niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 29 - "Dwie propozycje"

Kiedy zobaczyłam, że kolejny rozdział ma z czterdzieści stron w Wordzie, po prostu musiałam go podzielić. Bardzo dziękuję, że jeszcze się nie zmęczyłyście i mimo iż praktycznie nic się nie dzieje (poza pożarami i zatrzaśnięciami w chłodniach, windach i innych badziewiach), nadal tu zaglądacie. Wiele to dla mnie znaczy :*
Ten odcinek dedykuję Olga_Lowe z życzeniami powrotu do zdrowia oraz Boo Bear Stylinson, dziękuję, że jednak tu zajrzałaś, mimo iż miałaś okazję czytać nieco wcześniej i mnie natchnąć.
W tym rozdziale Madzia nadrabia zaległości z chłopakami z One Direction i dostaje dwie ciekawe propozycje, a Monika dowiaduje się o rodzącym się uczucio siostry do jednego z członków The Wanted.
~*~
Dziewczyna szła do jaskini lwa u boku Lou, który ekscytował się trasą koncertową po kraju i wyliczał jej reakcje fanek. Opowiadał, że zabroniono im zapraszać dziewczyny na scenę po nienawistnych akcjach na twitterze i licznych groźbach innych zazdrośnic. Nie bardzo go słuchała, bo była zajęta układaniem w myślach przywitania, którym uraczy Liama.
- Nie jestem zdzirą! – unosił się Harry, co usłyszeli, kiedy tylko otworzyli drzwi do pomieszczenia. – Na palcach jednej ręki mogę policzyć dziewczyny, z którymi spałem!
- Jasne, jeśli ta ręka trzyma kalkulator! – prychnął Zayn, a Madzia odkaszlnęła, dając chłopakom do zrozumienia, że nie są w pokoju sami.
- Maggie! – rozpromienił się Harry, zapominając o małej kłótni z kumplem i podchodząc ją uściskać.
Nie wiedziała, z czego wynikały te uprzejmości. Z The Wanted dogadywała się dobrze, ale była między nimi pewna bariera. Może chodziło o wiek? Nie, to nie mogło być to. Inaczej jej siostra dogadywałaby się z nimi świetnie, a przecież tak nie było. Może 1D byli nowi w biznesie i inaczej podchodzili do takich znajomości? Była pewna tylko tego, że wszyscy oprócz Liama wystartowali do niej od razu jak przekroczyła próg.
- Następnym razem też cię wyślemy po kawę, jeśli będziesz przyprowadzał takie niespodzianki! – zachichotał Harry, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
Liam uśmiechnął się nerwowo i delikatnie uściskał Madzię. Wiedziała, że będzie niezręcznie, ale nie spodziewała się, że aż tak. Zaproponowali jej siedzenie i atmosfera nieco zelżała.
- Nie odpisałaś na moje wiadomości – oświadczył Liam z nutką wyrzutu w głosie, ignorując zupełnie pytanie Harry’ego, który chciał się dowiedzieć, co teraz Madzia robi.
- Cóż… Louis mi mówił. - Dziewczyna się zmieszała. – Wierz lub nie, ale ich nie odczytałam. Nawet nie wiem, czy doszły.
- Aha. – Zakończył przesłuchanie szybciej niż zdążyła mrugnąć. Był zawstydzony, co dało jej do myślenia. Co takiego napisał w tej wiadomości?
- Sporo się zmieniło od czasu kiedy nas opuściłaś – wtrącił Niall, żeby rozluźnić atmosferę. – Koncertujemy, jest coraz więcej zamieszania… Po Nowym Roku jedziemy do Stanów…
- A co ty robisz? Pracujesz dla gogusiów z The Wanted? - spytał Harry, a ona przytaknęła głową.
- Jestem asystentką ich menedżerki.
- Naprawdę tak źle ci było z nami?
- Nie, wcale nie. – Zastanowiła się, bo nie wiedziała, jak się wywinąć od odpowiedzi na to pytanie. „To wina Liama” nie było odpowiednim zdaniem, wzruszyła więc tylko ramionami.
- Szczerze to myślałem, że samozwańcza misja Liama cię zatrzyma. Gdybym podejrzewał inaczej, pojechałbym z nim na to lotnisko – oznajmił Zayn, a Niall, Harry i Louis rzucili mu pytające spojrzenie.
- Ty o tym wiedziałeś?!
- No… tak jakby… tak – przyznał Zayn po dłuższym zmaganiu się z myślami. Przyjaciel powiedział mu w sekrecie, że musi powstrzymać Madzię od wyjazdu, a on teraz się wygadał. Ale wpadka!
Liam ukrył twarz w dłoniach i zaczął ją dziwacznie ugniatać.
- W każdym razie mamy nadzieję, że dobrze ci się z nimi pracuje – powiedział w końcu, zdając sobie sprawę, że nikt nie chce odezwać się pierwszy po dziwacznym wyznaniu Zayna.
- Tak… Chwilowo pracuję nawet z siostrą, także czuję się jak w domu – palnęła.
- Jak w domu? Cieszę się – powiedział Liam, ale z jego oczu wyczytała, że wcale nie był zadowolony. Jak to się działo, że wszyscy Anglicy wprawiali ją w takie zakłopotanie? A może tylko ci, którzy należeli do znanych boysbandów?
- Utknęłaś już z jakimś w windzie? – spytał Harry, przypominając sobie incydent, którego był świadkiem.
- Nie!  - uniosła się, ale po chwili spokorniała. – W chłodni – dodała cicho, a oni wybuchli śmiechem.
- Gazety śledziliśmy i  nie było żadnych wzmianek! – zachichotał Niall. – Chyba tym razem ci się upiekło, co?
- Najwyraźniej. – Wzruszyła ramionami.
- To co z tym naszym koncertem? – zmienił temat Louis. – Przyjdziesz czy nie? Możesz nawet zabrać siostrę, we dwie zawsze raźniej.
- Z chęcią bym przyszła, ale dziś po wywiadzie chłopacy mają próbę i dają koncert. Jutro sesja zdjęciowa i kolejny wywiad, tym razem dla prasy. Potem przerwa świąteczna i wylot na Barbados…
- Przed świętami też gramy, na pewno znajdziesz czas.
- Tyle że na święta wracam do domu – przyznała Madzia, rozkładając ręce. – Naprawdę chciałabym, ale nie mam kiedy.
- Sprzedaj bilet, przed świętami dostaniesz dużo kasy. Będziesz mogła sobie kupić jedną z naszych lalek! – Louis zanurkował pod stół bufetowy i wyciągnął nagą lalkę, która przedstawiała jego miniaturową kopię. – Harry, oddawaj mojego pasiaka!
- Najpierw musisz go znaleźć, kochany! – zachichotał sprawca dowcipu, a Louis poprawił włosy niczym Diva i zwrócił się do Madzi.
- Za pieniądze ze sprzedaży biletu kupisz sobie te urocze, choć anatomicznie upośledzone, podobizny nas wszystkich. Harry wygląda jak Susan Boyle!
- Zamknij się!
- Sam się zamknij!
- Chłopcy! – krzyknęła Madzia, przerywając przepychanki. – Jakkolwiek bardzo kusząca jest ta propozycja, muszę spasować. Biletu jeszcze nie kupiłam, więc nie mam co sprzedać.
- Jak to nie kupiłaś? – zdziwił się Louis.
- No… normalnie, jakoś nie było czasu, żeby jechać na lotnisko i nie miałam dostępu do komputera i… - zaczęła się tłumaczyć, ale wbite w nią rozdziawione usta nie pozwalały się skupić. – No co?! – uniosła się w końcu.
- Bilety na wszystkie loty zapewne są już wykupione – wyjaśnił Zayn, a reszta chłopaków pokiwała głowami na znak, że się zgadzają.
- Co?! Jak to?! – spanikowała, bo takiego obrotu spraw się nie spodziewała. A przecież oglądała tyle durnych komedyjek, w których głównym bohaterom przytrafiały się takie właśnie przygody.
- No normalnie. Nie będzie biletów – wyjaśniał Zayn.
- Możesz spędzić święta u mnie! – oświadczył jak gdyby nigdy nic Liam, a pozostali spojrzeli na niego z rozdziawionymi japami.
- Dziękuję ci za tą propozycję, ale nadal jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że jakieś miejsce się znajdzie.
- A jeśli nie? – spytał zatroskany Niall, zdając sobie sprawy, że przez swoją nieuwagę Madzia może mieć zmarnowane święta.
- Mam tu siostrę. Najwyżej spędzimy wigilię we dwie.
- Ale to żadna frajda! – krzyknął Louis. – Trzeba się weselić w gronie najbliższych.
Wzruszyła ramionami, żeby pokazać, że jej to bez różnicy. Na pewno wolałaby spędzić wigilię na lotnisku z siostrą niż w domu Liama z jego rodziną. To dopiero byłoby niezręczne, zważywszy na przeszłość, która ich łączyła i artykuły, które ukazywały się w gazetach.
- Poradzę sobie – oznajmiła z uśmiechem, a oni, widząc, że nie chce dalej prowadzić tej konwersacji, podsunęli jej pod nos rogala z czekoladą, którego zjadła ze smakiem.
Opowiadali jej o tym, że wznowili wideo-dzienniki, że Niall sprawił sobie prawie niewidzialny porcelanowy aparat, że Zayn spotyka się z wyzwiskami od terrorystów, że miłość Lou i jego dziewczyny kwitnie… Nie powiedzieli dwóch najbardziej istotnych dla niej kwestii. Pierwszą był fakt, czy Harry rzeczywiście miał romans z Caroline Flack, a drugą, gdzie do licha była Julia Warner? O pierwszą rzecz nie śmiała pytać, za to drugą nieśmiało przemyciła w rozmowę o marchewkach, którą oczywiście rozpoczął Louis.
- Zajmuje się formalnościami związanymi z charytatywną aukcją – wyjaśnił Niall.
Rozmawiali jeszcze o pierdołach, opowiedziała im zajście w hotelu, kiedy jej siostra wysadziła instalację elektryczną, nie znając się na tutejszych gniazdkach.
- Przepraszam, że przeszkadzam – usłyszeli jakiś czas później od progu. Przez szparę między drzwiami a ścianą zajrzała do nich Jayne Collins, która szukała swojej asystentki. – Muszę ją porwać, jedziemy dalej.
Szczerze się zasmucili i uściskali ją na pożegnanie, składając życzenia świąteczne i wciskając do ręki bilety na ich koncert wraz z przepustką za kulisy, które rzekomo specjalnie dla niej przechowali, na wypadek gdyby Louis idąc po kawę na nią wpadł. Zaśmiewali się z tych słów do rozpuku i nie chcieli słyszeć odmowy, wcisnęła więc smycze z przepustkami do kieszeni kurtki i pożegnała się z Liamem, który został jej na koniec.
- Moja propozycja jest nadal aktualna – powiedział jej cicho do ucha, żeby jego kumple nie słyszeli.
Spaliła buraka, ale szybko wyszła z pomieszczenia, nie zdążyli więc tego zobaczyć. Na korytarzu minęła się z Julią Warner, która życzyła jej powodzenia w nowej pracy i zniknęła w pokoju, by zawołać swój zespół na wywiad, jako że The Wanted już skończyli.
- Byli tylko we czwórkę, bo Tom prawdopodobnie dostał jakichś obstrukcji – wyjaśniła Monia na pytanie siostry „jak wywiad”. - Co ty pijesz? – zmieniła temat, mierząc wzrokiem duży kubek ze słomką trzymany przez Madzię.
- Mrożoną kawę. – Młodsza wzruszyła ramionami.
- Zimą? – Monika spojrzała na siostrę spode łba, a ta wydawała się nie widzieć w tym fakcie nic złego. Pociągnęła spory łyk z plastikowego kubka.
- Była za darmo.
- Tylko się nie rozchoruj! Nie chcę, żebyś w święta leżała z gorączką.
- O to się nie martw. – Madzia machnęła ręką. – Całkiem prawdopodobne, że nie polecimy do domu, bo może nie być już biletów. Muszę na ten temat porozmawiać z Jayne, bo jakoś nie kwapiła się, żeby mnie poinformować, że miejsca trzeba zamówić wcześniej.
- Koleżanka załatwiła mi bilet powrotny rano w wigilię – oznajmiła Monia, jak gdyby nigdy nic. Jakiś czas temu dostała wiadomość. – Myślałam, że ty już swój masz.
- Nie mam. I wychodzi na to, że święta będę musiała spędzić z Liamem Paynem. Uwierzysz, że mnie zaprosił?
- Po kolei – nakazała starsza siostra, a młodsza wzięła oddech i dopijając swoją latte do końca i pozbywając się kubka, mogła opowiadać dalej.
