Tym razem nudny odcinek, ale i przez takie trzeba przebrnąć.
Dziękuję Wam za komentarze i wejścia, to wielkie wsparcie dla mnie.
Czytajcie, komentujcie i dajcie znać, co sądzicie :)
Pozdrawiam :*
Pozdrawiam :*
Zachęcam również do obejrzenia nowej wersji czołówki :)
~*~
Tak długo
zasiedzieli się w centrum handlowym, że Beverly musiała zadzwonić do syna, bo
nieco się zaniepokoiła. Zbliżała się godzina odlotu Moniki, a jej bagaże nadal
były na przedmieściach. Ostatecznie zdecydowali, że kobieta oderwie się od
kuchennych czynności i przywiezie spakowane walizki na lotnisko, gdzie spotka
się z dziewczynami i swoim synem.
- Na pewno
sobie poradzisz? – spytała Madzia, kiedy jej siostra nalegała, by pojechali do
domu z matką Natha, bo potem jeszcze dopadną ich jakieś napalone fanki.
- Tak,
wszystko załatwione. Skoro mam
bilet, to co może być w tym trudnego? Trafię do samolotu. Przynajmniej mam taką
nadzieję. – Wzruszyła ramionami. Nie lubiła podróżować sama na dłuższe trasy,
ale nie było innego wyjścia.
- Nie podoba mi
się zostawianie cię tu samej, ale… trudno, nara! – Madzia odwróciła się na
pięcie i z poważną miną chciała odejść, ale nie wytrzymała i zaczęła się śmiać.
– No dobra, wesołych świąt! – powiedziała, przytulając siostrę na pożegnanie. –
A co ty chciałaś od tego Gwiazdora?
- Żeby przestał
mnie trzymać za dupę – zażartowała Monia.
- Ale ja serio
pytam.
- Och,
nieważne. I tak się nie spełni. – Monika machnęła ręką i przesunęła się, by
pożegnać się z Nathem, który ją przytulił. Jego matka złapała jej twarz między
dłonie i wycałowała w oba policzki, jakby znały się od dawna. – Dziękuję za
gościnę – powiedziała starsza z dziewczyn na pożegnanie, machając im ręką.
Została na
lotnisku sama z ciężką torbą, podręcznym bagażem i gazetą, którą sobie kupiła,
by nie nudzić się podczas oczekiwania. Na tablicy wyczytała, że samolot miała
jednak o 19:30, a była dopiero 17. Miała więc trochę czasu. Zdążyła ponownie
zauważyć, że zaciął jej się telefon. Lekko się zdenerwowała, bo chciała napisać
do koleżanki i spytać, czy nie będzie żadnych problemów z biletem.
Postanowiła
zapytać się o to w kasie. Podała bilet miłej kobiecie, która z równie miłym
wyrazem twarzy oznajmiła, że bilet został przebukowany, ale na inną datę.
- No to mam przerąbane
– powiedziała Monika, podpierając ręką brodę i stwierdzając, że nagle
odblokował jej się telefon, na którym dostała z tuzin wiadomości od swojej koleżanki, która tłumaczyła, że przebukowanie biletu na okres świąteczny będzie niemożliwe ze zględu na fakt, że wszystkie bilety są porezerwowane.
- Przeklęty
grat – warknęła Monika na telefon, zarzuciła sobie ciężką torbę przez ramię i
poszła usiąść na siedzenia, żeby obmyślić plan działania.
Nathan, jego
matka i Madzia pewnie zajeżdżali właśnie do domu. Nie chciała im przeszkadzać. Wróciła do kasy
biletowej i zapytała, co ma w zaistniałej sytuacji zrobić.
- Może pani kupić bilet na lot z przesiadką, ale samolot jest dopiero nad ranem - tłumaczyła pracownica lotniska, a
Monika klasnęła w dłonie.
- Jasne, że
biorę! – rozochociła się.
Pracownica lotniska przebukowała bilet Moniki na taki z przesiadką, do którego ta musiała dopłacić i rzuciła coś w stylu „następny”, co uświadczyło dziewczynę w
przekonaniu, że zawraca jej dupę.
Monika pokręciła się więc
trochę po lotnisku i znalazła przechowalnię bagażu. Jakaś kobieta zwróciła jej
jednak uwagę, żeby nie zostawiała tam swoich rzeczy, bo „Polacy kradną”. Była
to na tyle słuszna uwaga, że dziewczyna wolała nie ryzykować i udała się do
centrum handlowego, w którym jeszcze niedawno robili zakupy razem z ciężką
torbą.
Przed Wioską
Świętego Mikołaja rozstawiła się ekipa telewizyjna, która miała kręcić
reklamówkę. Całość odgrodzono metalowymi barierkami, wokół których zebrał się
mały tłumek gapiów. Kilka dziewczyn przebranych za elfy wymachiwało nogami coś
w stylu taniec kankana. Monika minęła zbiorowisko, by stwierdzić, że do
łazienki, do której się kierowała, biegnie pani Elf, trzymając się za usta. Z kabiny, w
której ledwo się zatrzasnęła dobiegły znaczące głosy, które świadczyły, że
dopadło ją jakieś zatrucie pokarmowe.
Monika umyła
ręce, przeczesała włosy, psiknęła się dezodorantem i poprawiła sypiący się z
oczu tusz.
- Jest tam
ktoś? – usłyszała głos dziewczyny zza zamkniętych drzwi kabiny.
Nie
odpowiadała. Może chciała, żeby jej dupę podetrzeć? Nigdy niewiadomo, lepiej
udawać, że nikogo nie ma.
- Słyszę, że
tam jesteś! – kontynuował elf. – Proszę, pomożesz mi?
- Zabrakło
papieru? – spytała Monika, nieco ironicznie, szybko zasłaniając sobie usta
ręką. Wydawało jej się, że będzie to tylko jedna z jej niegroźnych złośliwych
myśli, tymczasem wypowiedziała ją na głos.
Drzwi od kabiny
otworzyły się kopnięciem nogi. Monia zacisnęła oczy, ale wbrew swoim
przypuszczeniom nie ujrzała gołej dupy na kiblu, a jedynie młodą dziewczynę
przytuloną do muszli klozetowej.
- Zatrułam się
taco – westchnęła, odgarniając spocone włosy. – Nigdy ich nie kupuj.
- Dobra… -
Dziewczyna czuła konsternację, prowadząc tą dziwną konwersację. Po raz pierwszy
chciała, żeby było tu więcej ludzi, żeby nie czuła się tak dziwnie. – A czego
potrzebujesz?
- Zastąp mnie w
pracy – powiedziała bez ogródek rozchorowana laska, łapiąc włosy w kucyk i
wymiotując do kibla.
Monia
zakrztusiła się, chociaż nie miała nic w ustach. Dziewczyna urwała sobie
kawałek papieru toaletowego i wytarła wymiociny z twarzy. Z trudem podniosła
się do pionu i złapała za brzuch.
- Błagam. Zaraz
kręcą reklamówkę…. – wydusiła dziewczyna. – Weźmiesz całą kasą, tylko proszę,
idź tam i mnie zastąp. Inaczej mnie wywalą!
Rozległ się
dziwaczny dźwięk jedzenia przewracającego się w jej żołądku lub innej części
przewodu pokarmowego (Monika wolała się nad tym nie zastanawiać).
- Mam samolot –
skłamała, żeby nie odmówić lasce wprost.
- To nie potrwa
długo! Zaśpiewacie „Rocking Around The
Christmas Tree” i na koniec złapiecie się za ramiona i odmachacie kankana.
To wszystko, obiecuję! No… i trzeba się jeszcze uśmiechać. Ja nie dam rady… -
Dziewczyna pobladła i zatrzasnęła drzwi od kabiny.
Po chwili na
podłodze u stóp Moniki pojawiły się złożone w nierówną kostkę zielone ciuchy.
- Pięćset
funtów piechotą nie chodzi… - powiedziała dziewczyna, podsuwając robocze
ubranie nowej znajomej.
- Pięćset
funtów?! – spytała zszokowana Monika.
- Rozumiem, że
to oznacza tak? – zaśmiała się elfica, ale kolejny atak wymiotów przerwał te
chwile radości.
Monika z
niepokojem podniosła kusą spódniczkę.
- Mam za grube
nogi do tego czegoś – oświadczyła, rozeznając się w sytuacji. Spódnica była na
gumce, jakoś więc mogła się w nią wcisnąć, ale długość była przygnębiająca.
- Och, przestać
gadać głupoty! – skarciła ją pracownica świętego Mikołaja. Rozległ się odgłos
szperania w torbie i już po chwili z kabiny wyleciała kulka skarpetek, które
potoczyły się po łazienkowych kafelkach. – Są długie. Zakryją wszystko.
Monika złapała
element garderoby i się skrzywiła. Używane skarpetki? Pochylając się jednak
zauważyła, że swoje elfica ma na sobie. Dostała więc czyste. Koszulka miała
długi rękaw zakończony futerkiem i duży dekolt. Wszystko w kolorze
szmaragdowym. Do tego buty „Alladynki” zakończone dzwoneczkiem i czapeczka,
również dzwoniąca.
- Nie wierzę,
że to robię… - westchnęła Monika. – Czego nie robi się za pieniądze?
- Wielkie
dzięki! Idź i wyjaśnij im sytuację, że jesteś w zastępstwie za mnie. Niech ci
powiedzą, co masz robić i nauczą cię słów i kroków. – Instrukcja została
przerwana przez kolejny atak zatrucia pokarmowego. – Acha, ale przebierz się
najpierw!
Sama nie
wiedziała, co ją ugryzło, żeby pakować się w to błoto. Pięć minut później stała
przed lustrem, zielona od stóp do głów.
- Brukselko,
jesteś oficjalnie walnięta – powiedziała sama do siebie i wyszła, zmierzyć się
z kolejnym wyzwaniem.
- Mam złe
przeczucie co do Moniki – oświadczyła Madzia, kiedy siedziała z Beverly i
Nathem w kuchni z kubkami gorącej czekolady.
- Jakaś
telepatyczna więź łącząca cię z siostrą? – spytała kobieta ze śmiechem, a
Madzia pokręciła głową.
- Nie wiem, co
to takiego. Po prostu czuję, że coś jest nie tak.
- Po prostu jej
siostra ciągle pakuje się w kłopoty, całkiem prawdopodobne jest więc, że i tym
razem jest podobnie… - zaczął Nath, ale widząc karcące spojrzenie matki, zaczął
się tłumaczyć. – To znaczy… twoje zmartwienie jest bezpodstawne. Była na
lotnisku, miała bilet… Na pewno zaraz wsiada do samolotu i ani się obejrzy, a
będzie w domu.
- Pewnie masz
rację. – Madzia wzruszyła ramionami. – A gdzie Jess?
- W tej chwili
powinna być z ojcem na zakupach w centrum handlowym – wyjaśniła Beverly, a Nath
prychnął.
Madzia
spojrzała na niego pytająco.
- Po prostu
będą tam kręcić reklamówkę. A Jess pojawia się wszędzie, gdzie dzieje się coś
związanego z telewizją lub mediami. Wiesz, taka presja sławnego brata. –
Roześmiał się o odrzucił grzywkę w tył.
- Rzeczywiście
nie ma z tobą łatwo.
- Hej, jestem
wspaniałym bratem!
- O, w to nie
śmiałam wątpić! – Madzia uniosła ręce w geście poddania. – Ale potrafisz być
też dość złośliwy.
- I kto to mówi
– parsknął i uderzył ją piąstką, tak że niemal spadłaby ze stołka przy
kuchennym blacie.
- Nathan, jak
ja cię uczyłam?! Dziewczyn się nie bije! – skarciła syna Beverly.
- To nie jest
dziewczyna, to Maggie! No nie, brachu? – spytał chłopak, po raz kolejny
trącając ją w ramię, tym razem lżej.
Rozmasowała
bolące miejsce. Nie podobało jej się to, że traktował ją jako swojego
przyjaciela. Status przyjaciółki jakoś mogła znieść, ale to było ponad jej
siły.
- Jeśli tak
traktujesz wszystkie koleżanki, to nie dziwota, że nie masz dziewczyny –
oznajmiła zdecydowanie Beverly, dopijając ostatni łyk czekolady i wstawiając
kubek do zmywarki.
- Mamo! –
obruszył się.
- No co? –
spytała zdziwiona.
Machnął ręką,
widząc, że nic nie wskóra.
- Zagram wam
coś – oświadczył i ruszył do pianina.
- No i właśnie
tak traktuje się damy! Trochę romantyzmu! – odezwała się Beverly z uśmiechem, a
do Madzi puściła oczko, co wydało jej się nieco dziwne. Zupełnie jakby
zachciało jej się robić za swatkę.
Podczas gdy
Nath rozgrzewał palce, grając jakieś przypadkowe dźwięki, ona pogrzebała w
jednej z kuchennych szuflad i położyła przed nastolatką egzemplarz gazety. Na
pierwszej stronie widniał jej syn i Madzia, podczas gdy wychodzili z
restauracji. Była to fotografia zrobiona na początku ich znajomości.
- Co to? –
spytała Madzia ze śmiechem, przypominając sobie sytuację.
- Egzemplarz
kolekcjonerski – wyjaśniła Bev, wzruszając ramionami. – Dla Natha też mam na
pamiątkę.
- To… miłe… -
zauważyła nieco zdziwiona Madzia.
- Pierwszy raz
jakieś plotki w gazecie na temat mojego syna mi się spodobały. Chciałabym, żeby
znalazł sobie taką miłą dziewczynę jak ty.
To wyznanie
kobiety zbiło Madzię z tropu. Była wdzięczna, że Nath zawołał je do salonu, bo
był ciekawy, o czym rozmawiają. Nie wiedziała co odpowiedzieć ewentualnej
przyszłej teściowej.
- O czym tam
szepczecie? – spytał chłopak, odrywając się od pianina.
- Dałam Maggie
prezent – wyjaśniła Beverly, wskazując na gazetę w rękach nastolatki. – Nie
martw się, ty też taki dostaniesz.
- Super. Teraz
Liam Payne nie będzie jedynym chłopakiem, z którym masz pamiątkowe zdjęcie. –
Nath nerwowo się roześmiał, a zdając sobie sprawę, że mogło to dziwnie
zabrzmieć, rozmasował sobie kark. – To jak, mały koncercik?
- Przydałaby mi
się jakaś odskocznia od tych moich mrocznych myśli. – Madzia usiadła na kanapie
i zamknęła oczy. – Graj.
Beverly usiadła
koło niej, a Nathan jak na złość wybrał coś mrocznego, ale tylko na chwilę. Szybko
zaczął się śmiać i zmienił repertuar na bardziej pogodny. Jakąś świąteczną
piosenkę, którą Madzia gdzieś już słyszała, ale nie znała z nazwy.
Tak spędzali
miło czas do godziny dwudziestej pierwszej, kiedy drzwi otworzyły się
gwałtownie i do pomieszczenia weszła Jess.
- Cześć,
siostra! – powiedział Nath, odrywając się od wciągającego zajęcia.
- Ach, to ty –
westchnęła Jess bez entuzjazmu, machając ręką do brata, a do Madzi podchodząc i
ją obejmując. – Za to za tobą się stęskniłam.
Rozbawiło
nastolatkę to wyznanie, a mina Natha zbitego z tropu, tylko spotęgowało
przyjemny nastrój, bo wyglądał przekomicznie.
- Och, no
przecież żartuję! – parsknęła śmiechem Jess i wyściskała brata. – Ale niedawno
się widzieliśmy.
- Maggie też widziałaś niedawno, a jednak
zaszczyciłaś ją entuzjastycznym przywitaniem – oznajmił obruszony, a ona
wzruszyła ramionami.
