wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 37 - "Wioska Mikołaja"

Pierwszy z rozdziałów świątecznych, tak z doskoku, gdzieś spomiędzy wizyty w Kościele, ataków kaszlu i podjadania słodyczy :) Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z prezentów i atmosfery świątecznej.
 
W tym rozdziale dziewczyny udają się z Nathem na zakupy świąteczne i trafiają do "Wioski Św. Mikołaja" w centrum handlowym.
 
~*~
 
Około trzeciej nad ranem Monika obudziła się zlana potem. Szybko rozeznała się w sytuacji i stwierdziła, że leży na materacu w chłopięcym pokoju, a na wyciągnięcie ręki ma śpiącą siostrę. Poświata księżycowa zza okna oświetlała globus na biurku. Poza tym w pokoju panowały prawie zupełne ciemności.
Miała koszmar, że facet, który podwiózł ją i Jaya do najbliższego warsztatu mechaników wjechał w jakąś leśną dróżkę, a kiedy zastanawiali się, co robi, wyciągnął z kieszeni mały tasak i zaczął rąbać siedzenie, żeby się przedostać do nich do tyłu. A oni zamiast uciekać, wołali Marvina z JLS, który nie przychodził.
Wstała i pokręciła się po pokoju. Chciała wyjść, ale obawiała się, że kogoś spotka. W końcu nie znała ich tak dobrze jak Madzia i mimo iż Beverly powiedziała „czuj się jak u siebie w domu”, wolała nie nadużywać gościnności.
Żeby nie obudzić siostry, wzięła tablet i weszła pod kołdrę. Zalogowała się na facebooka i zaczęła pisać do wszystkich wiadomości. Napisała też do koleżanki, u której gościła, informując, że telefon znowu jej się zaciął i nie dostała żadnej odpowiedzi. Niestety nie wpadła na to, by podać numer siostry.
 
Przed piątą stwierdziła, że najwyższa pora się położyć, bo oczy jej się kleiły ze zmęczenia. Spała do ósmej.
- Chcesz to zepsuć?! – obudził ją wrzask siostry, która wyrwała jej z objęć tablet i sprawdziła, czy nie ma na nim żadnej rysy.
- Przepraszam, musiałam zasnąć zanim odłożyłam go na półkę. – Monika ziewnęła i przeciągnęła się na materacu.
- Po co w ogóle go brałaś w nocy? Nie mogłaś spać?
- Nie. Śnił mi się ten psychol z wczorajszego filmu – wyjaśniła Monia, wstając z miejsca i ponownie się rozciągając.
- A mówiłaś, że to ja będę miała koszmary – prychnęła Madzia. – No i w sumie miałaś rację, bo mi się śniło, że mi paznokcie u stóp obcinał sekatorem do żywopłotów.
Monika opowiedziała jej swój sen i obie się roześmiały, czym zwabiła do pokoju Nathana.
- Dzień dobry – powiedział szeptem, zaglądając do pomieszczenia.
Monika przetarła oczy, żeby wyraźniej go widzieć. Wcale nie wyglądał lepiej niż one o poranku. Był nieogolony, włosy sterczały mu śmiesznie, a spojrzenie miał nieprzytomne.
- Cześć – przywitały się.
- Jak się spało?
- Dobrze.
- A tobie? – zwrócił się do Moniki bezosobowo. W sumie już wolałaby, żeby nazwał ją Brukselką.
- Też dobrze. Ale miałyśmy koszmary po wczorajszym seansie.
- Serio? Mi się śniło, że ty i Jay nie wracaliście bardzo długo i poszedłem was szukać do lasu. Ale jak już wszedłem w chaszcze, zapomniałem, po co idę i zacząłem zbierać chrust na ognisko. A za plecami cały czas słyszałem ponaglający głos Sivy, który dźgał mnie w tyłek jakąś indiańską włócznią – powiedział ze śmiechem, przysiadając na materacu koło Moniki.
- Madzi śniło się, że ten psychol obcinał jej paznokcie u stóp sekatorem – powiedziała Monika, dłużej zastanawiając się nad ostatnim słowem, którego nie znała. W końcu powiedziała, że robił to wielkimi nożyczkami i Nathan zrozumiał.
- Monika za to została zaatakowana razem z Jayem małym tasakiem, a zamiast uciekać, wołali Marvina z JLS. – Madzia również dorzuciła swoje trzy grosze.
- Cóż, wygląda na to, że na wszystkich ten film wywarł niezatarte wrażenie. Trzeba będzie opowiedzieć Tomowi, na pewno się ucieszy – oznajmił Nath, wstając i wymachując rękami, jakby rozgrzewał sobie stawy barkowe. – Mama robi śniadanie. Jecie od razu czy chcecie się wyszykować?
- Od razu – powiedziała Monia.
- Najpierw się umyjemy – rzuciła w tym samy czasie Madzia.
Spojrzały na siebie zdziwione.
- Przecież ty zawsze najpierw idziesz do łazienki – zauważyła młodsza siostra.
- Tak, ale też zawsze jestem głodna jak wilk. W końcu całą noc nie jadłam. – Monika wzruszyła ramionami.
- Dobra, w takim razie zapraszam. – Nath klasnął w ręce i wyszedł.
- Nie chcesz się doprowadzić do porządku? – spytała zdziwiona Madzia, a Monika pokręciła głową. – To wtedy co? Wstawałaś przed wszystkimi i malowałaś się dla Toma?!
- Głupia – prychnęła Monika. – Wtedy było za dużo osób, a wtedy czuję, że wszyscy się na mnie gapią i muszę mieć jakąś warstwę ochronną. To tak jak twoje noszenie rajstop.
- Co z moim noszeniem rajstop?
- Cienka powłoczka, a daje ci komfort – wyjaśniła Monika krótko i Madzia o nic więcej nie pytała. Poszła do kuchni, by stwierdzić, że Monika zajrzała jeszcze do łazienki.
- No a jednak! – powiedziała z przekąsem młodsza z dziewczyn, kiedy starsza wróciła z mokrą twarzą, którą wytarła rękawem od piżamy.
- To jakie macie plany na dzisiaj? – spytała Beverly, spoglądając na dziewczyny i Natha.
- Zakupy świąteczne – oznajmił jej syn, ładując do ust łychę pełną płatków owsianych. – Prawda, Maggie?
- Dla mnie brzmi dobrze. Nie mam żadnych prezentów.
- Słonko, nie musisz nam nic kupować. – Beverly uszczypnęła ją w policzek, co mogło być irytujące, ale zrobiło jej się dziwnie ciepło na sercu. – Wystarczy, że tu jesteś. No i ostatnio nie było cię w żadnej gazecie.
- Tak, to rzeczywiście sukces – przyznała ze śmiechem.
- A ty, kochana, o której masz lot? – spytała mama Natha, przenosząc wzrok na Monikę, która w ciszy zjadała swoją porcję jajecznicy, czekając, aż ktoś zauważy, że ona istnieje.
- O dziewiętnastej trzydzieści – wyjaśniła po dłuższej chwili zadumy. Równie dobrze mogła mieć o osiemnastej trzydzieści, nie była pewna, o której strefie czasowej mówiła Agnieszka, kiedy załatwiała jej bilety.
- W porządku. Zjemy kolację i odwieziemy cię na lotnisko.
Kobieta była bardzo miła i Monika pokiwała głową twierdząco. Mogła wykopać ją do taksówki, wcześniej nie dając jej żadnej strawy.
- Ale przecież podobno nie jecie kolacji! – zauważyła Madzia, a Monika z chęcią rzuciłaby jej mordercze spojrzenie.
- Czego się nie robi dla gości? – roześmiała się Beverly.
Teraz zajadali śniadanie i rozmawiali o różnych zwyczajach świątecznych. Nathan bardzo chciał usłyszeć, jak śpiewają po polsku kolędy. Zaśpiewały „Lulajże Jezuniu”, ulubioną Moni. Madzia chciała coś prostszego, ale ostatecznie stanęło na tej. Nathanowi tak się spodobało, że zasiadł do pianina i na poczekaniu rozgryzł muzykę i akompaniował im, co dało zadowalający efekt.
Potem zaczęło się szykowanie. Zanim umyły i wysuszyły głowy, ubrały się i umalowały, a on ułożył skrupulatnie swoją słynną grzywkę, zleciało prawie do dwunastej.
- Podwiozę was, ale będziecie musieli wrócić sami – oznajmiła Beverly, kiedy wychodzili z domu i kierowali się do samochodu. – Mam sporo roboty w kuchni no i wypadałoby trochę sprzątnąć.
Dziewczynom zrobiło się głupio, że nic nie pomogły, ale nie odezwały się na ten temat, żeby się nie pogrążać.
- Pewnie powinieneś mieć jakieś przyciemnione okulary, żeby nikt cię nie rozpoznał – zauważyła Monika, kiedy już od pierwszych chwil po wyjściu z samochodu Nathan był wytykany palcami i zaczepiany przez fanki.
- Kaptur ogranicza nieco rozpoznawalność – wyjaśnił, zakładając na głowę swój kamuflaż.
- A ja myślę, że właśnie przez to tamte dziewczyny zorientowały się, że ty to ty. – Madzia wskazała głową trzy małolaty, które chowały się za filarem i nieśmiało wyglądały.
- I właśnie po to mam Big Keva – roześmiał się.
- Ale teraz go z nami nie ma – słusznie zauważyła Madzia.
- No… niestety. Ale mam dwie ochroniarki. – Uśmiechnął się do nich i weszli do sklepu muzycznego.
Nath wtedy już musiał rozdać kilka autografów i pozować do kilku zdjęć. Rozważał nawet wypieranie się, że jest kimś innym, ale nie chciał zawieść fanek.
Madzia z pomocą siostry w tym czasie wybierały prezenty. Nathanowi kupiła składankę Boyz II Men, bo znalazła jego wypowiedź w Internecie, według której był to jego ulubiony zespół. Dla Jess wybrała najnowszą płytę z muzyką z Glee, bo pamiętała, że dziewczyna jest fanką tego serialu. Największy problem miała z Beverly, ale ostatecznie zdecydowała się zapytać Natha, co jego mama by chciała. Poradził jej, żeby kupiła jej serię ekranizacji książek Jane Austen dla BBC. Była mu wdzięczna za tą radę, bo nie wiedziała, co takiego kupić.
Monika zastanawiała się, czy też wypadałoby, żeby coś kupiła, ale jako że nie miała pieniędzy no i nie zostawała u nich na święta, postanowiła nie zgrywać matki Teresy. Snuła się razem z nimi po sklepach, bo Nathan potrzebował więcej czasu na wybór odpowiednich prezentów. W pewnym momencie zauważyła Wioskę Świętego Mikołaja. Bardzo podobał jej się ten zwyczaj. W holu głównym ustawiono chatkę z ośnieżonym dachem, lukrecjowe drzewka i krzewy ze słodyczy, a wszystko w biało-czerwonych barwach. Starsza z dziewczyn śmiała się nawet, że czuje się tu jak w domu. Na wysokim tronie siedział brodacz, który przyjmował na swoje kolana dziatki stojące w długaśnym ogonku. Ubrana na zielono pani Elf pstrykała im fotki polaroidem i od razu oddawała. Każde dziecko mogło też szepnąć Mikołajowi, co by chciało dostać pod choinkę w tym roku.
- Będą tu kręcić reklamówkę tej sieci supermarketów – oznajmił Nathan, widząc zainteresowanie w oczach Moniki.
Madzia bardziej skupiała się raczej, żeby niezauważalnie upchnąć w torbie prezenty, które kupiła. Nie chciała Nathowi zdradzać niespodzianki.
- Idźcie szukać prezentów beze mnie, ja chcę zdjęcie! – oznajmiła żywiołowo Monika i stanęła na końcu ogonka. Miała nadzieję, że dołącza do niej, ale wzruszyli ramionami i ją zostawili.
Super, pomyślała. Denerwowało ją to czekanie, bo wydawało się, że kolejka wcale się nie przesuwa. Na domiar złego dzieci, z których najstarsze mogło mieć dziesięć lat wpatrywały się w nią tymi szyderczymi spojrzeniami, sprawiając, że chciała je kopnąć. Ale czekała, bo chciała powiedzieć Gwiazdorowi, że była w tym roku grzeczna i chyba zasłuchuje na jakąś nagrodę.
- Pewnie chce prosić o Marvina pod choinką – prychnęła Madzia, kiedy razem z Nathem wchodziła do sklepu z biżuterią.
- Cóż, nie wiem, czy Mikołaj dowiezie go jej do Polski – odpowiedział chłopak. – A ty nie chciałaś o nic prosić?
- Ja mam wszystko w zasięgu ręki – oznajmiła, wzruszając ramionami.
Zdała sobie sprawę, że zabrzmiało jak dziwaczna i zboczona propozycja, ale nie mogła cofnąć powiedzianych słów. Wydawał się w ogóle tym nie przejmować.
- Ja też – powiedział, uśmiechając się do niej.
Trzymał się lekko na dystans, jakby nie chcąc, żeby fotoreporterzy zrobili im razem zdjęcie. Zapewne w głowie widział te nagłówki „Sykes się zaręcza. Najmłodszego członka The Wanted widziano z sekretną dziewczyną u jubilera”. To mogło być problematyczne.
- Cieszę się, że nie było już wolnych miejsc i możemy spędzić święta razem – powiedział, kiedy czekali aż sprzedawczyni zapakuje prezent, który kupił dla siostry.
- Cieszę się, że się cieszysz – odpowiedziała, rumieniąc się.
Głupia, pomyślała. Co ty do cholery wygadujesz? Zamknij się, albo do reszty się pogrążysz!
- Pierwsze święta w Anglii powinny być wyjątkowe. Mam nadzieję, że spodobają ci się nasze zwyczaje.
- Pierwsze? – spytała naiwnie.
Przecież on ci się nie oświadcza, kontynuowała ochrzanianie samej siebie w myślach. Wrzuć na luz, albo pomyśli, że ci zależy! Cóż, zależało, ale to nie oznaczało, że on od razu powinien o tym wiedzieć. Przecież była dla niego tylko przyjaciółką.
- No… mam nadzieję, że Jayne tak spodoba się praca z tobą, że zatrudni cię na zawsze – tłumaczył się nieudolnie.
- Na zawsze to długo – roześmiała się histerycznie.
- Rzeczywiście – odpowiedział jej uśmiechem. – W takim razie… na stałe.
- To już brzmi lepiej, chociaż też jest wiążące. – Spuściła głowę, żeby ukryć rumieńce, które wystąpiły jej na twarz. Czemu nie pomalowała się podkładem, żeby ukryć to piętno wstydu?
- Pewnie tęsknisz już za przyjaciółmi i rodziną. – To nie było pytanie, a stwierdzenie, ale zwrócił się do niej w taki sposób, że oczekiwał odpowiedzi.
- Trochę. Ale tu jest moja siostra, przynajmniej na razie. Mimo iż się kłócimy, to dobrze jest mieć namiastkę domu przy sobie.
- Rozumiem. Najgorszą rzeczą w pracy, którą wykonuję jest fakt, że tak rzadko widuję rodzinę i przyjaciół. To naprawdę frustrujące, kiedy przegapiam czyjeś urodziny, bo gram koncert.
Wyszli ze sklepu i kierowali się do Wioski Świętego Mikołaja. Nie mogła uwierzyć, że prowadzą taką głęboką konwersację na holu centrum handlowego.
- Na pewno rozumieją, że spełniasz swoje marzenia – zauważyła.
- Rozumieją. Ale to nie zmienia faktu, że robi im się przykro. Tak jak twojej rodzinie, kiedy wiedzą, że nie spędzisz z nimi wigilii – wyjaśnił i dał jej do myślenia.
Rzeczywiście były to pierwsze święta, które miała spędzić bez rodziców i siostry. Nagle poczuła się dziwnie z tego powodu, a kiedy pomyślała, że będzie w tym czasie z nim, jakoś dziwnie ścisnęło jej się serce.
- Patrz, Monika siedzi na kolanach Mikołaja! – zawołała Madzia, żeby zmienić ten temat. Krępowało ją, że zwierzają się sobie przy tylu oczach wpatrzonych w nich wokoło.
Jakieś niezadowolone dzieci odzywały się głosami sprzeciwu, jedna dziewczynka płakała gdzieś z boku. Wszystko wskazywało na to, że Monika wepchnęła się nieco przed kolejkę. Wybrała dzieci, których rodziców nie było w pobliżu i szybciej dotarła do celu podróży.
- Nie jesteś nieco za duża na siadanie na kolanach staruszka? – spytał mężczyzna przebrany za Gwiazdora.
- A nie powinieneś powiedzieć, że na marzenia nigdy nie jest się za dużym? – spytała obruszona, starając się, żeby jej angielski zabrzmiał jak najbardziej naturalnie.
- Obcy akcent! – powiedział fałszywy Mikołaj. – Tutaj spełniamy tylko marzenia dzieci z ziemi brytyjskiej.
- A pocałuj mnie w dupę – rzuciła po polsku, ale czując, że facet właśnie tam trzyma rękę, odkaszlnęła i przeszła na język angielski. – No to mogę powiedzieć, co chcę na Gwiazdkę?
- Mów – oznajmił Mikołaj w jej ojczystym języku. – Kuba jestem.
- Monika… - odpowiedziała zbita z tropu, a pani Elf znacząco dała do zrozumienia, że czas jest ograniczony.
- No to byłaś w tym roku grzeczna? – spytał nowy znajomy, poprawiając swoje brzuszysko wykonane z jakiejś puchowej poduchy.
- Cóż… Generalnie tak – powiedziała. - Co prawda wysadziłam instalację elektryczną w całym hotelu i narobiłam sobie spory dług. No i byłam trochę złośliwa. Ale w zasadzie nie było aż tak źle. Moja mama mówi, że pozuję na gorszą niż jestem. No i może mieć sporo racji, bo...
- Do listy grzechów dopisz gadatliwa – oświadczył Gwiazdor i przestawił się na angielski. – Zrób nam zdjęcie, Elfie!
Dziewczyna w śmiesznym zielonym stroju i kusej spódniczce podeszła i chciała zrobić fotografię.
- Hej, a moje życzenie? – spytała oburzona Monika.
- No nie, a ta znowu jakąś awanturę urządza. – Madzia uderzyła otwartą dłonią w czoło.
- Spokojnie, niedługo będzie już w drodze do Polski i nikogo nie skrzywdzi – zaśmiał się Nathan.
- No dobra, to czego sobie życzysz – powiedział Gwiazdor rodem z Polski i wywrócił teatralnie oczami tak, że miała ochotę pociągnąć go za brodę.
- Mogę mieć dwa życzenia? – spytała po angielsku.
- Nie! Tylko jedno! – krzyknęło jakiejś dziecko, które przyplątało jej się pod nogi.
- Spadaj mały gówniarzu, bo ci przyleję! – syknęła po polsku.
Dzieciak uciekł z płaczem, mimo iż nic nie zrozumiał, a Gwiazdor westchnął i ostentacyjnie poprawił się, dając jej do zrozumienia, że już robi mu się niewygodnie.
- Tylko jedno. Wszystkich obowiązują równe zasady, Mikołaj nie może nikogo faworyzować – wyjaśnił. – Nawet jeśli pochodzą z tego samego kraju.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś prawdziwym świętym Mikołajem? – spojrzała na niego spode łba.
- Jak śmiesz? – udał obruszonego. – Zaraz nie będzie mowy o żadnym życzeniu.
Skrzywiła minę i ugryzła się w język, by nic więcej nie powiedzieć. Co ja ugryzło, żeby stawać w tej kolejce? Teraz nie było odwrotu, no i zamierzała skorzystać z życzenia, które jej przysługiwało. O schudnięciu nie chciała wspominać. Miała jedną szansę, musiała ją dobrze wykorzystać.
- Chcę tu zostać na dłużej – powiedziała cicho do ucha Mikołaja, a kiedy odwróciła głowę, oślepił ją błysk flesza.
Miała nadzieję, że było to dotknięcie czarodziejskiej różdżki, bo nie chciała wracać do swojego nudnego życia.
 