- No więc idąc po kawę dla Jayne nie wiedziałam, gdzie się udać. Ale spotkałam Lou z 1D. Porozmawialiśmy, on powiedział, gdzie jest reszta no i za zgodą Jayne poszłam z nimi pogadać. Podobno Liam wysyłał mi jakieś wiadomości, ale zapomniałam sprawdzać stary telefon. Wcisnęłam go gdzieś do walizy.
- Jeśli chodzi o to… - zawstydziła się Monia. - Pamiętasz jak powiedziałam ci, że masz wiadomości sieciowe? – Madzia skinęła głową i zmarszczyła brwi. – Nie były sieciowe. Były od Liama. Ta dam! - Dziewczyna wykonała zamaszysty gest dłońmi, a zaraz potem zasłoniła twarz przed ciosem, który jednak nie nadszedł. – Nie jesteś zła?
- Trochę jestem. Ale w sumie dobrze zrobiłaś. Sama nie wiem, co on mógł mi tam napisać. Skoro zaprosił mnie do swojej rodziny na święta, to wyznanie miłosne wcale by mnie nie zdziwiło.
- Niewiele się pomyliłaś – westchnęła Monia.
- Co? Wyznał mi miłość przez sms? A ja się do niego przytuliłam na powitanie!
- Nie wyznał ci miłości, głupia! Przystopuj trochę, bo cię usłyszą! – Monia wskazała głową idących z przodu chłopaków, których Jayne kręciła kamerą.
- Tak, bo w ciągu kilku godzin nauczyli się polskiego – prychnęła Madzia, spoglądając na wyświetlacz swojego służbowego telefonu. Wskazywał 11:30. – W każdym razie, to nie ważne. Cokolwiek napisał, wolałabym spędzić święta na lotnisku niż u jego rodziny. To byłaby najbardziej niezręczna chwila w moim życiu. A utknęłam w windzie i chłodni, więc wiem, o czym mówię.
Zbliżali się do windy, Jayne wyłączyła więc kamerę i obejrzała się, żeby sprawdzić, czy jej pracownice się nie zgubiły.
- Idziecie? – spytała.
- Idą, idą. Tylko rozmawiają szyfrem – wyjaśnił Jay.
- Dali mi to – kontynuowała Madzia, widząc, że jej odpowiedź jest niepotrzebna. Z kieszeni wyciągnęła dwie przepustki i podała je siostrze, która zaczęła uważnie okręcać je w ręce.
Weszli do windy i Monia nie zdążyła schować prezentu siostry. Nie uszedł on uwadze chłopaków.
- A to co? – spytał Max, wyrywając dziewczynie przedmioty, nie bacząc na ostre protesty. – Bratacie się z konkurencją, co? Maggie jeszcze rozumiem, bo trochę z nimi przeżyła, ale ty, Brukselka? Serio?
Dziewczyna zupełnie go zignorowała. Uniósł wyprostowaną rękę w górę, żeby nie mogła dosięgnąć własności siostry, ale nie przewidział faktu, że była niewiele od niego niższa. Z łatwością wyrwała mu przepustki z ręki.
- Czy to jest to, co myślę? – spytała Jayne, a Max przytaknął głową.
- Bilety i przepustki za kulisy.
Nath stał wciśnięty w róg windy ze spuszczoną głową i się nie odzywał. Tuż koło niego stał Jay, a kawałek dalej Siva, który pytającym wzrokiem spoglądał na kumpli, czekając na wyjaśnienie mu tej zawiłej sytuacji. Tom miał czekać na dole po skorzystaniu z łazienki. Wyszedł zaraz na początku wywiadu, nie mówiąc zbyt wiele.
- Wieczory chyba mam wolne, co? – spytała Madzia, a Jayne pokiwała głową. – I zważywszy, że nie mogę nawet polecieć do domu na święta, przyda mi się trochę rozrywki, no nie?
Była zła, sama w sumie nie wiedząc na co. Czy spotkanie z Liamem tak wyprowadziło ją z równowagi? A może fakt, że siostra zataiła przed nią wiadomości od niego? A może zachowanie Natha, który albo się dąsał, albo był niebywale smutny? Nie potrafiła go rozgryźć, bo w czasie wywiadu zachowywał się zupełnie normalnie, wesoły i pewny siebie. Nie widziała jego reakcji na słowa Jayne.
- Wybacz, że wcześniej ci nie powiedziałam – posmutniała menedżerka zespołu. – Naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Miałam sporo na głowie i przez nieuwagę kupiłam ci bilet do Berlina, nie do Łodzi.
- Może być! Dojadę stamtąd autobusem!
- Nie puszczę cię w taką podróż! Autobusem zajmie ci to wiele godzin. Zresztą, jesteś za młoda, żeby podróżować sama. A jak ktoś cię zgwałci? – spytała ze strachem Monia, słysząc o tej ewentualności.
- Co ona powiedziała? – Jayne nie zrozumiała nic z języka, którym posługiwała się jej dłużniczka.
- Że mnie nie puści, bo mnie zgwałcą. – Madzia machnęła ręką. – Super, w takim razie zostanie mi spędzenie świąt z Liamem Paynem – palnęła i szybko zdała sobie sprawę z gafy, którą popełniła.
Nath po raz pierwszy od wejścia do windy podniósł głowę, by stwierdzić, czy dziewczyna mówi serio. Kiedy upewnił się, że tak jest, szybko zareagował.
- Możesz spędzić święta ze mną – oznajmił. – Znasz moją mamę i siostrę, będziesz czuła się swobodniej.
- Tak, z jego wężem będzie ci bardzo swobodnie – prychnął Max, ale szybko przybrał poważny wyraz twarzy, widząc karcące spojrzenie Jayne.
- A co z Brukselką? – spytał nagle Jay, spoglądając spode łba. – Zapraszasz Maggie, a jej siostry nie?
- Brukselka sobie poradzi – odburknęła Monika, mówiąc o samej sobie w trzeciej osobie.
Nath doskonale zrozumiał, o co jego kumplowi chodziło. Za bardzo okazywał po sobie, że mu zależy, powinien przystopować, albo jego uczucia zostaną odkryte. Właśnie, jakie uczucia? Sam jeszcze do końca ich nie rozgryzł, a już próbował chować je przed światem. Wiedział tylko, że nie może pozwolić, by Madzia spędziła święta z Liamem. W szczególności nie z nim.
- Zapraszam was obie. Moja mama nie będzie miała nic przeciwko.
Jayne nie wyglądała na zadowoloną z obrotu spraw, ale na szczęście zatrzymali się na parterze i mogli wyjść z ciasnej windy, w której zawsze wywiązywały się niezręczne konwersacje i sytuacje.
- No nareszcie, ile można na was czekać! – Tom, który siedział na ziemi tuż przed nimi z telefonem w dłoni, uniósł się do pozycji stojącej i zmierzył ich nietęgie miny wzrokiem. – Coś nie tak?
- Nie, snujemy tylko plany świąteczne – wyjaśnił Siva, a reszta nie uraczyła kolegi żadnymi konkretnymi wyjaśnieniami.
- Trzeba było nie wymykać się z wywiadu – oznajmiła Jayne, kiedy jej podopieczny domagał się szczegółów. – A teraz w drogę, macie przed sobą próbę!
- Nie możemy najpierw czegoś zjeść? – spytał Tom.
- Przecież dopiero co wybiegałeś z wywiadu, bo źle się poczułeś. Może lepiej napij się herbatki miętowej, co?
Chłopak machnął ręką i ruszył przodem do drzwi, przed którymi stało kilkanaście dziewczyn. Zespół musiał poświęcić kilka minut na pogawędki i autografy dla tych, które były jeszcze nieusatysfakcjonowane. Tym bardziej, kiedy widziały dwie dziewczyny w towarzystwie swoich ulubieńców. W samochodzie odzywali się jeszcze mniej. Nath nie ponowił propozycji spędzenia z nim świąt, Madzia nie zaczynała więc tego tematu.
Na miejscu chłopacy udali się na rozgrzewkę wokalną, a Jayne została ze swoimi nowymi pracownicami.
- Naprawdę cię przepraszam Maggie, że tak wyszło. – Kobieta położyła dziewczynie rękę na ramieniu, a do jej starszej siostry zwróciła się z inną sprawą. – A o tobie nawet nie pomyślałam.
- W porządku, przywykłam. – Monia wzruszyła ramionami. Dopiero teraz wpadła na pewien pomysł, ale nie chciała wyrażać go na głos przy Jayne. Na szczęście kobieta udała się do łazienki, zostawiając je same w garderobie.
- Co masz taką minę? – spytała Madzia, widząc zamyślony wzrok siostry.
- Pomyślałam, że mogłabyś skorzystać z tego biletu do Berlina. Zadzwonimy do ciotki, żeby cię odebrali i spędzisz święta z nimi. To lepsze niż zostać tutaj z obcymi ludźmi.
- Beverly nie jest obca! – uniosła się młodsza siostra.
- Widzę, że czujesz się tu lepiej niż z własną rodziną. Naprawdę to, co powiedziałam, jest aż takim głupim pomysłem?
- Nie, nie głupim.
- A mi się coś wydaje, że ty chcesz zostać tutaj, żeby spędzić święta z Nathem.
- Pojebało cię?! – krzyknęła Madzia. – Dlaczego niby miałabym chcieć spędzić święta z obcymi ludźmi?
- Przecież przed chwilą zarzekałaś się, że ta baba nie jest dla ciebie obca.
Madzia załamała ręce, bo nie miała siły się dalej nieudolnie tłumaczyć. Z daleka można było zauważyć, że coś jest na rzeczy.
- To po tym pocałunku, tak?
- Nie. Już wcześniej – przyznała, choć w sumie siostrze mogło chodzić o cokolwiek. Zrozumiała jednak bez słów, co ta miała na myśli. – Ale to musi się skończyć, bo Jayne jasno zaznaczyła, że…
- Pieprzyć ją! Co cię obchodzi jej zdanie? Zresztą, nie musi o niczym wiedzieć. Zabaw się trochę, a jak nie wyjdzie, to i tak w końcu wrócisz do Polski i to bez żalu. Będziesz miała co wspominać – poradziła Monia.
Madzia już miała zamiar powiedzieć jej, że traktuje wszystko i wszystkich przedmiotowo i że ma serce z lodu, ale pojawienie się Jayne przerwało ich dalszą konwersację.
- Poproszę was o powkładanie tych podpisanych zdjęć do pudełek z płytami – oświadczyła kobieta, stawiając przed dziewczynami karton, który dzierżyła w dłoniach, a następnie stosik sztywnych książeczek ze zdjęciami z autografami chłopaków. – Tylko nie zarysujcie.
- A ty gdzie idziesz?
- Nadzorować próbę. Dziwnie się dziś zachowują i muszę mieć ich na oku. Zresztą, muszę zdobyć materiał. – Pomachała im przed oczyma kamerą i wyszła, zostawiając im zadanie na jakiś czas.
- Nie rozumiem po co płacić asystentce za takie czynności, skoro można zrobić to samemu w pięć minut – oświadczyła Monia, biorąc się do roboty.
- Bo ty wszystko robisz szybko i na odwal.
- Szybko tak, ale nie na odwal. Po prostu szkoda życia.
- No tak, bo jesteś już stara.
Starsza siostra rzuciła młodszej mordercze spojrzenie. Była przewrażliwiona na punkcie mijającego czasu, który gnał jak oszalały, przez co miała już 21 lat na karku. Przez chwilę zajmowały się w ciszy wkładaniem książeczek do pudełek. W końcu odezwała się Monia.
- To co zrobisz w końcu z tymi świętami? Jeśli nie pojedziesz do ciotki, to ja też nie wracam do domu. Nie zostawię cię.
- Ale ja sobie dam radę.
- O, w to nie wątpię. Ale ja dzieci niańczyć nie będę.
- Głupia!
- W każdym razie, na pewno nie pozwolę ci spędzić tych świąt z Liamem. Po tym co mi naopowiadałaś o tej wariatce jego dziewczynie, wolałabym żebyś trzymała się od niego z daleka.
- Też bym tak wolała.
- No to dlaczego nie chcesz jechać do ciotki?
- Bo chcę się przekonać, czy ze strony Natha to jest to samo co z mojej! – powiedziała w końcu, a kamień spadł jej z serca. Czuła się trochę głupio przed siostrą, ale wypowiedzenie swoich planów i obaw na głos znacznie jej ulżyło.
- Nie mogłaś tak powiedzieć od razu?
- Nie.
- Czyli puścisz mnie samą, tak? – spytała z wyrzutem Monia. – A jak mnie zgwałcą?
- Gdzie? W samolocie?
- No… na przykład. Bo ja wiem, w święta pewnie kręci się mnóstwo zboczeńców.
Młodsza siostra spojrzała na starszą spode łba.
- Tak i jeden taki usiądzie koło ciebie w samolocie i przy wszystkich wyciągnie fujarę, żeby… och, to jest tak niedorzeczne, że nawet nie mogę o tym myśleć.
- No co? Zdarzają się takie przypadki! – stanęła w swojej obronie Monia, a Madzia uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- No, chyba tobie!
- Zgrywasz dorosłą, bo jesteś tutaj dłużej niż ja i odłożyłaś trochę grosza.
- Nie, zgrywam dorosłą, bo to nie ja rozwaliłam instalację elektryczną w hotelu i nie ja rozebrałam dziewczynę Sivy.
- No tak, bo byłaś zajęta migdaleniem się z Liamem i Nathanem! – odgryzła się Monia, a Madzia zamarła, widząc w drzwiach tego drugiego we własnej osobie, który mimo iż nie rozumiał konwersacji, usłyszał swoje imię obok imienia członka konkurencyjnego zespołu.
- Przepraszam, ja… chciałem tylko wziąć to – oświadczył, nachylając się po swój telefon, który razem z resztą bagaży chłopaków leżał zostawiony w garderobie.
Nic nie odpowiedziały, tylko gapiły się z rozdziawionymi japami, jak wychodzi ze spuszczoną głową.
- Madzia, nie musisz sprawdzać – odezwała się Monia, kiedy była pewna, że chłopak jest dostatecznie daleko i tego nie usłyszy. – On też na ciebie leci.
- Głupia jesteś! – skarciła siostrę Madzia. – A po czym wnosisz? – spytała po chwili.
- Ślepy i głuchy by się zorientował. Zresztą, ja po prostu mam szósty zmysł. – Monia wzruszyła ramionami i wróciły do pakowania. – Jak wyszłaś z wywiadu, a Jayne poinformowała nas, że chodzi o One Direction, był dość… zszokowany. I można powiedzieć, że zazdrosny.
- Na pewno nie jest zazdrosny – uniosła się Madzia. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że taki chłopak jak on może się zainteresować zwykłą dziewczyną. Był poza jej zasięgiem, a jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że lubi ją bardziej niż koleżankę. - Zajmij się lepiej Marvinem z JLS! – prychnęła, żeby zakończyć wszelkie dyskusje na ten temat.
Tym razem w ciszy kontynuowały pakowanie do czasu kiedy Jayne przyniosła swojej asystentce nowy tablet z zainstalowanym odpowiednim oprogramowaniem.
- To sprzęt łatwiejszy do przenoszenia niż laptop, ale trudniejszy do utrzymania w całości – oznajmiła, pokazując Madzi, jak tablet i jego dotykowy ekran działają. – Leciutki, ale i kruchy.
- Kiedy pracowałam dla Julii Warner też miałam taki z wgranym terminarzem zajęć. Wiem, jak to obsługiwać.
- Cieszy mnie to. – Jayne uśmiechnęła się szeroko. – Widzę, że szybko się tu uwinęłyście.
- To przez Monikę. Ona narzuca błyskawiczne tempo.
- Naprawdę? Zapamiętam, bo to dość przydatna umiejętność.
- Chyba nie tak jak skrupulatność? – spytała Madzia z nadzieją w głosie, a kobieta pokręciła głową.
- W tym biznesie czas to pieniądz. I tylko to się liczy. – Jayne spojrzała na zegarek i stwierdziła, że dobiega czternasta. – Pora obiadu, ale ten czas szybko leci! Zawołam chłopaków, a wy ogarnijcie tablet. Macie konta na twitterze? – Równocześnie pokręciły głowami. – Założyć – poleciła i wyszła.
- Super. Najpierw mnie zmuszają do założenia konta na facebooku, a teraz to gówno. Niedługo przestanę istnieć w normalnym świecie i zacznę tylko w wirtualnym – zezłościła się Monia, a Madzia właśnie uruchamiała Internet, by uczynić to, o co prosiła ją Jayne.
- Nie marudź tyle. Chodzi o to, żebyśmy były na bieżąco.
- Yhm. Chodzi o to, żeby mieli więcej śledzących.
- Dlaczego tak się zachowujesz? W domu próbowałaś mnie do nich przekonać, a tutaj nagle straciłaś całą sympatię?
- Bo moje oczekiwania przerosły rzeczywistość.
-  To, że nie potrafisz się z nimi dogadać jest też twoją winą – zauważyła Madzia, a Monia podeszła do lustra, żeby poprawić rozmazane oczy.
- Tak, bo jestem towarzysko upośledzona. Nie znoszę być tą, która ciągnie za język.
- W takim razie wychodzi na to, że obie czujemy się tu nieco nieswojo – stwierdziła Madzia.
Dalej nie mogły rozmawiać, bo do garderoby zajrzał Max, pytając, czy mogą wejść. Skinęły głowami.
Pięciu członków zespołu wniosło do pomieszczenia paczki z jedzeniem, którym okazała się kolejno chińszczyzna, sushi, burritos i hamburgery z frytkami. Każdy mógł wybrać cos dla siebie. Monia sięgnęła bezpiecznie po hamburgera, a Madzia bardzo chciała spróbować chińszczyzny jako że nigdy jej nie jadła. Tom wybrał oczywiście burrito, a Max z Sivą sushi. Nath po dłuższym zastanowieniu sięgnął po hamburgera, a Jay zadowolił się swoim „wegetariańskim badziewiem” jak jego posiłek tradycyjnie nazwał Tom.
- A gdzie Jayne? – spytała Monika z pełnymi ustami, przestając przejmować się czymkolwiek. W końcu, czy mogło być gorzej? Widzieli ją w piżamie i bez makijażu. Najwyraźniej za nią nie przepadali lub też lubili się z niej nabijać. W tej chwili miała gdzieś maniery.
Siedzieli na krzesłach w kole o prawie idealnych brzegach. Monia usiadła tyłem do lustra, żeby ją nie rozpraszało (inaczej cały czas gapiłaby się, czy nie jest brudna od sosu). Madzia przystawiła sobie krzesło koło niej, a Nath kawałek dalej. Tyłem do drzwi Max, naprzeciwko niego Tom. Przodem do lustra usiedli Siva i Jay.
- Ach, wy nie wiecie – westchnął Nath. – Jest mały problem z tą akcją charytatywną. Okazało się, że ktoś ukradł wszystkie podpisane przez nas egzemplarze książek.
- Żartujesz? – spytała zszokowana Madzia, a pałeczka, którą próbowała wyciągnąć kluskę z kubełka z chińszczyzną poszybowała na drugą stronę pokoju, upadając u nóg Sivy, który pospiesznie ją jej podał. – Dzięki. – Uśmiechnęła się.
- Nie, poważnie – odpowiedział Nath i przysunął się bliżej do Madzi, by pokazać jej, jak używać pałeczek, których nie mogła ogarnąć.
Dziewczyna zmieszała się, czując tą nagłą bliskość, ale starała się zachowywać normalnie. Skupiła wszystkie zmysły, by dokładnie powtórzyć czynność, którą jej pokazał i żeby nie musiał instruować jej drugi raz.
Jay rzucił znaczące spojrzenie Monice, głową wskazując na rzekome „gołąbeczki”. Kiedy ta zdała sobie sprawę, że ktoś jeszcze domyśla się rodzących uczuć, zakrztusiła się frytką, którą chwilę wcześniej wpakowała sobie do ust i musiała popić colą, podaną jej przez Natha. Madzia odetchnęła z ulgą, widząc, że się od niej odkleił.
- Jakieś podejrzenia, kto to ukradł? – spytała Monia, żeby przerwać niezręczną ciszę.
- Cóż, ty siedzisz tutaj, więc… - zaczął złośliwie Tom, a Moni łzy napłynęły do oczu, upuściła hamburgera i wybiegła, zostawiając chłopaka z otwartymi szeroko ustami.
~*~


5 komentarzy:

  1. super rozdział :) właśnie zaczęłam czytać twojego bloga i bardzo mi się spodobał będę zaglądać dawaj next :-) zapraszam do mnie
    http://as-long-you-love-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie,Nie, Nie nie zgadzam się na uczucie pomiędzy Nathan'em a Maggie... Nie może tak być. Ja chcę One Direction w tym opowiadaniuuu !! Proszę cię :D Dodasz dzisiaj nowy rozdział? Proooszę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety rozdziały mam na pen drivie, a nie mam go ze sobą. Postaram się dodać nowy rozdział jutro, ale przez jakiś czas będziesz musiała przemęczyć się z The Wanted, zanim powrocą One Direction.

      Usuń
  3. Dla mnie yo opwiadanie jest swietne lubie oba zespoly ale uwielbiam the wanted i mam nadzieje ze ostatecznie madzia wybierze nathana w koncu ja zaliczam to opowiadanie do tych o the wanted. masz swietny styl pisania.

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały rozdział
    weeny
    czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń