Dziękuję Wam za tak szybki odzew i tyle wejść na bloga!
Jestem na prawdę w szoku. Sprawiacie, że chce się pisać dalej. Bardzo mi miło, że poświęcacie czas na komentarze, szczególnie te, w których dajecie znać, co Wam się podoba, albo czego oczekujecie po opowiadaniu. Na pewno wezmę je pod uwagę.
Zachęcam do komentowania mimo zniechęcającej długości odcinka. Moim zdaniem jest ciekawszy niż poprzedni, mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Patrycja - > przysięgam, że opisany w tym rozdziale incydent nie został "zerżnięty" od ciebie :)
Przypominam o epizodycznym wkładzie innego brytyjskiego zespołu (a ich też na pewno znacie dzięki "She Makes Me Wanna" z Dev), który ponownie pojawia się w tym rozdziale.
JLS (od lewej Jb, Marvin, Oritse, Aston) -
brytyjski zespół, który zajął II miejsce w X-Factorze (przegrali z Alexandrą
Burke). Pojawiają się epizodycznie w różnych momentach opowiadania. Marvin
Humes jest często wspominany jako obiekt westchnień Moniki/"Brukselki" ze
względu na swoją atletyczną budowę ciała.
~*~
![]() |
W tym rozdziale impreza wymyka się spod kontroli pod wpływem alkoholu. Między Magdą a Nathem rodzą się kolejne napięcia, Monika gdzieś znika, a Tom staje się agresywny. |
~*~
Wpatrywała się tak dłuższą chwilę w
jasno oświetlone schody, nie zważając, że siostra macha jej ręką przed oczyma.
- Ziemia do Moni! – powiedziała
zdecydowanie Madzia, wyrywając dziewczynę z rozmyślań. – Co ty tam takiego
zobaczyłaś?
Wszyscy spojrzeli w kierunku
schodów, gdzie jakiś napakowany czarnoskóry ochroniarz ogarniał salę wzrokiem w
celu wychwycenia jakiś nieścisłości. Zauważywszy, że wszystko jest w należytym
porządku, odwrócił się na pięcie i znikł równie szybko jak się pojawił.
- Myślałaś, że to Marvin z JLS, co? –
spytała młodsza siostra ze śmiechem, a starsza się naburmuszyła, kiedy całe
towarzystwo zaczęło się nabijać z jej naiwności.
- Idę do łazienki – oświadczyła i
wstała od stolika, kierując się w stronę, gdzie jej zdaniem powinna być
toaleta. Na szczęście siedziała na brzegu, bo nie chciałoby jej się przepychać
przez wszystkich, którzy ze śmiechu łapali się za brzuchy, zdając sobie sprawę,
że pomyliła brzydkiego ochroniarza z członkiem JLS.
- Nie wzięła soczewek kontaktowych,
co? – spytał Max, który siedział tuż obok Madzi. Spojrzała na niego zszokowana.
- Ona nie nosi soczewek.
- Nie? Wtedy, kiedy wysadziła
instalację elektryczną twierdziła, że jej wypadły.
- Widocznie uznała, że kłamstwo jest
wygodniejsze. – Madzia wzruszyła ramionami.
- A to sprowadza nas do faktu, że
jesteś jedynym okularnikiem w towarzystwie. – Tom objął kumpla ramieniem.
- Nie wiedziałam, że nosisz okulary!
– odezwała się nastolatka.
- Cóż, wiele rzeczy jeszcze o nas
nie wiesz. – Łysy uśmiechnął się szeroko. – Jeszcze przyjdzie czas.
- Tak – przytaknęła cicho,
pociągając sok przez dziwaczną słomkę. Miała szczerą nadzieję, że w jakiś
sposób uda jej się zostać z chłopakami, a nie zacząć pracę dla zespołu
dziewczyn z The Saturdays. To wcale jej się nie uśmiechało.
Tom zauważył, że ma pustą szklankę,
a jako że on i Jay też już wypili swoje piwa, przywołał go głową i zaczęli
przeciskać się w stronę baru. Madzia nie mogła ich przepuścić, bo jej wzrok
utkwił w miejscu, które dwie minuty temu tak przykuło uwagę jej siostry.
U szczytu schodów stał wysoki i
szeroki w barach ciemnoskóry przystojniak. Ubrany w biały T-shirt z nadrukiem i
idealnie skrojoną marynarkę, która uwydatniała jego perfekcyjnie wyrzeźbione
ciało. Lekko przymrużonymi oczami rozglądał się po klubie w poszukiwaniu
dogodnego miejsca dla swoich kompanów (których w pierwszej chwili Madzia nie
zauważyła). Wszystko rozgrywało się jak w zwolnionym tempie, a kiedy oblizał
wargi, aż rozdziawiła usta. Tym razem to ją trzeba było ściągać na ziemię.
- Maggie, możemy przejść? – spytał
lekko podirytowany Tom, sprawiając, że oderwała wzrok od Marvina, który teraz
próbował przekrzyczeć muzykę (bo stał pod głośnikiem) i zwracał się do
stojącego za nim Astona.
- Tak, jasne – zreflektowała się,
biorąc nogi na bok i przepuszczając ich do wyjścia. Jakby nie mogli przejść
drugą stroną, zasłaniali jej widok!
Chłopacy spytali resztę, czy mają na
coś ochotę. Madzia poprosiła o kolejny sok, a Nath i Max pokręcili głowami,
jako że dopijali jeszcze poprzednie piwa. Moni nadal nie było.
Nath, który siedział tyłem do
schodów, nie omieszkał się odwrócić, by sprawdzić, co tak zaciekawiło Madzię.
Nie musiał tego jednak robić, bo Marvin i reszta członków JLS właśnie ich
mijała, by zająć wybrane przez siebie miejsca w loży w głębi. Madzia śledziła
ich kroki swoją głową.
- Nie wierzę! – uniósł się
najmłodszy członek zespołu. – A przed chwilą nabijałaś się z siostry!
- Serce nie sługa – zauważył Max, a
Madzia posłała mu chłodne spojrzenie.
- Po prostu nadal nie przywykłam do
tego widywania wszędzie gwiazd – wzruszyła ramionami.
- Tak, jasne – prychnął. – Przed
chwilą minął nas też Olly Murs, ale w ogóle nie zwróciłaś na niego uwagi.
- Brzmi jakby ktoś tu był zazdrosny
– zwrócił uwagę Max, upijając łyk piwa.
- Co? Nie… Skąd ten pomysł? – Nath
nieco się zmieszał i jego głos drżał jak oszalały, odkaszlnął więc i sprężył
się, żeby mówić normalnie. – Po prostu niepotrzebnie się zarzeka, kiedy każdy
widzi, że ten cały Marvin jest w jej typie.
- Z JLS? – spytał Łysy, jakby nie
zauważył całej sytuacji, która właśnie się rozegrała na jego oczach.
- Co ty ślepy jesteś? – zdziwił się
Nath, ale przypominając sobie, że jego kumpel nosi soczewki kontaktowe, cicho
zachichotał. – No tak, zapomniałem…
- Bez takich żartów!
- Czyli możemy się śmiać z
wszystkich tylko nie z ciebie, tak? – spytała Madzia, żeby zmienić temat, ale
niestety jej się nie udało.
- Pośmiejmy się z tego, że jednak
fotograf miał rację! – Łysy klasnął w ręce. – Tobie i Brukselce podoba się ten
sam chłopak.
- Kto taki?! – spytał Tom, który
właśnie wrócił z Jayem, niosąc piwo dla siebie i sok dla Madzi.
- Marvin Humes z JLS – wyjaśnił
lekko naburmuszony Nath, wzruszając ramionami.
- Serio? Ten koleś? – obruszył się
Tom.
- Wcale nie, Max żartuje. On podoba
się tylko Monice – stanowczo zaznaczyła Madzia, co nieco uspokoiło Toma.
Postawił przed nią szklankę soku,
ale mrugnął jej w taki sposób, że była pewna, że jest on z „wkładką”.
Przełożyła sobie słomkę i przepuściła ich, żeby weszli na swoje miejsca.
Do towarzystwa wróciła Monia, niosąc
kolejne Malibu. Zmierzyła najpierw nowe napoje stojące na stole.
- A o mnie to nikt nie pomyślał? –
spytała zawiedziona.
- Przecież sama sobie wzięłaś –
zdziwił się Jay. – Widzieliśmy cię przy barze.
Wzruszyła ramionami i przysiadła na
brzegu na swoim miejscu. Spojrzała na schody w nadziei, że ujrzy tam swój
ideał, a Max zachichotał.
- I przez to, że zachciało ci się
drinka ominęło cię coś ważnego.
- Co takiego?
- JLS są w klubie! – oznajmiła
Madzia, która od początku jak zobaczyła siostrę, paliła się, żeby ją o tym
poinformować.
- Bardzo śmieszne! Robicie sobie ze
mnie jaja i myślicie, że się na to nabiorę? Nie ma mowy! – prychnęła.
- Kiedy to prawda! Ja z Tomem
widzieliśmy Astona przy barze zanim przyszłaś z łazienki – poinformował
koleżankę Jay, upijając łyk piwa.
- Jak mnie nie było, to widzę, że
wywiązała się tu zmowa, ale nic z tego. – Monia pokręciła głową, a do siostry
zwróciła się po polsku. – Podaj grzebień.
- Po co? Przecież nam nie wierzysz!
- No tak, ale na wszelki wypadek…
- Znowu szyfr! – zauważył Jay, co
miało być sygnałem, żeby przeszły na język angielski.
- Wiecie co? – spytała Madzia,
biorąc swoją torebkę i szperając w niej uporczywie. – Zaczyna mi się podobać
to, że nie znacie polskiego. Możemy z Moniką was obgadywać i się uśmiechać, a
wy nigdy się nie zorientujecie.
Monia szybko przeczesała włosy i
oddała siostrze swoją własność.
- Zapomniałaś, że Brukselka nauczyła
nas przekleństw? – spytał Max ze śmiechem.
- Cóż, na pewno nie wszystkich.
Język polski ma dosyć bogaty zasób słownictwa – powiedziała Madzia, robiąc
przekorną minę.
- No i teraz zawsze kiedy będziecie
rozmawiać, będę przekonany, że nas obgadujecie – wtrącił Nath.
- A ty myślałeś, że co dziewczyny
robią? Obgadują. Albo rozmawiają o ciuchach. – Tom wzruszył ramionami,
objawiając kumplowi tę pradawną prawdę.
- Może wy tak robicie – prychnęła
Monia, biorąc szklankę z Malibu i upijając od razu połowę. – Cholera, nie lubię
mleka, ale w tym drinku nie mogę się oprzeć.
Tym razem poszła sama, żeby
powiedzieć barmanowi, że chce z bitą śmietaną. Max jakoś na to nie wpadł,
prawdopodobnie myślał, że dziewczyny są wiecznie na diecie i muszą liczyć każdą
kalorię.
Madzia natomiast wzięła swojego
drinka i skrzywiła się, co nie uszło uwadze jej siostry. Wyrwała jej szklankę i
powąchała.
- Co to jest? Na chwilę wychodzę, a
wy dajecie niepełnoletniej alkohol? – spytała, unosząc rękę nastolatki w górę i
pokazując im pieczątkę, czyli „piętno”, jak to wcześniej określiła Madzia.
- Ciszej, bo nas zgarną! – nakazał
Tom. – Zresztą, nic się nie stanie jak dziewczyna wypije jednego drinka.
Monia zakrztusiła się, kiedy wzięła
łyka napoju od siostry.
- Przecież to jest pół na pół! Który
był taki głupi, żeby jej to przynieść? – spojrzała na Jaya, który uniósł ręce w
geście obronnym. Nath pokręcił głową, a Tom wzruszył ramionami. – Mogłam się
domyślić – warknęła i zamieniła swoją szklankę z łagodnym Malibu na mocnego
drinka.
- Ale ty już upiłaś połowę! –
uniosła się Madzia.
- No i co?
Nastolatka kontynuowała picie Malibu, które bardzo jej posmakowało. Wypiła je niebywale
szybko i nawet wyjadała bitą śmietanę, zgarniając ją zakręconą słomką. Chłopcy
natomiast stwierdzili, że nie mogą jeszcze tańczyć, bo za mało wypili, poszli
więc do baru po kolejne piwa.
- Pójdę z wami! – oświadczyła Monia,
podnosząc się z miejsca i wychodząc razem z Maxem i Jayem. W loży została tylko
Madzia, Nath i Tom.
- Zadzwonię do Sivy, zobaczyć,
dlaczego się tak ociąga – oświadczył ten ostatni, wychodząc.
- Znowu sami – zaśmiał się Nath. –
Nie obrażę się, jeśli przesiądziesz się do stolika JLS.
- Och, mógłbyś już z tym przestać?!
– spytała podniesionym głosem. – Mówiłam ci, że on nie jest w moim typie.
- A kto jest? – spytał podejrzliwie,
nadstawiając ucha, a na jej twarzy wykwitły delikatne rumieńce.
- Gorąco tu, co? – spytała,
ściągając bolerko i wachlując się dłonią.
- Nie, wcale nie. – Pokręcił głową.
– Chyba rozmowa o Marvinie cię rozgrzała.
- Co ty gadasz?! Przecież mówiłam,
że on nie jest w moim typie.
- Tylko tak mówisz, ale twoje
zachowanie świadczy o czymś innym. Praktycznie się śliniłaś na jego widok. –
Wzruszył ramionami, żeby udawać obojętnego, choć jego przesłuchanie świadczyło
o czymś zupełnie innym.
- Nie mam pojęcia, dlaczego tak
bardzo naciskasz – obruszyła się.
- Po prostu chcę, żebyś się
przyznała, to wszystko.
- W porządku! Jest gorący!
Zadowolony?! – krzyknęła Madzia, a Tom, który właśnie pojawił się przy stoliku,
chowając telefon do kieszeni, nieco się zmieszał.
- Przeszkadzam?
- Nie! – odkrzyknęli oboje i jak za
zmową założyli ręce na klatkach piersiowych.
- Seev nie przyjedzie, urządził
sobie romantyczny wieczór z Nareeshą – oznajmił Tom, złapał swoją szklankę ze
stołu i wypił z niej wszystko. – Idę do baru. Chcecie coś?
Nath pokręcił głową, a Madzia
zażyczyła sobie drinka Malibu. Tom oddalił się, zostawiając ich w napiętej
atmosferze. A tak bardzo tego nie chcieli. Na szczęście "ciche
chwile" nie trwały długo, bo wrócili Jay i Max z piwskiem w dłoniach.
- A ty bracie może trochę
przystopujesz, co? – spytał Nath, patrząc na przyjaciela spode łba. Był
zadowolony, że ma jakiś punkt zaczepienia i nie musi się krępować niezręczną
rozmową z Madzią.
- Wszystko pod kontrolą – zapewnił
Jay, ale sposób, w który ruszał się do muzyki świadczył o czymś zupełnie innym.
- A gdzie moja siostra? – zdziwiła
się Madzia, widząc, że wrócili do stolika sami.
- Brukselka została, żeby czekać na
swojego drinka – oznajmił Max, upijając łyk piwa tak że pianka została mu na
dwudniowym wąsie. – Nie chciała, żebyśmy czekali.
- Pewnie chciała gapić się na
Humesa, bo loża JLS jest niemalże naprzeciwko baru – dorzucił swoje trzy grosze
Jay, a Nath się lekko naburmuszył, po raz kolejny słysząc o tym zespole.
Jak na złość w głośnikach rozbrzmiał
przebój „She Makes Me Wanna”.
- Teraz to musimy iść tańczyć! –
zaśmiała się Madzia, a chłopcy stwierdzili, że jeszcze za mało wypili.
Tom wrócił krótko po tym z kuflem
piwa w ręku i drinkiem dla Madzi. Przez ramię miał przewieszony sweter, który
Madzi wydał się znajomy.
- Skoro ty przyniosłeś mi już
drinka, to gdzie u licha jest Monika? – spytała zaintrygowana dziewczyna,
mierząc element odzieży, który chłopak zdjął z ramienia i rzucił na kanapę w
miejsce gdzie nikt nie siedział.
- Na parkiecie.
Dziewczyna wpiła się w chłodne mleko
i od razu się rozluźniła, choć fakt, że jej siostra zdjęła okrycie wierzchnie i
poszła tańczyć sama mógł się wydawać niepokojący. Ale w końcu sama też
siedziała tylko w nowej bluzce, jakiś czas temu pozbywając się bolerka.
- Coś mnie ominęło? – spytał Tom,
wbijając się na swoje miejsce i zabierając się za piwo.
- Maggie przyznała się, że podoba
jej się Marvin – rzucił niedbale Nath. Chyba piwo zaczynało mu uderzać do
głowy, bo z minuty na minutę tylko się pogrążał.
- Nie rozumiem, co wy w nim
widzicie. Jest czarny! – uniósł się Tom, a ciemnoskóra kelnerka, która właśnie
zbierała puste szklanki z ich stolika rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- To było dość ostre… - zauważył
Jay, kiedy dziewczyna odeszła.
- Eee tam. Ważne, że nie
zorientowała się, że daliśmy alkohol nieletniej – oznajmił chłopak, a Max
spojrzał na niego zszokowany.
- Znowu przyniosłeś jej drinka?!
- Hej, możecie nie mówić o mnie w
trzeciej osobie? Ja tu siedzę! – Madzia stanęła w swojej obronie.
- Zresztą, sama chciała! – zaparł
się Tom, ucinając tym samym dalsze dyskusje na ten temat.
- Proponuję wypić to, co tutaj mamy
i dołączyć do Brukselki na parkiecie, bo na pewno musi wyglądać przekomicznie.
– Max zmienił temat.
- Tam jest sporo ludzi, poradzi
sobie – oznajmił Tom, wzruszając ramionami, a jego kumpel przyznał, że
rzeczywiście widział przecież rozbawionych i roztańczonych Brytyjczyków, kiedy
wracał z Jayem z baru.
- Tak czy siak, nie możemy zostawić
mojej siostry samej – kontynuowała namawianie do tańca Madzia, którą trochę
ciągnęło na balety, jako że opróżniła już niemal całe Malibu.
Mleko niwelowało smak wódki tak, że
nie czuła, jak bardzo alkohol uderza jej do głowy.
- Ale niech chociaż minie ta
piosenka. – Nath zatkał sobie uszy słysząc po raz kolejny jakiś remix do
piosenki JLS.
-
Oh, oh, oh, oh, oh… Makes me wanna… Oh,
oh, oh, oh, oh! – zanucił Tom, chichocząc i wykonując proste gesty z teledysku.
- Nie, no ale serio? To już chyba
leci z dziesięć minut! Co to jakiś wieczór z JLS? – spytał zrezygnowany Nath, a
jak na zawołanie minął ich Marvin Humes, przyspieszonym krokiem kierujący się
do wyjścia.
- Elvis has left the building! –
zagrzmiał swoim ochrypłym głosem Tom i wszyscy, a nawet Nath zaśmiali się na
głos.
- Dobra Maggie, teraz musisz
powiedzieć szczerze – zaczął całkiem poważnie Max, kiedy piosenka JLS się
skończyła i w tle zabrzmiały dźwięki do „What makes you beautiful”. – Czy
żałujesz, że zostałaś pracować z nami?
- Pewnie, że nie! I nigdy nie
żałowałam.
- A więc jesteśmy lepsi niż One Direction? – spytał Tom, spoglądając
na nią spode łba. – Mimo iż oni mają Liama Payne’a?
Załamała ręce, bo cały czas jej
docinali. Jak nie o Marvinie to o Liamie. Dokończyła drinka, żeby dodać sobie
animuszu.
- Cieszę się, że z wami pracuję, ale
żałuję, że nie widuję już 1D.
- Nie można mieć wszystkiego! – Jay
bezradnie rozłożył ręce. – Ale cieszę się, że wybrałaś to, co lepsze. Nigdy nie
wątpiłem w twój dobry gust.
Chłopak, który miał już lekko
wzięte, mrugnął do niej znacząco i sama nie wiedząc dlaczego, od razu
pomyślała, że mówi o Nathanie. Ale dlaczego miałby się tak zachowywać? W końcu
jego młodszy kolega jasno zaznaczył, że są tylko przyjaciółmi.
- Dobry gust? Przecież podoba jej
się Marvin Humes, co do tego bym się kłócił! – wtrącił Tom, który nadal miał
dziewczynie za złe, że to nie on jest obiektem jej westchnień.
- Wcale mi się nie podoba! I uwierz,
Tom, gdybym była starsza i gdybyś ty nie był zajęty… - zaśmiała się, bo alkohol
dodawał jej coraz więcej odwagi, a tego nie chciała.
Co będzie jeśli palnie coś, czego
potem będzie żałować? Postanowiła już nic więcej nie wypijać tego wieczoru.
Hit 1D się zakończył i chłopacy
odetchnęli z ulgą. Ciągle go słyszeli i powoli zaczynali mieć dość, jako że
wszyscy porównywali ich do młodszych rywali.
- Wreszcie! Moje uszy już krwawiły! –
powiedział Tom, rozluźniając się i rozsiadając wygodniej. – Teraz pozostaje
tylko czekać na dobrą muzę. Naszą muzę.
- I wtedy możemy iść na parkiet! –
Jay wykonał mini-taniec z czego wszyscy zachichotali.
- Do tego badziewia nie da się
tańczyć – skrzywił się Nath, a Madzia rzuciła mu pogardliwe spojrzenie, jako że
był to jeden z jej ulubionych kawałków. Nie omieszkała mu o tym powiedzieć.
- To naprawdę fajni chłopacy, nie
wiem, dlaczego tak ze sobą rywalizujecie – kontynuowała, żeby zająć czymś
myśli.
- O ciebie. Nie wszystkie menedżerki
zespołów mają takie fajne asystentki! – odezwał się Max.
- Dobra, dobra. Nie musisz mi tak
pochlebiać i tak jestem teraz z wami. Z nimi nigdy nie wychodziłam,
pracowaliśmy ze sobą zbyt krótko.
- A już zdążył wywiązać się romans –
słusznie zauważył Jay, a ona uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
Kolejne pięć minut spędziła na
tłumaczeniu im, że ani Marvin Humes nie jest w jej typie (co prawda jest
atrakcyjny, ale to wszystko) ani nigdy nie była i nie zamierza być w związku z
Liamem Paynem.
- No to dobrze się składa, bo nie
zniósłbym, gdybyś umawiała się z konkurencją – zaśmiał się Jay, a widząc
zdziwione spojrzenia kompanów i karcący wzrok Natha, złapał za swoje piwo i
wypił je do końca duszkiem.
- Ho, ho, ho! Spokojnie kowboju, bo
znowu będziemy cię podnosić z ziemi! – Nath próbował go powstrzymać, ale za
późno.
- Idę do baru – oświadczył Jay, ale
Max znacząco pokręcił głową.
- Nigdzie się nie wybierasz, bo
teraz będziemy opowiadać Maggie anegdotę o tobie.
- Znowu o mnie?
- A kiedy niby opowiadaliśmy jej
anegdotę o tobie? – zdziwił się Tom.
- No właśnie! – dodała Madzia, która
cieszyła się, że uwaga wreszcie nie była skupiona na nabijaniu się z niej.
- Już wiem co chcesz powiedzieć –
obruszył się Jay. – No ale trudno, pewnie i tak o tym słyszała.
- Jay, nie jesteś taką gwiazdą, żeby
wszyscy wiedzieli o twoich wpadkach – Nath położył przyjacielowi rękę na
ramieniu.
- A powinni, bo to cholernie
zabawne! – parsknął Tom, a Max odchrząknął, żeby zacząć opowieść.
- No więc, pewnego dnia po koncercie
The Saturdays… - Urwał, bo Madzia z niewiadomych dla niego przyczyn zakrztusiła
się orzeszkiem, którego wzięła do ust. – Byliśmy na przyjęciu, na którym
spotkaliśmy dziewczyny no i je oficjalnie poznaliśmy. Jay poznał Frankie i… się
rozpłakał.
Chłopacy nie wytrzymali i zaczęli
brechtać się z wpadki kolegi, który siedział z miną w stylu „mam focha”. Madzia
również chichotała, bo wyobrażając sobie tą sytuację i wydała jej się niebywale
zabawna.
- To ona poznała mnie – wtrącił Jay,
żeby sprostować swoją wersję wydarzeń. – I byłem bardzo pijany, bo był tam
otwarty bar. A Frankie to nowa Cheryl Cole, najgorszym momentem jest popłakanie
się właśnie przy niej.
- On nawet uronił łzę! – chichotał
Max, uderzając kilka razy otwartą dłonią w stół. – „Jesteś taka piękna…”. Tak
powtarzał!
- Bardzo śmieszne! – prychnął Jay.
- Poczekaj, jeszcze jedno piwo i
zobaczysz, do czego jest zdolny! – zachęcił Tom.
- Tylko że teraz nie ma tu Frankie,
więc nie będzie aż tak ciekawie – odpowiedziała Madzia, w gruncie rzeczy
dokładnie nie wiedząc, która z dziewczyn z tego zespołu to Frankie.
- I Marvin Humes też już wyszedł,
więc co najwyżej możesz płakać przede mną! – uśmiechnął się Max.
Rozmawiali tak dalej o licznych
wpadkach Jaya jak na przykład potknięcie się podczas występu w X-Factorze. Czas
zleciał im niebywale szybko i przyjemnie. Odkryli też sposób by nie chodzić do
baru. Kiedy kelnerka przyszła zebrać resztę szklanek złożyli u niej zamówienie.
Madzia tym razem zdecydowanie poprosiła o soczek i modliła się, by nie brzmiała
jak osoba pod wpływem alkoholu. Siedzieli tak przy kolejnych piwach i gawędzili
jak to nie mogą doczekać się wyjazdu na Karaiby (tylko Jay mówił, że jedną z
walizek będzie musiał poświęcić na kremy przeciwsłoneczne). Nastolatka bawiła
się dobrze i wreszcie wyluzowała, zdając sobie sprawę, że nikt nie zamierza
wyciągać na wierzch jej domniemanych związków, romansów czy zauroczeń.
- Zobaczysz, Jay! Opalisz się na
Barbadosie i dziewczyny cię pomylą z Marvinem! W sumie z profilu trochę go
przypominasz! – zakpił ironicznie Tom, sprowadzając Madzię na ziemię.
Ponownie wypomnieli tą kwestię i
obawiała się, że zaczną się z niej nabijać, ale wydawali się zajęci
naigrywaniem się z siebie nawzajem. Trwało to może z pięć minut i miała trochę
spokoju. Niedługo jednak niebezpiecznie zbliżyli się do tematu jej i Natha,
napomykając coś, że skoro oni jadą na Barbados ze swoimi dziewczynami, ona z
pewnością zostanie wzięta za jego dziewczynę, a Monika za dziewczynę Jaya.
- Zaraz… - odezwała się dziewczyna,
kiedy zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. – A gdzie jest Monia?
Spojrzeli po sobie zdziwieni, bo nie
mieli pojęcia. Rozmawiali tak dość długo i wciągnęli się do tego stopnia, że
zapomnieli o całym świecie.
- Która godzina?! – spytała
zaniepokojona Madzia, łapiąc rękę Maxa, który siedział najbliżej niej i
zaglądając na jego zegarek. – Już prawie dwunasta?! – krzyknęła, widząc jak
czas zleciał. – Nie ma jej od godziny, dlaczego nikt nic nie mówił?!
Zmieszali się, podobnie jak i ona. W
sumie to jej obowiązkiem było doglądanie siostry, jako że zdawała sobie sprawę,
że po alkoholu może gdzieś zaginąć.
- Na pewno jest na parkiecie –
zapewnił Madzię Nath, kładąc jej rękę na dłoni, którą zostawiła na stoliku.
Widząc jej minę, szybko cofnął ten
czuły gest, zanim chłopacy zdążą go zauważyć.
- Na parkiecie?! – prychnął Jay. –
Marvin wychodził stąd ponad godzinę temu, pewnie poszła za nim!
Roześmiał się, ale widząc przerażone
spojrzenie Madzi spoważniał.
- Ten pan już dzisiaj nie pije! –
oświadczył gromkim głosem Tom i zamierzał wznieść za to toast, ale Max wyrwał
mu piwo z ręki.
- Ten pan też nie – powiedział
ironicznie. – A teraz chodźmy wreszcie na parkiet, na pewno Brukselka jest
właśnie… - Urwał, bo kiedy uniósł się z miejsca, od razu zauważył Monikę,
otoczoną kółkiem balansujących osób, wywijającą na parkiecie ramię w ramię z
Astonem z JLS.
Zauważyła Maxa i żywiołowo pomachała
do niego ręką, a on zdobył się tylko na lekkie machnięcie, w takim był szoku.
- Maggie, nie mówiłaś, że twoja
siostra jest zwierzęciem imprezowym – powiedział, jeszcze bardziej
rozdziawiając swoje wielkie oczy, a oni zaintrygowani unieśli się do pionu, by
zobaczyć, o co mu chodziło.
Nic jednak nie zauważyli, co tylko
wywołało konsternację na ich twarzach. Spojrzeli na Maxa wyczekująco, a ten
wzruszył ramionami, bo sam nie miał pojęcia, w jaki sposób ona gdzieś zniknęła.
- No idziecie tańczyć czy nie?! –
spytała Monia, stając pod ich stolikiem i wywijając do rytmu „Glad You Came”,
którego remix się właśnie zaczynał. – Słyszeliście dedykację DJ’a? Piosenka
specjalnie dla was!
Z rozdziawionymi japami pokiwali
głowami przecząco.
- No dalej! – zachęciła, łapiąc
siostrę za rękę i ciągnąc ją na parkiet.
Madzia była tak zdziwiona, że
zgubiła dziewczynę, która równie szybko się odnalazła i to w takim szampańskim
nastroju, że nie zaprotestowała. Nath widząc, co się dzieje, szybko ruszył za
nimi, podobnie jak rozochocony Jay i Max, który zamierzał towarzystwa
dopilnować. Tom dopił swoje piwo do końca i o wiele bardziej ośmielony,
dołączył do reszty.
- „And I decided you look well on me, well on me…”! – zawodziła
głośno Monia, tańcując na parkiecie, podczas gdy Aston z JLS był dosłownie na
wyciągnięcie ręki.
Madzi oczy wyszły z orbit, o ile
było to możliwe.
- I CO?! ZATKAŁO KAKAŁO, NIE?! –
wrzasnęła starsza siostra do ucha młodszej, która stała jak kołek na środku
parkietu i wpatrywała się w gwiazdora.
Monika tymczasem pokazała Astonowi
dwa wyciągnięte w górę kciuki, na co on odpowiedział tym samym.
- Pokaż jej! – krzyknęła Monia po
angielsku, a on wywrócił teatralnie oczami. – No dawaj!
Wszyscy zaczęli klaskać i zachęcać
chłopaka, udał więc nieco zawstydzonego i uniósł koszulkę, ukazując idealnie
wyrzeźbione mięśnie brzucha.
- Szalone, co?! – spytała Monika,
nie przestając tańczyć. Złapała siostrę za rękę i zaczęła ją okręcać naokoło,
żeby ją trochę rozruszać.
- I jak niby mamy konkurować z czymś
takim? – spytał Nath, wzdychając ciężko, nieco z boku obserwując akcję na
parkiecie.
Jay nie był tym faktem zdziwiony, bo
podejrzewał, że wcześniejsze słowa kumpla były reakcją wyparcia. Max natomiast
zrobił duże oczy.
-
Zazdrosny, że Maggie zacznie pracować dla JLS? – spytał ze śmiechem, ale
chłopak smętnie pokręcił głową i wrócił do loży, czego nie zauważyli, bo weszli
w tłum.
Jay, Max i Tom zaczęli tańczyć do
swojej piosenki, czując się nieco dziwnie jako tancerze w tle dla Astona, który
kradł całą uwagę nie tylko dziewczyn, ale i wszystkich obecnych w klubie.
Ruszał się jak zawodowiec i na tym polu również przegrywali z nim z kretesem.
- Dobry jest, co? – spytała Monia,
nachylając się do Jaya i wskazując na Astona, który zaczął robić moonwalk,
kiedy tylko piosenka zmieniła się na przebój Michaela Jacksona.
- Ale mały jak krasnal! – prychnął
Jay, odwracając się w poszukiwaniu Natha, który by go poparł na tym polu.
Niestety chłopaka nie było, bo wrócił na miejsce.
- Max przy nim to gigant! – zauważył
Tom i razem z Jayem roześmiali się do rozpuku, widząc skonsternowaną minę
Łysego, który nic nie słyszał.
Muzyka jednak zagłuszyła ich
wygłupy, a Aston nadal wykradał całą uwagę pań z klubu na czele z Moniką, która
wiła się kawałek od niego, wykonując jakieś dziwne pijackie ruchy.
- To jest lepsze niż komedia! –
zaśmiał się Max, ocierając łzy z oczu. - Ile trzeba dać Brukselce alkoholu,
żeby tak się zachowywała?!
- Sporo – odpowiedziała Madzia,
tańcząc zachowawczo.
W pewnej chwili zakręciło jej się w
głowie i postanowiła wrócić na miejsce. Nie miała pojęcia, że jest tam Nath. Na
parkiecie było za dużo ludzi i poza Moniką i Astonem nie zwracała szczególnej
uwagi na nikogo.
Zawstydziła się nieco, widząc
smętnie patrzącego w martwy punkt chłopaka, który nad czymś uporczywie
rozmyślał.
- Gorąco – oznajmiła, wachlując się
dłonią, zabierając sok, który najwyraźniej sobie wziął z baru i wypijając
połowę duszkiem.
- Nie! – krzyknął, ale za późno.
Skrzywiła się, czując alkohol.
- To był mój drink – usprawiedliwił
się, ale tego nie słyszała.
Za szybko wypiła zdradziecką ciecz i
nagle ją zemdliło. Zatkała usta ręką i biegiem popędziła do łazienki, gdzie
ledwo zdążyła zwymiotować, zapominając nawet o zamknięciu drzwi do kabiny.
Prawie nic nie jadła, zwróciła więc samą wodę i od razu poczuła się lepiej. Nacisnęła
spłuczkę i podeszła do umywalki, by wypłukać usta. Jakaś paniusia zmierzyła ją
z obrzydzeniem.
- No co?! – spytała dziewczyna po
polsku, płosząc wypindrzoną lalę i zostając w łazience sama.
Zsunęła się po ścianie zdobionej
mozaiką z kolorowych kafelków i przysiadła na ziemi, przymykając na chwilę
oczy. Wieczór był szalony, ale nie to krążyło jej po głowie. Bardziej liczył
się fakt, że Jayne jasno poinformowała ją, że współpraca z chłopakami już
niedługo może dobiec do końca. A tak bardzo tego nie chciała. Nie teraz, kiedy
wreszcie się z nimi zaprzyjaźniła.
Do jej uszu dobiegło niepewne
pukanie do drzwi i znajomy głos, który się komuś tłumaczył.
- No co? To wyższa konieczność!
Po chwili do środka zajrzał Nath.
- Maggie? W porządku? – spytał z troską,
pochylając się nad siedzącą na ziemi dziewczyną.
- To damska toaleta, wiesz? –
odpowiedziała mu pytaniem, nie podnosząc powiek.
- Wiem. – Wzruszył ramionami i
usiadł koło niej w takiej samej pozycji. – Zawsze chciałem zobaczyć jak wygląda
w środku.
- I jak wrażenia?
- Czysto. I ładnie pachnie.
Roześmiała się, a on szeroko
uśmiechnął, bo właśnie o to mu chodziło. Od razu kiedy tu wszedł domyślił się,
że coś ją gryzie. To nie wyglądało jak zamroczenie po alkoholu.
- Dobrze się czujesz? – spytał,
kiedy w końcu na niego spojrzała.
- Rzygałam – oznajmiła bez
zbytecznych eufemizmów. – Więc tak, już lepiej.
Jakaś laska weszła właśnie do
łazienki i zszokowanym wzrokiem ogarnęła dziewczynę i chłopaka siedzących na
ziemi.
- Mogłabyś? – spytał zły, że ktoś
śmie im przeszkadzać w tym kąciku wyznań. Zawróciła na pięcie równie szybko jak
weszła, a Nath mógł kontynuować przesłuchanie. – Wiem, że coś cię gryzie, to
widać na kilometr.
- Jayne powiedziała, że jak
pojedziecie w trasę, to ja zacznę razem z nią pracować dla The Saturdays – wyjaśniła smętnie Madzia.
- Co? Nie, to niemożliwe! –
Przesunął dupą po śliskiej posadzce tak, żeby być z nią oko w oko. - To pewne?
- Najwyraźniej tak. Mówiła, że
dziewczyny są sympatyczne i że je polubię. – Wzruszyła ramionami i spuściła
głowę.
- Maggie, przecież wiesz, że chłopacy
nie pozwolą ci odejść – powiedział po chwili ciszy, unosząc jej podbródek tak,
żeby na niego spojrzała. – Ja nie pozwolę ci odejść.
Tymczasem na parkiecie zabawa trwała
w najlepsze. Monika nie miała pojęcia, ile wypiła. Po trzecim Malibu na pewno
było jedno piwo z miodem, a potem barman polecił jej jakieś płonące badziewie z
niewielkiego kieliszka. Nie miała zamiaru tego pić, bo nie wiedziała, jak się
za to zabrać, ale przy barze był Aston, który zamawiał to samo. Była smutna, że
Marvin wyszedł z klubu, zanim zdążyła nabrać dosyć odwagi, by poprosić go o
autograf i zdjęcie. Dlatego z entuzjazmem przyjęła wskazówki innego członka
zespołu, który poinstruował ją, w jaki sposób pić. Był taki sympatyczny i
roześmiany i wielkie brązowe oczka świeciły mu tak bystro, że nie potrafiła się
oprzeć i musiała się wciągnąć w wir zabawy. Proponował jej kolejne dziwne
drinki, widząc, że ma mocną głowę. Pili łeb w łeb, a że ona nie była
przyzwyczajona do picia, a on ważył niewiele, szybko stracili rachubę i ruszyli
na parkiet ku uciesze Oritse, który siedział w loży razem z JB i śmiali się ze
swojego kolegi z zespołu.
Max i Tom bardziej rozmawiali niż
tańcowali na parkiecie. Chichotali też z Brukselki, która wyluzowała i nie
krępowała się już tańczyć koło Astona, który ruchy wykonywał brawurowo i
zawstydzić mógł niejedną osobę na parkiecie. Jay trochę się zgrzał tym tańcem
lekko z boku.
- Idę do baru! – poinformował
kolegów i ruszył w stronę rozlewającego „życiodajne ciecze” mężczyzny.
Max nie usłyszał, co jego kumpel
powiedział, ale się domyślił, więc ruszył szybko za nim i złapał go za kark,
żeby od tego pomysłu odwieść. Trzeba było reagować, póki trzymał się na nogach,
bo po oczach było widać, że jest bliski odpłynięcia.
-
Zadzwonię do Kevina, żeby po nas przyjechał! – oświadczył Max,
korzystając z cichszego momentu w piosence. – Pilnuj go! – Zwrócił się do Toma
i wskazał na Jaya, który tańczył tuż obok Moni i innych lasek wpatrzonych w
ruchy Astona.
Tom beknął i zobowiązał się, że
wykona to zadanie. Jak na ironię jednak poczuł w kieszeni wibrujący telefon i
poszedł odebrać, jako że był to Seev i mogło chodzić o coś ważnego. Także Max
po powrocie zauważył Jaya przy barze, który zdążył łyknąć trzy kieliszki z
rzędu, co przechyliło szalę.
- Miałeś go pilnować! – wrzasnął na
Toma, który właśnie skończył rozmawiać z Sivą przez telefon i wrócił na
parkiet.
- I pilnowałem! Ale dzwonił Seev.
Wrócił już do hotelu i się niepokoi. Dochodzi pierwsza. – Tom wzruszył
ramionami w swojej obronie.
- Dobra, trudno. I tak już wracamy.
– Max czuł się trzeźwy. Wypił trzy, cztery piwa, ale nic mu nie było. Musiał
zatroszczyć się o resztę. – Biorę Jaya i idę szukać Maggie i Natha, a ty
odciągnij Brukselkę od małego.
- Dobra! – Tom zasalutował, by
stanąć na wysokości zadania, przez co Max uderzył się otwartą dłonią w czoło.
Jego przyjaciel również był już pijany, w końcu wypił nieco więcej od niego no
i ważył mniej, przez co miał mniejszą wytrzymałość.
- Chodź, ptaszku! Znajdziemy ci
jakieś wygodne miejsce – oznajmił zdecydowanym tonem Łysy, pozwalając, by Jay
się o niego oparł.
Chwilę czułości Natha i Madzi
przerwało pojawienie się w łazience ochroniarza, przyprowadzonego przez
spławioną przez chłopaka laskę. Gruby murzyn poprosił ich niskim głosem o
natychmiastowe opuszczenie damskiej toalety, co uczynili, wpadając na Maxa i
Jaya.
- Jak ja cię kocham stary… -
powtarzał Loczek uwieszony na ramieniu Łysego. – Ciebie też kocham, Nath. I
nawet ciebie, chociaż prawie cię nie znam! – zwrócił się do Madzi.
- Dzięki… - skrzywiła się Madzia,
widząc, że chłopak płacze.
- Zawsze tak z nim jest, kiedy sobie
wypije. Za to Tom staje się agresywny – wyjaśnił Nath i przeniósł wzrok z
pijanego kolegi na jego „holownik”. – No właśnie, a gdzie on jest?
- Na parkiecie. Z Brukselką –
wyjaśnił nieco zmieszany Max, bo zapomniał, że jego przyjaciel robi się
agresywny po alkoholu. – Pójdę po nich, zanim dojdzie do bójki, a wy pilnujcie
Jaya.
Wyjaśnił jeszcze, że dzwonił już po
ich ochroniarza, który miał zaraz przyjechać i zostawił im pochlipującego chłopaka,
który wypił o kilka kieliszków za dużo i stracił nad sobą panowanie. Nath i
Madzia z trudem doholowali go do loży, w której zostawili swoje rzeczy.
Siedział po środku nich i obserwował jak czarnoskóra kelnerka zbiera
pozostałości po ich drinkach.
- Przepraszamy, że nasz kolega tak
się do ciebie odezwał… - mówił, płacząc. – Na pewno jesteś miłą osobą…
Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem i
odeszła z tacą, zostawiając problem na głowie nastolatków.
- Kocham was! – oznajmił Jay,
obejmując ich ramionami.
Zrobiło się jeszcze dziwniej, bo ich
głowy niemal się ze sobą stykały. To może nie był odpowiedni moment na
czułości, ale Nath poczuł, że musi cos powiedzieć.
- Przepraszam za moje dzisiejsze
zachowanie. Zdaję sobie sprawę, że było dosyć… dziwne. Przyjaciele nie powinni
mówić takich rzeczy.
- Nie ma sprawy. Ja też nie byłam
sobą. Ale dzięki za to, co powiedziałeś w łazience. To naprawdę miłe.
Uśmiechnęli się do siebie, a Jay
zaczął płakać głośniej.
- Tworzylibyście taką ładną parę! –
powtarzał cicho w atakach spazmatycznego szlochu, tuląc ich do siebie coraz
mocniej.
- Przypomnij mi, żeby następnym
razem założyć mu na twarz kaganiec – powiedział ze śmiechem Nath, a ona, mimo
iż nie zrozumiała ostatniego słowa, zobowiązała się, że tak zrobi.
- No i co, idziecie? – spytał Max,
dołączając do przyjaciela na parkiecie, który bezskutecznie próbował przemówić
do dziewczyny tańczącej tym razem z Astonem.
- Próbuję ją wyciągnąć, ale jest
nieugięta. Sam zobacz! – uniósł się Tom, u którego już widać było przebłyski histerii.
– Brukselka, idziemy! - Szturchnął dziewczyną, która wyciągnęła do niego rękę.
- Ciebie nie ma! Nie istniejesz! –
powtarzała jak w transie, przerzucając głowę z jednej na drugą. Dziewczyn było
już mniej, najwyraźniej nie lubiły puszczanej przez DJ’a piosenki, albo były
już zmęczone.
- Monica, zaraz przyjedzie Kevin! –
oznajmił zdecydowanie Max używając jej imienia, co zwróciło jej uwagę, mimo iż
muzyka nadal głośno bębniła.
- Jeszcze trochę! – powiedziała z
uśmiechem.
- Nie, nie ma jeszcze trochę!
Idziemy, ale już! – krzyknął Tom, łapiąc Monikę za ramię, a Aston widząc ten
agresywny gest, strzepnął zdecydowanie jego dłoń, uwalniając rękę nowej
znajomej.
- Powiedziała, że chce jeszcze
zostać – oznajmił w miarę spokojnie, podczas gdy w żyłach Toma burzyła się
krew.
Max musiał się mieć się na
baczności, żeby w razie czego zapobiec bójce, która wisiała w powietrzu.
- Ta pani musi być rano w pracy –
oświadczył grzecznie Max, odsuwając Monikę od Astona.
- Wracajcie, a ja się nią zajmę.
Wbijamy się do Reesha na vixę – oznajmił czarnoskóry chłopak, wskazując na
swojego kumpla, który siedział w loży obok i machnął do nich ręką.
Monika wyglądała na skonsternowaną
zaistniałą sytuacją, bo nie pamiętała zaproszenia. Teraz rozjaśniło jej się w
głowie i trochę dziwaczny wydał jej się fakt, że tańczy z członkiem znanego
zespołu, którego teledyski oglądała z siostrą w TV. Teraz nie liczył się nawet
fakt, że jest on od niej sporo niższy. Tańczyła dalej, tyle że ze zmarszczonymi
brwiami.
- Słuchaj – odezwał się Tom. - Nie
obchodzi mnie to, że masz mięśnie i umiesz tańczyć, karzełku. Ona idzie z nami!
– Chłopak pchnął rywala z konkurencyjnego zespołu.
- Coś ty powiedział? – spytał
zezłoszczony Aston, zbliżając się do Toma, który również był od niego sporo wyższy
(nie było to lada wyczynem, bo chłopak nie miał nawet 170 centymetrów wzrostu).
Stali tak oko w oko w pozycji bojowej.
- Że ona idzie z nami! – powtórzył
Tom.
- Nie to. Później.
- Że nie obchodzi mnie, że masz
mięśnie i umiesz tańczyć? – spytał skonsternowany Tom.
- Jeszcze później – warknął Aston. –
Nazwałeś mnie karzełkiem.
- Ach, o to ci chodziło… karzełku!
- Powtórz to jeszcze raz, a
pożałujesz – powiedział w miarę spokojnie Aston, czym przebrał miarkę.
Tom był nad wyraz porywczy, a ta
subtelna prowokacja wywołała w nim atak histerii. Rzucił i gdyby nie fakt, że Max
szybko zareagował już by się bili. Oritse i JB z JLS dołączyli, by
powstrzymywać Astona. Obaj rywale bowiem rwali się do boju i ciężko było ich
utrzymać w ryzach.
- Zaraz wyrzucę was na bruk! –
zagrzmiał głos ochroniarza, który nagle wyrósł znikąd.
Dopiero teraz zauważyli, że muzyka
przestała grać, a Monika gdzieś znikła.
- Przepraszamy, już wychodzimy –
powiedział najuprzejmiej jak się dało Max i złapawszy Toma zdecydowanie za
kark, odciągnął go na bezpieczną odległość, zostawiając sapiącego Astona na
parkiecie.
Oczom chłopaków ukazała się stojące
kilka metrów dalej Monia, która korzystając z zamieszania poszła po drinka do
baru. Zaczynała trzeźwieć i dochodziło do niej, co właśnie robiła. Alkohol
sprawiał, że mogłaby skoczyć ze spadochronem bez spadochronu. Stawała się
wyzwolona, nie bała się niczego. Nawet krępującego tańca z celebrytą. Barman właśnie
stawiał przed nią Malibu, po które sięgnęła.
- To nie będzie tej pani potrzebne –
wyjaśnił Max, łapiąc Monikę za łokieć i prowadząc ją i Toma w stronę loży.
- Hej, jeszcze się nie pożegnałam! –
zawołała dziewczyna, ale zupełnie ją zignorował. A tak chciała zdjęcie i
autograf. Skoro nie mogła mieć Marvina, chciała zadowolić się Astonem.
- Mam zguby – oświadczył Max,
sadzając naburmuszonego Toma i rozweseloną Monikę na kanapie obok płaczącego
Jaya, który przytulał Madzię i Natha.
- Szalona noc, co? – spytał
najmłodszy członek zespołu kumpla, a ten pokiwał głową.
Dziesięć minut później już siedzieli
w vanie. Kevin na przednim siedzeniu z dezaprobatą kiwał głową. Przodem do
kierunku ruchu jazdy usadowieni zostali Monia, Jay i Tom (żeby nie
wymiotowali), a Madzia, Nath i Max usiedli tyłem.
- Marvin Humes jest taki
wysportowany! – mówił Jay, zawodząc niczym dziewczyna, a Monia, która siedziała
koło niego też miała łzy w oczach.
- Wiem, prawda?
- To jest nierzeczywiste! Dlaczego
jesteś taki przystojny, Marvin? Dlaczego? – pytał Jay retorycznie, a Tom
siedzący obok niego złapał się za głowę.
- Palnijcie mi w łeb, błagam –
oświadczył, zakładając kaptur od bluzy na głowę i przymykając oczy.
- Masz swój telefon? – spytała Madzia
Natha, a ten uśmiechnął się zwycięsko, zdając sobie sprawę, z tego, co planuje.
Wyciągnął ze schowka koło siedzenia
kamerę i podał ją dziewczynie.
- Zemsta jest słodka – zachichotał, patrząc
jak jego przyjaciółka kręci płaczących Monikę i Jaya, którzy zachwycali się ciałem
Marvina.
- Przynajmniej nie podniecają się
tym karłem – warknął Tom.
- Myślałem, że śpisz! – zauważył
zaskoczony Max.
- Nie mogę! Za głośno beczą!
- Swoją drogą, nie mówiłem ci
Maggie, ale twoja siostra chciała „iść na vixę” z Astonem i jego ekipą. – Max
zwrócił się do nastolatki i w powietrzu zakreślił cudzysłów, by podkreślić, że
cytuje.
- Nie, w to ci nie uwierzę. Nawet po
pijaku by z nim nie poszła, bo „jest za niski”. – Dziewczyna również zakreśliła
w powietrzu cudzysłów.
- Ale Marvin jest wysoki! – zawodził
Jay, a Monia mu zawtórowała, zupełnie nie zwracając uwagi, że są kręceni.
Pozostali roześmiali się szczerze.
Dalsza droga minęła im w ciszy, bo wszyscy byli zmęczeni. To naprawdę była
szalona noc.
~*~
mimo,że nie znam TW i JLS (czy cos) to ten rozdział bym znakomity ;D Uśmiałam się xd Czekam na kolejny i mam nadzieję, że dodasz szybkoo :*
OdpowiedzUsuńPrzezabawny rozdział! Trochę mi szkoda tej Moniki. Niech ona chociaż zmądrzeje. Byłoby też przemiło gdyby Jay i Moni się związali. Pasują do siebie. Madzię i Natha też do siebie ciągnie :) Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńPoprawiłaś mi humor tym rozdziałem :D
Czekam na następny i życzę weny.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję za taki pozytywny komentarz :) Nie uważam,że piszę wspaniale,natomiast ty na pewno:3 Masz rację,nie nadrobię od razu wszystkich rozdziałów,ale cóż będę chyba musiala czytać po 3 rozdziały na jeden dzień,bo aż szkoda mi ich przegapić :) Uwielbiam tego bloga,ale jestem rozdarta jak to czytam. Kiedy czytam momenty Madzi i Natha , to myślę co będzie z nią i z Liamem, i przede wszystkim jak zachowa się Danielle i na odwrót :D Czekam na CD,życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaallllllllleeeee długi :)super super super super rozdział :-) życzę weny bo kocham twojego bloga jest świetny :) czekam na next :)
OdpowiedzUsuńtak się uśmiałam, że do teraz łzy mi lecą
OdpowiedzUsuńcudowne. Jay jest taki słodki wszystkich tak bardzo mocno kocha
to takie wzruszające. Ale ten Tom porywczy jeszcze chwila a jego marny żywot by się zakończył. Oj ciągnie Natha do Madzi i na odwrót
mam nadzieję, że w przyszłości opowiadania będą razem
Podsumowując krótko "artystka z ciebie"
Jak wydasz kiedyś książkę to będę pierwszą osobą która przeczyta ją minimum 100 razy
weny i z niecierpliwością czekam na kolejny zajebisty rozdział :)
uśmiałam się za wszystkie czasy.
OdpowiedzUsuńi myślalam, ze będzie KISS.
Ale no ej. Ja chcę aby oni byli parą bejbs.
weny i to jak najszybciej