niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 41 - "Zazdrość"

Dziękuję Wam bardzo za wspaniałe komentarze :* Jest mi niezmiernie miło, że mam takie czytelniczki. Zaraz zabieram się za czytanie moich zaległości u Was, ale jak coś przegapię, nie wahajcie się dać znać w komentarzach.
 
Rozdział na Barbadosie rozbiłam na kilka, bo inaczej byłby bardzo długaśny. Spowoduje to opóźnienie oczekiwanego sylwestra, ale mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.

Miłego czytania :*
 
W tym rozdziale Madzia dostaje kosz kwiatów, co wzbudza zazdrość Natha. Chłopak zgadza się na inicjatywę Jaya, który proponuje wzbudzenie w dziewczynie zazdrości.
 
Czekały i czekały jak kołki. Nie miały pojęcia, czy chłopaki wyszli z samolotu przed nimi czy po nich, ale wszystko wskazywało na to, że Big Kev i Martin o nich zapomnieli. Monika była przekonana, że celowo, ale Madzia starała się załagodzić sytuację, przekonując, że to pewnie nieporozumienie. Już chciały dzwonić do Jayne, kiedy w służbowym telefonie Madzi rozbrzmiał dzwonek One Thing. Monika spojrzała na siostrę spode łba.
- No co? W końcu jestem współtwórczynią teledysku, a piosenka jest spoko – zaparła się Madzia.
- Pracować dla The Wanted i mieć dzwonek One Direction. Nic dziwnego, że nas porzucili w tym buszu.
Monia podreptała w stronę podajnika bagażu, by wypatrzeć swoją torbę i walizkę Madzi. Tamta w tym czasie odebrała telefon. Dzwonił Nath.
- Hej, jesteście całe? – spytał z troską, a ona zmarszczyła brwi.
- Tak, a co, zawiedziony?
- A dlaczego?
- Czekamy tu od dobrych dwudziestu minut, mogliście zadzwonić wcześniej, nie sądzisz? – spytała z wyrzutem, a on się trochę zmieszał.
- Przepraszam… Tak się składa, że już… Martin prosił, żebym zadzwonił… My tak jakby… - jąkał się.
- Och, no wyduś to z siebie! – warknęła ze złością Madzia.
- Dojeżdżamy już do naszego hotelu.
- Co?! – krzyknęła dziewczyna, zwabiając swoją starszą siostrę, która przydreptała z walizką na kółkach, która okazałą się jednak należeć do jakiejś dziwacznej baby, która wyrwała jej ją ze złością.
- Skąd miałam wiedzieć? Wygląda jak nasza! – wrzeszczała za nią Monika, ale kobieta nic nie odpowiedziała, tylko się oddaliła, więc dziewczyna zwróciła się do młodszej siostry. – O co chodzi?
- Ci idioci są już prawie na miejscu.
- Co?!
- Przepraszam, Martin załatwił wam transport. Przyjedzie po was samochód – mówił po drugiej stronie słuchawki Nath.
- I to ma nas niby uspokoić? A jak wsiądziemy do samochodu jakiegoś zboczeńca?! – unosiła się nastolatka.
- Przepraszam, nie wiedzieliśmy, że tak to wyjdzie.
- Jasne, jasne – prychnęła Monia. – Rozłącz się z nim, bo zaraz mu powiem kilka ostrych słów.
Madzia ze złością zakończyła rozmowę, nie wysłuchawszy szczegółów. Miały tablet Jayne, mogły sprawdzić, jak się nazywa kurort i dojechać tam na własną rękę, sprawiając, że zdrajcy będą musieli się martwić. Ich zamyślone miny mówiły same za siebie i zdały sobie z tego sprawę.
- Myślisz o tym co ja? – spytała Monia, znacząco ruszając brwiami.
- Przegięli pałkę. Trzeba dać im nauczkę – oświadczyła dobitnie Madzia, po czym wzięły bagaże, sprawdziły nazwę hotelu i zapytawszy w informacji, powlokły się na przystanek minibusów, które rozwoziły turystów i tubylców po wszystkich zakątkach wyspy.
Było gorąco. Dżinsy i kozaki nie były odpowiednim strojem na tą pogodę, więc czekając na transport usiadły i z walizek wyciągnęły obuwie na zmianę. Spodnie podwinęły do kolan, swetry upchnęły wśród reszty gratów, na oczy założyły okulary słoneczne z centrum handlowego.
- Od razu lepiej – westchnęła Madzia.
- Obym się tylko nie spiekła, zanim dojedziemy na miejsce i ten idiota Jay pożyczy nam krem na słońce – dodała Monia, pakując się do busa, który właśnie podjechał.
Z piętnaście minut spędziły rozmawiając z jakąś starą kobietą, od której próbowały dowiedzieć się, jak dojść do hotelu, kiedy już wysiądą. Stanęło na tym, że przy drodze dostrzegły znak i to je mniej więcej naprowadziło.
Było ciepło, a Monika miała ciężki bagaż. W tej chwili wcisnęłaby go komukolwiek, nawet Nathowi, który mógł się pod nim załamać. Madzia wyłączyła swój telefon, bo co chwilę wydzwaniał. Ich zemsta najwyraźniej miała wypalić.
Luksusowy kurort Sandy Lane czekał.
- Pieprzone Karaiby, nie wierzę… - westchnęła Monia, uśmiechając się do odźwiernego, który otworzył przed nimi drzwi.
Jak tylko znalazły się na wypolerowanej posadzce, dziewczyna zrzuciła też torbę z ramienia na ziemię i zaczęła ją ciągnąć jak psa na smyczy. Podeszły do lady recepcji i podały swoje dane. Nie usłyszały, co odpowiedziała kobieta pracująca w hotelu, bo podbiegł do nich rozgorączkowany Nath z rumieńcami na twarzy większymi niż one po tej morderczej tułaczce.
- Całe szczęście, wy żyjecie! – powiedział, ściskając je, jakby obawiał się, że mógł ich więcej nie zobaczyć.
- No… tak, a co? – zdziwiła się Madzia.
- Kierowca czekał na was z godzinę i w końcu przyjechał do hotelu. Dostawaliśmy świra, myśleliśmy, że was porwali! A ty się rozłączyłaś i nie odbierałaś i…
- No ale żyjemy. – Dyskusję ucięła Monia. – Może pójdziemy już do naszych pokoi? – spytała, odbierając od recepcjonistki karty magnetyczne i z ulgą kładąc torbę na wózku do bagażu, który podstawił jej pod nos boy.
Był to najbardziej luksusowy kurort, w jakim Madzia była. Jej pierwsza noc w Londynie również była w ekskluzywnym miejscu, ale Sandy Lane biła go na głowę. Czy to atmosfera Barbadosu i tropikalnych klimatów, tego Madzia nie wiedziała. Faktem jednak było, że obie, mimo zmęczenia, były zachwycone tym, co widzą.
- Czy wy w ogóle słyszycie, co do was mówię? – spytał zszokowany Nath, zdając sobie sprawę, że zamroczone przepychem jak zahipnotyzowane kierują się do windy, jak gdyby nigdy nic.
- Tak – odpowiedziała Madzia lakonicznie.
- Wydaje mi się, że jednak nie. Poruszyłyście niebo i ziemię. Jay chciał informować policję, że ktoś was porwał, Siva był pewien, że zjadło was jakieś dzikie zwierzę, po tym jak Max z tego żartował…
- A teraz są wszyscy na plaży, zgadłam? – prychnęła Monia, a Nath rzucił jej spojrzenie z dezaprobatą.
- Martwią się o was. Chcieliśmy ich was szukać, ale Martin nam nie pozwolił. Napędziłyście nam niezłego stracha, takich rzeczy się nie robi!
- Gówno mnie to obchodzi, trzeba było powiedzieć, że mamy dojechać same – rzuciła Monika.
- Kevin i Martin są właśnie w mieście i o was wypytują! A w jaki sposób tu dojechałyście?
- Busem, jak wszyscy normalni ludzie, których nie przepuszcza się w kolejkach i którzy nie mają żadnych przywilejów – oznajmiła gniewnie Madzia, wychodząc z windy, jako że zajechali już na odpowiednie piętro.
Ku swojemu zdumieniu stwierdziły, że są tutaj równie luksusowe apartamenty, więc nie zamierzano ich ulokować w jakichś służbówkach.
- Zadzwonię do Martina i Kevina i powiem, żeby wracali – oznajmił Nathan, widząc, że gada jak do ściany. Odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając je z boyem.
- To pokój morski z widokiem na ocean – oświadczył pracownik hotelu, otwierając przed nimi drzwi i wpuszczając je do środka.
- Ja cię… - zaklęła Monia po polsku, widząc widok, który rozciągał się z mini tarasu.
- A nie będzie nam zimno? – spytała Madzia widząc, że nie ma tam okna ani drzwi.
- Spokojnie, temperatury zimą nie spadają tu poniżej 20 stopni – zaśmiał się boy. – Ale w razie kłopotów, proszę dzwonić do recepcji.
- Nie będzie problemów… - rozmarzyły się.
- To najlepszy z pokoi, bardziej luksusowe są tylko apartamenty, penthousy i villa. Przed wami byli tu członkowie zespołu JLS, a ten pokój należał do Marvina Humesa.
- Do… Marvina… Humesa? – spytała Monia, zerkając w stronę obszernego łóżka. Rzuciła się na nie bez namysłu i twarzą wtopiła się w pierzynę i poduszki.
- Jestem pewna, że prali pościel! – zawołała w jej stronę Madzia, a do pracownika hotelu, który miał zszokowaną minę, zwróciła się. – Bo praliście, co?
- Yyy… tak – zapewnił.
- Ona tak zawsze. Jest fanką – wyjaśniła Madzia. – Dziękujemy – dodała i niczym stała bywalczyni takich kurortów wyciągnęła z torby portfel, z którego wydobyła pięć funtów. – Innej waluty nie mam.
Uśmiechnął się i wyszedł, życząc udanego pobytu.
- Och, na pewno będzie udany – westchnęła Madzia, ale spoglądając w stronę siostry nie była tego taka pewna. – Prali pościel, wiesz?
- No i? Tu leżał Marvin, czego chcieć więcej? – spytała Monia, a Madzia wzruszyła ramionami i dołączyła do niej.
Nie zauważyły, że w drzwiach, które zostały otwarte, stali Nathan i Jay, spoglądając po sobie zszokowani.
- Zapach oceanu? – spytał zdziwiony Jay.
- Raczej Marvina – poprawiła go Madzia, podnosząc głowę od pościeli.
Monia oznajmiła, że idzie wziąć prysznic. Z chęcią rozebrałaby się już teraz, ale ci dwaj pokrzyżowali jej plany.
- Uwierzycie, że tutaj spał Marvin Humes? – spytała podekscytowana Madzia.
- Chociaż raz mamy lepiej od nich. Zakwaterowali nas piętro wyżej w luksusowych apartamentach morskich – poinformował Jay, a Nath pacnął go w tył głowy. - No co?
- Już jest zła, że musiały tu dojechać bez żadnych przywilejów, a ty jeszcze chwalisz się, że mamy lepiej niż one i JLS?
- Nie sądziłem, że to problem!
- Dla mnie to nie problem. Tu jest wystarczająco… luksusowo – oznajmiła Madzia, a Monia z łazienki zawołała.
- W razie czego wbijemy do was na imprezę!
Roześmiali się i atmosfera nieco się rozluźniła. Jay i Madzia zamierzali zacząć rozmowę, jako że dawno się nie widzieli, ale przerwało im pukanie do drzwi. Dziewczyna otworzyła, by ujrzeć boya hotelowego, trzymającego wielki kosz czerwonych róż.
- Yyy… chyba się pomyliłeś – powiedziała, dokonując oględzin kwiatów, które chłopak postawił na szklanym stoliku.
- Nie ma mowy o żadnej pomyłce – zapewnił pracownik hotelu i wyszedł, przez co odetchnęła z ulgą, bo nie chciała marnować więcej kasy na głupie napiwki.
Monika wyszła z łazienki z mokrą głową i w cienkim szlafroku, który znalazła na wieszaku.
- O, a to co? – spytała, podchodząc do bukietu, który pozostali oglądali z rozdziawionymi ustami.
- Pewnie kwiaty od fanów. – Jay machnął ręką.
- Nie tak szybko, kowboju. To do mojej siostry – oświadczyła ciekawska Monia, która jako pierwsza dobrała się do liściku.
- Co? – spytała zdziwiona nastolatka.
- No też się dziwię. Dlaczego mi nikt nie przysyła? – Monika wzięła do ręki liścik i chciała go otworzyć, ale Madzia czując zbliżające się naruszenie prywatności, wyrwała go jej z ręki i odeszła kilka kroków.
Przeczytała krótką notkę i podpis w małej kopercie i zamarła.
- Od kogo? – spytał zaintrygowany Nath, ale ona nie odpowiedziała. Monika wyrwała jej karteczkę.
- Liam?! – spytała, udając zaskoczenie.
Jay myślał, że dziewczyna robi sobie z nich jaja, więc wyjął jej z ręki skrawek papieru.
- Liam? – zrobił duże oczy tak, że Nath nie wytrzymał.
- Co?! Liam Payne?! – spytał, podnosząc się z pozycji siedzącej, którą zajął i wyrywając przyjacielowi z ręki liścik. - Dlaczego Liam Payne wysyła ci kwiaty?!
- Bo najwyraźniej jest dobrze wychowanym dżentelmenem, który potrafi dopieścić dziewczynę, na której mu zależy – oświadczyła Monika, widząc, że Madzia stoi z otwartymi ustami i obserwuje bukiet.
- Zależy? – prychnął Jay. – Gdyby mu zależało, to wiedziałby, że omal dzisiaj nie zginęłyście.
Tym razem to Monika prychnęła. Zaczęła opowiadać w skrócie, jak to dotarły do przystanku mini busa, żeby zrobić im na złość.
- Tu jest ze sto róż… - powiedziała cicho Madzia, która trzymała się z dala od dyskusji.
- O, tak, bo Liam Payne na pewno by temu zapobiegł – prychnął Nath, ignorując słowa Madzi, która otrząsnęła się z rozmyślań i wyrwała mu swój osobisty liścik z ręki.
„Myślę o tobie. Liam.” – głosił napis.
- A żebyś wiedział, że by zapobiegł! Na pewno nie pozwoliłby Madzi tłuc się w obskurnym minibusie w nieznanym kraju! – Monia kontynuowała kłótnię z Jayem.
- A Nath niby pozwolił?! Wysłaliśmy po was kierowcę, ale nie potraficie ustać w miejscu i musiałyście zrobić nam za złość…
- Ktoś musi was sprowadzić do pionu, żeby wam sodówka nie uderzyła do głowy!
- Kupno stu róż dla dziewczyny, której się nie zna, to jest sodówka.
- Nie. To tylko bardzo romantyczny gest, na który Natha nie było stać. Nic dziwnego, że moja siostra woli Liama…
- Zdajecie sobie sprawę, że my tu jesteśmy, tak? – spytała Madzia, obserwując jak Jay i Monia wykłócają się w obronie jej rzekomych konkurencyjnych adoratorów.
- Nie wtrącajcie się, kiedy dorośli rozmawiają – powiedział Jay, po czym zwrócił się do Moniki. - Nath też mógłby wysłać kwiaty, ale nie chciał być tak oczywisty i banalny.
- O tak, bo sto róż to banał. Proszę cię!
- Hej! Przestańcie! – krzyknął Nath. – Nikt nie zabroni Liamowi wysyłać do Maggie kwiatów.
- Ja zabronię! Nie pozwolę, żeby znowu gazety pisały o nich te obrzydliwe plotki! – uniósł się Jay.
- Obrzydliwe?! Spotykanie się ze znanym, uprzejmym i przystojnym piosenkarzem jest obrzydliwe? – spytała Monia ze złością, zaciskając pięści.
Nath westchnął ciężko, widząc, że ta dwójka walczy teraz w obronie swoich kandydatów na przyszłego męża Madzi. Jakoś nie przejmował się, że jest jednym z nich.
- Idziemy stąd? – spytał nastolatkę, a ta skinęła głową. – Może spotkamy Simona Cowella.
-  Gdyby Nath chciał, mógłby spotykać się z Dionne Broomfield. – Jay założył ręce na klatce piersiowej.
- No to na co czeka?!
- Na Maggie!
- Ale Maggie nie jest zainteresowana. Sama mi to powiedziała, nie okłamałaby mnie. Zresztą, Jayne jasno i klarownie zabroniła romansów w tej grupie, więc nawet jeśli Nath się zadłużył, to może sobie to wsadzić w… - Monika urwała, widząc, że ani jej siostry, ani przyjaciela jej rozmówcy już w pomieszczeniu nie było. – Gdzie oni poszli?
- Bo ja wiem? Znudziło ich twoje zrzędzenie. – Jay wzruszył ramionami, a Monika rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- Lepiej zajmij się czymś produktywnym, a ja się ubiorę i zadzwonię do Jayne o co chodzi z tą pracą w cateringu. Niektórym nie płacą za to, że ładnie wyglądają i wyartykułują z siebie kilka dźwięków. – Dziewczyna jasno dała znajomemu do zrozumienia, żeby już poszedł. Sukcesywnie zapędzała go w kozi róg, zmuszając go, żeby robił kroki coraz bliżej drzwi.
- No a co ja mam niby robić? Siva, Tom i Max są z dziewczynami, a Nath poszedł z Maggie.
- Bo ja wiem… Idź się poopalać. – Wzruszyła ramionami i otworzyła przed nim drzwi. – Ja cię niańczyć nie będę.
Miał coś na końcu języka, ale zamknięte drzwi dały mu do zrozumienia, że tutaj towarzystwa nie znajdzie.
Tymczasem Maggie i Nath korzystali z ostatnich wolnych chwil tego dnia, przechadzając się po hotelu. Był naprawdę imponujący. Od tyłu znajdowało się rozległe pole golfowe z pięknym widokiem na ocean. Przysiedli na ławeczce i obserwowali dwóch starszych panów próbujących trafić piłeczką do dołka.
- W tym wieku ciężko trafić do dziurki – zagaił Nath, a ona się roześmiała.
- No z tego co widzę, to rzeczywiście łatwo nie jest. Chociaż to na pewno łatwiejsze niż znoszenie humorów mojej siostry. Przepraszam za nią.
- W porządku. Ja powinienem przeprosić za przyjaciela. Jay zbyt emocjonująco podszedł do faktu, że dostajesz kwiaty od wroga. – Chłopak roześmiał się, ale dość sztucznie.
- Tak, na pewno o to chodzi – przytaknęła, choć przysiąc mogła, że Jay znowu próbował ich nieudolnie swatać. – Ale nie rozumiem, dlaczego się tak bulwersuje. Przecież mogę się spotykać z kim chcę – palnęła.
- Co? – spytał zszokowany, ale szybko odchrząknął. – To znaczy… A chcesz? No wiesz… spotykać się… z nim?
- Nie wiem – odpowiedziała i zadumała się na chwilę. – Kwiaty to miły gest.
- Od jednego bukietu nie można się zakochać – zauważył, a ona pokiwała głową.
- Masz rację. Ale zrobiło mi się miło, że o mnie pamięta. Ciekawe, skąd wiedział, w którym hotelu będę. I w którym pokoju będę… - Madzia zamyśliła się, bo wszystko wskazywało na to, że jej siostra również zamierzała zabawić się w swatkę i połączyć ją z Liamem.
- On coś kombinuje. W gazetach pisali, że zszedł się z tą tancerką, która cię pobiła. Na twoim miejscu byłbym ostrożny. To podejrzane, że przysyła ci bukiet róż…
- Co? – prychnęła ze złością Madzia. – Fakt, że ktoś przysyła mi kwiaty jest podejrzany?
- Nie to miałem na myśli – tłumaczył się chłopak.
- Dziwne, bo właśnie tak to zrozumiałam.
- Chodziło mi o to, że dziwny jest fakt, że wysyła ci kosz róż po tym jak zszedł się z dziewczyną, z którą zerwał właśnie przez ciebie. To bagno, w które nie powinnaś się pakować.
- Wybacz, ale sama zdecyduję, bo jest dla mnie dobre, a co złe. Ty zajmij się lepiej Dionne Broomfield.
- A co ona ma z tym wspólnego?! – spytał zszokowany, a ona westchnęła ciężko i wstała z miejsca.
- Boli mnie głowa. Wracam do pokoju i się położę – oznajmiła, żeby uciec od tej niezręcznej konwersacji.
Co skłoniło ją do wyjścia z nim? Przecież wiedziała, że po prezencie, który niespodziewanie wysłał jej Liam nie będą w stanie rozmawiać o czymś innym. A może zrobiła to specjalnie?
- Tu jesteście! – rozległ się głos Jaya, ale zupełnie go zignorowała i weszła do hotelu, zostawiając ich samych na patio z widokiem na pole golfowe, na którym dwóch dziadków nadal próbowało umieścić piłkę w dołku. – Nie mogą trafić do dziury, co? – spytał Loczek ze śmiechem, wskazując nieudolnych starców. – A jak tam wasza rozmowa?
- Nie pytaj – warknął Nath.
- No co? Myślałem, że doszliście do porozumienia, skoro opuściliście razem pomieszczenie.
- Bo gadałeś głupoty! Czy ty nie potrafisz trzymać języka za zębami? Co ci mówiłem na temat swatania?
Jay spuścił głowę.
- Już nic nie będę mówić, bo nic dobrego z tego nie wychodzi.
- Ona najwyraźniej chce być z Liamem. Nie powstrzymam jej przed tym. – Nath wzruszył ramionami.
- A jednak! Wiedziałem, że ci się podoba! – Jay klasnął w dłonie.
- Do tego nie trzeba być jasnowidzem – zauważył Nath, przecierając oczy dłońmi. Nie był to gest zmęczenia, a raczej bezsilności.
-  Nie… Ale możesz wzbudzić w niej zazdrość, mistyfikując swój związek z Dionne… - Jay zaczął na głos snuć chytry plan, kiedy zauważył, że nastolatki nie ma nigdzie w pobliżu.
- Cóż, rzeczywiście jest lekko rozdrażniona na jej punkcie… - Nath poprawił czapkę, którą miał na głowie.
- To zalążek zazdrości, mówię ci! Trzeba go podlewać, a sama wpadnie ci w ramiona! – Swat doskonały klasnął w dłonie i objął kumpla ramieniem. – Zakocha się w tobie, zobaczysz!
Nath zrzucił rękę Jaya ze swoich barków i spojrzał na niego jak na idiotę. Ale przyznać musiał, że wzbudzenie w Madzi zazdrości wydawało się najlepszym sposobem poznania jej prawdziwych uczuć.
Tymczasem Madzia wróciła do pokoju, w którym Monia rozmawiała przez telefon z Jayne. Szybko zakończyła konwersację i spojrzała w stronę nastolatki.
- Szybko wam ta schadzka minęła… - odezwała się.
- Och, zamknij się. To nie była żadna schadzka, tylko rozmowa, która skończyła się katastrofą. On gadał bzdury, ja gadałam bzdury… ale wiesz kto gada największe bzdury? – spytała Madzia, a Monia spojrzała na nią skonfundowana.
- Jay? – spróbowała naiwnie zgadnąć.
- Ty!
- Ja?!
- Tak, ty! W jaki niby sposób Liam dowiedział się, w jakim hotelu będziemy?
- Z gazet, twittera, facebooka… - wymieniła Monia, a Madzia machnęła ręką, dając jej znak, by się zamknęła.
- Tak i podali też numer pokoju, w którym się zamelduję?
- Raczej kurier przyniósł kwiaty do recepcji, a były one na nazwisko, więc… - próbowała tłumaczyć Monika, ale jej młodsza siostra nie była głupia.
- Jesteś z nim w jakiejś dziwacznej zmowie, bo z niewiadomych przyczyn chcesz mnie wyswatać.
- Chyba oszalałaś! Gdybym miała kogoś swatać, zaczęłabym od siebie! – prychnęła Monia.
- Ale tak się składa, że nie ma tu Marvina. – Madzia założyła ręce na piersi i spojrzała z dezaprobatą na siostrę, która teatralnie wywróciła oczami. Zakręciło jej się przy tym w głowie, więc złapała się za nią, by opanować dziwne samopoczucie.
- Tak się składa, że Marvin ma dziewczynę.
- No to… bo ja wiem… Z Astonem, z tym Mikołajem… Zajmij się nawet Simonem Cowellem, podobno jest w tym kurorcie i zgaduję, że w vilii.
- Już czekaj, bo w przerwach od nalewania szampana zacznę do niego puszczać zalotne oczka. – Monia skrzywiła minę.
- Może rozpozna w tobie wschodzącą gwiazdę reklamy i otworzy ci furtkę do międzynarodowej kariery? – roześmiała się Madzia.
- Bardzo śmieszne. Może tak zrobię. Jayne powiedziała, że miałam pracować od jutra, ale jeśli chcę, mogę wziąć udział w dzisiejszym przyjęciu maskowym. To znaczy… usługiwać na dzisiejszym przyjęciu maskowym – wyjaśniła Monia, wygrzebując z walizki sukienkę, którą sobie kupiła jeszcze w Londynie.
- I co, masz zamiar to założyć?! Nie dadzą ci jakiegoś fartuszka czy coś?
- Nie. Muszę wyglądać elegancko. – Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- A gdybyś nic nie miała? – dopytywała Madzia.
- No to nie wiem, co za różnica. W ogóle miałam na wieczór inne plany, ale będzie dodatkowa gotówka, więc postanowiłam przełknąć rzygi, które ze stresu podpływają mi do gardła i złapać wróbla za ogon… czy jakoś tak.
Monia stwierdziła, że nie ma rajstop, ale na szczęście jej młodsza siostra miała jedną nieotwartą parę, co znacznie ułatwiło sprawę ubrania się elegancko.
- I co teraz? – spytała Madzia, widząc, że Monika jest już ubrana i gotowa do wyjścia, a jeszcze poprawia włosy.
- Mam iść do recepcji i powiedzieć, że Jayne Collins rozmawiała z menedżerką hotelu o mojej pracy w cateringu i dzwoniła też w sprawie balu maskowego. Zaczyna się o 21 – wyjaśniła Monika, spoglądając na zegarek, który wskazywał godzinę osiemnastą.
- I wejście jest otwarte dla wszystkich? – spytała zaciekawiona młodsza siostra.
- Bo ja wiem? O to nie pytałam. Mam nadzieję, że nie, bo nie chcę oglądać chłopaków ze swoimi dziewczynami.
- Zazdrosna? – Madzia spojrzała spode łba na Monikę, która pokręciła głową.
- Nie. Ale jakoś nie uśmiecha mi się perspektywa usługiwania im.
- Rozumiem. To rzeczywiście nieciekawe. Ale wyświadcz mi przysługę i nie swataj mnie z nikim, kiedy wypatrzysz już jakąś partię, ok.? – spytała Madzia, żeby się upewnić.
- Jak sobie chcesz. Ale uważam, że gest Liama był bardzo romantyczny i jeśli tylko masz choć trochę oleju w głowie, docenisz go.
- I doceniam. Ale nie rozumiem, dlaczego nagle stałaś się taką zwolenniczką Liama.
Monika machnęła ręką i skierowała się do wyjścia.
- Idę, zanim dostanę biegunki – oznajmiła. – Muszą mi jeszcze wszystko wytłumaczyć no i mam nadzieję, że dadzą mi coś do jedzenia, bo zaczynam się robić głodna.
- A co ja mam robić pod twoją nieobecność?
- Bo ja wiem? Skoro pokłóciłaś się z Nathem, to znajdź Jaya. Jemu się chyba nudzi. – Monika wzruszyła ramionami i udała się do recepcji, z sercem w gardle.
W windzie ku swojemu niezadowoleniu natknęła się na Toma i Kelsey.
- Cześć – odezwał się chłopak.
- Cześć – odpowiedziała, choć nie widzieli się tak długo, że było to dziwaczne powitanie.
- To jest Monica, siostra Maggie – Tom zwrócił się do swojej dziewczyny, ale żeby ją przedstawić Brukselce się nie kwapił. Na szczęście blondyna miała dość oleju w głowie, by sama wyjawić swoje imię.
- Kelsey, miło mi.
- Mnie również – odpowiedziała Monia i w duchu modliła się, by nie zagadywali jej więcej.
Niestety elegancki strój, który miała na sobie, wymuszał serię pytań, jako że oni mieli na sobie plażowe kostiumy.
- Idziesz na jakieś przyjęcie? – spytał Tom, ale nie była pewna, czy rzeczywiście chce znać odpowiedź, czy pyta, bo stara się być uprzejmy.
- Będę pracować przy balu maskowym – wyjaśniła krótko.
- Acha.
Zapanowała niezręczna cisza. Winda jechała niebywale wolno.
- My idziemy na plażę – zagadnęła Kelsey, ratując sytuację. – Razem z Maxem, Sivą, ich dziewczynami i Nathem i Jayem.
- Szkoda, że moja siostra nie może iść z wami – westchnęła Monia, a Tom przytaknął głową.
- A dlaczego? – zaciekawiła się Kelsey.
- Jayne twierdzi, że mogłoby to zaszkodzić wizerunkowi i wywołać lawinę plotek – chłopak wzruszył ramionami, a dziewczyna o nic więcej nie pytała.
Uśmiechnęła się na pożegnanie nowej znajomej i razem z Tomem skierowali się w stronę wyjścia, przed którym czekała na nich reszta przyjaciół. Monia ruszyła do recepcji.
Czuła się tak głupio. Dlaczego akurat ich musiała spotkać? Wolałaby zetrzeć się z Jayem w obronie Liama albo oddać swoje ucho w ręce Maxa, albo ponownie rozebrać Nareeshę. Oczywiście przez swojego pecha musiała się natknąć akurat na Toma. Całe szczęście, że chociaż Kelsey wydawała się sympatyczna.

Może, przy odrobinie szczęścia i dobrej woli, jakoś przeżyje na Barbadosie z chłopakiem, który z niewiadomych przyczyn jej nie znosił?
 
~*~
 

12 komentarzy:

  1. Haha, spotkały się dwie swatki xD
    Ale ja i tak jestem myśli, że Madzia będzie z Nathanem ^^ Swoją droga, wystepuje tu ( kocham moich rodzicow za imię Magda xd ) hłe ;d
    Nath zazdrosny ;d
    już nie mogę się doczekać nastepnego rozdziału ;d
    weny :3
    Ps: zapraszam do siebie:
    http://opowiadanie-o-the-wanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam kłótnie Jay'a i Moniki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham jak Jay i Monika się kłuco :)
    Swatki coś mi się wydaje że po między dwoma swatkami coś saiskrzy :D
    Ps.zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no,Monika naprawdę mnie rozwala:D Na lotnisku już zaczęła odwalać bo pomyliła walizki a w pokoju hotelowym rzuciła się na łóżko po tym jak dowiedziała się,że spał na nim Marvin:D Madzia z koleji najlepiej to skomentowała:"Jestem pewna, że prali pościel!" haha:D
    W dodatku ta kłótnia z Jay'em była epicka,nie ma co:D Cały czas mi się gęba cieszy po tym jak przeczytałam ten rozdział:D
    Co do Jay'a i Moniki to coś czuję,że z tych ich prób zeswatania,z tymi ich kandydatami dla Madzi wyjdą niezłe akcje^^ Natomiast biedny Natty,znowu poczuł się zazdrosny;p
    Naprawdę jestem strasznie ciekawa co wyjdzie z tego miłosnego trójkąciku^^
    Jestem pewna,że będzie dużo zwrotów akcji i zabawnych perypetii,dzięki Monice:)
    Już czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I teraz to będę śpiewać: Nathan jest zazdrosny! Nathan to debil. Tak wiem odwala mi ale to przez ten kolejny wspaniały rozdział. No bo jak inaczej wytłumaczę moje zachowanie? Dobra nie ważne. Sądzę że...
    1. Kłótnia z Jayem
    2. Rutynowe zachowanie Moniki
    to BÓSTWO!
    I jeszcze to zachowanie Nathana w stosunku do Maggie. No po prostu bajka. Dawaj mi tu szybciutko nn, bo nie wytrzymam no.

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział :)
    czekam z niecierpliwością na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Jay'a i Monikę!
    Dwie swatki się znalazły. Pff...
    Nath ma być z Madzią!!
    I koniec kropka!
    Najbardziej podobał mi się moment kiedy zaczęli się kłócić i wybierać potencjalnego męża Madzi >.<
    Szkoda, że taki krótki, ale i tak mi się strasznie podoba :)
    Czekam na kolejny i weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Monika jest po prostu zajebista ^.^ I ta jej kłótnia z Jayem, rozwaliła mnie xD Swatki , a Liam jest słodki,że przesłał Madzi aż sto róż i taki słodki liścik ;***
    Pisz CD,weny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział przecudowny!!! Dziękuję za Liam'a. Te róże to cudowny pomysł! Kocham twoje opowiadanie a jeszcze bardziej jak jest w nich one direction. I coś czuje że się tteraz zacznie! Proszę cie bardzo o dedyk rozdzialu jak bd jakas wieksza akcja z one direction. Proszę cie dodaj nowy ozdział ddzisiaj. Nie moge tak długo czekać bo to męczące ! ;D pozdrawiam i mam nadzieję ze dodasz ! ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział :)
    Ciekawe co wyniknie z tego swatania Maggie z Liamem i Nathem :D
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE!!!!
    Pisz szybko nastepny rozdzial bo juz nie moge sie doczekac!!!
    Kocham Cie!! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem co napisać, tak bardzo mi się ten rozdział podoba. Mam nadzieję, że Madzia będzie z Nathem bo do Liama w ogóle nie pasuje. Z Nathem się świetnie dogadują, chociaż nie w tym rozdziale. Szczęśliwego Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń