środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 38 - "Szalony elf"

Tym razem nudny odcinek, ale i przez takie trzeba przebrnąć.
Dziękuję Wam za komentarze i wejścia, to wielkie wsparcie dla mnie.
Czytajcie, komentujcie i dajcie znać, co sądzicie :)
Pozdrawiam :*
 
Zachęcam również do obejrzenia nowej wersji czołówki :)
 
 

W tym rozdziale Monika wraca do domu, a Madzia i Nath odbywają szczerą rozmowę.
~*~



Tak długo zasiedzieli się w centrum handlowym, że Beverly musiała zadzwonić do syna, bo nieco się zaniepokoiła. Zbliżała się godzina odlotu Moniki, a jej bagaże nadal były na przedmieściach. Ostatecznie zdecydowali, że kobieta oderwie się od kuchennych czynności i przywiezie spakowane walizki na lotnisko, gdzie spotka się z dziewczynami i swoim synem.
- Na pewno sobie poradzisz? – spytała Madzia, kiedy jej siostra nalegała, by pojechali do domu z matką Natha, bo potem jeszcze dopadną ich jakieś napalone fanki.
- Tak, wszystko załatwione.  Skoro mam bilet, to co może być w tym trudnego? Trafię do samolotu. Przynajmniej mam taką nadzieję. – Wzruszyła ramionami. Nie lubiła podróżować sama na dłuższe trasy, ale nie było innego wyjścia.
- Nie podoba mi się zostawianie cię tu samej, ale… trudno, nara! – Madzia odwróciła się na pięcie i z poważną miną chciała odejść, ale nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. – No dobra, wesołych świąt! – powiedziała, przytulając siostrę na pożegnanie. – A co ty chciałaś od tego Gwiazdora?
- Żeby przestał mnie trzymać za dupę – zażartowała Monia.
- Ale ja serio pytam.
- Och, nieważne. I tak się nie spełni. – Monika machnęła ręką i przesunęła się, by pożegnać się z Nathem, który ją przytulił. Jego matka złapała jej twarz między dłonie i wycałowała w oba policzki, jakby znały się od dawna. – Dziękuję za gościnę – powiedziała starsza z dziewczyn na pożegnanie, machając im ręką.
Została na lotnisku sama z ciężką torbą, podręcznym bagażem i gazetą, którą sobie kupiła, by nie nudzić się podczas oczekiwania. Na tablicy wyczytała, że samolot miała jednak o 19:30, a była dopiero 17. Miała więc trochę czasu. Zdążyła ponownie zauważyć, że zaciął jej się telefon. Lekko się zdenerwowała, bo chciała napisać do koleżanki i spytać, czy nie będzie żadnych problemów z biletem.
Postanowiła zapytać się o to w kasie. Podała bilet miłej kobiecie, która z równie miłym wyrazem twarzy oznajmiła, że bilet został przebukowany, ale na inną datę.
- No to mam przerąbane – powiedziała Monika, podpierając ręką brodę i stwierdzając, że nagle odblokował jej się telefon, na którym dostała z tuzin wiadomości od swojej koleżanki, która tłumaczyła, że przebukowanie biletu na okres świąteczny będzie niemożliwe ze zględu na fakt, że wszystkie bilety są porezerwowane.
- Przeklęty grat – warknęła Monika na telefon, zarzuciła sobie ciężką torbę przez ramię i poszła usiąść na siedzenia, żeby obmyślić plan działania.
Nathan, jego matka i Madzia pewnie zajeżdżali właśnie do domu. Nie chciała im przeszkadzać. Wróciła do kasy biletowej i zapytała, co ma w zaistniałej sytuacji zrobić.
- Może pani kupić bilet na lot z przesiadką, ale samolot jest dopiero nad ranem - tłumaczyła pracownica lotniska, a Monika klasnęła w dłonie.
- Jasne, że biorę! – rozochociła się.
Pracownica lotniska przebukowała bilet Moniki na taki z przesiadką, do którego ta musiała dopłacić i rzuciła coś w stylu „następny”, co uświadczyło dziewczynę w przekonaniu, że zawraca jej dupę.
Monika pokręciła się więc trochę po lotnisku i znalazła przechowalnię bagażu. Jakaś kobieta zwróciła jej jednak uwagę, żeby nie zostawiała tam swoich rzeczy, bo „Polacy kradną”. Była to na tyle słuszna uwaga, że dziewczyna wolała nie ryzykować i udała się do centrum handlowego, w którym jeszcze niedawno robili zakupy razem z ciężką torbą.
Przed Wioską Świętego Mikołaja rozstawiła się ekipa telewizyjna, która miała kręcić reklamówkę. Całość odgrodzono metalowymi barierkami, wokół których zebrał się mały tłumek gapiów. Kilka dziewczyn przebranych za elfy wymachiwało nogami coś w stylu taniec kankana. Monika minęła zbiorowisko, by stwierdzić, że do łazienki, do której się kierowała, biegnie pani Elf, trzymając się za usta. Z kabiny, w której ledwo się zatrzasnęła dobiegły znaczące głosy, które świadczyły, że dopadło ją jakieś zatrucie pokarmowe.
Monika umyła ręce, przeczesała włosy, psiknęła się dezodorantem i poprawiła sypiący się z oczu tusz.
- Jest tam ktoś? – usłyszała głos dziewczyny zza zamkniętych drzwi kabiny.
Nie odpowiadała. Może chciała, żeby jej dupę podetrzeć? Nigdy niewiadomo, lepiej udawać, że nikogo nie ma.
- Słyszę, że tam jesteś! – kontynuował elf. – Proszę, pomożesz mi?
- Zabrakło papieru? – spytała Monika, nieco ironicznie, szybko zasłaniając sobie usta ręką. Wydawało jej się, że będzie to tylko jedna z jej niegroźnych złośliwych myśli, tymczasem wypowiedziała ją na głos.
Drzwi od kabiny otworzyły się kopnięciem nogi. Monia zacisnęła oczy, ale wbrew swoim przypuszczeniom nie ujrzała gołej dupy na kiblu, a jedynie młodą dziewczynę przytuloną do muszli klozetowej.
- Zatrułam się taco – westchnęła, odgarniając spocone włosy. – Nigdy ich nie kupuj.
- Dobra… - Dziewczyna czuła konsternację, prowadząc tą dziwną konwersację. Po raz pierwszy chciała, żeby było tu więcej ludzi, żeby nie czuła się tak dziwnie. – A czego potrzebujesz?
- Zastąp mnie w pracy – powiedziała bez ogródek rozchorowana laska, łapiąc włosy w kucyk i wymiotując do kibla.
Monia zakrztusiła się, chociaż nie miała nic w ustach. Dziewczyna urwała sobie kawałek papieru toaletowego i wytarła wymiociny z twarzy. Z trudem podniosła się do pionu i złapała za brzuch.
- Błagam. Zaraz kręcą reklamówkę…. – wydusiła dziewczyna. – Weźmiesz całą kasą, tylko proszę, idź tam i mnie zastąp. Inaczej mnie wywalą!
Rozległ się dziwaczny dźwięk jedzenia przewracającego się w jej żołądku lub innej części przewodu pokarmowego (Monika wolała się nad tym nie zastanawiać).
- Mam samolot – skłamała, żeby nie odmówić lasce wprost.
- To nie potrwa długo! Zaśpiewacie „Rocking Around The Christmas Tree” i na koniec złapiecie się za ramiona i odmachacie kankana. To wszystko, obiecuję! No… i trzeba się jeszcze uśmiechać. Ja nie dam rady… - Dziewczyna pobladła i zatrzasnęła drzwi od kabiny.
Po chwili na podłodze u stóp Moniki pojawiły się złożone w nierówną kostkę zielone ciuchy.
- Pięćset funtów piechotą nie chodzi… - powiedziała dziewczyna, podsuwając robocze ubranie nowej znajomej.
- Pięćset funtów?! – spytała zszokowana Monika.
- Rozumiem, że to oznacza tak? – zaśmiała się elfica, ale kolejny atak wymiotów przerwał te chwile radości.
Monika z niepokojem podniosła kusą spódniczkę.
- Mam za grube nogi do tego czegoś – oświadczyła, rozeznając się w sytuacji. Spódnica była na gumce, jakoś więc mogła się w nią wcisnąć, ale długość była przygnębiająca.
- Och, przestać gadać głupoty! – skarciła ją pracownica świętego Mikołaja. Rozległ się odgłos szperania w torbie i już po chwili z kabiny wyleciała kulka skarpetek, które potoczyły się po łazienkowych kafelkach. – Są długie. Zakryją wszystko.
Monika złapała element garderoby i się skrzywiła. Używane skarpetki? Pochylając się jednak zauważyła, że swoje elfica ma na sobie. Dostała więc czyste. Koszulka miała długi rękaw zakończony futerkiem i duży dekolt. Wszystko w kolorze szmaragdowym. Do tego buty „Alladynki” zakończone dzwoneczkiem i czapeczka, również dzwoniąca.
- Nie wierzę, że to robię… - westchnęła Monika. – Czego nie robi się za pieniądze?
- Wielkie dzięki! Idź i wyjaśnij im sytuację, że jesteś w zastępstwie za mnie. Niech ci powiedzą, co masz robić i nauczą cię słów i kroków. – Instrukcja została przerwana przez kolejny atak zatrucia pokarmowego. – Acha, ale przebierz się najpierw!
Sama nie wiedziała, co ją ugryzło, żeby pakować się w to błoto. Pięć minut później stała przed lustrem, zielona od stóp do głów.
- Brukselko, jesteś oficjalnie walnięta – powiedziała sama do siebie i wyszła, zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem.
- Mam złe przeczucie co do Moniki – oświadczyła Madzia, kiedy siedziała z Beverly i Nathem w kuchni z kubkami gorącej czekolady.
- Jakaś telepatyczna więź łącząca cię z siostrą? – spytała kobieta ze śmiechem, a Madzia pokręciła głową.
- Nie wiem, co to takiego. Po prostu czuję, że coś jest nie tak.
- Po prostu jej siostra ciągle pakuje się w kłopoty, całkiem prawdopodobne jest więc, że i tym razem jest podobnie… - zaczął Nath, ale widząc karcące spojrzenie matki, zaczął się tłumaczyć. – To znaczy… twoje zmartwienie jest bezpodstawne. Była na lotnisku, miała bilet… Na pewno zaraz wsiada do samolotu i ani się obejrzy, a będzie w domu.
- Pewnie masz rację. – Madzia wzruszyła ramionami. – A gdzie Jess?
- W tej chwili powinna być z ojcem na zakupach w centrum handlowym – wyjaśniła Beverly, a Nath prychnął.
Madzia spojrzała na niego pytająco.
- Po prostu będą tam kręcić reklamówkę. A Jess pojawia się wszędzie, gdzie dzieje się coś związanego z telewizją lub mediami. Wiesz, taka presja sławnego brata. – Roześmiał się o  odrzucił grzywkę w tył.
- Rzeczywiście nie ma z tobą łatwo.
- Hej, jestem wspaniałym bratem!
- O, w to nie śmiałam wątpić! – Madzia uniosła ręce w geście poddania. – Ale potrafisz być też dość złośliwy.
- I kto to mówi – parsknął i uderzył ją piąstką, tak że niemal spadłaby ze stołka przy kuchennym blacie.
- Nathan, jak ja cię uczyłam?! Dziewczyn się nie bije! – skarciła syna Beverly.
- To nie jest dziewczyna, to Maggie! No nie, brachu? – spytał chłopak, po raz kolejny trącając ją w ramię, tym razem lżej.
Rozmasowała bolące miejsce. Nie podobało jej się to, że traktował ją jako swojego przyjaciela. Status przyjaciółki jakoś mogła znieść, ale to było ponad jej siły.
- Jeśli tak traktujesz wszystkie koleżanki, to nie dziwota, że nie masz dziewczyny – oznajmiła zdecydowanie Beverly, dopijając ostatni łyk czekolady i wstawiając kubek do zmywarki.
- Mamo! – obruszył się.
- No co? – spytała zdziwiona.
Machnął ręką, widząc, że nic nie wskóra.
- Zagram wam coś – oświadczył i ruszył do pianina.
- No i właśnie tak traktuje się damy! Trochę romantyzmu! – odezwała się Beverly z uśmiechem, a do Madzi puściła oczko, co wydało jej się nieco dziwne. Zupełnie jakby zachciało jej się robić za swatkę.
Podczas gdy Nath rozgrzewał palce, grając jakieś przypadkowe dźwięki, ona pogrzebała w jednej z kuchennych szuflad i położyła przed nastolatką egzemplarz gazety. Na pierwszej stronie widniał jej syn i Madzia, podczas gdy wychodzili z restauracji. Była to fotografia zrobiona na początku ich znajomości.
- Co to? – spytała Madzia ze śmiechem, przypominając sobie sytuację.
- Egzemplarz kolekcjonerski – wyjaśniła Bev, wzruszając ramionami. – Dla Natha też mam na pamiątkę.
- To… miłe… - zauważyła nieco zdziwiona Madzia.
- Pierwszy raz jakieś plotki w gazecie na temat mojego syna mi się spodobały. Chciałabym, żeby znalazł sobie taką miłą dziewczynę jak ty.
To wyznanie kobiety zbiło Madzię z tropu. Była wdzięczna, że Nath zawołał je do salonu, bo był ciekawy, o czym rozmawiają. Nie wiedziała co odpowiedzieć ewentualnej przyszłej teściowej.
- O czym tam szepczecie? – spytał chłopak, odrywając się od pianina.
- Dałam Maggie prezent – wyjaśniła Beverly, wskazując na gazetę w rękach nastolatki. – Nie martw się, ty też taki dostaniesz.
- Super. Teraz Liam Payne nie będzie jedynym chłopakiem, z którym masz pamiątkowe zdjęcie. – Nath nerwowo się roześmiał, a zdając sobie sprawę, że mogło to dziwnie zabrzmieć, rozmasował sobie kark. – To jak, mały koncercik?
- Przydałaby mi się jakaś odskocznia od tych moich mrocznych myśli. – Madzia usiadła na kanapie i zamknęła oczy. – Graj.
Beverly usiadła koło niej, a Nathan jak na złość wybrał coś mrocznego, ale tylko na chwilę. Szybko zaczął się śmiać i zmienił repertuar na bardziej pogodny. Jakąś świąteczną piosenkę, którą Madzia gdzieś już słyszała, ale nie znała z nazwy.
Tak spędzali miło czas do godziny dwudziestej pierwszej, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie i do pomieszczenia weszła Jess.
- Cześć, siostra! – powiedział Nath, odrywając się od wciągającego zajęcia.
- Ach, to ty – westchnęła Jess bez entuzjazmu, machając ręką do brata, a do Madzi podchodząc i ją obejmując. – Za to za tobą się stęskniłam.
Rozbawiło nastolatkę to wyznanie, a mina Natha zbitego z tropu, tylko spotęgowało przyjemny nastrój, bo wyglądał przekomicznie.
- Och, no przecież żartuję! – parsknęła śmiechem Jess i wyściskała brata. – Ale niedawno się widzieliśmy.
 - Maggie też widziałaś niedawno, a jednak zaszczyciłaś ją entuzjastycznym przywitaniem – oznajmił obruszony, a ona wzruszyła ramionami.
- No bo ją lubię! - Rzucił w nią poduszką z kanapy, ale widać było, że są kochającym rodzeństwem i tylko się ze sobą droczą. - Królestwo za gorącą czekoladę! – oznajmiła Jess, zatapiając się w miękką sofę. Potrzebuję czegoś ciepłego, bo mi zimno i czegoś słodkiego, bo jestem zdenerwowana.
- Zdenerwowana? – spytała z troską Bev. – A co się stało? Pokłóciłaś się z ojcem?
- W centrum handlowym jest ekipa telewizyjna i kręcą reklamę. Jakieś cycate lalunie tańcują i śpiewają wokoło chatki Mikołaja, który obżera się produktami firmowymi sklepu prosto z koszyka – wyjaśniła siostra Natha.
- I to cię tak zdenerwowało? – zdziwiła się Madzia, przypominając sobie wystrój centrum, w którym jeszcze nie tak dawno temu była.
- Zdenerwowało ją, że ona mają cycki, podczas gdy ona… - Nath nie zdążył skończyć, bo tym razem to w jego stronę poszybowała poduszka.
Beverly wyszła na chwilę, by wlać córce czekolady, która była jeszcze ciepła.
- Proszę, słońce. Mów dalej.
- No więc… była tam taka jedna dziewczyna, która wyzywała na małe dzieci w dwóch językach. Trochę po angielsku, trochę… w sumie nie wiem po jakiemu. – Jess zastanowiła się, ale nic nie przyszło jej do głowy.
- Brzmi jak twoja siostra – słusznie zauważył Nath, a Madzia się roześmiała.
- Tylko że ona jest już w samolocie. Mam nadzieję – dodała po chwili namysłu.
Jess kontynuowała.
- No i chodziło jej o to, że dzieciaki zwróciły przy wszystkich uwagę, że jej się spódnica podwinęła, pokazując gacie. W sumie nic takiego, bo to były jakieś specjalne czarne getry. Ale ona chyba miała jakąś nerwicę. Jak zaczęłam się śmiać, to gadała coś do mnie, mimo iż nic nie rozumiałam. Święty Mikołaj ją uspokajał, bo chciała przeskakiwać przez barierkę – zakończyła dziewczyna.
- Wiesz, że on nie istnieje? – spytał Nath, żeby się upewnić, a siostra rzuciła mu lodowate spojrzenie.
- Taki aktor, wiesz o co mi chodzi. Też gadał po lapońsku, czy jakoś tam. – Wzruszyła ramionami.
- I to tak cię zdenerwowało? Trzeba było jej lukrecją przywalić! – powiedziała Madzia i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Co ciekawe, chciała przywalić jakiemuś dzieciakowi za to, że robił zdjęcia jej gaciom. Złapała plastikową lukrecję i próbowała przejść przez barierkę, ale reżyser zwrócił jej uwagę, że jak się nie uspokoi, to ją zwolni. Mam tu nawet zdjęcie. – Jess sięgnęła do kieszeni, z której wyjęła telefon.
Z niezadowoleniem stwierdziła, że twarz się zamazała, ale śmiesznym widokiem była dziewczyna przebrana za elfa, która trzymała dwumetrową biało-czerwoną lukrecję i wykonywała zamach na jakiegoś ośmioletniego gówniarza.
- Nie wiem, co cię tak zdenerwowało. Przecież to przezabawne – chichotali Madzia i Nath.
- Zdenerwowało mnie to, że ochrona kazała mi wyjść z centrum. Mimo iż to ona mnie zaczepiała. – Jess w geście obrażenia złożyła ręce na piersi.
- Cóż, w gruncie rzeczy to ty zaczęłaś, śmiejąc się z niej. Gdyby coś takiego przytrafiło się tobie… - zaczęła Beverly, ale lodowate spojrzenie córki nakazało jej milczenie.
- Mniejsza o to, prezenty kupiłam, więc jestem zadowolona.
- Ale twoja kariera w telewizji musi poczekać – zauważył Nath.
- Innym razem – zaśmiała się Jess i wszyscy pogrążyli się w przyjemniej konwersacji, podczas której dzielili się przygodami, o których dziewczyna nie słyszała.
Madzia opowiedziała o JLS i fakcie, że Aston pomachał jej i jej siostrze w windzie. Okazało się, że siostra Natha go uwielbia i koniecznie chciała widzieć zdjęcie, ale to Monika miała ze sobą pendrive’a, było więc to niemożliwe.
Historia z wypadkiem autokaru również robiła furorę. Jessica stwierdziła, że koniecznie musi zobaczyć ten horror, bo nie da jej to spokoju. Wtedy Madzia i Nath przybliżyli jej swoje sny, na dobre zniechęcając ją do oglądania takiego rodzaju kina.
- Cieszę się, że będziesz z nami spędzać święta – podsumowała wieczór Jess. – Taką szwagierkę mogłabym mieć.
Madzia uśmiechnęła się lekko zawstydzona, słysząc te słowa. Była wdzięczna, że ani Beverly, ani Nathan ich nie słyszeli.
Poszła spać dość wcześnie, choć wcale jej się nie chciało. Wyspała się poprzedniej nocy, nie widziała więc sensu w słowach Beverly, która nadała im godzinę policyjną. Jako że Jess wróciła, Nathowi została przydzielona kanapa. Mimo tego iż miał gdzie spać, jakoś ciągnęło go do swojej sypialni, czy to z powodu faktu, że materac był wygodniejszy niż sofa czy przez lokatorkę zajmującą jego łóżko… Pewne było, że krótko przed północą otworzył drzwi do swojej sypialni i niepewnie zajrzał do środka.
- Śpisz? – spytał szeptem.
- Nie – odpowiedziała Madzia z gulą w gardle.
- Czy nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli prześpię się na materacu? Strasznie bolą mnie plecy na tej kanapie…
- Jasne, w końcu to twój pokój – powiedziała, łaskawie zezwalając, żeby rozłożył pościel na wyciągnięcie ręki od niej.
- Dobranoc – powiedział cicho, przykładając głowę do poduszki. Odpowiedziała mu, ale była pewna, że tej nocy nie zaśnie. Przynajmniej nie mając go tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Najwyraźniej miał ten sam problem, bo już po chwili odezwał się cicho. – Śpisz?
- Tak.
- Acha, ok. Nie przeszkadzam.
- No przecież żartuję! – zaśmiała się cicho i odwróciła się bokiem w jego stronę. Śmiesznie wyglądał opatulony w kołdrę. Jak naleśnik.
- Nie chciałem cię budzić… Jeśli jesteś zmęczona…
- Nagle się tak przejmujesz moimi odczuciami? – prychnęła. – Brachu.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Bo jesteśmy. Ale to nie zmienia faktu, że jestem dziewczyną. Nie twoim brachem.
Zmieszał się lekko, słysząc to wyznanie. Przysiadł na materacu i zaczął poprawiać sobie poduszkę. Najwyraźniej nie wiedział, jak się wytłumaczyć.
- Masz mi coś do powiedzenia? – spytała, zdając sobie sprawę, że nie ma pojęcia, czy zasnął czy po prostu celowo przerwał rozmowę, która go krępowała.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że oczekujesz odpowiedzi.
- No, chciałabym usłyszeć wytłumaczenie.
- Nie wiedziałem, że ci przeszkadza fakt, że traktuje cię jak kumpla.
- Gdybyś nie zauważył, to jestem dziewczyną i nawet lekkie szturchania twoimi małymi piąstkami mogą sprawić mi ból – wyjaśniła. Ciemność panująca w pokoju dodawała jej odwagi. Ewentualnego rumieńca na jej twarzy chłopak nie był w stanie zauważyć.
- Ja… przepraszam. – Nie widziała go dokładnie, ale wyobrażała sobie, że nerwowo przeczesuje włosy ręką. – Rzeczywiście mogłem wziąć pod uwagę fakt, że przede wszystkim jesteś dziewczyną.
- A wcześniej nie brałeś tego pod uwagę?! – uniosła się, ale zdając sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć jak atak zazdrości, odkaszlnęła.
- Nie wiem, co mam ci na to odpowiedzieć.
- Jak to nie wiesz? Myślałam, że rozmowa z dziewczynami przychodzi ci łatwo. Masz w końcu tyle przyjaciółek… - Wywróciła oczami, kiedy zdała sobie sprawę, że sama się pogrąża. Na szczęście tego nie zauważył.
- Choćbym i miał ich milion, to i tak ich nigdy nie zrozumiem.
Znowu to robił. Mówił w trzeciej osobie liczby mnogiej, chociaż powinien użyć drugiej osoby. Ona też była dziewczyną, czy musiała mu zaświecić gołymi cyckami przed oczami, żeby to zauważył?
- A fanki? Wydaje się, że świetnie się z nimi dogadujesz… - drążyła.
- Kobiety to dla mnie zagadka. Nigdy nie zrozumiem motywów ich działania. – Zamyślił się przez chwilę, bo rozmowa zapowiadała się schodzić na bardziej poważne tory. – Myślisz, że kogoś znasz, a tak naprawdę okazuje się, że nic o nim nie wiesz…
- Eee… dlaczego mam wrażenie, że nie mówimy już o kobietach tylko o jakiejś konkretnej sprawie? – spytała, kładąc się na brzuchu, żeby lepiej móc mu się przyjrzeć w ciemności.
- Bo tak jest – przyznał po chwili namysłu.
Nie nalegała, żeby podzielił się z nią tą historią. Tylko od niego zależało, czy jej zaufa na tyle, by się zwierzyć. Cisza trwała z minutę. Jego głośne westchnięcie zwiastowało, że już się zdecydował powierzyć jej swoje bolesne wspomnienia.
-  Moje relacje z płcią przeciwną bywają… różne… Wiem, że wydaje się, że z fankami mam świetny kontakt, jestem pewny siebie i, co często wypomina mi Jay, „flirtuję z wszystkim, co ma cycki i się rusza”…
- Zaraz… A to nie czasami o Tomie? – spytała Madzia, marszcząc brwi.
- Rzeczywiście, masz rację. Do mnie powiedział, że „uwodzę kamerę, jakbym prowadził grę wstępną”.
- A to nie było do Maxa? – zdziwiła się Madzia.
- Nie, to było do mnie. Pamiętam, że jeszcze namawiał mnie, żebym całował nie tylko kamerę, ale i kamerzystę…
Roześmiała się, bo nie mogła się powstrzymać. Szybko jednak zatkała usta dłonią, żeby nie odstraszyć go od zeznać. Tak bardzo chciała wiedzieć, dlaczego tak nagle spoważniał.
- Dziewczyna, w której wydawało mi się, że byłem zakochany, mnie zdradziła – wypalił nagle, przerywając jej rozmyślania.
- Jej… to okropne. Bardzo mi przykro – powiedziała z czystym smutkiem w głosie. Jak ktoś mógł go zdradzić? Czy ta dziewczyna była ślepa? Upośledzona? Niewyobrażalnie głupia? Najwyraźniej któreś z tych określeń do niej pasowało, bo Nathan nie tylko wyglądał świetnie, ale i był dobrym człowiekiem. Poznała go jako osobę miłą, uprzejmą, słodką, troskliwą i zabawną. Jak można było go nie kochać? Wróciła na ziemię, kiedy zdała sobie sprawę, że do niej mówi.
- I tak właśnie powstał tekst do „Warzone”. Napisałem ją razem z Maxem. – Być może wzruszył ramionami, a może tylko poprawiał sobie poduszkę. Tego Madzia nie była pewna.
- Nie wyobrażam sobie jak to jest być zdradzonym, ale wiedz, że ta dziewczyna nie była ciebie warta – odezwała się nastolatka po chwili zadumy.
- Teraz to wiem. Ale to nie zmienia faktu, że przy dziewczynach zachowuję się nieco dziwnie…
- Ale ja jestem twoim brachem – słusznie zauważyła Madzia i się roześmiali.
Powiedzieli sobie dobranoc i ułożyli na posłaniach. Ale oboje długo nie mogli zasnąć.
 
~*~
 

12 komentarzy:

  1. O boże ta ich rozmowa... ♥♥ Ale mieszasz mi już w głowie :D Nath i Magda, Magda i Liam , nie wiem jak to już z nimi będzie :)
    Czekam na CD :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu super. Nic więcej nie umiem w tej chwili z siebie wykrzesać.
    Pozdrawiam i czekam na następną część- Madeleine.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, jaka pompa! Zaatakować sztuczną lukrecją- bezcenne. Aż się na dywanie zwijam. A tak w ogóle... to Nath i Maggie będą razem? Bo jak nie to... zgon. Czekam na nexta. Najlepiej, żeby był jutro...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :)
    Jestem ciekawa co będzie z Moniką haha
    No i czy Madzia i Nath w końcu będą razem.
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham kocham kocham :-) a czołówka jest świetna dawaj next :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co brałaś przed tym jak napisałaś,że ten rozdział jest nudny ale nie bierz tego więcej bo to źle wpływa na Twoje racjonalne myślenie:p
    Tak świetnie wykreowałaś postać Moniki,że bije Ci teraz pokłony:)
    Monika z każdym rozdziałem coraz bardziej rozwala system a ja leżę ze śmiechu jak czytam co ona wyprawia:D Tym razem groziła dziecku lukrecją haha nie mogę z tego i cały czas mi się gęba cieszy,nawet teraz,jak piszę ten komentarz:D
    Hmm... Madzia i Nathan czy coś między nimi będzie?:3 Zobaczymy co wymyśliłaś i już nie mogę się doczekać następnego!;)
    P.S.Obie wersje czołówki są świetne!:)A tak a pro po czołówki mam pytanie:kto ją śpiewa i jaki jest tytuł tej piosenki w pierwszej czołówce bo mi się spodobała ale nie wiem czyja ona jest;3 Z góry dziękuje za odpowiedź;)

    OdpowiedzUsuń
  7. bajek nie opowiadaj
    odcinek jest komiczny a nie nudny
    ja na twoim blogu nie spotkalam się jeszcze z nudnym rozdziałem
    wszystkie są fenomenalne
    kocham tego bloga
    i właśnie czy madzia i nath bd razem
    mam nadzieję ze tak
    weny i nexta =D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry pomysł z tą pomocnicą Świętego Mikołaja xD Rozdział świetny! Zapraszam do mnie only-one-love-one-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie jest nudny! Jest świetny i śmieszny!
    Nie mogę rozkminić skąd bierzesz takie pomysły?! Fajne i do tego śmieszne!
    Masz niewyobrażalny talent ;)
    Nie mogę się doczekać kolejnego :)
    Ta ich rozmowa ;>
    Nathan nazywa ją brachem tylko z tego powodu, że wypiera się uczuć do niej. Ja to wiem... Hehe :D :P
    No cóż... Nic dodać nic ując. Ten rozdział jest po prostu... No brak mi słów. Tak jak z resztą w innych. Piszesz praktycznie stylem książkowym co jest wielkim plusem u Ciebie :D
    Weny i czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. zostałaś nominowana
    http://xxxlive-the-momentxxx.blogspot.com/2012/12/liebster-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział fajny. Czekam na next i One Direction :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow. Jestem pod wrażeniem tego rozdziału. Świetnie. Czekam na next. PS: Niech Monia spoważnieje i przestanie się pakować aż w tyle kłopotów.

    OdpowiedzUsuń