wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 30 - "Piżama party"

Dziękuję Wam za komentarze :*
Następny odcinek dla Was, dajcie znać, co sądzicie :)




W tym rozdziale Jay wpada na chytry plan swata i próbuje wciągnąć do niego Monikę, a całe towarzystwo staje przed nie lada problemem, kiedy część ich hotelowych rezerwacji przepada.

~*~
- Czy ci do reszty odbiło? – spytał Nath, mierząc kumpla morderczym wzrokiem. – Ona nie jest złodziejką!
- Ale co ja takiego zrobiłem?
- Twoje głupie komentarze doprowadziły ją do płaczu – dodał Jay.
- Faktycznie mógłbyś skończyć z tymi głupimi aluzjami – przyznała Madzia, niezadowolona, że musi odłożyć jedzenie pysznego jedzonka na później. Wstała z miejsca i ruszyła w stronę drzwi, żeby pocieszyć siostrę. Że też zebrało jej na te melodramaty akurat teraz. Może nie miała serca z lodu?
Ledwo młodsza z sióstr złapała za klamkę, a drzwi otworzyły się z impetem i stanęła w nich Monika. Madzia musiała odskoczyć, żeby nie zostać przewalona na ziemię. Oczy wszystkich wpatrywały się w nową koleżankę, bo wyglądało na to, że zupełnie dobrze siętrzyma.
- No co? – spytała zdziwiona wracając na miejsce.
- Szybko ci przeszło, Brukselka – stwierdził Max, marszcząc brwi.
- Zawsze tak jest. Atak przychodzi w niespodziewanych momentach i szybko mija. Madzię to strasznie wkurza. – Wzruszyła ramionami.
- Wcale nie! Troszczę sięo ciebie i kiedy widzę, że jest źle, to zawsze pytam, o co chodzi! – zaparła się Madzia, a Monia spojrzała na nią zdziwiona.
Siva jednak wydawał się interesować czymś zupełnie innym.
- Atak? To będzie tego więcej? – spytał z niepokojem, spoglądając to na Toma, to na dziewczynę, która dopiero co wybiegła z pomieszczenia.
- Na szczęście nie za długo z wami zabawię, więc… - Monia urwała, bo łzy znowu napłynęły jej do oczu. Tym razem nie wybiegała, bo miała ze sobą chusteczkę. Kichnęła tak mocno, że jej włosy śmieszne podleciały do góry, by po chwili opaść na ramiona w nieładzie. Wytarła nos i spojrzała na ich rozdziawione usta.– No co?
- Na zdrowie – roześmiałsię Jay, a do niego dołączyli pozostali, łącznie z Tomem, który poważnie zmartwił się, że rzeczywiście doprowadził dziewczynę do płaczu.
- Ty… wybiegłaś kichnąć? – spytała Madzia, nie mogąc dojść do siebie.
Monia nadal łypała oczami na roześmiane towarzystwo, nie wiedząc, o co im chodzi.
- No… tak. Nie miałam chusteczki. A wy co myśleliście?
- Że Tom… doprowadził cię do płaczu – wydusił przez śmiech Max, a ona parsknęła razem z nimi, ale szybko przybrała poważną minę.
- Ale serio zrobiło mi się przykro. – Umilkli, by po chwili znowu wybuchnąć gromkim śmiechem, kiedy zdali sobie sprawę, że ona żartuje. – Możecie nazywać mnie Brukselką, złodziejką, czy jak tam chcecie. Mam to gdzieś. To, jak ja z Madzią mówiłyśmy o was… - Słowa starszej siostry zostały przerwane przez gest młodszej, która zasłoniła jej usta ręką, żeby ta nie mogła dokończyć.
- Nie słuchajcie jej, plecie bzdury. Zawsze ma tak po ataku kichania. – Nie mogła pozwolić, żeby Monia zdradziła, jak bardzo nabijała się z tych „gogusiów”. Kiedy usłyszała pokazaną jej przez siostrę piosenkę „Lightning”, nie była entuzjastycznie nastawiona i mówiła sporo głupot. Tym bardziej, że zawsze była większą fanką1D. Teraz, kiedy ich poznała, było jej z tego powodu głupio.
- Dobra, już dobra! – krzyknęła Monia, odpychając swoją siostrę. – To zostanie nasza słodką tajemnicą.
- Odzyskaliśmy zgubę! - rozległ się głos Jayne, która weszła do pokoju, przerywając miłą (prawdopodobnie po raz pierwszy) atmosferę. – To Jessica, bratanica Joe McDovana, reżysera klipów.
- Poczciwy Joe… - powiedziała cicho po polsku Madzia, przypominając sobie dziewczynę, od której dostała bigos, który wręczyła Zaynowi.
- To ten? – zdziwiła się Monika.
- No… A tą całą Jessicę to miałam okazję poznać…
- Tak czy siak – kontynuowała Jayne, nic nie rozumiejąc z konwersacji dziewcząt. – Jego bratanica już wcześniej przejawiała symptomy kleptomianii, a jako że skończyła szesnaście lat, najprawdopodobniej trafi do poprawczaka.
- A dlaczego ukradła nasze książki? Jakaś fanka? – spytał Siva.
