środa, 24 października 2012

Rozdział 9 - "Wszystko jeszcze przede mną"

Witam!

Dziękuję ,dziewczyny, za wsparcie. Odcinek dedykuję użytkowniczkom Olga Lowe i kaMiśka (nie zostanę zjedzona, jupi!!!). Jeśli wytrwacie do końca opowiadania, w drugiej serii zostaniecie bohaterkami, o ile oczywiście macie na to ochotę ;)
Mam do Was jednak pytanie. Czy odcinki nie są za długie? Nie mam pojęcia, jakie lubicie czytać. Obecnie mają one po kilka stron w Wordzie, więc są stosunkowo długie. Dzielić je na mniejsze części, które łatwiej i szybciej będzie się czytało, czy lepiej zostawić je jako logiczną całość?

No i... co sądzicie o odcinku? Mam nadzieję, że nowe znajomości Magdy przypadną Wam do gustu. Czy odpowiadają Wam proporcje, w których pojawiają się chłopacy z zespołów?

Pozdrawiam, Jaycee.



W tym rozdziale Magda nocuje u mamy Natha razem z chłopakami, których udaje jej się poznać nieco lepiej. Decyduje się też skontaktować z rodziną i przeżywa niemały szok, kiedy odkrywa, że ma prześladowcę, który ją śledzi.
 
 
~*~

 
 
Tego dnia nie było już bezpośrednich lotów do Polski, a kiedy Beverly się o tym dowiedziała, podjęła decyzję, że dziewczyna prześpi się w pokoju jej syna. Nie chciała pozwolić, by nastolatka "sama szwendała się po świecie". O sprzeciwie nie było mowy, mimo iż Madzia usilnie tłumaczyła, że kanapa w zupełności jej wystarczy. Tak więc chłopcy zostali ulokowani w pokoju gościnnym, do którego oprócz podwójnego łóżka wsadzono jeszcze dwie polówki, a Nath miał spać na kanapie w salonie (matka proponowała mu ciepłe miejsce w swoim wyrku, ale jakoś nie chciał z niego skorzystać).
 
Patrick Fitzpatrick pojechał do swojego apartamentu w Londynie, by powdychać trochę miejskiego powietrza (Jay wyjaśnił, że ataki szału prowadzą u niego do niedotlenienia mózgu, stąd takie zachowanie).
 
No i stało się to, czego Madzia nigdy się nie spodziewała. Była w Wielkiej Brytanii czwarty dzień, a już poznała dwa najpopularniejsze zespoły, do tego złożone z samych męskich członków, co niepodważalnie ją peszyło. Szczególnie, kiedy zdała sobie sprawę, że będzie spała z nimi przez ścianę. Co by powiedziała jej mama? Co powie, kiedy Joe zadzwoni, by spytać, czy jego była stażystka dotarła do domu? Wypadałoby poinformować mamę, żeby nie zeszła na zawał.
 
Nastolatka spojrzała na swój telefon, starego rzęcha, a następnie przeniosła wzrok na i’Phone’a od Jess. Postanowiła użyć tego drugiego, zważywszy, że nie znała się na kosztach rozmów zagranicznych. Wklepała numer taty, bo spodziewała się, że mama może nie chcieć odebrać obcego numeru.
 
- Słucham? – rozległo się oschłe i zachrypnięte po drugiej stronie.
 
- Cześć, tatuś, tu Madzia! – powiedziała, ściszając głos, mimo iż mówiła po polsku i nie było żadnych szans, by którykolwiek z chłopaków zrozumiał rozmowę.
 
- Cześć, malutka! Jak się czujesz? I jak tam w Londynie? Nakręciliście już teledysk?
 
- Tak, zdjęcia się skończyły – odpowiedziała zgodnie z prawdą, starannie unikając odpowiedzi na pierwsze pytanie. Wiedziała, że nie będzie przesadnie o nic wypytywał, dlatego cieszyła się, że zadzwoniła właśnie do niego. – Podobnie jak moja współpraca z Joe – oświadczyła, jak gdyby nigdy nic.
 
- Co?!
 
- Cóż, pisali o mnie w gazecie, a on chciał chronić moją prywatność, więc odesłał mnie do domu. – Trochę nagięła prawdę, ale przyznanie się tacie, że cała Anglia myśli, że ma romans z członkiem One Direction nie byłoby dobrym pomysłem.
 
- Do domu? Kiedy wracasz? – Tutaj przez zdenerwowanie przebiła jakaś iskierka radości, ale Madzia ją zignorowała.
 
- No właśnie nie wiem, bo dostałam kolejną pracą.
 
- Co?!
 
- Już byłam na lotnisku, ale potrącili mnie tacy jedni i…
 
- Co?! Natychmiast pozwę tego grubego zboka do sądu! Proponuje ci pracę, a potem zwalnia i zmusza do samotnego powrotu, podczas gdy mogłaś zginąć… - uniósł się tata.
 
- Daj mi powiedzieć! Nigdy nie dajecie mi dojść do słowa! Żaden samochód mnie nie potrącił, tylko wózek bagażowy. No ale sprawcy wypadku tak się martwili, że zabrali mnie do domu mamy jednego z nich, która jest pielęgniarką. Zbadała mnie i wszystko w porządku, ale było za późno, żeby wracać, więc nocuję tutaj.
 
- Tutaj znaczy gdzie? – spytał skonsternowany.
 
- A co to za różnica? Przecież i tak nie przyjedziesz w odwiedziny!
 
- Cóż… No racja. Ale martwię się. Podaj jakiś adres, bo w razie, gdyby coś się stało… Bądź co bądź, to obcy ludzie.
 
Cokolwiek mogłaby teraz powiedzieć na tatę, miał sporo racji. Nie wiedziała, do czego są zdolni. Fakt, że wydawali się mili nie wystarczał, by im zaufać i iść spać bez kija bejsbolowego przy łóżku.
 
- Wyślę Monice maila z dokładnymi informacjami. W każdym razie, to bungalow na przedmieściach Londynu, należący do Beverly Sykes, mamy jednego z członków zespołu, dla którego będę teraz pracować.
 
- One Direction? – spytał koślawo tata, a ona roześmiała się.
 
Słyszała, że nazwa zwabiła mamę, która krzyczała gdzieś na drugim planie i wyrywała mu słuchawkę, ale nie chciał jej oddać swojego telefonu. Coś tam jeszcze tłumaczyła i rozłączyła się, przesyłając buziaki i bąkając coś o zapłacie za rozmowę. Wszystko postanowiła napisać w e-mailu do siostry.
 
 
Temat: Wielka Brytania
 
Cześć, Monia!
 
Minęły dopiero trzy dni od mojego wylotu do pracy, a już sporo się pozmieniało. Przede wszystkim, chcę cię prosić, żebyś nie mówiła rodzicom, ale w wyniku okropnej pomyłki, wszystkie gazety i portale rozpisują się o moim rzekomym romansie z Liamem. Jego dziewczyna mnie nienawidzi (z wzajemnością), a Joe wywalił mnie z pracy, chcąc uchronić swoje interesy przed ewentualną plajtą. To skandal na szeroką skalę, podobno „wzbudzam szerokie kontrowersje w środowisku fanowskim”. No ale mniejsza.
 
Miałam już lecieć do domu, kiedy na lotnisku potrącił mnie wózek bagażowy z… dwoma członkami The Wanted. Urządzili sobie wyścigi, bo czekali na swojego menadżera (Patricka Fitzpatricka, hi hi). Tak się zatroskali, że zabrali mnie do domu Młodego (gdzieś za Londynem, jego matka nazywa się Beverly Sykes, to tak dla policji, w razie gdyby mnie zamordowali we śnie, bo właśnie tu nocuję). No i tak się złożyło, że zaproponowano mi pracę asystentki ich menadżera. I zgodziłam się, więc jeszcze trochę tu zostanę. Nie mogłam tak po prostu wrócić, dziwnie bym się czuła. Może wszystko skończy się dobrze?
 
Tak czy siak, gdyby dzwonił Joe, powiedzcie mu koniecznie, że jestem w domu, cała i zdrowa. Nie chcę, żeby wiedział, że mimo wszystko pracuję.
 
Buziaczki dla wszystkich, w razie pytań pisz maile. Pozdro.
 
PS. Łysy chciał mi robić usta-usta. Bleee….
 
Wysłała maila i dla pewności smsa do siostry, w którym napisała, by ta sprawdziła pocztę. Ważne było, żeby powiedzieć Joe, że dotarła bezpiecznie do Bydgoszczy.
 
Rozejrza
ła się po pomieszczeniu. Był to niewątpliwie pokój nastolatka, tyle że wysprzątany i rzadko używany. Granatowa pościel w kratę, ciemne zasłony, ciemne ściany z mnóstwem plakatów.
 
- Można? – spytał Nath z progu, jakby bał się wejść do własnego pokoju.
 
- Przecież jesteś u siebie – wzruszyła ramionami.
 
- Nie, teraz ty jesteś u siebie – uśmiechnął się poczciwie i podszedł do globusa, który stał na biurku. Zaczął go nerwowo okręcać palcem, jakby zapomniał, po co przyszedł. – Dawno tu nie byłem – wyjaśnił w końcu.
 
Wierzyła. Byli znani od jakiegoś czasu, więc nieustannie podróżowali po kraju. Jako najmłodszy z nich musiał poświęcić dzieciństwo dla kariery. Być może trochę żałował? Nie znali się zbyt dobrze, by zrobić przyjacielską sesję terapeutyczną, siedziała więc w milczeniu na łóżku i czekała aż on zagai.
 
- Masz wszystko, czego potrzebujesz? – spytał, a ona pokiwała głową. – Bo widzisz, chłopacy będą spali za tą ścianą i mogą sobie trochę popić. – Madzia nie zrozumiała, jakiego słowa użył, ale wspomógł się znaczącym gestem. – Nie powinni ci przeszkadzać, ale kto to wie, więc… - Podszedł do drzwi i pokazał jej ukrytą za klapką dziurkę od klucza. Potem wrócił do biurka i z szuflady wyjął staromodny klucz, który jej podał. – Tak na wszelki wypadek. Jeśli zrobi się za głośno, będziesz wiedziała, co masz robić.
 
- Dzięki. – Uśmiechnęła się.
 
- No, to by było na tyle. Łazienka jest obok, chłopacy za ścianą, sypialnia mamy na końcu korytarza, a ja w salonie.
 
- Przykro mi, że przeze mnie musisz spać na kanapie.
 
- Niepotrzebnie. Wznowimy tą konwersację jutro, kiedy prześpisz się na tej niewygodnej pryczy. Dobranoc.
 
Wyszedł, żeby dać jej trochę prywatności. Z walizki wygrzebała piżamę, kapcie i kosmetyczkę. Spojrzała na zegarek. Była dwudziesta druga, ale wcześniej uprzedzili ją, że kolejnego dnia jedzie z nimi i Patrickiem obejrzeć scenę na występ i podpisywać płyty na święta w centrum handlowym. Sama nie wiedziała, po co ma jechać z nimi, no ale puszczenie ich z samym surowym menadżerem to jak skazanie ich na rozstrzelanie, więc przystała na propozycję z uśmiechem.
 
Zebrała swoje manatki i weszła do łazienki. Była zwyczajna, ot, wanna z prysznicem, mały kibelek i umywalka. Drzwi najwyraźniej się nie zamykały, bo zaraz po tym jak weszła, lekko się uchyliły i wcisnęła się przez nie sama chuda ręka z ręcznikiem.
 
- Zapomniałem – powiedział cicho Nath.
 
- Dzięki – wzięła ręcznik z jego dłoni i domknęła drzwi, w których nie było żadnej zasuwki.
 
Przynajmniej on nie wlazł do środka, pomyślała, przypominając sobie scenę z Liamem, która tak namieszała we wszystkich brukowcach.
 
Światło było zapalone, ale nie miała pewności, że nikt nie podejrzy jej nago, więc umyła się szybko tylko z grubsza (zresztą, czy ona się z gównem biła?) i wskoczyła w piżamę. Dłuższy czas poświęciła na mycie zębów i balsamowanie ciała oraz umycie głowy. Nie chciała iść po swoją suszarkę, której nie wzięła z pokoju, ale tak się złożyło, że jedna była w łazience, umocowana przy kontakcie.
 
