środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 33 - "Szalona vixa"

Dziękuję Wam za tak szybki odzew i tyle wejść na bloga!
Jestem na prawdę w szoku. Sprawiacie, że chce się pisać dalej. Bardzo mi miło, że poświęcacie czas na komentarze, szczególnie te, w których dajecie znać, co Wam się podoba, albo czego oczekujecie po opowiadaniu. Na pewno wezmę je pod uwagę.
Zachęcam do komentowania mimo zniechęcającej długości odcinka. Moim zdaniem jest ciekawszy niż poprzedni, mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Patrycja - > przysięgam, że opisany w tym rozdziale incydent nie został "zerżnięty" od ciebie :)
Przypominam o epizodycznym wkładzie innego brytyjskiego zespołu (a ich też na pewno znacie dzięki "She Makes Me Wanna" z Dev), który ponownie pojawia się w tym rozdziale.
JLS (od lewej Jb, Marvin, Oritse, Aston) - brytyjski zespół, który zajął II miejsce w X-Factorze (przegrali z Alexandrą Burke). Pojawiają się epizodycznie w różnych momentach opowiadania. Marvin Humes jest często wspominany jako obiekt westchnień Moniki/"Brukselki" ze względu na swoją atletyczną budowę ciała.




~*~


W tym rozdziale impreza wymyka się spod kontroli pod wpływem alkoholu. Między Magdą a Nathem rodzą się kolejne napięcia, Monika gdzieś znika, a Tom staje się agresywny.

 ~*~
Wpatrywała się tak dłuższą chwilę w jasno oświetlone schody, nie zważając, że siostra macha jej ręką przed oczyma.

- Ziemia do Moni! – powiedziała zdecydowanie Madzia, wyrywając dziewczynę z rozmyślań. – Co ty tam takiego zobaczyłaś?

Wszyscy spojrzeli w kierunku schodów, gdzie jakiś napakowany czarnoskóry ochroniarz ogarniał salę wzrokiem w celu wychwycenia jakiś nieścisłości. Zauważywszy, że wszystko jest w należytym porządku, odwrócił się na pięcie i znikł równie szybko jak się pojawił.

- Myślałaś, że to Marvin z JLS, co? – spytała młodsza siostra ze śmiechem, a starsza się naburmuszyła, kiedy całe towarzystwo zaczęło się nabijać z jej naiwności.

- Idę do łazienki – oświadczyła i wstała od stolika, kierując się w stronę, gdzie jej zdaniem powinna być toaleta. Na szczęście siedziała na brzegu, bo nie chciałoby jej się przepychać przez wszystkich, którzy ze śmiechu łapali się za brzuchy, zdając sobie sprawę, że pomyliła brzydkiego ochroniarza z członkiem JLS.

- Nie wzięła soczewek kontaktowych, co? – spytał Max, który siedział tuż obok Madzi. Spojrzała na niego zszokowana.

- Ona nie nosi soczewek.

- Nie? Wtedy, kiedy wysadziła instalację elektryczną twierdziła, że jej wypadły.

- Widocznie uznała, że kłamstwo jest wygodniejsze. – Madzia wzruszyła ramionami.

- A to sprowadza nas do faktu, że jesteś jedynym okularnikiem w towarzystwie. – Tom objął kumpla ramieniem.

- Nie wiedziałam, że nosisz okulary! – odezwała się nastolatka.

- Cóż, wiele rzeczy jeszcze o nas nie wiesz. – Łysy uśmiechnął się szeroko. – Jeszcze przyjdzie czas.

- Tak – przytaknęła cicho, pociągając sok przez dziwaczną słomkę. Miała szczerą nadzieję, że w jakiś sposób uda jej się zostać z chłopakami, a nie zacząć pracę dla zespołu dziewczyn z The Saturdays. To wcale jej się nie uśmiechało.

Tom zauważył, że ma pustą szklankę, a jako że on i Jay też już wypili swoje piwa, przywołał go głową i zaczęli przeciskać się w stronę baru. Madzia nie mogła ich przepuścić, bo jej wzrok utkwił w miejscu, które dwie minuty temu tak przykuło uwagę jej siostry.

U szczytu schodów stał wysoki i szeroki w barach ciemnoskóry przystojniak. Ubrany w biały T-shirt z nadrukiem i idealnie skrojoną marynarkę, która uwydatniała jego perfekcyjnie wyrzeźbione ciało. Lekko przymrużonymi oczami rozglądał się po klubie w poszukiwaniu dogodnego miejsca dla swoich kompanów (których w pierwszej chwili Madzia nie zauważyła). Wszystko rozgrywało się jak w zwolnionym tempie, a kiedy oblizał wargi, aż rozdziawiła usta. Tym razem to ją trzeba było ściągać na ziemię.

- Maggie, możemy przejść? – spytał lekko podirytowany Tom, sprawiając, że oderwała wzrok od Marvina, który teraz próbował przekrzyczeć muzykę (bo stał pod głośnikiem) i zwracał się do stojącego za nim Astona.

- Tak, jasne – zreflektowała się, biorąc nogi na bok i przepuszczając ich do wyjścia. Jakby nie mogli przejść drugą stroną, zasłaniali jej widok!

Chłopacy spytali resztę, czy mają na coś ochotę. Madzia poprosiła o kolejny sok, a Nath i Max pokręcili głowami, jako że dopijali jeszcze poprzednie piwa. Moni nadal nie było.

Nath, który siedział tyłem do schodów, nie omieszkał się odwrócić, by sprawdzić, co tak zaciekawiło Madzię. Nie musiał tego jednak robić, bo Marvin i reszta członków JLS właśnie ich mijała, by zająć wybrane przez siebie miejsca w loży w głębi. Madzia śledziła ich kroki swoją głową.

- Nie wierzę! – uniósł się najmłodszy członek zespołu. – A przed chwilą nabijałaś się z siostry!

- Serce nie sługa – zauważył Max, a Madzia posłała mu chłodne spojrzenie.

- Po prostu nadal nie przywykłam do tego widywania wszędzie gwiazd – wzruszyła ramionami.

- Tak, jasne – prychnął. – Przed chwilą minął nas też Olly Murs, ale w ogóle nie zwróciłaś na niego uwagi.

- Brzmi jakby ktoś tu był zazdrosny – zwrócił uwagę Max, upijając łyk piwa.

- Co? Nie… Skąd ten pomysł? – Nath nieco się zmieszał i jego głos drżał jak oszalały, odkaszlnął więc i sprężył się, żeby mówić normalnie. – Po prostu niepotrzebnie się zarzeka, kiedy każdy widzi, że ten cały Marvin jest w jej typie.

- Z JLS? – spytał Łysy, jakby nie zauważył całej sytuacji, która właśnie się rozegrała na jego oczach.

- Co ty ślepy jesteś? – zdziwił się Nath, ale przypominając sobie, że jego kumpel nosi soczewki kontaktowe, cicho zachichotał. – No tak, zapomniałem…

- Bez takich żartów!

- Czyli możemy się śmiać z wszystkich tylko nie z ciebie, tak? – spytała Madzia, żeby zmienić temat, ale niestety jej się nie udało.

- Pośmiejmy się z tego, że jednak fotograf miał rację! – Łysy klasnął w ręce. – Tobie i Brukselce podoba się ten sam chłopak.

- Kto taki?! – spytał Tom, który właśnie wrócił z Jayem, niosąc piwo dla siebie i sok dla Madzi.

- Marvin Humes z JLS – wyjaśnił lekko naburmuszony Nath, wzruszając ramionami.

- Serio? Ten koleś? – obruszył się Tom.

- Wcale nie, Max żartuje. On podoba się tylko Monice – stanowczo zaznaczyła Madzia, co nieco uspokoiło Toma. 

Postawił przed nią szklankę soku, ale mrugnął jej w taki sposób, że była pewna, że jest on z „wkładką”. Przełożyła sobie słomkę i przepuściła ich, żeby weszli na swoje miejsca.

Do towarzystwa wróciła Monia, niosąc kolejne Malibu. Zmierzyła najpierw nowe napoje stojące na stole.

- A o mnie to nikt nie pomyślał? – spytała zawiedziona.

- Przecież sama sobie wzięłaś – zdziwił się Jay. – Widzieliśmy cię przy barze.

Wzruszyła ramionami i przysiadła na brzegu na swoim miejscu. Spojrzała na schody w nadziei, że ujrzy tam swój ideał, a Max zachichotał.

- I przez to, że zachciało ci się drinka ominęło cię coś ważnego.

- Co takiego?

- JLS są w klubie! – oznajmiła Madzia, która od początku jak zobaczyła siostrę, paliła się, żeby ją o tym poinformować.

- Bardzo śmieszne! Robicie sobie ze mnie jaja i myślicie, że się na to nabiorę? Nie ma mowy! – prychnęła.

- Kiedy to prawda! Ja z Tomem widzieliśmy Astona przy barze zanim przyszłaś z łazienki – poinformował koleżankę Jay, upijając łyk piwa.

- Jak mnie nie było, to widzę, że wywiązała się tu zmowa, ale nic z tego. – Monia pokręciła głową, a do siostry zwróciła się po polsku. – Podaj grzebień.

- Po co? Przecież nam nie wierzysz!

- No tak, ale na wszelki wypadek…

- Znowu szyfr! – zauważył Jay, co miało być sygnałem, żeby przeszły na język angielski.

- Wiecie co? – spytała Madzia, biorąc swoją torebkę i szperając w niej uporczywie. – Zaczyna mi się podobać to, że nie znacie polskiego. Możemy z Moniką was obgadywać i się uśmiechać, a wy nigdy się nie zorientujecie.

Monia szybko przeczesała włosy i oddała siostrze swoją własność.

- Zapomniałaś, że Brukselka nauczyła nas przekleństw? – spytał Max ze śmiechem.

- Cóż, na pewno nie wszystkich. Język polski ma dosyć bogaty zasób słownictwa – powiedziała Madzia, robiąc przekorną minę.

- No i teraz zawsze kiedy będziecie rozmawiać, będę przekonany, że nas obgadujecie – wtrącił Nath.

- A ty myślałeś, że co dziewczyny robią? Obgadują. Albo rozmawiają o ciuchach. – Tom wzruszył ramionami, objawiając kumplowi tę pradawną prawdę.

- Może wy tak robicie – prychnęła Monia, biorąc szklankę z Malibu i upijając od razu połowę. – Cholera, nie lubię mleka, ale w tym drinku nie mogę się oprzeć.

Tym razem poszła sama, żeby powiedzieć barmanowi, że chce z bitą śmietaną. Max jakoś na to nie wpadł, prawdopodobnie myślał, że dziewczyny są wiecznie na diecie i muszą liczyć każdą kalorię.

Madzia natomiast wzięła swojego drinka i skrzywiła się, co nie uszło uwadze jej siostry. Wyrwała jej szklankę i powąchała.

- Co to jest? Na chwilę wychodzę, a wy dajecie niepełnoletniej alkohol? – spytała, unosząc rękę nastolatki w górę i pokazując im pieczątkę, czyli „piętno”, jak to wcześniej określiła Madzia.

- Ciszej, bo nas zgarną! – nakazał Tom. – Zresztą, nic się nie stanie jak dziewczyna wypije jednego drinka.

Monia zakrztusiła się, kiedy wzięła łyka napoju od siostry.

- Przecież to jest pół na pół! Który był taki głupi, żeby jej to przynieść? – spojrzała na Jaya, który uniósł ręce w geście obronnym. Nath pokręcił głową, a Tom wzruszył ramionami. – Mogłam się domyślić – warknęła i zamieniła swoją szklankę z łagodnym Malibu na mocnego drinka.

- Ale ty już upiłaś połowę! – uniosła się Madzia.

- No i co?

Nastolatka kontynuowała picie Malibu, które bardzo jej posmakowało. Wypiła je niebywale szybko i nawet wyjadała bitą śmietanę, zgarniając ją zakręconą słomką. Chłopcy natomiast stwierdzili, że nie mogą jeszcze tańczyć, bo za mało wypili, poszli więc do baru po kolejne piwa.

- Pójdę z wami! – oświadczyła Monia, podnosząc się z miejsca i wychodząc razem z Maxem i Jayem. W loży została tylko Madzia, Nath i Tom.

- Zadzwonię do Sivy, zobaczyć, dlaczego się tak ociąga – oświadczył ten ostatni, wychodząc.

- Znowu sami – zaśmiał się Nath. – Nie obrażę się, jeśli przesiądziesz się do stolika JLS.

- Och, mógłbyś już z tym przestać?! – spytała podniesionym głosem. – Mówiłam ci, że on nie jest w moim typie.

- A kto jest? – spytał podejrzliwie, nadstawiając ucha, a na jej twarzy wykwitły delikatne rumieńce.

- Gorąco tu, co? – spytała, ściągając bolerko i wachlując się dłonią.

- Nie, wcale nie. – Pokręcił głową. – Chyba rozmowa o Marvinie cię rozgrzała.

- Co ty gadasz?! Przecież mówiłam, że on nie jest w moim typie.

- Tylko tak mówisz, ale twoje zachowanie świadczy o czymś innym. Praktycznie się śliniłaś na jego widok. – Wzruszył ramionami, żeby udawać obojętnego, choć jego przesłuchanie świadczyło o czymś zupełnie innym.

- Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo naciskasz – obruszyła się.

- Po prostu chcę, żebyś się przyznała, to wszystko.

- W porządku! Jest gorący! Zadowolony?! – krzyknęła Madzia, a Tom, który właśnie pojawił się przy stoliku, chowając telefon do kieszeni, nieco się zmieszał.

- Przeszkadzam?

- Nie! – odkrzyknęli oboje i jak za zmową założyli ręce na klatkach piersiowych.

- Seev nie przyjedzie, urządził sobie romantyczny wieczór z Nareeshą – oznajmił Tom, złapał swoją szklankę ze stołu i wypił z niej wszystko. – Idę do baru. Chcecie coś?

Nath pokręcił głową, a Madzia zażyczyła sobie drinka Malibu. Tom oddalił się, zostawiając ich w napiętej atmosferze. A tak bardzo tego nie chcieli. Na szczęście "ciche chwile" nie trwały długo, bo wrócili Jay i Max z piwskiem w dłoniach.

- A ty bracie może trochę przystopujesz, co? – spytał Nath, patrząc na przyjaciela spode łba. Był zadowolony, że ma jakiś punkt zaczepienia i nie musi się krępować niezręczną rozmową z Madzią.

- Wszystko pod kontrolą – zapewnił Jay, ale sposób, w który ruszał się do muzyki świadczył o czymś zupełnie innym.

- A gdzie moja siostra? – zdziwiła się Madzia, widząc, że wrócili do stolika sami.

- Brukselka została, żeby czekać na swojego drinka – oznajmił Max, upijając łyk piwa tak że pianka została mu na dwudniowym wąsie. – Nie chciała, żebyśmy czekali.

- Pewnie chciała gapić się na Humesa, bo loża JLS jest niemalże naprzeciwko baru – dorzucił swoje trzy grosze Jay, a Nath się lekko naburmuszył, po raz kolejny słysząc o tym zespole.

Jak na złość w głośnikach rozbrzmiał przebój „She Makes Me Wanna”.

- Teraz to musimy iść tańczyć! – zaśmiała się Madzia, a chłopcy stwierdzili, że jeszcze za mało wypili.

Tom wrócił krótko po tym z kuflem piwa w ręku i drinkiem dla Madzi. Przez ramię miał przewieszony sweter, który Madzi wydał się znajomy.

- Skoro ty przyniosłeś mi już drinka, to gdzie u licha jest Monika? – spytała zaintrygowana dziewczyna, mierząc element odzieży, który chłopak zdjął z ramienia i rzucił na kanapę w miejsce gdzie nikt nie siedział.

- Na parkiecie.

Dziewczyna wpiła się w chłodne mleko i od razu się rozluźniła, choć fakt, że jej siostra zdjęła okrycie wierzchnie i poszła tańczyć sama mógł się wydawać niepokojący. Ale w końcu sama też siedziała tylko w nowej bluzce, jakiś czas temu pozbywając się bolerka.

- Coś mnie ominęło? – spytał Tom, wbijając się na swoje miejsce i zabierając się za piwo.

- Maggie przyznała się, że podoba jej się Marvin – rzucił niedbale Nath. Chyba piwo zaczynało mu uderzać do głowy, bo z minuty na minutę tylko się pogrążał.

- Nie rozumiem, co wy w nim widzicie. Jest czarny! – uniósł się Tom, a ciemnoskóra kelnerka, która właśnie zbierała puste szklanki z ich stolika rzuciła mu mordercze spojrzenie.

- To było dość ostre… - zauważył Jay, kiedy dziewczyna odeszła.

- Eee tam. Ważne, że nie zorientowała się, że daliśmy alkohol nieletniej – oznajmił chłopak, a Max spojrzał na niego zszokowany.

- Znowu przyniosłeś jej drinka?!

- Hej, możecie nie mówić o mnie w trzeciej osobie? Ja tu siedzę! – Madzia stanęła w swojej obronie.

- Zresztą, sama chciała! – zaparł się Tom, ucinając tym samym dalsze dyskusje na ten temat.

- Proponuję wypić to, co tutaj mamy i dołączyć do Brukselki na parkiecie, bo na pewno musi wyglądać przekomicznie. – Max zmienił temat.

- Tam jest sporo ludzi, poradzi sobie – oznajmił Tom, wzruszając ramionami, a jego kumpel przyznał, że rzeczywiście widział przecież rozbawionych i roztańczonych Brytyjczyków, kiedy wracał z Jayem z baru.

- Tak czy siak, nie możemy zostawić mojej siostry samej – kontynuowała namawianie do tańca Madzia, którą trochę ciągnęło na balety, jako że opróżniła już niemal całe Malibu.

Mleko niwelowało smak wódki tak, że nie czuła, jak bardzo alkohol uderza jej do głowy.

- Ale niech chociaż minie ta piosenka. – Nath zatkał sobie uszy słysząc po raz kolejny jakiś remix do piosenki JLS.

- Oh, oh, oh, oh, oh… Makes me wanna… Oh, oh, oh, oh, oh! – zanucił Tom, chichocząc i wykonując proste gesty z teledysku.

- Nie, no ale serio? To już chyba leci z dziesięć minut! Co to jakiś wieczór z JLS? – spytał zrezygnowany Nath, a jak na zawołanie minął ich Marvin Humes, przyspieszonym krokiem kierujący się do wyjścia.

- Elvis has left the building! – zagrzmiał swoim ochrypłym głosem Tom i wszyscy, a nawet Nath zaśmiali się na głos.

- Dobra Maggie, teraz musisz powiedzieć szczerze – zaczął całkiem poważnie Max, kiedy piosenka JLS się skończyła i w tle zabrzmiały dźwięki do „What makes you beautiful”. – Czy żałujesz, że zostałaś pracować z nami?

- Pewnie, że nie! I nigdy nie żałowałam.

- A więc jesteśmy lepsi niż One Direction? – spytał Tom, spoglądając na nią spode łba. – Mimo iż oni mają Liama Payne’a?

Załamała ręce, bo cały czas jej docinali. Jak nie o Marvinie to o Liamie. Dokończyła drinka, żeby dodać sobie animuszu.

- Cieszę się, że z wami pracuję, ale żałuję, że nie widuję już 1D.

- Nie można mieć wszystkiego! – Jay bezradnie rozłożył ręce. – Ale cieszę się, że wybrałaś to, co lepsze. Nigdy nie wątpiłem w twój dobry gust.

Chłopak, który miał już lekko wzięte, mrugnął do niej znacząco i sama nie wiedząc dlaczego, od razu pomyślała, że mówi o Nathanie. Ale dlaczego miałby się tak zachowywać? W końcu jego młodszy kolega jasno zaznaczył, że są tylko przyjaciółmi.

- Dobry gust? Przecież podoba jej się Marvin Humes, co do tego bym się kłócił! – wtrącił Tom, który nadal miał dziewczynie za złe, że to nie on jest obiektem jej westchnień.

- Wcale mi się nie podoba! I uwierz, Tom, gdybym była starsza i gdybyś ty nie był zajęty… - zaśmiała się, bo alkohol dodawał jej coraz więcej odwagi, a tego nie chciała.

Co będzie jeśli palnie coś, czego potem będzie żałować? Postanowiła już nic więcej nie wypijać tego wieczoru.

Hit 1D się zakończył i chłopacy odetchnęli z ulgą. Ciągle go słyszeli i powoli zaczynali mieć dość, jako że wszyscy porównywali ich do młodszych rywali.

- Wreszcie! Moje uszy już krwawiły! – powiedział Tom, rozluźniając się i rozsiadając wygodniej. – Teraz pozostaje tylko czekać na dobrą muzę. Naszą muzę.

- I wtedy możemy iść na parkiet! – Jay wykonał mini-taniec z czego wszyscy zachichotali.

- Do tego badziewia nie da się tańczyć – skrzywił się Nath, a Madzia rzuciła mu pogardliwe spojrzenie, jako że był to jeden z jej ulubionych kawałków. Nie omieszkała mu o tym powiedzieć.

- To naprawdę fajni chłopacy, nie wiem, dlaczego tak ze sobą rywalizujecie – kontynuowała, żeby zająć czymś myśli.

- O ciebie. Nie wszystkie menedżerki zespołów mają takie fajne asystentki! – odezwał się Max.

- Dobra, dobra. Nie musisz mi tak pochlebiać i tak jestem teraz z wami. Z nimi nigdy nie wychodziłam, pracowaliśmy ze sobą zbyt krótko.

- A już zdążył wywiązać się romans – słusznie zauważył Jay, a ona uderzyła się otwartą dłonią w czoło.

Kolejne pięć minut spędziła na tłumaczeniu im, że ani Marvin Humes nie jest w jej typie (co prawda jest atrakcyjny, ale to wszystko) ani nigdy nie była i nie zamierza być w związku z Liamem Paynem.

- No to dobrze się składa, bo nie zniósłbym, gdybyś umawiała się z konkurencją – zaśmiał się Jay, a widząc zdziwione spojrzenia kompanów i karcący wzrok Natha, złapał za swoje piwo i wypił je do końca duszkiem.

- Ho, ho, ho! Spokojnie kowboju, bo znowu będziemy cię podnosić z ziemi! – Nath próbował go powstrzymać, ale za późno.

- Idę do baru – oświadczył Jay, ale Max znacząco pokręcił głową.

- Nigdzie się nie wybierasz, bo teraz będziemy opowiadać Maggie anegdotę o tobie.

- Znowu o mnie?

- A kiedy niby opowiadaliśmy jej anegdotę o tobie? – zdziwił się Tom.

- No właśnie! – dodała Madzia, która cieszyła się, że uwaga wreszcie nie była skupiona na nabijaniu się z niej.

- Już wiem co chcesz powiedzieć – obruszył się Jay. – No ale trudno, pewnie i tak o tym słyszała.

- Jay, nie jesteś taką gwiazdą, żeby wszyscy wiedzieli o twoich wpadkach – Nath położył przyjacielowi rękę na ramieniu.

- A powinni, bo to cholernie zabawne! – parsknął Tom, a Max odchrząknął, żeby zacząć opowieść.

- No więc, pewnego dnia po koncercie The Saturdays… - Urwał, bo Madzia z niewiadomych dla niego przyczyn zakrztusiła się orzeszkiem, którego wzięła do ust. – Byliśmy na przyjęciu, na którym spotkaliśmy dziewczyny no i je oficjalnie poznaliśmy. Jay poznał Frankie i… się rozpłakał.

Chłopacy nie wytrzymali i zaczęli brechtać się z wpadki kolegi, który siedział z miną w stylu „mam focha”. Madzia również chichotała, bo wyobrażając sobie tą sytuację i wydała jej się niebywale zabawna.

- To ona poznała mnie – wtrącił Jay, żeby sprostować swoją wersję wydarzeń. – I byłem bardzo pijany, bo był tam otwarty bar. A Frankie to nowa Cheryl Cole, najgorszym momentem jest popłakanie się właśnie przy niej.

- On nawet uronił łzę! – chichotał Max, uderzając kilka razy otwartą dłonią w stół. – „Jesteś taka piękna…”. Tak powtarzał!

- Bardzo śmieszne! – prychnął Jay.

- Poczekaj, jeszcze jedno piwo i zobaczysz, do czego jest zdolny! – zachęcił Tom.

- Tylko że teraz nie ma tu Frankie, więc nie będzie aż tak ciekawie – odpowiedziała Madzia, w gruncie rzeczy dokładnie nie wiedząc, która z dziewczyn z tego zespołu to Frankie.

- I Marvin Humes też już wyszedł, więc co najwyżej możesz płakać przede mną! – uśmiechnął się Max.

Rozmawiali tak dalej o licznych wpadkach Jaya jak na przykład potknięcie się podczas występu w X-Factorze. Czas zleciał im niebywale szybko i przyjemnie. Odkryli też sposób by nie chodzić do baru. Kiedy kelnerka przyszła zebrać resztę szklanek złożyli u niej zamówienie. Madzia tym razem zdecydowanie poprosiła o soczek i modliła się, by nie brzmiała jak osoba pod wpływem alkoholu. Siedzieli tak przy kolejnych piwach i gawędzili jak to nie mogą doczekać się wyjazdu na Karaiby (tylko Jay mówił, że jedną z walizek będzie musiał poświęcić na kremy przeciwsłoneczne). Nastolatka bawiła się dobrze i wreszcie wyluzowała, zdając sobie sprawę, że nikt nie zamierza wyciągać na wierzch jej domniemanych związków, romansów czy zauroczeń.

- Zobaczysz, Jay! Opalisz się na Barbadosie i dziewczyny cię pomylą z Marvinem! W sumie z profilu trochę go przypominasz! – zakpił ironicznie Tom, sprowadzając Madzię na ziemię.

Ponownie wypomnieli tą kwestię i obawiała się, że zaczną się z niej nabijać, ale wydawali się zajęci naigrywaniem się z siebie nawzajem. Trwało to może z pięć minut i miała trochę spokoju. Niedługo jednak niebezpiecznie zbliżyli się do tematu jej i Natha, napomykając coś, że skoro oni jadą na Barbados ze swoimi dziewczynami, ona z pewnością zostanie wzięta za jego dziewczynę, a Monika za dziewczynę Jaya.

- Zaraz… - odezwała się dziewczyna, kiedy zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. – A gdzie jest Monia?

Spojrzeli po sobie zdziwieni, bo nie mieli pojęcia. Rozmawiali tak dość długo i wciągnęli się do tego stopnia, że zapomnieli o całym świecie.

- Która godzina?! – spytała zaniepokojona Madzia, łapiąc rękę Maxa, który siedział najbliżej niej i zaglądając na jego zegarek. – Już prawie dwunasta?! – krzyknęła, widząc jak czas zleciał. – Nie ma jej od godziny, dlaczego nikt nic nie mówił?!

Zmieszali się, podobnie jak i ona. W sumie to jej obowiązkiem było doglądanie siostry, jako że zdawała sobie sprawę, że po alkoholu może gdzieś zaginąć.

- Na pewno jest na parkiecie – zapewnił Madzię Nath, kładąc jej rękę na dłoni, którą zostawiła na stoliku.

Widząc jej minę, szybko cofnął ten czuły gest, zanim chłopacy zdążą go zauważyć.

- Na parkiecie?! – prychnął Jay. – Marvin wychodził stąd ponad godzinę temu, pewnie poszła za nim!

Roześmiał się, ale widząc przerażone spojrzenie Madzi spoważniał.

- Ten pan już dzisiaj nie pije! – oświadczył gromkim głosem Tom i zamierzał wznieść za to toast, ale Max wyrwał mu piwo z ręki.

- Ten pan też nie – powiedział ironicznie. – A teraz chodźmy wreszcie na parkiet, na pewno Brukselka jest właśnie… - Urwał, bo kiedy uniósł się z miejsca, od razu zauważył Monikę, otoczoną kółkiem balansujących osób, wywijającą na parkiecie ramię w ramię z Astonem z JLS.

Zauważyła Maxa i żywiołowo pomachała do niego ręką, a on zdobył się tylko na lekkie machnięcie, w takim był szoku.

- Maggie, nie mówiłaś, że twoja siostra jest zwierzęciem imprezowym – powiedział, jeszcze bardziej rozdziawiając swoje wielkie oczy, a oni zaintrygowani unieśli się do pionu, by zobaczyć, o co mu chodziło.

Nic jednak nie zauważyli, co tylko wywołało konsternację na ich twarzach. Spojrzeli na Maxa wyczekująco, a ten wzruszył ramionami, bo sam nie miał pojęcia, w jaki sposób ona gdzieś zniknęła.

- No idziecie tańczyć czy nie?! – spytała Monia, stając pod ich stolikiem i wywijając do rytmu „Glad You Came”, którego remix się właśnie zaczynał. – Słyszeliście dedykację DJ’a? Piosenka specjalnie dla was!

Z rozdziawionymi japami pokiwali głowami przecząco.

- No dalej! – zachęciła, łapiąc siostrę za rękę i ciągnąc ją na parkiet.

Madzia była tak zdziwiona, że zgubiła dziewczynę, która równie szybko się odnalazła i to w takim szampańskim nastroju, że nie zaprotestowała. Nath widząc, co się dzieje, szybko ruszył za nimi, podobnie jak rozochocony Jay i Max, który zamierzał towarzystwa dopilnować. Tom dopił swoje piwo do końca i o wiele bardziej ośmielony, dołączył do reszty.

- „And I decided you look well on me, well on me…”! – zawodziła głośno Monia, tańcując na parkiecie, podczas gdy Aston z JLS był dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Madzi oczy wyszły z orbit, o ile było to możliwe.

- I CO?! ZATKAŁO KAKAŁO, NIE?! – wrzasnęła starsza siostra do ucha młodszej, która stała jak kołek na środku parkietu i wpatrywała się w gwiazdora.

Monika tymczasem pokazała Astonowi dwa wyciągnięte w górę kciuki, na co on odpowiedział tym samym.

- Pokaż jej! – krzyknęła Monia po angielsku, a on wywrócił teatralnie oczami. – No dawaj!

Wszyscy zaczęli klaskać i zachęcać chłopaka, udał więc nieco zawstydzonego i uniósł koszulkę, ukazując idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha.

- Szalone, co?! – spytała Monika, nie przestając tańczyć. Złapała siostrę za rękę i zaczęła ją okręcać naokoło, żeby ją trochę rozruszać.

- I jak niby mamy konkurować z czymś takim? – spytał Nath, wzdychając ciężko, nieco z boku obserwując akcję na parkiecie.

Jay nie był tym faktem zdziwiony, bo podejrzewał, że wcześniejsze słowa kumpla były reakcją wyparcia. Max natomiast zrobił duże oczy.

-  Zazdrosny, że Maggie zacznie pracować dla JLS? – spytał ze śmiechem, ale chłopak smętnie pokręcił głową i wrócił do loży, czego nie zauważyli, bo weszli w tłum.

Jay, Max i Tom zaczęli tańczyć do swojej piosenki, czując się nieco dziwnie jako tancerze w tle dla Astona, który kradł całą uwagę nie tylko dziewczyn, ale i wszystkich obecnych w klubie. Ruszał się jak zawodowiec i na tym polu również przegrywali z nim z kretesem.

- Dobry jest, co? – spytała Monia, nachylając się do Jaya i wskazując na Astona, który zaczął robić moonwalk, kiedy tylko piosenka zmieniła się na przebój Michaela Jacksona.

- Ale mały jak krasnal! – prychnął Jay, odwracając się w poszukiwaniu Natha, który by go poparł na tym polu. Niestety chłopaka nie było, bo wrócił na miejsce.

- Max przy nim to gigant! – zauważył Tom i razem z Jayem roześmiali się do rozpuku, widząc skonsternowaną minę Łysego, który nic nie słyszał.

Muzyka jednak zagłuszyła ich wygłupy, a Aston nadal wykradał całą uwagę pań z klubu na czele z Moniką, która wiła się kawałek od niego, wykonując jakieś dziwne pijackie ruchy.

- To jest lepsze niż komedia! – zaśmiał się Max, ocierając łzy z oczu. - Ile trzeba dać Brukselce alkoholu, żeby tak się zachowywała?!

- Sporo – odpowiedziała Madzia, tańcząc zachowawczo.

