środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 27 - "Ósme koło u wozu?"

Witam, dziewczyny!
Zdaję sobie sprawę, że długość rozdziałów jest przytłaczająca, więc staram się je skracać w miarę możliwości. Ten i tak skróciłam, ale nie wiedziałam, jak go podzielić, więc wstawiam w całości. Jest strasznie nudny, mam nadzieję, że przebrniecie. Z biegiem czasu przygody są coraz bardziej szalone, ale o takich pisze mi się najlepiej, więc mam nadzieję, że nie będziecie miały za złe.
Ogromnie też Was proszę o to, żebyście komentowały(li), bo to tylko chwila czasu na naskrobanie opinii, a dla mnie motywacja do dalszego pisania.
Dziękuję Wam bardzo i pozdrawiam.
Jaycee.
PS. Następny odcinek jest chyba jeszcze dłuższy, więc podzielę go na dwie części. W jednym gościnnie pojawi się kolejny zespół brytyjski, a w drugim starzy znajomi :)
W tym rozdziale Monika zmaga się z poczuciem bycia piątym kołem u wozu i przekazania siostrze decyzji, że będzie musiała zostać w Anglii, by odpracować dług. W tym czasie Madzia odkrywa w sobie dziwne i niepokojące uczucia do jednego z chłopaków.

~*~
Spory dług do spłacenia czekał na starszą siostrę Madzi. Sama nie wiedziała czy szczęście czy pech chciały, że Jayne Collins zawarła z nią umowę. Spłaci hotelowi należność w zamian za odpracowanie długu. Miała za darmo zajmować się segregowaniem poczty, przynoszeniem kawy i formalnościami. Miała przejąć część obowiązków Madzi, żeby spłacić dług, który zaciągnęła u menedżerki The Wanted.
Nie powiedziała jeszcze siostrze. Była pewna, że ta oszaleje ze złości, kiedy się dowie, że coś co miała na własność zostało jej brutalnie wydarte. Wymarzoną pracą na pewno nie chciała się dzielić.
Monika smętnie powlokła się w stronę pokoju, do którego już mogła się dostać. Tapeta wokół gniazdka była okopcona, co przypomniało jej o wydarzeniach poprzedniego dnia. Spojrzała na służbowy telefon Madzi, który leżał na łóżku. Musiała go jej oddać, więc chwilę później zapukała do drzwi pokoju siostry.
- Otwarte! – krzyknęła ta z łazienki młodsza siostra, która właśnie suszyła głowę. Widząc Monię, wyciągnęła wtyczkę i podsunęła jej ją pod nos. - Trzy bolce, widzisz? Zapamiętaj! – powiedziała zdecydowanie i wolno, jakby rozmawiała z kimś upośledzonym. Nie wiedziała, że można być tak głupim, żeby przez nieuwagę rozsadzić instalację w całym hotelu. Nie miała jeszcze pojęcia o kosztach, które z tego powodu miały ponieść obie.
Były gotowe szybciej niż im się to wydawało. Madzia oznajmiła siostrze, że wybiorą się na zakupy w celu wymiany garderoby, która w Anglii była nieco przestarzała.
- Poczciwy Joe nie oszczędzał – oświadczyła Monia, kiedy Madzia pokazała jej kopertę z pierwszą pensją.
- Poczekaj aż zobaczysz resztę zdobyczy! – zachichotała Madzia i poleciła. - Zajrzyj do walizki!
Oczom Moni ukazała się konsola, 2 i’Phony i płyta The Wanted.
- Czy ty to ukradłaś?! – spytała zszokowana, a Madzia uderzyła ją pięścią w ramię.
- Głupia jesteś? To twoja domena, kleptomanko!
- No to skąd to masz?
- Cóż, Zayn był uzależniony od gier, więc mu tę zabrałam. Dzięki mnie zrozumiał, że jest z nim źle, więc w podzięce pozwolił mi sprzęt zatrzymać. Telefon dostałam od bratanicy Joe, która była maniakalna fanką 1D, a ten drugi jest służbowy. Menedżerka chłopaków z One Direction nie chciała go z powrotem. A płytę mam od Natha i reszty. – Madzia machnęła ręką.
- Od Natha i reszty, tak? – spytała Monia podejrzliwie, przypominając sobie rozmowę przeprowadzoną z Jayne, która stwierdziła, że tę dwójkę do siebie ciągnie.
- No od The Wanted. – Młodsza siostra najwyraźniej nie wiedziała, o co starszej chodzi.
- Yhm. A ja przyniosłam ci telefon. Nie dzwoniłam do domu, bo jakoś nie było kiedy. A używasz jeszcze ten stary telefon? – spytała Monika, widząc wypadający z jednej z kieszeni torby stary rzęch. - Dostałaś jakieś wiadomości. – Monia podała Madzi jej własność, ale ta poleciła jej odczytanie wiadomości, a sama udała się zmienić sweter.
Starsza z sióstr spojrzała na wyświetlacz telefonu. Liam, Liam, Liam… W skrzynce znajdowało się z siedem wiadomości i wszystkie od niego.
„Jesteś jeszcze w Wielkiej Brytanii? Muszę się z tobą spotkać, proszę, odpisz.”, „Nie mogę przestać o tobie myśleć po naszym pocałunku”, „Był powód, dla którego zerwałem z Danielle. Musimy o tym porozmawiać”, „Mam dla ciebie bilety na nasz koncert. Wybierzesz się? Bardzo mi zależy!”… Było tego więcej, ale Monia poczuła się zawstydzona, że czyta tak osobiste wiadomości.
- Coś od mamy? – krzyknęła Madzia z łazienki, w której się przebierała.
- Nie… Same sieciowe – skłamała jej starsza siostra, zamyślając się nad czymś głęboko. – Czy ciebie łączyło coś z Liamem, czy tylko gazety to nadmuchały
- Przecież ci mówiłam, że to zbiegi okoliczności uwiecznione na kompromitujących fotografiach. Dlaczego pytasz?
- Bez powodu. Po prostu nie chce mi się wierzyć, że z Nathem to też zbiegi okoliczności.
- Powinnaś uwierzyć. Tobie też udziela się dziwaczny nastrój tego kraju. Przypominam, że to przez ciebie utknęłam w chłodni.
- Masz rację, przepraszam. Jestem tu od dwudziestu czterech godzin, a wydarzyło się więcej niż w ciągu całego roku. Tylu obciachów nie przeżyłam w ciągu całego życia. – Monia westchnęła i wepchnęła stary telefon siostry na miejsce.
Zadzwoniła też do rodziców, ale szybko urwała konwersację, by nie informować ich o długu, który zaciągnęła. Zresztą, burczało jej w brzuchu i zamierzała kupić sobie coś do jedzenia. Na dole widziała jakieś automaty, które miały przystępne ceny.
- Nie mamuś, nie mam żadnego romansu – tłumaczyła Madzia przez telefon, kiedy mama poinformowała ją, że na serwisie pudelek.pl ukazało się jej zdjęcie z Liamem. – I dobrze mi tutaj. Jayne jest bardzo sympatyczna, praktycznie nic nie muszę robić. No i mogę za darmo chodzić na koncerty. – Urwała, kiedy kobieta zaczęła prawić jej wyrzuty, że za rzadko dzwoni do domu. – Brak czasu. Wiesz ile tu się dzieje?
Po usilnych próbobach wytłumaczenia mamie, że jej status singielki nie uległ zmianie i jeszcze z Moniką żyją na tej obczyźnie, Madzia odetchnęła z ulgą i zabrawszy rzeczy wyszła z pokoju hotelowego, by wpaść akurat na Natha.
- Dzień dobry – odezwał się zmieszany chłopak, poprawiając czapkę, którą miał na głowie.
- Cześć… - odpowiedziała nieśmiało. – Jak się spało?
- Wygodnie. A tobie?
- Ciepło.
- Chyba przeżyjemy, co? – zaśmiał się histerycznie, ale udawała, że tego nie zauważyła.
- Wydaje mi się, że tak. Ale noc była zwariowana.
- Kto by pomyślał, że przez twoją siostrę omal nie zamarzniemy, no nie?
- Cóż, właściwie to ja. Spodziewałam się tego od samego początku. Z nią są same kłopoty.
- Chłopcy wydają się ją lubić – zamyślił się Nath. – No może oprócz Toma, ale kto go tam wie?
- To bez różnicy czy ją lubią czy nie, bo długo tu nie zabawi. – Madzia wzruszyła ramionami.
- Myślałem, że ta nienawistna gadka to tylko zgrywanie, ale ty chyba naprawdę masz na pieńku z własną siostrą.
- Nie, no coś ty! Po prostu nie lubię, kiedy wchodzi z butami w coś, co jest tylko moje. – Zmieszała się, zdając sobie sprawę, że dziwnie to zabrzmiało. – To znaczy… w pracę.
- Rozumiem. Chyba…
Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał on.
- Jedziesz na dół? – spytał, a ona żywiołowo pokiwała głową i razem weszli do windy. Było około 9:30.
- Hmm… dasz radę śpiewać? – odezwała się pierwsza, czując się niewyobrażalnie niezręcznie po fakcie, że praktycznie spędziła z nim noc.
- O dziwo nic mi się nie stało z gardłem.
„A z czym?” chciała zapytać, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Może odmroził sobie to i owo, w końcu bądź co bądź kilka godzin tam spędzili.
Winda zatrzymała się na parterze. Oboje ruszyli do otwartych drzwi równocześnie. On zreflektował się, że jako dżentelmen powinien przepuścić dziewczynę pierwszą, więc się cofnął. Ona zrobiła to samo. Ponownie ruszyli w tym samym momencie, co oboje zawstydziło do tego stopnia, że kiedy w końcu wyszli na korytarz, mieli spuszczone głowy, żeby ukryć swoje rumieńce.
W holu siedział już Siva nadający przez telefon (Madzia nigdy nie widziała go tak rozgadanego). Kawałek dalej kręcił się Max z telefonem w dłoni. Zapewne dzwonili do swoich dziewczyn. Przy wejściu dziewczyna ujrzała też Jaya zaczytanego w jakiejś książce, uznała więc, że najbezpieczniej będzie udać się właśnie do niego.
- Dzień dobry – powiedziała, siadając koło chłopaka. Nath niestety podążył za nią, chociaż przez wzgląd na słowa Jayne, która przestrzegła ją przed romansami, wolałaby, żeby podszedł raczej do kogoś innego. Co powie kobieta, kiedy zjawi się w recepcji i zauważy, że jej pracownica siedzi koło dwóch singli? Na pewno w jej głowie zrodzą się zboczone skojarzenia.
Madzi cicho zaburczało w brzuchu. Od kiedy tu przyjechała jadała dość nieregularnie i tylko pobyt u Beverly zdawał się dobrze robić na jej układ trawienny. Miała nadzieję, że się nie rozchoruje od chili con carne, na które nadal miała szansę, jako że zaraz po koncercie mieli wyruszyć do Londynu, gdzie odbywał się ich kolejny koncert. W autokarze Tom będzie miał szansę popisać się swoimi umiejętnościami kulinarnymi.
Jayne pojawiła się w holu zaraz po Madzi. Najprawdopodobniej była w restauracji, bo nieustannie wycierała sobie kąciki ust. Rzuciła znaczące spojrzenie w stronę swojej pracownicy, która poderwała się na równe nogi.
- Nie musisz stawać przed nią na baczność. To twoja szefowa, nie dowódca! – zaśmiał się Nath, a Madzia wzrokiem nakazała mu milczenie.
Do ich uszu dobiegły jakieś trzaski i hałasy, nie mieli więc czasu na zatopienie się w atmosferze niezręczności, która niewątpliwie wypełniła hol główny.
- Co to takiego? – spytała zdziwiona Jayne, rozglądając się wokoło.
Recepcjonistka również wyglądała na zaintrygowaną, a Max oderwał się nawet od rozmowy. Podążyli za trzaskami, by zauważyć Monikę szamoczącą się z automatem z batonami. Dziewczyna spaliła buraka, widząc zgromadzenie, które wpatrywało się w nią z otwartymi ustami.
- Pożarło mi pieniądze – wyjaśniła, rozkładając bezradnie ręce. – Ale mam dla nas śniadanie! – optymistycznie zwróciła się do Madzi, podnosząc w górę dwa foliowane rogaliki.
- Co tu się dzieje? – spytał Tom, który dopiero co dołączył do towarzystwa. – No nie! Brokułek też z nami jedzie na próbę? – spytał zniesmaczony na widok Moni, która wypuściła z objęć wielką maszynę.
- Brukselka! – odkrzyknęli wszyscy, łącznie z Madzią, która nie mogła uwierzyć, że siostra ponownie zrobiła jej obciach. Szczęście chociaż, że nie założyła seledynowego golfu, przez który uzyskała to śmieszne przezwisko. Tym razem miała na sobie różową bluzkę z krótkim rękawkiem, którą nabyła na przecenie za cztery złote, na której widniał słodki zwierzak z wielkimi oczami, które jeszcze bardziej rozciągnęły się na jej cyckach. Czy Monika naprawdę nie miała lustra?
- Nie jedzie z nami – uspokoiła Toma Jayne, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Acha. Czyli po prostu dalej demoluje hotel? – spytał chłopak, a kobieta wyjaśniła mu, że siostrze Madzi w automacie utknęła moneta.
Bez słowa rąbnął w niego pięścią, patrząc jak posypują się niewielkie nominały.
- Możemy jechać? – spytał jak gdyby nigdy nic i wszyscy ruszyli w stronę wyjścia.
- Nie przyjedziemy na obiad – powiedziała Jayne na odchodnym. – Tutaj macie imienne przepustki na wieczorny koncert, tam się spotkamy. Maggie wie o co chodzi.
Dziewczyna przytaknęła głową i pomachała chłopakom na pożegnanie. Po chwili została sama z siostrą.
- Czy ci do reszty odbiło? Chcesz rozwalić cały hotel?!
- Wybacz, ale nie zarabiam i nie mogę sobie pozwolić na to, by wredne maszyny połykały moje oszczędności – obruszyła się Monia, zakładając ręce na piersi.
- Dobra, już dobra. Dawaj tego rogala. – Młodsza z dziewczyn przejęła od starszej śniadanie i spałaszowała je ze smakiem. – Wiesz, gdzie chcesz iść? – Monia pokręciła głową, więc Madzia kontynuowała. – Wybierzemy dla mnie jakieś ciuchy. A ty masz coś oprócz tej ohydy?
Starsza siostra zmierzyła swoją „kreację”. Nic innego nie zabrała ze sobą z domu siostry swojej koleżanki, gdzie zostawiła większość bagażu.
- Nie spodziewałam się, że zostanę tu na noc. – Wzruszyła ramionami.
Na wszelki wypadek wzięła ze sobą koszulkę na zmianę, szczoteczkę do zębów, piżamę i nieszczęsną suszarkę, która przyprawiła jej tyle problemów.
- Trudno. Ale wiedz, że twoje cycki wyglądają w tym jak ruchomy cel.
Zapanowała chwila konsternacji, w końcu Madzia kazała siostrze ubrać kurtkę, która leżała porzucona na krzesełku kilka metrów dalej.
- Masz klucz? – upewniła się, zanim opuściły hotel. Monia skinęła głową. – No to w drogę.
Nie musiały nigdzie jechać taksówką, bo hotel był blisko centrum. Piechotą doszły do pasażu butików, po drodze mijając napalone fanki The Wanted, które wracały z transparentami „Nath kocham cię” i „Max, jesteś sexy”. Zapewne okupowały plac przed hotelem i zebrały autografy od chłopaków, którzy nie mieli jak je wyminąć.
Zakupy się im udały nie tylko pod względem nabytych modnych rzeczy. Opowiedziały sobie, co się działo przez ten krótki okres rozłąki i znowu poczuły się jak za starych dobrych czasów, kiedy kupowały chipsy z Biedronki i nic więcej do szczęścia nie było im potrzebne.
Monika ociągała się z powiedzeniem siostrze, że przez jakiś czas będą pracować razem, bo wiedziała, że dziewczyna będzie za to wkurzona. Postanowiła wstrzymać się z tym oświadczeniem do czasu aż sprawa sama wypłynie w towarzystwie, kiedy to Madzia nie będzie mogła jej zamordować bez świadków.
W KFC kupiły sobie kubełek kurczaków, pokręciły się jeszcze trochę po mieście i wróciły do hotelu, by się przebrać. Madzia pożyczyła siostrze jedną ze swoich bluzek, jako że nie mogła patrzeć na przerażające spojrzenie różowego zwierza. Sama odstrzeliła się jak nigdy wcześniej, do końca nie wiedząc, dlaczego. Założyła nowe ubrania, wymodelowała włosy i pomalowała oczy kredką.
- A ty się na randkę wybierasz czy co? – zdziwiła się Monia, rozczesując ponownie umyte włosy.
- Nie. Po prostu po coś kupiłam te ciuchy – obruszyła się Madzia.
- Dobra, co za różnica. I tak sobie potańczymy! - podekscytowała się Monika.
- Ja bym się na twoim miejscu tak nie cieszyła. Jak Tom zobaczy cię pod sceną, jeszcze ci przywali.
- Ech, musiałaś o tym przypomnieć? – Starsza z sióstr załamała ręce.
Musi odpracować dług, a to oznacza, że będzie musiała się zmagać z tą niechęcią i wyzwiskami od „brukselek”. Cóż, w gruncie rzeczy lepsze to niż nazywanie jej „brokułkiem”.
Przyszedł czas na koncert. Dla Moniki wszystko było nowe, a Madzia z dumnie wyprężoną piersią wprowadzała ją w tajniki pracy za kulisami, nie zdając sobie sprawy, że już niebawem może jej się to przydać. Kiedy rozpoczęły się występy, siostry rozasiadły więc w przednim rzędzie, by rozkoszować się występem.
- Musicie być zmęczeni, co? – spytała Jayne, kiedy wszyscy zajęli miejsca w zespołowym vanie kilka godzin później. Z przodu siedziała właśnie ich menedżerka, rząd dalej, tyłem do kierowcy w kolejności od okna Madzia, Monia, Nath i Max, a naprzeciwko Siva, Jay i naburmuszony Tom, który z niewiadomych przyczyn był wielce obrażony.
- Wcale nie. Rozpiera mnie energia – oświadczył Jay, przeciągle ziewając i przeciągając się.
- A tobie się podobało? – spytał Nath, po raz pierwszy zwracając się do starszej siostry Madzi, co nieco zbiło ją z tropu.
- Świetny występ. Nie sądziłam, że boysbandy potrafią śpiewać na żywo.
- Najwyraźniej nie jesteśmy zwykłym boysbandem. – Max wyszczerzył zęby w uśmiechu, na co odpowiedziała mu tym samym, mimo iż nie zrozumiała ni cholery z tego co powiedział. Madzia najwyraźniej zdawała sobie z tego sprawę, bo nachyliła się i szepnęła jej do ucha.
- Przyzwyczaisz się.
Nawet nie wiedziała, ile prawdy było w jej słowach. Przecież Monia musiała z nimi przymusowo spędzić jeszcze trochę czasu, żeby odpracować ogromny dług. 1200 funtów. Przerażające.
- Autokar czeka przed hotelem. Mam nadzieję, że jesteście już spakowani, bo ruszamy niemal zaraz – oznajmiła Jayne, upijając łyk kawy ze styropianowego kubka.
Rozległy się żarliwe zapewnienia, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
- Jasne, że jesteśmy spakowani!
- Za kogo ty nas masz?
- Przecież jesteśmy odpowiedzialni!
Jayne uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Wasze graty nadal walają się po pokoju, tak? – spytała retorycznie, a oni smętnie pokiwali głowami.
- Łącznie z podłączoną do telewizora konsolą – wypalił Jay, tylko pogrążając ich sytuację.
Menedżerka odwróciła się do nich i zmroziła ich morderczym spojrzeniem.
- Chcecie zmarnować całą noc w autokarze? – spytała, nie czekając na odpowiedź. – Jak niby chcecie tam spać? Jest sześć łóżek, a nas będzie osiem osób.
- Możemy się jakoś podzielić – oświadczył Nath zalotnie uśmiechając się w eter.
Madzia zarumieniła się, bo poczuła, że słowa te są skierowane właśnie do niej. W obecnej chwili Monika wepchnęła się na siedzenie obok niej i teraz oddzielała ją od kolegi, co było niewątpliwie frustrujące. Dziewczyna skarciła się w duchu za te myśli. Nie podobało jej się, gdy była z nim sam na sam, nie podobało się, gdy ktoś im przeszkadzał w byciu sam na sam. Co się z nią działo? Czyżby się zakochała? Nie, to było niemożliwe. Prawie go nie znała, no i był sławny. Zresztą, Jayne jasno określiła warunki ich współpracy. Zero romansów, niezależnie jak bardzo prasa będzie chciała sprawić, by w to uwierzyli.
- Maggie, powiedz chociaż, że ty się spakowałaś – odezwała się zrezygnowana Jayne, wyrywając Madzię z rozmyślań.
Ta spuściła głowę.
- No… ten… ech… przez tę chłodnię nie było czasu i… - próbowała się tłumaczyć, ale szefowa jej przerwała.
- Dobra, dobra. Siostra ma mały bagaż to ci pomoże, a potem obie pomożecie naszym gapciom, bo naprawdę nie mam ochoty kimać na niewygodnej kanapie w autokarze. Chcę dojechać do hotelu w Londynie co najmniej o drugiej.
Pokiwali głowami ze zrozumieniem i jak tylko wysiedli z vana, powlekli się w stronę swoich pokoi hotelowych.
- Tylko migiem! – zakomenderowała Jayne, wchodząc do swojego pokoju hotelowego, skąd miała wziąć tylko swój bagaż, już skrupulatnie spakowany. – Idę na dół uregulować rachunek. – Kobieta spojrzała znacząco na Monikę, która skuliła się w sobie.
Monia rzeczywiście praktycznie nie miała co pakować do torby. Przeklętą suszarkę, która dostarczyła jej tyle problemów wywaliła do kosza na śmieci, a swoje rzeczy na prędce wrzuciła do torby. W pokoju siostry miała więcej roboty. Ciuchy były co prawda ładnie poukładane, ale razem z nowymi zakupami za Chiny Ludowe nie chciały się zmieścić do walizki. Podczas gdy Madzia latała po pokoju i sprawdzała, czy wszystko wzięła, Monia próbowała zatrzasnąć jej walizkę, przygniatając ją całym ciężarem. Nie zauważyła, że na progu pokoju, który zostawiły otwarty, stał Nath.
- Pomóc? – spytał zbity z tropu, widząc Monikę komicznie wierzgającą nogami na prawo i lewo.
- Nie. Wszystko pod kontrolą – wydusiła z siebie dziewczyna, a do siostry krzyknęła po polsku. – Madzia, do ciebie!
W pomieszczeniu pojawiła się młodsza z sióstr, która w ręku dzierżyła swój odnaleziony w łazience stanik. Przeraziła się, widząc jak Nath mierzy ten element bielizny i szybko ukryła go za plecami.
- Tak właściwie to przyszedłem prosić o pomoc… - powiedział nieśmiało chłopak, spuszczając głowę.
- Och, no tak! Przecież miałyśmy wam pomóc! – Madzia spanikowana rzuciła stanik w stronę siostry. Wylądował na jej głowie, co tylko spotęgowało komiczny wygląd i prawie wybuchli śmiechem. – Poradzisz sobie?
- Wszystko pod kontrolą – powtórzyła niezgrabnie Monia, wepchnęła stanik przez niewielką niedopiętą szparkę w walizce siostry i zaczęła dociskać jeszcze mocniej.
Madzia wzruszyła ramionami i wyszła z Nathem na korytarz, by przespacerować się kilka metrów w stronę ich pokoju. Szli w ciszy.
- No to w czym mam wam pomóc? – spytała, kiedy jak dżentelmen otworzył przed nią drzwi.
Jej oczom ukazał się dziwaczny widok. Jay stał na środku pokoju ze swoim telefonem i słuchawkami w uszach i zaśmiewał się do rozpuku. Tom latał w samych bokserkach, próbując znaleźć brakujące części garderoby. Max wykonywał wygibasy podobne do tych, którymi parała się Monia, by zamknąć walizkę. Siva stał przy telewizorze zaplątany w tonę kabli i próbował je odplątać, żeby upchnąć konsolę do kartonu.
- Ta dam! – Nath wykonał zamaszysty gest dłonią i wskazał zamieszanie.
- Jayne sobie trochę poczeka – westchnęła Madzia i zorientowała się w sytuacji, kto najbardziej potrzebuje jej pomocy.
Uznała, że Siva wygląda na najmniej ogarniętego, zresztą, walizka leżąca na jego łóżku była pusta. Podeszła do niego i zaczęła rozplątywać wredne kabelki. Gdyby to Monia się tym zajmowała, z pewnością we wściekłości już by wszystko porozwalała. Na szczęście Madzia miała głowę na karku. Już po chwili z tony kabli wyłoniła się wdzięczna twarz Sivy.
- Dzięki! – rzucił, biegnąć w stronę komody, w której nienagannie ułożył swoje ubrania. Jakby fakt, że zostawali tu na tak krótko był zupełnie nieistotny. On musiał czuć się jak w domu.
Jay w ogóle nie reagował na rozkazy natychmiastowego pakowania, machnęła więc na niego ręką. Zapewne oglądał jakieś filmiki związane z Avatarem lub jaszczurkami.
- Nigdzie nie mogę znaleźć mojej czapki! – powtarzał raz za razem Nath, co uświadczyło Madzię w przekonaniu, że to jemu musi teraz pomóc.
- Jaki kolor? – spytała, wywracając oczami.
- Jesteś aniołem – oświadczył, całując ją w czoło. - Fioletowa.
Zaczęli przeczesywać pokój hotelowy, podczas gdy Monia nareszcie uporała się z bagażem siostry. Zeszło jej sporo czasu, ale zdała sobie sprawę, że trochę się ociągała. Nie chciała iść do „jaskini lwa”, jak w myślach nazywała miejsce, w którym przebywali obecnie wszyscy członkowie boysbandu, niekoniecznie przyjaźnie do niej nastawieni. Nie mogła jednak zwlekać w nieskończoność. W końcu była to jej praca. Z Jayne nie rozmawiała jeszcze o szczegółach, nikogo też nie poinformowała, że zostanie tu jeszcze jakiś czas. Smętnie powlokła się w stronę pokoju, do którego musiała pukać sporo razy, zanim w drzwiach ujrzała zamotanego Maxa.
- Brukselka, dobrze że jesteś! – ożywił się, wciągając ją za rękę do środka. – Nie mogę domknąć walizki!
Poczuła się jeszcze bardziej niezręcznie niż stojąc przez dobra minutę przed drzwiami, czekając na najgorsze. Nie wiedziała, w jaki sposób jej młodsza upośledzona społecznie siostra mogła czuć się tu swobodnie. Westchnęła ciężko, widząc rozwalony bagaż Łysego, który wylewał się z walizki.
- Nie żadna Brukselka, tylko Monika – zaznaczyła i wskoczyła na łóżko, na którym leżał jego bagaż.
Nauczona doświadczeniem sprzed pięciu minut sprawnie domknęła walizkę, w której znalazło się zbyt wiele niedokładnie złożonych ciuchów, które zajmowały o wiele więcej przestrzeni. – Voila! – oświadczyła, zamaszystym gestem prezentując swoje dzieło.
- Dzięki. A teraz pomoc przydałaby się Tomowi. – Max popchnął Monikę w stronę spanikowanego kumpla.
- Nie potrzebuję żadnej pomocy! – oświadczył Tom, który stanął przed tym samym dylematem co Łysy. Rzucił się na swoją walizkę i dopiął ją cudem, żeby tylko nie prosić nikogo o pomocną dłoń. – Idź do Jaya! – warknął, popychając dziewczynę w złym kierunku, w rezultacie czego wylądowała na Sivie.
Monika spojrzała przepraszającym wzrokiem na wielkiego Indnianina, któremu podeptała nogi, a ten wzruszył ramionami. Jego idealnie złożone w kosteczkę ubrania wpasowywały się w walizkę bez problemu. Bagaż Jaya natomiast wyglądał na nieruszony od przyjazdu.
- Nic tu po mnie… - stwierdziła Monia pod nosem, widząc jeszcze kątem oka jak Madzia i Nath przeszukują pomieszczenie w poszukiwaniu czapki.
- Nie, zaczekaj! – zawołał Jay, wyciągając z uszu słuchawki i podsuwając jej pod nos swój telefon. – Musisz to zobaczyć!
Wpatrywała się w ekran, na którym właściciel telefonu uwiecznił przekomiczną scenkę przebudzenia się Madzi w objęciach Natha.
- Ja jestem gotowy, schodzę na dół! – oświadczył Tom, ruszając do wyjścia.
Rzucił Moni takie spojrzenie, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że wychodzi tylko i wyłącznie dlatego, że ona się pojawiła.
- Nie pokazuj tego mojej siostrze. – Dziewczyna zwróciła się do roześmianego Jaya. - Dostanie zawału.
- Chyba ze śmiechu!
- No… przyznaję, że to jest… śmieszne. – Monia próbowała się hamować, ale nie była w stanie. Żeby nie parsknąć, zostawiła chłopaków kończących zbierać swoje rzeczy i poszła po bagaż swój i Madzi.
- My też już schodzimy! – oświadczył Max, zabierając swoje graty i razem z Sivą kierując się do drzwi.
W pokoju zostali tylko pogrążeni w poszukiwaniach Nath i Maggie oraz roześmiany od ucha do ucha Jay.
- Nie wytrzymam, musicie to zobaczyć! – powiedział w końcu, odłączając słuchawki i podchodząc do nich ze swoim telefonem.
Odruchowo podnieśli głowy spod łóżka, pod którym sprawdzali czy nie ma czapki. Zderzyli się czołami i zaczęli je rozmasowywać, co jeszcze bardziej rozbawiło Jaya.
- Nie musisz się czasem spakować? – spytał podejrzliwie Nath, widząc już z daleka miniaturkę filmu video, który kumpel chciał mu pokazać.
- Już jestem gotowy. – Jay zbył go, machając ręką. – Zobaczcie to, gołąbeczki!
Oczom pary ukazało się niezręczne przebudzenie. Madzia leżała przytulona do brzucha Natha, który najwyraźniej robił jej za poduszkę. Max, który w tamtej chwili był w zmowie z Jayem, połaskotał najmłodszego członka zespołu piórkiem, przez co ten zmienił pozycję i w rezultacie znalazł się w odległości na centymetr od twarzy dziewczyny. Wtedy Łysy użył piórka na Madzi, która się przebudziła, a widząc wielką głowę tuż obok siebie, wrzasnęła tak przeraźliwie, że biedny Nath odskoczył i zleciał z łóżka. Wtedy Monia zaczęła się budzić, a zanim weszła Jayne, kamera została wyłączona.
- Skasuj to natychmiast! – zakomenderowała zawstydzona Madzia. Nie wiedziała, że spała do Natha przytulona.
- Nie ma mowy! Zostawię dla potomności! – zachichotał Jay i podchwycając swój bagaż w biegu, uciekł, zanim kolega zdążył go zatrzymać i zmusić do usunięcia kompromitującego obrazu.
- Niezręczne, co? – spytał Nath, żeby przerwać ciszę. Poprawił swoją czapkę, którą miał na głowie, przeczesując włosy ręką.
Madzia nie omieszkała zauważyć, że jest ona fioletowa.
- Czy ta fioletowa czapka, której szukamy miała czasem napis „Star” z przodu?
- Tak, a skąd wiesz? – ożywił się. – Pokazywałem ci ją?
- Nie. Masz ją na głowie! – Dziewczyna pacnęła go w daszek, który obsunął się tak, że ograniczył mu pole widzenia. Oboje się roześmiali.
- A jednak pomogłaś mi ją znaleźć. Dzięki, aniele!
Coś w sposobie, kiedy zwracał się do niej „aniele” sprawiało, że kolana jej miękły. Gdyby nie fakt, że siedzieli na wykładzinie, być może już osunęłaby się na ziemię. Teraz szybko odkaszlnęła i przybrała pozycję stojącą, gotową do wyjścia.
- Chłopcy już zeszli na dół, sprawdź, czy wszystko wzięli – poleciła.
Przeszedł się po pomieszczeniu, zaglądając w niektóre zakamarki. Wszedł też do łazienki, ale najwyraźniej mimo pośpiechu zabrali wszystko.
- Sprawdzimy jeszcze, czy twoja siostra jest już na dole – odezwał się, kiedy zamykali drzwi.
Po drodze Nath opowiadał jej, że 28 grudnia dają występ noworoczny na Karaibach, o czym Jayne nie wspomniała. Dziewczyna nie zrozumiała wszystkiego, co wypływało z ust podekscytowanego chłopaka, ale zamierzała zapytać o to kobietę. Może menedżerka zespołu nic nie wspomniała, bo nie przewidziała zabrania swojej asystentki? Wyjechać poza kontynent? Spełnienie marzeń! Nie musi spędzać sylwestra z rodziną, byle tylko mogła zwiedzić więcej krajów.
Na dole Monia czekała przytulona do swojej kurtki. Kawałek dalej od niej Jay zaśmiewał się z czegoś na swoim telefonie (zapewne z kompromitującego materiału wideo, który tym razem pokazywał Maxowi i Tomowi). Siva siedział z przymkniętymi oczami i zamulał. Madzia pokręciła głową na ten widok. Widział, że Monia stoi sama jak kołek, mógł podejść i do niej zagadać, żeby nie czuła się jeszcze bardziej obco. Jayne jeszcze nie było, mimo iż tak wszystkich poganiała.
- Gdzie szefowa? – spytała Madzia siostry, rozdzielając się z Nathem, który poszedł zająć miejsce koło Sivy.
Monia wzruszyła ramionami.
- Nie wiem.
- A dlaczego stoisz tu sama?
- Nie posiadam umiejętności swobodnego konwersowania z osobami, których nie znam. A już na pewno nie sławnymi. I na trzeźwo – wyjaśniła dziewczyna.
- W pokoju hotelowym dobrze bawiłaś się z Jayem i Sivą – słusznie zauważyła młodsza z dziewczyn, a starsza machnęła ręką.
- Hmm… W sumie to nie opowiadałam ci, jak to wyglądało. Patrzyli na mnie jak na kretynkę po tym całym zajściu z korytarza. Siedzieliśmy kilka minut w prawie zupełnej ciszy, Jay opowiadał jakieś kawały, których nie rozumiałam. A wiesz, że nie umiem śmiać się z musu. – Monia poczekała na przytaknięcie głową, które jednak nie nadeszło. – W każdym razie Pocahontas też nie wygląda na zabawnego gościa, więc było gorzej niż niezręcznie. I wtedy Jay zaproponował, żebyśmy zagrali w kręgle na konsoli. Ale w ogóle nie dali im załapać, o co w tym chodzi o ograli mnie co do ostatniego punktu. Jakby nie mogli dać mi wygrać, żeby poprawić mi nastrój.
Na końcu korytarza pojawiła się Jayne z uśmiechem od ucha do ucha. Recepcjonistka podała jej walizkę, którą najwyraźniej przechowała i pożegnała wszystkich gości uprzejmym zaproszeniem na ponową wizytę w hotelu.
- Gdzie byłaś, Jayne? – spytał Nath, spoglądając na swoją menedżerkę spode łba. – Czuję wódkę!
- Głodnemu zawsze chleb na myśli! – zachichotał Jay, ale najmłodszy członek zespołu zupełnie go zignorował.
- Oj, byłam w barze! – warknęła kobieta. – Nudziło mi się. – Wywróciła oczami, a potem przeliczyła, czy są wszyscy. – Dobra, plan jest taki: odwozimy Monicę do domu jej koleżanki, jedziemy do hotelu w Londynie, meldujemy się i idziemy spać. Zrozumiano?
- To dość prosty plan, Jayne, ale uważam, że pierwsze co zrobimy po wejściu do autobusu, to położenie cię spać. Wypiłaś za dużo – zauważył Nath, a Jay w ostatniej chwili doskoczył do menedżerki, żeby uchronić ją przed upadkiem.
- Dlaczego nie zaprosiłaś mnie na drwinkowanie? – zapytał z wyrzutem, ale było to tylko naigrywanie się.
- No tak, Jay dawno się nie ubzdryngolił i chyba za tym tęskni – roześmiał się Max, a kumpel rzucił mu pogardliwe spojrzenie.
- Do wehikułu! – krzyknęła Jayne, kręcąc torebką kilka razy w powietrzu. Noga odziana w obcas jej się wykręciła i ponownie prawie runęłaby na ziemię, ale podopieczny ją złapał.
- Zaniosę ją – zobowiązał się szczupły chłopak i podniósł kobietę na ręce.
- To miła odmiana. W końcu to ciebie zawsze trzeba holować. – Max poklepał kumpla po ramieniu, ale widząc jego spojrzenie, szybko zajął się bagażem kobiety.
Tom wziął bagaż Jaya i wszyscy ruszyli w stronę wyjścia. Monia wreszcie się na coś przydała, odsuwając drzwi obrotowe, z którymi zawczasu miała spory problem.
- Jak miło… - powiedziała Jayne ze splątanym językiem. – Ale z dala od chłopaków dziewczyny, z dala od chłopaków… Trzeba oddzielić interesy od przyjemności…
Słowa powtarzała w pijackim uniesieniu, ale mimo to Monika zrozumiała, o co chodziło. Kierowca wyglądał na zaskoczonego, kiedy wnosili swoją menedżerkę półprzytomną do autokaru. Sami też byli zmęczeni po koncercie, było jakoś po północy.
- Zaniemogła – wyjaśnił Siva, a Monika przekazała kierowcy kartkę z adresem swojej koleżanki, do której mieli zawitać najpierw.
- Dobra, jedna prycza zajęta, kto jeszcze chce się przekimać? – spytał Max swoim nosowym głosem, rozglądając się wokoło. – Brukselka?
Pokręciła głową. Była zmęczona tak bardzo, że nie miała siły zwracać mu uwagi, że ma imię, ale nie chciała spać w autokarze. Zwłaszcza, że już niebawem zawita do domu koleżanki. Irytowało ją jednak, że Jayne upiła się, nie przekazawszy jej żadnych konkretów odnośnie pracy. Co miała zrobić następnego dnia? Gdzie się zjawić?
- Zaparzę Jayne kawę, będzie miała niewyobrażalnego kaca, jeśli teraz prześpi całą podróż – oznajmił Nath, zabierając się za szperanie po szafkach.
Jay zanosił właśnie swoją menedżerkę do części sypialnej, Tom ogarniał bagaże, a Max wypytywał, kto zamierza spać.
- Jestem zmęczony – ziewnął Siva i nie czekając na żadne reakcje, zniknął w tyle autokaru, czym tylko uświadczył Monikę w przekonaniu że jest dziwny.
- Ja bym coś zjadł – oświadczył Tom, zaglądając do małej lodówki. – Ma ktoś ochotę?
- Na chili con carne? Nie, dzięki – prychnął Nath.
- Ja również dziękuję. – Madzia pokręciła głową.
- Mówiłem o owocach, ale dobrze wiedzieć, że gardzicie moją kuchnią – skrzywił się Tom, wyciągnął sobie banana i rzucając się na niewielką kanapę.
- Czyli ja robię za kelnera, tak? – spytał Nath, zauważając, że wszyscy się rozsiedli, a on został z zaparzoną kawą. – Woda jest gorąca, jeśli macie na coś ochotę…
Madzia czuła się już bardzo pewnie w tym towarzystwie, wstała więc z miejsca i zaczęła krzątać się po części kuchennej, szykując kubki.
- Miętowa czy malinowa? – spytała, rzucając zadziorne spojrzenie Tomowi, którego przedrzeźniała.
- Ja napiję się pepsi – oświadczył chłopak, znacząco spoglądając na lodówkę, zrozumiała więc, że ma mu podać napój.
Wykonała rozkaz i zajęła się przygotowywaniem herbat dla pozostałych wedle ich życzeń.
- A ty, Monia? – spytała, a siostra pokręciła głową.
- Nie mam ochoty.
- Widzisz, przez Toma krępuje się nawet wypić herbatę – powiedział Nath, ukazując się w pomieszczeniu. – Jayne poszła do łazienki, podejrzewam, że po wydaleniu z siebie tych drinków poczuje się lepiej i do nas dołączy.
- A Seev? – spytał Max, robiąc duże oczy, które teraz wyglądały jak ogromne piłki golfowe.
- Śpi.
Madzia jak rasowa gospodyni postawiła przed każdym kubek z herbatą. Siostrze zaparzyła miętową, żeby miała co zrobić z rękoma. Póki co dziewczyna ściskała swoją kurtkę i wielką torbę, którą nadal miała na kolanach.
- Wierz lub nie, ale my tu nie kradniemy – zaśmiał się Nath, odbierając od niej bagaż i zanosząc go do części sypialnej, tam gdzie chłopacy postawili też resztę walizek.
- Nie tak jak niektórzy – warknął pod nosem Tom, a Max dźgnął go boleśnie łokciem.
- Przestań! – Stanął w obronie nowej koleżanki. - Nie rozumiem, co się z tobą dzieje. Tom, którego znałem, przybiłby jej piątkę za to, że zwiała taksówkarzowi bez płacenia!
- Tu muszę się zgodzić z Maxem – poparł kumpla Nath.
- Co racja to racja – dodał Jay. – Ty masz jakiegoś wujka taksówkarza, czy co?
- Co za różnica? I tak zaraz się z nią pożegnamy. – Tom wzruszył ramionami.
Nie zauważył, że tuż nad nim stoi Jayne, która właśnie opuściła toaletę i czuła się nieco lepiej. W rękach trzymała kubek z mocną kawą zaparzoną przez Natha.
- Niezupełnie się pożegnamy, bo Monica ma do odpracowania dług i od jutra będzie z nami pracować. A to oznacza, że będziesz musiał się do niej przyzwyczaić.
- Co takiego?! – spytali równocześnie Tom i Madzia.
- Nie każcie mi powtarzać, bo znowu będę musiała skorzystać z łazienki – skrzywiła się Jayne, pociągając łyk kawy.
- Może lepiej zrobiłaby ci teraz herbata? – zatroskał się Nath, zmieniając szybko temat, żeby nie doszło do jakiejś kłótni. – Nie zaśniesz.
- Łyknęłam już moją magiczną pigułkę, nic mnie nie powstrzyma. Ale będę wdzięczna, jeśli Maggie poda siostrze adres hotelu, w którym się zatrzymamy, bo chcę ją tam widzieć z samego rana z bagażem. W dalszą trasę jedzie z nami.
Monia czuła, jak morderczy wzrok Toma i zawiedzione spojrzenie Madzi wdeptują ją w ziemię. Reszta chłopaków była po prostu zaskoczona.
- Czyli za ten jej wyskok w hotelu musiałaś zapłacić ty, tak? – spytał Tom, siadając na kanapie.
- Nie. Płaci za niego Monica, odpracowując dług, pracując dla mnie. Mam teraz dwie asystentki. – Kobieta uśmiechnęła się od ucha do ucha. Prawie nie było po niej widać, że trochę pofolgowała sobie w hotelowym barze. Zwymiotowanie i kawa, którą tak lubiła zdziałały cuda.
- I kiedy niby zamierzałaś mi o tym powiedzieć?! – spytała z wyrzutem Madzia, wstając z miejsca i mierząc siostrę wzrokiem.
- Wiedziałam, jak zareagujesz, nie chciałam, żebyś się denerwowała… - tłumaczyła się dziewczyna.
- O tak, bo teraz jestem bardzo spokojna! – prychnęła Madzia. – Czy korona spadłaby ci z głowy, gdybyś choć raz zostawiła coś tylko dla mnie?!
Dziewczyna zamilkła, widząc szeroko otwarte usta chłopaków i Jayne. Zdała sobie sprawę, że kłóciły się w ich języku, powoli zaczynało im to wchodzić w krew.
- Wypiję herbatę tam – oświadczyła Monica, siadając na siedzeniu koło kierowcy, który był poza zamieszaniem, skupiony tylko i wyłącznie na drodze.
Tom chciał przybić Madzi piątkę, jako że widział w niej sojuszniczkę, ale ta pokręciła głową i zniknęła w części sypialnej, gdzie smacznie chrapał Siva. Jak jej siostra mogła coś takiego zrobić? Przez swoją głupotę i nieuwagę wpędziła się w dług, a Jayne Collins oczywiście musiała zaproponować jej pracę. Madzia rozważała nawet zaproponowanie kobiecie, że sama będzie pracować za darmo, żeby jej siostra mogła wrócić do domu, ale oddaliła do siebie tę myśl. Nath zapewne myślał sobie, że jest jakąś kompulsywną wariatką, chorobliwie zazdrosną o całą uwagę, która do tej pory była skierowana tylko na nią. Musiała odetchnąć i zacząć zachowywać się naturalnie.
- Mogłabyś zgasić światło? – spytał jak gdyby nigdy nic Siva.
Dziewczyna zgasiła światło, żeby mógł spać, wydmuchała nos i orzeźwiwszy się nieco, wróciła do pomieszczenia, w którym siedzieli chłopacy. Chwyciła za długopis i nabazgrała na kartce adres, który spisała z terminarza, który dostała od Jayne, a w którym znajdowały się wszystkie ważniejsze terminy. Podeszła do siostry i podała jej zwitek papieru.
- Tutaj się zatrzymamy. Przyjedź z rana.
Monia bez słowa skinęła głową. Widziała, że Madzia ma focha i nie zamierzała jej zagadywać, bo wiedziała, że nic to nie da. Powzięła decyzję, że będzie się trzymać tak bardzo na uboczu, jak to było możliwe. Nie będzie wykradać siostrze tego, co ta uważała za swoją własność. Usunie się w cień, odpracuje dług i wróci do domu, rozkoszując się niezręcznymi wspomnieniami.
- Cieszę się, że sprawa wyjaśniona – oznajmiła Jayne, kiedy Madzia usiadła przy stole razem ze wszystkimi. – Mając dwie asystentki mogę zastosować podział obowiązków, żeby za bardzo was nie obciążać. Znienacka wyszedł koncert na Barbadosie, będzie sporo roboty. Na święta dostaniecie trzy dni wolnego. Od dwudziestego trzeciego do dwudziestego piątego. Szóstego macie się stawić w Londynie, skąd wylatujemy. – Kobieta mówiła tak trzeźwo, jakby dopiero co wstała po długim wypoczynku. – Musimy jednak jakoś to rozplanować. Lecą z nami dziewczyny Toma, Maxa i Sivy, a w takim wypadku dziennikarze pomyślą, że Maggie jest dziewczyną Natha, a Monica Jaya, więc…
Słowa kobiety przerwał nagły atak kaszlu, który dobiegał z przedniego siedzenia, na którym siedziała Monia. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni, a ona odwróciła głowę, by ich uspokoić.
- Gorąca herbata – skłamała i wróciła do obserwowania szosy naprzeciw.
- Niestety tak to jest jak się pracuje ze sławnym zespołem – odezwał się sympatycznie kierowca. Miał niski głos, ale niemalże zero akcentu, dzięki czemu rozumiała go doskonale.
- To nie potrwa długo – odpowiedziała.
- Teraz tak mówisz. Ale podróże, imprezy i koncerty tak ci się spodobają, że będziesz chciała zostać z nimi dłużej.
- Chcieć a móc – westchnęła Monia. – Zresztą, oni nawet mnie nie lubią.
- Lubią cię, lubią – zapewnił kierowca. - Kto się czubi, ten się…
- Nie w tym przypadku – przerwała mu i spojrzała na Toma, który zupełnie ją ignorował. – Naprawdę chciałabym się tu wpasować, ale czuję się jak ósme koło u wozu. Jeśli wiesz, co mam na myśli… - zastanowiła się przez chwilę, kiedy zdała sobie sprawę, że jej słowa zabrzmiały dziwacznie.
- Po prostu przestań się izolować i pokaż siostrze, że praca z rodziną wcale nie musi być koszmarem – poradził mężczyzna, a Monika szeroko się do niego uśmiechnęła.
- Dajesz dobre rady, wiesz? Myślałeś może o karierze psychologa?
- Właściwe studiowałem psychologię przez trzy semestry. Ale nie potrafiłem usiedzieć w miejscu, ciągnęło mnie w trasę. Zresztą, teraz mam darmowe bilety na koncerty, a moje córki są fankami, więc… - urwał i wzruszył ramionami. Monika pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Żałuję, że ja nie studiowałam psychologii, bo byłoby mi znacznie łatwiej nawiązywać znajomości. – Głową wskazała na chłopaków, którzy wyciągnęli właśnie talię kart i namawiali Madzię i Jayne do wspólnej gry.
- Żartujesz, świetnie ci idzie! – zachichotał kierowca. – Idź i zagraj z nimi.
Pokręciła głową i wbiła się w fotel.
- Brukselka! Grasz z nami w pokera? – krzyknął Max, ale pokręciła głową, wymawiając się, że zaraz wysiada. – Jak sobie chcesz, ale popatrz chociaż jak ogrywam twoją siostrę!
- Niedoczekanie twoje! – prychnęła Madzia i uśmiechnęła się lekko w stronę siedzącej z przodu Moniki.
Starsza siostra sama nie wiedziała, dlaczego, ale odebrała to jako gest przeprosin. Odpowiedziała nastolatce tym samym. Kierowca autokaru mrugnął do niej, nieco ośmielona podeszła więc do towarzystwa i zajęła miejsce na krześle, na którym siedziała wcześniej. Czas zleciał jej szybko.
- Jesteśmy na miejscu! – oświadczył donośnie kierowca, zatrzymując się przed domem z adresu z podanej mu na początku kartki.
Nath jak torpeda wystrzelił po bagaż nowej koleżanki, na co odpowiedziała uśmiechem. Było kilka minut po drugiej.
- Dobranoc – pożegnała się ze zgromadzeniem, kierując się do wyjścia. Dłużej zatrzymała się przy kierowcy, który tak podniósł ją na duchu podczas tych ciężkich chwil.
- Nie daj się zwariować – poradził jej, kiedy wysiadała.
- Brukselka, kurtka! – krzyknął za nią Max, a kiedy odwróciła się w jego stronę, ujrzała jak macha do niej czarnym ciuchem.
Madzia wyrwała Łysemu element odzieży i podeszła do siostry, zarzucając go jej na ramiona.
- Może praca z tobą nie będzie taka straszna? – spytała sama siebie, a Monia uśmiechnęła się szeroko.
- Będzie koszmarnym obciachem. Ale minie, zanim zdążysz się znudzić! – zaśmiała się Monia  i przytuliła się do niej.
Były spokrewnionymi Polkami w obcym kraju, a do tego pracowały ze sławnym zespołem. Musiały trzymać się razem!
~*~


5 komentarzy:

  1. ŚWIETNY, WCALE NIE NDNY! A TE SMS OD LIAM'A CUDOWN! CHCĘ ŻEBY Z NIMI COŚ BYŁO. MAM NADZIEJĘ ŻE ONA JE PRZCZYTA ( NIE BYŁO W ROZDZIALE,ZE MONIKA JE USUNELA) STRASZNIE MI ZALEŻY NA TYM, ŻEBY ONA BYLA Z KIMS Z ONE DIRECTION. CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIA NA KOLEJNY ROZDZIAŁ MAM NADZIEJĘ,ŻE POJAWI SIĘ WCZEŚNIEJ JAK TEN. MAM TEŻ NADZIEJĘ, ŻE Z ŻADNYM CHŁONKIEM Z TW ONA NIE BD MIEĆ NIC WSPÓNEGO BO WTEDY TEGO NIE PRZEŻYJE ;D ROZDIZAŁY NIE SĄ ZA DŁUGIE. UWIELBIAM CZYTAĆ DŁUGIE ROZDZIAŁY I NIE SKRACAJ ICH BO PRZYNAJMNIEJ JEST W NICH DŁUGO. CZEKAM NA LIAM'A I MAGGIE ŻEBY TYLKO SIĘ POJAWIŁO SZYBKO. PEWNIE SIĘ POWTARZAM ALE BARDZO CHCĘ POWROTU ONE DIRECTION I AKCJI Z TYMI SMS. W KOŃCU BYŁO W NICH,ŻE ON COŚ DO NIEJ CZUJE I ŻE ZERWAŁ Z DANIELLE DLA NIEJ! ;D CZEKAM I CAŁUJĘ :**

    OdpowiedzUsuń
  2. ROZDZIAŁY NIE SĄ ZA DŁUGIE , I MADZIA MA BYĆ Z NATH'EM I KONIEC KROPKA . BIEDNA BRUKSELA :(
    WENY WENY WENY :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, z resztą jak zawsze :) Wcale nie jest nudny. Jestem ciekawa co się będzie dalej działo. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i przy okazji dziękuje za komentarz na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. awww :) mam nadzieję, że tom pogodzi się z Brukselką ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mnie Madzia wkurzała w tym rozdziale ach! Team Monika póki co :D

    OdpowiedzUsuń