niedziela, 2 września 2012

Rozdział 6 - "Wścibscy paparazzi"

W tym rozdziale Magda przekonuje się, że przebywając ze sławnymi osobami sama staje się kąskiem dla fotoreporterów, którzy wszędzie poszukują sensacji.

~*~
 
Ochroniarz musiał torować im drogę do autobusu, bo inaczej nie byliby w stanie się do niego dostać. Napalone fanki rzucały w chłopców swoją bieliznę (jeden stanik wylądował na głowie Joe, co tak go rozbawiło, że podszedł do właścicielki i znacząco poruszał brwiami – uciekła w popłochu) i maskotki. Zayn z zadartym nosem przedostał się do autobusu najwcześniej, Louis zbierał z ziemi maskotki, a Liam i Niall podpisywali jakieś autografy. Harry natomiast zaśmiewał się do rozpuku z tego, co zrobił reżyser ich teledysku. Madzia wślizgnęła się przez czerwone drzwi tuż za nim i w duchu dziękowała, że nie musi czekać na resztę w towarzystwie samego Zayna, który nadal był naburmuszony.
- Czy chcecie mi o czymś powiedzieć? – spytał Harry z zalotnym uśmiechem spoglądając to na Madzię, to na przyjaciela.
Pięknie. Pewnie pomyślał sobie, że mieli jakąś sprzeczkę kochanków. To w ogóle jej się nie spodobało. Zayn w odpowiedzi wzruszył ramionami, więc Harry o nic więcej nie pytał. Joe wszedł do autobusu, więc zaczął klaskać w jego stronę.
- Jesteś lepszy niż ochroniarz, zawsze powinniśmy cię mieć przy sobie!
- Żartujesz?! Ta biedna dziewczyna zemdlała! – oświadczył Louis, który razem z Niallem i Liamem właśnie wszedł do autobusu. – Będzie miała uraz do końca życia.
- To może nauczy ją to trzymania bielizny na sobie – zauważył Joe, pakując się do środka. – No co? – zdziwił się, widząc, że rzucają mu pogardliwe spojrzenie. – Miała z trzynaście lat, powinna być w szkole!
Roześmiali się i odjechali, zanim fanki przewrócą autobus. Dopadły do niego i waliły rękoma, ale kierowca sprytnie odjechał z pomocą ochroniarza, który odsunął je z zagrożonej strefy.
Perspektywa przebywania na planie tylko z chłopakami i Joe była niewątpliwie kusząca. W autobusie Magda wyjaśniła do końca, jaki jest jej koncept teledysku, na co Joe aż przyklasnął w dłonie. Zdecydował się wykorzystać wszystkie jej pomysły, więc najwyraźniej naprawdę mu się podobały. Madzia zyskała dobry humor. W końcu nie było z nimi Danielle i mogła zachowywać się swobodnie.
Zajechali na miejsce i chłopcy zostali poddani zabiegom upiększającym. W tym czasie ekipa rozstawiła oświetlenie wokół czerwonego autobusu, by móc nakręcić klipy. Od dziesiątej ulice miały być już przejezdne i wtedy zamierzano nakręcić klipy w drodze.
 Z kieszeni kurtki Madzi dobiegło głośne, falsetowe It’s Gotta be you, więc szybko sięgnęła po i’Phone’a. Dzwoniła Jess.
- Nie mogę rozmawiać, jestem na planie! – wyszeptała Madzia zdecydowanym tonem, kiedy udało jej się odebrać.
- Powiedz chociaż, czy mu bigos smakował!
- Nie wiem. Dałam mu dopiero dzisiaj, jeszcze nie próbował.
- Ach, no tak… Daj znać, jak zje.
- Zaraz… - Madzi nagle coś wpadło do głowy. – Chyba nie dosypałaś tam żadnej pigułki gwałtu, co?
- Nie, skąd! Chcę dojść przez żołądek do serca!
- Pigułka zagwarantowałaby to szybciej – zachichotała pod nosem Madzia, ale tego Jessica nie słyszała. – Muszę kończyć!
- Odezwij się!
- Taaa, jasne – rzuciła na pożegnanie i rozłączyła się, zanim Jessica zdążyłaby się przyznać do użycia narkotyku.
Szybko wyszperała w opcjach wyciszenie dźwięku, bo nie chciała, żeby co chwilę przeszkadzał jej dzwoniący telefon. Wcześniej nie pomyślała, że osoby, które chciały skontaktować się z Jess mogły na niego dzwonić. To stałoby się problematyczne.
Z cateringu zjadła banana, bo pączek był niewystarczającą pożywką. Skorzystała też z łazienki z nieukrywaną ulgą. Godzinę po przyjeździe na plan chłopcy byli gotowi. Harry nadal wyglądał przekomicznie w golfie, Louis cały czas go przedrzeźniał i puszczał do Madzi oczko. Liam wisiał na telefonie, czym denerwował Joe.
- Wybacz, ale chcę się dowiedzieć, co z Danielle!
- Po co ona w ogóle poszła do lekarza? Z tą skaleczoną wargą? Niech nie myśli, że wypłacę jej odszkodowanie! – Za te słowa Madzia dosłownie pokochała Joe.
Liam obruszył się i cmokając w słuchawkę, rozłączył się ze swoją dziewczyną.
- Mogłabyś przechować na wypadek, gdyby dzwoniła? – spytał uprzejmie Madzię, podając jej swojego i’Phone’a.
- Tak, jasne – odpowiedziała Madzia z uśmiechem, choć nie cieszyła jej perspektywa odbierania połączenia od tej wrednej lafiryndy. Nie mogła mu jednak odmówić.
Włożyła telefon do kieszeni i podążyła za Joe, który zaczął rozstawiać chłopaków po kątach. Było to jedno z najłatwiejszych ujęć, więc uporali się z nim przed dziesiątą. Joe zarządził krótką przerwę i sam się gdzieś ulotnił.
Liam zbliżył się do Madzi, gdy tylko uwolnili się od reżysera.
- Nie dzwoniła – oznajmiła, wyprzedzając jego myśli. Sięgnęła do kieszeni i chciała podać mu telefon, ale stylistka w panice podbiegła do chłopaka, zauważając plamę na jego białej koszuli.
- Liam, musisz się przebrać – oznajmiła. - To wygląda na… czekoladę?
Chłopak spojrzał z pogardą na Nialla, który kilka chwil wcześniej zajadał ukradkiem batona, by potem objąć go ramieniem. Najwyraźniej koszula posłużyła mu za ręcznik.
- Przechowaj jeszcze przez jakiś czas – poprosił Liam, oddalając się z nieco ekscentryczną, młodą kobietą, na której nosie połyskiwały błękitne okulary nerdy.
- Dobrze, że nie ma Danielle, bo byłaby zazdrosna – zauważył Louis, który nagle wyrósł tuż obok niej, jakby spod ziemi. – To dziewczę potrafi być wredne.
- Nie lubisz jej? – spytała Madzia z błyskiem w oku, którego nie dało się ukryć.
- Cóż, nie pałam do niej sympatią. Ty też jak widzę. – Madzia spojrzała na niego wyczekująco, więc wyjaśnił. – Niall opowiedział, że to ty jej przyłożyłaś.
- Zdrajca! – krzyknęła dziewczyna w stronę roześmianego blondyna, który właśnie wdawał się w małą przepychankę z Harrym. Zwabiony jej głosem, pozostawił kumpla i zbliżył się do niej i Lou.
- A o co chodzi?
- To będzie nasza tajemnica! – zaczęła go przedrzeźniać. – Bardzo śmieszne! Może rozgłosić ją w radiu, żeby cała Wielka Brytania wiedziała, że pobiłam dziewczynę Liama z One Direction!
Louis i Niall patrzeli na Madzię jak zahipnotyzowani.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka zadziorna! – powiedział w końcu ten pierwszy, kiedy był w stanie wydusić z siebie jakiś dźwięk.
- Gdybym ja to wiedział, bardziej zważałbym na słowa! – zaparł się Niall. – Przypadkowo palnąłem coś do Lou i się wszystkiego domyślił.
- Tak, jasne. A ja jestem królowa Elżbieta!
Louis i Niall prychnęli śmiechem, czym zwabili Harry’ego.
- Co was tak śmieszy? – spytał zaciekawiony.
- Jeszcze nie słyszałeś? Pół ekipy z planu było świadkami tego wyznania, które przegapiłeś. – Louis zrobił smutną minę i objął przyjaciela, który wyglądał na skołowanego. Wypytywał, o co chodziło, ale nikt nie chciał mu powiedzieć.
- Przeczytasz w gazetach – oświadczył Niall, kiedy Joe zarządził koniec przerwy.
- W gazetach? – Słowa Madzi pozostały rzucone na wiatr, bo chłopacy wrócili do pracy.
Postanowiła nie martwić się niczym. Wreszcie czuła, że rodzi się między nimi nić sympatii i nie chciała tego psuć. Wiedziała, że będzie miała co opowiadać swojej siostrze Monice.
Kolejna przerwa przeznaczona była na obiad. Ulice znowu stały się przejezdne, bo nakręcono klipy chłopaków na dachu czerwonego autobusu, podczas jazdy przez miasto. Zostały jeszcze sceny końcowe, ale wszyscy byli tak głodni, że nie mieli ochoty się nad nimi zastanawiać. No i nie było Danielle, więc po co się martwić?
Madzia podała Liamowi telefon, kiedy wchodzili do przyczepy. Chciał dzwonić do dziewczyny od razu, ale Joe przekonał go, że jedzenie ostygnie. Tym razem była to zapiekanka, która wyglądała dosyć podejrzanie. Okazało się, że w zależności od jej części, są tam różne składniki. Madzi dostała się niestety ćwiartka z dziwną mieszanką grzybów, bambusa i papryki, ale zrobiła dobrą minę do złej gry i wsuwała wszystko z uśmiechem.
- Harry’emu mucha wpadła do oka – oświadczył Louis, kiedy zapadła dłuższa cisza. – Niall wytarł sobie ręce o koszule Liama, który rozbieganym wzrokiem wypatrywał zegarka, który obwieści koniec zdjęć, żeby mógł zadzwonić do Danielle. Zayn poci się jak szczur, a ja jestem jedynym normalnym członkiem zespołu.
- Miła odmiana, co? – spytał Harry, dotykając oka. – Ale mucha nie była moją winą. Po prostu leciała na naszej drodze.
- Tak, a śmierć w twoim oku jest znacznie lepsza niż śmierć w oku zwykłego przechodnia – wtrącił Niall.
- Tylko dlaczego musiał wywoływać panikę i wrzeszczeć o krople do oczu? – spytał Liam, a Harry się obruszył.
- Mogła się wdać jakaś infekcja! Bo ja wiem, gdzie ta mucha wcześniej siedziała!
Madzia uśmiechnęła się pod nosem. Gdyby mucha wpadła do oka jej siostry, najprawdopodobniej wydłubałaby je sobie łyżką i wyparzyła we wrzątku, żeby nie wspomnieć o myciu rąk po łokcie zawsze wtedy, gdy zdarzyło jej się zabić jakiegoś insekta, nawet łapką.
- Ostrożności nigdy za wiele – powiedziała, rozładowując wiszącą w powietrzu kłótnię.
- Widzisz! Maggie się ze mną zgadza! – Harry przesiadł się obok dziewczyny na znak solidarności.
Siedzieli w tym samym miejscu, gdzie dnia poprzedniego Zayn, podczas gdy naprzeciwko był Liam (na szczęście bez Danielle). Louis, Niall i Zayn zajęli miejsca z jednej strony stołu, a Joe miał jedną stronę całą dla siebie, z czego był bardzo zadowolony.
- Nie będę jadł tej zapiekanki, nie ma nic innego? – spytał Harry, dokonując oględzin breji na swoim talerzu, a następnie przeniósł wzrok na talerz Madzi. – Nie będziemy jeść tej zapiekanki – poprawił się.
- Co wy chcecie, bardzo dobra! – Zamlaskał Joe.
- Bo tobie się dostała ta dobra część. To co my mamy jest obrzydliwe. I nie ma kukurydzy – zasmucił się chłopak, na co Louis zgarnął mu ze swojego talerza trzy żółciutkie ziarna.
- Voila! – powiedział z rozmachem.
- Poliglota się znalazł! – prychnął Niall.
Robili sobie dowcipy i docinki, ale widać było, że bardzo się lubią. Tylko Zayn siedział jakby na uboczu, a określenie, że „poci się jak szczur” było jak najbardziej adekwatne. Był uzależniony od gier. Albo zawstydzała go, bo dwa razy była świadkiem jak korzystał z toalety. Nie była w stanie go jeszcze rozgryźć.
Harry i Madzia musieli zadowolić się hot dogami, które chłopak podgrzał w błyskawicznym tempie i polał niezliczoną ilością musztardy i ketchupu.
- Wreszcie zasmakujesz kunsztu kuchni szefa Stylesa! – zarechotał Niall, czego nie zrozumiała, ale domyśliła się, że była to przywara do umiejętności kulinarnych kolegi. Hot dog smakował jej znacznie lepiej niż breja i zjadła go ze smakiem.
Ukradkiem wsunęła do ust gumę, żeby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu, podczas gdy chłopcy szorowali zęby w łazience. Wyszła na chłodne powietrze, żeby dać im trochę prywatności i wtedy zadzwonił telefon. Zdziwiła się, słysząc piosenkę Leony Lewis, ale odebrała, nie patrząc nawet, czyje zdjęcie wyświetla się na ekranie.
- Czego chcesz? - spytała po polsku, pewna, że ma do czynienia z Jessicą.
- Kto mówi? Kim jesteś? To przecież telefon Liama! – potok słów po angielsku z drugiej strony słuchawki mógłby ją skonfundować, ale tego głosu nie była w stanie nie rozpoznać. To była Danielle.
Rozłączyła się i ponownie weszła do autobusu, by wyjaśnić chłopakowi pomyłkę. Harry mignął jej na golasa, kiedy przebiegał z łazienki do garderoby, ale równie dobrze wzrok mógł jej płatać figle. Niall i Louis szorowali zęby, przepychając się przy lustrze, a Liam właśnie zdawał sobie sprawę, że to nie jego telefon, kiedy w słuchawce słyszał głos w obcym języku.
- To chyba nie mój telefon – odezwał się do Madzi, podając jej sprzęt.
- Przepraszam. Są identyczne, naprawdę mi się pomyliło.
- Nic się nie stało. Uciąłem sobie miłą pogawędkę. Chyba…
- A do ciebie dzwoniła Danielle. Lekko się zdenerwowała, kiedy nie usłyszała ciebie – wyjaśniła Madzia, a Liam machnął ręką.
- Wszystko jej wyjaśnię.
- Dzięki.
Odetchnęła z ulgą i skierowała się do wyjścia. Zayn rzucił jej mordercze spojrzenie, kiedy go mijała. A może po prostu popadała w paranoję? Póki co był jedynym członkiem zespołu, który wyglądał, jakby zadzierał nosa i nie zasługiwał na bigos od Jessici.
- Od jak dawna spotykasz się z Liamem? – Magda usłyszała kobiecy głos, kiedy stanęła pewnie na chodniku przed autobusem.- Co?! – spytała zszokowana po polsku, zapominając o bożym świecie.
- Jak skomentujesz to…? – kontynuowała młoda kobieta, pokazując jej na swoim telefonie plotkarską stronę internetową, na której ktoś umieścił zdjęcia jej i Liama kiedy roześmiani rozmawiają ze sobą, kiedy ona przekazuje mu telefon i kiedy Danielle idzie z nim za rękę. Kontrast miał oznaczać, że członek zespołu znalazł sobie nową tajemniczą dziewczynę.
- To niedorzeczne! Jestem tylko stażystką!
- Obcy akcent, cudownie! – Kobieta klasnęła w dłonie i zanotowała coś w malutkim notesiku. – Sensacyjny materiał. Dziękuję za komentarz.
- Jaki komentarz, przecież ja nic… - Zanim Madzia się obejrzała, była już sama.
Po chwili do osłupiałej dołączył zasapany Joe.
- Dopadła cię? – spytał.
- Kto? Danielle?
- Nie! Dlaczego ona miałaby cię dopaść?
- Nieważne. O kogo ci chodziło? – spytała, wzdychając ciężko i nie mogąc ogarnąć panującej sytuacji.
- O dziennikarkę. Wtargnęła na plan, robiła jakieś zdjęcia i teraz wypytuje wszystkich członków ekipy. Ochrona jej szuka, ale wsiąkła jak kamfora.
- Była tu przed chwilą. Ale znikła.
- Pieprzone hieny! – zaklął Joe, ocierając pot z czoła. – Gdyby to ode mnie zależało, ustawiłbym wszystkich pod murem i rozstrzelał!
Uspokój się. Trzeba mieć do tego dystans. – Madzia poklepała go po ramieniu i zaczekała aż zawołał chłopaków. Razem udali się kręcić ostatnie sceny, które poszły im zadziwiająco szybko.
Teledysk czekała jeszcze tylko obróbka montażysty i mógł zostać puszczony w obieg. Na koniec dnia zdjęciowego wszyscy klaskali w dłonie i gratulowali sobie świetnej pracy.
Była dwudziesta pierwsza, kiedy Madzia wróciła do swojego pokoju hotelowego. Joe poinformował ją, że zostaną tu do jutra, kiedy to polecą samolotem o czternastej do Niemiec na The Dome.  Nie musiała się o nic martwić, bo obiecał wszystko załatwić.
Tym razem Jessica nie czatowała za drzwiami, apartament był pusty. Ucieszyło to Madzię. Miała czas dla siebie. Zamierzała zadzwonić do domu i opowiedzieć rodzinie o zakręconym dniu. Zadebiutowała na portalu plotkarskim, było o czym rozmawiać.
Do drzwi rozległo się pukanie, psując jej szyki. Powlokła się do nich i otworzyła je niechętnie. Jej oczom ukazała się wściekła Danielle we własnej osobie.
- Od kiedy masz romans z moim chłopakiem?! – wrzasnęła, wpychając się do środka.
Madzia nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa.
 
~*~



1 komentarz:

  1. Vas happenin!?! Nie zawieszaj bloga!!! Ja chcieć więcej, plissss...*.* A jak ci komp ugrzązł w misce z owocami to radzę ci go odgrzebać i brać sie do pisania kolejnych świetnych rozdziałów, bo zwariuje!!! Twoje opo jest świetne, pisz dalej! Chcę wiedzieć co te klepotamy wykombinują! Błagam, błagam o nexta! Weny, kochana!

    OdpowiedzUsuń