czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 28 - "Glonojad na szybie akwarium"

Tak, tak. Wiadomości od Liama nie zostały skasowane i prędzej czy później zostaną odczytane. Opowieść będzie zmieniała swój bieg i pewnie uda mi się Was jeszcze zaskoczyć, mam nadzieję, że pozytywnie. Myślę, że pojawienie się Moniki nieco zmienia dynamikę i teraz historia pójdzie w dwóch kierunkach:
- romantycznym (trójkąt miłosny Nath-Madzia-Liam)
- komediowym (Monika/Brukselka i jej nieustanne pakowanie się w kłopoty)
Także będzie coś dla wszystkich :)


Dziękuję Wam za komentarze i zachęcam do komentowania odcinków, ewentualnego wyboru Magdy i dawania mi wskazówek.
Chcecie krótsze odcinki? Załatwię. Chcecie częściej? Postaram się.
 
Pozdrawiam Was serdecznie! Odcinek bonusowo-mikołajkowy dedykuję nowym czytelniczkom,
I love nutella ♥ i Ewcia oraz little_psycho i truskawkaaaaaaa :*

   

W tym rozdziale Madzia i Nath po raz kolejny stają się ofiarami pewnego incydentu. W redakcji portalu internetowego Monika spotyka inny brytyjski zespół, a Madzia wpada na starego znajomego z 1D.
 

~*~
 
Byli tak zmęczeni, że nie rozmawiali w drodze do windy. Jayne załatwiła formalności bardzo szybko i pojechała na górę, bo „magiczna tabletka” już zaczynała działać. Chłopacy nieco ociągali się, bo holowali Sivę, ale ruszyli na górę zaraz po tym, kiedy udało im się go ocucić. Musieli się wyspać się przed wywiadem, który czekał ich kolejnego dnia o dziesiątej.
 
Doszli do windy i wpakowali się do środka. Madzia nie zdążyła wejść, bo czapka Natha spadła mu z głowy, strącona przez niemrawą kończynę zaspanego kolegi, który przypominał teraz półprzytomnego Frankensteina. Najmłodszy członek zespołu reflektował się i sięgnął po nią, blokując przy tym idącą za nim Madzię. W rezultacie oboje nie zdążyli wsiąść do windy.
 
- Pięknie. O pięć minut snu mniej – zasmucił się chłopak, kiedy wchodzili do kolejnego transportu.
 
- Taaak… - Madzia nagle poczuła się niebywale niezręcznie.
 
Chłopak ulokował czapkę na swojej głowie i spojrzał na nią spode łba.
 
- Mogę cię o coś zapytać?
 
- Jasne…
 
- Dlaczego zachowujesz się przy mnie tak dziwnie? Mam wrażenie, że nie jesteś sobą. Raz żartujemy i dobrze się razem bawimy, a kolejny raz robi się niezręcznie, ty się zawstydzasz i uciekasz… Czy to ma coś wspólnego z tym, co powiedziała Jayne w autokarze?
 
Madzia żałowała, że pozwoliła mu o cokolwiek zapytać.
 
- Cóż… Niezręczne jest z reguły, kiedy budzisz się w objęciach kogoś, z kim nie łączą cię romantyczne uczucia. Niezręczne jest też utknięcie po ciemku w windzie. I przewrócenie się na drugą osobę…
 
- Tak, wiem. Też jest niezręcznie. – Nath westchnął ciężko, kiedy zauważył, że winda zatrzymała się na ich piętrze. – Jednak myślę, że tu chodzi o coś więcej. Zupełnie jakbyś przy mnie kontrolowała wszystkie swoje czyny i myśli.
 
Bo tak jest, idioto, pomyślała dziewczyna, ale nie mogła mu tego powiedzieć.
 
- Jayne kazała mi trzymać się od ciebie z daleka. Nie można łączyć interesów z przyjemnością – wyjaśniła, nieco zawstydzona, że użyła akurat takich słów.
 
- Co takiego? – zdziwił się i ściągnął czapkę z głowy. Włosy śmiesznie sterczały mu w różne strony świata, ale z jakiegoś dziwnego powodu uważała, że wygląda niebywale pociągająco.
 
Odprowadził ją pod drzwi pokoju i stali tak, prowadząc niezręczną konwersację, podczas gdy ona okręcała w rękach kartę magnetyczną do swojego pokoju.
 
- Gdybym nie był tak zmęczony i gdyby śpiąca królewna nie zażyła już środków nasennych, na pewno poważnie bym sobie z nią porozmawiał. Nie może mi mówić z kim mam się spotykać… - urwał, bo zdał sobie sprawę, że zabrzmiało to dwuznacznie. – To znaczy… przebywać.
 
- Nie zabroniła nam rozmawiać. Nakazała tylko unikanie sytuacji rodem z chłodni. Nie wiem, czy przypominasz sobie, że byłeś tam w samej bieliźnie i to po ciemku – zaśmiała się sztucznie, żeby ukryć zażenowanie, wypływające z tej konwersacji.
 
- Wrócimy do tej rozmowy jutro? – spytał, przeciągle ziewając. Był w końcu po koncercie i najwyraźniej zmęczenie dawało mu się we znaki.
 
Pokiwała głową twierdząco, choć z chęcią by o niej zapomniała i już nigdy nie rozgrzebywała.
 
- Dobranoc, Maggie – odezwał się po chwili ciszy, nachylając się, by pocałować ją w policzek.
 
Była pewna, że chce to zrobić w czoło, jako że nie byłby to pierwszy raz. Przeliczyła się i w rezultacie natrafił na usta, co zaowocowało dziwacznym pocałunkiem, przypominającym niezręczne przyssanie się glonojada do szyby akwarium. W tym przypadku akwarium była ona, przezroczysta i niemalże nieprzytomna, niepotrafiąca ogarnąć sytuacji, która właśnie się rozegrała.
 
Burknęła mu w odpowiedzi dobranoc i zaczęła nieudolnie szamotać się z zamkiem magnetycznym, by w końcu zniknąć w czeluściach swojego pokoju. Nath smętnie powlókł się do pokoju, który tym razem dzielił tylko z Sivą i Jayem. Ten pierwszy już smacznie chrapał, drugi wyszedł właśnie z łazienki, owinięty w pasie ręcznikiem, drugim suszący sobie lokowane wilgotne włosy.
 
- Coś się stało? – spytał chłopak, widząc kolegę w dziwacznym stanie.
 
- Co? Nie! Nic się nie stało! Co niby miało się stać? – Nerwowy chichot zdradził kłamstwo Natha, a fakt, że skierował się do łóżka, w którym już spał Siva, tylko uświadczył Jaya w tym przekonaniu.
 
- Jasne… Jeśli chcecie pokój tylko dla siebie, uprzedźcie następnym razem – powiedział z sarkazmem, przysiadając na swoim łóżku i obserwując komiczną scenkę, w której Nath reflektuje się, że o mały włos nie położył się spać koło Sivy.
 
- Nic ci nie powiem, bo będziesz się nabijał! – oświadczył w końcu naburmuszony, zajmując miejsce na swoim posłaniu.
 
- Ja? W życiu! – obruszył się Jay. – Wiesz, że często się nabijam, ale jeśli chodzi o coś poważnego…
 
- Pocałowałem Maggie – oświadczył w końcu Nath, przerywając dywagacje kumpla, który zrobił wielkie oczy.
 
- Co?!
 
- No… Nie tak jak myślisz. Przypadkowo. Pod drzwiami. Chciałem w policzek, ale… Rany, jaki ja jestem głupi! – Nath ukrył twarz w dłoniach, a Jay aż klasnął z radości.
 
- To świetnie! Od razu wiedziałem, że coś jest na rzeczy! – ucieszył się.
 
- Ale nic nie jest na rzeczy. To było przez przypadek i… było strasznie niezręcznie. Ona uciekła, a ja stałem jak kołek i obserwowałem jak próbuje wejść do pokoju. – Najmłodszy członek zespołu załamał ręce.
 
- Myślę, że powinieneś się z tym przespać – oświadczył Jay, wysłuchawszy tych dziwacznych zeznań. – Jutro powiesz Maggie co czujesz.
 
Loczek niebywale ucieszył się z obrotu spraw. Niemal od początku próbował tę dwójkę wyswatać i najwyraźniej jego wysiłki wreszcie się opłaciły.
 
- Myślę, że powinieneś się zamknąć – warknął Nath. – Niepotrzebnie ci o tym powiedziałem.
 
- O czym mu powiedziałeś? – spytał Indnianin, budząc się z letargu.
 
- Widzisz? Trzeba było powiedzieć Sivie, on potrafi dotrzymać sekretu – zauważył Jay, a Nath rzucił w jego stronę poduszką.
 
Uciął tym dalsze dyskusje i położył się spać po krótkim prysznicu, który miał rozjaśnić mu myśli. W efekcie czuł jeszcze większy mętlik w głowie. Długo nie mógł zasnąć, rozmyślając o dziwacznym pocałunku. W pokoju obok Madzia przeżywała to samo.
 
Ranek nadszedł szybko, jako że spać położyli się późno. Monika wstała już o szóstej i wyjaśniła koleżance sytuację. Mimo niewielkiego bagażu miała zostać tu jeszcze jakiś czas. Opowiedziała też o długu, który zaciągnęła, co oczywiście nie było dla koleżanki wielkim zaskoczeniem. Zawsze wiedziała, że ma do czynienia z niezbyt rozgarniętą osobą, zresztą za to właśnie Monikę lubiła. Nie podobało jej się, że będzie musiała wracać do Polski sama, ale obiecała zająć się przebukowaniem biletu na inny termin, żeby jej kumpela mogła na święta dotrzeć do Polski.
 
W hotelu w Londynie Monia zjawiła się już o ósmej, choć zdawała sobie sprawę, że określenie „z samego rana” może znaczyć zupełnie co innego. Jej kumpela oddała jej trochę swoich ciuchów, w których już nie chodziła, a w które ona się mieściła. Siedziała więc w recepcji w swoich starych dżinsach, brązowych skórzanych kozakach po ciotce, które jej siostra zawsze wyśmiewała i zielonym długim swetrze. Obiecała sobie, że będzie unikać tego koloru, żeby nie kusić losu, ale tak spieszyła się, żeby być na miejscu wcześniej, że nie miała czasu wybrać nic innego. Zresztą, kolor swetra był wystarczająco ciemny, by nazywali ją co najwyżej "szpinakiem", nie "brukselką". Włosy umyła z rana, były więc puszyste i wydawało się, że było ich więcej. Po raz pierwszy czuła, że może pokazać się w miejscu publicznym bez wstydu. Siedziała tak z godzinę, czując się świeżo, do czasu kiedy do holu głównego weszła wypindrzona ciemnoskóra dziunia, która zmierzyła ją krytycznym wzrokiem, albo po prostu Monika była przewrażliwiona.
 
Przybyła dziewczyna była niska i zgrabna. Miała letnią sukienkę i białą krótką kurtkę. Do tego włożyła kremowe botki, a na ramię przewiesiła obszerną torbę. Na nosie miała wielkie modne „gogle”, jak je w myślach nazwała Monia. Wyglądała stylowo, ale dość komicznie. Co gorsza, przysiadła na siedzeniu tuż obok, zaraz po tym jak rozmawiała z recepcjonistką, która podała jej jakieś informacje.
 
Monia nie wiedziała, czy powinna podejść do kobiety w recepcji i poprosić o zadzwonienie do pokoju siostry. Nie potrafiła obchodzić się w tym światku i wolała się nie ośmieszać jak to miała w zwyczaju. Żeby tego uniknąć tym razem zapłaciła też za taksówkę, ale był to znacznie mniejszy rachunek, było więc ją na to stać. Siedziała z podkulonym ogonem, z nudów gryząc wewnętrzną część polika. Zdecydowała się wysłać wiadomość siostrze, ale ta nie odpisała. Najwyraźniej była zajęta.
 
Ciemnoskóra laska zmierzyła stary model telefonu Moniki, co dosyć dziewczynę zirytowało. Zawczasu była bardzo waleczna i nagle poczuła, że wszystkie te ofensywne impulsy wracają. Udając, że się rozciąga zahaczyła kilka nitek, które wystawały z sukienki wrednej dziewczyny na oparcie krzesła, mając nadzieję, że ciuch nieco się podrze, kiedy ta będzie wstawać.
 
Nieco później (mogło być po dziewiątej, ale Monika dokładnie nie wiedziała), w recepcji pojawili się Siva, Tom i Jay oraz Max, który szedł z tyłu z Madzią, na cały głos tłumacząc, że Nath potrzebuje najwięcej czasu na przygotowanie, bo bierze długie prysznice i układa swoją fryzurę na Biebera.
 
- Nareesha! – ucieszył się Siva, przywołując na twarz najbardziej promienny ze swoich uśmiechów, który wyglądał dość sztucznie zważywszy, że wyszczerzał swoje protezy (Monika nie była pewna, czy są to koronki, ale tak jej się wydawało).
 
Dziewczyna poderwała się z miejsca, żeby rzucić się w objęcia Indianina. Dał się słyszeć trzask pękającego materiału i już po chwili cały hol obecnych obserwował ciemnoskórą dziewczynę w samej bieliźnie, podczas gdy część sukienki leżała u jej stóp a część została na krześle. Nieudolnie próbowała się zakryć, słysząc donośny śmiech Maxa, Toma i Jaya, ale marnie jej wychodziło, więc przerażony Siva pobiegł po jej białą kurtkę i szczelnie ją nią okrył.
 
- Czy to jest dziewczyna Sivy? – spytała Madzia Maxa, hamując wybuch śmiechu. Gacie stringi ledwo zasłaniały dupę laski, a stanika w ogóle nie miała (tylko jakieś samoprzylepne gówno, które miało ukryć to i owo).
 
- Nareesha McCaffrey, są razem od lat. – Max zasłonił usta, żeby nie parsknąć śmiechem, bo w kurtce i samych gaciach dziewczyna wyglądała jeszcze bardziej komicznie.
 
Madzia odwróciła głowę w stronę siostry, która stała kilka metrów dalej i nieudolnie próbowała pohamować atak śmiechu. Kiedy już przybierała poważną minę, przypominały jej się skąpe majtki wrednej dziewczyny i znowu zaczynała się śmiać.
 
- O nie… - westchnęła Madzia, kręcąc głową.
 
- Co się stało? – zdziwił się Max.
 
- Nic, nic – uspokoiła go i odeszła kilka kroków, by skarcić siostrę. – To twoja sprawka, tak? – spytała ze złością, łapiąc Monikę za łokieć i odciągając ją od towarzystwa. Nie musiała czekać na odpowiedź, bo dobrze ją znała. – Czy ty zawsze musisz robić mi obciach?!
 
- No… ale śmiałaś się… to było zabawne… - chichotała Monia, a Madzia ciskała gromy z oczu.
 
- A gdyby to była dziewczyna Toma?! Wyobrażasz sobie, co mógłby ci zrobić, gdyby dowiedział się, że tak ją ośmieszyłaś?
 
- Acha… to dziewczyna Sivy, tak? – zdziwiła się Monika. – Mierzyła mnie krytycznym wzrokiem, zasłużyła na coś jeszcze gorszego!
 
- Nie możemy zwracać na siebie uwagi! Naszą pracą jest między innymi trzymanie chłopaków z dala od kłopotów i skandali. Rozbieranie dziewczyny jednego z nich w miejscu publicznym chyba nie jest dobrym przykładem. – Młodsza siostra założyła ręce na piersi i spojrzała wyczekująco na starszą, która wzruszyła ramionami.
 
- Myślałam, że naszą pracą jest trzymanie się od nich z daleka.
 
- Trzymanie się od kogo z daleka? – spytał Max, który właśnie dołączył do dziewczyn, zaciekawiony sekretną rozmową. – O, cześć, Brukselka! Nie poznałem cię w tym odcieniu zieleni. Ale ładniejsze to niż ta różowa piżama.
 
Monia nie miała siły zwracać mu uwagi, że ma imię. Wykrzywiła usta w czymś, co miało przypominać uśmiech. I tak za sukces należało odebrać fakt, że zrozumiała, co mówił tym swoim nosowym głosem i dziwnym akcentem.
 
- W ogóle co to za ciuch?! – zdziwiła się Madzia, mierząc zielony sweter. – Ukradłaś?! 
 
- Nie! – oburzyła się Monia i wszyscy spojrzeli w jej stronę, bo wykrzyczała to zbyt głośno. Postanowiła przestawić się na język polski. – Myślałam, że między nami spoko.
 
- No… to było zanim znowu zaczęłaś mieszać.
 
- A skąd miałam wiedzieć, że ta pinda to dziewczyna któregoś z chłopaków?! Wybacz, następnym razem poproszę o przedstawienie się i podanie statusu związku na facebooku.
 
Siva zniknął gdzieś ze swoją Nareeshą, prawdopodobnie poszli do Jayne poprosić o pożyczenie jakiegoś ciucha, który mógłby ukryć nagie ciało. Tom i Jay nadal zaśmiewali się do rozpuku z nagich pośladków i resztek sukienki, które leżały na środku holu. Natha nadal nie było, a Max stał z rozdziawionymi oczami i starał się zrozumieć, o czym dziewczyny rozmawiają.
 
- Facebook, huh? – spytał, próbując wbić się w konwersację.
 
Madzia i Monia nagle zamilkły, oddalając kłótnię na później. W holu wreszcie pojawił się odgalantowany Nath, który młodszej z dziewczyn nagle wydał się jeszcze bardziej atrakcyjny, ale i jeszcze bardziej onieśmielający niż wcześniej.
 
- Stary, ominął cię striptiz! Byłbyś wniebowzięty, gdybyś przyszedł pięć minut wcześniej – oświadczył na powitanie Max.
 
- Co mnie ominęło?
 
- Moja siostra znowu namieszała – prychnęła Madzia pod nosem, ale na szczęście jej nie usłyszeli.
 
- Nareesha przyjechała do Sivy i rozdarła jej się sukienka. Stała tu na holu prawie golusieńka! – oznajmił Max, dumnie prężąc pierś, jako że był świadkiem tego upokorzenia.
 
- A miałbym być z tego powodu wniebowzięty, bo…? – zdziwił się Nath, a kumpel objął go ramieniem.
 
- No wiesz… jesteś singlem… mogłeś zapomnieć jak wygląda kobiece ciało i w ogóle…
 
- Ugh! Max! – obruszył się Nath. – Nie będę z tobą prowadzić tej konwersacji!
 
- Chciałem dobrze. – Łysy wzruszył ramionami i odszedł, prawdopodobnie sprawdzić, czy Jayowi i Tomowi się podobało.
 
Nath został sam z dwoma siostrami, lekko nadąsanymi na siebie.
 
- Więc… ładna pogoda, co? – spytał, a one z niesmakiem spojrzały za oszklone drzwi, które ukazywały dżdżysty poranek. Zmieszał się, bo nie przewidział takiego obrotu spraw. Monia chciała odejść, ale poczuła jak siostra łapie ją za łokieć i przyciąga z powrotem. – Jak spałyście? – zmienił temat.
 
- Dobrze – odpowiedziała Monika, widząc, że Madzia się nie kwapi. – Ale krótko.
 
- A jak tam twój jogging? – Tym razem chłopak zwrócił się do młodszej z sióstr, która się zarumieniła.
 
- Jak twoje co?! – spytała zszokowana Monia.
 
- No… ja… tak jakby… biegam – wyjaśniła Madzia. – Ale tylko okazjonalnie. Ostatnio jakoś nie mam na to ochoty.
 
- Rozumiem. – Wcisnął dłonie w kieszenie i wbił wzrok w ziemię, żeby uciec od tej niezręcznej atmosfery. – Sprawdzę, o czym gadają chłopacy! – oznajmił w końcu, znajdując wyjście z sytuacji. Dołączył do trzech swoich kumpli, mimo iż ci nadal rozprawiali o cyckach Nareeshy.
 
- Co to miało być? – zdziwiła się Monia, widząc rozbiegany wzrok siostry. – Czy ja o czymś nie wiem? Wyczułam napięcie!
 
- No bo… tak jakby… wczoraj się całowaliśmy – wyjaśniła Madzia, mrużąc oczy i czekając na zszokowany wrzask siostry, który jednak nie nadszedł.
 
Zamiast tego Monia stała z otwartą gębą i wpatrywała się w przestrzeń, próbując to sobie wyobrazić. Madzia poczuwała się do odpowiedzialności, by sprawę wyjaśnić.
 
- To nie tak jak myślisz, pocałunek był przypadkowy. Na dobranoc chciał mnie pocałować w policzek, a ja myślałam, że w czoło no i tak wyszło pomiędzy… Czułam się jakbym była szybą od akwarium, do której przywarł glonojad. A co gorsza, trwało to z pięć sekund, zanim zorientowaliśmy się, co się dzieje.
 
- Ale jesteś szybka! – prychnęła Monia, wysłuchawszy zeznań. Miało to metaforyczne podwójne znaczenie, ale Madzia zupełnie to zignorowała.
 
- Nie powiesz nikomu? – spytała z nadzieją.
 
- A komu mam powiedzieć? Tomowi? – prychnęła starsza z dziewczyn. – A może polecę do Sivy i między wyznaniem, że to ja rozebrałam jego dziewczynę rzucę „hej, a wiesz, że Nath pocałował moją siostrę?”. Nie, to zły pomysł. Jestem prawie pewna, że on nie wie, że jesteśmy siostrami. On w ogóle mało rzeczy wie… - Monika się zamyśliła i zupełnie zapomniała o konwersacji, którą prowadziła z siostrą.
 
- Halo! Ziemia do Moni! – Madzia pomachała siostrze ręką przed oczyma, ta szybko otrząsnęła się z rozmyślań.
 
Postanowiła dowiedzieć się więcej, póki w holu nie pojawi się Jayne.
 
- No i co, podobało ci się? On ci się podoba? Chciałabyś, żeby to zrobił jeszcze raz, ale bardziej sprawnie? Bo rozumiem, że o języku nie było mowy…
 
- Ugh, fuj! – krzyknęła Madzia, zwracając na siebie uwagę chłopaków, którzy nagle znaleźli się jakoś bliżej, a może tylko tak jej się wydawało?
 
- Chyba musimy sobie kupić słownik angielsko-polski – stwierdził Jay, czując się wyobcowany z konwersacji.
 
- Powodzenia – prychnęła Monia pod nosem.
 
- No i właśnie o tym mówię! – Uniósł się chłopak, a ona zrobiła zdziwioną minę.
 
- No teraz to akurat mówiłam po angielsku.
 
- Niewyraźnie, niewyraźnie, Brukselka! – wtrącił Max i wszyscy wybuchli śmiechem.
 
Nie miała pojęcia, co w niej było takiego, że gdziekolwiek się pojawiała, wszyscy mieli z niej zwałę. Jakoś nie czuła na tyle pewności siebie, by im coś odpowiedzieć, zresztą, myślenie w obcym języku przychodziło jej z trudem.
 
- Czy ja naprawdę mówię niewyraźnie po angielsku? – spytała szeptem Madzi, ale ta wzruszyła tylko ramionami. Miała swoje problemy, a raczej jeden konkretny, który nazywał się Nathan Sykes i tak się złożyło, że był obecnie jedyną rzeczą, o której mogła myśleć.
 
Chwilę później rozmyślania dziewczyn i chichoty chłopaków przerwało pojawienie się w holu Sivy z dziewczyną i Jayne. Nareesha miała na sobie za długie dżinsy i wyciągniętą koszulą. Wyglądała śmiesznie, ale nie tak jak wtedy, kiedy świeciła gołym tyłkiem przed pracownikami hotelu i całym towarzystwem.
 
Siva i menedżerka zespołu ciągnęli za sobą walizki na kółkach, co wprawiło resztę w lekką konsternację. Kobieta zatrzymała się przed nimi i rozejrzała się wokoło, wzrokiem natrafiając tylko na jedną torbę, która należała do Moniki.
 
- Gdzie wasz bagaż? – zdziwiła się, a oni zaczęli wpatrywać się w ziemię, nerwowo poprawiać włosy lub udawać, że nie słyszą. – Zapomnieliście! No nie wierzę! A ty, Maggie? – zwróciła się do swojej asystentki, która zarumieniła się ze wstydu. W ogóle nie pomyślała, żeby wziąć go ze sobą na dół. – Czy ja naprawdę muszę wam rysować wykresy? – spytała z sarkazmem Jayne. – Nie wracamy tu do hotelu, zaraz po dzisiejszym koncercie jedziemy dalej, bagaże muszą zostać w autokarze!
 
Wszyscy poderwali się z miejsc i ruszyli przyspieszonym krokiem w stronę windy. Madzia rzuciła pożegnalne spojrzenie siostrze, jakby chciała zapytać, czy ta sobie poradzi w towarzystwie Jayne, Sivy i Nareeshy, którą praktycznie rozebrała. Okazało się jednak, że chłopak zapomniał czegoś z pokoju, a jego dziewczyna nie chciała się z nim rozstawać. Szli więc w śmiesznych parach lub trójkach, które przypomniały dziewczynie czasy wczesnej podstawówki. Na przedzie Madzia z Maxem i Tomem, kawałek za nimi Nath i Jay, a na końcu zakochana para.
 
- Rozmawialiście już o wczorajszym? – spytał Jay przyjaciela, sprytnie zmieniając temat z wyjazdu na Barbados na romantyczne relacje z asystentką menedżerki.
 
- Hę? - zdziwił się Nath, nieco zbity z tropu tą nagłą zmianą torów niezobowiązującej konwersacji.
 
- No… Z Maggie. O pocałunku – wyjaśnił kumpel, a najmłodszy członek zespołu nagle spanikował.
 
- Cicho bądź! Chcesz, żeby ktoś usłyszał?!
 
- Wow, musi ci bardzo zależeć, skoro chcesz to utrzymać w sekrecie.
 
- Co? Nie, wcale nie… Po prostu to dość zawstydzająca sytuacja. Ty jak nikt inny powinieneś coś o tym wiedzieć?
 
- O całowaniu Maggie?! – spytał zszokowany Jay, a Nath go uciszył.
 
- Nie, głupku! O żenujących wpadkach!
 
- Dzięki za wypomnienie mi, że jestem czarną owcą zespołu.
 
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Po prostu nie chcę rozmawiać o pocałunku, który przypominał pasażera rozkwaszonego na szybie autobusu, którego kierowca zamknął mu drzwi przed nosem – wyjaśnił okrętnie Nath, a widząc zdziwione spojrzenie przyjaciela, machnął ręką i dodał. - Jeśli wiesz, co mam na myśli.
 
- Jasne, jasne. A teraz idź z nią pogadać – oświadczył doradca miłosny, który poczuł w sobie powołanie swatki i pchnął przyjaciela w stronę idącej kilka metrów z przodu Madzi.
 
Dziewczyna akurat wsiadła do windy z Tomem i Maxem i zamierzali przytrzymać drzwi idącym z tyłu, ale do środka dostała się jakaś babcia z balkonikiem, która wyglądała na zniecierpliwioną, więc dali spokój. W efekcie drzwi dźwigu zamknęły się tuż przed nosem Natha.
 
- Czyś ty do reszty zgłupiał?! – spytał ze złością młodszy chłopak, ciskając gromy w stronę nieudolnego swata. – Sam nie masz dziewczyny, a zachowujesz się jakbym był ostatnim potrzebującym. Zapomniałeś, jak kończyły się próby Sivy, który umawiał cię na randki? Kiedy będę chciał się z kimś spotykać, to po prostu to zrobię! – warknął.
 
- Dobra, już dobra! – Jay uniósł ręce w geście poddania.
 
Do chłopaków dołączyli Siva i Nareesha, którzy zostali nieco z tyłu.
 
- Coś nie tak? – spytał Seev, obejmując o wiele niższą od siebie dziewczynę, odzianą w śmieszne ciuchy Jayne.
 
- Nie. Wszystko dobrze – uciął Nath, dając Jayowi do zrozumienia, że nie chce wracać do tego tematu.
 
Tymczasem w windzie trwała zupełnie inna konwersacja.
 
- Które piętro sobie pani życzy? – spytał przesłodzonym głosem Tom, zwracając się do staruszki z balkonikiem, która wyglądała, jakby miała im zaraz przywalić.
 
- Pierwsze, młody człowieku – odrzekła oficjalnie kobieta, a członek zespołu wcisnął odpowiedni numer i przysunął się bliżej Madzi i Łysego, którzy patrzyli na niego szeroko rozwartymi oczami. – No co? Dziwi was, że potrafię być uprzejmy?
 
- Dziwi? Nie, skąd. To nas szokuje! – powiedział Max, a Madzia przytaknęła mu głową.
 
- Nie rozumiem dlaczego w stosunku do mojej siostry zachowujesz się jak ostatni gbur, a teraz odstawiasz miłosiernego samarytanina. – Dziewczyna nie była pewna, czy chłopak wie, o co jej chodzi, ale zdawał się zrozumieć.
 
Wzruszył ramionami.
 
- Dla starszych trzeba mieć szacunek – oznajmił jak gdyby nigdy nic.
 
- Od kiedy?! – prychnął Max. – Normalnie nabijałbyś się z tej babci, że jest pół-robotem albo jakimś cyborgiem z przyszłości.
 
Staruszka spojrzała zgorszona na grono i wysiadła z windy, kiedy tylko ta zatrzymała się na jej piętrze.
 
- Już wiem o co chodzi! – ucieszył się Łysy, kiedy wpadł na pewną teorię konspiracyjną.
 
- O co? – spytali równocześnie Madzia i Tom.
 
- Po prostu poczułeś więź z tą kobietą, bo już niebawem będziesz w jej wieku. Tom jest najstarszy z zespołu – oznajmił Max, zwracając się do Madzi, a szybki cios w żebra sprawił, że nie mógł dokończyć, bo zgiął się w pół z bólu.
 
- Mam dużo babć – stanął w swojej obronie Tom, a jego kumpel i Madzia wybuchli śmiechem. – No co?!
 
- To, że mógłbyś być trochę milszy dla mojej siostry, zważywszy, że czuje się tu nieco obco, a jest przymuszona na jakiś czas tu zostać.
 
- No właśnie. Brukselka w niczym ci nie zawiniła!
 
Tom wzruszył ramionami, bąknął coś w stylu „w porządku” i wyszedł na korytarz na docelowym piętrze, na którym właśnie zatrzymała się winda. Doba hotelowa kończyła się o dwunastej, a oni zupełnie o tym zapomnieli i nie wzięli bagaży. Na szczęście zdążyli się tym zająć zanim policzono im za kolejny nocleg. Zdali karty magnetyczne w recepcji i dołączyli do Jayne i Moniki, które dyskutowały właśnie o pracy i wyjeździe na Barbados.
 
W oczach dziewczyny błyszczała niepohamowana ekscytacja. Karaiby… Nie wierzyła własnym uszom. W tej chwili przestał liczyć się nawet fakt, że może spalić się na słońcu, albo co gorsza dostać jakiejś paskudnej wysypki, bo nie miała żadnego kremu przeciwsłonecznego i nie było go na niego stać.
 
Teraz będąc w komplecie, wlokąc za sobą walizki na kółkach i podręczny bagaż, ruszyli w stronę vana, który miał ich zawieźć na wywiad. Monika zarzuciła na ramię ciężką czarną torbę, którą dostała od koleżanki. Walizka na kółkach byłaby znacznie bardziej wygodna, ale nie mogła narzekać. Ważne, że miała gdzie zmieścić swoje nowe rzeczy.
 
Max wzrokiem dawał Tomowi do zrozumienia, żeby pomógł biednej dziewczynie nieść ciężar, a ten po dłuższych namowach, niezbyt chętnie, zbliżył się do niej.
 
- Pomogę – oświadczył rozkazującym tonem.
 
- Nie trzeba, dziękuję. Torba nie jest ciężka – zaparła się.
 
- Nalegam.
 
- Naprawdę nie trzeba. Do samochodu jest tylko kawałek. – Znajdowali się jeszcze w holu głównym, prawie przy wejściu, przed którym zaparkował samochód.
 
- Ok. – Tom wzruszył ramionami i oddalił się, a Max rzucił mu mordercze spojrzenie i walnął się otwartą dłonią w czoło.
 
Sam przejął inicjatywę, podchodząc do dziewczyny i zdejmując jej torbę z ramienia.
 
- Dawaj Brukselka, bo sobie coś naderwiesz. – Złapał jej bagaż i zważył go w ręce, ale stwierdziwszy, że jest dość lekki, oddał go jej jak gdyby nigdy nic. Spojrzała na niego zdziwiona, a on się zaśmiał. – Żartowałem, dawaj to.
 
Podziękowała mu uśmiechem. Choć cały czas się z niej nabijał, przynajmniej był uprzejmy (nie tak jak Tom) no i nie ignorował jej (jak cała reszta). Do samochodu chciała wbić się na przednie siedzenie, ale uprzedziła ją Jayne. Monika usiadła więc przy oknie, oczywiście podczas wsiadania uderzając głową o dach, co tak rozbawiło Toma, że prawie się zakrztusił pączkiem, którego pożerał na śniadanie. Siva pożegnał się czule z Nareeshą i wszyscy wpakowali się do vana, szczęśliwi, że tym razem udało się uniknąć spotkania z gronem fanek.
 
Jayne wykonywała dziwny taniec obok kierowcy, próbując okręcić się i poczęstować pączkami wszystkich siedzących z tyłu. Miny Jaya, który spoglądał to na koleżankę, to na kolegę, którzy najwidoczniej mieli się ku sobie były tak oczywiste, że chłopcy siedzący z przodu zaczęli coś podejrzewać.
 
- Mógłbyś przestać? – spytał kumpla szeptem Nath, a ten wzruszył ramionami.
 
- Zostawię to na wywiad.
 
- Tylko spróbuj, a obudzisz się w łóżku z martwą antylopą – warknął najmłodszy członek zespołu, czym uciął dalsze komentarze.
 
Tom i Max szybko zapomnieli o znaczącym spojrzeniu i zaczęli się wygłupiać, rapując jakieś piosenki, które ani Madzi, ani Moni nie były znane. Żeby zaskarbić sobie sympatię tego pierwszego, starsza z sióstr klaskała w rytm muzyki i „suszyła zęby” jak nigdy wcześniej. Madzia chciała jej zwrócić uwagę, żeby przystopowała, ale nie było jak zrobić tego dyskretnie.
 
Zostawili bagaże w vanie i weszli do budynku, w którym znajdowała się redakcja portalu internetowego Sugarscape, jednego z najpopularniejszych internetowych tabloidów w Wielkiej Brytanii. Madzi dostało się do dźwigania wielkie stoisko podpisanych książek zespołu, które miały zostać podarowane jako przedmioty na świąteczną aukcję dobroczynną, organizowaną przez Sugarscape.
 
- A ty dostajesz to maleństwo – oświadczyła Jayne do Moni, podając jej małą kamerkę. – To do co środowych dokumentów na youtube.
 
Dziewczyna skinęła głową. Powiedziała też, że umie się tym obsługiwać, bo sama ma kamerę. Kiedy Jayne weszła przodem do budynku, a chłopcy zostali rozdawać autografy, Monia z przerażeniem zerknęła na przyrząd. Wstydziła się przyznać, że nie rozumie jego funkcjonowania. Miał stanowczo zbyt mało przycisków, co było podejrzane i problematyczne. Spojrzała wyczekująco na Madzię, ale ta miała focha za to, że dostało jej się trudniejsze zadanie.
 
- Maggie, pozwól ze mną! Zaniesiemy te książki do biura. – Jayne pomachała do swojej asystentki ręką w przywołującym geście.
 
Młodsza z sióstr poczuła się przez to ważniejsza, a Monia zdała sobie sprawę, że dostało jej się zadanie dla idiotów, którego jednak nie potrafiła rozgryźć. Pięknie zaczynało się jej odrabianie długu. Nie mogła zapytać chłopaków, jak to cholerstwo się włącza, bo cały czas stali przed wejściem, podpisując cycki napalonych fanek.
 
- Dobra, to nie może być aż tak trudne… - powiedziała sama do siebie, skupiając całą uwagę na niewielkim przedmiocie i idąc przed siebie w stronę siedzeń, które zauważyła po drugiej stronie holu. Nie zauważyła idących z naprzeciwka osób i z impetem weszła w jedną z nich, zaangażowaną w rozmowę ze swoim kolegą.
 
- Przepraszam – usłyszała męski głos i poczuła na ramieniu wielką dłoń.
 
Nie był to pierwszy raz, kiedy zdarzyło jej się zająć czymś i zapomnieć o bożym świecie. Ale nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się wpaść na kogoś znanego i to kogoś, kto stanowił ucieleśnienie seksu, o ile mogła się tak wyrazić. Spojrzała w górę, bo mężczyzna, na którego wpadła był wysoki. Nogi się pod nią ugięły, kiedy zauważyła Marvina z JLS, a za nim całą resztę paczki.
 
- Ja, ja… - powtarzała, nie mogąc znaleźć języka w gębie. Nadal stała im na drodze i nie mogli przejść. Było to kompromitujące, ale i zbawienne, bo mogła się gapić na swój obiekt westchnień bez przeszkód. – Umiecie to włączyć? – spytała, sięgając po kamerę, która pierwsza przyszła jej do głowy.
 
Najniższy z członków zespołu wyszedł przed szereg, sprawiając, że dłoń Marvina spadła z jej ramienia, przez co była niezbyt zadowolona. Kilkoma sprawnymi ruchami uruchomił jednak sprzęt i pokazał jak go używać. Było to dziecinnie proste.
 
- Dziękuję… - westchnęła, jeszcze raz spoglądając na Marvina. – Wasza muzyka rządzi!
 
Uśmiechnęli się z politowaniem, a Oritse nawet poklepał ją po ramieniu i rzucił coś w stylu „dzięki, ty też rządzisz”. Udali się do wyjścia, gdzie krzyki dziewczyn tylko się wzmogły. Monia mogła tylko stać z rozdziawioną japą i wzdychać.
 
- Wszystko w porządku? – spytał zdziwiony Jay, który nagle wyrósł przed nią razem z pozostałymi członkami zespołu. Najwyraźniej JLS przejęli całą uwagę fanek i zapomniały one o The Wanted.
 
- Yhm. Super. – Pokiwała głową ochoczo, wychylając się, bo jej zasłaniał widoki.
 
- Co super? – Madzia pojawiła się w holu niemal w tym samym momencie, zadowolona, że nie musi dźwigać stosu książek.
 
- Twoja siostra jest zahipnotyzowana przez JLS – wyjaśnił Łysy, domyślając się w sytuacji.
 
- Co?! – wrzasnęła Madzia, rozwierając szeroko oczy.
 
- Też mnie to dziwi, w końcu przebywa tyle czasu z nami, a już samo to jest zaszczytem. Zresztą… - Max nie dokończył, bo młodsza z sióstr złapała starszą za ramiona i zaczęła nią potrząsać.
 
- JLS tu są?! Gdzie?!
 
- Na zewnątrz.
 
- Nie wytrzymam! Ten kraj jest super! – Madzia podbiegła do szyby, do której przywarła, zostawiając ślady.
 
- Proszę panią o odsunięcie się od okna! – krzyczał portier, ale zdawała się go zupełnie ignorować.
 
- JLS… - powiedziała cicho.
 
- Zrobiło się dziwnie – wtrącił Nath, dziwacznie odchrząkując. – Gdzie Jayne?
 
Madzia zupełnie go zignorowała. W tej chwili była zajęta tylko i wyłącznie obserwowaniem czterech członków zespołu. Gdyby teraz umarła, byłaby spełniona.
 
- No i masz. Czy jest ktoś, kogo tak jak nas nie znała? – spytał Tom, załamując ręce. Zmieszał się lekko, kiedy zdał sobie sprawę, że pytanie skierował do Moni. Na szczęście dziewczyna mu nie odpowiedziała. Podeszła do siostry i razem zaczęły wpatrywać się przez okno.
 
- Halo! Proszę odejść od szyby! – powtórzył odźwierny, co sprowadziło je na ziemię.
 
Wróciły do chłopaków i czekały na Jayne, która według słów Madzi ucinała sobie pogawędkę ze starym znajomym. Do wywiadu było jeszcze trochę czasu.
 
- On mnie dotknął – oznajmiła w końcu Monia, kiedy zaległa długa cisza. Zdawała sobie sprawę, że czyniło to z niej idiotkę, ale nie było odwrotu. Była zbyt podekscytowana, by się hamować.
 
- Kto? – zdziwiła się Madzia.
 
- Marvin… - rozmarzyła się starsza siostra, wpatrując się jak jej ulubieniec z zespołu JLS wsiada do samochodu na parkingu i odjeżdża, zostawiając tłum fanek w tyle.
 
- Ach. – Madzia machnęła ręką w stronę chłopaków. – Ona ma świra. – Użyła gestu, który wskazywał na niepoczytalność umysłową siostry.
 
- To chyba mi się śni… Niech mnie ktoś uszczypnie. – Odezwała się Monika, a widząc, że nikt się nie kwapi, ponagliła. – No dalej, serio mówiłam!
 
Tom został samozwańczym przedstawicielem grupy, bo uszczypnął ją tak mocno, że do oczu napłynęły jej łzy.
 
- Czyś ty zgłupiał?! – wrzasnął Max, uderzając kumpla otwartą dłonią w tył głowy.
 
- No co?! – obruszył się chłopak. – Sama chciała!
 
- Sama chciałam – Monia zacisnęła zęby z bólu i rozmasowała zbolałe miejsce, ale wzruszyła ramionami.
 
- No to o co chodzi z tym Marvinem? Naprawdę wszystkim się tak podoba? A może tylko Polkom? – spytał Nath, nerwowo chichocząc.
 
Jay rzucił mu znaczące spojrzenie, które miało sugerować, że najwyraźniej jest zazdrosny. Zapanowała napięta atmosfera. Loczek spoglądał znaczącym wzrokiem to na Natha, to na Madzię, którzy unikali swoich spojrzeń i bliskości jak ognia. Madzia żeby tylko zmienić temat i nie wyjść na tak samo napaloną fankę Marvina jak Monia, wygadała się, że to jej siostra była sprawczynią striptizu Nareeshy, co sprawiło, że Siva się nadąsał. Młodsza siostra nakłamała więc, że żartowała, bo inaczej siedziałby taki fochający się do usranej śmierci. Max i Tom chichotali i próbowali rozładować jakoś żenującą sytuację, ale im się nie udało. Wszyscy więc z ulgą powitali pojawienie się Jayne.
 
- Gotowi? Możemy iść? – spytała menedżerka, klaszcząc w dłonie. – Co takie miny? Zobaczyliście ducha?
 
- Nie, Marvina z JLS – wyjaśnił Nath obrażony, ruszając pierwszy w stronę windy.
 
- Marvin Humes tu jest? – spytała Jayne, rozglądając się wokoło, a Tom pokręcił głową i pobiegł za Nathem.
 
- Serio, o co chodzi z tym Marvinem, bo ja też tego nie rozumiem. – Max założył ręce na piersi i dołączył do kolegów.
 
- Jest wysoki, ty tego nie zrozumiesz! – krzyknął za nim Jay, śmiejąc się na głos, ale Łysy udawał, że tego nie słyszy.
 
- Już pojechali, tak? – spytała zawiedziona menedżerka, orientując się, że nieco się spóźniła. – Szlag by to trafił! – zaklęła, widząc przytakujące głowy.
 
- Ale my tu jesteśmy! – odezwał się małomówny zazwyczaj Siva, a ona złapała go pod rękę i ruszyli razem za Nathem, który mógł zabłądzić, jako że nie wiedział, gdzie miał odbyć się wywiad.
 
Jay wyszczerzył zęby w uśmiechu i wbił się między dziewczyny, kierując się z nimi w stronę windy i wypytując, czy widziały kiedyś „Avatara”. Nie zdążyły opowiedzieć mu o swoich reakcjach, bo doszli do windy, którą stopą przytrzymywał Tom.
 
- Masz kamerę? – spytał Monikę, uwalniając ją od odpowiedzi na pytanie które z pandoriańskich zwierząt uważa za najgroźniejsze. Usadowili się w środku windy i wcisnęli odpowiednie piętro.
 
- Mam. A dlaczego pytasz? – zdziwiła się.
 
- Bez powodu.
 
Spojrzała na niego spode łba. Albo pomyślał, że ją ukradła i już sprzedała na czarnym rynku portierowi, który okazał się handlarzem, albo był zdania, że Marvin Humes tak na nią podziałał, że gdzieś ją posiała.
 
- Spokojnie, mam ją tutaj. – Poklepała się po kieszeni kurtki ze zwycięskim uśmiechem, by stwierdzić, że jest ona pusta.
 
Wyraz jej twarzy szybko zmienił się w przerażenie. Tym razem to Tom uśmiechnął się zwycięsko, pomyślała więc, że to on zabrał przedmiot, żeby jej dopiec. Nie zdążyła zażądać zaprzestania głupich dowcipów, bo poczuła, że ktoś wciska jej coś do ręki.
 
- Masz i następnym razem bardziej uważaj – szepnęła Madzia, która mimo swoich rozterek, zachowała głowę na karku i widząc problemy z aklimatyzacją siostry, wzięła od niej przedmiot, żeby ta go nie zgubiła.
 
Starsza z sióstr pomachała Tomowi przed oczami kamerą, a ten wzruszył tylko ramionami i odwrócił się do Maxa.
 
- Żadnych romansów, mówiłam. - Jayne stojąca z tyłu szepnęła do ucha swojej nowej pracownicy przestrogę, mierząc ją krytycznym wzrokiem. Monika zrobiła duże oczy. Zamierzała się znacząco wyprzeć jakichkolwiek romantycznych zamiarów, ale nie zdążyła. Dojechali na docelowe piętro.
 
Wywiad był ciekawy, ale dziewczyny niewiele z niego rozumiały. Chłopcy zaśmiewali się do rozpuku z niektórych pytań i robili z siebie błaznów, ale mówili tak niechlujnie, że trudno było wychwycić dowcipy. Tylko Nathan i Jay zdawali się nie seplenić i to dzięki nim Monia i Madzia wiedziały, o czym mniej więcej była mowa.
 
- Poproszę cię o kawę. – Jayne nachyliła się nad uchem swojej asystentki. – Wiesz, jaką.
 
Madzia uśmiechnęła się profesjonalnie i wyszła, zapomniawszy zapytać, gdzie może takową nabyć. Uznała, że pytanie portiera nie wchodzi w grę, bo był świadkiem jej ślinienia się do szyby. Jednak mężczyzna, który był znajomym Jayne i któremu zanosiły podpisane biografie wydawał się całkiem sympatyczny i mógł udzielić jej takiej informacji. Przyspieszonym krokiem udała się do windy.
 
- Madzia! – rozległ się krzyk po drugiej stronie korytarza. Wszędzie rozpoznałaby ten koślawy polski. Odwróciła się dla czystej formalności, bo wiedziała, że kilkanaście metrów dalej stoi Louis. Na jej twarzy pojawił się szeroki banan. Była pewna, że już chłopaków nie zobaczy.
 
Chłopak podbiegł do niej truchcikiem i uściskał serdecznie, przez co zrobiło jej się bardzo miło.
 
- Świat jest mały, co? – spytał, nadal obejmując ją ręką.
 
- Rzeczywiście. Przyznam szczerze, że nie liczyłam, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
 
- Ja też nie! Liam mówił, że chyba wróciłaś do Polski, bo nie odpisywałaś na jego wiadomości.
 
- Wiadomości? – zmarszczyła brwi.
 
- No… smsy. Pisał do ciebie, bo chciał dać ci bilety na nasz koncert.
 
- Nic nie dostałam. – Wzruszyła ramionami. Skąd miała wiedzieć, że jej siostra odczytała wiadomości, ale nic jej o tym nie powiedziała z troski o jej życie uczuciowe.
 
- Och, to wiele wyjaśnia… Ale nic straconego! Trasa trwa w najlepsze, jutro też gramy. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu, a ona niemal się wzruszyła.
 
Zachowywał się, jakby w ogóle się nie rozstali, jakby cały czas z nimi pracowała. Naprawdę traktował ją jak swoją przyjaciółkę.
 
- Nie wiem, czy będę miała czas – przyznała szczerze.
 
- No właśnie. – Zmarszczył brwi, jakby nagle zdał sobie z czegoś sprawę. - My czekamy na wywiad, a ty co tutaj robisz?
 
- My? – spytała, ignorując jego pytanie.
 
- No… ja i chłopacy. W tamtym pokoju na końcu korytarza. – Chłopak wskazał głową drzwi. – Ale pytanie brzmi, co ty tutaj robisz? Naprawdę pracujesz teraz dla Jayne Collins i The Wanted?
 
- Cóż, nie będę cię okłamywać. Jestem jej asystentką.
 
- Ale się porobiło… A myślałem, że wracasz do Polski.
 
- Bo tak miało być, ale w ostatniej chwili nastąpiła zmiana planów. No i moja siostra też tu jest, także sporo się pozmieniało.
 
- Widzę, że powoli robi się z tego rodzinny interes – zaśmiał się. Nie mówił tego złośliwie ani ironicznie. Był chyba jedyną osobą, którą znała, a która nie chowała do nikogo urazy.
 
- Przepraszam, ale jestem w pracy i muszę skołować jakąś kawę dla szefowej – powiedziała, wzruszając ramionami. – Bardzo chciałabym pogadać, ale…
 
- Ja też jadę po kawę! Spokojna głowa, zdążymy pogadać. Twoi chłopcy dopiero co weszli, więc możesz przywitać się z Liamem i…
 
Nagły atak jej kaszlu przerwał jego dalsze słowa, więc nie dowiedziała się, czy chciał też wymienić imiona pozostałych członków swojego zespołu. Nie chciała spotkać się z Liamem, nie po tym, co zaszło. Ale z uśmiechem przystała na propozycję Lou, który oświadczył, że będzie jej towarzyszył w drodze po kawę, bo chłopcy mieli swoje życzenia.
 
- Nie powinniście mieć od tego ludzi? – spytała zdziwiona, a on załamał ręce.
 
- Wiesz, nie jestem jeszcze królową angielską, mogę sam zjechać kilka pięter windą do bufetu. Zresztą, w pokoju mamy szwedzki bar. Jakieś soki, wodę, zakąski… Pewnie myśleli, że nam starczy.
 
- I trzeba było tam zostać. Co będzie jeśli jakaś fanka napadnie cię i porwie? – zaśmiała się Madzia.
 
- Po to mam ciebie do ochrony! – Odwrócił się i zaczął ją prowadzić w stronę windy.
 
Była wdzięczna za to spotkanie. Stęskniła się za nim, no i teraz wreszcie wiedziała, gdzie można kupić kawę. Pieniędzy nie wzięła, bo torebkę zostawiła w vanie, ale miała nadzieję, że jakoś się wszystko ułoży. Upiekło jej się, bo jak tylko babka za ladą zobaczyła Lou, za jeden autograf gotowa mu była zaprzedać duszę. Madzia skorzystała więc nie tylko biorąc mocne espresso dla Jayne, ale i dużą mrożoną latte dla siebie.
 
- No to by było na tyle – powiedziała, kiedy w drodze powrotnej przybliżyła mu całą historię od momentu lotniska (tylko mimochodem wspominając incydent z Liamem) do striptizu Nareeshy spowodowanego przez jej siostrę.
 
- Twoja siostra wydaje się ciekawą osobą, może powinniśmy ją zatrudnić? – roześmiał się Louis.
 
- Jeśli kochacie życie, lepiej z tego zrezygnujcie – poradziła Madzia, spoglądając na drzwi, za którymi odbywał się wywiad chłopaków z The Wanted. – Muszę iść, czekają na mnie.
 
Posmutniała, ale z jego twarzy uśmiech nie znikał.
 
- To jeszcze trochę potrwa. Zanieś szefowej kawę i powiedz, że będziesz z nami na końcu korytarza. Po co masz tam siedzieć i się nudzić?
 
Miał rację. Tam w końcu też nie było bezpiecznie od niezręczności. Liam kontra Nath? Nie mogła się zdecydować, przebywanie w jednym pomieszczeniu z którym z nich będzie dla niej gorsze. Ostatecznie stwierdziła, że lepiej będzie pobyć z Lou i resztą paczki 1D, jako że mogła być to ich ostatnia szansa na pogadankę.
 
- Zaraz będę – oznajmiła, uchylając drzwi i wchodząc do środka. Zaskrzypiały i lekko się przez to zarumieniła, ale byli zbyt zajęci wywiadem, by zwrócić na to uwagę. Ona natomiast podeszła do Jayne i nachyliła się do jej ucha. – Oto twoja kawa – powiedziała, podając jej kubek. – Czy będzie to problem, jeśli do końca wywiadu posiedzę z One Direction w pokoju na końcu korytarza?
 
- Jasne, idź. Przyjdziemy po ciebie za pół godzinki. – Jayne machnęła ręką, a Madzia się uśmiechnęła, dziwacznie dygnęła i wyszła.
 
- Co chciała moja siostra? – spytała Monika bezdźwięcznie modelując usta w zdanie i nie przestając kręcić materiału na stronę.
 
- Poszła pogadać z chłopakami z One Direction – oświadczyła menedżerka.
 
- One Direction?! – spytała na głos Monika, czym zwróciła na siebie uwagę wszystkich.
 
- One Direction?! – powtórzył zszokowany Nath, a Jay, który siedział kilka siedzeń od niego pokręcił głową z dezaprobatą.
 
- Pogrążasz się – powiedział cicho, ale tego kumpel nie słyszał, bo zajęty był trawieniem informacji, która tak wzburzyła mu krew, że jednego był już pewny.
 
Był zazdrosny o Madzię.


8 komentarzy:

  1. OOO TAK <3 ONE DIRECTION! UWIELBIAM KOŃCÓWKĘ TEGO ROZDZIAŁU. DODAWAJ DŁUGIE ROZDZIAŁY BO UWIELBIAM CZYTAĆ TWOJE OPOWIADANIE. I DODAWAJ CZĘŚCIEJ JEŚLI SIĘ DA. MOŻE DZISIAJ XD ? NA PEWNO BYM SIĘ UCIESZYŁA BO JUŻ SIE NAPALIŁAM NA ROZDZIAŁ Z 1D. I OCZYWIŚCIE MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE JAKAŚ AKCJA Z LIAM'EM. BO NA TO CZEKAM OD DŁUŻSZEGO CZASU. PROSZĘ DODAJ DZISIAJ :D :* DZIĘKUJĘ ZA DEDYK ROZDZIAŁU :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnym tak jak wszystkie
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    Czekam na następny.
    Dziękuje za dedykacje i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! Już się nie mogę doczekać następnego. Jestem ciekawa co Madzia zrobi z dwoma adoratorami. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha! Marviiiin! Love that guy ;)
    odcinek świetny, jak wszystkie zresztą! Chyba nie muszę się rozpisywać za bardzo nad Twoim kunsztem, bo wiesz, co myślę o tym opowiadaniu! :)
    Powiem tylko tak: czekam na nowe odcinki, więcej nieprzewidzianych zwrotów akcji i super przygód. Mam nadzieję, że Brukselka odnajdzie powołanie, choć Maggie nadal woli, żeby to powołanie odnajdywała z dala od Anglii i chłopaków ;) No a Madzia... No cóż... Tkwi w tym dziwacznym trójkącie (swoją drogą, dobrze, że Jay przywalił Danielle, która w tym opku jest straszną sucz, ale w życiu prywatnym jest naprawdę sweetheart) no i zastanawia mnie co się dalej wydarzy? Czekam z niecierpliwością!
    PS. Nawet założyłam sobie konto, żeby komentować! Widzisz, to się nazywa poświęcenie. Love xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam że nie komentuję ale jestem w szpitalu obiecuję że jak wrócę to wszystko nadrobię

    OdpowiedzUsuń
  7. Świeetne :.*******.********

    OdpowiedzUsuń