wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 32 - "Wszystko w cenie"


Dziewczyny, dziękuję Wam bardzo za komentarze!
Przepraszam, że daję ciąg dalszy dopiero teraz, pewnie zapomnieliście, o co chodzi. No ale mam nadzieję, że nadchodzące odcinki przypadną Wam do gustu :D
Dodaję też czołówkę, bo wiem, że nie wszyscy zaglądają w zakładki.
Pozdrawiam!



W tym rozdziale dziewczyny wybierają się na imprezę z chłopakami z The Wanted, a Tom zdradza Madzi sekret dotyczący Moniki.

~*~
 
Podjechali do jakiejś niewielkiej restauracyjki na uboczu, żeby zjeść obiad. Był to bar mleczny, wreszcie więc mogli odpocząć od śmieciowego żarcia. Każdy zamówił naleśnika zgodnie ze swoimi upodobaniami. Większość wzięła te „na słodko”, Tom jako że tęsknił za swoim chili, wybrał wytrawnego.

- Kiedy masz samolot? – spytała Jayne Monikę, kiedy zasiedli do jedzenia i popijania mlecznych koktajlów.

- 23 grudnia. W wigilię nad ranem będę w Warszawie, stamtąd dojadę do Łodzi pociąciem – wyjaśniła dziewczyna.

- Pamiętasz, kiedy masz wrócić, tak? – Menedżerka zespołu musiała się upewnić, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. – Zamówiłam ci bilet na wieczór dwudziestego szóstego. I to już będzie lot bezpośredni do twojego rodzinnego miasta.

- Super. Nie lubię sama jeździć pociągami. Zawsze kiedy podróżuję sama zaczepiają mnie dziwni ludzie.

- Dziwisz się? Ciągnie swój do swego! – wtrącił Tom z pełnymi ustami.

Monika nie zrozumiała, co powiedział, ale karcące spojrzenie Jayne i Natha dało jej do myślenia.

- A przed chwilą tak się kłóciłeś, że to ty się podobasz dziewczynom! – zachichotał Jay, a Tom się lekko zmieszał.

- Chodzi o to, co powiedział fotograf – wyjaśnił Nath, sprytnie początkując rozmowę na temat, który trochę go nurtował.

- Ach, o to. – Madzia machnęła ręką tak, że widelec, który oparła o talerz z naleśnikiem przeleciał przez stół i upadł obok Sivy.

- Chyba zacznę się bać o swoje życie – zachichotał wysoki Indianin, a dziewczyna przeprosiła.

Nath bez słowa wstał, podszedł do lady kasjerki i poprosił o nowy widelec, jako że ten spadł na ziemię i nie nadawał się już do użytku.

- Dzięki. – Uśmiechnęła się szeroko.

- W końcu od czego są przyjaciele, no nie?

- Tak… A ja nie chciałabym zjadać zarazków z tego brudnego widelca. Co ciekawe, Liam z One Direction ma obsesyjny lęk przed łyżkami. – Sama nie wiedziała, czy powiedziała to specjalnie, by wzbudzić czyjąś zazdrość. Po prostu poczuła, że to idealny moment, by o tym wspomnieć.

- Max boi się gąbek – zachichotał Jay, odwracając uwagę od blednącej z minuty na minutę twarzy przyjaciela.

- I lubi macać ludziom uszy – dodał Siva, nadstawiając swoje ucho kumplowi, który zaczął je miętosić.

- Każdy ma jakieś nawyki – Łysy wzruszył ramionami.

- Tylko że niektóre są bardziej zboczone od innych – słusznie zauważył Tom.

- Odezwał się ten, co migdalił się z pięcioma dziewczynami jednego wieczoru! – prychnął Nath.

- I tu masz odpowiedź na pytanie, dlaczego byłem przekonany, że to ja jestem tutaj obiektem westchnień – odpowiedział Tom.

Tym razem to Monia prychnęła, co nie uszło jego uwadze. Nie skomentował tego jednak, jako że ucierpiało jego ego.

- Naprawdę pomyślałeś, że to ty się nam podobasz? – spytała zadziornie Madzia.

- Jako to „to ja”? – spytał pobudzony. – Czyli jednak ktoś wam się podoba?

Jayne spojrzała z przerażeniem na swoją pracownicę, ale ta rozwiała jej obawy.

- Wasz ochroniarz wygląda uroczo – oświadczyła ze śmiechem, wskazując głową Kevina, który właśnie wracał z restauracji naprzeciwko z torbą ze śmieciowym żarciem.

Wszyscy się roześmiali, ale nie chcieli powiedzieć mężczyźnie o co chodzi. Zjedli to, co mieli na talerzach, pożartowali trochę i postanowili ruszyć dalej w drogę. Ponownie zmieniali hotel, ale tym razem przybyli do niego wcześniej, dzięki czemu uniknęli zamieszania spowodowanego zmęczeniem tak jak poprzedniego dnia.

Jayne dostała pokój tylko dla siebie, Madzia oczywiście z siostrą, Tom razem z Maxem, a pozostali chłopacy we trójkę. Cieszyli się, że wreszcie się wyśpią w wygodnych łóżkach, a nie na łamiących kręgosłup polówkach.

Madzia i Monia natomiast liczyły na odpoczynek w zaciszu hotelowego pokoju, ale Max zepsuł im te plany.

- Wybieramy się do klubu, któraś chętna? – spytał Łysy, pakując im się do pokoju i rzucając się na łóżko Madzi, które stało najbliżej.

- Jestem niepełnoletnia, pamiętasz? – zauważyła Madzia, a on machnął ręką.

- Nie wiem jak w Polsce, ale u nas przed wejściem do klubu pokazuje się dokument tożsamości i na jego podstawie otrzymujesz pieczątkę na ręce, która daje barmanowi znać, czy może polać ci coś procentowego.

Madzia nie zrozumiała dokładnie jego słów, ale domyśliła się, o co chodzi.

- No to w takim razie idziemy. Ale nie możemy zostać za długo, bo jutro macie wywiad. – Nastolatka czuła się jak ich matka, bo cały czas zwracała im uwagę co mogą, a czego nie mogą.

- I co, idą? – spytał Jay, zaglądając do pokoju, a Max pokiwał żywiołowo głową.

Zadowolony chłopak rzucił na łóżko Moni ku jej niezadowoleniu, ale nie zwróciła mu uwagi, żeby nie robić sobie wrogów. Wystarczały jej niemiłe komentarze Toma.

- Wszyscy idziecie? – spytała spoglądając to na jednego, to na drugiego.

- Tak. Seev dołączy później, bo najpierw spotka się z Nareeshą – wyjaśnił Max.

- Tom też? – upewniła się Monia, a kiedy ze śmiechem odpowiedzieli, że „wszyscy to wszyscy”, stwierdziła, że zostanie w hotelu.

- Daj spokój, Brukselka! Nie chcesz zobaczyć jak wyglądają londyńskie kluby? – zachichotał Max.

- Jakoś nie jestem zwierzęciem imprezowym – odpowiedziała, a Madzia parsknęła śmiechem.

- Od kiedy?

- Och, no nieważne. Ile mamy czasu na przygotowanie? – Monika spojrzała na zegarek, który wskazywał 17:30.

Jakiś czas temu przyjechały do hotelu, zdążyły też zadzwonić do domu i wreszcie zdać rodzicom relacje z pobytu.

- Bo ja wiem, na którą pojedziemy… Wieczorem. Na ósmą? – spytał Max, zwracając się do Jaya, który pokiwał głową. – I bez obaw, wrócimy wcześnie.

- Zawsze się tak mówi, a potem różnie wychodzi – zauważyła Monika.

- Nie, ale ja mówię serio! – Max stanął w obronie prawdziwości swoich słów. – Jay na pewno schleje się około jedenastej, także wrócicie taksówką razem z nim, jeśli będziecie zmęczone.

Loczek próbował zapierać się, że wcale nie będzie pił, ale Łysy nie zwracał na niego uwagi.

- Idziemy do jakiegoś specjalnego klubu, gdzie trzeba się elegancko ubrać? – spytała Madzia, w myślach prześwietlając swoją garderobę.

- To kawałek drogi stąd, dosyć prestiżowy klub, gdzie nie wpuszczają każdego. Nazywa się Delirium – wyjaśnił Max.

- Na szczęście będziecie z nami – dodał Jay, szczerząc zęby w uśmiechu.

- Albo na nieszczęście – zaśmiała się Monia, a Max spojrzał na nią z troską.

- No tak, ty Brukselka możesz nie wyjść z tego wypadu cało.

Dopytywała się, dlaczego, ale nie usłyszała odpowiedzi, bo zawinęli dupy i poszli do siebie. Ciekawe były, czy Jayne wie o tym wyjściu i czy muszą mieć na głowie jakieś torby na wypadek, gdyby reporterzy ich razem widzieli.

- Pewnie się odwalisz jak stróż w Boże Ciało, co? – spytała Madzia, kiedy zostały same i przeglądały swoje ciuchy.

- Niby w co mam się odwalić, skoro moja garderoba to kilka własnych ciuchów na trzydniowy pobyt i garstka ubrań od koleżanki? To nie są suknie balowe, wiesz? – Dziewczyna uniosła w górę zwykły czarny sweter. – To chyba najbardziej imprezowa rzecz, jaką mam w torbie.

- I tak więcej niż u mnie. – Madzia zajrzała do siebie. Same sportowe i luźne ubrania. – Zakupy?

- Jeśli ty stawiasz, to ja bardzo chętnie – zachichotała Monia, a jej siostra zajrzała do pieniędzy, które zdążyła zarobić i przeliczała.

- Dobra, mogę postawić – stwierdziła, upewniwszy się, że jej starczy.

- Super!

Ubrały się w kurtki i wyszły, zabierając torby i zamykając pokój na klucz. Obie nie lubiły zakupów, więc zrobiły szybki i skuteczny nalot na jeden z tańszych butików. Madzia wybrała dla siebie czarny top odcinany pod piersiami i luźno opadający niżej. Przy dekolcie miał urocze kryształki, które przypominały cekiny, ale były mniej tandetne. Do tego dobrała fioletowe bolerko, które miało krój podobny do marynarki, dzięki czemu uzyskała bardziej elegancki look. Monice łaskawie kupiła top z promocji, który ta sama sobie wybrała. Bordowy, bez ramiączek, zdobiony jakimś świecącym gównem na cyckach.

Były zadowolone z zakupów. Wróciły do hotelów i uszykowały sobie ciuchy. Madzia dodatkowo obwiesiła się swoją biżuterią, podczas gdy Monia zapięła na ręku zegarek. Umyły włosy i je wysuszyły suszarką pożyczoną od Jayne. Musiały też wyjaśnić, gdzie się wybierają, ale kobieta albo połknęła już swoje magiczne pastylki, albo wypiła końską dawkę kawy, bo zupełnie się tym nie przejęła. Życzyła im tylko dobrej zabawy i oświadczyła, że Big Kev jedzie z nimi. No tak, to wyjaśniało jej spokój ducha. Była pewna, że mężczyzna dopilnuje krnąbrnych członków zespołu i zapobiegnie ewentualnym romantycznym zapędom.

Trochę martwiły się, że ubrały się zbyt zwyczajnie jak na elitarny klub. Odetchnęły z ulgą, kiedy zdały sobie sprawę, że Tom i Max mają zwykłe t-shirty, Jay zwykłą kraciastą koszulę, a Nath sportową marynarkę.

- Ładnie wyglądasz – powiedział cicho Nath, kiedy stanął w lobby oko w oko z Maggie. – Nowa bluzka?

- Fajnie, że zauważyłeś! – ucieszyła się, trącając go pięścią, tak jak on zwykł zwracać się do niej.

Czuła się niezręcznie, że zgrywała takiego luzaka, podczas gdy serce kołatało jej jak oszalałe, no i nieustannie pilnowała się, by nie zrobić czegoś głupiego. Prawie wszyscy byli już holu. Tylko Siva czekał na Nareeshę w swoim pokoju, no i nadal nie było siostry Madzi, która zawsze w ostatniej chwili przypominała sobie, że lepiej byłoby zrobić lub wziąć coś innego.

- No nie, ona też idzie? – spytał zawiedziony Tom, widząc na końcu korytarza biegnącą Monikę, która zostawiała jeszcze w pokoju kurtkę, stwierdzając, że skoro jadą samochodem, to i tak jej nie potrzebuje, bo „wiecznie jej ciepło”.

- Wiem, że się cieszysz! – odcięła się. – Zarezerwuję dla ciebie pierwszy taniec.

- To jest jakiś karnet? – spytał Łysy, nadstawiając uszu. – Też chcę się wpisać.

Nie zrozumiała, o co mu chodziło. Zatrzymała się przed nimi i z tylnej kieszeni wyciągnęła grzebień, którym przeczesała włosy i który podała siostrze.

- Włożysz jeszcze to do torby? – spytała błagalnie.

- Ale mam tu już twój błyszczyk i dezodorant. Na co ci jeszcze to? – zdenerwowała się Madzia.

- No a jak będzie tam Marvin? – Monia zniżyła głos. Mimo iż rozmawiały po polsku, to imię chłopcy mogli wychwycić.

- Tak, a ja jestem Matka Teresa z Kalkuty – prychnęła Madzia, ale odebrała od siostry grzebień i wsadziła go do swojej torby.

- Ty nie bierzesz torby? – zdziwił się Jay, a Monia machnęła ręką.

- Nie lubię dygać balastu. Potem musiałabym tego pilnować… A zresztą, jakbym miała ze sobą portfel, to bym kupiła coś w barze, a… no… lepiej nie… - Trochę się zamotała i zawstydziła.

- O, no to widzę, że macie z Jaybirdem sporo wspólnego! – zaśmiał się Max, obejmując wyższego od siebie kumpla ramieniem. – Ale zmartwię cię, Brukselka, bo będziemy mieli bransoletki vipów, czyli all inclusive.

Darmowy bar? To jej się podobało, choć obiecała sobie, że weźmie tylko swojego ulubionego drinka Malibu i na tym poprzestanie. Madzia natomiast miała nadzieję, że mimo niepełnoletności uda jej się oszukać barmana i skorzystać na tym całym "wszystko w cenie".

Wpakowali się do vana, mijając małą grupę fanek, z którymi Big Kev nie pozwolił im rozmawiać. Dziewczyny nie wiedziały, co się dzieje. Obawiały się, że coś się stało Sivie, jako że go z nimi nie było i krzyczały jak oszalałe, zdzierając sobie gardła.

- Wrzeszczą jak zarzynane cielęta – skrzywiła się Monia. – Głowa mi pęka.

- Nieco napojów procentowych i ci się humor poprawi – zaśmiał się Nath. – Dziś pijemy wszyscy z wyjątkiem biednej Maggie.

- Hej, a kto powiedział, że ja potrzebuję alkoholu, żeby się dobrze bawić? – spytała obruszona.

- Brukselka! – wyjaśnił Max, a Monia wzruszyła ramionami.

- No co zrobić? Opowiedziałam im trochę o tobie, bo ty opowiadałaś o tym, że mnie jakiś facet wziął za bezdomną na Trafalgar Square.

- Ja tam mu się nie dziwię – warknął Tom, a Monice mina lekko zrzedła, ale uwagę zwracała jej siostra. Zaczerwieniła się bowiem po czubki uszu i obruszyła się, ale tylko na chwilę, bo dojechali do klubu.

- Jayne powiedziała, że żadna z was nie może w drodze do klubu i z niego iść koło Nathana lub Jaya – odezwał się siedzący na przednim siedzeniu ochroniarz. – Zaraz będą artykuły w gazetach.

- A skąd niby mieliby to wiedzieć? – spytała zdziwiona Monia.

- Oj, Brukselka, Brukselka. Siostra siedzi dłużej w biznesie, więc może ci wyjaśni, że fotoreporterzy są wszędzie? – Max pokręcił głową.

- Fotoreporterzy są wszędzie – rzuciła niedbale Madzia.

- Straszne – wzdrygnęła się starsza z sióstr i podążyła za Maxem, który właśnie wysiadał z samochodu.

Skoro nie mogła iść koło Natha i Jaya, wybrała Łysego, bo spacer przy boku Toma wydawał się jej niebezpieczną jazdą bez trzymanki. Madzia wzruszyła ramionami i wyszła z uśmiechającym się do niej kolegą. Nath i Jay wysiedli z vana na końcu.

- Idź przed siebie, Brukselka, jeśli nie chcesz oślepnąć! – nakazał Max.

Zwróciła mu uwagę, że ma imię, ale nie usłyszał, a ona nie chciała nachylać mu się nad uchem, bo jeszcze zostałoby to źle odebrane w gazetach. Przemknęli przez krótką drogę z samochodu do klubu torowaną przez ochroniarza, by dotrzeć do bramki.

- Jak będziecie potrzebować pomocy w drodze powrotnej, zadzwońcie – oznajmił Kevin, co Nath jako najbardziej odpowiedzialny zanotował w głowie, podczas gdy reszta zupełnie nie zwróciła uwagi, że ochroniarz się oddalił po wykonaniu swojego zadania.

- Co ty do mnie mówiłaś? – spytał Łysy, nachylając się w stronę napuszonych włosów Moni, żeby powtórzyła swoje słowa.

- Ech, już nieważne. Chciałam, żebyś nie mówił na mnie Brukselka, ale w gruncie rzeczy lepsze to niż Burak. – Wzruszyła ramionami.

- Dlaczego miałbym tak na ciebie mówić? – zdziwił się, a ona rozpięła sweter, ukazując buraczkową bluzkę w kolorze z pogranicza różu i czerwieni. Zaśmiał się tak śmiesznie i kpiąco, że miała ochotę go pacnąć, ale w oddali nadal byli fotoreporterzy.

Max odebrał swoją bransoletkę vipa i mógł wejść do środka. Monikę poproszono o dokument tożsamości, którego oczywiście nie miała.

- W porządku, jest ze mną – wyjaśnił bramkarzowi Max.

- Ale jest niepełnoletnia – zauważył mężczyzna, a Monika się obruszyła.

- Nieprawda, mam dwadzieścia jeden lat!

Max zaśmiewał się do rozpuku.

- To prawda, ona po prostu tak wygląda!

Bramkarz po krótkim marudzeniu wpuścił ich do środka i odwrócił się w stronę Madzi i Toma. Chłopak wszedł bez problemu, ona natomiast musiała pokazać dokument i otrzymała pieczątkę.

- Piętno nieletniej – powiedziała z sarkazmem, a Tom się roześmiał i szepnął jej do ucha.

- Nie martw się, dam ci się napić od siebie. Na trzeźwo tego towarzystwa nie ogarniesz.

Był dla niej taki miły, że po prostu nie mogła się oprzeć, by nie zapytać o coś, co ją od dawna nurtowało.

- Dlaczego ty tak nie lubisz mojej siostry? – spytała, przypominając sobie chociażby sytuację sprzed kilku minut w vanie, kiedy po raz kolejny jej docinał.

- W sumie jestem ci winien takie wyjaśnienie. – Tom przeczesał nerwowo włosy ręką i spojrzał przed siebie.

Monika i Max zeszli już schodami na dół do klubu, ona cały czas obruszona na niego za to, że zaśmiewał się z jej młodego wyglądu. On powtarzał coś w stylu „trzeba było wziąć torebkę”, ale Tom przez dobiegającą z oddali dudniącą muzykę nie rozumiał. Obejrzał się jeszcze na Natha i Jaya, którzy przechodzili kontrolę pod czujnym okiem bramkarza, ale stwierdziwszy, że sobie prowadzą, westchnął i odpowiedział.

- Twoja siostra przypomina mi dziewczynę, z którą rok temu zdradziłem Kelsey.

- Co takiego?! – spytała zszokowana Madzia, a on ją uciszył, przykładając palec do ust.

- Powiedziałem ci to w sekrecie, mogłabyś nikomu nie powtarzać? – spytał. – A już na pewno nie tuzinowi fotoreporterów i setce ludzi w klubie.

- W porządku… Ale zdajesz sobie sprawę, że moja siostra to nie ta dziewczyna?

- Pewnie, że o tym wiem. – Ponownie przeczesał włosy ręką. Pierwszy raz widziała go tak zdenerwowanego. – Wiem też, że nie powinienem się tak zachowywać, ale to silniejsze ode mnie. Na pewno nie wiesz, że Kelsey była moją dziewczyną przed rokiem. Do tej pory zdradziłem wszystkie moje dziewczyny, z wyjątkiem jej. – Madzia pokręciła głową z dezaprobatą, ale on się nie zraził, bo wiedział, że na to zasługuje. – I wtedy pojawiła się ona.

- Sobowtór mojej siostry, tak? – spytała dziewczyna, żeby się upewnić, a chłopak pokiwał głową.

- I stało się. Po wszystkim poczułem coś jak smagnięcie biczem przez środek twarzy. Wiedziałem, że postąpiłem źle i nie mogłem sobie z tym poradzić. Dlatego zerwałem z Kelsey w okresie świątecznym i postanowiliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi.

- Rozumiem, że nie powiedziałeś jej o zdradzie? – W odpowiedzi na jej pytanie pokręcił głową przecząco.

- I jakiś czas temu znowu się zeszliśmy. Zupełnie zapomniałem o zajściu sprzed roku, a wtedy pojawiła się twoja siostra. Nie jest czystym sobowtórem tamtej dziewczyny. Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo mi ją przypomina. – Wzruszył ramionami.

Madzia ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć, że widzi w niej potencjalny kolejny materiał na zdradę. W końcu było to niedorzeczne.

- Nikomu nie powiem – zobowiązała się i w tej chwili była szczera.

Podziękował jej uśmiechem i dołączyli do Moniki i Maxa, którzy usadowili się w jednej z lóż.

- Idę do baru – oświadczył Tom, nie zatrzymując się przy stoliku, tylko od razu kierując się w stronę drinków. Nikogo nie zapytał, czy mają na coś ochotę.

W głośnikach dudnił przebój Pitbulla, do towarzystwa dołączyli Jay i Nath.

- Dobra, co chcecie? – spytał Max, podnosząc się i spoglądając na dziewczyny. – Piwo, wino, wódkę? Do wyboru do koloru i wszystko za free.

Monia już kołysała się w rytm piosenki. Nie przepadała za chodzeniem do klubów, bo ilekroć słyszała przebój, który umiała śpiewać, zaczynało ją nosić i ciągnąć na parkiet. Często było to potencjalnie problematyczne.

- Sok pomarańczowy – poprosiła grzecznie Madzia, a on spojrzał na nią spode łba.

- Na pewno?

- Tak, na pewno – zapewniła Monia w imieniu swojej siostry.

- A dla Brukselki?

- Ja chcę Malibu Rum.  

- Dobra, babski drink raz, zaraz przyniosę – zachichotał, przyjął do wiadomości fakt, że Nath i Jay nic nie chcą i oddalił się, zanim dziewczyna czymś w niego rzuciła.

Zrobiło się dziwnie, bo zupełnie zapomnieli o przykazaniu Jayne. Max i Tom byli przy barze, a przy ich loży zostało dwóch singli i ich nowe koleżanki. Siva miał dotrzeć do towarzystwa później razem z Nareeshą. Madzia miała nadzieję, że znikąd nie wyskoczą fotoreporterzy i nie zaczną tykać im fotek, które ukażą się w gazecie kolejnego dnia.

Monia rozglądała się po parkiecie, a Madzia nerwowo kasłała co jakiś czas, słuchając jak Nath i Jay po raz kolejny ekscytują się Barbadosem.

- Tylko radzę wam tam nic nie jeść, bo Monia będzie pracowała przy cateringu. No nie? – Młodsza siostra szturchnęła starszą łokciem, widząc, że ta nieobecnym wzrokiem krąży po parkiecie.

- Co mówiłaś? – spytała w końcu, wracając na ziemię.

- Żeby nie jedli nic od ciebie na Barbadosie, bo jeszcze ich zatrujesz.

- No to faktycznie mnie zniechęca – skrzywił się Jay.

- I dobrze, bo naplułabym ci do jedzenia.

- No i mnie też zniechęciłaś, choć wiem, że żartujesz – zachichotał Nath. Również wyglądał, gdzie są jego koledzy, w końcu stwierdził, że weźmie sobie piwo.

Przy stoliku została więc tylko trójka. Jay po raz kolejny sięgnął po swoją broń w niezręcznych sytuacjach i zaczął opowiadać o swojej miłości do „Avatara”. Od słowa do słowa doszło nawet do wyznania, że lubi cykl książek „Gry o Tron” i jego serialową ekranizację.

- Monia też! – ucieszyła się Madzia. – No nie? – spytała, trącając siostrę łokciem, kiedy ta po raz kolejny odpływała.

- Tak, tak. – Monika machnęła ręką.

- A tobie co? Marvina wypatrujesz? – zachichotała Madzia, a widząc poważne spojrzenie siostry, przybrała poważny wyraz twarzy.

- I co, zamierza go poderwać? – spytał zaciekawiony Jay.

- Oszalałeś? – uniosła się, słysząc to niedorzeczne pytanie. - W życiu nie będę nikogo podrywać, a już na pewno nie w tych spodniach, które sprawiają, że mój tyłek wygląda jak gigantyczna asteroida. Tylko się na niego pogapię. Jestem realistką. – Wzruszyła ramionami i kontynuowała swój słoneczny patrol. - Widziałam, że jest tu kilka waszych rodzimych gwiazd, więc nadal mam nadzieję.

- A zamierzamy w ogóle tańczyć? – Jay ujrzał w tyle idących z napojami chłopaków.

- Ja tak – przytaknęła Monia już bardziej przyjacielsko uśmiechając się i na chwilę odrywając nieprzytomne spojrzenie od schodów, na których miała nadzieję ujrzeć Marvina.

- Babski drink dla Brukselki i soczek dla Madzi – oświadczył Łysy, stawiając przed nimi spore szklanice z napojami.

Monia zmierzyła białą ciecz postawioną pod jej nosem i pokręciła głową z dezaprobatą.

- Nie wziąłeś słomek – oznajmiła zawiedziona, a on uniósł się z miejsca, jako że zdążył już usiąść. – Żartowałam! – zachichotała i atmosfera nieco się rozluźniła.

Jay stwierdził, że nie będzie sam siedział o suchym pysku i poszedł po piwo. Wrócił szybciej niż pozostali i wsadził dziewczynom do szklanek dwie śmiesznie pozakręcane słomki.

- Dzięki! – powiedziały równocześnie i zaśmiały się na głos.

Czy to sok i alkohol trochę rozluźniły im języki? Nie wiedziały, ale już po kilku łykach odpowiadały na pytania bez żadnego skrępowania. Tom zachowywał się bardziej przyjaźnie w stosunku do Moni. Najwyraźniej rozmowa z jej siostrą podziałała i trochę zmądrzał pod tym względem.

Minuta po minucie ruszali się w rytm muzyki, Madzia upiła nawet łyk piwa od Natha, bo okazało się, że jest ono miodowe, a nigdy takiego nie próbowała.

Jay natomiast za miłosiernym zezwoleniem Moni mógł spróbować drinka Malibu, ale widząc, że za bardzo się wsysa, dziewczyna wyrwała mu szklankę, przez co trochę mleka pociekło mu po brodzie.

- Chciał znowu pobić rekord! – zaśmiał się Tom. - Niedawno wypił szklankę mleka w trzy sekundy.

- Żartujesz! To fizycznie niemożliwe! – ekscytowała się Monia, ale przystopowała, kiedy zdała sobie sprawę, że jest to pierwsza normalna wymiana zdań z tym członkiem zespołu.

- Pokażę ci! – zobowiązał się Jay i chciał zabrać jej drinka, ale Nath zmierzył go krytycznym wzrokiem.

- Czyś ty zgłupiał?! – Pacnięcie i już po chwili Jay rozmasowywał sobie tył głowy. - To jest alkohol! Chcesz pobić kolejny rekord i wylądować na podłodze w niecałe pół godziny po przyjściu na imprezę?

- Nie wspominając, że to mój drink, jak chcesz bić rekordy, to pij swoje! – obruszyła się Monika.

I nagle stało się. Starsza z sióstr, która właśnie ciągnęła przez słomkę swojego białego drinka, zamarła. Na szczycie schodów jak w zwolnionym tempie ujrzała JEGO.
 
 ~*~

8 komentarzy:

  1. dłuuugii, wspaniały, cudowny... rozdział
    haha "zwierzęcie imprezowe" dobre
    to Tom zdradził Kelsey? Nie wiedziałam
    Bardzo podobają mi się twoje rozdziały, bo są długaśne, zawierają dużo informacji (są szczegółowe) i dzięki temu można sobie fajnie wyobrażać. Nie wiem czy ci to pisałam, ale jeśli tak to napisze jeszcze raz: MYŚLĘ ŻE TO JEDNO Z NAJLEPSZYCH OPOWIADAŃ W INTERNECIE WSPANIALE!
    czekam na nexta
    weeny =D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!
    Twój blog jest po prostu super.
    Masz wielki talent, potrafisz opisać wiele sytuacji i sondaż odpowiednie słowa i cytaty.
    Uwielbiam twoje opo. Jest nie do pobicia.
    Czekam na kolejny! Oby szybko, weny i dzięki za komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrać, nie sondaż. Przepraszam, ale pisze z telefonu i mam głupi słownik.

      Usuń
  3. hej.. Bardzo wciągnęło mnie Twoje niesamowite opowiadanie.. Kiedy dodasz kolejny rozdział.?a najlepiej więcej.. Bardzo była bym Ci wdzięczna..

    OdpowiedzUsuń
  4. super super super rozdział :) dawaj next heh bo już chcę dalej czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham twoje opowiadania i twój sposób pisania xD Wolałabym tak skrycie,by Magda wybrała Liam'a . Kocham ich razem ^.^
    Jeden z najlepszych rozdziałów jaki napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog jest po prostu genialny,ten rozdział też :) Masz już kolejną fankę ;D
    Zapraszam też na moje opowiadania o One Direction:
    http://inlovewith1dstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń