wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 20 - "Atak Charlie'go"

Kolejny rozdział dla Was. Znalazłam chwilę, jako że jutro nie będę w stanie nic dodać.
Dziękuję za komentarze :*



W tym rozdziale Magda przeżywa niezbyt przyjemną przygodę z tajemniczym Charlie'm i ponownie spotyka chłopaków z The Wanted.
 
~*~
 
 
Sytuacja nie była wesoła i chłopcy zdawali sobie z tego sprawę, bo wyściskali ją (Zayn nawet nieco za mocno, ale może była przewrażliwiona) i podążyli za przyjacielem, zapewniając, że nie stracą z nią kontaktu.

Kierowca zawiózł ją pod sam dom Beverly, z którego dobiegały odgłosy grającego pianina. Kobieta była dobra w te klocki, Madzia musiała jej to przyznać. Zadzwoniła dzwonkiem, a kiedy nikt nie odbierał, weszła do domu po cichu, by nie przeszkadzać gospodyni w prowadzonych z dziećmi lekcjach. Ku swojemu zdziwieniu stwierdziła, że przy pianinie siedzi chudy chłopak z czapką z daszkiem włożoną na bok, co mogło oznaczać tylko jedno.

- Nath? – spytała niepewnie, a on tak się przestraszył, że uderzył głucho w pianino.

- Maggie… - odwrócił się na miejscu siedzącym i spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Najwyraźniej nadal chował urazę za to, jak przebiegło ich pożegnanie.

- Jestem ci winna przeprosiny – powiedziała od razu prosto z mostu. – Tobie i chłopakom. Ten tort i… w ogóle. Zachowałam się głupio, przepraszam.

- Cóż, wszyscy popełniamy błędy. – Błyskawicznie rozpromienił się na twarzy, wstał z miejsca i podszedł ją wyściskać. Zaskoczył ją ten wybuch czułości, ale było jej bardzo miło, że tak się stęsknił. – Mama mówiła, że jesteś, ale musiała jechać do pralni z moimi gaciami.

Chciał być śmieszny i rozbawiło ją to, ale zmieszał się lekko i zaczerwienił.

- Chłopacy tak łatwo ci jednak nie wybaczą. – Szybko zmienił temat. - No może Seev. Jay zamówił specjalnie tort i od tego czasu nieustannie to wypomina. Tom też mu to wypomina, co z kolei doprowadza do szału Maxa. No a ten cały miszmasz doprowadza do szału mnie. – Urwał na chwilę, by przejechać dłonią po klawiszach pianina. – Szkoda, że nie mieliśmy okazji się pożegnać.

Smętnie pokiwała głową, żeby się z nim zgodzić, ale wtedy uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Ale los nam sprzyja – powiedział, wprawiając ją w zakłopotanie.

- Najwyraźniej. A gdzie twoja siostra? – spytała Madzia, żeby rozładować napięcie, które wytworzyło się szczególnie z jej strony. Powinna się cieszyć, że wybaczył jej tak łatwo, a mimo to czuła że zasłużyła na co najmniej sesję wrzasków.

- Prawdopodobnie poszła poinformować koleżanki, że jestem w domu. Mama dała jej szlaban na telefon, bo za długo na nim wisiała, więc teraz musi załatwiać wszystko osobiście – wyjaśnił.

- Czyli te koleżanki to jakieś fanki?

- Taak… - Pokiwał głową, ale widziała, że nie jest zadowolony z posiadania tak natarczywych dziewczyn w najbliższym towarzystwie swojej siostry.

- Czyli na razie jesteśmy sami? – spytała.

Zabrzmiało dziwnie, ale zdawał się nie zwracać na to uwagi.

- Jesteś głodna? – Zmienił temat.

- Nie. Jadłam z chłopakami.

Znowu gafa.

- Z chłopakami? – zdziwił się, przechodząc przez pokój i kierując się w stronę kuchni.

- Z One Direction – przyznała. – Musiałam oddać telefon służbowy ich menedżerce.

- I oddałaś?

- Nie, okazało się, że jechałam tam bez sensu. Na dodatek utknęłam na pół godziny w windzie. I to po ciemku! Ale przynajmniej się pożegnałam.

Uśmiechnął się, ale jakoś tak markotnie. Dobrze, że nie wspomniała o „migdaleniu się” z Liamem, bo z tego na pewno nie byłby zadowolony.

- A gdzie masz resztę chłopaków? – spytała, siadając na stołku kuchennym, podczas gdy on wziął się za przygotowywanie kanapki.

- W swoich mieszkaniach. Tom, Max i Siva pewnie zajmują się swoimi paniami, a Jay po raz setny ogląda rozszerzoną wersję „Avatara” na DVD. Właśnie wróciliśmy z festiwalu muzycznego w Sao Paolo.

- Widzę, że podbijacie Amerykę Południową! – ożywiła się Madzia, chwaląc się teoretyczną znajomością mapy.

- Świetna publika. Masz ochotę? – Podsunął jej pod nos kanapkę. Zapachniało majonezem, którego nie znosiła.

- Nie dziękuję. Już jadłam.

- Tak, tak, wiem. Na romantycznym obiedzie z Liamem Payne’m. – Wgryzł się w złożone kromki chleba, zamykając swoją niewyparzoną gębę. On też wierzył gazetom?

- Co ciekawe, Liam myśli, że to z tobą jem romantyczne obiady – oświadczyła, podążając za nim z powrotem do pokoju.

Przez chwilę wydawało jej się, że przed nią ucieka, ale chciał po prostu wygodniej usiąść. W jednej dłoni trzymał kanapkę, w drugiej szklankę mleka, którą popijał chleb, zostawiając nad ustami śmieszne białe wąsy. Zakrztusił się, kiedy usłyszał jej ostatnie słowa.

- Dlaczego tak myśli?

- Jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby wyprowadzić go z błędu. Przepraszam.

- Nie musisz przepraszać. To mi pochlebia. – Uśmiechnął się i wzruszył ramionami, wracając do jedzenia kanapki.

- Nathan James Sykes! – zagrzmiało od progu. – Mówiłam, że nie ma jedzenia w salonie, chyba że jest to wyjątkowa sytuacja! – krzyknęła Beverly, porzucając torby z zakupami u drzwi i wyganiając syna z salonu. – Sio! Ale już! Zajął się tobą odpowiednio? – zwróciła się z pytaniem do Madzi, kiedy zostały same. Ta ochoczo pokiwała głową.

- O, tak! Chciał mi zrobić coś do jedzenia, ale już jadłam.

- To mnie cieszy. – Kobieta uśmiechnęła się poczciwie i podała dziewczynie gazetę plotkarską. – Do kolekcji, pomyślałam, że będziesz chciała ją mieć.

- To pierwszy egzemplarz ze mną na okładce. Inne tylko oglądałam, żadnego nie kupiłam – przyznała się Madzia, dokonując oględzin swojego zdjęcia w bluzie Liama i idącej z chłopakiem za rękę po hotelowym holu. – Dobrze że dziś w windzie nikt nie zrobił nam zdjęcia. Utknęliśmy tam po ciemku na pół godziny – wyjaśniła.

- Co ty nie powiesz! Rzeczywiście wizyta tutaj to przygoda twojego życia. – Beverly otarła pot z czoła, wzięła torby z zakupami i ruszyła do kuchni. Madzia ochoczo zabrała się za pomoc w dźwiganiu.

- Utknęłaś w windzie z takim przystojniakiem… No, no! Były chociaż powody do dalszych plotek? – Kobieta zachowywała się, jakby były koleżankami od dawna, bez barier językowych i wiekowych. Na dodatek powiedziała to akurat w momencie, w którym weszła do kuchni, gdzie Nath ponownie zakrztusił się kończoną właśnie kanapką.

- Utknęłaś w tej windzie z Liamem?! – spytał zszokowany, próbując odkaszlnąć.

- I to po ciemku – dodała Bev, gryząc banana, który napatoczył jej się pod rękę, co tylko spotęgowało podtekst seksualny.

- Ale… nic nie było! To znaczy… My nie mamy tego romansu, czy naprawdę muszę codziennie wszystkich o tym zapewnić?! – Uniosła się Madzia, a kobieta ją uspokoiła, kładąc rękę na ramieniu.

- Spokojnie, Maggie. Jesteś bardziej zdenerwowana niż moja uczennica, której nie udało się poznać mojego syna. Była tu zanim musiałam zawieść stertę brudnych rzeczy Natha do pralni.

- Mamo!

- No co? – Kobieta stanęła w swojej obronie. – Kiedy w końcu kupisz sobie pralkę?

Chłopak zaczerwienił się lekko, ale nie wyszedł z pomieszczenia. Drzwi wejściowe trzasnęły i do ich uszu dobiegły podniecone dziewczęce głosy. Najwyraźniej Jessica przyprowadziła koleżanki, które próbowała uciszyć.

- Jak was usłyszy, to się zamknie w pokoju. – Był to szept, ale tak głośny, że wszyscy w kuchni go słyszeli.

W ostatniej chwili Nath zdążył schować się przed pożądliwym wzrokiem nastolatek, kucając na wysoką ladą kuchenną, na której zostawił szklankę mleka. Jessica spojrzała na przedmiot podejrzliwie.

- Gdzie mój brat?

- A może tak „cześć, mamo, jak ci minął dzień”? – poprawiła ją Beverly, na co dziewczyna machnęła ręką i wskazała nosem Madzię, która próbowała zachowywać się normalnie.

- A ona co tutaj robi? Nie miała czasem samolotu?

- Spóźniłyśmy się na niego, bo zegarek stanął – wyjaśniła kobieta. – A ty powinnaś być milsza dla naszego gościa, bo zabawi tu do końca tygodnia.

- Co?! Ty chyba żartujesz?! – Jess unosiła się, podczas gdy jej koleżanki chichotały za plecami i rozglądały się rozbieganym wzrokiem w poszukiwaniu swojego idola. – Przecież jej koszmary nie dadzą nam spać po nocach! A jak odkryje Charlie’go…

- Uspokój się, młoda damo! – przerwała jej Beverly i Madzia nie dowiedziała się, kim jest Charlie. Może psem, którego budę widziała w ogródku? – Czy oprócz szlabanu na telefon mam ci też dać szlaban na spotykanie się z koleżankami? Nie macie nic lepszego do roboty niż czatowanie na biednego Natha? Wrócił z Brazylii, jest zmęczony. Powinniście iść do domu – oświadczyła zdecydowanie kobieta, wskazując koleżankom córki drogę do drzwi. – Do widzenia.

Nie pozostawiła Jess nawet cienia szans na wykłócenie się o swoje racje. Wyprosiła jej koleżanki, a w geście wielkiej obrazy na cały świat, czternastolatka pobiegła do swojego pokoju i ostentacyjnie trzasnęła drzwiami. Nath niepewnie wychylił się zza blatu.

- Czysto? – spytał, rozglądając się wokoło.

- Tak, słońce – westchnęła Beverly. Ciężko było jej temperować córkę. Ilekroć to robiła, wychodziło, że faworyzuje sławnego potomka, a ją zrównuje z ziemią. – Zawód matki to ciężki kawałek chleba.

- Zawód starszego brata też – dodał Nath.

- Hej, młodsze siostry też nie mają lekko! – zaparła się Madzia, a chłopak spojrzał na nią spode łba. – No co? Byłam… zawsze… no… moja siostra… Och, nieważne! – zezłościła się dziewczyna, nie mogąc znaleźć sensownych argumentów, a Beverly z synem wybuchli śmiechem.

- Maggie zatrzymała się u ciebie w pokoju, więc przekimasz się na kanapie – oświadczyła w końcu gospodyni, kiedy udało jej się zapanować nad powagą. – Chyba że wolisz moje ciepłe łóżeczko.

- Yyy… spasuję. – Nath skrzywił się, ale widząc zawiedzioną minę mamy, pocałował ją w policzek na znak zgody. Madzi wydało się to niebywale urocze.
Uśmiech z twarzy Natha znikł dopiero kiedy zwrócił uwagę na trzymaną przez Madzię gazetę.

- Jestem zmęczony, jednak pójdę się zdrzemnąć u ciebie, dobrze? – spytał mamę, która pocałowała go w czoło.

Kiedy chłopak się oddalił, Madzia zaniosła pamiątkową gazetę ze sobą na okładce do pokoju, w którym spała i wróciła, żeby oglądać z Beverly telewizję. Na MTV leciały akurat wiadomości plotkarskie, w których mogła oglądać swoje niezbyt udane zdjęcia i komentarze na temat jej romansu z Liamem. Mama Natha szybko przełączyła na inny program.

- Pamiątki pamiątkami, ale oszaleć można! – oświadczyła, całując Madzię w czoło jak swoją córkę. – Zrobię popcorn i obejrzymy „Avatara”. Wczoraj wypożyczyłam.

Na twarzy nastolatki wykwitł szeroki uśmiech. Cieszyła się, że zabawi tu jeszcze trochę.

Nath spał do samego wieczora, a jego matka cały czas narzekała, że w nocy będzie grał na pianinie, bo odespał już swoje zmęczenie. Madzi to nie przeszkadzało. Grał świetnie, muzyka w tle w ogóle nie będzie jej przeszkadzać, była o tym przekonana.

Nie jadła kolacji, bo najwyraźniej nie mieli tego w zwyczaju, a nie chciała sama rozporządzać się w ich kuchni (aż tak swobodnie się tu nie czuła). Krótko po dziesiątej Beverly umyła się, wycałowała swoje dzieci oraz Madzię i poszła spać, jako że z samego rana miała odebrać rzeczy Natha z pralni. Jess nadal chodziła naburmuszona, ale głód wywabił ją z pokoju, więc mieli pewność, że jeszcze żyje. Zresztą, leciał jej ulubiony program, a u siebie nie miała telewizora. Około jedenastej rzuciła coś na kształt „dobranoc” i poszła się myć i spać. Madzia też zamierzała to zrobić. Zostawiła Natha, który brzdąkał coś na pianinie i zapisywał nuty, najprawdopodobniej komponując. Był tak bardzo pogrążony w rozmyślaniach i skupieniu na muzyce, że pewnie nie zauważył, jak wyszła.

Tego dnia chciała wziąć porządniejszy prysznic (wydarzenia w windzie nauczyły ją, że o higienę trzeba dbać na zapas, bo nigdy nie wiadomo, w jakiej sytuacji się znajdziemy). Przygotowała sobie wszystkie kosmetyki, które targała z domu, bo nie chciała używać szamponów Beverly, lub co gorsza Jessici (swoją drogą, czy wszystkie dziewczyny o tym imieniu musiały ją denerwować?). Rozebrała się do bielizny i odkręciła kurek prysznica. Nie była pewna, w jaki sposób ustawić wodę, więc wolała jeszcze nie wchodzić do brodzika. Stała na boso na zimnych kafelkach, kiedy poczuła coś chłodnego przeciągającego się jej po nodze w bardzo nieprzyjemny sposób. Spojrzała w dół, żeby zlokalizować źródło tego dyskomfortu i wrzasnęła na całe gardło, widząc, że ma wielkiego węża owiniętego wokół kostki.

Drzwi otworzyły się po pół minuty i stanął w nich Nath z przerażeniem w oczach. Był przekonany, że obdzierają ją ze skóry, ale uspokoił się, widząc gada u nóg koleżanki.

- To Charlie. Domowe zwierzątko, nie jest jadowity – wyjaśnił podnosząc bydlę z ziemi. Ważyło pewnie z dwadzieścia kilo i wiło się przeraźliwie, wprawiając Madzię w uczucie obrzydzenia.

Zapomniała nawet, że stoi w samej bieliźnie, ale rumieniec na twarzy Natha jej o tym przypomniał. Chwyciła za szlafrok, który leżał na desce klozetowej i się nim zakryła.

- Miło w końcu dowiedzieć się, kim jest Charlie. Szkoda tylko że poznaję go w takich okolicznościach. – Uśmiechnęła się krzywo.

- Pewnie Jess nie zamknęła terrarium. Często to robi, gdy jest na mnie zła – wyjaśnił, wzruszając ramionami i wychodząc z łazienki, żeby mogła dokończyć mycie.

Na szczęście zabrał ze sobą obrzydliwego gada, ale to nie zmieniło faktu, że Madzia nie miała ochoty brać prysznica. Może gdzieś czaiła się jakaś tarantula? A wtedy z przerażenia krzyknie, zbiegną się wszyscy i zobaczą ją już w zupełnym negliżu. Nie chciała kusić losu. Umyła się raz dwa, słuchając jak Nath tłumaczy mamie i siostrze co było źródłem krzyku.

Kiedy wychodziła z łazienki starała się nie narobić szumu. Nie miała ochoty z nim rozmawiać po tym, jak widział ją w samej bieliźnie. Przemknęła do pokoju, w którym spała i zamknęła drzwi na klucz (tak na wszelki wypadek). Zresztą, sen o Danielle nadal był świeży w jej pamięci, a teraz kiedy Liam z nią zerwał, naprawdę miała poważny powód, by zaatakować kogoś nożem. A tym kimś była właśnie Madzia.

Była 23:30 gdy dziewczyna zdecydowała się wysłać sms do domu. Chciała zadzwonić ze służbowego, ale Julia Warner najpewniej nie zamierzała już płacić za połączenia wychodzące, co było oczywiście zrozumiałe. I’Phone Jess też nie miał już środków na koncie, musiała więc skorzystać ze swojego rzęcha. Napisała krótko: „Wracam w piątek. O 19 ląduję w Polsce.” Dostała w odpowiedzi ochrzan za to, że nie dzwoni tak, jak obiecała, ale mama najwyraźniej cieszyła się, że jej córka wraca, bo nie wypomniała jej faktu, że pisze tak późno.

Poszła spać, starając się nie myśleć o niczym konkretnym, żeby niepotrzebnie nie zaprzątać sobie głowy. Obudziły ją liczne głosy dochodzące z salonu. Spoglądając na zegarek, z przerażeniem stwierdziła, że jest już dziesiąta. Musiała być nieźle zmęczona, że przespała tyle czasu. Szybko wyskoczyła z piżamy i ubrała się w ciuchy, uczesała włosy, których poprzedniego dnia nie umyła po przygodzie z wężem i związała je w kitkę i cicho przemknęła do łazienki, by pozbyć się śpiochów z oczu, zanim goście ją zobaczą. Postanowiła też wyszczotkować zęby, bo czuła, że jej oddech mógłby zwalić z nóg.

Kiedy już się ogarnęła i była gotowa do pokazania się światu, wyślizgnęła się z łazienki i z korytarza prowadzącego do sypialni wyjrzała w stronę salonu, skąd dobiegała wrzawa i histeryczne śmiechy. Oczom dziewczyny ukazał się Max wycierający łzy ze śmiechu, Tom kulający się po podłodze w porywach dzikiej radości i Siva chichoczący cichutko na kanapie.

- Jay poszedł zobaczyć węża Natha… - wydukał Tom, próbując powstrzymać atak, kiedy Beverly zapytała go, kiedy w końcu będzie mogła podać śniadanie.

- Ogarnijcie się i idźcie po nich, a ja obudzę Maggie… - Kobieta urwała, widząc, że jej gość już był wyszykowany i wyspany. – Dzień dobry!

- Dzień dobry – powiedziała cicho Madzia, wchodząc do pokoju jak na szafot.

Zapanowała nagła cisza, nawet Tom się uspokoił. Musieli wiedzieć, że tu jest, przecież nie było to tajemnicą. A może Beverly nic nie wspomniała, bo liczyła, że zrobi to Nath i odwrotnie? Może nie spodziewali się zobaczyć tutaj dziewczyny, która tak zasmuciła ich swoim nagłym odejściem do konkurencyjnego zespołu?

- Młody mógł przy okazji pokazać Jayowi zdradliwą żmiję – rzucił obrażony Łysy, sprawiając Madzi przykrość.

Beverly uderzyła go natychmiast suchą ścierką, którą miała przewieszoną przez ramię. Siva spojrzał na kolegę z dezaprobatą, nawet Tom rzucił mu spojrzenie, które jasno dawało do zrozumienia, że przesadził.

- No co? – spytał Łysy, bezradnie rozkładając ręce. – Zdradziła nas dla One Direction!

- Natychmiast przeproś Maggie, bo nie usiądziesz z nami do stołu! – wrzasnęła Beverly, ponownie uderzając kolesia ścierką.

- Au! To boli! – krzyknął, łapiąc się za obolałe miejsce.

- I ma boleć! A wy macie natychmiast przeprosić się z Maggie. Co było nie wróci, nie trzeba się smucić. – To nie były dokładne słowa kobiety, ale Madzia właśnie tak je zrozumiała i była wdzięczna.

- Przepraszam – rzucił niedbale Max, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Z uczuciem! – poprawiła go, więc bardziej wczuł się w zaistniałą sytuację.

- Przepraszam, że nazwałem cię żmiją. – Tym razem powiedział to uprzejmie, ale zapomniał dodać, że nazwał ją też zdrajczynią, o czym przypomniał mu Tom swoim zachrypniętym głosem, którego Madzi tak brakowało. – I zdrajczynią – poprawił się Łysy, a dziewczyna się uśmiechnęła.

- A ja przepraszam, że tak dziwnie przebiegło nasze pożegnanie. Mam nadzieję, że nie chowacie urazy?

Siva pokręcił głową ochoczo, ale nie świadczyło to raczej o jego ogromnej sympatii, a raczej totalnej obojętności. Nie potrafiła rozgryźć, czy w ogóle poczuł się urażony jej wyborem.

- W porządku. Bez urazy. – Tom wyszczerzył ząbki jako pierwszy i żywiołowo potrząsnął jej wyciągniętą przed siebie ręką.

Max po chwili grymaszenia przybił jej żółwika, pod nosem rzucając coś „jak sobie chcecie”, ale nie zrozumiała. Ku swojemu zszokowaniu została nawet lekko uściskana przez Sivę, który popukał ją po plecach, co było dość dziwacznym, ale i miłym gestem (choć nadal bała się tego Indianina).

Do pomieszczenia weszli Nath i Jay, którzy zaśmiewali się, najpewniej z opowieści tego pierwszego, który musiał pochwalić się „wężowo-prysznicową” przygodą dnia poprzedniego. Mina tego drugiego zrzedła, gdy zobaczył, że oprócz Beverly i chłopaków ma przed sobą Madzię. Zrobił obrażoną minę, która była tak przerysowana, że dziewczyna prychnęła.

- Super! Śmiej się z mojej naiwności i wiary w ludzkie dobre serce! – obruszył się, odwracając głowę w bok.

- On nadal nie może przeboleć tortu – wyjaśnił Nath, klepiąc kumpla po ramieniu.

- I czapeczek, Nath. Nie zapominaj o czapeczkach! – dodał śmiertelnie poważnie Jay.

- Tak. Czapeczek też. Ogołocił z głupich gadżetów cały sklep z upominkami no i zamówił ten tort. Nic dziwnego, że czuje się urażony. – Ton Maxa świadczył, że też nie do końca wybaczył dziewczynie, ale przynajmniej nie walnął na nią focha, jak ten grymaśny wegetarianin.

- Daj spokój. Nath opowiedział ci już historię o Charlie’m, który zaatakował mnie w łazience podczas brania prysznica. Jesteśmy chyba kwita – zauważyła Madzia.
Max, Tom i Siva zrobili duże oczy, a Jay zaczął rechotać jak oszalały. Musiał zgiąć się w pół, bo nie mógł wytrzymać. Zawtórowali mu wszyscy obecni w pomieszczeniu poza Nathem i Madzią.

- Nie powiedziałem mu – oznajmił Młody, wprawiając dziewczynę w zakłopotanie. Sama zdradziła swoją żenującą przygodę.

- A myślałem, że tylko mi przytrafiają się takie historie – wydukał przez śmiech Jay.

- Skoro mamy tyle wspólnego, to może zakopiemy topór wojenny? – spytała Madzia, spoglądając na niego, kiedy próbował odkaszlnąć i przybrać poważny ton, co przychodziło mu z trudem.

- Cóż… Powinienem uściskać węża, ale chyba przyjemniej niż gada będzie wyściskać jakiegoś ssaka – oznajmił z szerokim uśmiechem i przytulił ją dość mocno, nawet unosząc ją nieco nad ziemię, przez co zaczęła się martwić o jego kręgosłup, ale wydawał się przeżyć tę próbę siłową.

Zjedli wspólnie śniadanie, którym były pyszne omlety. Beverly opowiedziała historię z pralni, w której była z samego rana. Chłopcy opowiedzieli, że jadą na występ dla „Text Santa”, gdzie zaśpiewają świąteczną piosenkę. Madzia opowiedziała nieco plotek na temat One Direction dzięki czemu przekonała do siebie Maxa, który jako ostatni porzucił swoje naburmuszenie, by przybrać na twarz uśmiech. Najwyraźniej wszystko wracało do normy, z czego była niebywale zadowolona.
 
~*~


7 komentarzy:

  1. świetne jak zawsze, tylko mało One Direction :(( Przygoda z wężem świetna, i fajnie się czytało :D CZEKAM na kolejny rozdzial. A może tak dodałabyś dzisiaj xd ? Tak wiem, wiem mialam cie o to juz nie prosci ale bardzo mi na ty zalezy. Na prawde nienawidze czekac az dodasz nowy rozdzial, to jest straszneee. Proooooooooszę :)))) <3<3 Pozdrawiam, i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały, wreszcie doczekałam się The Wanted :) Madzi z wężem, to było dobre :) Wspaniale piszesz. Mam nadzieję że niedługo dodasz rozdział, wspominałaś coś o czwartku :P Czekam na next. Papa kochana

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest rozdział!!! Jaram sie!!! ;)
    Charlie to wąż? Szczerze to sie nie spodziewałam... :)
    Ale i tak najbardziej rozbrajające było "Jay poszedł zobaczyć węża Natha." Nie no spadłam z krzesła!!! ;>
    A jak Jessica przyprowadziła koleżaneczki, to biedny Nathanek musiał sie schować. Normalnie "feel like a ninja" ^^
    Fajne są takie głupie akcje. =D Lubie je. XD
    Więc zostaje nam czekać na nexta...
    Czymaj sie :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana :) http://mojahistoriathewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ehh nie wytrzymam już :D Kiedy dodasz? Co chwilę sprawdzam czy przypadkiem się nie pojawił:D PROOOOOOSZĘ DODAJ DZISIAJ DWA ROZDZIAŁY. UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIE. JEST TAKIE REALISTYCZNE. NIE DZIEJE SIE WSZYSTKO NA SZYBKO TYLKO SPOKOJNIE, PO KOLEI PO TROCHU. Nie lubię jak po dwóch spotkaniach oni już są ze sobą, tego u Ciebie nie ma i dlatego uwielbiam czytać to co piszesz. :)) Czekam z niecierpliwościa i proooszę o dwa rozdziały :))) :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To grejt ajdija!!!
      Dołanczam sie do błagań!!!
      Pewnie mnie za to zabijesz, ale cóż :
      prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze
      prooooooszeeeee!!!!!!
      *oczy kota ze shreka*
      2 x next :***

      Usuń
  6. Dziewczyno, powinnaś dawno wydać o tym książkę ;*** . TEN BLOG JEST ZAJEBISSSSTYY <3<3 ««

    OdpowiedzUsuń