- Fanka ukradłaby jedną. To najwyraźniej jakiś wróg akcji charytatywnych – zauważył Jay, a Madzia pokręciła głową.
- To fanka One Direction. Najprawdopodobniej chciała, żeby to jej ulubionemu zespołowi zostały przypisane całe zasługi za zebrane na aukcji fundusze.
- Znasz ją? – spytała szefowa.
- Teraz nie jestem z tego dumna, ale tak. Pracowałam krótko dla jej wuja. Nad nowym teledyskiem zespołu.
Pokiwali głowami ze zrozumieniem i ciesząc się, że zamieszanie zażegnane, a jego sprawczynię czeka kara, wznieśli toast colą, sokiem lub wodą, w zależności co mieli pod ręką. Jayne opadła wyczerpana na krzesło, chwytając pozostały kubełek chińszczyzny i wysyłając Madzię po kawę.
- Ja pójdę! – zobowiązała się Monia, ale Jayne pokręciła głową. – Z tobą chcę porozmawiać.
Madzia wyszła z pokoju, by przynieść szefowej jej ulubiony napój, od którego najwyraźniej była uzależniona.
- Pójdę do łazienki – oświadczył Nath kilka sekund po jej wyjściu z pomieszczenia, a Jay rzucił mu znaczące spojrzenie. Ten tylko wzruszył ramionami i popędził, żeby jąjeszcze dogonić.
- My też mamy wyjść? – spytał Tom, rozkładając ręce, kiedy Jayne zmroziła go wzrokiem.
- Nie, ale byłabym wdzięczna, gdybyś tak głośno nie mlaskał – oświadczyła, a on sięobruszył.
- Czy znowu cos przeskrobałam? – spytała Monika, wzbogacając swoją wypowiedź o nerwowy chichot.
- Nie. Ale chciałam ci coś zaproponować. Żeby odrobić dług, musiałabyś spędzić tu sporo czasu i opuściłabyś zajęcia na studiach.
- O, Brukselka, ty studiujesz? – zainteresował się Max. – Ile ty masz w końcu lat?
- Dwadzieścia jeden – odpowiedziała zbita z tropu, bo krępowało ją, że chłopacy przysłuchują się jej rozmowie.
- Więc… - kontynuowała Jayne. – Lecimy na Barbados zaraz po przerwie świątecznej i potrzebują tam kogoś od cateringu na afterparty…
- Biorę! – Dziewczyna uniosła się z miejsca i klasnęła w dłonie. – A… za ile? – spytała, po chwili tracąc entuzjazm.
- Cóż, jeśli będziesz pracować dla mnie do tego czasu i zajmiesz się zakąskami na przyjęciu, będziemy kwita.
- Świetnie! – ucieszyła się.
To mogło rozwiązać wszystkie jej problemy. Spłaciłaby dług i mogła wrócić do domu. Z drugiej strony, zaczynało jej się podobać przebywanie w towarzystwie chłopaków i na każdym kroku napotykanie się na znane osoby.
- Wszystko ci wyjaśnię, jak dolecimy na miejsce. Ale to nie będzie nic trudnego.
- Dziewczyna od cateringu – powiedziała Monia, a Jayne skinęła głową. – W porządku.
- Cieszę się bardzo. A teraz wybaczcie, ale pójdę oddzwonić do hotelu, żeby wiedzieli kogo mająoczekiwać. – Kobieta wyszła, zostawiając Monikę samą z czwórkąchłopaków.
- Co studiujesz? – spytał od razu Jay.
- Dziennikarstwo.
- Chcesz być dziennikarką? – spytał zaniepokojony Siva.
- Nie musisz się obawiać,n ie będę na was „polować”. Zresztą, najbardziej chciałabym zostać pisarką.
- Piszesz powieści? – zaciekawiłsię Max.
- Tylko dla siebie – wyjaśniła.
- Super. – Max wyszczerzył zęby w uśmiechu i niepostrzeżenie szturchnął Toma, żeby dać mu znać, że teraz jego kolej na zadanie pytania.
- No co?! – uniósł sięchłopak. – Dobra, już dobra. Masz chłopaka?
Łysy pacnął go ręką w tył głowy, bo zupełnie zboczył z tematu. Monia nie wydawała się jednak zawstydzona tym faktem. Wszystko dlatego, że postanowiła trochę wyluzować. Czuła się znacznie lepiej, nie spinając się ciągle i nie pilnując, żeby nie palnąć jakieś głupoty. Co ma być to będzie.
- Nie.
- A Maggie? – wyrwało się Jayowi, którego tym razem Siva pacnął podobnie jak przed chwilą Max Toma. – Au! Za co to?
- Jest dla ciebie za młoda. – Seev wzruszył ramionami, a Jay uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Nie mam wobec niej żadnych hańbiących zamiarów. Pytam z ciekawości. – Wzruszył ramionami, a oni zmarszczyli brwi, by zdecydować, czy mówi prawdę, czy coś przed nimi ukrywa.
Nie zdążyli zorientować się, że bada grunt dla przyjaciela, bo Monika udzieliła odpowiedzi.
- Madzia też nie ma chłopaka.
- Madzia? – spytałpokracznie Tom, a ona parsknęła śmiechem.
- No Madzia, Madzia. Maggie – wyjaśniła.
Przez chwilę wymawiali na zmianę jej imię, tak jak kiedyś robili to członkowie One Direction.
- A jak jest Brukselka po polsku? – spytał Max, któremu szło najlepiej i z tego powodu poczuł napływ pewności siebie.
Powiedziała mu i przez dłuższą chwilę uczył się tego słowa, dumnie wyprężając pierś.
- Wszyscy jednak mówią do mnie Monia – powiedziała szczerze.
- A co to znaczy? – zdziwił się Siva.
- To skrót od mojego imienia. Tak jak Maggie od Magdaleny.
- Albo Madzia – zauważył Łysy i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Monia – powiedział Jay i kolejni chłopacy szli w jego ślady.
Nawet Tom pokusił się o wymówienie zdrobnienia, przez co zrobiło jej się miło. Wreszcie czuła sięczęścią grupy. To, czego tak się obawiała (zostanie z chłopakami sam na sam) nie okazało się wcale takie straszne. Wymawianie zdrobnienia jej imienia szło im lepiej niż trudne „Madzia”, byli więc z siebie niebywale zadowoleni i mieli dobry humor.
Jayne, która weszła do pomieszczenia, oznajmiając, że wszystko załatwione, była z tego niebywale zadowolona.
- Wreszcie widzę jakąś zgodę w grupie!
- Chyba w zupie! – zachichotał Max, a oni spojrzeli na niego zdziwieni. – No… Brukselka… nie jarzycie?
Dopiero, kiedy wyjaśnił,o co mu chodziło, wszyscy zaczęli się śmiać, zapominając o zmartwieniach.
Tymczasem Nath dogonił Madzię na korytarzu, kiedy ta próbowała obmyślić w głowie, jak znaleźć bufet.
- Maggie! – zawołał za nią, kiedy ujrzał ją na końcu korytarza.
- Mam ci coś przynieść? – spytała, a on pokręcił głową.
- Powiedziałem, że idę do łazienki, ale w zasadzie to chciałem z tobą porozmawiać.
- Porozmawiać? – spytała, zatrzymując się przed planem budynku i w duchu dziękując, że ma gdzie ulokować wzrok.
- No… tak. Po prostu. Jakoś nie mieliśmy okazji po wczorajszym.
- A o czym tu rozmawiać? – Machnęła ręką, żeby pokazać, że jej nie zależy, choć w gruncie rzeczy było inaczej.
- Nie chciałbym, żeby ta niezręczna sytuacja miała wpływ na naszą przyjaźń – wyznał.
Przyjaźń. Uważał ją za przyjaciółkę? Cóż, w końcu swoje już przeżyli, a nawet można powiedzieć, że w pewnym sensie się całowali, więc nie powinno jej to dziwić. A jednak była zaskoczona jego słowami, zupełnie jakby oczekiwała czegoś zupełnie innego.
- Nie będzie miała - zapewniła, ale nie była pewna, czy mówi szczerze.
- W porządku. Bo zamierzam się z tobą dobrze bawić na Barbadosie – oznajmił, klepiąc ją w ramię i odchodząc.
Ale z ciebie głupek, pomyślał sam do siebie, kiedy zniknął jej z pola widzenia. Klepać ją w ramię? Rany, gdzie się podziała cała jego pewność siebie? Przy tej dziewczynie jakoś nie potrafił zachowywać się normalnie. Może to on powinien jej unikać?
Zastanawiał się nad tyloma istotnymi kwestiami, że wracając z łazienki, nie zauważył, że ona idzie z naprzeciwka z kawą dla Jayne i omal nie spowodował, że ją wylała.
- Idź pierwszy – poleciła.
- Nie, kobiety mają pierwszeństwo.
- Nie musisz być taki szarmancki, z tą kawą idę dość wolno, bo nie chcę jej wylać.
- Lubię chodzić wolno.
- W porządku. – Wzruszyła ramionami i ruszyła przodem, ale starała się przybrać normalne tempo, bo inaczej szliby w nieskończoność po tych wąskich korytarzach.
Mijało ich sporo zabieganych osób, które prawdopodobnie miały sporo na głowie. To sprowadziło ich na ziemię i dało znać, że przecież przed nimi dalsza część próby.
Doszli do drzwi garderoby, które Nath szarmancko przed nią otworzył, za co podziękowała z uśmiechem. Ich oczom ukazał się niecodzienny widok.
- Kurwa – powtarzała Monia raz za razem, a zebrani wokoło niej Jay, Tom, Max, Siva i Jayne starali się naśladować akcent.
- Co ty wyprawiasz? – spytała zbita z tropu Madzia.
- Uczy nas przeklinać po polsku – wyjaśnił Jay. – Ja pierdole – rzucił koślawo, przez co Monika tak bardzo zaczęła się śmiać, że spadła z krzesła.
- Przestańcie już, bo nie wytrzymam! – odkaszlnęła, żeby przybrać normalny ton. – Mówiłam im, że już dosyć pięć minut, ale są spragnieni wiedzy. – Wzruszyła ramionami.
- Głupia – warknęła Madzia po polsku. Tak naprawdę nie chciała się przyznać, że sama miała wobec nich takie plany.
- Wulgaryzmy łączą, jak widzę – zauważył Nath, siadając na krześle, podczas gdy Madzia podała Jayne kubek z kawą, w którego ona wpiła się od razu.
- Maggie pomoże ci nadrobić zaległości – rzucił do kumpla Jay i upewniwszy się, że nikt nie widzi, puścił mu oczko.
- Chyba was wszystkich pojebało – podsumowała Madzia, a Monia wybuchła gromkim śmiechem, chowając twarz w dłoniach. Przez chwilę zabrakło jej nawet oddechu.
Grono nie rozumiało słów wypowiedzianych przez asystentkę Jayne po polsku, ale zrozumieli przekleństwo, więc również zaczęli się śmiać. Madzia była trochę obruszona, że siostra pozbawiła ją przyjemności szerzenia pięknej polszczyzny.
- Co jest, Madzia? Jesteś zła? – spytała Monia z troską, widząc nietęgą minę nastolatki. – Nie martw się, oni prędzej zapomną jak się te słowa wymawia niż zdążą je komukolwiek powtórzyć.
- Nie zapomnimy – zachichotał Siva, wskazując na Jaya, który właśnie uczył Natha nowego słowa.
- Spokojnie, Meggs – rzucił Max. – Jestem pewien, że jest dużo polskich wulgaryzmów, których Monica nas nie nauczyła.
- Pierwszy raz słyszę moje imię z twoich ust! Widzę, że robimy postępy – zaśmiała się Monia.
- No i na tym pozytywnym akcencie kończymy przerwę obiadową. Myć ząbki i na scenę! – oświadczyła Jayne, poganiając chłopaków, którzy nieco ociągali się z podniesieniem czterech liter. – A wy możecie przyjść na próbę, albo gdzieś wybyć. Tylko bądźcie tu po koncercie, bo wsiadamy w vana i jedziemy meldować się w kolejnym hotelu. Jutro sesja zdjęciowa i wywiad dla magazynu, a potem tylko występ w Christmas Download i wywiad dla Kanału 4 i przerwa świąteczna! – wydusiła jednym tchem Jayne. – Ale wszystko jest w terminarzu na tablecie.
- Wiemy – zachichotała Madzia. – I ja z chęcią popatrzę na próbę.
- A ja bym chciała zobaczyć Londyn – wtrąciła Monia. Madzia zmierzyła ja krytycznym wzrokiem. – No co? Byłam tylko w muzeum figur, a skoro niebawem wracam do domu…
- Na święta. A potem wracasz i będziesz miała sporo okazji – zauważyła młodsza siostra, a starsza zdała sobie sprawę, że przecież ta nic nie wie.
- No ale ja po Nowym Roku kończę pracę, bo odrobię dług. Prawda, Jayne? – spytała dziewczyna, zwracając się do swojej tymczasowej szefowej, a ta pokiwała głową.
- Monica będzie dziewczyną od cateringu.
- Od cateringu? Ty? Przecież ty wszystko zeżresz, zanim ktoś się poczęstuje! –prychnęła Madzia, a Monia zmroziła ją wzrokiem.
- Bardzo śmieszne.
- Lubię te wasze siostrzane droczenie się, ale możecie robić to rzadziej? – spytała Jayne, łapiąc się za głowę.
Przeprosiły i starały się pohamować przed złośliwościami. Madzia zgodziła się zabrać siostrę na spacer, bo były w pobliżu Trafalgar Square. Nie chciała przyznać, że sama też nie miała okazji wiele zwiedzić, bo cały czas pracowała. W gruncie rzeczy cieszyła się więc, że coś zobaczy. Obiecały jednak, że na koncert przyjdą. I tak też sięstało.
Bawiły się przednio. Madzia była tak pobudzona, że mimo późnej pory, wracając w vanie opowiadała im, jak to nieopodal Trafalgar Square prawie wpadły pod piętrowy autobus i jak jakiś przechodzień wziął jej siostrę za bezdomną, kiedy ta usiadła na krawężniku i nakryła głowę kapturem. Tym razem tyłem do kierowcy siedzieli kolejno Jay, Monia i Tom, a na wprost Madzia, Jayne, Nath i Max. Siva zajął miejsce z przodu, bo nadawał przez telefon.
Monia była bardzo zmęczona, bo ostatnio niewiele spała (nie tylko ze względu na napięty grafik, ale i fakt, że nie potrafiła usnąć w obcych miejscach, a oni nieustannie podróżowali). W pewnym momencie towarzystwo zdziwione stwierdziło, że z głową opartą o ramię Jaya, przysypia.
- Dawajcie kamerę, nakręcimy to! – nakazała głośnym szeptem Madzia, spoglądając na Jayne. – Ale poczekamy aż zacznie się ślinić albo chrapać.
- Albo jak kopnę cię w dupę – odezwała się trzeźwo Monia, nie otwierając oczu. – Ja nieśpię, zdajesz sobie z tego sprawę?
- No to dlaczego przygniatasz biednego Jaya? – spytała młodsza siostra.
- Bo gdybym oparła się o Toma mogłabym dostać po mordzie – oświadczyła starsza z dziewczyn i usiadła prosto, uwalniając ramię nowego kolegi od ciężaru.
- Mi to nie przeszkadzało – oznajmił.
- A ja nie biję dziewczyn – dodał Tom.
- Wolę nie kusić losu – przyznała Monia, nadal nie otwierając oczu, ale tym razem pilnując się, żeby znowu nie przysnąć.
Nie chciała przyznać, że rzeczywiście zasypiała. W innym wypadku nigdy nie oparłaby głowy o czyjeś ramię, a już szczególnie nie o kogoś obcego. Całe szczęście, że miała dar szybkiego oprzytomnienia. No i że Madzia nie potrafiła trzymać gęby na kłódkę. Gdyby nie szeptała, jej siostra w ogóle nie zauważyłaby, że coś się kroi i dałaby się nakręcić w żenującej sytuacji.
- Zaraz będziemy w hotelu, będziesz mogła odespać zmęczenie – oświadczyła Jayne, zwracając się do Moni. – Zarezerwowałam ci pokój razem z siostrą, mam nadzieję, że to nie problem.
- Nie, wytrzymam. – Madzia machnęła ręką, choć słowa były skierowane do jej siostry.
- A dlaczego nie zostaliśmy tam? – spytał Siva, któremu tamta lokacja była na rękę, bo znajdowała się blisko mieszkania jego dziewczyny, z którą właśnie skończył rozmawiać przez telefon.
- Będzie bliżej do studia fotograficznego – wyjaśniła menedżerka. – No i musimy zmieniać miejsce, bo inaczej fanki nie dałyby wam spokoju.
Monika czuła, że znowu zasypia, dlatego z ulgą odetchnęła, kiedy dojechali do
hotelu i nie musiała słuchać kolejnych opowieści Madzi o swoich wtopach.
Z bagażem ponownie był problem, bo torba była zbyt ciężka, żeby niosła ją bez dziwacznego stękania. Nie zamierzała nikogo prosić o pomoc, ale ku swojemu zdumieniu stwierdziła, że Tom bez słowa zarzuca sobie ją na ramię i ciągnąc swoją na kółkach kieruje się do drzwi hotelu. Jayne pobiegła za nim, by wszystkich zameldować, a Madzia stwierdziła, że dobrze będzie zobaczyć, co należy w takiej sytuacji powiedzieć, gdyby w przyszłości miała robić to sama. Pobiegła więc za nimi, nie zważając na siostrę, która najwyraźniej próbowała coś powiedzieć. Nath podążył za nią, cały czas klepiąc ją po plecach, przez co zaczynała mieć dość tej całej „przyjaźni”.
- Czy on wie, że wziął mój bagaż? – zwróciła się Monika do Jaya, który z pozostałych był jedyną osobą, którą była w stanie zrozumieć bez przeszkód.
- To chyba jego gest miłosierdzia – odpowiedział chłopak.
- W podzięce za to, że na nim nie usnęłaś i nie obśliniłaś mu ulubionej koszulki –zachichotał Max, pojawiając się znikąd już ze swoim bagażem i szybko znikając. Sivy też już nie było, Monia została więc sama z Jayem ku swojemu niezadowoleniu. Przed chwilą prawie zasnęła mu na ramieniu. Chciałaby, żeby ziemia się pod nią rozstąpiła. A może lepiej nie, bo to musiałaby być duża szczelina.
- No nareszcie! – ucieszył się Jay, nie przejmując się zupełnie niczym.
- Co nareszcie? – zdziwiła się i zatrzasnęła drzwi od vana, żegnając kierowcę uprzejmym„dobranoc”.
- No nareszcie sami!
- Ech… A co w tym takiego ekscytującego?
- Och, nie udawaj, że nie wiesz.
Domyślała się, ale nie miała zamiaru prowadzić z nim tej konwersacji, więc nie odpowiedziała.
- Jestem już zmęczona, może wejdziemy do środka? – spytała, wskazując drzwi hotelu, a on skinął głową i zaczął iść przed siebie.
Zapomniał o swoim bagażu, wzięła więc jego walizkę na kółkach i małą podróżną torbę i ruszyła w stronę drzwi, które szarmancko jej przytrzymywał. Zauważywszy, że targa jego bagaż szybko się zreflektował i podbiegł, zabierając go jej z rąk.
- Przepraszam! Jestem dość podekscytowany.
- No właśnie widzę – zachichotała, oddając mu jego własność z nieukrywaną ulgą. – Co ty tam nosisz? Kamienie?
- Tylko moją jaszczurkę, Neytiri – wyjaśnił.
- Nosisz jaszczurkę w torbie?! – krzyknęła zszokowana, a on zasłonił jej usta ręką.
- Ci! Mogą tu być obrońcy zwierząt!
Zrobiła zeza, żeby spojrzeć na dłoń, którą powstrzymywał ją przed wydaniem kolejnego dźwięku. Zrozumiał, że jest to sygnał do puszczenia jej.
- Dobra, robisz sobie ze mnie jaja – westchnęła, zdając sobie sprawę, że kłamał z tą jaszczurką. Minęła go i skierowała się holem głównym w stronę recepcji.
Zaraz za zakrętem zobaczyła blat i Jayne razem z Madzią, rozmawiające z recepcjonistą. Na krzesłach dalej siedzieli Max, Tom i Siva. Ten ostatni przysypiał, dwoje pozostałych grzebało coś w swoich telefonach. Nath stał zamyślony zaraz za nastolatką. A może po prostu wgapiał się w jej wypięty tyłek? Tego Monika nie była pewna. Pewne natomiast było to, że zanim oni zdążyli ją zauważyć, poczuła jak Jay ciągnie ją za rękę, by razem skryli się za ścianą.
- Za dużo bliskości jak na jeden wieczór – oświadczyła, mierząc dłoń, którą nadal ściskał jej nadgarstek. – O, nowy tatuaż? – spytała, zauważając kompas na przedramieniu.
- Właściwie to tak – przyznał podekscytowany, że kolejna osoba się nim zainteresowała. – Litery oznaczają imiona moich kumpli, a… hej, dokąd idziesz? – spytał, widząc, że dziewczyna mija go i ponownie chce udać się na hol. W ostatniej chwili złapał ją w pasie i pociągnął do tyłu.
Gdyby tego nie zrobił, Madzia, która właśnie się odwróciła, zauważałaby swoją siostrę.
- Gdzie Monika? – spytała Toma i Maxa.
- Brukselka? – spytał ten drugi. – Nie mam pojęcia. Została z Jayem przy bagażach, może coś zgubili?
- Albo odnaleźli siebie – bąknął Tom pod nosem, ale zupełnie go zignorowała.
- A ty co, zazdrosny? - spytał Nath, chichocząc, ale obdarzony został tak morderczym spojrzeniem, że nie kontynuował tego wątku. – Chcesz, to możemy iść ich poszukać – zaproponował Madzi, stawiając ją w kropce.
Chciała, bo znając swoją siostrę, obawiała się najgorszych rzeczy. Może zamordowała Jaya i właśnie zakopywała zwłoki? Zdawała sobie sprawę, że jej myśli były niedorzeczne, ale ilekroć Nath odzywał się tym swoim głębokim głosem, nie tylko nie potrafiła zachować się normalnie, ale i myśleć normalnie.
- Chodźmy, bo trochę się martwię – przyznała. – Jeszcze wysadzą instalację i ktoś znowu utknie w chłodni.
- Cóż, twoja siostra i Jay w duecie to rzeczywiście dość niebezpieczne połączenie. Przez niego nasz choreograf ogłuchł na jakiś czas, więc jest o co się martwić.
- Przecież wy nie tańczycie – zauważyła słusznie.
- Och, nieważne. – Machnął ręką.
- Max, zadzwonisz do Natha, jeśli będzie już wiadomo, co z pokojami? – spytała Madzia, a on skinął głową, choć nie była pewna, czy zrozumiał. Za bardzo się nie przejął, a przecież było to ważne.
Jayne próbowała wyjaśnić sytuację, w jaki sposób dwie rezerwacje pokojów zupełnie znikły, w wyniku czego byli skazani na zmianę hotelu lub podzielenie się do spania w inny sposób i korzystanie z dostawek.
- Nic się nie da zrobić, w komputerze nic nie ma – powtarzał recepcjonista, wklepując coś w system i kręcąc głową.
- Ale to jest The Wanted, do cholery! – unosiła się Jayne. – Są zmęczeni po koncercie, a jutro rano muszą być na nogach, bo jest sesja. Jak niby mają się wyspać na dostawkach?
- Przykro mi, ale nie mamy wolnych pokoi. Mogę skontaktować się z innym hotelem i…
- Nie mamy czasu jeździć nocą po hotelach!
Ostatnich wrzasków Jayne Madzia już nie słyszała, bo poszła z Nathem szukać jej siostry i jego przyjaciela.
- Widzisz, o tym chcę porozmawiać! – oświadczył Jay, wskazując parę nastolatków, która ich minęła, jak gdyby nigdy nic.
- O czapkach Natha? – udała głupią.
- Nie! – chciał krzyknąć,ale nie chciał, żeby go usłyszeli, więc w rezultacie wyszedł mu śmieszny krzyko-szept. - O gołąbeczkach – wyjaśnił lekko zawstydzony.
- Chcesz się bawić w swatkę? – spytała spode łba.
- Chciałem tylko wybadać grunt. Siostra na pewno ci się zwierza i wiesz, czy podoba jej się Nath…
- Nic nie będę ci mówić, to tajemnica!
- A więc coś jest na rzeczy, tak?
- Nie.
- No to dlaczego to tajemnica? – tym razem to on spojrzał na nią spode łba, zakładając ręce na piersi.
- Och, do dobra. – Poddała się i postanowiła skłamać. Nie mogła wsypać siostry. – Ona się wypiera, ale wydaje mi się, że jej się podoba. W sumie jej się nie dziwię. Jest uroczy, miły i ten głos…
Spojrzał na nią dziwnie.
- I trochę za młody dla ciebie, nie sądzisz?
- Powiedz to Harry’emu i Caroline Flack – prychnęła, mając na myśli członka 1D, co Jay oczywiście zrozumiał i musiał przyznać jej rację.
- Nath też zaprzecza, ale wydaje mi się, że Maggie nie jest mu obojętna.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego mi to mówisz?
- Żebyś mi pomogła. Ich… wyswatać. – Ostatnie słowo przyszło mu ciężko.
- A więc jednak chcesz się bawić w swatkę – zmarszczyła brwi. – Na mnie nie licz. Jak znam siostrę, to nas zabije. Najpierw mnie, potem ciebie, a potem wskrzesi mnie, żeby mnie zabić jeszcze raz, tym razem bardziej boleśnie. Ja się w to bagno nie pakuję.
- Czyli przyznasz, że byłaby z nich niezła parka? – spojrzał na nią wyczekująco.
- Tak. Nie. Może… Nie wiem! – uniosła się, bo nie była pewna, co ma o tej sytuacji myśleć. – Nie mieszajmy się, proszę cię. Wiesz, ile razy mnie swatano? Z takich sytuacji wynikają różne komplikacje, na przykład przyspieszone oświadczyny. A tego chyba byśmy nie chcieli.
Jay podrapał się po głowie, bo nie był pewien, czy dziewczyna mówi jeszcze o siostrze czy już o kimś zupełnie innym.
- Och, nieważne! – warknęła. - Chodźmy! – nakazała i nie czekając na odpowiedź, ruszyła do recepcji, gdzie Siva lekko już chrapał, Jayne wydzierała się na pracownika hotelu i ochroniarza, który przyszedł zwabiony hałasami
- O, jesteście! – Max, który również zamulił lekko się orzeźwił. – A Maggie i Nathan poszli was szukać.
- O północy będą błąkaćsię po hotelu. We dwoje. Genialnie! – Monika podniosła głos i załamała ręce. – Macie tu jakieś otwarte chłodnie? – zwróciła się ironicznie do recepcjonisty, ale ten zupełnie ją zignorował, mimo iż mówiła na głos.
- Widzę, że Brukselka się rozkręca – zachichotał Max.
- Brukselka jest zła i zmęczona – oświadczyła, siadając obok Toma. Nie miała siły szukać innego miejsca, bo zasypiała na stojąco. Chytre plany Jaya dotyczące swatania jej siostry tylko ją zdenerwowały, co sprawiło, że mimo zmęczenia wiedziała, że długo nie zmruży oka.
- A będzie jeszcze bardziej zła, kiedy usłyszy, jak będzie wyglądała dzisiejsza noc. – Jayne nagle wyrosła za nimi, podniesionym i zdenerwowanym głosem budząc nawet Sivę. – Przepadły nam dwie rezerwacje, w wyniku czego mamy tylko dwa pokoje: dwuosobowy i trzyosobowy. A jest nas?
- Ośmioro – odpowiedział Jay, nie wychwytując, że jest to pytanie retoryczne. – Cóż, teraz tylko sześcioro, bo Maggie poszła z Nathem i…
- Co ona zrobiła? – kobieta wytrzeszczyła oczy.
- No… poszła nas szukać. Z Nathem.
- Ale wy jesteście tutaj, więc o co chodzi?
- Właśnie… O co chodzi, Jay? – Max zachichotał, widząc minę kumpla, który przypominał teraz zbitego psa.
- Proszę was, sprawdźcie chłodnie, windy i inne odosobnione miejsca. Ja nie mam na to siły. – Westchnęła Jayne, wyciągając z torebki tabletki nasenne i łykając jedną bez popitki. – Ten miły pan zaprowadzi nas do pokojów, do których wstawią nam dostawki. Tam też się podzielimy, bo w żadnym z pokoi nie zmieszczą się wszystkie rozkładane łóżka.
Z boku stał boy hotelowy, który uśmiechał się szeroko mimo późnej pory i chujowej sytuacji. Nikt nie był zadowolony z obrotu spraw, ale Max wpadł na pomysł, który rozwiązał choć jeden problem.
- A może zadzwonię do Natha i zapytam, gdzie są?
- Wybaczcie, ja już nie myślę trzeźwo. – Jayne uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Dobrze, że nasz Maksio ma głowę na karku. – Tom uszczypnął przyjaciela w policzek. - Ostatnio twoje techniki dedukcji mnie zadziwiają.
- Mnie też – zachichotał Max, wykręcając numer Natha, ale było to niekonieczne, bo ten właśnie razem z Maggie wszedł do holu.
- O, tu jesteście! – rozpromienił się chłopak, mimo iż w jego oczach błyszczało zmęczenie.
- A gdzie niby mamy być? – spytał jak gdyby nigdy nic Jay, szturchając Monię. – No nie?
- Taaa, jasne – poparła go.
- A wy gdzie siękręcicie? – warknęła Jayne, mierząc ich wzrokiem. – Chłodnia? Winda?
- Łazienka – rzucił bez zastanowienia Nath, a Madzia zakrztusiła się, mimo iż nic nie piła ani nie jadła.
- Acha. Macie szczęście, że łyknęłam już prochy. – Kobieta zaczynała już gadać bzdury, więc zaczęli zbierać swoje bagaże i kierować się w stronę windy, by wreszcie położyć sięspać, nie ważne czy w normalnych łóżkach czy dostawkach.
Monia chciała zająć się swoją torbą, ale i tym razem wybawił ją Tom, rzucając coś w stylu „ja wezmę”.
- Teraz przynajmniej jak zaginiemy, wiedzą gdzie nas szukać – szepnął Nath do Madzi, klepiąc ją po plecach. Całe szczęście, że pokłady jego sił były znikome, bo gdyby grzmotnął ją mocno, z pewnością wyplułaby płuca, jako że trafił w słaby punkt.
Wjechali na górę niemal bez słów, bo ograniczona ilość tlenu w windzie jeszcze bardziej ich zmorzyła. Jayne spała na ramieniu Sivy, który też ledwo trzymał się na nogach, co było problematyczne. Całe szczęście, że boy zaraz pod windę podstawił też wózek na ich bagaże, bo inaczej zasnęliby, zostawiając je gdzieś z tyłu.
- Wspomnienia… - zachichotał Nath, widząc „bolida”. – Pamiętasz jeszcze, jak się poznaliśmy? – zwrócił się do Maggie.
- Pewnie, jak mogłabym zapomnieć. W końcu prawie zginęłam!
- A Max chciał robić ci sztuczne oddychanie.
- Cóż, cieszęsię, że do tego nie doszło.
- Ale wymacał twoją małżowinę – słusznie zauważył Nath, ale tego Madzia nie zrozumiała, więc po prostu uśmiechnęła się szeroko, czym skończyła jakie kolwiek niezręczne „przyjacielskie” dyskusje. Miała szczerą nadzieję, że nie trafią do tego samego pokoju, bo inaczej nie będzie mogła zasnąć. On jakby czytał jej w myślach. – Uwierzysz, że drugi raz spędzimy ze sobą noc? – spytał.
Całe szczęście, że Jayne była w śpiku, bo inaczej znowu zaczęłaby prawić wykłady o tym, że należy oddzielić profesjonalizm od przyjemności.
- Dobrze, mamy trzy panie i pięć normalnych łóżek – oświadczył boy hotelowy, stawiając polówki przed pokojami.
- Ja biorę rozkładane! – wyrwała się Monia. – I tak nie zasnę.
- Nie ma mowy. Brukselka śpi razem z Jayne i Maggie na trzech łóżkach tutaj – oświadczył Jay. – A ja z Nathem przekimamy się na polówkach razem z nimi. Reszta może podzielić się w tamtym pokoju.
- Mi pasuje. – Nath wzruszył ramionami.
- Ale ty i Siva jesteście najwyżsi, powinniście spać w łóżkach – zwrócił się do Jaya Max.
- Odezwał się ten, co nigdy nie chciał tego przyznać – powiedział Jay z politowaniem. – Poświęcę się.
- No dobra, niech będzie. Ja i Seev bierzemy łóżka w drugim pokoju. Tom przekima się na polówce. – Max wzruszył ramionami.
- Chyba śnisz! – prychnął Tom. – Ty, kurduplu, bierzesz dostawkę.
- Ale ty jesteś chudszy.
- A ty jesteś Łysy!
- A co to ma do rzeczy?
- Nie wiem, po prostu akurat mi się przypomniało. – Tom wzruszył ramionami, a Max dał mu kuksańca.
- Ja mogę spać na rozkładanym łóżku – wtrąciła Madzia.
- Nie ma mowy, Max bierze to gówno, a ty śpisz w łóżeczku. – Tom klasnął w dłonie, podejmując decyzję za wszystkich.
Wszedł do pokoju dwuosobowego i rzucił się na łóżko, żeby je zaklepać.
- Zdecydowali państwo? – spytał skonfundowany boy hotelowy, ogarniając wzrokiem towarzystwo.
Siva i Jayne drzemali na stojąco, oparci o siebie. Max denerwował się, że będzie musiał spędzić noc na rozkładanym łóżku. Jay zacierał ręce, że udało mu się sprytnie ulokować Natha i Maggie w tym samym pokoju, a co najlepsze, on też tam będzie, żeby obserwować rozwój sytuacji. Monia kręciła głową z dezaprobatą mierząc go wzrokiem, co świadczyć mogło, że go rozgryzła, ale boy hotelowy przecież nie mógł o tym wiedzieć. Madzia zaczęła się pocić na samą myśl, że wywinięcie się z tego noclegu się jej nie udało. To miała być zakręcona noc.
~*~


4 komentarze:

  1. Ten rozdział jest znakomity. Jeden z najlepszych pomimo, że nie ma w nim One direcion :(( to podoba mi się strasznie. I już mysłałam że Monica i Jay ( nie pamietam, sorki ale wiesz że nie jestem fanką TW) będą razem,... kurde no pasują do siebie. Zrób coś tam z nimi. I niech nie próbują swatać Maggie z Nathan'em. Lubię go, ale wiesz ONE DIRECTION wygrywa z nimi, i już :D Czekam na kolejny rozdzial :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno! Jak ty fantastycznie piszesz. Ostatnią noc nie spałam, bo czytałam twoje opowiadanie, które mnie tak wciągnęło. I życzę dużo pomysłów na dalsze rozdziały. I mam malutką prośbę: niech Jay i Monia wyswatają młodych, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Przyjemnie by było czytać gdyby podczas swatania Jay i Monia mieli się ku sobie ;) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział tego niezwykłego i bardzo ciekawego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  4. no cud przeczytałam w 6 minut
    jaki ty masz talent ja nie łogarniam
    no po prostu to jest tak cudne i niesamowite
    hehe nie daje się opisywać
    weeeny
    i czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń