niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 96 - "Żar"

Dziękuję za ciepłe słowa. Cieszę się, że dobrze odebrałyście nową bohaterkę. Większą rolę będzie miała w kontynuacji, kiedy to poznacie ją lepiej.
Sama nie wierzę w to, że taki rozdział w ogóle powstał, ale... mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Charlizell - rozdział z dedykacją dla Ciebie. Mam wrażenie, że ta data mówi coś tylko mi, ale skąd Ty się o niej dowiedziałaś?  Przyznam, że z początku nawet ja nie wiedziałam, o co chodzi :)


W tym rozdziale Max wdraża w życie swój dość agresywny plan pchnięcia Moniki w ramiona Jaya, co kończy się w zaskakujący dla wszystkich sposób.
~*~
Drugi sylwester w Wielkiej Brytanii zapowiadał się jeszcze bardziej emocjonująco niż pierwszy i wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały, że zakończy się happy endem dla obu sióstr. Co prawda każda z nich swatała drugą i obie nie miały o tym pojęcia, ale przecież czasami szczęściu trzeba pomóc.

Monika nękana uczuciami, które całymi siłami starała się od siebie oddalić zupełnie zapomniała, by zadzwonić do chłopaków z McFly. Podobno Madzia znała wszystkie szczegóły sylwestra i to jej wystarczyło.

Tak więc żadna z sióstr nic nie podejrzewała, kiedy spakowały swoje rzeczy i razem z Karoliną, Nareeshą i Sivą jechały do hotelu, w którym chłopcy po raz pierwszy poznali Monikę.

- Nie rozumiem, dlaczego musimy tam spać - westchnęła starsza z sióstr.

Rozważali okłamanie jej, że w domu Ree musi być przeprowadzona dezynsekcja, ale stwierdzili, że najlepiej będzie powiedzieć prawdę - kiedy zmorzy ich alkohol, będą mogli iść się zdrzemnąć. Monika przyjęła to wyjaśnienie i dalej jechali w ciszy.

Na miejscu od razu Monika dowiedziała się, że McFly nie będzie. Dostała sms od Danny'ego, który życzył jej szczęśliwego Nowego Roku i dobrej zabawy w sylwestra już teraz, zanim sobie wypije.

- Ładnie to tak knuć? - spytała rudowłosa Nareeshę, a ta wzruszyła ramionami.

- Coś mi mówi, że inaczej nie byłabyś skora do przyjechania do Angli - wyjaśniła.

- Tak, chyba masz rację.

- Przyjęłaś to nazbyt spokojnie... - Siva podrapał się po głowie. - Zignoruję to jednak. Mam nadzieję, że mimo wszystko z nami zostaniesz.

Siva wyszczerzył wielkie zęby.

- A mam jakieś wyjście?

Wszyscy czekali w recepcji na przyjazd pozostałych. Tom przyjechał z Kelsey i z Madzią. Był poinformowany o całym misternym planie i miał też pewne własne przemyślenia, które zamierzał wcielić w życie. Zacierał ręce i głupio się cieszył, a kiedy do towarzystwa dołączył Max, który przywiózł ze sobą Natha i Jaya, wyszczerzył się jeszcze bardziej.

Całe piętro było zarezerwowane dla nich. Ci, którzy jeszcze Karoliny nie znali, zostali jej przedstawieni. Potem wyniknął mały problem, bo Max zdenerwował się, że jest o jeden pokój mniej i przyjaciółki będą musiały spać razem (najwyraźniej chciał wcisnąć do pokoju Moniki Jaybrida, ale tylko Madzia się w tym zorientowała, bo reszta nic nie powiedziała). Tak więc postanowili zajechać z bagażami na górę, przebrać się i wyszykować przed imprezą na sali bankietowej, którą wynajęli.

Madzia czuła na sobie palący wzrok Natha. W końcu to ona podjęła decyzję o zerwaniu. Chciała, żeby zostali przyjaciółmi, ale on stwierdził, że nie potrafi się z nią przyjaźnić przez wzgląd na ich wspólną przeszłość i gorące pocałunki, które wymienili. Dziewczyna już teraz czuła, że ten sylwester nie był dobrym pomysłem, ale nie chciała być o północy sama, no i nadal miała nadzieję, że chociaż jej siostrze się powiedzie. Nie miała pojęcia, że Monika miała takie same plany co do niej.

- Ja muszę coś pokazać Nathowi i Maggie!!! - zakrzyknął nagle Tom, kiedy kierowali się do wind. 

Spojrzeli na niego jak na idiotę.

- No... to dotyczy... sami wiecie, czego... - zaczął się nieudolnie tłumaczyć.

Młodzi byli pewni, że chodzi o wyswatanie Jaya i Moniki, dlatego przystali na tę dziwaczną propozycję i dali mu się prowadzić w stronę kuchni.

- O co chodzi, Tom? - spytała Madzia, łapiąc się pod boki. - Mamy wybrać jakieś potrawy? Bo jeśli tak, to wiedz, że Jay wpieprza tylko zieleninę, a Monika jej nie znosi, więc...

- Nie, nie. Chodzi o niespodziankę.

- Jaką niespodziankę? - zapytał zszokowany Nath i wtedy poczuł mocne pchnięcie w plecy i przewrócił się jak długi na ziemię.

Sekundę później wylądowała na nim Madzia, a po chwili rozległ się trzask zamykanych drzwi. Do chłodni. Tom dumny z siebie otrzepał dłonie i stanął na czatach.

- Czy ty jesteś chory na umyśle?! - wrzasnął Nath zza zamkniętych drzwi.

- Nie wypuszczę was, dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnicie. Tutaj, gdzie pierwszy raz utknęliście ze sobą i już wtedy trzeba było się spiknąć.

- Ale my tu zamarzniemy! - zawodziła Madzia.

- Rozważałem fakt zostawienia lodówki włączonej, żebyście musieli się ze sobą ściskać, żeby utrzymać ciepło, ale nie chcę, żebyście umarli, więc... Rano ustawiłem wszystko z obsługą hotelu i chłodnia już nie chłodzi.

Tom wyszczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu, ale nie mogli tego zauważyć.

- Do północy jest osiem godzin. W środku macie kolację i świece. Dobrze spożytkujcie ten czas, bo dopóki się nie pogodzicie, nie wypuszczę was.

- Zamierzasz stać na czatach i psuć sobie sylwestra?

- Nie. Ja mam od tego ludzi.

- Ale dlaczego znowu nas zamykasz?! - wrzasnął Nath, pukając w drzwi chłodni.

Ostatnim razem zostali zamknięci w sypialni gościnnej w domu Jayne, kiedy to odbywał się czat z fanami.

- Wtedy się pogodziliście, więc teraz liczę na oświadczyny.

- Oszalałeś!!! Ona nie chce ze mną być, tak trudno to zrozumieć?!

Madzia spuściła głowę choć w półmroku, który spowodowany był nikłym niebieskawym światłem Nath nie był w stanie tego zauważyć. Ta nagła bliskość i fakt, że byli sami, sprawił, że poczuła jak serce jej łomoce.

W tym czasie na górze rozgrywały się innego rodzaju problemy. Najpierw Kelsey poinformowała, co zrobił Tom i Monika chciała schodzić ratować siostrę przed zamarznięciem, wyzywając na wyjątkowo głupi pomysł.

- Ale sama chciałaś ją swatać - słusznie zauważył Max.

- Ale nie w taki sposób! Przecież albo zamarzną, albo się pozabijają w zamknięciu. A na domiar złego wszystkiego pilnuje Tom!

- Spokojnie, zajął się tym, żeby chłodnia była wyłączona - zapewniła Kelsey.

- Och, ulżyło mi. Jeden sposób śmierci można skreślić z listy - prychnęła Monika.

- Chyba nie jestem w temacie - wtrąciła Karolina.

- Zaraz ci opowiem, jak będziemy się przebierać na tę imprezę, która w gruncie rzeczy może zamienić się w stypę po Nathanie - warknęła Monika i pociągnęła przyjaciółkę w stronę wynajętego pokoju hotelowego, który miały zajmować razem.

Max wyglądał na wkurzonego.

- Cóż, pomysł Toma jest radykalny, ale ma jakąś szansę na powodzenie, ale skoro Brukselka ma towarzystwo w pokoju, ciężko będzie wyswatać ją i Ptaszka.

- My nie potrzebujemy swatania. Jestem dobrej myśli co do tego wieczoru - oznajmił Jay i skierował się do pokoju.

- A mi się wydaje, że ona wcale ci do łóżka nie wskoczy. - Nareesha założyła ręce na piersiach. - Jest uparta i dumna. Na pewno sama do ciebie nie przyjdzie.

- No to trzeba będzie szczęściu pomóc. - W głowie Maxa zaczął klarować się kolejny plan.

Szli na żywioł i póki co wychodziło im to na dobre, albo przynajmniej tak im się wydawało. Siva i Nareesha zajęli jeden z pokoi, Kelsey drugi dla siebie i Toma, Max trzeci, Jay czwarty, Monika i Karolina piąty, a szósty i siódmy zostały dla Madzi i Natha, choć póki co nie były im one potrzebne.

- Ja się zajmę Brukselką - oświadczył Max.

- Może Jay się nią zajmie? - zauważył Siva.

- Och, wiecie, o co mi chodzi.

Łysy z uśmiechem wyciągnął ze swojej torby plastikowe pudełko.

- A to co? - zaciekawiła się Kelsey.

- Błoto. - Max dumnie wypiął pierś. - Ale wy się nie interesujcie planem, tylko zmykajcie do siebie. Za godzinę macie być ubrani i stawić się na dole. Nikt nie może tutaj gołąbeczkom przeszkadzać.

- A tym na dole możemy? - spytała Kelsey, mając na myśli Madzię i Natha.

- Ci na dole są zatrzaśnięci, więc raczej nie dacie rady interweniować, choćbyście chcieli. No już, do siebie! Dajcie papcio Maxowi pole do popisu.

- Ale po co ci to błoto? - westchnęła Nareesha. Miała złe przeczucia co do tego cudownego planu.

- Nieważne, zobaczysz.

- Nie lepiej by było, gdyby jej po prostu coś zaśpiewał?

- Nie!!!

- Dobra, niech ci będzie. Ale wiedz, że danie Sivie godziny na przygotowanie jest barbarzyństwem.

Ree zachichotała, kiedy jej chłopak zrobił obrażoną minę, ale szybko rozeszli się do swoich pokojów, by się przygotować.

- I co, będziemy tak siedzieć w ciszy? - spytała Madzia, zdając sobie sprawę, że minęło dobrych kilka minut, a Nath nadal się nie odezwał.

- A co, chcesz ze mną rozmawiać? - prychnął chłopak.

Miał jej za złe nie tylko fakt, że przegapiła święta, ale i to, że to z jej inicjatywy wyszło zerwanie.

- Skoro mamy tu siedzieć, aż sobie wszystkiego nie wyjaśnimy...

- A co mamy sobie wyjaśnić? Ja chciałem związku, ty przyjaźni, bo nie miałaś ochoty spędzać ze mną świąt. Bardziej kuszącą alternatywą był Liam Payne i Harry Styles.

- A dla ciebie Dionne Broomfield!

- Wartość zastępcza. Gdybyś mnie nie olała, przez myśl by mi nie przeszło, żeby do niej zadzwonić.

- Tak! Słyszę konwersację! - zawołał Tom po drugiej stronie drzwi.

- Już więcej nie usłyszysz - zapowiedział Nath i zamilkł.