Gotowa opuściła łazienkę, a zaraz po niej, do środka wbił się Tom.
 
- Jeśli musisz siku, to radzę zrób teraz – powiedział zdecydowanie, a kiedy pokręciła głową, zatrzasnął drzwi w okamgnieniu, co nie zwiastowało nic dobrego.
 
- A ja radzę ci zaczekać do rana, zanim łazienka wywietrzeje – poradził Jay, który właśnie pojawił się na korytarzu. – Głodna?
 
Była głodna, ale nie była pewna, czy chce jeść z nim posiłek. To oznaczałoby rozmowę, a jakoś nie czuła się zbyt swobodnie. Wybrała rozwiązanie pośrednie.
 
- Napiłabym się wody.
 
Wyszczerzył zęby i przepuścił ją w półmroku, żeby udała się do kuchni. Tej części domu jeszcze nie zwiedzała. Było tu przytulnie i swojsko, czuła namiastkę domu, choć całe życie spędziła w małym mieszkaniu na blokowisku. Nagle zdała sobie sprawę, że wszystko co pomyślała, powiedziała na głos. Zwabiony rozmową Nath pojawił się w kuchni i razem z Jayem zaczęli sobie robić sobie przekąski. Młody wybrał kanapki z szynką, serem i majonezem, a Loczek zrezygnował z szynki, tłumacząc, że jest wegetarianinem. Przed nią postawili szklankę wody, ale widząc jak spogląda na ich jedzenie, odstąpili jej jedną ze swoich kanapek.
 
- Mama się wścieka, kiedy jem na noc – oznajmił Nath. – Ale z drugiej strony, nigdy nie ma kolacji, więc o tej godzinie robię się głodny.
 
Uśmiechnęła się z pełną buzią i szybko popiła kanapkę wodą, by znikła w jej żołądku. Pożegnali się zwykłym „dobranoc”. Nath szeptał jeszcze coś do Jaya (może była to przestroga przed imprezowaniem?), ale ona udała się do swojego tymczasowego łóżka.
 
Nie było żadnych hałasów, więc impreza najprawdopodobniej się nie odbyła. Może miały z tym coś wspólnego obstrukcje Toma, a może Nath poprosił, żeby się zachowywali jak cywilizowani ludzie? Wolała się nad tym nie zastanawiać.
 
Tej nocy nie mogła zasnąć. Może to skutek tego, że przebywała w obcym domu? A może tego, że cały czas wracała myślami do minionego dnia? Rzucała się na łóżku Natha, które jej odstąpił, a nie mogąc zasnąć, zdecydowała się na wyjęcie z torby odtwarzacza MP3.
 
- A to co? – spytała sama siebie, wyciągając z jednej z bocznych kieszeni konsolę Zayna. Najwyraźniej zapomniała mu jej oddać, pewnie przez to znielubił ją jeszcze bardziej.
 
Ciekawe, czy będzie miała okazję mu ją oddać. Czy w ogóle spotka jeszcze kiedyś Louis’ego i resztę paczki 1D?
 
Pogrążyła się w rozmyślaniach, słuchając ulubionego kawałka, kiedy rozświetlił się wyświetlacz telefonu Jessici. Zdecydowała się odebrać.
 
- Czego chcesz, jest dopiero siódma! – powiedziała zdecydowanym tonem, słysząc znajomy głos Jessici.
 
- Gdzie ty jesteś do cholery? Chłopcy wystąpili wczoraj na The Dome, a ty nie poleciałaś z nimi!
 
- Skąd to wiesz?
 
- Cóż, i’Phone ma GPS… - dziewczyna powiedziała to jak gdyby nigdy nic.
 
- Śledzisz mnie?! – uniosła się Madzia.
 
- Nie! Po prostu przyjechała w miejsce, które wskazuje GPS, ale są tu dwa domy i nie wiem, do którego zapukać.
 
- Co?!
 
Madzia poderwała się z miejsce, otworzyła drzwi i wyszła na korytarz. Na palcach minęła śpiącego na kanapie Natha i wyszła na zewnątrz. Nie było tak chłodno jak w ciągu minionych dni. Nie włożyła kurtki, a mimo to dało się wytrzymać panującą temperaturę.
 
- Co ty tutaj robisz? – spytała Jessici, która stała na środku ulicy i badawczo rozglądała się wokoło.
 
- No przyjechałam zobaczyć, czy cię nie porwali! Co ty tu w ogóle robisz? Zerwałaś z Liamem?
 
- Jak zerwałam, co za głupoty opowiadasz? Nie wierzy się we wszystko, co czytasz w gazetach! Nie mam z nim żadnego romansu, to było nieporozumienie! – perswadowała dobitnie nowo poznanej znajomej.
 
- No to co robisz tutaj? Dlaczego nie byłaś z nimi na występie w Niemczech? – Jess założyła ręce na piersi i spojrzała na Madzię wyczekująco.
 
- Cóż… Twój wujek mnie zwolnił.
 
- No nie! Jak on mógł to zrobić?! – zezłościła się Jessica, rwąc włosy z głowy. – To było moje jedyne źródło informacji o nich! Tym bardziej teraz!
 
- Jak to „tym bardziej teraz”? – Madzia spojrzała na dziewczynę spode łba, a ta podała jej tabloid, który trzymała pod pachą.
 
Na okładce widać było zamuloną twarz Zayna, który nieudolnie próbował się zakryć przed obiektywem.
 
- „Nie przyznaje się do uzależnienia” – przeczytała Madzia na głos. – Sporo się dzieje, nie ma co. Podejrzewałam, że jest uzależniony od gier.
 
- Co ty mówisz? Podobno widziano go jak wciągał kokę!
 
- Co?!
 
- Piszą tu, że jest na zmianę nadpobudliwy i agresywny oraz zamulony. Podobno miesza różne badziewie narkotyki, bo nie radzi sobie z narastającą sławą.
 
Madzia zamyśliła się przez chwilę. Nie, narkotyków na pewno nie zażywał, po prostu zaczęły wychodzić skutki detoksu, który przymusowo mu zastosowała, zabierając konsolę.
 
- Jess, nie martw się. Chłopcy grają niebawem na Jingle Bell Ball, tak? – nastolatka urwała, czekając na odpowiedź, którą było kiwanie głową. – Tak samo jak The Wanted, a więc będę tam i dowiem się, co z Zaynem.
 
- The Wanted? – zdziwiła się Jess.
 
- No, nie opowiadałam ci, ale jak już miałam lecieć samolotem do domu, to mnie potrącili wózkiem bagażowym i zaproponowali pracę asystentki menadżera.
 
Historia była dość chaotyczna i wydawała się nieprawdziwa, ale Jessica nie miała wątpliwości, że Madzia nie ma powodów, by ją okłamywać.
 
- Nie znoszę ich, ale to nie zmienia faktu, że masz cholerne szczęście! Powiedz jeszcze, że poznałaś JLS, a padnę trupem! – zachichotała dziewczyna, a Madzia pokręciła głową przecząco.
 
- Wszystko jeszcze przede mną.
 
~*~
 

4 komentarze:

  1. Ja nie mogę jak ty super piszesz!!!
    Ja tam lubię długie rozdziały
    I wydaje mi się że proporcje też są fajnie zachowane.
    Oby Madzi się układało dalej wszystko po jej myśli.
    Weny :* i do następnego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Jak ty w ogóle mogłaś pomyśleć o przestaniu dodawania tu rozdziałów? Czy ty chcesz mnie zabić? Normalnie niech jeszcze raz przez myśl ci przejdzie żeby przestać dodawać tu rozdziały, to cię znajdę i do tego zmuszę :p. A tak na poważnie ostatnio nie miałam czasu na moje wywody więc dodałam je dzisiaj. Czekam na następny! :) Jeszcze raz weny słoneczko :)

      Usuń
  2. ROZDZIAŁ Świetny
    czekam na następny
    weny
    :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz szczęście, nie zjem cie. ^^ Rozdział oczywiście świetny, nie, rozdziały nie są za długie, i tak, chcem być w następnej serii. Będę miała zaciesz. ^^ Dzienki za dedykt i czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń