niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 36 - "Droga rozpaczy"

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze! Wiele dla mnie znaczy, że poświęcacie czas nie tylko na czytanie, ale i na podzielenie się swoimi opiniami. Naprawdę jesteście cudowne :*
Dla Was to tylko chwila, a dla mnie zaciesz na cały dzień :)
Proszę Was o głosowanie w ankiecie z boku, bo chciałabym zorientować się w liczbie czytelników.
Rozdział miałam dać jutro, ale nie wiem, jak to będzie z czasem, więc już dziś umieszczam ciąg dalszy, pełna nadziei, że Wam się spodoba, nawet jeśli nie do końca sprosta Waszym oczekiwanom.
Mam też nadzieję, że uda mi się umieścić odcinki świąteczne w święta, bo klimat jest wtedy lepszy (Rodział 37 - "Wioska Mikołaja", Rozdział 38 - "Szalony elf", Rozdział 39 - "Choinka").
Wszystko zależy też od tego, czy będziecie komentować :)
Pragnę Wam też życzyć spełnienia marzeń i szczęścia w każdej sekundzie życia, natchnienia, weny i miłości, bo to jest w życiu najważniejsze!

Pozdrawiam Was serdecznie :*

PS. Zaktualizowałam dział spoilery dla ciekawych.


W tym rozdziale wszyscy mają rozjechać się na święta do domów, ale pewien incydent krzyżuje im plany. Na dodatek Monica i Jay znikają, a Tom snuje straszną opowieść.
~*~
 
Zaraz po małym zamieszaniu zajechali na miejsce, którym był Liverpool. Tam miał odbyć się wywiad do gazety, a następnie Siva miał lecieć do rodzinnej Irlandii popołudniowym lotem. Pozostali mieli zostać rozwiezieni do swoich domów: Bolton, Manchesteru, Nottingham i na przedmieścia Londynu. Tym razem Madzia miała spędzić święta u Sykesów i czuła mieszane uczucia z tego powodu.
Coraz częściej zastanawiała się, czy był to dobry pomysł. Może powinna porozmawiać z Jayem, żeby przyjął ją pod swój dach? Tak bardzo nie chciała czuć się niezręcznie, a wiedziała, że przebywając pod jednym dachem z Nathanem będzie musiała nieustannie się pilnować. Ostatnimi czasy targały nią sprzeczne emocje. Raz się na niego złościła, raz ją zawstydzał, raz po prostu wgapiała się w jego szczery uśmiech, a raz chciała go udusić gołymi rękoma, kiedy po raz setny zderzali się z sobą, jakby kłopotów nie było dosyć.
Monika natomiast przekonana była, że nie musi kiwnąć nawet palcem. Koleżanka załatwiła jej bilet i już następnego dnia wieczorem miała lot do domu. Przeklęty telefon zaciął się na dobre, więc nie mogła napisać do kumpeli wiadomości z pytaniem, czy wszystko w porządku.
- Badziewie – zaklęła Monia pod nosem, uderzając kilka razy telefonem o stolik, przy którym siedziała.
Chłopaków nie było. Jayne załatwiała jakieś formalności, a Madzia sklejała filmik do Wanted Wednesday przy jej laptopie. Doświadczenie zdobyte podczas realizowania planu zemsty na Jayu wystarczyło, by mogła to zrobić, a przynajmniej odwalić większą część czyli przejrzeć wszystkie nagrane materiały i powycinać te zabawne lub ciekawe. Starsza z sióstr niebywale się więc nudziła.
- Co się dzieje? – spytała zaintrygowana Madzia.
- Telefon mi się zaciął. Spadł mi w hotelowym kiblu i od tego czasu raz działa, a raz nie. A chciałam spytać koleżankę o bilety.
- Jak skończę tutaj, to napiszesz jej na fejsie – poradziła Madzia.
Uspokojona Monika zajęła się zabawą tabletem, który dała im Jayne. Oglądała filmiki na youtube, żeby lepiej poznać chłopaków, mimo iż zdawała sobie sprawę, że niedługo się z nimi rozstanie. Tak zleciał czas do momentu, w którym do autokaru wrócił kierowca.
- A wy tu siedzicie? – spytał zszokowany, widząc Monikę i Madzię przy stole.
Spojrzały na niego zdziwione. Rzeczywiście dwie godziny wcześniej zawinął dupę i wyszedł z pojazdu, nie mając pojęcia, że zespół i Jayne je zostawili. Siedziały na tyłach, oglądając na plazmie jakieś programy z kablówki.
- No… Jayne powiedziała, że nie powinnyśmy ciągle pokazywać się z chłopakami. – Monika wzruszyła ramionami.
- Przepraszam, że was zamknąłem jak sardynki w puszce! – Mężczyzna zaczął się tłumaczyć. – Gdybym wiedział, że jesteście, zabrałbym was ze sobą na miasto.
- Nic się nie stało, miałyśmy co robić – wyjaśniła Madzia, a siostra rzuciła jej lodowate spojrzenie. Sama wynudziła się za wszystkie czasy, a dopiero dochodziła druga.
- A może teraz pójdziemy? – spytała Monika, robiąc duże oczy.
- Cóż… właściwie ja nie mam nic przeciwko – oznajmił z uśmiechem kierowca. – Tylko nie ubierajcie się zbyt grubo, bo na zewnątrz jest dość ciepło – polecił.
