niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 84 - "Bukiet panny młodej"

Droga anonimowa Olu! Rozdział z dedykacją dla Ciebie :*
 Staram się czytać wszystkie komentarze, ale zrezygnowałam z długich podziękowań, bo moich wywodów nikt nie czytał. Marcie dziękowałam z dwa razy bo nadrobiła sporo rozdziałów i pod każdym zostawiła komentarz, co było dla mnie bardzo miłe, bo poświęciła na to swój czas, a ostatnio przepraszała za krytykę, więc po prostu musiałam coś na to odpowiedzieć.
Musicie jednak wiedzieć, że wiele dla mnie znaczą Wasze komentarze i liczba wejść na bloga. Kontynuacja na pewno powstanie, choć zapewne nie wszystkich zadowoli.

Co do dalszych losów bohaterek, Madzia jeszcze trochę będzie się miotać między trzema kandydatami, ale to tylko kwestia czasu, gdy zrozumie swoje uczucia, podobnie jak jej siostra.
Dziękuję Wam, że jeszcze to czytacie, będzie mi miło, gdy skomentujecie :*

W tym rozdziale Monika i Jay są zmuszeni poinformować jego rodzinę o romantycznej historii ich miłości, a Magda zmaga się ze swoimi uczuciami.
 ~*~

Wesele nie było wystawne, ale za to urządzone w dobrym stylu. Było wiele stolików, przy których usadzono gości po osiem osób, tak więc Monika i Jay wylądowali razem z Lukiem i jego dziewczyną, bratem bliźniakiem Jaya, Tomem i jego koleżanką oraz Seanem i Eleanor. Monika czuła się jak na rodzinnym zjeździe, ale na szczęście wszyscy byli sympatyczni, a jak już zapadała niezręczna cisza, Sean rozładowywał atmosferę jakąś opowieścią. Rodziców Jaya na szczęście nie było na weselu, więc nie musiała poznawać udawanych teściów jako udawana dziewczyna.

- Ojciec dostałby zawału, gdyby cię z nią zobaczył - oświadczyła nagle Eleanor.

- A niby dlaczego? - spytał obruszony Jay.

- Prawdopodobnie do teraz myśli, że jesteś gejem. Kiedy dzwoniłam do nich, zapytać, jak tam na wycieczce, poinformowałam ich, że przyszedłeś z osobą towarzyszącą, ale pomyśleli, że zabrałeś Natha i nie dawali mi dojść do słowa - wyjaśniła dziewczyna, a Monika chichotała, bo bawiła ją ta cała sytuacja. Zresztą, piła wino, więc nastrój jej się poprawił i czuła się bardziej swobodnie.

Musiała też przyznać, że bawiła się dobrze w towarzystwie Jaya i jego rodziny. Do czasu kiedy Luke poszedł tańczyć ze swoją ukochaną, a na dwa wolne miejsca wcisnęły się ciotki Jaya (jedna z nich zaczepiła go już przed kościołem, więc Monika w myślach nazywała ją "panią Basią", a kształt głowy drugiej przypominał parówkę, stąd ksywka "Parówa").

- Kochani, musicie koniecznie opowiedzieć historię tego, jak się poznaliście! - oświadczyła Parówa, podpierając rękoma brodę i wgapiając się w Monikę.

- Też chętnie posłucham - parsknął Sean, ale Jay go zignorował.

- Nie ma czego opowiadać. Monika pracowała dla menedżerki mojego zespołu.

- My czekamy na romantyczną wersję tej historii - ponagliła pani Basia. - Kiedy zaiskrzyło? Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia?

- Można tak powiedzieć. - Jay westchnął i dał za wygraną. - Pamiętam, że z chłopakami wychodziłem z hotelu, kiedy drzwi obrotowe się zakręciły i wbiegła Monica z rozwianymi włosami i w zielonej bluzce. Pomachała w naszą stronę, ale jednak byłem pewien, że uśmiecha się tylko do mnie, bo nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Serio? - spytała zdziwiona Monika, a po chwili odchrząknęła i objęła swojego udawanego chłopaka za szyję. - To znaczy, tak, pamiętam.

- Wtedy i ty zakochałaś się w Jayu? - wtrąciła Eleanor, a dziewczyna nie była pewna, czy przed nią też muszą udawać, czy ktoś już ją wtajemniczył w misję i to ona odgrywała swoją rolę.

- Tak - odpowiedziała lakonicznie Monika, a widząc jak Sean wywraca oczami, dając do zrozumienia, żeby bardziej się postarała, również podparła ręką brodę i się zamyśliła. - Właściwie to nie. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Zresztą, Jay długo był wrzodem na tyłku, ubzdurał sobie, że wspólnie musimy wyswatać moją siostrę i Nathana i cały czas mnie zamęczał tą krucjatą.

- To kiedy zrozumiałaś, że go kochasz? Wtedy, kiedy wyznał ci miłość? - dopytywała Parówa, która nawet się nie przedstawiła, a mimo to z wypiekami na twarzy wyczekiwała dalszego ciągu tej historii.

- Nie, Jay długo zwlekał z deklaracją swoich uczuć - wyjaśniła dziewczyna i spojrzała na chłopaka, który wzruszył ramionami, więc zaczęła snuć opowieść. - Zrozumiałam, że nie jest obojętny... chyba wtedy, kiedy autokar wpadł w poślizg i wjechał do rowu. Pamiętam, że padał deszcz, a ja wyszłam na drogę zatrzymać jakiś samochód, bo do stacji było daleko. Jay wyszedł do mnie i założył mi kaptur na głowę, żebym nie zmokła, a potem roześmiał i stwierdził, że wyglądam jak Czerwony Kapturek, tylko koszyczka mi brakuje. Wtedy wytarł mi z twarzy kropelkę deszczu i powiedział, że Kapturek to jego ulubiona postać z bajki.

Rozległo się przeciągłe "och", które wydobyło się z ust ciotek Jaya i jego siostry. Sean niemal uderzył się otwartą dłonią w czoło, a Jay się uśmiechnął.

- Tak. To nasza historia. A teraz, proszę wybaczyć, ale idziemy tańczyć - oświadczył, dobitnie dając do zrozumienia, że nie ma ochoty ciągnąć dalej tej konwersacji.

- Idziemy? - spytała zszokowana Monika, a on pokiwał głową, więc dała mu się prowadzić za rękę.

Kiedy jednak stanęli na parkiecie, wodzirej imprezy ze sceny oświadczył, że teraz pan młody będzie rzucał muchę i uprasza się wszystkich kawalerów o stanięcie w rzędzie w celu złapania owego przedmiotu.

- O nie - westchnęła Monia. Nie znosiła tego zwyczaju ślubnego. - Idę do łazienki - poinformowała Jaya i mimo iż prosił, żeby została, ulotniła się, by nie brać udziału w tej zabawie.

W kabinie dochodziły do niej ożywione krzyki i oklaski, a potem cisza, więc westchnęła z ulgą, umyła ręce i wyszła z łazienki akurat w momencie, w którym bukiet panny młodej poszybował ponad napalonymi pannami pod sceną i szerokim łukiem wpadł prosto w jej ramiona. Zrobiła duże oczy i spojrzała najpierw na złapany przez przypadek przedmiot, potem na rozwścieczone kobiety, które liczyły, że to im przypadnie zaszczyt złapania bukietu, potem na pannę młodą, która zrobiła jej na złość, a na końcu na Jaya, który stał z boku i rozbawiony machał w jej stronę muchą, którą oczywiście złapał.

- Zapraszamy gołąbeczki na środek parkietu w celu wykonania tańca!!! - zagrzmiał głos wodzireja, a Monika była tak osłupiała, że dała się pchać którejś z ciotek Jaya wprost w jego objęcia.

- Cóż... Więc tak czy siak zatańczymy - zachichotał nerwowo chłopak i wyciągnął w jej stronę dłoń.

Jakaś usłużna ciotka odebrała od niej bukiet i znacząco przybliżyła ją do Jaya, który objął ją w pasie. W tle zabrzmiała piosenka z filmowej sagi "Zmierzch", "A Thousand Years" Christiny Perri. Chłopak odkaszlnął, więc i oMonika go objęła.

- Ale niech tylko twoje ręce znajdą się na mojej dupie...

- Tak, wiem. Stracę wszystkie zęby - zaśmiał się Jay i zaczęli wolno kołysać się w rytm piosenki. Na szczęście po refrenie dołączyły do nich pozostałe pary, w tym i para młoda, więc uwaga skupiła się na nich. Monika odetchnęła z ulgą.

Nie na długo. Babcia Jaya podeszła zaraz po tańcu, zaczęła szczypać ją po policzkach i oznajmiła, że tej nocy śpią u niej w domu.

- Cała babcia - wzruszył ramionami Jay, kiedy po obdarowaniu ich siarczystymi buziakami, staruszka zbierała się do wyjścia.

Zegar wskazywał północ.

- To już?! - zdziwiła się Monika.

- A co, Kopciuszek musi już lecieć? - roześmiał się Jay.

- No... nie, ale niedługo zdejmę te buty, to można mnie trochę pod Kopciuszka podciągnąć - wyjaśniła Monika i wrócili do stolika, gdzie bawili się do czwartej, kiedy to dziewczyna zaczęła przysypiać mu na ramieniu w środku opowieści państwa młodych o tym, jak to się poznali.

- Cóż, historia naszej miłości może nie jest z takim hollywoodzkim rozmachem jak wasza, ale chyba nie jest aż tak nudna? - spytała panna młoda, kuzynka Jaya, mierząc Monikę wzrokiem.

Jay siedział bez ruchu, żeby jej nie budzić, bo nie miał pojęcia, czy nie oberwie, jeśli to zrobi. Zresztą, podobało mu się nawet, że robi jej za poduszkę, podczas gdy ściskała bukiet, który złapała. Alkohol trochę ją zmorzył, zresztą, była już późna godzina. Chłopak natomiast wypił niewiele, więc był w lepszej kondycji.

- Nasza historia wcale nie jest aż tak ciekawa - wyznał, ciężko wzdychając.

- Och, przynajmniej kończy się happy endem! - roześmiała się jego kuzynka. - No i wyglądacie razem uroczo - dodała, a on smętnie się uśmiechnął.

Kiedy para młoda zostawiła ich samych, przeniósł wzrok na Seana, który kręcił głową z dezaprobatą.

- Zrobiłeś całą rodzinę w konia - podsumował wesele jego młodszy brat. - Mam nadzieję, że chociaż było warto i dzisiaj w nocy twoje modlitwy zostaną wysłuchane.

Coś na kształt pieroga poszybowało nad stołem i uderzyło w czoło Seana, który naburmuszył się i odszedł od stołu, przy którym zostali tylko Monika i Jay. Dziewczyna się przebudziła.

- Czy ja... przysnęłam? - spytała, nieprzytomnie rozglądając się po sali i stwierdzając, że połowa gości już się zmyła.

- Tak trochę - wyjaśnił. - Możemy już wracać, jeśli jesteś zmęczona.

- Yhm. Tylko pójdę jeszcze do łazienki. - Dziewczyna zdjęła buty, które wzięła do ręki i na boso udała się odświeżyć, czym wywołała śmiech Jaya, ale była zbyt nieprzytomna, by to słyszeć.

Zasnęła mu na ramieniu. Znowu. Zupełnie tak jak wtedy, w windzie, zaraz po tym, jak się poznali. Cóż, czasu nie można cofnąć, a on przed nią zbłaźnił się jeszcze bardziej, więc... w gruncie rzeczy nie było o co robić afery.

- Zaraz zrobię aferę - szepnęła zirytowana godzinę później, kiedy podwiezieni przez Luke'a, który nie pił i jego dziewczynę zawitali do domu babci Jaya, która co prawda przywitała ich z otwartymi ramionami (nie spała, tylko czekała na swojego wnusia, którego tak rzadko widywała, bo przeważnie był w trasie), ale też zaoferowała im wspólną sypialnię.

To rozbudziło Monikę na dobre. Spojrzała wyczekująco na Jaya, ale ten wzruszył ramionami.

- Nie można się kłócić z babcią - westchnął, korzystając z okazji, że staruszka poszła po ręczniki dla nich.

- Och, tobie to w ogóle nie przeszkadza! - uniosła się Monika, a kiedy starowinka wróciła i wcisnęła jej i wnukowi czyste ręczniki, uśmiechnęła się poczciwie i łagodnie oznajmiła: - Pani wybaczy, ale niestosowne jest, żeby dwójka młodych ludzi przed ślubem spała w jednym łóżku.

- Kochana, mamy dwudziesty pierwszy wiek! Dobrze wiem, co wy tam robicie w zaciszu swojej sypialni. - Monika wybałuszyła uszy, a staruszka znacząco poruszała brwiami. Z pewnością rozbawiłoby to dziewczynę, gdyby to nie ona była obiektem insynuacji. - I mów mi babciu, w końcu przy dobrych wiatrach niedługo będziemy rodziną.

Oboje młodzi zostali wytarmoszeni za policzki i wepchnięci do niewielkiej sypialni gościnnej, której prawie całość zajmowało wielkie łóżko. Żadnej kanapy ani stosownego skrawka ziemi, na którym chłopak mógłby się przekimać.

- Twoja babcia jest... specyficzna - zagadnęła w końcu Monika, przysiadając na łóżku i ściągając buty. Rozmasowała zbolałe stopy, a on w tym czasie zdjął marynarkę i uwolnił szyję z krawata.

- Cieszy się naszym szczęściem. Nie ma pojęcia, że to tylko szopka. - Wzruszył ramionami.

- Nie do końca szopka, naprawdę dobrze się dziś bawiłam - przyznała szczerze Monika.

Jay uśmiechnął się szeroko, a oczy mu zalśniły.

- I przeżyjesz nawet noc w moim towarzystwie?

Wzruszyła ramionami.

- Raz już przeżyłam. No, w sumie nawet dwa.

- Słuszna uwaga.

Ona poszła się umyć i pół godziny później leżeli już razem na łóżku, nieco zmieszani.

- Ekhm. Byłabym wdzięczna, gdybyś zachował granice przestrzeni osobistej - poprosiła, kiedy leżąc przodem do ściany poczuła jego oddech na swoim karku.

- Och, przepraszam. Zaraz się odsunę, ale chciałem o coś zapytać - odezwał się, a słysząc w jego głosie powagę, odwróciła się do niego przodem i poprawiła poduszkę pod głową.

- Tak?

- Czy ty brałaś kiedyś lekcje aktorstwa? - spytał śmiertelnie poważnie, a ona zmarszczyła brwi.

- W podstawówce należałam przez krótki okres do kółka teatralnego, ale dawali mi role narratora, bo miałam dobrą dykcję - oznajmiła ze śmiechem. - Dlaczego pytasz?

- Dobrze ci dziś poszło. Nawet ja uwierzyłem w twoje uczucie, kiedy zaczęłaś opowiadać o tym Czerwonym Kapturku.

- Nie wszystko było wymyślone, Jay - szepnęła dziewczyna, przeciągle ziewając. - Ale Oscara wręczysz mi jutro, co? Oczy mi się same kleją.

Nie chciała o tym rozmawiać. Nie teraz, kiedy leżał niebezpiecznie blisko niej. Pokiwał głową, ale słabo widziała to w ciemnościach. Nie miała siły nawet obrócić się plecami do niego, tylko zagłębiła się w objęcia Morfeusza, przed snem czując jeszcze delikatne muśnięcie warg przyjaciela na swoim policzku.

Przebudzenie było zaskoczeniem dla obu sióstr. Starszą zszokował fakt, że z klatki piersiowej Jaya po raz kolejny zrobiła sobie poduszkę (i to wyjątkowo wygodną). Jakby tego było mało, kędzierzawy chłopak obejmował ją ręką i była gotowa sama nabrać się, że rzeczywiście stanowią parę. Zagryzła wargi i delikatnie podniosła się, by nie obudzić chłopaka. Po drodze na swoją połowę łóżka połaskotała go włosami po podbródku, bo podrapał się, ale tylko przez sen. Ona tymczasem ułożyła się na najdalszym skrawku łóżka i próbowała zgrywać pozory, że trzymała łapy przy sobie. Na szczęście nie musiała udawać długo, bo drzwi się uchyliły i do małego pomieszczenia zajrzała babcia chłopaka.

- Gołąbeczki wstały? - spytała, a Monika spojrzała na Jaya, który smacznie chrapał i wzruszyła ramionami. - Niech ptaszyna pośpi, a ciebie zapraszam na śniadanie.

Staruszka uśmiechnęła się szeroko, a Monika skinęła głową i obiecała, że zaraz przyjdzie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Spała w koszuli nocnej, którą wyżebrała u kobiety, mimo iż ta twardo zarzekała się, że przecież jest ciepło i najlepiej dać skórze pooddychać w strojach Adama i Ewy. Dziewczyna jednak nie miała zamiaru "dać skórze oddychać" i spać nago w towarzystwie Jaya. Nawet bielizna byłaby zbyt krępująca. Nie chciała jednak chadzać w za dużej babcinej koszuli nocnej, więc postanowiła wbić się w swoją sukienkę i szybko tego pożałowała.

- Dzień dobry! - zagadnął Jay, kiedy mocowała się z suwakiem na plecach. - Pomóc?

- Nie, dziękuję. Dam radę - oświadczyła i zakręciła się w precel, jakoś dając sobie radę. - Przepraszam za ten striptiz z samego rana - zaczerwieniła się.

- Nie, nie, proszę. Nie krępuj się - roześmiał się, a ona dygnęła jak ostatnia idiotka i wyszła z sypialni, zostawiając go samego. Co się z nią dzisiaj działo? Na pewno nie była sobą.
*

Młodszą siostrę zdziwił fakt, że mimo sprzyjających okoliczności nie spędziła nocy w jednym łóżku z Nathem, co wcześniej zdarzało się nader często. Przeciągnęła się na posłaniu i stwierdziła, że dwuosobowe łóżko od późnej godziny, w której się położyła, należało tylko do niej. Byłaby przekonana, że całe zajście z przyjacielem jej się przyśniło, ale na poduszce obok znalazła na sztywnej kartce starannie wypisany drukowanymi literami liścik.

MAGGIE!

MAM NADZIEJĘ, ŻE SPAŁAŚ DOBRZE I NIE MASZ MI ZA ZŁE, ŻE ZAKRADŁEM SIĘ PRZEZ BALKON. NIE MARTW SIĘ, JEŚLI PO PRZEBUDZENIU MNIE NIE ZASTANIESZ. POSZEDŁEM PO ŚNIADANIE. BUZIAKI.

NATH.

Fakt, że Nath kazał jej się nie dziwić, że nie zastanie go u swojego boku po przebudzeniu mógłby nasuwać jakieś oczywiste wnioski, ale ona była pijana ognistym dymem i emocjami i nie była w stanie dokładnie przypomnieć sobie, co zaszło. Poza jednym drobnym szczegółem. Na pewno Nath ją pocałował. A może... wcale nie?

Przez drzwi od balkonu, które przez całą noc były otwarte, do pomieszczenia na palcach wszedł Nath. Skradał się, bo był pewny, że jego przyjaciółka śpi i nie chciał jej obudzić. Takiego uroczego chłopaka zapamiętała.

- Obudziłem cię? - zatroskał się Nath, zdając sobie sprawę, że przeciąga się na posłaniu. - Przepraszam.

- Nie, nie obudziłeś. Nie spałam. - Pokręciła głową.

- Świetnie. Będą jeszcze ciepłe.

Nastolatka spojrzała na niego zaciekawiona, a on pomachał w górze papierową torbą.

- Muffiny i rogaliki. Lubisz?

- Pewnie. - Rozpromieniła się, bo w brzuchu czuła nieprzyjemne skurcze.

Chłopak zaczął opróżniać papierową torbę. Wyciągnął dwa kubki dużej latte, dwa rogale z marmoladą, cztery muffiny z czekoladą i dwa jabłka.

- Nie miałem pojęcia, na co będziesz miała ochotę - oświadczył, rozkładając ręce. - Rozważałem lody, ale uznałem, że na śniadanie nie są dobrym pomysłem.

- Tak jest idealnie - pokrzepiła go, a on się rozpromienił. Poczuła więc, że może porozmawiać z nim o wczorajszym niebywale ciekawym dniu. - Dziękuję, że podnosiłeś  mnie wczoraj na duchu. Kiedy miewam nastroje bywam okropna.

- Wcale nie byłaś okropna - pokręcił głową.

- Jak to? Przecież musiałeś mnie pocałować, żeby mnie uciszyć - zachichotała nerwowo, sprytnie wracając do tematu, który nurtował ją od momentu przebudzenia. Nath spojrzał jednak na nią jak na wariatkę i sama zaczęła wątpić w trzeźwość swojego umysłu. Czy miała omamy? Czy naprawdę tak było z nią źle?

- Maggie, chyba ci się przyśniło. Wcale cię nie pocałowałem.

- Co... ale... jak to? - spytała zbita z tropu. - Jak to przyśniło?

- Jestem dość nieśmiały na takie gesty - przyznał ze śmiechem. - Cmoknąłem cię w czoło, to prawda, ale nic poza tym.

- Och. Przepraszam... - powiedziała cicho nastolatka i spaliła buraka.

Jak mogła się tak zbłaźnić? Jak mogła być przekonana, że została pocałowana, skoro wcale nie została? To chyba najgorsza chwila w jej życiu, miała ochotę zapaść się pod ziemię z całym tym łóżkiem, na którym nagle przestało być wygodnie, komfortowo i bezpiecznie. Chciała uciec i nigdy nie wrócić.

On natomiast przeżywał wewnętrzną burzę. Dlaczego ją okłamał? Nagle zdał sobie sprawę, że pocałunkiem mógł zepsuć ich relację i zdecydował się nie komplikować przyjaźni, którą z trudem odbudowali.

- Nie masz za co przepraszać - zapewnił. - To mi pochlebia. - Wyszczerzył się i oblizał wargi, a ona czuła, że zaraz zemdleje. Żeby zatkać sobie usta i nie palnąć jakiejś gafy, wgryzła się w muffinkę, wychwalając pod niebiosa jej smak.

Nath jej nie pocałował. To było tylko marzenie, które zrodziło się w jej głowie. Nie mogła przestać o tym myśleć, kiedy ojciec chłopaka po nich przyjechał i odwoził ich na przedmieścia. Nie mogła też oprzeć się wrażeniu, że już nie będzie w stanie rozmawiać z nim normalnie. Nigdy się tak nie upokorzyła. Oparła czerwoną ze wstydu twarz o szybę auta i miała nadzieję, że rumieniec nie jest widoczny. Ale był, a uśmiech Natha doskonale ją w tym utwierdzał, ilekroć kątem oka zerkała w jego stronę.
~*~

11 komentarzy:

  1. Po pierwsze: cieszę się, że powstaje kontynuacja. Naprawdę jestem z tego powodu zadowolona, bo bardzo, ale to bardzo zżyłam się z tym blogiem.
    Po drugie: pragnę zauważyć, że Monia i Jay naprawdę są jak para, więc nie dziwię się, że zrobili całą rodzinę w konia. A swoją drogą James ma bardzo fajną babcię =)
    Po trzecie: czuję, że Nath wyprzedza mnie w swoim toku rozumowania. Czemu jej nie powiedział o tym pocałunku? Nie no, w sumie chłopak ma rację. Mogłoby to "odrobinę" zepsuć ich dotychczasowe relacje. Ale z drugiej strony powstał delikatny impas, z którego mam nadzieję wyjdą bez złamanych serc i tym podobnych rzeczy.
    Po czwarte: z niecierpliwością czekam na kolejną notkę, bo ciekawość mnie zżera, co ty też tam mogłaś napisać.
    Pozdrawiam serdecznie:
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział z deczka nudnawy nic sie w nim nie dzieje i troszkę się zawiodlam. Myślałam ze bd się coś dzialo u Magdy już. Co do Moniki to wydaje mi się ze ona wypierala się caly czas ze nic do Jaya nie cZuje ale chyba jednak się cos tam kroi. Mam nadzieję ze nie masz mi za zle ze tak nie fajnie skomentowalam ten rozdział. Jest krótki ;(( dodaj jeszcze jeden dzisiaj. ;D czuje taki niedosyt miało się teraz dziac a nic sie nie dzialo ;(( dooodaj proszę xd teuskawkaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej gubię się w uczuciach Nathana, a chyba przede wszystkim jego rozumowaniu, ale coż... czemu on ją okłamał, co? xd
    Jay i Monika...
    Umieją oszukiwać, ale zdaje mi się, że w tych wszystkich kłamstwach, którymi karmili rodzinę chłopaka, nie było tak wiele nieprawdy jak myśleli... no opócz tych dziwnych historii haha;D
    Jeszcze uświadomią sobie, że to nie przyjaźń ich łączy, ale coś więcej;)
    Dzisij filozofuje;p
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam za to co napisałam w poprzednim komentarzu!:)


    Rozdział jak zwykle cudowny!
    Jay i Monika według mnie są już jak para:)
    Nath i Madzia mam mętlik.



    Zapraszam na mojego bloga nie dorównuje on w żadnym stopniu twojemu no ,,ale cóż:
    the-wanted.piszecomysle,pl

    Czekam z niecierpliwością na kolejny!


    Pozdrawiam:)
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra rozwaliłaś mnie xD To udawanie o ich romantycznej historii, parówa .. :D Nathan jest dziwny, Magda też. Nie wiem już sama co oni do siebie czują, a Monia i Jay tak jak koleżanka u góry dla mnie są już parą ^^
    Czekam na CD, i zapraszam na mojego 2 bloga, na którym pojawiła się fabuła, postacie i prolog :) Mam nadzieję, że wyrazisz swoją opinię w komentarzu i zaobserwujesz :3 Byłabym bardzo wdzięczna.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. super super super super i jeszcze raz super rozdział :)
    czekam na next to nie nowość :)
    życzę weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział tylko szkoda że taki krótki. Nie mogę się już doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział jest taki uroczy! Cudowny! Fajnie, że między Moniką i Jay'em jest w porządku, chociaż liczę na coś więcej :D Relacja Madzi i Natha jest dziwna, szkoda, że ją okłamał :( Nie mogę się doczekać następnego, dodaj proszę szybko.

    OdpowiedzUsuń
  9. boże dziewczyno ile Ty nas będziesz trzymać w niepewności.? Monia kiedy na dobre spiknie sie z Jayem? A Madzia z Nathem? Nie mogę doczekać sie następnego rozdziału. Czekam z niecierpliwością.. Każdy Twój nowy rozdział wywołuje u mnie uśmiech który trwa cały dzień.. Dzięki że piszesz takie przybliżone do rzeczywistości opowiadanie . Więc czekam na następny. Pisz szybciutko. Aga17

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm Monia albo jest dobrą aktorką, ja to ujął Jay, albo rzeczywiście coś czuje do naszego loczka!:3
    Tak, tak, to musi być mięta!
    Bez uczuć, które jak mniemam żywi do Jay'a, nie opowiedziała by tak świetnie ich historii miłosnej. Włożyła w to tyle emocji, że ciotki odpływały normalnie!:D Wścibskie ciotki, zmora każdej rodziny.
    Mniejsza o to:)
    Wracając do Moniki, miejmy nadzieję, że niebawem zdejmie te klapki z oczu. W końcu mówi się, że czasami, to czego szukamy, jest bliżej niż nam się wydaje. Kto wie, może właśnie Jay okaże się jej receptą na szczęście?:)
    Przynudzam? :D
    Mówisz, że stanowczo? :D
    A to dopiero początek, bo teraz będę zawodzić nad kłamstwem Natha, kóre wcisnął Madzi. Czy on już do reszty stracił rozum?
    Przecież było widać gołym okiem, że Madzi podobał się pocałunek!
    Ba!Ona wręcz rozpłynęła się po dotyku jego warg i to tak bardzo, że nie pamiętała drogi do hotelu spod tego cholernego drzewa. To o czymś świadczy!
    Rozumiem, rozumiem nie chciał psuć ich wzajemnych relacji.
    No, ale ja ciesz pierdzielesz! Pokazałby w końcu, że ma jaja i zawalczył o nią!
    Dobra wdech i wydech.
    Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, czy jakoś tak:)
    Miejmy nadzieję, że w tym przypadku, to powiedzenie się sprawdzi.
    Przepraszam za mój powyższy bulwers, bo to przez emocje, które sięgają wręcz zenitu:)
    Rozdział mi się podobał, pomimo tego, że jestem zła na Sykes'a i jego ciapowatość, co do relacji uczuciowych.
    Czekam oczywiście na następny:*
    P.S. Z tego wszystkiego zapomniałabym wspomnieć o babci Jay'a :)
    Babcia rules! :D
    E.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak dla mnie Monika calkiem dobrze bawila sie na weselu i chyba ten dzien moze uznac do zaliczonych razem z Jayem okazali sie swietnymi aktorami i wszyscy nawet ja nabral sie i myslilam ze sa para. Nowoczesna babcia no coz zdarzaja sie moja tez taka jest no ale nasza parka musiala przez to spac razem. Slodko opisalas ranek Moniki tylko caly czas zastanawiaja mnie jej uczucia.
    Madzia i Nathan poranek zaczal sie pieknie dopoki nie padlo pytanie o pocalunek moze Nathan nie przyznal sie bo boi sie zniszczyc ich przyjazn ale ja jestem pewna ze chce czegos wiecej. Rozdzial jak zwykle wspanialy tylko jak dla mnie troch za krotki.
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń