niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 19 - "Sztuka rozstania"

Dziewczyny, ja tak nie mogę!
 
Ostatni raz, bo niektórzy zrezygnują z czytania przerażeni nadmiarem odcinków :)
Następnego rozdziału nie dam w środę, bo wracam późno ze szkoły, a potem idę do kina. Zaglądajcie i wypatrujcie dalszego ciągu najpewniej w czwartek.
Chciałam też podziękować Wam za tak długie komentarze (im dłuższe tym lepsze, bo wiem, co dokładnie się podoba), ogromnie wiele dla mnie znaczy, że poświęcacie czas nie tylko na czytanie, ale i na recenzowanie.
 
Miśka - oczywiście, że przeczytałam i nawet odpowiedziałam :)

W tym rozdziale Madzia i Liam odbywają rozmowę w windzie i ponownie pojawia się lubiąca mieszać Fruzia.


- Na pewno o nas zapomnieli! – unosiła się dziewczyna, coraz bardziej denerwując się zamknięciem w ciasnym pomieszczeniu.
 

- Uspokój się, Maggie. Masz klaustrofobię? – spytał całkiem poważnie Liam, a ona prychnęła.

- Nie. Ale nie mam całego dnia, żeby spędzić go z tobą w windzie.

- Minęło dopiero pięć minut, wyluzuj. Chyba nie jestem aż tak złym towarzystwem? – Po ciemku nie widziała, jaki wyraz twarzy przybrał, więc wolała nie odpowiadać na to pytanie, by się nie zbłaźnić.

Wstała z miejsca, bo ścierpły jej nogi i zaczęła chodzić wzdłuż ścianki, starając się nie potknąć o jego ewentualnie wyciągnięte nogi.

- Skoro już nie chcesz ze mną rozmawiać, to chociaż usiądź. – Nakazał, ale jego ton był obojętny i znudzony. - Męcząc się, zużywasz powietrze i zakładając, że przyjdzie nam spędzić tu więcej czasu…

- Nawet tak nie mów! – uniosła się, ale szybko przystopowała i wyrównała oddech. Być może trochę się z niej nabijał, ale miał rację. Trzeba uważać. Nie miała ochoty udusić się w windzie razem z członkiem popularnego zespołu, z którym rzekomo miała romans. Gazety byłyby na pewno zadowolone, fanki – mniej.

Zapadła grobowa cisza. Liam wyciągnął swój telefon komórkowy, który rozświetlił na chwilę pomieszczenie. Światło zostało brutalnie skierowane w stronę głowy Madzi, która zmrużyła oczy.

- Co ty robisz?!

- Nie ma zasięgu – stwierdził. – No i sprawdzam, czy żyjesz. Nie słyszałem, żebyś oddychała – wyjaśnił, jak gdyby nigdy nic.

- Kazałeś mi nie zużywać powietrza!

- Hmm... To się nazywa ironia, wiesz?

- Bufon. Nic dziwnego, że spotykasz się z taką wariatką. Jesteście siebie warci. – Zamilkła zdając sobie sprawę, że wypowiedziała swoje myśli na głos.

- W porządku. Możesz mieć swoje zdanie.

- A żebyś wiedział!

Ponownie zaległa grobowa cisza.

- Śpisz na lotnisku? – spytał w końcu Liam ni z gruchy, ni z pietruchy.

- Skąd to pytanie? – zdziwiła się i zaczynała żałować, że tak oszczędzała wodę u Beverly. Może śmierdziała? Może dopiero zamknięte pomieszczenie obnażyło jej braki w higienie?

- Martwię się. – Pewnie wzruszył ramionami, ale tego nie była w stanie dostrzec w egipskich ciemnościach.

- Nie trzeba. Nie śpię na żadnym lotnisku.

- Na dworcu? – dopytywał się.

- Nie!

- A gdzie?

- A co, chcesz mnie odwiedzić? – parsknęła, a on nic nie odpowiedział, tylko ponownie pogrążył się w zadumie. – Dobrze, skoro już musisz wiedzieć, zatrzymałam się u znajomej. Mamy Nathana Sykesa z The Wanted.

Zabrzmiało dziwnie, jako że zaniechał dalszych pytań. Poinformowała go o fakcie mimo wszystko, jakby się czymś przechwalała.

- Acha. No… to zrozumiałe – odezwał się.

- Co jest zrozumiałe?

- Że zatrzymałaś się u mamy twojego chłopaka.

Nie zamierzała wyprowadzać go z błędu. Pokiwała głową, co w ciemnościach i tak nie zostało zauważone. Zapadła dłuższa chwila ciszy, jakby Liam zamyślił się nad czymś głębiej, albo się obraził. Minęło może z dziesięć minut, kiedy Madzia nie wytrzymała.

- No dobra, możesz pytać, o co chcesz. Nie zniosę dłużej tej ciszy.

Nic. Ale oddychał, słyszała to uważnie. Pewnie się z nią drażnił, ale z drugiej strony… Liam i takie żarty? To nie było w jego stylu, zawsze twardo stąpał po ziemi, był rozsądny, miał głowę na karku. Ostatnimi czasy trochę odbijała mu szajba, ale komu by nie odbiła, gdyby przebywał tyle czasu z wariatką, jaką niewątpliwie była Danielle Peazer?

Madzia westchnęła ciężko i zaczęła po ciemku macać podłogę, by do niego dotrzeć. Bądź co bądź mógł zemdleć. Zdała sobie sprawę, że może natrafić na jego krocze, jeśli będzie kontynuować tą metodę, zdecydowała się więc na wyszukanie telefonu, który nieco rozjaśnił pomieszczenie. Skierowała snop światła na twarz Liama, który miał zamknięte oczy i przekrzywioną na bok głowę.

- Śpisz? – spytała, podchodząc do niego na czworakach i lekko trącając palcem.
W tym momencie otworzył gwałtownie oczy, co tak ją przeraziło, że aż odskoczyła. On natomiast zaczął się śmiać jak głupek. Pierwszy raz widziała go w tym stanie, co zaraziło ją do tego stopnia, że też zaczęła się śmiać.

- A jednak się stęskniłaś, co? – spytał, przerywając sesję radosnych chichotów.

- Polubiłam was, na pewno będę tęsknić, kiedy już wrócę do domu – przyznała szczerze.

- A kiedy będzie „kiedy”?

- Już chcesz się mnie pozbyć?

- Nie, po prostu pytam. Podobno mogę spytać o cokolwiek? – ponownie zachichotał, a ona dała mu kuksańca w bok.

Atmosfera się rozluźniła, bo słyszeli jakieś stukanie, co oznaczało, że naprawiają windę.

- Uciekł mi samolot. Następny mam pod koniec tygodnia.

- Więc tym razem musimy się odpowiednio pożegnać – zasugerował, a światło zamrugało delikatnie, by po chwili rozjarzyć się pełną mocą.

- Moje oczy… - Madzia zacisnęła powieki, by nie dopuścić do siebie snopów ostrego światła. – Chyba straciłam wzrok.

- W porządku? – Liam przesunął się w jej stronę, ale nie wstając z podłogi. Złapał jej twarz w dłonie i zaczął dokonywać oględzin oczu, które zawzięcie mrużyła.

- To się nazywa ironia! – oświadczyła w końcu Madzia ze śmiechem, a on w geście zemsty zaczął ją łaskotać.

Zawsze potrafiła się zaprzeć i odesłać myśli gdzieś daleko, by nie odczuwać dokuczliwego łaskotania. Zaskoczył ją jednak do tego stopnia, że nie zdążyła tego zrobić. Zresztą, instynktownie znalazł jej słaby punkt – zagłębienia pod kolanami. Leżeli na podłodze windy w śmiesznym splocie, na przemian nawzajem próbując się połaskotać i wybuchając śmiechem. Byli zajęci tą czynnością do tego stopnia, że nie zauważyli, że ekipa już naprawiła windę, która zjechała na piętro i która w otwartych drzwiach ukazała dwóch mężczyzn, Julię Warner i Harry’ego.

- To wy macie w końcu ten romans, czy nie? – spytał chłopak, wybijając ich z transu. Odskoczyli od siebie jak poparzeni, a Madzia wyciągnęła w górę telefon służbowy, który leżał na podłodze.

- Chciałam tylko to oddać – oświadczyła całkiem poważnie, a Liam wybuchnął śmiechem, w czym tylko mu zawtórowała.

- Cieszę się, że waszym menedżerem od trasy jest Paul. Moje nerwy są za słabe na borykanie się z tymi przygodami – oznajmiła Julia, machając ręką i pozwalając nastolatce zatrzymać telefon.

- Wygląda na to, że przyjechałaś tu bez sensu – odezwał się Liam.

- Jak to bez sensu? A sesja migdalenia się w windzie? – spytał oburzony Harry i tym razem wszyscy się roześmiali.

Ekipa naprawcza przytrzymała drzwi windy, żeby te się nie zamknęły i wypuścili „zakochanych” na korytarz.

- Cóż, skoro już tu jestem, to pożegnam się z chłopakami i wracam. Schodami – oznajmiła Madzia.

- Może zjesz z nami? – spytał Harry. – Muszę mieć z kim dzielić skargi na temat niezbyt smacznego jedzenia.

Zastanowiła się. Przez zepsuty zegarek Bev nie zdążyła zjeść obiadu i była niebywale głodna. Póki co żadnego burczenia nie było, ale gdyby odmówiła, a złośliwy żołądek dałby o sobie znać, ponownie by się ośmieszyła.

- Z chęcią. – Uśmiechnęła się, a Harry i Liam w tym samym czasie chcieli objąć ją ramieniem, co wyszło niebywale niezręcznie.

Oboje cofnęli ręce w tym samym czasie, a Julia spojrzała na nich jak na idiotów. Zapewne uważała odejście Madzi za zbawienie w zaistniałej sytuacji. Dziewczyna natomiast cieszyła się, że zrezygnowała. Byli świetni, to prawda, ale wokół nich działo się zbyt wiele szalonych rzeczy. No i czy ktoś wspominał jej, że na trasę mają zupełnie innego menedżera? Może jest gorszy niż Patrick Fitzpatrick?

Zamówili jedzenie do pokoju, żeby nie kusić losu. Obsługa w hotelu najwyraźniej lubiła fotografować swoich gości i zbierać na tym pieniądze (chłopcy poinformowali Madzię, że zwolniona została pokojówka, która zrobiła zdjęcie jej i Liamowi). Louis odłożył swój telefon, na którym pisał ze swoją dziewczyną, żeby porozmawiać z koleżanką, co uznała za niebywałe wyróżnienie. Zayn poświęcał jej aż nadto dużo uwagi, co uznała za podejrzane, podobnie jak jego gadatliwość. Liam za to gapił się tylko i  co jakiś czas rzucał jakąś błyskotliwą uwagę odnośnie do tematu rozmowy.

Opowiedziała chłopakom, że zatrzymała się u Beverly Sykes, co przyjęli z nieukrywanym zawodem. Najwyraźniej rywalizacja z konkurencyjnym zespołem nadal trwała, ale nie miała ochoty wysłuchiwać, jak to Łysy skrytykował związek Harry’ego na twitterze oraz Tom wypowiedział się niezbyt pochlebnie o wyglądzie jego wybranki. Prawdą było, że Caroline Flack wyglądała jak stara lampucera z kilogramem tapety na twarzy, ale Madzia nigdy nie odważyłaby się tego powiedzieć koledze.

- Czyli do nas wracasz, tak? – spytał Louis, klaszcząc w dłonie i chwytając ze swojego talerza marchewkę, w którą szybko się wgryzł.

- Niestety. Wracam do domu pod koniec tygodnia.

- A do tego czasu śpisz na lotnisku? – zdziwił się Zayn z pełnymi ustami, a Liam pacnął go w tył głowy.

- Czy ty nie słuchałeś, co mówiła? Śpi u mamy Młodego z The Wanted.

Zayn zakłopotał się, że nie wyłapał tego z wcześniejszej opowieści. Gdyby nie był tak opalony, zapewne na jego twarzy wykwitłby rumieniec.

- Nie możesz zostać z nami? – spytał Niall, wpychając sobie do ust spory kęs mięsa. – Jesteśmy jak rodzina! – Tego ostatniego nie zrozumiała, ale Harry powtórzył i poklepał ją po plecach, więc się roześmiała.

- Mogłabym zostać w hotelu, ale wolę darmowe lokum.

- Doskonale cię rozumiem! – krzyknął Louis. – Zresztą, ta hotelowa obsługa mnie wykończy. – Zgrywał divę i dobrze wiedziała, że nie jest taki grymaśny, ale musiała mu przyznać rację. Młoda stażystka w recepcji przyprawiała ją przecież o dreszcz obrzydzenia.

- A więc dlatego mieszkasz u mamuśki Młodego? – spytał Harry, który miał chyba największą awersję do rywali, zważywszy, że nabijali się z jego obecnej… „dziewczyny”.

- Nie tylko dlatego. Po prostu czuję się tam jak w domu.

Chłopcy popatrzeli na siebie zdziwieni, a Zayn zakrztusił się frytką tak, że Liam musiał go ratować mocnymi uderzeniami między łopatki.

- Dzięki – wysapał chłopak, kiedy został uchroniony przed niechybnym uduszeniem.

- Spoko – rzucił Liam, a do Madzi zwrócił się z pytaniem. – Po prostu czujesz się u nich lepiej niż z nami, tak?

- Nie. W hotelu nie ma tego ciepła domowego ogniska. U Beverly jest jakoś… bardziej przytulnie.

- No to może wszyscy się tam przeniesiemy? Tęsknię za domowym ogniskiem. – Lou zrobił smutną minkę, ale jego telefon zapiszczał, musiał więc w końcu odpisać, bo był to z dwudziesty sms od Eleanor.

Rozmawiali z Madzią jeszcze jakiś czas, w końcu musiała się z nimi pożegnać.

- Powodzenia w trasie – mówiła, ściskając każdego z osobna. – Będę śledzić wasze wpisy na twitterze. Dzięki temu będę na bieżąco.

- Odezwij się czasem – rzucił Liam, kiedy dotarła do niego i chwilę zawahała się przed uściskiem. - I zadzwoń, jeśli ponownie ucieknie ci samolot.

Bo już do ciebie zadzwonię, pomyślała. W końcu był jedynym członkiem zespołu, którego numer telefonu miała. Nie zamierzała wypytywać o numery reszty, a oni nie kwapili się, by je podawać. Zadowoliła się uściskiem i kierowcą, którego jej „pożyczyli”.

Była osiemnasta, kiedy odprowadzili ją do wyjścia. Tłum fanek się przerzedził, może nie miały pojęcia, że chłopcy są nadal w tym hotelu. Ponownie ściskali się w hotelowym holu, ku zniesmaczeniu recepcjonistki, która mierzyła Madzię krytycznym wzrokiem.

Dziewczyna postanowiła to zignorować. Opanowała też wewnętrzne wzbranianie się przed uściskaniem Liama. Przecież nie chowali już do siebie urazy i naprawdę dobrze bawili się tego popołudnia. Przytuliła się do chłopaka, kiedy coś odciągnęło ją szarpiącym gestem w tył.

- Zabieraj od niego łapska, szmato! – rozległ się donośny wrzask.

Danielle stała gotowa do walki, sapiąc głośno i ciskając gromy z oczu.

- Mówiłeś, że wróciła do Polski! – przeniosła wzrok na Liama, który nie wyglądał na ani trochę zmieszanego.

- Danielle, uspokój się. Rozmawialiśmy o tym. – Stanął między dziewczynami, żeby zapobiec ewentualnej bójce.

Madzia tym razem nie była zdenerwowana. Czuła się bezpiecznie, wiedząc, że nie jest sama. Gdyby ta wariatka się na nią rzuciła, chłopcy stanęli by w jej obronie, a przynajmniej odciągnęli je od siebie. Niewielkie ślady zadrapań nadal widniały na jej twarzy, nie miała ochoty na powtórkę z rozrywki.

- Musisz wybrać, ja albo ona! – krzyczała Danielle, wyrywając się w stronę Madzi, podczas gdy silne ramiona chłopaka trzymały ją w ryzach. – Ja albo ona, Liam! Ja nie żartuję!

Recepcjonistka przybiegła bliżej, żeby podsłuchać, w czym tkwi sedno konfliktu. Wydawała się zadowolona z obrotu spraw, który stawał się coraz bardziej sensacyjny, a co za tym idzie, warty coraz więcej pieniędzy dla gazety, której zamierzała historię sprzedać.

- Spróbuj tylko puścić parę z gęby, to resztę życia spędzisz w londyńskim Tower! – krzyknął Harry, odgadując jej zamiary i rzucając mordercze spojrzenie, co sprawiło, że skuliła się w sobie i uciekła.

Madzia miała nadzieję, że to zamknie wrednej dziewczynie usta, ale nie była tego pewna. Teraz skupiała się tylko na konflikcie, który zaistniał w hotelowym holu.

- Naprawdę chcesz, żebym wybierał? – spytał Liam, smutnym wzrokiem spoglądając na twarz swojej dziewczyny. Pokiwała głową żywiołowo, pewnie wypinając pierś do przodu. Jego słowa zbiły ją z pantałyku. – Z nami koniec, Danielle – oświadczył, głęboko spoglądając jej w oczy, żeby dobitnie dać znać, że mówi szczerze i z przekonaniem.

Tancerka wrzasnęła coś niezrozumiale i wybiegła z hotelu. Gdyby nie obrotowe drzwi, na pewno by nimi trzasnęła. Znikła równie szybko jak się pojawiła, zostawiając zebranych w niezręcznej atmosferze.

- Pogubiłem się… to ty i Maggie jesteście parą czy nie? – spytał Harry, spoglądając na rzekomo wplątanych w związek.

Liam nic nie odpowiedział, tylko pocałował Madzię w czoło i z rękoma wciśniętymi głęboko w kieszenie, udał się do windy. Tym razem sam.

4 komentarze:

  1. O Matkooooo świetne, cudowne, najlepsze ! Jeszcze gorsza końcówka jak w poprzednim.. I ja mam wytrzymać do Czawartku!?!> Przecież ja nie dam rady :(( proszę Cię dodaj wcześcniej. Uwierz fanki twojego opowiadania na pewno chcą żebyś dodawała wcześcniej rozdzaiły. Ja w tym jestem. Nie mogę się doczekać, Jest znakomite, i zakochałam się w nim. Ten rozdział jest cudowny a końcówka najlepsza na świecie. Czekałam na taki obrót spraw! prooooszę Cię dodaj wcześniej <3 Zapraszam do mnie : http://differentbutreal-onedirection.blogspot.com/ Czekam, i mam nadzieję, że pojawi się wcześniej niż w czwartek. DODAJ JUTRO;D PROOOSZE XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba głupia jesteś myśląc że komuś to się może znudzić. Twoje opowiadanie jest świetne. Nie dość że cały czas się się coś dzieje to jeszcze twój styl pisania, jest naprawdę genialnie. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam Cię i twoje opowiadanie. Dołączam się do próśb powyżej i błagam byś dodała jutro ale pojutrze, oczywiście w czwartek też możesz dodać :). Czekam na ciąg dalszy.
    P.S Mam taką prośbę wiem że przemawia prze zemnie moje lenistwo, ale wyłączysz to sprawdzanie czy nie jesteśmy automatami? Ładnie proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział tak zajefajny, że aż zacytuję samą siebie: "świetny, cudowny, wspaniały, BOSKI!!!
    Wszędzie frytki!!! XD Ty to chyba masz jakiś dar telepatyczny, bo u mnie (w opo) też są. Tylko że u mnie sie tymi frytkami rzucali, a tu sie ksztuszą. ;)
    Harry normalnie chodząca inteligencja, ciągle nie wie co z Madzią i Liamem. :)
    A Lou - marcheweczki wżera, królik jeden. ;) I nie mógł być divą, Siva is Diva. XD
    I wątpię żeby komuś sie znudziło, bo dodajesz dużo rozdziałów. Bo tym sie po prostu nie można znudzić. A poza tym, powinnaś często dodawać odcinki, przecież w Grudniu koniec świata. ;>
    Także czekam na nexta, oby szybkiego, a w środe jakoś wytrzymam, bo #WantedWednesday!!! ;)
    Next :***

    OdpowiedzUsuń
  4. To co piszesz jest poprostu niepowtarzalne !

    OdpowiedzUsuń