Zrezygnowały więc z czapek i rękawiczek, spakowały najpotrzebniejsze rzeczy do toreb i ruszyły z nim do Liverpoolu. Okazało się, że znał miasto bardzo dobrze, bo mieszkał tu jeszcze za czasów studenckich. Zabrał ich do katedry anglikańskiej, uważanej za jedno z najpiękniejszych dzieł architektury XX wieku. Miały ze sobą kamerę Jayne, więc robiły zdjęcia i kręciły trochę materiału dla celów prywatnych. Jako że było trochę czasu, pojechali też do muzeum The Beatles Story, a na koniec przeszli się do portu (Liverpool to drugi po Londynie ośrodek portowy w Wielkiej Brytanii), gdzie w jednej z restauracyjek napili się ciepłego cappuccino. Dzień można było zaliczyć do udanych, no i wreszcie udało im się coś zwiedzić.
Wrócili do autokaru akurat przed chłopakami, ale dostali burę od Jayne, która musiała kręcić się po redakcji gazety, bo nie mogła wrócić do pojazdu (kierowca miał kluczyki). Na krótkiej reprymendzie się jednak skończyło, bo pogoda była ładna i wszyscy mieli dobry humor.
Kiedy już byli w komplecie, zasiedli do obiadu, którym tym razem były sałatki wedle uznania. Większość jadła z kurczakiem, jako że była to najlepsza alternatywa. Dziewczyny były tak głodne, że musiały się powstrzymywać, by nie pochłonąć wszystkiego od razu. Dopiero tutaj odżywiały się tak nieregularnie, bo nie było to zależne od nich.
Po posiłku przyszedł czas na pożegnanie się z Sivą, po którego przyjechała taksówka, która miała zabrać go na lotnisko. Wszyscy uściskali go serdecznie i życzyli wesołych świąt.
Tak więc zostali w siódemkę plus kierowca.
- Tym razem poproszę, żebyśmy dojechali do Bolton szybciej niż z Londynu do Liverpoolu. – Tom zwrócił się do kierowcy, rozkładając się wygodnie na fotelu. Najedzony poczuł się o wiele lepiej.
- Korki przed przerwą świąteczną już się zaczęły, nic na to nie poradzę. – Sympatyczny kierowca wzruszył ramionami.
- Korki? W nocy? – spytał zszokowany Tom.
- W nocy akurat był problem z piratem drogowym. Musiałem robić objazd, bo policja zablokowała trasę. Ścigali jakiegoś bałwana, który dla żartu zderzał się z ludźmi.
- Ok. To teraz ty zepchnij go z drogi, bo już nie mogę doczekać się, aż dojadę do domu.
Maxa mieli wysadzić zaraz potem w Machesterze, mimo iż obecnie mieszkał ze swoją narzeczoną w Londynie. Następny przystanek był nieco dalej i było to rodzinne miasto Jaya, Nottingham. Matka Natha przeprowadziła się na przedmieścia Londynu, żeby móc częściej widywać syna.
Max rozmawiał na Skype z Michelle, Tom odpoczywał po wywiadzie, Jayne czytała książkę, a Nathan i Jay postanowili spędzić trochę czasu z dziewczynami.
- No i co robiłyście, kiedy my byliśmy maglowani o nasze świąteczne plany i noworoczne postanowienia? – spytał Nath, kiedy wszyscy siedzieli przy stole z herbatą.
- Bob pokazał nam miasto – wyjaśniła Monika.
- Z Bobem?! – spytał zdziwiony Tom, który siedział wygodnie w fotelu, niby poza rozmową, ale cały czas nasłuchując.
- Dzięki, Tom! – zawołał kierowca z przedniego siedzenia. – Miło mi, że pamiętasz jak mam na imię.
- A, z grubym Bobem!
- Hej, mówiłem, że pracuję nad sobą! – odpowiedział mężczyzna, odrywając się na chwilę od skupienia na drodze.
Nie w jego guście było podsłuchiwanie czyichś rozmów, ale samoistnie usłyszał swoje imię i musiał się do niego ustosunkować. Była siedemnasta godzina, ale już było ciemno jak w dupie, starał się więc uważać na kolejnych piratów drogowych, żeby nie było niespodzianki.
- W każdym razie… - Monika znowu wtrąciła swoje trzy grosze, żeby Bobowi nie zrobiło się przykro ze słów Toma. – Zabrał nas na krótką wycieczkę. Byliśmy w muzeum Beatlesów i w katedrze, i…
- A dlaczego my tam nie poszliśmy? – spytał Nathan Jayne, wychylając się ze swojego krzesła na tyle, by widzieć leżącą w części sypialnej menedżerkę, pogrążoną w czytaniu książek.
- Bo wy macie serca i nie zmusiliście mnie do sterczenia na zimnie albo kręcenia się po redakcji niczym duch – odpowiedziała.
- Dzisiaj było ciepło – zauważyła Madzia.
- Co nie zmienia faktu, że chciałam wrócić do autokaru, a był zamknięty, bo ta trójka wybrała się na wycieczkę. I nie odbierali telefonów.
- Mój się rozwalił – poinformowała Monia, kilka razy uderzając nim w dłoń. – Hej, działa! – Ucieszyła się nagle, zdając sobie sprawę, że może napisać wiadomość do koleżanki.
Odcięła się na chwilę od towarzystwa i zaczęła generować treść tekstu, podczas gdy reszta dalej rozmawiała o przeżytym dniu. Jay opowiedział o wywiadzie, Nathan zmienił temat na święta i zaczął wypytywać Madzię, co by chciała dostać. Zapomniała, że będzie musiała wydać zarobione pieniądze na prezenty dla niego, jego matki i siostry, bo spędzenie Bożego Narodzenia w ich towarzystwie byłoby dziwne, gdyby nic im nie kupiła.
- Nie musisz mi nic kupować. Fakt, że mnie przygarniecie, wiele znaczy – powiedziała ze śmiechem, żeby ukryć zdenerwowanie.
- Acha, skoro myślimy w takich kategoriach, to baby Nath Brukselce musi kupić mega wypasiony prezent! – zaśmiał się głośno Jay w myśl zasady, że skoro nie została zaproszona, trzeba jej to jakoś wynagrodzić.
Monika skończyła pisać smsa i spojrzała na bluzkę, którą tego dnia założyła. Seledynowa. Znowu. A na wierzch marynarka w kolorze ciemnej zieleni.
- Nawet moja walizka jest moim wrogiem – powiedziała, podpierając ręką brodę. – Jak tak dalej pójdzie, to sama zapomnę jak mam na imię.
Zaczęli się śmiać z jej zrezygnowanej miny zwiastującej poddanie, ale nie trwało to długo. Nagle bowiem autokar podskoczył na jakimś wyboju, a potem niebezpiecznie przechylił się na bok.
Zapanowała panika. Pytali kierowcy, co się stało, ale był zajęty ogarnianiem sytuacji. W końcu uderzyli w coś z impetem, a szklanka z herbatą, która stała na stole, zjechała z niego i rozbiła się na ziemi. Utknęli w miejscu i to przechyleni pod kątem prawie czterdziestu pięciu stopni.
- Co do cholery? – spytał Tom, który przysnął, a który został brutalnie obudzony przed szarpnięcie pojazdu.
- Przykro mi, ludziska. Był objazd, musiałem jechać inną drogą. Pada deszcz, więc jest dosyć ślisko i… - zaczął się tłumaczyć kierowca, a Max dokończył za niego.
- Mamy przerąbane.
Na jego słowa wszyscy podbiegli do okien, bo z zapalonym światłem z daleka nie widzieli żadnego widoku. Sytuacja wyglądała natomiast nieciekawie. Pojazd nad którym kierowca stracił panowanie zjechał do rowu i uderzył w drzewo w wyniku czego dziwacznie sterczał z podwoziem w górze.
- Rozumiem, że koniec wycieczki? – spytała Monika, a Tom był blisko ataku histerii. Tak niewiele brakowało, by dotarł do rodzinnego domu.
Jak na ironię w radiu, które kierowca miał włączone rozbrzmiało „What Makes You Beautiful”.
- Nie no, to się nie dzieje naprawdę! – warknął Tom.
Max musiał zamknął laptopa już jakiś czas temu, a Jayne porzuciła czytanie książki.
- Mogłeś podać swojej lubej miejsce naszego położenia, żeby wiedzieli, gdzie szukać zwłok – oznajmił Jay jak gdyby nigdy nic.
Max spojrzał na niego z dezaprobatą.
- Jeśli nie chcesz podzielić losu Kevina, lepiej zadzwoń po pomoc – oznajmił Łysy, chwytając za swój telefon. – Oczywiście, nie ma zasięgu!
- "Sam w autokarze"… - powiedział Jay pod nosem i zastanawiał się nad czymś uparcie, jakby obmyślał scenariusz do nowego filmu z sobą w roli głównej. – W sumie to nie jestem sam, więc…
- Och, zamknij się! – warknął Tom. – Ja też nie mam zasięgu.
Wszyscy po kolei stwierdzali, że ich telefony nie łapią sieci. Tylko Monika nic nie deklarowała. Spojrzeli na nią wyczekująco.
- No co? Myślicie, że to stare gówno złapie zasięg? – spytała, unosząc w górę telefon, na którym widniały dwie kreski zasięgu. – O, proszę! Jednak jest!
Ucieszyli się, że są uratowani, ale rozwiała ich wątpliwości.
- Ale mi się zaciął, nic nie da się z tym zrobić.
Nathan, który wyszedł na zewnątrz rozeznać się w sytuacji na drodze, właśnie wrócił, by poinformować wszystkich, że nic nie jedzie i droga wygląda na mało uczęszczaną. Z dezaprobatą spojrzeli na kierowcę, który wybrał taką akurat trasę.
- Był objazd! – usprawiedliwił się, ale nie słuchali go, bo zajmowali się obmyślaniem planu działania.
- W takim razie trzeba iść po pomoc. Jak daleko stąd jest cywilizacja? – spytała Jayne, wyglądając przez okno i rozglądając się po bezkresnych leśnych stepach.
- Jakieś sześć kilometrów stąd – wyjaśnił kierowca. – Pójdę.
- Chyba żartujecie! – uniósł się Tom. – Gruby Bob prędzej wyzionie ducha niż trafi na miejsce przed Bożym Narodzeniem. Ja idę – oświadczył zdecydowanie, ubierając kurtkę.
- Ty? Zgubisz się po drodze, już ja cię dobrze znam! – wtrącił Max. – Ja pójdę.
- Możesz iść ze mną, jeśli uważasz, że to zwiększy nasze szanse na przetrwanie – zezwolił łaskawie Tom.
- Proszę was, zginiecie obaj – prychnął Nath. – Ja pójdę.
- Jesteś za młody, nie puszczę cię – zaparła się Jayne.
- No to skoro dzieci odpadają, to ja pójdę – oświadczyła Monika. – Kiedyś chodziłam na rajdy piesze. Ale musicie mi wytłumaczyć, kogo mam poinformować o sytuacji.
- Przecież ty masz sklerozę, zapomniałabyś po co tam idziesz – zauważyła Madzia, a Max się roześmiał.
- Więc tę opcję też odrzucamy. Wygląda na to, że pójdzie Jay – zauważył i spojrzał w stronę kumpla, który stał zamyślony, wymyślając lepszą nazwę dla filmu, który za kilka lat nakręcą o tej dziwacznej sytuacji.
- Żartujesz?! On?! – uniósł się Tom. – Znajdzie na drodze jakąś jaszczurkę i będzie chciał zanieść ją do najbliższego rezerwatu i o nas zapomni.
- Co jaszczurkę? – spytał sprowadzony na ziemię Jay, ale Madzia w odpowiedzi machnęła ręką.
- Siva też by zginął – głośno myślała Jayne.
- Ale jego tu nie ma – zauważył Nath, a ona uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Och, no tak! Zapomniałam!
Był to kolejny dowód na to, że czy chłopak był z nimi czy nie, było tak samo, bo był cichy i skryty.
- Ja pójdę – ponowił swoje zobowiązanie Tom. – A Jayne pójdzie ze mną, żebym się nie zgubił.
- Nie biorę ciebie ze sobą. Zaczniesz na nich wyzywać i ani będą myśleć nam pomóc! – zaparła się menedżerka. – Wezmę ze sobą Maggie.
- A jak ktoś was napadnie? – spytał z troską Nath. – Pójdę z wami.
- Tak, bo będą czuły się bardzo bezpiecznie – prychnął Max. – Ja pójdę z nimi.
- Weźcie Toma, najwyraźniej nie bardzo chce zostać ze mną w autobusie – zauważyła Monika, ale nikt jej nie usłyszał, bo stała dosyć na uboczu. Podeszła więc do kierowcy, szepnęła mu coś na ucho i wyszła z autokaru, uprzednio założywszy kurtkę.
- Po co narażać Maggie na zimno? – spytał Nath. – Idź ty z Jayne. Możecie wziąć też Monicę. – Chłopak obejrzał się w stronę siostry swojej przyjaciółki, ale tej nigdzie nie było.
- Gdzie Brukselka? – zdziwił się Max.
- Poszła na drogę na wypadek, gdyby ktoś przejeżdżał – wyjaśnił kierowca.
- I ktoś tu wreszcie ma głowę na karku! – zauważyła Jayne, a Nathowi rzuciła zawiedzione spojrzenie.
- No co?! – spytał w swojej obronie, domyślając się, o co jej chodzi. - Pada deszcz!
- Tak i pozwolisz Brukselce zmoknąć? – spytał Max, patrząc na zespołowego beniaminka spode łba.
- Ja pójdę, bo Nath nie może zepsuć swojej fryzury. – Jay wzruszył ramionami.
- Nie zapomnij wziąć kocyka – zachichotał kierowca.
- Co ja poradzę, że mam takie dobre serce? – spytał Loczek, rozkładając bezradnie ręce i zeskakując na trawę.
- No to na czym stanęliśmy? – spytał Nath, spoglądając na Jayne, która tu rządziła.
- Idę ja, ty i Max – postanowiła kobieta.
- Ale ty jesteś za stara, możesz się zmęczyć – zauważył Tom, zły, że wyklucza się go z tej ważnej misji.
- Jakoś dam radę. To tylko sześć kilometrów.
- W jedną stronę – poprawiła ją Madzia.
- No… tak, ale zakładam, że załatwimy pomoc i nie będziemy musieli wracać na pieszo – odpowiedziała kobieta.
- Ale jak ktoś was napadnie? Myślisz, że te dwa karzełki cię uratują? – dopytywał Tom.
- Jak sam stwierdziłeś, jestem stara, więc jeśli nas ktoś napadnie, to żadnej straty nie będzie.
Tom dał za wygraną. Stwierdził, że i tak woli zostać w suchutkim wnętrzu i nie zazdrości im tej wędrówki w taką pogodę.
- Dobra. W takim razie nie ruszajcie się stąd – zakomenderowała Jayne, owijając głowę modnym szalikiem typu komin. – Maggie, pilnuj go.
- Jasne – zaśmiała się dziewczyna, ale po chwili zmarszczyła brwi. – A gdzie są Monika i Jay?
- Miał ją zastąpić na drodze, ale chyba zdecydował się dotrzymać jej towarzystwa. – Kierowca wzruszył ramionami, bo nie był pewien, co się wydarzyło. Wyjrzał przez zmokniętą szybę, by zauważyć jak oboje wsiadają właśnie do jakiegoś samochodu, jadącego w przeciwnym kierunku.
- Co się stało? – spytała Jayne, widząc, że mężczyzna wraca do nich, ale nic nie mówi.
- Wzięli stopa – wyjaśnił, wzruszając ramionami, a z piersi wszystkich wydarło się westchnienie grozy.
- Dlaczego tak się zachowujecie? – Madzia była zbita z tropu. Spoglądała na wszystkie twarze, które wyrażały zmartwienie.
Wyjaśnili jej, że kiedy „ich zdradziła dla One Direction” (Tom był bardzo surowy, wypominając jej to na każdym kroku), oglądali przerażający horror. Bohaterami filmu była młoda para podróżująca po Wielkiej Brytanii, która w południowo-środkowej Anglii łapie gumę i musi jakoś zawiadomić pomoc drogową.
- Nie mają komórek, bo wcześniej ich okradziono – opowiadał Tom z przejęciem. - Pijacy w barze, którzy wcześniej podrywali dziewczynę zabrali im bagaż podręczny, kiedy sytuacja między zakochanymi zrobiła się odrobinę zbyt namiętna i…
- Przejdź do rzeczy, co? – powiedział Nath, przerywając Tomowi opowieść, kiedy zdał sobie sprawę, że zamierza on przybliżyć całą fabułę filmu.
- Och, ale to taki dobry film!  - uniósł się chłopak.
- A jaki straszny! – wtrącił Max.
- Ja do teraz mam gęsią skórkę i żałuję, że mnie namówili na oglądanie – dodała Jayne, widząc zdziwione spojrzenie Madzi.
- No i co było dalej? – spytała nastolatka.
- No więc nie mieli jak zadzwonić po pomoc, więc stali na drodze aż przyjechał przerażający obdrapany pickup z podejrzanie wyglądającym kierowcą. Byli jednak naiwni i mu zaufali…. – Tom wczuł się w rolę bajkarza. Budował napięcie tak, żeby zestresować wszystkich.
- A potem torturował ich przez kilka tygodni, gwałcił dziewczynę na oczach chłopaka, a na końcu ćwiartował ich żywcem kawałek po kawałku – powiedział Nath w skrócie.
- Hej, ja chciałem to powiedzieć! – obruszył się bajkarz. – U ciebie nie było tylu emocji… Oni się tak kochali! Kiedy psychopata ucinał chłopakowi członek, co było ostatnim cięciem przed wykrwawieniem, ten powiedział do ukochanej „przepraszam”.
- A nie „kocham cię”? – spytała Jayne.
- Nie, nie. Dobrze to pamiętam. – Tom wytarł pojedyncza łzę, która zalśniła mu w oku i wyjaśnił. – Przepraszał dziewczynę, że umiera pierwszy, że ona musi na to patrzeć.
- Wow, nie zdawałem sobie sprawy, że to ma taki metafizyczny wydźwięk. – Max pokiwał głową z uznaniem dla kunsztu twórców filmu.
- Jakoś nie robi to na mnie wrażenia – stwierdziła Madzia, wysłuchawszy całej historii do końca. – Co najwyżej stwierdzam, że muszę wam wybierać filmy, bo sami macie dziwaczny gust.
- Ale… kiedy skonał, z jego dłoni wypadł pierścionek zaręczynowy! Chciał się jej oświadczyć! To był jego pomysł z tą wyprawą, bo chciał dotrzeć do Costwolds i oświadczyć się na Broadway Tower!
 - Wybacz, ale nic mi to nie mówi – stwierdziła Madzia, nie znając dość dokładnie wszystkich miejsc w Wielkiej Brytanii.
- To takie romantyczne miejsce – wyjaśniła Jayne.
- Dokładnie! A oni tam nigdy nie dotarli przez tego drania! – uniósł się Tom.
- Nie wiedziałam, że taki z ciebie romantyk – zachichotała Madzia.
- Po prostu potrafię docenić prawdziwą miłość, szczególnie jeśli kończy się tak tragicznie. Ale dziewczyna przeżyła, może uda jej się w drugiej części dotrzeć do Broadway Tower, gdzie rozsypie prochy swojego ukochanego… - Tom rozmarzył się i wszyscy zupełnie zapomnieli jaki był sens tej opowieści.
- Nie robi na mnie wrażenia. Zdajecie sobie sprawę, że to był tylko film? – spytała nastolatka, a Tom, Jayne i Max spojrzeli na nią zszokowani.
- Ale na faktach! – obruszyli się, a ona lekko się zaniepokoiła.
- Wcale nie, robią sobie z ciebie żarty – wyjaśnił Nath, uspokajająco kładąc jej rękę na ramieniu. – Chcieli tylko dać ci do zrozumienia, że nigdy niewiadomo, do czyjego samochodu wsiadasz.
- I że mam się martwić o Brukselkę? – spytała i szybko się poprawiła. – Znaczy o moją siostrę?
Max się roześmiał.
- Cóż, myślę, że w duecie z Jayem jakoś sobie poradzą. Zaczną płakać i zawodzić, jaki to Marvin jest piękny i ewentualny świr puści ich wolno dla własnego spokoju – powiedział, za co oberwał pacnięcie w tył głowy. – Au!
- To jest poważna sprawa! Nie powinni byli wsiadać do tego samochodu. Całe szczęście, że Bob ich widział – kobieta westchnęła i usiadła na fotelu, który wcześniej zajmował Tom.
- Spokojnie, jestem pewien, że nic im nie jest – oznajmił Nath, widząc, że Madzia coraz bardziej zaczyna się martwić.
- Był też taki film „Autostopowicz” – wyjaśniła nastolatka.
- No i widzisz, nie ma się co martwić. Prędzej to oni zaciukają gościa niż on ich – powiedział Max z uśmiechem.
- To co robimy? Idziemy po tą pomoc? – spytał Nath.
- Nie. Czekamy aż wrócą nasze zguby – odpowiedział Łysy, również zajmując miejsce siedzące.
Jayne i Madzia zamartwiały się o los „zaginionych”, Tom zajął się refleksją nad przemijaniem w ramach wspomnianego filmu, Nath rozmawiał z kierowcą na temat autokaru i dalszej trasy, a Max starał się pocieszyć panie, opowiadając jakieś dowcipy, które były dla nich niezrozumiałe.
Nie minęło piętnaście minut, kiedy za oknem usłyszeli odgłos silnika. Deszcz padał już lżej, wybiegli więc szybko przed autokar, żeby zatrzymać przejezdnego. Okazało się, że to Monika i Jay sprowadzili holownik.
- To wy… żyjecie? – spytał zawiedziony Tom, a Jayne pacnęła go w tył głowy.
- A ty baranie myślałeś, że co?
- No… nic. Liczyłem na bardziej sensacyjne zakończenie.
- Musisz się zadowolić happy endem, bo przybyliśmy wybawić was z opresji – oznajmił Jay, prężąc pierś.
Monika wyszła z holownika jako druga. Na głowę próbowała wcisnąć kaptur, ale co chwila jej spadał, bo był za mały. Wyglądała jak zmokła kura, ale na twarzy miała uśmiech, bo udało jej się coś załatwić.
- Nigdy więcej tego nie róbcie! – oznajmiła zdecydowanym tonem Jayne, podchodząc do zaginionych i dając im burę. – Wiecie jak się martwiliśmy?
- Zapewne po obejrzeniu „Drogi rozpaczy”? – spytał Jay, a Monika spojrzała na niego zdziwiona.
- Taki film. Włączę ci, jak już pozbędziemy się Toma i wysadzimy go w Bolton – wyjaśnił. – Zbytnio się wzrusza.
- Och, rozumiem. – Pokiwała głową, ale jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić Toma, którego jest w stanie wzruszyć jakikolwiek film.
- Wcale się nie wzruszam! To po prostu poruszająca historia – usprawiedliwił się chłopak.
- Ta, jasne. Bo to ja uroniłam łezkę pod ich nieobecność? – prychnęła Madzia, ale widząc spojrzenie zwiastujące atak histerii, odkaszlnęła i przybrała normalny ton. Z Tomem nie można było zadzierać. Jego trzeba było mieć jako sojusznika.
Mężczyzna z pomocy drogowej rozmawiał z kierowcą, a w końcu wyciągnął autokar na drogę. Byli pewni, że mogą ruszyć w trasę, ale oznajmił, że niestety nic z tego. Uderzając w drzewo uszkodzili jakąś część, która była niezbędna dla dalszej jazdy. Monika i Madzia nie miały pojęcia co to było, bo nie znały na tyle dobrze języka. Zresztą, nawet po polsku nie wiedziałyby o co chodzi, bo po prostu nie znały się na tym. W każdym razie, autokar potrzebował naprawy w warsztacie.
Tom chciał od razu jechać zwykłym autobusem do Bolton, ale Jayne przekonała go, żeby został z nimi jeszcze dwie godziny dłużej (bo tyle miała trwać naprawa). Zgodził się, jako że mieli po raz kolejny obejrzeć „Drogę rozpaczy”.
Podczas gdy w serwisie naprawczym mechanicy grzebali pod maską autokaru razem z kierowcą, który oglądał straty i wgniecioną maskę, pozostali zasiedli przed plazmą, by obejrzeć seans horroru.
- Ja chyba spasuję – oświadczyła Jayne. – Mój romans wydaje się ciekawszy od tego.
Poszła do części sypialnej, gdzie położyła się na swojej „pryczy” z książką w ręku.
- Żartujesz?! To jest klasyk! Nigdy się nie znudzi! – obruszył się Tom, machając Madzi przed oczami okładką.
- Nie chcę tego oglądać – oznajmiła dziewczyna, odrzucając widok pudełka.
- Ja z chęcią zobaczę, co sobie wyobrażaliście, kiedy my zniknęliśmy. – Monika wyrwała chłopakowi opakowanie z ręki i spojrzała na okładkę.
Widniał na niej kierowca samochodu z czaszką zamiast twarzy i przerażającym uśmiechem.
- Klasyka – powiedziała cicho Monia.
- Co, Brukselka? Lubisz horrory? – spytał Max, podając jej michę z popcornem.
- Uwielbiam. Im bardziej krwawe tym lepiej.
- Fuj – skrzywiła się Madzia. – Choć niektóre są fajne.
- Weź mi to, bo wszystko zjem. – Monika oddała Łysemu miskę z przekąską. Nie strzępiła języka, żeby zwrócić mu uwagę, że ma dość, że nazywa się ją tak jak warzywo.
- Jak możecie jeść podczas takiego seansu? – spytał z oburzeniem Tom, ale już po kilku pierwszych minutach sięgnął po garść popcornu i wgryzł się w nią ze smakiem.
Kiedy na ekranie ukazał się złoczyńca, Monika i Jay zaczęli się śmiać, mimo iż dla głównych bohaterów sytuacja nie wyglądała wesoło.
- Hej! Psujecie wrażenia! – oznajmił Tom, wciskając pauzę.
- Przepraszam, po prostu… ten koleś… wygląda… - Monika nie mogła nic z siebie wydusić, bo brzuch zaczął ją boleć ze śmiechu.
- Wcześniej tego nie zauważyłem, ale… ten koleś… - Jay próbował wyjaśnić wszystkim o co chodzi, ale również dławił się śmiechem.
- No wyplujcie wreszcie, o co chodzi! – zirytowała się Madzia, zaciekawiona ich reakcją.
- On wygląda niemal tak samo jak gość, który nas podwiózł! – wyjaśniła w końcu Monika.
- Co?! I wy wsiedliście do jego samochodu?! – spytał zszokowany Tom.
- Jay mówił, że wygląda znajomo, ale nie wspominał, że jak psychopata z filmu – zaśmiała się Monika, a Jay wzruszył ramionami.
- Ale żyjemy!
Unieśli ręce w górę w geście zwycięstwa. Tom ostentacyjnie zgłośnił telewizor i włączył film dalej. Wydarzenia, które następowały po sobie powoli zdmuchiwały uśmiechy z ich twarzy. Film był nad wyraz brutalny i Monika kilka razy sygnalizowała Madzi, żeby ta zamknęła oczy, bo nie będzie mogła zasnąć.
Oprawca torturował swoje ofiary stopniowo i powoli, prowadząc z nimi psychologiczną grę. Starał się ich złamać. Składał propozycje w stylu: „powiedz, że jej nie kochasz, a cię wypuszczę”, „jeśli każesz mi go zabić, będziesz mogła odejść w nienaruszonym stanie”. Później było tylko gorzej. Dziewczyna była brutalnie gwałcona na oczach swojego ukochanego, który nie mógł nic powiedzieć ani zrobić, bo był związany i zakneblowany. W ostatniej fazie filmu psychopata zdecydował się ćwiartować swoje ofiary żywcem kawałek po kawałku, by doszło do tragicznej końcówki.
- Brukselka płacze! – oświadczył Max, kiedy pojawił się ekran z napisami końcowymi.
- Tom też! – zaśmiała się Madzia.
- Ja nie płaczę! – obruszył się chłopak, wycierając pojedynczą łzę spływającą mu po policzku.
- Mówiłaś, że lubisz horrory – zauważył Jay, decydując się nie prowokować Toma.
- Bo lubię. Ale kiedy wszyscy giną! – wyjaśniła Monika. – A ta dziewczyna będzie musiała żyć bez nogi i bez ukochanego, za to z piętnem do końca życia… - Wytarła łzy i wysmarkała się w chusteczkę.
- Podobno ma być druga część – powiedział Tom, żeby odwrócić uwagę od swojego pociągania nosem.
- Druga? – zaciekawiła się Monika.
- Kathy podobno ma przyjechać w to samo miejsce dokładnie rok później, żeby rozsypać prochy Adama w miejscu, w którym on miał się oświadczyć.
- I pewnie znowu dopadnie ją ten psychol, który przeżył wybuch, tak? Bardzo przewidywalne – prychnął Nath, który chciał zakończyć rozmowę na ten temat. Oglądał go po raz drugi tylko dlatego, że nie miał nic innego do roboty, no i mógł podczas seansu porozmawiać sobie z Madzią.
- Chory film – podsumowała wszystko nastolatka. – Błagam, następnym razem ja wybieram.
- Chory film?! Kiedy ty cały przegadałaś z Nathem! Nie widziałaś nawet najlepszej sceny, kiedy dziewczyna była gwałcona i odsyłała myśli do miejsca, w którym pierwszy raz kochała się ze swoim chłopakiem! - Wszyscy spojrzeli na Toma, który przesadzał lekko z tą ekscytacją. – No co? Kawałek dobrego kina!
- Mi się podobało – przyznała Monika.
- Dzięki! – Tom rozpromienił się, że chociaż ktoś to docenił.
- No, kochani! Możemy ruszać w drogę – oznajmił kierowca, który właśnie pojawił się w autokarze, który został naprawiony. - Film już się skończył?
- Przegapiłeś kawałek dobrego kina – odpowiedział Jay, cytując kumpla i wszyscy wybuchli śmiechem.
W Bolton wysadzili Toma, który pożegnał się z wszystkimi z nieukrywaną radością. W Manchesterze Max wyściskał ich za wszystkie czasy i molestował ucho Moniki, twierdząc, że musi ją zapamiętać na okres świąteczny. W Nottingham pozbyli się Robin Hooda, który zapowiedział zemstę na Nathanie i Maggie. Pozostali jechali do Londynu, skąd Jayne miała udać się do swojego domu, a po Natha, Maggie i Monikę miała przyjechać mama chłopaka.
Było dość późno, kiedy podjechało autko. Wpakowali się do środka, bo dość zmarzli. Zapoznali Beverly z Moniką i ruszyli na przedmieścia, po drodze opowiadając przygody, które im się przytrafiły. Dziewczyny spały w pokoju Natha. Madzia na łóżku, a Monia na materacu. Gospodarz spędził noc u siostry, której miało nie być do wieczora następnego dnia, jako że przebywała z ojcem w Gloucaster.
Wszystko powoli cichło. Dwie Polki w obcym kraju zasnęły od razu jak tylko przyłożyły głowy do poduszek. To był kolejny zwariowany dzień, a one nie zdawały sobie sprawy, że najbardziej zakręcone przygody były jeszcze przed nimi.



 

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny ;D I widzę, że coraz bardziej Tom i Monika przekonują się do siebie. Jako że jestem ciekawska przeczytałam spoilery iiii NORMALNIE POWINNAM CIĘ ZABIĆ!!! Takie spoilery dawac? Teraz ja chcę jak najszybciej przeczytać rozdziały. I ten pocałunek, proszę proszę proszę z LIAM'EM ! PROOOOSZĘ <3 Nie wiesz jak bardzo chccę powrotu One Direction.I tam w spoilerze było, że Liam i Maggie jednak coś tak bd ze sb kręcić, ty nie wiesz jak ja na to czekam.! Ja chcę wreszcie jakąś wielką przygodę z 1D i kilka rozdziałow z nimi pod rząd, za dużo Tw jak dla mnie. Czekam z niecierpliwośćią i mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej :)) Życzę Ci spokojnych, rodzinnych i wesołych Świąt. Żeby wena nigdy Ci się nie skończyła, i pisała długo, długo, długo !! :)) Ale się rozpisałam ;D;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaaa! Świetny, genialny i nie wiem jak jeszcze można obrać w słowa to co przeczytałam. Śmieszny i z tajemnicą. Super po prostu. Życzenia! Chciałabym Ci życzyć wesołych, spokojnych i zdrowych świąt. Weny i czego sobie zażyczysz. Szczęśliwego Nowego Roku i nie wiem co jeszcze. Wszystkiego co najlepsze! Pozdrawiam, Karolina :*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdziały sąswietne już nie mogę sie doczekać tych świąteczny. Dla mnie nawet jak byś wrzuciła od razu 60 było by mało. olewam inne rzeczy na rzecz czytania Twojego opowiadania. Kocham, kocham, kocham to opowiadanie. I prosze o jakieś gorące sceny między Madzią a Nathanem- moim ulubieńcem (kurcze estem starsza od niego ale jego głos nadrabia wszystko). Uwielbiam The Wanted ale znam wszystkie zespoły dlatego tak kocham to opowiadanie. Dla mnie w ostateczności Madzia musi wybrać Natha. Ale teraz życzę Ci Wesołych Świąt i donastępnego rozdziału. Oby święta Madzi były udane.
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle muszę to napisać:hahahaha:D
    Ja nie mogę,znowu mi się morda cieszy do monitora^^
    Czy ze mną jest coś nie tak?:D Myślę,że chyba nie a nawet mogę powiedzieć,że jestem pewna,iż to dzięki Tobie i Twoim rozdziałom mam napady śmiechu;D
    Co do rozdziału to nie wiedziałam,że z Tomusia taki romantyk<3 Jejku,drzemie w nim tyle romantyzmu i w dodatku ujawnia się on gdy urania łzę podczas oglądania "Drogi rozpaczy":3 Romantyk jak nic:D Tak swoją drogą to z Twojego opisu dość straszny ten horror:O W sumie ja jestem boj dupa,więc dla mnie każdy horror jest straszny^^
    Najbardziej jednak rozwaliła system kłótnia o to,kto ma iść po pomoc:D "Ale ty jesteś za stara, możesz się zmęczyć" hahaha dojebał Tom tym Jayne nie ma co^^ A rozdział jak zwykle długi i mega śmiechowy a to już standard:D
    Dodam jeszcze,że czytałam spojlery i kurde,no ja ciesz pierdzielesz co się będzie działo!Pocałunki,rozterki miłosne,odpały Moniki i to wszystko w następnych rozdziałach!Aaaaaa!Nie mogę się już doczekać Sylwestra i tych dwóch pocałunków*.* Jej,chyba z tego wszystkiego nie zasnę:D
    No nic to czekam już z niecierpliwością na następny i Wesołych mile spędzonych świąt!;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :)
    Nie wiedziałam, że z Toma taki romantyk xD
    Ogólnie super rozdział, rozbawił mnie, z resztą jak zawsze.
    Jestem bardzo ciekawa świątecznych rozdziałów.
    Przeczytałam spoilery, choć obiecałam sobie, że nie będę czytała, ale nie mogłam się powstrzymać :) Zbyt ciekawska jestem xD
    Ciekawi mnie co się będzie działo na tej imprezie sylwestrowej, no i te pocałunki ^^
    Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No heloł!!!
    Rozdział świetny, wspaniały, superaśny! W ogóle wszystkie takie są.:)
    Biedny telefon Moni... Doskonale znam tą sytuację. :/ Tylko że jej komórka magicznie ożyła. ;)
    Utknęli na pustkowiu, w autokarze... faktycznie nieciekawa sytuacja... :/ ;D
    'Jay sam w autokarze' - to byłby hit kinowy! ;p
    Kevin...to imie bardziej mi się kojarzy z gołębiem niż z filmem, tak szczerze. ;D
    O Bosz, ta ich kłótnia o to, kto ma iść po pomoc to po prostu jest genialna! :D
    A Tomtom tak sie wczuł w ten film... normalnie jebłam! ;]
    Autostopowicze Jay i Brukselka "zaczną płakać i zawodzić, jaki to Marvin jest piękny i ewentualny świr puści ich wolno dla własnego spokoju." - jeżeli wcześniej ich nie nagra! ;>
    "- To wy... żyjecie? - spytał zawiedziony Tom" - boskie! ;D
    Zgadzam się z Moniką, horrory są świetne. :3
    Gościu z filmu wyglądał jak ten,co podwoził Monie i Jay'a, o lol :D
    "w Nottingham pozbyli się Robin Hooda", czyli zakapturzonego loczka. ^^
    To teraz jeszcze Merry Christmas!!! :*
    Czymaj sie! :D
    Next :***

    OdpowiedzUsuń
  7. - Brukselka płacze! – oświadczył Max, kiedy pojawił się ekran z napisami końcowymi.
    - Tom też! – zaśmiała się Madzia.
    - Ja nie płaczę! – obruszył się chłopak, wycierając pojedynczą łzę spływającą mu po policzku. :-) Nie wgl hehe. Super rozdział kocham po prostu. Czekam na next. Życzenia były już wczoraj ale jeszcze raz Wesołych Świąt :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mówiłam Ci,że jesteś zajebista? Nie? To teraz mówię xD Opowiadanie jak zwykle genialne i z wielką przyjemnością zabrałam się za czytanie go :) A Tom,no no romantyk :3

    OdpowiedzUsuń