W pewnej chwili zakręciło jej się w głowie i postanowiła wrócić na miejsce. Nie miała pojęcia, że jest tam Nath. Na parkiecie było za dużo ludzi i poza Moniką i Astonem nie zwracała szczególnej uwagi na nikogo.

Zawstydziła się nieco, widząc smętnie patrzącego w martwy punkt chłopaka, który nad czymś uporczywie rozmyślał.

- Gorąco – oznajmiła, wachlując się dłonią, zabierając sok, który najwyraźniej sobie wziął z baru i wypijając połowę duszkiem.

- Nie! – krzyknął, ale za późno.

Skrzywiła się, czując alkohol.

- To był mój drink – usprawiedliwił się, ale tego nie słyszała.

Za szybko wypiła zdradziecką ciecz i nagle ją zemdliło. Zatkała usta ręką i biegiem popędziła do łazienki, gdzie ledwo zdążyła zwymiotować, zapominając nawet o zamknięciu drzwi do kabiny. Prawie nic nie jadła, zwróciła więc samą wodę i od razu poczuła się lepiej. Nacisnęła spłuczkę i podeszła do umywalki, by wypłukać usta. Jakaś paniusia zmierzyła ją z obrzydzeniem.

- No co?! – spytała dziewczyna po polsku, płosząc wypindrzoną lalę i zostając w łazience sama.

Zsunęła się po ścianie zdobionej mozaiką z kolorowych kafelków i przysiadła na ziemi, przymykając na chwilę oczy. Wieczór był szalony, ale nie to krążyło jej po głowie. Bardziej liczył się fakt, że Jayne jasno poinformowała ją, że współpraca z chłopakami już niedługo może dobiec do końca. A tak bardzo tego nie chciała. Nie teraz, kiedy wreszcie się z nimi zaprzyjaźniła.

Do jej uszu dobiegło niepewne pukanie do drzwi i znajomy głos, który się komuś tłumaczył.

- No co? To wyższa konieczność!

Po chwili do środka zajrzał Nath.

 - Maggie? W porządku? – spytał z troską, pochylając się nad siedzącą na ziemi dziewczyną.

- To damska toaleta, wiesz? – odpowiedziała mu pytaniem, nie podnosząc powiek.

- Wiem. – Wzruszył ramionami i usiadł koło niej w takiej samej pozycji. – Zawsze chciałem zobaczyć jak wygląda w środku.

- I jak wrażenia?

- Czysto. I ładnie pachnie.

Roześmiała się, a on szeroko uśmiechnął, bo właśnie o to mu chodziło. Od razu kiedy tu wszedł domyślił się, że coś ją gryzie. To nie wyglądało jak zamroczenie po alkoholu.

- Dobrze się czujesz? – spytał, kiedy w końcu na niego spojrzała.

- Rzygałam – oznajmiła bez zbytecznych eufemizmów. – Więc tak, już lepiej.

Jakaś laska weszła właśnie do łazienki i zszokowanym wzrokiem ogarnęła dziewczynę i chłopaka siedzących na ziemi.

- Mogłabyś? – spytał zły, że ktoś śmie im przeszkadzać w tym kąciku wyznań. Zawróciła na pięcie równie szybko jak weszła, a Nath mógł kontynuować przesłuchanie. – Wiem, że coś cię gryzie, to widać na kilometr.

- Jayne powiedziała, że jak pojedziecie w trasę, to ja zacznę razem z nią pracować dla The Saturdays – wyjaśniła smętnie Madzia.

- Co? Nie, to niemożliwe! – Przesunął dupą po śliskiej posadzce tak, żeby być z nią oko w oko. - To pewne?

- Najwyraźniej tak. Mówiła, że dziewczyny są sympatyczne i że je polubię. – Wzruszyła ramionami i spuściła głowę.

- Maggie, przecież wiesz, że chłopacy nie pozwolą ci odejść – powiedział po chwili ciszy, unosząc jej podbródek tak, żeby na niego spojrzała. – Ja nie pozwolę ci odejść.

Tymczasem na parkiecie zabawa trwała w najlepsze. Monika nie miała pojęcia, ile wypiła. Po trzecim Malibu na pewno było jedno piwo z miodem, a potem barman polecił jej jakieś płonące badziewie z niewielkiego kieliszka. Nie miała zamiaru tego pić, bo nie wiedziała, jak się za to zabrać, ale przy barze był Aston, który zamawiał to samo. Była smutna, że Marvin wyszedł z klubu, zanim zdążyła nabrać dosyć odwagi, by poprosić go o autograf i zdjęcie. Dlatego z entuzjazmem przyjęła wskazówki innego członka zespołu, który poinstruował ją, w jaki sposób pić. Był taki sympatyczny i roześmiany i wielkie brązowe oczka świeciły mu tak bystro, że nie potrafiła się oprzeć i musiała się wciągnąć w wir zabawy. Proponował jej kolejne dziwne drinki, widząc, że ma mocną głowę. Pili łeb w łeb, a że ona nie była przyzwyczajona do picia, a on ważył niewiele, szybko stracili rachubę i ruszyli na parkiet ku uciesze Oritse, który siedział w loży razem z JB i śmiali się ze swojego kolegi z zespołu.

Max i Tom bardziej rozmawiali niż tańcowali na parkiecie. Chichotali też z Brukselki, która wyluzowała i nie krępowała się już tańczyć koło Astona, który ruchy wykonywał brawurowo i zawstydzić mógł niejedną osobę na parkiecie. Jay trochę się zgrzał tym tańcem lekko z boku.

- Idę do baru! – poinformował kolegów i ruszył w stronę rozlewającego „życiodajne ciecze” mężczyzny.

Max nie usłyszał, co jego kumpel powiedział, ale się domyślił, więc ruszył szybko za nim i złapał go za kark, żeby od tego pomysłu odwieść. Trzeba było reagować, póki trzymał się na nogach, bo po oczach było widać, że jest bliski odpłynięcia.

-  Zadzwonię do Kevina, żeby po nas przyjechał! – oświadczył Max, korzystając z cichszego momentu w piosence. – Pilnuj go! – Zwrócił się do Toma i wskazał na Jaya, który tańczył tuż obok Moni i innych lasek wpatrzonych w ruchy Astona.

Tom beknął i zobowiązał się, że wykona to zadanie. Jak na ironię jednak poczuł w kieszeni wibrujący telefon i poszedł odebrać, jako że był to Seev i mogło chodzić o coś ważnego. Także Max po powrocie zauważył Jaya przy barze, który zdążył łyknąć trzy kieliszki z rzędu, co przechyliło szalę.

- Miałeś go pilnować! – wrzasnął na Toma, który właśnie skończył rozmawiać z Sivą przez telefon i wrócił na parkiet.

- I pilnowałem! Ale dzwonił Seev. Wrócił już do hotelu i się niepokoi. Dochodzi pierwsza. – Tom wzruszył ramionami w swojej obronie.

- Dobra, trudno. I tak już wracamy. – Max czuł się trzeźwy. Wypił trzy, cztery piwa, ale nic mu nie było. Musiał zatroszczyć się o resztę. – Biorę Jaya i idę szukać Maggie i Natha, a ty odciągnij Brukselkę od małego.

- Dobra! – Tom zasalutował, by stanąć na wysokości zadania, przez co Max uderzył się otwartą dłonią w czoło. Jego przyjaciel również był już pijany, w końcu wypił nieco więcej od niego no i ważył mniej, przez co miał mniejszą wytrzymałość.

- Chodź, ptaszku! Znajdziemy ci jakieś wygodne miejsce – oznajmił zdecydowanym tonem Łysy, pozwalając, by Jay się o niego oparł.

Chwilę czułości Natha i Madzi przerwało pojawienie się w łazience ochroniarza, przyprowadzonego przez spławioną przez chłopaka laskę. Gruby murzyn poprosił ich niskim głosem o natychmiastowe opuszczenie damskiej toalety, co uczynili, wpadając na Maxa i Jaya.

- Jak ja cię kocham stary… - powtarzał Loczek uwieszony na ramieniu Łysego. – Ciebie też kocham, Nath. I nawet ciebie, chociaż prawie cię nie znam! – zwrócił się do Madzi.

- Dzięki… - skrzywiła się Madzia, widząc, że chłopak płacze.

- Zawsze tak z nim jest, kiedy sobie wypije. Za to Tom staje się agresywny – wyjaśnił Nath i przeniósł wzrok z pijanego kolegi na jego „holownik”. – No właśnie, a gdzie on jest?

- Na parkiecie. Z Brukselką – wyjaśnił nieco zmieszany Max, bo zapomniał, że jego przyjaciel robi się agresywny po alkoholu. – Pójdę po nich, zanim dojdzie do bójki, a wy pilnujcie Jaya.

Wyjaśnił jeszcze, że dzwonił już po ich ochroniarza, który miał zaraz przyjechać i zostawił im pochlipującego chłopaka, który wypił o kilka kieliszków za dużo i stracił nad sobą panowanie. Nath i Madzia z trudem doholowali go do loży, w której zostawili swoje rzeczy. Siedział po środku nich i obserwował jak czarnoskóra kelnerka zbiera pozostałości po ich drinkach.

- Przepraszamy, że nasz kolega tak się do ciebie odezwał… - mówił, płacząc. – Na pewno jesteś miłą osobą…

Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem i odeszła z tacą, zostawiając problem na głowie nastolatków.

- Kocham was! – oznajmił Jay, obejmując ich ramionami.

Zrobiło się jeszcze dziwniej, bo ich głowy niemal się ze sobą stykały. To może nie był odpowiedni moment na czułości, ale Nath poczuł, że musi cos powiedzieć.

- Przepraszam za moje dzisiejsze zachowanie. Zdaję sobie sprawę, że było dosyć… dziwne. Przyjaciele nie powinni mówić takich rzeczy.

- Nie ma sprawy. Ja też nie byłam sobą. Ale dzięki za to, co powiedziałeś w łazience. To naprawdę miłe.

Uśmiechnęli się do siebie, a Jay zaczął płakać głośniej.

- Tworzylibyście taką ładną parę! – powtarzał cicho w atakach spazmatycznego szlochu, tuląc ich do siebie coraz mocniej.

- Przypomnij mi, żeby następnym razem założyć mu na twarz kaganiec – powiedział ze śmiechem Nath, a ona, mimo iż nie zrozumiała ostatniego słowa, zobowiązała się, że tak zrobi.

- No i co, idziecie? – spytał Max, dołączając do przyjaciela na parkiecie, który bezskutecznie próbował przemówić do dziewczyny tańczącej tym razem z Astonem.

- Próbuję ją wyciągnąć, ale jest nieugięta. Sam zobacz! – uniósł się Tom, u którego już widać było przebłyski histerii. – Brukselka, idziemy! - Szturchnął dziewczyną, która wyciągnęła do niego rękę.

- Ciebie nie ma! Nie istniejesz! – powtarzała jak w transie, przerzucając głowę z jednej na drugą. Dziewczyn było już mniej, najwyraźniej nie lubiły puszczanej przez DJ’a piosenki, albo były już zmęczone.

- Monica, zaraz przyjedzie Kevin! – oznajmił zdecydowanie Max używając jej imienia, co zwróciło jej uwagę, mimo iż muzyka nadal głośno bębniła.

- Jeszcze trochę! – powiedziała z uśmiechem.

- Nie, nie ma jeszcze trochę! Idziemy, ale już! – krzyknął Tom, łapiąc Monikę za ramię, a Aston widząc ten agresywny gest, strzepnął zdecydowanie jego dłoń, uwalniając rękę nowej znajomej.

- Powiedziała, że chce jeszcze zostać – oznajmił w miarę spokojnie, podczas gdy w żyłach Toma burzyła się krew.

Max musiał się mieć się na baczności, żeby w razie czego zapobiec bójce, która wisiała w powietrzu.

- Ta pani musi być rano w pracy – oświadczył grzecznie Max, odsuwając Monikę od Astona.

- Wracajcie, a ja się nią zajmę. Wbijamy się do Reesha na vixę – oznajmił czarnoskóry chłopak, wskazując na swojego kumpla, który siedział w loży obok i machnął do nich ręką.

Monika wyglądała na skonsternowaną zaistniałą sytuacją, bo nie pamiętała zaproszenia. Teraz rozjaśniło jej się w głowie i trochę dziwaczny wydał jej się fakt, że tańczy z członkiem znanego zespołu, którego teledyski oglądała z siostrą w TV. Teraz nie liczył się nawet fakt, że jest on od niej sporo niższy. Tańczyła dalej, tyle że ze zmarszczonymi brwiami.

- Słuchaj – odezwał się Tom. - Nie obchodzi mnie to, że masz mięśnie i umiesz tańczyć, karzełku. Ona idzie z nami! – Chłopak pchnął rywala z konkurencyjnego zespołu.

- Coś ty powiedział? – spytał zezłoszczony Aston, zbliżając się do Toma, który również był od niego sporo wyższy (nie było to lada wyczynem, bo chłopak nie miał nawet 170 centymetrów wzrostu). Stali tak oko w oko w pozycji bojowej.

- Że ona idzie z nami! – powtórzył Tom.

- Nie to. Później.

- Że nie obchodzi mnie, że masz mięśnie i umiesz tańczyć? – spytał skonsternowany Tom.

- Jeszcze później – warknął Aston. – Nazwałeś mnie karzełkiem.

- Ach, o to ci chodziło… karzełku!

- Powtórz to jeszcze raz, a pożałujesz – powiedział w miarę spokojnie Aston, czym przebrał miarkę.

Tom był nad wyraz porywczy, a ta subtelna prowokacja wywołała w nim atak histerii. Rzucił i gdyby nie fakt, że Max szybko zareagował już by się bili. Oritse i JB z JLS dołączyli, by powstrzymywać Astona. Obaj rywale bowiem rwali się do boju i ciężko było ich utrzymać w ryzach.

- Zaraz wyrzucę was na bruk! – zagrzmiał głos ochroniarza, który nagle wyrósł znikąd.

Dopiero teraz zauważyli, że muzyka przestała grać, a Monika gdzieś znikła.

- Przepraszamy, już wychodzimy – powiedział najuprzejmiej jak się dało Max i złapawszy Toma zdecydowanie za kark, odciągnął go na bezpieczną odległość, zostawiając sapiącego Astona na parkiecie.

Oczom chłopaków ukazała się stojące kilka metrów dalej Monia, która korzystając z zamieszania poszła po drinka do baru. Zaczynała trzeźwieć i dochodziło do niej, co właśnie robiła. Alkohol sprawiał, że mogłaby skoczyć ze spadochronem bez spadochronu. Stawała się wyzwolona, nie bała się niczego. Nawet krępującego tańca z celebrytą. Barman właśnie stawiał przed nią Malibu, po które sięgnęła.

- To nie będzie tej pani potrzebne – wyjaśnił Max, łapiąc Monikę za łokieć i prowadząc ją i Toma w stronę loży.

- Hej, jeszcze się nie pożegnałam! – zawołała dziewczyna, ale zupełnie ją zignorował. A tak chciała zdjęcie i autograf. Skoro nie mogła mieć Marvina, chciała zadowolić się Astonem.

- Mam zguby – oświadczył Max, sadzając naburmuszonego Toma i rozweseloną Monikę na kanapie obok płaczącego Jaya, który przytulał Madzię i Natha.

- Szalona noc, co? – spytał najmłodszy członek zespołu kumpla, a ten pokiwał głową.

Dziesięć minut później już siedzieli w vanie. Kevin na przednim siedzeniu z dezaprobatą kiwał głową. Przodem do kierunku ruchu jazdy usadowieni zostali Monia, Jay i Tom (żeby nie wymiotowali), a Madzia, Nath i Max usiedli tyłem.

- Marvin Humes jest taki wysportowany! – mówił Jay, zawodząc niczym dziewczyna, a Monia, która siedziała koło niego też miała łzy w oczach.

- Wiem, prawda?

- To jest nierzeczywiste! Dlaczego jesteś taki przystojny, Marvin? Dlaczego? – pytał Jay retorycznie, a Tom siedzący obok niego złapał się za głowę.

- Palnijcie mi w łeb, błagam – oświadczył, zakładając kaptur od bluzy na głowę i przymykając oczy.

- Masz swój telefon? – spytała Madzia Natha, a ten uśmiechnął się zwycięsko, zdając sobie sprawę, z tego, co planuje.

Wyciągnął ze schowka koło siedzenia kamerę i podał ją dziewczynie.

- Zemsta jest słodka – zachichotał, patrząc jak jego przyjaciółka kręci płaczących Monikę i Jaya, którzy zachwycali się ciałem Marvina.

- Przynajmniej nie podniecają się tym karłem – warknął Tom.

- Myślałem, że śpisz! – zauważył zaskoczony Max.

- Nie mogę! Za głośno beczą!

- Swoją drogą, nie mówiłem ci Maggie, ale twoja siostra chciała „iść na vixę” z Astonem i jego ekipą. – Max zwrócił się do nastolatki i w powietrzu zakreślił cudzysłów, by podkreślić, że cytuje.

- Nie, w to ci nie uwierzę. Nawet po pijaku by z nim nie poszła, bo „jest za niski”. – Dziewczyna również zakreśliła w powietrzu cudzysłów.

- Ale Marvin jest wysoki! – zawodził Jay, a Monia mu zawtórowała, zupełnie nie zwracając uwagi, że są kręceni.

Pozostali roześmiali się szczerze. Dalsza droga minęła im w ciszy, bo wszyscy byli zmęczeni. To naprawdę była szalona noc.

~*~

8 komentarzy:

  1. mimo,że nie znam TW i JLS (czy cos) to ten rozdział bym znakomity ;D Uśmiałam się xd Czekam na kolejny i mam nadzieję, że dodasz szybkoo :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przezabawny rozdział! Trochę mi szkoda tej Moniki. Niech ona chociaż zmądrzeje. Byłoby też przemiło gdyby Jay i Moni się związali. Pasują do siebie. Madzię i Natha też do siebie ciągnie :) Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :)
    Poprawiłaś mi humor tym rozdziałem :D
    Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za taki pozytywny komentarz :) Nie uważam,że piszę wspaniale,natomiast ty na pewno:3 Masz rację,nie nadrobię od razu wszystkich rozdziałów,ale cóż będę chyba musiala czytać po 3 rozdziały na jeden dzień,bo aż szkoda mi ich przegapić :) Uwielbiam tego bloga,ale jestem rozdarta jak to czytam. Kiedy czytam momenty Madzi i Natha , to myślę co będzie z nią i z Liamem, i przede wszystkim jak zachowa się Danielle i na odwrót :D Czekam na CD,życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. aaaaaaaaallllllllleeeee długi :)super super super super rozdział :-) życzę weny bo kocham twojego bloga jest świetny :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. tak się uśmiałam, że do teraz łzy mi lecą
    cudowne. Jay jest taki słodki wszystkich tak bardzo mocno kocha
    to takie wzruszające. Ale ten Tom porywczy jeszcze chwila a jego marny żywot by się zakończył. Oj ciągnie Natha do Madzi i na odwrót
    mam nadzieję, że w przyszłości opowiadania będą razem
    Podsumowując krótko "artystka z ciebie"
    Jak wydasz kiedyś książkę to będę pierwszą osobą która przeczyta ją minimum 100 razy
    weny i z niecierpliwością czekam na kolejny zajebisty rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. uśmiałam się za wszystkie czasy.
    i myślalam, ze będzie KISS.
    Ale no ej. Ja chcę aby oni byli parą bejbs.
    weny i to jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń