Dziękuję Wam za komentarze! Niestety dopadła mnie choroba i nie wiem, czy dam radę umieścić obszerne komentarze pod Waszymi cudownymi opowiadaniami :( Bardzo mi przykro z tego powodu, bo lubię dzielić się spostrzeżeniami, wiem, że to lubicie. Ale choroba nie wybiera. Przed sylwestrem na pewno nadrobię i postaram się umieścić coś nowego.
Odcinek długi, ale mam nadzieję, że przebrniecie. Dedykuję go wszystkim Anonimom, którzy poświęcają czas na czytanie i komentowanie :*
PS. Aktorka, która stanowi moje wyobrażenie postaci Moni to Holland Roden.
![]() |
W tym rozdziale dziewczyny spędzają święta u rodziny Natha, odbywa się koncert One Direction oraz długo oczekiwana podróż na Barbados. |
~*~
Jak na ironię
Madzia nie sprawdziła swojego starego telefonu, który wieczorem dzwonił dość
uparcie. Zostawiła go w salonie domu Beverly po tym jak sprawdzała numer
rodziców i zupełnie o nim zapomniała.
Rano dziewczyny
wyszykowały się i udały się do salonu, gdzie Beverly parzyła sobie kawę.
Poprosiły o herbatę i usiadły pod choinką, pod którą zaroiło się od prezentów.
Madzia niezmiernie cieszyła się, że zdążyła poprzedniego wieczoru na szybko
zapakować to, co kupiła Nathowi, jego mamie i siostrze. Jako że nie
przewidziała wizyty Moni, spakowała jej do prezentu konsolę Zayna i bilety na
koncert One Direction. Sama nie
zamierzała się na niego wybierać, bo wczorajszego wieczora w Internecie
widziała artykuł o tym, że rzekomo Liam ponownie spotykał się z Danielle. Po co kusić los i rozwalać ich związek, pojawiając się tam, gdzie mogła
oberwać od psychicznej tancerki?
Nath pojawił
się w salonie, w którym siedziały w pasiastej niebieskiej piżamie i z poczochranymi
włosami. Był nieogolony i wyglądał jakby właśnie przeczołgał się przez poligon,
ale w ogóle się tym nie przejmował. Klapnął sobie na kanapę obok Madzi i
sięgnął po naleśnika, bo jego matka nasmażyła ich na zapas i postawiła na
ławie.
- Czekamy na
wszystkich – oznajmiła kobieta, uderzając syna w dłoń i zmuszając, żeby odłożył
nabity na widelec przysmak.
- Ale będzie
zimne… - powiedział dobitnie.
- Już jest
zimne, więc nie ma różnicy – wyjaśniła Beverly.
Na szczęście
nie musieli długo czekać na Jess, bo już po chwili przyczłapała, również
poczochrana i w piżamie. Lekko zmieszała się, widząc, że tylko ona i Nath
wyglądają okropnie, ale stos prezentów pod choinką rozjaśnił jej twarz.
- Odpakowujemy!
– krzyknęła, rzucając się w stronę lichego drzewka.
- Najpierw
jemy. – Nath sięgnął po naleśnika i tym razem nikt mu w tym nie przeszkodził.
Było już grubo
po dziewiątej i wszyscy byli głodni. Kiedy najedli się uroczystym śniadaniem,
gospodyni zezwoliła na rozpakowanie upominków. Tak więc sama dostała zestaw
ekranizacji książek Jane Austen od Madzi, biżuterię od syna i książkę od córki.
Była bardzo zadowolona. Nath nie mógł przestać zachwycać się składanką Boyz II Men i nawet nucił kilka
kawałków, ku niezadowoleniu Bev, która wolała posłuchać jakichś kolęd. Jess
kupiła mu „Poradnik pana domu” z wieloma wskazówkami dotyczącymi prania i gotowania,
co przyjął z przekąsem, ale usprawiedliwiła się, że przecież ma tyle kasy, że
nie wiedziała, co mu podarować. Beverly natomiast pokusiła się o czapkę z
postacią kreskówkową przypominającą jej syna i napisem „Baby Nath”, co
oficjalnie okrzyknął najlepszym prezentem świata. Jess dostała bransoletkę z
wieloma zawieszkami od brata, płytę z
Glee od Madzi i bon towarowy do ulubionego sklepu odzieżowego, który
opiewał na taką kwotę, że najwyraźniej była wniebowzięta.
- To ode mnie i
od ojca – wyjaśniła Beverly, która była rozwódką. – Jak przyjedzie, to nie zapomnij mu podziękować.
Madzia dostała
od Beverly komplet czapkę, szalik i rękawiczki, a od Natha nieśmiertelnik, o
którym zawsze marzyła.
- „Żebyś zawsze pamiętała, że masz dwa
domy…” – przeczytała na głos sentencję umieszczoną pod jej imieniem. – Och,
Nathan! Jesteś kochany!
Uściskała
chłopaka spontanicznie, ale czując się nieco skrępowana, odskoczyła równie
szybko.
- Madzia zawsze
chciała dostać taki nieśmiertelnik – wyjaśniła Monia, widząc, że zapanowała
cisza, kiedy wszyscy wpatrywali się w nastolatkę, jak zahipnotyzowaną wgapiającą się
w wygrawerowaną blaszkę.
- Cieszę się,
że ci się podoba. Nie byłem pewien, co kupić.
- Otwórz teraz
prezent ode mnie, jest sto razy lepszy! – krzyknęła Jess, klaszcząc w dłonie. –
Nie ma takiej głupiej sentencji jak twoja – prychnęła w kierunku brata.
- Wcale nie
jest głupia – zauważyła Beverly. – To oznaka przyjaźni.
- Mógł pomyśleć
o czymś lepszym. – Młodsza siostra założyła ręce na piersi, a brat rzucił jej
pogardliwe spojrzenie.
- Było mało
czasu, ok? Nie mogłem stać w sklepie za długo, bo na takie zamówienie potrzeba
czasu…
Widząc, że
siostra go nie słucha, zamilkł. Obserwował jak Madzia otwiera kolejny prezent,
którym okazała się książka One Direction,
przedstawiająca ich drogę do sukcesu.
- To chyba
jakieś jaja… - powiedział po cichu, widząc roześmiane Jess i Madzię.
- Poczekaj aż
otworzy prezent ode mnie – zaśmiała się Monia, nachylając się, by spod kanapy
wyciągnąć mały pakunek.
W nocy wstała,
by go tam wcisnąć, żeby jej siostra czasem go nie zauważyła.
- Gwiazda
reklamy miała czas, żeby mi coś kupić? – spytała zszokowana Madzia, zaglądając
do torebki i nie wierząc własnym oczom.
- Co to jest? –
spytał zaintrygowany Nath, widząc jej zdziwioną minę.
Dziewczyna
wyciągnęła zawartość torebki, a było to około piętnaście gazet i czasopism. Widziała
tylko okładkę pierwszej, ale fakt, że to ona na niej była implikował całą
resztę.
- Skąd ty… jak…
kiedy… - powtarzała Madzia, przeglądając zawartość gazet i natrafiając na
wzmianki lub artykuły o sobie.
- Ten cały Kuba
z Polski miał w mieszkaniu pełno gazet i zobaczyłam ciebie na okładce i… -
Monia zaczęła się tłumaczyć, ale mordercze spojrzenie siostry zamknęło jej
usta.
- Byłaś u niego
w mieszkaniu?!
- No a co?
Miałam całą noc spędzić na lotnisku? Umarłabym z nudów!
- Czy ty jesteś
niepoważna?! Iść z obcym do jego domu? A jakby to był psychopata?! –
wrzeszczała młodsza siostra.
Monia machnęła
ręką, jak gdyby nic się nie stało. Po raz kolejny odsłaniała przed nimi karty
przez przypadek, podczas gdy celowo opowiadała tylko o nieistotnych pierdołach.
- W nocy
pracował w skupie makulatury, a mi dał klucz do swojego mieszkania, żebym mogła
się umyć i przespać. Spać nie chciałam, bo mógł się okazać psychopatą. No i jak
tak siedziałam, to zobaczyłam stos gazet i… BUM! W sporej ilości znalazłam coś
o tobie, więc spytałam go, czy nie mogłabym ich zabrać – wyjaśniła Monia,
spoglądając na rozdziawione pary oczu, wpatrzonych w nią ze zszokowaniem.
- Mówiłaś, że w
nocy pracował, więc jak niby go spytałaś? – spytała Jess, widząc, że zapadła
niezręczna cisza.
- Jak skończyła
mu się zmiana, to wrócił do domu. Było około godziny czwartej. Zjedliśmy
śniadanie i zaoferował, że odprowadzi mnie na lotnisko, bo mam ciężki bagaż.
Wtedy go spytałam. – Monia wzruszyła ramionami. – Pomyślałam, że chciałabyś to
mieć na pamiątkę. Niektóre artykuły są naprawdę fajne. W jednej rozwodzą się nad
tym, czy bardziej pasujesz do Liama czy Natha. Zrobili nawet sondę.
Nath wypluł
mleko, które właśnie wziął do ust, by popić naleśnika. Atmosfera zrobiła się
jeszcze gęstsza, a oliwy do ognia dodała Beverly, która uderzyła się otwartą
dłonią w czoło.
- Prawie
zapomniałam! Twój telefon dzwonił od rana, Liam Payne ma ci chyba coś ważnego
do powiedzenia. – Kobieta podsunęła nastolatce jej rzęcha, którego ta nieopatrznie
zostawiła w salonie.
Nath tym razem
zakrztusił się naleśnikiem tak, że aż musiał wyjść.
- Wygląda na
to, że ktoś tu jest zazdrosny – zachichotała Monia, a Jess i Beverly jej
zawtórowały. Tylko Madzia ściskała stosik gazet z większymi lub mniejszymi
artykułami na jej temat. Nie zdawała sobie sprawy, że wydarzenia przyjęły aż
tak intensywny obrót.
- W takiej
sytuacji, dobrze, że ode mnie dostaniesz akurat taki prezent – oznajmiła,
podając siostrze naprędce zapakowaną paczkę, która kryła konsolę Zayna i bilety
na koncert.
- A to co? –
spytała Monia. – Nie idziemy razem?
- Idź sama.
Albo… bo ja wiem… z tym psychopatą, Mikołajem. Ja… nie mam ochoty. – Język
plątał jej się do tego stopnia, że Nath, który właśnie wrócił do pomieszczenia,
zapewne pomyślał sobie, że to wspomnienie Liama wywołało w niej takie emocje, a
więc i uczucia. Znacząco posmutniał i do obiadu siedział cicho jak mysz pod
miotłą i dopiero koło trzeciej
dał się namówić na sesję gry na pianinie.
Następnego dnia
Madzia obudziła się dość późno, bo w domu było cicho. Ku swojemu zaskoczeniu,
od Beverly dowiedziała się, że z samego rana Monika pojechała z Jess i jej
przyjaciółką do centrum handlowego.
- Co? Z Jess? –
zdziwiła się. – Przecież one się… nie lubią.
- Cóż, rano
dyskutowały o czymś zażarcie, bo obie wstały niebywale wcześnie.
- Nic z tego
nie rozumiem… - powtarzała Madzia. – A gdzie Nath?
- O dziesiątej
wyszedł z przyjaciółmi – wyjaśniła Beverly.
- To którą mamy
godzinę?! – krzyknęła zszokowana nastolatka, spoglądając na zegar ścienny. -
Wskazywał pierwszą. – O Boże…
- Dawno sobie
tak długo nie pospałaś, co?
- Dawno? Chyba…
nigdy! Co się ze mną dzieje w tej Anglii?! Naprawdę nic nie rozumiem. –
Dziewczyna podparła ręką brodę i zabrała się za picie soku, który postawiła
przed nią Beverly.
- Twój telefon
znowu wczoraj dzwonił – oznajmiła jak gdyby nigdy nic kobieta. – Znowu
zostawiłaś go w salonie. – Nath chciał odebrać, twierdząc, że może być to coś
ważnego, ale go od tego odwiodłam.
Madzia
zmieszana spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu, na którym widniały cztery
nieodebrane połączenia od Liama.
- To na pewno
nic ważnego. Chce zapytać, czy idę na koncert. – Wzruszyła ramionami.
- No nie wiem,
coś bardzo mu zależy, skoro wydzwania z taką częstotliwością…
Madzia nic nie
odpowiedziała na słowa kobiety, bo nie miała pojęcia, co mogłoby teraz wyjść z
jej ust. Nath chciał odebrać? Dobrze, że tego nie zrobił, już i tak sytuacja
była dziwna. Wplątali się wbrew swojej woli w dziwaczny miłosny trójkąt.
- Siema
wszystkim! – Rozległo się od progu i Madzia otrząsnęła się z rozmyślań. Jess wpakowała się do kuchni razem z kilkoma
papierowymi torbami. Za nią weszła Monika.
- Widzę, że
wybrałyście się na zakupy beze mnie… - powiedziała niezadowolona młodsza
siostra, zakładając ręce na piersi.
- Cóż, zakupów
miało nie być, ale sprzedałam przyjaciółce Jess konsolę Zayna i dostałam
osiemset funtów, więc…
- Co zrobiłaś?!
– uniosła się Madzia.
- No co? –
zaparła się Monia. – Przecież mi ją dałaś…
- No… tak. Ale
to nie znaczy, że mogłaś ją komuś sprzedać!
- To znaczy, że
dałaś mi ją tymczasowo w oczekiwaniu aż Zayn zechce ją odzyskać? – spytała
Monika, spoglądając na siostrę spode łba. – Nie łam się, kupiłam ci kostium
kąpielowy na Barbados! – oznajmiła z szerokim uśmiechem dziewczyna i wyciągnęła
z jednej z toreb, które sama dzierżyła jednoczęściowy kostium w kolorze
malinowym. Miał spore wycięcie na plecach i wyrzeźbione miseczki.
- Ty chyba
żartujesz… różowy? – prychnęła Madzia, biorąc strój do ręki.
- Jeszcze
marudzisz? Zrobiłam to z dobroci serca! – zauważyła Monia, wyrywając Madzi
element garderoby i wrzucając go do torby.
Łącznie miała
ich cztery, a z jednej wystawał karton z butami. Jess również się obłowiła i
obie najwyraźniej były zadowolone.
- Wiesz, jakie
tu są tanie ciuchy? – spytała podekscytowana Monia. – Wydałam sto funtów i
trochę, a wykupiłam cały sklep! – zaśmiała się.
- No właśnie
widzę… - zauważyła Madzia z przekąsem.
- Oj, nie rób
takiej miny. Coś ci pożyczę, jak będziesz grzeczna.
Dziewczyny
zaprezentowały swoje zdobycze z wyprzedaży. Monia kupiła sobie cały zestaw na
plażę (strój, okulary, japonki i pareo), jedną sukienkę letnią, jedną
imprezową, nowe spodnie, nową koszulę i zegarek. Miała też nowe kozaki i buty
na obcasie oraz T-Shirt z jakimś śmiesznym nadrukiem.
Jess kupiła
mniej, ale za to lepszych rzeczy. Dostała od
rodziców bon na urodziny i mogła sobie pozwolić na szaleństwo.
- A ode mnie
masz to – powiedziała do Madzi, podając jej okulary słoneczne. – Monica
powiedziała, że ci się przydadzą.
- Dzięki –
rzuciła Madzia. Rzeczywiście wycieczki na Barbados nie planowały, więc
wszystkie letnie gadżety były potrzebne.
- Zapomniałam o
kremie do opalania, ale to akurat najmniejszy problem. – Monia wzruszyła
ramionami, wreszcie zasiadając przy kuchennym stole i wlewając sobie soku,
który stał w pękatym dzbanku.
- Cóż, w takim
razie dzięki, że mnie obudziłyście. To bardzo miłe… - powiedziała sarkastycznie
Madzia.
- Oj, nie
marudź tyle. Lepiej powiedz, co chciał Liam! – rozochociła się Monika.
- Co?
- No… dzwonił.
- Tak, ale nie
odebrała. Ani nie oddzwoniła – wyjaśniła za swojego gościa Beverly i Monia o
nic więcej nie pytała, co wydało się Madzi podejrzane, ale ostatecznie sama
przed sobą uznała, że może to być po prostu gest przyzwoitości.
Nath wrócił pod
wieczór i znowu spędzili leniwy dzień przed telewizorem. Reklama z Monią nadal
była emitowana, zapraszając do centrum handlowego. Jay wysłał smsa do kumpla z
krótką notką „Reklama – szalone”, czym dał znać, że sława dziewczyny się
szerzyła. Na szczęście nikt jej nie rozpoznawał poza osobami, które już ją
znały.
Wieczorem
zadzwoniła do domu, by zdać relację mamie. Madzia w tym czasie przejrzała
artykuły o sobie w gazecie i z przerażeniem stwierdziła, że w sondażach
czytelnicy magazynu uznali, że pasuje do Liama w 82 %.
- Czyżby to był
znak? – spytała Monia, nachylając się jej przez ramię. – Zadzwoń do Liama, to
dobry dzieciak. Albo zawsze może iść na koncert…
Machające przed
oczami Madzi bilety miały stać się czynnikiem motywującym, ale zupełnie
zniechęciły ją do udziału w wydarzeniu.
- Nie. – Była
to jedyna odpowiedź, na jaką było ją stać.
Do końca
wieczoru się nie odzywała. Czytała gazety w milczeniu, co jakiś czas wzdychając
ciężko.
Danielle Peazer kontra tajemnicza Polka
– głosił jeden z artykułów, który podsumowywał plusy i minusy rzekomych
kontrkandydatek w wyścigu o serce Liama. Co ciekawe, w boju wygrywała jako że
podobno wydawała się być bardziej w jego typie.
- Sprzedam
bilety na ten koncert – oświadczyła w końcu Monika, która właśnie wywalała
stare rzęchy, a nowe próbowała upchnąć w walizce.
- To sprzedaj, wali
mnie to – warknęła Madzia.
- Albo pójdę z
Jess… - głośno zastanawiała się dziewczyna.
- Och, rób co
chcesz, tylko dupy nie truj!
Monia była
pewna, że ma do czynienia z reakcją wyparcia. Madzi na pewno podobał się Liam i
z całych sił odpychała od siebie świadomość, że jeszcze kiedyś go zobaczy, albo
co gorsza utknie w jakiejś windzie, bo może dojść do czegoś bardziej…
romantycznego.
- Ciekawe… -
powiedziała Monia pod nosem i wyszła na chwilę z pokoju, by spytać Jessicę, czy
ma ochotę iść na koncert.
Dziewczyna
stwierdziła, że chętnie, choć nie jest jakąś wielką fanką tego zespołu, ale
skoro bilety mają się zmarnować, to dlaczego nie.
- A o czym wy
ględzicie? – spytał Nath, który właśnie pojawił się w pokoju młodszej siotry.
- O koncercie,
na który jutro idziemy – wyjaśniła Jess. – One
Direction, gdybyś nie wiedział.
- Och… -
spochmurniał. – Spodziewałem się, że jakieś babskie plotki.
- Przykro mi cię
zawieźć, ale nie tym razem – oznajmiła dobitnie nastolatka, a Monice wyjaśniła.
– Zawsze plotkuje ze swoimi ziomkami Sivą i Jayem. Niektórzy twierdzą, że są
gejami i mają romans…
Nath rzucił
dziewczynie mordercze spojrzenie i zamilkła, zdając sobie sprawę, że lepiej z
nim nie zadzierać. Tak czy siak, wiedział już o planach, jakie poczyniły na
dzień przed wyjazdem na Barbados.
- A… Maggie? –
spytał jeszcze zanim wyszedł.
- Bilety są
dwa, a my idziemy, więc sam sobie skalkuluj – prychnęła Jess i zmusiła go do
wyjścia.
Kolejny dzień
zleciał jak z bicza strzelił. Madzia uparcie twierdziła, że nie wybiera się na
występ, więc Monia i Jess wypindrzyły się jak te lale i eskortowane przez
Beverly pojechały pod halę, gdzie miał się odbyć koncert.
Najpierw razem
z piętnastką innych dziewczyny szły na backstage, by poznać chłopaków i z nimi
porozmawiać.
- Hej! Siostra
Maggie! – krzyknął Louis, ignorując zupełnie stado napalonych nastolatek i
spoglądając na koniec ogonka dziewczyn przeciskających się przez drzwi.
Stały tam dwie
najmniej napalone dziewczyny świata, Monia i Jess. Liam na słowa przyjaciela
momentalnie uniósł głowę znad niziutkiej fanki w wieku około dwunastu lat,
która przyszła z mamą. Monika dostrzegła w jego oku dziwny błysk i w jej głowie
tylko potwierdził się chytry plan, która knuła od jakiegoś czasu.
- Misja
wyswatać siostrę rozpoczęta – powiedziała sama do siebie.
- Hę? – spytała
Jess, nie rozumiejąc po polsku.
- Nic, nic. Tak
głośno myślę. Cześć chłopaki! Harry, tym razem ubrany, jak miło!
Nastolatki
spojrzały ze zszokowaniem lub pogardą na dziewczynę, która śmiała wypowiedzieć
te słowa. Sam zainteresowany nieco się zmieszał i nerwowo poprawiał fryzurę.
- Harry stara
się trzymać fason – wyjaśnił Lou, obejmując Monikę, jakby byli starymi
przyjaciółmi. Ściskał wszystkie fanki, ale ją traktował ze znacznym
wyróżnieniem, jako że „znali się jak łyse konie”, co nieustannie powtarzał.
Zespół zachował
się bardzo miło. Nie ignorowali pozostałych dziewczyn, a jednocześnie sporo
czasu spędzili z Moniką i Jess, wypytując o Madzię i sprawy bieżące. Poznali
więcej szczegółów na temat wyjazdu na Barbados, a na wyjściu Liam dostał
kopertę.
- A to co? – zaciekawił
się Niall, zaglądając kumplowi przez ramię.
- Jess was
narysowała – skłamała Monia na poczekaniu,
a widząc, że nastolatka chce sprostować, pożegnała się i oddaliła,
ciągnąc ją za łokieć.
- Co to miało
być? Jakieś sekretne liściki czy co? – zdziwiła się dziewczyna, gdy razem z
całą gromadą szły zająć miejsca w sekcji vipów. Niebawem miał się zacząć
koncert.
- Można tak
powiedzieć. – Monia wzruszyła ramionami. Nie chciała poinformować siostry
Natha, że przekazała wrogowi szczegółowe informacje odnośnie terminów odlotów,
przylotów i zakwaterowania na Barbadosie. No i fakt że z nim esemesowała też
powinien pozostać tajemnicą.
Madzia miała
nadzieję, że uda jej się spędzić trochę czasu z Nathem, ale niestety znowu
wyszedł z przyjaciółmi. Nie dziwiła się, że chciał nadrobić zaległości, ale
miała cichą nadzieję, że wśród tych przyjaciół nie było żadnych dziewczyn. Nie
miała zielonego pojęcia, że jej siostra planowała zabawić się w swatkę i
połączyć ją z Liamem Paynem.
Z nudów
zalogowała się na twittera i napisała wiadomość do Lou, bo był pierwszą osobą,
która przyszła jej do głowy. Był online, bo niemal od razu dostała wiadomość
zwrotną.
„Witaj, piękna! Właśnie z Harrym o tobie
rozmawialiśmy.”
Uśmiechnęła się
do własnych myśli. Wymienili jeszcze kilka wiadomości, w których nawet nie
spytała o Liama, choć korciło ją, by dowiedzieć się, czy rzeczywiście zszedł
się z powrotem z Danielle. Louis marudził nieco, że nie pojawiła się za
kulisami, ale rozumiał, dlaczego nie była zbyt entuzjastycznie nastawiona do spotkania
z konkurencyjnym zespołem. Życzył jej powodzenia na Barbadosie i prosił, żeby
się częściej odzywała. Tak czy siak nie chciała dłużej im przeszkadzać, bo było
późno, a oni na pewno byli zmęczeni po koncercie. Kazała Lou pozdrowić
wszystkich i położyła się spać.
Jess i Monia wzięły
natomiast taksówkę i dojechały do domu, w którym wszyscy leżeli już w łóżkach.
Doprowadziły się do porządku i pożegnały na korytarzu. W rękach miały papierowe
torby z upominkami (podpisane zdjęcia, breloczki i długopisy z logo zespołu), a
na twarzach szerokie uśmiechy.
- Śpisz? –
spytała Monia, kiedy potknęła się w ciemnościach o materac i wylądowała na
łóżku, na którym spała jej młodsza siostra.
- Już nie… -
powiedziała lekko podenerwowana nastolatka.
- To super.
Zobacz, co dostałyśmy! – W pokoju rozbłysło światło, ukazując darmowe gadżety.
- Weź to
i zgaś światło – nakazała Madzia, nakrywając się na głowę poduszką. – Jutro
lecimy na Barbados, wiesz?
- Wiem –
powiedziała cicho Monia i położyła się na swoim posłaniu, jako że wcześniej
skorzystała już z łazienki.
Czuła na sobie
resztki nie do końca zmytego makijażu, ale była zbyt zmęczona, by dokonywać na
sobie gruntownego szorowania.
Następnego dnia
z samego rana spakowały swoje rzeczy i porozmawiały przez telefon z Jayne,
która nie jechała z nimi na Barbados. Wybierały się z Big Kevem i Martinem,
menedżerem trasy, którego nie miały okazji jeszcze poznać. Okazało się, że lecą
wszyscy razem, a dawne obawy kobiety o rzekome połączenie dziewczyn w pary z
Jayem i Nathem poszło w odstawkę. Być może poznała Polki na tyle dobrze, że
przestała widzieć w nich zagrożenie, albo uważała, że obecność wielkiego
ochroniarza skutecznie zapobiegnie wszelkim romantycznym zapędom? Tego nie
wiedziały, ale cieszyły się, że nie będą zdane tylko na siebie.
Po śniadaniu pożegnały
się z Beverly i Jess, które wyściskały je i Natha za wszystkie czasy. Samochód
przyjechał po nich, wioząc Jaya, Big Keva i Martina, którego wreszcie miały
okazję poznać.
Monia żałowała,
że sympatyczny kierowca busa z nimi nie jedzie. Wydawał się o wiele fajniejszy
niż ci dwaj faceci, ale Madzia przekonała ją, że są spoko. Początkowo mogli
przytłaczać swoją osobowością, ale równie dobrze mogło być to spowodowane sporą
różnicą wieku, jaka ich dzieliła.
Tom z Kelsey,
Max z Michelle i Siva z Nareeshą mieli dojechać na lotnisko we własnym
zakresie. Monia cieszyła się, że nie musi jechać samochodu z dziewczyną Sivy,
którą dosłownie rozebrała, a Madzia odetchnęła z ulgą, mając świadomość, że
Tom, Kelsey i Monia nie znajdą się blisko siebie przynajmniej na razie.
Jay zaczął
nucić, kiedy tak mknęli przez trasy Londynu.
- Rocking around the Christmas tree… and the Christmas party HOP!
- Cicho bądź –
warknęła Monia, ale zupełnie ją zignorował I kontynuował.
- O co chodzi?
– spytał zdziwiony Martin, a Big Kev również nie widział reklamy i spoglądał
pytająco to na Natha, to na Madzię, którzy chichotali widząc jak Jay zaczyna
tańczyć, a Monia ciska gromy z oczu w jego stronę.
- Cóż, moja
siostra niedawno zagrała w świątecznej reklamie – wyjaśniła Madzia, gdy udało
jej się przybrać poważny ton.
- O, no proszę!
Dlaczego nikt mi tego nie pokazał? – spytał Kevin.
- Wysłałem ci
link na twitterze. – Nath machnął ręką.
- No dzięki! Po
nim to się jeszcze tego spodziewałam, ale po tobie?! – spytała Monia z
oburzeniem spoglądając na Natha, który założył kaptur i zamknął się w sobie.
- Nie ma się
czego wstydzić! To fajna pamiątka – słusznie zauważył Martin.
- Fajna czy
nie, mam nadzieję, że szybko zniknie z Internetu, bo nie zniosę takich żartów –
oznajmiła dziewczyna, wskazując na Jaya, który rękoma właśnie prezentował układ
z reklamy.
- Ciesz się, że
nie ma tu Maxa, on dopiero byłby złośliwy! – oznajmił Nath.
- Gdyby nie
fakt, że jedzie z nim Michelle zamęczyłby cię na śmierć. No ale tak będzie
ułożonym tatuśkiem zespołu, więc nie masz się o co martwić – zapewnił Big Kev,
uspokajając dziewczynę i zdobywając jej sympatię.
- No to super.
- Nie wiem czy
super, jako że on to nagrał, więc nawet jeśli zniknie z Internetu, to… - Jay
próbował coś powiedzieć, ale mrożące krew w żyłach spojrzenie Moni sprawiło, że
zamilkł.
- Lepiej
opowiedz, jak było na wczorajszym koncercie naszej konkurencji. – Nath zmienił
temat.
- Super.
- Chyba lubisz
to słowo? – spytał Martin, a ona wzruszyła ramionami. Nie mogła się przyznać,
że nie czuje się swobodnie i dlatego używa półsłówek. Madzia jak na złość była
niebywale milcząca i zamyślona, pewnie myślała o Liamie.
- A ty o czym
myślisz? – spytał Jay Maggie, widząc, że zdystansowała się od rozmowy.
- O Barbadosie…
- skłamała nastolatka. Tak naprawdę patrzyła przez okno i oglądała w szybie
odbicie roześmianego Natha. Tak słodko wyglądał w kapturze na głowie! – Nie
wzięłyśmy kremu na słońce.
- Spokojna
głowa, ja mam go w nadmiarze. – Jay uspokoił dziewczynę. – Pożyczę.
- To prawda, on
ma osobną walizkę do kremu przeciwsłonecznego. I jedną z balsamem kojącym
oparzenia. I jeszcze jedną z… - wyliczał z sarkazmem Nath.
- Ostrożności
nigdy za wiele. – Wyśmiewany chłopak założył ręce na klatce piersiowej, a Monia
rozpromieniła się, widząc, że teraz on jest obiektem drwin.
Dojechali na
lotnisko w wyśmienitych nastrojach, które przeminęły dziewczynom, gdy Big Kev
oświadczył, że muszą wejść innym wejściem, żeby prasa nie widziała ich razem.
- Pięknie. Po prostu
cudownie – warknęła Monia, taszcząc swoją ciężką torbę, podczas gdy jej siostra
sunęła z bagażem po ziemi, jako że była bardziej przezorna.
- Och, daj
spokój. Ja na przykład nie chcę trafić na okładkę jako kochanka któregoś z nich
– powiedziała młodsza z dziewczyn, spoglądając na tablicę odlotów w celu
rozeznania się w sytuacji.
- No z grubym
Kevinem ani Martinem to pewnie że nie chcesz.
- Głupia. W
ogóle nie chcę. Te gazety od ciebie będą nade mną wisiały do końca życia.
- Głupoty
gadasz, fajna pamiątka. – Monia wyrwała siostrze bilety i karty pokładowe, by
przyspieszyć obrót spraw.
Razem
rozgryzły, do których wrót mają się udać. Zdały bagaż i stanęły w długiej kolejce do odprawy celnej, która przesuwała się niebywale
wolno. Chłopcy z The Wanted mijali je
ze swoimi dziewczynami (oni wszędzie wchodzili bez kolejki jako celebryci), co
bardzo rozwścieczyło Monikę.
- Nie no,
to jest przegięcie – powiedziała, kiedy ujrzała ich po drugiej stronie
barierki.
- Co się stało?
– zaciekawiła się Madzia i spojrzała w stronę Toma, który już z daleka się do
niej szczerzył. Pomachała w jego stronę.
- No idą bez
kolejki, a ci debile kazali nam iść innym wejściem, żeby nas prasa nie
przyłapała. I teraz zapuszczamy tu korzenie, podczas gdy oni zaraz będą w
samolocie. Pewnie lecą pierwszą klasą… - narzekała starsza z sióstr.
- Oj, przestań
i nie marudź! Jedziemy w końcu na Barbados, no nie? Czy to nie powód do
radości? – Madzia uśmiechnęła się szeroko, widząc, że Max, który je mija, do
niej macha.
- Nie.
Ja tam jadę do roboty, zresztą, będzie kurewsko zimno, tfu, gorąco i szlag mi
wczasy strzeli. – Monia założyła ręce na piersi, a widząc, że kolejka nieco się
przesunęła, zrobiła krok do przodu, ale tak niefortunnie, że uderzyła się i zaklęła,
kiedy poczuła ból w palcu. – I super, jeszcze sobie palec złamię!
Nath, Jay i Siva z Nareeshą również ich minęli i teraz
oglądały tylko tyły ich głów.
- Samolot bez
nas nie odleci – powiedziała Madzia, widząc jak jej siostra po raz kolejny
wzdycha ciężko.
- No a by kuźwa
spróbował! – po raz kolejny zaklęła Monia, a młodsza siostra, jako że nie miała
siły zwracać jej uwagi, zamilkła.
Rzeczywiście
siedziały w innej klasie niż chłopacy, co sprowadziło je na ziemię, mimo iż
szybowały tysiące kilometrów w górze. Były zwykłymi kopciuchami, które tylko
przez przypadek miały życiową szansę, co nie oznaczało, że znajdowały się na
tym samym poziomie co ludzie, dla których pracowały.
Nath co chwilę
przysyłał Madzi smsy zapraszające do pierwszej klasy, co niebywale ją denerwowało,
dlatego z ulgą przyjęła komunikat stewardessy o wyłączeniu telefonów.
- Co on ci tam
pisał? Miłosne wiadomości? – spytała Monia, poprawiając się na siedzeniu i
denerwując się, że siedzi tak daleko od okna.
- Głupie żarty.
– Madzia machnęła ręką. – I też zaczął mnie denerwować fakt, że ja siedzę
tutaj, a oni w pierwszej klasie.
- My siedzimy
tutaj – poprawiła starsza siostra. – I nie mamy nic do żarcia, a zapewne długo
będziemy lecieć.
- Wiesz, że
nawet nie wiem, jak długo…
- Tak czy siak
będę głodna.
- Ale przecież
jesteś nadziana, gwiazdo reklamy! – zaśmiała się Madzia. – No i sprzedałaś
konsolę Zayna, więc w sumie mogłabyś sama sobie opłacić wyjazd…
- Hej, tylko
bez takich! Bo jeszcze ten cały Martin to podchwyci i będę musiała wyłożyć z
własnej kieszeni.
- Nie, oni nie
są tacy – zapewniła Madzia.
- Tak. I to nie
oni zajadają krewetki w pierwszej klasie, podczas gdy my dostajemy to gówno. – Monika
wskazała głową na wózek stewardessy, na którym na plastikowych tackach leżało
coś, co miało przypominać kotleta i ciapka puree.
- No
przynajmniej wiemy, że nie dadzą nam tu umrzeć z głodu. – Madzia nadal szukała
pozytywów.
Jedzenie podano im godzinę po odlocie, a obsługa poinformowała je, że
na Barbados leci się niecałe 6 godzin. Potem miały być kanapki i ciepłe napoje,
ale póki co zadowoliły się butelkowaną wodą. Wszystko, co chciały zamówić
dodatkowo było płatne. Ale nie chciały. W spokoju wyczekały lądowania i z ulgą
stanęły stopami na ziemi.
Uderzyła ich
fala ciepła rzędu 24 stopni. Zanim zdały bagaż, wepchnęły do niego kurtki
zimowe, bo zdawały sobie z tego sprawę, więc nie wyglądały zupełnie śmiesznie.
Ale ich rozdziawione japy, które nie ogarniały tego, co je otaczało, jasno
świadczyły o fakcie że były tu obce.
Były na
Karaibach.
~*~
Kocham ten rozdział ! Współczuję z powodu choroby :c Nareszcie jest coś o One Direction i Liam...czekałam na to :D Monika mnie rozwala po prostu ^.^
OdpowiedzUsuńhaha poradnik pana domu dla natha haha
OdpowiedzUsuńo ja pierdziele sonda dotycząca natha i liama
biedny nath musiał wyjść tak się biedny zaksztusił
czyli madzia jest niezdecydowana z jednej strony leci na natha a z drugiej ciągnie ją do liama hmm
ciekawe jak się to zakonczy
weny i wracaj do zdrowia =D
P.S. u mnie nowy rzdz zostałam przy http://warzone-opowiadanieothewanted.blogspot.com/
OOO tak One Direction :D Czyżby Monika swatała Magdę i Liam'a razem z Louis'em? :D Podoba mi się to! Oby ten zapowiadany pocałunek Magdy był z Liam'em. Odcinek cudowny jak zawsze:** Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :) zresztą jak każdy :) w porównaniu do innych pisze krótkie komentarze ale po przeczytaniu tak mi się podoba że brak mi słów do opisania dlatego nie opisuje co mi się podobało bo musiałabym skopiować cały odcinek :) wracaj do zdrowia szybko :)
OdpowiedzUsuńNo,no widzę,że Nathan musi być konkretnie zazdrosny o Madzie,skoro naleśnik ugrzązł mu w gardle po tym jak się dowiedział o telefonach od Liama haha:D Jak jest zazdrosny,jest taki słodki<3 W dodatku ten prezent od Jess który dostał był boski:)Oni obydwoje tak sobie słodko dożerają:)Max w roli tatuśka zespołu haha,chciałabym to zobaczyć:D Obstawiam,że pewnie i tak zmolestuje ucho Moniki gdy tylko się spotkają:D
OdpowiedzUsuńA pro po Moniki widzę,że będzie bawić się w swatkę;)Zobaczymy co tego wyniknie:)Znając Monikę,na pewno coś śmiesznego^^
Czekam już na następny bo wiem,że warto:)
P.S.Wracaj szybko do zdrowia;)
Świetny.
OdpowiedzUsuńCiekawe co wyniknie z planu Moniki, by wyswatać Liama i Madzię.
I co się będzie działo na Barbadosie, na pewno będzie ciekawie.
Czekam na następny.
No i wracaj szybko do zdrowia. :)
O MY GOD! Wróciłam dzisiaj pdnięta z zakupów i miałam dość calego świata, a ty mi tym rozdzialem humor poprawiłaś. Nawet nie wiesz jaką mam w tej chwili zaciesz. Monika jako swatka? Troche boję się rezultatu. Nathan miał fantastyczny perezent^^. No, a kiedy ten wymarzony pocalunek i z kim, hę? Oby z Nathanem. I z Liamem. Ugh... nie umiem się zdecydować. Rozdział fantastyczny, że aż zabrakło mi słów. Czego nie udawadnia komentarz. No ale coz mam poradzic, że kocham twoje pomysły? Wracaj do zdrowia jak najszybciej i tak samo życze sobie rozdział. Zdrowia!!!
OdpowiedzUsuńSama jestem chora i wiem co przechodzisz. Fantastyczny rozdział poprawił mi humor w chorobie. No i w czytaniu lektury... Prezent, który dostał Nathan mnie rozwalił. Pozdrawiam wszystkich chorowitków.
OdpowiedzUsuńJeeej! Banan mi z twarzy nie schodzi :D Świetny rozdział! Dzięki za dedykację i za odpowiedź :) Rozdział świetny jak zawsze i czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńSjema!!! :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tamtych rozdziałów nie skomentowałam, ale teraz będę pewnie tak jakoś nieregularnie komentować bo nie zawsze mam czas... :/
Nath "Był nieogolony i wyglądał jakby właśnie przeczołgał się przez poligon, ale w ogóle się tym nie przejmował." Może i tak, ale i tak był boski. ;3
Naleśniki będą zimne!!! Skandal! ;D
Ta czapka, którą Nathan dostał w prezencie... po prostu genialna! :>
"Żebyś zawsze pamiętała, że masz dwa domy." - awww, jakie to słodkie. :3 Kochany Nathuś. ;)
Prezent od Moni: gazety!:p I to nawet nie kupione, tylko od Kuby! ;p
Też bym chciała sobie pospać do pierwszej, jak Magda. Ostatnio wstaję około 11. ;D
"w sondażach czytelnicy magazynu uznali, że pasuje do Liama w 82 %." - pff... A ja mówię , Ze Madzia pasuje do Nathana. Ci czytelnicy są jacyś dziwni... albo to ja taka jestem... ;p
"Misja wyswatać siostrę rozpoczęta." - najpierw Jay się bawi w swatkę, teraz Monika... co to będzie? ;)
"Harry, tym razem ubrany, jak miło!" - jebłam! :D
JayBird tańczący na siedząco, no ciekawe. ;D Niedawno ja z moją kumpelą próbowałyśmy na siedząco tańczyć "Gangnam Style". o_O ;p
Jay "ma osobną walizkę do kremu przeciwsłonecznego. I jedną z balsamem kojącym oparzenia. I jeszcze jedną z…" z jaszczurką! ;p
Ogółem rozdział jak zawsze wspaniały!
Czymaj sie!!!
Next :***
fajny ten twój blog :)
OdpowiedzUsuńmiałabys ochotę zajrzeć do mnie? miło by było gdybyś zostawiła po sobie komentarz :))
O matko! Kocham!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci talentu! Podziel się *.*.
Chcę tak pisać! Kurde dziewczyno jestem twoją fanką numer jeden :D
Umiesz wzbudzić u każdego emocje! Przez co ja chce kolejny i kolejny i wiele wiele innych.
Pisz szybko bo nie wytrzymam!
Weny i mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko!
[http://storywith--thewanted.blogspot.com/]