sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 22 - "Złodziejka"

Witam ponownie!
 
Nie wiem, czy wspominałam, że historia jest dalece rozwinięta. Znajdujemy się obecnie w ok. 1/5 i mam nadzieję, że Was to nie zniechęci.

Olga Lowe - Oczywiście, że usunęłam. Dla Ciebie wszystko :*

truskawkaaaaaaa - Ze względu na ten zapas wszelkie modyfikacje w fabułę na tym etapie są niemożliwe, tak jak na przykład wybór Magdy. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze będziecie zadowolone z tego, jak ta historia się potoczy. Nie zawsze też w odcinku będą pojawiały się oba zespoły. Na początku długo było tylko One Direction, a przyjdą odcinki, że będzie tylko The Wanted. Chciałabym jednak, żebyście spojrzały na opowiadanie jako całość, bez stronniczości związanej z Waszymi ulubieńcami. Możesz być pewna, że wszystko skończy się dla wszystkich dobrze, choć zwariowane perypetie mogą świadczyć o czymś zupełnie innym :) 

Miśka - Coraz bardziej intryguje mnie Twoje opowiadanie. Jeżeli jest takie ciekawe jak Twoje komentarze, pozostaje mi tylko czekać, aż znajdziesz czas na rozwijanie pasji (po Frugo i gumie Orbit, haha).

patrycja - Niektóre odcinki będę dzielić na dwie części. Ten czytałaś piętnaście minut, a są takie, które ja czytam z 40 minut.
 
 
W ogóle dziękuję Wam za cudowne komentarze :*

Się rozpisałam dłużej niż powinnam, więc... miłego czytania życzę.
Pozdrawiam!
 
W tym rozdziale Magda dochodzi do siebie po informacji o wizycie siostry, kontynuuje trasę z chłopakami z The Wanted i przeżywa szok, kiedy wspólnie są świadkami kradzieży.
 
~*~
 
Śniło jej się, że Nath chciał ją pocałować. Była królewną śnieżką i zżarła jakieś zatrute jabłko, albo inne badziewie i była na wpół martwa. On jako książę nachylił się nad nią, by dać jej pocałunek życia, który wyzwoli ją spod czaru złej macochy (którą we śnie był Liam, ale było to tak abstrakcyjne, że Madzia nie chciała tego analizować). Nie wiedziała nawet, czy może to nazwać snem czy dziwaczną fantazją, którą odbyła będąc nieprzytomną.

Głowa najmłodszego członka zespołu nadal wisiała nad nią w odległości dziesięciu centymetrów. Powtarzał coś, ale nie rozumiała, bo szumiało jej w uszach jak po obaleniu dwóch butelek szampana w zeszłorocznego sylwestra. Wyciągnęła zwiotczałe ręce przed siebie i złapała go za uszy.

- Max, ona niebezpiecznie wchodzi na twoje terytorium – usłyszała jakby w oddali i poznała kaczkowaty głos Sivy.

A więc już się obudziła? Nie kontrolowała tego, co robiła z rękami, ale nagły napływ krwi do mózgu spowodowany uniesieniem nóg spowodował błyskawiczne otrzeźwienie i zorientowanie się w sytuacji. Jak oparzona zabrała ręce, w których ściskała jego twarz. Rozmasował obolałe miejsce.

- W samą porę! Dojechaliśmy na miejsce! – oznajmiła Jayne, odpychając Natha do tyłu i pochylając się nad swoją asystentką. Uniosła jej powieki i dokonała analizy. – Nie potrzebuje lekarza.

Powoli do Madzi zaczęły wracać wspomnienia. Zdenerwowanie wywołane plotkami w Internecie, telefon do domu, rozmowa z siostrą… Właśnie, Monika! Ta kretynka porozmawiała sobie z jej szefową i najwyraźniej zamierzała przylecieć, a co za tym idzie, zabrać jej jedyną rzecz, którą miała tylko na własność. Niedoczekanie!

- W porządku? – spytał z troską Nath, pomagając koleżance unieść się do pozycji siedzącej.

- Co się stało? – Rozglądała się zdziwiona po zatroskanych twarzach, które świadczyły o wielkim przejęciu.

- Zemdlałaś. Pewnie po tym obleśnym burrito – skrzywił się Jay, a Jayne spojrzała na niego krytycznym wzrokiem.

- Najwyraźniej w ogóle nie znasz się na kobietach. Maggie zaniepokoiło coś innego, prawda? – spytała kobieta podejrzliwie, przyglądając się nastolatce, która właśnie starała się ogarnąć, którą mają godzinę.

- Chyba ma na pieńku z siostrą – wtrącił Max, widząc, że dziewczyna nie odpowiada. – Wywinęła orła, jak się dowiedziała, że ona przyleci do Londynu.

- Nie mam na pieńku z siostrą! – zaparła się Madzia, a Nath spojrzał na nią spode łba.

- Wasza kłótnia świadczyła o czymś zupełnie innym… - słusznie zauważył.

- Och, nic nie rozumiecie. Nie chcę, żeby tu przyleciała i zaczęła… - Madzia urwała. Nie chciała wyjść na samoluba, który nie chce, by ktoś zagarnął część uwagi, jaką obdarzyli ją chłopacy. Postanowiła skłamać. – Ona jest waszą wielką fanką, na pewno zaczęłaby się na was rzucać.

Tłumaczyła się zbyt nadgorliwie, Nath widział, że coś tu jest nie tak.

- Kiedy rozmawiała ze mną przez telefon nie wydawała się maniakalną fanką. W sumie to nawrzeszczała na mnie – oświadczył, wzruszając ramionami.

- Żartujesz?! Jak ona mogła?! – spytał ironicznie Tom, a Nathan wystawił w jego stronę język i zwrócił się z pytaniem do Madzi.

- Nie chcesz zobaczyć się z siostrą?

Nie odpowiedziała, bo wtrąciła się Jayne.

- To był tylko mój taki pomysł. Twoja siostra poprosiła, żebym trzymała cię z dala od Liama z One Direction i w razie możliwości przysłała do domu na święta. Ja wspomniałam o dokumentach do podpisu. Okazało się też, że będzie na cztery dni w Anglii ze swoją przyjaciółką, której siostra tu mieszka, no i olśniło mnie, że może przywieźć podpisane papiery i oszczędzić mi sporo problemów. Skanowane kopie są w sumie bezprawne, więc na rękę byłoby mieć takiego posłańca. Ale skoro masz na pieńku z siostrą…

- Ale ja nie mam z nią na pieńku! – wrzasnęła Madzia, a Siva spojrzał na nią zszokowany.

- Co się z tobą dzieję, nie poznaję cię! – powiedział kaczkowato.

- Pewnie ma okres – wyjaśnił Jay, a ona rzuciła mu mordercze spojrzenie tak, że się wycofał z konwersacji.

- Jeśli naprawdę nie chcesz zobaczyć się z siostrą, zadzwonię i poproszę, żeby przyleciało któreś z twoich rodziców.

- Nie!

- Z nimi też masz na pieńku? – spytał zdziwiony Tom.

- Nie!

- No to o co chodzi?

- No dobra, niech już Monia przyjedzie – oświadczyła zrezygnowana, składając ręce na piersi.

- Monia? – prychnął Nathan.

- No… taki skrót od Monika.

- Wyśmienicie! – Jayne klasnęła w ręce. – Jeśli nie chcesz jej widzieć i obawiasz się, że zaatakuje chłopaków, ustawię wszystko tak, że nie będziecie musiały się spotkać.

- Ale ja chcę ją zobaczyć! – zaparła się Madzia, a Max wywrócił oczami.

- Baby! Kto je zrozumie? – spytał sam siebie i wszyscy się roześmiali.

Madzia uznała, że nie będzie przejawiać kolejnych zachowań kompulsywnych, które klasyfikować ją mogły jako wariatkę, a najbardziej na świecie nie chciała teraz, by chłopacy źle o niej myśleli. Jayne obiecała, że będzie trzymać walniętą starszą siostrę z dala od zespołu, więc trochę jej ulżyło.

Była osiemnasta kiedy dojechali do Brighton w miejsce, gdzie miał się odbyć koncert. Samolotem byliby prędzej, ale ironia losu im na to nie pozwoliła. Ważne, że dotarli w całości, bo i to było wątpliwe.

Okazało się, że Jayne była raptusem i robiła wiele hałasu o nic. Chłopcy nie potrzebowali dużo czasu na próby, bo mieli wszystko doskonale przećwiczone. Niezbyt skomplikowane "układy choreograficzne", grę na instrumentach, interakcję z publicznością… Zrobili tylko próbę dźwięku i poszli się rozśpiewać przed makijażem i stylizacją. Grać mieli dopiero o 21:30, wcześniej na scenie pojawić się ich suport.

Dopiero w pokoju hotelowym zaczęły docierać do niej Magdy plusy sytuacji, że Monika przyleci do Anglii. Gdyby to był jej tata, najadłaby się wstydu za jego głupie miny, gdy mama – za głupie gadanie. Choć żadne z nich nie znało języka, to była pewna, że lepsze wrażenie na Jayne zrobi właśnie jej starsza siostra, która była najbardziej reprezentatywna z jej najbliżyszch krewnych. No i miło będzie usłyszeć opieprz dotyczący romansu z Liamem Paynem.

Koncert skończył się późno, więc Madzia nie miała dużo czasu na rozmyślanie. Zdążyła tylko przebrać się w piżamę i zasnąć. Obudziło ją lekkie uderzanie o policzek.

- Halo, kochana! Kto tu jest czyją asystentką? – spytała Jayne, która przysiadła na rogu łóżka w pokoju Madzi.

Dziewczyna wyskoczyła spod pierzyny i jak rakieta wdarła się do hotelowej łazienki.

- To się nazywa mobilizacja! – zachichotała Jayne, która najwyraźniej wypiła kawę, bo była w dobrym humorze. – A jak dzisiaj czujesz? Będą jakieś awantury? – spytała dziewczyny, która wskoczyła pod prysznic.

- Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy! – odkrzyknęła Madzia. – Po prostu poczułam nadmiar presji, ale już jest lepiej.

- Czyli nie będziesz się gniewać, jeśli dam ci tylko godzinkę na uszykowanie? Podstawią nam autobus i musimy ruszać dalej.

- W porządku! – krzyknęła dziewczyna z kabiny prysznicowej, w której próbowała szybko umyć głowę.

- Bardzo mnie to cieszy. Obudzę jeszcze chłopaków!

- A masz może suszarkę? – spytała bez ogródek Madzia, zdając sobie sprawę, że ręcznikiem włosów wysuszyć nie zdąży.

- Przyniosę – odpowiedziała ze śmiechem Jayne, a nastolatka była jej za to wdzięczna.

Dzięki użyczeniu sprzętu była gotowa w czasie krótszym niż przewidziała jej szefowa, co bardzo kobiecie zaimponowało.

- Miło mi cię widzieć w stanie używalności, ale następnym razem nastaw sobie budzik, dobrze? Lubię po przebudzeniu poczuć zapach świeżo parzonej kawy espresso.

- Jasne! – zobowiązała się Madzia i postanowiła od razu ustawić sobie budzik na szóstą, żeby nie mieć niemiłej powtórki z rozrywki. Zależało jej na tej pracy, musiała się więc przyłożyć.

Tym razem jechali do Oxfordu. Była to trasa dwukrotnie dłuższa niż ta z Londynu do Brighton, ale Madzi zupełnie to nie przeszkadzało. Lubiła jeździć, a już w szczególności w autokarze z chłopakami. Starała się jednak zważać na słowa, żeby nie wyjść na panikarę, tak jak to miało miejsce dzień wcześniej. Jayne poprosiła ją, żeby posegregowała pocztę od fanów, którą okazał się wielki wór, razem z paczkami i prezentami na święta.

- Bomby won z autobusu, resztę posegreguj tak, żeby każdy chłopak dostał swój przydział. Sprawdź też ten oficjalny adres mailowy. Przygotuj w Wordzie korespondencję seryjną z takim wzorem i upewnij się, że wszystkie fanki dostaną się na listę. – Kobieta podała swojej asystentce jakiś wzór listu, który miała rozesłać wszystkim dziewczynom, które napisały do chłopaków maila.

- A to nie trochę… oszustwo? – spytała niepewnie, odczytując jakąś formułkę w stylu „Dzięki, ty też jesteś świetna!”

Jayne wzruszyła ramionami.

- Ręczne odpowiedzi od chłopaków dostaną te dziewczyny, które napisały listy pocztą tradycyjną. Gdyby mieli odpisywać na maila, do końca życia by nie skończyli. Sama zobaczysz, ile tego jest. Dlatego musisz stworzyć bazę danych z ich adresów mailowych i danych personalnych i stworzyć szablon, który będzie zmieniał tylko niektóre elementy listu i tym samym stwarzał pozory osobistego przekazu. Dasz radę?

- Cóż, od czego jest wujek Google? – spytała retorycznie Madzia, a Jayne się uśmiechnęła.

- Używaj mojego laptopa. Mamy przed sobą długą drogę, więc myślę, że powinnaś zdążyć. – Kobieta z niepokojem spojrzała w stronę części kuchennej. – Tom przyrządza chili con carne, swoją popisową potrawę – wyjaśniła, widząc pytający wzrok Madzi. – Kiedy on w ogóle kupił składniki?

- Co mówisz, Jayne?! – odkrzyknął Tom, który właśnie krzątał się wśród rondelków i patelni, próbując znaleźć swoje miejsce.

- Chcesz mi tu smrodzić, kiedy Maggie ma zająć się waszą pocztą?

- To chyba nie grzech, że chcę was wykarmić? – spytał zdziwiony Tom.

- Tak. Daniem z fasolą. Bardzo mądrze, Tom. Szczególnie przy twoich problemach gastrycznych – wtrącił Jay, zakładając ręce na klatce piersiowej i w ostatniej chwili uchylając się przed lecącą w jego stronę ścierą.

- Zamknij się, ty i tak nie jesz mięsa, buraku! – odgryzł się kucharz, wracając do przygotowywania składników.

- Ciekawe, czy ktoś wcześniej próbował tego wyzwania – zastanawiał się głośno Nath. – Przygotowywać chili con carne w jadącym autobusie. Będzie ciekawie…

- Co jest w tej potrawie oprócz fasoli? – zaciekawiła się Madzia, zabierając się za segregowanie poczty. Rozkładała je na cztery kupki, dla każdego z chłopaków z osobna, a w worku póki co zostawiała te, które odnosiły się do nich wszystkich.

- Jak możesz nie wiedzieć! – uniósł się Tom, przysiadając koło niej i wyliczając. – Papryka chili, czosnek, pomidory, mielone mięso, fasola, kukurydza i przyprawy, oczywiście. Tak oszczędnie licząc.

- I wyobraź sobie, że on to pakuje do kupnych tortilli, których nie umie złożyć tak, żeby się trzymały i w rezultacie wszystko co jemy, ląduje na naszych kolanach – podsumował Nath.

- Tak jak burrito? – spytała Madzia ze śmiechem.

- Można tak powiedzieć. Ale Tom jest przewrażliwiony na punkcie fast foodów, których jest największym znawcą, więc lepiej go nie drażnij – dodał Max.

- Odezwał się ten, co jest przewrażliwiony na punkcie uszu. I to nawet nie swoich – prychnął autokarowy kucharz i wszyscy roześmiali się serdecznie.

Nieco później Siva z uśmiechem przyjął niewielki plik listów i dwa prezenty, którymi okazała się kolekcjonerska wersja komiksu „Gwiezdne Wojny” i mała figurka Chewbacci. Najbardziej zakręcone prezenty dostawał Jay (głównie gadżety związane z filmem „Avatar” i jaszczurkami). Wśród poczty Toma znalazły się nagie zdjęcia dziewczyn i ich numery, a Max dostawał propozycje matrymonialne, mimo iż był zdeklarowany w stałym związku. Niespodzianką nie było, że najwięcej prezentów i korespondencji zaadresowanych było do Natha. Obrazy, kolaże zdjęć, babeczki z twarzami członków zespołu, damska bielizna, płyty jego ulubionych wykonawców… Madzia nie potrafiła wymienić nawet połowy.

- Będziesz musiała mu pomóc zaklejać koperty – oświadczyła Jayne, kiedy jej asystentka podała chłopakowi pokaźną kupkę poczty.

- Pójdziecie razem w ślinę – oświadczył Max, na co wszyscy wybuchli śmiechem, z wyjątkiem Natha, który rzucił mu mordercze spojrzenie i Madzi, która nie zrozumiała, o co mu chodziło. Wolała nie prosić o powtórzenie.

Jayne cały czas gdzieś dzwoniła, a w wolnych chwilach kręciła chłopaków do filmików na ich stronę na youtube. Madzia próbowała ogarnąć korespondencję seryjną, a chłopaki odpisywali na pocztę. Tylko Tom nadal krzątał się po kuchni, kończąc swoje danie.

- Nie możemy tak jak Jay zjeść tego, co jest w lodówce? – spytała Jayne, mając na myśli gotowe dania, których zapas mieli w autokarze, by w razie ataku głodu móc sobie je odgrzać w mikrofalówce.

Z niepokojem spoglądała na chili con carne, które Tomowi wychodziło podobno świetnie (z wyjątkiem estetyki podania), ale wszystkim już obrzydło.

- Popieram. Tu jest tylko jedna łazienka – oznajmił Siva, kręcąc nosem, kiedy kucharz postawił przed nim talerz z rozwalającym się naleśnikiem z mięsem.

- Przestań marudzić, Wielka Stopo! – warknął Tom, polewając mu więcej sosu.

- Ale ostatnio tak mnie paliło, że przez godzinę łzawiły mi oczy!

- Halo! To się nazywa chili, no nie? – autokarowy kucharz rozłożył ręce w bezsilności. – Musimy popijać piwem, to będzie łagodniejsze. Maggie, piwko? – spytał, zaglądając do lodówki i zgrabnie wyciągając kilka butelek Heinekena.

- Ona ma szesnaście lat, głombie! – Jay pacnął kolegę w tył głowy, kiedy przechodził za nim ze swoim wegetariańskim daniem, które postawił na stole.

Madzia sprzątnęła laptopa Jayne, żeby zrobić miejsce do posiłku, wszyscy zaczęli się schodzić. Usiadła pomiędzy Jayne i Nathem, a naprzeciwko miała Toma, co było ciekawym widokiem. Szamał aż mu się uszy trzęsły i jeszcze zjadł porcję Jaya, którą mimo świadomości wegetarianizmu kolegi zdecydował się przygotować „na wszelki wypadek”.

- I jak, Maggie? – spytał z błyskiem w oku, obserwując dziewczynę, która niepewnie robiła podchody do posiłku.

- To oczywiste, że jej nie smakuje. Za ostre – oświadczył Nath, widząc łzy w oczach koleżanki. – Nie musisz tego jeść, zrobimy ci coś innego.

- Nie ma nic innego! – wrzasnął Tom. – Wlejmy jej piwa, to nie wypali jej gardła.

- Żadnego piwa! – wtrąciła Jayne, która czuwała nad przebiegiem konwersacji. – Ale mogłeś jej nalać do picia cokolwiek.

Tom uderzył się otwartą dłonią w czoło i pobiegł do lodówki, by po chwili postawić przed młodszą koleżanką wysoką szklankę z nieprzezroczystego szkła.

- Herbata mrożona – oświadczył, ale ukradkiem mrugnął do dziewczyny, domyślała się więc, że nalał jej piwa.

Była mu za to wdzięczna, bo widząc jak wszyscy oprócz Jaya sobie popijają, czuła się odrzucona.

Gawędzili miło, ale w końcu talerze opustoszały i musieli wrócić do zajęć. Tom pobiegł na dłuższe posiedzenie do łazienki po odpisaniu zaledwie na dwa listy (a i tak był w tyle za chłopakami). Madzię to rozbawiło, ale nie miała czasu dojść do niezbyt przyjemnych konkluzji, że będzie miała kłopoty ze skorzystaniem ze śmierdzącej toalety.

Wróciła do pracy. Kiedy udało jej się wysłać korespondencję seryjną, odetchnęła z ulgą. Do trzech osób, które obraźliwie wyzywały zespół od bandy gejów, wysłała list od siebie, który jasno i dobitnie miał ich raz na zawsze odciągnąć od takich przykrych działań. Jay skończył odpisywać na listy jako pierwszy i co pięć minut proponował wspólne obejrzenie „Avatara”, ale wolała w tym czasie nadrobić zaległości na portalach społecznościowych, korzystając z laptopa Jayne.

- No, jesteśmy na miejscu! – oznajmiła kobieta, kiedy zajechali do Oxfordu. Piski fanek znacząco o tym świadczyły. - Maggie, ty możesz iść od razu zameldować się w hotelu i odpocząć do końca dnia, a chłopcy muszą trochę autografów porozdawać przed próbą.

- Zameldować się? Na moje nazwisko? – spytała zdziwiona dziewczyna, która nie miała pojęcia o takich sprawach, bo nigdy nie podróżowała, a już na pewno nie podróżowała służbowo.

- Tak, wszystko jest już załatwione. Wpadnę pod wieczór pogadać – oświadczyła kobieta i mrugnęła do swojej asystentki oczkiem. Podała jej torbę ze swoim laptopem, rzuciła coś w stylu „korzystaj do woli” i podążyła za chłopakami.

O czym chciała gadać? Nie było to tak istotne, jak próba zameldowania się w hotelu. Już same przebicie się przez grono fanek było dla Madzi trudne, a co dopiero porozumienie się z recepcjonistą. Dziwacznie patrzył na jej starą walizkę i torbę, a kiedy usłyszał nazwisko, udawał, że nie wie, o co chodzi. Nagimnastykowała się, by mu wytłumaczyć, że pracuje dla menedżerki boysbandu.

Miała czas dla siebie. Nareszcie. Zero dziwacznych przygód w windzie,  macania kogokolwiek po uszach, zjadania chili z fasolą, po której zaczynało bulgotać jej w brzuchu. Wjeżdżała na górę z kartą magnetyczną w dłoni i wspominała Liama i resztę paczki 1D. Co teraz robili? Czy wspominali ją czasem? Czy byli obrażeni, tak jak niedawno The Wanted?

Odrzuciła od siebie te myśli i skierowała kroki w stronę pokoju. Nie był tak luksusowy jak pierwszy, w którym zameldowała się po przylocie do Londynu, kiedy jeszcze pracowała z Joe. Żałowała, że nie miała żadnych zdjęć. Co prawda Jayne kręciła ją na kamerze i pojawiała się w kilku ujęciach, ale z chłopakami z One Direction nie miała nic. No, może poza pamiątkowymi fotografiami z Liamem, ale o nich wolała zapomnieć.

Chłopaki mieli koncert dopiero następnego dnia. Teraz najprawdopodobniej udali się na próbę, więc czas dla siebie Madzia wykorzystała jak się tylko dało. Użyła pachnących balsamów z łazienki i zasiadła przed laptopem Jayne i zaczęła oglądać występy The Wanted na youtube. Jak mogła nie lubić tego zespołu? Z siostrą często się z nich nabijały z tej bandy "ładnych chłoptasiów". Jak bardzo stosunek człowieka potrafi się zmienić po bliższym poznaniu. Cieszyła się niezmiernie, że zdanie, które miała o Łysym i reszcie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
 
Tak zleciał jej czas do siedemnastej. Potem wysuszyła włosy i zaczęła przeglądać ciuchy, żeby wybrać jakiś zestaw na jutro. Stwierdziła, że potrzebuje zakupów i zamierzała się tym zająć następnego dnia, kiedy chłopcy będą udzielać wywiadu w radiu uniwersyteckim. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że nuci piosenkę „Glad you came”.

- A jednak! – usłyszała za sobą wrzask i podskoczyła jak oparzona. W progu stał uśmiechnięty od ucha do ucha Tom, który najwyraźniej wychodził z założenia, że jest u siebie, bo nawet nie zapukał.

- Hej, mogłam być naga! – skarciła go Madzia, ale machnął ręką.

- Ale nie jesteś. – Jak gdyby nigdy nic walnął się na jej łóżko, zakładając na nie buciory. – Zapomniałem, po co przyszedłem, więc po prostu posłucham sobie, jak ładnie śpiewasz naszą piosenkę.

Madzia poczerwieniała. Nie lubiła, gdy ktoś komentował jej umiejętności wokalne, które nie były perfekcyjne i zdawała sobie z tego sprawę.

- Zabieraj te buty! – ochrzaniła go, żeby ukryć swoje zażenowanie.

- Dobra, już dobra. Co oglądasz? – Chłopak dorwał się do laptopa Jayne zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć. – Pokażę ci coś ekstra.

Wpisał coś w wyszukiwarkę i już po chwili ich oczom ukazał się około dziesięcioletni Nath w śmiesznym bezrękawniku, tańcujący i śpiewający „Born to Dance”. Tom popłakał się ze śmiechu.

- Nigdy mi się nie znudzi!

Madzia również chichotała.

- A co to jest?

- Dziecięca Eurowizja. Klasyka!

- Co klasyka? - W drzwiach, które Tom najwyraźniej zostawił otwarte pojawił się sam zainteresowany. Zmieszał się, widząc, że nabijają się z jego dziecięcych występów. – Hej! – Zamknął laptopa i spojrzał morderczym wzrokiem na kolegę.

- Jesteś stworzony do tańca! – prychnął Tom, a Madzia mu zawtórowała, ale szybko spoważniała, widząc minę Natha.

- No to idziecie czy nie? – spytał lekko obruszony „stworzony do tańca”.

- A gdzie? – spytała zaintrygowana Madzia.

- No pięknie. – Nath załamał ręce. - Zamiast ją zaprosić to mnie ośmieszasz, bo przecież to jest o wiele bardziej przyjemne.

- Ale zaprosić gdzie?! – Madzia była już nieco poirytowana.

- Na kolację – wyjaśnił Młody, a jej brzuch zaburczał jak na zawołanie. – Przyjmę to jako zgodę. - Roześmiali się, zapominając o fochu, którego walnął Nath.

- Dajcie mi piętnaście minut, spotkajmy się w holu – oświadczyła, niemalże wypychając ich za drzwi. – I pukać następnym razem!

Oparła się o drzwi i się zarumieniła. Ze też miała nawyk śpiewania na głos, nie sprawdziwszy czy drzwi są zamknięte na wszystkie spusty. Postanowiła więcej nie popełnić tego błędu.

Podmalowała lekko oczy kredką i uczesała włosy, żeby wyglądać niebo bardziej stosownie na kolację. Miała nadzieję, że nie będzie Jayne. Lubiła ją, ale kobieta cały czas mówiła o pracy, a nastolatka chciała choć przez chwilę nie myśleć o niczym poza zabawą.

Zjechała na dół windą, gdzie czekali chłopcy. Całe szczęście byli ubrani normalnie, dopiero co wrócili z próby. Max wisiał na telefonie i Tom wyjaśnił jej, że rozmawia ze swoją dziewczyną. Przypomniała sobie, że niemal wszyscy są w związkach, a nigdy nie zauważyła, by rozmawiali ze swoimi paniami. Louis cały czas esemesował z Eleanor, a Liam widywał się z Danielle niemal codziennie. Ani Tom, ani Siva, ani Max nie okazali oznak posiadania stałych partnerek. Postanowiła ich o tym nie informować, żeby nie wywoływać wilka z lasu.

- To co, możemy iść? – spytał Max, kończąc rozmowę i dołączając do towarzystwa, które informowało Madzię o przebiegu próby.

Pokiwali głowami i chcieli ruszyć się z miejsca, ale coś ich zatrzymało. Jakaś dziewczyna odziana w seledynowy golf z krótkim rękawem z impetem uderzyła w obrotowe drzwi, by po chwili wpaść skołowana na główny hol hotelu (najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, że mechanizm drzwi jest tak skomplikowany). Na ramieniu miała dużą brzydką torbę, a pod pachą czarną kurtkę z kożuszkiem. Zatrzymała się skonsternowana i zasapana tuż przed osłupiałą nastolatką i zespołem dla którego pracowała. Uśmiechnęła się dziwacznie, pomachała na przywitanie i popędziła w stronę schodów, nie zważając uwagi na wrzaski recepcjonisty, który wyczaił już intruza.

- Dzwonię po ochronę! – krzyczał za dziewczyną, ale ta mknęła po trzy schodki, szybko więc znikła mu z pola widzenia i nie słyszała. Poirytowany mężczyzna chwycił za telefon, by wezwać ochronę. – Najmocniej przepraszam, nie wiem, jak to się mogło stać… - powtarzał, widząc zdziwione twarze członków The Wanted.

- To co, idziemy jeść? – ponowił pytanie Max, który najwyraźniej był nieco głodny i nic nie robił sobie z zaistniałego zamieszania.

Drzwi obrotowe ponownie się otworzyły i stanął w nich jeszcze bardziej zasapany niż tajemnicza dziewczyna grubawy gość.

- Wysoka dziewczyna… długie włosy… brukselkowa bluzka… - powtarzał, próbując złapać oddech. – Widzieliście ją? – zwrócił się do Madzi i reszty.

- Nie – wypaliła dziewczyna, a Tom spojrzał na nią zszokowany.

- Czy ty jesteś ślepa?! Przecież przed chwilą do nas machała, a potem pobiegła schodami na górę!

- Nie, wydaję mi się, że ci się przewidziało. Pobiegła do windy. – Madzia udała, że się zastanawia.

- Ziemia do Maggie! – Nath kilka razy pstryknął jej przed oczami. – Czy ta praca cię czasem nie męczy? Wszyscy widzieliśmy, jak pobiegła na górę.

- I ochrona zaraz się nią zajmie! – zawołał od blatu recepcjonista, spoglądając na drzwi, w których pojawił się jeden rosły mężczyzna w uniformie.

Szybko porozumiał się z pracownikiem recepcji i truchtem podreptał po schodach na górę. Zasapany mężczyzna natomiast ściągnął śmieszny kaszkiet.

- Uciekła mi z taksówki bez płacenia. A wiozłem ją aż z Londynu. – Mężczyzna urwał, czekając na wyrazy współczucia, które jednak nie nadeszły.

- No idziemy czy nie? – spytał Max, niemalże tupiąc nóżką.

- Idźcie, ja do was dołączę – oznajmiła Madzia, kierując się w stronę schodów.

- A ty gdzie się wybierasz? – zdziwił się Jay, a ona westchnęła ciężko.

- Zapomniałam czegoś z pokoju.

- Nie lepiej jechać windą? – spytał Siva, dla którego była to kwestia oczywista.

- Heh, trochę ruchu zawsze się przyda, no nie? – zachichotała nerwowo Madzia i pomachała im na pożegnanie, puszczając się szaleńczym biegiem po schodach.

- Halo! Tam grasuje niebezpieczna przestępczyni! – wrzeszczał za nią recepcjonista, ale udawała, że nie słyszy.

Niebezpieczna? Być może. Ale rodziny się nie wybierało. A to niestety była jej starsza siostra.

~*~
 

5 komentarzy:

  1. O matkooo śwetne! Uwielbiam twoje opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział. Proszę dodaj jak najszybciej! Oczywiśćie jestem smutna xd bo nie było wogule One Direction, le ufam, że szybko się pojawią. Mam taką nadzieję :)) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O lol "kaczkowaty głos Sivy." nie ogarniam tego do teraz. Ta jej siostra jest zajebista :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Niesamowite, jakie ty masz bogate słownictwo, które potrafisz wykorzystać. Życzę weny i zapraszam do mnie:
    only-one-love-one-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały, uroczy
    po prostu idealne opowiadanie
    śmieszne te zdjęcie Nathana
    tez bym płakał ze smiechu
    ja chce neeextaa
    jak njszybciej
    ty to masz normalnie cały czas tą wenę
    no po prostu brak słów
    czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Od razu z góry przepraszam, że dopiero teraz komentuje bo przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam czasu skomentować bo szłam do kina na "Przed Świtem". Całkiem fajny film. Ale nie tak jak twoje opo. ;>
    Moje komentarze ciekawe? o_O Cóż, nie spodziewałam się że ktoś może je za takie uznać, sama myślę że są nieco bez sensu. ;)
    A pomysły to mam wogóle po słodyczach i innych takich ;]
    Nathan jako ksiązę, no no, to mi się podoba. ;3
    Liam był złą macochą?! o_O Chyba musiałby zmienić płeć, ewentualnie założyć perukę i fartuszek ;)
    A Siva został przezemnie mianowany "Indiańską Kaczką", dzięki twojemu stwierdzeniu że ma "kaczkowaty głos". :D
    "Bomby won z autobusu", najlepiej przez okno =P
    No, Tom kucharzyna będzie karmił innych fasolą, bardzo mądrze, nie ma co. I jeszcze te rozwalające się tortille... :D
    Seev "Wielka Stopa" - rozwaliło mnie to!!! =D
    Ach no i mały Nath "tańcujący i śpiewający ,,Born to Dance'' - jaki on był wtedy słodki. ;3
    Nie spodziewałam się że ta dziewczyna co wpadła do holu, jak szli na kolację to siostra Madzi. o_O Normalnie musiałam dwa razy czytać końcówkę, bo za pierwszym nie ogarnęłam. ;D
    Ogółem, bardzo zacny rozdział. :3
    Czymaj sie! :)
    Next :***

    OdpowiedzUsuń