Madzia również się naburmuszyła i przysiadła na jakimś celowo wstawionym do chłodni krzesełku. Założyła ręce na piersiach i obserwowała zarys sylwetki Natha. Co za impertynent! Ona się zadręczała, że sprawiła mu przykrość, a tymczasem on... Och! Miała ochotę go udusić. Albo zacałować na śmierć, tego nie była do końca pewna. Pewne było jednak, że chłopak nie zamierzał się do niej odzywać, co było niebywale irytujące zważywszy na gęstą atmosferę i fakt, że mieli tu spędzić dużo czasu.

Max natomiast, upewniwszy się, że wszyscy są już na dole, zapukał do pokoju, w którym zatrzymała się Monika i jej przyjaciółka, a kiedy otworzyła mu ta pierwsza, odetchnął z ulgą.

- Pomieszaliśmy pokoje - oświadczył śmiertelnie poważnie. - Musicie się przetransportować.

- Ale ja się przebieram! - krzyknęła Karolina, zasłaniając biust poduszką z łóżka.

- To przebierzesz się za chwilę.

- Chodziło mi o fakt, że powinieneś stąd wyjść - powiedziała dobitnie dziewczyna, a Max pokręcił głową i wziął walizkę na kółkach Moniki, którą zaczął ciągnąć po ziemi.

- Dołączysz do niej za chwilę - zwrócił się do Karoliny.

- Ale do którego pokoju? - spytała skonsternowana dziewczyna, ale nie usłyszała odpowiedzi, bo Max wyciągnął Monikę i jej walizkę na korytarz.

W dłoniach trzymał plastikowe wiaderko, które dopiero teraz rudowłosa zauważyła.

- Co tutaj masz? - spytała zaciekawiona.

- Cieszę się, że pytasz.

Wyszczerzył zęby, otworzył przedmiot i oblał ją rzadkim błotem, które spłynęło po włosach, twarzy i dekolcie. Krzyknęła przeciągle, a potem rzuciła wiązankę przekleństw po polsku, by w końcu zwrócić się do niego po angielsku.

- Odbiło ci?

-  Tak trochę. Ale to z troski - oświadczył, po czym nie czekając na reakcję, wszedł do pokoju, w którym Karolina akurat wciągnęła na siebie bluzkę i zatrzasnął drzwi.

- Nie no nie wierzę. - Dziewczyna wywróciła oczami.

- Uwierz. To dla ich dobra. - Max wzruszył ramionami, zdając sobie sprawę, że przyjaciółka Moniki go rozgryzła.

- Mogłam interweniować, gdy usłyszałam wiązankę wulgaryzmów. Wiedziałam, że coś kombinujecie.

- Ale nie interweniowałaś.

- Bo chcę, żeby moja przyjaciółka była szczęśliwa. A ona kocha Jaya i to widać gołym okiem.

Max pokiwał głową za zrozumieniem.

- Więc nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli tu posiedzimy? - zapytał, szczerząc zęby.

Ona się roześmiała.

- Nie.

I tak siedzieli, ignorując walenie w drzwi Moniki, która została na korytarzu, brudna od błota i ze swoim bagażem w dłoni.

- Cholera! - zaklęła.

Po kolei podchodziła do poszczególnych drzwi, ale nikt jej nie otwierał. Nie miała pojęcia, że wszyscy są już na dole. Całe szczęście, że nie zdążyła ubrać sukienki, którą kupiła na ten wieczór, bo Max by ją zniszczył tym całym błotem. Co on knuł? Teraz najprawdopodobniej trzymał Karolinę jako zakładnika i nie pozwalał jej otworzyć drzwi przyjaciółce. Dodatkowo nie miała ze sobą telefonu, który został na nocnym stoliku. Zejście na dół nie wchodziło w rachubę. W tym hotelu narobiła już sobie dosyć obciachu i nie miała zamiaru pokazywać się ubabrana błotem, bo jeszcze wysłali by za nią jakiś list gończy, przez co już w żadnym hotelu się nie zatrzyma.
Ze ściśniętym gardłem, tłumacząc sobie, że to wyższa konieczność, Monika zapukała do pokoju hotelowego Jaya, w duchu modląc się, żeby jednak nie otworzył i tak jak pozostali był już najpewniej na dole. Nic z tych rzeczy, pięć sekund później, gdy zamierzała przemóc swój strach przed wyśmianiem i zjechać do recepcji, drzwi otworzyły się i stanął w nich chłopak.

Rozpromienił się na jej widok, a ona spłonęła rumieńcem, zdając sobie sprawę, że po dniu poprzednim jest już przekonany, że odwzajemnia jego uczucia. Po co tu przyszła? Wcześniej wzbraniała się przed przyznaniem się do tych uczuć nawet przed samą sobą, ale skoro jej autobiografia ujrzała światło dzienne przez ciekawskiego Maxa, uczucia te nabrały mocy prawnej i nie było odwrotu.

- Cześć... - powiedziała Monika cicho, zakładając brudne od błota włosy za ucho.
Z szerokim uśmiechem na twarzy uniósł jedną brew do góry i zmierzył jej walizkę wzrokiem.
- Wprowadzasz się do mojego pokoju? - zapytał z rozbawieniem, zakładając ręce na klatce piersiowej i opierając się o framugę drzwi. - I co to za kuracja błotna?
- Nie... ja... Max... On obrzucił mnie błotem... Dosłownie... I zatrzasnął się w moim pokoju... A nikogo innego nie ma i...
- I nie masz gdzie się podziać, tak? - dokończył za nią, widząc, że plącze jej się język. Zrozumiał, że plan ich wyswatania Max wykonał dość prężnie i najwyraźniej skutecznie.
- No, tak - przytaknęła. - Mogę wejść? Obiecuję, że nie będę przeszkadzać. Wezmę prysznic, przebiorę się i spadam na dół.
Chłopak odsunął się i gestem ręki zaprosił ją do środka, a ona złapała walizkę i spróbowała wyciągnąć z niej rączkę do ciągnięcia, ale ta się zacięła, więc spojrzała błagalnie na Jaya, który jednym sprawnym ruchem przeniósł jej bagaż do środka i zamknął za nimi drzwi.
- Masz pokój sam? - spytała zdziwiona dziewczyna na widok dwuosobowego łóżka. Pokiwał głową. - Acha.
Tylko na tyle było ją stać! Cholera, nagle stała się przy nim wstydliwa, a przecież wcześniej całowała go bez skrępowania, a nawet spała z nim w jednym łóżku. Teraz jej wnętrzności wykonały salto i chciały wylecieć, więc złapała się za brzuch i odetchnęła ciężko.
- Źle się czujesz? - spytał z troską chłopak, ale ona pokręciła głową.
Dla pewności jednak, żeby nie zemdleć, przysiadła na brzegu łóżka i zaczęła gładzić kołdrę ręką. Szybko zreflektowała, że pobrudzi ją błotem, więc wstała, ale na szczęście nie zostawiła tam żadnych śladów. Czuła, że musi coś powiedzieć, bo inaczej cisza wysadzi jej bębenki w uszach, więc wypowiedziała jego imię, akurat w momencie, w którym on wypowiedział jej imię. Spojrzeli po sobie zdziwieni i się uśmiechnęli. Na ten krótki ułamek sekundy atmosfera zelżała.
- Mów pierwsza - polecił.
- Eee... - nagle wszystkie myśli wyparowały. Nie będzie nic mu mówić. - Dobrze cię widzieć.
- Ciebie też.
- To chciałeś powiedzieć? - spytała zdziwiona, a on się roześmiał.
- Nie. Ale ty zapewne też nie.
- No... nie.
Rozmowa o uczuciach była trudniejsza niż jej się to wydawało. Wolała o sobie myśleć jako o "człowieku czynu", ale i o żadnych czynach nie mogło być mowy, bo czuła się sparaliżowana. Na szczęście on zaczął temat, który bała się poruszyć.
- Dlaczego nigdy nic nie powiedziałaś?
- O czym? - spytała naiwnie. Cząstka jej chciała wszystko wyjaśnić, ale znacznie większa część wolała zakopać wszystko pod dywan i czekać aż przestanie istnieć.
- O tym, co czujesz - odparł dość oględnie.
- Wiesz... to dość skomplikowane... To, co powiedział ci Max... To, co przeczytał... Wiesz, to tylko powieść. Fikcja.
Sama nie wiedziała, dlaczego skłamała. Tak chyba będzie najlepiej. On jednak nie wydawał się wierzyć w jej słowa.
- Do wczoraj może bym ci uwierzył, ale ten pocałunek... gdyby nie weszła twoja przyjaciółka... cóż, wiemy, jakby się to skończyło.
- Aleś ty nadęty! - Monika prychnęła poirytowana. - Myślisz, że jak jesteś sławny, to zaraz każda dziewczyna wzdycha na twój widok?!
- Każda nie. Ale mam wrażenie, że ty tak. - Wzruszył ramionami i zbliżył się do niej.
Przymknęła oczy i czekała na pocałunek, ale ten nie nadszedł. Zacisnęła dłonie w pięści, by się na niego nie rzucić.
- Idę się wykąpać! - oświadczyła w końcu i udała się do łazienki, trzaskając drzwiami.
We wnętrzu oparła się o kafelki i zsunęła się po nich na ziemię. Dłonią wymacała kran i puściła wodę do wanny, żeby Jay nie nabrał żadnych podejrzeń. Po co tu przyszła?! Wiedziała, że straciła pokłady silnej woli. Znacznie łatwiej było udawać obojętną, kiedy on nie wiedział o uczuciu, którym go darzyła. Teraz wszystko było skomplikowane.

- Przeklęty Max - powiedziała pod nosem.

- Coś mówiłaś? - krzyknął Jay zza drzwi.

- Nie, nic!

- Ok., ja na chwilę wychodzę, czuj się jak u siebie!


- Trochę tutaj posiedzę - odpowiedziała, ale trzask drzwi dał jej do zrozumienia, że chłopak już jej nie słyszy.


Uznała, że kąpiel będzie doskonałym sposobem na oczyszczenie myśli. Wyszła na chwilę z łazienki, z walizki wyciągnęła kosmetyki i swoją sukienkę na wieczór i już po chwili siedziała w pianie, dumając nad tym, jaka jest głupia.


Jak długo Tom zamierza trzymać Madzię i Natha w chłodni? Jak długo Max będzie trzymał Karolinę jako zakładniczkę? Była dopiero 20, a ona nie była pewna, czy chce iść na imprezę do sali bankietowej, skoro on też tam się zjawi. Musiała znaleźć się w pokoju hotelowym przed telewizorem i wszystko poukładać w swojej głowie. Targały nią sprzeczne emocje wytarmoszenia go za kudły i wycałowania za wszystkie czasy. Zanurkowała pod wodę, ale szybko przekonała się, że nie jest to dobry pomysł, bo bąbelki poszły jej nosem.


- Wszystko przeciwko mnie - westchnęła i włożyła sobie słuchawki do uszu, by się zrelaksować.


Pomogło. Niecałą godzinę później, wysuszona i ubrana w krótką czarną sukienkę, którą próbowała obciągnąć tak, żeby ta zakryła jej nogi, otworzyła drzwi do łazienki.


- Nie patrz! - zawołał Jay, który najwyraźniej wrócił do pokoju, gdy tego nie słyszała.


- No dobra, a na co mam nie patrzeć? - spytała dziewczyna, wzdychając ciężko i zaciskając powieki, mimo iż korciło ją, by dokonać oględzin jego pokoju hotelowego.

Błędem było proszenie go o udostępnienie łazienki. Mogła siedzieć brudna od błota, to wyszłoby jej najlepiej.  


Nagle poczuła na ramionach jego dłonie. Obejmował ją lekko od tyłu, brodę oparł na czubku jej głowy i zaczął ją prowadzić do przodu.

- Nie podglądasz? - zapytał, żeby się upewnić, a ona pokiwała głową, ale dla pewności zasłonił jej dłonią oczy.


Gdyby nie fakt, że ją prowadził, najprawdopodobniej wyrżnęłaby się jak długa, bo nogą zahaczyła o walizkę, którą pozostawiła na środku pokoju. W końcu stanął i zabrał rękę sprzed jej oczu, co było sygnałem do rozeznania się w sytuacji.


Biała pościel na łóżku obsypana była płatkami róż, a na szafkach i na ziemi zapalone świece tworzyły coś na kształt serca, które migotały w półmroku.


- Jay... ja... - zaczęła Monika, ale głos uwiązł jej w gardle.


Wszystko wydawało się oczywiste, a ona nie wiedziała, co ma powiedzieć. Spuściła głowę i wbiła wzrok w swoje stopy. Objęła się rękoma, a on podniósł jej podbródek i zmusił ją, żeby na niego spojrzała.


- Uwierz, dałbym ci spokój, gdybym miał pewność, że nie odwzajemniasz moich uczuć - powiedział pewny siebie i uśmiechnął się do niej słodko, a ona wpatrywała się w niego i próbowała wydobyć z siebie jakiś dźwięk, ale nic nie przychodziło jej do głowy. - Widzisz? Nawet nie potrafisz wymyślić wymówki.
 

- Doprowadzasz mnie do szału - powiedziała w końcu cicho.


- Ty mnie też. - Zastanawiał się chwilę. - Ale po raz kolejny zapytam, czym jest miłość, jeśli nie szaleństwem? Bo ja cię kocham. Od samego początku i do szaleństwa.


Sama nie wiedziała, czy to wyznanie, czy romantyczna atmosfera, którą udało mu się wytworzyć w pokoju hotelowym, ale zarzuciła mu ręce na szyje i przylgnęła do niego całym ciałem, obdarzając go namiętnym pocałunkiem. Chwilę osłupiały stał z rękoma spuszczonymi wzdłuż tułowia, ale zdając sobie sprawę, że dziewczyna nie zamierza przestać, objął ją w pasie i przyciągnął jeszcze bardziej do siebie, czując, że krew burzy mu się w żyłach. Nie przerywając pocałunków małymi krokami kierowali się do podwójnego łóżka, zaścielonego białą pościelą, na której krwiście odcinały się rozsypane przez Jaya płatki róż.


- Teraz mi nie uciekniesz - wyszeptał Jay.


Ona pchnęła go na łóżko i sama położyła się obok, ale on szybko przejął inicjatywę i znalazł się nad nią, podparłszy się rękoma. Wędrował wargami po całej jej twarzy, zostawiając rozpalone do czerwoności miejsca spragnione powtórki.

Oddawała każde muśnięcie, upojona i zatracona w chwili. Nie liczyło się nic poza nimi, cały świat wyparował, pozwalając im cieszyć się sobą. Nagle Jay przerwał pieszczony i podciągnął się, by zawisnąć w ciszy nad Moniką, która zamrugała kilka razy wpatrując się w niego uparcie. Delikatny uśmiech błąkał się po jego twarzy, a niebieskie oczy wierciły ją wzrokiem, dając do zrozumienia, że czeka na przyzwolenie.


- Jesteś tego pewna? - spytał cicho, a ona skinęła głową pospiesznie i wyciągnęła w jego stronę spragnione dłonie, by przyciągnąć go do siebie i obdarzyć kolejnym namiętnym pocałunkiem.

Wplótł palce w jej rozsypane kaskadą na jedwabnej pościeli jeszcze nieco mokre po kąpieli włosy, a ona dłońmi złapała go za połacie koszuli, którą zsunęła mu na ramiona, a on nie odrywając się od jej warg, wyswobodził z niej ręce. Ich oddechy były przyspieszone, a ciała rozpalone. Monika chwyciła materiał jego podkoszulka i powoli zaczęła podciągać go do góry, delikatnie muskając opuszkami palców jego plecy. Oderwał się od niej na chwilę, by mogła pozbawić go górnej części garderoby przez głowę, wtedy ona wykorzystała chwilę jego nieuwagi i popchnęła go tak, że wylądował na plecach, a ona wdrapała się na jego brzuch. Spojrzał na nią zdziwiony, ale i podekscytowany tym nagłym przejęciem inicjatywy, a ona przygryzła wargę i nieśmiało spuściła wzrok, ale tylko na chwilę. Kiedy złapał ją za rękę, pochyliła głowę, odgarniając padające długie włosy na jedną stronę karku i całując go delikatnie.

Zaczęła zostawiać ścieżkę pocałunków na jego szyi i torsie, kierując się coraz niżej. W połowie drogi do klamry paska zatrzymała się i wyprostowała, patrząc na niego z rozbawieniem, a on uniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał jej głęboko w oczy. Kciukiem głaskał jej dolną wargę, a resztą palców pieścił zagłębienie pod brodą. Przechyliła głowę, by dać mu do zrozumienia, że podoba jej się ta pieszczota. Nie puścił jej, a drugą rękę zjechał wzdłuż jej pleców, by przyciągnąć ją zdecydowanie do siebie. Obiema dłońmi złapał za rąbki jej sukienki i powoli zaczął ją zwijać w stronę jej głowy. Uniosła ręce, by pomóc mu wyswobodzić ją z krępującej odzieży.

Obojgu zakręciło się w głowie. Monika wolała nie zastanawiać się nad tym, co wyprawiała. Liczyła się tylko na chwila. On upajał się widokiem jej nagiej skóry, składał pocałunki na obojczyki i ramieniu, by w końcu lekkim muśnięciem dłoni zsunąć jej ramiączko stanika, a drugą dłonią wyszukać na plecach haftki, którą rozczepił jednym sprawnym ruchem, ale koronkowy stanik nadal zasłaniał jej piersi, kiedy sięgała do klamry przy pasku na jego spodniach. Mocowała się z nią przez chwilę, by mechanizm był dość dziwaczny. Jay przyglądał się jej z rozbawieniem, podparty na łokciach. Spojrzała na niego udając naburmuszenie, ale widząc jego uśmiech, przygryzła paznokieć kciuka i zalotnie zamachała rzęsami, przez co sam wykonał trudniejszą robotę i już po chwili zrzucił spodnie, które wylądowały na ziemi. Uśpiony przez chwilę żar wybuchł na nowo ze zdwojonym tempem. Tym razem to on przejął inicjatywę i przewrócił ją na plecy. Pochylił się, by złożyć pocałunek na jej szyi, a jej paznokcie wbiły się w jego plecy jako oznaka zniecierpliwienia. Chciała krzyknąć, pospieszyć go, ale nie była w stanie wydobyć z siebie dźwięku.


Co ona wyprawiała? Zupełnie wyłączyło jej się myślenie i nie była w stanie skarcić samej siebie. Do licha, on był znanym piosenkarzem, a ona zwykłym Kopciuchem! Może jej siostra miała skłonność do zakochiwania się w celebrytach, ale nie ona... Gdzieś głęboko w podświadomości wiedziała, że powinna przerwać te chwile namiętności, ale nie potrafiła myśleć trzeźwo z jego dłońmi błądzącymi po jej ciele i ustami, które całowały rozpaloną skórę. Gdyby nie to, że musiała zaczerpnąć powietrza, całowałaby go tak do nieskończoności. Oderwała jednak wargi od jego warg, a kiedy on wpił się w jej szyję, ona otworzyła oczy i zauważyła, że jedna z ustawionych świec została przewrócona przez jego podkoszulek, który teraz tlił się niewielkim płomieniem.


- Cholera! - krzyknęła Monika, odpychając od siebie Jaya i zapinając sobie stanik.

Chłopak skonsternowany początkowo nie wiedział, co się dzieje. Dał się ponieść chwili i nie zauważył świądu dymu z podpalonej tkaniny. Teraz zreflektował i rzucił się do gaszenia pożaru, ale było już za późno, bo czujniki dymu zaczęły pikać niemiłosiernie. Jayowi udało się opanować płomienie. Szczątki koszulki leżały smętnie na ziemi, podobnie jak dogasające świece, które chłopak zaczął wrzucać do kosza na śmieci, żeby pracownicy hotelu tego nie zauważyli.

Drzwi otworzyły się pod wpływem mocnego kopnięcia i stanął w nich boy hotelowy z gaśnicą, a widząc rozebraną parę, podrapał się nerwowo po karku. Spalona koszula i świece wylądowały w koszu, a po pożarze nie było prawie śladów (poza nadpalonym kawałkiem dywanu, ale ten Jay zakrył swoimi spodniami.


- Przepraszam najmocniej, czasami czujniki włączają się samoistnie - odezwał się pracownik hotelu, widząc, że nikt nie kwapi się, by coś powiedzieć.

Monika stała w samej bieliźnie, a czując na sobie wzrok boya, objęła się rękoma i schowała za Jayem, który cierpliwie stał w gatkach, czekając aż boy zareaguje by wyłączyć uporczywe pikanie.


- Zechcą państwo wyjść na korytarz? - poprosił, a oni westchnęli ciężko i stwierdzili, że gorzej być nie może.

Piętro było zarezerwowane tylko dla nich, ale prawie wszyscy ich przyjaciele byli na dole. Zostali tylko Max i Karolina, którzy zaniepokojeni alarmem, wyszli na korytarz i wpatrywali się w niemal nagich przyjaciół.

- Czy wy... - zaczął Max, ale Monika zmroziła go wzrokiem.


Boy hotelowy pobiegł wyłączyć alarm, jako że nie dostrzegł źródła pożaru. Jay wyciągnął z kosza na śmieci świece i przekazał je Maxowi do schowania w innym pokoju. Nie chcieli być posądzeni o spowodowanie pożaru. Monika okryła się w tym czasie koszulą chłopaka. Już po chwili boy wrócił przeprosić za zamieszanie. Nie zauważył nadpalonego dywanu, co było czynnikiem, który działał na ich korzyść. Młody mężczyzna się oddalił, a oni zostali na korytarzu sami.

Zakryta koszulą Jaya Monika poczuła się o wiele lepiej. Policzki paliły ją z wstydu, Karolina i Max patrzyli to na nią, to na Jaya wyczekująco.

- Czyli romantyczny wieczór się nie udał? - spytał szeptem Max Karoliny, a ta pokręciła głową.

- Od początku było wiadome, że się nie uda - westchnęła Monika i wbiła wzrok w ziemię.


- Jak to? - spytał zdziwiony Jay.

Romantyczny nastrój prysł, a ona czuła, że musi mu powiedzieć prawdę.


- Nie rozumiesz? To był znak. Ten pożar... akurat w takim momencie...

- To był zwykły zbieg okoliczności!

- Nie, Jay. Nie był - powiedziała cicho Monika i weszła do pokoju, by zabrać z niego swoje rzeczy rozrzucone na ziemi i walizkę. - Myślisz, że nie wiem, jaki jesteś? Jesteś kolesiem, który w szkole trzymał się z dziewczynami, bo chodził z nimi na lekcje tańca, stepowania, czy innego badziewia i przez to był wyśmiewany przez kolegów. Jesteś trochę nerdowaty, niepewny siebie i zabawny, a fanki kochają cię, bo jesteś... normalnym chłopakiem. Mogą być pewne, że nigdy ich nie zawiedziesz, ani nie sprawisz, że poczują się nieswojo.


- Nie rozumiem, co w tym złego - odezwał się skonsternowany Jay, a Monika ukryła twarz w dłoniach.


- Teraz jesteś sławnym piosenkarzem i korzystasz z faktu, że dziewczyny cię uwielbiają, a ja...  jestem nikim. Nie rozumiesz? Należymy do różnych światów, ja żyję w świecie realnym, a ty jesteś dobrem wspólnym, którego głównym celem jest uszczęśliwianie fanek.


- Ja i reszta zespołu weźmiemy to na siebie. - Łysy nieśmiało wtrącił się do konwersacji.
- Nie pomagasz - pisnęła w jego stronę Karolina.


- Nic z tego nie rozumiem. Zachowujesz się, jakby w twoim sercu nie było miejsca dla nikogo, ale też sama rzucasz się na mnie i zacałowujesz do utraty tchu. Kobieto, zdecyduj się! - oznajmił oschło Jay, głośno dysząc, a Monika spuściła głowę.


- Właśnie o to chodzi, że już zdecydowałam, Jay - odpowiedziała, po czym na korytarzu zapanowała cisza.


~*~
                                                                                

15 komentarzy:

  1. Piękny ten rodział. Taki romantyczny Jay grał w nim pierwszoplnową role, chociaż jak dla mnie Jay był az za zbyt pewny siebie. No ale prawie prawei a by ze sobą się przespali tak ale pożary w tym hotelu to chyba zawsze przy The Wanted i Monice. Bardzo jestem ciekawa co Monika ma teraz do powiedzenia Jayowi. Max i jego knucie połączone z desperacją byle by tylko zeswatać tą dwójkę ciekawe jaki będzie rezultat jego swatania.
    No i trzeba zaznaczyć że Tom coś uparł się żeby swatać Madzię i Nathana ostatnio czyli kilka dni temu pomógł Nathanowi ale teraz zmusza ich do porozmawiania a jak widać oni nie są chętni do konwersacji. Może Nathan boji się ze znowu po trzech dniach Madzia będzie z nim zrywać. Ciekawa jestem ile tak wytrzymają w ciszy bo chyba nie cale 8 godzin? Mam nadziję że się pogodzą i wszystko będzie dobrze a już o północy wszyscy bęą się świetnie bawili.
    Mam wielką prośbę wstaw następny rodział we wtorek jeżeli to nie problem dla Ciebie, ponieważ wyjeżdżam i do piątku mnie nie będzie i chyba będę po za zasięgiem techniki a już dzisiaj wiem że skręca mnie co w kolejnym odcinku. Także bardzo, bardzo proszę (myślę że inne czytelniczki również się ucieszą ). Czekam, czekam i już nie mogę się doczekać.
    Pozdrawima
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Jay taki romantyczny
    awww...
    Gdyby nie ten pożar ...
    Dobrze że Tom zamknął Nathana i Madzię :D
    Ciekawe co Brukselka powie teraz ...
    Czekam na naxta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoł...
    Po 1, prawie udusiłam sie ze śmiechu. xD
    papcio Max, barbarzyńskie zachowanie stosunkiem Sivy, plan Toma...
    Po 2, cholerne świecki! Ja sie pytam po co one były Jay'owi?! No po co?!
    Po 3, jesteś genialna! wspaniała! i wgl extra!
    Świetny rozdział, jak każdy zresztą. xD
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. No to sie dzieje ja wiedzialam ze sylwester nie bedzie nudny ale zeby juz zaczelo sie na osiem godzin przed ta az strach pomyslec co sie do polnocy stanie. Zreszta u Jay i Moniki sie dzialo kapiel prawie seks i na dodatek plonaca koszulka. No ale teraz najwazniejsze jest co powie Monika Jayowi. Za Madzia z Nathanem sa zamknieci przez Toma ktory jest pewny ze musza sie pogodzic. Ciekawe czy sie pogodza. Wstawiaj jak najszybciej kolejny rodzial.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie dzięki za dedykację, to miłe :) Wiedziałam bo byłam z Tobą od samego początku :) Nie komentowałam bo przyznam, że na blogerze na początku nie wiedziałam jak :D a na kotku nie miałam konta. Nie usunęłam zakładki ze stroną to dlatego wiem :P To takie jakby narodziny tej opowieści :)

    Co do rozdziału to jest zajebisty! Ja normalnie niemal się posikałam przed komputerem zacieszając jak jakaś nienormalna. Później mi mina zrzedła, a Ty mi musisz powiedzieć dlaczego tak ? Niemal się popłakałam. Ale też Monice się nie dziwię bo ja też mam taki syf w moich myślach, że nie mogłabym się zdecydować. Ale wszystko musi się szczęśliwie zakończyć. Bo mi smutno będzie.

    Ach te świece i te sceny niemal z romansów! Ach nie mogę przestać wzdychać. Tak się podnieciłam Jayem i Moniką, że niemal mi umknął wątek Natha i Madzi. Beniaminek znów zachowuje się jak dupek. Zamiast rozmawiać jak ludzie i wyjaśnić dlaczego, będzie fochy z przytupem robił. Mam nadzieję, że wszystko jednak dobrze się potoczy i więcej takich scen!

    Czekam już z wielką niecierpliwością na następny. Już mnie skręca. Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O jejciu umieram xDD
    Boski rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny :)
    Tak długo czekałam na ten prawdziwy pocałunek Moniki i Jaya :D
    Mam nadzieję, że Monika jednak zmieni zdanie i da Jayowi szansę.
    Jestem ciekawa co wyniknie z zatrzaśnięcia Madzi i Natha w chłodni :)
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział ! OMG ty to potrafisz budować napięcie..
    Magda i Nath w chłodni będą się całować, przyjdę tam z drabiną pod okno < jeżeli jakieś jest> i zrobię zdjęcie i wtedy będzie dowód xD
    Ten rozdział jest zdecydowanie należącym do Jaynici... o prostu brak mi słów ♥ I to na końcu "Już zdecydowałam" .. może w końcu powie mu, że chce z nim być ? Oby *,*
    Czekam na CD,pozdrawiam :)
    P.s
    Mam informację o nowym bogu http://secretly-love-1dstory.blogspot.com/ , na którym na razie pojawiła się fabuła oraz bohaterowie. Mam nadzieję,że zapoznasz się z tymi podstronami i zaobserwujesz,bo już niedługo pojawi się 1 rozdział <3
    Czemu założyłam tego bloga, wyjaśnione jest w najnowszej krótkiej notce na blogu turnback-time.blogspot.com
    Zapraszam♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy Monica musi zawsze wszystko zespuc? :(
    Chociaż w sumie ma rację. Jay lubi towarzystwo dziewczyn i potrafi to wykorzystac.

    OdpowiedzUsuń
  10. Prześwietny i taki super :D A te sceny? Aj tylko pozazdrościć xD
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jak zwykle cudowny. Monika i Jay..... Szkoda, że ta koszulka się zapaliła. Z drugiej strony, może to rzeczywiscie jakiś znak? Zresztą, już i tak wystarczająco duzo sobie wyjaśnili.Zrobiło mi się przykro, gdy Monia oświadczyła, ze podjęła już decyzje....Juz chyba oswoiłam się z myślą, ze będzie z Jayem..... Mam nadzieje, że to nie jest koniec. Zresztą, jest jeszcze druga seria. Tam to się pewnie bedzie działo. Co do Maggie i Natha... Mam jedynie nadzieje, ze na prawdę nie pozabijaja sie w tej chłodni. Wystarczy mi sam fakt, ze to wszytsko wymyślił Tom. Aż się boje jak to się skończy. Czyżby szykowała nam sie nowa parka? Moze za bardzo wyolbrzymiam, ale czyżby Karolina i Max. ? A zresztą nie wyprzedzajmy faktów. No nic, czekam na kolene rozdziały, a potem na drugą serie. Weny ;D
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurczę, no że ten przeklęty podkoszulek musiał się podpalić akurat w tym momencie?
    Ja sobie czytam i czytam nie ukrywając rosnącego zaciekawienia, a tu... [Ta część wypowiedzi została wycięta ze względu na zbyt dużą liczbę wyrazów potocznie uznanych za wulgarne]
    No cóż. Co ma być, to będzie. Ja tam nie spisuję tej pary na straty, bo w końcu jeszcze jest kontynuacja tegoż wspaniałego opowiadania, więc liczę na niespodziewane zwroty akcji i wiem, że się nie zawiodę.
    A propos niespodziewanych zwrotów akcji: "utknięcie" w chłodziarce Natha i Maggie było ,według mnie, najlepszym, co może ich spotkać. Może stanie się cud i zamiast zamarznięcia ich serc w niskiej temperaturze, nastąpi wielkie ogrzanie atmosfery panującej między tą parą.
    Tak swoją drogą, to dziękujmy Tomowi za ten "chłodny pomysł".
    I zauważmy, że to dopiero początek sylwestra... Aż się boję, co może się stać do północy.
    Nie tracę nadziei, że będzie to coś spektakularnego,
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie nadążam, po proszę zwolnione tępo. Wooo co się działo, co się działo. Jak zwykle nie wiem od czego zacząć. Ekhem dobra zaczynam i komentuję.
    Nathan i Madzia trafili po raz kolejny do chłodni. Gdyby to nie była chłodnia, można by było nazwać ten cały, chytry plan Prker'a, romantyczną powtórką z przeszłości. Tom intrygant pierwsza klasa, nie ma co. Kto by pomyślał, że wpadnie na taki dość desperacki pomysł? Ja na pewno niiee:D Ciekawa tylko jestem, jakie będą skutki tej akcji. Nathan się nie odzywa do Madzi, więc niczego dobrego to nie wróży. Choć z drugiej strony nadzieja umiera ostatnia,więc nie ma co pisać czarnych scenariuszy:) Może akurat przełamie swoje wewnętrzne lody i spróbuje pogodzić się z Madzią? Zobaczymy, zobaczymy w następnym rozdziale.
    Gdyby nie źle wróżące(tak, moje czarnowidztwo część 2) zakończenie tego rozdziału, już bym się cieszyła, że Jay i Monia, nareszcie, po tylu przeszkodach będą razem. Och, tylko dlaczego mam wrażenie, że Monia mówiąc:"Właśnie o to chodzi, że już zdecydowałam, Jay" nie ma dla Jay'a dobrych wieści. Wiem, wiem, czarnowidztwo się we mnie obudziło, ale ja tego nie kontroluję. Z resztą znając Ciebie, nawet w tych końcowych rozdziałach, nic nie może być pewne:) Albo mam deja vu, albo już tak mówiłam. Nie ważne. Na koniec wspomnę tylko jeszcze o Max'ie z drastycznym środkiem, jakim było błoto. To się nazywa desperacki czyn. Tom, przykro mi, ale ktoś Cię już przebił o głowę:P
    Rozdział zakręcony, obfitujący w różne(drastyczne) czyny, bardzo mi się podobał, a zakończenie sprawia, że chcę już, teraz, w tej chwili, czytać następny:)
    Dobrze, już nie przedłużam i czekam cierpliwie na następny :*
    E.

    OdpowiedzUsuń
  14. Na początku sorki że nie komentowałam ale mam egzamin gimnazjalny i nie zawsze mam cza zeby cos naskrobac :P Czytam caly czas i jestem na bieżąco xd Co do rozdziału kurdeeeee! Nie spodziewalam sie ze Monika tak lagodnie przyjmie wiadomos ze to ukartowali ;D i nie spodziewalam sie ze wyniknie z tego taka akcja! Mam nadzieje ze slowa Moniki, te ostatnie nie nastaną i oni będą razem. Nathan i Madzia na pewno bd razem o to się nie martwie :DDDD (truskawkaaaaaaa)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział boski!


    Chociaż dajesz w każdym rozdziale nadzieję na lepsze, to i tak kończysz złym zakończeniem! Szkoda!:(


    Przepraszam że tak krótko ale nie mam czasu!:)


    Ola

    OdpowiedzUsuń