niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 11 - "Złość piękności szkodzi"

Hej!
Dziękuję bardzo dziewczyny za komentarze. Niestety odcinek z poślizgiem, bo miałam tydzień wolnego i przez wyjazd zupełnie nie miałam na nic czasu. Mam nadzieję, że nie znudzicie się czytaniem, bo to dopiero początek. Mam jeszcze sporo rozdziałów i większość z nich jest o wiele dłuższa niż ten.
Chciałam też zaznaczyć, że nie mam nic do dziewczyny (teraz już byłej) Liama, jej wizerunek harpii powstał na potrzeby opowiadania, podobnie jak wątek wojny między zespołami, który wyolbrzymiłam.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, dajcie znać, co sądzicie.
Pozdrawiam :*



W tym odcinku Magda udaje się z chłopakami z The Wanted na próbę, spotyka starych znajomych i nie obywa się bez pewnych napięć.
 
~*~
 
 
Przeciągnęła się na łóżku, kiedy promienie słońca padły jej na twarz. Przez chwilę zapomniała, że znajduje się w obcym kraju, w hotelu razem z pięcioma chłopakami ze znanego boysbandu, których nigdy nie lubiła. Liczyła się tylko ta błoga chwila, nic więcej.

Chwyciła i’Phone’a i spostrzegła, że Jess wydzwaniała do niej co jakieś pięć minut. Całe szczęście, że wyłączyła dźwięk w telefonie. Mogła sobie pospać. Zegarek wskazywał godzinę ósmą, co nieco ją przeraziło, zważywszy, że na 10:30 mieli próbę. Poderwała się z miejsca i udała się do malutkiej łazienki, w której wyposażeniu znajdowała się umywalka, kibel i kabina prysznicowa. Umyła głowę, bo poprzedniego wieczora nie zdążyła tego zrobić. To był błąd, bo spostrzegła, że w hotelu nie ma suszarki, a jej miała podwójną końcówkę, która nie nadawała się do podłączenia do angielskiego gniazdka.

- Cholera, same problemy od rana!

Wysuszyła włosy ręcznikiem, ale zajęło jej to sporo czasu no i nie udało jej się uzyskać pożądanego efektu. Ubrała się w pośpiechu i umyła zęby. Pukanie do drzwi odwiodło ją od zamiaru zadzwonienia do Jess.

- Co jest, gotowa, czy nie? – spytał Max, zaglądając do środka, jakby spodziewał się zauważyć tam jakiegoś gacha. – Baby zawsze potrzebują tyle czasu na przygotowania.

- Zostaw ją, na pewno była na joggingu od rana – wtrącił Nath, który wychodził właśnie ze swojego pokoju hotelowego, który dzielił z Jayem.

Nie zamierzała wyprowadzać ich z błędu. Zamknęła za sobą drzwi, jak tylko zabrała ze sobą torbę, do której tym razem wpakowała zapłatę od Joe (tak na wszelki wypadek).

W samochodzie prowadziła miłą pogawędkę z Sivą, który opowiadał jej o swoich korzeniach, podczas gdy ona wspominała o Polsce. Sama zdziwiła się, że udało jej się wynaleźć tyle rzeczy, z których może być dumna.

- Ktoś tu tęskni za swoim domem – zauważył Tom.

- Wcale nie! – zaparła się, ale wiedziała, że ma trochę racji. – No może bardziej za rodzicami i siostrą. Fajnie byłoby ich widywać chociaż w weekendy.

Pokiwali głowami ze zrozumieniem. Siva proponował, żeby ich zaprosiła, ale pokręciła głową. Tę przygodę musiała przeżyć sama.

Zajechali przed czasem i weszli do swojej garderoby. Kiedy chłopacy się rozśpiewywali, Madzia dokonała oględzin sąsiednich drzwi, ale na żadnych nie ujrzała upragnionej tabliczki z napisem One Direction. Stała się nieco zamyślona, ale na szczęście chłopacy tego nie zauważyli.

- Jakie piosenki śpiewacie? – spytała, przeglądając program prób, żeby nie utrzymywać z nimi kontaktu wzrokowego.

- Warzone, Gold Forever i All Time Low – wyjaśnił Jay, marszcząc podejrzliwie brwi. – Ale ty przecież nie znasz tych piosenek…

- Bo to prawda! – stanęła w swojej obronie. Słyszała tylko tę pierwszą i nigdy za nią nie przepadała. To jej siostra była bardziej obyta z twórczością The Wanted.

- No cóż, zawsze jest ten pierwszy raz. – Łysy puścił do niej oczko, a ona skrzywiła się nieznacznie.

- Wchodzicie za pięć minut, Olly już skończył – oznajmił jakiś mężczyzna ze słuchawką na uchu, który właśnie po zapukaniu zajrzał do pomieszczenia.

- Olly Murs? – spytała Madzia ze świecącymi oczami.

- No i masz, tego zna! – skrzywił się Tom, a ona pokazała mu język.

- Moja mama go lubi.

- Widzisz, trzeba było ją zaprosić. Rodziny też dostają wejściówki – wtrącił się Jay, a Max rzucił w niego swoją bluzą.

- Nasze rodziny, ciołku!

- Oj, gdyby chciała, to by Patrick jej załatwił wejściówki dla najbliższych – obruszył się chłopak, kończąc banana i wyrzucając skórkę do śmieci.

Zebrali się i ruszyli na scenę, poćwiczyć piosenki przed wieczornym występem. Madzia postanowiła usiąść w pierwszym rzędzie i obserwować ich poczynania, a jednocześnie obserwować, czy nie przybyli już Louis i reszta paczki. Wybrała więc miejsce z boku, skąd doskonale widziała i scenę, i wejście za kulisy.

Z zaskoczeniem stwierdziła, że nawet potrafią śpiewać, a piosenka, która wcześniej ją tak raziła, teraz wydała się całkiem chwytliwa. Tak wciągnęła się w jedną, że nie zauważyła że ktoś uparcie puka ją w ramię.

- Madzia?! – spytał w końcu koślawo chłopak, próbując sprowadzić ją na ziemię.

Tak się ucieszyła, że go widzi, że rzuciła mu się na szyję, ale szybko odskoczyła, kiedy zdała sobie sprawę, że plotki o kolejnym romansie nie są jej na rękę.

- Co ty tutaj robisz? Joe powiedział, że wróciłaś do domu, po tych niedorzecznych plotkach – oznajmił Louis z szerokim uśmiechem jak zawsze.

Cóż, wcale nie są takie niedorzeczne, pomyślała Madzia. Skądś się przecież wzięły, prawdą było, że brała z Liamem kąpiel. No może niezupełnie...

- Jestem asystentką menadżera The Wanted – oznajmiła jak gdyby nigdy nic.

- Co?! – spytał zszokowany, obracając się w poszukiwaniu chłopaków, z którymi mógłby podzielić się tym sensacyjnym newsem.

- No… Miałam lecieć do Polski, ale poznałam ich na lotnisku no i dostałam pracę.

- Muszę powiedzieć o tym chłopakom… - Louis przetarł oczy dłonią. Nie wierzył w to, co widział. 

- Tomlinson, macie w garderobie marchewki? – spytał ze sceny Max, kiedy piosenka się skończyła i na hali zapanowała cisza.

- Nie, a ty masz wosk do pucowania tej śmiesznej glacy? – odgryzł się Louis. Madzia nie zrozumiała słów dokładnie, ale chłopak na pewno wspomniał o łysinie Maxa.

Atmosfera zrobiła się gorąca, Jay i Siva odciągali przyjaciela, który chciał zeskoczyć ze sceny i porozmawiać z Louis’m twarzą w twarz.

- A gdzie masz Stylesa? – dopytywał się Łysy, nie dając za wygraną. – Podobno jesteście nierozłączną parą.

Podczas gdy wymiana zdań trwała w najlepsze, a Madzia nie wiedziała, jak położyć jej kres, do Natha podszedł Patrick, który podał mu poranną gazetę i zaczął czynić wyrzuty. Chłopak zatkał sobie usta dłonią, po czym rozwinął gazetę tak, by zdjęcie na pierwszej stronie było widoczne i pokazał je do góry tak, by nowa koleżanka mogła zobaczyć.

- Maggie, kolejna pierwsza strona!

Wszyscy członkowie The Wanted oraz Louis i Madzia, którzy stali na widowni, rozdziawili usta ze zdziwienia, kiedy zobaczyli na okładce jak dziewczyna wychodzi z restauracji w towarzystwie Młodego, który nachylał się nad jej uchem tak, jakby chciał coś wyszeptać.

- Czy ktoś mi to wyjaśni? – spytał Lous w konsternacji, a Madzia opuściła się bezwładnie na fotel.

- Tego się nie da wyjaśnić.

- The Wanted, wasz czas się kończy, za pięć minut wchodzi One Direction! – rozległ się donośny głos jednego z producentów programu, który rozstawiał wszystkich po kątach. Dopiero co pojawił się pod sceną i nie miał pojęcia, skąd te miny. Zaklaskał kilka razy i odszedł, powiadomić resztę o przygotowanym planie.

Nath zszedł ze sceny i wręczył gazetę, którą dostał od Patricka Madzi.

- „Znana z romansu z Liamem Payne’m (18), który prawie zepsuł jego związek Danielle Peazer, tajemnicza Polka nie próżnuje. Widziano ją w towarzystwie jednego z członków kolejnego boysbandu The Wanted, Nathana Sykesa (18). Opuszczali razem przydrożny bar, w którym zjedli romantyczny posiłek. Sama zainteresowana przyznała, że nie myśli już o Paynie, gdyż ma teraz nowe zajęcia…” – przeczytała Madzia jednym tchem. – Ale ja nic takiego nie powiedziałam! – zaparła się. – Oni się na mnie uwzięli!

- Sam widzisz, ona jest nasza! Woli Natha niż Liama – rzucił Max ze sceny, a Louis, jako że nie przywykł do takich starć, machnął na niego ręką.

- Chłopacy na pewno ucieszą się, kiedy cię zobaczą. Nie mieliśmy okazji się pożegnać.

- Możemy porozmawiać po waszej próbie – oświadczyła, a on skinął głową i oddalił się do garderoby, by opowiedzieć o zajściu pozostałym członkom zespołu.

- Ale numer – stwierdził Jay, który nagle znalazł się tuż koło Madzi i wyrwał jej gazetę z rąk. – Uroczo wyszliście na tym zdjęciu.

- Urocze jest to, że zdjęcie Liama jest malutkie – stwierdził Max, przejmując gazetę od przyjaciela i dokonując jej oględzin.

- Przestańcie już z tą głupią rywalizacją! – krzyknęła Madzia, a Siva spojrzał na nią zszokowany.

- Nie wiedziałem, że jesteś taka zadziorna!

- Cóż, wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiecie – oznajmiła, poprawiając swoją bluzę i otrzepując ją z niewidzialnego kurzu. – Moglibyście zachowywać się jak cywilizowani ludzie. Te kłótnie są bezpodstawne.

Zgodnie przeprosili, ale Max nie zamierzał zmieniać swojego podejścia do zespołu, co jasno zaznaczył. Jak na ironię, na scenie, którą właśnie opuścili pojawili się Harry i Niall. Ten pierwszy uśmiechnął się od ucha do ucha na jej widok i pomachał żywiołowo, a drugi wpatrywał się jak zahipnotyzowany w jej towarzystwo. Najwyraźniej Lou nie zdążył do nich dotrzeć i uprzedzić ich o zajściu.

- Popatrzcie, kto nas zaszczycił! Susan Boyle i leprikon-blondyneczka! – zachichotał Max, a Tom mu wtórował, ale widząc mordercze spojrzenie Madzi, odchrząknął.

- Miło was widzieć, młodzi przyjaciele! – oświadczył zachrypłym głosem, a dziewczyna nie była pewna, czy robi to ironicznie, czy szczerze.

Harry zupełnie ich zignorował. Zaczął dmuchać w mikrofon i powtarzać jakieś niezidentyfikowane dźwięki. Po chwili na scenie pojawił się Lou w towarzystwie Zayna i Liama. Ich Madzia jakoś nie miała ochoty oglądać, więc podążyła za Nathem, który poszedł odebrać telefon od mamy. Reszta członków The Wanted poszła za nimi.

- Cóż… To było niezręczne… - zauważył Jay, mając na myśli zaistniałą sytuację. – Ale przynajmniej zdjęcie ładnie wyszło!

Spojrzała na niego z politowaniem, więc nic więcej nie powiedział.

One Direction ćwiczyli właśnie One Thing i bardzo chciała być z nimi i obejrzeć próbę. Niestety, czuła, że przynależy teraz do innej paczki i nielojalnie byłoby ich zostawić. W końcu obdarzyli ją nie lada szansą i jakkolwiek bardzo wolałaby, żeby to Lou i Harry potrącili ją na lotnisku wózkiem bagażowym, zżyła się z Nathanem, Jayem i Tomem, a nawet Maxem i Sivą. Nie miała pojęcia, jak się zachować.

- Pokręcisz nas w garderobie, wyluzujesz się trochę – oznajmił Tom, obejmując ją ramieniem. – Pamiętaj, że teraz grasz w naszej drużynie.

Pamiętała. Ale to nie zmieniało faktu, że czuła się niebywale dziwnie, stojąc pomiędzy dwoma wojującymi na rynku muzycznym zespołami, które najwyraźniej miały też jakieś prywatne problemy.
Tom wpadł na pomysł, by nakręciła drzwi ich garderoby, a potem zapukała i zastała ich podczas rozgrzewki wokalnej. Jakkolwiek ustawione jej się to wydało, przystała na to bez marudzenia. Włączyła kamerę i skierowała ją na plakietkę z nazwą zespołu, kiedy coś pchnęło ją w bok z ostrą siłą. Spojrzała na przyczynę tego staranowania. Miała przed sobą wściekłą Danielle Peazer z pianą na ustach i włosami w nieładzie.

- Jak śmiesz się tu pokazywać, po tym, co mi zrobiłaś?! Przez ciebie prawie rozstałam się z Liamem!
Prawie robi dużą różnicę, pomyślała Madzia. Nie wiedziała, jak ująć to po angielsku, więc zrezygnowała, żeby nie zostać źle zrozumiana. - Wracaj, skąd przyjechałaś! Co tutaj robisz?! – kontynuowała tancerka, a nastolatka nie miała zamiaru się tłumaczyć.

- Wybacz, ale jestem zmęczona i zajęta. Nie powinnaś być na próbie swojego chłopaka?

- Wypraszam sobie ten ironiczny ton! – wrzasnęła Danielle, a Madzia nie miała pojęcia, co w tym pytaniu mogło jej się wydać ironiczne.

- Jesteś przewrażliwiona. Napij się melisy, albo szklanki ciepłego mleka, bo złość piękności szkodzi.

Tancerka warknęła i rozpędziła się, by rzucić się na Madzię, która stała jak osłupiała i czekała na cios. Rozległ się głuchy huk i uderzenie nie nadeszło. Dziewczyna otworzyła jedno oko i spojrzała w stronę rywalki, która leżała jak długa na ziemi, podczas gdy drzwi do garderoby zespołu były otwarte. Stał w nich Jay, który jak gdyby nigdy nic, rzucił jedno spojrzenie w stronę Danielle i przeniósł wzrok na asystentkę swojego menadżera.

- Idziesz, czy nie? Tom i Max siłują się na ręce, musisz to sfilmować.

- A co z… - wskazała na dziewczynę, a chłopak wzruszył ramionami.

- Sen dobrze robi na urodę – oznajmił, a kiedy Madzia z nieukrywanym uśmiechem weszła do pomieszczenia, on zaczepił pracownicę techniczną, która przyspieszonym krokiem przemierzała korytarz. – Ta tancerka próbowała nas zaatakować. Niech ochrona się nią zajmie.

Kobieta pokiwała głową ochoczo i pobiegła załatwić zlecenie, podczas gdy wszyscy członkowie zespołu i Madzia wpatrywali się w Jaya z rozdziawionymi ustami.

- No co? – spytał zdziwiony, wzruszając ramionami. – Słyszałem kłótnię, stałem przy drzwiach. Ona jest nieobliczalna!

Nath, Siva i Madzia roześmiali się beztrosko, podczas gdy Tom i Max, siłujący się na rękę, nie mieli pojęcia o co chodzi. Nie widzieli też, jak ochrona wynosiła półprzytomną Danielle do wyizolowanego pomieszczenia. A był to taki piękny widok.
~*~
 

3 komentarze:

  1. Rozdział jedno wielkie cudo
    Czekam na następny
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest, w końcu!!! "leprikon-blondyneczka" mnie rozwaliło, skąd ty bierzesz takie pomysły? Tylko pomyliłaś sie w numeracji rozdziałów, to już 11, ale nie mam ci za złe, bo jak zawsze był świetny. :) Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha ha padłam marchewki, łysina leprikon-blondyneczka. Genialne, normalnie zawsze czekam aż dodasz rozdział. Uwielbiam to opowiadanie jest wspaniałe. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń