Witam, dziewczyny!
Zdaję sobie sprawę, że długość rozdziałów jest przytłaczająca, więc staram się je skracać w miarę możliwości. Ten i tak skróciłam, ale nie wiedziałam, jak go podzielić, więc wstawiam w całości. Jest strasznie nudny, mam nadzieję, że przebrniecie. Z biegiem czasu przygody są coraz bardziej szalone, ale o takich pisze mi się najlepiej, więc mam nadzieję, że nie będziecie miały za złe.
Ogromnie też Was proszę o to, żebyście komentowały(li), bo to tylko chwila czasu na naskrobanie opinii, a dla mnie motywacja do dalszego pisania.
Dziękuję Wam bardzo i pozdrawiam.
Jaycee.
PS. Następny odcinek jest chyba jeszcze dłuższy, więc podzielę go na dwie części. W jednym gościnnie pojawi się kolejny zespół brytyjski, a w drugim starzy znajomi :)
~*~
Spory dług do spłacenia czekał na
starszą siostrę Madzi. Sama nie wiedziała czy szczęście czy pech chciały, że
Jayne Collins zawarła z nią umowę. Spłaci hotelowi należność w zamian za
odpracowanie długu. Miała za darmo zajmować się segregowaniem poczty, przynoszeniem
kawy i formalnościami. Miała przejąć część obowiązków Madzi, żeby spłacić dług,
który zaciągnęła u menedżerki The Wanted.
Nie powiedziała jeszcze siostrze.
Była pewna, że ta oszaleje ze złości, kiedy się dowie, że coś co miała na
własność zostało jej brutalnie wydarte. Wymarzoną pracą na pewno nie chciała
się dzielić.
Monika smętnie powlokła się w
stronę pokoju, do którego już mogła się dostać. Tapeta wokół gniazdka była okopcona, co przypomniało jej o wydarzeniach
poprzedniego dnia. Spojrzała na służbowy
telefon Madzi, który leżał na łóżku. Musiała go jej oddać, więc chwilę później zapukała do drzwi pokoju siostry.
- Otwarte! – krzyknęła ta z
łazienki młodsza siostra, która właśnie suszyła głowę. Widząc Monię, wyciągnęła wtyczkę
i podsunęła jej ją pod nos. - Trzy bolce, widzisz?
Zapamiętaj! – powiedziała zdecydowanie i wolno, jakby rozmawiała z kimś
upośledzonym. Nie wiedziała, że można być tak głupim, żeby przez nieuwagę
rozsadzić instalację w całym hotelu. Nie miała jeszcze pojęcia o kosztach,
które z tego powodu miały ponieść obie.
Były gotowe szybciej niż im
się to wydawało. Madzia oznajmiła siostrze, że wybiorą się na zakupy w celu
wymiany garderoby, która w Anglii była nieco przestarzała.
- Poczciwy Joe nie oszczędzał –
oświadczyła Monia, kiedy Madzia pokazała jej kopertę z pierwszą pensją.
- Poczekaj aż zobaczysz resztę
zdobyczy! – zachichotała Madzia i poleciła. - Zajrzyj do walizki!
Oczom Moni ukazała się konsola, 2
i’Phony i płyta The Wanted.
- Czy ty to ukradłaś?! – spytała
zszokowana, a Madzia uderzyła ją pięścią w ramię.
- Głupia jesteś? To twoja domena,
kleptomanko!
- No to skąd to masz?
- Cóż, Zayn był uzależniony od
gier, więc mu tę zabrałam. Dzięki mnie zrozumiał, że jest z nim źle, więc w
podzięce pozwolił mi sprzęt zatrzymać. Telefon dostałam od bratanicy Joe, która
była maniakalna fanką 1D, a ten drugi jest służbowy. Menedżerka chłopaków z One
Direction nie chciała go z powrotem. A płytę mam od Natha i reszty. – Madzia
machnęła ręką.
- Od Natha i reszty, tak? –
spytała Monia podejrzliwie, przypominając sobie rozmowę przeprowadzoną z Jayne, która stwierdziła, że tę dwójkę do siebie ciągnie.
- No od The Wanted. – Młodsza siostra
najwyraźniej nie wiedziała, o co starszej chodzi.
- Yhm. A ja
przyniosłam ci telefon. Nie dzwoniłam do domu, bo jakoś nie było kiedy. A
używasz jeszcze ten stary telefon? – spytała Monika, widząc wypadający z jednej
z kieszeni torby stary rzęch. - Dostałaś jakieś wiadomości. –
Monia podała Madzi jej własność, ale ta poleciła jej odczytanie wiadomości, a sama udała się zmienić sweter.
Starsza z
sióstr spojrzała na wyświetlacz telefonu. Liam, Liam, Liam… W skrzynce
znajdowało się z siedem wiadomości i wszystkie od niego.
„Jesteś jeszcze w Wielkiej Brytanii? Muszę
się z tobą spotkać, proszę, odpisz.”, „Nie mogę przestać o tobie myśleć po
naszym pocałunku”, „Był powód, dla którego zerwałem z Danielle. Musimy o tym
porozmawiać”, „Mam dla ciebie bilety na nasz koncert. Wybierzesz się? Bardzo mi
zależy!”… Było tego więcej, ale Monia poczuła się zawstydzona, że czyta tak
osobiste wiadomości.
- Coś od mamy?
– krzyknęła Madzia z łazienki, w której się przebierała.
- Nie… Same
sieciowe – skłamała jej starsza siostra, zamyślając się nad czymś głęboko. –
Czy ciebie łączyło coś z Liamem, czy tylko gazety to nadmuchały
- Przecież ci
mówiłam, że to zbiegi okoliczności uwiecznione na kompromitujących
fotografiach. Dlaczego pytasz?
- Bez powodu.
Po prostu nie chce mi się wierzyć, że z Nathem to też zbiegi okoliczności.
- Powinnaś
uwierzyć. Tobie też udziela się dziwaczny nastrój tego kraju. Przypominam, że
to przez ciebie utknęłam w chłodni.
- Masz rację,
przepraszam. Jestem tu od dwudziestu czterech godzin, a wydarzyło się więcej
niż w ciągu całego roku. Tylu obciachów nie przeżyłam w ciągu całego życia. –
Monia westchnęła i wepchnęła stary telefon siostry na miejsce.
Zadzwoniła też do rodziców, ale szybko urwała konwersację, by nie informować ich o długu, który zaciągnęła. Zresztą, burczało jej w brzuchu i zamierzała kupić sobie
coś do jedzenia. Na dole widziała jakieś automaty, które miały przystępne ceny.
- Nie mamuś,
nie mam żadnego romansu – tłumaczyła Madzia przez telefon, kiedy mama
poinformowała ją, że na serwisie pudelek.pl ukazało się jej zdjęcie z Liamem. –
I dobrze mi tutaj. Jayne jest bardzo sympatyczna, praktycznie nic nie muszę
robić. No i mogę za darmo chodzić na koncerty. – Urwała, kiedy kobieta zaczęła
prawić jej wyrzuty, że za rzadko dzwoni do domu. – Brak czasu. Wiesz ile tu się
dzieje?
Po usilnych próbobach wytłumaczenia mamie, że jej status singielki nie uległ zmianie i jeszcze z Moniką żyją na tej obczyźnie, Madzia odetchnęła z ulgą i zabrawszy rzeczy wyszła z pokoju hotelowego, by
wpaść akurat na Natha.
- Dzień dobry
– odezwał się zmieszany chłopak, poprawiając czapkę, którą miał na głowie.
- Cześć… -
odpowiedziała nieśmiało. – Jak się spało?
- Wygodnie. A
tobie?
- Ciepło.
- Chyba
przeżyjemy, co? – zaśmiał się histerycznie, ale udawała, że tego nie zauważyła.
- Wydaje mi
się, że tak. Ale noc była zwariowana.
- Kto by
pomyślał, że przez twoją siostrę omal nie zamarzniemy, no nie?
- Cóż,
właściwie to ja. Spodziewałam się tego od samego początku. Z nią są same
kłopoty.
- Chłopcy
wydają się ją lubić – zamyślił się Nath. – No może oprócz Toma, ale kto go tam
wie?
- To bez
różnicy czy ją lubią czy nie, bo długo tu nie zabawi. – Madzia wzruszyła
ramionami.
- Myślałem, że
ta nienawistna gadka to tylko zgrywanie, ale ty chyba naprawdę masz na pieńku z
własną siostrą.
- Nie, no coś
ty! Po prostu nie lubię, kiedy wchodzi z butami w coś, co jest tylko moje. –
Zmieszała się, zdając sobie sprawę, że dziwnie to zabrzmiało. – To znaczy… w
pracę.
- Rozumiem.
Chyba…
Zapanowała
niezręczna cisza, którą przerwał on.
- Jedziesz na
dół? – spytał, a ona żywiołowo pokiwała głową i razem weszli do windy. Było
około 9:30.
- Hmm… dasz
radę śpiewać? – odezwała się pierwsza, czując się niewyobrażalnie niezręcznie
po fakcie, że praktycznie spędziła z nim noc.
- O dziwo nic
mi się nie stało z gardłem.
„A z czym?” chciała zapytać, ale w
ostatniej chwili ugryzła się w język. Może odmroził sobie to i owo, w końcu
bądź co bądź kilka godzin tam spędzili.
Winda
zatrzymała się na parterze. Oboje ruszyli do otwartych drzwi równocześnie. On
zreflektował się, że jako dżentelmen powinien przepuścić dziewczynę pierwszą,
więc się cofnął. Ona zrobiła to samo. Ponownie ruszyli w tym samym momencie, co
oboje zawstydziło do tego stopnia, że kiedy w końcu wyszli na korytarz, mieli
spuszczone głowy, żeby ukryć swoje rumieńce.
W holu
siedział już Siva nadający przez telefon (Madzia nigdy nie widziała go tak
rozgadanego). Kawałek dalej kręcił się Max z telefonem w dłoni. Zapewne
dzwonili do swoich dziewczyn. Przy wejściu dziewczyna ujrzała też Jaya
zaczytanego w jakiejś książce, uznała więc, że najbezpieczniej będzie udać się
właśnie do niego.
- Dzień dobry
– powiedziała, siadając koło chłopaka. Nath niestety podążył za nią, chociaż
przez wzgląd na słowa Jayne, która przestrzegła ją przed romansami, wolałaby,
żeby podszedł raczej do kogoś innego. Co powie kobieta, kiedy zjawi się w
recepcji i zauważy, że jej pracownica siedzi koło dwóch singli? Na pewno w jej
głowie zrodzą się zboczone skojarzenia.
Madzi cicho
zaburczało w brzuchu. Od kiedy tu przyjechała jadała dość nieregularnie i tylko
pobyt u Beverly zdawał się dobrze robić na jej układ trawienny. Miała nadzieję,
że się nie rozchoruje od chili con carne, na które nadal miała szansę, jako że
zaraz po koncercie mieli wyruszyć do Londynu, gdzie odbywał się ich kolejny
koncert. W autokarze Tom będzie miał szansę popisać się swoimi umiejętnościami
kulinarnymi.
Jayne pojawiła
się w holu zaraz po Madzi. Najprawdopodobniej była w restauracji, bo
nieustannie wycierała sobie kąciki ust. Rzuciła znaczące spojrzenie w stronę
swojej pracownicy, która poderwała się na równe nogi.
- Nie musisz
stawać przed nią na baczność. To twoja szefowa, nie dowódca! – zaśmiał się
Nath, a Madzia wzrokiem nakazała mu milczenie.
Do ich uszu
dobiegły jakieś trzaski i hałasy, nie mieli więc czasu na zatopienie się w
atmosferze niezręczności, która niewątpliwie wypełniła hol główny.
- Co to takiego?
– spytała zdziwiona Jayne, rozglądając się wokoło.
Recepcjonistka
również wyglądała na zaintrygowaną, a Max oderwał się nawet od rozmowy.
Podążyli za trzaskami, by zauważyć Monikę szamoczącą się z automatem z
batonami. Dziewczyna spaliła buraka, widząc zgromadzenie, które wpatrywało się
w nią z otwartymi ustami.
- Pożarło mi
pieniądze – wyjaśniła, rozkładając bezradnie ręce. – Ale mam dla nas śniadanie!
– optymistycznie zwróciła się do Madzi, podnosząc w górę dwa foliowane
rogaliki.
- Co tu się
dzieje? – spytał Tom, który dopiero co dołączył do towarzystwa. – No nie!
Brokułek też z nami jedzie na próbę? – spytał zniesmaczony na widok Moni, która
wypuściła z objęć wielką maszynę.
- Brukselka! –
odkrzyknęli wszyscy, łącznie z Madzią, która nie mogła uwierzyć, że siostra
ponownie zrobiła jej obciach. Szczęście chociaż, że nie założyła seledynowego
golfu, przez który uzyskała to śmieszne przezwisko. Tym razem miała na sobie
różową bluzkę z krótkim rękawkiem, którą nabyła na przecenie za cztery złote, na
której widniał słodki zwierzak z wielkimi oczami, które jeszcze bardziej
rozciągnęły się na jej cyckach. Czy Monika naprawdę nie miała lustra?
- Nie jedzie z
nami – uspokoiła Toma Jayne, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Acha. Czyli
po prostu dalej demoluje hotel? – spytał chłopak, a kobieta wyjaśniła mu, że
siostrze Madzi w automacie utknęła moneta.
Bez słowa
rąbnął w niego pięścią, patrząc jak posypują się niewielkie nominały.
- Możemy
jechać? – spytał jak gdyby nigdy nic i wszyscy ruszyli w stronę wyjścia.
- Nie
przyjedziemy na obiad – powiedziała Jayne na odchodnym. – Tutaj macie imienne
przepustki na wieczorny koncert, tam się spotkamy. Maggie wie o co chodzi.
