasem odrzucała propozycję zajęcia ciągnącego się w
nieskończoność czasu.
- Acha... No to... Pa. - Jay
odwrócił się na pięcie i chciał odejść, a ona zagryzła wargę, w duchu modląc
się, by sobie nie szedł. - A może przejdziemy się po korytarzu? - zaproponował.
- To dość głupie - wypaliła i
niemal uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Chciała, żeby dotrzymał jej
towarzystwa, a mimowolnie go zbywała. Musiała przejąć inicjatywę, żeby nie
pomyślał, że go spławia. - Ae może wejdziesz? Mam tanie wino.
Uśmiechnął się i skinął głową.
Chwilę później siedzieli przy krakersach serowych, ze szklankami w dłoniach
(Monice nie chciało się szukać kieliszków) i wgapiali się w telewizor.
- Powiedz coś zabawnego, bo mi
się nudzi - oświadczyła w końcu, czując, że nie zniesie niezręcznej ciszy.
- Widzę, że jesteś bezpośrednia -
roześmiał się.
- Nie powinno cię to dziwić. W
końcu już trzy razy spaliśmy w jednym łóżku, widziałeś mnie prawie nagą, dwa razy
cię pocałowałam... Sporo tego.
- To prawda.
- Jesteś jakiś małomówny.
Zazwyczaj gęba ci się nie zamyka - zauważyła dziewczyna, a on przechylił
szklankę wina i wypił ją duszkiem.
- Znowu ta bezpośredniość.
- Kolejna z moich zalet. -
Wzruszyła ramionami i również opróżniła szklankę, sięgając po butelkę, by dolać
sobie i jemu. - I chyba jedyna rzecz, której razem nie zrobiliśmy, to śpiew.
- Chodźmy więc na karaoke -
zażartował, a ona podłapała.
- Dobry pomysł!
- Nie, to nie jest dobry pomysł -
zgasił jej zapał, a ona założyła ręce na piersiach.
- No tak, bo taka gwiazda jak ty
nie może się ze mną pokazać.
- Przecież proponowałem ci spacer
- zaparł się.
- Yhm. Super. Chcesz coś jeść?
Wypiła szklankę wina dość szybko
i już robiła dość gwałtowne ruchy, nie potrafiąc dokładnie ocenić odległości.
Tak zamaszyście się odwróciła, że strąciła ze stołu szklankę z czerwonym winem,
które zalało mu spodnie.
- Cholera, dywan! - zaklęła i
rzuciła się po szmatę. W ogóle nie przejęła się, że jego jasne płócienne
spodnie nadają się na śmietnik.
- Dzięki za troskę o mnie -
powiedział pod nosem, a ona zorientowawszy się, że dywan pozostał nietknięty,
przeniosła wzrok na jego krocze.
- A co, mam trzeć aż plama
zejdzie? - prychnęła, ale widząc jego zszokowane spojrzenie szybko się
zaczerwieniła i odkaszlnęła. - Ściągaj portki, przepiorę - poleciła, a on
zaczął rozpinać klamrę od paska.
- Coś ostatnio często się
rumienisz - zauważył.
- A ty rzadko - odgryzła się. -
Po prostu po utracie wagi tak już mam. Ale spokojnie, ważę już prawie tyle co
przed "dietą". Zdmuchnięcie przez wiatr mi nie grozi.
Dziewczyna przejęła od chłopaka
jego spodnie i poszła do łazienki, wywabić plamę. Po kilku minutach wróciła do
pomieszczenia, po którym kręcił się Jay w samych gaciach.
- Nie za wygodnie ci? Chcesz coś
do przykrycia zanim wyschną spodnie? - spytała dziewczyna.
- Nie, dzięki. Tu jest ciepło.
Zmierzyła wzrokiem jego gacie.
- A nie zimno? - spytała,
zasłaniając usta ręką i chichocząc.
- A co to niby miało znaczyć? -
spytał, ale widząc, że ona się śmieje, i on się roześmiał.
- Mam wysuszyć ci spodnie
suszarką, czy poczekasz aż wyschną w naturalny sposób?
- Wolę naturalne sposoby.
- No dobra. Ale to oznacza, że
będziesz tu musiał długo zostać. Masz czas? - dopytywała.
Skinął głową, a potem wskazał na
sprzęt leżący przy telewizorze.
- Partyjka na konsoli? - spytał,
a ona pokiwała głową.
- Ale najpierw zrobię coś do
jedzenia. Właściwie to masz szczęście, bo chyba mam w zamrażarce pizzę
wegetariańską.
- Zupełnie jakbyś na mnie
czekała.
- Bo tak było! - roześmiała się i
znikła w kuchni, podczas gdy on włączył konsolę i kiedy wróciła, oznajmiając,
że kolacja zaraz będzie już na nią czekał w samych gaciach i z padem w dłoni.
Zostawił jej też miejsce na
kanapie obok siebie, ale wolała usadowić się na ziemi. Z niepokojem
zaobserwowała, że on też przyznał, że dywan będzie bardziej wygodny niż
kanciasta kanapa i usiadł koło niej.
- Żadnych forów - powiedziała,
grożąc chłopakowi palcem, kiedy załączali grę, w którą niedawno Kuba ograł
Jaya.
Chłopak uniósł ręce w geście
poddania.
- Nie licz na to. Ogram cię ze
wszystkich oszczędności!
- Ale ja nie gram na pieniądze.
To hazard.
- No to na co grasz?
- Nie wiem... na kopniaki w dupę?
- roześmiała się i wyszła, zanim rzuciłby niemoralną propozycję.
Wróciła, niosąc pizzę na
drewnianej tacy, razem z ketchupami i dużymi talerzami. Nalali sobie winka,
przekąsili po kawałku i zaczęli grać. Po kilku minutach grę wygrała Monika.
- Dałeś mi fory! - oświadczyła
obruszona.
- Nie, przysięgam. - Uniósł ręce
w geście poddania, ale uśmiechał się, więc wiedziała, że nie wygrała uczciwie.
- Ech, nic w tym dziwnego. Jestem
w tym kiepska, wcześniej za każdym razem mnie ogrywałeś.
- Jeśli to poprawi ci nastrój,
byłaś naprawdę blisko uczciwej wygranej - oświadczył, sięgając po wino.
- No to pocieszające. - Monika
się roześmiała i ugryzła kawałek pizzy. - Wiesz, co przydałoby się na cieście?
- Brukselka? - zapytał Jay
zadziornie, a ona zmierzyła go wzrokiem.
- Szynka! - uderzyła go pięścią w
rękę.
- Będę miał siniaki! - Chłopak
zaczął rozmasowywać część ciała dłonią.
- Gówno prawda. Aż taki delikatny
nie jesteś.
- Ty też do najsubtelniejszych
nie należysz - prychnął. - Ale to właśnie zawsze w tobie lubiłem.
Wino było opróżnione, a jej
wirowało w głowie, bo popijała nim pizzę i czuła, że alkohol zamienia jej mózg
w gąbkę. Zresztą, on siedział w gaciach tuż obok niej, co niewątpliwie ją
krępowało. A jeszcze gorzej zrobiło się, kiedy najwyraźniej postanowił przejąć
inicjatywę i zaczął pochylać się w jej stronę, znacząco oblizując wargi.
- Ten spacer to dobry pomysł! -
oznajmiła żywiołowo. - Chodźmy się przejść po klatce schodowej!
Klasnęła w dłonie sama nad swoim
pomysłem i podniosła się, by się szykować. Jay łypał na nią oczami i unosił
jedną brew, kiedy krzątała się i sprzątała ze stołu.
- No co? - spytała w końcu
zirytowana.
- Jestem w bieliźnie -
oświadczył, wskazując na swoje ciasne bokserki.
- Ale mówiłeś, że ci ciepło -
zauważyła, ale w myślach uderzała głową o ścianę. Jej sprytny plan zgubienia go
po drodze i zatrzaśnięcia się z powrotem w mieszkaniu nie wypali. Widziała jego
nadal uniesioną w górze brew, więc odgarnęła włosy z czoła. - No dobra, wysuszę
ci te spodnie suszarką.
- Ale ja nie chcę się ubierać.
- A co, może chcesz się rozebrać?
- prychnęła.
Atmosfera była niezręczna, więc
Monika wyszła z pokoju i udała się do łazienki, gdzie powiesiła jego spodnie.
Wyciągnęła suszarkę i skierowała ciepły strumień powietrza na mokrą plamę,
gdzie wcześniej wylała wino. Jay, jak na złość, podążył za nią. Wyciągnął jej z
rąk suszarkę.
- Myślisz, że tak łatwo mogę stąd
wyjść? - spytał. - Praktycznie dopiero wszedłem.
- Ale to trwa już dość długo,
jestem zmęczona.
- Myślałem, że dobrze się bawisz.
- Tak... Ale to zaczyna być
kłopotliwe.
- To nic takiego. Jesteśmy w
końcu przyjaciółmi. Pizza, wino, wspólna gra... Już dwa razy ze sobą spaliśmy,
a wypadki zdarzają się każdemu... - Jay urwał, słysząc pukanie do drzwi do
łazienki.
Monice oczy wyszły z orbit.
Wyszła z pomieszczenia, wciskając przyjacielowi suszarkę. W korytarzu stał
Kuba, który usłyszał ich rozmowę i najwyraźniej mógł inaczej zrozumieć ich rozmowę.
- A co ty tutaj robisz? - spytała
zdziwiona. - Nie powinieneś być w pracy?
Zegar wskazywał dziewiątą
wieczorem, a umówieni byli na szóstą. Teraz stał jak gdyby nigdy nic w koszulce
z dekoltem w serek i dopasowanych dżinsach. Cholera, nic dziwnego, że brała go
za geja. Z tą fryzurą... Otrząsnęła się, by wysłuchać odpowiedzi.
- Zerwałem się i miałem nadzieję,
że zdążyły na seans o dziesiątej. Ale jak widzę, jesteś zajęta.
Kuba wbił dłonie w kieszenie, a
Monika, której szumiało w głowie, zmarszczyła brwi.
- Jak ty włożyłeś nogi w te
ciasne spodnie? - spytała zaintrygowana, a drzwi do łazienki się otworzyły i
stanął w nich Jay, w samych gaciach.
- Cześć - przywitał się.
- Cześć - odpowiedział Kuba.
- Przepraszam, że wszedłem, ale
drzwi były otwarte, a nikt nie odpowiadał na pukanie. - Kuba wzruszył
ramionami.
- Nic się nie stało. I tak już
kończyliśmy. Za długo to trwało. - Jay wykonał taki sam gest.
Kiedy stali obok siebie doskonale
widoczny był kontrast między nimi. Jay był nieco wyższy, a burza jego włosów
potęgowała to uczucie. Kuba za to miał śniadą cerę i niemal czarne włosy oraz
ciemne oczy. Monika stała pomiędzy nimi jak w jakiejś kanapce i patrzyła to na
jednego, to na drugiego i ze zmrużonymi oczami dokonywała w głowie jakiegoś
tajemniczego bilansu, który sprawił, że zrobiło się jeszcze dziwniej.
- Nie uwierzysz, co się stało! -
oświadczyła Madzia, wchodząc do mieszkania i rzucając klucz na stół.
Jej wzrok padł na dziwaczny
trójkąt i zdębiała.
- Eee.... Przeszkadzam?
- Nie - odpowiedzieli zgodnie, a
dla równowagi Jay i Kuba w tym samym czasie odezwali się:
- To ja już pójdę.
- W gaciach? - spytała nastolatka
przyjaciela, wskazując na jego ubiór, a on się zaczerwienił i wszedł do
łazienki, by przywdziać spodnie.
Plama została wywabiona i spodnie
były prawie suche. Pozostał tylko wilgotny ślad w okolicy krocza, który
wyglądał jak plama po wytrysku, ale nikt tego nie skomentował. Jay spłonął
rumieńcem, Monika chichotała równie różowa, a Kuba nadal trzymał ręce w
kieszeniach i się pożegnał. Minutę później w mieszkaniu zostały tylko siostry.
- Czy ty chcesz mi o czymś
powiedzieć? - spytała Madzia, ściągając buty, a Monika pokręciła głową. - Ale
ty najwyraźniej chcesz coś opowiedzieć mi.
- Dobra, powiem to, bo nie mam
komu, a my za rzadko rozmawiamy na takie tematy... - zaczęła enigmatycznie
Madzia. - Pojechałam do Harry'ego, wywaliłam instalację elektryczną, a w
ciemności ktoś mnie pocałował.
- Ktoś? - prychnęła Monika. -
Harry nie chciał się przyznać i zwalał na Duszka Kacperka?
- Nie byłoby to tak
skomplikowane, gdyby nie fakt, że w domu Harry'ego był jeszcze Liam i nasłany
przez ciebie Nathan.
- Nasłany przeze mnie?
- Tak. Chciałaś się go pozbyć,
żeby oddawać się igraszkom z Jayem i Kubą, no to praktycznie włamał się na
posesję. I któryś z nich mnie pocałował.
- A nie wydawało ci się to
czasem? - Monika spojrzała na młodszą siostrę spode łba.
- Nie. Wypiłam trochę, ale...
najwyraźniej mniej niż ty - oznajmiła nastolatka, widząc nieobecne spojrzenie
siostry.
- Nie jestem pijana. Ale wypiłam za szybko i... No wiesz. Było zabawnie.
Choć nie. Wcale nie było zabawnie.
- Wiesz, po czym poznać, że
jesteś pijana? - Madzia objęła siostrę ramieniem i zaczęła ją prowadzić do
sypialni. - Powtarzasz wtedy, że nie jesteś pijana. A Jay bez spodni tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ciebie
nie można zostawić samej.
- To nie zostawiaj. Najwyraźniej
na lepsze wyjdzie nam, kiedy nie będziemy się rozdzielać. Zwróciłaś uwagę, że
wszystkie dziwne przygody zdarzają się, kiedy jesteśmy z dala od siebie? -
Monika opadła na łóżko. Chciała się umyć, ale uznała, że lepiej będzie poleżeć
i wytrzeźwieć, zanim wpakuje się pod strumień wody.
To była po części prawda. Awaria prądu w
hotelu została spowodowana kiedy Madzia zostawiła Monikę i poszła jeść kolację
z The Wanted. Pożar na Barbadosie wybuchł, gdy młodsza z sióstr była na plaży i
nie chciała pojawiać się na imprezie w pianie.
- A sztorm i burza? - spytała
Madzia, przypominając sobie te wydarzenia.
- Ale one skończyły się dobrze, a
nie jakimś długiem albo potężną kłótnią - słusznie zauważyła Monika i przeciągle
ziewnęła. - Teraz już zawsze będziemy razem.
Objęła siostrę i leżały tak obie
na łóżku, dopóki starsza nie zasnęła, a młodsza biła się z własnymi myślami.
Kto, do cholery, pocałował ją na korytarzu?! Liam powiedział, że nie był to on
i mimo iż była zaskoczona, dostrzegała subtelne różnice w pocałunku z nim i
tajemniczym chłopakiem. Najbardziej prawdopodobnymi kandydatami pozostawali
więc Harry i Nath. Dziewczyna za punkt honoru obrała sobie dowiedzenie się,
komu zachciało się takich przyczajonych zalotów. Wiedziała, że inaczej nie
zazna spokoju.
~*~
Wspaniały rozdział. Też ciekawi mnie kto ją pocałował i jaką melodię wystukał ten ''ktoś''
OdpowiedzUsuńAle dlaczego zbliżamy się do końca ? Świetnie piszesz i to będzie naprawdę smutne gdy nie będę mogła czytać tego opowiadania. Szukałam w necie aby znaleźć podobne ale niema tak dobrych jak to.
P.S Obstawiam że to Nath ją pocałował :D
A i szybkiego powrotu do zdrowia. Też się rozchorowałam i jestem zmuszona siedzieć w domu.
OdpowiedzUsuńHejka :)
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie bylo :(
Ale chce sie pochwalic ze nadrobilam rozdzialy od 66 !!
Jestem z siebie dumna xD
Chce ci powiedziec ze rozdzialy sa za*****te!!
Z niecierpliwoscia czekam na kolejny!!
Szkoda tylko za takie krotkie :(
Ale dobre i to :)
Mogloby do czegos dojsc miedzy Madzia a Hazza byloby fajnie i na 100% ciekawie :)
Ale i tak bardziej pasuje do Natha :D
Czekam na nexta!
Kocham cie!!
Alex
Kocham twojego bloga i zawsze z nieukrywaną przyjemnością czytam wszystko co tu zamieszczasz...
OdpowiedzUsuńNie wiem tylko jak to możliwe, ale z każdym rozdziałem podoba mi się ta historia coraz bardziej<3
Jakby to Harry był gościem od pocałunku, to w sumie byłoby to ciekawe:)
Losy bohaterki skomplikowały by się jeszcze bardziej, ale to chyba było by całkiem niezłe xd
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie na nowy rozdział ;p
Pozdrawiam cieplutko;*
"- Jak ty włożyłeś nogi w te ciasne spodnie? " OMG mój tablet ledwo to przeżył. Ten tekst jest epicki. Uwielbiam to opowiadanie i wcale nie wydaje mi się, żeby rozdziały były nudne.Powinnaś wydać książkę, i masz pewność, że ja na pewno ją kupię.
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Po przeczytaniu tego rozdziału zatkało mnie. Coraz bardziej podoba mi się akcja opowiadania.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Madzia będzie w stanie sama wyduldać butelkę szampana.
Nie powiem, zdziwił mnie ten pocałunek z "ktosiem". I teraz przez cały czas będę się zastanawiała, kto, do jasnej ciasnej, urządza sobie całuśną orgię w ciemnościach. Ale lubię takie "zagadki". To naprawdę trzyma w niepewności. Ale mam delikatne podejrzenia i z chęcią dowiem się wszystkiego.
Cóż, Monika szaleje. Kiedy dotarła z Jayem do łazienki, myślałam, że na serio do czegoś dojdzie, ale Kuba zmienił całą sytuację o 180 stopni. à propos Kuby. Mam co do niego mieszane przeczucia... Sama nie wiem, co o nim sądzić.
Ogólnie biorąc: jest rozdział- jest szał.
Pozdrawiam,
Madeleine
Właśnie! Zapomniałabym... Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia. I mam nadzieję, że mimo inwazji wirusów dodasz kolejny rozdział tak szybko, jak się da.
UsuńPłonę! Długo zajęło mi się zebranie i napisanie tego komentarza!
OdpowiedzUsuńAleż ta scena w ciemnościach,ten pocałunek, TA sytuacja! Pięknie. Monika też znalazła się w dość niezręcznej sytuacji. Dziwi mnie fakt, że Nath tak się ukrywa ze swoimi uczuciami. Na pewno on ją pocałował w tym mroku. Mam rację ? Ja zazwyczaj mam rację i teraz też muszę mieć :D
Kuba. Gejem. Mnie to przekonuje, ale nie do końca. Bo niby podszedł do tego z dystansem, ale jednak mi coś tu nie gra. On coś do niej czuje.
Jesteś chora? Bidulka:* Szybkiego powrotu do zdrowia :*
Czekam na następny, cudowny rozdział.
Pozdrawiam.
Robi się coraz ciekawiej :)
OdpowiedzUsuńTen tajemniczy pocałunek... Na samym początku myślałam, że to Liam, ale jak się później okazało, że Nathan jest w domu Harrego, to stwierdziłam, że to właśnie Nath pocałował Madzię.
Jakoś nie wydaję mi się, żeby Harry mógł ją pocałować, ale w sumie z nim to nigdy nic nie wiadomo ;D
A ta akcja z Jayem i Kubą po prostu mega. No a to zdanie "Jak ty włożyłeś nogi w te ciasne spodnie?" mnie po prostu rozwaliło.
Jestem bardzo ciekawa których chłopaków wybiorą obie siostry. Mam nadzieję, że Monika będzie z Jayem. Pasują do siebie.
Jestem ciekawa co się będzie działo w następnych rozdziałach :D
No i na sam koniec przepraszam, że nie skomentowałam ostatnich 2 rozdziałów, ale nie za bardzo miałam czas na cokolwiek. Zauważyłam, że ostatnio coraz częściej mi się to zdarza i coraz częściej nie komentuje rozdziałów, za co na prawdę bardzo przepraszam. Ale musisz wiedzieć, że czytam każdy rozdział z takim samym zaciekawieniem i wcale nie uważam, że rozdziały są nudne. Jak na razie nie zapowiada się, że nie będę miała czasu czytać, więc postaram się poprawić i komentować każdy rozdział :)
Rozdiał zajebisty, ale to wiesz :) No i nie wiem dlaczego mam wrażenie że to Nath ją pocałował. Akcja z Kubą, Brukselką i Jay'em świetna :) No i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;* No i powrotu do zdrowia ;)
OdpowiedzUsuńno no ciekawe kto ją pocałował mam nadzieję że to Nath. Czekam na następny rozdział. Aga17
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za dedykację :*
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie spodziewałam się, że spodoba Ci się mój komentarz :)
Strasznie, ale to strasznie ekscytuję się obecnym rozdziałem, więc skoro podziękowania mam już za sobą, zacznę komentować:)
Mówiłam już, że podobają mi się wewnętrzne monologi Madzi?
Jeśli nie, muszę to natychmiast nadrobić!:D Zwarta i gotowa, może nie było najlepszym określeniem na sytuację w jakiej zastali ją Liam i Harry, ale rzeczywiście moment w którym weszli, musiał dość dziwnie wyglądać:D
Tym bardziej, że czekała na loczka z szampanem w ręku. Brakowało jej tylko ekhem, fikuśnej bielizny do dopełnienia przypiski kolejna ofiara uroku Harry'ego.
Zgodzę się, że w tym rozdziale Madzia, z upiciem się i wywaleniem instalacji, bardzo przypominała swoją starszą siostrę:)
Teraz przejdę do sedna, bo od środka aż mnie ciekawość zżera, kim mógł być całuśny nieznajomy. Hmm, chociaż przed stwierdzeniem nieznajomy mogłabym się wstrzymać...
Analizowałam dwukrotnie fragment pocałunku w ciemnościach i nic nie wyszukałam, co mogło by wskazywać na jednego z trzech potencjalnych podejrzanych, o ten jakże śmiały ruch.
Drogą mojej prywatnej eliminacji, wydaję mi się, że jako pierwszy, który by nie dokonał tak śmiałego czynu, odpadłby Liam.
Mam wrażenie, że mówi prawdę o poszukiwaniu latarki, aczkolwiek nie mogę być w stu procentach pewna.
Z trójki podejrzanych zostaje dwóch...
Harry, który najbardziej zna swój dom i może blefować o tym, że go nie zna na tyle by przemierzać go po ciemku i Nathan, który naprowadzony przez Brukselkę, przybył do domu Harry'ego. Jestem pewna, że to jeden z tych dwóch, na sto procent, a który to się okażę:3
Skoro już mowa o Brukselce, nie mogę nie wspomnieć o niej i o tym miłosnym trójkąciku, w którym również jest uwikłana.
Oooo, ale cóż za przyjemny wieczór z Jay'em! :3
A bieganie po korytarzu w samych gaciach, czemu nie? :D
Sąsiedzi na pewno mieliby niezłą pożywkę z tego niecodziennego widoku:D
Gdyby nie przyszedł Kuba, może Jay by się odważył i pocałowałby Monię?:3 Och, to by było urocze! :3
Rozdział podobał mi się oczywiście, że tak i to bardzo, bardzo! A niewyjaśniony pocałunek w ciemnościach, wzbudza ciekawość i ogromną ochotę na następny:)
To tyle co chciałam na dzisiaj napisać. Mam wrażenie, że o czymś zapomniałam, ale mam tak zawsze komentując Twoje dłuuugie rozdziały:3
Czekam oczywiście na kolejny:*
P.S.Kuruj się i wracaj szybko do zdrowia! :*
E.
wszystkie komentarze są takie długie, ale ja zawsze pisze krótkie :P
OdpowiedzUsuńco tu dużo pisać jest świetny każdy dialog opis mi się podoba nie mam nic do zarzucenia :)
czekam na kolejny rozdział :)
weny!!
no i wracaj szybko do zdrowia :)
Świetny rozdział ;pp
OdpowiedzUsuńTeż jestem chora ale już wracam do formy czego tb też życzę :)
Czekam na NN ;D
Rozdział GENIALNY xD Nie męcz mnie i niech w końcu Monia i Jay się cmokną tak na poważnie *.* Ale chyba jednak fajnie,że umiesz trzymać w niepewności, i to jedna z rzeczy które w tobie cenię ;) Pijana Madzia- Zawsze spoko xD
OdpowiedzUsuńCzekam na cd ;*
P.s
U mnie na drugim blogu pojawił się już 1 rozdział, zapraszam <3
http://turnback-time.blogspot.com/
POCAŁUNEK W CIEMNOŚCIACH? SZOK!
OdpowiedzUsuńJay i Monia kiedy bd już coś na rzeczy? Czekam na to jak na zbawienie!!!!
Podchody Natha i Madzi są urocze ale i wkurzające. :p
A co do twojej twórczości piszesz ciekawie , Myślałaś nad tym by zacząć się rozwijać w tym kierunku? Jeśli nie to przemyśl to KONIECZNIE!:)
Kiedy dasz odpowiedź na kwestionariusze?:)
Życzę Ci dużo weny twórczej oraz szybkiego powrotu do zdrowia!:)
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i z żalem jest już tak blisko końca!:(
Pozdrawiam Gorąco,
Wierna Czytelniczka,
Ola!:)
Co ja mogę napisać że rozdział jak zwykle świetny? Ale to już wiesz pod tym względem nie zmienia się nic. Ja naprawdę nie wiem skąd Ty bierzesz te wszystkie pomysły ale są świetne czyta się to fantastycznie i tak wciąga że chce się więcej i więcej.
OdpowiedzUsuńKochana Madzia i jej trzech kawalerów ja też już pogubiłam się w tym czworokącie a jeszcze ten pocałunek w ciemności kto to był???? Aaa ja muszę znać odpowiedź. Muszę przyznać że Madzia ma przedsobą ciężkie zadanie musi naprawdę wybrać co dalej robi ze swoimi uczuciami do kogo one są prawdziwe i kogo naprawdę kocha, jak dla mnie pierwszy odpada Harry ale to jest Madzia a z nią nigdy nie wiadomo. Jestem ciekawa co będzie w następnym odcinku i za ile Madzia się zdecyduje. A Monia to Monia najpierw zamyka Nathanowi drzwi przed nosem a potem z nudów jest gotowa przyjąć go z otwartymi ramionami ale zamiast tego dostaje Jaya w prezencie. Boję się tego że oni się tak dobrze dogadywali przynajmniej przez większość wieczoru dopóki nie zrobiło się krępująco albo to prowadzi do katastrofy albo w końcu Monia zdecyduje się na Jaya. Poza tym zrobila się przy nim dziwnie śmiała ale i zarazem zawstydzająca coiekawe co to z nimi będzie. No ale i tu nie mogło się obyć bez osób trzecich i chociaż nie był to czworokąt to był to trójkącik. Ja już wczuwam się w Madzię która wchodzi i widzi siostrę między dwójką facetów na dodatek jeden jest bez spodni. Kochana wstawiaj jak najszybciej nowy rozdział.
I powiedz mi o co chodzi z tym że nie każdy bezie zadowolony z nowej serii??
POzdrawiam
Marta
Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać - dosłownie!
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie! ;)
Dotarcie do Ciebie było nie lada wyzwaniem. Przebrnęłam przez rozdziały już dawno (mniej więcej trzy tygodnie temu). Trafiłam na niego całkowicie przypadkiem i szczerze Ci napomknę, że nie byłam najpierw do niego przekonana – ograniczało mnie jedno: The Wanted. Nie byłam do nich przekonana, nigdy nie mogłam zapamiętać ich imion, a co grosza nie lubiłam zbytnio ich muzyki, ale wyobrażanie sobie poprzez pryzmat uprzedzeń jest złe, prawda? Właściwie nie wiem czego w nich tak nie lubiłam, może to, że „konkurowali” z One Direction? Nie wiem, naprawdę z ręką na sercu nie wiem. Ale wciągnęło mnie i to niespodziewanie, a to dobrze się złożyło, bo nie miałam już czego czytać! Wszystkie zaskakujące mnie blogi skończyły już swoją działalność zacnym epilogiem albo okropnym zawieszeniem, co jest absolutnie niefajne. No jak oni mogą, no jak? Wybacz, chwila słabości xD. Zdałam sobie sprawę, że dzięki Twojemu blogowi patrzę na TW, Sats, OD i inne zespoły całkiem inaczej, może to nawet lepiej? ;> Zlituj się nade mną jeżu–zwierzu, nie chcę znowu pisać litanii, która rozejdzie się na pięć komentarzy :o. Ale tak też bywa xD.
Przepraszam za masło maślane, które wyjdzie z tego wszystkiego(z komentarza) xD.
Zakładam, że wszystkie rozdziały pojawiają się co 3–4 dni, nawet co dwa, co jest dla mnie niesamowite, jakim sposobem się z tym wszystkim wyrobiłaś? Tylko pogratulować mogę – zdecydowanie! ;) Ja nawet nie mogę z siebie wykrzesać kilku rozdziałów, gdyż myślę, że zanudzę czytelnika i rezygnuję po dwóch–trzech rozdziałach! A Ty szybko i bezboleśnie dojechałaś do osiemdziesięciu pięciu! No tylko pogratulować, dać brawa i napisać dłuugi komentarz, który z pewnością zobaczysz jeszcze nie raz ;>. I ponownie zacna Lynn wykroczyła poza temat, brawa dla mnie, naprawdę… pożalić się Bożence muszę ;<. Heloł, Lynn ogarnij się xD Wybacz! Ja naprawdę tak już mam, nie mogę się powstrzymać i piszę jakieś bzdury xD. Chyba muszę się przyznać: zazdroszczę Ci tego lekkiego pisania. Ja niestety tak nie potrafię, obdarzono mnie jedynie w pisanie długich, bezsensownych komentarzy, co zresztą możesz już zauważyć na pierwszy rzut oka ;).
Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam, Nathan, Harry, Liam
– ORGAZM! Niech Alan Rickman ma mnie pod swoim czujnym oczkiem xD. Myślę, że Nathan i Harry są najlepsi, choć Harry sam nie wie w co się wpakował, szczerze powiedziawszy nie wiem co myśleć o nim i Liamie. Trudno jest podjąć jakąkolwiek dobrą decyzję tak by nie zranić innych. Nie pasuje mi ten pocałunek – czyżby Nathan? Aww *_*, to takie urocze, nieprawdaż? Choć powinien się cholercia jasna przyznać xD. Choć mam mętlik kto lepszy – Harry czy Nathan? ;> Liam od razu odpadł, niech wraca do tej… loczkowatej Danielle. ;> Są dla siebie zdecydowanie stworzeni, może to było takie… zaślepienie nową, ładną brązowooką Madzią? Mam błędną nadzieję, prawda? A co z Nathanem i Dionne(czy jak to tam coś się zwie xD)? Wszystko się pomieszało, a zostało coraz MNIEJ czasu na zastanowienie się, choć mam cichą nadzieję, że wybierze Harry’ego, w końcu on jest z 1D, a nie powinno mi to robić różnicy, ale jednak się boję o serce Magdy. W końcu jest nieco wrażliwa jeśli chodzi o uczucia (moje wrażenie). ;_; Jak piszę coś źle upomnij mnie proszę. xD
Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max, Tom, Jay, Max.
Usuń- MNIEJSZY ORGAZM! Hm, BRUKSELKA ZŁA, bardzo zła, Monika źle robi bawiąc się wprawdzie uczuciami Jamesa. Tak właśnie myślę bawi się, a mu wcale nie przeszło to zakochanie, biedny kochany Jay! ;( Normalnie szkoda mi faceta, ale co ja mogę? NIC, kompletnie nic – jestem bezsilna! Wiesz… a gdyby tak połączyć ją z Tomem, choć on ma inną? ;O, dobra moje głupie pomysły dają o sobie znać xD, ale wtedy by się pokomplikowało już w ogóle! ;C, bo James…. ACH, jakie to wszystko dziwne xD
Lepiej skończę teraz swoje podchody… bo jeszcze źle się to dla mnie skończy, przepraszam za to wszystko co napisałam i nie odniosłam się praktycznie wcale do rozdziałów, ale nie mam siły jest 01:31, skomentuję normalnie nowy post! ;*
Życzę weny, wieeeeeeelkiej weny na to opowiadanie i… na następne! Oby tak dalej, powtórzę się: zazdroszczę <3. *Ociera łezki* Jestem z CIEBIE dumna, Jaycee!!! ;)
Jak na to patrzę, to wielkość tego komentarza… mnie przeraża :O, choć w ogóle nie odniosłam się jak już mówiłam do rozdziałów, tylko moja głupia gadanina… ._. Głupio mi… obiecuję poprawę. ;<
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, przecież ono jest najważniejsze! <3<3<3!
Całuję i pozdrawiam cieplutko! ;))
Lynneth ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń