Kiedy zobaczyłam, że kolejny rozdział ma z czterdzieści stron w Wordzie, po prostu musiałam go podzielić. Bardzo dziękuję, że jeszcze się nie zmęczyłyście i mimo iż praktycznie nic się nie dzieje (poza pożarami i zatrzaśnięciami w chłodniach, windach i innych badziewiach), nadal tu zaglądacie. Wiele to dla mnie znaczy :*
Ten odcinek dedykuję Olga_Lowe z życzeniami powrotu do zdrowia oraz Boo Bear Stylinson, dziękuję, że jednak tu zajrzałaś, mimo iż miałaś okazję czytać nieco wcześniej i mnie natchnąć.
![]() |
W tym rozdziale Madzia nadrabia zaległości z chłopakami z One Direction i dostaje dwie ciekawe propozycje, a Monika dowiaduje się o rodzącym się uczucio siostry do jednego z członków The Wanted. |
~*~
Dziewczyna szła do
jaskini lwa u boku Lou, który ekscytował się trasą koncertową po kraju i
wyliczał jej reakcje fanek. Opowiadał, że zabroniono im zapraszać dziewczyny na
scenę po nienawistnych akcjach na twitterze i licznych groźbach innych
zazdrośnic. Nie bardzo go słuchała, bo była zajęta układaniem w myślach
przywitania, którym uraczy Liama.
- Nie jestem
zdzirą! – unosił się Harry, co usłyszeli, kiedy tylko otworzyli drzwi do
pomieszczenia. – Na palcach jednej ręki mogę policzyć dziewczyny, z którymi
spałem!
- Jasne, jeśli ta
ręka trzyma kalkulator! – prychnął Zayn, a Madzia odkaszlnęła, dając chłopakom
do zrozumienia, że nie są w pokoju sami.
- Maggie! –
rozpromienił się Harry, zapominając o małej kłótni z kumplem i podchodząc ją
uściskać.
Nie wiedziała, z
czego wynikały te uprzejmości. Z The Wanted dogadywała się dobrze, ale
była między nimi pewna bariera. Może chodziło o wiek? Nie, to nie mogło być to.
Inaczej jej siostra dogadywałaby się z nimi świetnie, a przecież tak nie było.
Może 1D byli nowi w biznesie i inaczej podchodzili do takich znajomości? Była
pewna tylko tego, że wszyscy oprócz Liama wystartowali do niej od razu jak
przekroczyła próg.
- Następnym razem
też cię wyślemy po kawę, jeśli będziesz przyprowadzał takie niespodzianki! –
zachichotał Harry, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
Liam uśmiechnął się
nerwowo i delikatnie uściskał Madzię. Wiedziała, że będzie niezręcznie, ale nie
spodziewała się, że aż tak. Zaproponowali jej siedzenie i atmosfera nieco
zelżała.
- Nie odpisałaś na
moje wiadomości – oświadczył Liam z nutką wyrzutu w głosie, ignorując zupełnie
pytanie Harry’ego, który chciał się dowiedzieć, co teraz Madzia robi.
- Cóż… Louis mi mówił.
- Dziewczyna się zmieszała. – Wierz lub nie, ale ich nie odczytałam. Nawet nie
wiem, czy doszły.
- Aha. – Zakończył
przesłuchanie szybciej niż zdążyła mrugnąć. Był zawstydzony, co dało jej do
myślenia. Co takiego napisał w tej wiadomości?
- Sporo się
zmieniło od czasu kiedy nas opuściłaś – wtrącił Niall, żeby rozluźnić
atmosferę. – Koncertujemy, jest coraz więcej zamieszania… Po Nowym Roku
jedziemy do Stanów…
- A co ty
robisz? Pracujesz dla gogusiów z The Wanted? - spytał Harry, a ona
przytaknęła głową.
- Jestem
asystentką ich menedżerki.
- Naprawdę
tak źle ci było z nami?
- Nie,
wcale nie. – Zastanowiła się, bo nie wiedziała, jak się wywinąć od odpowiedzi
na to pytanie. „To wina Liama” nie było odpowiednim zdaniem, wzruszyła więc
tylko ramionami.
- Szczerze
to myślałem, że samozwańcza misja Liama cię zatrzyma. Gdybym podejrzewał
inaczej, pojechałbym z nim na to lotnisko – oznajmił Zayn, a Niall, Harry i
Louis rzucili mu pytające spojrzenie.
- Ty o tym
wiedziałeś?!
- No… tak
jakby… tak – przyznał Zayn po dłuższym zmaganiu się z myślami. Przyjaciel
powiedział mu w sekrecie, że musi powstrzymać Madzię od wyjazdu, a on teraz się
wygadał. Ale wpadka!
Liam ukrył
twarz w dłoniach i zaczął ją dziwacznie ugniatać.
- W każdym
razie mamy nadzieję, że dobrze ci się z nimi pracuje – powiedział w końcu,
zdając sobie sprawę, że nikt nie chce odezwać się pierwszy po dziwacznym
wyznaniu Zayna.
- Tak…
Chwilowo pracuję nawet z siostrą, także czuję się jak w domu – palnęła.
- Jak w
domu? Cieszę się – powiedział Liam, ale z jego oczu wyczytała, że wcale nie był
zadowolony. Jak to się działo, że wszyscy Anglicy wprawiali ją w takie
zakłopotanie? A może tylko ci, którzy należeli do znanych boysbandów?
- Utknęłaś
już z jakimś w windzie? – spytał Harry, przypominając sobie incydent, którego
był świadkiem.
- Nie! - uniosła się, ale po chwili spokorniała. – W
chłodni – dodała cicho, a oni wybuchli śmiechem.
- Gazety
śledziliśmy i nie było żadnych wzmianek!
– zachichotał Niall. – Chyba tym razem ci się upiekło, co?
- Najwyraźniej.
– Wzruszyła ramionami.
- To co z
tym naszym koncertem? – zmienił temat Louis. – Przyjdziesz czy nie? Możesz
nawet zabrać siostrę, we dwie zawsze raźniej.
- Z chęcią
bym przyszła, ale dziś po wywiadzie chłopacy mają próbę i dają koncert. Jutro
sesja zdjęciowa i kolejny wywiad, tym razem dla prasy. Potem przerwa świąteczna
i wylot na Barbados…
- Przed
świętami też gramy, na pewno znajdziesz czas.
- Tyle że
na święta wracam do domu – przyznała Madzia, rozkładając ręce. – Naprawdę
chciałabym, ale nie mam kiedy.
- Sprzedaj
bilet, przed świętami dostaniesz dużo kasy. Będziesz mogła sobie kupić jedną z
naszych lalek! – Louis zanurkował pod stół bufetowy i wyciągnął nagą lalkę,
która przedstawiała jego miniaturową kopię. – Harry, oddawaj mojego pasiaka!
- Najpierw
musisz go znaleźć, kochany! – zachichotał sprawca dowcipu, a Louis poprawił
włosy niczym Diva i zwrócił się do Madzi.
- Za
pieniądze ze sprzedaży biletu kupisz sobie te urocze, choć anatomicznie
upośledzone, podobizny nas wszystkich. Harry wygląda jak Susan Boyle!
- Zamknij
się!
- Sam się
zamknij!
- Chłopcy!
– krzyknęła Madzia, przerywając przepychanki. – Jakkolwiek bardzo kusząca jest
ta propozycja, muszę spasować. Biletu jeszcze nie kupiłam, więc nie mam co
sprzedać.
- Jak to
nie kupiłaś? – zdziwił się Louis.
- No…
normalnie, jakoś nie było czasu, żeby jechać na lotnisko i nie miałam dostępu
do komputera i… - zaczęła się tłumaczyć, ale wbite w nią rozdziawione usta nie
pozwalały się skupić. – No co?! – uniosła się w końcu.
- Bilety na
wszystkie loty zapewne są już wykupione – wyjaśnił Zayn, a reszta chłopaków
pokiwała głowami na znak, że się zgadzają.
- Co?! Jak
to?! – spanikowała, bo takiego obrotu spraw się nie spodziewała. A przecież
oglądała tyle durnych komedyjek, w których głównym bohaterom przytrafiały się
takie właśnie przygody.
- No
normalnie. Nie będzie biletów – wyjaśniał Zayn.
- Możesz
spędzić święta u mnie! – oświadczył jak gdyby nigdy nic Liam, a pozostali
spojrzeli na niego z rozdziawionymi japami.
- Dziękuję
ci za tą propozycję, ale nadal jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że jakieś
miejsce się znajdzie.
- A jeśli
nie? – spytał zatroskany Niall, zdając sobie sprawy, że przez swoją nieuwagę
Madzia może mieć zmarnowane święta.
- Mam tu
siostrę. Najwyżej spędzimy wigilię we dwie.
- Ale to
żadna frajda! – krzyknął Louis. – Trzeba się weselić w gronie najbliższych.
Wzruszyła
ramionami, żeby pokazać, że jej to bez różnicy. Na pewno wolałaby spędzić
wigilię na lotnisku z siostrą niż w domu Liama z jego rodziną. To dopiero
byłoby niezręczne, zważywszy na przeszłość, która ich łączyła i artykuły, które
ukazywały się w gazetach.
- Poradzę
sobie – oznajmiła z uśmiechem, a oni, widząc, że nie chce dalej prowadzić tej
konwersacji, podsunęli jej pod nos rogala z czekoladą, którego zjadła ze
smakiem.
Opowiadali
jej o tym, że wznowili wideo-dzienniki, że Niall sprawił sobie prawie
niewidzialny porcelanowy aparat, że Zayn spotyka się z wyzwiskami od
terrorystów, że miłość Lou i jego dziewczyny kwitnie… Nie powiedzieli dwóch
najbardziej istotnych dla niej kwestii. Pierwszą był fakt, czy Harry
rzeczywiście miał romans z Caroline Flack, a drugą, gdzie do licha była Julia
Warner? O pierwszą rzecz nie śmiała pytać, za to drugą nieśmiało przemyciła w
rozmowę o marchewkach, którą oczywiście rozpoczął Louis.
- Zajmuje
się formalnościami związanymi z charytatywną aukcją – wyjaśnił Niall.
Rozmawiali
jeszcze o pierdołach, opowiedziała im zajście w hotelu, kiedy jej siostra
wysadziła instalację elektryczną, nie znając się na tutejszych gniazdkach.
-
Przepraszam, że przeszkadzam – usłyszeli jakiś czas później od progu. Przez
szparę między drzwiami a ścianą zajrzała do nich Jayne Collins, która szukała
swojej asystentki. – Muszę ją porwać, jedziemy dalej.
Szczerze
się zasmucili i uściskali ją na pożegnanie, składając życzenia świąteczne i
wciskając do ręki bilety na ich koncert wraz z przepustką za kulisy, które rzekomo
specjalnie dla niej przechowali, na wypadek gdyby Louis idąc po kawę na nią
wpadł. Zaśmiewali się z tych słów do rozpuku i nie chcieli słyszeć odmowy,
wcisnęła więc smycze z przepustkami do kieszeni kurtki i pożegnała się z
Liamem, który został jej na koniec.
- Moja
propozycja jest nadal aktualna – powiedział jej cicho do ucha, żeby jego kumple
nie słyszeli.
Spaliła
buraka, ale szybko wyszła z pomieszczenia, nie zdążyli więc tego zobaczyć. Na
korytarzu minęła się z Julią Warner, która życzyła jej powodzenia w nowej pracy
i zniknęła w pokoju, by zawołać swój zespół na wywiad, jako że The Wanted
już skończyli.
- Byli
tylko we czwórkę, bo Tom prawdopodobnie dostał jakichś obstrukcji – wyjaśniła
Monia na pytanie siostry „jak wywiad”. - Co ty pijesz? – zmieniła temat,
mierząc wzrokiem duży kubek ze słomką trzymany przez Madzię.
- Mrożoną
kawę. – Młodsza wzruszyła ramionami.
- Zimą? –
Monika spojrzała na siostrę spode łba, a ta wydawała się nie widzieć w tym
fakcie nic złego. Pociągnęła spory łyk z plastikowego kubka.
- Była za
darmo.
- Tylko się
nie rozchoruj! Nie chcę, żebyś w święta leżała z
gorączką.
- O to się
nie martw. – Madzia machnęła ręką. – Całkiem prawdopodobne, że nie polecimy do
domu, bo może nie być już biletów. Muszę na ten temat porozmawiać z Jayne, bo
jakoś nie kwapiła się, żeby mnie poinformować, że miejsca trzeba zamówić
wcześniej.
- Koleżanka
załatwiła mi bilet powrotny rano w wigilię – oznajmiła Monia, jak gdyby nigdy
nic. Jakiś czas temu dostała wiadomość. – Myślałam, że ty już swój masz.
- Nie mam.
I wychodzi na to, że święta będę musiała spędzić z Liamem Paynem. Uwierzysz, że
mnie zaprosił?
- Po kolei
– nakazała starsza siostra, a młodsza wzięła oddech i dopijając swoją latte do
końca i pozbywając się kubka, mogła opowiadać dalej.
- No więc
idąc po kawę dla Jayne nie wiedziałam, gdzie się udać. Ale spotkałam Lou z 1D.
Porozmawialiśmy, on powiedział, gdzie jest reszta no i za zgodą Jayne poszłam z
nimi pogadać. Podobno Liam wysyłał mi jakieś wiadomości, ale zapomniałam
sprawdzać stary telefon. Wcisnęłam go gdzieś do walizy.
- Jeśli
chodzi o to… - zawstydziła się Monia. - Pamiętasz jak powiedziałam ci, że masz
wiadomości sieciowe? – Madzia skinęła głową i zmarszczyła brwi. – Nie były
sieciowe. Były od Liama. Ta dam! - Dziewczyna wykonała zamaszysty gest dłońmi, a
zaraz potem zasłoniła twarz przed ciosem, który jednak nie nadszedł. – Nie
jesteś zła?
- Trochę
jestem. Ale w sumie dobrze zrobiłaś. Sama nie wiem, co on mógł mi tam napisać.
Skoro zaprosił mnie do swojej rodziny na święta, to wyznanie miłosne wcale by
mnie nie zdziwiło.
- Niewiele
się pomyliłaś – westchnęła Monia.
- Co?
Wyznał mi miłość przez sms? A ja się do niego przytuliłam na powitanie!
- Nie
wyznał ci miłości, głupia! Przystopuj trochę, bo cię usłyszą! – Monia wskazała
głową idących z przodu chłopaków, których Jayne kręciła kamerą.
- Tak, bo w
ciągu kilku godzin nauczyli się polskiego – prychnęła Madzia, spoglądając na
wyświetlacz swojego służbowego telefonu. Wskazywał 11:30. – W każdym razie, to
nie ważne. Cokolwiek napisał, wolałabym spędzić święta na lotnisku niż u jego
rodziny. To byłaby najbardziej niezręczna chwila w moim życiu. A utknęłam w
windzie i chłodni, więc wiem, o czym mówię.
Zbliżali
się do windy, Jayne wyłączyła więc kamerę i obejrzała się, żeby sprawdzić, czy
jej pracownice się nie zgubiły.
- Idziecie?
– spytała.
- Idą, idą.
Tylko rozmawiają szyfrem – wyjaśnił Jay.
- Dali mi
to – kontynuowała Madzia, widząc, że jej odpowiedź jest niepotrzebna. Z
kieszeni wyciągnęła dwie przepustki i podała je siostrze, która zaczęła uważnie
okręcać je w ręce.
Weszli do
windy i Monia nie zdążyła schować prezentu siostry. Nie uszedł on uwadze
chłopaków.
- A to co?
– spytał Max, wyrywając dziewczynie przedmioty, nie bacząc na ostre protesty. –
Bratacie się z konkurencją, co? Maggie jeszcze rozumiem, bo trochę z nimi
przeżyła, ale ty, Brukselka? Serio?
Dziewczyna
zupełnie go zignorowała. Uniósł wyprostowaną rękę w górę, żeby nie mogła
dosięgnąć własności siostry, ale nie przewidział faktu, że była niewiele od
niego niższa. Z łatwością wyrwała mu przepustki z ręki.
- Czy to
jest to, co myślę? – spytała Jayne, a Max przytaknął głową.
- Bilety i
przepustki za kulisy.
Nath stał
wciśnięty w róg windy ze spuszczoną głową i się nie odzywał. Tuż koło niego
stał Jay, a kawałek dalej Siva, który pytającym wzrokiem spoglądał na kumpli,
czekając na wyjaśnienie mu tej zawiłej sytuacji. Tom miał czekać na dole po
skorzystaniu z łazienki. Wyszedł zaraz na początku wywiadu, nie mówiąc zbyt wiele.
- Wieczory
chyba mam wolne, co? – spytała Madzia, a Jayne pokiwała głową. – I zważywszy,
że nie mogę nawet polecieć do domu na święta, przyda mi się trochę rozrywki, no
nie?
Była zła,
sama w sumie nie wiedząc na co. Czy spotkanie z Liamem tak wyprowadziło ją z
równowagi? A może fakt, że siostra zataiła przed nią wiadomości od niego? A
może zachowanie Natha, który albo się dąsał, albo był niebywale smutny? Nie
potrafiła go rozgryźć, bo w czasie wywiadu zachowywał się zupełnie normalnie,
wesoły i pewny siebie. Nie widziała jego reakcji na słowa Jayne.
- Wybacz,
że wcześniej ci nie powiedziałam – posmutniała menedżerka zespołu. – Naprawdę
nie chciałam, żeby tak wyszło. Miałam sporo na głowie i przez nieuwagę kupiłam
ci bilet do Berlina, nie do Łodzi.
- Może być!
Dojadę stamtąd autobusem!
- Nie
puszczę cię w taką podróż! Autobusem zajmie ci to wiele godzin. Zresztą, jesteś
za młoda, żeby podróżować sama. A jak ktoś cię zgwałci? – spytała ze strachem
Monia, słysząc o tej ewentualności.
- Co ona
powiedziała? – Jayne nie zrozumiała nic z języka, którym posługiwała się jej
dłużniczka.
- Że mnie
nie puści, bo mnie zgwałcą. – Madzia machnęła ręką. – Super, w takim razie
zostanie mi spędzenie świąt z Liamem Paynem – palnęła i szybko zdała sobie
sprawę z gafy, którą popełniła.
Nath po raz
pierwszy od wejścia do windy podniósł głowę, by stwierdzić, czy dziewczyna mówi
serio. Kiedy upewnił się, że tak jest, szybko zareagował.
- Możesz
spędzić święta ze mną – oznajmił. – Znasz moją mamę i siostrę, będziesz czuła
się swobodniej.
- Tak, z
jego wężem będzie ci bardzo swobodnie – prychnął Max, ale szybko przybrał
poważny wyraz twarzy, widząc karcące spojrzenie Jayne.
- A co z
Brukselką? – spytał nagle Jay, spoglądając spode łba. – Zapraszasz Maggie, a
jej siostry nie?
- Brukselka
sobie poradzi – odburknęła Monika, mówiąc o samej sobie w trzeciej osobie.
Nath
doskonale zrozumiał, o co jego kumplowi chodziło. Za bardzo okazywał po sobie,
że mu zależy, powinien przystopować, albo jego uczucia zostaną odkryte. Właśnie,
jakie uczucia? Sam jeszcze do końca ich nie rozgryzł, a już próbował chować je
przed światem. Wiedział tylko, że nie może pozwolić, by Madzia spędziła święta
z Liamem. W szczególności nie z nim.
- Zapraszam
was obie. Moja mama nie będzie miała nic przeciwko.
Jayne nie
wyglądała na zadowoloną z obrotu spraw, ale na szczęście zatrzymali się na
parterze i mogli wyjść z ciasnej windy, w której zawsze wywiązywały się
niezręczne konwersacje i sytuacje.
- No
nareszcie, ile można na was czekać! – Tom, który siedział na ziemi tuż przed
nimi z telefonem w dłoni, uniósł się do pozycji stojącej i zmierzył ich
nietęgie miny wzrokiem. – Coś nie tak?
- Nie,
snujemy tylko plany świąteczne – wyjaśnił Siva, a reszta nie uraczyła kolegi
żadnymi konkretnymi wyjaśnieniami.
- Trzeba
było nie wymykać się z wywiadu – oznajmiła Jayne, kiedy jej podopieczny domagał
się szczegółów. – A teraz w drogę, macie przed sobą próbę!
- Nie
możemy najpierw czegoś zjeść? – spytał Tom.
- Przecież
dopiero co wybiegałeś z wywiadu, bo źle się poczułeś. Może lepiej napij się
herbatki miętowej, co?
Chłopak
machnął ręką i ruszył przodem do drzwi, przed którymi stało kilkanaście
dziewczyn. Zespół musiał poświęcić kilka minut na pogawędki i autografy dla
tych, które były jeszcze nieusatysfakcjonowane. Tym bardziej, kiedy widziały
dwie dziewczyny w towarzystwie swoich ulubieńców. W samochodzie odzywali się jeszcze
mniej. Nath nie ponowił propozycji spędzenia z nim świąt, Madzia nie zaczynała
więc tego tematu.
Na miejscu
chłopacy udali się na rozgrzewkę wokalną, a Jayne została ze swoimi nowymi
pracownicami.
- Naprawdę
cię przepraszam Maggie, że tak wyszło. – Kobieta położyła dziewczynie rękę na
ramieniu, a do jej starszej siostry zwróciła się z inną sprawą. – A o tobie
nawet nie pomyślałam.
- W
porządku, przywykłam. – Monia wzruszyła ramionami. Dopiero teraz wpadła na
pewien pomysł, ale nie chciała wyrażać go na głos przy Jayne. Na szczęście
kobieta udała się do łazienki, zostawiając je same w garderobie.
- Co masz
taką minę? – spytała Madzia, widząc zamyślony wzrok siostry.
-
Pomyślałam, że mogłabyś skorzystać z tego biletu do Berlina. Zadzwonimy do
ciotki, żeby cię odebrali i spędzisz święta z nimi. To lepsze niż zostać tutaj
z obcymi ludźmi.
- Beverly
nie jest obca! – uniosła się młodsza siostra.
- Widzę, że
czujesz się tu lepiej niż z własną rodziną. Naprawdę to, co powiedziałam, jest
aż takim głupim pomysłem?
- Nie, nie
głupim.
- A mi się
coś wydaje, że ty chcesz zostać tutaj, żeby spędzić święta z Nathem.
- Pojebało
cię?! – krzyknęła Madzia. – Dlaczego niby miałabym chcieć spędzić święta z
obcymi ludźmi?
- Przecież
przed chwilą zarzekałaś się, że ta baba nie jest dla ciebie obca.
Madzia
załamała ręce, bo nie miała siły się dalej nieudolnie tłumaczyć. Z daleka można
było zauważyć, że coś jest na rzeczy.
- To po tym
pocałunku, tak?
- Nie. Już
wcześniej – przyznała, choć w sumie siostrze mogło chodzić o cokolwiek.
Zrozumiała jednak bez słów, co ta miała na myśli. – Ale to musi się skończyć,
bo Jayne jasno zaznaczyła, że…
- Pieprzyć
ją! Co cię obchodzi jej zdanie? Zresztą, nie musi o niczym wiedzieć. Zabaw się
trochę, a jak nie wyjdzie, to i tak w końcu wrócisz do Polski i to bez żalu.
Będziesz miała co wspominać – poradziła Monia.
Madzia już
miała zamiar powiedzieć jej, że traktuje wszystko i wszystkich przedmiotowo i
że ma serce z lodu, ale pojawienie się Jayne przerwało ich dalszą konwersację.
- Poproszę
was o powkładanie tych podpisanych zdjęć do pudełek z płytami – oświadczyła
kobieta, stawiając przed dziewczynami karton, który dzierżyła w dłoniach, a
następnie stosik sztywnych książeczek ze zdjęciami z autografami chłopaków. –
Tylko nie zarysujcie.
- A ty
gdzie idziesz?
-
Nadzorować próbę. Dziwnie się dziś zachowują i muszę mieć ich na oku. Zresztą,
muszę zdobyć materiał. – Pomachała im przed oczyma kamerą i wyszła, zostawiając
im zadanie na jakiś czas.
- Nie
rozumiem po co płacić asystentce za takie czynności, skoro można zrobić to
samemu w pięć minut – oświadczyła Monia, biorąc się do roboty.
- Bo ty
wszystko robisz szybko i na odwal.
- Szybko
tak, ale nie na odwal. Po prostu szkoda życia.
- No tak,
bo jesteś już stara.
Starsza
siostra rzuciła młodszej mordercze spojrzenie. Była przewrażliwiona na punkcie
mijającego czasu, który gnał jak oszalały, przez co miała już 21 lat na karku.
Przez chwilę zajmowały się w ciszy wkładaniem książeczek do pudełek. W końcu
odezwała się Monia.
- To co
zrobisz w końcu z tymi świętami? Jeśli nie pojedziesz do ciotki, to ja też nie
wracam do domu. Nie zostawię cię.
- Ale ja
sobie dam radę.
- O, w to
nie wątpię. Ale ja dzieci niańczyć nie będę.
- Głupia!
- W każdym
razie, na pewno nie pozwolę ci spędzić tych świąt z Liamem. Po tym co mi
naopowiadałaś o tej wariatce jego dziewczynie, wolałabym żebyś trzymała się od
niego z daleka.
- Też bym
tak wolała.
- No to
dlaczego nie chcesz jechać do ciotki?
- Bo chcę
się przekonać, czy ze strony Natha to jest to samo co z mojej! – powiedziała w
końcu, a kamień spadł jej z serca. Czuła się trochę głupio przed siostrą, ale
wypowiedzenie swoich planów i obaw na głos znacznie jej ulżyło.
- Nie
mogłaś tak powiedzieć od razu?
- Nie.
- Czyli
puścisz mnie samą, tak? – spytała z wyrzutem Monia. – A jak mnie zgwałcą?
- Gdzie? W
samolocie?
- No… na
przykład. Bo ja wiem, w święta pewnie kręci się mnóstwo zboczeńców.
Młodsza
siostra spojrzała na starszą spode łba.
- Tak i
jeden taki usiądzie koło ciebie w samolocie i przy wszystkich wyciągnie fujarę,
żeby… och, to jest tak niedorzeczne, że nawet nie mogę o tym myśleć.
- No co?
Zdarzają się takie przypadki! – stanęła w swojej obronie Monia, a Madzia
uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- No, chyba
tobie!
- Zgrywasz
dorosłą, bo jesteś tutaj dłużej niż ja i odłożyłaś trochę grosza.
- Nie,
zgrywam dorosłą, bo to nie ja rozwaliłam instalację elektryczną w hotelu i nie
ja rozebrałam dziewczynę Sivy.
- No tak,
bo byłaś zajęta migdaleniem się z Liamem i Nathanem! – odgryzła się Monia, a
Madzia zamarła, widząc w drzwiach tego drugiego we własnej osobie, który mimo
iż nie rozumiał konwersacji, usłyszał swoje imię obok imienia członka
konkurencyjnego zespołu.
-
Przepraszam, ja… chciałem tylko wziąć to – oświadczył, nachylając się po swój
telefon, który razem z resztą bagaży chłopaków leżał zostawiony w garderobie.
Nic nie
odpowiedziały, tylko gapiły się z rozdziawionymi japami, jak wychodzi ze
spuszczoną głową.
- Madzia,
nie musisz sprawdzać – odezwała się Monia, kiedy była pewna, że chłopak jest
dostatecznie daleko i tego nie usłyszy. – On też na ciebie leci.
- Głupia
jesteś! – skarciła siostrę Madzia. – A po czym wnosisz? – spytała po chwili.
- Ślepy i
głuchy by się zorientował. Zresztą, ja po prostu mam szósty zmysł. – Monia
wzruszyła ramionami i wróciły do pakowania. – Jak wyszłaś z wywiadu, a Jayne
poinformowała nas, że chodzi o One Direction, był dość… zszokowany. I można
powiedzieć, że zazdrosny.
- Na pewno
nie jest zazdrosny – uniosła się Madzia. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że
taki chłopak jak on może się zainteresować zwykłą dziewczyną. Był poza jej
zasięgiem, a jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że lubi ją
bardziej niż koleżankę. - Zajmij się lepiej Marvinem z JLS! – prychnęła, żeby
zakończyć wszelkie dyskusje na ten temat.
Tym razem w
ciszy kontynuowały pakowanie do czasu kiedy Jayne przyniosła swojej asystentce
nowy tablet z zainstalowanym odpowiednim oprogramowaniem.
- To sprzęt
łatwiejszy do przenoszenia niż laptop, ale trudniejszy do utrzymania w całości
– oznajmiła, pokazując Madzi, jak tablet i jego dotykowy ekran działają. –
Leciutki, ale i kruchy.
- Kiedy
pracowałam dla Julii Warner też miałam taki z wgranym terminarzem zajęć. Wiem,
jak to obsługiwać.
- Cieszy
mnie to. – Jayne uśmiechnęła się szeroko. – Widzę, że szybko się tu
uwinęłyście.
- To przez
Monikę. Ona narzuca błyskawiczne tempo.
- Naprawdę?
Zapamiętam, bo to dość przydatna umiejętność.
- Chyba nie
tak jak skrupulatność? – spytała Madzia z nadzieją w głosie, a kobieta
pokręciła głową.
- W tym
biznesie czas to pieniądz. I tylko to się liczy. – Jayne spojrzała na zegarek i
stwierdziła, że dobiega czternasta. – Pora obiadu, ale ten czas szybko leci!
Zawołam chłopaków, a wy ogarnijcie tablet. Macie konta na twitterze? –
Równocześnie pokręciły głowami. – Założyć – poleciła i wyszła.
- Super.
Najpierw mnie zmuszają do założenia konta na facebooku, a teraz to gówno.
Niedługo przestanę istnieć w normalnym świecie i zacznę tylko w wirtualnym –
zezłościła się Monia, a Madzia właśnie uruchamiała Internet, by uczynić to, o
co prosiła ją Jayne.
- Nie
marudź tyle. Chodzi o to, żebyśmy były na bieżąco.
- Yhm.
Chodzi o to, żeby mieli więcej śledzących.
- Dlaczego
tak się zachowujesz? W domu próbowałaś mnie do nich przekonać, a tutaj nagle
straciłaś całą sympatię?
- Bo moje
oczekiwania przerosły rzeczywistość.
- To, że nie potrafisz się z nimi dogadać jest
też twoją winą – zauważyła Madzia, a Monia podeszła do lustra, żeby poprawić
rozmazane oczy.
- Tak, bo
jestem towarzysko upośledzona. Nie znoszę być tą, która ciągnie za język.
- W takim
razie wychodzi na to, że obie czujemy się tu nieco nieswojo – stwierdziła
Madzia.
Dalej nie
mogły rozmawiać, bo do garderoby zajrzał Max, pytając, czy mogą wejść. Skinęły
głowami.
Pięciu
członków zespołu wniosło do pomieszczenia paczki z jedzeniem, którym okazała
się kolejno chińszczyzna, sushi, burritos i hamburgery z frytkami. Każdy mógł
wybrać cos dla siebie. Monia sięgnęła bezpiecznie po hamburgera, a Madzia
bardzo chciała spróbować chińszczyzny jako że nigdy jej nie jadła. Tom wybrał
oczywiście burrito, a Max z Sivą sushi. Nath po dłuższym zastanowieniu sięgnął
po hamburgera, a Jay zadowolił się swoim „wegetariańskim badziewiem” jak jego
posiłek tradycyjnie nazwał Tom.
- A gdzie
Jayne? – spytała Monika z pełnymi ustami, przestając przejmować się
czymkolwiek. W końcu, czy mogło być gorzej? Widzieli ją w piżamie i bez
makijażu. Najwyraźniej za nią nie przepadali lub też lubili się z niej nabijać.
W tej chwili miała gdzieś maniery.
Siedzieli
na krzesłach w kole o prawie idealnych brzegach. Monia usiadła tyłem do lustra,
żeby ją nie rozpraszało (inaczej cały czas gapiłaby się, czy nie jest brudna od
sosu). Madzia przystawiła sobie krzesło koło niej, a Nath kawałek dalej. Tyłem
do drzwi Max, naprzeciwko niego Tom. Przodem do lustra usiedli Siva i Jay.
- Ach, wy
nie wiecie – westchnął Nath. – Jest mały problem z tą akcją charytatywną.
Okazało się, że ktoś ukradł wszystkie podpisane przez nas egzemplarze książek.
-
Żartujesz? – spytała zszokowana Madzia, a pałeczka, którą próbowała wyciągnąć
kluskę z kubełka z chińszczyzną poszybowała na drugą stronę pokoju, upadając u
nóg Sivy, który pospiesznie ją jej podał. – Dzięki. – Uśmiechnęła się.
- Nie,
poważnie – odpowiedział Nath i przysunął się bliżej do Madzi, by pokazać jej,
jak używać pałeczek, których nie mogła ogarnąć.
Dziewczyna
zmieszała się, czując tą nagłą bliskość, ale starała się zachowywać normalnie.
Skupiła wszystkie zmysły, by dokładnie powtórzyć czynność, którą jej pokazał i
żeby nie musiał instruować jej drugi raz.
Jay rzucił
znaczące spojrzenie Monice, głową wskazując na rzekome „gołąbeczki”. Kiedy ta
zdała sobie sprawę, że ktoś jeszcze domyśla się rodzących uczuć, zakrztusiła
się frytką, którą chwilę wcześniej wpakowała sobie do ust i musiała popić colą,
podaną jej przez Natha. Madzia odetchnęła z ulgą, widząc, że się od niej
odkleił.
- Jakieś
podejrzenia, kto to ukradł? – spytała Monia, żeby przerwać niezręczną ciszę.
- Cóż, ty
siedzisz tutaj, więc… - zaczął złośliwie Tom, a Moni łzy napłynęły do oczu,
upuściła hamburgera i wybiegła, zostawiając chłopaka z otwartymi szeroko
ustami.
~*~
super rozdział :) właśnie zaczęłam czytać twojego bloga i bardzo mi się spodobał będę zaglądać dawaj next :-) zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://as-long-you-love-me.blogspot.com/
Nie,Nie, Nie nie zgadzam się na uczucie pomiędzy Nathan'em a Maggie... Nie może tak być. Ja chcę One Direction w tym opowiadaniuuu !! Proszę cię :D Dodasz dzisiaj nowy rozdział? Proooszę :))
OdpowiedzUsuńNiestety rozdziały mam na pen drivie, a nie mam go ze sobą. Postaram się dodać nowy rozdział jutro, ale przez jakiś czas będziesz musiała przemęczyć się z The Wanted, zanim powrocą One Direction.
UsuńDla mnie yo opwiadanie jest swietne lubie oba zespoly ale uwielbiam the wanted i mam nadzieje ze ostatecznie madzia wybierze nathana w koncu ja zaliczam to opowiadanie do tych o the wanted. masz swietny styl pisania.
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział
OdpowiedzUsuńweeny
czekam na nexta