patrycja -> Pisać uwielbiam! Przychodzi mi to dość łatwo, bo pomysły jakoś się nie kończą. Dlatego wstawiam kolejny odcinek, bo mam ich spory zapas. Nie chcę was straszyć, ale obecnie jestem przy pisaniu 67, a tutaj na blogu niektóre muszę dzielić na 3, bo są zbyt długie (i tak się męczycie, czytając). Z czasem będzie dziać się więcej, obiecuję. truskawaaaaaaa -> Bardzo się cieszę, że tak podobał Ci się poprzedni odcinek, sama też mam do niego sentyment. Musisz być cierpliwa w oczekiwaniu na 1D, po prostu nie mogę cały czas pisać o obu zespołach jednocześnie, bo historia i tak jest naciągana. Co do Moniki i Jaya to będzie osobna historia. SPOILER. On będzie swatać Madzię z Nathem, a ona z Liamem, więc będzie sporo zabawnych (mam nadzieję) perypetii, a czas pokaże, czy wyjdzie z tego coś więcej ;). KONIEC SPOILERA. Madeleine -> Witam nową czytelniczkę! Jestem ogromnie wdzięczna, że nadrobiłaś wszystko. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. Anonimowy -> Co się stanie podczas swatania możesz przeczytać w powyższym spoilerze ;) Nie wiem o Tobie nic, ale bardzo Ci dziękuję. Doceniam, że czytasz. Dajesz mi kopa do działania :* Tak więc kolejny odcinek dedykuję wyżej wspomnianym dziewczynom. Jest długi, ale mam nadzieję, że przebrniecie. Dziękuję Wam :* ![]() |
W tym rozdziale dziewczyny jadą z The Wanted na sesję zdjęciową ze znajomym fotografem, który nie tylko zdradza pewien sekret Magdy, ale i wspomina, że obu siostrom podoba się ten sam chłopak, co powoduje poruszenie wśród członków zespołu. |
~*~
Wzięli
swoje bagaże i weszli do pokojów. Żadna z dziewczyn nie miała pojęcia, czy ktoś
uraczył młodego pracownika jakimkolwiek napiwkiem, ale w ogóle ich to nie
obchodziło. Fakt, że musiały spać z nieprzytomną Jayne, która zasnęła, gdy
tylko Jay i Nath położyli ją do łóżka i dwoma chłopakami z zespołu mówił sam za
siebie. To hotel powinien im zapłacić.
- Mogę iść
pierwsza do łazienki? – spytała Monia, stękając i stawiając swoją ciężką torbę
na środkowym łóżku. – Przyzwyczajenie. – Wzruszyła ramionami, a Jay i Nath
pokiwali głowami.
Madzi nie
spodobał się ten rozwój sytuacji, ale nic nie mogła zrobić. Zdawała sobie
sprawę, że może być to zemsta siostry wywołana tym, że zajęła jej łóżko pod
oknem.
- Na pewno
dacie radę na tych rozkładanych łóżkach? – spytała, widząc, jak Jay szamocze
się z polówką, próbując ją rozłożyć.
- O, tak!
Spokojna głowa. Wiem co robię. – Machnął ręką, która została mu zakleszczona
przez zamykający się na sprężynie mechanizm. – Au… – pisnął cicho.
- Sama
słyszałaś, Jay sobie poradzi – oświadczył Nath, zabierając się za swoje łóżko,
ale też szło mu marnie, Madzia musiała więc wziąć sprawy w swoje ręce i mu
pomóc.
Nie
przewidziała tylko jednego. Sama była w tym równie kiepska. Szamocząc się ze
złośliwym mechanizmem, Madzia wylądowała na koledze, którego przygniotła na
ziemi. Po raz kolejny. Jay chichotał gdzieś z tyłu, bo chyba poradził sobie z
własnym łóżkiem.
- Powoli
wchodzi nam to w zwyczaj – zachichotał Nath, kiedy wreszcie z niego wstała i ze
złością zabrała się za rozkładanie łóżka, co tym razem jej się udało.
- Oby nie –
rzuciła pod nosem, ignorując jego słowa i ścieląc łóżko po królewsku.
- O,
dziękuję! – ucieszył się i spojrzał na Jaya, który zaplątał się w dziwnie
prześcieradło z gumką. Oboje z Madzią roześmiali się z tego widoku.
- Od kiedy
mamy ducha w pokoju? – zachichotała dziewczyna.
- Bardzo
śmieszne, bardzo śmieszne. – Jay pokręcił głową z dezaprobatą i wrócił do
ścielenia swojego łóżka. – Chyba ducha miłości – powiedział cicho.
- Co ty
powiedziałeś? – spytała, a on pokręcił głową.
- Nic, nic
– usprawiedliwił się. – Tak tylko głośno myślę.
Kiedy
nastolatka odwróciła się, by ogarnąć swój bagaż, spojrzał jednak na kumpla i
bezdźwięcznie modelując usta powtórzył swoje słowa Nathowi.
- Zrobiłeś
to specjalnie, prawda? – spytał ze złością młodszy chłopak, starszy
kategorycznie się tego wyparł. – Zaproponowałeś taki podział w pokojach. Wiem,
że tak było! Skończ z tym głupim swataniem, powiedziałem, że jak będę chciał
mieć dziewczynę, to będę miał. Nie potrzebuję wróżki chrzestnej.
- Czy ja
słyszałam coś o wróżce chrzestnej? – spytała Monia, która właśnie wyszła z
łazienki w nowej piżamie (w której czuła się znacznie lepiej niż w swojej
starej, w której mieli wątpliwą przyjemność ją podziwiać) i ze szczoteczką do
zębów w ustach.
Madzia
oderwała się od swojej kosmetyczki zaciekawiona tym spostrzeżeniem, a chłopcy
nieco się zmieszali. Jay nawet nerwowo zachichotał.
-
Przypominam, że jesteś Brukselką, nie Kopciuszkiem – powiedział.
- Yhm.
Super – rzuciła po polsku i wróciła do łazienki.
- Musimy
uważać, ściany mają uszy – zauważył Nath, a Monia krzyknęła z za zamkniętych
drzwi.
- I to też
słyszą!
Madzia była
nieco nadąsana, że pochłonięta szperaniem w swoich rzeczach nie słyszała ich
rozmowy. Jakoś jednak jej przez myśl nie przeszło, że mogą rozmawiać o niej.
- Dobra,
łazienka wolna! – oznajmiła Monia, już po dziesięciu minutach pojawiając się w
pomieszczeniu. Głowę zamierzała umyć rano, nie potrzebowała więc więcej czasu.
Zresztą, padała na twarz i wiedząc, że nie będzie mogła zasnąć, wolała chociaż
poleżeć.
- Idźcie
najpierw, nie możecie mieć worów pod oczami na jutrzejszej sesji – odezwała się
miłosiernie Madzia.
- Dobra,
Nath, twoja kolej! – krzyknął ochoczo Jay, pchając kumpla w stronę łazienki
tak, że ten ledwo zdążył zebrać swoje rzeczy. – Szalony dzień, co? – spytał
dziewczyn.
- I szalona
noc. – Monia ziewnęła i spojrzała na dziwacznie pościelone łóżko Jaya. Nie
zamierzała kontynuować rozmowy, miała już obmyślone swoje dalsze kroki.
Wyciągnęła z torby ładowarkę i podłączyła ją do swojego telefonu.
- Co ty
robisz? – spytała zaniepokojona Madzia.
- Ładuję
telefon. A na co to wygląda? Rozładował się podczas koncertu, a muszę być w
kontakcie z koleżanką. W razie gdyby pisała w sprawie biletu. – Monia wzruszyła
ramionami i wyciągnęła z kieszeni na dupie nowych spodni od piżamy patyczek
kosmetyczny, który zwinęła z łazienki, a który zgięła na pół i wcisnęła do
dziurki gniazdka, w której nie przepływało napięcie.
- Nie,
proszę! Nie znowu… - powiedziała załamana młodsza siostra, chowając twarz w
dłoniach i czekając na najgorsze.
- Voila! –
oznajmiła po chwili Monia, zamaszystym gestem prezentując podłączoną sposobem
ze spryciarzy ładowarkę.
- Ale ty
jesteś głupia, wiesz? A co by się stało, gdyby znowu spaliło się gniazdko?
-
Zostałabym z wami dłużej, żeby odrobić mój dług – oznajmiła, wzruszając
ramionami. Sama nie miała pojęcia, czy podłączała telefon z nadzieją na awarię.
Nie potrafiła myśleć trzeźwo. Pewne było jednak, że się udało i bateria zaczęła
się ładować.
-
Przydałoby się zadzwonić do domu – stwierdziła Madzia, widząc, że kryzys
zażegnany.
- No chyba
nie teraz, co? Jest grubo po północy, a w Polsce po pierwszej – zauważyła Monia.
- No nie,
teraz nie. Ale trzeba w końcu poinformować rodziców, że nie przyjadę na święta.
Tego dnia
Madzia korzystając z tabletu sprawdziła połączenia z miastami sąsiednimi i
stwierdziła, że jeśli były już jakieś wolne połączenia, to dojechałaby wieczorem
po wigilii, a to zupełnie jej się nie opłacało.
- Co tacy
przygaszeni? – spytał Nath, który nagle pojawił się w pokoju, który oświetlała
tylko lampka na stoliku nocnym. W pasie owinięty był ręcznikiem, włosy miał
mokre i w nieładzie. Zignorowali jego pytanie.
- To chyba
będzie twój rekord w łazience – stwierdził Jay. – Zawsze bierzesz długie
prysznice.
- Hej,
lubię to!
- Długie
prysznice są fajne – przyznała Madzia z uśmiechem.
- No jak
pięknie. Macie tyle wspólnego! – Jay klasnął w dłonie. – A teraz wybaczcie, ale
skorzystam z łazienki.
Chłopak
zniknął za drzwiami, skąd dobiegał ich odgłos szumiącej wody, przeplatający się
z cichym chrapaniem Jayne w pokoju. Monia ułożyła się wygodnie na łóżku,
ustawiwszy sobie budzik na rano, żeby umyć głowę.
Madzia i
Nath zostali praktycznie sami.
- Więc,
skąd te miny? – spytał chłopak, przysiadając na swojej polówce i poprawiając
posłanie.
- Chodzi o
wigilię. Nie ma dla niej biletów – odezwała się Monia, nie słysząc odpowiedzi
siostry. Po raz kolejny ziewnęła, co nie wróżyło dobrze.
- Och.
Miałem nadzieję, że jednak się uda.
- Tak.. ja
też… - przyznała Madzia ze smutkiem w głosie.
-
Pamiętasz, że moja propozycja jest aktualna? Dzwoniłem nawet do mamy i pytałem,
czy nie mają nic przeciwko.
- Nie
chciałabym robić ci kłopotu… - zmieszała się dziewczyna.
- Jakiego
kłopotu, Madzia? – Koślawo wypowiedział jej imię, ale już fakt, że je zapamiętał sporo dla niej
znaczył.
- Właśnie,
pojebało cię? – spytała po polsku Monia, która prawie spała, mimo iż zarzekała
się, że nie zaśnie. – Chcesz spędzić te święta na dworcu?
- O co ona
pyta? – zaciekawił się Nath, który nie potrafił się nawet domyślić, co mamrocze
pod nosem jej siostra.
- Pyta, czy
mi odbiło – przetłumaczyła Madzia, wzruszając ramionami. – Rzeczywiście spędzanie
świąt na lotnisku lub dworcu nie jest moim priorytetem.
- W takim
razie się zgadzasz? – spytał Nath z błyskiem w oku, a ona w głowie szybko
dokonała podziału zysków i strat, by zostać wybawiona od odpowiedzi przez Jaya,
który odkrzyknął z łazienki.
- Pewnie,
że się zgadza. Prawda, Maggie?
Ona
uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową. Lubiła Beverly, lubiła Jess, lubiła
Natha… Jeśli miała spędzić święta poza domem to tylko z nimi.
- Ale twój
wąż pozostanie zamknięty w terrarium – oznajmiła, kiedy chłopak wystawił w jej
stronę rękę, żeby przypieczętować umowę.
Jay
zachichotał, jakby miało to podwójne znaczenie (a przecież nie miało mieć, może
po prostu nieco dziwnie zabrzmiało). Wyszedł z łazienki i ogarnął sytuację w
pokoju.
- W takim
razie, skoro wszystko ustalone, teraz moja kolej na prysznic! – Dziewczyna
nagle odzyskała energię, zdając sobie sprawę, że ma co ze sobą zrobić w
wigilię, a więc święta nie będą zmarnowane.
- Acha, nie
ma ręcznika – poinformował Jay, trzęsąc głową tak, że kropelki wody z jego
włosów ochlapały Natha, Maggie i Jayne, którzy byli najbliżej.
- Jak to
nie ma? – zdziwił się jego kumpel.
- Były
trzy. Bo to pokój trzyosobowy.
-
Przysięgam, że więcej się tu nie zatrzymam – warknął Nath. – Pójdę po ręczniki.
- Pójdę z
tobą – zaoferował się Jay. - Sprawdzę, czy mają w automacie Skitlesy. – Urwał,
spojrzał leżącą na boku Monię, która wtopiła się w poduszkę, ale kołdrę
zrolowała gdzieś na boku łóżka. – A Brukselka już śpi?
- Brukselka
nie śpi i zaraz komuś przywali, że tak ją nazywa! – warknęła nieprzytomnie
Monika.
Było jej
gorąco, klimatyzacja najwyraźniej nie działała, a ona czuła się sfrustrowana i
smutna, że jej siostra będzie musiała spędzić święta z praktycznie obcymi
ludźmi. I na dodatek z chłopakiem, który nie był jej obojętny.
- Przynieść
ci coś? – spytał Nath.
- Lodówkę –
oświadczyła dziewczyna, a oni spojrzeli pytająco na jej siostrę.
- Wiecznie
jej gorąco – wyjaśniła Madzia, machając ręką. – Pójdę się myć, doniesiecie mi
ręcznik?
- Jasne –
zobowiązali się i zostawili je same.
Kiedy szli
korytarzem w stronę windy, by zjechać do recepcji i zapytać o dodatkowe
ręczniki, Jay wyciągnął w stronę kumpla rękę, oczekując na przybicie piątki.
- Dobra
robota, stary!
- O co ci
chodzi?
- No…
Maggie spędzi z tobą święta.
- No i?
- Chyba na
tym ci bardzo zależało, co? – spytał Jay, który zaczął już wątpić, czy jego
kumpel żywi do dziewczyny jakieś cieplejsze uczucia.
- Jesteśmy
tylko przyjaciółmi – wyjaśnił Nath, machając ręką, a Loczek podrapał się po
głowie. Nic z tego nie rozumiał.
- Czyli ona
ci się nie podoba?
- To tylko
normalna dziewczyna. Sympatyczna i dobrze nam się ze sobą rozmawia. Ale to
wszystko.
Jay smętnie
spuścił głowę, słysząc to wyjaśnienie. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał,
liczył, że jego wysiłki jako swata zostaną docenione i ta para kiedyś się
zejdzie.
- A jak
wyjaśnisz twoje zmieszanie po tym niezręcznym pocałunku? – spytał, chwytając
się ostatniej deski ratunku.
- A ty nie
byłbyś zmieszany, gdyby przytrafiło ci się takie coś?
- Rozumiem.
– Jay pokiwał głową. – Reakcja wyparcia.
- Żadna
reakcja wyparcia! Po prostu miałem mętlik w głowie, bo nagle pojawił się ktoś w
moim wieku, z kim mógłbym potencjalnie wiązać przyszłość. Teraz już wiem, że to
tylko przyjaźń, nic więcej – uciął wszelkie dyskusje, przez co do końca drogi
do recepcji się do siebie nie odzywali.
Recepcjonista
zażarcie ich przepraszał za ponowną wpadkę, w końcu obiecał śniadanie do pokoi
za darmo w ramach rekompensaty, na co przystali z uśmiechem i wybrali dania,
które ich zdaniem powinny trafić w gusta wszystkich. Jay nie omieszkał też
kupić swojej ulubionej przekąski, której tak mu brakowało. Dojechali na górę w
samą porę, by przez szczelinę w drzwiach podać kąpiącej się koleżance ręcznik,
zanim ta się przeziębi.
- Dzięki –
odpowiedziała uprzejmie.
Zmierzyli
wzrokiem chrapiącą Jayne i śpiącą na łóżku obok Monikę. Postanowili nie
prowadzić żadnych konwersacji w obawie, że zostaną podsłuchani lub kogoś obudzą.
Już po chwili byli w trójkę, bo do pomieszczenia wróciła Madzia.
- Chodźmy
spać, musicie być wypoczęci – zaproponowała dziewczyna, kładąc się do swojego
łóżka i upewniwszy się, że oni też leżą, zgasiła światło lampki nocnej, przez
co w pokoju zapanował półmrok.
- Dobranoc
– odezwał się Nath.
- Dobranoc
– odpowiedziała.
- Dobranoc
– dodał Jay.
- Dobranoc
– usłyszeli z łóżka, w którym spała Monia.
- O,
Brukselka nie śpi? – zdziwił się Jay, a poduszka poszybowała w jego stronę, tak
go zaskakując, że wykonał śmieszny ruch, który sprawił, że jego polówka się
złożyła, zgniatając go.
Nath zaczął
się cicho śmiać, po chwili dołączyła do niego i Madzia. Sam Jay również widział
komizm sytuacji, ale próbował opanować chichoty, bo nie mógł ponownie rozłożyć
łóżka. Nie rozmawiali długo. Po pierwszej prawdopodobnie już spali, zmęczeni
przeżyciami danego dnia.
Monia
obudziła się przed budzikiem z głową na swojej poduszce. Nie miała pojęcia, kto
wcisnął jej ją z powrotem do łóżka, po tym jak rzuciła ją w stronę Jaya, ale
nie było to istotne. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 6:30. Madzia
słodziutko spała w łóżku obok. Jayne nie zmieniła pozycji przez całą noc,
prochy musiały być dosyć mocne. Monika rozważała nawet poproszenie jej o ich
pożyczenie, ale były to dość niedorzeczne marzenia.
Wstała i
wyłączyła budzik. Odłączyła telefon od ładowania i pochwyciwszy ciuchy, które
uszykowała sobie w torbie na wierzchu i kosmetyczkę, na palcach udała się do
łazienki. Wodę puściła pod tak małym ciśnieniem, że było to najdłuższe mycie
głowy, jakie przeżyła. Ale nie chciała nikogo obudzić. Ogoliła to i owo, użyła
hotelowej odżywki i swoich balsamów i dezodorantów i wyszorowała zęby. Widząc
na telefonie, że zbliża się godzina ewentualnej pobudki, pomalowała się tylko z
grubsza. Do drzwi rozległo się pukanie, poszła więc otworzyć, zanim ktoś się
obudzi.
- Śniadanie
zamawiane na ósmą – oświadczył z uśmiechem pracownik hotelu.
- Ale my
nic nie zamawialiśmy. – Zdziwiła się Monia.
- Prezent
od hotelu. – Pracownik uśmiechnął się jeszcze szerzej, pakując się do środka i
wózkiem zahaczając o nogę śpiącego Jaya, która wystawała z polówki, jako że
była ona dla niego za krótka.
- Aua! –
krzyknął, sprawiając, że Madzia poderwała się na swoim posłaniu, a przerażony
Nath spadł ze swojego rozkładanego łóżka, uderzając z impetem na ziemię.
-
Najmocniej przepraszam! To się nie powtórzy – oznajmił zmieszany, widząc
zaspane grono, które tak brutalnie obudził.
- No
pewnie, że nie, bo więcej tu nie przyjedziemy – stwierdził Nath, zbierając się
z ziemi. – Idę do łazienki – oświadczył, zamykając się za drzwiami.
- Co się
dzieje? – spytała nieprzytomna Jayne, powoli dochodząc do siebie. – Gdzie moja
kawa?
Usiadła na
łóżku i łypała zdziwionymi oczyma to na boya, to na trzymającego się za nogę
Jaya, to na puste łóżko Natha, to na ubraną Monię, to na Madzię jeszcze w
betach.
- Kawa dla
pani, proszę bardzo – zreflektował się boy, nalewając jej do filiżanki czarnego
płynu. – Cukru? Mleczka? Śmietanki?
- Nic –
warknęła, wyciągając rękę po napój życia. - Fuj – stwierdziła, pociągając łyk i
krzywiąc minę. – Ale może być. – Wzruszyła ramionami i kontynuowała łapczywe
żłopanie.
- Życzę
smacznego – oznajmił pracownik hotelu, zostawiając im wózek z jedzeniem i
wychodząc, najprawdopodobniej budzić ich kolegów z pokoju obok. Ciekawe, jak
oni spędzili noc?
- Dzień
dobry – przywitała się z Jayne Monika, która zdążyła już w pełni się rozbudzić.
– Jak się spało?
- Krótko.
- Ale mam
nadzieję, że wygodnie. Bo ta polówka mnie wykończyła. – Jay przeciągnął się
tak, że coś strzeliło mu w plecach.
- Skąd
miałam wiedzieć, że ten hotel będzie tak wyglądał? – Załamała ręce Jayne. –
Mogliśmy zostać w tamtym, tak jak postulował Siva.
- Co to
jest? – spytała Madzia, która dochodziła właśnie do siebie.
- Nasze
śniadanie. – Jay z dumą wypiął nagą pierś (zarówno on jak i Nath
najprawdopodobniej spali w samych gaciach). – W geście przeprosin od hotelu.
- Chociaż coś -
stwierdziła Jayne, zabierając się za oględziny potraw.
Były tam rogaliki z
marmoladą i czekoladą, jajka w kilku postaciach, pączki z dziurką, tosty, masło
i miód, a do picia kawa lub sok pomarańczowy.
- Ujdzie. – Kobieta
wzruszyła ramionami i zabrała się za jedzenie pączka, popijając swoją kawą.
Monia przejęła
inicjatywę i zaczęła rozstawiać wszystkich po kątach. Korzystając z okazji, że
Nath był w łazience, zrzuciła jego pościel z dostawki i sprawnym instynktownym
ruchem złożyła je, polecając to samo Jayowi. Szybko też złożyła jego pościel i
zostawiła wszystko na swoim pościelonym już dawno łóżku. Przestawiła wózek na
kółkach koło Jayne i gestem ręki zaprosiła Madzię, żeby usiadła koło niej.
- Smacznego! –
oznajmiła, biorąc się za tost, który posmarowała sobie masłem i miodem.
Madzia zasmakowała
w rogalach z czekoladą. Zjadła aż dwa. Jajka zostawili Jayowi, a Nath, który
pojawił się w pomieszczeniu w pełni gotowy, zadowolił się pączkami. Kawę
żłopała tylko Jayne, reszta sięgnęła po sok. Najedli się i zrobiło im się
znacznie lepiej. Madzia ruszyła do łazienki, bo również chciała umyć głowę
wzorem siostry. Jayne pożyczyła im swoją suszarkę, podczas gdy Jay szykował się
w łazience.
- No ładną
niespodziankę nam zgotowaliście! – oświadczył Max, który pojawił się w
pomieszczeniu razem z Tomem. – Śniadanko pierwsza klasa. No i nie trzeba było
dupy ruszać do bufetu.
- A gdzie Siva? –
spytała Jayne, mierząc chłopaków wzrokiem.
- Układa włosy –
wyjaśnił Tom, a Nath poderwał się z miejsca i wyszedł do pokoju obok.
- A jemu co? –
zdziwiła się Madzia.
- Pewnie też
poszedł się upiększać, nie każdy jest piękny z natury, jak my. Co nie? – Max
złapał Toma za ucho i zaczął je ugniatać, robiąc głupkowatą minę.
- Nie każdy nie ma
włosów, które musi układać – słusznie zauważył Tom, a Max odskoczył od niego,
przerywając czułości.
- Hej! Ta glaca
sama się nie ogoli! – zawołał Jay, właśnie wychodząc z łazienki i chowając się
przed morderczym spojrzeniem. - A jak wam się spało? – spytał, spoglądając w
stronę przeklętej polówki, która dostarczyła mu tyle niewygody.
- Świetnie. – Tom
wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Tak sobie. – Max
wzruszył ramionami. Musiał spać na dostawce, więc czuł się trochę połamany.
- Trzeba było
wepchnąć na rozkładane łóżko Sivę. I tak był tak nieprzytomny, że rano nie
wiedział, gdzie jesteśmy. – Tom wzruszył ramionami.
- Wczorajszy
koncert go wyczerpał. Dobrze, że niebawem przerwa świąteczna. – Jayne jako
jedyna była jeszcze w piżamie, dopiła więc swoją drugą kawę i korzystając z
okazji, że łazienka jest wolna, zostawiła chłopaków z dziewczynami.
- Brukselka się
podpieka? – spytał Max Madzię, wskazując na jej siostrę, która stała przy swoim
łóżku z suszarką i roztrzepywała włosy na wszystkie strony świata.
- Lepiej jej tak
nie nazywaj. Wczoraj za to oberwałem – wtrącił Jay.
- Sam chciałeś tu
spać – zauważył Tom, a jego kumpel się obruszył.
Spodziewał się
innego obrotu sytuacji, a tymczasem wszystko wskazywało na to, że baby Nath nie
był zainteresowany romantycznym związkiem z asystentką menedżerki.
Monia przekazała
suszarkę siostrze i korzystając z okazji, że ta lekko buczy, zagłuszając ich
rozmowę, spytała.
- O co wczoraj
chodziło z tą łazienką?
- Z jaką łazienką?
Chodzi ci o to, że nie było dla mnie ręcznika?
- Nie! O to, co
powiedział Nath, jeszcze w lobby.
- Ach, o to. –
Madzia machnęła ręką, ale lekko się zawstydziła, więc jej siostra drążyła
dalej.
- No? Co się stało?
- Na dole męska
łazienka była nieczynna, więc razem poszliśmy do damskiej. I przez chwilę
myśleliśmy, że tam utknęliśmy, ale się okazało, że po prostu pchaliśmy drzwi w
złą stronę.
- To wszystko? –
spytała zawiedziona Monia.
- Tak, a ty czego
się spodziewałaś?
- Bo ja wiem…
porywu namiętności?
- Głupia! – Madzia
włączyła suszarkę na większe obroty, by uciąć tą konwersację.
Max właśnie
opowiadał, jak razem z Tomem nie mogli dobudzić Sivy i myśleli, że ten nie
żyje.
- Nigdy wcześniej
tak nie było, przestraszyliśmy się! – chichotał Łysy, a Jayne, która właśnie
wróciła z łazienki w pełni gotowa do wyjścia, pokręciła głową z dezaprobatą.
- No właśnie widzę,
jak się martwiliście o przyjaciela. – Machnęła ręką i zaczęła grzebać w swojej
torbie. Odczytała smsa, którego dostała. - Pod redakcją Hello! będzie na
nas czekał Big Kev – oznajmiła.
- Super! Poznacie
naszego ochroniarza! – ucieszył się Łysy, zwracając się do dziewczyn.
- Super – prychnęła
Monia pod nosem, ale tego nie słyszał.
- Zejdźcie na dół z
bagażami, jak wam się nudzi – zaproponowała Jayne. – Pojedziemy tam trochę
szybciej, bo na pewno będzie sporo fanek.
Tak też zrobili Tom
i Max. Zaraz za nimi wyszła Jayne ze swoim bagażem. Monika umyła jeszcze zęby i
spytała siostrę, czy sobie poradzi i słysząc odpowiedź twierdzącą, wzięła swoją
torbę, którą z kolei odebrał od niej Jay.
- No tak, ja
wczoraj nosiłam twoją, teraz pora na rewanż – zaśmiała się.
- Po tym, jaki los
zgotowałaś mi w nocy, powinnaś to dygać sama.
- No i pewnie, że
mogę! – obruszyła się i próbowała odebrać mu torbę, ale przyspieszył kroku do
windy. – Poza tym, jesteś taki chudy, że możesz się pod nią złamać.
- Łamie to się moje
serce, kiedy widzę twoją siostrę i Natha robiących bezsensowne podchody –
zmienił temat i wcisnął przycisk parteru.
Ostatecznie ona
ciągnęła jego walizkę na kółkach, a na ramieniu miała swoją torebkę, a on niósł
swój bagaż podręczny i jej podróżną torbę. Na pewno było mu ciężko, ale się do
tego nie przyznawał. W windzie z ulgą opuścił toboły na ziemię.
- Zająłbyś się
swoim życiem, a nie mieszasz u nich.
- Ech, z tym już
koniec. Nath powiedział kategorycznie, że twoja siostra jest dla niego tylko
przyjaciółką, nic więcej. – Machnął ręką.
- Co?!
- No… Wczoraj,
kiedy poszliśmy po ręczniki, przyznał, że pomieszało mu się w głowie, bo była
jedyną jego rówieśnicą w otoczeniu.
- Chłopacy są tacy
głupi – podsumowała sytuację Monia i wyszła z windy, bo zatrzymali się na
dobrym piętrze. Nie wrócili już do tej rozmowy, tylko dołączyli do reszty i
czekali na Madzię, Natha i Sivę.
Madzia ogarnęła
pokój, wystawiła wózek z jedzeniem na korytarz (choć nie była pewna, czy
powinna to zrobić) i zamknęła drzwi. Szybko zreflektowała się jednak, że w
środku został przecież bagaż Natha, wróciła więc po walizkę na kółkach i
plecak. Ciągnąc za sobą dwa bagaże, skierowała się w stronę windy, by zauważyć,
że niemalże wchodzi w Natha, który zamykał drzwi od pokoju, w którym spali jego
koledzy.
- Zamykasz Sivę? – spytała zszokowana Madzia,
a on zaśmiał się nerwowo.
- Seev właśnie
zszedł na dół.
- Och, rozumiem.
- A ty biedna
musiałaś dźwigać mój bagaż? – zatroskał się i odebrał od niej swoją własność.
- Cóż, właściwie
ciągnęłam go po ziemi, więc…
- Tak…
- Dlaczego
wybiegłeś tak z rana? – spytała, widząc, że sytuacja ponownie staje się
niezręczna.
- Och, wiesz. Męski
sprawy. – Szturchnął ją piąchą w bark. – Idziemy? – Wskazał windę, a ona
skinęła głową.
Chciała zakląć na
głos, bo uderzył ją dosyć mocno, ale nie chciała wyjść na mięczaka. Jakaś para
staruszków wcisnęła się razem z nimi do windy. Czy naprawdę we wszystkich
hotelach, do których się udawali meldowali się członkowie towarzystw
emerytalnych? Nie pamiętała już, kiedy spotkała kogoś młodego (nie licząc
obsługi, którą stanowili głównie ludzie przed trzydziestką).
- Nareszcie poznasz
Kevina – oznajmił Nath, kiedy obserwowali jak przemijają piętra.
- Jest wam bliski?
- Jak przyjaciel.
Kiedy przebywa się z kimś tyle czasu, naprawdę nie sposób przeżyć we wrogiej
atmosferze.
- Powiedz to Tomowi
– zauważyła Madzia.
- Nie wiem, co go
ugryzło. Zawsze był bardzo waleczny, ale raczej łatwo zawiera znajomości. No a
charakter twojej siostry jest mu bardzo bliski. – Nath wzruszył ramionami.
Zatrzymali się na
dole i dołączyli do reszty, czekających w holu. Jayne załatwiła formalności,
musieli tylko oddać swoje klucze w recepcji i mogli wpakować się do vana, żeby
pojechać na sesję.
- Będą was malować?
– spytała Madzia usadawiając się tym razem między Tomem i Maxem, przodem do
kierunku ruchu jazdy. Obok nich usiadł Nath, a z przodu Monika między Jayem i
Sivą. Jayne wybrała miejsce z przodu.
- Pewnie! A Maxowi
nawet przypudrują łysinę – zaśmiał się Jay.
- No ej! Nie może
się świecić! – usprawiedliwił się chłopak, zakładając ręce na ramiona.
- Michelle tak cię
zmieniła, że cię nie poznaję! – wtrąciła Jayne. – Stałeś się pantoflarzem!
- Nieprawda! –
obruszył się.
- Prawda, prawda.
Obrażasz się o błahe rzeczy, nie szalejesz, nie flirtujesz…
- O, przepraszam!
Nie tak dawno wziął numer jakichś tancerek, kiedy dawaliśmy koncert w O2
Arenie. – Tom stanął w obronie kumpla.
- Cóż, tak
właściwie to były to znajome Michelle, które chciały, żebym przekazał go jej,
więc… - Max spokorniał i spuścił głowę. Wszyscy uważali go za ogiera, tymczasem
on zamierzał się ustatkować, do czego pierwszym krokiem były oświadczyny
złożone dziewczynie.
- No ładnie.
Zgrywasz amanta, tak? Jak powiem o tym twojej ukochanej… - zaczął Tom, ale
kumpel rzucił mu mordercze spojrzenie i skończyli dyskusję.
Wygłupiali się
jeszcze, kiedy usłyszeli, że w radiu leci ich pierwszy hit, a potem ekscytowali
się jeszcze wyjazdem na Barbados ze swoimi paniami (Nathan i Jay siedzieli
cicho, jako że jechali sami).
- W wywiadzie zero
szczegółów o wyjeździe – nakazała Jayne, kiedy zatrzymywali się przed redakcją
magazynu.
Za oknami fanki
waliły tłumnie w przyciemniane szyby samochodu, co nieco przeraziło i Monię, i
Madzię.
- Spokojnie, one
nie gryzą – zachichotał Nath, nachylając się w stronę swojej od niedawna
przyjaciółki. - No… może czasami – dodał po chwili.
- Albo łapią w
miejscach, o których niezbyt elegancko jest mówić – wtrącił Jay, a Monika
skrzywiła się, zdając sobie sprawę, że można być tak napalonym, żeby chwycić
swojego idola za krocze, kiedy nadarzy się okazja.
- Co robisz taką
minę? Sama złapałabyś Marvina za jaja, gdybyś miała go w zasięgu ręki –
zachichotała Madzia.
- Przypominam, że
miałam i tego nie zrobiłam.
- Bo byłaś w szoku.
Ale drugi raz…
- Przecież ty też
się do niego śliniłaś! – wypomniał dziewczynie Nath, a ta nie zdążyła się
obronić, bo kierowca spojrzał na nich wyczekująco, dając do zrozumienia, że już
czas.
Jayne poleciła mu,
kiedy ma po nich przyjechać i poczekali jeszcze chwilę aż ich ochroniarz Kevin
(był dosyć gruby, stąd ksywa „Big”) doszedł do drzwi, które przed nimi
otworzył.
- Siva the Diva przodem! – zaanonsował kumpla
Jay, patrząc jak wielki Indianin wychodzi z vana i macha do tłumu fanek, który
silnymi ramionami rozgarniał przed nim Kev.
Zaraz po nim na
podjazd wyszedł Nath, potem Max, Jay i Tom. Dziewczyny nie wiedziały, kiedy
wysiadła Jayne, ale pewny był fakt, że zostały we dwie, szybko więc dołączyły
do reszty. Fanki piszczały już kawałek dalej, gdzie Nath się z nimi
fotografował. Reszta chłopaków podpisywała autografy. Jakaś niska gruba
Angielka, która została w tyle, zmierzyła Monikę wzrokiem.
- A wy to kto? –
spytała, żując gumę i szeroko i nieelegancko otwierając przy tym usta.
- No habla ingles –
palnęła Monia po hiszpańsku, a Madzia powstrzymała się, żeby nie parsknąć
śmiechem.
Laska zmierzyła je
jeszcze raz i szepnęła coś na ucho swojej koleżance, która również zaczęła je
obserwować niezbyt przychylnym okiem.
- A ty co,
krawcowa, bo bierzesz miarę?! – spytała po polsku starsza z sióstr. Zdała sobie
jednak sprawę, że dziewczynę w ogóle to nie obeszło, bo ni joty nie rozumiała.
– Skąd cię wzięli, kretynko? Z czeskiego porno?
Razem z Madzią
roześmiała się szczerze, widząc konsternację na twarzy dwóch idiotek.
- Zamknij tą jadaczkę,
bo ci mucha wleci! – dodała Madzia i zreflektowała się, słysząc, że Jayne je
woła.
Kobieta była już
przy drzwiach, na nią fanki się nie rzucały. Dziewczyny poszły w jej ślady i
przemknęły przez tłum, niczym Mojżesz przez rozstąpione Morze Czerwone. Kilka
minut później w budynku znaleźli się też chłopacy eskortowani przez swojego
ochroniarza.
- To jest Maggie,
asystentka Jayne – przedstawił dziewczynę mężczyźnie Nath. – A to Big Kev, nasz
poczciwy ochroniarz. – Facet pochylił się, by uścisnąć nastolatce rękę.
Pracowała z nimi od jakiegoś czasu, a jeszcze nie miała okazji go poznać. Czuła
się przez to dziwnie, ale cieszyła się, wreszcie nadeszła ta wiekopomna chwila.
- A to Brukselka! –
zachichotał Max, obejmując stojącą na uboczu Monikę ramieniem, a drugą rękę
łapiąc ją za ucho i zaczynając je ugniatać.
Szybko odskoczyła
od niego i spojrzała jak na idiotę.
- Jeśli ci życie
miłe, to więcej tego nie rób – zachichotała Madzia. – Za dotknięcie jej bez
zgody grozi kara śmierci.
- Jakoś dotknąłem
jej cycka i żyję – oświadczył Max, a widząc mordercze spojrzenie dziewczyny,
uniósł ręce w geście poddania, choć widać było, że żałował, że nie zdążył
dokładnie poznać tekstury jej ucha. – Zresztą, Jay też – rzucił jeszcze na
koniec.
- Widzę, że macie mi
sporo do opowiadania – zachichotał Big Kev, a oni pokiwali głowami.
Pochłonął całą ich
uwagę. Szli w stronę pokoju, gdzie miała odbyć się sesja, bo powitała ich
zastępczyni redaktora naczelnego, która zamierzała wszystkim pokierować. Tylko
Nath został z tyłu, akompaniując Madzi i wypytując, o czym rozmawiały z ich
fankami.
- Ach. – Machnęła
ręką. – Gapiły się dziwacznie i Monia zaczęła je zaczepiać – opowiedziała w
skrócie.
- Potrafią być
denerwujące, co?
- No… tak. Ale to
dzięki nim osiągnęliście aż tyle.
- To prawda –
przyznał, wyciągając z kieszeni telefon, który zadzwonił śmiesznym dzwonkiem.
Przez chwilę zajmował się czytaniem wiadomości. – Pozdrowienia od mojej mamy.
Będzie czekać z wystawną świąteczną kolacją.
- To miło z jej
strony. Pozdrów ją też. – Madzia lekko się zarumieniła, ale na szczęście weszli
już do pomieszczenia, gdzie miała się odbyć sesja.
Była to dość duża
hala (nie można było nazwać tego pokojem, sufit był stanowczo za wysoko).
Zieloną płachtę rozwieszono na drugim końcu, wokół mnóstwo oświetlenia i
parasolek, skupiających światło w odpowiednim miejscu. Na stoliku obok miejsca
sesji kilka obiektywów i dwa aparaty. Po drugiej stronie stół z jedzeniem i
piciem.
Jayne od razu
wystartowała w stronę kawy, a zastępczyni redaktora naczelnego zaprowadziła
chłopaków do fotografa, by ich przedstawić.
- Cholera jasna! –
zaklęła Madzia, rozpoznając mężczyznę jako tego, który robił zdjęcia 1D.
- Coś się stało? –
zatroskał się ochroniarz, nie rozumiejąc, co powiedziała, ale domyślając się,
że coś ją poruszyło.
- Nie, nie. Po
prostu… znam tego pana – wyjaśniła oględnie, a on pokiwał głową.
- Skąd? – Monia
była bardziej ciekawska niż Kevin.
- Jeszcze ze starej
pracy. – Dziewczyna machnęła ręką. – Pójdę napić się soku – oznajmiła, żeby
uniknąć dalszego przesłuchania i pobiegła za Jayne, która uspokajała właśnie
swoje uzależnienie, posilając się kolejną dawną kawy.
Madzia tak się
spieszyła, że potknęła się o leżący na ziemi długi kabel i runęła jak długa na
ziemię. W całej hali rozległ się huk. Monika podbiegła do niej, by pomóc jej
wstać, ale Nath był szybszy.
- Nic ci się nie
stało? – spytał z troską, podając jej rękę i pomagając powrócić do pozycji
stojącej.
- W porządku –
westchnęła, odgarniając włosy z czoła.
Teraz już wszyscy
się na nią gapili. Nie tylko zespół, ale i pracownicy redakcji i fotograf.
- To ty… -
powiedział ten ostatni, podchodząc do niej i mierząc ją wzrokiem. – Pobiłaś się
z tą dziewczyną podczas sesji z One Direction, pamiętam cię doskonale.
- Co takiego? –
spytał zdziwiony Nath, odchodząc od niej kilka kroków, jakby zaczął się
brzydzić.
- Chyba mnie pan z
kimś myli… - próbowała się tłumaczyć, ale fotograf był nieugięty.
- Nie, nie. Mam
dobrą pamięć do twarzy. Pobiłyście się i to tak ostro, że leciała ci krew z
twarzy. To było na sesji z One Direction, pamiętam dobrze! – Mężczyzna
klasnął w dłonie, dumny, że sobie przypomniał, skąd kojarzy jej twarz. – Z tą
tancerką, dziewczyną jednego z nich. - Madzia się zmieszała, widząc zszokowane
spojrzenia wszystkich. Kolejne słowa fotografa tylko ją pogrążyły. – I
trafiłyście do aresztu po tym jak nie uspokoiłyście się nawet kiedy przybyła
ochrona!
Jayne wypluła kawę,
Nathowi oczy wyszły z orbit, a Tom wyciągnął w górę rękę, oczekując, że świeżo
upieczona kryminalistka przybije mu piątkę.
- Nie teraz, Tom –
powiedział cicho Max, odsuwając kumpla do tyłu.
- To moja
asystentka, mogę za nią poręczyć – zobowiązała się Jayne, kiedy doszła do
siebie.
Fotograf zamyślił
się na chwilę, a Madzia nie wytrzymała ciszy, która zapanowała w towarzystwie.
- Mam stąd wyjść? –
spytała, rozglądając się wokoło. Wtedy ochrona interweniowała w zupełnie innym
budynku, tutaj znał ją tylko fotograf.
- Jeśli nie
pobijesz się… - Fotograf rozejrzał się wokoło i spojrzał na Monikę, która nadal
zbierała szczękę z ziemi. Stała kawałek dalej z kawałkiem rogala w ustach.
Reszta leżała na ziemi, bo z wrażenia ją upuściła. – Z nią!
- Ale to moja
siostra! - uniosła się Madzia.
- A bo ja zaglądam
wam w drzewo genealogiczne? – prychnął mężczyzna. – Widać, że macie chrapkę na
tego samego chłopaka.
Monika zakrztusiła
się kawałkiem rogala tak mocno, że Big Kev musiał interweniować i kilka razy
mocno puknął ją otwartą dłonią między łopatki. Łzy napłynęły jej do oczu, bo
myślała, że zginie w taki głupi sposób. Przysiadła na postawionym obok stołu z
którego wzięła nieszczęsnego mini-rogalika krześle i próbowała odsapnąć. Madzia
z chęcią zapadłaby się pod ziemię. Skąd niby u fotografa te podejrzenia? Czy
Monice podobał się Nath?
Chłopcy z zespołu
spoglądali na siebie zszokowani. W ich oczach widać było konsternację.
Dziewczyny nie miały pojęcia, czy właśnie zastanawiają się, o którym chłopaku
rzekomo mówił fotograf, czy po prostu nadal dziwił ich fakt, że asystentka ich
menedżerki trafiła do kicia.
- Czyli mam wyjść?
– spytała ponownie Madzia, żeby się upewnić.
- Jeśli będziesz
się odpowiednio zachowywać nie widzę przeszkód, żebyś została. – Mężczyzna
wzruszył ramionami i spojrzał na zegarek, który wskazywał odpowiednią godzinę
do stylizacji. – No, czas na pudrowanie!
Jakieś trzy
stylistki podbiegły do chłopaków i zaczęły ich ciągnąć w stronę foteli i luster
przed dziwacznymi toaletkami z mnóstwem produktów kosmetycznych.
- Czy ty się
uśmiechasz? – spytał Max Natha, kiedy usadzono ich na fotelach obok siebie, a
on upewnił się, że dziewczyny tego nie słyszą.
- Nie! Skąd ten
głupi pomysł! – uniósł się najmłodszy członek zespołu.
- Kąciki ust ci się
unoszą! – krzyknął Łysy.
- Wcale nie!
- Tak, uśmiechasz
się, bo myślisz, że fotograf mówił o tobie – wtrącił Jay.
- Wcale tak nie
myślę!
- Myślisz, myślisz
– dodał Siva. – Ale Tom też jest przekonany, że chodziło o niego.
- Co o mnie
gadacie? – odkrzyknął siedzący najdalej Tom, który właśnie był poddawany
gruntownemu zmywaniu brudów z twarzy, żeby można było na nią nałożyć podkład i
puder.
- Seev twierdzi, że
jesteś przekonany, że to ty rzekomo podobasz się dziewczynom – wyjaśnił Nath,
chcąc oddalić od siebie te podejrzenia.
- A co, ty myślałeś
o sobie? – spytał zszokowany Tom, a Jay wybuchnął śmiechem.
- Ja myślę, że to
Max – dodał od siebie. – No… albo Nath może mieć nieco racji. – Przypomniał
sobie rozmowę z Moniką, podczas której ta pochlebnie wyrażała się o najmłodszym
członku zespołu.
- A ja myślę, że
nie powinniśmy ufać staremu prawiczkowi w takich kwestiach – stwierdził Łysy,
upewniwszy się, że nikt z pracowników fotografa tego nie słyszał. – Ale jeśli
już ktoś im się podoba…
- Niech zgadnę –
przerwał Siva. – To będziesz ty?
Łysy się roześmiał.
- W końcu obie
macałem – powiedział zgodnie z prawdą.
- A ja utknąłem z
jedną w chłodni. I spałem z nią w jednym łóżku! – odezwał się Nath, ale szybko
zamilkł, zdając sobie sprawę, że zaczynają kłócić się o to, który podoba się
obu.
- Sytuacja
wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby każdej podobał się inny – zauważył Siva.
- Seev ma rację.
Teraz zadręczamy się, dlaczego mimo tak różnych charakterów upodobały sobie
jednego. – Nath pokiwał głową na znak, że zgadza się z kumplem.
- Kto tu się
zadręcza? Chyba nie ja! – prychnął Jay.
- Tak. Bo wszyscy
wiemy, że nie chodzi o ciebie! – krzyknął Tom, a kumpel rzucił mu lodowate
spojrzenie.
Kolejne stylistki
zbliżyły się do nich, ucinając tę dziwaczną kłótnię. Monia i Madzia miały
natomiast sporo kwestii do wyjaśnienia.
- Byłaś w
więzieniu? – spytała zszokowana Monika, kiedy doszła do siebie.
- Można po
angielsku? – poprosiła Jayne, która również chciała posłuchać wyjaśnień, ale
zupełnie ją zignorowały, więc odeszła do ochroniarza, porozmawiać sobie w swoim
ojczystym języku.
- O kogo niby
chodziło temu fotografowi? – zdziwiła się Madzia, myśląc o czymś zupełnie innym
niż siostra.
- Jak mogłaś pobić
się z Danielle i dać się przyłapać ochronie? To że cię wkurzała, to rozumiem.
Nic w tym dziwnego, jeśli mam być szczera, ale… więzienie? Serio? I jak to
teraz będzie wyglądało? Wpisali ci to do akt? Nie znam się na tym, nigdy nie
byłam w więzieniu…
- Jak ten facet
mógł pomyśleć, że podoba nam się ten sam chłopak? To przecież niemożliwe,
wynika to nawet z rachunku prawdopodobieństwa.
- Czy ty w ogóle
słuchasz, co ja mówię? – spytała Monika, potrząsając siostrą za ramiona.
- A ty słuchasz
mnie?
- Nie. – Monia
machnęła ręką. - To akurat nieistotna kwestia.
- Jak to
nieistotna? Może jest gejem i ma intuicję i rozgryzł, kto nam się podoba… Nath?
– Madzia spojrzała na siostrę spode łba, a ta się uniosła.
- Oszalałaś?!
Bierzesz opinię tego faceta tak serio, że ufasz mu w takiej kwestii? Zresztą,
gdyby któryś mi się podobał, to bym ci powiedziała. Raczej… - Monia zastanowiła
się przez chwilę. – No a gdyby był to Nath, to trzymałabym język za zębami,
jako że sama go zaklepałaś.
- Ale mi się nie
podoba Nath! – zaprotestowała Madzia dość agresywnie, ale ściszyła głos, żeby
chłopcy tego nie słyszeli.
- Jakoś wszystkie
znaki na niebie i ziemi wskazywały na coś innego…
- Nie, źle to
wszystko zrozumiałaś. Po prostu jesteśmy przyjaciółmi. On jest dla mnie… jak
brat. To byłoby kazirodztwo. – Madzia wzdrygnęła się i pokazała siostrze gęsią
skórkę, która pojawiła jej się na ręce.
Obie stwierdziły,
że zrobiło się tu dość gorąco, więc ściągnęły kurtki i rzuciły je na krzesło kawałek
dalej.
- Cieszę się, że z
tym Nathem to tylko przyjaźń – odezwała się w końcu Monika, obserwując, jak
chłopacy poddawani są pudrowaniu. – Jay powiedział mi, że on twierdzi tak samo
jak ty, więc to chyba dobrze. Nie chciałabym, żeby któreś z was robiło sobie
niepotrzebnie nadzieję.
- Co Jay ci
powiedział?
- Że według Natha
jesteście tylko przyjaciółmi. I że przestanie was swatać. Bo jeśli nie
zauważyłaś, to Jay bardzo chciał, żebyście się spiknęli.
Madzia w milczeniu
pokiwała głową.
- Ale tobie nie podoba
się Nath, tak? – spytała, żeby się upewnić.
- A co, zazdrosna?
– prychnęła Monia.
- Nie. Pytam z
ciekawości. Słowa tego kolesia nie dają mi spokoju.
- A gdyby tak, to
czy byłby to problem?
- Pewnie, bo jest
dla ciebie za młody! – warknęła Madzia, a Monika wzruszyła ramionami.
- Dlaczego wszyscy
to powtarzają? – spytała, a widząc spojrzenie siostry, uspokoiła ją. – Nie, nic
z tych rzeczy. A nawet gdyby, to co? Nie powinno ci to przeszkadzać. Zresztą,
ja niebawem wyjeżdżam.
Madzia pokiwała
głową ze zrozumieniem. Widocznie fotograf źle ocenił sytuację, niemożliwe było,
żeby podobał im się ten sam członek zespołu. Postanowiła o tym nie myśleć i
zająć się czymś innym. Podeszła do Jayne.
- Przepraszam za to
zamieszanie – oznajmiła, spuszczając głowę i oczekując na karę. – Mogłam ci
powiedzieć, że znam tego faceta, bo rozpoznałam go od razu jak tu weszliśmy.
- W porządku. Jest
dosyć dziwny, nic dziwnego, że wygadywał takie bzdury. Bo to były bzdury, tak?
O tej waszej rywalizacji…
- Spokojna głowa.
Poważnie biorę tą pracę, a Monika przecież niedługo wraca do Polski, więc to
nie będzie żaden kłopot.
Jayne uśmiechnęła
się szeroko. Po kawie poprawił jej się nieco humor.
- Niezmiernie mnie
to cieszy – oznajmiła.
- A powiedz mi
jeszcze… po co ci asystentka? – spytała w końcu Madzia, bo było to pytanie,
które ją martwiło od dawna. - W sumie nic nie robię, tylko cały czas
przeszkadzam… No i nieustannie musisz się martwić, czy przypadkiem nie mam
romansu z którymś z członków zespołu – zachichotała.
- Oj, Maggie,
Maggie. – Kobieta przyjaźnie objęła swoją pracownicę ramieniem. - Wydaje ci
się, że niewiele robisz. Ja po prostu nie chcę rzucać cię na głęboką wodę.
Nabierzesz doświadczenia i będziesz mogła pracować ze mną i The Saturdays już
na większych obrotach.
- Z The Saturdays?
– spytała z gulą w gardle.
- Och, zapomniałam,
że możesz nie wiedzieć… Z castingu wyłoniłam kilka lat temu girls band. To pięć
wspaniałych dziewczyn. Kiedy chłopcy pojadą w trasę z Martinem, tour
menedżerem, być może zostanę i zajmę się ich sprawami, jako że mają problemy z
aktualnym menedżerem, jak słyszałam. Polubisz je, są nieco starsze od ciebie,
ale to w końcu dziewczyny. Ale nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. W końcu
na razie pracujemy tu i teraz. Stopniowo będziesz uczyć się nowych rzeczy i
będę mogła powierzać ci coraz poważniejsze zadania. Wszystko po kolei –
wyjaśniła kobieta, a Madzia smętnie pokiwała głową, uśmiechnęła się sztucznie i
odeszła do Moniki.
Saturdays? Z tego
nie była zadowolona. Polubiła chłopaków, a teraz miała zacząć pracować dla
jakichś anorektyczek? W takim wypadku wróci do domu i do szkoły, bo na taki
rozwój sytuacji się nie pisała. Co z tego, że były podobno sympatyczne? Ona
chciała pracować z The Wanted, do jasnej cholery!
- Coś się stało?
Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha – zauważyła Monia, a Madzia pokręciła głową.
- Nic takiego. Po
prostu dostałam opieprz za zatajenie wiadomości o karalności. A odpowiadając na
twoje pytanie… nie, nie wpisali mi nic do akt.
- A więc jednak
słuchałaś!
- Co mogę powiedzieć?
– Madzia wzruszyła ramionami. – Mam podzielną uwagę.
Spojrzała w stronę
chłopaków, którzy właśnie ustawiali się do sesji fotograficznej.
Żeby zapełnić sobie
czas oczekiwania, postanowiły zajrzeć do aplikacji na tablecie i zorientować
się w zdarzeniach, które czekały je przed przerwą świąteczną. Tego dnia chłopcy
mieli jeszcze wywiad prasowy, a następnego wywiad dla kanału czwartego. Potem
upragniona przerwa świąteczna, a następnie wylot na Barbados. Terminarz
zaznaczał, że polecą inną klasą niż zespół, żeby nie połączono ich w pary, jako
że Seev, Max i Tom zabierali swoje dziewczyny ze sobą.
- Luksusowy kurort
– przeczytała na głos Monia, zaglądając siostrze przez ramię i widząc notatkę
koło zakwaterowania na Barbadosie. – To rozumiem!
- Ale zdajesz sobie
sprawę, że my z luksusów nie skorzystamy? – upewniła się Madzia, a Monia
posmutniała.
- Ty pewnie
skorzystasz. Ja to co innego. Dziewczyna od cateringu nie może przecież być
ulokowana w pokojach z gośćmi. Swoją drogą, dziwi mnie, że w ciemno zatrudnili
kogoś, kto zupełnie się na niczym nie zna. – Wzruszyła ramionami. – A przecież
to renomowany kurort. Chłopcy napisali na twitterze, że będzie tam też Simon
Cowell. O czymś to świadczy, no nie?
- Bo ja wiem… Może
Jayne celowo chciała kogoś zaufanego, żeby jakiś dziennikarz pod przykrywką nie
rozdawał przystawek i nie zebrał kompromitującego materiału?
- Ja jestem
dziennikarką – zachichotała Monia.
- Jeszcze nie, nie
pochlebiaj sobie. Zresztą, jeśli tu zostaniesz, to zawalisz studia.
- Ale ja nie
zostanę – słusznie zauważyła Monia, więc Madzia skończyła tę dyskusję.
Patrzyły jak
fotograf rozstawia chłopaków po kątach, a Madzi przypomniały się jego metody
pracy z 1D.
- Dziwny człowiek –
stwierdziła.
- Właśnie,
zapomniałam pytać, czy odczytałaś wiadomości od Liama! – nagle przypomniała
sobie Monia.
- Nie. Nawet nie
dzwoniłam do domu, a na rzęcha już nie pamiętam kiedy patrzyłam.
- Chyba najwyższy
czas, nie sądzisz? A skoro Nath jest tylko twoim przyjacielem, uważam, że
powinnaś zwrócić uwagę na Liama Payne’a. Chyba naprawdę mu zależy.
Młodsza siostra
prychnęła. Liam to dopiero był jej kumplem! W ogóle nie brała pod uwagę żadnego
romantycznego związku z nim w roli głównej.
- Przeczytam
wiadomości, bo może dotyczą biletów. – Wzruszyła ramionami.
- Zamierzasz wybrać
się na ten koncert?
- Nie wiem…
Chciałabym. W końcu będą śpiewać wszystkie piosenki z płyty na żywo. Ale skoro
ciebie nie będzie, nie mam pojęcia, czy pójdę. Samemu to głupio.
- Zawsze możesz
kogoś wziąć. Spędzasz święta z rodziną Natha, tak? Wspominałaś, że ma siostrę.
Nie zmarnuj biletów, wybierz się z nią.
- To prawda. Ale
nie sądzę, żeby była fanką 1D. W końcu to zespół konkurujący z jej bratem.
Rozmawiały tak
dalej, podczas gdy fotograf zarządził przerwę. Stylistki podbiegły pudrować
chłopaków w miejscach, które się świeciły. Było jakoś przed południem, ale
nigdzie nie było zegara, więc nie zdawali sobie z tego sprawy.
- Takie pozowanie
bywa męczące – zauważył Siva, kiedy jedna z dziewczyn pudrowała mu wystające
kości policzkowe, z których był tak dumny.
- Niepotrzebnie
robiłeś ten Dziubek – zachichotał Jay, a Tom z Maxem zaczęli parodiować kolegę.
- Ty i Nath
byliście w swoim żywiole – wtrącił Łysy ze śmiechem, uderzając najmłodszego
członka zespołu w plecy tak mocno, że ten poleciał kilka kroków do przodu i
niemalże się potknął. – Urodzone gwiazdy!
- Bardzo śmieszne.
– Nath skrzywił minę.
- Może i gwiazdy,
ale to na mnie lecą wszystkie dziewczyny. – Tom wyprężył chude rączki ukazując
muskuły. Młodszy kolega zmierzył go wzrokiem.
- Jeśli mówisz o
Maggie i jej siostrze, to uważam, że za bardzo wziąłeś sobie do serca słowa
fotografa.
- Mówię tylko to,
co widzę. – Tom znacząco poruszał brwiami w górę i w dół.
- Przecież
Brukselka nawet cię nie lubi! – uniósł się Jay, widząc tę bezpodstawną pewność
siebie.
- Technicznie rzecz
biorąc, to on był dla niej niemiły. Może ona lubi niegrzecznych chłopców? –
spytał Max w obronie kumpla, wzruszając ramionami.
- Całkiem możliwe –
przyznał Siva. – Podobnie jak Maggie.
- Maggie na pewno
nie lubi niegrzecznych chłopców! – parsknął Nath, a koledzy rzucili mu
podejrzliwe spojrzenie. – No co? Wygląda na rozsądną dziewczynę! – bronił się.
- Nawet rozsądna
dziewczyna nie oprze się temu. – Tom zdjął przez głowę koszulkę i zaczął
chwalić się wysportowanym ciałem.
- Myślę, że twoje
obstrukcje są w stanie odstraszyć każdą – skrzywił się Nath. – No, może poza
Kelsey. Nie wiem, co ona w tobie widzi.
Mrożące krew w
żyłach spojrzenie rzucone w jego stronę, zakończyło dalszą dyskusję o
dziewczynie Toma.
- Jeśli tak was to
ciekawi, nie możecie zapytać fotografa, o kogo mu chodziło? – spytał Jay,
kładąc ręce na ramionach Natha i Toma, którzy wydawali się spierać o to, który
z nich podoba się Maggie i Monice.
- Wcale nas to nie
ciekawi! – nerwowo zachichotał Nath, patrząc jak Tom uważając ten pomysł za
całkiem sensowny, kieruje się w stronę artysty, nie bacząc na to, że jest
obecnie półnagi, bo prężył mięśnie przed kolegami z zespołu, by pokazać swoją
wyższość.
- Komuś
najwyraźniej nie daje spokoju – zachichotał Seev i wszyscy poszli za
przyjacielem, bo nie chcieli się przyznać, ale również ich to nurtowało.
Fotograf siedział
na krześle, a jedna ze stylistek skrapiała jego twarz rozpylaczem z jakimś
specyfikiem. Miał zamknięte oczy i odpoczywał.
- Ekhm, ekhm… -
odkaszlnął Tom, stając tuż nad nim.
Mężczyzna uniósł
jedną powiekę, by stwierdzić, że ma przed sobą członka zespołu bez koszulki.
- Świetny pomysł! –
klasnął w dłonie. – Półnagi lider na pierwszym planie, a reszta członków
zespołu z tyłu, patrząca z zazdrością na twoje muskuły… Można? – spytał,
wyciągając rękę i chcąc dotknąć sześciopak na brzuchu chłopaka, ale ten pacnął
jego rękę tak, że szybko wróciła skąd przyszła.
- Nie jestem żadnym
liderem! – warknął Tom. – Chcemy tylko wiedzieć, który z nas rzekomo podoba się
dziewczynom. Nath, zdejmuj koszulkę! – zwrócił się do kumpla, który zrobił
zdziwioną minę.
- Oszalałeś?! Nie
będę brał udziału w tej śmiesznej tyradzie!
- To nie będzie
konieczne. – Machnął ręką fotograf. – Skoro naprawdę chcecie wiedzieć, to wam powiem.
Nadstawili ucha, bo
nachylił się do nich, jakby chciał coś szepnąć.
- Żaden z was –
odezwał się do Natha i Toma po dłuższej pauzie, budującej napięcie. Chłopacy
spojrzeli po sobie nieco zdezorientowani.
- Co?! Na pewno? –
spytał Tom, jeszcze raz wskazując na swoje mięśnie, przez co najmłodszy kolega
zmierzył go krytycznym wzrokiem.
- A mnie to wcale
nie dziwi – powiedział.
- Jeśli nie ja, ani
nie Little Bieber, to kto? – zdziwił się Tom, a fotograf uśmiechnął się
zalotnie do chłopaka stojącego z tyłu.
- Wysoki,
ciemnoskóry i tajemniczy… - odezwał się i zamruczał. Teraz tylko utwierdził ich
w przekonaniu, że jest homoseksualistą. Siva się zawstydził, Jay i Max
roześmiali się na głos, Nath wyglądał na skonsternowanego, a Tom na
zaskoczonego.
- Serio? Skąd niby
te podejrzenia?
- Cóż, gdybym był
dziewczyną, właśnie w nim bym się zadłużył – wyjaśnił fotograf, wzruszając
ramionami. – Te kości policzkowe… Popatrzcie tylko, jak dziewczyny na niego
patrzą.
Cały zespół
równocześnie obrócił głowy w stronę Moni i Madzi, które właśnie siedziały z
twarzami skupionymi nad tabletem, co chwilę zaśmiewając się na głos,
prawdopodobnie grały bowiem w jakąś grę.
- Wcale nie! –
obruszył się Tom.
- Och, no teraz nie. Ale zwróćcie na to uwagę. Indiański bóg we
własnej osobie...
- Hej, to samo
pomyślałem sobie, kiedy go pierwszy raz zobaczyłem! – zauważył Max.
- A więc
widzicie, że to, co mówię, ma sens. – Mężczyzna wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie ma żadnego
sensu – prychnął Tom, zakładając ręce na piersi. – A z nas dwóch, kto prędzej
mógłby spodobać się im obu? – drążył dalej.
- A ten znowu
swoje… - Jay uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- W porządku,
odpowiem. Tylko niech pomyślę… - Fotograf spoglądał to na dziewczyny, to na
chłopaków, budując napięcie, by w końcu wskazać Natha. – Ten.
- Co?! – spytał
zszokowany Tom.
- Pytaliście o
szczerą odpowiedź, tak? To wam mówię.
- A niby
dlaczego on miałby się im prędzej spodobać niż ja? – Starszy z chłopaków ponownie
wyeksponował swoje mięśnie, które przestały robić na kimkolwiek wrażenie.
- Ma słodką
grzyweczkę i jest taki uroczy… - zamyślił się fotograf.
- Dobra… chyba
starczy tych wyjaśnień, co? – Nath nerwowo zachichotał, czując, że teraz on
staje się obiektem westchnień homoseksualnego fotografa.
- Nie, chcę
wiedzieć, co jeszcze! – domagał się Tom.
- Nie rozumiem,
po co się tak unosisz. – Jay wzruszył ramionami. – Brukselki nie znosisz,
Maggie jest dla ciebie za młoda i… hmmm… co by tu jeszcze podać? – Przez chwilę
udał, że się zastanawia. – Acha, masz dziewczynę!
Tom machnął
ręką i oddalił się, wkładając po drodze koszulkę.
- Chcieliście
szczerej odpowiedz, więc… - Fotograf próbował się tłumaczyć, ale było to
niepotrzebne, bo oprócz Toma nikt nie brał jego opinii za bardzo serio.
Dalej sesja
przebiegła bez przeszkód. Potem usadowili się na krzesłach, bo przyszła z nimi
pogadać dziennikarka z magazynu. Tom nie omieszkał zapytać, z którym z nich
najprędzej by się umówiła, ale kiedy przycięła mu skrzydła, stwierdzając, że
jest zbyt nachalny, dał sobie spokój.
O godzinie
piętnastej byli już wolni i mogli udać się na coś do jedzenia. Jayne zadzwoniła
po kierowcę, żeby podjechał od tyłu, gdzie nie było fanek. Wpakowali się do
vana razem z Big Kevem, co było problematyczne, bo zrobiło się ciaśniej i
bardziej intymnie.
Ochroniarz
usiadł z przodu, bo był najgrubszy. Reszta usiadła niemal tak samo jak
poprzednio, z wyjątkiem Jayne, która wbiła się koło Sivy na siedzenie tyłem do
kierowcy.
- Na dzisiaj to
tyle! – oświadczyła, klaszcząc w dłonie. – Poszło całkiem sprawnie. Po
zagmatwanym początku nie sądziłam, że coś z tego będzie.
- Naprawdę
byłaś w więzieniu? – spytał Max, a Tom ponownie wystawił piątkę w górę, żeby mu
przybiła. Tym razem nikt go nie powstrzymał, więc to zrobiła.
- To naprawdę
nic takiego…
- Nie, zupełnie
nic – dodała Monia. – Po prostu pobiła się o Liama Payne’a z jego dziewczyną.
- Monia! –
warknęła młodsza siostra, zwracając starszej uwagę.
- No co? To
prawda!
Nath wyglądał,
jakby zobaczył ducha, ale tylko przez chwilę i żadna z dziewczyn nie zdołała
tego zauważyć. Za to Jay nie omieszkał zanotować tego w swoim kalendarzyku
spraw do załatwienia.
- Och, to nie
było tak. Po prostu jego dziewczyna mnie wkurzyła i tak jakoś… rzuciłyśmy się
na siebie. To nie miało nic wspólnego z nim. – Madzia wzruszyła ramionami, a
widząc podejrzliwe spojrzenie Jayne, skuliła się w sobie.
- Szkoda, że
mnie tam nie było – wtrącił Jay. – Mógłbym znowu otworzyć drzwi w odpowiednim
momencie i do niczego by nie doszło.
- Rzeczywiście
szkoda, że cię tam nie było. Trochę mnie poturbowała.
- Ale chyba nie
byłaś jej dłużna, co? – upewnił się Tom, a ona z uśmiechem opisała całą walkę i
pobyt w areszcie.
Monika nie
mogła podnieść szczęki z ziemi.
- Odwołuję to,
co dzisiaj powiedziałam! – odezwała się, kiedy jej siostra skończyła. – Masz
bezwzględny zakaz spotykania się z Liamem Paynem.
- To Brukselka
tak może? – zdziwił się Max, a Madzia zmarszczyła brwi.
- Brukselka nie
będzie mi mówić, z kim mam się spotykać, a z kim nie. – Młodsza z dziewczyn nie
chciała nawet się usprawiedliwiać. Skoro dla Natha była tylko przyjaciółką, to
po co dbać o pozory?
świetny odcinek
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za dedyk
ty zawsze piszesz świetnie
czekam na kolejny :)
weeenyyy :D
Dzięki za dedykację. I mam malutkie pytanko: jak ty możesz pisać rozdziały w tak szybkim tempie i w takim rozmiarze? Zdolności paranormalne czy co? Pozdrawiam i czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńJaki Ty masz talent do pisania komedii! Już zacieram rączki na kolejny rozdział, którego wyczekuję z niecierpliwością, jak każdego innego :) Dziękuję serdecznie za dedykację miło było przeczytać, że daję tego ''kopa'' :) Mam na imię Karolina jakby co ;) Talent do pisania komedii masz ogromny :) Bardzo przyjemnie jest czytać to opowiadanie i żaden nie jest wystarczająco długi dla mnie, żebym musiała przez jakiś przebrnąć. Czytanie każdego rozdziału to czysta przyjemność :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :-) aaaaaaaaalllllllllleeeeeeeee długi :-) ale z radością przeczytałam super ej no dawaj następny :*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny odcinek ;D Czekam na kolejny, i mam nadzieję, że 1D pojawią się szybko ;D Kiedy ona przeczyta te sms od Liam'a? ehh już nie mogę się doczekać, aż coś będzie pomiędzy nimi, mam nadzieję, że będzie ! ;D
OdpowiedzUsuńJesteś GENIALNA!!!
OdpowiedzUsuńUwieeeeelbiam twojego bloga!
Byłam w tyle i starałam się nadrobić.
Cały dzień wczoraj czytałam, byleby być na bieżąco.
Kocham!!!!
Weny i zapraszam :
http://story-with-the-wanted.blogspot.com/
http://say-it-on-the-radio.blogspot.com/
Piszesz szybko i świetnie *.* , zajjebiste opowiadaniaa *,*. Wydaj to kiedyś w formie książki , fanki obu zespołów będą zachwyconee :)))).
OdpowiedzUsuń