Dziewczyna
przytaknęła głową i pomachała chłopakom na pożegnanie. Po chwili została sama z
siostrą.
- Czy ci do
reszty odbiło? Chcesz rozwalić cały hotel?!
- Wybacz, ale
nie zarabiam i nie mogę sobie pozwolić na to, by wredne maszyny połykały moje
oszczędności – obruszyła się Monia, zakładając ręce na piersi.
- Dobra, już
dobra. Dawaj tego rogala. – Młodsza z dziewczyn przejęła od starszej śniadanie
i spałaszowała je ze smakiem. – Wiesz, gdzie chcesz iść? – Monia pokręciła
głową, więc Madzia kontynuowała. – Wybierzemy dla mnie jakieś ciuchy. A ty masz
coś oprócz tej ohydy?
Starsza
siostra zmierzyła swoją „kreację”. Nic innego nie zabrała ze sobą z domu
siostry swojej koleżanki, gdzie zostawiła większość bagażu.
- Nie
spodziewałam się, że zostanę tu na noc. – Wzruszyła ramionami.
Na wszelki
wypadek wzięła ze sobą koszulkę na zmianę, szczoteczkę do zębów, piżamę i
nieszczęsną suszarkę, która przyprawiła jej tyle problemów.
- Trudno. Ale
wiedz, że twoje cycki wyglądają w tym jak ruchomy cel.
Zapanowała chwila konsternacji, w końcu Madzia kazała siostrze ubrać
kurtkę, która leżała porzucona na krzesełku kilka metrów dalej.
- Masz klucz?
– upewniła się, zanim opuściły hotel. Monia skinęła głową. – No to w drogę.
Nie musiały nigdzie
jechać taksówką, bo hotel był blisko centrum. Piechotą doszły do pasażu
butików, po drodze mijając napalone fanki The
Wanted, które wracały z transparentami „Nath
kocham cię” i „Max, jesteś sexy”.
Zapewne okupowały plac przed hotelem i zebrały autografy od chłopaków, którzy
nie mieli jak je wyminąć.
Zakupy się im udały nie tylko pod względem nabytych modnych rzeczy. Opowiedziały
sobie, co się działo przez ten krótki okres rozłąki i znowu poczuły się jak za
starych dobrych czasów, kiedy kupowały chipsy z Biedronki i nic więcej do
szczęścia nie było im potrzebne.
Monika
ociągała się z powiedzeniem siostrze, że przez jakiś czas będą pracować razem,
bo wiedziała, że dziewczyna będzie za to wkurzona. Postanowiła wstrzymać się z
tym oświadczeniem do czasu aż sprawa sama wypłynie w towarzystwie, kiedy to
Madzia nie będzie mogła jej zamordować bez świadków.
W KFC kupiły
sobie kubełek kurczaków, pokręciły się jeszcze trochę po mieście i wróciły do
hotelu, by się przebrać. Madzia pożyczyła siostrze jedną ze swoich bluzek, jako
że nie mogła patrzeć na przerażające spojrzenie różowego zwierza. Sama odstrzeliła
się jak nigdy wcześniej, do końca nie wiedząc, dlaczego. Założyła nowe ubrania,
wymodelowała włosy i pomalowała oczy kredką.
- A ty się na
randkę wybierasz czy co? – zdziwiła się Monia, rozczesując ponownie umyte
włosy.
- Nie. Po
prostu po coś kupiłam te ciuchy – obruszyła się Madzia.
- Dobra, co za różnica. I tak sobie potańczymy! - podekscytowała się Monika.
- Ja bym się
na twoim miejscu tak nie cieszyła. Jak Tom zobaczy cię pod sceną, jeszcze ci
przywali.
- Ech,
musiałaś o tym przypomnieć? – Starsza z sióstr załamała ręce.
Musi
odpracować dług, a to oznacza, że będzie musiała się zmagać z tą niechęcią i
wyzwiskami od „brukselek”. Cóż, w gruncie rzeczy lepsze to niż nazywanie jej
„brokułkiem”.
Przyszedł czas na koncert. Dla Moniki wszystko było nowe, a Madzia z dumnie wyprężoną
piersią wprowadzała ją w tajniki pracy za kulisami, nie zdając sobie sprawy, że
już niebawem może jej się to przydać. Kiedy rozpoczęły się występy, siostry rozasiadły więc w przednim rzędzie, by rozkoszować się występem.
- Musicie być
zmęczeni, co? – spytała Jayne, kiedy wszyscy zajęli miejsca w zespołowym vanie kilka godzin później.
Z przodu siedziała właśnie ich menedżerka, rząd dalej, tyłem do kierowcy w
kolejności od okna Madzia, Monia, Nath i Max, a naprzeciwko Siva, Jay i
naburmuszony Tom, który z niewiadomych przyczyn był wielce obrażony.
- Wcale nie.
Rozpiera mnie energia – oświadczył Jay, przeciągle ziewając i przeciągając się.
- A tobie się
podobało? – spytał Nath, po raz pierwszy zwracając się do starszej siostry
Madzi, co nieco zbiło ją z tropu.
- Świetny
występ. Nie sądziłam, że boysbandy potrafią śpiewać na żywo.
- Najwyraźniej
nie jesteśmy zwykłym boysbandem. – Max wyszczerzył zęby w uśmiechu, na co
odpowiedziała mu tym samym, mimo iż nie zrozumiała ni cholery z tego co
powiedział. Madzia najwyraźniej zdawała sobie z tego sprawę, bo nachyliła się i
szepnęła jej do ucha.
-
Przyzwyczaisz się.
Nawet nie
wiedziała, ile prawdy było w jej słowach. Przecież Monia musiała z nimi
przymusowo spędzić jeszcze trochę czasu, żeby odpracować ogromny dług. 1200 funtów. Przerażające.
- Autokar
czeka przed hotelem. Mam nadzieję, że jesteście już spakowani, bo ruszamy
niemal zaraz – oznajmiła Jayne, upijając łyk kawy ze styropianowego kubka.
Rozległy się
żarliwe zapewnienia, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
- Jasne, że
jesteśmy spakowani!
- Za kogo ty
nas masz?
- Przecież
jesteśmy odpowiedzialni!
Jayne uderzyła
się otwartą dłonią w czoło.
- Wasze graty
nadal walają się po pokoju, tak? – spytała retorycznie, a oni smętnie pokiwali
głowami.
- Łącznie z
podłączoną do telewizora konsolą – wypalił Jay, tylko pogrążając ich sytuację.
Menedżerka
odwróciła się do nich i zmroziła ich morderczym spojrzeniem.
- Chcecie
zmarnować całą noc w autokarze? – spytała, nie czekając na odpowiedź. – Jak
niby chcecie tam spać? Jest sześć łóżek, a nas będzie osiem osób.
- Możemy się
jakoś podzielić – oświadczył Nath zalotnie uśmiechając się w eter.
Madzia
zarumieniła się, bo poczuła, że słowa te są skierowane właśnie do niej. W
obecnej chwili Monika wepchnęła się na siedzenie obok niej i teraz oddzielała
ją od kolegi, co było niewątpliwie frustrujące. Dziewczyna skarciła się w duchu
za te myśli. Nie podobało jej się, gdy była z nim sam na sam, nie podobało się,
gdy ktoś im przeszkadzał w byciu sam na sam. Co się z nią działo? Czyżby się
zakochała? Nie, to było niemożliwe. Prawie go nie znała, no i był sławny.
Zresztą, Jayne jasno określiła warunki ich współpracy. Zero romansów,
niezależnie jak bardzo prasa będzie chciała sprawić, by w to uwierzyli.
- Maggie,
powiedz chociaż, że ty się spakowałaś – odezwała się zrezygnowana Jayne,
wyrywając Madzię z rozmyślań.
Ta spuściła
głowę.
- No… ten…
ech… przez tę chłodnię nie było czasu i… - próbowała się tłumaczyć, ale szefowa
jej przerwała.
- Dobra,
dobra. Siostra ma mały bagaż to ci pomoże, a potem obie pomożecie naszym
gapciom, bo naprawdę nie mam ochoty kimać na niewygodnej kanapie w autokarze.
Chcę dojechać do hotelu w Londynie co najmniej o drugiej.
Pokiwali
głowami ze zrozumieniem i jak tylko wysiedli z vana, powlekli się w stronę
swoich pokoi hotelowych.
- Tylko
migiem! – zakomenderowała Jayne, wchodząc do swojego pokoju hotelowego, skąd
miała wziąć tylko swój bagaż, już skrupulatnie spakowany. – Idę na dół
uregulować rachunek. – Kobieta spojrzała znacząco na Monikę, która skuliła się
w sobie.
Monia
rzeczywiście praktycznie nie miała co pakować do torby. Przeklętą suszarkę,
która dostarczyła jej tyle problemów wywaliła do kosza na śmieci, a swoje rzeczy na prędce wrzuciła do torby. W pokoju
siostry miała więcej roboty. Ciuchy były co prawda ładnie poukładane, ale razem
z nowymi zakupami za Chiny Ludowe nie chciały się zmieścić do walizki. Podczas
gdy Madzia latała po pokoju i sprawdzała, czy wszystko wzięła, Monia próbowała
zatrzasnąć jej walizkę, przygniatając ją całym ciężarem. Nie zauważyła, że na
progu pokoju, który zostawiły otwarty, stał Nath.
- Pomóc? –
spytał zbity z tropu, widząc Monikę komicznie wierzgającą nogami na prawo i
lewo.
- Nie.
Wszystko pod kontrolą – wydusiła z siebie dziewczyna, a do siostry krzyknęła po
polsku. – Madzia, do ciebie!
W
pomieszczeniu pojawiła się młodsza z sióstr, która w ręku dzierżyła swój
odnaleziony w łazience stanik. Przeraziła się, widząc jak Nath mierzy ten
element bielizny i szybko ukryła go za plecami.
- Tak
właściwie to przyszedłem prosić o pomoc… - powiedział nieśmiało chłopak,
spuszczając głowę.
- Och, no tak!
Przecież miałyśmy wam pomóc! – Madzia spanikowana rzuciła stanik w stronę
siostry. Wylądował na jej głowie, co tylko spotęgowało komiczny wygląd i prawie
wybuchli śmiechem. – Poradzisz sobie?
- Wszystko pod
kontrolą – powtórzyła niezgrabnie Monia, wepchnęła stanik przez niewielką
niedopiętą szparkę w walizce siostry i zaczęła dociskać jeszcze mocniej.
Madzia
wzruszyła ramionami i wyszła z Nathem na korytarz, by przespacerować się kilka
metrów w stronę ich pokoju. Szli w ciszy.
- No to w czym
mam wam pomóc? – spytała, kiedy jak dżentelmen otworzył przed nią drzwi.
Jej oczom
ukazał się dziwaczny widok. Jay stał na środku pokoju ze swoim telefonem i
słuchawkami w uszach i zaśmiewał się do rozpuku. Tom latał w samych bokserkach,
próbując znaleźć brakujące części garderoby. Max wykonywał wygibasy podobne do
tych, którymi parała się Monia, by zamknąć walizkę. Siva stał przy telewizorze
zaplątany w tonę kabli i próbował je odplątać, żeby upchnąć konsolę do kartonu.
- Ta dam! –
Nath wykonał zamaszysty gest dłonią i wskazał zamieszanie.
- Jayne sobie
trochę poczeka – westchnęła Madzia i zorientowała się w sytuacji, kto
najbardziej potrzebuje jej pomocy.
Uznała, że
Siva wygląda na najmniej ogarniętego, zresztą, walizka leżąca na jego łóżku
była pusta. Podeszła do niego i zaczęła rozplątywać wredne kabelki. Gdyby to
Monia się tym zajmowała, z pewnością we wściekłości już by wszystko
porozwalała. Na szczęście Madzia miała głowę na karku. Już po chwili z tony
kabli wyłoniła się wdzięczna twarz Sivy.
- Dzięki! –
rzucił, biegnąć w stronę komody, w której nienagannie ułożył swoje ubrania.
Jakby fakt, że zostawali tu na tak krótko był zupełnie nieistotny. On musiał
czuć się jak w domu.
Jay w ogóle
nie reagował na rozkazy natychmiastowego pakowania, machnęła więc na niego
ręką. Zapewne oglądał jakieś filmiki związane z Avatarem lub jaszczurkami.
- Nigdzie nie
mogę znaleźć mojej czapki! – powtarzał raz za razem Nath, co uświadczyło Madzię
w przekonaniu, że to jemu musi teraz pomóc.
- Jaki kolor?
– spytała, wywracając oczami.
- Jesteś
aniołem – oświadczył, całując ją w czoło. - Fioletowa.
Zaczęli
przeczesywać pokój hotelowy, podczas gdy Monia nareszcie uporała się z bagażem
siostry. Zeszło jej sporo czasu, ale zdała sobie sprawę, że trochę się
ociągała. Nie chciała iść do „jaskini lwa”, jak w myślach nazywała miejsce, w
którym przebywali obecnie wszyscy członkowie boysbandu, niekoniecznie
przyjaźnie do niej nastawieni. Nie mogła jednak zwlekać w nieskończoność. W
końcu była to jej praca. Z Jayne nie rozmawiała jeszcze o szczegółach, nikogo
też nie poinformowała, że zostanie tu jeszcze jakiś czas. Smętnie powlokła się
w stronę pokoju, do którego musiała pukać sporo razy, zanim w drzwiach ujrzała
zamotanego Maxa.
- Brukselka,
dobrze że jesteś! – ożywił się, wciągając ją za rękę do środka. – Nie mogę domknąć
walizki!
Poczuła się
jeszcze bardziej niezręcznie niż stojąc przez dobra minutę przed drzwiami,
czekając na najgorsze. Nie wiedziała, w jaki sposób jej młodsza upośledzona
społecznie siostra mogła czuć się tu swobodnie. Westchnęła ciężko, widząc rozwalony
bagaż Łysego, który wylewał się z walizki.
- Nie żadna
Brukselka, tylko Monika – zaznaczyła i wskoczyła na łóżko, na którym leżał jego
bagaż.
Nauczona
doświadczeniem sprzed pięciu minut sprawnie domknęła walizkę, w której znalazło
się zbyt wiele niedokładnie złożonych ciuchów, które zajmowały o wiele więcej
przestrzeni. – Voila! – oświadczyła, zamaszystym gestem prezentując swoje
dzieło.
-
Dzięki. A teraz pomoc przydałaby się Tomowi. – Max popchnął Monikę w stronę
spanikowanego kumpla.
- Nie
potrzebuję żadnej pomocy! – oświadczył Tom, który stanął przed tym samym
dylematem co Łysy. Rzucił się na swoją walizkę i dopiął ją cudem, żeby tylko
nie prosić nikogo o pomocną dłoń. – Idź do Jaya! – warknął, popychając
dziewczynę w złym kierunku, w rezultacie czego wylądowała na Sivie.
Monika
spojrzała przepraszającym wzrokiem na wielkiego Indnianina, któremu podeptała
nogi, a ten wzruszył ramionami. Jego idealnie złożone w kosteczkę ubrania
wpasowywały się w walizkę bez problemu. Bagaż Jaya natomiast wyglądał na nieruszony
od przyjazdu.
- Nic
tu po mnie… - stwierdziła Monia pod nosem, widząc jeszcze kątem oka jak Madzia
i Nath przeszukują pomieszczenie w poszukiwaniu czapki.
- Nie,
zaczekaj! – zawołał Jay, wyciągając z uszu słuchawki i podsuwając jej pod nos
swój telefon. – Musisz to zobaczyć!
Wpatrywała
się w ekran, na którym właściciel telefonu uwiecznił przekomiczną scenkę
przebudzenia się Madzi w objęciach Natha.
- Ja
jestem gotowy, schodzę na dół! – oświadczył Tom, ruszając do wyjścia.
Rzucił
Moni takie spojrzenie, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że wychodzi tylko i
wyłącznie dlatego, że ona się pojawiła.
- Nie
pokazuj tego mojej siostrze. – Dziewczyna zwróciła się do roześmianego Jaya. -
Dostanie zawału.
-
Chyba ze śmiechu!
- No…
przyznaję, że to jest… śmieszne. – Monia próbowała się hamować, ale nie była w
stanie. Żeby nie parsknąć, zostawiła chłopaków kończących zbierać swoje rzeczy
i poszła po bagaż swój i Madzi.
- My
też już schodzimy! – oświadczył Max, zabierając swoje graty i razem z Sivą
kierując się do drzwi.
W
pokoju zostali tylko pogrążeni w poszukiwaniach Nath i Maggie oraz roześmiany
od ucha do ucha Jay.
- Nie
wytrzymam, musicie to zobaczyć! – powiedział w końcu, odłączając słuchawki i
podchodząc do nich ze swoim telefonem.
Odruchowo
podnieśli głowy spod łóżka, pod którym sprawdzali czy nie ma czapki. Zderzyli
się czołami i zaczęli je rozmasowywać, co jeszcze bardziej rozbawiło Jaya.
- Nie
musisz się czasem spakować? – spytał podejrzliwie Nath, widząc już z daleka
miniaturkę filmu video, który kumpel chciał mu pokazać.
- Już
jestem gotowy. – Jay zbył go, machając ręką. – Zobaczcie to, gołąbeczki!
Oczom
pary ukazało się niezręczne przebudzenie. Madzia leżała przytulona do brzucha
Natha, który najwyraźniej robił jej za poduszkę. Max, który w tamtej chwili był
w zmowie z Jayem, połaskotał najmłodszego członka zespołu piórkiem, przez co
ten zmienił pozycję i w rezultacie znalazł się w odległości na centymetr od
twarzy dziewczyny. Wtedy Łysy użył piórka na Madzi, która się przebudziła, a
widząc wielką głowę tuż obok siebie, wrzasnęła tak przeraźliwie, że biedny Nath
odskoczył i zleciał z łóżka. Wtedy Monia zaczęła się budzić, a zanim weszła
Jayne, kamera została wyłączona.
-
Skasuj to natychmiast! – zakomenderowała zawstydzona Madzia. Nie wiedziała, że
spała do Natha przytulona.
- Nie
ma mowy! Zostawię dla potomności! – zachichotał Jay i podchwycając swój bagaż w
biegu, uciekł, zanim kolega zdążył go zatrzymać i zmusić do usunięcia
kompromitującego obrazu.
-
Niezręczne, co? – spytał Nath, żeby przerwać ciszę. Poprawił swoją czapkę,
którą miał na głowie, przeczesując włosy ręką.
Madzia
nie omieszkała zauważyć, że jest ona fioletowa.
- Czy
ta fioletowa czapka, której szukamy miała czasem napis „Star” z przodu?
- Tak,
a skąd wiesz? – ożywił się. – Pokazywałem ci ją?
- Nie.
Masz ją na głowie! – Dziewczyna pacnęła go w daszek, który obsunął się tak, że
ograniczył mu pole widzenia. Oboje się roześmiali.
- A
jednak pomogłaś mi ją znaleźć. Dzięki, aniele!
Coś w
sposobie, kiedy zwracał się do niej „aniele” sprawiało, że kolana jej miękły.
Gdyby nie fakt, że siedzieli na wykładzinie, być może już osunęłaby się na
ziemię. Teraz szybko odkaszlnęła i przybrała pozycję stojącą, gotową do
wyjścia.
-
Chłopcy już zeszli na dół, sprawdź, czy wszystko wzięli – poleciła.
Przeszedł
się po pomieszczeniu, zaglądając w niektóre zakamarki. Wszedł też do łazienki,
ale najwyraźniej mimo pośpiechu zabrali wszystko.
-
Sprawdzimy jeszcze, czy twoja siostra jest już na dole – odezwał się, kiedy
zamykali drzwi.
Po drodze Nath opowiadał jej, że 28 grudnia dają występ
noworoczny na Karaibach, o czym Jayne nie wspomniała. Dziewczyna nie zrozumiała
wszystkiego, co wypływało z ust podekscytowanego chłopaka, ale zamierzała
zapytać o to kobietę. Może menedżerka zespołu nic nie wspomniała, bo nie
przewidziała zabrania swojej asystentki? Wyjechać poza kontynent? Spełnienie
marzeń! Nie musi spędzać sylwestra z rodziną, byle tylko mogła zwiedzić więcej
krajów.
Na
dole Monia czekała przytulona do swojej kurtki. Kawałek dalej od niej Jay
zaśmiewał się z czegoś na swoim telefonie (zapewne z kompromitującego materiału
wideo, który tym razem pokazywał Maxowi i Tomowi). Siva siedział z
przymkniętymi oczami i zamulał. Madzia pokręciła głową na ten widok. Widział,
że Monia stoi sama jak kołek, mógł podejść i do niej zagadać, żeby nie czuła
się jeszcze bardziej obco. Jayne jeszcze nie było, mimo iż tak wszystkich
poganiała.
-
Gdzie szefowa? – spytała Madzia siostry, rozdzielając się z Nathem, który
poszedł zająć miejsce koło Sivy.
Monia
wzruszyła ramionami.
- Nie
wiem.
- A
dlaczego stoisz tu sama?
- Nie
posiadam umiejętności swobodnego konwersowania z osobami, których nie znam. A już na pewno nie sławnymi. I na trzeźwo – wyjaśniła dziewczyna.
- W
pokoju hotelowym dobrze bawiłaś się z Jayem i Sivą – słusznie zauważyła młodsza
z dziewczyn, a starsza machnęła ręką.
- Hmm…
W sumie to nie opowiadałam ci, jak to wyglądało. Patrzyli na mnie jak na
kretynkę po tym całym zajściu z korytarza. Siedzieliśmy kilka minut w prawie
zupełnej ciszy, Jay opowiadał jakieś kawały, których nie rozumiałam. A wiesz,
że nie umiem śmiać się z musu. – Monia poczekała na przytaknięcie głową, które
jednak nie nadeszło. – W każdym razie Pocahontas też nie wygląda na zabawnego
gościa, więc było gorzej niż niezręcznie. I wtedy Jay zaproponował, żebyśmy
zagrali w kręgle na konsoli. Ale w ogóle nie dali im załapać, o co w tym chodzi o ograli mnie co do ostatniego punktu. Jakby nie mogli dać mi wygrać, żeby poprawić mi nastrój.
Na
końcu korytarza pojawiła się Jayne z uśmiechem od ucha do ucha. Recepcjonistka
podała jej walizkę, którą najwyraźniej przechowała i pożegnała wszystkich gości
uprzejmym zaproszeniem na ponową wizytę w hotelu.
-
Gdzie byłaś, Jayne? – spytał Nath, spoglądając na swoją menedżerkę spode łba. –
Czuję wódkę!
-
Głodnemu zawsze chleb na myśli! – zachichotał Jay, ale najmłodszy członek
zespołu zupełnie go zignorował.
- Oj,
byłam w barze! – warknęła kobieta. – Nudziło mi się. – Wywróciła oczami, a
potem przeliczyła, czy są wszyscy. – Dobra, plan jest taki: odwozimy Monicę do
domu jej koleżanki, jedziemy do hotelu w Londynie, meldujemy się i idziemy
spać. Zrozumiano?
- To
dość prosty plan, Jayne, ale uważam, że pierwsze co zrobimy po wejściu do autobusu,
to położenie cię spać. Wypiłaś za dużo – zauważył Nath, a Jay w ostatniej
chwili doskoczył do menedżerki, żeby uchronić ją przed upadkiem.
-
Dlaczego nie zaprosiłaś mnie na drwinkowanie? – zapytał z wyrzutem, ale było to
tylko naigrywanie się.
- No
tak, Jay dawno się nie ubzdryngolił i chyba za tym tęskni – roześmiał się Max,
a kumpel rzucił mu pogardliwe spojrzenie.
- Do
wehikułu! – krzyknęła Jayne, kręcąc torebką kilka razy w powietrzu. Noga
odziana w obcas jej się wykręciła i ponownie prawie runęłaby na ziemię, ale
podopieczny ją złapał.
-
Zaniosę ją – zobowiązał się szczupły chłopak i podniósł kobietę na ręce.
- To
miła odmiana. W końcu to ciebie zawsze trzeba holować. – Max poklepał kumpla po
ramieniu, ale widząc jego spojrzenie, szybko zajął się bagażem kobiety.
Tom
wziął bagaż Jaya i wszyscy ruszyli w stronę wyjścia. Monia wreszcie się na coś
przydała, odsuwając drzwi obrotowe, z którymi zawczasu miała spory problem.
- Jak
miło… - powiedziała Jayne ze splątanym językiem. – Ale z dala od chłopaków
dziewczyny, z dala od chłopaków… Trzeba oddzielić interesy od przyjemności…
Słowa
powtarzała w pijackim uniesieniu, ale mimo to Monika zrozumiała, o co chodziło. Kierowca wyglądał na
zaskoczonego, kiedy wnosili swoją menedżerkę półprzytomną do autokaru. Sami też
byli zmęczeni po koncercie, było jakoś po północy.
- Zaniemogła – wyjaśnił Siva, a
Monika przekazała kierowcy kartkę z adresem swojej koleżanki, do której mieli
zawitać najpierw.
- Dobra, jedna prycza zajęta, kto
jeszcze chce się przekimać? – spytał Max swoim nosowym głosem, rozglądając się
wokoło. – Brukselka?
Pokręciła głową. Była zmęczona
tak bardzo, że nie miała siły zwracać mu uwagi, że ma imię, ale nie chciała
spać w autokarze. Zwłaszcza, że już niebawem zawita do domu koleżanki.
Irytowało ją jednak, że Jayne upiła się, nie przekazawszy jej żadnych konkretów
odnośnie pracy. Co miała zrobić następnego dnia? Gdzie się zjawić?
- Zaparzę Jayne kawę, będzie
miała niewyobrażalnego kaca, jeśli teraz prześpi całą podróż – oznajmił Nath,
zabierając się za szperanie po szafkach.
Jay zanosił właśnie swoją
menedżerkę do części sypialnej, Tom ogarniał bagaże, a Max wypytywał, kto
zamierza spać.
- Jestem zmęczony – ziewnął Siva
i nie czekając na żadne reakcje, zniknął w tyle autokaru, czym tylko uświadczył
Monikę w przekonaniu że jest dziwny.
- Ja bym coś zjadł – oświadczył
Tom, zaglądając do małej lodówki. – Ma ktoś ochotę?
- Na chili con carne? Nie, dzięki
– prychnął Nath.
- Ja również dziękuję. – Madzia
pokręciła głową.
- Mówiłem o owocach, ale dobrze
wiedzieć, że gardzicie moją kuchnią – skrzywił się Tom, wyciągnął sobie banana
i rzucając się na niewielką kanapę.
- Czyli ja robię za kelnera, tak?
– spytał Nath, zauważając, że wszyscy się rozsiedli, a on został z zaparzoną
kawą. – Woda jest gorąca, jeśli macie na coś ochotę…
Madzia czuła się już bardzo
pewnie w tym towarzystwie, wstała więc z miejsca i zaczęła krzątać się po
części kuchennej, szykując kubki.
- Miętowa czy malinowa? –
spytała, rzucając zadziorne spojrzenie Tomowi, którego przedrzeźniała.
- Ja napiję się pepsi –
oświadczył chłopak, znacząco spoglądając na lodówkę, zrozumiała więc, że ma mu
podać napój.
Wykonała rozkaz i zajęła się
przygotowywaniem herbat dla pozostałych wedle ich życzeń.
- A ty, Monia? – spytała, a
siostra pokręciła głową.
- Nie mam ochoty.
- Widzisz, przez Toma krępuje się
nawet wypić herbatę – powiedział Nath, ukazując się w pomieszczeniu. – Jayne
poszła do łazienki, podejrzewam, że po wydaleniu z siebie tych drinków poczuje
się lepiej i do nas dołączy.
- A Seev? – spytał Max, robiąc
duże oczy, które teraz wyglądały jak ogromne piłki golfowe.
- Śpi.
Madzia jak rasowa gospodyni
postawiła przed każdym kubek z herbatą. Siostrze zaparzyła miętową, żeby miała
co zrobić z rękoma. Póki co dziewczyna ściskała swoją kurtkę i wielką torbę,
którą nadal miała na kolanach.
- Wierz lub nie, ale my tu nie
kradniemy – zaśmiał się Nath, odbierając od niej bagaż i zanosząc go do części
sypialnej, tam gdzie chłopacy postawili też resztę walizek.
- Nie tak jak niektórzy – warknął
pod nosem Tom, a Max dźgnął go boleśnie łokciem.
- Przestań! – Stanął w obronie
nowej koleżanki. - Nie rozumiem, co się z tobą dzieje. Tom, którego znałem,
przybiłby jej piątkę za to, że zwiała taksówkarzowi bez płacenia!
- Tu muszę się zgodzić z Maxem –
poparł kumpla Nath.
- Co racja to racja – dodał Jay. –
Ty masz jakiegoś wujka taksówkarza, czy co?
- Co za różnica? I tak zaraz się
z nią pożegnamy. – Tom wzruszył ramionami.
Nie zauważył, że tuż nad nim stoi
Jayne, która właśnie opuściła toaletę i czuła się nieco lepiej. W rękach
trzymała kubek z mocną kawą zaparzoną przez Natha.
- Niezupełnie się pożegnamy, bo
Monica ma do odpracowania dług i od jutra będzie z nami pracować. A to oznacza,
że będziesz musiał się do niej przyzwyczaić.
- Co takiego?! – spytali równocześnie
Tom i Madzia.
- Nie każcie mi powtarzać, bo
znowu będę musiała skorzystać z łazienki – skrzywiła się Jayne, pociągając łyk
kawy.
- Może lepiej zrobiłaby ci teraz
herbata? – zatroskał się Nath, zmieniając szybko temat, żeby nie doszło do
jakiejś kłótni. – Nie zaśniesz.
- Łyknęłam już moją magiczną
pigułkę, nic mnie nie powstrzyma. Ale będę wdzięczna, jeśli Maggie poda
siostrze adres hotelu, w którym się zatrzymamy, bo chcę ją tam widzieć z samego
rana z bagażem. W dalszą trasę jedzie z nami.
Monia czuła, jak morderczy wzrok
Toma i zawiedzione spojrzenie Madzi wdeptują ją w ziemię. Reszta chłopaków była
po prostu zaskoczona.
- Czyli za ten jej wyskok w
hotelu musiałaś zapłacić ty, tak? – spytał Tom, siadając na kanapie.
- Nie. Płaci za niego Monica,
odpracowując dług, pracując dla mnie. Mam teraz dwie asystentki. – Kobieta
uśmiechnęła się od ucha do ucha. Prawie nie było po niej widać, że trochę
pofolgowała sobie w hotelowym barze. Zwymiotowanie i kawa, którą tak lubiła
zdziałały cuda.
- I kiedy niby zamierzałaś mi o
tym powiedzieć?! – spytała z wyrzutem Madzia, wstając z miejsca i mierząc
siostrę wzrokiem.
- Wiedziałam, jak zareagujesz,
nie chciałam, żebyś się denerwowała… - tłumaczyła się dziewczyna.
- O tak, bo teraz jestem bardzo
spokojna! – prychnęła Madzia. – Czy korona spadłaby ci z głowy, gdybyś choć raz
zostawiła coś tylko dla mnie?!
Dziewczyna zamilkła, widząc
szeroko otwarte usta chłopaków i Jayne. Zdała sobie sprawę, że kłóciły się w
ich języku, powoli zaczynało im to wchodzić w krew.
- Wypiję herbatę tam –
oświadczyła Monica, siadając na siedzeniu koło kierowcy, który był poza
zamieszaniem, skupiony tylko i wyłącznie na drodze.
Tom chciał przybić Madzi piątkę,
jako że widział w niej sojuszniczkę, ale ta pokręciła głową i zniknęła w części
sypialnej, gdzie smacznie chrapał Siva. Jak jej siostra mogła coś takiego
zrobić? Przez swoją głupotę i nieuwagę wpędziła się w dług, a Jayne Collins
oczywiście musiała zaproponować jej pracę. Madzia rozważała nawet
zaproponowanie kobiecie, że sama będzie pracować za darmo, żeby jej siostra
mogła wrócić do domu, ale oddaliła do siebie tę myśl. Nath zapewne myślał
sobie, że jest jakąś kompulsywną wariatką, chorobliwie zazdrosną o całą uwagę,
która do tej pory była skierowana tylko na nią. Musiała odetchnąć i zacząć
zachowywać się naturalnie.
- Mogłabyś zgasić światło? –
spytał jak gdyby nigdy nic Siva.
Dziewczyna zgasiła światło, żeby
mógł spać, wydmuchała nos i orzeźwiwszy się nieco, wróciła do pomieszczenia, w
którym siedzieli chłopacy. Chwyciła za długopis i nabazgrała na kartce adres,
który spisała z terminarza, który dostała od Jayne, a w którym znajdowały się
wszystkie ważniejsze terminy. Podeszła do siostry i podała jej zwitek papieru.
- Tutaj się zatrzymamy. Przyjedź
z rana.
Monia bez słowa skinęła głową.
Widziała, że Madzia ma focha i nie zamierzała jej zagadywać, bo wiedziała, że
nic to nie da. Powzięła decyzję, że będzie się trzymać tak bardzo na uboczu,
jak to było możliwe. Nie będzie wykradać siostrze tego, co ta uważała za swoją
własność. Usunie się w cień, odpracuje dług i wróci do domu, rozkoszując
się niezręcznymi wspomnieniami.
- Cieszę się, że sprawa
wyjaśniona – oznajmiła Jayne, kiedy Madzia usiadła przy stole razem ze
wszystkimi. – Mając dwie asystentki mogę zastosować podział obowiązków, żeby za
bardzo was nie obciążać. Znienacka wyszedł koncert na Barbadosie, będzie sporo
roboty. Na święta dostaniecie trzy dni wolnego. Od dwudziestego trzeciego do
dwudziestego piątego. Szóstego macie się stawić w Londynie, skąd wylatujemy. –
Kobieta mówiła tak trzeźwo, jakby dopiero co wstała po długim wypoczynku. –
Musimy jednak jakoś to rozplanować. Lecą z nami dziewczyny Toma, Maxa i Sivy, a
w takim wypadku dziennikarze pomyślą, że Maggie jest dziewczyną Natha, a Monica
Jaya, więc…
Słowa kobiety przerwał nagły atak
kaszlu, który dobiegał z przedniego siedzenia, na którym siedziała Monia.
Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni, a ona odwróciła głowę, by ich uspokoić.
- Gorąca herbata – skłamała i
wróciła do obserwowania szosy naprzeciw.
- Niestety tak to jest jak się
pracuje ze sławnym zespołem – odezwał się sympatycznie kierowca. Miał niski
głos, ale niemalże zero akcentu, dzięki czemu rozumiała go doskonale.
- To nie potrwa długo –
odpowiedziała.
- Teraz tak mówisz. Ale podróże,
imprezy i koncerty tak ci się spodobają, że będziesz chciała zostać z nimi
dłużej.
- Chcieć a móc – westchnęła
Monia. – Zresztą, oni nawet mnie nie lubią.
- Lubią cię, lubią – zapewnił
kierowca. - Kto się czubi, ten się…
- Nie w tym przypadku – przerwała
mu i spojrzała na Toma, który zupełnie ją ignorował. – Naprawdę chciałabym się
tu wpasować, ale czuję się jak ósme koło u wozu. Jeśli wiesz, co mam na myśli…
- zastanowiła się przez chwilę, kiedy zdała sobie sprawę, że jej słowa
zabrzmiały dziwacznie.
- Po prostu przestań się izolować
i pokaż siostrze, że praca z rodziną wcale nie musi być koszmarem – poradził
mężczyzna, a Monika szeroko się do niego uśmiechnęła.
- Dajesz dobre rady, wiesz?
Myślałeś może o karierze psychologa?
- Właściwe studiowałem
psychologię przez trzy semestry. Ale nie potrafiłem usiedzieć w miejscu,
ciągnęło mnie w trasę. Zresztą, teraz mam darmowe bilety na koncerty, a moje
córki są fankami, więc… - urwał i wzruszył ramionami. Monika pokiwała głową ze
zrozumieniem.
- Żałuję, że ja nie studiowałam
psychologii, bo byłoby mi znacznie łatwiej nawiązywać znajomości. – Głową
wskazała na chłopaków, którzy wyciągnęli właśnie talię kart i namawiali Madzię
i Jayne do wspólnej gry.
- Żartujesz, świetnie ci idzie! –
zachichotał kierowca. – Idź i zagraj z nimi.
Pokręciła głową i wbiła się w
fotel.
- Brukselka! Grasz z nami w
pokera? – krzyknął Max, ale pokręciła głową, wymawiając się, że zaraz wysiada.
– Jak sobie chcesz, ale popatrz chociaż jak ogrywam twoją siostrę!
- Niedoczekanie twoje! –
prychnęła Madzia i uśmiechnęła się lekko w stronę siedzącej z przodu Moniki.
Starsza siostra sama nie
wiedziała, dlaczego, ale odebrała to jako gest przeprosin. Odpowiedziała
nastolatce tym samym. Kierowca autokaru mrugnął do niej, nieco ośmielona
podeszła więc do towarzystwa i zajęła miejsce na krześle, na którym siedziała
wcześniej. Czas zleciał jej szybko.
- Jesteśmy na miejscu! –
oświadczył donośnie kierowca, zatrzymując się przed domem z adresu z podanej mu
na początku kartki.
Nath jak torpeda wystrzelił po
bagaż nowej koleżanki, na co odpowiedziała uśmiechem. Było kilka minut po
drugiej.
- Dobranoc – pożegnała się ze
zgromadzeniem, kierując się do wyjścia. Dłużej zatrzymała się przy kierowcy,
który tak podniósł ją na duchu podczas tych ciężkich chwil.
- Nie daj się zwariować –
poradził jej, kiedy wysiadała.
- Brukselka, kurtka! – krzyknął
za nią Max, a kiedy odwróciła się w jego stronę, ujrzała jak macha do niej
czarnym ciuchem.
Madzia wyrwała Łysemu element
odzieży i podeszła do siostry, zarzucając go jej na ramiona.
- Może praca z tobą nie będzie
taka straszna? – spytała sama siebie, a Monia uśmiechnęła się szeroko.
- Będzie koszmarnym obciachem.
Ale minie, zanim zdążysz się znudzić! – zaśmiała się Monia i przytuliła się do niej.
Były spokrewnionymi Polkami w
obcym kraju, a do tego pracowały ze sławnym zespołem. Musiały trzymać się razem!
~*~
ŚWIETNY, WCALE NIE NDNY! A TE SMS OD LIAM'A CUDOWN! CHCĘ ŻEBY Z NIMI COŚ BYŁO. MAM NADZIEJĘ ŻE ONA JE PRZCZYTA ( NIE BYŁO W ROZDZIALE,ZE MONIKA JE USUNELA) STRASZNIE MI ZALEŻY NA TYM, ŻEBY ONA BYLA Z KIMS Z ONE DIRECTION. CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIA NA KOLEJNY ROZDZIAŁ MAM NADZIEJĘ,ŻE POJAWI SIĘ WCZEŚNIEJ JAK TEN. MAM TEŻ NADZIEJĘ, ŻE Z ŻADNYM CHŁONKIEM Z TW ONA NIE BD MIEĆ NIC WSPÓNEGO BO WTEDY TEGO NIE PRZEŻYJE ;D ROZDIZAŁY NIE SĄ ZA DŁUGIE. UWIELBIAM CZYTAĆ DŁUGIE ROZDZIAŁY I NIE SKRACAJ ICH BO PRZYNAJMNIEJ JEST W NICH DŁUGO. CZEKAM NA LIAM'A I MAGGIE ŻEBY TYLKO SIĘ POJAWIŁO SZYBKO. PEWNIE SIĘ POWTARZAM ALE BARDZO CHCĘ POWROTU ONE DIRECTION I AKCJI Z TYMI SMS. W KOŃCU BYŁO W NICH,ŻE ON COŚ DO NIEJ CZUJE I ŻE ZERWAŁ Z DANIELLE DLA NIEJ! ;D CZEKAM I CAŁUJĘ :**
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁY NIE SĄ ZA DŁUGIE , I MADZIA MA BYĆ Z NATH'EM I KONIEC KROPKA . BIEDNA BRUKSELA :(
OdpowiedzUsuńWENY WENY WENY :)
Świetny rozdział, z resztą jak zawsze :) Wcale nie jest nudny. Jestem ciekawa co się będzie dalej działo. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przy okazji dziękuje za komentarz na moim blogu :)
awww :) mam nadzieję, że tom pogodzi się z Brukselką ;)
OdpowiedzUsuńJak mnie Madzia wkurzała w tym rozdziale ach! Team Monika póki co :D
OdpowiedzUsuń