- No bo ją
lubię! - Rzucił w nią poduszką z kanapy, ale widać było, że są kochającym
rodzeństwem i tylko się ze sobą droczą. - Królestwo za gorącą czekoladę! –
oznajmiła Jess, zatapiając się w miękką sofę. Potrzebuję czegoś ciepłego, bo mi
zimno i czegoś słodkiego, bo jestem zdenerwowana.
- Zdenerwowana?
– spytała z troską Bev. – A co się stało? Pokłóciłaś się z ojcem?
- W centrum
handlowym jest ekipa telewizyjna i kręcą reklamę. Jakieś cycate lalunie tańcują
i śpiewają wokoło chatki Mikołaja, który obżera się produktami firmowymi sklepu
prosto z koszyka – wyjaśniła siostra Natha.
- I to cię tak
zdenerwowało? – zdziwiła się Madzia, przypominając sobie wystrój centrum, w
którym jeszcze nie tak dawno temu była.
- Zdenerwowało
ją, że ona mają cycki, podczas gdy ona… - Nath nie zdążył skończyć, bo tym
razem to w jego stronę poszybowała poduszka.
Beverly wyszła
na chwilę, by wlać córce czekolady, która była jeszcze ciepła.
- Proszę,
słońce. Mów dalej.
- No więc… była
tam taka jedna dziewczyna, która wyzywała na małe dzieci w dwóch językach.
Trochę po angielsku, trochę… w sumie nie wiem po jakiemu. – Jess zastanowiła
się, ale nic nie przyszło jej do głowy.
- Brzmi jak
twoja siostra – słusznie zauważył Nath, a Madzia się roześmiała.
- Tylko że ona
jest już w samolocie. Mam nadzieję – dodała po chwili namysłu.
Jess
kontynuowała.
- No i chodziło
jej o to, że dzieciaki zwróciły przy wszystkich uwagę, że jej się spódnica
podwinęła, pokazując gacie. W sumie nic takiego, bo to były jakieś specjalne
czarne getry. Ale ona chyba miała jakąś nerwicę. Jak zaczęłam się śmiać, to
gadała coś do mnie, mimo iż nic nie rozumiałam. Święty Mikołaj ją uspokajał, bo
chciała przeskakiwać przez barierkę – zakończyła dziewczyna.
- Wiesz, że on
nie istnieje? – spytał Nath, żeby się upewnić, a siostra rzuciła mu lodowate
spojrzenie.
- Taki aktor,
wiesz o co mi chodzi. Też gadał po lapońsku, czy jakoś tam. – Wzruszyła
ramionami.
- I to tak cię
zdenerwowało? Trzeba było jej lukrecją przywalić! – powiedziała Madzia i
wszyscy wybuchli śmiechem.
- Co ciekawe,
chciała przywalić jakiemuś dzieciakowi za to, że robił zdjęcia jej gaciom.
Złapała plastikową lukrecję i próbowała przejść przez barierkę, ale reżyser
zwrócił jej uwagę, że jak się nie uspokoi, to ją zwolni. Mam tu nawet zdjęcie.
– Jess sięgnęła do kieszeni, z której wyjęła telefon.
Z
niezadowoleniem stwierdziła, że twarz się zamazała, ale śmiesznym widokiem była
dziewczyna przebrana za elfa, która trzymała dwumetrową biało-czerwoną lukrecję
i wykonywała zamach na jakiegoś ośmioletniego gówniarza.
- Nie wiem, co
cię tak zdenerwowało. Przecież to przezabawne – chichotali Madzia i Nath.
- Zdenerwowało
mnie to, że ochrona kazała mi wyjść z centrum. Mimo iż to ona mnie zaczepiała.
– Jess w geście obrażenia złożyła ręce na piersi.
- Cóż, w
gruncie rzeczy to ty zaczęłaś, śmiejąc się z niej. Gdyby coś takiego przytrafiło
się tobie… - zaczęła Beverly, ale lodowate spojrzenie córki nakazało jej
milczenie.
- Mniejsza o
to, prezenty kupiłam, więc jestem zadowolona.
- Ale twoja
kariera w telewizji musi poczekać – zauważył Nath.
- Innym razem –
zaśmiała się Jess i wszyscy pogrążyli się w przyjemniej konwersacji, podczas
której dzielili się przygodami, o których dziewczyna nie słyszała.
Madzia
opowiedziała o JLS i fakcie, że Aston pomachał jej i jej siostrze w windzie.
Okazało się, że siostra Natha go uwielbia i koniecznie chciała widzieć zdjęcie,
ale to Monika miała ze sobą pendrive’a, było więc to niemożliwe.
Historia z
wypadkiem autokaru również robiła furorę. Jessica stwierdziła, że koniecznie
musi zobaczyć ten horror, bo nie da jej to spokoju. Wtedy Madzia i Nath przybliżyli
jej swoje sny, na dobre zniechęcając ją do oglądania takiego rodzaju kina.
- Cieszę się,
że będziesz z nami spędzać święta – podsumowała wieczór Jess. – Taką szwagierkę
mogłabym mieć.
Madzia
uśmiechnęła się lekko zawstydzona, słysząc te słowa. Była wdzięczna, że ani
Beverly, ani Nathan ich nie słyszeli.
Poszła spać
dość wcześnie, choć wcale jej się nie chciało. Wyspała się poprzedniej nocy,
nie widziała więc sensu w słowach Beverly, która nadała im godzinę policyjną. Jako
że Jess wróciła, Nathowi została przydzielona kanapa. Mimo tego iż miał gdzie
spać, jakoś ciągnęło go do swojej sypialni, czy to z powodu faktu, że materac
był wygodniejszy niż sofa czy przez lokatorkę zajmującą jego łóżko… Pewne było,
że krótko przed północą otworzył drzwi do swojej sypialni i niepewnie zajrzał
do środka.
- Śpisz? –
spytał szeptem.
- Nie –
odpowiedziała Madzia z gulą w gardle.
- Czy nie
będziesz miała nic przeciwko, jeśli prześpię się na materacu? Strasznie bolą
mnie plecy na tej kanapie…
- Jasne, w
końcu to twój pokój – powiedziała, łaskawie zezwalając, żeby rozłożył pościel
na wyciągnięcie ręki od niej.
- Dobranoc –
powiedział cicho, przykładając głowę do poduszki. Odpowiedziała mu, ale była pewna,
że tej nocy nie zaśnie. Przynajmniej nie mając go tak blisko, a jednocześnie
tak daleko. Najwyraźniej miał ten sam problem, bo już po chwili odezwał się
cicho. – Śpisz?
- Tak.
- Acha, ok. Nie
przeszkadzam.
- No przecież
żartuję! – zaśmiała się cicho i odwróciła się bokiem w jego stronę. Śmiesznie
wyglądał opatulony w kołdrę. Jak naleśnik.
- Nie chciałem
cię budzić… Jeśli jesteś zmęczona…
- Nagle się tak
przejmujesz moimi odczuciami? – prychnęła. – Brachu.
- Myślałem, że
jesteśmy przyjaciółmi.
- Bo jesteśmy.
Ale to nie zmienia faktu, że jestem dziewczyną. Nie twoim brachem.
Zmieszał się
lekko, słysząc to wyznanie. Przysiadł na materacu i zaczął poprawiać sobie
poduszkę. Najwyraźniej nie wiedział, jak się wytłumaczyć.
- Masz mi coś
do powiedzenia? – spytała, zdając sobie sprawę, że nie ma pojęcia, czy zasnął
czy po prostu celowo przerwał rozmowę, która go krępowała.
- Przepraszam,
nie wiedziałem, że oczekujesz odpowiedzi.
- No,
chciałabym usłyszeć wytłumaczenie.
- Nie
wiedziałem, że ci przeszkadza fakt, że traktuje cię jak kumpla.
- Gdybyś nie
zauważył, to jestem dziewczyną i nawet lekkie szturchania twoimi małymi
piąstkami mogą sprawić mi ból – wyjaśniła. Ciemność panująca w pokoju dodawała
jej odwagi. Ewentualnego rumieńca na jej twarzy chłopak nie był w stanie
zauważyć.
- Ja…
przepraszam. – Nie widziała go dokładnie, ale wyobrażała sobie, że nerwowo
przeczesuje włosy ręką. – Rzeczywiście mogłem wziąć pod uwagę fakt, że przede
wszystkim jesteś dziewczyną.
- A
wcześniej nie brałeś tego pod uwagę?! – uniosła się, ale zdając sobie sprawę,
że mogło to zabrzmieć jak atak zazdrości, odkaszlnęła.
- Nie
wiem, co mam ci na to odpowiedzieć.
- Jak
to nie wiesz? Myślałam, że rozmowa z dziewczynami przychodzi ci łatwo. Masz w
końcu tyle przyjaciółek… - Wywróciła oczami, kiedy zdała sobie sprawę, że sama
się pogrąża. Na szczęście tego nie zauważył.
-
Choćbym i miał ich milion, to i tak ich nigdy nie zrozumiem.
Znowu
to robił. Mówił w trzeciej osobie liczby mnogiej, chociaż powinien użyć drugiej
osoby. Ona też była dziewczyną, czy musiała mu zaświecić gołymi cyckami przed
oczami, żeby to zauważył?
- A
fanki? Wydaje się, że świetnie się z nimi dogadujesz… - drążyła.
-
Kobiety to dla mnie zagadka. Nigdy nie zrozumiem motywów ich działania. –
Zamyślił się przez chwilę, bo rozmowa zapowiadała się schodzić na bardziej
poważne tory. – Myślisz, że kogoś znasz, a tak naprawdę okazuje się, że nic o
nim nie wiesz…
- Eee…
dlaczego mam wrażenie, że nie mówimy już o kobietach tylko o jakiejś konkretnej
sprawie? – spytała, kładąc się na brzuchu, żeby lepiej móc mu się przyjrzeć w
ciemności.
- Bo
tak jest – przyznał po chwili namysłu.
Nie
nalegała, żeby podzielił się z nią tą historią. Tylko od niego zależało, czy
jej zaufa na tyle, by się zwierzyć. Cisza trwała z minutę. Jego głośne
westchnięcie zwiastowało, że już się zdecydował powierzyć jej swoje bolesne
wspomnienia.
- Moje relacje z płcią przeciwną bywają… różne…
Wiem, że wydaje się, że z fankami mam świetny kontakt, jestem pewny siebie i,
co często wypomina mi Jay, „flirtuję z wszystkim, co ma cycki i się rusza”…
-
Zaraz… A to nie czasami o Tomie? – spytała Madzia, marszcząc brwi.
-
Rzeczywiście, masz rację. Do mnie powiedział, że „uwodzę kamerę, jakbym
prowadził grę wstępną”.
- A to
nie było do Maxa? – zdziwiła się Madzia.
- Nie,
to było do mnie. Pamiętam, że jeszcze namawiał mnie, żebym całował nie tylko
kamerę, ale i kamerzystę…
Roześmiała
się, bo nie mogła się powstrzymać. Szybko jednak zatkała usta dłonią, żeby nie
odstraszyć go od zeznać. Tak bardzo chciała wiedzieć, dlaczego tak nagle
spoważniał.
-
Dziewczyna, w której wydawało mi się, że byłem zakochany, mnie zdradziła –
wypalił nagle, przerywając jej rozmyślania.
- Jej…
to okropne. Bardzo mi przykro – powiedziała z czystym smutkiem w głosie. Jak
ktoś mógł go zdradzić? Czy ta dziewczyna była ślepa? Upośledzona?
Niewyobrażalnie głupia? Najwyraźniej któreś z tych określeń do niej pasowało,
bo Nathan nie tylko wyglądał świetnie, ale i był dobrym człowiekiem. Poznała go
jako osobę miłą, uprzejmą, słodką, troskliwą i zabawną. Jak można było go nie
kochać? Wróciła na ziemię, kiedy zdała sobie sprawę, że do niej mówi.
- I
tak właśnie powstał tekst do „Warzone”. Napisałem
ją razem z Maxem. – Być może wzruszył ramionami, a może tylko poprawiał sobie
poduszkę. Tego Madzia nie była pewna.
- Nie
wyobrażam sobie jak to jest być zdradzonym, ale wiedz, że ta dziewczyna nie
była ciebie warta – odezwała się nastolatka po chwili zadumy.
-
Teraz to wiem. Ale to nie zmienia faktu, że przy dziewczynach zachowuję się
nieco dziwnie…
- Ale
ja jestem twoim brachem – słusznie zauważyła Madzia i się roześmiali.
Powiedzieli
sobie dobranoc i ułożyli na posłaniach. Ale oboje długo nie mogli zasnąć.
~*~
O boże ta ich rozmowa... ♥♥ Ale mieszasz mi już w głowie :D Nath i Magda, Magda i Liam , nie wiem jak to już z nimi będzie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na CD :3
Po prostu super. Nic więcej nie umiem w tej chwili z siebie wykrzesać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następną część- Madeleine.
Boże, jaka pompa! Zaatakować sztuczną lukrecją- bezcenne. Aż się na dywanie zwijam. A tak w ogóle... to Nath i Maggie będą razem? Bo jak nie to... zgon. Czekam na nexta. Najlepiej, żeby był jutro...
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie z Moniką haha
No i czy Madzia i Nath w końcu będą razem.
Czekam na następny :D
kocham kocham kocham :-) a czołówka jest świetna dawaj next :*
OdpowiedzUsuńNie wiem co brałaś przed tym jak napisałaś,że ten rozdział jest nudny ale nie bierz tego więcej bo to źle wpływa na Twoje racjonalne myślenie:p
OdpowiedzUsuńTak świetnie wykreowałaś postać Moniki,że bije Ci teraz pokłony:)
Monika z każdym rozdziałem coraz bardziej rozwala system a ja leżę ze śmiechu jak czytam co ona wyprawia:D Tym razem groziła dziecku lukrecją haha nie mogę z tego i cały czas mi się gęba cieszy,nawet teraz,jak piszę ten komentarz:D
Hmm... Madzia i Nathan czy coś między nimi będzie?:3 Zobaczymy co wymyśliłaś i już nie mogę się doczekać następnego!;)
P.S.Obie wersje czołówki są świetne!:)A tak a pro po czołówki mam pytanie:kto ją śpiewa i jaki jest tytuł tej piosenki w pierwszej czołówce bo mi się spodobała ale nie wiem czyja ona jest;3 Z góry dziękuje za odpowiedź;)
bajek nie opowiadaj
OdpowiedzUsuńodcinek jest komiczny a nie nudny
ja na twoim blogu nie spotkalam się jeszcze z nudnym rozdziałem
wszystkie są fenomenalne
kocham tego bloga
i właśnie czy madzia i nath bd razem
mam nadzieję ze tak
weny i nexta =D
Dobry pomysł z tą pomocnicą Świętego Mikołaja xD Rozdział świetny! Zapraszam do mnie only-one-love-one-life.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie jest nudny! Jest świetny i śmieszny!
OdpowiedzUsuńNie mogę rozkminić skąd bierzesz takie pomysły?! Fajne i do tego śmieszne!
Masz niewyobrażalny talent ;)
Nie mogę się doczekać kolejnego :)
Ta ich rozmowa ;>
Nathan nazywa ją brachem tylko z tego powodu, że wypiera się uczuć do niej. Ja to wiem... Hehe :D :P
No cóż... Nic dodać nic ując. Ten rozdział jest po prostu... No brak mi słów. Tak jak z resztą w innych. Piszesz praktycznie stylem książkowym co jest wielkim plusem u Ciebie :D
Weny i czekam na kolejny rozdział ;)
zostałaś nominowana
OdpowiedzUsuńhttp://xxxlive-the-momentxxx.blogspot.com/2012/12/liebster-award-2.html
Rozdział fajny. Czekam na next i One Direction :**
OdpowiedzUsuńWow. Jestem pod wrażeniem tego rozdziału. Świetnie. Czekam na next. PS: Niech Monia spoważnieje i przestanie się pakować aż w tyle kłopotów.
OdpowiedzUsuń