piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 21 - "Galimatias"

Dziewczyny!

Dziękuję Wam bardzo za komentarze. Błagania działają, bo akurat mam dziś wolne od szkoły i nadrabiam zaległości w bloggowaniu. Wstawiam odcinek nieco dłuższy, mam nadzieję, że przetrwacie.
Wyjaśniła się też kwestia, dlaczego mam tyle wejść na bloga, haha. Cieszę się, że z niecierpliwością czekacie na ciąg dalszy, daje mi to kopa do dalszego pisania.

Pozdrawiam Was serdecznie :*



W tym rozdziale dzieje się tyle pomieszanych i poplątanych zwariowanych przygód, że nie sposób go streścić.
~*~
Przyjechała po nich Jayne Collins, kobieta która odkryła ich na przesłuchaniach jeszcze w 2009 roku. Była bardzo miła i roześmiana od ucha do ucha. Madzia zauważyła też, że ma śmiech transwestyty, ale nie wypowiedziała swoich spostrzeżeń na głos. Zresztą, jakie to miało znaczenie, skoro miała do czynienia z tak wesołą istotą, która powtarzała wszystko dwa razy, by nastolatka z obcego kraju mogła to zrozumieć?


- Jayne będzie teraz naszą menedżerką – wyjaśnił Tom, obejmując kobietę ramieniem.

- Nie mam wyjścia! Przepłoszyliście biednego Patricka gdzie pieprz rośnie! – Zaparła się Jayne, unosząc ręce w geście poddania.

Na szyi miała przewieszoną torbę z jakimś sprzętem RTV, najprawdopodobniej była to kamera. Opowiadała, że chłopców czeka pierwsza wielka trasa koncertowa, a w przyszłym roku wyjazd do USA. Madzia słuchała z uwagą, choć w sumie nie powinna być aż tak bardzo zainteresowana ich planami na przyszłość, jako że nie uwzględniały jej udziału. Kiwała jednak głową, kiedy Jayne pytała, czy wszystko rozumie i starała się nie zwracać uwagi na Jaya, który przedrzeźniał kobietę, czego nie była w stanie dostrzec, bo siedział za nią.

- No nic, musimy się zbierać! – oświadczyła Jayne, podnosząc się z miejsca i dziękując Beverly za pyszną szarlotkę. – Nie będziemy cię kłopotać w najbliższym czasie, bo trasa pochłonie całą uwagę chłopców.

- Dobrze wiesz, że mnie nie kłopotacie. Zawsze jesteście tu mile widziani! – Gospodyni posmutniała, zdając sobie sprawę, że jej syn wyjeżdża na miesiąc w trasę po kraju i nie zobaczy go do świąt, a i to było niepewne.

- Mamo, chyba nie będziesz płakać? – spytał Nath, podchodząc do kobiety i obejmując ją swoimi wątłymi ramionkami.

- Nie. – Beverly pociągnęła nosem. – Jeżeli obiecasz, że przyjedziesz na święta.
- Taki jest plan – wtrąciła Jayne. – Ale nic nie można obiecać. Czasami w ostatniej chwili wychodzą jakieś przeszkody.

Beverly pokiwała głową ze zrozumieniem i wyściskała resztę chłopaków, Maxowi zwracając uwagę, żeby zważał na słowa przy kobietach (mówiąc to spojrzała znacząco na Madzię).

Łysy przeszedł kilka kroków, które go dzieliły od dziewczyny i złapał ją za ucho, które zaczął miętosić na wszystkie sposoby, ku zaskoczeniu jego właścicielki.

- Co on robi? – spytała Madzia Natha, który stał z boku i zasłaniał usta ręką, by nie parsknąć śmiechem.

- Dla ludzi z zewnątrz wydaje się to dziwne, ale Max ma taki fetysz, że lubi dotykać ludzkie uszy. Chodzi o ich teksturę – wyjaśnił chłopak.

- To nie fetysz! – zaparł się Łysy. – Tylko nawyk. Albo... pasja!

- Tak, a to jest dziwne nawet dla ludzi z wewnątrz – dodał Jay, rozkładając ręce. – Zostaw ją, bo rozpowie w Polsce, jakie z nas dziwaki – nakazał koledze, którego zdecydowanie odsunął od jej ucha, za co była wdzięczna.

- No to komu w drogę, temu czas! – wtrąciła Jayne, dając do zrozumienia, że muszą już jechać.

- Tym razem pożegnamy się chyba odpowiednio, co? – spytał Siva, lekko ściskając Madzię i klepiąc ją po plecach.

- Jay, nie masz czasem żadnego tortu? – spytał Tom, podchodząc do dziewczyny i ją obejmując, kiedy wyśmiany kumpel wytknął w jego stronę język.

Max podszedł do Madzi zaraz po Tomie i przytulając ją, kontynuował macanie ucha, co było tak dziwne, że po plecach dziewczyny przebiegł dreszcz obrzydzenia.

- Zapamiętam to ucho na zawsze! – oświadczył Max, odklejając się od dziewczyny.

- Będzie mi… niezmiernie miło. – Skrzywiła się w dziwacznym uśmiechu, co rozbawiało Jaya, który przytulił ją na pożegnanie bez słowa, nie mogąc pohamować śmiechu.

- Powodzenia! – powiedział Nath na pożegnanie, obejmując ją jako ostatni.

Chciała zostać w tym uścisku jak najdłużej, bo odklejenie się od chłopaka oznaczało rozstanie i powrót na stare śmieci, na które tak bardzo nie chciała wracać. Żegnając się z Jayne przez podanie ręki miała nadzieję, że kobieta powie „zostań z nami” i zaproponuje jej pracę, ale nic takiego się nie stało. Miała swoje szanse i je straciła. Za dwa dni miała już być w Polsce, co wpędziło ją w dość żałosny nastrój. Szczególnie kiedy obserwowała malejący samochód, w którym chłopacy odjeżdżali w stronę Londynu.

Krótko po ich wyjściu, kiedy Beverly parzyła herbatę, drzwi otworzyły się z hukiem i stanęła w nich Jessica z koleżanką. Właśnie wróciły ze szkoły, ale niestety, nieco się spóźniły.

- Są jeszcze? – spytała z nadzieją, a kiedy matka pokręciła głową, nastolatka zła na cały świat, rzuciła plecak w korytarzu i udała się do swojego pokoju z przyjaciółką, która nie wydusiła z siebie ani „be” ani „me”.

- Widzisz, nie przejmuje się, że może nie zobaczyć brata w święta. Przejmuje się, że jej koleżanka go nie pozna. – Beverly wzruszyła ramionami.

Madzia nie miała pojęcia, co powiedzieć, więc uniosła kubek z herbatą do ust i upiła spory łyk.

- Dobra, potrzebujemy pomocy! – oświadczyła Jess, która nagle przerwała niezręczną ciszę, pojawiając się w kuchni.

- Coś się stało? – zatroskała się jej matka.

- Musimy z Veronicą przedstawić na zajęciach kulturę europejskiego kraju… i… wylosowałyśmy Polskę, a w Internecie… no... nie wiemy, co jest istotne i… Maggie jest z Polski, więc… - Dziewczyna nagle spotulniała jak baranek. Po raz pierwszy też użyła imienia „Maggie”, a nie zaimka „ona”, mówiąc o gościu, który zajął sypialnię jej brata.

- Jasne, że wam pomogę! – ożywiła się Madzia, zdając sobie sprawę, że jest to okazja, by ze swojej listy wrogów skreślić kolejną pozycję.

- Serio? – zdziwiła się Jess. – To znaczy… dzięki.

- Podziękujesz po skończonej pracy. Pokażcie, co macie dokładnie zrobić.

- Chodź z nami! – nakazała Jess, przywołując ją gestem ręki.

Beverly uśmiechnęła się pokrzepiająco. Rodząca się między córką i gościem nić porozumienia niewątpliwie ją cieszyła i pozwoliła na chwilę zapomnieć o synu, który znajdował się w obecnej chwili daleko.

Madzia natomiast nie mogła uwierzyć, jak bardzo podczas trzech godzin wspólnej pracy zmieniły się jej relacje z siostrą Natha. Jess wypytywała o różne rzeczy, chichotała, kiedy oglądały żenujące teledyski polskich gwiazd na youtube, chciała znać najgorsze polskie wyzwiska, starała się nieudolnie wymówić nazwę rodzinnego miasta Madzi… Zbliżyły się do siebie i nawet jej przyjaciółka, dotychczas cichutka i „przyczajona”, również starała się wciągnąć w wir rozmowy. Projekt wykonały dosyć szybko, potem obejrzały wspólnie „Glee”, co okazało się ich kolejną wspólną cechą. No i obie nie znosiły Kurta i Mercedes.

- Szkoda, że dopiero teraz widzę, że równa z ciebie dziewczyna – oświadczyła Jess, rzucając się na swoje łóżko, kiedy jej koleżanka poszła już do domu. Za oknem było ciemno, a one zajadały uprażony przez Beverly popcorn i oglądały filmiki z The Wanted na youtube. – Myślałam, że jesteś jakąś napaloną fanką, dlatego nie byłam zbyt… uprzejma.

- A ja myślałam, że jesteś zazdrosna o brata i dlatego tak denerwuje cię wszystko, co jego dotyczy – przyznała szczerze Madzia, a Jess pokiwała głową.

- Rzeczywiście, tak to wyglądało. Ale kocham Natha, cieszę się, że spełnia swoje marzenia. Jeśli i dla mnie nadarzy się kiedyś taka okazja, będę wdzięczna, ale póki co, kibicuję jemu.

- To bardzo ładnie z twojej strony.

- Cóż, taka już jestem. Super siostra. – zachichotała Jess. - A ty masz rodzeństwo? – spytała.

- Starszą siostrę. Została w Polsce – wyjaśniła Madzia, zdając sobie sprawę, że po powrocie będzie miała starszej siostrze sporo do opowiedzenia.

- Ile jest między wami lat różnicy? – Nie pytała z grzeczności, tylko z czystego zainteresowania i chęci poznania bliżej nowej koleżanki, co bardzo się Madzi spodobało. Rozsiadła się wygodniej i opowiadała.

- Pięć.

- No to prawie jak ja z Nathem. Ale siostry mają inaczej. Dogadujecie się? – drążyła dalej Jess.

- Raczej tak. Przeważnie. Jest sporo kłótni, ale lubimy te same rzeczy no i mamy podobne poczucie humoru, więc…

- Tęsknisz za nią, co?

- Nie. Wcale nie. – Madzia zaparła się i zadumała się przez chwilę, czy rzeczywiście mówi prawdę. Może trochę brakowało jej domu, ale przecież za niecałe dwa dni zobaczy bliskich. A utracona szansa przyćmi radość z zobaczenia uśmiechniętych twarzy po tej krótkiej lecz dalekiej rozłące.

- Ja tęsknię za Nathem. Cały czas. I jakkolwiek dwuznacznie to zabrzmi, cieszę się, że jego wąż dotrzymuje mi towarzystwa.

Roześmiały się. Kolejnego tematu nie zaczęły, bo Beverly zawołała je na gorące kakało i oglądanie programu, w którym mieli wystąpić chłopacy ze świąteczną piosenką. Bawiły się bardzo dobrze i teraz Madzia mogła z ręką na sercu powiedzieć, że czuła się tu prawie tak dobrze, jak w domu.

Przed północą już spała, ale obudziły ją jakieś ciche głosy w pokoju, wyszła więc, zobaczyć czy przypadkiem dom nie jest okradany. Niepewnie wyjrzała zza ściany i ujrzała Natha obcałowywanego przez matkę.

- Mamo, widzieliśmy się kilka godzin temu! – oznajmił ze śmiechem, odbierając od niej torbę z upranymi rzeczami, o której wcześniej najwyraźniej zapomniał.

- Wiem, wiem… Ale fakt że nie zobaczymy się tak długo… Jest ponad moje siły – wyjaśniła kobieta.

Madzia ziewnęła głośno, czym zwróciła na siebie ich uwagę i mimo półmroku panującego w pomieszczeniu została zauważona.

- Hej, Maggie! Rozmawiałem z chłopakami i chcemy odwieźć cię w na lotnisko, nie masz nic przeciwko? To znaczy… i tak będziemy na lotnisku, bo lecimy na koncert. – Odezwał się z uśmiechem Nath, widząc koleżankę, nieśmiało spozierającą na niego zza ściany.

- Byłoby mi… bardzo miło – odpowiedziała, przeciągle ziewając.

- Wybacz, że cię obudziłem. Wpadłem tylko po to. – Podniósł torbę z praniem. – Dobranoc. I do zobaczenia.

Pocałował matkę w policzek, a do Madzi kiwnął tylko głową. Wróciła do pokoju, a rano nie była pewna, czy to, co się wydarzyło, nie było tylko snem. Beverly wyprowadziła ją z błędu. Chłopacy rzeczywiście zamierzali ją odprowadzić na lotnisko.

Dwa dni do odlotu minęły jak z bicza strzelił. Do południa Madzia pomagała Beverly w pracach domowych, a po południu przebywała  z Jess, coraz bardziej się do niej przekonując. Okazało się, że dziewczyna świetnie śpiewa. Chciała nawet wciągnąć we wspólne karaoke Madzię, ale ta za bardzo się krępowała i w ostateczności wysłuchała tylko koncertu w wykonaniu młodszej siostry Natha.

Dzień wyjazdu nadszedł niespodziewanie szybko. Madzia była podekscytowana, że na lotnisko odwiozą ją chłopacy, ale jak się okazało, nie mieli czasu przyjechać na przedmieścia, została więc odebrana przez Jayne, która uprzejmie oznajmiła, że z zespołem spotkają się na lotnisku. Cieszyło ją, że będą mieli sporo czasu przed odlotami samolotów. Oznaczało to, że będą mogli spędzić ze sobą czas na wspólnej pogawędce.

W samochodzie Jayne opowiadała o trasie chłopaków, pierwszym koncercie, który okazał się sukcesem, mimo iż zespół bardzo się tremował. Wspominała też, że na dwa dni przed świętami chłopcy dają koncert w Londynie i mają rozjechać się do swoich domów dopiero po nim. Madzia słuchała jej z uwagę, żeby w razie ewentualnego pytania móc się ustosunkować do odpowiedzi. Bardziej zajęta była jednak kasowaniem połączeń przychodzących i wiadomości głosowych na byłym służbowym telefonie.

Liam, Liam, Liam… Przesuwała palcem po dotykowym ekranie i nie mogła nadziwić się, ile wysiłku włożył w to, żeby się z nią skontaktować. Chciała zupełnie zignorować wiadomości, ale może chodziło o zwrot Zaynowi jego konsoli, którą nadal miała ze sobą?

- Zostawię samochód na parkingu – oświadczyła Jayne, wyrywając Madzię z rozmyślań. – A ty wejdź już do budynku, chłopcy powinni gdzieś się kręcić.

Dziewczyna pokiwała głową, zabrała swój bagaż i udała się do terminalu. Ani śladu rozszalałych bolidów. Nie miała ochoty przemierzać lotniska w poszukiwaniu rozwrzeszczanych fanek, które odprowadzały zespół na ich lot. Przysiadła na ławce i zdecydowała się czekać z telefonem w ręce na kolejny telefon od Liama, który tym razem by odebrała. Na ziemię sprowadziły ja krzyki i piski nastolatek. Spojrzała w stronę, skąd dochodziły i ujrzała Sivę i Jaya wystających głowami ponad tłum. Ten pierwszy nawet jej pomachał, co przyjęła z uśmiechem na twarzy, bo nie była pewna, czy przyglądał jej się na tyle, by ją rozpoznać w innym otoczeniu. Kiedy stanęła na ławce, ujrzała też pozostałych członków zespołu, którzy byli nieco niżsi.

- Trochę to potrwa – oznajmiła Jayne, która nagle wyrosła za jej plecami.

- Ciężki kawałek chleba, co? – spytała Madzia, a kobieta pokiwała głową i rozłożyła bezradnie ręce.

- Takie uroki sławy - skwitowała Jayne. - Przejdźmy przez odprawę – oświadczyła na głos, żeby chłopcy słyszeli.

Było to jedyne wyjście, by uwolnić się od natrętnych dziewczyn. Siva podążył za dziewczynami bardzo szybko, najwyraźniej nie przepadał na rozdawaniem autografów i pozowaniem do zdjęć. Dołączył do nich Max, który oderwał się od obcałowujących go dziewczyn.

Jakaś napalona laska zabrała Nathowi czapkę, żeby go zatrzymać.

- Chodź, Nath, kupię ci nową! – krzyczała Jayne, próbując przekabacić chłopaka na swoją stronę. Tom kończył podpisywanie autografów, a Jay pozował jeszcze do zdjęć z jakimiś fankami, ale wiedzieli, że muszą się spieszyć, żeby nie zostać zatrzymanymi na wieki wieków przez te napalone dziewczyny. Dla Natha natomiast czapki były rzeczą świętą i gdyby mógł, zostałby tutaj, by jedną  z nich uratować.

Madzia widząc, że zanosi się na długie oczekiwanie, podeszła do dziewczyny od tyłu i wyrwała jej czapkę chłopaka.

- Możemy iść – oznajmiła, ruszając dumnie przed siebie i po drodze zabierając swoją walizkę i torbę.

Słyszała jakieś niezadowolone głosy. Niektóre dziewczyny rozpoznały ją ze zdjęć w gazetach i wołały coś niezbyt zrozumiałego. Nie chciała się zastanawiać czy to wyzwiska czy ataki zazdrości. Przepuściła chłopaków przed siebie, żeby mogli przejść przez odprawę, a sama zaczęła szamotać się z kolczykiem, który mógł zabrzęczeć w bramce.

- Maggie! – usłyszała krzyk i obróciła się, upuszczając fioletową perełkę, którą wyciągnęła z ucha.

Ku swojemu zdumieniu ujrzała biegnącego w jej stronę Liama, który najwyraźniej nadepnął na upuszczony przez nią kolczyk, bo wywinął orła i z impetem uderzył plecami o ziemię. Nie zastanawiała się długo. Podbiegła do niego w okamgnieniu, zdając sobie sprawę, że może być sprawczynią zamieszania.

- Co ty tutaj robisz? – spytała, unosząc lekko jego głowę i sprawdzając, czy żyje. – Wszystko w porządku?

- Tak… Tylko stłukłem sobie kość ogonową – oświadczył chłopak, siadając na obolałej dupie.

- Co się stało? – krzyczała Jayne zza odprawy, a Madzia odkrzyknęła jej, że wszystko w porządku i nie muszą się martwić. Obiecała zaraz do nich dołączyć.

Ochroniarz zainteresował się zamieszaniem, ale wszystko wydawało się być w normie, wrócił więc do odprawiania pasażerów. Grupka fanek The Wanted stała zbyt daleko by rozpoznać Liama, nie został więc przez nie zaatakowany.

- No więc co tutaj robisz? – spytała, pomagając mu wstać.

Złapał się za głowę. Chyba widział gwiazdki, bo potrząsnął nią dosyć energicznie i przeniósł wzrok na nią.

- Zostać z nami, Maggie. Nie wracaj do domu. Nie zmarnuj tej szansy.

- Co? – spytała zszokowana.

Wokół pasażerowie czekający na odprawę gapili się na nich jak na żegnających się kochanków. Scena niewątpliwie przypominać mogła im te, które oglądali w dennych komediach romantycznych.

- Pojedź z nami w trasę. Poznasz nowych ludzi, zobaczysz nowe miejsca… Masz na nas dobry wpływ, dzięki tobie nie ulegamy presji sławy. Przypominasz nam, że jesteśmy normalnymi chłopakami.

Niezupełnie normalnymi, pomyślała. Uczucie to wzrosło, gdy poczuła, jak łapie ją za ręce i przyciąga je do swojej klatki piersiowej.

- Zostań – ponowił dziwaczną prośbę.

- Chłopacy wiedzą, że tu przyjechałeś? – spytała, żeby grać na zwłokę.

- Cóż… Jeszcze im o tym nie mówiłem. Dzwoniłem do ciebie od jakiegoś czasu, ale nie odbierałaś…

- Zaraz… Czyli sam podjąłeś inicjatywę zatrzymania mnie w Londynie? – wyrwała mu ręce z uścisku i spojrzała na niego spode łba. Sytuacja była bardzo dziwna.

- No… tak. – Zmieszał się.

- A skąd w ogóle wiedziałeś, że akurat dziś lecę do domu?

- Mówiłaś, zapomniałaś?

- Wspominałam tylko, że pod koniec tygodnia.

- No właśnie. A mamy piątek.

- A skąd znałeś godzinę? – drążyła, a on był coraz bardziej zmieszany. Odwrócił wzrok i zaczął przeczesywać włosy ręką.

- Znalazłem mamę Nathana na twitterze i ją zapytałem – oświadczył w końcu.

Najwyraźniej Beverly chciała ją wyswatać z chłopakiem, którego uważała za „ciacho”. Skoro gazety złączyły ich w parę, najwyraźniej liczyła na to, że przepowiednia się spełni.

- Czyli nie przyjechałeś tu, by odebrać konsolę Zayna? – spytała Madzia z nadzieją, a on zdecydowanie pokręcił głową. – Więc jak to sobie wyobrażasz?  Zamieszkam na lotnisku? Będę się chować przed Danielle?

- Liczyłem, że zostaniesz z nami – przyznał, jeszcze bardziej zawstydzony. Jak on to robił, że walił takie kacapoły, a się nie czerwienił?

- Liam, ja mam bilet na samolot! Nie mam tu co robić. Nie mam pracy, wracam do domu. Poinformowałam już moich rodziców. Nie mogę przecież nocować w twoich pokojach hotelowych do końca życia! – ostatnie zdanie wykrzyczała, przez co zwróciła na siebie uwagę kilku pasażerów.

Szybko zamilkła, bo bała się, że ktoś z nich wyśle cynk do gazety i kolejnego dnia ukaże się jakiś obraźliwy i nieprawdziwy artykuł. Ostatnio zrezygnowała z czytania prasy i portali plotkarskich, żeby się nie denerwować. Wystarczyła jej pamiątka w postaci jednego egzemplarza z nią i chłopakiem na okładce. W końcu fajnie było się pochwalić pierwszą stroną.

- Maggie, idziesz? – rozległ się donośny głos Maxa, który nie był zbyt zadowolony, że rozmawia ona z członkiem wrogiego zespołu.

- ZARAZ! – wrzasnęła tak wściekle, że na chwilę się przerazili, ale szybko zaczęli chichotać, co zignorowała, jako że byli dosyć daleko od niej, Liama i tej niezręcznej sytuacji.

- Doceniam gest, ale podjęłam już decyzję, że wracam do domu – zwróciła się do Liama, który spuścił głowę. – Przepraszam. - Pokrzepiła go jednym smutnym uśmiechem i odwróciła się w stronę odprawy.

Co ja robię, pomyślała. Przecież na to czekała, na kolejną szansę zostania w Anglii najdłużej jak się da. Odwróciła się na pięcie i nieco zawstydzona pocałowała go w policzek na pożegnanie.

- Drodzy pasażerowie! Ze względu na panujące warunki atmosferyczne i zbliżającą się wichurę, wszystkie loty zostają odwołane. – Głos spikerki był jak zbawienie a jednocześnie jak przekleństwo. Stała tak oko w oko z Liamem i nie wiedziała, co ze sobą zrobić.

- Musimy wziąć autobus! – krzyczała spanikowana Jayne, ponownie przeciskając się przez odprawę. – Nie zdążymy do na próby! – Wyciągnęła telefon komórkowy i zaczęła wydzwaniać. – Maggie, na miłość boską! Masz pracę od ręki, tylko skołuj mi podwójne espresso! W tym stresie nie przeżyję z nadmiarem testosteronu, musisz jechać z nami!

- A samolotem i tak dziś nie polecisz! – ucieszył się Nath, kładąc jej ręce na ramionach i pojawiając się znikąd.

- A co on tu jeszcze robi? – spytał Max spode łba, spoglądając na Liama.

- Nie macie czasem jakiegoś koncertu, Payne? – dodał Tom, przyjmując waleczną pozę.

- Przyszedł się pożegnać – wyjaśniła Madzia, spoglądając na chłopaka, który miał minę zbitego psa. Dlaczego tak mu zależało, by ją tu zatrzymać? Zakochał się? To było niedorzeczne, prawie się nie znali! I choć swoje przeżyli, traktowała go jak kumpla.

- Tak. Właśnie po to przyszedłem. – Pocałował ją w czoło, machnął chłopakom i ruszył w stronę wyjścia.

Rozwrzeszczane fanki nie miały pojęcia, czy rzucić się na niego czy na członków The Wanted, którzy opuścili odprawę. Zdecydowały się na tych drugich, którzy jednak nie mieli czasu z nimi rozmawiać, jako że bardzo śpieszyli się, by zdążyć do Brighton na próby przed koncertem.

- Maggie, to co będzie z tą kawą? – spytała Jayne, przyglądając się dziewczynie, która zamyślonym wzrokiem odprowadzała Liama do drzwi.

- Ja mogę przynieść za nią! – oświadczył Siva, ochoczo przyznając, że żeby tylko z nimi została, może ją wyręczać w zadaniach asystentki.

- Taki był plan od początku? – spytała Madzia, a Jayne wzruszyła ramionami.

- Przecież nie mogłam przewidzieć, że odwołają loty.

- W takim razie pędzę po to espresso, a wy uciekajcie, zanim te dziewczyny znowu będą próbowały ukraść Nathowi czapkę – zobowiązała się dziewczyna, a chłopak spojrzał na nią spode łba.

- Czy to znaczy, że jedziesz z nami?

- Jasne, że tak! Ale muszę zadzwonić do domu, bo moja mama dostanie świra, jak dziś nie przyjadę. – Madzia złożyła ręce na piersi i zrobiła minę najlepszego negocjatora.

- Kochana, w autokarze będziemy mieli tyle czasu żeby przedyskutować wszystkie postulaty, że zatęsknisz za domem! – roześmiała się Jayne. – A teraz poproszę o kawę – przypomniała dziewczynie, która zostawiła swoje walizki pod opieką chłopaków i nieco śmiesznym kaczkowatym biegiem udała się w stronę kawiarni, by już po chwili dołączyć do nich na zewnątrz.

Sama nie zdawała sobie sprawy, jak szybko rozegrały się wydarzenia w następnej godzinie. Wpakowali się w auto i ruszyli w stronę miejsca, gdzie czekać miał na nich autobus.

- Trzeba było od razu nim pojechać – stwierdziła Jayne, wgryzając się w burrito, kiedy już jechali autostradą w stronę Brighton. Po kawie zrobiło jej się lepiej, a według zegara nie mieli się co martwić, że będą spóźnieni. – Nie wierzę, że Patrick tak dziwnie to wszystko pozałatwiał. Kto go w ogóle zatrudnił?

- Ty, nie pamiętasz? – spytał Max, który siedział przy stoliku naprzeciw kobiety, z seledynowym kapturem na głowie. Wyglądał jak złośliwy elf, ale Madzia starała się z niego nie nabijać, bo najwyraźniej był przewrażliwiony na punkcie swojego wzrostu.

- Wytwórnia – poprawił go Nath, z niepokojem ogarniając swoje burrito na talerzu i przenosząc wzrok na Toma, który pałaszował swoje. – Jay, masz jeszcze coś wegetariańskiego? Tom znowu będzie miał problemy z wypróżnianiem.

- Ja nie mam problemów z wypróżnianiem – zaparł się chłopak, wycierając sos, kapiący mu po brodzie. – To wy macie problem z moimi wypróżnieniami.

- Możecie przestać używać tego słowa? – krótką wymianę zdań przerwała Jayne, której najwyraźniej włos zjeżył się na plecach na myśl, że Tom mógłby korzystać z wspólnej toalety w autokarze do „niecnych celów”.

- W porządku. Ale nie będę jadł żadnego wegetariańskiego gówna – zaparł się Tom, głośno bekając.

Tortilla, którą zajadał Jay wyglądała znacznie bardziej apetycznie niż burrito, z którego wylewał się brązowy sos i zmielone mięso. Madzia zdawała sobie sprawę, że ma umorusaną brodę, dlatego przy każdym kęsie, skrupulatnie ją wycierała, żeby nie przysparzać chłopakom powodów do śmiechu.

- Proponuję wznieść toast! – oznajmił Nath, unosząc w górę plastikowy kubek z herbatą mrożoną, którą mimo panującego na zewnątrz ziąbu żłopali bez ustanku. – Za to, że Maggie zostaje z nami.

Chłopcy ochoczo dołączyli się do toastu, a dziewczynie zrobiło się bardzo miło. Otarła sos z burrito i wstała, dołączając do nich. Nath złapał serwetkę i wytarł jej opuszczoną plamkę na policzku, co sprawiło, że zarumieniła się na twarzy, ale najwyraźniej nikt poza Jayne tego nie zauważył, bo chłopcy byli zajęci układaniem się do zakładu, czy Jay zdoła wypić cała szklankę herbaty mrożonej w czasie krótszym niż mleko. Madzia dowiedziała się, że pobił jakiś rekord, ale grzecznie odmówiła, kiedy zaproponowali jej wzięcie udziału w wyzwaniu. Nath i Jayne również spasowali. Tom i Max, jako że byli najbardziej zawzięci w boju, musieli spróbować, a Siva dołączył do zadania chyba tylko dlatego, żeby znowu nie zostać gdzieś z boku.

Madzia została wyznaczona jako sędzina, która bezstronnie musiała przyznać bezapelacyjne zwycięstwo Jayowi, który wykonał pokraczny taniec zwycięstwa, podczas gdy Max się denerwował, że znowu przegrał. Zobowiązał się ćwiczyć codziennie, wypijając po kilkanaście szklanek płynów.

- Ale żołądek ci się rozciągnie – zauważyła Jayne.

- Właśnie! – dodał Tom. – I nie będziesz już miał takich wspaniale wyrzeźbionych mięśni. – Chłopak czule pogłaskał kumpla po brzuchu, czym rozbawił Madzię.

- Czy ja nie mogę być najlepszy choć w jednej rzeczy? – spytał Jay, rozkładając bezradnie ręce na widok nadąsanego kolegi.

- Cóż, o Pandorze i jaszczurkach wiesz wszystko, a na cud nie można liczyć. – Max wzruszył ramionami.

Madzia nie bardzo wiedziała, o co chodzi. Jay miał na ręku wytatuowaną jaszczurkę no i kiedyś wspominali, że uwielbia „Avatara”, ale nie wyłapała tego ze słów Łysego. Na szczęście miała koło siebie Natha, który wyjaśnił jej wszystko. Osobisty tłumacz, to jej się podobało.

- Papugujesz po nas wszystko? – spytał Tom, przedrzeźniając najmłodszego członka zespołu.

- Nie. Chcę, żeby Maggie wszystko zrozumiała.

- I dlatego mówisz tak wolno? – wtrącił Jay, a do Madzi zwrócił się. – Można zasnąć w przerwie między jego słowami.

- Nie jest aż tak źle – zaśmiała się dziewczyna. – Przynajmniej ze wszystkim nadążam. Moja mama kazała czekać na każdą puentę tak długo, że zapominało się początek dowcipu. A mówimy przecież w tym samym języku. Nath jest po prostu miły.

- No właśnie, jestem po prostu miły! – zaparł się chłopak, składając ręce na piersi.

Rozmawiali jeszcze o jakiś pierdołach, a Madzia nie mogła powstrzymać myśli, które odpływały gdzieś daleko w stronę innego zespołu. Żal jej było Liama, który specjalnie przyjechał na lotnisko, żeby ją zatrzymać. Żal było Lou, który tak uroczo wypowiadał jej imię w oryginalnej formie. Żal było Harry’ego, który bez jej dobrego wpływu pogrąży się pod wpływem starej wiedźmy, Caroline Flack. Żal było nawet Zayna, który rzekomo się w niej podkochiwał i Nialla, który będzie tylko dziecinniał z dnia na dzień.

- O czym tak uparcie rozmyślasz? – spytał Nath, kiedy reszta chłopaków udała się do części sypialnej autobusu, by się zdrzemnąć.

- Szczerze? O One Direction – przyznała.

- Liczyłem na odpowiedź, że tęsknisz za domem.

- Naprawdę tak się nie lubicie z chłopakami? Rywalizujecie na polu muzycznym i w zupełności to rozumiem, ale jeśli chodzi o życie prywatne, to…

- To mamy chyba powód, by ze sobą walczyć, nie sądzisz? Przez ostatni tydzień byłaś w sumie kartą przetargową. – Urwał, bo zabrzmiało dziwnie. – Nie obrazisz się chyba, co?

Pokręciła głową. Nie mogła się na niego gniewać, głównie dlatego, że nie zrozumiała dokładnie co powiedział, a sens słów dopowiedziała sobie sama. Cóż, był uroczy, nie można było mu tego odmówić.

- A ty nie jesteś czasem zmęczony? – spytała Madzia, widząc, że Jayne siedzącej po drugiej stronie autobusu zamykają się oczy.

- Nie. Przed koncertem lubię posłuchać muzyki i się odpowiednio nastroić – wyznał. Wyciągnął z kieszeni i’Phone’a ze słuchawkami i wcisnął sobie jedną do ucha. – Masz ochotę? – spytał, podsuwając jej pod nos drugą słuchawkę, ale pokręciła głową.

Spojrzał na nią spode łba i nie mogła się dłużej zapierać. Co innego miała robić? Mogła gapić się przez okno, ale wtedy by zasnęła i po przebudzeniu byłaby jeszcze bardziej nieprzytomna niż teraz. Usiadł koło niej i oboje włożyli sobie po jednej słuchawce do ucha. Siedział zbyt blisko, niemalże czuła jego oddech na karku. Poczuła się nieco nieswojo, ale on zachowywał się swobodnie i podśpiewywał pod nosem, postanowiła się więc odprężyć.

Zasnęła. Obudziło ją lekkie stukanie w ramię, co przyjęła z przerażeniem, bo początkowo nie wiedziała, co się dzieje. Zaspana spojrzała w miejsce, na którym siedział Nath. Było puste. Jayne domyśliła się po jej pytającym wzroku, co chce wiedzieć.

- Zasnęłaś mu na ramieniu, a nie chciał cię budzić, więc delikatnie się przełożył na bok i poszedł posłuchać muzyki do chłopaków. Oni mają twardszy sen – wyjaśniła kobieta.

Pięknie. Kolejny przypał do kolekcji. Widział ją w bieliźnie, teraz zasnęła mu na ramieniu.

- Która godzina?

- Dopiero czwarta. Spałaś niecałe pół godziny, spokojnie. Pomyślałam tylko, że nie chcesz zasypiać na chwilę, żeby nie być później jeszcze bardziej nieprzytomną.

- Dziękuję. – Dziewczyna odetchnęła z ulgą, że kobieta miała głowę na karku.

- Masz ochotę na herbatę? Nie mrożoną, zwykłą. Z mlekiem na przykład? – spytała z troską Jayne, która najwyraźniej była zadowolona z posiadania w autokarze osoby płci pięknej do towarzystwa. Chłopcy byli mili, ale potrafili dać w kość.

Madzia nigdy nie piła herbaty z mlekiem i była pewna, że jej nie zasmakuje, ale nie chciała nic mówić, tylko piła łyk za łykiem tą ciecz o nieciekawym kolorze. Anglicy mieli dziwne gusta.

- Też mi się prawie przysnęło, ale na szczęście doszłam do siebie i przygotowałam to… - Jayne podała Madzi plik papierów, w których dziewczyna dostrzegła trzy egzemplarze umowy (dla niej, dla Jayne i dla wytwórni), wzór zgody opiekunów prawnych na podjęcie pracy osoby przed ukończeniem osiemnastego roku życia oraz kwitek o ubezpieczeniu zdrowotnym i od wypadku.

- Jako termin próbny wpisałam pół roku – oświadczyła kobieta, wskazując Madzi miejsca, gdzie ma się podpisać. – Przeczytaj na spokojnie, a potem podpisz. Potrzebuję też adres twoich rodziców, by wysłać im zgodę. Będę miała przez to problemy, bo powinno to być załatwione osobiście, ale raczej z tym będzie ciężko, co?

Madzia pokiwała głową ze zrozumieniem, bo podobną procedurę już przeżywała.

- Musisz też wiedzieć parę faktów poza umową. Tom, Max i Siva mają stałe dziewczyny, może się więc zdarzyć tak, że podczas trasy będziesz się na nie natykać, kiedy będą ich odwiedzać. Nie masz nic przeciwko? – Kobieta spojrzała na nastolatkę spode łba.

Jej pytanie zabrzmiało raczej jak nakaz trzymania się z dala od zajętych chłopaków, żeby nie robić problemów podobnych do tych, które wyniknęły z Liamem. Na pewno czytała gazety, siedziała w końcu w biznesie. Widziała, co wypisały o jej nowej asystentce i wokaliście konkurencyjnego boysbandu.

- Będziesz zajmować się głównie przynoszeniem mi kawy, bo jestem od niej uzależniona. Nie będę cię pakować w żadne trudniejsze zadania, bo słabo znasz język, a naprawdę nie chcę, żebyś czuła się niekomfortowo w obcym kraju.

Madzia ponownie pokiwała głową. Miło było ze strony Jayne, że nie chciała jej obciążać, tak jak to robił poczciwy Joe (tyle się ostatnio działo, że zupełnie o nim zapomniała). Ale nazywanie jej umiejętności językowych słabymi było chyba lekko przesadzone. A może nikt nie mógł jej zrozumieć? Może powinna odzywać się jeszcze mniej, żeby się nie ośmieszyć? Z rozmyślań wyrwały ją dalsze wskazówki.

- Dostajesz służbowy telefon, z którego, oczywiście, możesz dzwonić do domu kiedy masz ochotę, ale w granicach rozsądku no i nie w godzinach pracy, które są nienormowane. – Zdanie złożone było dość skomplikowanie, ale Madzia wszystko zrozumiała, jako że spodziewała się takiego obrotu sprawy. Dodatkowo trzeci telefon to było coś (jeden miała od Jess, drugi od Julii Warner).

Siedziała, dopijając resztki niedobrej herbaty z mlekiem. Zastanawiała się, kiedy wreszcie będzie mogła umyć głowę. Nie chciała pokazywać się chłopakom w przetłuszczonych włosach.

- Zatrzymamy się w hotelu w Brighton na jedną noc. Nie masz nic przeciwko, by dzielić pokój ze mną? Jesteś trochę nieplanowanym członkiem ekipy – powiedziała Jayne, jakby czytając jej w myślach.

Oczywiście, że nie miała nic przeciwko. A jaka była alternatywa? Spanie tu w autokarze? Z grubym kierowcą? A może w łóżku któregoś z chłopaków? Natha? Potrząsnęła głową, by oddalić od siebie tę myśl. Sytuacja z Liamem wystarczyła jej za przygody łóżkowe do końca życia, nie mogła nawet wyobrazić sobie siebie pod tą samą kołdrą, pod którą spałby najmłodszy członek The Wanted.

- Nie muszę chyba mówić, że wszelkie romanse są zabronione? – spytała Jayne, uważnie przyglądając się zamyślonej Madzi, która zdała sobie sprawę, że wszystkie dywagacje rozgrywające się w jej głowie miały miejsce równocześnie z obserwowaniem Natha krzątającego się po części sypialnej. Zasłonkę zostawił odsłoniętą i dopiero teraz zauważyła, że chodzi w kółko i podśpiewuje. Na jej twarzy wykwitł rumieniec, bo Jayne po raz kolejny odgadła, co chodziło jej po głowie. Cóż, może niezupełnie… - To jest moment, w którym należy oddzielić profesjonalizm od uczuć. Rozumiem, że lubisz chłopców i vice versa, ale… nie chcę czytać nic takiego… - Kobieta odwróciła w stronę swojej nowej pracownicy laptopa, który stał na stole, przy którym siedziały.

Na portalu plotkarskim najczęściej czytaną wiadomością było…

- „Rozstanie kochanków”… - przeczytała Madzia na głos, z początku nie wiedząc, co to ma z nią wspólnego.

Jayne kliknęła odsyłacz i już po chwili na ekranie wyświetliło się zdjęcie, na którym nastolatka z troską pochyla się nad twarzą Liama w odległości dziesięciu centymetrów.

- Co?!

- Jakiś pasażer zrobił wam to zdjęcie – oświadczyła kobieta. – Technologia idzie do przodu, każdy może być fotoreporterem. Piszą tu, że gazeta, która wydrukowała informację dziś rano zapłaciła za zdjęcia sto tysięcy funtów.

- Zdjęcia? To tego jest więcej?! – uniosła się Madzia.

Przybrała tak donośny ton, że w pomieszczeniu zjawił się zwabiony hałasem Nath.

- Coś się stało? – spytał zatroskany, a Jayne  w odpowiedzi odwróciła w jego stronę monitor laptopa, na którym przeczytał na głos. – „Liam Payne, który ostatnio rozstał się ze starszą od siebie tancerką Danielle Peazer, tym razem porzucony. Polka Magdalena Dalasinski (15-18?), dla której zostawił swoją dziewczynę, zerwała z nim na oczach kilkunastu świadków na londyńskim lotnisku. Para po dwutygodniowym gorącym romansie nie wytrzymała presji prasy i zdecydowała się na rozłąkę. Wokalista One Direction próbował powstrzymać dziewczynę przed powrotem do domu, ale dostał kosza. Po romantycznej scence na lotnisku, został porzucony przez dziewczynę, którą w międzyczasie łączono też z Nathanem Sykesem (18), członkiem konkurencyjnego boysbandu The Wanted. Ptaszki ćwierkają, że Polka potrafi dobrze dobierać sobie chłopaków i daleko zajdzie w brytyjskiej branży muzycznej. Już rozpoczęła wojnę między fanami wrogich zespołów. Czy złamie kolejne serce? Czas pokaże.” Ale kaszana…

Nath złapał się za głowę i suwakiem zaczął przesuwać po ekranie, by obejrzeć zdjęcia. Oprócz starych, archiwalnych (w tym pamiętne zdjęcie Madzi w bluzie Liama), pojawiły się te z lotniska. Dziewczyna czule podtrzymująca głowę chłopaka, pocałunek w policzek, jego smutne oczy, gdy odchodzi… Nie ma co, ktokolwiek zrobił te zdjęcia, miał talent. Wszystko wyglądało jak melodramatyczne rozstanie kochanków. Zaraz, tylko że żadnymi kochankami nie byli!

- Spójrz na to z dobrej strony – poradził Nath, obejmując ją ramieniem. – Zakończyłaś z nim związek, więc już nic nie napiszą.

- Tak, teraz będą mnie śledzić, żeby wyłapać komu następnemu złamię serce. – Wyrwała się z jego uścisku, przypominając sobie o słowach Jayne no i obawiając się, że straci wszystkie fanki, kiedy ktoś zrobi im zdjęcie w dwuznacznej sytuacji. – Nie wiem, czy zostanie tu było dobrym pomysłem.

- Byłaś w łazience po Tomie? – spytał Jay, który właśnie pojawił się w pomieszczeniu po krótkiej drzemce.

- Nie, idioto! – skarcił kumpla Nath i pokazał mu zdjęcia z lotniska.

- Patrz na Maxa na drugim planie! – zachichotał Jay, ignorując zupełnie Madzię w niewątpliwie intymnej sytuacji z członkiem 1D. – Wygląda jakby chciał się rzucić na Liama!

Spojrzeli na fotografię jeszcze raz i rzeczywiście trochę się roześmiali, widząc mordercze spojrzenie Łysego.

- Ty chyba nie dostrzegasz powagi sytuacji. Teraz mamy w zespole sześciu celebrytów, którzy będą stałymi bywalcami na Sugar Scape – oświadczyła Jayne, upijając ostatni łyk herbaty z mlekiem, która jej bardzo smakowała.

Madzię przeszedł dreszcz, ale nie wiedziała czy z powodu artykułu i zdjęć, czy po prostu przypomniała sobie ohydny smak napoju. Przynajmniej ciasteczka były dobre.

- Kto będzie stałym bywalcem na Sugar Scape? – spytał Tom, który opuścił łazienkę. Po strawionym burrito musiał spędzić tam nieco czasu, ale Madzia miała teraz za dużo na głowie, by mu go liczyć.

- Maggie – wyjaśnił Nath.

- Acha. A dlaczego?

W odpowiedzi kolega pokazał mu zdjęcia z Liamem na lotnisku.

- Ale wpadka.

- Jaka wpadka? – spytał Max, który pojawił się znikąd, również uśmiechnięty i wyspany.

- Zawołajcie od razu Sivę, bo jeśli jeszcze raz ktoś zapyta, co się stało, dostanę szału – oświadczyła Madzia, próbując opanować odruch łez napływających jej do oczu. Było to bezcelowe.

- Co się stało? – spytał Seev, który wyrósł za Maxem jak jakiś indiański wódz.

Dziewczyna nie wytrzymała, pchnęła ich po kolei na bok, by utorować sobie przejście do części sypialnej, gdzie zasłoniła zasłonkę i przysiadła na którymś z łóżek (nie wiedziała, kto wcześniej na nim spał, może nikt, bo było zasłane). Nagle odechciało jej się płakać a zachciało coś porządnie rozwalić. Złości towarzyszyły mdłości, ale mogło to być spowodowane wypiciem ohydnej herbaty, tego nie była pewna.

Nagle przez zasłonkę wychyliła się chuda rączka, która trzymała telefon. Chwyciła go niepewnie.

- Pomyślałem, że chciałabyś teraz zadzwonić do domu – oświadczył Nath, nie wchodząc jednak do części sypialnej. – Jest służbowy, ale nie krępuj się.

- Dzięki. – Uśmiechnęła się z wdzięcznością, choć nie mógł tego zobaczyć. Wyciągnęła z kieszeni swojego rzęcha i wbiła w nową służbową komórkę numer siostry, która była teraz jedyną osobą, której mogła powiedzieć o krążących po Wielkiej Brytanii plotkach.
- Madzia? - rozległo się po drugiej stronie słuchawki. - Jak ty dzwonisz z lecącego samolotu? – zdziwiła się Monika.
- Skąd wiesz, że to ja?
- Obcy numer. Domyśliłam się. Chcesz, żeby samolot się rozbił? Może zaburzasz jakąś… echolokację. – Było to złe określenie, ale Madzia wiedziała, o co siostrze chodzi.

- Nie przylecę dzisiaj. Zostanę tu jeszcze trochę.

- Co?!

- No… odwołali loty, bo jest kiepska pogoda. A ja znowu pracuję z The Wanted. Mam umowę i w ogóle… Jayne wyśle rodzicom dokumenty do podpisania i będę mogła tu zostać na pół roku, bo tyle wynosi okres próbny.

- Chyba cię pogięło! – wrzasnęła Monika dość agresywnym tonem. – Mama się nieźle wkurzy, jak się dowie, że jednak zostajesz! Przez cały dzień wykonywała tu taniec zwycięstwa, upiekła nawet ciasto!
- To smacznego, bo ja nie wracam.

- No a jak to się stało, że nagle zostajesz?

- No… Na lotnisku odwołali mi lot, a byłam akurat z The Wanted i ich menedżerką Jayne Collins, więc zaproponowała mi pracę no i teraz jadę z nimi autokarem do Brighton na koncert. W ogóle pojadę z nimi w trasę jako jej asystentka. Od kawy, ale zawsze.

- Coś mi się wydaje, że dzwonisz, bo chodzi o coś innego. Inaczej napisałabyś w wiadomości. – Siostra była podejrzliwa i słusznie domyślała się, że coś tu nie gra.

- No bo… Wpisz sobie w wyszukiwarkę internetową Liam Payne, przeczytaj najnowsze wiadomości i wtedy pogadamy.

Pewne było, że stała się osobą publiczną. Po drugiej stronie zaległa chwila ciszy.

- Jesteś tam, Monia? – spytała niepewnie Madzia.

- Zaraz… co?! – wrzasnęła Monika. - Ty… o mój Boże, to… - Dziewczyna co chwilę urywała wypowiedź, najwyraźniej docierały do niej kolejne informacje i zdjęcia. – Madziaaaa!

- No co?!

- Ty miałaś w ogóle zamiar powiedzieć, że masz z nim romans?!

- Kiedy nie mam! To nieporozumienie!

Nath zajrzał przez kotarkę, zaniepokojony krzykami po polsku.

- To tylko mała wymiana zdań z siostrą – wyjaśniła Madzia spokojniej.

- Kto to?! – krzyczała Monia do słuchawki.

- Nathan z The Wanted – oznajmiła niechętnie młodsza siostra.

- Nie wierzę, że to powiem, ale… Daj mi tą całą Jayne Collins.

- Ty chyba jesteś niepoważna! – wrzasnęła Madzia, a Nath zmarszczył brwi. Uspokoiła go. – Nic, nic, siostra próbuje mnie wkręcić, że chce rozmawiać z Jayne.

- Wcale cię nie wkręcam, deklu! Daj mi tą babę, muszę z nią pogadać.

- Nie ma mowy! - zapierała się Madzia, a Nath widząc napiętą atmosferę, podszedł do dziewczyny i zabrał jej słuchawkę, nakazując milczenie gestem palca przyciśniętego do ust.

- Jak ma na imię siostra? – spytał cicho, zasłaniając słuchawkę.

- Monika… - powiedziała zbita z tropu Madzia, by po chwili usłyszeć głęboki, zmysłowy głos Natha odzywający się do jej siostry.

- Cześć, Monica! Miło cię słyszeć. Z tej strony Nathan – odezwał się najuprzejmiej jak umiał, a po drugiej stronie usłyszał pytanie prosto z mostu.

- Czy moja siostra ma romans z Liamem z One Direction? – spytała Monika, zmieniając zupełnie temat.

- Ehm… To tylko nieporozumienie.

- Zawahałeś się!

Była do siebie niepodobna. Rozmawiała z nim, jakby nie było żadnych granic przyzwoitości. Jak mogła krzyczeć na Nathana, który stanął w obronie jej siostry?

- Wcale nie. Po prostu… - próbował się tłumaczyć.

- Dobra, dobra – odezwała się Monika po polsku. – Daj mi Jayne Collins, muszę z nią zamienić słowo.

- Dobra… - Nath był zbity z tropu, ale domyślił się, o co chodzi. 

Żeby załagodzić swój wizerunek starsza siostra Magdy dodała jeszcze:
- Doceniam waszą pracę, robicie kawał dobrej muzy.

Chłopak podziękował, a w stronę Madzi zrobił minę w stylu „twoja siostra jest dziwna” i podał słuchawkę Jayne, która wyszła do części sypialnej by spokojnie porozmawiać z Moniką. Siostra się uspokoiła i nie było słychać jej krzyków w słuchawkę.

- Dobra wiadomość, chłopaki! – oświadczył Nathan. – Siostra Maggie nas zna i lubi!

Rozległy się głośne oklaski chłopaków, którzy przerwali przerabianie zdjęcia Maggie i Liama w Paintcie.

- Co wy robicie? – spytała naburmuszona dziewczyna, zatrzaskując im laptopa Jayne przed nosem.

Spojrzeli na siebie i roześmiali się szczerze. Nawet Siva chichotał, co było dość komicznym widokiem. Madzia machnęła ręką na Toma, Maxa i Jaya, którzy dorabiali Liamowi wąsy w Paintcie i usiadła na małej kanapie. Rozmyślała nad tym, o czym jej siostra rozmawia z Jayne. Była zszokowana, że tak nagle zdecydowała się na konwersację w obcym języku i oderwała się od komputera. Sytuacja musiała być dla niej poważna.

Po upłynięciu kilku minut, kiedy Liam na zdjęciu wyglądał jak stary dziadek, Jayne odsłoniła zasłonkę i pojawiła się w pomieszczeniu. Wszystkie głowy zwróciły się w jej stronę.

- No i co ci tam powiedziała Monica? – spytał Nath, widząc, że kobieta nie chce niczym się pochwalić.

- Chyba nie zaproponowałaś jej pracy?! – krzyknęła zszokowana Madzia, której oczy wyszły z orbit.

- Nie, skąd! – zaparła się kobieta, a nastolatka odetchnęła z ulgą. – Ale przyleci do Londynu i przywiezie podpisane przez twoich rodziców dokumenty.

Madzia nie była pewna, co nastało później. Najprawdopodobniej zemdlała.
~*~

7 komentarzy:

  1. Ale fajnie że Madzia znów pracuję z The Wanted. Nawet nie wiesz jak się z tego powodu cieszę :) Tom i burito lol :D Znowu plotki , ach czy oni w końcu dadzą jej spokój. A no i oczywiście pogodzenie się z Jessicą było fajnie, ale ja się nie zgodzę Kurt jest jedną z moich ulubionych postaci w Glee. Długi wspaniały rozdział, piszesz jak zwykle fenomenalnie. Normalnie zawsze jak patrzę na moją tablicę to czekam aż dodasz rozdział. No i oczywiście czekam na następny. A twój rozdział osłodził mi dzisiejszą lekcję przedsiębiorczości. Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usunęłaś sprawdzanie czy nie jestem robotem :P Dziękuję :*

      Usuń
  2. Oczywiście rozdział jak zawsze świetny, aleee bez ONE DIRECTION!? :(( i jestem zła bo wybrała The Wanted, a nie Liam'a który tak się poświęcił. Potrzebuję jej ponownej współpracy z 1D. Będę czekać na ten moment. I czekam na jakiś romans tym razem prawdziwy. Najlepeij z Liam'em. Bo ciągnie ich do siebie. Dodaj dzisiaj jeszcze jeden rozdział PROOOOSZĘ :) cZEKAM I ŻYCZĘ WENY :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz że to nie jest głupi pomysł, mogłabyś dodać dzisiaj jeszcze jeden rozdział. Proszę :) I dziękuję za miłe komentarze pod moimi rozdziałami, już rozpisuję na kartce co się wydarzy dalej.

      Usuń
  3. Awww, kolejny zajebiaszczy rozdział. :3
    Maxa i uszy należy trzymać z dala od siebie, inaczej może się to dziwnie skończyć. ;P
    Dobrze że Madzia i Jessica w końcu się dogadały. Jess już powoli zaczynała mnie wkurzać! ;)
    Oj, dla Natha czapki są święte, to prawda! Ale czekaj, znowu telepatia!!! U mnie Nathanek też prawie stracił swojego fullcapa. o_0
    Ciekawe jak by wyglądał w realu Liam wywijający orła na kolczyku? ^^
    Aaaa, no i Max jako złośliwy seledynowy elf. :D
    Tom "pogromca toalet" i jego tępe riposty. =D
    A JayBird faktycznie pobił jakiś rekord w piciu mleka, widziałam na YouTube.
    "Naill, który będzie tylko dziecinniał z dnia na dzień", nie no, świetne!!! :>
    Szczerze, to na takie zdjęcia z lotniska zareagowałabym pewnie podobnie jak Jay, nie zawsze "dostrzegam powagę sytuacji." XP
    Ale i tak najlepsze było "-Kto będzie stałym bywalcem Sugar Scape?-spytał Tom (...) -Maggie-wyjaśnił Nath. -Acha. A dlaczego?-w odpowiedzi kolega pokazał mu zdjęcia z Liamem na lotnisku. -Ale wpadka. -Jaka wpadka?-spytał Max (...) -Zawołajcie odrazu Sive, bo jeśli jeszcze raz ktoś zapyta co się stało, dostanę szału!-oświadczyła Madzia (...) -Co się stało?-spytał Seev, który wyrósł za Maxem jak jakiś indiański wódz." Na miejscu Madzi zrobiłabym w tym momencie mega face palma i zaczęła sie śmiać. Nie jestem zbyt poważna. ;D
    Zastanawiam sie jak by wyglądało takie zdjęcie przerobione przez chłopaków, bo po raz kolejny pojawia się "Liam z wąsem" co mnie po prostu rozwala :]
    Normalnie mnie przez ciebie żebra bolą. XD
    Dzisiaj taki koment bez ładu i składu, bo mi miętowa guma Orbit mózg wypaliła. ;)
    Next :***

    OdpowiedzUsuń
  4. jakii długaśny
    normalnie 15 minut czytałam;)
    ale świetny
    naprawde piszesz rewelacyjnie
    podziwiam twój talent
    sory ze poprzedniego nie skomentowałam ale mam duzo nauki
    weny zycze i czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnie zdania mnie rozwaliły !!! :** . Ty masz nieziemski taleent :)))

    OdpowiedzUsuń