~*~
Podjechali do
jakiejś niewielkiej restauracyjki na uboczu, żeby zjeść obiad. Był to bar
mleczny, wreszcie więc mogli odpocząć od śmieciowego żarcia. Każdy zamówił
naleśnika zgodnie ze swoimi upodobaniami. Większość wzięła te „na słodko”, Tom
jako że tęsknił za swoim chili, wybrał wytrawnego.
- Kiedy masz
samolot? – spytała Jayne Monikę, kiedy zasiedli do jedzenia i popijania
mlecznych koktajlów.
- 23 grudnia. W
wigilię nad ranem będę w Warszawie, stamtąd dojadę do Łodzi pociąciem –
wyjaśniła dziewczyna.
- Pamiętasz,
kiedy masz wrócić, tak? – Menedżerka zespołu musiała się upewnić, że wszystko
jest dopięte na ostatni guzik. – Zamówiłam ci bilet na wieczór dwudziestego
szóstego. I to już będzie lot bezpośredni do twojego rodzinnego miasta.
- Super. Nie
lubię sama jeździć pociągami. Zawsze kiedy podróżuję sama zaczepiają mnie
dziwni ludzie.
- Dziwisz się?
Ciągnie swój do swego! – wtrącił Tom z pełnymi ustami.
Monika nie
zrozumiała, co powiedział, ale karcące spojrzenie Jayne i Natha dało jej do
myślenia.
- A przed
chwilą tak się kłóciłeś, że to ty się podobasz dziewczynom! – zachichotał Jay,
a Tom się lekko zmieszał.
- Chodzi o to,
co powiedział fotograf – wyjaśnił Nath, sprytnie początkując rozmowę na temat,
który trochę go nurtował.
- Ach, o to. –
Madzia machnęła ręką tak, że widelec, który oparła o talerz z naleśnikiem
przeleciał przez stół i upadł obok Sivy.
- Chyba zacznę
się bać o swoje życie – zachichotał wysoki Indianin, a dziewczyna przeprosiła.
Nath bez słowa
wstał, podszedł do lady kasjerki i poprosił o nowy widelec, jako że ten spadł
na ziemię i nie nadawał się już do użytku.
- Dzięki. –
Uśmiechnęła się szeroko.
- W końcu od
czego są przyjaciele, no nie?
- Tak… A ja nie
chciałabym zjadać zarazków z tego brudnego widelca. Co ciekawe, Liam z One Direction ma obsesyjny lęk przed
łyżkami. – Sama nie wiedziała, czy powiedziała to specjalnie, by wzbudzić
czyjąś zazdrość. Po prostu poczuła, że to idealny moment, by o tym wspomnieć.
- Max boi się
gąbek – zachichotał Jay, odwracając uwagę od blednącej z minuty na minutę
twarzy przyjaciela.
- I lubi macać
ludziom uszy – dodał Siva, nadstawiając swoje ucho kumplowi, który zaczął je
miętosić.
- Każdy ma
jakieś nawyki – Łysy wzruszył ramionami.
- Tylko że
niektóre są bardziej zboczone od innych – słusznie zauważył Tom.
- Odezwał się
ten, co migdalił się z pięcioma dziewczynami jednego wieczoru! – prychnął Nath.
- I tu masz
odpowiedź na pytanie, dlaczego byłem przekonany, że to ja jestem tutaj obiektem
westchnień – odpowiedział Tom.
Tym razem to
Monia prychnęła, co nie uszło jego uwadze. Nie skomentował tego jednak, jako że
ucierpiało jego ego.
- Naprawdę
pomyślałeś, że to ty się nam podobasz? – spytała zadziornie Madzia.
- Jako to „to
ja”? – spytał pobudzony. – Czyli jednak ktoś wam się podoba?
Jayne spojrzała
z przerażeniem na swoją pracownicę, ale ta rozwiała jej obawy.
- Wasz
ochroniarz wygląda uroczo – oświadczyła ze śmiechem, wskazując głową Kevina,
który właśnie wracał z restauracji naprzeciwko z torbą ze śmieciowym żarciem.
Wszyscy się
roześmiali, ale nie chcieli powiedzieć mężczyźnie o co chodzi. Zjedli to, co
mieli na talerzach, pożartowali trochę i postanowili ruszyć dalej w drogę.
Ponownie zmieniali hotel, ale tym razem przybyli do niego wcześniej, dzięki
czemu uniknęli zamieszania spowodowanego zmęczeniem tak jak poprzedniego dnia.
Jayne dostała
pokój tylko dla siebie, Madzia oczywiście z siostrą, Tom razem z Maxem, a
pozostali chłopacy we trójkę. Cieszyli się, że wreszcie się wyśpią w wygodnych
łóżkach, a nie na łamiących kręgosłup polówkach.
Madzia i Monia
natomiast liczyły na odpoczynek w zaciszu hotelowego pokoju, ale Max zepsuł im
te plany.
- Wybieramy się
do klubu, któraś chętna? – spytał Łysy, pakując im się do pokoju i rzucając się
na łóżko Madzi, które stało najbliżej.
- Jestem
niepełnoletnia, pamiętasz? – zauważyła Madzia, a on machnął ręką.
- Nie wiem jak
w Polsce, ale u nas przed wejściem do klubu pokazuje się dokument tożsamości i
na jego podstawie otrzymujesz pieczątkę na ręce, która daje barmanowi znać, czy
może polać ci coś procentowego.
Madzia nie zrozumiała
dokładnie jego słów, ale domyśliła się, o co chodzi.
- No to w takim
razie idziemy. Ale nie możemy zostać za długo, bo jutro macie wywiad. –
Nastolatka czuła się jak ich matka, bo cały czas zwracała im uwagę co mogą, a
czego nie mogą.
- I co, idą? –
spytał Jay, zaglądając do pokoju, a Max pokiwał żywiołowo głową.
Zadowolony
chłopak rzucił na łóżko Moni ku jej niezadowoleniu, ale nie zwróciła mu uwagi,
żeby nie robić sobie wrogów. Wystarczały jej niemiłe komentarze Toma.
- Wszyscy
idziecie? – spytała spoglądając to na jednego, to na drugiego.
- Tak. Seev dołączy
później, bo najpierw spotka się z Nareeshą – wyjaśnił Max.
- Tom też? –
upewniła się Monia, a kiedy ze śmiechem odpowiedzieli, że „wszyscy to wszyscy”,
stwierdziła, że zostanie w hotelu.
- Daj spokój,
Brukselka! Nie chcesz zobaczyć jak wyglądają londyńskie kluby? – zachichotał
Max.
- Jakoś nie
jestem zwierzęciem imprezowym – odpowiedziała, a Madzia parsknęła śmiechem.
- Od kiedy?
- Och, no
nieważne. Ile mamy czasu na przygotowanie? – Monika spojrzała na zegarek, który
wskazywał 17:30.
Jakiś czas temu
przyjechały do hotelu, zdążyły też zadzwonić do domu i wreszcie zdać rodzicom
relacje z pobytu.
- Bo ja wiem,
na którą pojedziemy… Wieczorem. Na ósmą? – spytał Max, zwracając się do Jaya,
który pokiwał głową. – I bez obaw, wrócimy wcześnie.
- Zawsze się
tak mówi, a potem różnie wychodzi – zauważyła Monika.
- Nie, ale ja
mówię serio! – Max stanął w obronie prawdziwości swoich słów. – Jay na pewno
schleje się około jedenastej, także wrócicie taksówką razem z nim, jeśli
będziecie zmęczone.
Loczek próbował
zapierać się, że wcale nie będzie pił, ale Łysy nie zwracał na niego uwagi.
- Idziemy do
jakiegoś specjalnego klubu, gdzie trzeba się elegancko ubrać? – spytała Madzia,
w myślach prześwietlając swoją garderobę.
- To kawałek
drogi stąd, dosyć prestiżowy klub, gdzie nie wpuszczają każdego. Nazywa się
Delirium – wyjaśnił Max.
- Na szczęście
będziecie z nami – dodał Jay, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Albo na
nieszczęście – zaśmiała się Monia, a Max spojrzał na nią z troską.
- No tak, ty
Brukselka możesz nie wyjść z tego wypadu cało.
Dopytywała się,
dlaczego, ale nie usłyszała odpowiedzi, bo zawinęli dupy i poszli do siebie.
Ciekawe były, czy Jayne wie o tym wyjściu i czy muszą mieć na głowie jakieś
torby na wypadek, gdyby reporterzy ich razem widzieli.
- Pewnie się
odwalisz jak stróż w Boże Ciało, co? – spytała Madzia, kiedy zostały same i
przeglądały swoje ciuchy.
- Niby w co mam
się odwalić, skoro moja garderoba to kilka własnych ciuchów na trzydniowy pobyt
i garstka ubrań od koleżanki? To nie są suknie balowe, wiesz? – Dziewczyna
uniosła w górę zwykły czarny sweter. – To chyba najbardziej imprezowa rzecz,
jaką mam w torbie.
- I tak więcej
niż u mnie. – Madzia zajrzała do siebie. Same sportowe i luźne ubrania. –
Zakupy?
- Jeśli ty
stawiasz, to ja bardzo chętnie – zachichotała Monia, a jej siostra zajrzała do
pieniędzy, które zdążyła zarobić i przeliczała.
- Dobra, mogę
postawić – stwierdziła, upewniwszy się, że jej starczy.
- Super!
Ubrały się w kurtki
i wyszły, zabierając torby i zamykając pokój na klucz. Obie nie lubiły zakupów,
więc zrobiły szybki i skuteczny nalot na jeden z tańszych butików. Madzia
wybrała dla siebie czarny top odcinany pod piersiami i luźno opadający niżej.
Przy dekolcie miał urocze kryształki, które przypominały cekiny, ale były mniej
tandetne. Do tego dobrała fioletowe bolerko, które miało krój podobny do
marynarki, dzięki czemu uzyskała bardziej elegancki look. Monice łaskawie
kupiła top z promocji, który ta sama sobie wybrała. Bordowy, bez ramiączek,
zdobiony jakimś świecącym gównem na cyckach.
Były zadowolone
z zakupów. Wróciły do hotelów i uszykowały sobie ciuchy. Madzia dodatkowo obwiesiła
się swoją biżuterią, podczas gdy Monia zapięła na ręku zegarek. Umyły włosy i
je wysuszyły suszarką pożyczoną od Jayne. Musiały też wyjaśnić, gdzie się
wybierają, ale kobieta albo połknęła już swoje magiczne pastylki, albo wypiła
końską dawkę kawy, bo zupełnie się tym nie przejęła. Życzyła im tylko dobrej
zabawy i oświadczyła, że Big Kev jedzie z nimi. No tak, to wyjaśniało jej
spokój ducha. Była pewna, że mężczyzna dopilnuje krnąbrnych członków zespołu i
zapobiegnie ewentualnym romantycznym zapędom.
Trochę martwiły
się, że ubrały się zbyt zwyczajnie jak na elitarny klub. Odetchnęły z ulgą,
kiedy zdały sobie sprawę, że Tom i Max mają zwykłe t-shirty, Jay zwykłą
kraciastą koszulę, a Nath sportową marynarkę.
- Ładnie
wyglądasz – powiedział cicho Nath, kiedy stanął w lobby oko w oko z Maggie. –
Nowa bluzka?
- Fajnie, że
zauważyłeś! – ucieszyła się, trącając go pięścią, tak jak on zwykł zwracać się
do niej.
Czuła się
niezręcznie, że zgrywała takiego luzaka, podczas gdy serce kołatało jej jak oszalałe,
no i nieustannie pilnowała się, by nie zrobić czegoś głupiego. Prawie wszyscy
byli już holu. Tylko Siva czekał na Nareeshę w swoim pokoju, no i nadal nie
było siostry Madzi, która zawsze w ostatniej chwili przypominała sobie, że
lepiej byłoby zrobić lub wziąć coś innego.
- No nie, ona
też idzie? – spytał zawiedziony Tom, widząc na końcu korytarza biegnącą Monikę,
która zostawiała jeszcze w pokoju kurtkę, stwierdzając, że skoro jadą
samochodem, to i tak jej nie potrzebuje, bo „wiecznie jej ciepło”.
- Wiem, że się
cieszysz! – odcięła się. – Zarezerwuję dla ciebie pierwszy taniec.
- To jest jakiś
karnet? – spytał Łysy, nadstawiając uszu. – Też chcę się wpisać.
Nie zrozumiała,
o co mu chodziło. Zatrzymała się przed nimi i z tylnej kieszeni wyciągnęła
grzebień, którym przeczesała włosy i który podała siostrze.
- Włożysz
jeszcze to do torby? – spytała błagalnie.
- Ale mam tu
już twój błyszczyk i dezodorant. Na co ci jeszcze to? – zdenerwowała się
Madzia.
- No a jak
będzie tam Marvin? – Monia zniżyła głos. Mimo iż rozmawiały po polsku, to imię
chłopcy mogli wychwycić.
- Tak, a ja
jestem Matka Teresa z Kalkuty – prychnęła Madzia, ale odebrała od siostry grzebień
i wsadziła go do swojej torby.
- Ty nie
bierzesz torby? – zdziwił się Jay, a Monia machnęła ręką.
- Nie lubię
dygać balastu. Potem musiałabym tego pilnować… A zresztą, jakbym miała ze sobą
portfel, to bym kupiła coś w barze, a… no… lepiej nie… - Trochę się zamotała i
zawstydziła.
- O, no to
widzę, że macie z Jaybirdem sporo wspólnego! – zaśmiał się Max, obejmując
wyższego od siebie kumpla ramieniem. – Ale zmartwię cię, Brukselka, bo będziemy
mieli bransoletki vipów, czyli all inclusive.
Darmowy bar? To
jej się podobało, choć obiecała sobie, że weźmie tylko swojego ulubionego
drinka Malibu i na tym poprzestanie. Madzia natomiast miała nadzieję, że mimo niepełnoletności
uda jej się oszukać barmana i skorzystać na tym całym "wszystko w
cenie".
Wpakowali się
do vana, mijając małą grupę fanek, z którymi Big Kev nie pozwolił im rozmawiać.
Dziewczyny nie wiedziały, co się dzieje. Obawiały się, że coś się stało Sivie,
jako że go z nimi nie było i krzyczały jak oszalałe, zdzierając sobie gardła.
- Wrzeszczą jak
zarzynane cielęta – skrzywiła się Monia. – Głowa mi pęka.
- Nieco napojów
procentowych i ci się humor poprawi – zaśmiał się Nath. – Dziś pijemy wszyscy z
wyjątkiem biednej Maggie.
- Hej, a kto
powiedział, że ja potrzebuję alkoholu, żeby się dobrze bawić? – spytała
obruszona.
- Brukselka! –
wyjaśnił Max, a Monia wzruszyła ramionami.
- No co zrobić?
Opowiedziałam im trochę o tobie, bo ty opowiadałaś o tym, że mnie jakiś facet
wziął za bezdomną na Trafalgar Square.
- Ja tam mu się
nie dziwię – warknął Tom, a Monice mina lekko zrzedła, ale uwagę zwracała jej
siostra. Zaczerwieniła się bowiem po czubki uszu i obruszyła się, ale tylko na
chwilę, bo dojechali do klubu.
- Jayne
powiedziała, że żadna z was nie może w drodze do klubu i z niego iść koło
Nathana lub Jaya – odezwał się siedzący na przednim siedzeniu ochroniarz. –
Zaraz będą artykuły w gazetach.
- A skąd niby
mieliby to wiedzieć? – spytała zdziwiona Monia.
- Oj,
Brukselka, Brukselka. Siostra siedzi dłużej w biznesie, więc może ci wyjaśni,
że fotoreporterzy są wszędzie? – Max pokręcił głową.
-
Fotoreporterzy są wszędzie – rzuciła niedbale Madzia.
- Straszne –
wzdrygnęła się starsza z sióstr i podążyła za Maxem, który właśnie wysiadał z
samochodu.
Skoro nie mogła
iść koło Natha i Jaya, wybrała Łysego, bo spacer przy boku Toma wydawał się jej
niebezpieczną jazdą bez trzymanki. Madzia wzruszyła ramionami i wyszła z
uśmiechającym się do niej kolegą. Nath i Jay wysiedli z vana na końcu.
- Idź przed
siebie, Brukselka, jeśli nie chcesz oślepnąć! – nakazał Max.
Zwróciła mu
uwagę, że ma imię, ale nie usłyszał, a ona nie chciała nachylać mu się nad
uchem, bo jeszcze zostałoby to źle odebrane w gazetach. Przemknęli przez krótką
drogę z samochodu do klubu torowaną przez ochroniarza, by dotrzeć do bramki.
- Jak będziecie
potrzebować pomocy w drodze powrotnej, zadzwońcie – oznajmił Kevin, co Nath
jako najbardziej odpowiedzialny zanotował w głowie, podczas gdy reszta zupełnie
nie zwróciła uwagi, że ochroniarz się oddalił po wykonaniu swojego zadania.
- Co ty do mnie
mówiłaś? – spytał Łysy, nachylając się w stronę napuszonych włosów Moni, żeby
powtórzyła swoje słowa.
- Ech, już
nieważne. Chciałam, żebyś nie mówił na mnie Brukselka, ale w gruncie rzeczy
lepsze to niż Burak. – Wzruszyła ramionami.
- Dlaczego
miałbym tak na ciebie mówić? – zdziwił się, a ona rozpięła sweter, ukazując
buraczkową bluzkę w kolorze z pogranicza różu i czerwieni. Zaśmiał się tak
śmiesznie i kpiąco, że miała ochotę go pacnąć, ale w oddali nadal byli
fotoreporterzy.
Max odebrał
swoją bransoletkę vipa i mógł wejść do środka. Monikę poproszono o dokument
tożsamości, którego oczywiście nie miała.
- W porządku,
jest ze mną – wyjaśnił bramkarzowi Max.
- Ale jest
niepełnoletnia – zauważył mężczyzna, a Monika się obruszyła.
- Nieprawda,
mam dwadzieścia jeden lat!
Max zaśmiewał
się do rozpuku.
- To prawda,
ona po prostu tak wygląda!
Bramkarz po
krótkim marudzeniu wpuścił ich do środka i odwrócił się w stronę Madzi i Toma.
Chłopak wszedł bez problemu, ona natomiast musiała pokazać dokument i otrzymała
pieczątkę.
- Piętno
nieletniej – powiedziała z sarkazmem, a Tom się roześmiał i szepnął jej do
ucha.
- Nie martw
się, dam ci się napić od siebie. Na trzeźwo tego towarzystwa nie ogarniesz.
Był dla niej
taki miły, że po prostu nie mogła się oprzeć, by nie zapytać o coś, co ją od
dawna nurtowało.
- Dlaczego ty
tak nie lubisz mojej siostry? – spytała, przypominając sobie chociażby sytuację
sprzed kilku minut w vanie, kiedy po raz kolejny jej docinał.
- W sumie
jestem ci winien takie wyjaśnienie. – Tom przeczesał nerwowo włosy ręką i
spojrzał przed siebie.
Monika i Max
zeszli już schodami na dół do klubu, ona cały czas obruszona na niego za to, że
zaśmiewał się z jej młodego wyglądu. On powtarzał coś w stylu „trzeba było
wziąć torebkę”, ale Tom przez dobiegającą z oddali dudniącą muzykę nie
rozumiał. Obejrzał się jeszcze na Natha i Jaya, którzy przechodzili kontrolę
pod czujnym okiem bramkarza, ale stwierdziwszy, że sobie prowadzą, westchnął i
odpowiedział.
- Twoja siostra
przypomina mi dziewczynę, z którą rok temu zdradziłem Kelsey.
- Co takiego?!
– spytała zszokowana Madzia, a on ją uciszył, przykładając palec do ust.
- Powiedziałem
ci to w sekrecie, mogłabyś nikomu nie powtarzać? – spytał. – A już na pewno nie
tuzinowi fotoreporterów i setce ludzi w klubie.
- W porządku…
Ale zdajesz sobie sprawę, że moja siostra to nie ta dziewczyna?
- Pewnie, że o
tym wiem. – Ponownie przeczesał włosy ręką. Pierwszy raz widziała go tak
zdenerwowanego. – Wiem też, że nie powinienem się tak zachowywać, ale to
silniejsze ode mnie. Na pewno nie wiesz, że Kelsey była moją dziewczyną przed
rokiem. Do tej pory zdradziłem wszystkie moje dziewczyny, z wyjątkiem jej. –
Madzia pokręciła głową z dezaprobatą, ale on się nie zraził, bo wiedział, że na
to zasługuje. – I wtedy pojawiła się ona.
- Sobowtór
mojej siostry, tak? – spytała dziewczyna, żeby się upewnić, a chłopak pokiwał
głową.
- I stało się.
Po wszystkim poczułem coś jak smagnięcie biczem przez środek twarzy.
Wiedziałem, że postąpiłem źle i nie mogłem sobie z tym poradzić. Dlatego
zerwałem z Kelsey w okresie świątecznym i postanowiliśmy, że zostaniemy
przyjaciółmi.
- Rozumiem, że nie
powiedziałeś jej o zdradzie? – W odpowiedzi na jej pytanie pokręcił głową
przecząco.
- I jakiś czas
temu znowu się zeszliśmy. Zupełnie zapomniałem o zajściu sprzed roku, a wtedy
pojawiła się twoja siostra. Nie jest czystym sobowtórem tamtej dziewczyny. Nie
mam pojęcia, dlaczego tak bardzo mi ją przypomina. – Wzruszył ramionami.
Madzia ugryzła
się w język, żeby nie powiedzieć, że widzi w niej potencjalny kolejny materiał
na zdradę. W końcu było to niedorzeczne.
- Nikomu nie
powiem – zobowiązała się i w tej chwili była szczera.
Podziękował jej
uśmiechem i dołączyli do Moniki i Maxa, którzy usadowili się w jednej z lóż.
- Idę do baru –
oświadczył Tom, nie zatrzymując się przy stoliku, tylko od razu kierując się w
stronę drinków. Nikogo nie zapytał, czy mają na coś ochotę.
W głośnikach
dudnił przebój Pitbulla, do towarzystwa dołączyli Jay i Nath.
- Dobra, co
chcecie? – spytał Max, podnosząc się i spoglądając na dziewczyny. – Piwo, wino,
wódkę? Do wyboru do koloru i wszystko za free.
Monia już
kołysała się w rytm piosenki. Nie przepadała za chodzeniem do klubów, bo
ilekroć słyszała przebój, który umiała śpiewać, zaczynało ją nosić i ciągnąć na
parkiet. Często było to potencjalnie problematyczne.
- Sok
pomarańczowy – poprosiła grzecznie Madzia, a on spojrzał na nią spode łba.
- Na pewno?
- Tak, na pewno
– zapewniła Monia w imieniu swojej siostry.
- A dla
Brukselki?
- Ja chcę Malibu
Rum.
- Dobra, babski
drink raz, zaraz przyniosę – zachichotał, przyjął do wiadomości fakt, że Nath i
Jay nic nie chcą i oddalił się, zanim dziewczyna czymś w niego rzuciła.
Zrobiło się
dziwnie, bo zupełnie zapomnieli o przykazaniu Jayne. Max i Tom byli przy barze,
a przy ich loży zostało dwóch singli i ich nowe koleżanki. Siva miał dotrzeć do
towarzystwa później razem z Nareeshą. Madzia miała nadzieję, że znikąd nie
wyskoczą fotoreporterzy i nie zaczną tykać im fotek, które ukażą się w gazecie
kolejnego dnia.
Monia
rozglądała się po parkiecie, a Madzia nerwowo kasłała co jakiś czas, słuchając
jak Nath i Jay po raz kolejny ekscytują się Barbadosem.
- Tylko radzę
wam tam nic nie jeść, bo Monia będzie pracowała przy cateringu. No nie? –
Młodsza siostra szturchnęła starszą łokciem, widząc, że ta nieobecnym wzrokiem
krąży po parkiecie.
- Co mówiłaś? –
spytała w końcu, wracając na ziemię.
- Żeby nie
jedli nic od ciebie na Barbadosie, bo jeszcze ich zatrujesz.
- No to
faktycznie mnie zniechęca – skrzywił się Jay.
- I dobrze, bo
naplułabym ci do jedzenia.
- No i mnie też
zniechęciłaś, choć wiem, że żartujesz – zachichotał Nath. Również wyglądał,
gdzie są jego koledzy, w końcu stwierdził, że weźmie sobie piwo.
Przy stoliku
została więc tylko trójka. Jay po raz kolejny sięgnął po swoją broń w
niezręcznych sytuacjach i zaczął opowiadać o swojej miłości do „Avatara”. Od
słowa do słowa doszło nawet do wyznania, że lubi cykl książek „Gry o Tron” i jego
serialową ekranizację.
- Monia też! –
ucieszyła się Madzia. – No nie? – spytała, trącając siostrę łokciem, kiedy ta
po raz kolejny odpływała.
- Tak, tak. –
Monika machnęła ręką.
- A tobie co?
Marvina wypatrujesz? – zachichotała Madzia, a widząc poważne spojrzenie
siostry, przybrała poważny wyraz twarzy.
- I co,
zamierza go poderwać? – spytał zaciekawiony Jay.
- Oszalałeś? –
uniosła się, słysząc to niedorzeczne pytanie. - W życiu nie będę nikogo
podrywać, a już na pewno nie w tych spodniach, które sprawiają, że mój tyłek
wygląda jak gigantyczna asteroida. Tylko się na niego pogapię. Jestem
realistką. – Wzruszyła ramionami i kontynuowała swój słoneczny patrol. -
Widziałam, że jest tu kilka waszych rodzimych gwiazd, więc nadal mam nadzieję.
- A zamierzamy
w ogóle tańczyć? – Jay ujrzał w tyle idących z napojami chłopaków.
- Ja tak –
przytaknęła Monia już bardziej przyjacielsko uśmiechając się i na chwilę
odrywając nieprzytomne spojrzenie od schodów, na których miała nadzieję ujrzeć
Marvina.
- Babski drink
dla Brukselki i soczek dla Madzi – oświadczył Łysy, stawiając przed nimi spore
szklanice z napojami.
Monia zmierzyła
białą ciecz postawioną pod jej nosem i pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nie wziąłeś
słomek – oznajmiła zawiedziona, a on uniósł się z miejsca, jako że zdążył już
usiąść. – Żartowałam! – zachichotała i atmosfera nieco się rozluźniła.
Jay stwierdził,
że nie będzie sam siedział o suchym pysku i poszedł po piwo. Wrócił szybciej
niż pozostali i wsadził dziewczynom do szklanek dwie śmiesznie pozakręcane
słomki.
- Dzięki! –
powiedziały równocześnie i zaśmiały się na głos.
Czy to sok i
alkohol trochę rozluźniły im języki? Nie wiedziały, ale już po kilku łykach
odpowiadały na pytania bez żadnego skrępowania. Tom zachowywał się bardziej
przyjaźnie w stosunku do Moni. Najwyraźniej rozmowa z jej siostrą podziałała i
trochę zmądrzał pod tym względem.
Minuta po
minucie ruszali się w rytm muzyki, Madzia upiła nawet łyk piwa od Natha, bo okazało
się, że jest ono miodowe, a nigdy takiego nie próbowała.
Jay natomiast
za miłosiernym zezwoleniem Moni mógł spróbować drinka Malibu, ale widząc, że za
bardzo się wsysa, dziewczyna wyrwała mu szklankę, przez co trochę mleka
pociekło mu po brodzie.
- Chciał znowu
pobić rekord! – zaśmiał się Tom. - Niedawno wypił szklankę mleka w trzy
sekundy.
- Żartujesz! To
fizycznie niemożliwe! – ekscytowała się Monia, ale przystopowała, kiedy zdała
sobie sprawę, że jest to pierwsza normalna wymiana zdań z tym członkiem
zespołu.
- Pokażę ci! –
zobowiązał się Jay i chciał zabrać jej drinka, ale Nath zmierzył go krytycznym
wzrokiem.
- Czyś ty
zgłupiał?! – Pacnięcie i już po chwili Jay rozmasowywał sobie tył głowy. - To
jest alkohol! Chcesz pobić kolejny rekord i wylądować na podłodze w niecałe pół
godziny po przyjściu na imprezę?
- Nie
wspominając, że to mój drink, jak chcesz bić rekordy, to pij swoje! – obruszyła
się Monika.
I nagle stało
się. Starsza z sióstr, która właśnie ciągnęła przez słomkę swojego białego
drinka, zamarła. Na szczycie schodów jak w zwolnionym tempie ujrzała JEGO.
~*~
dłuuugii, wspaniały, cudowny... rozdział
OdpowiedzUsuńhaha "zwierzęcie imprezowe" dobre
to Tom zdradził Kelsey? Nie wiedziałam
Bardzo podobają mi się twoje rozdziały, bo są długaśne, zawierają dużo informacji (są szczegółowe) i dzięki temu można sobie fajnie wyobrażać. Nie wiem czy ci to pisałam, ale jeśli tak to napisze jeszcze raz: MYŚLĘ ŻE TO JEDNO Z NAJLEPSZYCH OPOWIADAŃ W INTERNECIE WSPANIALE!
czekam na nexta
weeny =D
a i jeszce dodam ze wspaniał czołówka
Usuń:)
Świetny!
OdpowiedzUsuńTwój blog jest po prostu super.
Masz wielki talent, potrafisz opisać wiele sytuacji i sondaż odpowiednie słowa i cytaty.
Uwielbiam twoje opo. Jest nie do pobicia.
Czekam na kolejny! Oby szybko, weny i dzięki za komentarze :)
Dobrać, nie sondaż. Przepraszam, ale pisze z telefonu i mam głupi słownik.
Usuńhej.. Bardzo wciągnęło mnie Twoje niesamowite opowiadanie.. Kiedy dodasz kolejny rozdział.?a najlepiej więcej.. Bardzo była bym Ci wdzięczna..
OdpowiedzUsuńsuper super super rozdział :) dawaj next heh bo już chcę dalej czytać :)
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadania i twój sposób pisania xD Wolałabym tak skrycie,by Magda wybrała Liam'a . Kocham ich razem ^.^
OdpowiedzUsuńJeden z najlepszych rozdziałów jaki napisałaś :)
Twój blog jest po prostu genialny,ten rozdział też :) Masz już kolejną fankę ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam też na moje opowiadania o One Direction:
http://inlovewith1dstory.blogspot.com/