~*~
 

9 komentarzy:

  1. Świetny!
    Brak mi słów ;)
    Nie napisze więcej, bo nie wiem co.
    Weny i wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czadzior! Zarąbisty! "Cud miód i orzeszki" O!
    Wesołych Świąt jeszcze raz

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzoo fany xd mikolaj spelni zyczenie Moiki xd Czekam na next. Dodaj szybkooo ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech,Monika i ten jej cięty język:D Nawet Mikołaja potrafi zrównać z ziemią^^ Pocałuj mnie w dupe do Mikołaja,czemu nie?:D W końcu to Monika;D Chociaż muszę przyznać,że sen o gościu z tasakiem i Marvinie,który miał przybyć na pomoc Monice i Jay'owi,najbardziej mnie rozbawił:D
    Nadal nie mam pojęcia jak Ty to robisz,że tak genialnie piszesz ale muszę Ci się przyznać,że się uzależniłam od Twojego opowiadania i co chwilę sprawdzam,czy nie dodałaś nowego rozdziału:) Tak wiem,to brzmi jak obsesja ale taka jest niestety prawda:D Nie wiem co zrobię jak skończysz to opowiadanie,chyba będę musiała iść na jakiś odwyk albo coś w tym stylu;p
    No nic pisz,pisz dalej a ja niecierpliwie czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łał,naprawdę świetny rozdział :) Bardzo mi się podoba.
    Zapraszam na mojego bloga. Też o 1D i TW :) Dopiero mam bohaterów,ale mam nadzieję,że zajrzysz :)
    http://wanted-right-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeden z najlepszych rozdziałów :) Monika mnie rozwala :D
    Zajrzysz też do mnie ? Dodałam nowy rozdział i chciałabym znać twoją opinię ;)
    http://inlovewith1dstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny wspaniały rozdział. Tasak i Marvin... ech... cudo. Aż żałuje że mam własnego bloga, bo są bardziej utalentowane. Dawaj szybciutko nexta i dzięki, że pojawiłaś się na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowny rozdział :-) po prostu kocham czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten rozdzial jest swietny. monika ona chyba wszedzie robi zamiszania ale przez to jest tak wesolo. mlodzi ciesze sie ze sie tak dobrze dogaduja mam nadzieje ze z ich znajomosci wyniknie cos wiecej. czekam na dalsza czesc swiat. wstawiaj jak najszybciej.
    Pozdrawiam Marta

    OdpowiedzUsuń